Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Łączy ich miłość bez końca, dzieli przepaść bez dna.
Dadzą sobie szczęście czy unicestwią się wzajemnie?
Heather kochała Channinga niemal przez całe życie. Od pierwszej klasy, kiedy próbował zabrać jej teczkę i w rezultacie oberwał nią po głowie. Ich przyjaźń kwitła, nieuchronnie przeistaczając się w romans. Z biegiem lat ich światy oddalały się od siebie coraz bardziej. Heather doskonale czuła się wśród dobrze sytuowanych przyjaciół, a Channing wsiąkł w przestępcze środowisko. Oboje wiedzieli, że dla własnego bezpieczeństwa powinni o sobie zapomnieć. Niełatwo jednak zrezygnować z namiętności. Choć zrywali ze sobą wielokrotnie, za każdym razem Channing wracał pod okno Heather, a ona je dla niego otwierała.
Czasem wydaje im się, że nie mogliby być sobie bardziej obcy, ale zdarzają się momenty, w których stanowią jedną istotę o wspólnym sercu. Dla tych chwil warto poświęcić wiele. Ale czy wszystko?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 417
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojej siostrze i Jonahowi
Heather
Pierwsza klasa
Channing Monroe to samolubny gnojek.
Znam to określenie, bo słyszałam, jak mama go używa. Skoro dorośli mogli, to ja również. Dlatego też tak właśnie go nazwałam. Prosto w twarz. I dorzuciłam do tego nienawistne spojrzenie. Nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie usłyszy.
Nagle rozległ się głos:
– Heather Jax!
Próbowałam wyjaśnić pani Buxton, że Channing chciał mi zabrać teczkę. Nie zamierzałam mu jej dać, podzielić się nią czy ją pożyczyć, a kiedy burknął coś z niezadowoleniem, uderzyłam go nią w głowę.
„Dziewczyna ma prawo się bronić”, to zdanie również często słyszałam z ust mamy. Powtarzała to, mamrocząc pod nosem i paląc papierosy na ganku naszego nowego domu.
Ale wróćmy do tego, co stało się dzisiaj.
Pani Buxton po raz pierwszy w życiu wzięła stronę Channinga.
Nigdy tego nie robiła. Ten chłopak przyciągał kłopoty. Przez duże K. Widzicie, potrafię pisać różne słowa. Uczę się. W każdym razie on wpadał w tarapaty częściej niż ja. Mnie się to przydarzało tylko wtedy, kiedy miało to coś wspólnego z nim.
Logiczne.
Podejrzewam jednak, że „przemoc nie jest odpowiedzią”.
Tak słyszałam, ale ja się z tym nie zgadzam. Channing też nie. Po lekcji powiedział mi, że przemoc rozwiązuje problemy. Zabrzmiał wtedy, jakby chciał powiedzieć, że jest to sposób na każdy problem. Wyszeptał to do mnie na przerwie i posłał mi dziwne spojrzenie.
Cofnął się i zanim zdążyłam go zapytać, co mu odbiło, popchnął mnie.
– Ty stanowisz problem!
I uciekł.
Rzuciłam się za nim.
A więc tak chcesz się bawić, gnojarzu.
Powaliłam go na podłogę i znowu wpakowałam się w kłopoty.
Pani Buxton chyba miała oczy w dupie! Albo jakaś inna nauczycielka. Po prostu były wszędzie.
Po tym wydarzeniu musiałam coś obiecać, żeby uszło mi na sucho. Mogłabym oddać wszystko, ale kiedy powiedziałam, że przekażę Channingowi starą teczkę mojego brata Brandona, kobieta posłała mi zdziwione spojrzenie.
A potem przyklęknęła i wyszeptała mi na ucho:
– To bardzo miło z twojej strony, Heather. Nie każdy ma w domu obligatoryjne przybory.
Ob… ligatoryj… ne?
Nie wiedziałam, co to ma ze mną wspólnego i jakimiś aligatorami, ale w tym momencie obiecałabym wszystko, byle tylko nie zadzwoniła do moich rodziców.
Przypomniałam sobie o tej obietnicy, gdy tamtej nocy wyszłam z łóżka, żeby iść do łazienki. Musiałam zapytać mamę, gdzie są wszystkie stare rzeczy Brandona. Nie było jej w domu przez cały dzień – nie wróciła nawet wieczorem, gdy zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Nie wiedziałam, dokąd poszła. Zniknęły również jej ubrania i torebki, ale kiedy szłam do łazienki, usłyszałam głosy na korytarzu. To oznaczało, że mama wróciła do domu.
Właśnie rozmawiała z tatą.
Musiałam siku, a potem chciałam jej powiedzieć o teczce. Jeśli nie zrobię tego teraz, później na pewno zapomnę, a ona zazwyczaj nie wychodziła nawet z łóżka, gdy szykowaliśmy się do szkoły. Bałam się, że pani Buxton spełni groźbę i zadzwoni do domu. Co to, to nie, proszę pani!
Właśnie byłam w drodze do łazienki, gdy usłyszałam tatę.
– Nie zamierzam jeszcze bardziej rozwalać im życia.
– No proszę… – rozległ się jakiś kobiecy głos.
Stężałam. To nie była mama.
Nie kojarzyłam jej.
– Nie myślisz jasno – ciągnęła. – Heather…
– Jeśli zaraz mi powiesz, że Heather jest dzieckiem i na pewno szybko się dostosuje, to możesz w tym momencie wyjść z tego domu. Jej życie już i tak zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie zamierzam przenosić ich do nowej szkoły.
– Nie masz wyboru. Granica dystryktu…
Mój ojciec znowu jej przerwał. Sprawiał wrażenie zirytowanego.
– Manny’s znajduje się na granicy. Przenieśliśmy się tutaj ze względu na jej matkę. I nie zamierzam ponownie rozwalać jej życia z powodu tej kobiety. Mam znajomych w urzędzie i jeśli będzie trzeba, poproszę o przysługę, ale nie zamierzam przeprowadzać dzieci do innego miejsca. Chyba że same będą chciały.
Chwila.
Co?
Heather
Obecnie
Nawet nie mam ochoty powiedzieć, ile czasu upłynęło.
Jestem stara. Tyle w temacie.
Mam jakieś dwadzieścia kilka lat.
Albo jestem przed trzydziestką.
Jakoś tak.
Więcej nie musicie wiedzieć.
Jestem stara.
To wszystko.
Chwila… nie aż taka stara.
To znaczy…
Dobra, zamykam się.
– Złaź z niego!
Właśnie te słowa obudziły mnie o szóstej rano. Zmrużyłam oczy zaledwie na trzy godziny. Trzy godziny po tym, jak powiedziałam kierownikowi nocnej zmiany, że sama zamknę bar, i wysłałam go do domu, ulitowałam się nad całą nocną zmianą i też ją wysłałam do domu. Potem stwierdziłam, że wykażę się dorosłością, jeśli wypiję całą butelkę bourbonu i posprzątam.
To był najgłupszy pomysł na świecie.
– Uch – jęknęłam, podnosząc się nieznacznie. Nie mogłam usiąść zupełnie prosto, bo zawartość żołądka podchodziła mi do gardła. Podporządkowanie się grawitacji było najlepszą metodą, by utrzymać w żołądku dwa tosty, które zjadłam przed zaśnięciem.
Ale ja jestem głupia.
Rozległ się kolejny krzyk, a potem jakiś huk.
– Złaź z jego fiuta! Wyjmij fiuta z tej, tej, tej… brudnej szmaty!
– Ja pieprzę, Brianna…
– Mam na imię Rebecca! Wypadałoby znać moje imię.
– Rebecca… cholera! – wrzasnął mój brat.
Znowu coś huknęło i łupnęło.
– PRZESTAŃ!
– Wyrzuć ją stąd! – odezwał się kolejny głos, bardziej piskliwy.
Siedziałam na piętrze i nawet z takiej odległości wiedziałam, że ta druga laska nie wpadła w taką histerię jak pierwsza. Dziewczyna nie postawi na swoim – nie doczeka się poważnego związku, a już na pewno nie z moim bratem.
Brandon cały czas narzekał, że nie jest w stanie znaleźć sobie dziewczyny „na stałe”, ale prawda jest taka, że przyprowadzał nowe kandydatki jakieś trzy razy w tygodniu. A wiedziałam o tym, bo zawsze zaciągał je do domu, który dzielił ze mną.
Już dawno powinniśmy zacząć się zachowywać jak dorośli. Powinniśmy się przeprowadzić, znaleźć sobie własne lokum, ale żadne z nas jakoś nie potrafiło podjąć tego tematu. Chociaż w takie poranki jak dzisiaj kusiło mnie, by to zrobić.
– Heather! Pomóż!
T-Rex wrzasnął. Podłoga pode mną niemal zadrżała. Nie. Przyjrzałam się lepiej. To był tylko kurz, który tańczył w powietrzu od mojego oddechu.
Próbowałam odkrzyknąć, ale z mojego gardła wydobył się tylko jęk. Pokiwałam głową.
Dasz radę.
Na pewno.
Mój brat potrzebował pomocy w kłótni z dwiema laskami, z którymi sypiał.
– Heather!
– Zamknij się! – wrzasnęłam, kiedy w końcu się ogarnęłam i ruszyłam do drzwi.
Chwila. W tył zwrot. Weź szlafrok.
Spałam dzisiaj nago. Lepiej nie pogarszać sytuacji – już i tak było niezręcznie.
Zeszłam po schodach, starając się nie przewrócić, ale nie byłam przygotowana na to, co zastałam.
W przejściu zobaczyłam goły tyłek Brandona, ale przód ciała na szczęście zasłaniał ręcznikiem.
Chyba jęknęłam lub wydałam jakiś dźwięk, bo obejrzał się i zrobił minę, jakby mu ulżyło. Cała jego twarz się rozluźniła, ramiona również.
– Możesz mi pomóc? – Kiwnął głową w stronę pokoju i odsunął się, żebym lepiej widziała.
Drzwi do jego łazienki były zamknięte, ale przez szparę na dole sączyło się światło.
W pokoju przebywała tylko jedna dziewczyna, więc założyłam, że ta druga się ulotniła. Mądry wybór. Może pozwoli jej wrócić na drugą rundkę.
Problemem była jednak ta laska, która wydzierała się z samego rana i kazała drugiej zejść z jego fiuta.
Teraz trzymała dłonie na biodrach, a jej włosy wyglądały jakby piorun w wiedźmę strzelił albo chciała osiągnąć look à la lata osiemdziesiąte. W każdym razie lepiej z taką nie zadzierać – miała rozszerzone źrenice, twarz w kolorze buraka, a na ustach rozmazaną czerwoną szminkę.
Nie mam nic do tego koloru. Sama lubię się tak pomalować, ale wiem też, że taka pomadka to broń. A ta laska nałożyła grubą warstwę i sprawiała wrażenie szajbuski.
Odsunęłam się i zerknęłam na brata podejrzliwie.
– Poważnie?
Przewrócił oczami.
– No co? Wczoraj wyglądała seksownie. – Pod nosem dodał: – A ja byłem pijany w trzy dupy.
– Heather. – Dziewczyna Brandona odgarnęła włosy z ramienia. – Rozumiesz moją frustrację, prawda? On się do mnie zalecał. Zabrał mnie na romantyczną kolację, a teraz co wieczór znajduję go z inną laską. – Obnażyła zęby z pogardą i rzuciła w stronę łazienki: – Jego stać na coś więcej. Ja przynajmniej jestem ósemką. Ona to zaledwie szóstka.
– Słyszałam! – Coś trzasnęło po drugiej stronie drzwi od łazienki. – Jesteś świruską.
– Nie jestem. To mnie obraża. Jestem dziewczyną z klasą.
– Masz urojenia – prychnęła tamta. – Dzwonię na policję.
Och.
Tylko nie to.
To mnie rozbudziło i część mojego kaca zniknęła.
– Nie ma takiej potrzeby. – Podniosłam głos. – Prawda? Więc nie dzwonimy na żadną policję.
Kto chce wzywać gliny do domu? Nikt. A już na pewno nie ja. Uprzedziłam się do nich przez matkę, która kopciła jak smok i mnie opuściła, a potem jeszcze przez chłopaka – raz z nim byłam, raz nie – który miał z nimi na pieńku.
Poza tym policja to policja i nikt nie chce mieć kłopotów.
Wkurzona odwróciłam się do brata.
– To twój problem. Dlaczego ja mam go naprawiać?
Wskazał ręką na szajbuskę.
– Bo ja nie mogę sobie z nią poradzić. Nie chce stąd wyjść. Jeśli jej dotknę…
Do kurwy nędzy. Przekleństwa cisnęły mi się na usta, ale on miał rację. Poniekąd. Ta dziewczyna może oskarżyć go o molestowanie, jeśli tylko tknie ją palcem. Wyrażała się jak ułożona kobieta, ale to były tylko pozory.
A w ogóle jak ona się tutaj dostała?
– Ej, ty. – Wskazałam na szajbuskę.
– Ja? – zapytała niewinnym głosikiem i przestała się zachowywać jak stalkerka. Nawet wygładziła włosy ręką, żeby wydawało się, że jest bardziej ogarnięta. – Powiedz, że mnie rozumiesz. Chociaż ty. Przecież nie można zalecać się do jednej kobiety, a za jej plecami odbywać stosunków z jakąś lafiryndą.
Takie gadanie mnie wpieniało.
Podeszłam do niej.
– Czas spadać. Ale już.
– Zadzwonię po policję! – krzyknęła dziewczyna z łazienki. – Bez kitu. Robię to teraz, już naciskam dziewiątkę.
– A ty! – Podeszłam do drzwi i uderzyłam w nie pięścią. – Jeśli wybierzesz ten numer, to będziesz mieć dożywotni zakaz wstępu do Manny’s.
Uważałam, że to mój as w rękawie.
– Co? – sapnęła laska z łazienki.
Manny’s to bar z grillem, który prowadzę razem z bratem. Należał do naszego ojca, ma po nim nazwę. Postanowiliśmy go przejąć, gdy on odszedł na emeryturę i wolał jeździć po kraju kamperem. Oficjalnie to ja jestem właścicielką, a Brandon prowadzi bar. Między innymi również dlatego oboje wciąż mieszkamy w tym domu. Budynek stoi tuż za barem, który jest całym naszym życiem.
Cóż…
Dla jasności: Manny’s to bardziej moje życie niż Brandona. On chodzi do klubów, ma przyjaciół, sypia z kobietami, jak widać. I dlatego też nie ma problemu z tym, by pozwolić kierownikowi nocnej zmiany zamknąć bar w jego zastępstwie, podczas gdy ja wciąż mam z tym problem – i dlatego spałam trzy godziny.
W związku z powyższym nie pozwolę sobie grozić.
Nieważne, kim jest dziewczyna w łazience, zakaz wstępu i tak boleśnie odczuje. Nie przesadzam, tylko stwierdzam fakt. Manny’s to bardzo popularna knajpa w miasteczku, w którym mieszkają sami milionerzy. Ludzie ze wszystkich kręgów społecznych lubią tutaj pić.
Laska pociągnęła nosem i mruknęła groźnie:
– Nie zrobiłabyś tego.
Wręcz przeciwnie, i ona o tym wiedziała. Tak samo jak szajbuska, na którą teraz patrzyłam. Skoro zajęłam się jednym problemem, teraz czas na kolejny.
– Masz stąd wyjść – oznajmiłam beznamiętnie i czekałam na efekt swoich słów.
– Ale… – Chciała zaprotestować, ale pokręciłam głową.
– Mówię poważnie. – Wskazałam kciukiem na drzwi. – Jeśli masz z Brandonem jakiś problem, rozwiążesz go później, kiedy będzie już ubrany. Możesz się na nim wyżyć, mam to gdzieś, ale nie tutaj, nie gdy ja tu jestem. Było się domyślić, że jest z inną dziewczyną.
– Nie wiedziałam.
Uniosłam brwi, a ona spuściła głowę.
– Wydawało mi się, że on naprawdę mnie lubi. – Pociągnęła nosem i już nie burczała, nie udawała. Naprawdę wydawała się zraniona.
Zerknęłam na swojego brata.
Dziewczyna z łazienki również nie potrafiła przejść obok tego obojętnie.
– Och – westchnęła żałośnie.
Na twarzy Brandona pojawiło się poczucie winy. Pochylił głowę i odchrząknął.
– Wiem, że to pewnie bolesne…
Szajbuska darowała sobie smutek i gwałtownie uniosła wzrok.
– Ciebie to nawet nie obchodzi! – wrzasnęła.
A jednak to wszystko tylko gra. Wszyscy daliśmy się nabrać.
Jej oczy zrobiły się dzikie i rzuciła się na mojego brata.
Przejrzałam ją, zanim on w ogóle zdążył się odezwać. Stanęłam jej na drodze i ją odepchnęłam, a wariatka wpadła do otwartej szafy.
– Odsuń się, Brandon! – krzyknęłam.
Uciekł w bok, a ja z impetem ruszyłam naprzód.
Złapałam dziewczynę za ramię i wyprowadziłam ją z domu, póki jeszcze nie dotarło do niej, co się dzieje.
– Ale… co ty robisz?
– Czas już iść – wyjaśniłam z uśmiechem.
Poklepałam ją po włosach. Nie irytuj jej. Wszystko w porządku. Nic się nie dzieje. Otworzyłam drzwi, a potem popchnęłam ją na zewnątrz.
Niemal potknęła się na ganku. Wydawała się taka oszołomiona, że pewnie miałabym wyrzuty sumienia gdyby nie to, że wiedziałam, że jest walnięta. Stanęłam w drzwiach, założywszy ręce na klatce piersiowej. Byłam średniej postury kobietą, z wyrzeźbionymi nogami i ramionami, w szlafroku w stylu kimona, który ledwie zasłaniał mi tyłek.
Dobrze wiedziałam, jak wyglądam.
Ja też potrafiłam udawać wariatkę. I czasami nawet to robiłam. Taka metoda też zazwyczaj skutkowała, ale teraz wolałam grać szefową twardzielkę.
– Wydaje ci się, że jesteś straszna – oznajmiłam, patrząc na nią z góry. – Ale się mylisz. – Straszne to jest życie bez matki. – Wydaje ci się, że jesteś twarda. Może, ale na pewno nie w tej sytuacji. Nie przeciw mnie. – Nie przebierałam w słowach. – Jeśli jeszcze raz zrobisz taki burdel, to też będziesz miała zakaz wstępu do knajpy.
– Ale… – wyjąkała.
– Znasz reputację mojego brata. On sypia ze wszystkimi i nawet nie waż mi się mówić, że składał jakieś piękne obietnice, bo można o nim powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest kłamcą. Bywa irytującym dziwkarzem, jednak nigdy nie wciska kitu dziewczynom. To nie w jego stylu.
Coś o tym wiem. W końcu to mój brat.
Gestem wskazałam na ścieżkę, która ciągnęła się od naszego domu do Manny’s i pustej drogi przy parkingu.
– Wynoś się stąd. Nie chcę cię tu więcej widzieć. Przynajmniej przez tydzień.
– Ale Heather…
Zamknęłam drzwi i na wszelki wypadek przekręciłam klucz.
– Nie wkurzaj mnie. Ze mną lepiej nie zadzierać.
Chyba miała trochę oleju w głowie, bo usłyszałam, jak wzdycha, a chwilę później rozległ się stukot jej szpilek na schodach.
– Dzięki – odezwał się Brandon, gdy wróciłam do jego pokoju. Teraz przynajmniej miał na sobie bokserki.
Usłyszałam, że drzwi łazienki się otwierają. Machnęłam ręką.
– Tak, tak. – Kac morderca bez serca wrócił. Roztarłam skronie i ruszyłam w stronę schodów. – Zrób coś dla mnie, okej? Przestań przyprowadzać tu dziewczyny.
Roześmiał się, odprowadzając mnie wzrokiem.
– Mam u ciebie dług. Przepraszam cię, Heather. Naprawdę.
Byłam zbyt zmęczona, by przyjąć to do wiadomości, ale nagle przyszła mi do głowy pewna myśl.
– Pobierz dzwonek brzmiący jak syreny policyjne, co? Może dzięki temu następnym razem uda nam się ją odstraszyć.
Wybuchnął śmiechem.
– Tylko jeśli ty też to zrobisz.
Tak, może.
Chwilę później usłyszałam trzask drzwi i jego łagodny głos, gdy przepraszał drugą dziewczynę.
Dotarłam na piętro i weszłam do swojego pokoju.
Zdjęłam szlafrok, wślizgnęłam się pod cudownie przyjemną kołdrę. Kiedy obróciłam się na drugi bok, zobaczyłam gapiące się na mnie ciemne oczy mężczyzny. Płonął w nich ogień. Na jego ustach czaił się szelmowski uśmiech.
– Masz ochotę pofiglować?
Heather
– Wynoś się stąd.
Zareagowałam jednocześnie na trzy różne sposoby.
Po pierwsze moje ciało zmieniło się w pulsujący czerwony przycisk – taki jak ten na filmach, ten, który prezydent musi nacisnąć, by rozpocząć wojnę światową. Tak właśnie się czułam, ale guzik nie miał rozpętać wojny, tylko doprowadzić do eksplozji. Właściwie tak czułam się za każdym razem, kiedy zjawiał się mój były, z którym czasem sypiałam. Po drugie wkurzyłam się. Dopiero co pozbyłam się przyjaciółki do seksu Brandona. Nie chciałam zawracać sobie głowy własnym przyjacielem, z którym sypiałam od dzieciaka – Channing zakradał się do mojego łóżka kilka razy w tygodniu, odkąd zaczęliśmy piątą klasę. Na początku tylko się całowaliśmy, potem obmacywaliśmy, a seks zaczęliśmy uprawiać znacznie później. Chociaż pewnie i tak można by stwierdzić, że zrobiliśmy to za wcześnie.
Ostatnia reakcja: mój żołądek się zbuntował. Zakryłam usta dłonią, gdy jego zawartość podeszła mi do gardła.
– Mmmmmm! – mruknęłam ostrzegawczo i odrzuciłam kołdrę, by pobiec do łazienki.
Dotarłam tam na czas, ale nie zwymiotowałam. To był tylko odruch, co w sumie wychodziło na gorsze, ponieważ mój organizm próbował się oczyścić, ale nie mógł.
Poczułam skrzypienie podłogi za sobą i jego dłoń na moim czole. Delikatnie odgarnął mi włosy z twarzy i związał je w niski luźny kucyk gumką, którą wziął z blatu.
Zrobił to już raz czy dwa. A może dwadzieścia.
Usiadł obok mnie, a ja otarłam usta ręką.
– Jesteś prawdziwym profesjonalistą.
Uśmiechnął się blado.
– Robię to dla ciebie od lat. Nie powinno cię to dziwić.
Channing Monroe.
Zazwyczaj w takim momencie dziewczyna wstydzi się, bo facet, w którym jest zakochana, widzi ją w najgorszym możliwym stanie, skuloną nad toaletą. Ale nie ja. Nie w przypadku tego faceta.
Był „mój” w ten czy inny sposób przez całe życie. Nasza wspólna droga przypominała sinusoidę. Łagodnie mówiąc.
Wydawało mi się, że już się dogadaliśmy, że przed nami prosta droga do ołtarza, ale w zeszłym roku znowu zerwaliśmy. Obecnie ze sobą sypialiśmy, ale poza łóżkiem nie tworzyliśmy pary.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co o tym sądzić.
Mimo to w tej chwili zależało mi tylko na jego obecności i on na pewno wyczytał to z mojej twarzy.
Kiedy moja mina złagodniała, zobaczyłam jego uśmiech i cudowne dołeczki w policzkach. Wyciągnął do mnie rękę.
– Chodź.
Podniósł mnie tak delikatnie i posadził między swoimi kolanami, plecami do siebie. Otoczył mnie ramionami, ale niezbyt mocno. Siedzieliśmy przodem do toalety, w razie gdybym musiała się pochylić… Tak jak w tym momencie.
Zawisłam nad sedesem, czekając, aż torsje ustaną.
Channing przez cały czas głaskał mnie po plecach, a kiedy skończyłam, oparłam się o niego.
– Co ty tutaj robisz?
Mocniej zacisnął wokół mnie ramiona, jego palce gładziły moje udo. Byłam zupełnie naga. Powinnam była się ubrać, ale nie miałam siły.
– Właśnie byłem gdzieś z chłopakami. Stęskniłem się za tobą – odpowiedział, jego oddech połaskotał moją szyję.
W wolnym tłumaczeniu: albo się z kimś bił, albo chlał z grupą chłopaków, których traktuje jak rodzinę.
Uniosłam jedną jego rękę, żeby obejrzeć kostki i potarłam je kciukiem.
– Nie wyglądają na poobijane.
Całe jego ciało, metr osiemdziesiąt mięśni, się spięło.
Channing miał twarz, którą można by prezentować na wybiegach modowych, ciało pokryte tatuażami, nadające się na okładki magazynów, i charakter, dzięki któremu uchodził za przywódcę wśród najgorszych kryminalistów. Był błyskotliwy, bezwzględny, przebiegły, pewny siebie, a do tego uroczy, co często doprowadzało nas do kłótni. Właściwie czasami był zbyt uroczy i przez to interesowały się nim dziewczyny. Miałam z tym problem od dziecka i myślałam, że po latach się z tym pogodzę, ale kobiety i tak odwiedzały jego łóżko regularnie.
Jeśli mam być szczera, nie to było przyczyną naszych ostatnich problemów.
– Nie walczyłem – odparł cicho.
Obróciłam głowę, żeby powąchać jego oddech. Wyczuwałam bourbon, ale może po prostu to ode mnie zalatywało…
– I nie wydajesz się pijany.
Zachichotał, przyglądając się każdemu centymetrowi mojej twarzy. Często tak robił, gdy próbował wpaść na to, co mi chodzi po głowie i czy zaraz zacznie się jakaś kłótnia. Zachowywaliśmy się jak stare małżeństwo.
Przesunął kciukiem po moich ustach.
– Naprawdę, tylko siedziałem z chłopakami. Przyszedł Cruz i powiedział, że zamknęłaś mu drzwi przed nosem. Graliśmy w karty, a później pomyślałem, że może jeszcze nie śpisz. – Znowu ten dołeczek. – I że położę się obok ciebie.
Westchnęłam. Palcem gładził mnie po policzku, później znowu po nodze. Oparłam się o jego tors.
– Spałam, ale Brandon miał jakiś problem z dziewczyną.
Jego śmiech działał na mnie kojąco.
– Właśnie słyszałem. Zakradłem się do domu i zobaczyłem jego gołą dupę. Twój brat powinien więcej ćwiczyć.
– Obraziłby się, gdyby to usłyszał.
– Wcale nie.
W sumie miał rację.
– Zgodziłby się ze mną.
Bardzo możliwe.
Brandon był starszy, ale traktował Channinga jak autorytet. Jak wielu ludzi zresztą.
– Już czujesz się lepiej? – Przesunął rękę na mój brzuch, a ja zamknęłam oczy, rozkoszując się jej ciepłem.
Nudności chyba minęły.
– Tak mi się wydaje.
Zacisnął ramiona wokół mnie i wstał, podnosząc mnie ze sobą.
Channing już jako dzieciak walczył regularnie. Zaczął w podstawówce, kiedy jego koledzy próbowali ukraść mi słodycze w Halloween. W odwecie on również ukradł im cukierki i relacja między nimi się zmieniła – zostali przyjaciółmi. Chłopcy. Nigdy ich nie zrozumiem. Od tamtego czasu się z nim trzymają, nawet teraz, gdy Channing chciał odciąć się od nielegalnego fight clubu w Roussou.
Dzięki temu, że tak ostro trenował, mógł mnie podnieść z łatwością, więc zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym, że niesie mnie do łóżka.
Położył mnie i przykrył kołdrą. Potem zniknął w korytarzu i zszedł na dół. Otworzył lodówkę, a chwilę później wrócił ze szklanką wody i postawił ją na szafce nocnej obok mnie.
– Podać ci płyn do płukania ust?
Kiwnęłam głową, więc przyniósł mi butelkę, kubek i miskę – zostawił je na blacie. Podniosłam się, przepłukałam usta i napiłam się wody, gdy on odnosił rzeczy do łazienki. Wrócił po chwili, pozamykał drzwi, zasłonił okna, żeby światło się nie przedostawało. W pokoju zapanował mrok. Usłyszałam, że Channing ściąga ubrania.
Odgarnął kołdrę i zwinął się obok mnie.
Boże.
W takich momentach moje serce eksploduje miłością.
Uwielbiałam to, jak mnie trzymał, nosił, zajmował się mną. Podobało mi się to, jak położył mi rękę na udzie i przesunął ją na brzuch. Jakaś część mnie chciała, żeby wsunął mi ją między nogi, ale wiedziałam, że tego nie zrobi. Rozumiał, że nie czuję się zbyt dobrze, więc dzisiaj z seksu nici, chociaż przyszedł do mnie właśnie w tym celu. Dzisiaj chodziło o zapewnienie mi opieki. Kiedy wsunął kolano między moje nogi i złączył nasze dłonie, domyśliłam się, że zaraz zaśnie.
– Cieszę się, że przyszedłeś – powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.
Delikatnie zacisnął wokół mnie ramiona.
– Ja też.
Uśmiechnął się przy moim ramieniu, przesunął palcami po moim sutku, a potem ponownie położył mi rękę na brzuchu.
– Odpoczywaj, Heather. Pogadamy później.
Channing
Chryste.
Co ja tutaj robię?
Po obudzeniu czułem się tak, jakby sponiewierał mnie huragan.
Znajdowałem się w pokoju Heather, która leżała obok zwinięta w kłębek. Mój drąg stał, najwyraźniej zadowolony z jej widoku.
Wczoraj – a raczej kilka godzin temu, jak sprawdziłem w telefonie – źle się czuła. Teraz oddychała głęboko i chyba już było lepiej. Nie wydawała się taka blada.
Wcześniej planowałem dać jej nieco więcej przestrzeni. A wyszło jak zwykle.
– Hmmm? – Heather przetoczyła się w moją stronę, nie otwierając oczu. Wciąż spała.
Kurde. Wystarczyło, że na nią spojrzałem, a już wszystko we mnie pulsowało.
W głowie zawsze toczyłem najprawdziwszą walkę, bo z jednej strony chciałem zostać, a z drugiej trzymać się jak najdalej od niej. To zerwanie mi się nie podobało, ale nic z tym nie mogłem zrobić. Między nami tak to już wyglądało. Wyciągnąłem rękę i pogładziłem ją po policzku, chociaż wiedziałem, że nie powinienem. Była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem. To samo myślałem o niej w trzeciej klasie. Heather spodobała mi się od pierwszego wejrzenia, chociaż na początku bardziej zależało mi na teczce. W trzeciej klasie zmądrzałem. Dotarło do mnie, że Heather jest zajebista. Wszystkie dziewczyny zazdrościły jej tego, jaka jest, lub chciały się do niej upodobnić. Była cholernie lojalna, piekielnie seksowna i bardziej inteligentna niż ktokolwiek, kogo znałem, a na dodatek te jej niewyparzone usta potrafiły albo cudownie ssać, albo mieszać mnie z błotem.
Z taką kobietą się nie zadziera. Jak zwykle poczułem wstyd, poczucie winy i gniew.
Coś wam zdradzę: w przeciwieństwie do Heather znałem przyczynę naszych problemów.
Ona po prostu mnie kochała i to było jej przekleństwo, bo nie powinna. A ja zawsze zachowywałem się wobec niej jak skończony dupek.
Nie chciałem się poddać i pocałować jej na dzień dobry, bo potem bym w nią wszedł, więc wziąłem swoje rzeczy i po cichu wymknąłem się z pokoju.
– Hej, głąbie.
Zatrzasnąłem drzwi głośniej, niż zamierzałem, i obróciłem się w stronę Brandona. Stał na parterze przy schodach, niekompletnie ubrany tak jak ja, ale przynajmniej miał na sobie spodnie.
Zszedłem na paluszkach na dół, po drodze wkładając koszulkę. Po włożeniu spodni podrapałem się po twarzy środkowym palcem.
– Kutasie.
Uśmiechnął się i podążył za mną, gdy ruszyłem do dzbanka, żeby nalać sobie kawy. On oparł się o lodówkę, pijąc swoją.
– Jestem zdziwiony twoją obecnością. – Zastanowił się nad czymś. – No dobra, właściwie nie dziwi mnie, że u niej byłeś. – Wskazał kubkiem na piętro. – Po prostu nie wiedziałem, że ktokolwiek odwiedził moją siostrę.
Dodałem śmietanki do kawy i posłałem mu niezadowolone spojrzenie.
– Bo nie powinna zapraszać do siebie byle kogo. Tylko mnie i nikogo innego. Racja? – Zabrzmiało to zarozumiale, ale taka prawda. – Zgadza się?
Brandon roześmiał się, przewracając oczami.
– Moja siostra zasługuje na kogoś lepszego, Monroe.
Westchnąłem. Akurat w tej kwestii się zgadzaliśmy. Kusiło mnie, żeby zasalutować mu kubkiem z kawą, ale nie zasługiwał na to. Był kutasem, ale dorastałem z nim i kochałem go jak brata.
Zerknąłem w stronę piętra, nasłuchując odgłosów budzącej się Heather. Pewnie jeszcze spała.
– Miałeś spinę z tą stalkerką? – zapytałem. – Słyszałem, jak się zakradłem.
Niemal się zadławił, plując kawą.
– Co? – Kolory odpłynęły z jego twarzy. – O czym ty mówisz?
Pokręciłem głową.
– Jeden z moich kumpli spał z nią kiedyś i długo nie mógł się od niej uwolnić. – Wyszczerzyłem się. To była moja zemsta za to, że nazwał mnie głąbem. Na inne określenia zasługiwałem. – Masz przesrane, kolego.
Zakaszlał i uderzył się pięścią w klatę.
– Ile to trwało? I o kim mowa?
– O Congu.
Congo był moim przyjacielem na dobre i na złe, ale nie miał w zwyczaju spotykać się z prześladowczyniami. Wszystkie od niego stroniły, możliwe, że to przez łysą głowę, ramiona jak pnie drzew i srogą minę. Był jednym z moich najbardziej zaufanych ludzi, ale niczym się nie wyróżniał. Inaczej nie dało się go opisać.
Z satysfakcją opowiedziałem o tym Brandonowi.
Brandon Jax był miłym gościem, nie doceniał jednak swojej siostry. Możliwe, że jestem nadopiekuńczy, ale to zawsze mnie uwierało. Ona zajęła się Manny’s, kiedy ojciec zostawił knajpę i dzieci. Ich podejście do biznesu się różniło, a wszystkiemu winny był ten skurwiel. Wyjechał kamperem z bandą gości na emeryturze i z tego, co ostatnio słyszałem, zatrzymał się z nimi na Florydzie. Brandon nie miał ochoty ciężko pracować w barze, więc Heather odwalała za niego całą robotę.
Ten sam upór doprowadził do tego, że wciąż mnie kochała.
Powinna była zostawić mnie lata temu.
Brandon jęknął.
– No więc ile to trwało, Channing?
Uśmiechnąłem się, salutując mu kubkiem.
– Jakiś rok. Ile razy z nią spałeś?
– O mój Boże. – Wyglądał, jakby ktoś dźgnął go nożem w bebechy, bo złapał się za brzuch. – Dwa razy.
Roześmiałem się.
– To masz przerąbane.
– To nie jest śmieszne, Channing.
Upiłem łyk kawy.
– Z mojej perspektywy jest.
– Ja pieprzę.
Odchylił głowę i jęknął gardłowo, chwytając się za włosy. W tym momencie drzwi od jego sypialni się otworzyły i wyszła jakaś laska, wkładając koszulkę. Włosy miała nieco roztrzepane, a dżinsową spódniczkę niezapiętą. W ręce trzymała klapki.
– Będę już… – Uniosła głowę i wtedy mnie zobaczyła – …spadać.
To była ta sama dziewczyna, która wczoraj uderzała do mojego kuzyna. Zbladła, a ja posłałem jej uśmiech. To będzie interesujące.
Wzniosłem kubek w jej stronę.
– Wczoraj założyliśmy się, gdzie skończysz po tym, jak Scratch dał ci kosza. – Popatrzyłem na Brandona i ponownie na nią. – Nie sądziłem, że tutaj, ale to ma sens. Przeniosłaś się z Tuesday Tits do Manny’s.
Przełknęła ślinę. Stalkerka była zabawna, ale ta laska skakała z kwiatka na kwiatek, szukając gościa, który będzie za nią bulić.
– Channing. – Spuściła głowę i dodała ciszej: – Proszę cię.
– Co tu się dzieje? – Brandon przeskakiwał między nami wzrokiem. – Chan?
– To tylko laska na jedną noc, prawda?
– Co?
– Wczoraj wieczorem była u mnie w barze. Najpierw uderzała do mnie, potem do Chada, Linca, a na koniec do Scratcha. Zależało jej na trójkącie. – Dziewczyna zaczęła się wiercić ze wstydu. Jej szyja zrobiła się czerwona. Piękny widok. – Prawda? Powiedziałaś, że zawsze chciałaś to ze mną zrobić, ale mój kuzyn też ci wystarczy.
– Przestań – powiedziała błagalnie.
Brandon zacisnął usta i złapał się za kark.
– Odwiozę cię do domu – zaproponował zrezygnowany.
Dziewczyna posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. Kiwnęła głową i wypadła z kuchni, żeby ode mnie uciec. Brandon został na miejscu i skrzywił się, gdy drzwi z moskitierą trzasnęły. Przesunął ręką po twarzy i podał mi swój kubek.
– Była u ciebie w barze? – wymamrotał, gdy wziąłem kubek.
Odłożyłem naczynie na blat i dolałem sobie naparu.
– Przychodzi tam regularnie.
Skrzywił się.
– Ja pierdolę. – Pokiwał głową i klepnął mnie w ramię. – Dzięki za info.
Rozluźniłem się, a on znowu mnie klepnął, przez co rozlałem kawę.
Zakląłem, wrzuciłem kubek do zlewu i posłałem Brandonowi wkurzone spojrzenie.
– Pojebało?
Zachichotał. Wziął kluczyki od samochodu i ruszył do drzwi.
– To zemsta z wyprzedzeniem.
– Kutas! – krzyknąłem za nim, ale nie za głośno, w razie gdyby Heather wciąż spała. Szczerze w to wątpiłem. Gdy myłem kubki, drzwi jej sypialni się otworzyły i nawet się nie zdziwiłem.
Najpierw zobaczyłem opalone stopy, potem krótkie dżinsowe spodenki – takie właśnie lubiłem. Miała na sobie białą koszulkę z głębokim dekoltem. Nie włożyła stanika. Wiedziałem, że zrobi to później, ale na razie cieszyłem oczy widokiem.
Wyglądała doskonale.
– Jak się czujesz?
Jęknęła, usiadła obok mnie i wzięła kawę.
– Paskudnie.
Wcześniej, zanim wyszedłem z łóżka, sprawdziłem, czy nie ma gorączki, ale teraz znowu musiałem to zrobić. Złapałem ją za szlufkę spodenek i przyciągnąłem do siebie, żeby przycisnąć dłoń do jej czoła. Nie była rozpalona. Kolory jej wróciły. Wydawała się tylko lekko zaczerwieniona, ale to pewnie po śnie. Nie mieli w domu klimatyzacji, więc w pokoju było duszno.
Potarła oczy, stając między moimi nogami.
– Już ci lepiej?
Przytaknęła z zamkniętymi oczami i ziewnęła, mówiąc:
– Aaaa… ęku-ję. – Na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech. – Tak. Dziękuję, że się mną wczoraj zająłeś.
Kiwnąłem głową w milczeniu.
Ludzie w normalnym związku pogadaliby o tym, co wydarzyło się wczoraj. Jak było, co robiliśmy, jak się z tym czuliśmy. Co nas rozśmieszyło, co wkurzyło. No wiecie, normalna rozmowa pary.
Ale my nie byliśmy parą. Co najwyżej byłą.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej.
Chciałem z nią porozmawiać o tym wszystkim. Kusiło mnie.
Między nami zasady nie były jasne, bo niezależnie od stanu naszych relacji nie potrafiłem trzymać się od niej z daleka. My tylko unikaliśmy tych emocjonalnych bzdur o uzewnętrznianiu się i wspieraniu siebie nawzajem.
Postanowiłem więc zrobić coś, co nie namąci w naszej relacji.
Zachowałem się jak typowy facet i wskazałem na swoje krocze.
– Cieszę się, że cię widzę.
Prychnęła, ale oparła się o mnie plecami.
– Cóż, w takim razie przekaż moje kondolencje fiutowi, bo nie jestem w nastroju na zabawę.
Widzicie? Jest jednocześnie zabawna i ostra.
Musnąłem nosem jej szyję.
– Jestem pewien, że mogę cię zachęcić do każdej zabawy. – Przesunąłem dłonią po jej boku i zatrzymałem na udzie.
Wystarczył taki lekki niewinny dotyk, a moje ciało płonęło.
Naprawdę powinienem ją puścić, bo jeśli tego nie zrobię, za chwilę oprę ją o szafkę… Ale jeszcze nie. Nie teraz. Najlepiej nigdy. Szkoda tylko, że życie nigdy nie wygląda tak, jak tego chcemy.
– Jesteś tego pewna?
Wsunąłem rękę pod jej spodenki i zatrzymałem tuż nad cipką.
Oparła się o mnie, jej głowa spoczęła na moim ramieniu. Trzymałem Heather w objęciach, aż zesztywniała i się odsunęła.
– Jest zbyt wcześnie – zaprotestowała.
Parsknąłem śmiechem, puszczając ją.
– Już po dziesiątej.
– Co? – Obróciła się gwałtownie. – Niemożliwe.
Pokiwałem głową, chcąc znowu ją do siebie przyciągnąć. Wskazałem na kuchenne okno. Manny’s działało od samego rana. Heather zawsze musiała mieć nad wszystkim kontrolę, ale potrafiła zadbać o to, by ludzie prowadzili knajpę pod jej nieobecność. Dzisiaj biznes kręcił się jak zwykle. Na parkingu stało mnóstwo samochodów. Zbliżała się pora brunchu, a zaraz potem ludzie zjawią się na lunch. Robiło się spokojnie tylko między drugą a trzecią, bo potem tłumnie zlatywali się uczniowie liceum.
– Suki otworzyła bar – oznajmiłem.
Ziewnęła i rozluźniła ramiona.
– To dobrze.
Dobra, pieprzyć to. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
Z jej ust wydobył się cichy jęk. Znowu się o mnie oparła.
– Nie powinieneś teraz zajmować się swoją nastoletnią siostrą? Może sprawdź, czy żyje.
Racja, powinienem. Cholera.
Nie odpowiedziałem, ale Heather wyczuła moją zmianę nastroju. Obróciła się twarzą do mnie i objęła mnie ramionami w talii. Odchyliła głowę, żeby spojrzeć mi w oczy.
Jakiś czas temu mój ojciec trafił do więzienia, a ja zostałem opiekunem Bren. Od tamtej pory nie było łatwo, a za tydzień ona miała zacząć ostatnią klasę liceum. Został mi jeszcze jeden rok, zanim skończy osiemnaście lat i będzie mogła robić, co tylko zechce. Wcześniej nie zachowywałem się jak najlepszy starszy brat. Głównie spędzałem czas z Heather i często zapominałem o siostrze.
Właściwie przez większość czasu.
Ale w przeciwieństwie do Heather, która mogłaby podbić świat, gdyby postanowiła odejść, moja siostra na mnie polegała.
– Hej – odezwała się łagodnie Heather i postukała palcem w moją skroń. – Pomyśl o tym w ten sposób. Twojej mamy nie ma, ojca również, więc chyba nie możesz radzić sobie gorzej od nich, prawda?
Ona jak zwykle wiedziała, o czym myślę.
Mimo to nie była świadoma wszystkiego.
W moim życiu wydarzyło się wiele złego. Potrafiłem być niebezpieczny. Jako dzieciak byłem jeszcze gorszy, ale teraz się poprawiałem. Kiedyś będzie lepiej.
Na pewno.
Muszę wychować swoją siostrę, czy jej się to podoba, czy nie.
Heather czekała na moją odpowiedź, ale nie mogłem jej z siebie wydusić. Dzielenie się emocjami i wsparcie to dla nas obcy koncept. Seks był czymś zupełnie innym. Oboje go potrzebowaliśmy jak wody. Tak to już między nami wyglądało, a ja nie zamierzałem dzielić się z nią uczuciami. To nie byłoby fair.
Między nami pozostało trochę przestrzeni, więc złapałem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie.
Wyczuła, jak bardzo jej pragnę, więc uśmiechnąłem się i zatrzymałem usta centymetr od jej warg.
– To może jednak szybki numerek?
Jęknęła, ale już otaczała ramionami moją szyję. Złapałem ją za uda i podniosłem. Oboje wiedzieliśmy, że tylko żartowałem.
Z Heather numerki nigdy nie były szybkie.
– Ale ty czasami jesteś zboczony.
Dałem jej klapsa, niosąc ją na górę.
Nie bez powodu taki byłem.
Heather
Pierwsza klasa
– Co się stało? – zapytał Channing.
Jedna ze starych teczek Brandona, którą dałam mu wcześniej, spadła na podłogę z trzaskiem. Potem dołączył do niej plecak, kurtka, a na końcu sam Channing. Usiadł obok, opierając się plecami o wąskie szafki.
Ja siedziałam pod swoją, na samym końcu korytarza, skąd widziałam gabinet dyrektora.
Wskazałam na drzwi.
– Mój tata tam jest. Wykłóca się.
– Dlaczego? – Channing odepchnął nogą teczkę i podciągnął kolana do klatki piersiowej. Nachylił się i otoczył nogi ramionami, patrząc na mnie.
Wszystkie dziewczyny w szkole go lubiły.
Oczywiście wiedziałam dlaczego.
Był ładny. Miał ciemne blond włosy i… sama nie wiem. Jak opisać to, że chłopak jest ładny? No po prostu jest. Tylko że działał mi na nerwy (to kolejny tekst, który usłyszałam od mamy). Nie rzucał w dziewczyny przedmiotami, nie dźgał ich palcem, nie śmiał się z nich, nie wypisywał ich imion na tablicy. Tylko ze mną tak robił.
Jak mówiłam – działał mi na nerwy.
Chyba powinnam przestać myśleć jak moja matka. To znaczy…
Zmarszczyłam brwi.
– Chcą, żebyśmy poszli do szkoły w Fallen Crest.
– Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami.
– Bo tam się przeprowadziliśmy. Moja mama zamierzała otworzyć tam restaurację.
Powinnam mu o tym mówić? Byliśmy wrogami – jak w Wojowniczych Żółwiach Ninja. Ja byłam żółwiem, a on Shredderem.
Opuściłam głowę na kolana.
– Ona zostawiła nas wczoraj w nocy – wyszeptałam i w napięciu poczekałam na… coś. Sama nie wiem. Na pytania? Albo aż zacznie mnie obwiniać?
A jednak on milczał, więc uniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
– Czy to źle, że chciałbym, aby zabrała ze sobą mojego tatę?
Eee… nie potrafiłam na to odpowiedzieć.
Wzruszył ramionami.
– Nie musisz nic mówić. Moim zdaniem rodzice wcale nie są tacy super.
– Co masz na myśli?
– Lubię moją mamę, ale… – Pokręcił głową. – Tylko nie bądź jak te wszystkie dzieciaki, które myślą, że rodzic, który odchodzi, jest jak Święty Mikołaj czy coś. Twoja mama odeszła. Pogódź się z tym. Trzymaj się z ludźmi, którzy zostali w twoim życiu.
– Channing…
Wstał, wziął swój plecak i teczkę. Zerknął na mnie po raz ostatni.
– Przykro mi z powodu twojej mamy, ale skoro ona was zostawiła, to jest suką. Nie warto o niej pamiętać. Jeśli ludzie cię krzywdzą, to lepiej o nich zapomnieć.
Obrócił się i ruszył w stronę swojej szafki, trzymając pod ramieniem teczkę mojego brata.
Heather
obecnie
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Tytuł oryginału:
The Boy I Grew Up With
Redaktorki prowadzące: Ewelina Kapelewska, Ewa Pustelnik
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan
Korekta: Justyna Techmańska
Projekt okładki: Marta Lisowska
Zdjęcie na okładce: © Luis Rafael
Copyright © 2018. THE BOY I GREW UP WITH by Tijan
Copyright © 2021 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki an imprint
of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-66967-80-9
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek