Bezlitosny układ. Królowie Nowego Jorku. Tom 2 - Tijan - ebook + audiobook

Bezlitosny układ. Królowie Nowego Jorku. Tom 2 ebook i audiobook

Tijan

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

16 osób interesuje się tą książką

Opis

W jego świecie nie ma nic za darmo.

Jeśli Molly chce odzyskać swoje życie, musi na nie zapracować.

AshtonWalden starał się robić wszystko, aby odciąć się od brudnych interesów swojej rodziny. Brutalny atak na jego dziadka i wujów nieoczekiwanie postawił go u władzy, a jego okrucieństwo i brutalność szybko przyniosły mu reputację wyjątkowo niebezpiecznego.

MollyEaster jest właścicielką lokalnej kręgielni. Jej ojciec to uliczny „szczur” podlegający rodzinie Ashtona z powodu swoich długów hazardowych. Kiedy dochodzi do rabunku, dziewczyna nie waha się przed niczym, aby chronić swoją własność.

Molly zna Ashtona, odkąd byli dziećmi. Chociaż dostrzega jego mroczną stronę, tak naprawdę lubi potwora, który w nim żyje. Ma jednak problem –teraz Ashton grozi, że odbierze jej wszystko, na co tak ciężko pracowała. Chyba że… Molly zgodzi się na pewien układ.

Lektura obowiązkowa dla fanek romansów mafijnych!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 464

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 57 min

Lektor: Agata Darnowska, Darek Bilski
Oceny
4,5 (227 ocen)
154
38
25
10
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
GosiaPuza

Nie oderwiesz się od lektury

wciągająca
10
aga1420

Z braku laku…

umęczyłam się strasznie.
10
zysa1

Z braku laku…

Bardzo chaotycznie napisana, zbyt dużo wątków, skrótów myślowych, ciężko się to czyta. Nie dałam rady jej skończyć...
10
klaudiaciacho

Całkiem niezła

Ten tom podobał mi się bardziej, niż pierwszy. Dużo akcji, przyjemny romans, choć postacie momentami mnie irytowały. Specyficzny styl Tijan trzeba po prostu lubić.
10

Popularność




„Styl Tijan jest niepowtarzalny. Od tworzonych przez nią treści można się uzależnić. Jej proza nie ma sobie równych. Zawsze sięgam po jej książki bez zastanowienia”.

– Rachel Van Dyken, zdobywczyni pierwszego miejsca na liście bestsellerów „New York Timesa”

„Tijan jest specjalistką w tworzeniu uzależniających, zabawnych i ekscytujących historii, od których po prostu nie można się oderwać!”

– Elle Kennedy, autorka bestsellerów „New York Timesa”

„Jeśli chodzi o tworzenie przepełnionych akcją, intensywnych, emocjonalnych historii, Tijan nigdy mnie nie zawodzi. To, co pisze, wciąga mnie aż do ostatniej strony”.

– Helena Hunting, autorka bestsellerów „New York Timesa”

„Tijan dostarcza rozrywki, ukazuje życie na krawędzi oraz niepokój egzystencjalny. Jej książki nigdy nie zawodzą!”

– Kylie Scott, autorka bestsellerów „New York Timesa”

„Anti-stepbrother. Antybrat autorstwa Tijan to naprawdę mocna pozycja – niepokój egzystencjalny, napięcie i emocjonalne zakończenie sprawią, że nie będziesz mogła się oderwać od książki. Postacie wydają się rzeczywiste i łatwo się z nimi utożsamić. Nie będziesz chciała się z nimi rozstać”.

– J.B. Salsbury, autorka bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today”

„Ta książka należy do moich ulubionych autorstwa Tijan. Aż chciałoby się umrzeć za głównego bohatera i zaprzyjaźnić z bohaterką”.

– Katy Evans, autorka bestsellerów „New York Timesa”, o książce Anti-stepbrother. Antybrat

„Pięć pełnych pasji gwiazdek! Chemia między Dusty i Stone’em była nie z tej ziemi. Byłam całkowicie pochłonięta od pierwszej do ostatniej strony. Jeśli chodzi o tę historię, Tijan nie tylko zdobyła przyłożenie – ona wygrała Super Bowl!”

– Beth Flynn, bestsellerowa autorka „USA Today”, o Wrogach

„Wciągnęło mnie już od pierwszej strony! Insiders to kolejna uzależniająca pozycja autorstwa Tijan”.

– Jennifer L. Armentrout, zdobywczyni pierwszego miejsca na liście bestsellerów „New York Timesa”

„Ta historia jest jak trąba powietrzna napakowana wysokiej jakości suspensem”.

– „Publishers Weekly” o Insiders

„Emocjonalnie burzliwa, niepokojąca i piękna. Ryan’s Bed to najnowsza i najlepsza propozycja Tijan i lektura obowiązkowa dla każdego, kto właśnie doświadcza straty!”

– Rachel Van Dyken, zdobywczyni pierwszego miejsca listy bestsellerów „New York Timesa”, o Ryan’s Bed

Kelly i Justinowi

Rozdział 1

Molly

Miałam problem.

Celowałam w faceta, który pomalował sobie twarz na zielono. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wygląda jak goblin z jednego z tych filmów o superbohaterach. W okolicy mostka czułam pęczniejącą bańkę śmiechu. Próbowałam go powstrzymać, ale kiedy przeszedł mi przez gardło, było już po sprawie. Pochyliłam się, wciąż unosząc pistolet. Śmiałam się na całego!

Nie mogłam się opanować.

Słysząc brzmiącą w tym śmiechu nutę histerii, aż się wzdrygnęłam.

– Molly!

To był mój pracownik. Leżał na brzuchu z rękami założonymi za głową. W jego głosie słyszałam czyste przerażenie.

Podniosłam głowę, usztywniłam ramię i odchrząknęłam.

– Przeanalizujmy zmiany, które właśnie tu zaszły. Ty – potrząsnęłam pistoletem, wskazując na zielonego faceta – przyszedłeś tutaj, do mojej kręgielni, żeby nas okraść. Zgadza się?

Mierzył we mnie z karabinu i w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem szalona.

Naprawdę szalona.

Karabin przeciwko mojemu pistoletowi. A ja się śmiałam.

Byłam na granicy obłędu, jak to ja.

Z kolei ten facet miał na twarzy zielony makijaż, więc można by się spierać, kto był w tej sytuacji bardziej irracjonalny.

– Często robisz takie rzeczy?

– Molly, Boże. – Usłyszałam swoją pracownicę. – Co ty wyprawiasz?

Nasze położenie było dobre. Oczywiście nie chodziło o napad, ale o to, co stworzyłam w sensie biznesowym. Easter Lanes. To moje miejsce. Mój biznes. Byłam dumna z tego, co zrobiłam dla kręgielni, kiedy przejęłam ją od ojca. Zdążył doprowadzić ją do ruiny, więc skorzystałam z okazji, gdy był bezbronny. Jako ulicznemu hazardziście takie momenty zdarzały mu się dość często. Rozmawialiśmy dwa razy w miesiącu, ale tym razem był pogrążony w prawdziwym bagnie i nie miał nikogo, kto mógłby go uratować. Więc ja, jak na córkę przystało, wzięłam przykład z niego i go oszukałam. Zadzwonił do mnie po pieniądze na kaucję. Wydawał się bardzo zdenerwowany. Chciał się wydostać z więzienia, co prawdopodobnie oznaczało, że w środku był ktoś, kto chciał mu sprawić lanie.

Powiedziałam mu, że nie wpłacę kaucji, dopóki nie odda mi kręgielni. Zdawałam sobie sprawę, że z biznesem wiążą się pewne długi, ale w tej chwili nie miałam nic do stracenia. Kupiłam więc kręgielnię, wyremontowałam, co się dało, i kontynuowałam renowację przez lata, gdy zyski rosły. Spłaciłam długi i koniec tematu. Wszystko, co miało związek z Easter Lanes, było w mojej gestii. Dodałam całą sekcję barową i część wydzieloną na gry, aby mogły tu przychodzić również rodziny.

Stworzyłam miejsce odpowiednie dla wszystkich grup wiekowych, aby zwiększyć liczbę klientów.

I to zadziałało.

Ten złodziej nie miał pojęcia, co mu grozi. To było moje życie. Całe moje życie.

Miałam to miejsce we krwi i właśnie dlatego trochę mi odbiło, kiedy spojrzałam w górę i zobaczyłam karabin wycelowany prosto we mnie.

– W co ty pogrywasz, kobieto?! Powiedziałem, żebyś dała mi kasę. Na co czekasz? Dawaj pieniądze!

O rany.

Chłopcy, dziewczęta, nie próbujcie tego w domu.

Szuflada kasy była zamknięta. Klucz leżał tuż obok. Spojrzałam na moich pracowników, ponieważ wiedzieli, gdzie są zapasowe klucze. Mogłam go chwycić, i to naprawdę szybko. Mogłam… i zrobiłam coś innego. Coś, o czym wiedziałam, że będę tego żałować.

– Molly! – krzyknął jeden z moich pracowników.

– Co ty zrobiłaś?! – dodała pracownica.

Krzyczeli, ale jeden dźwięk zagłuszył resztę. Rabuś wrzeszczał na mnie, wymachując bronią:

– Co ty zrobiłaś?! Ty szalona suko!

Połknęłam klucz, by nie mógł dostać się do kasy.

Wciąż trzymałam broń w górze, ale ta się trzęsła, bo trzęsła mi się ręka, ramię, cała się trzęsłam. Moje ciało drżało i czułam smak łez.

Wystarczy!

Pieprzyć to. Nie po to przeżyłam całe swoje tragiczne, smutne życie, żeby ten facet mi je odebrał.

– Wchodzisz sobie tutaj i myślisz, że obrabujesz mój biznes?! To miejsce należy do mnie. I nie zamierzam tego tolerować. Wiesz, kto jest moim ojcem?

Chwilowo zdezorientowałam rabusia. Zaczął się cofać, powoli się ode mnie oddalając. Zapomniał, że ma w rękach karabin. Usłyszawszy moje pytanie, po prostu zamarł.

– Twoim ojcem?

Widziałam, jak powoli zaczyna kojarzyć fakty.

Jego oczy migotały; spuszczał wzrok, panikował i zaczynał sobie przypominać, że niektóre firmy w naszej okolicy mają haki. Są wplątane w mafijne porachunki. Nie miałam nic przeciwko zastraszeniu faceta w ten sposób, jeśli dzięki temu mogłam uniknąć aresztowania za zabójstwo.

– Kim jest twój ojciec? – Nieco podniósł głos, który zabrzmiał bardziej przenikliwie. Zielona farba zaczynała schodzić mu z twarzy.

– Shorty Easter. Wiesz, kto to jest?

Jego wzrok padł na nazwę mojej kręgielni wypisaną neonowymi literami nad barem. Easter Lanes. Każdy, kto cokolwiek znaczył, wiedział, że Marcus Easter, znany również jako Shorty, był w zasadzie własnością rodziny Waldenów.

Grał w ich lokalach, a także dla nich. Wiedziałam, że jego dług wobec nich był tak ogromny, że ojciec musiałby żyć dziewięć żywotów, by cokolwiek spłacić. Shorty bywał jednak użyteczny i wiedziałam, że wykorzystywali go w różnych sprawach. Nigdy nie pytałam ani nie chciałam wiedzieć, na czym to polega, ale zdawałam sobie sprawę, że wykonywał dla nich pewne prace.

Złodziej cofnął się aż do drzwi. Jego karabin opadł i rabuś prawie upuścił go na ziemię.

– O cholera.

To nie imię mojego ojca tak go wystraszyło. Chodziło o to, kto miał go w garści. Nigdy nie chciałam używać tego nazwiska, ale to była kwestia życia i śmierci. Musiałam to zrobić, aby mnie nie obrabowano.

– Mój ojciec podlega Waldenom. Przychodzisz tutaj, grozisz jego córce, jego firmie. Możesz się spodziewać konsekwencji.

Oczy niemal wychodziły mu z orbit.

– O kurwa. Kurwa!

Stał oparty o drzwi, kręcąc głową. Narastała w nim desperacja. Ja też ją czułam, tylko w inny sposób. Easter Lanes było jedynym miejscem, w którym byłam sobą. Z moich pozostałych domów nic nie zostało. Rodzina zastępcza. Schroniska. Wszystko przepadło.

Uchowało się tylko to miejsce. Nie pozwolę, by ktoś mi je odebrał. Miałam zamiar ryczeć głośno niczym lwica chroniąca swoje młode. Byłam teraz zdesperowana i szalona, ale nie obchodziło mnie to.

Musiał odejść. Nie miał innego wyboru. Wynoś się. Uciekaj. Odejdź tak daleko i tak szybko, jak tylko możesz. Czekałam, aż zaakceptuje ten wybór, ale nagle odskoczył od drzwi i znów uniósł broń.

– Jeżeli to, co mówisz, jest prawdą, to mam przejebane! I ty masz przejebane, paniusiu. Więc myślę, że jesteś mi coś winna. Chcesz, żebym odszedł? Potrzebuję pieniędzy. Jeśli ich nie dostanę, to i tak jestem martwy, i oboje o tym wiemy. Dasz mi całą kasę i znikam. Pójdę, ale potrzebuję gotówki. Co tam masz?

Sięgnął do przodu, próbując mnie złapać. Cofnęłam się i poczułam, jak coś przeskakuje mi w głowie.

O nie.

*

Odpłynęłam.

Kiedy wróciłam na ziemię, wszyscy dookoła krzyczeli. Wszędzie było pełno czerwieni. Wszystko było ciemnoczerwone. Moja ręka. Moje ramię. Ja…

– Dobry Boże! Molly!

Poczułam, że ktoś pędzi w moją stronę, i odskoczyłam. Ktokolwiek to był, zatrzymał się i niemal upadł, by opanować pęd. Czyjeś ręce uniosły się, drżąc.

– Molly.

To był Pialto, mój barman.

– Molly. – Jego głos był niski i spokojny. Kojący. Opuścił nieco ręce i zbliżył się do mnie o krok. – Odsuń się, Molly. Cofnij się.

Zaczęłam się cofać, ale o coś zahaczyłam i spojrzałam w dół.

Tam była stopa. Noga.

Krew.

Krew była wszędzie. Ogarnęło mnie przerażenie.

Tam było ciało. Rozłożone na ziemi.

Moja druga pracownica, Sophie, znajdowała się po prawej stronie ciała. Trzymając w ręku telefon, pochyliła się i podniosła karabin. Cała się trzęsła.

O nie.

Co się stało? Co ja zrobiłam?

– Czy on oddycha?

– Molly. – Pialto był teraz obok mnie. Czułam go i słyszałam, i wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Dotknął mojego ramienia. Dotyk nie był przyjemny.

Czułam się dziwnie. Spojrzałam na niego, z jakiegoś powodu chciałam mu to powiedzieć, ale tego nie zrobiłam.

Część mojego mózgu wciąż pracowała, podczas gdy druga się wyłączyła.

Jednocześnie czułam, co się ze mną działo, i byłam odrętwiała. To też nie miało sensu. Wszystko było bardzo dziwne.

Zastrzeliłam złodzieja o zielonej twarzy.

Sięgnął w moją stronę. Spanikowałam, a mój palec pociągnął za spust.

Nie wiedziałam, co chce zrobić, ale zareagowałam. Znowu zrobiłam to, co do mnie należało. Miałam fazę.

Nie było to najlepsze określenie, ale dobrze opisywało to, że czasami, gdy czułam się zapędzona w kozi róg, robiłam różne rzeczy. Reagowałam, i to zawsze przesadnie lub irracjonalnie. Najczęściej tylko pogarszałam sytuację. To było coś, nad czym pracowałam, ale przecież połknęłam klucz od kasy. Zastrzeliłam faceta. Oba te fakty stanowiły potężny przykład działania mojej fazy. I… no ludzie.

Czułam, że wariuję.

Postrzeliłam kogoś.

– Ona wariuje.

Pialto był geniuszem. Dostroił się do mojego umysłu.

– O, serio?

Zawsze lubiłam Sophie.

Będę za nią tęsknić. Będę tęskniła również za Pialtem. Musiałby zarządzać tym miejscem za mnie. Albo mogłabym poprosić Jess. Tak. Była jedną z moich przyjaciółek. Cóż, miała trochę swobody w swojej nowej pracy. A nawet jeśli nie, to na pewno znała kogoś, kto mógłby poprowadzić dla mnie interes. Jej facet mógłby pomóc. Ale nie mój ojciec. Próbowałby przejąć kręgielnię podczas mojego pobytu w więzieniu. Nie mogłam na to pozwolić. Nie. Musiałam zadzwonić.

Sięgnęłam po telefon.

– Hola! Zatrzymaj się! Stój, Molly!

To Pialto krzyczał w moją stronę. Usłyszałam, jak Sophie sapnęła, po czym rzuciła się w poszukiwaniu schronienia.

Spojrzałam w górę, nadal oszołomiona, i zobaczyłam, że oboje wpatrują się w to, co miałam w dłoni.

Wciąż trzymałam pistolet.

Zaczęłam go upuszczać.

– Nie rób tego! – wrzasnął Pialto.

Zbliżał się do mnie na wpół skulony, z wyciągniętymi rękami. Nie wiedziałam, kiedy się ode mnie odsunął, ale mógł to być instynkt samozachowawczy. W tym momencie istniało duże prawdopodobieństwo, że przypadkowo się zastrzelę.

– Molly. – Jego głos znów stał się niski. – Muszę odebrać ci broń.

Kiwnęłam głową, jeszcze zanim skończył mówić. Tak. Tak, powinien to zrobić, nim wyrządzę więcej szkód.

Wyciągnęłam pistolet w jego stronę. Wziął go, szybko rozładował i znów się wycofał. Sophie przeniosła karabin faceta, tak że leżał prawie po drugiej stronie baru. Oboje myśleli trzeźwo.

Opadłam na stołek barowy tuż za mną, wpatrując się w nieprzytomnego mężczyznę na podłodze. Boże, miałam nadzieję, że to właśnie dlatego się nie ruszał.

Sekundę później usłyszałam syreny. Przyjechała policja.

Rozdział 2

Ashton

Znów rozległy się krzyki.

Trzy godziny przesłuchania, a on nadal nie podał nam nazwiska.

– On nie wie. – Trace odepchnął się od ściany i opuścił ręce. Przejechał dłonią po włosach. Biła od niego frustracja, ale rozumiałem to. Naprawdę. Minęły trzy miesiące, odkąd z wody wyciągnięto ciała. Justin Worthing był dobrym pracownikiem, byliśmy tu jednak z powodu jego kobiety, Kelly. Najlepszej przyjaciółki, współlokatorki, współpracownicy Jess, partnerki Trace’a.

Były jak siostry.

– Jak Jess sobie radzi? – Ostrożnie badałem grunt.

Jess i ja nie byliśmy w przyjaznych stosunkach. Właściwie nie łączyła nas żadna relacja, i to z ważnego powodu. Poddałem ją torturom, bardziej psychicznym niż fizycznym, ale to spowodowało rozdźwięk między mną a Trace’em.

Przez całe życie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, uczęszczaliśmy do tego samego prywatnego liceum i na tę samą uczelnię. Kiedy Trace przeniósł się na zachód, aby ukończyć szkołę biznesu, pojechałem z nim i założyłem swój pierwszy interes. Potem połączyliśmy siły i zbudowaliśmy własne imperium, niezależne od naszych rodzin. Chociaż chcieliśmy się zdystansować od rodzinnego biznesu, nigdy nam to nie wyszło. Staliśmy w tym magazynie, patrząc na człowieka torturowanego z powodu tych samych rodzinnych interesów, od których próbowaliśmy uciec – spraw mafijnych rodzin Waldenów i Westów. W ciągu jednej nocy przeszliśmy od uwolnienia się i wyboru legalnej drogi życia do przejęcia głównych ról w naszych rodzinach.

Mafijna rodzina Worthingów za jednym zamachem uśmierciła moich wujków i dziadka. Podjąłem decyzję i przejąłem władzę. Choć Trace został postawiony w takiej samej sytuacji – jego wujek także zginął tamtej nocy – wciąż rozważał odrzucenie władzy i odejście z mafii.

Myślał o odejściu dla niej. Dla swojej kobiety. Ale jeden telefon zmienił wszystko.

Znaleziono ciała Justina i Kelly, dwojga ludzi, których miała ukryć Sieć 411. Ta organizacja była znana z tego, że przemycała i ukrywała ludzi obawiających się o swoje życie. Zwykle pomagali ofiarom przemocy, ale w ciągu ostatnich kilku lat zaczęli ukrywać potencjalne ofiary kartelu i mafii.

Nie zdążyli jednak zająć się Justinem i Kelly, a my próbowaliśmy się dowiedzieć, kto ich zabił.

– Jak myślisz? – warknął Trace.

Wiedziałem, że cierpiał, ponieważ jego kobieta cierpiała, choć było to łagodne określenie.

Kiedy się poznaliśmy, Jess Montell była kuratorką sądową, a potem została wziętą malarką. Ten jeden telefon skierował ją jednak na inną ścieżkę. Teraz pomagała prowadzić mafijny biznes rodziny Westów wraz ze swoim mężczyzną, moim najlepszym przyjacielem.

Trace westchnął, a jego oczy błysnęły. Stanął obok mnie. Znajdowaliśmy się w biurze na drugim piętrze, a przez lustro weneckie mogliśmy obserwować trwające tortury. Trace potarł dłonią czoło, przeklinając pod nosem.

– Ona nie je. Nie śpi. Nie mam nic przeciwko przejęciu biznesu, ale Jess zachowuje się jak mścicielka. Znienawidzi siebie, kiedy przestanie, kiedy znów zacznie myśleć jasno.

Chrząknąłem, rozumiejąc, w czym rzecz. To za sprawą uzyskanych przez nią informacji przesłuchiwaliśmy tego faceta. Okazały się błędne. Zaczynała tracić panowanie nad sobą. Chciała tylko zdobyć informacje, niezależnie od tego, czy były prawdziwe, czy nie. To było złe dla wszystkich, niebezpieczne.

– Niech to szlag! – Trace się cofnął, podniósł nóż i rzucił nim w ścianę. Ostrze się w nią wbiło.

Spojrzałem na przesłuchujących, którzy to usłyszeli. Przerwali, spoglądając w górę. Sięgnąłem po latarkę i błysnąłem światłem, dając im znak, by kontynuowali.

To nie był pierwszy taki incydent.

W czasach przed przesłuchaniem Jess na pewno nie zważałbym na słowa, ale wszystko się zmieniło. Byłem w niepewnej sytuacji i musiałem uważać na to, co powiem mojemu najlepszemu przyjacielowi. Powoli znów stawał się mi bliski. Był dla mnie jak brat.

Wiedziałem jednak, że muszę coś powiedzieć.

– Musisz pozwolić mi przejąć kontrolę.

– Zrobiłem to!

Odwróciłem się powoli, nie dając po sobie poznać, co czuję.

Spojrzałem na niego.

W oczach Trace’a spostrzegłem dzikość. Był na skraju załamania.

– Muszę przejąć kontrolę, Trace – odezwałem się cicho.

Zamarł i odwrócił się do mnie, mrużąc oczy.

– A co, kurwa, robiłeś do tej pory?

– Kierowałem się informacjami od Jess, które nie po raz pierwszy okazały się błędne. To już trzeci facet w tym tygodniu. Musisz ją powstrzymać.

Wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw.

– Ty musisz ją powstrzymać. Ona…

– Ona jest zakochana w tobie.

– Przeze mnie zabili jej najlepszą przyjaciółkę. – Na jego twarzy odmalowała się agonia.

Nie mogłem pozwolić sobie na żadne uczucia, nie teraz, nie, gdy musiałem odsunąć ich dwoje na boczny tor. Jego i jego kobietę. Byli zbyt zaangażowani emocjonalnie w tę sprawę. To ich zaślepiało.

– Trace.

– Przestań, Ashton. Wiem, co chcesz powiedzieć.

Niemalże się uśmiechnąłem.

– Prawdopodobnie. W końcu jesteś analitykiem. – Zrobiłem krok w jego stronę i dodałem łagodniejszym tonem: – Ale wiesz, że mam rację. Minęły trzy miesiące. Jess już nie pomaga.

Odwrócił się, napinając ramiona.

– Uważaj, gdzie postawisz następny krok, Ashton.

Uważałem przez trzy miesiące.

Podszedłem bliżej.

– Ona cierpi i sama pogarsza sytuację. Wiesz o tym. Odciągnij ją od tego. Jest na krawędzi.

– Jak mam to zrobić? – spytał, krzywiąc się i odchylając głowę.

Straciłem rodzinę, ale to nie ona pomagała zabijać moich ludzi. Robił to ojciec Trace’a. I Trace musiał dźwigać to brzemię, znosić ciężar świadomości, że po części to przez jego ojca wszyscy teraz cierpieli. Choć jednak potrafiliśmy powiązać zabójstwo mojej rodziny i jego wuja z Worthingami, nie mogliśmy połączyć z nimi śmierci Justina i Kelly.

Worthingowie obwiniali nas, twierdzili, że zabiliśmy jednego z ich ludzi, chociaż Justin był niewinny. Nie angażował się w rodzinne interesy i pracował u nas przez jakiś czas, zanim zdał sobie sprawę z eskalacji konfliktu, za którą odpowiadały obie strony. Wyłączył się z równania, siebie i Kelly, ale teraz nikt nie miał pojęcia, co się dzieje. Worthingowie wiedzieli, że Jess zaangażowała się w sprawę śmierci Justina i Kelly, więc chociaż wciąż utrzymywali, że to my za tym stoimy, nie byli już tego całkowicie pewni. Wiedziałem o tym, bo usłyszałem to przez telefon od Nicolaia Worthinga, nowej głowy ich rodziny.

Zarzucił przynętę, próbował wybadać, co wiemy, zaproponował jednak również wstępny rozejm, dopóki nie znajdziemy mordercy. Nie zgodziłem się, ale też nie odrzuciłem oferty. Z tego powodu od dwóch i pół miesiąca trwało zawieszenie broni.

Obie strony szukały winnego.

– Nie wiem, Trace. To twoja kobieta. Cierpi. Musisz ją od tego odciągnąć. – Czekałem, aż spojrzy w moją stronę. Tym razem nie mogłem już być łagodny. – I dobrze o tym wiesz.

Minęło wystarczająco dużo czasu, przynajmniej między nami dwoma.

Walczył. To było oczywiste. Zamknął oczy, po czym odwrócił się i spojrzał na faceta przywiązanego do krzesła pod nami.

– Zwrócili jej mentora przeciwko niej. Próbowali zabić jej matkę. Zrobił to mój ojciec, który pracował z Worthingami, ale ktokolwiek zabił Kelly, zniszczył Jess. Kelly była jej dobrą częścią. Jess tak to widzi. Wymyka mi się, a ja nie mam pojęcia, jak ją zatrzymać.

Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na ramieniu w geście pocieszenia.

– Musisz, bo jeśli tego nie zrobisz, ona nigdy nie wróci. Znajdę zabójcę Kelly. Zrobię to dla Jess. Dla ciebie.

– Ashton.

Słyszałem to w jego głosie. Poddawał się. To wybrzmiało w tym jednym słowie.

Puk, puk!

Gdy mój główny ochroniarz Elijah wszedł do środka, cofnąłem rękę z ramienia Trace’a. Elijah popatrzył prosto na mnie.

– Doszło do włamania. – Spojrzał na Trace’a i się zawahał.

Zmarszczyłem brwi i podszedłem do niego.

– O co chodzi?

– W Easter Lanes.

– U Molly? – Trace stanął przy mnie.

Molly Easter była dobrą przyjaciółką Jess. Zbliżyły się do siebie po śmierci Kelly. Nie znałem obecnego stanu ich relacji, ale widząc, jak Elijah traci rezon w obecności Trace’a, zakładałem, że nie chce zdradzić za wiele.

– Wszystko z nią w porządku?

Przytaknął, a jego oczy znów powędrowały do Trace’a.

Oczywiście. Żyła, ale stało się coś więcej. Odwróciłem się do przyjaciela.

– Zajmę się tym.

– Molly…

– Marcus Easter podlega mojej rodzinie. Zajmę się tym.

– Mówiłeś, że tym też się zajmiesz. – Trace zacisnął zęby, wskazując na lustro weneckie.

– Molly działa na moim terytorium.

– Przyjaźni się z Jess.

– Nie są tak blisko, i dobrze o tym wiesz. – Przyjaźniły się, ale w tym, co mówiłem, tkwiło ziarnko prawdy. Nie były najlepszymi przyjaciółkami, nie tak jak Jess i Kelly. Nie tak jak Trace i ja. – W tym momencie dług jej ojca wobec mojej rodziny wykracza poza grób. Zajmę się tym.

– Ash…

– Byłem pobłażliwy dla zabójcy Kelly, ale tym razem to się nie powtórzy. – Mój ton był stanowczy, a instynkt się wyostrzył. Lepiej, żeby Trace nie naciskał. Nie w przypadku Molly.

Trace czytał we mnie jak w otwartej książce. Skinął głową i się odsunął.

– Dobrze, ale kiedy Jess się dowie, co zaszło z Molly, powiem jej, żeby zadzwoniła do ciebie. Sam jej się wytłumaczysz.

W moim żołądku zapłonął ogień.

Był niewielki, zduszony, ale pojawiał się zawsze, gdy w grę wchodziła Molly Easter. Uśmiechnąłem się, wiedząc, jak zabójczo to wygląda, i tak się właśnie czułem. Morderczo. Zabójczo. A część mnie chciała się ujawnić.

W przeciwieństwie do Trace’a lubiłem być okrutny. Lubiłem zabijać. Lubiłem bezwzględność tego świata, ale powstrzymywałem się dla niego, dla braterskiej więzi, która nas łączyła, dla jego kobiety, dla mojej bardzo delikatnej relacji z Jess. A Molly… To jeszcze inna historia.

Widząc moje zachowanie, Trace zaklął cicho i pokręcił głową.

– Nie zepsuj tego.

Z ust przesłuchiwanego mężczyzny wydobył się kolejny krzyk. Wróciłem do lustra, słysząc, jak Trace odchodzi.

Facet wygiął się w łuk do tyłu, jego plecy prawie pękły na pół, kiedy mój człowiek przyłożył mu nóż do brzucha. Zobaczyłem ściekającą krew i w końcu, w końcu, część mnie została uwolniona.

Wdychałem wolność, ale gdy tylko ją poczułem, pojąłem, że to ślepy zaułek.

Elijah wciąż był w pokoju i czekał na mój rozkaz. Wydałem go.

– Uwolnij go.

– Zabić go czy…?

Nasi ludzie nie mogli zostać zidentyfikowani, ten człowiek nic by nie powiedział. Nie odważyłby się, więc pokręciłem głową.

– Podrzuć go na miejsce parkingowe lekarki. Może się nim dla nas zająć.

– Tak zrobię.

– Elijah.

– Tak?

– Zadzwoń tam i się upewnij, że kamery monitoringu będą wyłączone.

– Zrozumiałem.

W sumie to bez znaczenia, bo nie będzie śledztwa w sprawie człowieka, który niemal umarł na skutek tortur. Wszyscy będą wiedzieć, kto to zrobił.

Ja.

Rozdział 3

Molly

– Dobrze. – Doktor Sandquist pocierała nasadę nosa. Obejmowała się drugą ręką, tak że łokieć pierwszej oparła na przedramieniu drugiej. Wyglądała na zmęczoną, ale może tylko przez to, że była czwarta nad ranem.

Po raz pierwszy spotkałam Neę Sandquist na zajęciach z ceramiki. Poznałam tam wielu przyjaciół. W ten sposób dawałam ujście emocjom. Lubiłam zjeść coś dobrego ze szczyptą marihuany, założyć słuchawki i wczuć się w glinę. Czułam, że wiąże się to jakoś z filmem Duch, co nie wydawało mi się zdrowe.

– Jesteś w szoku, panno Easter.

– Molly – wtrąciłam, mając nadzieję, że teraz też dostanę przekąskę z trawką.

Westchnęła.

– Molly. Jesteś w szoku, ale wygląda na to, że nie doznałaś fizycznych obrażeń. Klucz, który połknęłaś, powinien się z ciebie wydostać w ciągu dnia lub dwóch. – Wymieniła spojrzenie ze Sloane, szefową wszystkich pielęgniarek w szpitalu. – Chciałabym cię przedstawić naszemu pracownikowi socjalnemu. Pomoże ci przejść przez to, co ci się przydarzyło. Naprawdę, naprawdę sugeruję rozmowę z Mattem, ewentualnie on może cię skierować do kogoś innego, chyba że masz już osobę, z którą możesz pomówić.

Za drzwiami stali dwaj detektywi, a ona spojrzała na nich przez ramię, zanim schyliła głowę. Podeszła trochę bliżej mnie i ściszyła głos.

– Muszę wpuścić policję, żeby cię przesłuchano, ale najpierw powiedz, czy jest ktoś, do kogo mamy zadzwonić.

Sloane zbliżyła się do mnie od drugiej strony.

– Może Jess? – Szefowa. Sloane znała wszystkich i wszystko.

Pokręciłam głową.

– Nie, chyba że… Nie. – Zmieniłam zdanie. – Jeszcze zdążę do niej zadzwonić. Gdzie są moi pracownicy?

– Zostali odesłani do domu po złożeniu zeznań.

Uwielbiałam Sloane, podziwiałam ją jak mentorkę. Czasami, gdy byłam mała i trafiałam do tego szpitala, lubiłam udawać, że jest moją matką. Potrafiła ustawić każdego, przejąć kontrolę nad każdym pomieszczeniem i sprawić, że policja wykonywała jej polecenia. To ze względu na nią detektywi Worthing i Monteyo wciąż znajdowali się poza salą i nie wtargnęli do środka.

Na początku próbowali, ale spojrzała na nich i pstryknęła palcami.

– Proszę wyjść. Natychmiast. – Jej ton był bardzo ostry, a oni zrobili to, co powiedziała.

Nikt nie zadzierał ze Sloane.

– Molly, chcesz, żebyśmy wezwały prawnika?

Większość ludzi mogłaby się zdziwić jej propozycją. To ja byłam ofiarą. To mnie chciano obrabować… Nie. Nieważne. Właśnie przypomniałam sobie, że kogoś postrzeliłam. Ta sugestia miała sens, ale przez chwilę myślałam, że Sloane nawiązuje do czegoś innego.

Wszyscy na ulicy wiedzieli o toczącej się wojnie mafijnej.

Z początku, kiedy pojawił się ten złodziej, myślałam, że chodzi o to, że Easter Lanes stanowi dodatkowe zabezpieczenie finansowe w toczącej się wojnie z powodu moich luźnych powiązań z mafijną rodziną Waldenów. Odetchnęłam z ulgą, gdy się dowiedziałam, że rabuś był typowym przestępcą idiotą.

– Czy ten facet, do którego strzeliłam, nie żyje?

Sloane i Nea zesztywniały, po czym wymieniły spojrzenia.

– Nie. O Boże. Nie, Molly. Z tego, co nam powiedziano, ręka ci drgnęła, a kula przebiła bok jego twarzy. – Nea wskazała gestem na policzek. – Będzie miał paskudne oparzenie przez długi czas, ale to właściwie powierzchowna rana. Skuli go i został zatrzymany przez policję w szpitalu.

Opuściłam ramiona. Czułam się, jakbym właśnie odzyskała pięć lat życia.

– Mówisz poważnie?

– Tak. Czy myślałaś…

Pokręciłam głową, zanim zdążyła to powiedzieć.

– Nie wiedziałam. Byłam… nieważne. Dziękuję. – Uśmiechnęłam się głupkowato do nich obu. – Nikogo nie zabiłam. Uff. To znaczy, prawdopodobnie nie będą się mnie zbytnio czepiali za samoobronę, prawda? To była samoobrona. To nie tak, że dostanę zarzut napaści z bronią w ręku, czy coś, prawda?

Znów wymieniły spojrzenia, po czym Sloane się odezwała, a jej głos był surowy:

– Nie. Nie postawią ci żadnych zarzutów. Dopilnuję tego.

No nieźle. Kto by pomyślał, że pielęgniarka ma takie układy z policją? Do dzieła, siostro Sloane! Moja mentorka wymiatała.

Uśmiechnęłam się do niej jeszcze raz i zaczęłam myśleć, że może naprawdę zjadłam coś z dodatkiem trawki i tego nie pamiętam.

– Jesteś superfajna, siostro Sloane. – Moją głowę wypełniły tęcze i jednorożce. To było wspaniałe uczucie. W tym momencie mogłabym spotkać yeti. – Zawsze chciałam, żebyś była moją mamą. Mówiłam ci to kiedyś?

Sufit się poruszał. Nadciągały chmury. Byłam pewna, że widzę też Mount Everest.

– Leki zaczęły działać.

Ręka Sloane powędrowała do mojego ramienia, a druga za plecy. Zostałam opuszczona na łóżko.

– Możesz się zdrzemnąć, Molly. Ja zajmę się detektywami. Kiedy się obudzisz, wszystko będzie dobrze. Nie musisz się o nic martwić.

Chciałam powiedzieć Sloane, że to było niesamowite, i podziękować jej za to, ale jeden z jednorożców zaczął do mnie mówić. Zamierzałam się zamknąć.

Nie chciałam przegapić tej rozmowy.

Rozdział 4

Ashton

Powinienem być już wyczerpany szpitalami.

Moi wujkowie. Mój dziadek. Wszyscy zostali zastrzeleni trzy miesiące temu, tamtej nocy. A ja byłem wówczas tutaj, obserwując z podobnego korytarza, jak każdy z nich traci przytomność. I tak w kółko.

I ta krew. Wszędzie.

Personel szpitala próbował uratować każdego z nich, ale Jezu... Wychodzili z sal jeden po drugim, pokryci krwią. Nigdy, przenigdy nie zapomnę, jak się czułem, spoglądając na każdego z nich i widząc, że nie chcą patrzeć w moją stronę. Prześladowało mnie to każdego ranka, każdej nocy i każdego dnia.

Nie mogłem przestać o tym myśleć, bez względu na to, jak się starałem, bez względu na to, jak się koncentrowałem, jak obsesyjnie tego pragnąłem, ale teraz miałem nową misję, przeznaczoną tylko dla mnie.

Molly Easter.

Spała okryta kocem i skulona na boku.

Miałem mieszane uczucia co do panny Easter. Wszystko zaczęło się w dniu, o którym nikt, nawet Trace, nie wiedział. W tej chwili dopuszczałem do siebie myśl o tym, że Molly Easter była wrzodem na moim tyłku przez prawie całe moje życie.

– Co tu robisz? – Z mojej prawej strony dobiegł syk.

Cofnąłem się od otwartych drzwi, w których stałem, i uśmiechnąłem się do doktor Nei Sandquist, która przyciskała tablet do piersi. Oczy wyszły jej na wierzch.

– Doktor Sandquist.

– Nie możesz tu przebywać, Ashton. – Podeszła bliżej i pochyliła głowę, gdy kilka pielęgniarek przeszło obok, skupiając całą uwagę na nas. – Wynoś się. Mówię poważnie.

Moim ciałem wstrząsała mieszanka emocji. Kiedy usłyszałem jej polecenie, zrobiło mi się zimno.

– Uważaj na ton, doktorku.

Cofnęła się, a jej oczy zalśniły. Błysnął w nich ból, po czym lekarka odwróciła wzrok. Jeszcze mocniej ścisnęła tablet, a jej palce zbielały.

– Byłam głupia, kiedy po naszym pierwszym spotkaniu uwierzyłam, że jesteś mną zainteresowany. Wiem, kim jesteś. Od czasu naszych kilku randek się dokształciłam. – Wypluła to słowo. – Wiem dokładnie, kto naprawdę zarządza tym szpitalem, ale nie odejdę. Nie obchodzi mnie, czy mi grozisz. Nie odejdę. – Skinęła głową w stronę pokoju Molly. – Ona jest dobrym człowiekiem. Zostaw ją w spokoju. Niczym nie zawiniła, jeżeli chodzi o twoje sprawy.

Wydąłem wargę.

– Na temat Molly można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest niewinna.

Milczała, marszcząc brwi.

Przesunąłem się w jej stronę, aż musiała zrobić dwa kroki w tył. To wystarczyło, bym mógł odwrócić się plecami do drzwi Molly. Upewniłem się, że lekarka rozumie moje zamiary.

– W tej sytuacji sugerowałbym, żebyś odpuściła.

Warknęła, szykując się do kolejnej kłótni, gdy zabrzmiał głos Sloane:

– Nea – powiedziała cicho i spokojnie, ale wszyscy obecni wiedzieli, dlaczego się wtrąciła.

Sloane wiedziała wszystko. Znała szczegóły.

– Zajmuję się czymś…

– Nea. Spokojnie – wciąż mówiła cicho, ale bardziej natarczywie. – Musisz odejść.

Oczy Nei rozbłysły dziko i odwróciła się, sycząc na pielęgniarkę:

– Żartujesz sobie ze mnie? Czy wiesz…

Napotkałem wzrok Sloane ponad głową Nei. Niczego nie zdradzała. I słusznie. Znałem tę pielęgniarkę wystarczająco dobrze. Dorastając, poznałem jej wszystkie strony. Czasami potrafiła być kochająca i matczyna, ale rozumiała, co trzeba zrobić, nawet teraz, gdy wiedziała, za co odpowiada moja rodzina, i nienawidziła mnie za to.

– Dzwonił ojciec Molly. Jest w jej aktach jako osoba kontaktowa. Powiedział, że pan Walden przyjdzie w jego zastępstwie. Musimy uszanować życzenia pacjentki i jej ojca. Pan Walden musi zostać poinformowany o sytuacji Molly, a następnie przekażemy ją pod jego opiekę.

– Jestem jej lekarką. Ja decyduję, kiedy zostanie wypisana.

Sloane zamrugała krótko. Nie okazywała żadnych emocji.

– Zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz, czego zarząd szpitala będzie oczekiwał w tej sytuacji – odezwała się jednostajnym tonem.

Nea odetchnęła, usłyszawszy ukrytą groźbę. Tak. Moja rodzina miała szerokie wpływy, obejmujące nawet zarząd tego szpitala.

– Sloane. – Nea ściszyła głos, podchodząc do niej, ale wciąż ją słyszałem. – Nie mówisz poważnie. Wiesz, kim on jest.

– Tak – przerwała Sloane, a jej oczy rozbłysły zaciekle. – Wiem. A ty? Zapominasz… – Urwała, rzucając mi ukradkowe spojrzenie. – Nie zapominaj.

Nea cofnęła się o kilka kroków, mrugając szybko. Po chwili wzięła głęboki wdech, po czym odezwała się tym samym tonem:

– Masz rację. – Odwróciła się, a w jej oczach rozbłysły łzy, nie chciała jednak spojrzeć mi w twarz.

– Jedyną fizyczną szkodą, jaką poniosła Molly, było połknięcie klucza. Pistolet wystrzelił blisko jej twarzy. Może odczuwać pieczenie oczu i dzwonienie w uszach, ale przepisałam jej krople, które pomogą zniwelować te skutki. Klucz powinien wydostać się z jej ciała w ciągu dnia lub dwóch. Sugeruję, aby była na płynnej diecie, dopóki się tak nie stanie. Moim zdaniem największe niebezpieczeństwo stanowi stres emocjonalny, pod którego wpływem może się znajdować Molly. Wiesz, co się stało?

Przytaknąłem, pochylając nieco głowę. Klucz. Pieczenie. Dzwonienie. Postrzeliła kogoś. Jezu Chryste.

– Czuła się zagrożona, zaatakowana i martwiła się, że zabiła człowieka. Chciałabym, aby najpierw spotkała się z pracownikiem socjalnym z tego szpitala, by sprawdzić, czy czuje się na tyle bezpiecznie, aby z nim porozmawiać.

Z nim.

– Nie.

– Ashto… – Urwała, zamykając oczy i łapiąc oddech. Spróbowała jeszcze raz: – Panie Walden, dałam już Molly jego wizytówkę. Sama zdecyduje, czy się z nim spotka, czy nie, ale powinna z kimś porozmawiać. Nikomu nie stała się poważna krzywda, jednak dla normalnego człowieka to było traumatyczne przeżycie.

Zrozumiałem jej docinki – sugerowała, że sam nie jestem normalny – ale nie obchodziło mnie to. Patrzyłem, jak Molly śpi.

– Ashton. – Nea porzuciła wszelkie pozory, ponownie podchodząc bliżej. – Proszę, zostaw tę kobietę w spokoju. Ona jest dobra. Nie zasługuje na to, co zamierzasz jej zrobić.

To, co zrobiłem Nei.

Był kiedyś jeszcze jeden pacjent, do którego mimo ciężkiego stanu nie wezwano policji, co zastanawiało Neę. Trace wysłał mnie, abym „nauczył” nową lekarkę, jak nasze rodziny prowadzą interesy w szpitalu. Wykonałem swoją pracę, ale zabrałem ją na kilka randek, aby dobitnie uświadomić jej fakt, że nie może nas tknąć.

Od tamtego czasu nasze drogi się nie skrzyżowały. Wiedziałem, że zrobiłem na niej takie wrażenie, jakie zamierzałem.

Wykonałem swoją pracę.

– Załatw jej wypis. Zabierzemy ją do domu w takim stanie.

Wciągnęła gwałtownie powietrze.

– Przedstawiłaś swoje stanowisko, Nea, ale mnie to nie obchodzi. Wypisz ją.

Zaklęła, odsuwając się ode mnie.

– Opiekowałam się tobą i Trace’em, kiedy byliście chłopcami. Pomagałam wam wiele razy – wtrąciła Sloane. – Jestem świadoma zmian w waszych rodzinach i tego, co się dzieje – mówiła, patrząc na czterech ochroniarzy stojących za mną na korytarzu. Był czas, kiedy nie potrzebowałem obstawy. – Nie mogę sobie wyobrazić stresu i odpowiedzialności spoczywającej na barkach twoich i Trace’a, ale zgadzam się z Neą. Molly jest dobrym człowiekiem. Jest miła. Kochająca. Niewinna. To nie jej wina, że ma takiego ojca. Nie karz jej za porażkę Marcusa – dodała niskim głosem.

Nie odpowiedziałem. To samo w sobie było uprzejmością wobec Sloane, ponieważ pamiętałem, jaką dobrocią mnie obdarzała, gdy dorastałem.

– Ashton.

Naciskała. Odwróciłem się do niej, pozwalając jej zobaczyć część ciemności, która przerażała tak wielu innych. Umilkła na ten widok.

– Nie mów nic więcej, siostro Sloane. Dla własnego dobra.

Jej klatką piersiową wstrząsnął nierówny oddech.

– Nigdy mi nie groziłeś.

Podszedłem do niej, ale w przeciwieństwie do Nei ona nie ustępowała.

– Pozwoliłem ci się wypowiedzieć.

Stała nieruchomo, widziałem, jak przełyka.

– Byłam wobec ciebie ostrożna. Wobec ciebie i Trace’a. Denerwowałam się przy członkach twojej rodziny, denerwował mnie ojciec Trace’a, ale nigdy się nie bałam. Aż do dzisiaj. – Jej oczy rozbłysły i zrobiła gwałtowny krok w tył. – Przygotujemy pannę Easter do wypisu. Będziesz musiał przyprowadzić samochód, aby mogła zostać do niego przeniesiona.

Tak, tak, polityka szpitala.

Odwróciłem się, gdy Sloane poszła zrobić to, o czym mówiła, i podszedłem do łóżka Molly.

Obie miały rację. Molly Easter wyglądała jak śpiący anioł. Malutka. Sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Trochę ponad pięćdziesiąt pięć kilogramów. Włosy w odcieniu truskawkowy blond, teraz matowe i tłuste, otaczały jej głowę spoczywającą na poduszce. Wiedziałem, że jej oczy mają głęboki błękitny kolor. Kiedyś byłem skłonny przysiąc, że widzę w nich chmury.

Przyglądałem się piegom na jej twarzy.

Była piękna, gdy spała, ale stawała się oszałamiająca, kiedy zwracała na ciebie te oczy i posyłała ci swój uśmiech.

Dla innych Molly była miła i niewinna.

Dla mnie była krzyżem, który musiałem dźwigać przez całe życie.

I miałem już tego dość.

Rozdział 5

Molly

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43

Tytuł oryginału:

A Cruel Arrangement

Redaktorka prowadząca: Ewelina Czajkowska

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Lena Marciniak-Cąkała

Korekta: Małgorzata Lach

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcie na okładce: © opolja / Stock.Adobe.com

Wyklejka: © SeanPavonePhoto, © Studio13lights / Stock.Adobe.com

Copyright © 2023 A CRUEL ARRANGEMENT by Tijan

Published by arrangement of Book/Lab Literary Agency, Poland

Copyright © 2023 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Malwina Drozdowska, 2023

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2023

ISBN 978-83-8321-867-0

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek