Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tom najważniejszej poetki koreańskiej stawia na głowie ideę śmierci jako doświadczenia jednostkowego i ukazuje je jako doświadczenie zbiorowe oraz polifoniczne. Podzielona na 49 dni Autobiografia śmierci opiera się na buddyjskim przekonaniu, że ludzka świadomość przebywa przez 49 dni w stanie pomiędzy zgonem a reinkarnacją. Książka to medytacja na temat śmierci, która nie jest ostateczna, lecz okazuje się cykliczna, rytmiczna, wielowymiarowa i tętniąca życiem. Każdy wiersz stwarza niekonwencjonalną przestrzeń językową, w której śmierć może ujawnić swoją energię i przejawić się jako napięcie w ciszy następującej po przymiotniku, przysłówku, przyimku, kaszlu, czkawce, krzyku. Język poezji Kim Hyesoon, na przemian powściągliwy, fragmentaryczny lub eksperymentalny, oddaje głos światu, który istnieje w nas. Umieranie „to coś, co wdziera się z zewnątrz. Wszechświat wewnątrz jest większy”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 59
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Podróż do pracy
Dzień pierwszy
W metrze raz przewracasz oczami. To trwa wieczność.
Przewrócone oczy wiecznie powiększone.
Musiałaś być wyrzucona z pociągu. Wygląda na to, że umierasz.
Mimo że umierasz, myślisz. Mimo że umierasz, słuchasz.
Co jest nie tak z tą kobietą? Ludzie. Przechodzą obok.
Jesteś kawałkiem wyrzuconego śmiecia. Odpadem, który się ignoruje.
Gdy tylko pociąg odjeżdża, podchodzi do ciebie starszy mężczyzna.
Dyskretnie wsuwa czarne paznokcie w twoje spodnie.
Chwilę później kradnie ci torebkę.
Podchodzi dwóch gimnazjalistów. Grzebią ci po kieszeniach.
Kopią. Klikają migawki aparatów fotograficznych.
Na komórkach chłopców pojawia się twoje pogrzebowe zdjęcie.
Patrzysz, zwyczajem zmarłych, jak panorama rozwija się przed tobą.
Twój wzrok skierowany na zewnątrz zmierza teraz do rozległej przestrzeni wewnątrz ciebie.
Śmierć to coś, co wdziera się z zewnątrz. Wszechświat wewnątrz jest większy.
Jest głęboki. Wkrótce unosisz się we wnętrzu.
Ona leży tam. Jak para porzuconych spodni.
Kiedy podciągasz lewą nogawkę, prawa nogawka ucieka daleko, niezszyte ubrania,
ubrania bez zamka wirują wokół. Na rogu tunelu stacji metra w godzinach porannego szczytu w drodze do pracy.
Żałosne. Kiedyś otulały dziewczynę, jak kości otulają szpik,
otulały ją, jak stanik przywiera do piersi.
Podmuch prowadzi czarne włosy tam i z powrotem. Jedyny strój.
Z ciała kobiety zaraz wyjdzie dinozaur.
Ona otwiera szeroko oczy. Ale nie ma już wyjścia.
Kobieta jest martwa. Zgasła jak nocne słońce.
Teraz łyżkę kobiety można wyrzucić.
Teraz cień kobiety można złożyć.
Teraz buty kobiety można zdjąć.
Uciekasz od siebie. Jak ptak oddalający się od swojego cienia.
Postanawiasz uciec od nieszczęścia, jakim jest życie z tą kobietą.
Krzyczysz: Nic nie czuję do tej kobiety!
Raz przewracasz oczami tej kobiety w prawdziwym życiu
i dalej jedziesz do pracy. Jedziesz bez swojego ciała.
Czy zdążę do pracy na czas? Kierujesz się w stronę życia, którym nie będziesz żyć.
Kalendarz
Dzień drugi
Biały królik umiera i staje się czerwonym królikiem.
Krwawi nawet po śmierci.
Wkrótce czerwony królik staje się czarnym królikiem.
Gnije nawet po śmierci.
Ponieważ jest martwy, może z łatwością stać się duży lub mały.
Kiedy jest ogromny, jest jak chmura, a kiedy jest malutki, jest jak mrówka.
Próbujesz wepchnąć sobie mrówko-królika do ucha.
Po całkowitym zjedzeniu szerokiego pola trawy w uchu
mrówko-królik rodzi dwa króliczki większe od chmury burzowej.
Twoje uszy są przytłumione. Każdy dźwięk jest przytłumiony. Ucho umiera. Królik umiera.
Czasami martwy królik powraca jako zakrwawiona podpaska.
Od czasu do czasu wyciągasz martwego królika z majtek.
Co miesiąc wyciągasz martwego królika i wieszasz go na ścianie.
Na ścianie wieszasz płacz, który pachnie jak królicze uszy.
Zdjęcie
Dzień trzeci
Co słychać u twojej lalki?
Jak tam zdrowie twojej lalki?
Mówisz do ucha lalki: To tajemnica! Trzymaj buzię na kłódkę!
Kiedy wydłubujesz oczy lalce: To też ci się podobało, prawda?
Gdy obcinasz lalce włosy: Giń, ty brudna suko!
Gdy podpalasz lalkę: Zapomniałaś o swoim poprzednim życiu, co?
Kiedy wychodzisz z domu, twoja lalka zostaje
Kiedy wychodzisz z domu, twoja lalka wraca do życia
Kiedy wychodzisz z domu, twoja lalka otwiera okno i wygląda
Kiedy wychodzisz z domu, twoja lalka wychodzi z domu
Kiedy wychodzisz z domu, twoja lalka udaje, że jest sierotą
To coś, co mówi, że nie może jeść przy ludziach
To coś, co nigdy nie umiera
To puste coś
To coś, co gości twoją duszę w swoich oczach
Lalka idzie, jej bezrękie ręce wyjmują się i wkładają
Jej beznogie nogi wyjmują się i wkładają
jak ktoś, kto zostawił swoje nogi na łóżku
Rozsypuje się zmięty papier z jej nóg
Twoja lalka chodzi
Twoja lalka mówi
Spuszcza oczy w siebie
Płacze, aż jej szyja obróci się na swoje miejsce
Może wróci jej życie, gdy umrzesz
W każdym razie nie możesz już sprawić, żeby twoja lalka stanęła
W każdym razie nie możesz już sprawić, żeby twoja lalka chodziła
W każdym razie nie możesz już sprawić, żeby twoja lalka się śmiała
Jesteś teraz odłączony od swojej lalki
Piszesz list
Droga Laleczko, nadal potrzebujesz, żeby ktoś co noc położył cię do łóżka i zamknął twoje oczy
Oprzyj się o wodę
Dzień czwarty
Opierasz się całym ciałem i lgniesz
Już tego nie zniosę. Skręcam ciało
trzymając się palców wody i
noszę płaszcz utkany z włosów wody
kucam i zakrywam twarz
Bądźmy razem skośni
Spadajmy razem w swoich objęciach
Po moim skoku
będzie twoja kolej żeby skoczyć
Gdy zarzucę żyłkę
proszę połknij haczyk i drgnij
zrobię to samo następnym razem
Błagam
wodę która mówi do siebie bardziej niż ty
Bełkocze gdy jest strasznie pijany
więc zabieram deszcz do domu
Wodę wlewającą się przez okno
Już miałeś się o nią oprzeć ale woda
opiera się o ciebie jeszcze bardziej
Słońce o północy
Dzień piąty
Przychodzi list z miejsca, gdzie nie można wysłać odpowiedzi
Że już tu jesteś
Że już siebie opuściłeś
Mieniący się list przychodzi z dziury, która wie wszystko o tobie
Jak mózg, który widzi zbyt wyraźnie po śmierci, nadchodzi jasny list
Jak dni przed twoim narodzeniem, szeroko szeroki list bez wczoraj ani jutra
Miękki dźwięk dzwonków z powozu utkanego ze światła
Śmiech dziewczyny w spodniach utkanych ze światła puka do świata bez nocy
Ostatni pociąg metra wznosi się nad ziemią
Wszystkie pociągi na peronie zapalają się jednocześnie i cicho zapominają o tobie
Nie możesz iść, bo jesteś bez nóg, ale dzieci z twojego dzieciństwa już tam są
Przyjdzie list z tej jasnej dziury, gdzie nie można nawet wysłać odpowiedzi napisanej czarnymi literami
Twoje dzieci starzeją się na twoich oczach
i z tego miejsca, z którego odchodzisz, by się odrodzić
przyjdzie list napisany atramentem ze świetlistego światła
Z tego miejsca, gdzie nigdy nie spotkałeś się z ciemnością
przyjdzie ogromnie ogromny list
jaskrawe światło, które noworodek wita po raz pierwszy
Kiedy odchodzisz
Dzień szósty
Gdy odchodzisz: Nie odchodź, nie
Kiedy wracasz: Nie wracaj, nie
Gdy odchodzisz, zamykają ci oczy i splatają dłonie, płacząc: Nie odchodź, nie odchodź
A gdy mówisz: Otwórzcie drzwi, otwórzcie, słyszysz: Nie wracaj, nie wracaj
Przytwierdzają papierową lalkę do łodygi bambusa i mówią: Nie wracaj, nie wracaj
Palą twoje ubrania i mówią: Nie wracaj, nie wracaj
Dlatego nie masz stóp
Skrzydeł też nie masz
Mimo to wciąż latasz
i nie umiesz wylądować
Nie ma ciebie, a widać cię
Nie masz mózgu, a wiesz wszystko
Marzniesz
a nie masz ciała
Dlatego dziś rano twoja piżama schowała się pod łóżkiem
łkając cicho w samotności
Woda gromadzi się w twojej trumnie
Już dawno nie ma cię w trumnie
Ślad twojej głowy na księżycu poduszki
Ślad twego ciała w chmurach kołdry
Dlatego gdy odchodzisz: Nie odchodź, nie
Dlatego kiedy wracasz: Nie wracaj, nie
Tybet
Dzień siódmy
Nocą twój wyraz twarzy rozrzedza się
Nocą twoje imię rozrzedza się
Zwracasz się w stronę uciekającego imienia
i szczekasz hau hau jak pies szczekający na księżyc
Teraz wchodzisz w otwartą przestrzeń, która roztacza przed tobą wyłącznie teraźniejszość
Stąd to zmęczenie zwane bezimiennym horyzontem!
Ten niepokój zwany lekkim bezkresem szerokości!
To nieszczęście zwane szczytem ponad granicą lasu, na który nikt się nie ogląda!
Ta trwoga zwana śnieżną połacią, na której od czasu do czasu przelotnie dostrzegasz Yeti z twarzą niezmiennie pozbawioną wyrazu!
Ten smutek zwany bezkresnym błękitem nieba bez istnień i nieistnień!
(Pięcioraczki wypełniają wszechświat swoim istnieniem!)
hau
hau
hau
hau
hau
Sierota
Dzień ósmy
Pan jest żłóbkiem, ty kwadratem.
Dorastasz, nazywając śmierć swoją mamą.
Pijesz sok ze śmierci i liczysz ziarna śmierci.
Jesteś kwadracim niewolnikiem.
Jesteś kwadracim bękartem.
Jesteś kwadracim gońcem.
Kwadratowy koń prowadzi cię za uzdę.
Ciało wiecznie uwiązane do czterech kątów.
Kiedy tylko otwierasz oczy, zaczynasz biec w cztery strony.
Pan jest miłością, ty rozłąką.
Rodzisz się z rozłąki i umierasz z rozłąki.
(Teraz twoja twarz wycierana jest mokrym ręcznikiem i staje się przezroczysta).
(Twoje dłonie są wycierane i stają się przezroczyste).