Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bolesław Bierut i Wanda Wasilewska nigdy nie tworzyli pary, ale oboje łączy wiele, choćby dość burzliwe życie uczuciowe. Niezależnie od tak ważnych dla Polski wydarzeń, jakie miały wówczas miejsce, życie działaczy partyjnych nie sprowadzało się tylko do wielkiej polityki, ale obejmowało także ich sprawy prywatne, rodzinne. Ważną rolę odgrywały ich erotyczne podboje. Sporo o nich plotkowano, ale dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, co z tego było prawdą, co zaś należało do legend, a co jeszcze do propagandy. Łączy ich jeszcze jedno - umiejętność pozyskania sobie protektorów, dzięki którym wspinali się po szczeblach kariery, by na koniec znaleźć się pod opiekuńczymi skrzydłami Józefa Stalina. Chociaż niewątpliwie był on "ojcem" PRL-u, ale "anestezjologiem" przy tym "połogu" był Bolesław Bierut, a główną "akuszerką" Wanda Wasilewska.
Oto opowieść o ich życiu prywatnym, które jednak nierozerwalnie związane było z działalnością polityczną, która zdominował ich życie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 342
Wstęp
Bolesław Bierut i Wanda Wasilewska nigdy nie tworzyli pary, ale oboje łączy wiele, jak choćby dość burzliwe życie uczuciowe. Niezależnie od tak ważnych dla Polski wydarzeń, jakie miały wówczas miejsce, życie działaczy partyjnych nie sprowadzało się tylko do wielkiej polityki, ale obejmowało także ich sprawy prywatne, rodzinne. Ważną rolę odgrywały też ich erotyczne podboje.
Sporo o nich plotkowano, ale dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, co z tego było prawdą, co należało do legend, a co jeszcze do propagandy, mającej na celu przedstawienie każdej z tych postaci jako „swojego chłopa” (biorąc bowiem pod uwagę styl ubierania się i maniery Wandy Lwownej, określenie „swój chłop” nie wydaje się być niewłaściwe). Łączy ich jeszcze jedno – umiejętność pozyskiwania sobie protektorów, dzięki którym wspinali się po szczeblach kariery.
Bieruta intelektualnie ukształtował jego przyjaciel i mentor – Jan Hempel; potem parasol ochronny roztoczyła nad nim jego kochanka, Małgorzata Fornalska. W przypadku Wasilewskiej to jej ojciec Leon torował drogę na łamy prasy najpierw wierszom córki, a potem ułatwiał jej wydanie książek dla młodzieży oraz druk artykułów. Również jej mężowie posłużyli jako trampolina ku literackim dokonaniom. Ostatnim jej politycznym i literackim kuratorem był Aleksander Korniejczuk.
Nad całością czuwał „gospodarz domu”, czyli Józef Stalin. Chociaż niewątpliwie był on „ojcem” PRL-u, „anestezjologiem” przy tym „połogu” był Bolesław Bierut, zaś główną „akuszerką” Wanda Wasilewska. Przedstawiam zatem opowieść o ich życiu prywatnym, które jednak nierozerwalnie związane było z działalnością polityczną, bo tej – jak się wydaje – poświęcali większość czasu, na dalszy plan spychając nawet swój udział w wychowaniu dzieci.
Na koniec pozostał mi niezwykle przyjemny obowiązek złożenia podziękowań wszystkim osobom, które w rozmaity sposób przyczyniły się do powstania tej książki. W pierwszej kolejności pragnę wyrazić wdzięczność tym, którzy pomogli mi w skompletowaniu literatury, czyli Dagmarze Oknińskiej z „Książek pod lupą” oraz redakcji Buntu Młodych Duchem.
Podziękowania kieruję również do mgr Doroty Gębickiej, kierowniczki Oddziału IV Informacji Naukowej i Udostępniania Zasobu Archiwum Akt Nowych w Warszawie, dr. Andrija Rukkasa z Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, mgr Jolanty Ścibior – kuratora zbiorów Muzeum Lubelskiego, dr. Bogusława Tracza z katowickiego IPN-u oraz do Pana Bolesława Stawickiego, dzięki którym mogłem wzbogacić ikonografię książki.
Część I
Towarzysz Jekyll i Prezydent Hyde
Rozdział 1.
Niedoszły ministrant i mason
Do dzisiejszego dnia Bolesław Bierut jest jednym z najbardziej znanych polskich komunistów; z drugiej zaś strony – z jego postacią są związane liczne niejasności i tajemnice. Nie bez powodu w KC PZPR powołano co najmniej jedną komisję, która konstruowała jego oficjalny życiorys. Biografia komunistycznego bohatera musiała więc być co najmniej kłopotliwa. Natomiast po tych redakcjach zrobiła się niewiarygodna, gdyż „towarzysz Tomasz” był pozbawiony jakiejkolwiek charyzmy, ograniczając się do ślepego wykonywania rozkazów płynących z Kremla.
Istnieje wiele publikacji – polskich i zagranicznych autorów – kwestionujących kolejne fakty w życiu Bieruta. Jedni autorzy dowodzą, że właściwie był on człowiekiem pozbawionym znaczenia, inni znajdują świadków, że był bardzo ważnym agentem Moskwy. „Oszałamiająca to kariera, jak na człowieka, który do roku 1944 pozostawał zupełnie nieznanym – przyznawał Karol Estreicher. – Nieznanym nawet dla kręgów partyjnych.
Gdy po raz pierwszy wypłynęło w lecie 1944 jego nazwisko jako przewodniczącego Rady Krajowej w Lublinie – na emigracji w Londynie nikt o nim nie wiedział. Bierut nie był nigdy zamieszany w spory i rozgrywki polskich komunistów, których ostatnim sekretarzem był Leński-Leszczyński, stracony przez Stalina w roku 1936 czy 7.
Bierut uniknął czystek, a potem zniesienia KPP w Polsce, w więzieniu w Rawiczu. Nie był znany polskim komunistom, gdyż po ukończeniu Leninówki w Moskwie, związał się z Dymitrowem, który był od roku 1935 głową Kominternu. Ale nie znamy dobrze życiorysu Bieruta. Jest do dziś tajony. W chwili wybuchu I wojny światowej (1914) Bierut miał lat 22, ale zdaje się, że w wojsku rosyjskim nie służył, pozostał w Lublinie, gdzie był zecerem w drukarni. Później był działaczem komunistycznym w Zagłębiu, a potem jeździł do Czech, do Austrii i oczywiście do Polski, organizując ruch komunistyczny.
Dla samego Bieruta, podobno, kariera jego w Polsce jest oszałamiająca.
Popularności nie ma. W Sejmie po wyborze był słabo oklaskiwany”1.
Właściwie wiele spraw można rozstrzygać jedynie w ten sposób, że wybierze się jedną z wielu sprzecznych relacji. Dotyczy to nie tylko Bolesława Bieruta czy bohaterki drugiej części tej książki, ale i innych luminarzy polskiego komunizmu, jak choćby Mieczysława Moczara. Ukrywał on swe prawdziwe nazwisko, narodowość i zawód ojca oraz przeszkolenie w ośrodku NKWD pod Smoleńskiem, a później ukończenie międzynarodowej szkoły dywersji i wywiadu w Gorki. Nie pasowało to do jego obrazu polskiego patrioty. Tajemnica, a raczej sfałszowana legenda otaczała również przedwojenną i wojenną przeszłość Edwarda Gierka, który przed rokiem 1945 nie miał nic wspólnego z ruchem komunistycznym. Natomiast Jaruzelski miał za złe Amerykanom, że powtórzyli przez Wolną Europę zaczerpniętą z prasy sowieckiej wiadomość o odbytym przez niego stażu w Akademii im. K. Woroszyłowa w Moskwie2.
Bolesław Bierut na zdjęciu autorstwa Romana Burzyńskiego z książki Bolesław Bierut, Sześcioletni plan odbudowy Warszawy, Warszawa 1950
Ale niewątpliwie najwięcej białych plam zawiera życiorys Bieruta. Bardzo powoli badania historyków wydobywają na jaw wiele fałszów i sprzeczności w dotychczasowych hagiograficznych życiorysach człowieka, który z ramienia Stalina niepodzielnie rządził Polską w latach 1949–1956. Dotychczas nie udało się jednak wyjaśnić wszystkich niewiadomych. To dlatego do publikowanego tu tekstu trzeba się odnieść – przestroga zupełnie oczywista – jak do wszelkich wspomnień, to znaczy z założeniem, że w wielu wypadkach autorów mogła zawieść pamięć, że „chronią” oni niejako własne osoby, że wreszcie ich sądy o ludziach mogą być stronnicze, niepełne itp.
Nie ingerowałem nawet w najbardziej kontrowersyjne z tych sądów, pozostawiając pogląd na nie Czytelnikowi w oparciu o wiadomości na podstawie konfrontacji z innymi źródłami bądź z własnymi przeżyciami, niekiedy tylko – w kwestiach bezspornych – zamieszczając sprostowania lub komentarze.
Jedno jest pewne: na tle barwnych dyktatorów XX wieku, takich jak Fidel Castro czy Josip Broz Tito, o Stalinie nie wspominając, polscy komunistyczni przywódcy wypadają dosyć blado. Dotyczy to również marionetkowego prezydenta PRL-u, który jest modelowym przykładem, jak za pomocą skutecznego PR-u można z miernoty zrobić znaczącego polityka, choć na pewno nie można mu odmówić pracowitości.
Nawet gdy już został prezydentem, Bierut zaczynał urzędowanie wcześnie, kończąc je często późną nocą. Taki styl życia wynikał być może z faktu, że dominują w nim lata tułaczki, konspiracji i więzienia, przeżycia wojenne i równie wyczerpująca, jak i czasochłonna działalność polityczna na polu „utrwalania władzy ludowej”.
Nie zachowały się, niestety, osobiste zapiski, jakie pozostawił Bierut. Nie były to wspomnienia ani dziennik – raczej rodzaj raptularza, w którym ich autor notował problemy dnia. Zapiski, skąpe w słowach i w pełni zrozumiałe jedynie z komentarzem bezpośredniego świadka, jego sekretarki Wandy Górskiej, zostały wykradzione przez NKWD. W pewnym momencie przyjechała z Moskwy córka Bieruta, która poprosiła Górską o wypożyczenie notatnika ojca na jedną noc. Otrzymawszy go, natychmiast wyjechała.
„W Warszawie nikt się tym notatnikiem nie interesował, nie zrobiono nawet, o ile mi wiadomo, żadnego odpisu” – przyznawał Władysław Bieńkowski, który dowiedziawszy się o notatniku po wykradzeniu go od jednego z przyjaciół Górskiej, przeczytał go3.
„Bierut żałował, że nie oddał swego pamiętnika w pewne ręce i zapewne dla partii zostanie nieznany – pisał po latach Włodzimierz Sokorski. – Przemówienia, uchwały były i są martwą literą. Może stanowią materiał dla urzędników różnych instytutów, lecz nie dla działaczy. Człowiek ujawnia się w poufnych rozmowach, które potem nie dają się powtórzyć. Z grzebania w dokumentach poznaje się prawdę, której nie było albo która jest pozorna”4.
Dzieciństwo Bieruta nie było usłane różami. Spędził je na przedmieściach Lublina, dokąd jego rodzice przenieśli się, gdy Bolek liczył zaledwie roczek. „Moi dziadkowie przybyli do Lublina w 1891 r. z Kępy Kaliszańskiej, położonej w powiecie puławskim (wówczas nowoaleksandryjskim) w zaborze rosyjskim – wspominał syn Bieruta. – Przez 10 lat gospodarowali tam na kilku hektarach podmokłej, ale własnej ziemi nad Wisłą. Katastrofalna powódź i wywołana nią zmiana koryta rzeki całkowicie zniszczyły ich gospodarstwo. Z ocalałą krową, koniem i drobnym dobytkiem wyruszyli do Lublina w poszukiwaniu pracy. Wraz z nimi piątka ich dzieci: dwóch synów i trzy córki”5.
Zamieszkali w suterenie budynku na ulicy Sierocej. „Nastrój w ich pomieszczeniu wydawał mi się bardzo bliski mojemu rodzinnemu – wspominał Józef Dominko. – Zajmowali na wpół suterenę na przedmieściu Czwartek. Domek był otoczony ogrodem warzywnym, połączonym z gospodarką sadowniczą. Ze wszystkich kątów mieszkania dochodziła mnie woń buraków, marchwi, cebuli i innych warzyw”6.
Bolesław miał liczne rodzeństwo, lecz ciężkie warunki przeżyła zaledwie połowa: Andrzej, starszy prawie o trzynaście lat od Bolesława, następnie Michał, Julia, Józefa i Antonina. – „Ojciec był wysokim, zgarbionym, spracowanym człowiekiem, przeważnie milczącym – pisał przywoływany przed chwilą przyjaciel Bolka od lat szkolnych. – Matka natomiast była drobną kobietą, częściej zabierającą głos. Rodzeństwo Bolka, dużo starsze od niego, po zawarciu małżeństw rozbiegło się po świecie”7.
W licznej rodzinie zrujnowanego chłopa zawsze było sporo roboty; dlatego Bolek pasał ocalałą z powodzi krowę i nosił wodę z odległej o pół kilometra studni. Niebawem nabrał w noszeniu wody takiej wprawy, że za drobną opłatą zaczął w nią zaopatrywać również sąsiadów8.
Co ciekawe, można dojść do wniosku, że w życiorysie Bolesława szczególną rolę odegrały właśnie… wiadra z wodą. W zbieranych relacjach, zwłaszcza tych, które spisywano jeszcze za jego życia, historycy z Zakładu Historii Partii odnotowali pewne, zdawałoby się banalne, a jednak urastające do niezwykłej rangi wydarzenia.
Niejaka Janina Sałek wspominała, że ilekroć jej matka niosła wodę, młodociany wówczas towarzysz Bierut „zawsze wyrywał jej wiadra z rąk i sam biegał do studni (mimo że mieściła się ona na drugiej posesji, dość daleko), wyręczając starą, schorowaną kobietę”9. W podobnym tonie wypowiadała się Władysława Głodowska, która podkreślała, że chociaż Bierut był wycieńczony i bardzo źle wyglądał po zwolnieniu z więzienia, to: „Pozostał jednak duchowo mocny i pogodny, pełen wiary w jutro, zawsze tak samo troskliwy o innych, dobry towarzysz, przyjaciel i kolega. Nigdy w tym człowieku nie dostrzegało się pychy ani zarozumiałości. Był skromny, pełen prostoty i bezpośredniego stosunku do człowieka. Kiedyś zaszedł na moją maleńką, 300-metrową działkę, [na którą] wodę do podlewania trzeba było nosić z dosyć daleka. Po pogawędce i przeglądzie działki zwraca się do mnie ze swym miłym, szczerym uśmiechem: ja wam przyniosę kilka konewek wody. Byłam tym zaskoczona; nim zdołałam odpowiedzieć, obok stojąca konewka była już w jego ręku”10.
Ta chęć niesienia pomocy jest charakterystycznym rysem jego osobowości również w późniejszych latach. Tak oto wspomina go niedoszła teściowa, Marcjanna Fornalska: „Ja widziałam towarzysza Jana dwa razy, i to krótko, więc teraz byłam bardzo onieśmielona. Starałam się, by nie czuć się wobec niego skrępowana, co mi się nie bardzo udawało, ale towarzysz z całą serdecznością zabrał mój tłumoczek; prędko znaleźliśmy się na przystanku tramwajowym i w tramwaju, a w mniej niż pół godziny już wchodziliśmy do okazałego domu”11.
Osoby znające Bieruta w tym okresie mówiły o jego pracowitości, wielostronności zainteresowań i niezwykłym talencie organizacyjnym. „Jako jeden z kierowników spółdzielczości lubelskiej nie wstydził się «czarnej pracy» (objaw wtedy nieczęsto spotykany), brał się za każdą robotę” – informowała jedna z tych osób. – „Gdy było mało ludzi do wykonania pilnej pracy, sam dźwigał worki. Nie «grał» zwierzchnika i dygnitarza, ale był stanowczy i wymagający”12.
Podczas pobytu w Dąbrowicy pod Lublinem, gdzie ukrywał się przed okupantem austriackim, pracował na równi ze swoimi gospodarzami – siejąc, kopiąc, kosząc i młócąc. Po pracy dużo czytał na poddaszu, które służyło mu za sypialnię i pracownię. – Najlepszy odpoczynek to „zamiana pracy umysłowej na fizyczną i odwrotnie” – mawiał ponoć. – „Podziwialiśmy jego wyjątkową pracowitość fizyczną i umysłową” – wspominali jego gospodarze. – „Dawaliśmy niejednokrotnie temu wyraz, proponując mu odpoczynek”13.
Urodziny Bieruta wśród dziatwy, „Radio i świat” 1951, nr 16
Gdy już w wieku lat sześciu posiadł dzięki ojcu znajomość alfabetu, szybko zaczął nauczać tej umiejętności dzieci sąsiadów, których był ulubieńcem. Również w późniejszych latach podobno nie tylko wykazywał się dużymi zdolnościami przekazywania wiedzy innym, lecz poza tym po prostu lubił młodzież. „W zetknięciu z młodzieżą zawsze ujawniał dużo serdeczności i ciepła” – twierdziły osoby, które go znały14.
Sam jednak na początku nie mógł uczęszczać do szkoły. Po pierwsze, rodziny nie było na to stać, a po drugie nie znał… języka rosyjskiego, gdyż Bierutowie pochodzili z Galicji, należącej do zaboru austriackiego. W szeregi uczniów szkoły, zwanej katedralną, ponieważ mieściła się w starych murach poklasztornych przy Katedrze Lubelskiej, został przyjęty dopiero, gdy zaczął posługiwać się rosyjskim, ale i tak „powtarzał pierwszą klasę z powodu braku znajomości języka rosyjskiego” – potwierdza jego syn15.
Była to jedyna szkoła pięcioklasowa o pełnym programie nauki szkoły powszechnej, aczkolwiek w jednej izbie uczyły się jednocześnie trzy klasy16. Kładziono tam duży nacisk na wychowanie religijne. Chłopiec wykazywał zainteresowanie w tym kierunku, a rodzice zamierzali nawet wysłać go później do seminarium duchownego. Gdyby Bolek został księdzem, stanowiłoby to dla rodziny awans społeczny i materialne zabezpieczenie w myśl przysłowia: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie”17.
Gdy był w piątej, ostatniej klasie, w listopadzie 1905 roku na fali ogólnokrajowych protestów również jego szkoła stała się widownią strajku uczniów, domagających się szkolnictwa z polskim językiem wykładowym. „O wybuchu strajku wiedziałem o jeden dzień wcześniej – wspominał Bierut po latach. – Ustalono, że moja klasa pierwsza opuści szkołę i pójdzie na miasto. Dałem do tego hasło, rzucając kałamarz w wiszący na ścianie portret cara. Mój czyn przeciął mi karierę szkolną. Po dwóch tygodniach strajku wróciłem do szkoły, gdzie dowiedziałem się, że za znieważenie portretu cara zostałem wraz z inicjatorami strajku usunięty ze szkoły”18.
To właśnie do tego epizodu z życia Bieruta nawiązują słowa „rzucał uczeń portret cara” z piosenki Jana Pietrzaka Żeby Polska była Polską. Jednak oficjalni biografowie nieco przejaskrawiali jego rolę, bo sam Bierut przyznawał wiele lat później: „Ktoś powiedział: Strajk! Wychodzić! Myśmy nie tylko wychodzili, ale wybiegając ze szkoły, wypędzaliśmy wszystkich innych. Gdy nauczyciel jednej z klas zamknął drzwi na klucz, to wybiliśmy szyby i wyważyliśmy drzwi, uwalniając kolegów. […] Postanowiliśmy zrobić dziecięcą demonstrację. Właściwie nie my – samo to się jakoś zrobiło. Poszliśmy przez Kalinowszczyznę i gdy doszliśmy na Ruską, do nas przyłączyli się starsi, a gdy byliśmy na moście na Lubartowskiej, była to już tysięczna demonstracja”19.
Po wydaleniu ze szkoły imał się różnych zajęć, nosząc wodę, wapno i cegły, między innymi przy budowie hotelu „Polonia”. Jednocześnie dokształcał się w szkole rzemieślniczej. Po pewnym czasie otrzymał posadę roznosiciela gazet. Do jego obowiązków należało codzienne dostarczanie pisma dwustu prenumeratorom, co wymagało pokonywania w sumie tysięcy schodów w dziesiątkach kamienic.
Kolega z lat szkolnych wspominał, że kiedy wracał z młodym Bolkiem ze szkoły, ojciec Bieruta dawał im śliwki do sprzedawania. Siedzieli z koszem na skarpie naprzeciw kościoła.
„«Towar» w dużych ilościach znikał w kieszeniach kolegów i żołądkach samych sprzedawców (o co później awanturował się ojciec Bolka) – mówił w rozmowie z partyjnym historykiem Józef Szydłowski. – Przyszli spółdzielcy walczyli «ekonomicznie» z tatą – przedstawicielem prywatnego handlu i kramarstwa”20.
Po wojnie sprzedawanie warzyw nie pasowało do legendy. Zresztą o pochodzeniu Bolesława Bieruta rozpowszechniane są rozmaite plotki. Podawana była w wątpliwość prawdziwość jego nazwiska, a nawet miejsce urodzenia. Młodość przyszłego prezydenta przypadała na lata I wojny światowej. Pewne zdarzenia, a także osoby, z którymi się zetknął czy zaprzyjaźnił w tym czasie, miały duży wpływ na jego osobowość, zamiłowania i późniejsze poglądy.
W lecie 1910 roku Bolesław Bierut zetknął się z Janem Hemplem. Ta znajomość wywarła znaczny wpływ na kształtowanie się osobowości młodego zecera. Hempel był nie tylko starszy, ale musiał imponować Bierutowi wiedzą i barwnością życiorysu. Japonia, Indie, Brazylia, Włochy, Paryż – te nazwy mieszkańcowi lubelskiej sutereny jawiły się niczym świat właściwie nierealny. Mistycyzm i wolnomyślicielstwo Hempla były również czymś niecodziennym w – powiedzmy szczerze – dość zaściankowym Lublinie21.
Za namową Stefana Żeromskiego, z którym Hempel zetknął się w Paryżu, Bolesław przybył do Lublina. Autor wydanych dziesięć lat wcześniej Ludzi bezdomnych przebywał często w Nałęczowie, dzięki czemu utrzymywał kontakty i współpracował z redakcją „Kuriera Lubelskiego”; nakłonił więc Hempla, aby objął on funkcję redaktora naczelnego tego pisma.
„Uderzył mnie swoją oryginalnością. Wrócił niedawno z Ameryki Południowej, był jakiś czas w Paryżu, przebywał w Japonii i w Chinach, przemierzył całe Stany Zjednoczone. Był to więc człowiek niezwykle obyty, znający języki, […] bardzo ciekawy, oryginalny, twórczy” – komplementował Hempla Stanisław Szwalbe, słuchacz jego „akademii”22.
Rzeczywiście, Hempel w latach 1902–1904 odbył wiele podróży – najpierw po Europie, a następnie udał się do Mandżurii, Japonii, Chin, Indii i Cejlonu, aby przez Morze Czerwone i Europę dotrzeć do Brazylii, gdzie w stanie Parana osiadł na kilka lat wśród polskich osadników. Doświadczenia te wykorzystywał później wśród członków kółka, którzy interesowali się zagadnieniami społecznymi, etycznymi i religijnymi, dyskutowali, wydawali nawet jakieś pisemko, odbijane na hektografie. – „Jan rozbudzał w nich zainteresowanie światem, opowiadając o swoich podróżach, a przy tym o krzywdzie i wyzysku ludzi i całych narodów, na które napatrzył się w swoich wędrówkach” – wspominała jego siostra, Wanda Papiewska23.
Nie można zaprzeczyć, że Hempel był bardzo barwną postacią, którą komuniści po latach zredukowali do jego działalności w okresie bolszewickim. W tamtym czasie uważał on, że wyjątkowe cechy narodu polskiego spowodują odzyskanie przezeń wolności. Szczegółowo analizował na przykład Króla Ducha Juliusza Słowackiego. Szczególnym kultem otaczał dzieje dawnych Słowian, gdy ci przywędrowali z Azji jako Ariowie. Uważał ich pogaństwo za wielką religię, a chrześcijaństwo za wiarę niewolników24.
Około roku 1910 – albo 1912, jak wynika z innej relacji – przyjaciele Hempla urządzili starosłowiańską wigilię. Powtykali pod talerzyki żytnie kłosy. Na środku stołu ułożyli z nich swastykę25. Przyszło dwadzieścia osób. Deklamowali Na wielki idą bój, śpiewali Mazura kajdaniarskiego. Bierut wraz z kolegą odegrał III część Dziadów26. Ciekawe, że sentyment do tego utworu pozostanie mu na długo. Pod wpływem Hempla zerwał młody Bolek z wiarą chrześcijańską, prawdopodobnie więc wszedł w konflikt z własną rodziną27.
W rezultacie zamieszkał u Hempla, który od tego momentu zastępował mu ojca i zdaniem Stanisława Tołwińskiego „[…] uważał za najzdolniejszego ze swoich uczniów i niemal wychowanka. Wróżył mu nieprzeciętną przyszłość i chyba się nie mylił. [Hempel był] niezwykle sumienny i odpowiedzialny, a jednocześnie spokojny i opanowany, bardzo pracowity”28.
Gdy Hempel na dłużej wyjechał z Lublina, Bierutem i jego kolegami zajęła się Wanda Papiewska. W pierwszym samodzielnym mieszkaniu przyszłego prezydenta Polski luksusów nie było: cienki siennik i zwykły koc musiały wystarczyć za posłanie. W oczy każdego gościa natomiast rzucało się mnóstwo książek, które leżały na stole, ale najczęściej piętrzyły się na podłodze pod ścianami. „Łóżko, prosty stół, parę drewnianych taboretów – oto całe umeblowanie – konstatowała w swoich wspomnieniach siostra Jana Hempla. – Ale w tym spartańskim mieszkaniu było bogactwo książek”29.
To zasługą tej urodzonej społeczniczki było przejęcie lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Abstynentów „Przyszłość”. Z martwej dotychczas organizacji uczyniono żywy ośrodek spotkań, dyskusji, działalności kulturalno-oświatowej. Było to o tyle ważne, że policja rosyjska bacznie obserwowała wszelkie przejawy aktywności. Żeby móc się zbierać, dyskutować, trzeba było mieć legalną organizację. Stowarzyszenie Abstynentów świetnie się do tego nadawało30.
„Były to myśli nowe, oryginalne, które młodzież chciwie chłonęła – przyznawała siostra Hempla – a ponieważ Jan był nastawiony zdecydowanie antykapitalistycznie, więc i pod względem klasowym przekonania jego całkowicie im odpowiadały. Wśród tej młodzieży byli: Bolesław Bierut, Józef Dominko (obydwaj wtedy zecerzy), Tadeusz Dymowski, Jan Juśkiewicz, Emil Brzozowski i paru jeszcze innych młodych robotników”31.
Między nimi zawiązała się bardzo serdeczna przyjaźń, a przyszły przewodniczący KRN, prezydent Rzeczypospolitej i I sekretarz KC PZPR niewątpliwie wiele skorzystał od swego nauczyciela32. Zdaniem Wandy Papiewskiej, mistrz i uczeń uzupełniali się doskonale i chociaż bardzo się różnili psychicznie, wzajemnie dodatnio na siebie oddziaływali. „Myślę, że to tam, w tym spartańskim pokoju Jana, przy jego czujnej, przyjacielskiej pomocy, Bolesław Bierut uzupełniał swoje wykształcenie” – pisała33.
Jak z kolei zauważała Władysława Głodowska „[…] mieszkanie to promieniowało nauką, wiedzą i pogodą ducha. W tym uniwersytecie Jana towarzysz Bierut pracował bez wytchnienia, wszystkie wolne chwile i noce spędzał przy książce, ucząc się i studiując. Latem w niedzielę odbywały się wspólne wycieczki piesze poza miasto, brzegiem Wisły. Na tych to wycieczkach odbywały się dyskusje o różnej tematyce”34.
Kim był ten o 15 lat starszy od Bieruta syn agronoma? Zajmował się publicystyką, był filozofem, który w czasach młodości dość aktywnie uczestniczył w życiu środowiska wolnomularskiego. Żadne źródła nie dostarczają dowodów na to, że sam Bierut był masonem. Bynajmniej nie chodziło o to, że nie chciał, ale po prostu nie spełniał warunków, żeby zostać wolnomularzem. Przede wszystkim był za młody, nie miał żadnego wykształcenia formalnego, a rezultaty samokształcenia, choć niezłe, nie były jednak imponujące. Bierut był nikim, a władze wolnomularstwa miały wysokie wymagania, jeśli chodzi o nowych członków35.
Nie zamierzało ono być organizacją masową – dążyło do tego, aby wpływać na życie społeczne i polityczne poprzez ludzi odgrywających istotną rolę w organizacjach i instytucjach publicznych. „Gdy Bierut został prezydentem, ciekawym posunięciem było ściągnięcie do Belwederu Henryka Kołodziejskiego, którego przynależność do masonerii była publiczną tajemnicą. Ponieważ Bierut otarł się o to środowisko, nigdy nie miał o nim opacznych wyobrażeń” – twierdzi jego biograf Andrzej Garlicki36.
Również pod wpływem Hempla przyszły prezydent Polski wstąpił w 1912 roku do Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, choć ideologia socjalistyczna jego nauczycielowi była nadal obca. Hempel w swej autobiografii przyznawał, że widzi siebie bardziej jako anarchistę niż socjalistę37.
„Poznałem go jako aparatczyka, zagnanego chłopca na posyłki, po prostu ze związanymi rękami i nogami – przedstawiał sylwetkę Hempla Czesławowi Miłoszowi Aleksander Wat. – W tym czasie, o którym mówię, Hempel już był całą gębą zaangażowany w komunizmie. Ożenił się z robotnicą, prostą robotnicą, był na kursach w Rosji i stał się już wtedy funkcjonariuszem płatnym. Była taka kategoria, bardzo źle ich płacili, byli właściwie w nędzy, ale to już byli urzędnicy, to już byli aparatczycy. Hempel był pierwszym aparatczykiem, jakiego w ogóle w życiu znałem. I właściwie poznałem go jako aparatczyka. To był bardzo szlachetny, dobry człowiek, o bardzo szlachetnych intencjach, ale poznałem go jako zahukanego, przerażonego tym, co powiedzą jego władze38.
W tym okresie Jan parokrotnie wyjeżdżał do Związku Radzieckiego. Wiadomo, że odbył dłuższą wycieczkę po Krymie razem z Bolesławem Bierutem. Obaj chyba ulegli fascynacji Związkiem Radzieckim, której źródło łatwiej dostrzec po lekturze listu Henryka:
„Po naszym zastoju śmiertelnym, po tej martwocie, która u nas panuje we wszystkich dziedzinach, tutaj wpada się w wir nowych zagadnień, w wir gorączkowej pracy twórczej. […] W Moskwie wszystkie największe sklepy – niekiedy olbrzymie, wielopiętrowe gmachy – to spółdzielnie. Handel prywatny gnieździ się po małych sklepikach. Sklepy spożywcze zaopatrzone świetnie, odzieżowe znacznie gorzej z powodu ciągle odczuwanego braku towarów, choć wszystkie fabryki idą całą siłą pary. Niezliczone mnóstwo bardzo żywych klubów robotniczych, które mieszczą się we wspaniałych pałacach dawnej burżuazji. Na ulicach ruch olbrzymi, tramwaje i autobusy przepełnione, mnóstwo teatrów i kin, codziennie pełnych… Ludzie żyją przeświadczeniem, że czasy ciężkie już minęły, że teraz wszystko z miesiąca na miesiąc idzie ku lepszemu”39.
W tym czasie Bolesław porzucił zecerkę i razem ze swoim guru zaczął zarabiać na życie jako mierniczy. „Studia odbywał w najdziwniejszych warunkach – jako zecer w drukarni, jako geometra, przemierzając z Janem Hemplem pola Lubelszczyzny i dyskutując zawzięcie o etyce Ramajany, w warunkach konspiracyjnych, w więzieniach i za granicą – a zawsze stanowiły one pasję i wielką, ludzką przygodę jego życia. Takimi, w każdym bądź razie, jawiły mi się z jego wspomnień te studia” – konstatowała jego córka, Aleksandra Jasińska-Kania40.
Jesienią 1913 roku Bierut przeniósł się do Warszawy. Po co? Trudno powiedzieć. Być może, jak twierdził jeden z jego oficjalnych biografów, chodziło o naukę, a może – i to wydaje się bardziej prawdopodobne – o ciekawość wielkiego miasta. Notabene, w Warszawie również mieszkał z Janem Hemplem, wynajmując kwaterę u Michałostwa Pankiewiczów na Mariensztacie41.
„Bierut i Hempel bardzo się przyjaźnili – opowiadał Stanisław Szwalbe. – W Lublinie stykali się ze sobą podwójnie: zarówno w redakcji «Kuriera Lubelskiego», [gdzie] Hempel pisywał, a Bierut był pracownikiem drukarskim, jak i na terenie LSS, do której obaj trafili poprzez panią Papiewską, siostrę Hempla, której mąż, kierujący oddziałem ekonomicznym magistratu Lublina, miał ze spółdzielnią wiele do czynienia. Oni byli wtedy nierozłączni do tego stopnia, że przez jakiś czas pracowali razem w charakterze geometrów, zajmowali się mierzeniem ziemi. Później razem przenieśli się do Warszawy i nawet jakiś czas mieszkali razem”42.
Jednak z nadejściem wiosny Bierut wrócił do Lublina i podjął pracę jako geometra. Tak zastał go wybuch wojny, który dla niego, jako austriackiego poddanego, oznaczał groźbę internowania. Ukrywał się u znajomych w samym mieście i okolicach, aż przyjaciele znaleźli mu dokumenty na nazwisko Jerzy Bolesław Bielak. „Pod tym nazwiskiem działał Bolesław Bierut, którego ojciec przyjechał do Lublina z zaboru austriackiego, wobec czego synowi jako poddanemu austriackiemu groziło podczas okupacji austriackiej powołanie do wojska” – wspominał Stanisław Szwalbe43.
Ponadto przyjaciele sfałszowali dokumenty i na komisję lekarską do konsulatu austriackiego w Warszawie zgłosił się ich kulawy kolega. W ten sposób od razu uzyskał zwolnienie ze służby wojskowej. Pozostał w Lublinie. W tym czasie powrócił Jan Hempel, który walczył w Legionach, a następnie odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzowi.
Z powodu braku wiarygodnych źródeł trudno dzisiaj ocenić relacje, jakie wtedy istniały między Hemplem a Bierutem. Po latach oficjalne źródła wspominały okres tej współpracy tak, jakby wszystko inspirował i przeprowadzał Bierut, Hempla pokazując na drugim planie. Wydaje się, że jest to duże przekłamanie. Związek tych dwóch ludzi może za to ujawniać pewną cechę Bieruta, dzięki której robił w życiu karierę: potrafił znaleźć sobie patrona i perfekcyjnie korzystać z jego możliwości. Teraz określilibyśmy to jako umiejętność „podczepienia się”44.
Podczas zjazdu Związku Robotniczych Spółdzielni Spożywców, który odbył się w dniach 26–27 czerwca 1921 roku, jej Rada Nadzorcza zdecydowała się pozbyć Bieruta z Komitetu Naczelnego, w wyniku czego znalazł się bez pracy i bez wpływów. Nie przestał się jednak interesować spółdzielczością. Gdy została zarejestrowana Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa, której współzałożycielem był Jan Hempel, Bierut znalazł się w jej zarządzie. Jednak inicjatywa ta nie rozwijała się zgodnie z oczekiwaniami. Brakowało pieniędzy.
Jesienią 1921 roku Bierut razem z Hemplem przeprowadził się na ulicę Nowy Zjazd. „Przedziwne to było mieszkanie – przyznawała siostra Jana Hempla – najprostsze, najkonieczniejsze «meble»: sosnowe półki, pełne książek, żelazne łóżko, na środku na krzyżakach deski gładko heblowane – to stół do pracy. […] Pamiętam – byłam tam kiedyś w zimie. W pokoju panował przejmujący chłód. Jan miał ręce czerwone, na sobie jakąś marną kożuszynę. Rozgrzewał się, chodząc i po dorożkarsku zabijając ręce”45.
Ciekawe, że wtedy Bierut był już młodym „żonkosiem”. Dlaczego opuścił oblubienicę? Zacznijmy od początku.
Rozdział 2.
Mąż swojej żony
Niebagatelny wpływ na życie Bieruta będą miały pomiary parcelacyjne w Studziankach, dokąd Hempel został wezwany, aby przygotować podział majątku, którym zarządzali Zofia i Eugeniusz Staniszewscy. Okazało się, że żona administratora ma idée fixe na punkcie wykupienia włości i podzielenia ich między robotników. Zanim przystąpiła do tego projektu, założyła przedszkole dla dzieci wiejskich i folwarcznych, w którym zatrudniła przedszkolankę Janinę Górzyńską. Z planów stworzenia owej kolonii nic nie wyszło, ponieważ właściciel czym prędzej sprzedał majątek, ale przyjaźń z administratorami i Górzyńską pozostała, bo cała grupa musiała wtedy szukać mieszkania w Lublinie46.
Po wybuchu I wojny światowej i wkroczeniu latem 1915 r. wojsk austriackich, przez kilka tygodni – jak już o tym była mowa – Bierut ukrywał się pod nazwiskiem Jerzego Bolesława Bielaka, korzystając z gościny rodziców Górzyńskiej przy ul. 3 Maja w Lublinie. Pierwszy raz za granicę wyjechał dopiero w sierpniu 1919 roku. To wtedy udał się do Pragi na zjazd spółdzielczości czechosłowackiej, oczywiście razem z Hemplem, jako delegat Związku Robotniczych Stowarzyszeń Spożywczych47.
W maju 1920 roku na I Zjeździe ZRSS Bierut został wybrany do ich Komitetu Naczelnego. Przed młodym samoukiem z Lublina otwierała się interesująca kariera w ruchu spółdzielczym, ale już w następnym roku został zawieszony w czynnościach członka Komitetu. W jego biografiach pisano, że przyczyną tego była działalność rewolucyjna – ale jaka? Zarzuty nie mogły być jednak zbyt poważne, skoro II Zjazd uchylił decyzję Rady Nadzorczej.
Ważniejsze, że w lipcu 1921 roku ożenił się z poznaną przed ośmiu laty w Studzienkach Janiną Górzyńską. Ciekawe, że w jednej ze swoich autobiografii Bolesław Bierut twierdził, iż stało się to „w trzydziestym roku mojego życia”, czyli w 1922 roku48. Uroczystość odbyła się w Lublinie, dokąd Bierut na pewien czas się przeniósł.
„Ślub odbył się w katedrze i był bardzo oryginalny – wspominała po latach żona Bieruta. – Ksiądz zgodził się, że nie obowiązywała nas spowiedź. Ślub odbywał się na mszy. Nie mieliśmy strojów ślubnych, a ubrani byliśmy normalnie. Po nim przyjechaliśmy do domu, zjedliśmy śniadanie i wybraliśmy się na wycieczkę”49.
Nowożeńcy zamieszkali u Staniszewskich w Lublinie. Po pewnym czasie Bierut rozpoczął pracę u kuzyna Hempla w Warszawie w prywatnej firmie handlowej i zamieszkał z żoną przy ul. Grochowskiej. Kiedy w 1922 roku urodziła się im córka Krystyna, rodzina znalazła się w trudnej sytuacji mieszkaniowej. Z pomocą przyszedł wówczas Stanisław Szwalbe, który odstąpił Bierutowi swoje mieszkanie na Żoliborzu, sam bowiem mieszkał w Milanówku50.
Dzieci Bolesława Bieruta i Janiny Górzyńskiej: Jan i Krystyna – ze zbiorów Muzeum Lubelskiego
Żona Janina tak pisze o jego życiu rodzinnym w tym czasie: „[…] gdy stał się nielegalnikiem, zamieszkiwanie z rodziną było niemożliwe. Był zresztą tak bardzo pochłonięty sprawami ogólnymi, że sprawy osobiste schodziły na drugi plan, i choć bardzo kochał dzieci, warunki nie pozwalały na bliższe kontakty, bo nieraz oddaleni byli tysiącem kilometrów. Jednak te rzadko spędzane chwile w rodzinnym gronie dawały tyle radości i przeżyć, co nie jest udziałem normalnych rodzin”51.
W październiku 1923 roku został zatrzymany i oddany pod nadzór Policji Państwowej. Było to pierwsze z serii kilku kolejnych aresztowań. „W celu zmaltretowania nas – pisał jeden z aresztowanych – defensywa poleciła wozić nas, oczywiście pod eskortą, po wszystkich więzieniach. Zwiedziliśmy w ten sposób więzienia w Sosnowcu, Będzinie, Łodzi, Częstochowie, w Poznaniu i w kilku innych miastach. W każdym więzieniu przebywaliśmy po 48 godzin, aby stało się zadość przepisom ustawowym, niepozwalającym na dłuższe ponad dwie doby przetrzymywanie w areszcie bez zezwolenia władz sądowych”52.
W 1924 roku, powiadomiony przez żonę, że policja poszukuje go z nakazem aresztowania, nie wrócił do Sosnowca, lecz zamieszkał w Wołominku bez meldunku. Można pokusić się o komentarz, że na przełomie lat 20. i 30. życie najbliższych Bieruta przypominało życie rodziny marynarza. Brakowało stabilizacji, co potwierdza jego syn:
„Wspomnienia o ojcu z okresu mojego dzieciństwa są fragmentaryczne – przyznawał po latach. – Kiedy się urodziłem [29 stycznia 1925 roku], ojciec mój był już aktywnym działaczem Komunistycznej Partii Polski. Dwa lata później – po całonocnej rewizji w naszym mieszkaniu i poszukiwaniu dowodów jego przynależności do KPP – mimo nieznalezienia ich, ojciec został aresztowany. Po czterech miesiącach przetrzymywania w więzieniu w Będzinie zwolniono go z braku przekonywających materiałów obciążających. Nie było to pierwsze aresztowanie. Tylko w latach 1923 i 1924 aresztowano go pięciokrotnie, nie przedstawiając żadnego aktu oskarżenia”53.
„Czasem była amnestia, czasem dostawał urlop więzienny i znowu wracał do więzienia. Przestał się właściwie kontaktować z rodziną. Żonę jego zaangażowaliśmy jako przedszkolankę w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a dzieci chodziły do szkół prowadzonych w tych osiedlach. […] Co jakiś czas nielegalnie przyjeżdżał do Polski, ale nie kontaktował się z rodziną, bo nie chciał jej narażać” – snuł przypuszczenia Stanisław Szwalbe54.
Żona z córką powróciły do Warszawy. Gościny udzielił im Stanisław Tołwiński. Wkrótce rodzina się powiększyła, bo przyszedł na świat syn Jan.
„Mieliśmy dużo swobody – wspominała Janina Górzyńska – ponieważ była tam willa, dzieci mogły przebywać cały dzień na powietrzu. Mieliśmy tam dwa pokoje z kuchnią, a nawet zagospodarowaliśmy kawałek ogródka. […] jesienią, niestety, musieliśmy opuścić ten lokal. Męża wysłano do Moskwy, skąd wrócił w 1926 roku”55.
W końcu 1927 roku partia skierowała Bolesława Bieruta do Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej, w której studiował do połowy 1928 roku. Jak zauważa Jerzy Eisler, w ruchu komunistycznym nie wymagano matury od osób legitymujących się „właściwym pochodzeniem klasowym”, lecz ukończenia kursów i szkoleń na rozmaitych akademiach politycznych, przyznając im status absolwentów szkół wyższych56.
Jak pisał syn Bieruta, zbliżał się jednak dzień procesu sądowego przeciwko działaczom spółdzielni robotniczej w Będzinie, na który jego ojciec miał obowiązek się stawić. Według opinii zajmującego się jego sprawą adwokata, Emila Breitera, przy zaostrzonych wówczas wytycznych, dotyczących prowadzenia przez sądy postępowań przeciwko działaczom lewicowym – Bierut nie uniknąłby wyroku skazującego. Dlatego Komitet Centralny KPP zdecydował, że powinien on opuścić Polskę. Tak się też stało – wkrótce wyjechał do Sopotu, gdzie mógł korzystać z prawa azylu57.
Ze względu na swoją nielegalną działalność młody działacz komunistyczny nie zaznał zbyt wielu spokojnych chwil rodzinnego szczęścia przy domowym ognisku. Aby przynajmniej częściowo ustabilizować warunki życia rodziny, przed wyjazdem przekazał żonie udział w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Lokal składał się z dwóch pokoików i bardzo obszernej kuchni, zaplanowanej tak, aby matka przyrządzająca posiłki miała pod opieką dzieci. Pokoje natomiast były raczej sypialniami58.
Jednak pobyt w więzieniu, a potem zagraniczne wojaże rozluźniły jego kontakty z Janiną59. W swojej nieoficjalnej „autobiografii”, liczącej 18 stron maszynopisu i znajdującej się w Rosyjskim Państwowym Archiwum Historii Społeczno-Politycznej Bierut przyznawał: „W końcu 1930 r. nasza przyjaźń przybrała bardziej intymny charakter, ale w początku 1931 r. wyjechałem i wróciłem dopiero jesienią tego roku”60. Początkowo dzieci nie zdawały sobie sprawy z rozwoju wydarzeń.
„Później dopiero zorientowałem się, w jak kłopotliwej sytuacji znaleźli się moi rodzice – przyznawał w swoich wspomnieniach ich syn. – Ojciec był już od pewnego czasu związany z inną kobietą – Małgorzatą Fornalską – którą poznał na studiach. […] Pamiętam, że mimo tych kłopotów ojciec poświęcał wtedy mnie i siostrze Krysi sporo czasu. […] Starał się także utrzymywać z nami kontakt uczuciowy w okresach rozstania, szczególnie przebywania w więzieniu. Pisał do nas listy, ale nie były one zwykłe – typowe. Zawierały wymyślane przez niego zagadki oraz rebusy i przeważnie nasycone były humorem. Wyraźnie chciał, aby w naszej pamięci zachował się pogodny jego obraz, jaki kształtował się w czasie wspólnego z nim przebywania”61.
Jak widać, miłość do Małgorzaty Fornalskiej i urodzenie się Oleńki nie zmieniły stosunku Bieruta do starszych dzieci – Krysi i Janka. Oboje razem z pierwszą żoną sprowadził do Moskwy, o czym pisze jego syn: „Wiosną 1932 roku spotkałem się z ojcem ponownie – tym razem na dłużej. Razem z matką i siostrą przyjechaliśmy do niego do Moskwy. Podróż odbyliśmy dość skomplikowaną drogą – z Gdańska przez Litwę i Łotwę. Chodziło o ukrycie przed władzami polskimi faktu przebywania tam Bolesława Bieruta. Miałem wtedy siedem lat”62.
Co by nie mówić, Bierut, nie uznając mieszczańskiego zakłamania, w sposób uczciwy wyjaśnił sytuację, doprowadzając do wzajemnych przyjacielskich stosunków w nowym układzie rodzinnym. Potwierdza to jego żona Janina oraz córka Krystyna, wspominając swoje kontakty z Małgorzatą Fornalską (którą zresztą bardzo polubiła) oraz pierwsze spotkanie z Oleńką63. Trudno uwierzyć w tego rodzaju zapewnienia. W relacji tej nie pojawia się przecież ani zazdrość kobiety o kochanego mężczyznę, ani zraniona kobieca duma, ani żal, ani pretensja o brak lojalności i zdradę – nie tylko przecież fizyczną – ani pretensja do „tej drugiej”, która zabrała męża i rozbiła rodzinę.
W dodatku „ciągle mieszkaliśmy u innych ludzi” – narzekała córka Krystyna64, zdaniem późniejszego sekretarza Bieruta Stanisława Łukasiewicza: „cicha, skromna i dosyć przyjemna panienka”. Nie dość, że warunki bytowe uległy dalszemu pogorszeniu po wyjeździe Bieruta do Polski jesienią 1932 roku, to w dodatku – jak wspomina jego syn – okazało się, że ich „[…] przyjazd do ZSRR nie był w pełni formalny. W paszporcie figurowały wizy wyłącznie do Litwy i Łotwy. Po kilku interwencjach w ambasadzie matka uzyskała dla nas prawo do powrotu i w styczniu 1933 roku znaleźliśmy się w kraju. Moje kontakty z ojcem stały się znów sporadyczne. Musiał się ukrywać. Spotykaliśmy się czasem, ale zawsze poza domem – głównie na terenie Dąbrówki”65.
Nawet tymi sporadycznymi spotkaniami Bierut nie cieszył się długo – dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem 1933 roku został aresztowany i skazany na 7 lat więzienia. Pierwsza żona i dzieci donosiły mu paczki z prowiantem (córka Krysia pisała grypsy, przekazywane w dostarczanej mu żywności). Żona Janina rozpoczęła starania o poprawę warunków bytowania więźniów politycznych w Rawiczu, składając w Ministerstwie Sprawiedliwości list protestacyjny w imieniu ich rodzin66.
Była za to szykanowana, a warunki więzienne i tak nie poprawiły się. A było o co walczyć, gdyż jak wspomina Bierut: „Całymi tygodniami trzymano nas bez spacerów, po czterech w bardzo ciasnych, pojedynczych celach. Na każdym kroku – kary. Szepnięcie słowa na tzw. spacerze gęsiego – z odstępami po 3–4 kroki jeden od drugiego – karane było karcerem. Byłem pięciokrotnie osadzany w karcerze. Zwykle szło się wtedy na trzy dni do specjalnego oddziału karnego, gdzie znajdowała się mała, 1,5-metrowej szerokości celka. Całodzienne pożywienie składało się z dwóch szklanek ciepłej wody i czarnego chleba. Były to dni postu”67.
Na swoisty paradoks zakrawa jednak fakt, że polski sędzia, skazując go na wieloletnie więzienie, zapewne uratował mu życie. Gdyby zasądził wyrok niższy lub – co mało prawdopodobne – uniewinnił go, Bierut jako „spalony” zostałby zapewne przerzucony do ZSRR, a tam stałby się jeszcze jedną ofiarą Wielkiej Czystki. Był działaczem KPP i pracownikiem aparatu Kominternu – to całkowicie wystarczało, by zostać w latach trzydziestych rozstrzelanym68.
Wcześniejsze wyjście z więzienia spowodowała amnestia z 1938 roku, na mocy której skrócono Bierutowi pobyt w więzieniu o jedną trzecią. W tym miejscu kończą się bezsporne fakty i zaczynają się sprzeczności w jego biografii. Wszystkich działaczy komunistycznych przebywających w polskich więzieniach uwolniła dopiero kampania wrześniowa 1939 roku. Bierut stanowi pod tym względem dziwny wyjątek. Wypuszczony został na wolność przed terminem.
„Kiedy w sześć lat później Stalin przedstawił Churchillowi swego kandydata na prezydenta Polski jako bezpartyjnego filantropa (działacza MOPR-u) – pisał Jan Nowak-Jeziorański – brytyjski premier zaprotestował, powołując się na powrót Bieruta przed wojną do Moskwy w drodze wymiany więźniów politycznych między ZSRR a Polską. W rozmowie na tym szczeblu Churchill na pewno nie przytaczałby niesprawdzonych informacji. Stalin nie zaprzeczył – wykręcił się wymyślonym na poczekaniu kłamstwem, że Bierut w 1939 roku wystąpił ze względów ideologicznych z partii, która w rzeczywistości już od roku nie istniała”69.
Inną wersję wydarzeń przedstawiał Edward Osóbka-Morawski w rozmowie z Elżbietą Łapińską: „Został wykupiony i wypuszczony z więzienia w zamian za innego więźnia, którego Stalin oddał naszym władzom. W Moskwie Bierut zaczął pracować w Kominternie, był jego funkcjonariuszem. Z ramienia Kominternu wyjeżdżał do Bułgarii i innych państw. No a potem, jak zobaczył co się dzieje, jak tam giną komuniści i wodzowie rewolucji, to się zapewne przestraszył i w Polsce oddał się z powrotem w ręce wymiaru sprawiedliwości.
– Skąd pan o tym wie? Bierut panu o tym mówił? Oficjalni biografowie Bieruta milczą na ten temat…
– Kiedy Jerzy Kornacki i Helena Boguszewska pisali przed referendum nasze życiorysy, w tym życiorys Bieruta, żyła jeszcze Marcjanna Fornalska, jego teściowa, która przed wojną mieszkała w Mińsku Litewskim. I ona Kornackiemu o tym opowiedziała, a Kornacki powtórzył mnie. Wiem, że Bierut nie był zadowolony, iż takie tajemnice ona ujawniała.
– Czy Marcjanna Fornalska mówiła, co robił Bierut w czasie wojny?
– Ja z nią nie rozmawiałem, więc nie wiem. Podobno Bierut przebywał w tym czasie w Mińsku na Białorusi. Mówię «podobno», gdyż w tym czasie nie odzywał się. Wie pani, to dziwna sprawa. Taki dość wybitny, znany działacz, a nigdzie nie funkcjonował! Gdyby siedział w radzieckim więzieniu, to po porozumieniu Stalina z Sikorskim, po amnestii i utworzeniu armii Andersa, wyszedłby, ujawnił się. Przecież później utworzono armię Berlinga, Związek Patriotów Polskich, a o Bierucie cicho sza”70.
Można pokusić się o stwierdzenie, że wybuch II wojny światowej był mu poniekąd na rękę. Syn Bieruta, Janek, opowiadał: „Mieszkaliśmy wtedy w tzw. 9. kolonii WSM przy ul. Płońskiej (8 m. 46). Było to małe, dwupokojowe mieszkanie. Jeden pokój zajmował ojciec ze mną, drugi – matka z moją siostrą. Nasza sytuacja materialna była wówczas nie najlepsza. Ojciec pracował więc bardzo dużo, wykorzystując swą dobrą znajomość księgowości. Oprócz pracy na etacie buchaltera w jednej ze spółdzielń, udzielał konsultacji i pomagał w uporządkowaniu księgowości kilku innym – również społecznie. Robił wiele opracowań w domu, siedząc do późna w nocy i starając się mnie nie budzić. Sam sypiał bardzo mało. Twierdził, że wystarcza mu mała ilość snu i że do tego przywykł”71.
Zaś Edward Osóbka-Morawski, wówczas jeszcze prezes spółdzielni, w której zatrudniony był Bierut, pisał: „Kiedy we wrześniu 1939 roku płk Umiastowski wezwał wszystkich mężczyzn do opuszczenia Warszawy, to oddał mi pieczątkę, kasę i poszedł na wschód. Poszedł tam, skąd nielegalnie powrócił”72.
Wbrew temu zatem, co podawali niektórzy twórcy „oficjalnych” biografii przyszłego „ojca narodu polskiego”, ten wcale nie uczestniczył w obronie Warszawy. Ten kolejny mit stalinowskich speców od propagandy dementował Stanisław Szwalbe w rozmowie z Elżbietą Łapińską:
„Tak jak my wszyscy, opuścił miasto po radiowym apelu – mężczyźni na prawą stronę Wisły, tam będzie wojsko, rząd itp. Apel okazał się fikcją, więc dojechaliśmy tylko do Lublina, który przecież znaliśmy. I w Lublinie zrobiliśmy naradę: co dalej?
– Kto w niej uczestniczył?
– Narada odbyła się u Wandy Papiewskiej. Wzięli w niej udział oczywiście Papiewska, Bierut, Tołwiński i ja. To było chyba w końcu września. Niemcy wkrótce zajęli Lublin, zresztą tego się spodziewaliśmy. Zastanawialiśmy się, co mamy robić. Bierut pierwszy powiedział, że jest znanym komunistą, figuruje w rejestrach, wobec tego jedzie do ZSRR. Był taki tydzień po ugodzie radziecko-hitlerowskiej, że wolno było w tym czasie swobodnie przekraczać granicę w obie strony”73.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
K. Estreicher jr, Dziennik wypadków, t. II: 1946–1960, Kraków 2002, s. 97 [wróć]
J. Nowak-Jeziorański, O proces Bolesława Bieruta i wspólników, „Zeszyty Historyczne” 1989, z. 88, s. 62–63. [wróć]
E. Łapińska, Bierut – jaki był naprawdę, [w:] Białe plamy. 3, Warszawa 1989, s. 161. [wróć]
W. Sokorski, Wspomnienia, Warszawa 1990, s. 304. [wróć]
J. Chyliński, Jaki był Bolesław Bierut. Wspomnienia syna, Warszawa 1999, s. 27. [wróć]
W. Ważniewski, Bolesław Bierut, Warszawa 1975, s. 9. [wróć]
Ibidem, s. 7. [wróć]
J. Kowalczyk, Bolesław Bierut. Życie i działalność, Warszawa 1952, s. 7–8. [wróć]
P. Lipiński, Bolesław Niejasny. Opowieść o Bolesławie Bierucie, Forreście Gumpie polskiego komunizmu, Warszawa 2001, s. 29. [wróć]
W. Głodowska, (Wspomnienia o Bierucie), CA KC PZPR, sygn. 254/287. [wróć]
M. Fornalska, Pamiętnik matki, Warszawa 1970, s. 520–521. [wróć]
J. Kowalczyk, op. cit., s. 27. [wróć]
Ibidem, s. 30. [wróć]
Ibidem, s. 51. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 29. [wróć]
C. Kozłowski, Namiestnik Stalina, Warszawa 1993, s. 9. [wróć]
A. Poppek, Życie prywatne dyktatorów XX wieku, Warszawa 2012, s. 248–249. [wróć]
J. Kowalczyk, op. cit., s. 12–13. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 29–30. [wróć]
P. Lipiński, op. cit., s. 12. [wróć]
A. Garlicki, Bolesław Bierut, Warszawa 1994, s. 8. [wróć]
S. Szwalbe, Wspomnienia, Warszawa 1996, s. 18–19. [wróć]
W. Papiewska, Jan Hempel. Wspomnienia siostry, Warszawa 1958, s. 42. [wróć]
A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, http://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,1356546; dostęp: 15.03.2014. [wróć]
Swastyka – symbol, obecnie kojarzony prawie wyłącznie z A. Hitlerem i nazizmem; w rzeczywistości jego nazwa pochodzi z sanskrytu i oznacza „przynoszący szczęście”. Znak swastyki znany był również wśród Słowian, także na ziemiach polskich [przyp. red.]. [wróć]
P. Lipiński, op. cit., s. 15. [wróć]
A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014. [wróć]
S. Tołwiński, Wspomnienia 1895–1939, Warszawa 1970, s. 116. [wróć]
W. Papiewska, op. cit., s. 49. [wróć]
A. Garlicki, op. cit., s. 8. [wróć]
W. Papiewska, op. cit., s. 49. [wróć]
J. Hempel, Listy do siostry, Lublin 1961, s. 15. [wróć]
W. Papiewska, op. cit., s. 97. [wróć]
W. Głodowska, op. cit., sygn. 254/287. [wróć]
A. Garlicki, op. cit., s. 10. [wróć]
Ibidem. [wróć]
http://rodzimawiara.org.pl/forum/15-filozofia-rodzimowiercza/871-jan-hempel-poganin-anarchista-komunista.html; dostęp: 01.03.2014. [wróć]
A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony. Część pierwsza, Warszawa 1990, s. 31. [wróć]
Ibidem, s. 108–109. [wróć]
S. Henel, Godziny zwierzeń. Wspomnienia córek i synów o ich sławnych i zasłużonych Rodzicach, Warszawa 1983, s. 389. [wróć]
W. Papiewska, op. cit., s. 84. [wróć]
S. Szwalbe, op. cit., s. 102–103. [wróć]
Ibidem, s. 18. [wróć]
A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014. [wróć]
W. Papiewska, op. cit., s. 97. [wróć]
A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014. [wróć]
A. Garlicki, op. cit., s. 11. [wróć]
J. Eisler, Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014, s. 40. [wróć]
A. Garlicki, op. cit., s. 11–12. [wróć]
C. Kozłowski, op. cit., s. 12. [wróć]
H. Rechowicz, Bolesław Bierut 1892–1956, Kraków 1974, s. 46–47. [wróć]
J. Kowalczyk, op. cit., s. 48. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 44. [wróć]
S. Szwalbe, op. cit., s. 103–104. [wróć]
C. Kozłowski, op. cit., s. 13. [wróć]
J. Eisler, op. cit., s. 45. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 46. [wróć]
C. Kozłowski, op. cit., s. 14. [wróć]
H. Rechowicz, op. cit., s. 47. [wróć]
Cyt. za: J. Eisler, op. cit., s. 44. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 48 i 204. [wróć]
Ibidem, s. 48. [wróć]
H. Rechowicz, op. cit., s. 48. [wróć]
C. Kozłowski, op. cit., s. 15. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 48–49. [wróć]
H. Rechowicz, op. cit., s. 52. [wróć]
J. Kowalczyk, op. cit., s. 64. [wróć]
A. Garlicki, op. cit., s. 19. [wróć]
J. Nowak-Jeziorański, O proces…, s. 65–66. [wróć]
E. Łapińska, Bierut – jaki…, s. 140–141. [wróć]
J. Chyliński, op. cit., s. 51–52. [wróć]
E. Łapińska, Bierut – jaki…, s. 140. [wróć]
E. Łapińska, Bierut – skąd przyszedł? Jaki był?, [w:] Białe plamy. 4, Warszawa 1989, s. 9. [wróć]