Archipelag GUŁag. Tom 2 - Aleksander Sołżenicyn - ebook

Archipelag GUŁag. Tom 2 ebook

Aleksander Sołżenicyn

0,0
54,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Podróż w głąb radzieckiego piekła!

Archipelag GUŁag – monumentalna praca słynnego pisarza i myśliciela Aleksandra Sołżenicyna, poświęcona więzienno-obozowej martyrologii narodu rosyjskiego i obywateli innych republik ZSRR i krajów, łączy w sobie elementy powieści, autobiografii, reportażu, wspomnień świadków i uczestników. Dzięki tej książce, opublikowanej w Paryżu w latach 1973-1975, świat poznał prawdę o łagrach i skrywanej przed opinią publiczną części historii ZSRR.

Archipelag GUŁag, wielki akt oskarżenia systemu totalitarnego, panującego w Związku Radzieckim, jest nie tylko niezwykłym dokumentem zbrodniczej epoki, lecz także utworem o niepodważalnych walorach literackich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1006

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Część trzecia

OBOZY PRACY MORDERCZEJ

***

To, co powinno zna­leźć odbi­cie w tej czę­ści książki – jest nie­ogar­nione. Aby zgłę­bić i pojąć cały sens tej sprawy, nale­ża­łoby nie­jedno życie stra­wić w obo­zach – w tych obo­zach, w któ­rych nawet jed­nego roku nie spo­sób odsie­dzieć w cało­ści bez jakichś ulg, bo stwo­rzono te obozy dla ludz­kiej zagłady.

Dla­tego też ci, co się­gnęli głę­biej, ci, co zaznali wię­cej – są już w gro­bie i nic nie powie­dzą. Tego, co naj­waż­niej­sze, nikt ni­gdy już o tych obo­zach nie opo­wie.

I nie spro­sta poje­dyn­cze pióro opi­sowi całej tej histo­rii, całej tej prawdy.

Patrzy­łem na Archi­pe­lag jakby tylko przez wyzior, nie mogłem ogar­nąć go spoj­rze­niem jak z wieży. Ale na szczę­ście wychy­nęło na powierzch­nię już parę innych ksią­żek – i jesz­cze wychy­nie. Być może czy­tel­nik „Opo­wia­dań kołym­skich” War­łama Sza­ła­mowa będzie miał ści­ślej­sze poję­cie o bez­li­to­snej atmos­fe­rze Archi­pe­lagu i o gra­ni­cach ludz­kiej roz­pa­czy.

Zresztą, dość jed­nego łyku, by poznać gorycz morza.

I

PALCE AURORY

Róża­no­palca Eos, o któ­rej tak czę­sto napo­myka Homer, zwana przez Rzy­mian Aurorą, uświet­niła swoim dotknię­ciem już sam świt Archi­pe­lagu.

Gdy nasi współ­o­by­wa­tele dowie­dzieli się z audy­cji BBC, że M. Michaj­łow dowiódł rze­komo, iż obozy kon­cen­tra­cyjne ist­niały w naszym kraju już w 1921 roku – wielu z nas (podobna była zresztą reak­cja Zachodu) doznało szoku: więc już wtedy? Więc już w 1921?

Oczy­wi­ście, że nie! Michaj­łow się myli, rzecz jasna. W 1921 roku obozy kon­cen­tra­cyjne były już w roz­kwi­cie (ba, nawet już prze­kwi­tały). Słusz­niej byłoby twier­dzić, że Archi­pe­lag naro­dził się przy wtó­rze salw Aurory.

Jak zresztą mogło być ina­czej? Zasta­nówmy się chwilę.

Czyż Marks i Lenin nie twier­dzili, że stary, bur­żu­azyjny apa­rat przy­musu należy uni­ce­stwić – i w zamian stwo­rzyć nowy? Apa­rat przy­musu składa się zaś z: armii (wcale już nas nie dziwi, że Armię Czer­woną stwo­rzono w począt­kach 1918 roku, poli­cji (mili­cja została odtwo­rzona jesz­cze wcze­śniej niż armia), sądów (poczy­na­jąc od 24 listo­pada 1917 roku), a także wię­zień. Cze­muż to, pro­kla­mu­jąc dyk­ta­turę pro­le­ta­riatu, miano zwle­kać z utwo­rze­niem wię­zień nowego typu?

Bo też sprawa wię­zień, sta­rych czy jakichś tam nowych, nie cier­piała zwłoki. Już w trak­cie pierw­szych pore­wo­lu­cyj­nych mie­sięcy Lenin doma­gał się sto­so­wa­nia „naj­su­row­szych, dra­koń­skich wręcz środ­ków w celu pod­trzy­ma­nia dys­cy­pliny”.1 A czy owe dra­koń­skie środki moż­liwe są bez wię­zień?

Jakie inno­wa­cje w tej dzie­dzi­nie mogło wpro­wa­dzić pań­stwo pro­le­ta­riac­kie? Iljicz szu­kał nowych dróg po omacku. W grud­niu 1917 roku wysu­nął on, tytu­łem pro­po­zy­cji, taki oto zestaw kar: „kon­fi­skatę całego mie­nia… wię­zie­nie, wysła­nie na front i roboty przy­mu­sowe dla każ­dego, kto niniej­sze prawo pogwałci”.2 Możemy zatem stwier­dzić, że naczelna idea Archi­pe­lagu – roboty przy­mu­sowe – zna­la­zła wyraz już mie­siąc po rewo­lu­cji paź­dzier­ni­ko­wej.

Ale przy­szłemu sys­te­mowi kar Iljicz poświę­cił zapewne chwilę zadumy jesz­cze wtedy, gdy sie­dział spo­koj­nie w Razli­wie1 wśród zapa­chu zżę­tego siana i brzę­cze­nia trzmieli. Już wtedy wszystko sobie wykal­ku­lo­wał i uspo­koił nas, że „poko­na­nie wyzy­sku­ją­cej mniej­szo­ści przez więk­szość, zło­żoną z wczo­raj­szych nie­wol­ni­ków, jest sprawą sto­sun­kowo tak łatwą, pro­stą i natu­ralną, że pocią­gnie to za sobą o wiele mniej­szy roz­lew krwi… i o wiele mniej­sze koszty ludz­kie”, niż gnę­bie­nie więk­szo­ści przez mniej­szość, co miało miej­sce dotych­czas.3

I jakie też były koszty ludz­kiego tego „sto­sun­kowo tak łatwego” pognę­bie­nia wewnętrz­nego wroga od chwili wybu­chu paź­dzier­ni­ko­wej rewo­lu­cji? Oto kilka liczb, zna­le­zio­nych przez spe­cja­li­stów od sta­ty­styki. Pro­fe­sor J. A. Kur­ga­now: od 1917 do 1959 zgi­nęło – nie licząc strat ponie­sio­nych przez wal­czące armie, a bio­rąc pod uwagę jedy­nie ofiary ter­roru, tłu­mie­nia bun­tów, głodu, wynisz­cza­ją­cego reżymu w łagrach i doli­cza­jąc do tego defi­cyt demo­gra­ficzny, to jest spa­dek liczby naro­dzin – docho­dzi się do liczby 66,7 milio­nów ludzi (nie licząc zaś owego defi­cytu – 55 milio­nów). Histo­ryk eko­no­mii M. Bern­stam: w latach 1917–1956 ofiar ter­roru, tłu­mie­nia bun­tów, przy­mu­so­wych robót i sztucz­nie orga­ni­zo­wa­nego głodu było ponad 55 milio­nów.

Kto – swój czy obcy – nie onie­mieje na widok tych liczb?

Cie­kawe byłoby przy­to­cze­nie tutaj jesz­cze kilku liczb, choćby dla porów­na­nia. Ilu pra­cow­ni­ków eta­to­wych liczył w cen­trali ów budzący strach car­ski III Oddział, któ­rego ślad jak chla­śnię­cie rze­mie­niem, bie­gnie przez całe dzieje wiel­kiej lite­ra­tury rosyj­skiej? W chwili utwo­rze­nia – 16 ludzi, w momen­cie naj­więk­szego roz­kwitu – 45. Liczba śmieszna, nawet jeśli wziąć pod uwagę Gub-Czeka z naj­dal­szej pro­win­cji. Albo ilu też więź­niów poli­tycz­nych zastała w car­skim Wię­zie­niu Naro­dów rewo­lu­cja lutowa? (trzeba pamię­tać, że w daw­nej Rosji do „więź­niów poli­tycz­nych” zali­czano także uczest­ni­ków „eksów”, tj. eks­pro­pria­cji i napa­dów na banki oraz wyko­naw­ców mor­dów poli­tycz­nych). Wszyst­kie te dane gdzieś prze­cież można zna­leźć. Praw­do­po­dob­nie w samych Kre­stach takich więź­niów było ponad 50, a w Szlis­sel­burgu 63 ludzi, prócz tego kil­ku­set wró­ciło z sybe­ryj­skiego zesła­nia i cięż­kich robót (z Alek­san­drow­skiego Wię­zie­nia Cen­tral­nego wyszło na wol­ność około 200 ludzi). A iluż to jesz­cze sie­działo w guber­nial­nych wię­zie­niach! A wła­śnie, cie­kawe ilu? Oto liczba doty­cząca Tam­bowa, wzięta wprost z tam­bow­skich gazet. Rewo­lu­cja lutowa po otwar­ciu na oścież wrót tam­bow­skiego wię­zie­nia zna­la­zła tam… 7 (sied­miu) więź­niów poli­tycz­nych. W Irkucku było ich znacz­nie wię­cej – bo 20.

Ow­szem, guberni było ponad 40 (chyba zbędne jest przy­po­mi­na­nie, że mię­dzy lutym a lip­cem w ogóle nikogo nie wsa­dzano za poli­tykę, po lipcu zaś sie­działy w wię­zie­niach nie­liczne jed­nostki, i to w siel­skich raczej warun­kach).

Ale masz ci los: pierw­szy rząd sowiecki był rzą­dem koali­cyj­nym, część resor­tów trzeba było jed­nak oddać lewi­co­wym ese­rom; w ich rękach zna­lazł się też nie­szczę­ściem Ludowy Komi­sa­riat Spra­wie­dli­wo­ści. Kie­ru­jąc się zgni­łymi, drob­no­miesz­czań­skimi poglą­dami na sprawę wol­no­ści, komi­sa­riat ten dopro­wa­dził sys­tem kar do zupeł­nej nie­mal ruiny, fero­wał wyroki, jak się oka­zało zbyt łagodne, a nadto pra­wie nie sto­so­wał w swo­jej prak­tyce przo­du­ją­cej zasady robót przy­mu­so­wych. W lutym 1918 roku prze­wod­ni­czący Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych, tow. Lenin, zażą­dał zwięk­sze­nia liczby miejsc odosob­nie­nia i wzmo­że­nia repre­sji,4 w maju zaś, decy­du­jąc się na kon­kretną inge­ren­cję, zale­cił,5 aby za łapow­nic­two dawać nie mniej niż 10 lat wię­zie­nia, a ponadto 10 lat robót przy­mu­so­wych, w sumie więc 20. Skala taka mogła z początku wyda­wać się mani­fe­sta­cją pesy­mi­zmu: jak to, więc nawet za 20 lat trzeba będzie jesz­cze sto­so­wać roboty przy­mu­sowe? Ale my już wiemy, że roboty te oka­zały się nader prak­tycz­nym środ­kiem i że nawet po upły­wie lat 50 nie prze­stały być popu­larne.

Per­so­nel wię­zienny jesz­cze wiele mie­sięcy po Paź­dzier­niku był wszę­dzie car­ski, tyle że wyzna­czono komi­sa­rzy wię­zień. Roz­zu­chwa­leni funk­cjo­na­riu­sze wię­zień stwo­rzyli wła­sny zwią­zek zawo­dowy (Zwią­zek Pra­cow­ni­ków Zakła­dów Kar­nych) i wpro­wa­dzili zasadę wyboru szarż admi­ni­stra­cyj­nych! (Jedyny to wypa­dek w całej histo­rii Rosji!) Więź­nio­wie też nie pozo­sta­wali w tyle – mieli rów­nież wła­sny samo­rząd (Okól­nik Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści z 24 IV 1918 roku: „wszę­dzie, gdzie to moż­liwe, należy więź­niów wdra­żać do auto­kon­troli i samo­rządu”). Takie aresz­tanc­kie sobie­pań­stwo („anar­chi­styczne roz­pa­sa­nie”) nie odpo­wia­dało, rzecz natu­ralna, celom dyk­ta­tury przo­du­ją­cej klasy i nie­ła­two dawało się pogo­dzić z akcją oczysz­cza­nia rosyj­skiej gleby ze szko­dli­wych insek­tów. (O czym tu mówić, jeśli nawet wię­zienne kaplice nie zostały zamknięte i nasi sowieccy aresz­tanci chęt­nie tam bywali w każdą nie­dzielę, choćby po to, by roz­pro­sto­wać kości!)

Car­scy klucz­nicy nie byli, rzecz jasna, ele­men­tem zupeł­nie dla sprawy pro­le­ta­riatu stra­co­nym, w końcu był to fach ważny dla osią­gnię­cia bez­po­śred­nich celów rewo­lu­cji. Dla­tego też nale­żało „wyty­po­wać takich przed­sta­wi­cieli admi­ni­stra­cji wię­zien­nej, któ­rzy nie cał­kiem zatwar­dzieli i otę­pieli od drylu panu­ją­cego w car­skim wię­zie­niu (ale co to zna­czy „nie cał­kiem”? Jak to stwier­dzić? Że zapo­mnieli słów hymnu Boże, chroń nam cara?) i mogą jesz­cze być wyko­rzy­stani do pracy w nowych warun­kach”6 (na przy­kład potra­fią spraw­nie rapor­to­wać: „Tak jest” i „Mel­duję posłusz­nie, że nie!” albo szybko zamy­kać i otwie­rać zamki?). Ma się rozu­mieć, że same te wię­zienne budynki, cele, kraty i rygle, choć na pierw­szy rzut oka wyglą­dały wciąż tak samo – w isto­cie otrzy­mały nową treść kla­sową, wznio­sły rewo­lu­cyjny sens.

Jed­nakże – aż do połowy 1918 roku – sądy siłą przy­zwy­cza­je­nia i bez­władu sto­so­wały wobec wszyst­kich ska­za­nych tylko i wyłącz­nie kary wię­zie­nia, co hamo­wało pro­ces destruk­cji tych czę­ści sta­rego apa­ratu wła­dzy, które miały zwią­zek z wię­zien­nic­twem.

W poło­wie 1918 roku, a mia­no­wi­cie dnia 6 lipca, miało miej­sce wyda­rze­nie, któ­rego zna­cze­nie wcale nie wszy­scy rozu­mieją, wyda­rze­nie okre­ślane jako „stłu­mie­nie buntu lewi­co­wych ese­rów”. Tym­cza­sem zaś był to prze­łom o zna­cze­niu chyba nie mniej­szym niż prze­wrót 25 paź­dzier­nika. 25 paź­dzier­nika pro­kla­mo­wana była wła­dza Sowie­tów-Dele­ga­tów, stąd też ter­min – „wła­dza sowiecka”. Ale w trak­cie pierw­szych mie­sięcy cha­rak­ter tej nowej wła­dzy jesz­cze był poważ­nie zmą­cony przez udział przed­sta­wi­cieli innych, nie­bol­sze­wic­kich par­tii. Acz­kol­wiek rząd koali­cyjny sfor­mo­wany był tylko z bol­sze­wi­ków i lewi­co­wych ese­rów, jed­nak w skła­dzie Wszech­ro­syj­skich Zjaz­dów Sowie­tów (II, III i IV) i wybra­nych na nich WCIK (Wszech­ro­syj­skich Cen­tral­nych Komi­te­tów Wyko­naw­czych) tra­fiali się jesz­cze przed­sta­wi­ciele innych par­tii socja­li­stycz­nych – socjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów, socjal­de­mo­kra­tów, anar­chi­stów, ludo­wych socja­li­stów i innych. Stąd też WCIK nosiły nie­zdrowy cha­rak­ter „par­la­men­tów socja­li­stycz­nych”. W ciągu pierw­szych mie­sięcy 1918 roku sze­reg zde­cy­do­wa­nych akcji (popar­tych przez lewi­co­wych ese­rów) pozwo­lił wsze­lako na usu­nię­cie z łona WCIK repre­zen­tan­tów innych ugru­po­wań socja­li­stycz­nych (mocą decy­zji więk­szo­ści człon­ków tego organu, na co dawała prawo swo­ista inter­pre­ta­cja pro­ce­dury par­la­men­tar­nej) bądź na nie­do­pusz­cze­nie do ich wyboru. Ostat­nim z ciał obcych, sta­no­wią­cym trze­cią część owego gre­mium par­la­men­tar­nego (V Zjazdu Sowie­tów), była par­tia lewi­co­wych ese­rów. W końcu można było pozbyć się rów­nież tego bala­stu. 6 lipca 1918 roku lewi­cowi ese­rzy zostali co do jed­nego usu­nięci z WCIK i Sow­nar­komu. Tym samym wła­dza Sowie­tów-Dele­ga­tów (tra­dy­cyj­nie zwana dalej wła­dzą sowiecką) prze­stała sta­no­wić prze­ciw­wagę w sto­sunku do woli par­tii bol­sze­wic­kiej i przy­brała kształt Demo­kra­cji Nowego Typu.

Dopiero więc od tej histo­rycz­nej daty mogła zacząć się na serio prze­bu­dowa sta­rego apa­ratu peni­ten­cjar­nego i kon­struk­cja Archi­pe­lagu.7

Kie­ru­nek tej rekon­struk­cji był zaś od dawna jasny. Prze­cież już Marks w Kry­tyce pro­gramu gotaj­skiego twier­dził, że praca pro­duk­cyjna jest jedy­nym środ­kiem poprawy prze­stęp­ców. Oczy­wi­ście – jak to póź­niej wyka­zał Wyszyń­ski – „nie ta praca, co wysu­sza ludz­kie rozumy i serca”, lecz owa „cza­ro­dziejka (!), która ma moc wydo­by­wa­nia ludzi z nie­bytu i dna nik­czem­no­ści, czy­niąc z nich boha­te­rów”.8 A dla­czego nasz wię­zień nie może się wał­ko­nić w celi lub syla­bi­zo­wać w niej jakichś ksią­że­czek, tylko powi­nien się tru­dzić? A dla­tego, że w Repu­blice Rad nie ma miej­sca na przy­mu­sowe próż­niac­two, na „paso­żyt­nic­two z urzędu”,9 jakie w takim na przy­kład Szlis­sel­burgu lico­wać mogło z car­skim paso­żyt­ni­czym ustro­jem. Takie wię­zienne próż­niac­two prze­czy­łoby po pro­stu samym zasa­dom opar­tego na pracy ustroju Repu­bliki Sowiec­kiej, zasa­dom uświę­co­nym przez kon­sty­tu­cję z 10 sierp­nia 1918 roku: „Kto nie pra­cuje, ten nie je”. Gdyby więc więź­nio­wie nie mieli pra­co­wać, to – wedle naszej kon­sty­tu­cji – powinni być także pozba­wieni wiktu. Cen­tralny Wydział Kar Ludo­wego Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści,10 utwo­rzony w maju 1918 roku, natych­miast zapę­dził ówcze­snych aresz­tan­tów do pracy („zabrał się do orga­ni­za­cji pracy pro­duk­cyj­nej”). Ale doty­czące tej sprawy akta prawne zostały ogło­szone już po lip­co­wym prze­wro­cie, mia­no­wi­cie 23 lipca 1918 roku, w „Tym­cza­so­wej instruk­cji o pozba­wie­niu wol­no­ści”:11 „Osoby ska­zane na karę pozba­wie­nia wol­no­ści, a zdolne do pracy, mają być w try­bie obo­wiąz­ko­wym kie­ro­wane do pracy fizycz­nej”.

Rzec można, że od tej oto instruk­cji z 23 lipca 1918 roku (wszyst­kiego dzie­więć mie­sięcy od Rewo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej) zaczyna się histo­ria obo­zów, że tu rodzi się Archi­pe­lag. (Kto się ośmieli zarzu­cić, że poród był przed­wcze­sny?)

Potrzeba zaprzę­gnię­cia aresz­tan­tów do prac przy­mu­so­wych (i tak zresztą dla wszyst­kich już oczy­wi­sta) naświe­tlona została na VII Wszech­związ­ko­wym Zjeź­dzie Sowie­tów: „praca jest naj­lep­szym środ­kiem mogą­cym zapo­biec nisz­czą­cym skut­kom […] bez­sen­sow­nych roz­mów toczo­nych przez więź­niów, w któ­rych trak­cie bar­dziej doświad­czeni instru­ują nowi­cju­szy12 (aha, o to więc cho­dziło!).

Wkrótce miały się też zacząć komu­ni­styczne sub­bot­niki2 i tenże Komi­sa­riat Spra­wie­dli­wo­ści naka­zał: „Konieczne jest wdro­że­nie (więź­niów) do komu­ni­stycz­nej, kolek­tyw­nej pracy”.13 Posta­no­wiono więc ducha owych komu­ni­stycz­nych „sub­bot­ni­ków” prze­flan­co­wać do obo­zów pracy przy­mu­so­wej!

Tak oto epoka pierw­szego roz­pędu nagro­ma­dziła z punktu mnó­stwo zadań, które roz­wią­zy­wać trzeba było póź­niej przez całe dzie­się­cio­le­cia.

Zasady poli­tyki pracy popraw­czej włą­czone zostały na VIII Zjeź­dzie RKP(b) – w marcu 1919 roku – wprost do nowego pro­gramu par­tii. Orga­ni­za­cyjne zaś pod­stawy dla obję­cia obszaru Rosji Sowiec­kiej sie­cią obo­zów stwo­rzone zostały dokład­nie w momen­cie wpro­wa­dze­nia pierw­szych komu­ni­stycz­nych „sub­bot­ni­ków”, dni pracy ochot­ni­czej (12 kwie­cień–17 maj 1919 rok): uchwały WCIK, doty­czące obo­zów pracy przy­mu­so­wej powzięto 15 kwiet­nia i 17 maja 1919 roku.14 Na ich pod­sta­wie obozy pracy przy­mu­so­wej miały być two­rzone (sta­ra­niem guber­nial­nych Czeka) obo­wiąz­kowo w każ­dym mie­ście guber­nial­nym (żeby było naj­wy­god­niej – w gra­ni­cach zabu­dowy miej­skiej albo w jakimś klasz­to­rze czy w któ­rymś z oko­licz­nych fol­war­ków) i w nie­któ­rych powia­tach (chwi­lowo jesz­cze nie we wszyst­kich). Każdy obóz miał być obli­czony na co naj­mniej 300 więź­niów (po to, aby dochody z pracy aresz­tan­tów mogły pokryć koszty utrzy­ma­nia straży i admi­ni­stra­cji) – i znaj­do­wał się w zarzą­dzie guber­nial­nych orga­nów ści­ga­nia.

Te pierw­sze obozy pracy popraw­czej wydają się nam teraz jakąś abs­trak­cją. Wygląda na to, że ludzie, któ­rzy w nich sie­dzieli, nic nikomu nie opo­wie­dzieli – bo brak jakich­kol­wiek rela­cji. W bele­try­styce, w dru­ko­wa­nych wspo­mnie­niach, tam gdzie mowa o komu­ni­zmie wojen­nym, napo­myka się o roz­strze­li­wa­niu i wię­zie­niach, ale o obo­zach nikt nic nie pisze. Nie ma o nich mowy nawet mię­dzy wier­szami ani w uwa­gach poza tek­stem. Gdzie były te obozy? Jak się zwały? Jak wyglą­dały?

Instruk­cja z 23 VII 1918 roku zawie­rała pewien brak, pod­kre­ślany zgod­nie przez wszyst­kich pra­cow­ni­ków: nie było w niej żad­nej wzmianki na temat kla­so­wego zróż­ni­co­wa­nia więź­niów, czyli wska­za­nia, że jed­nych należy trak­to­wać gorzej, innych zaś – lepiej. Ale zawie­rała ona prze­pisy o try­bie wyko­ny­wa­nej pracy – i dla­tego to i owo możemy sobie wyobra­zić. Usta­lona była dłu­gość dnia robo­czego: 8 godzin. Z roz­pędu, z nie­do­świad­cze­nia – posta­no­wiono pła­cić więź­niom za wszel­kie prace, wyjąw­szy roboty porząd­kowe w obo­zie (potwor­ność, pisać hadko)… 100% sumy usta­lo­nej przez związki zawo­dowe w odpo­wied­nich umo­wach zbio­ro­wych! (Zmu­szano do pracy zgod­nie z kon­sty­tu­cją, ale też zgod­nie z kon­sty­tu­cją pła­cono, co prawda, to prawda). Z wypłaty potrą­cano jed­nak koszta utrzy­ma­nia obozu i straży. „Sumienni” mogli liczyć na ulgi: pozwa­lano im miesz­kać poza obo­zem, a przy­cho­dzić tylko do roboty. Za „szcze­gólne zami­ło­wa­nie do pracy” obie­cy­wano przed­ter­mi­nowe zwol­nie­nie. Na ogół zaś brak było szcze­gó­ło­wych wska­zó­wek co do régime’u obo­zo­wego i w każ­dym obo­zie pano­wały inne porządki. „W okre­sie wzno­sze­nia zrę­bów nowej wła­dzy i bio­rąc pod uwagę wiel­kie prze­peł­nie­nie zakła­dów kar­nych (! – pod­kre­śle­nie moje – A. S.), nie spo­sób było myśleć o regu­la­mi­nach, skoro całą uwagę poświę­cano spra­wie roz­ła­do­wa­nia wię­zień”.15 Czło­wiek czyta te słowa tak, jakby miał w ręku babi­loń­skie tabliczki z pismem kli­no­wym. Ileż pytań musi sobie zadać: co się wła­ści­wie działo w tych nie­szczę­snych wię­zie­niach? Jakie to pro­cesy spo­łeczne wywo­łały takie prze­peł­nie­nie? I czy za tym roz­ła­do­wa­niem kryło się roz­strze­li­wa­nie czy wysy­ła­nie do obo­zów? I co to zna­czy, że nie spo­sób było zawra­cać sobie głowy regu­la­mi­nami? Czy to zna­czy, że Komi­sa­riat Spra­wie­dli­wo­ści nie miał czasu na zaj­mo­wa­nie się ochroną więź­niów przed samo­wolą lokal­nych naczel­ni­ków? Bo jakże ina­czej to rozu­mieć? Instruk­cje w spra­wach regu­la­minu nie ist­niały, a zatem w tych latach rewo­lu­cyj­nej świa­do­mo­ści praw­nej każdy sobie­pan mógł robić z więź­niem wszystko, co mu strze­liło do łba?

Dowia­du­jemy się ze skrom­nej sta­ty­styki (zawar­tej w tym samym dziełku zbio­ro­wym Od wię­zień do zakła­dów wycho­waw­czych), że praca w obo­zach spro­wa­dzała się w zasa­dzie do pry­mi­tyw­nych i cięż­kich robót. W 1919 roku zale­d­wie 2,5% więź­niów pra­co­wało w warsz­ta­tach, w 1920 – 10%. Wia­domo też, że w końcu 1918 roku Cen­tralny Wydział Kar (też nazwa, ciarki prze­cho­dzą!) wsz­czął sta­ra­nia o utwo­rze­nie kolo­nii rol­nych. Wia­domo, że w Moskwie stwo­rzono kilka bry­gad więź­niar­skich zaj­mu­ją­cych się remon­tem wodo­cią­gów, kotłowni i kana­li­za­cji w uspo­łecz­nio­nych budyn­kach miej­skich. (I ci zapewne pra­cu­jący bez eskorty aresz­tanci snuli się ze swo­imi śru­bo­krę­tami, lutow­ni­cami i rurami po całej Moskwie, po kory­ta­rzach insty­tu­cji, po miesz­ka­niach ówcze­snych wybit­nych oso­bi­sto­ści, wezwani tele­fo­nicz­nie do remontu przez ich żony – ale jakoś nie ma o nich wzmianki w niczy­ich pamięt­ni­kach, nie ma ich w żad­nej sztuce, w żad­nym fil­mie). A jeżeli takich spe­cja­li­stów wśród więź­niów nie znaj­do­wano? Wolno przy­pusz­czać, że ich wtedy umyśl­nie dosa­dzano.

Dal­szych wia­do­mo­ści o wię­zienno-obo­zo­wym sys­te­mie, tak jak on wyglą­dał pod koniec 1922 roku, dostar­cza nam – szczę­śli­wie oca­lały i prze­zna­czony dla X Zjazdu Sowie­tów – raport naczel­nika wszyst­kich zakła­dów kar­nych RSFSR towa­rzy­sza J. Szyr­windta.16 W roku tym po raz pierw­szy połą­czone zostały wszyst­kie zakłady karne mini­ster­stwa spra­wie­dli­wo­ści i NKWD (oprócz spe­cjal­nych zakła­dów, pod­le­ga­ją­cych GPU) w jeden orga­nizm zwany GUM­Zak – i umiesz­czone pod opie­kuń­czym skrzy­dłem towa­rzy­sza Dzier­żyń­skiego. (Pia­stu­jąc pod dru­gim ze swo­ich skrzy­deł zakłady karne i śled­cze GPU, nie­na­sy­cony Dzier­żyń­ski chciał się opie­ko­wać także całą resztą). GUM­Zak miał w swo­jej pie­czy 330 miejsc odosob­nie­nia, w któ­rych znaj­do­wało się ogó­łem 80–81 tysięcy pozba­wio­nych wol­no­ści osób. Przy­było ich w porów­na­niu z rokiem 1920: „W roku bie­żą­cym stwier­dzić można stały wzrost liczby osób prze­by­wa­ją­cych w zakła­dach kar­nych”. Ale z tej samej bro­szury dowia­du­jemy się (str. 20), że – wli­cza­jąc rów­nież więź­niów GPU – liczba osób pozba­wio­nych wol­no­ści ni­gdy nie była mniej­sza niż 150 tysięcy, a cza­sami docho­dziła do 195 tysięcy. „Liczba osób znaj­du­ją­cych się w miej­scach odosob­nie­nia staje się wiel­ko­ścią coraz bar­dziej stałą” (str. 10), „Odse­tek więź­niów pozo­sta­ją­cych w dys­po­zy­cji rew­try­bu­na­łów nie tylko się nie zmniej­sza, ale prze­ja­wia okre­śloną ten­den­cję do sta­łego wzro­stu” (str. 13). W miej­scach zaś nie­daw­nych zamie­szek i bun­tów ludo­wych – w cen­tral­nych, czar­no­ziem­nych guber­niach, na Sybe­rii, na pół­noc­nym Kau­ka­zie, nad Donem – więź­nio­wie śled­czy sta­no­wią 40–43% wszyst­kich uwię­zio­nych, co świad­czy o ist­nie­niu dobrych wido­ków na wzrost liczby łagrów.

W skład GUM­Zaku w 1922 roku wcho­dzą: domy pracy popraw­czej (czyli zakłady dla więź­niów po wyroku), domy aresztu pre­wen­cyj­nego (czyli wię­zie­nia śled­cze), wię­zie­nia eta­powe, kwa­ran­tanny, izo­la­tory (orłow­ski izo­la­tor „nie jest w sta­nie pomie­ścić wszyst­kich nie­po­praw­nych prze­stęp­ców”, do tej kate­go­rii zali­czają się też odro­dzone „Krie­sty”, które tak cudow­nie się otwarły w lutym 1917 roku), kolo­nie rol­ni­cze (gdzie się ręcz­nie kar­czo­wało krzaki i pniaki), domy pracy dla nie­peł­no­let­nich i obozy kon­cen­tra­cyjne. Kwit­nące wię­zien­nic­two! W wię­zie­niach „na każde pięć miejsc przy­pada ponad sze­ściu więź­niów, nadto jest wiele takich domów popraw­czych, gdzie na jedno miej­sce przy­pada ponad trzech ludzi” (str. 8). Dowia­du­jemy się sporo o sta­nie budyn­ków (wię­zien­nych i obo­zo­wych): doszły do takiej ruiny, że nie odpo­wia­dają naj­bar­dziej ele­men­tar­nym stan­dar­dom sani­tar­nym, „są tak znisz­czone, że […] całe kor­pusy i nawet całe domy popraw­cze trzeba było poza­my­kać” (str. 17). Sprawa wiktu: „W 1921 roku miej­sca odosob­nie­nia zna­la­zły się w cięż­kiej sytu­acji – nie było wystar­cza­ją­cej liczby przy­dzia­łów dla uwię­zio­nych”. W 1922 roku, w związku z decen­tra­li­za­cją sys­temu finan­so­wa­nia, „sytu­acja mate­rialna miejsc odosob­nie­nia stała się nie­omal kata­stro­falna” (str. 2), miej­scowe komi­tety wyko­naw­cze odma­wiały wręcz wyda­wa­nia żyw­no­ści na potrzeby więź­niów. W począt­kach roku GOSPlan (Pań­stwowa Komi­sja Pla­no­wa­nia) prze­zna­czył 100 000 racji żyw­no­ściowych, przy licz­bie więź­niów rów­nej 150 000–195 000; normy wyży­wie­nia zostały zmniej­szone, pew­nych rodza­jów pro­wiantu w ogóle nie wyda­wano (trzy czwarte więź­niów otrzy­my­wało poni­żej 1500 kalo­rii dzien­nie), a z dniem 1 grud­nia 1921 roku wszyst­kie miej­sca odosob­nie­nia, prócz 15 wię­zień ogól­no­pań­stwo­wego zna­cze­nia, w ogóle prze­stały otrzy­my­wać pla­nowe przy­działy. „Więź­nio­wie gło­do­wali” (str. 41).

Pań­stwo bar­dzo a bar­dzo chciało mieć swój Archi­pe­lag, tylko nie miało czym go żywić!

Płace za roboty już zostały obni­żone. „Zaopa­trze­nie w odzież było abso­lut­nie nie­wy­star­cza­jące […] można się spo­dzie­wać, że przy­bie­rze ono cha­rak­ter kata­stro­falny” (str. 42). „Brak opału dał się odczuć pra­wie wszę­dzie”.

Ten stan rze­czy musiał się odbić także na sytu­acji per­so­nelu. „Więk­szość nad­zor­ców dosłow­nie ucieka z miejsc pracy, nie­któ­rzy zaś spe­ku­lują do spółki z więź­niami” (str. 43), a ilu ich jesz­cze okra­dało uwię­zio­nych! „Obser­wuje się znaczny wzrost liczby prze­stępstw służ­bo­wych wśród per­so­nelu, bo głód zmu­sza ludzi do tego”. Wielu straż­ni­ków prze­nio­sło się na lepiej opła­cane sta­no­wi­ska. „Ist­nieją domy popraw­cze, w któ­rych został tylko komen­dant z jed­nym straż­ni­kiem”. (Można sobie wyobra­zić, co to za komen­dant). „Trzeba w takich wypad­kach zatrud­niać w cha­rak­te­rze nad­zor­ców nawet samych więź­niów, wybie­ra­jąc tych, co się naj­le­piej spra­wują”.

Trzeba też było mieć siłę ducha i wiarę w sku­tecz­ność komu­ni­stycz­nych kar, jaką miał Dzier­żyń­ski, aby utrzy­mać ten wymie­ra­jący Archi­pe­lag na dro­dze ku świe­tla­nej przy­szło­ści, zamiast pozwo­lić mu rozejść się do domów!

Ale obozy pracy przy­mu­so­wej nie były wcale pierw­szymi obo­zami w RSFSR. Czy­tel­nik już kil­ka­krot­nie napo­tkał w cyta­tach z wyro­ków rew­try­bu­na­łów (cz. I, roz. VIII) ter­min „obóz kon­cen­tra­cyjny” i mógł pomy­śleć, że to lap­sus, że sto­su­jemy tu nie­opatrz­nie ter­minologię póź­niej­szej daty. Otóż nie.

W sierp­niu 1918 roku, kilka dni przed zama­chem Fanny Kapłan, Wło­dzi­mierz Iljicz w depe­szy do Euge­nii Bosz17 i pen­zeń­skiego guber­nial­nego komi­tetu wyko­naw­czego (nie dawano tam sobie rady z powsta­niem chłop­skim) napi­sał: „Osoby podej­rzane (nie „winne” cze­go­kol­wiek, lecz podej­rzane – A. S.) zamknąć w pod­miej­skim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym”.18 (A prócz tego „[…] wpro­wa­dzić bez­względny, masowy ter­ror” – a prze­cież nie było jesz­cze odno­śnego dekretu).

5 zaś wrze­śnia 1918 roku, dzie­sięć dni po wysła­niu tej depe­szy, wydany został Dekret Sow­nar­komu o Czer­wo­nym Ter­ro­rze, pod­pi­sany przez Pie­trow­skiego, Kur­skiego i Boncz-Bru­je­wi­cza. Prócz instruk­cji doty­czą­cej zbio­ro­wych roz­strze­li­wań, zawie­rał on rów­nież taką dyrek­tywę: „Zabez­pie­czyć Repu­blikę Sowiecką przed wro­gami kla­so­wymi przez izo­lo­wa­nie ich w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych”19 .

Oto więc, gdzie poja­wił się po raz pierw­szy – znaj­du­jąc z punktu zasto­so­wa­nie i ofi­cjalne uzna­nie – ów ter­min „obozy kon­cen­tra­cyjne”, który stał się jed­nym z pod­sta­wo­wych pojęć XX wieku, mają­cym zro­bić mię­dzy­na­ro­dową karierę! Oto więc, kiedy to miało miej­sce: w sierp­niu i wrze­śniu 1918 roku. Okre­śle­nie to uży­wane było już pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej, ale tylko w sto­sunku do jeń­ców i uciąż­li­wych cudzo­ziem­ców. Tu zaś po raz pierw­szy zasto­so­wano je do wła­snych oby­wa­teli. Zmiana sensu jest oczy­wi­sta: obóz kon­cen­tra­cyjny dla jeń­ców nie jest wię­zie­niem, lecz koniecz­nym środ­kiem zapo­bie­ga­ją­cym ich roz­pro­sze­niu. Podej­rzani współ­o­by­wa­tele mieli teraz być podob­nie kon­cen­tro­wani w celach zapo­bie­gaw­czych, bez żad­nego sądu. Jakiejś tęgiej gło­wie z łatwo­ścią też nasu­nęło się odpo­wied­nie słowo – kon­cen­tra­cyjne! – koja­rzące się z dru­tem kol­cza­stym, opa­su­ją­cym takie obo­zo­wi­sko ludzi sie­dzą­cych bez wyroku sądo­wego.

Zresztą zwierzch­nik rew­wo­jen­try­bu­nału tak pisze: „Uwię­zie­nie w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych ma ten sam cha­rak­ter co izo­la­cja jeń­ców wojen­nych”. To zna­czy, mówiąc otwar­cie: to jest najazd, to są jego prawa, to są dzia­ła­nia wojenne tylko że prze­ciw wła­snemu naro­dowi.

O ile obozy robót przy­mu­so­wych Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści zali­czone zostały do ogól­nych zakła­dów kar­nych, o tyle obozy kon­cen­tra­cyjne nie nale­żały by­naj­mniej do „zakła­dów ogól­nych”, ale znaj­do­wały się w bez­po­śred­niej gestii Czeka i prze­zna­czone były dla ele­men­tów szcze­gól­nie wrogo nasta­wio­nych i dla zakład­ni­ków. W póź­niej­szym okre­sie posy­łały ludzi do tych obo­zów rów­nież try­bu­nały, to prawda, ale rozu­mie się, że spła­wiano tam nie na pod­sta­wie wyroku sądo­wego, lecz na zasa­dzie posą­dze­nia o wro­gie nasta­wie­nie.20 Za ucieczkę z kon­cłagu wyrok wzra­stał (rów­nież bez sądu!) DZIE­SIĘ­CIO­KROT­NIE! (Toć wtedy wła­śnie sły­szało się hasła: „Dzie­się­ciu za jed­nego!”, „Stu za jed­nego!” A więc jeśli ktoś dostał pięć lat, uciekł i został zła­pany, to odsiadka jego prze­dłu­żana była auto­ma­tycz­nie do 1968 roku. Za powtórną zaś ucieczkę z kon­cen­traka nale­żało się roz­strze­la­nie i nie trzeba wąt­pić, że prze­pisu tego prze­strze­gano ści­śle).

Na Ukra­inie obozy kon­cen­tra­cyjne stwo­rzono z opóź­nie­niem, dopiero w 1920 roku. Ale korze­nie obo­zów się­gały głę­boko, tylko że śla­dów tych miejsc już nie pamię­tamy. O więk­szo­ści pierw­szych obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych nikt już nam ni­gdy nie opo­wie. Tylko grze­biąc w reszt­kach wspo­mnień tych, co nie wymarli, a nie­gdyś w pierw­szych obo­zach sie­dzieli, można jesz­cze coś odszu­kać i oca­lić.

Wła­dze bar­dzo wtedy lubiły urzą­dzać obozy kon­cen­tra­cyjne w daw­nych klasz­to­rach: mocne, skle­pione mury, solidne budynki – a wszystko stoi pustką (prze­cież zakon­nicy to nie ludzie, tak czy owak musiało się ich wyrzu­cić). Tak więc w Moskwie obozy roz­ta­so­wano w klasz­to­rach: Andro­ni­kow­skim, Nowo­spas­skim, Iwa­now­skim. W pio­tro­grodz­kiej „Czer­wo­nej Gaze­cie” z 6 wrze­śnia 1918 czy­tamy, że pierw­szy obóz kon­cen­tra­cyjny „zosta­nie zało­żony w Niż­nim Now­go­ro­dzie, w opusz­czo­nym klasz­to­rze żeń­skim […]. Na począ­tek pla­nuje się wysła­nie do Niż­niego Now­go­rodu, do wymie­nio­nego obozu kon­cen­tra­cyj­nego, 5 tysięcy ludzi” (pod­kre­śle­nie moje – A. S.).

W Ria­za­niu obóz rów­nież urzą­dzono w byłym żeń­skim klasz­to­rze (Kazań­skim). Oto rela­cja o nim. Sie­dzieli tam kupcy, duchowni, „jeńcy wojenni” (tak nazy­wano byłych ofi­ce­rów, któ­rzy nie wstą­pili do Armii Czer­wo­nej). Ale byli też ludzie nie­okre­ślo­nego stanu (toł­sto­jo­wiec J. Je-w, któ­rego sprawę już opi­sa­li­śmy, też się tam zna­lazł). Przy obo­zie ist­niały warsz­taty: tkacki, kra­wiecki, szew­ski oraz (w 1921 roku już taką nazwę nosiły) „roboty ogólne”, pole­ga­jące na pra­cach remon­to­wych i budow­la­nych w samym mie­ście. Wypro­wa­dzano ludzi pod eskortą, ale samo­dziel­nych rze­mieśl­ni­ków, zależ­nie od cha­rak­teru zle­ce­nia, wypusz­czano bez kon­woju, dzięki czemu miej­scowi mogli ich dokar­miać. Miesz­kańcy Ria­za­nia odno­sili się z dużym współ­czu­ciem do tzw. liszen­ni­ków (ofi­cjal­nie zwano ich nie „więź­niami”, lecz „ska­za­nymi na karę pozba­wie­nia wol­no­ści” – liszen­nyje swo­body) . Gdy pro­wa­dzono ich w sze­re­gach, prze­chod­nie nie żało­wali jał­mużny (sucha­rów, goto­wa­nych bura­ków i kar­to­fli), kon­wo­jenci zaś nie sprze­ci­wiali się temu i liszen­nicy dzie­lili się żyw­no­ścią spra­wie­dli­wie. (Co krok obser­wu­jemy tu jesz­cze oby­czaje nie nasze i wpływy nie naszej ide­olo­gii). Ci, co mieli naj­wię­cej szczę­ścia, potra­fili jakoś się urzą­dzić w miej­sco­wych przed­się­bior­stwach i otrzy­my­wali wów­czas prze­pustki, pozwa­la­jące im cho­dzić po mie­ście (na noc trzeba było jed­nak wra­cać do obozu).

Żywiono ich w obo­zie tak oto (1921 rok): pół funta chleba dzien­nie (plus dru­gie pół funta za wyko­na­nie normy), rano i wie­czo­rem por­cja wrzątku, w połu­dnie cho­chla gorą­cej bryi (pły­wało w niej kil­ka­dzie­siąt zia­ren kaszy i kar­to­flane obierki).

Roz­ry­wek dostar­czały z jed­nej strony donosy pro­wo­ka­to­rów (i zwią­zane z nimi aresz­to­wa­nia), z dru­giej zaś popisy kółka teatral­nego i chóru. Dawano kon­certy dla miesz­kań­ców Ria­za­nia w sali byłego klubu szla­chec­kiego, obo­zowa orkie­stra dęta gry­wała w parku miej­skim. Liszen­nicy coraz bar­dziej zży­wali się z lud­no­ścią miej­ską, zacie­śniały się zna­jo­mo­ści, co wresz­cie przy­brało nie­do­pusz­czalne formy – i wła­śnie wtedy zaczęto „jeń­ców” wysy­łać do obo­zów spe­cjal­nych na Dale­kiej Pół­nocy.

Brak suro­wo­ści i rygoru w prak­tyce obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych posłu­żył jako nauka na przy­szłość, a brał się stąd, że dookoła obo­zów toczyło się w naj­lep­sze nor­malne życie. Dla­tego wła­śnie oka­zało się konieczne stwo­rze­nie spe­cjal­nych obo­zów na Pół­nocy. Kon­cen­tra­cyjne zaś znie­sione zostały po 1922 roku.

Ten brzask ery obo­zo­wej zasłu­guje na to, aby przyj­rzeć się lepiej zmia­nom jego odcieni.

Po zakoń­cze­niu wojny domo­wej dwie armie pracy, stwo­rzone przez Troc­kiego, trzeba było zde­mo­bi­li­zo­wać z uwagi na pro­te­sty prze­trzy­my­wa­nych w sze­re­gach żoł­nie­rzy. Ale fakt ten nie zmniej­szył roli obo­zów pracy przy­mu­so­wej w życiu RSFSR, prze­ciw­nie. W końcu 1920 roku w RSFSR były 84 obozy roz­miesz­czone w 43 guber­niach.21 Jeśli dać wiarę ofi­cjal­nej (cho­ciaż trzy­ma­nej w sekre­cie) sta­ty­styce, to sie­działo tam w tym cza­sie 25 336 osób, do któ­rej to liczby dodać trzeba 24 000 „jeń­ców” wzię­tych pod­czas wojny domo­wej.22 Obie liczby, zwłasz­cza ostat­nia, wydają się sztucz­nie zani­żone. Jeśli jed­nak wziąć pod uwagę, że nie wcho­dzą tu liczby uwię­zio­nych w zakła­dach śled­czych i kar­nych Czeka, gdzie sto­so­wano metodę roz­ła­do­wa­nia wię­zień, topie­nia barek trans­por­to­wych i innych spo­so­bów maso­wej likwi­da­cji i w ten spo­sób po wie­le­kroć zaczy­nano od zera, można uznać nawet te liczby za ści­słe.

I cóż?! W paź­dzier­niku 1923 roku, już na początku sie­lan­ko­wej epoki NEP-u (i długo jesz­cze przed kul­tem jed­nostki) sie­działo: w 355 obo­zach – 68 297 osób pozba­wio­nych wol­no­ści, w 207 domach popraw­czych – 48 163 osoby, w 105 zakła­dach kar­nych i wię­zie­niach – 16 765, w 35 kolo­niach rol­nych – 2328, a ponadto – 1041 osób nie­peł­no­let­nich i cho­rych.23

Ist­nieje jesz­cze inna wymowna sta­ty­styka: doty­czy prze­peł­nie­nia w obo­zach (orga­ni­za­cja sieci obo­zów nie nadą­żała za wzro­stem liczby uwię­zio­nych). Na 100 miejsc przy­pa­dało w 1924 roku – 112 więź­niów, w 1925 – 120, w 1926 – 132, w 1927 – 177.24 Kto sam kie­dyś sie­dział, ten zaraz zro­zu­mie, jak wyglą­dało życie codzienne w obo­zie (cho­dzi o miej­sce na narach, miskę w sto­łówce albo o przy­dział fufajki) jeśli na jedno miej­sce przy­pa­dało 1,77 więź­nia.

Twórcy tych nowych form uwa­żali je za etapy śmia­łej „walki z wię­zien­nym fety­szy­zmem” panu­ją­cym we wszyst­kich kra­jach, z car­ską Rosją na czele, i nie pozwa­la­ją­cym na wymy­śle­nie niczego innego prócz zwy­kłych wię­zień. („Rząd car­ski, który cały kraj prze­kształ­cił w jedno ogromne wię­zie­nie, z jakimś wyra­fi­no­wa­nym sady­zmem roz­bu­do­wy­wał swój sys­tem wię­zienny”).25

Na progu „okresu rekon­struk­cji” (w 1927 roku) „rola obo­zów – no, jak sądzi­cie? wła­śnie teraz po tylu suk­ce­sach? – […] nabiera jesz­cze więk­szego zna­cze­nia w walce z naj­bar­dziej wro­gimi ele­men­tami, szkod­ni­kami, kuła­kami, kontr­re­wo­lu­cyj­nymi agi­ta­to­rami”.26

A więc Archi­pe­lagu nie pochłoną mor­skie głę­biny! Archi­pe­lag ma ist­nieć dalej!

Przed rokiem 1924 nie­wiele było na Archi­pe­lagu zwy­czaj­nych kolo­nii pracy. Prze­wa­żały w tych latach zamknięte zakłady karne, zresztą ich liczba nie zmniej­szy się też w latach następ­nych. (W refe­ra­cie Kry­lenki z 1924 roku zawarte jest żąda­nie zwięk­sze­nia liczby izo­la­to­rów dla ele­men­tów nie­pra­cu­ją­cych oraz dla szcze­gól­nie nie­bez­piecz­nych wywo­dzą­cych się z mas pra­cu­ją­cych, do któ­rej to kate­go­rii zali­czono póź­niej samego Kry­lenkę. Ta jego for­muła włą­czona została w cało­ści do tek­stu Kodeksu Pracy Popraw­czej z 1924 roku).

Wyła­nia­niu się każ­dego archi­pe­lagu towa­rzy­szą nie­do­strze­galne prze­su­nię­cia geo­lo­gicz­nych warstw: z cza­sem dopiero ustala się kształt osta­teczny. Także w tym wypadku zaszła cała seria prze­su­nięć i zmian w nazew­nic­twie, któ­rych zwy­kłym rozu­mem pra­wie że nie spo­sób ogar­nąć. Na początku pano­wał pier­wotny bała­gan – zakłady karne zna­la­zły się w gestii trzech resor­tów. Są to: Czeka (tow. Dzier­żyń­ski), NKWD (tow. Pie­trow­ski), Komi­sa­riat Spra­wiedliwości (tow. Kur­ski). W samym NKWD zaj­muje się wię­zie­niami to GUM­Zak (Gław­noje Upraw­le­nije Miest Zaklu­czie­nija, czyli Cen­tralny Zarząd Miejsc Odosob­nie­nia – zaraz po paź­dzier­niku 1917 roku), to znów GUPR (Gław­noje Upraw­le­nije Pri­nu­di­tiel­nych Robot, czyli Cen­tralny Zarząd Robót Przy­mu­so­wych), to znowu GUM­Zak.27

W Komi­sa­ria­cie Spra­wie­dli­wo­ści jest Zarząd Wię­zień (gru­dzień 1917 rok), następ­nie Cen­tralny Wydział Kar (maj 1918 rok) z całą sie­cią guber­nial­nych wydzia­łów kar, które orga­ni­zo­wały sobie nawet zjazdy (wrze­sień 1920 rok): w 1921 roku nazwę tę zmie­niono na mil­szą dla ucha: Cen­tralny Wydział Robót Popraw­czych. Rozu­mie się, że takie roz­drob­nie­nie kom­pe­ten­cji nie mogło przy­słu­żyć się spra­wie kara­nia i poprawy prze­stęp­ców, toteż Dzier­żyń­ski wsz­czął sta­ra­nia o sku­pie­nie wła­dzy w jed­nym ręku. Wła­śnie wtedy doszło do połą­cze­nia NKWD i Czeka, na co by­naj­mniej nie wszy­scy zwró­cili uwagę: w dniu 16 marca 1919 roku Dzier­żyń­ski, prze­wod­ni­czący Czeka, został rów­no­cze­śnie Komi­sa­rzem Spraw Wewnętrz­nych. W 1922 roku zaś zdo­łał wresz­cie dopro­wa­dzić do obję­cia przez NKWD wyłącz­nego nad­zoru nad wszyst­kimi zakła­dami kar­nymi, które dotąd znaj­do­wały się w gestii Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści (25 VI 1922).28

Rów­no­le­gle trwała reor­ga­ni­za­cja straży obo­zo­wej. Z początku były to oddziały WOChR (Wnu­trien­niaja Ochrana Respu­bliki, czyli oddziały Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego), następ­nie – WNUS (Wnu­trien­niaja Służba, tj. Służba Wewnętrzna), w 1919 roku zostały one połą­czone z kor­pu­sem wojsk Czeka,29 a prze­wod­ni­czą­cym ich naczel­nego Wojen­so­wietu został rów­nież Dzier­żyń­ski. (I nie bacząc na to, wcale na to nie bacząc, aż do 1924 powta­rzały się skargi na czę­ste wypadki dezer­cji, na niski poziom dys­cy­pliny w tych sze­re­gach).30 Dopiero w czerwcu 1924 roku dekre­tem WCIK i Sow­nar­komu wpro­wa­dzone zostały w Kor­pu­sie War­tow­ni­czym normy dys­cy­pliny woj­sko­wej, rekru­ta­cja zaś odby­wać się miała poprzez kanały Komi­sa­riatu Wojny.31

Ponadto w 1922 roku two­rzy się także Cen­tralne Biuro Ewi­den­cji i Dak­ty­lo­sko­pii oraz Cen­tralny Ośro­dek Hodowli Psów Służ­bo­wych i Pości­go­wych.

Tym­cza­sem GUMZ SSSR zostaje prze­mia­no­wany na GUITU SSSR (Gław­noje Upraw­le­nije Ispra­wi­tielno-Tru­do­wych Uczrież­die­nii, tj. Główny Zarząd Zakła­dów Pracy Popraw­czej), a następ­nie na GUITK OGPU (Gław­noje Upraw­le­nije Ispra­wi­tielno-Tru­do­wych Łagie­rej OGPU – tj. Zarząd Główny Obo­zów Pracy Popraw­czej), a szef tej insty­tu­cji zostaje jed­no­cze­śnie mia­no­wany komen­dan­tem Wojsk War­tow­ni­czych ZSRR.

Ile tu kło­po­tów i zabie­gów! Ileż to scho­dów, gabi­ne­tów, szyl­dwa­chów, prze­pu­stek, stem­pli, tabli­czek urzę­do­wych!

GUITŁ zaś, syn GUM­Zaku, stał się wła­śnie ojcem naszego GUŁagu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

W miej­sco­wo­ści Razliw opo­dal Pio­tro­grodu Lenin ukry­wał się (wraz z Zino­wie­wem) po wypad­kach lip­co­wych 1917 roku; rząd Kie­reń­skiego gro­ził mu aresz­to­wa­niem. (Przy­pisy ozna­czone gwiazdką pocho­dzą od tłu­ma­cza). [wróć]

Wpro­wa­dzone na apel Lenina godziny dobro­wol­nej pracy przy robo­tach publicz­nych – po zakoń­cze­niu robo­czego tygo­dnia. [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 35, s. 217. [wróć]

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 35, s. 176. [wróć]

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 33, s. 90. [wróć]

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 54, s. 391. [wróć]

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 50, s. 70. [wróć]

Sowiecka spra­wie­dli­wość, praca zbio­rowa, Moskwa 1919, s. 20. [wróć]

Wyszyń­ski tak to for­mu­łuje w swo­jej drę­two-napu­szo­nej mowie: „[…] jedyny w świe­cie, mający uni­wer­salne, histo­ryczne zna­cze­nie pro­ces two­rze­nia na gru­zach bur­żu­azyj­nej sieci wię­zień – owych «mar­twych domów», budo­wa­nych przez wyzy­ski­wa­czy dla mas pra­cu­ją­cych – nowych insty­tu­cji, peł­nych nowego sensu spo­łecz­nego”. (Praca zbio­rowa, Od wię­zień do zakła­dów wycho­waw­czych, wyd. Sowiet­skoje Zako­no­da­tiel­stwo, Moskwa 1934, przed­mowa). [wróć]

Ibi­dem, s. 10. [wróć]

Ibi­dem, s. 103. [wróć]

Po zawar­ciu pokoju brze­skiego lewi­cowi ese­rzy prze­stali wcho­dzić w skład rządu i Komi­sa­riat Spra­wie­dli­wo­ści prze­jęli bol­sze­wicy. [wróć]

Obo­wią­zy­wała przez całą wojnę domową aż do listo­pada 1920 roku. [wróć]

Spra­woz­da­nie Ludo­wego Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści zło­żone Wszech­związ­ko­wemu Zjaz­dowi Sowie­tów, s. 9. [wróć]

Mate­riały Ludo­wego Komi­sa­riatu Spra­wie­dli­wo­ści, wyd. UP, s. 137. [wróć]

Rocz­nik Ustaw RSFSR z 1919 roku, nr 12, s. 124 i nr 20, s. 235. [wróć]

Mate­riały Ludo­wej Komi­sji Spra­wie­dli­wo­ści, 1920, t. VII. [wróć]

RSFSR. Gław­noje Upraw­le­nije Mie­stami Zaklu­cze­nija NKWD. Wię­zien­nic­two w 1922 roku, Moskwa, Dru­kar­nia Moskiew­skiego Guber­nial­nego Wię­zie­nia Tagań­skiego. [wróć]

Ta zapo­mniana już dziś nie­wia­sta dzier­żyła w swo­ich rękach (jako repre­zen­tantka KC i Czeka) losy całej guberni pen­zeń­skiej. [wróć]

Lenin, Dzieła zebrane, V wyd. ros., t. 50, ss. 143–144. [wróć]

Rocz­nik Ustaw RSFSR, 1918, nr 65, s. 710. [wróć]

Praca zbio­rowe, Od wię­zień do zakła­dów wycho­waw­czych. [wróć]

Cen­tralne Archi­wum Pań­stwowe Rewo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, zbiór akt nr 393, fascy­kuł 13, poszyt 1 w, arkusz 111. [wróć]

Ibi­dem, arkusz 112. [wróć]

Ibi­dem, fascy­kuł 39, poszyt 48, arkusz 13 i 14. [wróć]

A. A. Herzen­son, Walka z prze­stęp­czo­ścią w RSFSR, Moskwa, Juriz­dat, 1928, str. 103. [wróć]

Praca zbio­rowa, Od wię­zień do zakła­dów wycho­waw­czych, s. 431. [wróć]

I. L. Awer­bach, Od prze­stęp­stwa do pracy, pod red. Wyszyń­skiego, wyd. Sowiet­skoje Zako­no­da­tiel­stwo, 1936 rok. [wróć]

Podob­nie jak dzi­siaj. [wróć]

Cza­so­pi­smo „Wła­dza Rad”, 1923, nr 1–2, s. 57. [wróć]

„Wła­dza Rad”, 1919, nr 11, ss. 6–7. [wróć]

Cen­tralne Archi­wum Pań­stwowe Rewo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, zbiór akt nr 393, fascy­kuł 47, poszyt 89, arkusz 11. [wróć]

Ibi­dem, fascy­kuł 53, poszyt 141, arku­sze 1, 3, 4. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Archi­pie­łag GUŁag 1918-1956. Opyt chu­do­że­stwien­nogo isslie­do­wa­nija

Copy­ri­ght © 1973-1991 Rus­sian social funds for per­se­cu­ted per­sons and their fami­lies

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2018, 2023

Copy­ri­ght © for the Polish trans­la­tion by Jerzy Pomia­now­ski

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki, stron tytu­ło­wych i ilu­stra­cja na okładce: Zbi­gniew Miel­nik

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Archi­pe­lag GUŁag, tom 2 (część III-IV), wyda­nie popra­wione, dodruk, Poznań 2023)

ISBN 978-83-8338-841-0

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer