Bezświt - Jay Kristoff - ebook

Bezświt ebook

Jay Kristoff

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Epickie zakończenie międzynarodowego bestselleru „Kroniki Nibynocy" Jaya Kristoffa.

Największe igrzyska w historii Bożogrobia zakończyły się najbardziej zuchwałymi mordami w dziejach Republiki Itreyańskiej.

Mia Corvere, gladiatorka, zbiegła niewolnica i niesławna zabójczyni musi uciekać. Ponieważ ścigają ją Ostrza Czerwonego Kościoła i żołnierze z legionu Luminatii, być może nigdy nie opuści żywa Miasta Mostów i Kości. Jej mentor Mercurio wpadł w ręce wrogów. Własna rodzina życzy jej śmierci. Jej największy wróg, konsul Julius Scaeva, jest o włos od przejęcia całkowitej władzy w Republice.

Jednakże w trzewiach miasta czeka mroczny sekret. Razem ze swoją kochanką Ashlinn, bratem Jonnenem i tajemniczym dobroczyńcą z zaświatów. Mia musi wyruszyć w niebezpieczną podróż przez Republikę w poszukiwaniu odpowiedzi na zagadkę własnego życia. Arcymrok nadchodzi. Być może. to już ostatni raz noc zapada nad Republiką.

Czy Mia przeżyje w świecie, w którym nawet światło dnia musi umrzeć?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 858

Oceny
4,4 (494 oceny)
290
139
54
10
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jackoby151

Z braku laku…

Jestem niesamowicie rozczarowany zakończeniem całej trylogii. Trzecia część, nie dość że była najsłabszą ze wszystkich, to autor zdawał się zapominać w jakim duchu stworzył poprzedniczki. Mieszanka prostackiego humoru, brutalności i wciągającej historii, to były rzeczy, przez które zostałem z serią na dłużej. Jednak w trzecim tomie autor chciał stworzyć piękną historyjkę z happyendem, która niesie za sobą morał. Nie dość, że zabieg ten nie pasował do wykreowanego świata, to na dodatek był po prostu strasznie kiczowaty. Związek głównej bohaterki z Ash miał charakter gównie seksualny, Kristoff w żadnym stopniu nie potrafił oddać jego głębi. Można by go było streścić słowami "mamy podobne motywy i bardzo lubimy się pieprzyć". Nie rozumiem więc, skąd te całe fantazyjne opisy zabijania nieba z miłości do ukochanej. Zaskakujący jest też fakt, jak wszyscy muszą być poprawni w tej powieści, aż do bólu. Nikomu nie przeszkadza homo związek bohaterki, a wręcz podkreślają jacy są tolerancyjni. Se...
10
goomis90
(edytowany)

Całkiem niezła

Trzeci ostatni tom serii, zakończenie historii Mii, koniec walki dobra ze złem lub większego zła z mniejszym złem - zależy jak kto uważa. Liczyłem na mocne uderzenie, zwieńczenie serii które zapamiętam na długo, a dostałem.. nic specjalnego. Cały tom męczyłem przez ponad 2 tygodnie, przebijając się przez - podobnie jak w 1 tomie - denne przypisy i przypomnienia. O ile dla kogoś kto czytał kolejne tomy na premierę takie przypomnienia mogły mieć sens, o tyle dla kogoś kto po latach siada ciągiem do trzech tomów jest to męczące. Autor cały czas wraca do opisów poszczególnych postaci, kim byli, co zrobili w poprzednich tomach, jak wpływali na decyzję Mii etc., co sztucznie wydłuża historię. Historię, która niestety również nie porywa, zwłaszcza wspominanym zakończeniem. Jay stara się budować klimat, szykuje czytelnika ma mocne uderzenie, końcowe starcie odwiecznych wrogów, które zostaje rozpisane na - jeżeli dobrze pamietam - jednej stronie. Opis walki jest tak miałki, tak płytki, że może ...
10
dzikiwombat

Z braku laku…

Wątek miłosny naprawdę zabrał mi całą radość z czytania. Ueażam, że jest to zdecydowanie najgorsza książka z trylogii
10
MadisLenis

Nie oderwiesz się od lektury

Ta seria trafi chyba do moich tegorocznych ulubieńców!
00
Zaczytana__97

Nie oderwiesz się od lektury

Kooooocham!
00

Popularność




Tytuł oryginału: DarkDawn

Copyright © 2019 by Jay Kristoff Copyright for the Polish translation © 2020 by Wydawnictwo MAG

Redakcja: Urszula Okrzeja Korekta: Magdalena Górnicka Ilustracja na okładce: Jason Chan Opracowanie graficzne okładki: Piotr Chyliński Mapy: Virginia Allyn Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń

ISBN 978-83-7480-635-0 Wydanie II

Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 228 134 743 www.mag.com.pl

Wyłączny dystrybutor: Dressler Dublin sp.z o.o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 227 335 010 www.dressler.com.pl

Skład wersji elektronicznej: [email protected]

moim czytelnikom–

No proszę, znowu się spotykamy, zacni przyjaciele.

Myślę, że należą się Wam przeprosiny. Zarówno za zakończenie drugiej części opowieści oMii, jak iza stan, wjaki Was wprowadziło. Sprawialiście wrażenie dość mocno podenerwowanych. Zapewniam, że zakończenie tej części, ten nasz ostatni wspólny taniec, nie pozostawi Was wstanie zawieszenia. Zgodnie zobietnicą byliście świadkami jej narodzin, potem zobaczyliście życie, jakie wiodła, iteraz zostaje tylko jej śmierć.

Zanim jednak na dobre pogrążymy się wsprośnościach irzezi, pozwólcie, że po raz ostatni odświeżę wspomnienia tym, którzy mają pamięć równie dobrą jak wasz narrator. A

Dramatis Personae

Mia Corvere – zabójczyni z Czerwonego Kościoła, gladiatii z Sokołów Remusa i teraz najbardziej niesławna morderczyni Republiki Itreyańskiej. Jako dziecko nieudanej rebelii Mia spędziła ostatnie osiem lat, próbując wywrzeć krwawą zemstę na ludziach, którzy zniszczyli jej familię.

Kiedy odkryła, że Czerwony Kościół maczał ręce w zamordowaniu jej ojca, Mia wyłamała się z szeregu zabójców i sprzedała się do stajni gladiatii. Po zwycięstwie podczas wielkich igrzysk w Bożogrobiu Mia dokonała kilku zdumiewających odkryć, jedno po drugim:

• Jej młodszy brat, Jonnen, którego uważała za zmarłego, został wykradziony przez jej śmiertelnego wroga, konsula Juliusa Scaevę, a ten wychowywał go jak własnego syna.

• Jonnen rzeczywiście jest synem Scaevy. Co znaczy, że matka Mii, Alinne, sypiała z mężczyzną, który ostatecznie nadzorował egzekucję jej męża i dopilnował, żeby ona sama zginęła w Kamieniu Filozoficznym.

• Podobnie jak Mia, Jonnen jest pomroczem, ma zdolność panowania nad cieniami.

Na zakończenie wielkich igrzysk Mia zamordowała wielkiego kardynała Francescę Duomo. Wszystko wskazuje na to, że zamordowała także Scaevę, wykradła swojego brata i rzuciła się na niemal pewną śmierć w pełne sztormowych smoków wody zalanej areny.

...Na zęby Paszczy, to naprawdę był ekscytujący finał, nieprawdaż?

Pan Życzliwy – towarzysz Mii od jej wczesnego dzieciństwa; demon, pasażer albo chowaniec (zależnie od tego, kogo zapytać), który potrafi pożerać ludzki strach. Jest stworzony z cienia i sarkazmu. Mimo ciętego dowcipu ewidentnie żywi głęboką i nieprzemijającą sympatię dla Mii. Tylko nie wygadujcie takich rzeczy przy nim.

Przybrał kształt kota, ale wygląd – jak większość tego, co dotyczy jego natury – nie zdradza całej prawdy na jego temat.

Eklipsa – drugi demon z cienia. Eklipsa była pasażerem lorda Cassiusa, Pana Ostrzy w Czerwonym Kościele. Związała się z Mią po śmierci Cassiusa.

Przybrała kształt wilczycy. Ona i Pan Życzliwy dogadują się równie dobrze jak większość psów z kotami.

Ashlinn Järnheim – była akolitka Czerwonego Kościoła, z pochodzenia Vaanka. Ashlinn zdradziła Duchowieństwo, żeby pomścić swojego ojca, Torvara, i prawie udało jej się powalić Czerwony Kościół na kolana. Po tym, jak Mia pokrzyżowała jej plany, Ashlinn trafiła na służbę do kardynała Duomo, który wyznaczył jej zadanie – miała zdobyć mapę do pewnego tajemniczego miejsca w Starym Ashkah, ogromnie ważną mapę dla Czerwonego Kościoła. W obawie przed zdradą Ashlinn kazała skopiować mapę na swoje plecy arkemicznym atramentem, który wyblaknie w chwili jej śmierci.

Ashlinn pomagała Mii w jej planie wygrania w wielkich igrzyskach i ostatecznie dziewczęta zostały kochankami[1]. Po zakończeniu igrzysk Ashlinn wpadła w ręce Duchowieństwa i konsula Scaevy – który wciąż był jak najbardziej żywy i wyjawił, że Mia zabiła jedynie jego sobowtóra stworzonego przez tkaczkę ciała, Marielle, a także poinformował ją, że współpracował z Czerwonym Kościołem, żeby pozbyć się swojego rywala, kardynała Duomo.

Na bis Scaeva dorzucił jeszcze, że jest ojcem Mii.

Ashlinn została wtedy zaatakowana przez zabójców Czerwonego Kościoła, ale uratowała ją znajoma postać z cienia...

Tric – akolita Czerwonego Kościoła mieszanego pochodzenia – w połowie Itreyańczyk, w połowie Dweymarczyk, a ponadto były kochanek Mii. Zginął zamordowany przez Ashlinn Järnheim, gdy realizowała swój plan pojmania Duchowieństwa Czerwonego Kościoła, a jego ciało zostało zepchnięte ze stoku Cichej Góry.

Tric najwyraźniej powrócił do życia, chociaż w bardziej mrocznej, magijnej formie. Zagadnął Mię na nekropoli w Galante i przekazał jej kilka zagadkowych przestróg, nie zdradzając swojej tożsamości. Później uratował Ashlinn przed napastnikami z Czerwonego Kościoła.

W jaki sposób wrócił z królestwa Czarnej Matki i dlaczego ocalił dziewczynę, która go zamordowała, możemy jedynie zgadywać.

Stary Mercurio – nauczyciel i powiernik Mii przed jej wstąpieniem do Czerwonego Kościoła. Mercurio sam przez wiele lat był Ostrzem Kościoła i służył jako biskup Bożogrobia. Chociaż jest nieuleczalnie zrzędliwym starym kutasem, pomagał Mii w realizacji jej planu mającego na celu zabicie Duomo i Scaevy, w pełni świadom, że swoimi działaniami ściągnie na siebie gniew Duchowieństwa.

Podczas finału wielkich igrzysk został pojmany przez Kościół i zabrany z powrotem do Cichej Góry, aby...

Julius Scaeva – trzykrotnie obrany na konsula Republiki Itreyańskiej, znany także jako „Senator Ludu”. Stanowisko konsula zajmują zwykle dwie osoby, ale Scaeva sprawuje władzę w pojedynkę od czasu Rebelii Rojalistów przed ośmiu laty.

Posługując się rebelią jako pretekstem do przedłużenia swojej kadencji, współpracował z Czerwonym Kościołem, żeby zdobyć tytuł cesarza i na stałe wprowadzić stan wyjątkowy w Republice. Nadzorował egzekucję ojca Mii, skazał swoją kochankę, matkę Mii, na śmierć w Kamieniu Filozoficznym, wykradł młodszego brata Mii, a ją samą rozkazał utopić w kanale, chociaż wiedział, że to jego własna córka.

Słowo „pizda” nie oddaje mu sprawiedliwości.

Ale skoro mowa o pizdach...

Drusilla – Pani Ostrzy Czerwonego Kościoła i mimo jej – wydawałoby się – sędziwego wieku jedna z najbardziej niebezpiecznych zabójczyń w Republice. Chociaż twierdzi, że jest oddana Czarnej Matce, Niah, sprzymierzyła się z konsulem Scaevą i wspomagała go w realizacji jego ambicji – przejęcia kontroli nad Republiką Itreyańską.

Pani Ostrzy nie lubiła Mii, odkąd ta nie przeszła prób jako akolitka Czerwonego Kościoła. Można podejrzewać, że ostatnie zdrady, jakich dopuściła się Mia, nie poprawiły zdania Drusilli na jej temat.

Solis – Ojciec Wielebny i Shahiid Pieśni, mistrz sztuki władania stalą i największy gbur na świecie. Jest niewidomy, ale nie sprawia wrażenia, że ślepota stanowi dla niego jakiekolwiek utrudnienie w walce mieczem. Solis był kiedyś więźniem w Kamieniu Filozoficznym i jako jedyny przeżył krwawą rzeź zwaną „Zejściem” – kiedy to więźniów zachęca się, by masowo mordowali się nawzajem w zamian za obietnicę wolności. Zwycięstwo Solisa zaowocowało imieniem, które po staroashkasku znaczy „Ostatni”.

Mia zraniła go w twarz w czasie ich pierwszego treningu w Cichej Górze. W odwecie Solis obciął jej rękę. Solis zdecydował się zachować bliznę wraz z urazą do dziewczyny, która go pokonała.

Zabójczyni Pająków – Shahiida Sali Prawd i mistrzyni trucizn. Mia była jedną z najbardziej obiecujących akolitek Zabójczyni Pająków, ale sympatia Shahiidy dla dziewczyny zniknęła, zanim Mia zdecydowała się zdradzić nauki Kościoła.

Jeśli zaproponuje wam szklaneczkę dobrego złotniaka, radzę odmówić.

Kocur – mistrz złodziejstwa i Shahiid Kieszeni. Czarujący jegomość o twarzy młodego mężczyzny i oczach starca, który upodobał sobie noszenie damskiej bielizny.

Kocur nie odczuwał żadnej wrogości wobec Mii przed jej zdradą, ale pewnie została skreślona z listy prezentów z okazji Wielkiej Dziesięciny po ostatnim numerze, jaki wykręciła.

Aalea – mistrzyni sekretów i Shahiida Masek. Uwodzicielska i piękna, z liczbą popełnionych przez nią morderstw konkurować może tylko liczba nacięć na kolumience jej łóżka.

W gruncie rzeczy lubiła Mię przed jej zdradą, ale żaden z członków Duchowieństwa Kościoła nie zdobył sobie pozycji, kierując się sentymentami.

Marielle – jedna z dwójki albinotycznych czarnoksiężników, którzy służą Czerwonemu Kościołowi. Marielle jest mistrzynią tkania ciała, formy starożytnej magji praktykowanej w upadłym Cesarstwie Ashkaskim. Potrafi kształtować skórę i mięśnie, jakby rzeźbiła w glinie, jednakże płaci bardzo wysoką cenę za swoją moc – jej własne ciało jest potwornie zdeformowane, a ona nie ma na to żadnego wpływu.

W parze z jej niepokojącym wyglądem idzie równie niepokojąca nadmierna sympatia dla jej brata, Adonaia.

Adonai – drugi z czarnoksiężników służących w Cichej Górze. Adonai jest mówcą krwi, który wykorzystuje ludzkie vitus – potrafi przekazywać wiadomość poprzez krew, manipulować nią za pomocą samej myśli, przenosić ludzi i wszelkie obiekty z materii, która kiedyś była ożywiona, przez sadzawki krwi w kaplicach Czerwonego Kościoła. Dzięki sztuce Marielle jest niezrównanie przystojny.

„To dług krwi, mała Wrono. I krwią winien zostać spłacony”.

Aelius – kronikarz w Cichej Górze i mistrz wielkiego Ateneum Czerwonego Kościoła – ogromnej i wiecznie rozrastającej się biblioteki książek, które zniszczono, które zaginęły z czasem albo w ogóle nigdy nie zostały napisane. Ponadto wypasa ogromne, mięsożerne „mole książkowe” grasujące w mrokach między regałami, a jego zadanie utrudnia fakt, że jak wszystko inne w bibliotece Czarnej Matki Aelius jest martwy.

Mimo wszystko zawsze to jakieś życie...

Naev – Ręka Czerwonego Kościoła, która zajmuje się zaopatrzeniem, przemierzając Pustkowia Szeptów w Ashkah. Mimo początkowych trudności ona i Mia zaprzyjaźniły się i zostały powierniczkami.

Naev została oszpecona przez tkaczkę Marielle, która była zazdrosna z powodu romansu Naev z jej bratem, Adonaiem. Jednakże po ataku na Cichą Górę Marielle odtworzyła dawną urodę Naev w ramach przysługi dla swojej wybawicielki.

Naev nie odrzuciła jednak welonu z twarzy ani dawnych uczuć z serca.

Cyt – znakomite Ostrze Czerwonego Kościoła. Jako niemowa porozumiewa się swoistą formą języka migowego zwaną Niemową. Chociaż razem z Mią był akolitą i pomagał jej podczas prób, pozostał wierny Duchowieństwu. Próbował pochwycić Ashlinn na życzenie Duchowieństwa, ale dziewczyna uciekła dzięki pomocy Trica.

Francesco Duomo – wielki kardynał Kościoła Światła i najpotężniejszy członek duchowieństwa Wszechwidzącego. Chociaż wydawało się, że jest sprzymierzeńcem Juliusa Scaevy, w gruncie rzeczy on i konsul byli zaciekłymi rywalami. Razem ze Scaevą i justicusem Marcusem Remusem wydał wyrok na uczestników nieudanej Rebelii Rojalistów, w tym ojca Mii, Dariusa.

Można spokojne uznać, że Mia poczuła się osobiście dotknięta poczynaniami kardynała i dlatego przycięła mu brodę aż do kości, i to na oczach setek tysięcy rozwrzeszczanych ludzi.

Alinne Corvere – matka Mii i zacięty polityk, której prawie udało się obalić Republikę Itreyańską. Jej małżeństwo z justicusem Dariusem okazało się związkiem przyjaciół podyktowanym przez względy polityczne. Tak naprawdę była kochanką Juliusa Scaevy i urodziła mu dwoje dzieci: Mię i Jonnena.

Mimo łączącego ich związku konsul bez najmniejszych skrupułów odrzucił ją po nieudanej rebelii jej męża. Alinne została uwięziona w Kamieniu Filozoficznym, gdzie zmarła pogrążona w szaleństwie i cierpieniu.

Mia dopiero niedawno dowiedziała się, że jej matka nie była wcieleniem cnót, za jakie ją uważała.

Darius Corvere zwany Rojalistą – mężczyzna, którego Mia nazywała ojcem. Jako justicus Legionu Luminatii zawarł przymierze ze swoim kochankiem, generałem Gaiusem Maxiniusem Antoniusem, którego celem było wyniesienie tego drugiego na tron Itrei.

Jednakże z pomocą Czerwonego Kościoła obaj mężczyźni zostali pojmani w przeddzień bitwy. Dariusa powieszono tuż obok niedoszłego króla Antoniusa.

Stwierdzenie, że Mia nie pogodziła się z jego śmiercią, byłoby delikatnym niedopowiedzeniem.

Jonnen Corvere – młodszy brat Mii. Mia myślała, że zmarł razem z matką, i dopiero niedawno dowiedziała się, że Scaeva wychowywał go jak prawowitego syna pod imieniem Lucius, ponieważ jego żona, Liviana, najwyraźniej nie mogła dać mu dziecka.

Jonnen nie miał pojęcia o swoim prawdziwym pochodzeniu, bo zabrano go, gdy był zbyt mały, żeby pamiętać swoje prawdziwe imię i siostrę.

Furian – Niezwyciężony, czempion Kolegium Remusa. Furian był tak jak Mia pomroczem, potrafił naginać cienie do swojej woli. Nie miał jednakże pasażera i nie chciał badać swoich talentów, uważając je za rzecz bluźnierczą i plugawą.

Mia zabiła Furiana podczas finałowych walk wielkich igrzysk. W chwili jego śmierci otrzymała krótką wizję nocnego nieba z wielką, lśniącą kulą i usłyszała słowa: „Wielu było jednym. I znowu się nim staną”.

Po ujrzeniu tego widziadła Mia zdała sobie sprawę, że jej cień stał się ciemniejszy – był teraz czarny za czworo.

Sidonius – były członek Luminatii, który służył pod Dariusem Corvere. Sid został wyrzucony z legionu, kiedy odmówił wzięcia udziału w planowanej rebelii generała Antoniusa przeciwko senatowi. Sprzedano go do niewoli i ostatecznie został kupiony przez Kolegium Remusa, dla którego walczył jako gladiatii w Venatus Magni.

Kiedy Mia została sprzedana do tego samego kolegium, Sidonius odkrył jej prawdziwą tożsamość i wziął dziewczynę pod swoje skrzydła, stając się odpowiednikiem starszego brata dla młodego Ostrza.

Ma maniery starego capa i serce lwa.

Sokoły Remusa – Pieśniarka Miecza, Bryn, Burzyciel Fal, Rzeźnik, Felix i Albanus – gladiatii z Kolegium Remusa, przyjaciele Mii i jej sprzymierzeńcy podczas igrzysk. Chociaż wygląda na to, że wszystkich zdradziła i zamordowała, to tak naprawdę zorganizowała im ucieczkę z Bożogrobia.

Obecnie przebywają na wolności gdzieś w Itrei i prawdopodobnie są zalani w pestkę.

Aa – głowa itreyańskiego panteonu, Ojciec Światła zwany także Wszechwidzącym. Trzy słońca znane jako Saan (Jasnowidz), Saai (Mędrzec) i Shiih (Strażnik) uważa się za jego oczy i zwykle co najmniej jedno z nich jest obecne na niebie, w efekcie czego prawdziwa noc – zwana arcymrokiem – zapada w Republice tylko na jeden tydzień raz na dwa i pół roku. Podczas snutej tu opowieści nadszedł arcyblask – okres, kiedy na niebie świecą wszystkie trzy słońca – i prawie minął.

Arcymrok nadciąga, zacni przyjaciele.

Tsana – Pani Ognia; Ta, Która Wypala Nasze Grzechy, Czysta, Patronka Kobiet i Wojowników, pierworodna córka Aa i Niah.

Keph – Pani Ziemi; Ta, Która Wiecznie Śni, Palenisko, Patronka Marzycieli i Głupców, druga córka Aa i Niah.

Trelene – Pani Mórz; Ta, Która Wypije Świat, Fatum, Patronka Żeglarzy i Nikczemników, trzecia córka Aa i Niah, bliźniacza siostra Nalipse.

Nalipse – Pani Burz; Ta, Która Pamięta, Litościwa, Patronka Uzdrowicieli i Przywódców, czwarta córka Aa i Niah, bliźniacza siostra Trelene.

Niah – Paszcza, Matka Nocy, Nasza Pani od Błogosławionego Morderstwa. Jako siostra i żona Aa włada pozbawionym światła regionem zaświatów zwanym Otchłanią. Ona i Aa niegdyś po równo dzielili się władzą na niebie, ale kiedy mąż przykazał jej rodzić same córki, Niah sprzeciwiła się jego rozkazowi i powiła mu syna.

Za karę została wygnana z nieba przez swojego ukochanego i może powracać na nie co kilka lat na krótką chwilę.

A co się stało z synem?

Cóż, zacni przyjaciele, myślę, że nadszedł czas na odpowiedzi.

1 Hormony u nastolatków, zacni przyjaciele. Rozszalały żywioł, co?

Kiedy wszystko jest krwią, krew to wszystko.

Rozdział 1    Brat

Osiem lat trucizny, morderstwa i gówna.

Osiem lat krwi, potu i śmierci.

Upadła tak daleko z młodszym bratem w ramionach, z palcami nadal lepkimi i czerwonymi. Światło trzech słońc w górze oślepiało i paliło. Wody areny zalanej w dole były szkarłatne od krwi. Tłum wył zdumiony i oburzony śmiercią wielkiego kardynała i ukochanego konsula, w dodatku zadaną przez ich uwielbianego czempiona. Największe igrzyska w historii Bożogrobia zakończyły się najbardziej zuchwałym mordem w historii Republiki. Na arenie rozpętał się chaos. Jednakże mimo wrzasków, ryków i wściekłości Mia Corvere odczuwała tylko triumf.

Po ośmiu latach.

Po ośmiu pieprzonych latach.

Matko. Ojcze.

Zrobiłam to.

Zabiłam ich dla was.

Zderzenie z powierzchnią wody było przykre. Widoki i dźwięki dobiegające z areny Bożogrobia zostały pochłonięte, gdy Mia zniknęła pod powierzchnią. Oczy piekły ją od soli. Oddech palił jej płuca. W uszach nadal miałą ryk tłumów. Jej młodszy braciszek, Jonnen, szarpał się, uderzał, wiercił się w jej ramionach jak wyciągnięta z wody ryba. Wyczuwała wężowe cienie sztormowych smoków płynących ku niej przez mrok. Wyszczerzone w uśmiechu zęby ostre jak brzytwa i martwe ślepia.

Arcyblask był taki jasny, nawet tu, pod powierzchnią wody. Jednakże mimo tych trzech okropnych słońc na niebie, mimo całej wściekłości Wszechwidzącego lejącej się z góry, towarzyszyły jej własne cienie. Ciemne teraz za czworo. Mia sięgnęła ku odpływowi z areny, szerokiemu strumieniowi, jakim uchodziły sól i woda, i

zrobiła Krok

w

cienie wewnątrz.

To ją przyprawiło o mdłości i zawroty głowy – nadal czuła oślepiające światło słoneczne na niebie. Padła jak kłoda w zbroi, obciążona czarnym żelazem i przemoczonymi sokolimi skrzydłami. Pociągając za sobą Jonnena, uderzyła ze stłumionym brzękiem o dno wylotowej rury. Miała tylko kilka chwil, tylko tyle powietrza, ile zabrała ze sobą. I nie planowała, że będzie uciekać z dzieckiem miotającym się w jej objęciach.

Powlekła się z chłopcem przez rurę, znalazła pęcherz powietrza przy zaworze ciśnieniowym, tak jak obiecała jej Ashlinn. Wypłynęła, łapiąc gwałtownie powietrze, i wyciągnęła na powierzchnię brata. Chłopak parskał w jej ramionach, wył i walczył, okładając ją po twarzy.

– Puść mnie, dziewko! – wrzasnął.

– Przestań! – wydyszała Mia.

– Puść mnie!

– Jonnen, proszę, przestań!

Objęła chłopaka tak, żeby przyszpilić mu ręce, więc nie mógł jej dalej okładać. Jego wrzaski niosły się echem po rurze nad ich głowami. Szamocząc się ze sprzączkami i paskami jedną wolną ręką, zdołała kawałek po kawałku zdjąć zbroję. Zrzucając skórę gladiatii, zabójczyni i dziecka zemsty, zrzuciła z własnych kości owe osiem lat. Warto było. To wszystko było tego warte. Duomo nie żyje. Scaeva nie żyje. A Jonnen, jej krew – dziecko, o którym od dawna myślała, że leży w grobie...

Mój młodszy brat żyje, pomyślała.

Chłopiec kopał, szarpał się i gryzł. Nie tyle opłakiwał zamordowanego tatę, ile po prostu wpadł w dziką, rozpaloną do białości furię. Mia myślała, że chłopiec zmarł wiele lat temu, połknięty przez Kamień Filozoficzny razem z jego matką i resztkami jej nadziei. Jeśli jednak Mii pozostały jakieś wątpliwości co do tego, czy mały ma krew Corvere, czy może być synem swojej matki, to jego niepohamowana wściekłość zabiła je wszystkie.

– Jonnen, posłuchaj mnie!

– Nazywam się Lucius! – wrzasnął, a jego głos odbił się echem od żelaza.

– W takim razie posłuchaj mnie, Lucius!

– Nie będę słuchać! – krzyknął. – Z-zabiłaś mojego ojca! Zabiłaś go!

Ogarnęła ją litość, ale Mia zacisnęła zęby i zamknęła serce.

– Przykro mi, Jonnen, ale twój ojciec... – Pokręciła głową, wzięła głębszy wdech. – Posłuchaj, musimy wyjść z tej rury, nim zaczną spuszczać wodę z areny. Sztormowe smoki nadpłyną tędy, rozumiesz?[2]

Ach, cóż. Macie już pewne pojęcie.

– To niech nadpłyną. Mam nadzieję, że cię pożrą!

– ...ON MI SIĘ PODOBA...

– ...dlaczego to mnie nie dziwi...

Chłopiec odwrócił się ku ciemnym cieniom gęstniejącym na ścianie obok nich. Otaczające ich powietrze stało się chłodniejsze. Kot stworzony z cieni i taki sam wilk wpatrywali się w niego nie-oczami. Ogon Pana Życzliwego drgał na boki, kiedy nie-kot przyglądał się dziecku. Eklipsa po prostu przekrzywiła łeb i leciutko dygotała. Jonnen umilkł na chwilę, wpatrując się szeroko otwartymi ciemnymi oczami najpierw w pasażerów Mii, a potem w dziewczynę, która go trzymała.

– Ty też ich słyszysz... – szepnął.

– Jestem taka jak ty. – Mia skinęła głową. – Jesteśmy tacy sami.

Chłopiec wpatrywał się w nią, być może odczuwając te same mdłości, ten sam głód i tęsknotę, co ona. Mia przyjrzała mu się ze łzami wzbierającymi w oczach. Tak wiele mil, tak wiele lat...

– Nie pamiętasz mnie – szepnęła drżącym głosem. – Byłeś malutkim dzieckiem, kiedy z-zabrali cię od nas. Ale ja ciebie pamiętam.

Na chwilę wzruszenie prawie ją sparaliżowało. Łzy na rzęsach i szloch wzbierający w gardle. Przypominała sobie malutkiego chłopczyka w powijakach na łóżku jej matki owego zwrotu, kiedy zginął jej ojciec. Maluch wpatrywał się w nią wielkimi, ciemnymi oczami. Zazdrościła mu, że jest za mały, żeby zrozumieć, że ich ojciec odszedł, a wraz z nim odszedł cały ich dotychczasowy świat.

Tyle że on wcale nie był ojcem Jonnena, prawda?

Mia pokręciła głową i zamrugała, żeby pozbyć się nienawistnych łez.

Och, matko, jak mogłaś...

Patrząc teraz na chłopca, ledwie była w stanie mówić. Ledwie mogła zmusić szczęki do ruchu, płuca do oddechu, usta do sformułowania słów płonących jej w piersi. Miał takie same czarne jak krzemień oczy jak ona, takie same czarne jak atrament włosy. Tak wyraźnie dostrzegała w nim ich matkę, że czuła się, jakby patrzyła w zwierciadło. Jednakże poza rysami matki było coś w kształcie noska Jonnena, w linii jego krągłych od dziecięcego tłuszczyku policzkach, co...

Tak, Mia go dostrzegła.

Scaevę.

– Nazywam się Mia – wykrztusiła wreszcie. – Jestem twoją siostrą.

– Nie mam siostry – warknął chłopak.

– Jonn... – Mia ugryzła się w język. Oblizała usta i poczuła sól. – Lucius, musimy iść. Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, ale tu nie jest bezpiecznie.

– ...WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, DZIECKO...

– ...oddychaj spokojnie ...

Mia patrzyła, jak jej demony wchodzą w cień chłopca i wyjadają jego strach, jak to zawsze robiły dla niej. Chociaż panika w jego oczach zmalała, gniew tylko wezbrał, napięte mięśnie w drobnych rękach nagle naparły na jej objęcia. Wił się i znowu zaczął wierzgać, udało mu się uwolnić jedną rękę i rzucił się z pazurami do jej twarzy.

– Puść mnie! – krzyknął.

Mia syknęła, gdy trafił kciukiem w jej oko, i obróciła raptownie głowę.

– Przestań – warknęła, tracąc cierpliwość.

– Puść mnie!

– Jeśli nie przestaniesz się wiercić, to cię unieruchomię!

Pchnęła chłopca mocno na ścianę rury i przygwoździła go, chociaż kopał i pluł. Rozumiała jego gniew, ale prawdę mówiąc, nie miała czasu, żeby zajmować się teraz jego zranionymi uczuciami. Rozpinając pozostałe sprzączki od zbroi wolną ręką, zsunęła długi skórzany pasek, który przytrzymywał jej napierśnik i naramienniki i zrzuciła zbroję na dno rury przy zaworze. Zostawiła sobie ciężkie buty, spódniczkę z nabijanej ćwiekami skóry i poprzecieraną, poplamioną krwią tunikę pod spodem. Wykorzystała paski, żeby związać bratu nadgarstki i kostki, jakby był wieprzkiem przygotowanym na rzeź.

– Wypuść m... hfhm-ggm!

Protesty Jonnena przycichły, kiedy Mia zawiązała mu kolejny rzemień na ustach. Wzięła chłopaka na ręce i trzymając go mocno, spojrzała mu w oczy.

– Będziemy musieli płynąć – powiedziała. – Na twoim miejscu nie marnowałabym powietrza na krzyki.

Spojrzał jej w twarz, a jego oczy pałały nienawiścią. Okazał się jednak dostatecznie rozsądny, żeby się podporządkować, i wreszcie wziął głęboki wdech.

Mia pociągnęła ich w dół i popłynęła najszybciej, jak zdołała.

* * *

Pół godziny później wynurzyli się z szafirowych wód przy akompaniamencie bijących dzwonów.

Trzymając Jonnena, Mia przepłynęła przez rozległe zbiorniki pod areną, przez rozbrzmiewające echem rury mekanicznego systemu odpływu, nabierając powietrza, gdy tylko nadarzyła się okazja, aż wreszcie przedostała się do morza kilkaset stóp na północ od zatoki przy Prawicy. Brat cały czas piorunował ją wzrokiem mimo związanych rąk i nóg i zakneblowanych ust.

Mia była niepocieszona, że musiała związać własnego brata jak jagnię na wiosenną rzeź, ale nie miała pojęcia, co innego z nim zrobić. Nie mogła go zostawić na cokole dla zwycięzcy obok tężejących trupów jego taty i Duomo. Nie mogłaby go porzucić. Jednakże w planach, które pracowicie snuła z Ashlinn i Mercurio, nigdy nie wzięła pod uwagę tego, że przyjdzie jej się mocować z dziewięciolatkiem po tym, jak zamordowała mu ojca, i to na jego oczach.

Jego ojca.

Ta myśl pływała za jej oczami, zbyt mroczna i ciężka, żeby dłużej na nią patrzeć. Mia odepchnęła ją na bok, skupiając się na tym, żeby wydostać ich na płytsze wody. Ash i Mercurio będą czekali na pokładzie szybkiej galery o nazwie Syrenia Pieśń zacumowanej przy Prawicy. Im szybciej wyniosą się z Bożogrobia, tym lepiej. Wieść o zamordowaniu Scaevy szybko rozejdzie się po metropolii, o ile już się nie rozeszła, i wkrótce Czerwony Kościół dowie się, że ich najbogatszy i najpotężniejszy klient nie żyje. Grad noży i gówna posypie się na głowę Mii.

Kiedy płynęła do portu przy Prawicy, zobaczyła, że na ulicach metropolii zapanował chaos. W całym Mieście Mostów i Kości katedry biły podzwonne. Ludzie wychodzili z karczm i kamienic zdumieni, oburzeni i przerażeni, gdy wieść o śmierci Scaevy rozlała się po mieście jak smugi krwi w wodzie. Wszędzie było widać legionistów, ich zbroje błyszczały w potwornym słonecznym świetle.

Przy całym tym zamieszaniu bardzo niewielu ludzi zauważyło przemoczoną i krwawiącą niewolnicę, która płynęła powoli do brzegu z chłopcem przerzuconym przez ramię. Płynąc ostrożnie między gondolami i małymi jachtami kołyszącymi się przy molach Prawicy, Mia dotarła do cieni pod długim drewnianym pomostem.

– Ukryję nas na chwilę – mruknęła do brata. – Przez jakiś czas nic nie będziesz widzieć, ale musisz być dzielny.

Chłopak tylko piorunował ją wzrokiem. Ciemne pukle opadały mu na oczy. Mia wyciągnęła palce i spowiła siebie i Jonnena opończą z cieni. Kosztowało ją to sporo wysiłku przy płonącym nad nią arcyblasku, gdy światło słoneczne wszystko rozświetlało i wypalało. Jednakże nawet teraz, gdy pasażerowie towarzyszyli jej bratu, jej własny cień nadal był dwa razy ciemniejszy niż przed śmiercią Furiana. Jej panowanie nad ciemnością się wzmocniło. Trzymała ją pewniej. Bliżej.

Przypomniała sobie wizję, jaką ujrzała, gdy zabiła Niezwyciężonego na oczach zachwyconego tłumu. Niebo nie było jasne i oślepiające, tylko czarne jak smoła i zasypane gwiazdami. A nad jej głową błyszczała wysoko blada, idealna kula.

Jak słońce, ale... nie do końca.

„WIELU BYŁO JEDNYM. IZNOWU SIĘ NIM STANĄ”.

A przynajmniej tak powiedział głos, który usłyszała. Powtarzając jak echo wiadomość od Zziębłej zjawy z ostrzami z grobowej kości, która ocaliła jej skórę na nekropoli w Galante.

Mia nie wiedziała, co to znaczy. Nigdy nie miała nauczyciela, który wyjaśniłby jej, co to znaczy być pomroczem. Nigdy nie poznała odpowiedzi na pytanie, czym jest. Nie wiedziała. Nie mogła wiedzieć. Ale jedno pojęła z taką samą pewnością, z jaką znała własne imię – odkąd Furian zginął z jej ręki, nowa siła wypełniła jej żyły.

Jakimś cudem stała się... czymś więcej.

Świat zniknął w mętnej czerni, kiedy naciągnęła na siebie i brata pelerynę z cienia i oboje stali się bladymi smugami na akwareli świata. Jonnen przymrużył powieki i przyglądał się podejrzliwie Mii w mroku pod opończą, ale przynajmniej przestał się opierać. Mia kierowała się szeptanymi wskazówkami Pana Życzliwego i Eklipsy, powoli wspinając się po porośniętej pąklami drabinie na molo z Jonnenem pod pachą. I tam w cieniu płaskodennego trawlera skuliła się, żeby poczekać. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami, ociekała wodą i obejmowała brata.

Pan Życzliwy zmaterializował się w cieniu u stóp Jonnena, oblizując półprzeźroczystą łapę. Eklipsa wynurzyła się z cienia chłopca, rysując się czernią na tle kadłuba trawlera.

– ...POWRÓCĘ...– warknęła nie-wilczyca.

– ...będziemy tęsknić... – Nie-kot ziewnął.

– ...A ZATĘSKNISZ ZA WŁASNYM OZOREM, JAK CI GO WYRWĘ ZPYSKA...?

– Dość już, wy oboje – syknęła Mia.– Śpiesz się, Eklipso.

– ...SKORO TEGO SOBIE ŻYCZYSZ...

Wilk z cieni zadygotał i zniknął, przemykając wśród szpar między deskami molo i dalej, wzdłuż falochronu.

– ...nienawidzę tej suki... – westchnął Pan Życzliwy.

– Wspominałeś – mruknęła Mia. – Będzie już z tysiąc razy.

– ...doprawdy, tylko tyle...?

Mimo zmęczenia usta Mii wygięły się w uśmiechu.

Pan Życzliwy kontynuował pozbawione sensu ablucje, a Mia siedziała, kołysząc brata. Mięśnie ją bolały, słona woda drażniła rany, a nad jej głową płonęły słońca. Była zmęczona, poobijana, krwawiła z kilkunastu ran po zmaganiach na arenie. Adrenalina zwycięstwa zaczynała słabnąć, pozostawiając po sobie przenikające do szpiku kości zmęczenie. Walczyła w dwóch wielkich bitwach wcześniej tego zwrotu, pomogła gladiatii – swoim towarzyszom z Kolegium Remusa – uciec z niewoli, zabiła dziesiątki ludzi, w tym Duomo i Scaevę, wygrała w największych zawodach w historii Republiki i zrealizowała wszystkie swoje plany.

Pustka zaczęła powoli zastępować euforię. Wyczerpanie, od którego trzęsły się jej ręce. Marzyła o miękkim łóżku, cygaretce i o tym, żeby rozkoszować się smakiem złotniaka Albari na ustach Ashlinn. Poczuć, jak ich kości się zderzają, a potem spać przez tysiąc lat. Jednak nade wszystko, poza tęsknotą, zmęczeniem i bólem, patrząc na brata, zdała sobie sprawę, że czuje...

Głód.

Podobnie czuła się w obecności lorda Cassiusa. I Furiana. Poczuła to, kiedy pierwszy raz zobaczyła chłopca na ramionach ojca na platformie zwycięzcy. Poczuła to, kiedy zerknęła teraz na dzieciaka – tęsknotę układanki, która szuka fragmentu siebie.

Co to znaczy? – zastanawiała się.

Czy Jonnen czuje to samo?

– ...mam złe przeczucia, mia...

Szept Pana Życzliwego sprawił, że oderwała wzrok od głowy brata. Kot z cieni przestał udawać, że myję łapę, i wpatrywał się w Miasto Mostów i Kości z cienia Jonnena.

– Czego się teraz obawiać? – mruknęła. – Stało się. I biorąc wszystko pod uwagę, nie poszło nam najgorzej, nic nie obróciło się cyckami do góry.

– ...a co to za różnica, wjakim kierunku obrócone są piersi...?

– Mówisz jak ktoś, kto nigdy ich nie miał.

Pan Życzliwy zerknął na chłopca, któremu towarzyszył.

– ...wygląda na to, że mamy nieoczekiwany bagaż...

Jonnen wymamrotał coś niezrozumiale przez knebel. Mia nie miała wątpliwości, że jego uwagi są mniej niż życzliwe, ale nie odrywała oczu od kota z cieni.

– Za bardzo się zamartwiasz – powiedziała mu.

– ...a ty nie dość...

– I czyja to wina? Przecież to ty zjadasz mój strach.

Demon przechylił łepek, ale nie odpowiedział. Mia czekała w milczeniu, wpatrując się w miasto spod zasłony cienia. Dźwięki dochodzące ze stolicy były stłumione przez pelerynę, z kolorów zostały tylko przygaszone odcienie bieli i sepii. Wciąż jednak słyszała bicie dzwonów, tupot stóp, spanikowane krzyki w oddali.

– Konsul i kardynał zabici!

– Morderca! – rozległ się krzyk. – Morderca!

Mia zerknęła na Jonnena i zobaczyła, że wpatruje się w nią z nieskrywaną wrogością. Zrozumiała wtedy jego myśli równie dobrze, jakby je wypowiedział.

Zabiłaś mojego ojca.

– On uwięził naszą matkę – powiedziała mu Mia. – Zostawił ją, żeby umarła w cierpieniu w Kamieniu Filozoficznym. Zabił mojego ojca i setki innych ludzi. Zapomniałeś, jak ten nędznik rzucił tobą we mnie na cokole zwycięzcy, żeby ratować własną skórę? – Pokręciła głową i westchnęła. – Przykro mi. Wiem, że to trudno zrozumieć, ale Julius Scaeva był potworem.

Chłopiec szarpnął się nagle, uderzając ją czołem w podbródek. Mia przygryzła sobie język, zaklęła, złapała brata i ścisnęła go mocno, kiedy znowu zaczął się miotać. Szarpał się w przemoczonych więzach, narobił sobie siniaków, próbując się uwolnić. Niestety, przy całej swojej wściekłości był tylko dziewięciolatkiem. Mia musiała tylko przytrzymać go, aż opadnie z sił, aż jego stłumione krzyki zgasną, i w końcu dzieciak osunął się zmęczony i zaszlochał cicho.

Przełknęła krew w ustach i go objęła.

– Pewnego zwrotu zrozumiesz – mruknęła. – Kocham cię, Jonnen.

Szarpnął się raz jeszcze i znieruchomiał. Zapadła wtedy niezręczna cisza, a Mii przeszedł po plecach zimny dreszcz. Miała na ciele gęsią skórkę, a jej cień stał się ciemniejszy, gdy usłyszała niskie warczenie, dobiegające jakby spod desek pod jej stopami.

– ...NIE MA ICH TUTAJ... – poinformowała ją Eklipsa.

Mia zamrugała zdumiona, a żołądek szarpnął jej się nieco na lewo. Zmrużyła oczy z powodu blasku i spojrzała na ciemną rozmazaną plamę Syreniej Pieśni, kołyszącej się na cumie kilka pomostów dalej.

– Jesteś pewna?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

2 Z trzech odmian smoków, na jakie można natrafić na itreyańskich wodach – białych, szablastych i sztormowych – te ostatnie są zdecydowanie najgłupsze. Potrafią zeżreć dosłownie wszystko, co się zmieści w ich paszczy, łącznie z innymi sztormowymi smokami i własnymi młodymi. Kompletna lista osobliwości, jakie znaleziono w brzuchach sztormowych smoków, znajduje się w zoologicznych archiwach Kolegium Żelaznego i zawiera między innymi (kolejność przypadkowa):

• zbroję pełną płytową

• skórzany szezlong

• piłę do drewna długą na sześć stóp

• całą rodzinę (prawdopodobnie rozsierdzonych) jeżozwierzy.

Z racji tego nawyku zjadania wszystkiego, co wyda im się względnie interesujące, zyskały sobie przezwisko „rynsztoku morza” wśród itreyańskich rybaków, bo po złapaniu ich i otwarciu im brzuchów można znaleźć wszelkiej maści przedziwne…