Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Miłość sprzed lat, domagająca się pieszczoty.
Cieszące powroty, na które już tracili nadzieję.
Obietnica nowego początku i nagły zwrot akcji.
Gorące uczucia, intrygi i sekrety! To właśnie Anglia z początku XIX wieku.
Zapraszam do świata, który rządzi się własnymi prawami.
Wielowątkowa, porywająca i chwytająca za serce fabuła!
Gdy wicehrabia Cleve wyjeżdża, by skryć brzemienną siostrę przed ciekawskimi spojrzeniami, bez słowa porzuca ukochaną - Rosalie. Dziewczyna, choć jeszcze młoda, nie wyobraża sobie bez niego życia. Zaczyna już tracić nadzieję, gdy ten wreszcie wraca, składając jej obietnicę wspólnej przyszłości.
Wszystko układa się po ich myśli, a romantyczny nastrój trwa aż do momentu, gdy spada na nich tragedia, której nie spodziewali się tak szybko.
Nie można wierzyć nikomu. Przyjaciele knują za plecami, nawiązując coraz to nowe sojusze. Mężczyźni kłamią, mamiąc niewinne kobiety. A w miasteczku pojawiają się nowe twarze, z których żadna nie ma dobrych zamiarów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 271
Copyright © Sara Rzeczycka, 2024
Projekt okładki
Agnieszka Zawadka
Zdjęcia na okładce
Qurban Vector & Ai/Adobe Stock
Redaktorka prowadząca
Marta Burzyńska
Redakcja
Magdalena Białek
Korekta
Alicja Matyjas
ISBN: 978-83-8352-437-5
Warszawa 2024
OD AUTORKI
Dziękuję za to, że czytasz te słowa! To znaczy, że z jakiegoś powodu zdecydowałaś(-eś) się sięgnąć po moją książkę, za co jestem ci bardzo wdzięczna! :)
Zapraszam Cię więc do świata intryg i sekretów!
To historia, która miała opowiadać coś zupełnie innego. I było tak! Do czasu, aż bohaterowie zaczęli żyć własnym życiem. W ich sielankową codzienność wkradły się niepożądane sytuacje, a cała fabuła skomplikowała się do tego stopnia, że nie byłam w stanie kontrolować wypływających spod palców słów.
Zatraciłam się w ich perypetiach bez reszty! I choć nie jest to porywający kryminał ani typowy romans dziewiętnastego wieku, mam nadzieję, że polubisz się z bohaterami i przeżyjesz razem z nimi fragment wyrwany z ich historii.
Beztroskiej lektury!
Im więcej poznaję świat,
tym mniej mi się podoba,
a każdy dzień utwierdza mnie
w przekonaniu o ludzkiej niestałości
i o tym, jak mało można ufać
pozorom cnoty czy rozumu
Jane Austen, Duma i uprzedzenie
SPIS POSTACI
Rosalie Vabsley – główna bohaterka
Rose Withers – dwórka panny Rosalie
Marcia – kuzynka Rosalie
Letha Blakely – kuzynka Rosalie, siostra Cordelii
Cordelia – kuzynka Rosalie, siostra Lethy
Cleve Remmington – ukochany Rosalie, wicehrabia
Cecil Remmington – siostra hrabiego
Benton – ukochany Cecil
Crystal Remmington – młodsza siostra hrabiego
Wright – syn Crystal
Ivey Dwyer – dawna miłość Crystal
Wilfred Remmington – hrabia
Emmer Remmington – zmarła hrabina
Wilhelmine Aubert – dwórka zmarłej żony hrabiego
Isidor – sługa wicehrabiego
Hayward Vabsley – ojciec Rosalie, lord
Jeanie – ciotka Rosalie, siostra lorda, wdowa po trzech mężach
Wiley Vabsley – brat Rosalie
Reta Vabsley – matka Rosalie, lady
Elwood – wuj Cleve’a
Vernice – dwórka lady Vabsley
Jonathan – lokaj Vabsley’ów
Eugene – sługa ciotki Rosalie
Rubye Teague – przyjaciółka Cecil
Mable Teague – matka Rubye
Luvenia Teague – starsza siostra Rubye
Patty Teague – młodsza siostra Rubye
Pastor Ornery
Ellis Middlemiss – lekarz
Otis – zabiega o względy Marcii, znajomy Cleve’a
Eligah – lokaj Remmingtonów
Lord Ruel Commins (Edwood Foale) – kuzyn lady Chesley
Jonah Blakely – ojciec Lethy i Cordelii
Clarance Blakely – matka Lethy i Cordelii
Hampton – woźnica Cleve’a
Lady Credge – właścicielka domu samotnej matki w hrabstwie Somerset
Aimee Morvel – brzemienna dziewczyna z karczmy
Huey Morvel – zmarły brat Aimee
Merritt, Huey – dzieci Aimee
Chesley Gillis – kuzynka lorda Elwooda
Pearl – pomoc u lady Credge
Harvey Whitlock – partner Crystal
Philip Keogh – woźnica
Annie – dwórka Cecil
Evan Thompkins – znajomy Wiley’a, urzeczony lady Rosalie
Lady Oneil – wynajmuje pokoje w miasteczku
ROZDZIAŁ I
Dzień zapowiadał się pięknie. Poranne trele obudziły dziewczynę, która, śpiąc przy oknie otwartym na oścież, wyczekiwała gości. Jak co tydzień miały zjawić się u niej kuzynki, z którymi mile spędzała czas przy herbatce i plotkach. Jedna z nich, Marcia, która miała niebywały talent do owijania sobie rozmówcy wokół palca, obiecała w liście podzielić się z nią niecodzienną nowiną. Rosalie snuła pewne domysły, ale postanowiła zaczekać na informacje bezpośrednio ze źródła.
– Panienko! Toż to nie wypada panience tkwić w łożu o tak późnej porze! – oburzyła się służka.
– To nie wypada, tamto nie wypada… – żaliła się dziewczyna, po czym ziewnęła przeciągle. – Jest coś, co można robić bez pytania o zgodę? – zapytała lapidarnie.
– Och, niechże panienka nie narzeka. Zawsze może być gorzej. A panience niczego nie brakuje przecież. To czego tu się chmurzyć?
– Och, Rose… Bo ja to bym chciała, by nikt nikomu nie narzucał, nie kazał i niczego nie wymagał…
– Bo panienka widzi świat zupełnie innym, niż jest. To piękne spojrzenie, lecz złudne. Gdyby nie istniały reguły, jak utrzymano by porządek?
Służka zdążyła już zawiązać zasłony, wyjąć suknię i naszykować panience czółenka. Rosalie jednak ani myślała zaprzestać dyskusji. Pragnęła przekonać do swoich racji nie tylko przyjaciółkę, ale także wszystkie kobiety w towarzystwie. Marzyła o tym, by stały się wolne, a ich oczy zostały otwarte na to, czego do tej pory kazano im nie widzieć. Drażnił ją ich strach przed tym, co dla nich nie było możliwe.
Chciała kontynuować swój wywód, znów poruszyć temat czytelnictwa i nauki, ale przeszkodził jej donośny hałas. Popłoch dochodzący z korytarza zainteresował też Rose, która, dając znak panience, by ta zaczekała w sypialni, sama pobiegła sprawdzić jego przyczynę. Młódka, niezwyczajna przystawać na polecenia kogokolwiek, wyściubiła nos tuż za nią. Uważała jednak, by nie dostrzegł jej czyjś niepożądany wzrok, wciąż przecież miała na sobie wyłącznie nocną halkę, która mogła zdradzić zbyt wiele, i choć jej to nie zawstydzało, znała konsekwencje takich zachowań. Ani myślała ostać się w pałacu, podczas gdy inne panny wyruszą na spacer wokół ogrodu. Miała przecież poznać gorący sekret, o którym słyszała dopiero garstka zainteresowanych.
– Zapraszamy w nasze skromne progi, bardzom radzi, że uraczył nas wicehrabia swoim towarzystwem. – Usłyszała zza topornych drzwi głos ojca.
– To prawda, mąż oczekiwał tej wizyty, ale nie sądziliśmy, że zaszczyci nas pan tuż po przyjeździe – dodała matka przesadnie słodkim tonem.
– Proszę. – Tym razem usłyszała czyjąś przyjemnie melodyjną męską barwę. – Wystarczy Cleve. Pańskie prośby, zabarwione opowieściami o tej nieziemskiej niewieście, nie mogły pozostać bez odpowiedzi, lordzie Vabsley. Czy ta perła, o której tyleż pan mówił…
– Jest tutaj – wyrwało się matce. – Lecz bliżej jej do diamentu, który trzeba oszlifować i w odpowiednim momencie nadać mu właściwy kształt…
– Coraz bardziej jestem ciekaw…
– Wicehrabio! – zabrzmiał głos, którego nie słyszała nigdy wcześniej. – Państwo wybaczą. – Nie widziała go, ale domyśliła się, że właśnie pokłonił się przed zgromadzonymi. – Ale właśnie poinformowano mnie o… przykrym incydencie w pobliżu. – Zawahał się, po czym ściszając głos do prawie niesłyszalnego dla podsłuchiwaczek, powiedział: – Pewne damy, zmierzające w tę stronę, odkryły coś strasznego…
– Mówże szybciej, bo nie wytrzymamy w tym oczekiwaniu! – rzucił ojciec, nie bacząc na towarzystwo.
– Panienka Cecil…
– Co z nią?! – wrzasnął pierwszy z gości.
– Państwo wybaczą. – Wykonał pewnie jakiś wymowny gest, bo po chwili ojciec polecił, by goście udali się do saloniku i tam rozmówili się w samotności.
– Mężu… – zaczęła niepewnie matka.
Panienka nie wsłuchiwała się w dalsze poszeptywanie ojca i matki. Bezszelestnie przymknęła drzwi i odwracając się do służki, miała już w głowie plan.
– Wespnę się na balkon i spojrzę na tego jegomościa – przedstawiła dumnie swój pomysł stojącej obok Rose.
Ta nabrała powietrza i nadęła się jak balon, do granic możliwości. Zapewne wolałaby wybuchnąć i zniknąć, niż wciąż rozprawiać się z infantylnymi zachowaniami panienki. Powstrzymała się jednak od komentarza, wiedząc, że na niewiele się on zda. Zamiast tego upewniła się, że młódka nie zrobi sobie krzywdy, zabawiając się w cyrkową małpkę.
Ku jej uciesze, nim Rosalie zdążyła zrobić cokolwiek, mężczyźni opuścili salę i wrócili do reszty domowników. Świadczyły o tym podniesione głosy, które znów dobiegły je zza drzwi. Musiały wyglądać niedorzecznie, próbując dojrzeć coś w maleńkich otworach pod nimi.
– Państwo wybaczą – zabrzmiał donośnie głos młodzieńca – ale moja niefrasobliwa siostra doprasza się o całkowity nadzór, o który muszę zadbać od zaraz. Mogę mieć tylko życzenie, by nasza rozmowa pozostała otwarta. – Nastąpiła krótka pauza. – Ja jestem zdecydowany – powiedział nieco ciszej, kierując wzrok w stronę pokoju Rosalie. Zupełnie jakby wiedział, że znajduje się ona tuż, tuż i przysłuchuje jego słowom. Było w nich jednak coś złowrogiego. Brzmiało jednocześnie jak groźba i jak obietnica.
– Skąd może mieć pewność? Przecież nigdy jeszcze panienki nie widział? – dziwiła się Rose. – Proszę wybaczyć, oczywiście ma słuszność, bez dwóch zdań jest panienka najpiękniejszą dziewczyną w tej części hrabstwa – zmieszała się. – Pragnę tylko…
– Wiem. – Dziewczyna opadła na szezlong umiejscowiony tuż pod oknem. – Przecież nie przeniknął tych ścian wzrokiem. Ale w takim razie, dlaczego chce mnie mieć?
Służąca odchrząknęła, chcąc zwrócić uwagę na to, co nie przystoi panience.
– Oj już przestań. Jakbyś nie miała pojęcia, jak wygląda spotkanie kobiety i mężczyzny. – Rozmarzyła się.
– Mam tylko nadzieję, że nie ma panienka nic nieprzyzwoitego na myśli. I proszę pamiętać, że przy pierwszym spotkaniu potrzebna jest…
– …przyzwoitka – dokończyła za nią Rosalie i przewróciła oczami. – Jakbym nie potrafiła sama olśnić mężczyzny.
– Dobrze panienka wie, że nie w tym rzecz. – Rose ściszyła głos i dodała, już jako przyjaciółka, nieformalnym tonem: – Chodzi o to, by nie olśnić go za bardzo. – Mrugnęła porozumiewawczo.
Kobiety zachichotały, przekomarzając się jeszcze chwilę.
Tymczasem Cleve gnał na złamanie karku w miejsce wskazane przez przechodniów.
– Jak to się stało?! – zagrzmiał.
Jego druh rzadko widywał swojego pana w tak podłym nastroju. Trudno było wyprowadzić go z równowagi, ale nie dziwił się wcale, że to, co się stało, przysporzyło go niemal o zawał serca. Był pewien, że będąc na jego miejscu, zachowałby się podobnie.
Szukał odpowiednich słów, by załagodzić sytuację. Udało mu się jednak uniknąć konfrontacji, dotarli bowiem do miejsca, w którym rozegrało się całe zamieszanie.
– Panienki twierdzą, że były świadkami, jak pańska siostra… – urwał na moment sługa – …prowadza się samotnie w towarzystwie tego jegomościa. – Wskazał wspomnianą parę i się wycofał, starając się zachować obojętny wyraz twarzy.
Wszyscy zgromadzeni czekali na osąd brata panienki. Jednak w jej oczach nie widać było cienia skruchy. Panował w nich spokój. Przemknęło mu przez myśl, że ona chciała zostać nakryta właśnie z tymże młodzieńcem. Nie obawiała się skandalu, ale tego, że wyjedzie bez słowa, nim zdążą się w sobie zakochać. Wicehrabia pokusił się nawet o stwierdzenie, że umyślnie wybrała tę trasę, bo wiedziała, że będzie dziś wyjątkowo uczęszczana. Ktoś w końcu musiał ich nakryć. Jego siostra niczego się nie nauczyła.
Przeklął w myślach swój los i matkę, która, odchodząc przedwcześnie, postanowiła zostawić na jego głowie tę nieokiełznaną trzpiotkę. Zachodził w głowę, jak można być tak lekkomyślnym, i to w jej sytuacji – nie była przecież mężczyzną i nie powinna pozwalać sobie na zbyt dużo. Jej rola, jasno zaplanowana, skupiała się tylko na założeniu rodziny. Jednak ona wciąż zabierała się do tego ze złej strony, nie biorąc pod uwagę tego, co stało się krótki czas wcześniej.
– Cecil, pojedziesz ze mną – zarządził. – A ty – zlustrował wzrokiem jej towarzysza, którego podbródek unosił się wysoko, a w oczach nie było widać za grosz skruchy – udasz się za Isidorem. Rozmówimy się bez obecności gapiów. – Zmierzył wzrokiem przysłuchujące się mu panienki. – Was może spotkać podobny los, lepiej stąd zmykajcie.
Dziewczęta, rozprawiając szeptem o przystojnym młodzieńcu, udały się w dalszą drogę, przekonane, że Rosalie już niecierpliwi się ich spóźnieniem.
– No już! Bo nas ominie śniadanie, a to najważniejszy posiłek dnia, panienko – poganiała dziewczynę służąca. – Podczas tego posiłku dowiedzieć się można co nieco o tym, co w trawie piszczy. – Mrugnęła zawadiacko, a jej podopieczna się roześmiała.
Weszła do jadalni, wcześniej upewniwszy się, że nikt nie szepcze po kątach. Zaraz po niej nadeszła ciotka Jeanie, zamieszkująca północne komnaty od czasu, gdy po śmierci trzeciego męża po raz kolejny została wdową. Kobiety przywitały się wyuczonym gestem, po czym zajęły przydzielone im miejsca.
– A więc, jak się miewa moja siostrzenica? – zaczęła rozmowę starsza z nich.
– Życzyłabym sobie większej swobody, ciotko. Nie będę jednak narzekać.
Rosalie rozłożyła sobie chustę na kolanach, wygładzając uprzednio fałdy sukni. Podążyła wzrokiem za służką, która wymknęła się, myśląc, że robi to niepostrzeżenie.
– Cóż… – odezwała się znów ciotka. – Panienki z naszego rodu mogą liczyć już i tak na nadmierne pobłażanie ze strony mężczyzn. Twój ojciec, a mój brat, jest wyrozumiały dla swojej żony i dla ciebie. Nasz ojciec również był łaskawy, ale już moi mężowie… – Pokręciła głową z dezaprobatą. – Gdyby przyszło mi żyć z każdym dłużej, nie miałabym odwagi się odezwać. A tak – machnęła niedbale ręką – problem rozwiązuje się sam.
Panienka przez chwilę lustrowała ciotkę wzrokiem. Biła się z myślami, które już od dłuższego czasu podpowiadały jej, że krótkie żywota wszystkich mężów ciotki nie są przypadkowe. Czy ta kobieta mogłaby mieć coś z tym wspólnego? Potrząsnęła głową, chcąc odgonić te brednie. Ciotka była najsympatyczniejszą osobą, jaką przyszło jej znać. Nie mieściło się w głowie, ile ta kobieta musiała przeżyć, wciąż chowając bliskich sobie mężczyzn.
– Jesteście wreszcie. Już się martwiłam, że to wszystko będziemy musiały spałaszować tylko my dwie.
Matka i ojciec zajęli miejsca przy długim stole. Zbyt długim jak na tak nieliczną rodzinę. Rosalie była ich jedynym dzieckiem. Był jeszcze Wiley, starszy od niej o kilka wiosen, ale jakiś czasu temu zhańbił rodzinę, poślubiając biedaczkę, samotnie wychowującą syna. Ojciec nie potrafił wybaczyć mu przygarnięcia pod swoje skrzydła bękarta i zdecydował, że od tej pory nie ma już syna. Pozbawił się tym samym kolejnych dziedziców, co omal nie wpędziło go do grobu.
– Rosalie, czy jesteś gotowa na jutrzejszy bal? – zapytała matka, nie podnosząc wzroku znad talerza.
Ta już miała odpowiedzieć, wyrzucając, jak bardzo nie chce być prezentowana mężczyznom, porównującym kobiety do bydła na sprzedaż, lecz przeszkodził jej w tym lokaj, informujący domowników o przybyłych.
– Panny Marcia, Letha i Cordelia – zapowiedział je, a następnie zaprosił do stołu.
– Lordzie Vabsley. – Dygnęły po kolei. – Lady Vabsley. – Powtórzyły gest już z mniejszym zaangażowaniem.
– Siadajcie. Jedzenia wystarczy, a Rosalie przyda się dziś towarzystwo – zaczął ojciec.
– Przed nią bal debiutantek – dokończyła matka, nie kryjąc ekscytacji.
– Pomożemy jej się przygotować – zapewniła najstarsza z dziewcząt, a pozostałe zachichotały przebiegle.
– Tylko, proszę, nie oddalajcie się dziś zbyt daleko – zastrzegł senior rodu. – Doszły nas słuchy, że miała miejsce jakaś przykra sytuacja. Nie chcemy, by ktoś jakkolwiek nas z tym powiązał.
W tym momencie Rosalie zapaliła się w głowie czerwona lampka. Nie dała jednak tego po sobie poznać, odłożyła dywagacje na później. Teraz musiała się dowiedzieć, co takiego skrywa Marcia.
– Ojcze, czy możemy zjeść na dworze? – zapytała.
– Wolałbym jednak…
– Nalegam.
Westchnął i uległ.
– Nie uwierzysz, kto wrócił! – ekscytowała się Marcia.
– Uwierzy, uwierzy. Ale pytanie: co z tym zrobi? – Letha uniosła brew.
Trzecia z nich przysłuchiwała się tylko, a Rosalie próbowała odgadnąć, o kim mowa.
– Nie mówcie, że…
– Tak! – pisnęły wszystkie trzy, podrywając się z miejsc.
– Cleve jest tutaj.
Te słowa przywołały w niej utajoną tęsknotę. Szybko połączyła fakty.
– Był w naszym domu… – wyszeptała, czym wywołała falę podniecenia wśród towarzyszek.
– Dziś rano – przytaknęła Marcia. – Spotkałyśmy go, gdy wracał. – Zamyśliła się na moment. – Czy wy…
– Nie widzieliśmy się. – Rosalie uciekła wzrokiem. – Przypuszczam, że on nawet nie wie.
– Nawet jeśli tak jest, to jestem przekonana, że wszystko sobie przypomni – zapewniła ją Letha.
Rosalie oblała się lekkim rumieńcem. Choć nie była wstydliwa, to wspomnienie wywoływało w niej wiele emocji, z którymi nie mogła sobie poradzić. Na przestrzeni minionego czasu te uczucia osłabły, jednak złość na własną naiwność miotała nią każdego dnia. Co ona sobie myślała?
– Pytał o mnie. Zaprzysiągł ojcu, że jest zdecydowany.
– No tak! – Cordelia wstała, jakby ją olśniło. – Jutro bal debiutantek. Obawia się, że ktoś może go ubiec.
Rosalie jak zaklęta, z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w krajobraz w oddali. W jej głowie pojawił się piękny scenariusz najbliższej przyszłości.
– Myślicie…
– Wybaczysz mu? – Marcia zadała pytanie, na które sama Rosalie nie znała odpowiedzi.
Nabrała powietrza i spojrzała po kuzynkach. Te, widząc ją bliską płaczu, doskoczyły w mig i przytuliły jej smukłe ciało.
– Tak szybko chcesz pozbyć się stąd naszej córki?
– Lady, najdroższa…
– Gdyby przeciągnąć to, prezentując ją na jutrzejszym balu, można by odłożyć na trochę to wszystko.
– A co, jeśli wpadnie w oko innemu? A jeśli przez to wicehrabia straci na nią chęć?
– Och, Haywardzie… Czy naprawdę muszę ci tłumaczyć, że właśnie takie działanie popycha mężczyznę do walki o swoje? Nie pragnie się tego, co podają na tacy, ale tego, co nieosiągalne.
– Jednak nie możemy ryzykować. Straciłem już syna… A jeśli nasza córka wpadnie w niepowołane ręce… – Potrząsnął głową zdenerwowany.
– A jemu nie boisz się jej zawierzyć?
– Wicehrabia ma nad innymi ogromną przewagę – powiedział tajemniczo. On już ją w sobie rozkochał –dopowiedział sobie w myślach, jednak nie zdradził tego żonie.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI