Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wybuchowy duet charakternych pisarek, który tej zimy przyspieszy bicie serca i rozpali policzki!
Kiedy lądujesz w odciętym od świata miejscu z byłym więźniem, możesz być pewna, że to będą niezapomniane święta.
Małżeństwo Igi nigdy nie było idealne. Mężowi zależy tylko na jej pieniądzach, bywawobec niej brutalny, ale według jej rodziców stanowią idealną parę. Gdy kobieta przyłapuje go na zdradzie, nie jest specjalnie zdziwiona, ale widok Piotra między nogami sekretarki jej ojca przelewa czarę goryczy. Z pomocą swojej najlepszej przyjaciółki Kaśki i mocnego alkoholu obmyśla plan, jak pozbyć się niewiernego męża.
Wiktor, niegdyś rasowy podrywacz i bogaty biznesmen, po dwóch latach wychodzi z więzienia. Wrobiony w defraudację pieniędzy, wreszcie doczekał się sprawiedliwości. Kompletnie spłukany marzy tylko o kojącym widoku horyzontu, morskiej bryzie i usypiającym szumie fal na plaży w Gdyni.
Przypadkowe spotkanie Igi i Wiktora sprawi, że połączy ich gorąca namiętność i... zbrodnia. Przemierzą całą Polskę, żeby spędzić święta na bieszczadzkim odludziu, gdzie przyjdzie im się zmierzyć z największym zagrożeniem – własnymi uczuciami.
Co złego może się wydarzyć, kiedy nie uszanuje się tradycji wigilijnych? Do czego jesteśmy zdolni pod wpływem buzujących emocji?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 296
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Sanok/Zielona Góra 2020
Iga
Wpatrywałam się w choinkę, która stała za mężczyzną rozmawiającym z moim ojcem. Wisiało na niej mnóstwo srebrnych bombek z logo popularnej w Polsce sieci aptek. Boże, jakie to mi się wydawało głupie, żeby ładować te swoje marketingowe zagrania nawet pomiędzy świąteczne tradycje. Jak na ironię sama byłam dyrektorem do spraw marketingu w koncernie farmaceutycznym Bielecki Solutions założonym przez mojego ojca. W związku z tym też powinnam zadbać o takie dekoracje w siedzibie naszej firmy. „Po moim trupie!” – pomyślałam.
– Do świąt zostało sporo czasu – wymruczałam do siebie, ale to wystarczyło, by moi towarzysze zwrócili na mnie uwagę. – Każdy, kto mnie dobrze zna, wie, że drzewko dekoruję w Wigilię. Tylko i wyłącznie.
– Słucham? – zapytał mężczyzna w średnim wieku, marszcząc czoło, na którym ujawniła się głęboka bruzda.
– Do świąt zostało kilkanaście dni – kontynuowałam mimo głośnego i nerwowego chrząknięcia mojego ojca. Złamałam zasadę, która mówiła „siedź i się nie odzywaj”. – Dlaczego tak szybko ubraliście tę choinkę? I dlaczego wygląda jak reklama?
– Naprawdę? – Mężczyzna lekko się uśmiechnął. – Będziemy teraz rozmawiać o zasadności wczesnego dekorowania mojego biura? – Popatrzył z uniesionymi brwiami na mojego ojca, niemo pytając go, czy to jakiś żart.
– Iga… – wtrącił cicho mój ojciec. Nawet nie miałam odwagi, by na niego spojrzeć. – Czy mogę cię prosić na słówko?
Wstałam i ostatni raz rzuciłam okiem na faceta, który z wielkim rozbawieniem obserwował całą sytuację. Miło było zauważyć, że nie jest takim gburem, na jakiego wygląda.
Gdy wyszliśmy, mój ojciec oparł się o ścianę, przymknął oczy i zapiął guzik marynarki. Nabierał do mnie cierpliwości.
– Księżniczko. – Wlepił we mnie swoje piękne niebieskie oczy, które na szczęście po nim odziedziczyłam. Musiałam boleśnie przyznać, że mój ojciec należał do przystojniaków. Nie dobił jeszcze pięćdziesiątki, więc kobiety niemal w każdej chwili się za nim odwracały, a mnie brały za jego młodziutką kochankę. Nie raz słyszałam na swój temat niepochlebne komentarze, ale przecież nie miałam zamiaru naklejać sobie na czoło kartki z wyjaśnieniem. Wolałabym nawet nie wspominać, jak zachowywały się moje koleżanki, które odwiedzały mnie w rodzinnym domu. – Możesz mi wyjaśnić, co ty wyprawiasz? Dlaczego gadasz jakieś bzdury o choinkach w momencie, gdy kończę negocjować idealne warunki współpracy z najgrubszą rybą w tym kraju?
Nasza firma zamierzała wprowadzić na rynek innowacyjny lek przeciwzapalny. Potrzebowaliśmy jednak wsparcia ogromnej sieci aptek, z której prezesem właśnie mieliśmy przeraźliwie nudne spotkanie.
– Tato… – Założyłam ręce na piersi i podeszłam do niego bliżej. – Czy ty nie widzisz, że ja nie mam nic innego do powiedzenia? Jestem z wykształcenia kosmetologiem, a nie marketingowcem.
– Dlatego prosiłem cię, żebyś tylko ładnie wyglądała i podpisywała się tam, gdzie każę – warknął na mnie. – Zamiast tego robisz z siebie pośmiewisko. Chociaż nie… – Zaśmiał się pusto. – Ze mnie robisz pośmiewisko! Naprawdę się nie dziwię, że Piotrek tak często nie może z tobą wytrzymać. Wracam teraz do środka, a ty idź na jakieś zakupy. Po drugiej stronie ulicy jest galeria, popraw sobie humorek, chociaż uważaj, tam dekoracji świątecznych jest jeszcze więcej.
Przełknęłam ślinę i opuściłam głowę, gdy zatrzasnął za sobą drzwi. Usiadłam na krześle i zerknęłam na sekretarkę, która z zakłopotaniem układała przedmioty na idealnie uporządkowanym biurku. Jej ciekawość zwyciężyła, bo podeszła do mnie ze szklanką wody.
– Ma pani ochotę? – zapytała uprzejmie. Uśmiechnęłam się blado i pokręciłam głową. – W każdym związku zdarzają się kłótnie. Szczególnie gdy miłość przeplata się ze wspólnym prowadzeniem biznesu. Długo jesteście państwo małżeństwem?
Uniosłam brwi i roześmiałam się w głos. Przez długi czas nie mogłam przestać się śmiać, aż w końcu schowałam twarz w dłoniach i się rozpłakałam. Widziałam tylko oddalające się zgrabne nogi i ucieszyłam się w duchu, że zostawiła mnie w spokoju.
Nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Mój ojciec cały czas traktował mnie jak swoją małą córeczkę, która bez tatusia jest niedołężna. Gdy bywałam smutna lub obrażona, dawał mi prezenty na poprawę humoru. Gdy robiłam coś wbrew jego woli, dostawałam reprymendę. Byłam jednak dorosła, więc pozwolił się do mnie zbliżyć innemu facetowi. Oczywiście na jego warunkach.
Od dwóch lat byłam mężatką. Poznałam Piotra w pracy, gdy zatrudniono go w dziale sprzedaży na kierowniczym stanowisku. Moi rodzice dostrzegli w nim potencjał i zaplanowali nasz ślub szybciej niż Piotrek oświadczyny. Kochałam go (albo przynajmniej tak mi się wydawało), więc zgodziłam się na to wszystko. Ojciec traktował Piotrka jak swojego syna i mój świeżo upieczony małżonek od razu awansował. Pewnie dlatego Piotr przyjął moje nazwisko. Wtedy pierwszy raz poczułam, że byłam tylko środkiem do celu.
Już po roku małżeństwa zaczęło się między nami psuć. Miał mnie za głupią i infantylną. Irytowała go moja wrażliwość i ciągle tylko powtarzał, że moje studia to strata czasu. Może nie miałam okazji dostać od losu jakiegoś wielkiego pouczającego kopniaka, ale potrafiłam odróżnić dobry związek od złego. Mój był zły. Słaby. Stworzony zbyt pochopnie. Satysfakcjonujący tylko dla jednej strony. I na pewno nie mam tutaj na myśli satysfakcji w miłości. Moja kasa dawała mu więcej rozkoszy…
Jednak z tymi studiami miał rację. Nigdy nie pracowałam w zawodzie. Brakowało mi odwagi, bym mogła otworzyć coś swojego. Wygodniej mi było pozostać pod skrzydłami mojego bohatera z dzieciństwa, który za moje nic nierobienie płacił mi horrendalnie wysoką pensję.
Stałam przy automacie z niesmaczną kawą, gdy mój ojciec wyszedł z dużo niższym mężczyzną z sali konferencyjnej. Podali sobie ręce i wymienili uśmiechy, które świadczyły o tym, że spotkanie zakończyło się sukcesem. Tata mnie nie zauważył i podszedł do biurka, przy którym siedziała blondynka. Kobieta na jego widok oblała się rumieńcem, co sprawiło, że nie lubiłam jej jeszcze bardziej.
– Czy widziała pani moją córkę? – zapytał.
– Córkę? – Zmarszczyła brwi.
– No tak. Córkę. Igę Bielecką – burknął niezadowolony, szukając telefonu w kieszeniach marynarki.
Otworzyła szeroko oczy i uchyliła usta. Była w szoku. Spojrzała na mnie, a ja przesłałam jej złowieszczy uśmiech. Ruszyłam w ich stronę, po drodze wyrzucając pusty kubek. Pożegnałam się ze zmieszaną sekretarką i chwyciłam ojca pod ramię.
Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
– Udało się?
– Tak – odpowiedział, ściągając krawat. – Jestem wyczerpany. Zjemy kolację?
– Nie mam apetytu.
– Musisz jeść. Ostatnio znowu zeszczuplałaś. Twój mąż nie będzie zadowolony, jak znikniesz.
– Mam trochę inne zdanie na ten temat – wyszeptałam do siebie, widząc oczami wyobraźni imprezę, którą organizuje Piotr, gdy znikam z jego życia. Stoi w rozpiętej koszuli w kwiaty nad naszym basenem. W ręku trzyma drinka z parasolką, a półnagie kobiety tańczą wokół niego jak w teledysku z lat dziewięćdziesiątych. Parsknęłam śmiechem.
– Nie usłyszałem?
– Chodziło mi o to, że wydaje ci się, ale jeśli masz ochotę, to możemy gdzieś pojechać.
– Bogdan – zwrócił się do naszego kierowcy – ostatnio mówiłeś, że w Warszawie byłeś z żoną w świetnej tajskiej restauracji.
– Tak, szefie.
– Zawieź nas tam.
Przewróciłam oczami i opadłam czołem na szybę. Nienawidzę tajskiego żarcia.
Gdy kelner przyniósł nam dania, byłam mile zaskoczona. Zamówiłam pad thai z krewetkami i… zajadałam się z rozkoszą. Widocznie do tej pory nie trafiłam na dobrą kuchnię.
Mój ojciec przechwycił od kelnera butelkę z szampanem i podał mi napełniony kieliszek.
– Wypijmy za sukces, kochanie. Ten kontrakt sprawi, że znajdziemy się w czołówce.
– Gratuluję – odpowiedziałam sucho i stuknęłam się z nim szkłem.
– Co się dzieje? – zapytał z troską, po czym złapał moją drobną dłoń. – Nie wyglądasz na szczególnie zadowoloną.
– A powinnam być? – Wytarłam usta serwetką. – Kim ja jestem w tej firmie?
– Kimś bardzo ważnym. Żeby być wyżej, musiałabyś mnie zabić – zażartował. – Masz dyrektorskie stanowisko. Nie rozumiem cię, gadasz jak matka.
Nachyliłam się nad stołem i poczekałam, aż popatrzy mi w oczy.
– Tato, mam stanowisko, którego nawet nie rozumiem. Mam ludzi, którzy wykonują za mnie całą robotę, a ja podpisuję to swoim nazwiskiem. Nie czuję się spełniona.
– Nie przesadzasz? Masz też święty spokój, pieniądze i stabilizację. Na świecie ludzie borykają się z naprawdę poważnymi problemami, a tobie przeszkadza to, że robisz coś, na czym się nie znasz? Chciałabyś otworzyć gabinet i bawić się w kosmetyczkę? To jest twoja droga? Nie doceniasz tego, co dla ciebie robimy z mamą i Piotrem. – Pokręcił z niezadowoleniem głową.
– A on to niby co dla mnie robi? – syknęłam i poczułam, jak rośnie we mnie wściekłość.
– To idealny mężczyzna dla ciebie. Trzyma cię w ryzach, bo mimo że jesteś piękna i mądra, to również bardzo naiwna.
Ze zrezygnowaniem zaczęłam się bawić widelcem. Mój ojciec nie przestawał mówić, ale ja już go nie słuchałam. Wyraźnie powiedział, za kogo mnie uważa. Od zawsze tak było. Gdy tylko próbowałam się usamodzielnić i zrobić coś dla siebie, naciskał na mnie i sadzał z powrotem na swoim miejscu. W podobny sposób traktował mamę. Mężczyzna ma mieć przy sobie kobietę, która powinna być chętna, piękna i świecić tak mocno, by zatuszować mrok męskiego charakteru. Jednak nigdy, ale to nigdy kobieta nie może osiągnąć więcej. W żadnej dziedzinie życia.
Patrzyłam, jak ojciec płaci kelnerce, a na koniec puszcza do niej oczko. Był flirciarzem, ale mimo to dawałam wiarę, że jest wierny mojej matce. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że najważniejszy mężczyzna w moim życiu może być skurwielem. Tak nazywałam facetów, którzy zdradzają.
– Jest późno, więc rozumiem, że zostaniemy w Warszawie? – zapytał, gdy szliśmy już w stronę lexusa.
– A moglibyśmy wrócić? Mieliśmy mieć tutaj jutro spotkanie, a skoro ono wypadło, to wolałabym wrócić do domu. Do Gdyni mamy cztery godziny jazdy.
Zatrzymał się i złapał mnie za rękę, a potem pogłaskał po policzku.
– Jak sobie życzysz, księżniczko. Tylko uśmiechnij się, dobrze?
Pocałował mnie w czoło jak małą dziewczynkę i zaprowadził do samochodu. Z bagażnika wyciągnął poduszkę i koc, bym mogła spokojnie zasnąć podczas trasy. Zawsze tak robił. A ja, jak zawsze, zasnęłam, zanim opuściliśmy stolicę.
Do moich uszu zaczęły docierać męskie głosy, więc powoli uchyliłam powieki. Podjeżdżaliśmy właśnie pod mój dom. Wyprostowałam się na siedzeniu i związałam włosy w kucyk.
– Spałaś jak zabita całą drogę – powiedział ojciec.
– Ważne, że już jesteśmy.
Nachyliłam się, by pocałować go w policzek, a potem wysiadłam. Kierowca w tym czasie wyjął moją walizkę i zapytał, czy potrzebuję pomocy. Odmówiłam i ruszyłam w stronę domu.
Gdy stanęłam pod drzwiami, zaskoczyła mnie bardzo głośna muzyka. Spojrzałam na zegarek. Prawie dziesiąta. Wywróciłam oczami na samą myśl o tym, że w domu jest impreza. Zamierzałam tylko przywitać się ze znajomymi Piotra i pójść na górę spać.
Przekręciłam zamek i weszłam do środka. Z głośników rozbrzmiewało Thunder zespołu Imagine Dragons, a w rytm tego utworu mój mąż posuwał na kuchennym blacie sekretarkę mojego ojca.
Walizka wypadła mi z rąk, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy mam podejść do nich i wyłączyć stojące obok nich radio, czy zaczekać do końca utworu. I jedno, i drugie byłoby dla mnie sporym upodleniem. Cofnęłam się więc do korytarza i otworzyłam szafkę z bezpiecznikami. Gdy nastała ciemność, usłyszałam już tylko ich.
– Kurwa! Co się stało?! – krzyknął mój mąż.
– Nie przerywaj! Jestem blisko! – wyjęczała żałośnie ta dziwka.
Dosyć tego!
– Może mogłabym się dołączyć? – ryknęłam, tracąc na moment panowanie nad sobą. Przymknęłam powieki i delektowałam się dźwiękiem upadających przedmiotów i cichych przekleństw. Gdy dotarł do mnie odgłos zasuwanego rozporka, ponownie włączyłam światło i wróciłam do kuchni. Mój spocony małżonek wyglądał tak, jakby poważnie się czymś zatruł, a ta ciemnowłosa zdzira próbowała zakryć swoje sztuczne cycki rozerwaną koszulą.
– Musieliście być bardzo napaleni, skoro porwałeś koleżance ubranie. – Popatrzyłam jej w oczy. – Może pożyczyć ci coś mojego? Czy raczej sama się obsłużysz?
– Boże, stracę pracę – wyszeptała do siebie przerażona dziewczyna.
Podeszłam do nich bliżej, chwytając po drodze kawałek dojrzałego sera. Obrzuciłam wzrokiem stół, na którym leżało mnóstwo smakowitych rzeczy. Na widok przygotowanej dla niej kolacji jeszcze bardziej rozbolał mnie brzuch.
– Jak widzicie, jestem wyjątkowo spokojna i cierpliwa. – Splotłam dłonie przed sobą. – Nie robię awantur, nikogo nie biję. Być może jestem tak zmęczona dzisiejszym dniem, że jeszcze nie dociera do mnie, co się dzieje, a może po prostu tak bardzo cię nienawidzę. – Zerknęłam na Piotrka, by wiedział, że o niego mi chodzi. – Jednakże istnieje szansa, że jeżeli dalej będziecie patrzyli na mnie w ten sposób, to moja cierpliwość się skończy.
Popatrzyli na siebie, a to głupie dziewczę dalej nie rozumiało tego, co chcę powiedzieć.
– Elwirko, módl się, by utrata pracy u mojego ojca była jedyną konsekwencją tego, że chwyciłaś po moje. – Zrobiłam krok w jej stronę, pozwalając, by nieprawdopodobnie wielka złość powoli zaczęła ze mnie uchodzić. Nie dawałam rady dłużej tego w sobie trzymać. – Módl się, bym nie potrafiła zniszczyć ci życia, a planuję zrobić wszystko, absolutnie wszystko, byś w tym mieście nie dostała pracy nawet w osiedlowym warzywniaku. A teraz wypierdalaj stąd, szmato! – wrzasnęłam głośno.
Na szczęście podziałało i już po minucie stałam w kuchni sama z człowiekiem, który okazał się być moim przekleństwem. To nie był jednak dobry czas na pokazanie tego, jak bardzo mnie skrzywdził. Milczałam i patrzyłam mu w oczy, w których nie dostrzegałam skruchy. Nie widziałam w nich żalu i miłości, którą kupił mnie kilka lat temu. Zdradził mnie bez skrupułów. Spodziewałam się, że zacznie się tłumaczyć, bo tak wypada. Wpatrywałam się w jego zdradziecką twarz. Był blondynem o niebieskich oczach, z zabawnie wykrzywionym nosem. Mógł się podobać kobietom. Miał moje pieniądze. Urodę. Prestiż. Idealny zestaw dla faceta, który ma kurewski charakter. To jednak było dla mnie zbyt wiele.
– Iga, to był tylko jeden raz – wyrwał mnie z przemyśleń. Zagryzłam wargi i na kilka chwil przymknęłam oczy. – Wypisywała do mnie wiadomości. Przyjechała tutaj. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
– Ja rozumiem. Nie mogłeś się powstrzymać – odpowiedziałam, udając, że go rozumiem.
– Tylko ciebie kocham.
„Oho! Zaczynamy festiwal żenady” – pomyślałam.
– Tylko ty się dla mnie liczysz. Myślałem o tobie, jak z nią byłem. Naprawdę.
Dopóki mówił, jakoś to znosiłam, ale gdy próbował mnie dotknąć, miarka się przebrała. Uderzyłam go w twarz. Głośny plask rozbrzmiał po całym pomieszczeniu, a dłoń przyjemnie mnie zapiekła. Gdy zaczął się użalać nad swoją zakłamaną mordą, odwróciłam się i włożyłam na siebie płaszcz. Zerknęłam tylko, jak biegnie do zamrażarki po lód, i opuściłam dom.
Na parkingu stało moje Audi S5 Sportback. „Tego mi trzeba” – pomyślałam. Wsiadłam do samochodu, wyłączyłam telefon i gdy odjeżdżałam, w lusterku zobaczyłam jedynie żałosną sylwetkę faceta, z którym kiedyś postanowiłam spędzić resztę życia. Nie miałam zamiaru dotrzymać tej małżeńskiej obietnicy. Nie wiedziałam jeszcze jednak, jak się z niej wyplączę.
Łamiąc wszystkie przepisy, zwłaszcza te związane z ograniczeniem prędkości, jechałam w kierunku domu mojej najlepszej przyjaciółki. Kaśkę poznałam na drugim roku studiów, gdy siedziałam pijana pod akademikiem. Tego dnia mój chłopak oznajmił mi, że ode mnie odchodzi. Nawet nie wiedziałam, co tak naprawdę było tego przyczyną. Usiadła przy mnie i od tamtej pory stałyśmy się nierozłączne. Od czasu tego porzucenia wiedziałam, że zdrady nie wybaczę nigdy. I nikomu.
Było późno, ale zobaczyłam zapalone w jej oknach światło, więc bez zastanowienia ruszyłam do środka. Zapukałam, a ona otworzyła mi w samej bieliźnie. Minęłam ją i weszłam do mieszkania.
– Nie miałam okazji kupić po drodze alkoholu, więc mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz – zaczęłam i wtedy zauważyłam siedzącego na kanapie Bartka. – Ej! Rozstaliście się ostatnio czwarty raz!
– No, tak było. – Kaśka wzruszyła ramionami i rzuciła koszulkę swojemu eks. – Co ja poradzę, że bez niego nie mogę dojść?
– Boże. – Zakryłam uszy. – Nie chcę tego słuchać. Przepraszam, że przerywam, ale potrzebuję pomocy.
– Zostań z nami – wtrącił Bartek.
– Co się stało? – zapytała Kaśka, wsuwając przez głowę luźną, białą sukienkę.
– Piotrek okazał się skurwielem… – powiedziałam z trzęsącą się brodą, a ona zrobiła wielkie oczy. Znała mój osobisty słownik, więc wiedziała, co zrobił ten człowiek.
– Bartek, koniec randki. Wypad – powiedziała od niechcenia, a chłopak, zirytowany sytuacją, ubrał się i wyszedł.
Kaśka posadziła mnie w salonie i nalała mi poczwórną porcję dobrej whisky. Musiałam to wypić pod jej kontrolą. Wtedy puściło. Płakałam mocno, przeciągle, rozpaczliwie. Upokorzenie, którego doznałam, splątało boleśnie moje narządy wewnętrzne. Bolało mnie wszystko. Dusza, serce, brzuch, głowa. Ten mężczyzna niszczył mnie od dłuższego czasu, a ja byłam bierna. Zdrada okazała się katalizatorem, bym w końcu się od niego uwolniła. Bym zaczęła być sobą.
– Powinnam się z nim rozwieść – burknęłam pijana.
Minęło trochę czasu, leżałyśmy zwrócone do siebie twarzą, podnosząc się jedynie po to, by móc łyknąć troszkę alkoholu. Chociaż byłyśmy już w takim stanie, że nie powinnyśmy tego robić. Przestałam już ryczeć, bo przyjaciółka (razem z whisky) wmówiła mi, że nie warto. Nie za nim.
– Nie możesz się z nim rozwieść – wymruczała Kasia.
– Jak to? Każesz mi się go pozbyć, ale dalej mam być jego żoną? – Roześmiałam się. – Ale jesteś narąbana.
– Nie. Jestem bardziej trzeźwa, niż myślisz. Posłuchaj. Ojciec narobi ci tylko problemów. – Zamyśliła się. – Chociaż twój staruszek jest kurewsko seksowny…
– Kaśka! – Uderzyłam ją w głowę. – Nie mów tak o nim! Nie przy mnie!
– Dobra, słuchaj dalej. Źle się stało, że dorobiłaś się całej kasy dopiero po ślubie. Będziesz musiała się z nim podzielić podczas rozwodu. Sam wasz dom jest wart kilka milionów.
– No tak. Trudno. – Wzruszyłam ramionami.
– Nie trudno! Chcesz jeszcze nagrodzić skurwiela?!
– To ciekawe, co w takim razie powinnam zrobić?
– Wykorzystaj te pieniądze inaczej. – Położyła się na plecach.
– Niby jak? – Usiadłam i zmarszczyłam czoło z ciekawości.
– Zabij go – powiedziała, jakby mówiła o trzaśnięciu kapciem wkurzającego komara. Podniosła się, by móc oprzeć się o ścianę. Nawet nie zapytałam, czy żartuje. Jej poważna mina mówiła wszystko.
– Tak, świetny pomysł. Fantastyczny. Pójdę siedzieć za tego gnoja. – Pokręciłam głową i zabrałam jej szklankę. – Tobie już chyba wystarczy.
– Idiotko! Przecież nie ty miałabyś to zrobić. Kilkaset tysiaków i ktoś zrobi to za ciebie. Będziesz miała czyste rączki i święty spokój. Chciałaś uwolnić się spod skrzydeł rodziców, więc masz ku temu okazję. Zacznij żyć po swojemu i nie miej skrupułów.
– Dobrze! Daj dzisiejszą gazetę, znajdę numer do seryjnego mordercy. Podzwonię do kilku i sprawdzę, jakie mają oferty! – Uniosłam palec, jakby to był genialny pomysł.
– Jednak blondynki są głupie – odpowiedziała Kaśka.
– Przecież też jesteś blondynką!
– Ej! – Wstała rozbawiona. – Mam, kurwa, pomysł!
Dwadzieścia minut później, podtrzymując się ściany, stałyśmy pod drzwiami mojego asystenta Patryka. Wysłałam mu wiadomość, że mam dla niego śmiertelnie poważne zadanie. My jednak zdawałyśmy się mniej poważne niż to zadanie, bo zanim jeszcze nam otworzył, brzuchy bolały nas ze śmiechu niemiłosiernie.
W końcu uchylił drzwi i stanął przed nami w gustownej piżamie. Długie pasiaste spodnie i koszula w ten sam deseń. Przysięgam, brakowało mu tylko na głowie szlafmycy. Patryk był lekko łysiejącym szatynem z gustownym, jego zdaniem, wąsikiem. Krępa budowa ciała nadawała mu wygląd misia. To znaczy tylko po alkoholu miałam takie wrażenie. Na co dzień traktowałam go z dystansem. Doceniałam jednak jego subordynację i sumienność. Mogłam na niego liczyć jak na nikogo innego. I właśnie to postanowiłam wykorzystać. Stojąc o trzeciej nad ranem pod jego drzwiami. Kompletnie pijana.
Gdy skończyłam mu wszystko wyjaśniać, zobaczyłam jedynie chytry uśmieszek na jego zdezelowanej młodzieńczym trądzikiem twarzy. Potem wróciłyśmy do mieszkania i zasnęłyśmy razem, nie mając siły nawet na ściągnięcie ubrań.
Poranek był ciężki. Miałam wrażenie, że gdy wstawałam z łóżka Kaśki, byłam jeszcze pijana. Odpuściłam jazdę do biura swoim samochodem, wezwałam kierowcę i w tym czasie doprowadziłam się do porządku, biorąc prysznic.
Moja przyjaciółka jeszcze spała, więc sama wyjęłam z jej garderoby czystą bieliznę. Miałyśmy niemal identyczne figury, więc nie było problemu z pożyczeniem sobie stroju. Kaśka nie nosiła grzecznych garniturów, w których ja chodziłam niemal codziennie, dlatego zdecydowałam się na czerwoną, ołówkową sukienkę. Sięgała mi do kolan i nie miała dekoltu, w związku z czym dalej wyglądałam grzecznie. I z klasą. Miałam tego dnia zebranie z całym działem marketingu, więc nie dość, że musiałam być w pracy, to trzeba było jeszcze jakoś wyglądać. Byle jak, ale jednak wyglądać. Posmarowałam twarz kremem BB, rzęsy musnęłam tuszem, a resztę roboty pozwoliłam zrobić czerwonej szmince. Loki z poprzedniego wieczoru jeszcze się utrzymywały, więc ułożyłam włosy rękoma i wyruszyłam z domu.
W biurze podeszłam do Patryka i zamówiłam kawę. Wiedziałam, dlaczego tak dziwnie na mnie patrzy. Później miałam zamiar go przeprosić za to nocne najście. Zasłużył na dobrą premię, bo zachowałam się bardzo nieprofesjonalnie. Potrzebowałam jednak chwili spokoju, by jakoś zacząć funkcjonować. Na szczęście nie spotkałam nigdzie Piotrka.
Próbowałam przygotować na komputerze plan spotkania na podstawie informacji przesłanych w mailu od kogoś z mojego działu, ale niestety, alkohol dalej robił swoje. Przeklęłam pod nosem, gdy rozległo się pukanie.
Patryk wszedł do środka z moją ukochaną gorącą czarną kawą.
– Pani Igo, mam bardzo dobrą wiadomość.
Wzięłam łyk kawy i poczekałam kilka sekund, aż czarny narkotyk dotrze do mojego krwiobiegu. Oblizałam wargi, by nie uronić ani kropli. Otworzyłam powieki i popatrzyłam na swojego asystenta, który jak zaczarowany wpatrywał się w moje usta.
– Co jest? – zapytałam i zmarszczyłam brwi, lekko zakłopotana.
– Udało mi się zrobić to, o co pani prosiła.
– Patryk, proszę, powiedz wprost. Nie mam całego dnia. – Westchnęłam.
Nachylił się i oparł ręce o moje biurko, by jak najciszej przekazać mi mrożącą krew w żyłach informację.
– Po pierwsze, Elwira już jest w pociągu do rodzinnego Sopotu, a po drugie, znalazłem człowieka, który zamorduje pani męża.
Wiktor
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktor prowadząca: Marta Budnik
Wydawca: Monika Rossiter
Redakcja: Justyna Mrowiec
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz
Copyright © 2020 by Emilia Szelest
Copyright © 2020 by Ewelina Dobosz
Copyright © 2020 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2020
ISBN 978-83-66718-11-1
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek