54,90 zł
Podróż w głąb radzieckiego piekła!
Archipelag GUŁag – monumentalna praca słynnego pisarza i myśliciela Aleksandra Sołżenicyna, poświęcona więzienno-obozowej martyrologii narodu rosyjskiego i obywateli innych republik ZSRR i krajów, łączy w sobie elementy powieści, autobiografii, reportażu, wspomnień świadków i uczestników. Dzięki tej książce, opublikowanej w Paryżu w latach 1973-1975, świat poznał prawdę o łagrach i skrywanej przed opinią publiczną części historii ZSRR.
Archipelag GUŁag, wielki akt oskarżenia systemu totalitarnego, panującego w Związku Radzieckim, jest nie tylko niezwykłym dokumentem zbrodniczej epoki, lecz także utworem o niepodważalnych walorach literackich.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 1006
To, co powinno znaleźć odbicie w tej części książki – jest nieogarnione. Aby zgłębić i pojąć cały sens tej sprawy, należałoby niejedno życie strawić w obozach – w tych obozach, w których nawet jednego roku nie sposób odsiedzieć w całości bez jakichś ulg, bo stworzono te obozy dla ludzkiej zagłady.
Dlatego też ci, co sięgnęli głębiej, ci, co zaznali więcej – są już w grobie i nic nie powiedzą. Tego, co najważniejsze, nikt nigdy już o tych obozach nie opowie.
I nie sprosta pojedyncze pióro opisowi całej tej historii, całej tej prawdy.
Patrzyłem na Archipelag jakby tylko przez wyzior, nie mogłem ogarnąć go spojrzeniem jak z wieży. Ale na szczęście wychynęło na powierzchnię już parę innych książek – i jeszcze wychynie. Być może czytelnik „Opowiadań kołymskich” Warłama Szałamowa będzie miał ściślejsze pojęcie o bezlitosnej atmosferze Archipelagu i o granicach ludzkiej rozpaczy.
Zresztą, dość jednego łyku, by poznać gorycz morza.
Różanopalca Eos, o której tak często napomyka Homer, zwana przez Rzymian Aurorą, uświetniła swoim dotknięciem już sam świt Archipelagu.
Gdy nasi współobywatele dowiedzieli się z audycji BBC, że M. Michajłow dowiódł rzekomo, iż obozy koncentracyjne istniały w naszym kraju już w 1921 roku – wielu z nas (podobna była zresztą reakcja Zachodu) doznało szoku: więc już wtedy? Więc już w 1921?
Oczywiście, że nie! Michajłow się myli, rzecz jasna. W 1921 roku obozy koncentracyjne były już w rozkwicie (ba, nawet już przekwitały). Słuszniej byłoby twierdzić, że Archipelag narodził się przy wtórze salw Aurory.
Jak zresztą mogło być inaczej? Zastanówmy się chwilę.
Czyż Marks i Lenin nie twierdzili, że stary, burżuazyjny aparat przymusu należy unicestwić – i w zamian stworzyć nowy? Aparat przymusu składa się zaś z: armii (wcale już nas nie dziwi, że Armię Czerwoną stworzono w początkach 1918 roku, policji (milicja została odtworzona jeszcze wcześniej niż armia), sądów (poczynając od 24 listopada 1917 roku), a także więzień. Czemuż to, proklamując dyktaturę proletariatu, miano zwlekać z utworzeniem więzień nowego typu?
Bo też sprawa więzień, starych czy jakichś tam nowych, nie cierpiała zwłoki. Już w trakcie pierwszych porewolucyjnych miesięcy Lenin domagał się stosowania „najsurowszych, drakońskich wręcz środków w celu podtrzymania dyscypliny”.1 A czy owe drakońskie środki możliwe są bez więzień?
Jakie innowacje w tej dziedzinie mogło wprowadzić państwo proletariackie? Iljicz szukał nowych dróg po omacku. W grudniu 1917 roku wysunął on, tytułem propozycji, taki oto zestaw kar: „konfiskatę całego mienia… więzienie, wysłanie na front i roboty przymusowe dla każdego, kto niniejsze prawo pogwałci”.2 Możemy zatem stwierdzić, że naczelna idea Archipelagu – roboty przymusowe – znalazła wyraz już miesiąc po rewolucji październikowej.
Ale przyszłemu systemowi kar Iljicz poświęcił zapewne chwilę zadumy jeszcze wtedy, gdy siedział spokojnie w Razliwie1 wśród zapachu zżętego siana i brzęczenia trzmieli. Już wtedy wszystko sobie wykalkulował i uspokoił nas, że „pokonanie wyzyskującej mniejszości przez większość, złożoną z wczorajszych niewolników, jest sprawą stosunkowo tak łatwą, prostą i naturalną, że pociągnie to za sobą o wiele mniejszy rozlew krwi… i o wiele mniejsze koszty ludzkie”, niż gnębienie większości przez mniejszość, co miało miejsce dotychczas.3
I jakie też były koszty ludzkiego tego „stosunkowo tak łatwego” pognębienia wewnętrznego wroga od chwili wybuchu październikowej rewolucji? Oto kilka liczb, znalezionych przez specjalistów od statystyki. Profesor J. A. Kurganow: od 1917 do 1959 zginęło – nie licząc strat poniesionych przez walczące armie, a biorąc pod uwagę jedynie ofiary terroru, tłumienia buntów, głodu, wyniszczającego reżymu w łagrach i doliczając do tego deficyt demograficzny, to jest spadek liczby narodzin – dochodzi się do liczby 66,7 milionów ludzi (nie licząc zaś owego deficytu – 55 milionów). Historyk ekonomii M. Bernstam: w latach 1917–1956 ofiar terroru, tłumienia buntów, przymusowych robót i sztucznie organizowanego głodu było ponad 55 milionów.
Kto – swój czy obcy – nie oniemieje na widok tych liczb?
Ciekawe byłoby przytoczenie tutaj jeszcze kilku liczb, choćby dla porównania. Ilu pracowników etatowych liczył w centrali ów budzący strach carski III Oddział, którego ślad jak chlaśnięcie rzemieniem, biegnie przez całe dzieje wielkiej literatury rosyjskiej? W chwili utworzenia – 16 ludzi, w momencie największego rozkwitu – 45. Liczba śmieszna, nawet jeśli wziąć pod uwagę Gub-Czeka z najdalszej prowincji. Albo ilu też więźniów politycznych zastała w carskim Więzieniu Narodów rewolucja lutowa? (trzeba pamiętać, że w dawnej Rosji do „więźniów politycznych” zaliczano także uczestników „eksów”, tj. ekspropriacji i napadów na banki oraz wykonawców mordów politycznych). Wszystkie te dane gdzieś przecież można znaleźć. Prawdopodobnie w samych Krestach takich więźniów było ponad 50, a w Szlisselburgu 63 ludzi, prócz tego kilkuset wróciło z syberyjskiego zesłania i ciężkich robót (z Aleksandrowskiego Więzienia Centralnego wyszło na wolność około 200 ludzi). A iluż to jeszcze siedziało w gubernialnych więzieniach! A właśnie, ciekawe ilu? Oto liczba dotycząca Tambowa, wzięta wprost z tambowskich gazet. Rewolucja lutowa po otwarciu na oścież wrót tambowskiego więzienia znalazła tam… 7 (siedmiu) więźniów politycznych. W Irkucku było ich znacznie więcej – bo 20.
Owszem, guberni było ponad 40 (chyba zbędne jest przypominanie, że między lutym a lipcem w ogóle nikogo nie wsadzano za politykę, po lipcu zaś siedziały w więzieniach nieliczne jednostki, i to w sielskich raczej warunkach).
Ale masz ci los: pierwszy rząd sowiecki był rządem koalicyjnym, część resortów trzeba było jednak oddać lewicowym eserom; w ich rękach znalazł się też nieszczęściem Ludowy Komisariat Sprawiedliwości. Kierując się zgniłymi, drobnomieszczańskimi poglądami na sprawę wolności, komisariat ten doprowadził system kar do zupełnej niemal ruiny, ferował wyroki, jak się okazało zbyt łagodne, a nadto prawie nie stosował w swojej praktyce przodującej zasady robót przymusowych. W lutym 1918 roku przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych, tow. Lenin, zażądał zwiększenia liczby miejsc odosobnienia i wzmożenia represji,4 w maju zaś, decydując się na konkretną ingerencję, zalecił,5 aby za łapownictwo dawać nie mniej niż 10 lat więzienia, a ponadto 10 lat robót przymusowych, w sumie więc 20. Skala taka mogła z początku wydawać się manifestacją pesymizmu: jak to, więc nawet za 20 lat trzeba będzie jeszcze stosować roboty przymusowe? Ale my już wiemy, że roboty te okazały się nader praktycznym środkiem i że nawet po upływie lat 50 nie przestały być popularne.
Personel więzienny jeszcze wiele miesięcy po Październiku był wszędzie carski, tyle że wyznaczono komisarzy więzień. Rozzuchwaleni funkcjonariusze więzień stworzyli własny związek zawodowy (Związek Pracowników Zakładów Karnych) i wprowadzili zasadę wyboru szarż administracyjnych! (Jedyny to wypadek w całej historii Rosji!) Więźniowie też nie pozostawali w tyle – mieli również własny samorząd (Okólnik Komisariatu Sprawiedliwości z 24 IV 1918 roku: „wszędzie, gdzie to możliwe, należy więźniów wdrażać do autokontroli i samorządu”). Takie aresztanckie sobiepaństwo („anarchistyczne rozpasanie”) nie odpowiadało, rzecz naturalna, celom dyktatury przodującej klasy i niełatwo dawało się pogodzić z akcją oczyszczania rosyjskiej gleby ze szkodliwych insektów. (O czym tu mówić, jeśli nawet więzienne kaplice nie zostały zamknięte i nasi sowieccy aresztanci chętnie tam bywali w każdą niedzielę, choćby po to, by rozprostować kości!)
Carscy klucznicy nie byli, rzecz jasna, elementem zupełnie dla sprawy proletariatu straconym, w końcu był to fach ważny dla osiągnięcia bezpośrednich celów rewolucji. Dlatego też należało „wytypować takich przedstawicieli administracji więziennej, którzy nie całkiem zatwardzieli i otępieli od drylu panującego w carskim więzieniu (ale co to znaczy „nie całkiem”? Jak to stwierdzić? Że zapomnieli słów hymnu Boże, chroń nam cara?) i mogą jeszcze być wykorzystani do pracy w nowych warunkach”6 (na przykład potrafią sprawnie raportować: „Tak jest” i „Melduję posłusznie, że nie!” albo szybko zamykać i otwierać zamki?). Ma się rozumieć, że same te więzienne budynki, cele, kraty i rygle, choć na pierwszy rzut oka wyglądały wciąż tak samo – w istocie otrzymały nową treść klasową, wzniosły rewolucyjny sens.
Jednakże – aż do połowy 1918 roku – sądy siłą przyzwyczajenia i bezwładu stosowały wobec wszystkich skazanych tylko i wyłącznie kary więzienia, co hamowało proces destrukcji tych części starego aparatu władzy, które miały związek z więziennictwem.
W połowie 1918 roku, a mianowicie dnia 6 lipca, miało miejsce wydarzenie, którego znaczenie wcale nie wszyscy rozumieją, wydarzenie określane jako „stłumienie buntu lewicowych eserów”. Tymczasem zaś był to przełom o znaczeniu chyba nie mniejszym niż przewrót 25 października. 25 października proklamowana była władza Sowietów-Delegatów, stąd też termin – „władza sowiecka”. Ale w trakcie pierwszych miesięcy charakter tej nowej władzy jeszcze był poważnie zmącony przez udział przedstawicieli innych, niebolszewickich partii. Aczkolwiek rząd koalicyjny sformowany był tylko z bolszewików i lewicowych eserów, jednak w składzie Wszechrosyjskich Zjazdów Sowietów (II, III i IV) i wybranych na nich WCIK (Wszechrosyjskich Centralnych Komitetów Wykonawczych) trafiali się jeszcze przedstawiciele innych partii socjalistycznych – socjalrewolucjonistów, socjaldemokratów, anarchistów, ludowych socjalistów i innych. Stąd też WCIK nosiły niezdrowy charakter „parlamentów socjalistycznych”. W ciągu pierwszych miesięcy 1918 roku szereg zdecydowanych akcji (popartych przez lewicowych eserów) pozwolił wszelako na usunięcie z łona WCIK reprezentantów innych ugrupowań socjalistycznych (mocą decyzji większości członków tego organu, na co dawała prawo swoista interpretacja procedury parlamentarnej) bądź na niedopuszczenie do ich wyboru. Ostatnim z ciał obcych, stanowiącym trzecią część owego gremium parlamentarnego (V Zjazdu Sowietów), była partia lewicowych eserów. W końcu można było pozbyć się również tego balastu. 6 lipca 1918 roku lewicowi eserzy zostali co do jednego usunięci z WCIK i Sownarkomu. Tym samym władza Sowietów-Delegatów (tradycyjnie zwana dalej władzą sowiecką) przestała stanowić przeciwwagę w stosunku do woli partii bolszewickiej i przybrała kształt Demokracji Nowego Typu.
Dopiero więc od tej historycznej daty mogła zacząć się na serio przebudowa starego aparatu penitencjarnego i konstrukcja Archipelagu.7
Kierunek tej rekonstrukcji był zaś od dawna jasny. Przecież już Marks w Krytyce programu gotajskiego twierdził, że praca produkcyjna jest jedynym środkiem poprawy przestępców. Oczywiście – jak to później wykazał Wyszyński – „nie ta praca, co wysusza ludzkie rozumy i serca”, lecz owa „czarodziejka (!), która ma moc wydobywania ludzi z niebytu i dna nikczemności, czyniąc z nich bohaterów”.8 A dlaczego nasz więzień nie może się wałkonić w celi lub sylabizować w niej jakichś książeczek, tylko powinien się trudzić? A dlatego, że w Republice Rad nie ma miejsca na przymusowe próżniactwo, na „pasożytnictwo z urzędu”,9 jakie w takim na przykład Szlisselburgu licować mogło z carskim pasożytniczym ustrojem. Takie więzienne próżniactwo przeczyłoby po prostu samym zasadom opartego na pracy ustroju Republiki Sowieckiej, zasadom uświęconym przez konstytucję z 10 sierpnia 1918 roku: „Kto nie pracuje, ten nie je”. Gdyby więc więźniowie nie mieli pracować, to – wedle naszej konstytucji – powinni być także pozbawieni wiktu. Centralny Wydział Kar Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości,10 utworzony w maju 1918 roku, natychmiast zapędził ówczesnych aresztantów do pracy („zabrał się do organizacji pracy produkcyjnej”). Ale dotyczące tej sprawy akta prawne zostały ogłoszone już po lipcowym przewrocie, mianowicie 23 lipca 1918 roku, w „Tymczasowej instrukcji o pozbawieniu wolności”:11 „Osoby skazane na karę pozbawienia wolności, a zdolne do pracy, mają być w trybie obowiązkowym kierowane do pracy fizycznej”.
Rzec można, że od tej oto instrukcji z 23 lipca 1918 roku (wszystkiego dziewięć miesięcy od Rewolucji Październikowej) zaczyna się historia obozów, że tu rodzi się Archipelag. (Kto się ośmieli zarzucić, że poród był przedwczesny?)
Potrzeba zaprzęgnięcia aresztantów do prac przymusowych (i tak zresztą dla wszystkich już oczywista) naświetlona została na VII Wszechzwiązkowym Zjeździe Sowietów: „praca jest najlepszym środkiem mogącym zapobiec niszczącym skutkom […] bezsensownych rozmów toczonych przez więźniów, w których trakcie bardziej doświadczeni instruują nowicjuszy12 (aha, o to więc chodziło!).
Wkrótce miały się też zacząć komunistyczne subbotniki2 i tenże Komisariat Sprawiedliwości nakazał: „Konieczne jest wdrożenie (więźniów) do komunistycznej, kolektywnej pracy”.13 Postanowiono więc ducha owych komunistycznych „subbotników” przeflancować do obozów pracy przymusowej!
Tak oto epoka pierwszego rozpędu nagromadziła z punktu mnóstwo zadań, które rozwiązywać trzeba było później przez całe dziesięciolecia.
Zasady polityki pracy poprawczej włączone zostały na VIII Zjeździe RKP(b) – w marcu 1919 roku – wprost do nowego programu partii. Organizacyjne zaś podstawy dla objęcia obszaru Rosji Sowieckiej siecią obozów stworzone zostały dokładnie w momencie wprowadzenia pierwszych komunistycznych „subbotników”, dni pracy ochotniczej (12 kwiecień–17 maj 1919 rok): uchwały WCIK, dotyczące obozów pracy przymusowej powzięto 15 kwietnia i 17 maja 1919 roku.14 Na ich podstawie obozy pracy przymusowej miały być tworzone (staraniem gubernialnych Czeka) obowiązkowo w każdym mieście gubernialnym (żeby było najwygodniej – w granicach zabudowy miejskiej albo w jakimś klasztorze czy w którymś z okolicznych folwarków) i w niektórych powiatach (chwilowo jeszcze nie we wszystkich). Każdy obóz miał być obliczony na co najmniej 300 więźniów (po to, aby dochody z pracy aresztantów mogły pokryć koszty utrzymania straży i administracji) – i znajdował się w zarządzie gubernialnych organów ścigania.
Te pierwsze obozy pracy poprawczej wydają się nam teraz jakąś abstrakcją. Wygląda na to, że ludzie, którzy w nich siedzieli, nic nikomu nie opowiedzieli – bo brak jakichkolwiek relacji. W beletrystyce, w drukowanych wspomnieniach, tam gdzie mowa o komunizmie wojennym, napomyka się o rozstrzeliwaniu i więzieniach, ale o obozach nikt nic nie pisze. Nie ma o nich mowy nawet między wierszami ani w uwagach poza tekstem. Gdzie były te obozy? Jak się zwały? Jak wyglądały?
Instrukcja z 23 VII 1918 roku zawierała pewien brak, podkreślany zgodnie przez wszystkich pracowników: nie było w niej żadnej wzmianki na temat klasowego zróżnicowania więźniów, czyli wskazania, że jednych należy traktować gorzej, innych zaś – lepiej. Ale zawierała ona przepisy o trybie wykonywanej pracy – i dlatego to i owo możemy sobie wyobrazić. Ustalona była długość dnia roboczego: 8 godzin. Z rozpędu, z niedoświadczenia – postanowiono płacić więźniom za wszelkie prace, wyjąwszy roboty porządkowe w obozie (potworność, pisać hadko)… 100% sumy ustalonej przez związki zawodowe w odpowiednich umowach zbiorowych! (Zmuszano do pracy zgodnie z konstytucją, ale też zgodnie z konstytucją płacono, co prawda, to prawda). Z wypłaty potrącano jednak koszta utrzymania obozu i straży. „Sumienni” mogli liczyć na ulgi: pozwalano im mieszkać poza obozem, a przychodzić tylko do roboty. Za „szczególne zamiłowanie do pracy” obiecywano przedterminowe zwolnienie. Na ogół zaś brak było szczegółowych wskazówek co do régime’u obozowego i w każdym obozie panowały inne porządki. „W okresie wznoszenia zrębów nowej władzy i biorąc pod uwagę wielkie przepełnienie zakładów karnych (! – podkreślenie moje – A. S.), nie sposób było myśleć o regulaminach, skoro całą uwagę poświęcano sprawie rozładowania więzień”.15 Człowiek czyta te słowa tak, jakby miał w ręku babilońskie tabliczki z pismem klinowym. Ileż pytań musi sobie zadać: co się właściwie działo w tych nieszczęsnych więzieniach? Jakie to procesy społeczne wywołały takie przepełnienie? I czy za tym rozładowaniem kryło się rozstrzeliwanie czy wysyłanie do obozów? I co to znaczy, że nie sposób było zawracać sobie głowy regulaminami? Czy to znaczy, że Komisariat Sprawiedliwości nie miał czasu na zajmowanie się ochroną więźniów przed samowolą lokalnych naczelników? Bo jakże inaczej to rozumieć? Instrukcje w sprawach regulaminu nie istniały, a zatem w tych latach rewolucyjnej świadomości prawnej każdy sobiepan mógł robić z więźniem wszystko, co mu strzeliło do łba?
Dowiadujemy się ze skromnej statystyki (zawartej w tym samym dziełku zbiorowym Od więzień do zakładów wychowawczych), że praca w obozach sprowadzała się w zasadzie do prymitywnych i ciężkich robót. W 1919 roku zaledwie 2,5% więźniów pracowało w warsztatach, w 1920 – 10%. Wiadomo też, że w końcu 1918 roku Centralny Wydział Kar (też nazwa, ciarki przechodzą!) wszczął starania o utworzenie kolonii rolnych. Wiadomo, że w Moskwie stworzono kilka brygad więźniarskich zajmujących się remontem wodociągów, kotłowni i kanalizacji w uspołecznionych budynkach miejskich. (I ci zapewne pracujący bez eskorty aresztanci snuli się ze swoimi śrubokrętami, lutownicami i rurami po całej Moskwie, po korytarzach instytucji, po mieszkaniach ówczesnych wybitnych osobistości, wezwani telefonicznie do remontu przez ich żony – ale jakoś nie ma o nich wzmianki w niczyich pamiętnikach, nie ma ich w żadnej sztuce, w żadnym filmie). A jeżeli takich specjalistów wśród więźniów nie znajdowano? Wolno przypuszczać, że ich wtedy umyślnie dosadzano.
Dalszych wiadomości o więzienno-obozowym systemie, tak jak on wyglądał pod koniec 1922 roku, dostarcza nam – szczęśliwie ocalały i przeznaczony dla X Zjazdu Sowietów – raport naczelnika wszystkich zakładów karnych RSFSR towarzysza J. Szyrwindta.16 W roku tym po raz pierwszy połączone zostały wszystkie zakłady karne ministerstwa sprawiedliwości i NKWD (oprócz specjalnych zakładów, podlegających GPU) w jeden organizm zwany GUMZak – i umieszczone pod opiekuńczym skrzydłem towarzysza Dzierżyńskiego. (Piastując pod drugim ze swoich skrzydeł zakłady karne i śledcze GPU, nienasycony Dzierżyński chciał się opiekować także całą resztą). GUMZak miał w swojej pieczy 330 miejsc odosobnienia, w których znajdowało się ogółem 80–81 tysięcy pozbawionych wolności osób. Przybyło ich w porównaniu z rokiem 1920: „W roku bieżącym stwierdzić można stały wzrost liczby osób przebywających w zakładach karnych”. Ale z tej samej broszury dowiadujemy się (str. 20), że – wliczając również więźniów GPU – liczba osób pozbawionych wolności nigdy nie była mniejsza niż 150 tysięcy, a czasami dochodziła do 195 tysięcy. „Liczba osób znajdujących się w miejscach odosobnienia staje się wielkością coraz bardziej stałą” (str. 10), „Odsetek więźniów pozostających w dyspozycji rewtrybunałów nie tylko się nie zmniejsza, ale przejawia określoną tendencję do stałego wzrostu” (str. 13). W miejscach zaś niedawnych zamieszek i buntów ludowych – w centralnych, czarnoziemnych guberniach, na Syberii, na północnym Kaukazie, nad Donem – więźniowie śledczy stanowią 40–43% wszystkich uwięzionych, co świadczy o istnieniu dobrych widoków na wzrost liczby łagrów.
W skład GUMZaku w 1922 roku wchodzą: domy pracy poprawczej (czyli zakłady dla więźniów po wyroku), domy aresztu prewencyjnego (czyli więzienia śledcze), więzienia etapowe, kwarantanny, izolatory (orłowski izolator „nie jest w stanie pomieścić wszystkich niepoprawnych przestępców”, do tej kategorii zaliczają się też odrodzone „Kriesty”, które tak cudownie się otwarły w lutym 1917 roku), kolonie rolnicze (gdzie się ręcznie karczowało krzaki i pniaki), domy pracy dla niepełnoletnich i obozy koncentracyjne. Kwitnące więziennictwo! W więzieniach „na każde pięć miejsc przypada ponad sześciu więźniów, nadto jest wiele takich domów poprawczych, gdzie na jedno miejsce przypada ponad trzech ludzi” (str. 8). Dowiadujemy się sporo o stanie budynków (więziennych i obozowych): doszły do takiej ruiny, że nie odpowiadają najbardziej elementarnym standardom sanitarnym, „są tak zniszczone, że […] całe korpusy i nawet całe domy poprawcze trzeba było pozamykać” (str. 17). Sprawa wiktu: „W 1921 roku miejsca odosobnienia znalazły się w ciężkiej sytuacji – nie było wystarczającej liczby przydziałów dla uwięzionych”. W 1922 roku, w związku z decentralizacją systemu finansowania, „sytuacja materialna miejsc odosobnienia stała się nieomal katastrofalna” (str. 2), miejscowe komitety wykonawcze odmawiały wręcz wydawania żywności na potrzeby więźniów. W początkach roku GOSPlan (Państwowa Komisja Planowania) przeznaczył 100 000 racji żywnościowych, przy liczbie więźniów równej 150 000–195 000; normy wyżywienia zostały zmniejszone, pewnych rodzajów prowiantu w ogóle nie wydawano (trzy czwarte więźniów otrzymywało poniżej 1500 kalorii dziennie), a z dniem 1 grudnia 1921 roku wszystkie miejsca odosobnienia, prócz 15 więzień ogólnopaństwowego znaczenia, w ogóle przestały otrzymywać planowe przydziały. „Więźniowie głodowali” (str. 41).
Państwo bardzo a bardzo chciało mieć swój Archipelag, tylko nie miało czym go żywić!
Płace za roboty już zostały obniżone. „Zaopatrzenie w odzież było absolutnie niewystarczające […] można się spodziewać, że przybierze ono charakter katastrofalny” (str. 42). „Brak opału dał się odczuć prawie wszędzie”.
Ten stan rzeczy musiał się odbić także na sytuacji personelu. „Większość nadzorców dosłownie ucieka z miejsc pracy, niektórzy zaś spekulują do spółki z więźniami” (str. 43), a ilu ich jeszcze okradało uwięzionych! „Obserwuje się znaczny wzrost liczby przestępstw służbowych wśród personelu, bo głód zmusza ludzi do tego”. Wielu strażników przeniosło się na lepiej opłacane stanowiska. „Istnieją domy poprawcze, w których został tylko komendant z jednym strażnikiem”. (Można sobie wyobrazić, co to za komendant). „Trzeba w takich wypadkach zatrudniać w charakterze nadzorców nawet samych więźniów, wybierając tych, co się najlepiej sprawują”.
Trzeba też było mieć siłę ducha i wiarę w skuteczność komunistycznych kar, jaką miał Dzierżyński, aby utrzymać ten wymierający Archipelag na drodze ku świetlanej przyszłości, zamiast pozwolić mu rozejść się do domów!
Ale obozy pracy przymusowej nie były wcale pierwszymi obozami w RSFSR. Czytelnik już kilkakrotnie napotkał w cytatach z wyroków rewtrybunałów (cz. I, roz. VIII) termin „obóz koncentracyjny” i mógł pomyśleć, że to lapsus, że stosujemy tu nieopatrznie terminologię późniejszej daty. Otóż nie.
W sierpniu 1918 roku, kilka dni przed zamachem Fanny Kapłan, Włodzimierz Iljicz w depeszy do Eugenii Bosz17 i penzeńskiego gubernialnego komitetu wykonawczego (nie dawano tam sobie rady z powstaniem chłopskim) napisał: „Osoby podejrzane (nie „winne” czegokolwiek, lecz podejrzane – A. S.) zamknąć w podmiejskim obozie koncentracyjnym”.18 (A prócz tego „[…] wprowadzić bezwzględny, masowy terror” – a przecież nie było jeszcze odnośnego dekretu).
5 zaś września 1918 roku, dziesięć dni po wysłaniu tej depeszy, wydany został Dekret Sownarkomu o Czerwonym Terrorze, podpisany przez Pietrowskiego, Kurskiego i Boncz-Brujewicza. Prócz instrukcji dotyczącej zbiorowych rozstrzeliwań, zawierał on również taką dyrektywę: „Zabezpieczyć Republikę Sowiecką przed wrogami klasowymi przez izolowanie ich w obozach koncentracyjnych”19 .
Oto więc, gdzie pojawił się po raz pierwszy – znajdując z punktu zastosowanie i oficjalne uznanie – ów termin „obozy koncentracyjne”, który stał się jednym z podstawowych pojęć XX wieku, mającym zrobić międzynarodową karierę! Oto więc, kiedy to miało miejsce: w sierpniu i wrześniu 1918 roku. Określenie to używane było już podczas pierwszej wojny światowej, ale tylko w stosunku do jeńców i uciążliwych cudzoziemców. Tu zaś po raz pierwszy zastosowano je do własnych obywateli. Zmiana sensu jest oczywista: obóz koncentracyjny dla jeńców nie jest więzieniem, lecz koniecznym środkiem zapobiegającym ich rozproszeniu. Podejrzani współobywatele mieli teraz być podobnie koncentrowani w celach zapobiegawczych, bez żadnego sądu. Jakiejś tęgiej głowie z łatwością też nasunęło się odpowiednie słowo – koncentracyjne! – kojarzące się z drutem kolczastym, opasującym takie obozowisko ludzi siedzących bez wyroku sądowego.
Zresztą zwierzchnik rewwojentrybunału tak pisze: „Uwięzienie w obozach koncentracyjnych ma ten sam charakter co izolacja jeńców wojennych”. To znaczy, mówiąc otwarcie: to jest najazd, to są jego prawa, to są działania wojenne tylko że przeciw własnemu narodowi.
O ile obozy robót przymusowych Komisariatu Sprawiedliwości zaliczone zostały do ogólnych zakładów karnych, o tyle obozy koncentracyjne nie należały bynajmniej do „zakładów ogólnych”, ale znajdowały się w bezpośredniej gestii Czeka i przeznaczone były dla elementów szczególnie wrogo nastawionych i dla zakładników. W późniejszym okresie posyłały ludzi do tych obozów również trybunały, to prawda, ale rozumie się, że spławiano tam nie na podstawie wyroku sądowego, lecz na zasadzie posądzenia o wrogie nastawienie.20 Za ucieczkę z koncłagu wyrok wzrastał (również bez sądu!) DZIESIĘCIOKROTNIE! (Toć wtedy właśnie słyszało się hasła: „Dziesięciu za jednego!”, „Stu za jednego!” A więc jeśli ktoś dostał pięć lat, uciekł i został złapany, to odsiadka jego przedłużana była automatycznie do 1968 roku. Za powtórną zaś ucieczkę z koncentraka należało się rozstrzelanie i nie trzeba wątpić, że przepisu tego przestrzegano ściśle).
Na Ukrainie obozy koncentracyjne stworzono z opóźnieniem, dopiero w 1920 roku. Ale korzenie obozów sięgały głęboko, tylko że śladów tych miejsc już nie pamiętamy. O większości pierwszych obozów koncentracyjnych nikt już nam nigdy nie opowie. Tylko grzebiąc w resztkach wspomnień tych, co nie wymarli, a niegdyś w pierwszych obozach siedzieli, można jeszcze coś odszukać i ocalić.
Władze bardzo wtedy lubiły urządzać obozy koncentracyjne w dawnych klasztorach: mocne, sklepione mury, solidne budynki – a wszystko stoi pustką (przecież zakonnicy to nie ludzie, tak czy owak musiało się ich wyrzucić). Tak więc w Moskwie obozy roztasowano w klasztorach: Andronikowskim, Nowospasskim, Iwanowskim. W piotrogrodzkiej „Czerwonej Gazecie” z 6 września 1918 czytamy, że pierwszy obóz koncentracyjny „zostanie założony w Niżnim Nowgorodzie, w opuszczonym klasztorze żeńskim […]. Na początek planuje się wysłanie do Niżniego Nowgorodu, do wymienionego obozu koncentracyjnego, 5 tysięcy ludzi” (podkreślenie moje – A. S.).
W Riazaniu obóz również urządzono w byłym żeńskim klasztorze (Kazańskim). Oto relacja o nim. Siedzieli tam kupcy, duchowni, „jeńcy wojenni” (tak nazywano byłych oficerów, którzy nie wstąpili do Armii Czerwonej). Ale byli też ludzie nieokreślonego stanu (tołstojowiec J. Je-w, którego sprawę już opisaliśmy, też się tam znalazł). Przy obozie istniały warsztaty: tkacki, krawiecki, szewski oraz (w 1921 roku już taką nazwę nosiły) „roboty ogólne”, polegające na pracach remontowych i budowlanych w samym mieście. Wyprowadzano ludzi pod eskortą, ale samodzielnych rzemieślników, zależnie od charakteru zlecenia, wypuszczano bez konwoju, dzięki czemu miejscowi mogli ich dokarmiać. Mieszkańcy Riazania odnosili się z dużym współczuciem do tzw. liszenników (oficjalnie zwano ich nie „więźniami”, lecz „skazanymi na karę pozbawienia wolności” – liszennyje swobody) . Gdy prowadzono ich w szeregach, przechodnie nie żałowali jałmużny (sucharów, gotowanych buraków i kartofli), konwojenci zaś nie sprzeciwiali się temu i liszennicy dzielili się żywnością sprawiedliwie. (Co krok obserwujemy tu jeszcze obyczaje nie nasze i wpływy nie naszej ideologii). Ci, co mieli najwięcej szczęścia, potrafili jakoś się urządzić w miejscowych przedsiębiorstwach i otrzymywali wówczas przepustki, pozwalające im chodzić po mieście (na noc trzeba było jednak wracać do obozu).
Żywiono ich w obozie tak oto (1921 rok): pół funta chleba dziennie (plus drugie pół funta za wykonanie normy), rano i wieczorem porcja wrzątku, w południe chochla gorącej bryi (pływało w niej kilkadziesiąt ziaren kaszy i kartoflane obierki).
Rozrywek dostarczały z jednej strony donosy prowokatorów (i związane z nimi aresztowania), z drugiej zaś popisy kółka teatralnego i chóru. Dawano koncerty dla mieszkańców Riazania w sali byłego klubu szlacheckiego, obozowa orkiestra dęta grywała w parku miejskim. Liszennicy coraz bardziej zżywali się z ludnością miejską, zacieśniały się znajomości, co wreszcie przybrało niedopuszczalne formy – i właśnie wtedy zaczęto „jeńców” wysyłać do obozów specjalnych na Dalekiej Północy.
Brak surowości i rygoru w praktyce obozów koncentracyjnych posłużył jako nauka na przyszłość, a brał się stąd, że dookoła obozów toczyło się w najlepsze normalne życie. Dlatego właśnie okazało się konieczne stworzenie specjalnych obozów na Północy. Koncentracyjne zaś zniesione zostały po 1922 roku.
Ten brzask ery obozowej zasługuje na to, aby przyjrzeć się lepiej zmianom jego odcieni.
Po zakończeniu wojny domowej dwie armie pracy, stworzone przez Trockiego, trzeba było zdemobilizować z uwagi na protesty przetrzymywanych w szeregach żołnierzy. Ale fakt ten nie zmniejszył roli obozów pracy przymusowej w życiu RSFSR, przeciwnie. W końcu 1920 roku w RSFSR były 84 obozy rozmieszczone w 43 guberniach.21 Jeśli dać wiarę oficjalnej (chociaż trzymanej w sekrecie) statystyce, to siedziało tam w tym czasie 25 336 osób, do której to liczby dodać trzeba 24 000 „jeńców” wziętych podczas wojny domowej.22 Obie liczby, zwłaszcza ostatnia, wydają się sztucznie zaniżone. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że nie wchodzą tu liczby uwięzionych w zakładach śledczych i karnych Czeka, gdzie stosowano metodę rozładowania więzień, topienia barek transportowych i innych sposobów masowej likwidacji i w ten sposób po wielekroć zaczynano od zera, można uznać nawet te liczby za ścisłe.
I cóż?! W październiku 1923 roku, już na początku sielankowej epoki NEP-u (i długo jeszcze przed kultem jednostki) siedziało: w 355 obozach – 68 297 osób pozbawionych wolności, w 207 domach poprawczych – 48 163 osoby, w 105 zakładach karnych i więzieniach – 16 765, w 35 koloniach rolnych – 2328, a ponadto – 1041 osób niepełnoletnich i chorych.23
Istnieje jeszcze inna wymowna statystyka: dotyczy przepełnienia w obozach (organizacja sieci obozów nie nadążała za wzrostem liczby uwięzionych). Na 100 miejsc przypadało w 1924 roku – 112 więźniów, w 1925 – 120, w 1926 – 132, w 1927 – 177.24 Kto sam kiedyś siedział, ten zaraz zrozumie, jak wyglądało życie codzienne w obozie (chodzi o miejsce na narach, miskę w stołówce albo o przydział fufajki) jeśli na jedno miejsce przypadało 1,77 więźnia.
Twórcy tych nowych form uważali je za etapy śmiałej „walki z więziennym fetyszyzmem” panującym we wszystkich krajach, z carską Rosją na czele, i nie pozwalającym na wymyślenie niczego innego prócz zwykłych więzień. („Rząd carski, który cały kraj przekształcił w jedno ogromne więzienie, z jakimś wyrafinowanym sadyzmem rozbudowywał swój system więzienny”).25
Na progu „okresu rekonstrukcji” (w 1927 roku) „rola obozów – no, jak sądzicie? właśnie teraz po tylu sukcesach? – […] nabiera jeszcze większego znaczenia w walce z najbardziej wrogimi elementami, szkodnikami, kułakami, kontrrewolucyjnymi agitatorami”.26
A więc Archipelagu nie pochłoną morskie głębiny! Archipelag ma istnieć dalej!
Przed rokiem 1924 niewiele było na Archipelagu zwyczajnych kolonii pracy. Przeważały w tych latach zamknięte zakłady karne, zresztą ich liczba nie zmniejszy się też w latach następnych. (W referacie Krylenki z 1924 roku zawarte jest żądanie zwiększenia liczby izolatorów dla elementów niepracujących oraz dla szczególnie niebezpiecznych wywodzących się z mas pracujących, do której to kategorii zaliczono później samego Krylenkę. Ta jego formuła włączona została w całości do tekstu Kodeksu Pracy Poprawczej z 1924 roku).
Wyłanianiu się każdego archipelagu towarzyszą niedostrzegalne przesunięcia geologicznych warstw: z czasem dopiero ustala się kształt ostateczny. Także w tym wypadku zaszła cała seria przesunięć i zmian w nazewnictwie, których zwykłym rozumem prawie że nie sposób ogarnąć. Na początku panował pierwotny bałagan – zakłady karne znalazły się w gestii trzech resortów. Są to: Czeka (tow. Dzierżyński), NKWD (tow. Pietrowski), Komisariat Sprawiedliwości (tow. Kurski). W samym NKWD zajmuje się więzieniami to GUMZak (Gławnoje Uprawlenije Miest Zakluczienija, czyli Centralny Zarząd Miejsc Odosobnienia – zaraz po październiku 1917 roku), to znów GUPR (Gławnoje Uprawlenije Prinuditielnych Robot, czyli Centralny Zarząd Robót Przymusowych), to znowu GUMZak.27
W Komisariacie Sprawiedliwości jest Zarząd Więzień (grudzień 1917 rok), następnie Centralny Wydział Kar (maj 1918 rok) z całą siecią gubernialnych wydziałów kar, które organizowały sobie nawet zjazdy (wrzesień 1920 rok): w 1921 roku nazwę tę zmieniono na milszą dla ucha: Centralny Wydział Robót Poprawczych. Rozumie się, że takie rozdrobnienie kompetencji nie mogło przysłużyć się sprawie karania i poprawy przestępców, toteż Dzierżyński wszczął starania o skupienie władzy w jednym ręku. Właśnie wtedy doszło do połączenia NKWD i Czeka, na co bynajmniej nie wszyscy zwrócili uwagę: w dniu 16 marca 1919 roku Dzierżyński, przewodniczący Czeka, został równocześnie Komisarzem Spraw Wewnętrznych. W 1922 roku zaś zdołał wreszcie doprowadzić do objęcia przez NKWD wyłącznego nadzoru nad wszystkimi zakładami karnymi, które dotąd znajdowały się w gestii Komisariatu Sprawiedliwości (25 VI 1922).28
Równolegle trwała reorganizacja straży obozowej. Z początku były to oddziały WOChR (Wnutrienniaja Ochrana Respubliki, czyli oddziały Bezpieczeństwa Wewnętrznego), następnie – WNUS (Wnutrienniaja Służba, tj. Służba Wewnętrzna), w 1919 roku zostały one połączone z korpusem wojsk Czeka,29 a przewodniczącym ich naczelnego Wojensowietu został również Dzierżyński. (I nie bacząc na to, wcale na to nie bacząc, aż do 1924 powtarzały się skargi na częste wypadki dezercji, na niski poziom dyscypliny w tych szeregach).30 Dopiero w czerwcu 1924 roku dekretem WCIK i Sownarkomu wprowadzone zostały w Korpusie Wartowniczym normy dyscypliny wojskowej, rekrutacja zaś odbywać się miała poprzez kanały Komisariatu Wojny.31
Ponadto w 1922 roku tworzy się także Centralne Biuro Ewidencji i Daktyloskopii oraz Centralny Ośrodek Hodowli Psów Służbowych i Pościgowych.
Tymczasem GUMZ SSSR zostaje przemianowany na GUITU SSSR (Gławnoje Uprawlenije Isprawitielno-Trudowych Uczrieżdienii, tj. Główny Zarząd Zakładów Pracy Poprawczej), a następnie na GUITK OGPU (Gławnoje Uprawlenije Isprawitielno-Trudowych Łagierej OGPU – tj. Zarząd Główny Obozów Pracy Poprawczej), a szef tej instytucji zostaje jednocześnie mianowany komendantem Wojsk Wartowniczych ZSRR.
Ile tu kłopotów i zabiegów! Ileż to schodów, gabinetów, szyldwachów, przepustek, stempli, tabliczek urzędowych!
GUITŁ zaś, syn GUMZaku, stał się właśnie ojcem naszego GUŁagu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
W miejscowości Razliw opodal Piotrogrodu Lenin ukrywał się (wraz z Zinowiewem) po wypadkach lipcowych 1917 roku; rząd Kiereńskiego groził mu aresztowaniem. (Przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą od tłumacza). [wróć]
Wprowadzone na apel Lenina godziny dobrowolnej pracy przy robotach publicznych – po zakończeniu roboczego tygodnia. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 35, s. 217. [wróć]
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 35, s. 176. [wróć]
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 33, s. 90. [wróć]
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 54, s. 391. [wróć]
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 50, s. 70. [wróć]
Sowiecka sprawiedliwość, praca zbiorowa, Moskwa 1919, s. 20. [wróć]
Wyszyński tak to formułuje w swojej drętwo-napuszonej mowie: „[…] jedyny w świecie, mający uniwersalne, historyczne znaczenie proces tworzenia na gruzach burżuazyjnej sieci więzień – owych «martwych domów», budowanych przez wyzyskiwaczy dla mas pracujących – nowych instytucji, pełnych nowego sensu społecznego”. (Praca zbiorowa, Od więzień do zakładów wychowawczych, wyd. Sowietskoje Zakonodatielstwo, Moskwa 1934, przedmowa). [wróć]
Ibidem, s. 10. [wróć]
Ibidem, s. 103. [wróć]
Po zawarciu pokoju brzeskiego lewicowi eserzy przestali wchodzić w skład rządu i Komisariat Sprawiedliwości przejęli bolszewicy. [wróć]
Obowiązywała przez całą wojnę domową aż do listopada 1920 roku. [wróć]
Sprawozdanie Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości złożone Wszechzwiązkowemu Zjazdowi Sowietów, s. 9. [wróć]
Materiały Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości, wyd. UP, s. 137. [wróć]
Rocznik Ustaw RSFSR z 1919 roku, nr 12, s. 124 i nr 20, s. 235. [wróć]
Materiały Ludowej Komisji Sprawiedliwości, 1920, t. VII. [wróć]
RSFSR. Gławnoje Uprawlenije Miestami Zakluczenija NKWD. Więziennictwo w 1922 roku, Moskwa, Drukarnia Moskiewskiego Gubernialnego Więzienia Tagańskiego. [wróć]
Ta zapomniana już dziś niewiasta dzierżyła w swoich rękach (jako reprezentantka KC i Czeka) losy całej guberni penzeńskiej. [wróć]
Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 50, ss. 143–144. [wróć]
Rocznik Ustaw RSFSR, 1918, nr 65, s. 710. [wróć]
Praca zbiorowe, Od więzień do zakładów wychowawczych. [wróć]
Centralne Archiwum Państwowe Rewolucji Październikowej, zbiór akt nr 393, fascykuł 13, poszyt 1 w, arkusz 111. [wróć]
Ibidem, arkusz 112. [wróć]
Ibidem, fascykuł 39, poszyt 48, arkusz 13 i 14. [wróć]
A. A. Herzenson, Walka z przestępczością w RSFSR, Moskwa, Jurizdat, 1928, str. 103. [wróć]
Praca zbiorowa, Od więzień do zakładów wychowawczych, s. 431. [wróć]
I. L. Awerbach, Od przestępstwa do pracy, pod red. Wyszyńskiego, wyd. Sowietskoje Zakonodatielstwo, 1936 rok. [wróć]
Podobnie jak dzisiaj. [wróć]
Czasopismo „Władza Rad”, 1923, nr 1–2, s. 57. [wróć]
„Władza Rad”, 1919, nr 11, ss. 6–7. [wróć]
Centralne Archiwum Państwowe Rewolucji Październikowej, zbiór akt nr 393, fascykuł 47, poszyt 89, arkusz 11. [wróć]
Ibidem, fascykuł 53, poszyt 141, arkusze 1, 3, 4. [wróć]
Tytuł oryginału: Archipiełag GUŁag 1918-1956. Opyt chudożestwiennogo issliedowanija
Copyright © 1973-1991 Russian social funds for persecuted persons and their families
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2018, 2023
Copyright © for the Polish translation by Jerzy Pomianowski
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Opracowanie graficzne okładki, stron tytułowych i ilustracja na okładce: Zbigniew Mielnik
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Archipelag GUŁag, tom 2 (część III-IV), wydanie poprawione, dodruk, Poznań 2023)
ISBN 978-83-8338-841-0
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer