Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy powinna pożądać kogoś, kogo zupełnie nie zna?
Eliza jest znudzona swoim życiem i monotonną pracą w biurze. Gdy pewnego dnia spotyka tajemniczego mężczyznę, od razu wie, że dostarczy jej wielu niezwykłych doznań. Mężczyzna, gwałtowny i brutalny biznesmen, w jednej chwili potrafi Elizę wykorzystać, a w kolejnej zostawić samotną, wypełnioną nieokiełznanym pożądaniem. Kobieta zdaje sobie sprawę, że właśnie tego jej brakowało: mocnych wrażeń. Nie wie jednak, że ta relacja wywoła w niej skrajne emocje, które wymkną się spod kontroli.
"Biurowy kochanek" to niecodzienny erotyk, przesycony gorącym pożądaniem, zakazanymi uczuciami i wyuzdanym seksem, ale też dzikimi uczuciami, nad którymi Elizie trudno zapanować. Czy jednak okaże się na tyle silną kobietą, żeby sobie z nimi poradzić?
A.M. Flaubert – pisze bezkompromisowe, odważne i podniecające teksty. Często, przez swoją bezpośredniość i niepoprawność, są cenzurowane w mediach społecznościowych. Prowadzi bloga, na którym publikuje opowiadania i zapiski intymne. Lubi podniecać, zaskakiwać i oburzać. Zadebiutował w 2021 r. powieścią „Dorian”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 307
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
A.M. Flaubert – pisze bezkompromisowe, odważne i podniecające teksty. Często, przez swoją bezpośredniość i niepoprawność, są cenzurowane w mediach społecznościowych. Prowadzi bloga, na którym publikuje opowiadania i zapiski intymne. Lubi podniecać, zaskakiwać i oburzać. Zadebiutował w 2021 r. powieścią „Dorian”.
Copyright © by A.M. Flaubert, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.
Redakcja: Barbara Mikulska
Korekta: Aneta Krajewska
Zdjęcie na okładce: © lightfieldstudios/123rf
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]
Ilustracje przy nagłówkach: © by pngtree.com
Wydanie I
ISBN 978-83-67024-46-4
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Część pierwsza
1. Gra wstępna
2. Winda
3. Rozedrganie
4. Weekend
5. Głos
6. Głęboko
7. Powrót
8. Myśli
9. Numer
10. Decyzja
Część druga
11. Wiadomość
12. Zabieganie
13. Kropla pożądania
14. Zdjęcie
15. Przygotowania
16. Kolacja
17. Śniadanie
18. Ostatni pocałunek
19. Park
Część trzecia
20. Pierwsza wiadomość
21. Druga wiadomość
22. Trzecia wiadomość
23. Czwarta wiadomość
24. Piąta wiadomość
25. Szósta wiadomość
26. Ostatnia wiadomość
Część czwarta
27. Przygotowanie
28. Etap pierwszy
29. Etap drugi
30. Etap trzeci
31. Płacz
32. Weekend
33. Chwila prawdy
34. Informacje
35. Mam dosyć
36. Pomoc
37. Plaża
38. Znamię
39. Zdemaskowanie
40. Od nowa
Epilog
Część pierwsza
1. Gra wstępna
Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Przeszedł obok mnie tylko raz i poczułam jego intensywne, niezwykle przyjemne perfumy. Teraz wodziłam za nim wzrokiem i pragnęłam go bardziej i bardziej. Nie omieszkałam odpytać dziewczyn, kto to taki. Michalina wiedziała, że ma na imię Marek i podobno prowadzi jakieś nieoficjalne interesy z naszym szefem, Karolem.
Tajemniczo to zabrzmiało, potęgując mojąciekawość.
Miał na sobie białą, idealnie dopasowaną do umięśnionego ciała koszulę. Jego barki były szerokie, ale nie sprawiał wrażenia typowego mięśniaka. Patrzyłam, gdy bawił się swoim czarnym krawatem. Potrząsał jego końcówką, jakby był dzwoneczkiem albo czymś zgoła ciekawszym, a ja złapałam się na tym, że rozbieram go wzrokiem. Oczyma wyobraźni widziałam, jak wchodzi nagle na stół. Patrząc wprost na mnie, rozpina powoli koszulę, guzik po guziku, ukazując swoje doskonale wyrzeźbione ciało, które mogłoby posłużyć za model nawet MichałowiAniołowi.
Rozmarzyłamsię.
W pewnym momencie dostrzegł mój wzrok, a ja dopiero po kilku sekundach zareagowałam. Speszyłam się i wróciłam spojrzeniem do dokumentów rozłożonych nabiurku.
Czułam, że twarz mipłonie.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Tym bardziej że cały dzień byłam zmęczona i nie miałam na nic siły. Teraz siedziałam w biurze i jedynie markowałam robotę. Pracowałam ze zmniejszoną wydajnością, zupełnie jakby odcięto mi część przewodów zasilających, przez co działałam na resztach energii. A dzień się właściwie dopierozaczął.
Dochodziła jedenasta. Ledwo wstałam dziś z łóżka. Dwa razy włączałam drzemkę w budziku, zanim wreszcie podniosłam się i zrobiłam kawę. Do kuchni poszłam nago, bo nie chciało mi się ubierać, a dodatkowo wyjście spod kołdry do zimnego pomieszczenia zawsze mnie otrzeźwiało. Czułam się, jakbym poprzedniego dnia wypiła butelkę wina, a tymczasem nawet nie tknęłam alkoholu. Postanowiłam – skoro mam się tak czuć bez picia, to dziś się napiję. I to dużo. Tak czy siak obudzę się pewnie podobnie wykończona. Choć to pewnie wina wczesnowiosennego klimatu – wciąż było zimo, szaro, bez choćby plamy zieleni na dworze, a w kalendarzu oszukiwali, że nadeszła wiosna. Ktoś to źlewymyślił.
Kawę wypiłam, na wpół śpiąc. Wciąż nie chciało mi się ubierać, choć już drżałam z zimna. Mimo że grzejnik miałam w sypialni odkręcony, to reszta mieszkania była dziwnie chłodna. Ale przynajmniej dobrze to wtedy na mniedziałało.
Wybiłasiódma.
W końcu wciągnęłam na siebie czarne majtki, krótką spódniczkę, koronkowy stanik i granatową koszulę. Najchętniej jednak z powrotem poszłabymspać.
Pół godziny później siedziałam w samochodzie. Pracę miałam oddaloną o piętnaście minut drogi. Gdy była ładna pogoda, to wolałam skorzystać z komunikacji miejskiej, ale dziś zapowiadali deszcz. Starałam się oszczędzać na paliwie, szczególnie wtedy, gdy poruszanie się autem nie było niezbędne. Dodatkowo nie lubiłam jeździć po mieście, najlepiej by było, gdyby do pracy na przykład woził mnie mójfacet.
Zawsze uśmiechałam się do siebie na tę myśl. Cały czas czekałam na księcia z bajki, choć mógł też być z korporacji, który przyjedzie do mnie na białym koniu, choć mógłby to być jakiś fiat albo toyota. Nie byłam wybredna. Przede wszystkim liczyło się śliczne ciało, silny uścisk, zadziorny uśmiech i żądza w oczach, idąca w parze z intelektem i nieprzeciętnym charakterem. Tegopragnęłam.
I zdaje mi się, że na to właśnie terazpatrzyłam.
Znów spojrzałam w kierunku Marka. Już nie był odwrócony w moją stronę. Gadał z szefem, który pokazywał mu jakieś wykresy na tablicykorkowej.
Zastanawiałam się, co taki facet robi w zwykłej hurtowni papierniczej. I myślałam – nie ma szans, żeby ktoś taki spojrzał na mnie, szarą myszkę, która nigdy nic nie znaczyła i pewnie jeszcze długo znaczyć nie będzie. Dlatego darowałam sobie jakiekolwiek fantazje o facecie, który już ani razu na mnie nie spojrzał, a jedynie gadał z moimprzełożonym.
Zapatrzyłam się w dokumenty i bezmyślnie zaczęłam przenosić dane z wydruków na elektroniczny arkusz. Miało mi to zająć cały dzień – żmudna, nudna praca, która nie miała większego sensu. Wszystko, co teraz wypełniałam, powinno trafić do archiwum. Zapewne nikt nigdy więcej już na to nie spojrzy, a efektem będą jedynie pościerane klawisze na klawiaturze i mój brak wiary w lepszą przyszłość. Jakby nie można było zrobić kopii wydruku faktur i po prostu zamknąć ich w teczkach. Rozumiałam, że papier nie był trwały, ale czy trwałe było to, co nie miało nawet fizycznej formy? Zamiast tego mogłabym się zająć czymś pożytecznym, co przynosiłoby jakikolwiek efekt, dzięki czemu czułabym satysfakcję z wykonywanej pracy. Tymczasem przepełniało mnie znużenie, obojętność i zastanawiałam się, na jaki kurs mogę pójść, żeby odmienić swoją rzeczywistość. Choć skończyłam rachunkowość i tym właśnie się zajmowałam, to nie czułam najmniejszejsatysfakcji.
Westchnęłam głęboko iprzeciągle.
– Co jest? – spytała siedząca biurko dalej Michalina, która wykonywała podobnąpracę.
– Jakoś nie mam dziś na nicsiły.
– Niewyspana?
– Cóż… To też, ale chyba nie o to chodzi – mruknęłam, nie wiedząc, czy powinnam się w tym momencie zwierzać koleżance z pracy. Nie miałam z Michaliną żadnych bliższych kontaktów, ot, siedziałyśmy obok siebie, czasem chodziłyśmy na lunch. Żadnych zażyłości, sekretnychrozmów.
– A oco?
– Po prostu… – Znów westchnęłam. – Jakoś nie mamhumoru.
– A, okej, rozumiem.
Nie chciałam brnąć dalej. Już miałam powiedzieć, że ta praca jest marnowaniem czasu, ale wiedziałam, że takie komentarze szybko mogłyby powędrować wyżej. Nawet najlepsza koleżanka z pracy mogłaby donieść do szefa o negatywnych opiniach współpracownicy. Tym bardziej Michalina, która zdawała się być pochłonięta pracą i tylko czyhała na moment, by zająć czyjeś miejsce w biurze, oczywiście na wyższym szczeblu. Choć nie mówiła o tym wprost i zawsze zdawała się być miła, to jednak czasem dawało się wyczuć fałsz w jej słowach. Co było kolejnym minusem, utwierdzającym mnie w przekonaniu, że powinnam znaleźć sobie nowąpracę.
– Cholera jasna… – rzuciłamzrezygnowana.
– Co tam? – Michalina znów sięzainteresowała.
– Boże, zapomniałam kilku dokumentów i teraz nie mogę zrobić całegozestawienia.
– A gdzie jemasz?
– W samochodzie
– To idź ponie.
– Wiem, muszę, ale tak bardzo mi się nie chce. Niczego. Chyba to jednak dlatego, że dziś okropnie spałam. – Skłamałam, bo spałam dobrze, gorzej było po prostu z obudzeniemsię.
– No nie wiem, jak cipomóc…
– Daj spokój, niczego nie oczekuję. Poprostu…
Zamilkłam, bo nagle znów dostrzegłam jegowzrok.
2. Winda
Najpierw poczułam dziwne mrowienie na policzku. Potarłam go dłonią, ale uczucie nie mijało. Tak naprawdę nic mnie nie swędziało. To było coś innego. Dopiero po chwili podniosłam głowę i dostrzegłam, że ON się we mnie wpatruje. Jego wzrok tak na mnie działał. Stał na korytarzu przy dystrybutorze z wodą. Najwyraźniej skończył już rozmowę z szefem i teraz albo wychodził, albo musiał coś jeszcze załatwić. Zdawało się, że tym ostatnim obowiązkiem było obdarzeniem mnie intensywnym, niemal fizycznie dotykającym spojrzeniem, które wywołało na moim policzkurumieniec.
– Tak? – spytałaMichalina.
– Co? – Otrząsnąłem się, spoglądając nanią.
– Powiedziałaś „po prostu” i nie dokończyłaś.
– A… No tak, po prostu… muszę pójść. Nie marady.
Wstałam.
– Czemu właściwie zabierałaś do domu jakieśdokumenty?
Chrząknęłam, dając sobie chwilę donamysłu.
– Musiałam wczoraj przeliczyć jeszcze kilka rubryk. Ale bez obaw, to nie były żadne faktury, tylko zestawienie na stronę internetową. – Na szczęście udało mi się przypomnieć, że naprawdę niedawno coś takiego robiłam. – Byłam z kimś umówiona i nie mogłam zostać dłużej, samarozumiesz.
– Jasne. – Michalina przestała się mną interesować i zajęła się swoimi sprawami. Ja odetchnęłam z ulgą i wyszłam zzabiurka.
Przy dystrybutorze już jednak nikogo nie było. Poczułam lekki zawód, ale gdyby Marek nadal tam stał, to co miałabym zrobić? Podejść, zagadać? Spytać, czemu tak patrzy? Wtedy sama musiałabym odpowiedzieć na identyczne pytanie. Z pewnością spłonęłabym rumieńcem i na tym skończyłaby się nasza rozmowa. A zapewne i tak by do niej nie doszło, czasem byłam naprawdę mało odważna, jeśli chodzi o nawiązywanie prywatnych relacjimiędzyludzkich.
Teraz potrzebowałam się przejść. Odetchnąć świeżym powietrzem. Kiedyś paliłam, ale nie chciałam do tego wracać. Niemniej to byłby idealny moment na dymka, dlatego aż zacisnęłam pięść, próbując przestać myśleć o fajkach. Poza tym nie miałam ani jednej. Chociaż… Na pewno znalazłby się ktoś, kto bymi…
– Cicho! – warknęłam sama do siebie, gdy przeszłam już przez oszklone drzwi i znalazłam się na korytarzu. Z resztkami nadziei rozejrzałam się za Markiem, ale nikogo nie dostrzegłam. Jedynie usłyszałam, że gdzieś trzaskają drzwi, zupełnie jakby ktoś przede mną uciekał. – Trudno… – mruknęłam, kierując się w stronęwindy.
Po drodze rozglądałam się, czy przypadkiem nikt mnie nie widzi. Nie powinnam wychodzić w godzinach pracy. Przerwa na lunch dopiero miała nadejść, więc mogłam mieć przez to nieprzyjemności. Ale naprawdę musiałam się na chwilkę wyrwać z biura i popatrzeć choćby na pustą ścianę zamiast w ekrankomputera.
Nacisnęłam przycisk i winda po chwili nadjechała. Weszłam powoli, cały czas mając nadzieję, że facet nadbiegnie, zatrzyma zamykające się drzwi i wsunie się do środka. Nawet jeszcze wyjrzałam na korytarz, łapiąc kolejne sekundy, ale na zewnątrz nikogo nie było. Po chwili zostałam zamknięta w małej przestrzeni i zjechałam. Wtedy okazało się, że ktoś właśnie przywołał windę piętro niżej. To oznaczało, że nie mogłam odetchnąć głęboko i niczym nieprzejmować.
Oparłam się delikatnie o lustro, bo choć cały czas siedziałam, to jednak taki tryb pracy potrafił naprawdę zmęczyć, i zapatrzyłam się pod nogi. Gdy drzwi się otworzyły, w pierwszej chwili dostrzegłam jedynie brązowe, idealnie wypastowane buty. Wyżej czarne skarpety z bordowymi punkcikami, czarne, wąskie spodnie, w końcu białą koszulę, która miała identyczny wzorek coskarpety.
Mężczyzna zrobił dwa kroki i stanął tuż przede mną. Zapatrzona w opinany przez koszulę tors dopiero po chwili podniosłam wzrok i spojrzałam w błękitne oczy, którymi wyraźnie rozbierał mnie kawałek pokawałku.
– Na które? – spytałam niepewnie, wcale nie mając zamiaru sięgać do żadnego przycisku. Czułam, że moje ciało na chwilę staje się bezwładne. Cud, że nogi się pode mną nie ugięły. Nie potrafiłabym się teraz ruszyć, tym bardziej że nawet mały krok do przodu sprawiłby, że znalazłabym się niesamowicie blisko Marka. Już teraz czułam jego niesamowicie przyjemne perfumy. W ułamku sekundy przypomniał mi się film Pachnidłoi wcale nie zdziwiłabym się, gdyby stojący przede mną mężczyzna używał jakiegoś specyfiku, który działa na kobiety zniewalająco. Wręcz paraliżująco, ale w pozytywnym tego słowaznaczeniu.
Marek nie odpowiedział na moje pytanie. Sam wyciągnął dłoń i nie odrywając ode mnie wzroku, wcisnął poziom -2. Patrząc na ten ruch, mimowolnie oblizałam wargę. Miał umięśnioną rękę, ale dłoń zdawała się delikatna. Idealna do pieszczenia, lecz także do mocnego chwytu za włosy bądźkark.
Wzięłam głęboki wdech. Czułam, że serce bije mi coraz szybciej, a jednocześnie raz po raz wstrzymywałam powietrze, jakby za chwilę miało się zdarzyć coś niesamowitego, ale też jakbym chciała na dłużej zatrzymać ten niesamowityzapach.
Zamarłam, gdy mężczyzna wykonał jeszcze jeden, nagły krok. Omal nie pisnęłam, gdy stanął tuż przede mną. Zetknęliśmy się czubkami butów, a gdybym była wyższa o kilkanaście centymetrów, to zapewne nasze nosy również by siędotykały.
Czułam na sobie jego oddech. Odruchowo przylgnęłam mocniej do ścianki, oddychając coraz szybciej. Przełknęłam ślinę. W gardle zrobiło mi się sucho. Za to w innym miejscu zaczynało się robićmokro.
3. Rozedrganie
Gdy wszedł do windy, czas zdecydowanie zwolnił. Marek przybliżył się, a zaraz potem wszystko ruszyło ze zdwojonym tempem. Dopadł mnie jak wilk ofiarę. Złapał mnie silnymi dłońmi za ramiona i zbliżył twarz do mojej. Przestałam oddychać, a on sprawdzał mój zapach jak zwierzę, którepoluje.
Zadrżałam, gdy musnął nosem mój policzek. Miałam na ciele gęsiąskórkę.
Zbliżył się teraz tak bardzo, że ocierał się omnie.
Czułam dłonie sunące w górę po moich ramionach. W końcu jedna z nich przesunęła się znienacka na szyję. Złapał mnie mocno, a ja pisnęłam niczym bezbronne zwierzątko. Tym się właśnie teraz stałam, napierając coraz bardziej na ścianę windy, byleby zyskać choć trochęprzestrzeni.
Byłam zupełnie zdominowana. Wpułapce.
Mężczyzna wpił się ustami w moje spierzchnięte wargi. Zaczął całować namiętnie, dynamicznie, wpychając mi w usta miękki i gładki język. Ja swój odruchowo cofałam. Nie potrafiłam poddać się temu, który napierał, choć jednocześnie nie miałam wyjścia. Nie było ucieczki. Mężczyzna był niesamowicie podniecający, biło od niego ogarniające mnie pożądanie, ale równocześnie rodził się we mnie krzyk, panika, narastająca z każdym kolejnym przesunięciemdłoni.
A on nie przestawał. Całował mnie coraz mocniej i intensywniej. Badał moje usta, nadgryzał je. Czułam, że robię się mokra, a moje sutki twardnieją, natomiast nogi wiotczeją, ciało poddaje się, choć jednocześnie pragnieuciec.
Nie odezwał się nawet słowem, wcześniej wymieniliśmy tylko kilka spojrzeń, a teraz on wdarł się pod koszulę i z całej siły złapał moją pierś. Jęknęłam tylko, choć miałam ochotę krzyczeć ile sił w płucach. Ale nie potrafiłam wydusić z siebie więcej niż ten jeden, cichy jęk, który stał się dla niego przyzwoleniem. Gdyby mnie spytał wprost, teraz, gdy i we mnie narastało pożądanie, nie wiem, co bym odpowiedziała. Ale wiedziałam jedno – nie chciałam, żeby to pytanie teraz padło, wolałam, żeby dalej działo się to, co siędzieje.
Czułam, że jego penis staje się coraz twardszy i większy. Napierał na spodnie, które się wybrzuszały. Ocierał się o moje udo. Na pewno pragnął, żeby nagle wyskoczył z rozporka i wśliznął się wprost do moichust.
Głośno przełknęłam ślinę na tę myśl. Ciekawa byłam, jaki jest duży, jak napęczniały, jak głęboko wszedłby w moje gardło. Czy w ogóle objęłabym go ustami? Czy zdołałabym polizać jego jajka, gdy te obijałyby mi się obrodę?
– Mój Boże… – szepnęłam, czując, że robi mi się słabo. Byłam na granicy omdlenia, gdy on zwinnym ruchem rozpiął trzy guziki mojej koszuli, znienacka podciągnął mi stanik i odkrył obie piersi. Wypięłam je w jego stronę, nie wiedząc, co innego miałabym zrobić. To jednocześnie była forma obrony i ataku. Forma ucieczki, której pragnęłam i przed którą się wzbraniałam. Nie miałabym jednak dokąd uciec, dlatego szukając głębokiego oddechu, podniosłam głowę, jedynie czując, jak jego wilgotne usta łapią na zmianę sutki, a język krąży wokół nich, aż w końcu zaczyna je ssać. Robił to mocno, niesamowicie energicznie. Gryzł je, lizał i zasysał tak intensywnie, że odpływałam. Mówiłam sobie – zrób coś, bo jeszcze chwila i zemdlejesz. Ale nie mdlałam, raz po raz niemal przeżywając orgazm, jakiego jeszcze nigdy niemiałam.
Tymczasem winda zjeżdżała coraz niżej i niżej. Spojrzałam na wyświetlacz. Minęły dopiero trzy piętra, a zdawało mi się, że upłynęła wieczność na pieszczotach, które rozpalały moje ciało. Docieraliśmy na ostatnie piętro. Nie wiedziałam, co by się stało, gdyby winda nagle stanęła, żeby zabrać kolejną osobę. To wywoływało we mnie większy strach, jeszcze większą panikę i drżenieciała.
Nagle się wyprostował. Spojrzał mi prosto w oczy. Dłonią ścisnął mi gardło. Nie mogłam oddychać. Język wypadł mi nagle z ust, a on polizał go, cały czas wbijając mi w oczy natarczywy wzrok. Nagle zaczął schodzić coraz niżej, lecz nie odrywał ode mnie lubieżnego języka. Sunął nim najpierw po brodzie, potem po szyi. W końcu znalazł się między piersiami, które na chwilę ścisnął dłońmi. Potem na brzuchu. Gdy jego twarz znalazła się na wysokości moich ud, podwinął mi spódniczkę. Była krótka, nie opierała się. Szybkim ruchem ściągnął mi majtki, a wtedy jego oczom ukazała się delikatnie zarośnięta, różowa cipka. Jego usta przylgnęły do niej mocniej niż do moich ust. Teraz już nie mogłam się powstrzymać. Westchnęłam niesamowicie głośno i jeżeli ktoś stał na korytarzu, który właśnie mijała winda, to musiał mnieusłyszeć.
Jego język doprowadzał mnie do ekstazy. Zlizywał wilgoć, która aż ze mniekapała.
Czułam, że wdzierał się we mnie, dłońmi pieszcząc teraz pośladki. Ściskał je, a im mocniej to robił, tym mocniej wpijał się w cipkę, ssąc łechtaczkę, wsuwając język do środka, gryząc delikatnie czułe wargi sromowe, które teraz pulsowały jak jeszczenigdy.
Dochodziłam. Winda zbliżała się nieubłaganie na ostatni poziom, a ja czułam, że napływa fala orgazmu. Drżałam coraz mocniej, coraz gwałtowniej. I wtedy wykonałam pierwszy świadomy i konkretny ruch. Wcześniej jedynie stałam, a on przejmował nade mną kontrolę. Poddawałam się mu. Teraz wyciągnęłam rękę, położyłam ją na jego głowie i mocniej docisnęłam dokrocza.
– Ach! – westchnęłam znów, gdy jego język zwinnie pieścił moją cipkę i już miałam krzyknąć na cały głos, witając orgazm, gdy nagle mężczyzna przestał. Oderwał się ode mnie i wstał niepodziewanie. Widziałam na jego ustach kropelki ślini, wilgoć, którą dopiero co ze mnie zlizywał niczym najlepszydeser.
Patrzył na mnie, ale jego dłonie już nie pieściły mojego drżącego ciała. Dygotałam jak na mrozie, ale on nic już nie zrobił. Jedynie patrzył, a ja wzrokiem błagałam o więcej. Już nie chciałam uciekać, już się poddałam. Ale on nagle zrezygnował, jakby władza, którą osiągnął nade mną, nagle przestała gozajmować.
Nie potrafiłam się odezwać. On teżmilczał.
Winda zatrzymała się na piętrze z podziemnym parkingiem. Drzwi powoli się rozsunęły. Gdyby ktoś za nimi stał, zobaczyłby mnie zupełnie nagą. Miałam rozpiętą koszulę, zsunięty stanik. Piersi na wierzchu. Sutki tak sterczały, że aż wywoływało to ból. Spódniczka w górze, bielizny brak, a z cipki kapała ślina i spływała po rozedrganychudach.
Swoje majtki dostrzegłam w jego dłoni. Ściskał je mocno i wiedziałam, że już mi ich nieodda.
Mężczyzna w pewnym momencie dopadł do mnie, musnął usta niby w pocałunku czy też niemal niedostrzegalnej pieszczocie, i wymknął się zadrzwi.
Zamknęły się zanimi.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Jedynie patrzyłam w srebrną stal, za którą zniknął, i nie wiedziałam, co mamzrobić.
Tymczasem dźwig ruszył. Kilka sekund zajęło mi zrozumienie, co za chwilę się stanie. Dlatego pośpiesznie poprawiłam spódniczkę, podciągnęłam stanik i gdy zapinałam ostatni guzik, winda nagle znów sięotworzyła.
Na korytarzu stał Michał, koleś pracujący piętro pod nami. To on musiał przed chwilą wezwać windę, dlatego tak nagle zaczęła się zamykać, gdy Marek z niejwyskoczył.
Michał wszedł do windy i nie spuszczając ze mnie wzroku, nacisnął przycisk trzeciegopiętra.
– Wszystko w porządku? – spytał, a ja aż podskoczyłam na dźwięk jego głosu. – Przepraszam, ja… – Speszył się, widząc mojąreakcję.
– Nie, nie. – Chrząknęłam głośno, bo zaschło mi w gardle tak mocno, że ledwo wypowiedziałam te dwa słowa. – Nie najlepiej sięczuję.
– Właśniewidzę.
Wysiadł, a ja na następnym piętrze pognałam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie. Miałam rozwichrzone włosy, policzki czerwone jak w gorączce i wciąż drgające usta, czego nawet już nieczułam.
Poprawiłam się szybko i wróciłam zabiurko.
– Coś się stało? – spytałaMichalina.
– Nie, czemu?
– Wyglądasz naroztrzęsioną.
– A, tak. Zdenerwowałam się strasznie, bo okazało się, że w samochodzie nie ma tych dokumentów. Musiałam zostawić je w domu. Japierdolę…
Nagle jakby wszystko do mnie dotarło, znów zaczęłamdygotać.
– Daj spokój, aż tak się tym niemartw.
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Ale nie dlatego, że było mi źle, ale dlatego, że pierwszy raz w życiu miałam szansę na prawdziwąekstazę.
Jeszcze nigdy nie doświadczyłam tak silnych emocji. Jeszcze nigdy nie miałam tak silnego przeczucia orgazmu, mimo że ostatecznie nie nadszedł. Cały czas czaił się bardzo blisko, poza tym dopiero co przeżyłam kilkanaście drobniutkich orgazmów, jeden podrugim.
– O ja pierdolę… – mruknęłam jeszcze raz, żeby choć trochę wyrzucić z siebie te wszystkie uczucia, które się we mnieskumulowały.
Michalina spojrzała na mnie ze wzgardą. A ja przez resztę dnia potrafiłam jedynie zagryzać wargę i kurczowo zaciskać wciąż wilgotneuda.
4. Weekend
Weekend minął mi szybko i leniwie. To jednocześnie dobrze i niedobrze. Choć zawsze mam nadzieję na jakieś przeżycia bądź po prostu na ruszenie się z kanapy, to jednak nigdy mi to nie wychodzi. Chyba mam naturę kota, który jedynie leży i tępo patrzy w ścianę – do momentu, aż przychodzi czas na zrobienie czegoś naprawdę ważnego. Jeszcze na studiach dość często imprezowałam, miałam koleżanki – najpierw z akademika, potem ze wspólnie wynajmowanego mieszkania. No i oczywiście ze studiów, ale po obronieniu magisterki kontakt nam się urwał i teraz co najwyżej sama mogłam pójść do baru. Nie wyglądało to więc zbyt zachęcająco. Trudno było mi znaleźć motywację do ruszenia się gdziekolwiek, ale wewnętrznie czułam, że tegopotrzebuję.
Okropnasprzeczność.
Myśląc więc o tym, co wydarzyło się w biurze, leżałam i oglądałam telewizję. Jadłam śniadania w południe, obiady wieczorem, a na kolację lody i wino. Mój ulubiony posiłek. Aż szkoda, że weekendy liczą tylko dwa dni. Mogłabym tak codziennie spędzać wieczory. Ale tu pojawia się kolejna sprzeczność – gdybym mogła tak żyć, to nigdy nie zmobilizowałabym się do pracy, roztyłabym się i straciła wszystkie pieniądze. Więc mimo wszystko nie ma tegozłego.
Zwykle po winie, szczególnie gdy wypiłam już połowę butelki, myślałam o swoim byłym. Spędziliśmy razem półtora roku, a ja wciąż czułam, że mi go brakuje. Ale to nie była miłość, po prostu tyle nocy ze sobą przeleżeliśmy, tyle orgazmów przeżyliśmy, że najzwyczajniej w świecie brakowało mi bliskości drugiej osoby. A on jako ostatni mi ją dawał – choć niestety w bardzo okrojonej formie, ale wciąż lepsze to niż nic. Mniej więcej dwa lata temu wszystko sięskończyło.
Wcześniej na studiach miałam innego chłopaka. Był moim pierwszym, spotykaliśmy się przez trzy lata. Najpierw dość niezobowiązująco, potem przedstawiłam go rodzicom, ale nigdy się nie oświadczył, w końcu oznajmił, że chce zmienić kierunek studiów, a do tego konieczna jest przeprowadzka do innego miasta. Nie chciałam biec za nim, więc rozstaliśmy się w sposób dość nieprzyjemny. Ale przynajmniej nie tęskniłam, bo pokazał, jakim jestdupkiem.
Później, w przypadku tego drugiego, było gorzej. Czułość w niewielkich ilościach, seks sporadyczny. Pamiętam, że co kilka dni musiałam sama robić sobie dobrze, bo chłopaka albo nie było, albo nie miałsiły.
Co prawda ja przytulałam się do niego, całowałam, chciałam czuć bliskość i ciepło, ale on jakby niczego nie odwzajemniał. Nie potrafiłam do końca tego rozgryźć. Trochę mnie ta jego oziębłość i tajemniczość pociągały, ale oczywiście do czasu. Rozstaliśmy się, zanim go znienawidziłam na dobre, dlatego czasem o nimmyślę.
Oboje stwierdziliśmy, że jednak źle trafiliśmy. Nie dogadywaliśmy się, choć też nigdy się otwarcie nie kłóciliśmy. Sprzeczaliśmy, ale nie wyzywaliśmy. Jednak ja potrzebowałam czegoś więcej. On – nie mam pojęcia, czego potrzebował, ale wydaje mi się, że sam też nie wiedział. Może był aseksualny? Cholera wie. Jeśli tak, to szkoda, bo był nieziemskoprzystojny.
Może kryptogej? Tego też nie mogłamwykluczyć.
Sączyłam wino i rozmyślałam. Zazwyczaj, gdy piłam w łóżku, moja dłoń szybko schodziła między nogi. Czasem (ale chyba najrzadziej) bawiłam się ze sobą, uprzednio włączając porno, czasem coś czytając, a czasem po prostu słuchając klimatycznej muzyki. W ten weekend, choć miałam wielką ochotę, niczego więcej poza piciem niezrobiłam.
W sobotę leżałam nago w łóżku, wodziłam dłońmi po ciele, opuszkami palców sunęłam wokół sutków, jednak czułam, że nie powinnam schodzić niżej. Czułam podniecenie, ale chciałam je kumulować i spożytkować w innym czasie. Choć wcale nie wiedziałam, czy jakakolwiek okazja ku temu się nadarzy. Po prostu miałamnadzieję.
W niedzielę z trudem się powstrzymałam. Choć może to nie do końca dobre określenie. Leżałam w wannie, piłam wino i relaksowałam się w najlepszy możliwy sposób. Choć moje dłonie znów wędrowały, to jednak czułam wewnętrzną blokadę. Ale wiedziałam, o co chodzi – po tak długiej ascezie, gdy w końcu zaznałam dotyku obcych dłoni, potrzebowałam go znowu. W głowie włączał się alarm, który ostrzegał mnie przed Markiem, bo przecież wcale go nie znałam, a on zachowywał się wobec mnie tak agresywnie, ale cipka wołała – zerżnij mnie. Ciało błagało – złap mnie za włosy, dociśnij do ściany i pieprz z całej siły. Nie pytaj o zdanie, nie pytaj, czy jest dobrze, czy jest za mocno – rób to, co do ciebie należy, a będzie idealnie. Pierdol mnie i nieprzestawaj.
Obracałam w myślach te słowa i robiłam się mokra. Miałam ochotę wypiąć się i czekać na twardego kutasa, ale jednocześnie wiedziałam, że tak nie powinnobyć.
– Co te dwa lata bez seksu ze mną zrobiły… – mówiłam do siebie, jednocześnie się rozumiejąc i nierozumiejąc.
To było popierdolone. Ale wiedziałam, że właśnie tego potrzebowałam. Wspominałam, jak sparaliżowana strachem poddawałam się obcemu facetowi. Dopiero co go pożądałam, dopiero co sama rozbierałam go wzrokiem, ale tylko w wyobraźni. Natomiast on niczego sobie nie wyobrażał, od razu przystąpił do działania, gwałtownie i niespodziewanie, aż po wszystkim myślałam: a może to tylko mi sięprzyśniło?
Ale pulsująca wspomnieniem cipka mówiła sama zasiebie.
Wypieścił mnie jak jeszcze nikt. Dał jednocześnie strach i rozkosz. To właśnie mnie napędzało i zatrważało. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Tylko moja mokra i spragniona cipka nie miała żadnych wątpliwości. Bez żenady okazywała, jak ona toodebrała.
Byłam w mentalnympotrzasku.
Leżałam, piłam i patrzyłam w ścianę. Tylko to mipozostało.
Ale tego też potrzebowałam – wyłączyć się i nie myśleć, że w poniedziałek czeka mnie kolejny nudny dzień w nudnej robocie, za którą dostanę nudne pieniądze, a za nie kupię same nudnerzeczy.
Żadnego urozmaicenia. Ciągła monotonia. Ale może właśnie zaczynało się tozmieniać?
5. Głos
Minął tydzień od momentu, w którym wejście do windy ze zwykłej, codziennej czynności stało się wspomnieniem wciąż żywychemocji.
Za każdym razem, gdy ktoś ze mną wsiadał albo gdy winda zatrzymywała się, zastanawiałam się, co się stanie. Ale nie wydarzyło się nic. Dlatego powoli traciłam nadzieję, bo ani razu nie dostrzegłam Marka. Ale cały czas wypatrywałam go w tłumie ludzi, na parkingu, przy recepcji. Zawsze zatrzymywałam się i spoglądałam w stronę biura szefa, aby sprawdzić, czy przypadkiem go tam nie ma. Ale za każdym razem odwracałam wzrok zawiedziona. Przy czym nie do końca wiedziałam, czego właściwie oczekuję. Że znów pójdzie ze mną do windy, zerżnie mnie jak dziwkę, potem nie odezwie się ani słowem i zostawi na pastwę tłukących się w cieleemocji?
– Tego właśnie ci trzeba? – pytałam samą siebie, ale odpowiedzieć niepotrafiłam.
Nie wiedziałam, czego chcę. Pragnęłam jednak emocji. Od długiego już czasu brakowało ich w moim życiu; tej adrenaliny, dreszczyku na plecach, potu na skroniach, siniaków naudach.
Dlatego gdy w końcu dostrzegłam GO na podziemnym parkingu biura, to zaparło mi dech i stanęłam jaksparaliżowana.
Jeszcze nie zdążyłam nacisnąć guzika, przywołującego windę. Poczułam to charakterystyczne mrowienie, które uzmysłowiło mi, że ktoś na mnie patrzy. Przeczuwałam, że to on, zanim jeszcze spojrzałam w jego stronę, ale choć nastawiłam się na jego widok, moje ciało zareagowało gwałtownie. Przez chwilkę nie mogłam złapać oddechu, gardło zacisnęło mi się, a dłoniezesztywniały.
Chciałam chrząknąć. Nie udało misię.
A on stał oparty o betonowy słup i wpatrywał się we mnie jak w łowną zwierzynę. Palił, choć na parkingu był absolutny zakaz. Miał to w dupie, tak samo w dupie miał drżenie mojego ciała i jednocześnie przestraszone i zdziwione spojrzenie. Po chwili jednak wszystkie odczucia złagodniały. Mogłam się poruszyć, a wzrok wyrażał większą przychylność niżwrogość.
Choć ta drętwota trwała może sekundę, to wtedy zdawało się, że trwa wieczność, a ja wychodziłam na coraz większą idiotkę. Ale ostatecznie udało mi się opanować i uśmiechnąć. Wtedy mężczyzna rzucił papierosa na podłogę, przygniótł go butem i ruszył między samochodami, oddalając się odemnie.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie wiedziałam, co on chce, żebymzrobiła.
Zdawało mi się, że powinnam za nim pójść, ale jednocześnie nie było to zbyt rozsądnymposunięciem.
Ale też kto kierowałby się w takich sytuacjach rozsądkiem, a niepożądaniem?
W majtkach robiło mi się mokro, sutki stanęły, a wszystko tylko dlatego, że na mniespojrzał.
Płonęłam. I już wiedziałam, czego chcę ipotrzebuję.
Ruszyłam więc zanim.
Drobnymi kroczkami podążałam za jego długimi, ale nie nerwowymi, lecz dystyngowanymi krokami. Mijałam kolejne samochody, oddychając głęboko. Chciałam jakoś uspokoić mocno bijące serce, ale nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Tym bardziej że cały czas musiałam przyspieszać, żeby nie zgubić mojego obiektu pożądania. Parking nie był duży, ale mężczyzna zdawał się iść okrężną drogą – albo żeby mnie zmęczyć, albo dlatego, że nie wiedział, gdzie zaparkował samochód i teraz go szukał. W sumie obie opcje wydawały mi sięprawdopodobne.
Gdy w pewnym momencie minęłam jeden z betonowych słupów, nagle straciłam mężczyznę z oczu. Stanęłam jak wryta, rozglądając się bezradnie. Nawet spojrzałam za siebie, co było absurdalne. Ale nie było go. Zniknął.
Wpadłam w panikę. Serce, przez chwilę uspokojone, znów zaczęło walić jak oszalałe, oddech przyspieszył, nogi zaczęły drżeć. Objęłam się ramionami, cały czas błądząc wzrokiem wkoło, ale jego niebyło.
Nie mam pojęcia, czemu mnie to takprzeraziło.
Teraz jednak już wiem, że to był jeden z elementów jegoplanu.
Dygotałam coraz bardziej. Pożądanie zeszło nagle na dalszy plan, ustępując miejsca adrenalinie. Nawet nie wiedziałam, że potrafi ona dać aż tak dużego kopa. A wtedy to było naprawdę dobre. Nie miałam pojęcia, skąd się biorą te gwałtowne, ambiwalentne emocje, ale spełniły swoje zadanie. Bo oto po chwili rozglądania się, w końcu dostrzegłam ruch. Ktoś poruszył się w jednym z samochodów, stojących skośnie na miejscu parkingowym, przy ścianie. Dostrzegłam ruch głowy, pochylającej się w stronę okna pasażera. To był jedyny punkt, który dało się zauważyć z mojej perspektywy. Mężczyzna zapewne dobrze o tym wiedział, dlatego wybrał takie właśnie miejsce do zaparkowania i sposób ustawieniasamochodu.
Ale mimo wszystko nie miałam pewności czy to on. Tym bardziej że parking zalany był półcieniem, a ciemny samochód skrywał się w mroku, stojąc pod ścianą, gdzie ledwo docierało jakiekolwiekświatło.
Minęłam kolejny słup – powoli, niemal się skradając. Podchodziłam coraz bliżej, aż w końcu znalazłam się tuż za autem. Jeszcze wolniejszym krokiem obeszłam je i stanęłam przed otwartymi drzwiami. Ale w środku nikogo niebyło.
Czy ten ruch mi sięprzywidział?
Zamarłam, nie wiedząc, co dalej. Ale właśnie wtedy poczułam na karku jego oddech. Spokojny, pachnący. Owiewało mnie powietrze przesycone aromatem jego perfum. Wszędzie rozpoznałabym ten zapach – jednocześnie słodki i gorzki, intensywny, ale nie drażniący. Kuszący i przyciągający. Chciałam się odwrócić, ale nie miałam na tyle odwagi. Dlatego czekałam na jegoruch.
Długo niemusiałam.
Najpierw był oddech, a potemdłoń.
Złapał mnie mocno za kark i pchnął w stronę samochodu. Jęknęłam głośno – z bólu i zaskoczenia. Wpadłam na maskę samochodu i oparłam się o nią, a wtedy mężczyzna dopadł do mnie i przywarliśmy do siebie swoimiciałami.
Przybliżył usta do mojego ucha. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam jegogłos.
6. Głęboko
– Znów je masz na sobie? – wyszeptał mi wprost do ucha, a ja czułam, że całe moje ciało pokrywa gęsia skórka. Chciałam coś odpowiedzieć, ale w gardle tak bardzo mi zaschło, że nie mogłam wydusić nawet jednegosłowa.
Poczułam, jak łapie mnie za pośladek. Mocno, ale jednocześnie czule, o ile było to w ogóle możliwe w tych okolicznościach – na parkingu, w cieniu, pod ścianą, przypierając mnie do blachysamochodu.
Zsuwał dłoń coraz niżej, aż dotarł do ud. Miałam na sobie spódnicę do kolan i czarne rajstopy. Sunął po nich silną dłonią – najpierw w dół, a potem z powrotem w górę, jednak przy tym powrotnym ruchu zaczął podciągać moją spódniczkę. Odkrywał uda – kawałek po kawałku – aż w końcu także moje pośladki zostały odsłonięte. Wtedy mężczyzna ukucnął, mając twarz na wysokości mojegotyłka.
Czułam jego bliskość. Byłam pewna, że on czuje mojąwilgoć.
Chciałam obrócić głowę i spojrzeć w jego stronę, ale zabrakło mi odwagi. Dlatego stałam posłusznie, oparta o samochód, iczekałam.
Poczułam obie jego dłonie na pośladkach. Dotykał mocno i próbował delikatnie chwycić moje rajstopy. W końcu zrobił to mocniej niż dotychczas i gwałtownych ruchem rozdarł je na całejszerokości.
Pisnęłam, czując nagły chłód ogarniający moje coraz bardziej nagie ciało. Mięśnie zacisnęły się, pośladki spięły, a mężczyzna zaśmiał się na tenwidok.
– Masz cudowny tyłek – powiedział, jednocześnie zdzierając ze mnie kolejne fragmenty rajstop i całując nagie uda. Przesuwał się coraz wyżej i wyżej, zbliżając się do ich złączenia. Pragnęłam, żeby chociaż koniuszkiem języka zaczął mnie tam pieścić, ale on nagle przestał. Rozchylił moje pośladki i zapatrzył się w nie. Nie wiedziałam, czy coś jest nie tak, czy po prostu aż tak bardzo mu się podobają. Nie uważałam je za doskonałe, ale były niezłe, to prawda. Ale jemu chyba jednak nie o tochodziło.
Kątem oka widziałam, jak kreci głową zdezaprobatą.
– Myślałem, że zrozumiałaś, co ci zasugerowałem poprzednim razem – rzekł, a ja drżałam na dźwięk jego przyjemnego głosu, a pod dotykiem jego dłoni niemalpłonęłam.
Chrząknęłam.
– Chyba… – szepnęłam cicho. Za cicho, dlatego po chwili powtórzyłam. – Chyba niezrozumiałam.
Złapał moje majtki i gwałtownym ruchem ściągnął je w dół. Niemal się przewróciłam pod naporem tego ruchu, ale przytrzymałam się karoserii i dalej stałam prosto. Tymczasem on podniósł najpierw jedną moją nogę, potem drugą, zdjął ze mnie majtki i schował je do kieszenispodni.
– One ci są niepotrzebne – powiedział, podnosząc się. – Ani teraz, ani nigdy. Chcę, żebyś o tym nie zapomniała. Zakładaj je tylko wtedy, gdy ci na to pozwolę, jasne?
– Tak – mruknęłam, nie do końca wiedząc, czemu tego ode mnie wymaga, ale z drugiej strony czułam, że nie powinnam się sprzeciwiać, nie powinnam dyskutować ani wypytywać. Był typem faceta, który jak coś rozkazuje, to trzeba to wykonać. Ikoniec.
Puściłmnie.
Nagle przestałam czuć bliskość jego ciała. Zrobił dwa kroki i wsunął się nagle do samochodu. Już myślałam, że chce mi uciec, ale nie. Siedział z nogami nazewnątrz.
– Chodź! – warknął nagle, a ja posłusznie to zrobiłam. Podeszłam i stanęłam naprzeciwko niego. – Uklęknij. – Uklęknęłam przed nim na twardym i zimnym betonie. Ale nie na tym się teraz skupiałam, lecz na tym, co działo się na wysokości moich oczu. I ust. – Rozepnij – powiedział, a ja sięgnęłam posłusznie do jego rozporka. Najpierw rozpięłam pasek, potem zabrałam się za suwak. Zrobiłam to powoli i z gracją, na jaką było mnie stać. Wtedy ujrzałam napięte bokserki. Już chciałam zapytać, dlaczego on nosi bieliznę, skoro tak bardzo chce, żebym ja tego nie robiła, ale wtedy złapał mnie za gardło. Zabolało, ale zaczął jednocześnie pocierać kciukiem mój policzek. Aż zagryzłam wargę, czując buzujące wewnątrz mnie ambiwalentne uczucia. – Wyjmij go – warknął. Wtedy jedną dłonią złapałam za brzeg bokserek i zsunęłam je delikatnie, a drugą wyswobodziłam twardego, dużego penisa, który prężył się mocno iprzyjemnie.
Był cudowny. Gruby, o różowym, wilgotnym czubku, z dokładnie ogolonym podbrzuszem. Taki, jakie uwielbiałam. Nie miałam jednak czasu na długie przypatrywanie się mu, bowiem mężczyzna niespodziewanym ruchem przybliżył moją twarz do niego. Moje usta dotykały go, a język odruchowo wysunął się, by gopolizać.
Boże, cała drżałam, płonęłam i zalewałam sięwilgocią.
Rozchyliłam usta, a wtedy mężczyzna oswobodził mi szyję. Ale złapał dłonią głowę i przycisnął mocno, zmuszając, bym przyjęła całego penisa, po same jajka, aż zaczęłam się krztusić. Wsuwał się coraz głębiej, coraz mocniej. Nie było czasu na reakcję. Uścisk mężczyzny był silny, nie mogłabym się wyswobodzić, ale też nie chciałam. Czułam jego kutasa w ustach i w gardle. Mężczyzna napierał mocno, a ruchy były zdecydowane i szybkie. Czułam go w sobie, tak głęboko, jak jeszcze nigdy nie czułam żadnego penisa. Zaczęłam się krztusić, charczeć, bo nie byłam na to przygotowana. Dociskał mnie do siebie cały czas, nie puszczał, a mój nos dotykał jegobrzucha.
Brakowało mi oddechu, zaczęłam panikować. Moje ciało trzęsło się, nogi kopały o beton, ale klęcząca pozycja nie dawała mi żadnego polamanewru.
Ale mężczyzna po kilku sekundach odpuścił. Już mnie nie trzymał, a ja odgięłam się, łapczywie łapiąc oddech. Ślina spływała mi po brodzie, była też na jego penisie, który teraz prężył się tuż przedemną.
Dostrzegłam natarczywy wzrok mężczyzny, mówiący: rób takdalej.
Nie byłam najlepsza w robieniu loda, tak mi się wydawało, ale też rzadko kiedy chciałam zrobić komuś prawdziwą przyjemność, wypływającą prosto ze mnie, prosto z mojego pożądania. Nigdy też nie wkładałam go sobie zbyt mocno. Jednak wzrok mężczyzny był tak silny i nieustępliwy, że wzięłam jego penisa w dłoń i zaczęłam ssać jak najlepiej wyszkolona dziwka. Zaskakiwałam samą siebie. Ssałam go, lizałam i wkładałam najgłębiej, jak tylko mogłam. Znów się dusiłam, ale widziałam, że on tego pragnie. I wtedy ja także tego zapragnęłam. Chciałam mu pokazać, na co mnie stać. Chciałam, by wiedział, że jestem rozpalona i jego także rozpalam. Miałam ochotę doprowadzić go do granicy orgazmu i zostawić tak jak wtedy on zostawił mnie. Dlatego obciągałam mu w sposób doskonały, a mężczyzna jęczał i wyginał się. Było mu cudownie, wiedziałam o tym. Czułam, jak pręży się przede mną. Moje usta działały w tym momencie w cudowny sposób. Bardzo rzadko pomagałam sobie dłońmi, tylko wtedy, gdy potrzebowałam złapać oddech przed kolejnym wsunięciem całego członka dogardła.
Marek to uwielbiał. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby jakikolwiek facet tak bardzo emocjonalnie odczuwał tego typu pieszczoty, ale to mi się niesamowicie podobało. I równie mocno podniecało. Nie mogłam się powstrzymać i gdy miałam wolną dłoń, to zsuwałam ją między uda i pieściłam mokrą cipkę. Była wilgotna jak nigdy, a ja sama odczuwałam podniecenie, o jakim nawet nieśniłam.
W końcu dostrzegłam, że Marek dochodzi. Chciałam wtedy przestać, pokazać mu, jak to jest, gdy zostawia się kogoś w krytycznym momencie, ale on mi na to nie pozwolił. Wziął moją głowę w obie dłonie i zaczął szybko poruszać, zupełnie jakbym była gumową zabawką. Wkładał głęboko i mocno, szybko i bez opamiętania. Czułam czubek jego penisa daleko w sobie, czułam, jak skóra zsuwa się z niego raz poraz.
Tymczasem ja z całej siły pieściłam samąsiebie.
Aż w końcu zacząłtryskać.
Był wtedy najgłębiej i tak pozostał, a ja czułam, jak ciepłe nasienie zalewa moje gardło – jedną falą, drugą, trzecią. Było go niesamowicie dużo, z trudem je połykałam, czując, jak mimo wszystko strużki wypływają mi z kącików ust i skapują na brzuchmężczyzny.
Stękał z rozkoszy, a ja dławiłam się jego spermą. Ale to było cudowne, jej smak był niesamowity. Nie wiedziałam, że może być taka smaczna, takacudowna.
Wciąż nie pozwalał mi wyjąć penisa z ust, a ja nie przestawałam masować swojej gorącej cipki. Doszłam chwilę później. Jęczałabym z całych sił, gdybym tylko mogła. Miałam zakneblowane usta, prychałam nasieniem, a mój orgazm sprawił, że odpływałam. Pociemniało mi w oczach. Brakowało powietrza i przestrzeni, brakowało swobody, ciało zaczęło robić siębezwładne.
Ale wtedy mężczyzna mnie puścił. Z moich ust wypadł wciąż twardy członek, a moje dłonie opadły bezsilnie. Miałam usta i policzki w spermie, ale to nie przeszkadzało mu w tym, żeby mnie teraz pocałować – namiętnie i czule, swoim językiem przesuwając białe smugi wprost do moichust.
Byłam na skraju świadomości, a mój orgazm nie ustępował. Błagałam, żeby tak jużzostało.
Byłam wniebie.
Chociaż nie – w niebie nie może być takich rozkoszy. To z pewnością było piekło, a Marek był moimLucyferem.
7. Powrót
Słyszałam kiedyś o zabawie z kontrolowaniem oddechu, niedotlenieniem podczas orgazmu, co daje niesamowitą satysfakcję i przyjemność. Zawsze jednak kojarzyło mi się to z praktykami BDSM – zaciskaniem pasa bądź sznurka na szyi, tymczasem dostałam euforię i orgazm, jakiego nigdy nie przeżyłam, i to zaledwie przy zwykłym obciąganiu. A to wszystko dzięki mężczyźnie, którego nie znałam i który nie znał mnie. Domyślałam się, że takie kontakty są obciążone wielkim ryzykiem, ale gdybym miała – świadomie bądź nie – to wszystko powtórzyć, to zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. Dosłownie i wprzenośni.
Ciekawa byłam, jak by to wyglądało, gdybyśmy zyskali wzajemne zaufanie. Musiałabym być wtedy w siódmym niebie. I to dosłownie, bo orgazm na pewno wycisnąłby mnie z własnegociała.
Tymczasem zdzierałam z siebie resztki rajstop, które do niczego już się nie nadawały, a potem rzuciłam je pod samochód. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyźnie może się to nie spodobać, ale on nie zareagował. Za to ja zdałam sobie sprawę, że odwróciliśmy normalne międzyludzkie relacje. Seks poprzedził znajomość. Teraz powinniśmy wkroczyć na zwykłe tory. Poznać się, porozmawiać… Może to ja powinnam zainicjować takąkonwersację?
– Mam na imię Marek – powiedział nagle, a ja aż zadrżałam. Wprawdzie udałam, że nie mam pojęcia, jak się nazywa, ale i tak zaskoczył mnie tymi słowami. Aż przez chwilę pomyślałam, że czyta mi wmyślach.
– Skąd wiedziałeś, że chciałam o tozapytać?
– A chciałaś? – zdziwiłsię.
– Tak – przyznałam, bo mimo wszystko wolałam, żeby sam mi sięprzedstawił.
– Ciekawy zbieg okoliczności. Po prostu nie pytałaś wcześniej, więc chciałem się z tobą tympodzielić.
– Ja mam na imię… – zaczęłam.
– Eliza – dokończył zamnie.
Zaczynałam się gobać.
– Spokojnie, znam twoje imię, Karol zdradził mi tę tajemnicę – zażartował lekko. – Ale nie drążyliśmy tematu. – Puścił mioczko.
Marek wytarł z okolic penisa spermę zmieszaną z moją śliną i podciągnął bokserki oraz spodnie. Siedział teraz w środku samochodu, jedną nogę wystawiając na zewnątrz, i zapaliłpapierosa.
– Tutaj nie można palić – powiedziałam bezzastanowienia.
Miałam tylko nadzieję, że nie zabrzmiałam zbytarogancko.
– Spokojnie, tutaj nie ma żadnych czujników. A kamery ogląda facet, który nie zwraca uwagi na takie głupoty. Lecz nawet gdyby zwrócił, to i tak nie mógłby mi nic zrobić. – Spojrzał na mnie uważnie. – Tylko nie mów tego nikomu. – Uśmiechnąłsię.
– Jasne.
– Palisz?
– Rzuciłam jakiś czas temu i wolę do tego niewracać.
– I słusznie – przyznał mirację.
– Ty nie chceszrzucić?
– Zawsze mało paliłem. Obiecałem sobie, że będę palił tylko po seksie. Okazało się jednak, że po tym przyrzeczeniu zacząłem palić więcej niż poprzednio. – Zaśmiał się z własnego żartu. Też mnie to jakoś rozbawiło. – A tak na serio to ograniczam. Palę tylko wtedy, gdy ma mi to sprawić wyjątkową przyjemność, a więc w wyjątkowych sytuacjach. Albo gdy na kogoś czekam. Albo jak się stresuję. – Zamyślił się. – Czyli w sumie cały czas. Oszukuję samego siebie. Ale lepsze to niż czyste godzenie się na zatruwanieorganizmu.
– I tak na co dzień wdychamy tyle smogu, że jeden papieros raz na jakiś czas nie zrobiróżnicy.
Wstał i niespodziewanie mnie pocałował. Cały czas mnie zaskakiwał. Czułam, jakbyśmy się znali od bardzo dawna, tymczasem wszystko miało bardzo dziwny i nienaturalny przebieg – najpierw w ustach miałam jego penisa, dopiero potem mi sięprzedstawił.
– Masz zupełną rację – powiedział, rozgniatając petabutem.
Zamknąłsamochód.
Dostrzegłam, że schował do kieszeni moje majtki. Chciałam się coś odezwać na ten temat, ale nie wiedziałam, co właściwie miałabym powiedzieć. Dlatego po prostu burknęłam jak maładziewczynka:
– Moje majtki… – wyszeptałam, wskazującpalcem.
– Mówiłem, nie potrzebujeszich.
– Chyba jednak potrzebuję – upierałam się, choć małoprzekonująco.
Marek podszedł blisko i spojrzał mi głęboko woczy.
– Wierz mi, że nie. I nie chcę, żebyś kolejny raz, gdy tutaj przyjadę, znów jakiekolwiek miała na sobie. Rozumiemysię?
Zaczął wodzić dłonią po mojej szyi. Podobało mi się to, ale chciałam się z nim trochępoprzekomarzać.
– A co jeżeli jednakzałożę?
Zatrzymał dłoń i niespodziewanie zacisnął ją na moim gardle. Nie za mocno, ale na tyle, żebym poczuła jegosiłę.
– Naprawdę chcesz sięprzekonać?
Pokręciłam głową. Wtedy Marek puścił mnie i poszedł przodem. Byłam pewna, że po prostu lubi zapach kobiecej używanej bielizny, ale nie rozumiałam, dlaczego ja miałam na tym tracić. Gdyby mi powiedział, kiedy następny raz przyjedzie, rzeczywiście miałoby to sens. Ale co, jeżeli pojawi się dopiero za dwa tygodnie, a ja przez cały ten czas, dzień w dzień, będę chodzić bez bielizny? Czy ciepło, czy zimno, czy słońce, czydeszcz.
Choć w zasadzie mogłam zakładać grubsze rajstopy, one w pewien sposób załatwiłyby sprawę, bo… chodzenie bez majtek mimo wszystko było dość przyjemne. Często i szybko robiłam się mokra, już przez samą świadomość, że jestem w miejscu publicznym w pewien sposób naga. A przynajmniej odarta z jednej z warstw odcinających moją intymność od światazewnętrznego.
Potem zdałam sobie sprawę, jak niewiele dzieli nasze ciała od wzroku i dotyku innych. Nasze najszczelniej skrywane miejsca mogą zostać w każdej chwili dotknięte przez materiał, w każdej chwili wiatr może zawiać i poderwać sukienkę bądź spódniczkę, odkryć uda, pośladki. Już to było przeszywające na wskroś, gdy się człowiek bardziej w to zagłębiał, a co dopiero, gdy zostało się pozbawionym kolejnej bariery. Wtedy droga do intymnych doznań była jeszczełatwiejsza.
Nie wiedziałam, czy mnie to bardziej podnieca czy zatrważa, ale na pewno wywoływało we mnie liczne emocje. I na razie to sięliczyło.
Tymczasem szłam za Markiem – odarta nie tylko z bielizny, rajstop, ale i ze wstydu. Nie wiedziałam, jak dam radę normalnie dziś funkcjonować – siedzieć, pisać, schylać się, rozmawiać z ludźmi – z Michaliną bądź z szefem albo innymi facetami zbiura.
Wiedziałam, że to będziehardcorowe.
***
Weszliśmy do widny. Stanęliśmy obok siebie i wpatrzyliśmy się w drzwi. Marek był spokojny, nawet na mnie nie patrzył, zupełnie jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Nie wiedziałam, czy to oznacza, że tak naprawdę jest osobą oziębłą, czy po prostu odgrywa jakieś role. W zasadzie stawiałam na tę drugą opcję – też bym wolała z niczym się w biurze nie obnosić, no bo poco?
Wtedy właściwie do mnie dotarło. Pomyślałam: Kurwa, Eliza, ty masz jebanego kochanka! Kurwa, ja pierdolę, i to nieźle pojebanegokochanka!
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wiecznie zdruzgotana i pokrzywdzona, teraz doceniona i pożądana. A przynajmniej miałam nadzieję, że takjest.
Musiałam to potwierdzić, dlatego postanowiłam – od dziś żadnychmajtek!
***
– Eliza, gdzie ty się podziewałaś?! – To był głos szefa, który stał przy moim biurku i czekał na mnie z założonymi rękoma. Wątpiłam, żeby nie miał niczego lepszego do roboty, dlatego zdziwił mnie tenwidok.
– Przepraszam, ja… – zacząłem, ale Marek miprzerwał.
– Sorry, Karol, to moja wina. Rozjebały mi się dokumenty przy samochodzie, a tapani…
– Eliza – podpowiedziałam, grając w jegogrę.
– A pani Eliza akurat podjechała i mipomogła.
– Nie można zaniedbywać pracy przez cudze dokumenty – warknął szef, patrząc na mnienieprzychylnie.
– To samo powiedziałam – odparłam, przerzucając wzrok na Marka. Teraz była jego kwestia. Podstawiłam go pod ścianą, musiał szybko coś wymyślić, żeby wytłumaczyć zarówno mnie, jak i siebie. Ale Marek był najwyraźniej dość dobry w improwizacji, bo bez zająknięciaodparł:
– Wiesz, Karol, na mnie nie działają tego typu odzywki. – Nachylił się do niego, mówiąc ciszej. – Zagroziłem, że jeżeli zgubi się choć jeden dokument będący własnością firmy, jeżeli ktoś nadepnie na którąś kartkę albo coś wpadnie w kałużę oleju i nie będzie się dało odczytać danych, to stracę nie tylko ja, nie tylko firma, ale też ona, więc dla wspólnego dobra musi mi pomóc. A wręcz nie mawyjścia.
– Cholera, Marek, jakie ty niby mogłeś mieć dokumenty firmy? Tym bardziej takważne.
– Ja wiem jak jest, ty wiesz, ale błogosławieni ci, którzy nie wiedzieli, a uwierzyli. – Puścił do niego oko, a szef tylko sięroześmiał.
– Okej, dobra, niech wam będzie. Eliza, siadaj i zabieraj się za wpisywanie danych, na biurku masz dwie nowe teczki. A ty, Marek, chodź, musimy omówić kilkaspraw.
– Oczywiście – odparłam nieco zdezorientowana. Usiadłam za biurkiem i patrzyłam, jak obaj mężczyźni oddalają się w stronę gabinetuszefa.
– Niezłe ciacho, co? – to Michalina. Wychyliła się i popatrzyła namnie.
– Co? – udałam, że nierozumiem.
– No, ten Marek. Ach, ślina sama cieknie na jegowidok.
– Uważaj, żeby ci na żaden dokument nie skapnęła. – Zgasiłam ją z uśmiechem na ustach i zabrałam się za swoją pracę. Później raz dostrzegłam, jak Marek spogląda w moją stronę, ale potem nagle zniknął. Cały dzień miałam nadzieję, że jednak chodzi gdzieś po biurze i zaraz znów go zobaczę. Wyobrażałam sobie, jak podchodzi i zaprasza mnie na kawę albo na kolację. Może do siebie, nawino?
Nie oczekiwałam zbyt wiele, ale okazało się, że nawet na to nie miałam szans. Marek już nie pojawił się w polu mojego widzenia, a ja wieczorem samotnie opuściłam biuro. Przeszłam przez parking, ale nie dostrzegłam jego samochodu. Zawiedziona pojechałam do domu, żeby kolejny wieczór spędzić wsamotności.
8. Myśli
Następnego dnia spróbowałam podpytać szefa, kim właściwie jest mężczyzna, który pojawiał się w biurze, a który nie załatwiał chyba niczego konkretnego. Oczywiście nie sformułowałam pytania w ten sposób. Znałam jego imię, weszłam z nim oficjalnie w pewną interakcję, więc miałam pretekst, żeby pytać. Ale szef nie miał dla mnie żadnej konkretnejodpowiedzi.
– Eliza, potrzebne ci to do szczęścia? – Popatrzył na mnie intensywnie, odrywając wzrok od monitora komputera. – Mamy swoje interesy i tyle. Nie wszyscy muszą wiedzieć o wszystkich naszych przedsięwzięciach. Ale bez obaw – dodał, widząc moją skrzywioną minę. – Nie robimy żadnych przekrętów, jeśli o tym pomyślałaś. Marek jest moim znajomym, a ja po prostu chcę, żeby nasza firma się rozwijała. Rozumiesz?
– Oczywiście, szefie – odparłam, choć nic z tego nie rozumiałam. Ale jaki miałamwybór?
– Czemu właściwie o niegopytasz?
– Poprostu.
– Też masz do niego jakiś interes? – Szef puścił do mnie oczko, co było jednocześnie obleśne i dwuznaczne. Facet miał może czterdzieści pięć lat. Nie był brzydki, ale też nie można go było uznać za przystojnego. Typowy szef. Ale też właśnie dlatego podobnych, dwuznacznych tekstów nigdy nie brałam jakoś szczególnie do siebie. Karol czasem rzucał jakimś sprośnym tekstem – zarówno do kobiet, jak i facetów. Ale nigdy nie dotknął mnie w sposób, który można by było uznać za molestowanie. Dlatego nie miałam do niego pretensji, a czasem nawet śmiałam się z jego żartów. Tym razem jednak nie bardzo wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Dodatkowo chyba na moim policzku pojawił się rumieniec, a ja nie chciałam zacząć się tłumaczyć, bo to by mnie tylkopogrążyło.
– Nie, po prostu mnie zaciekawił – odparłam wkońcu.
– Czym? – Szef nieodpuszczał.
– Jak pomagałam mu zbierać te dokumenty, to… sama nie wiem. – Nie dokończyłam, bo troszkę się pogubiłam, a bałam się, że coś przez przypadek zdradzę, a wtedy mogę miećproblemy.
– Jak tam sobie chcesz – mruknął tylko, co bardzo mnie ucieszyło. – Ale właśnie, zapomniałbym. Napisał mi dziś rano, że w dokumentach, które rzekomo zbieraliście, znalazł coś twojego. Pewnie coś ci wypadło. Dzisiaj to znalazł, ale niedługo znów tu ma wpaść, więc wtedy ciodda.
– Oby tylko nie było to nic ważnego – mruknęłam, zastanawiając się, o co może chodzić. Rzeczywiście mogłam coś zgubić podczas robienia czegoś zgoła innego niż zbieranie rozsypanych dokumentów, ale sądzę, że wtedy pierwsza bym to zauważyła. Może chodziło o majtki? Nie wiem, ale ta wiadomość od Marka była dośćniepokojąca.
Wydawało mi się, że to jakaśściema.
Od teraz miałam się zastanawiać, co to może być i o co możechodzić.
– Dzięki zainformację.
– Nie masprawy.
– A nie wie pan, kiedy mawpaść?
Szef tylko wzruszył ramionami. Ale na pewno wiedział. Skoro załatwiali jakieś interesy, to musiał wiedzieć, kiedy Marek znów się pojawi w biurze. Dlatego wszystko to robiło się coraz dziwniejsze. Ciekawiło mnie, ale też trochę odstraszało i zniechęcało. Zawsze wolałam mieć świadomość, w czym uczestniczę, a tymczasem zostałam wciągnięta w jakąś tajemniczą grę. Choć muszę przyznać, że niektóre jej aspekty bardzo mi siępodobały.
Miałam tylko nadzieję, że szef o niczym nie wie. Skoro byli z Markiem znajomymi, może nawet przyjaciółmi, to mogli gadać o podobnychsprawach.
Oby nie, pomyślałam.
Wycofałam się z gabinetu i wróciłam do swojego biurka. Usiadłam na obrotowym krześle i zapatrzyłam się na swoje spodnie. Dziś postanowiłam nie zakładać spódniczki. Nie włożyłam też majtek, zgodnie z poleceniem Marka, a spodnie wydały mi się w tej sytuacji wyborem najbardziej komfortowym i bezpiecznym. Chociaż musiałam przyznać, że chodzenie bez bielizny – nawet w spódniczce – coraz bardziej mi siępodobało.
Ale na wszelki wypadek w torebce miałam majtki. Wychodziło na to, że Marek dziś nie pojawi się w biurze, więc w zasadzie mogłam pójść do łazienki i włożyć bieliznę. Postanowiłam jednak poczekać na moment, w którym jej brak stałby się niekomfortowy. Sądziłam, że ta chwila może wcale nie nadejść. Aż sama byłam ciekawa, w co się ubiorę jutro – czarne dżinsy, tak jak dzisiaj, czy możesukienka?
***
Tego dnia wróciłam do mieszkania bez buzujących w ciele emocji, lecz znów żyłam wspomnieniami ostatniego spotkania. Sytuacja na parkingu była tak surrealistyczna, niespodziewana i przepełniona emocjami, że należała to tych ciekawszych i przyjemniejszych w moim życiu. Żaden facet, z którym do tej pory byłam, nie wywołał we mnie takich uczuć jak Marek. Mimo że jeszcze nie odkryłam, czy na uwadze miał sprawianie przyjemności wyłącznie sobie, czy jednak obu stronom. Nie miało to jednak w tej chwili większego znaczenia. Ważne, że czułam nieustającąekscytację.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu do mieszkania, to otworzyłam wino. Korka nie wyrzuciłam, choć powinnam – wiedziałam, że skoro już otwierałam butelkę, to ją tego samego dnia dokończę. Ale stwarzałam pozory, że jednak nie jest aż tak źle, że jednak użyję go do zamknięcia, a niedopitą flaszkę wstawię dolodówki.
Płonnenadzieje.
Dochodziła osiemnasta, gdy nalałam sobie pełen kieliszek i usiadłam na łóżku, przed telewizorem. Włączyłam go, żeby coś leciało w tle, a sama odpłynęłam, na wpół śpiąc, na wpół zatapiając się w rozmyślaniach. Przede wszystkim o swoim życiu, o tym, jak powinnam je zmienić. Starałam się przekonać samą siebie, że rzeczywiście powinnam coś zrobić. Choć wieczory były smutne i samotne, to jednak często czerpałam z tego satysfakcję. Nikt mi nie gadał nad uchem, nie przeszkadzał. Spojrzałam na butelkę wina. Nikt nie wypija mi alkoholu, powiedziałam w myślach i uśmiechnęłam się sama do siebie. Teraz było spoko, ale wiedziałam, że za kilka lat może już tak przyjemnie nie być. Samotność jest jak choroba – najpierw nie dostrzegasz jej symptomów albo ci one nie przeszkadzają, ale z biegiem czasu je zauważasz, potem stają się coraz bardziej dokuczliwe, a ty w końcu orientujesz się, że nie ma już lekarstwa na tak zaawansowanestadium.
Ale gdy przypominałam sobie swoje poprzednie związki, które nazywałam „poważnymi”, to od razu odechciewało mi się takiego myślenia. Dlatego szybko dokończyłam pierwszy kieliszek wina i nalałam sobiekolejny.
– Znacznie lepiej – mruknęłam i wygodniej ułożyłam się na łóżku. Ostatnio coraz częściej nic mi się nie chciało. Moja aktywność po powrocie z pracy oscylowała wokół zerowego poziomu, a najbardziej pożądaną opcją było nic nie robić i o niczym nie myśleć. Zwykle miewałam takie momenty w weekendy, w ciągu tygodnia poświęcając czas na czytanie, rozmowę ze znajomymi. Ostatnio jednak zauważyłam, że staję się coraz bardziej zrezygnowana. Ale co zrobić – chce mi się pić, to piję. Bo kto mizabroni?
Patrzyłam tępo w telewizor. Leciała właśnie powtórka Zdrad. Lubiłam ten program – zawierał elementy zagadki, tajemnicy, ale też erotykę. Cały czas miałam nadzieję, że powstanie kiedyś nieocenzurowana wersja. Ach, to dopiero miałoby wzięcie! Choć nie wiem, czy nadawałoby się do telewizji, może ewentualnie po godzinie dwudziestej drugiej. Czemunie?
Wiele razy wieczorem, choć w sumie bardziej to już w nocy, trafiałam na filmy porno w telewizji. Najbardziej kojarzyłam chyba te z Polsat Play – były ładnie nagrane, ale nie miały żadnego sensu, widać było tylko pośladki i piersi kobiety, rzadko kiedy był pokazywany facet, a o penisie czy chociażby jajkach to już zupełnie można zapomnieć. Sceny mdłego seksu ciągnęły się niemiłosiernie, a ja wolałabym, żeby to główna bohaterka coś ciągnęła, najlepiej fiuta i to po samejajka.
Tak jak ja wczoraj, pomyślałam i rozmarzyłamsię.
Brakowało mi takiego seksu, ale on sam pozostawiał we mnie niedosyt. Miałam ochotę na jeszcze i jeszcze. Mocniej, głębiej, dłużej. Chciałabym, żeby Marek siedział teraz przy mnie, żeby się ze mną napił, a potem padł na kolana między moimi udami i wypieścił cipkę, która na samą myśl robiła sięwilgotna.
Patrzyłam, jak Damian Petrow podgląda właśnie męża klientki, który zdradzał ją ze swoją sekretarką. Pieprzyli się na kanapie w salonie mężczyzny, pod nieobecność żony, która wyjechała w delegację. Patrzyłam, ale właściwie nic nie widziałam. Ciała były rozmazane i oglądanie zabaw nagrywanej pary nie dawało najmniejszej satysfakcji ani przyjemności. A