Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
65 osób interesuje się tą książką
Najnowszy tom wierszy Urszuli Kozioł "Raptularz" zawiera utwory, które są kontynuacją poetyckich poszukiwań wybitnej poetki. Ton lamentu i skargi, tak bardzo obecny w poprzednich tomach, tutaj przechodzi w refleksyjny, dojrzały humanizm, podziw i szacunek dla wszystkiego co kruche, wymagające uwagi i opieki. Ludzi, zwierząt, roślin. "Z biegiem lat smutek ogromnieje we mnie" pisze poetka i faktycznie ta poezja dryfuje w stronę niebytu, elegijnie żegna urodę świata i samą siebie, a podmiot liryczny mówi: "Jestem daleko od siebie/ ja nie jest już mną". Jednak pulsuje w tym tomie także wiara w możliwość przytrzymania się rzeczy kruchych, aby przeżyć jeszcze jeden cud: "dzień, który wstaje".
Urszula Kozioł, poetka posługująca się wyrafinowaną formą, która stworzyła własny poetycki język. Uhonorowana licznymi nagrodami, między innymi PEN-u, nagrodami niemieckimi: Eichendorffa i Nagrody Głównej Kraju Dolnej Saksonii, Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Otrzymała Doktorat Honoris Causa Uniwersytetu Wrocławskiego, jest honorowym obywatelem miasta Wrocławia oraz miasta Biłgoraj.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 30
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktor prowadząca: Anna Piwkowska
Redakcja i korekta: Aleksandra Nizioł
Projekt graficzny okładki: Piotr Kieżun
© Copyright by Urszula Kozioł
© Copyright for this edition by Państwowy Instytut Wydawniczy 2023
Wydanie pierwsze
Warszawa 2023
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
Księgarnia internetowa: www.piw.pl
Polub PIW na Facebooku:
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
ISBN 978-83-8196-786-0
Czy tamta trawa
nadal jest pogięta
w miejscu gdzieśmy leżeli
przykryci obłokiem
i kto ją wygniótł tak
pod czyim okiem
gdyśmy objęci leżeli na wznak
a ptak nad nami
kreślił czasu znaki
Gdzie to tak śpieszno
i po co ten galop?
całe powietrze od pędu jest mętne
po rzekach dotąd w korytach się kurzy
kropla tchu
kiedy z tego się ostoi.
glina zdyszana
zmęczone metale
szkło dogorywa przy padlinie drzewa
(od twojej suszy kamienieją trawy
powietrze pęka od mego pragnienia).
któż tak tratuje wzajem stratowany
przez nieustanny jazgot galopady
dalejże!
są gdzie niedościgłe sprawy
dalejże
pogoń nie jestże dozgonna
nadczynność myśli gonitwa
zapędy
galop zerwany w pół taktu
zawały
przystańmy
wkrótce nas tu nie zastaną
Nie mijaj ranku
zatrzymaj swe ptaki
jeszcze się zdążysz naobracać w czasie
przystań mi wiosno w półobrocie światła
wahaj się chwilę w odcieniach zieleni.
przedłuż mi zmierzchu swą wczesność do syta
nie śpiesz się maju
trwaj moja miłości
o lata – kiedy się wami nacieszę.
przemija życie jak noc: w okamgnieniu.
przemija ziemia w ułamku promieni.
Krach
krach
znowu coś pęka
ziarno nie mieści nasienia
włókno nie mieści naczyń
słoje nie mieszczą drzewa
niecka nie mieści rzeki
dom nie mieści mieszkań
łyżka nie mieści brzuchów
serce nie mieści człowieka
myślom brak tchu
ląd ogarniają prądy
ziemia przebija pułap kopuły
krach
krach
znowu coś pęka
język nie mieści słów
nadciśnienie w rurach metalu
tłoki tłoczą na spust
obłok za obłok
oko za oko
ząb za ząb
krach
krach
i o włos
wszystko przerośnie swój wymiar.
Nie wiem kiedy z rąk
Zniknęły mi linie papilarne
natomiast wiem że moja płeć umarła
w tym samym momencie
w którym ukochany
na wieki wieków zamknął oczy