Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Historia Domenico Mancuso – zbuntowanego syna Federico Mancuso, bossa Camorry.
Domenico Mancuso różni się od swoich braci. Jest lekkoduchem lubiącym spędzać czas na imprezach w towarzystwie pięknych kobiet. Panujące w mafii zasady traktuje z przymrużeniem oka, co sprawia, że ciągle podpada ojcu. Wszystko się zmienia, kiedy pewnej nocy poznaje Maddie.
Tańcząca na rurze dziewczyna zwala go z nóg. Domenico pierwszy raz w życiu się zakochuje. Od tej pory każdego wieczoru przekracza próg klubu tylko po to, by popatrzeć na zmysłowy taniec Maddie.
Domenico dorastał w brutalnym świecie mafii i zdaje sobie sprawę, że w końcu jej reguły dosięgną także jego. Dobrze wie, że to boss wybiera synom żony, więc będzie musiał poślubić kandydatkę, którą wskaże mu ojciec, a nie jego serce…
Czy zbuntowany syn spełni wolę bossa? A jeżeli nie, jaką cenę za to zapłaci?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 479
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright ©
Katarzyna Małecka
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2021
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Redakcja:
Anna Strączyńska
Korekta:
Agnieszka Sajdyk
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-680-5
Domenico
Wchodzę do domu rodziców, bezlitośnie trzaskając drzwiami, po czym maszeruję wprost do gabinetu ojca na piętrze. Matka, którą spotykam po drodze, kręci głową zdegustowana i wciera krem w dłonie. Dochodzi dziesiąta wieczorem, powinienem być w zupełnie innym miejscu, robić o wiele przyjemniejsze rzeczy, niestety ojciec zechciał widzieć mnie właśnie teraz. Gorszej godziny nie mógł wybrać, szczególnie że doskonale wiem, jaki temat poruszy.
– Domenico – wita mnie już w progu i mierzy gniewnym spojrzeniem. Gestem dłoni zaprasza mnie do środka, zamyka za mną drzwi, po czym staje naprzeciwko, zakładając ręce za plecami. Reprymenda za trzy, dwa, jeden. – Nawaliłeś, synu.
Patrzy na mnie ciemnymi oczyma, czekając na reakcję.
Wzdycham znudzony.
– Wiem, ojcze, zdaję sobie z tego sprawę. Przeprosiłem, prawda?
– Czasami przeprosiny to za mało. Nie wiem, gdzie miałeś głowę. Dopuściłeś do tego, że na miejscu zaczęły węszyć psy. To niedopuszczalne! – podnosi głos, co nie robi na mnie wrażenia.
Podchodzę do okna, wsuwam dłonie w kieszenie dżinsów i skupiam uwagę na mroku spowijającym ogród. Prawda jest taka, że nie mam pojęcia, co tego dnia poszło nie tak. Skąd nagle pojawiły się gliny, jakim cudem namierzyli transport, skoro wszystko było dopięte na ostatni guzik. Gdybym znalazł się wystarczająco blisko, przepadłby nie tylko towar, lecz również ja. Trafiłbym za kratki i pewnie spędziłbym tam resztę życia, a ze względu na nazwisko zapewne chętnie poznaliby całą moją rodzinę. Było blisko, co uświadomiło mi jeszcze mocniej, że ryzyko jest jak najbardziej realne.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Co się z tobą dzieje?
Surowy głos ojca wyrywa mnie z zamyślenia.
– Zawsze cię słucham, tato. Nic się ze mną nie dzieje. Masz rację, popełniłem błąd i nie dopilnowałem dostawy, przez co jest mi niezmiernie przykro. Obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.
– Liczę na to. Jesteś moim synem, nosisz nazwisko, które zobowiązuje! Jak chcesz rządzić, skoro wywijasz takie numery?
– Nie mam sił, by wałkować ten sam temat! – cedzę przez zęby, aż zaskoczony Federico unosi brwi.
Przez trzy dni, odkąd towar przepadł, zdążył upomnieć mnie jakieś dziesięć razy. Nawet bracia mnie pouczali. Może powinienem mieć większe wyrzuty sumienia, ponieważ dostawa była warta kilkaset tysięcy, ale szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. Nie była aż tak ważna, żeby się nią przejmować. Taką kasę zarobię w jeden weekend. Liczy się coś o wiele większego. Coś, co bezustannie sieje mi w głowie totalny rozpierdol.
Nie mogę się skupić, spać ani nawet jeść, bo przed oczami wciąż widzę tylko ją. Od pieprzonego miesiąca poświęcałem pracy za mało czasu, by tylko nacieszyć oczy jej widokiem. Obrywało mi się na każdym kroku, a mimo to wciąż popełniałem ten sam błąd i podpadałem ojcu, który wychodził ze skóry. Niestety pewna pani wygodnie zagnieździła się w moim umyśle i za cholerę nie chciała go opuścić. Podświadomie czuję, że wpakowałem się w niezłe gówno, lecz jest już za późno.
– W porządku. – Ojciec zasiada za wielkim biurkiem i wsuwa na nos okulary. – Masz zorganizować nowy transport i odrobić wszelkie straty, Domenico. Jesteś sporo w plecy.
– Tak, wiem. Wszystko nadgonię – zapewniam.
– Wierzę, jesteś sprytny. – Łypie na mnie znad oprawek. – Mam nadzieję, że następnym razem zachowasz większą ostrożność.
– Tak jest!
– Usiądź. – Wskazuje palcem fotel i czeka, aż zajmę miejsce naprzeciw niego.
Niecierpliwię się, niemniej wykonuję polecenie bez sprzeciwu.
– Wezwałem cię, by poinformować, że czeka cię podróż. – Zaskakuje mnie.
– Podróż? Dokąd?
– Do Nowego Jorku – oświadcza. – Odwiedzisz mojego znajomego, zaprezentujesz rodzinę. Liczę, że nic nie spieprzysz.
Zaciskam zęby, by nie wypluć jakiejś głupoty. Ojciec robi się nie do zniesienia. Ostatni rok nie był łatwy, jego choroba postępowała, zmieniając go w człowieka nieprzewidywalnego, rozchwianego i niebezpiecznego. Jego zmiany nastrojów wykańczały, nie mieliśmy pojęcia, w jakim stanie będzie kolejnego dnia. Odmówił leczenia, twierdząc, że jest zdrów, ale na Boga! Kto widzi trupa?! Ojciec pozbawił Ettoro życia w okrutny sposób. Facet od dawna gryzie piach, więc jakim cudem ma nadejść z zemstą, o której wciąż wspomina? Mimo że łyka te swoje małe, niebieskie tabletki, które trzymają jego głowę w ryzach, mam wrażenie, że na nic się nie zdają. Dlatego nie chcę pogłębiać jego gniewu, bo jeśli wpadnie w trans, zrobi się nieprzyjemnie.
– Staw się u mnie w poniedziałek o ósmej rano, przekażę ci resztę szczegółów. Możesz odejść. – Macha ręką, jakby odganiał natrętną muchę, ale ja tylko na to czekałem.
– Do zobaczenia w poniedziałek. Dobranoc – żegnam się oschle i opuszczam gabinet.
Schodzę ze schodów, przeskakując po dwa stopnie, i wypadam z domu jak wystrzelony z procy. Mój motocykl czeka zaparkowany tuż przed drzwiami, zachęcając, bym wreszcie na niego wsiadł i udał się w znajome miejsce. Uśmiecham się na tę myśl, wkładam kask i dosiadam mojej maszyny, po czym uruchamiam silnik. Ryczy niczym dzikie zwierzę gotowe do ataku. Wiem, że matka drży o moje bezpieczeństwo, ponieważ nienawidzi mojego motocykla. Twierdzi, że to niebezpieczna maszyna i za każdym razem narzeka, że pewnego dnia spotka mnie nieszczęście.
Może jestem impulsywny, arogancki i szalony, ale na pewno nie głupi.
Domenico
Nikt nie powiedział, że życie będzie proste, beztroskie i kolorowe. Moje z całą pewnością takie nie było. Nazwisko Mancuso zobowiązywało i nie pozwalało robić tego, na co miałem ochotę.
Od urodzenia byłem podporządkowany ojcu, tak jak moi bracia. Wszyscy mieliśmy niewiele do powiedzenia: jeśli boss wydał polecenie, musiałem wykonać je bez wahania. Bez względu na to, czy chodziło o pociągnięcie za spust, wpakowanie komuś kosy pod żebra, czy okrutne i długie tortury. Miałem się hartować, oswajać z tym, co na mnie czekało, i nie pokazywać słabości. Każdy z nas trzech był bezwzględny, jeśli chodziło o interesy oraz wrogów. Nie okazywaliśmy litości, inaczej przynieślibyśmy rodzinie wstyd i rozczarowanie.
Jako dwunastolatek przekonałem się na własnej skórze, jak to jest zawieść bossa. Kompletnie spękałem, kiedy postawił przede mną dziewczynę, moją pierwszą ofiarę. Twierdził, że go okradła. Po tylu latach nie pamiętam, o jaką kwotę chodziło, ale zapewne była to kropla w morzu w porównaniu do naszych obecnych zarobków. Mimo to ojciec nie zamierzał podarować jej życia. Chciał przez to pokazać pozostałym, że nikt bezkarnie nie pogrywa z rodziną Mancuso. Podsunąłem mu pomysł, żeby w jakiś sposób to odpracowała, a w odpowiedzi dostałem strzał w pysk i rozkaz pociągnięcia za spust. Vito chciał mnie wyręczyć jako starszy brat, jednak wystarczyło jedno spojrzenie bossa, by potulnie pochylił głowę. W końcu wykonałem polecenie i posłałem dziewczynie kulę, która zgasiła jej życie.
Po tamtym incydencie przez kilka miesięcy nawiedzały mnie w snach wyraz jej przerażonych, wpatrzonych we mnie oczu i wspomnienie łez. Niemo błagała o litość, a ja pozbawiony wyboru stałem pośrodku obskurnego magazynu i celowałem prosto w jej głowę. Bałem się tak samo jak ona, ponieważ miała być moim pierwszym trupem. Byłem tylko dzieckiem i przerażała mnie wizja pociągnięcia za spust.
Opłakiwałem jej śmierć w samotności, by nikt nie był świadkiem mojej słabości. W normalnym świecie dwunastoletni chłopcy biegają za piłką, jeżdżą na desce i przechwalają się tym, kto ma lepszy model telefonu. Moje życie wypełniały rozkazy, zasady, nauka posługiwania się bronią i próby pozbycia się sumienia. Miałem być dla ojca synem idealnym, niestety coś poszło nie tak. Różniłem się od braci: nie byłem tak ułożony, posłuszny, zaprogramowany. Wiele razy się narażałem, pyskując lub okazując brak szacunku. Kochałem ojca, lecz mój charakter i chęć zabawy bardzo mu się nie podobały. Moja miłość do życia, imprez, kobiet i jazdy na motocyklu nie dawała mu satysfakcji. Wmawiałem sobie, że jestem wolnym człowiekiem, jednak obarczono mnie zasadami, obowiązkami i potężnym nazwiskiem.
W takiej rodzinie się urodziłem i w takiej rodzinie umrę.
***
Wchodzę do domu brata i już od progu słyszę śmiech bratanka – Vincenta. Kilkanaście dni temu skończył rok i przysięgam, że jest najfajniejszym dzieciakiem, jakiego w życiu widziałem. Kiedy tylko mnie zauważa, wyciąga rączki i stawia chwiejne kroki, by do mnie podejść. Jest niemal kopią mojego brata z ciemnymi włosami, a po Arinie odziedziczył piękny kolor oczu. Pieprzona mieszanka wybuchowa.
Odkąd przyszedł na świat, wszyscy oszaleliśmy. Matka wręcz go wielbi, ojciec patrzy na niego z dumą, mój brat zaś nie widzi poza nim świata. Strzeże go jak oka w głowie, zabezpieczył każdy kąt w domu, byle mały nie nabawił się zadrapania. Zainstalował też dodatkowy monitoring i barierkę przy schodach. Od kiedy Vincent nauczył się chodzić, wszędzie jest go pełno. To żywiołowy dzieciak, nie jest w stanie usiedzieć na tyłku, więc mają przy nim całkiem sporo roboty. To wszystko jednak blednie, gdy się na nich patrzy. Ich miłość do tego dziecka widać jak na dłoni, aż czasami im tego zazdroszczę. Do tej pory nie myślałem o założeniu własnej rodziny. Mam dwadzieścia sześć lat, więc chcę się bawić, póki mogę.
– Hej, przystojniaku! – Podrzucam Vincenta, a jego pisk niemal rozdziera bębenki. – Rośniesz jak na drożdżach! Czym oni cię karmią?
– Owsianką. – Vito szczerzy się szeroko.
– Nie słuchaj go. – Moja bratowa przewraca oczami, po czym całuje mnie w policzek.
– Co tam, bracie? – zagaduje Vito, sięgając po filiżankę z kawą.
– Wpadłem przypomnieć ci o moich urodzinach. Jesteś już stary, masz sklerozę, więc… – Nie dane jest mi skończyć, bo w moją twarz uderza klocek Vincenta. – Bardzo dojrzałe, wiesz?
– Jeszcze raz powiesz, że jestem stary, a przysięgam, że przestrzelę ci dupę – mamrocze, łypiąc na mnie spod byka.
– Vito, nie używaj brzydkich słów przy dziecku – karci go Arina.
– Ciągle o tym zapominam – kaja się, patrząc na syna. – Więc gdzie wyprawiasz urodziny?
– W moim klubie, rzecz jasna. Wczoraj rozmawiałem z Ottavio i nie ma nic przeciwko. Do bani jest mieć brata bliźniaka, muszę dzielić z nim show.
Arina wybucha śmiechem, a Vincent dołącza do niej i klaszcze w dłonie.
– Jak urośniesz, wujek Domenico zabierze cię na wystrzałową imprezkę, smyku.
– Po moim trupie! – grozi Vito z poważną miną. – Wiem, co się dzieje na tych twoich imprezach. Nie zgorszysz mi dziecka.
– Poczekaj, bracie. Sam się przekonasz, co z niego wyrośnie. To Mancuso, do diaska!
– Jesteście niemożliwi. – Moja bratowa wznosi oczy ku niebu, po czym zaczyna zbierać rozrzucone po salonie zabawki. – Ostrzegam, Dom, jeśli będą tam nagie kobiety, zamorduję cię.
– Hej, co tak drastycznie? – Puszczam jej oczko i zajmuję miejsce obok brata, a następnie sadzam Vincenta na kolanie. – Jak się bawić, to się bawić. Pewnie znajdzie się kilka seksownych dam, byśmy mogli nacieszyć oczy.
– Piszę się!
Odwracam głowę, po czym kieruję wzrok na Ottavio i Alessię, którzy weszli do salonu.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na imprezie. Przyda nam się chwila relaksu. Nasze dwudzieste szóste urodziny, bracie! – Dumnie wypina pierś.
– A co z nami? – Alessia opiera ręce na biodrach. – Pomijacie nas, panowie.
– Wybacz, kochaniutka, ale żonom wstęp wzbroniony. Poza tym, jak chcesz się bawić z brzuchem? To niewykonalne. – Prycham rozbawiony, a Ali z czułością przykłada do niego dłonie.
Długo regenerowała siły po operacji i leczyła rany po stracie dziecka. Cała rodzina bardzo przeżyła wydarzenia sprzed roku, a Ottavio wręcz szalał. Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie. Poprawiło mu się dopiero po tym, jak cztery miesiące po ataku na bibliotekę znalazł bratanka tego śmiecia Conte i jego bandę. Żałuję, że mnie tam nie było, bo z przyjemnością zapewniłbym im wiele atrakcji.
– Zorganizuję wam ucztę w domu razem z Bella Prosecco. Zadowolone?
– Wino bezalkoholowe? Poważnie, Domenico? – Arina marszczy nos zniesmaczona. – Już nie karmię, więc mogę pić alkohol. Zostawimy Vincenta z babcią, a ja chętnie zabawię się razem z wami.
– Hej, nie psuj moich planów – burczę niczym nadąsane dziecko, patrząc na Arinę spod byka. – Jesteś bestią, wiesz?
– Od zawsze, skarbie, i ty doskonale mnie znasz. Mój mąż przekonał się, że nie można mnie lekceważyć. – Wymownie spogląda na Vito, a ja mam wrażenie, że porozumiewają się bez słów.
– Chodź tutaj. – Vito kiwa palcem, mrużąc oczy.
Arina podchodzi do niego niepewnie, a kiedy brat niespodziewanie przerzuca ją przez kolano i klepie po tyłku, po salonie roznosi się pisk. Dla Vincenta to sygnał do zabawy: rusza w stronę rodziców, niemal potykając się o krótkie nóżki. Wybucham śmiechem, gdy zauważam, jak mały idzie w ślady ojca i z radością poklepuje matkę.
– Vito! – Arina próbuje się wyrwać, lecz na próżno.
– Zapominasz, do kogo mówisz, aniele – oznajmia czule, po czym wciąga ją sobie na kolana.
– Dajcie spokój, bo zaraz puszczę pawia! – Krzywię się na te słodkości. – Mamy wyjść?
– Nie, wybacz! – Arina zawstydza się i zrywa na równe nogi.
– Domenico ma rację. – Vito oblizuje usta. – Zostaniesz w domu z naszym synem.
– Co? Dlaczego?
– Vincent jest jeszcze mały, poza tym chcesz zostawić Alessię na lodzie?
Cwany skurwysyn. Już on wie, co robi.
– Och. – Arina patrzy na żonę Ottavio, a w jej oczach pojawia się ten błysk, który dobrze znam. Są dla siebie niemal jak siostry, nie ma mowy, że Arina będzie bawić się w pojedynkę, gdy Alessia zostanie w domu. – W porządku, niech będzie. Ale chcę tego szampana, Domenico. – Wymierza we mnie palec.
– Dostaniesz nawet całą zgrzewkę, kotku. – Puszczam jej oczko i oddycham z ulgą.
Imprezka bez kobiet!
Maddie
Nerwowo podryguję nogą, skubiąc skórkę przy paznokciu. Co rusz spoglądam na zegarek, który pokazuje mi czas dzielący mnie od wejścia do sali. Dodatkowo stresuje mnie siedzący obok Tiziano. To imię do niego nie pasuje; brzmi słodko, a mój ochroniarz do słodkich absolutnie nie należy. To dwumetrowy dryblas z bicepsem tak wielkim, że bez problemu mógłby wbić jakiegoś nieszczęśnika w ścianę. Jego tatuaże zaczynające się od palców u rąk sięgają aż do szyi, co nadaje mu przerażający wygląd. Ubrany na czarno, z morderczym spojrzeniem straszy każdego, kto mija nas na korytarzu. Wolałabym być tutaj sama, lecz ojciec ma świra na punkcie mojego bezpieczeństwa. Nie sądzę, by cokolwiek mi groziło, jednak kiedy opuszczam klub, co robię niezmiernie rzadko, Tiziano siedzi mi na karku.
Wzdrygam się, gdy z sali wychodzi dziewczyna. Jej blada jak śnieg twarz nie wróży nic dobrego i nawiedza mnie przeczucie, że kolejny egzamin z sesji pójdzie się pieprzyć. Wkuwałam przez ostanie dwa tygodnie, lecz nie wszystkie pojęcia udało mi się zrozumieć.
– Twoja kolej – rzuca blondynka, po czym odchodzi przygarbiona.
– Czekam na ciebie – odzywa się Tiziano.
Jestem szczerze zaskoczona, ponieważ to czwarty komunikat, jaki wypowiedział do mnie od trzech lat.
– Dobrze. – Wstaję i ruszam prosto do sali tortur.
Ustny egzamin to istna katorga!
***
Tiziano zrywa się na równe nogi, kiedy pół godziny później wychodzę z pomieszczenia. Marszczy brwi, wpatrując się we mnie z niepokojem, gotowy, by wkroczyć do akcji. Jestem ciekawa, czy byłby w stanie skręcić kark profesorowi, który gapił się w mój dekolt z przesadnym zainteresowaniem. Nie mówię mu o tym, aby nie wpędzić się w kłopoty.
– Zaliczyłaś? – pyta.
Piąta wypowiedź, robimy postępy.
– Ledwie na tróję, ale lepsze to niż nic – stwierdzam, kierując się do wyjścia.
Z ulgą wciągam do płuc świeże powietrze. Przede mną tylko jeden egzamin i będę mogła zamknąć sesję. Wybierając ten kierunek, nie sądziłam, że będzie tak ciężko, ale życie nie jest łatwe, więc dlaczego nauka miałaby taka być?
– Hej! – Zatrzymuję się, a później patrzę na Tiziano. Jest lekko zaskoczony i nieufny, co poznaję po zwiniętych w pięści dłoniach. – Chciałabym zjeść lody.
– Nie. – Krótka odpowiedź, niepodlegająca dyskusji.
Mój entuzjazm i dobry humor szybko gasną.
– To tylko lody! Nie zajmie nam to więcej czasu niż… – Urywam, kiedy mężczyzna robi krok w przód i staje nade mną z pochyloną głową.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie nie przeraża.
– Szef wydał mi jasne instrukcje. Egzamin, potem dom. Wsiadaj do samochodu – rozkazuje.
Zaciskam usta, by nie odpyskować, i posłusznie zajmuję miejsce z tyłu. Zapinam pasy, zamykam oczy i opieram czoło o szybę. Czas wolności dobiegł końca, pora wrócić do klatki, przygotować się do wieczornego pokazu i mieć nadzieję, że tajemniczy mężczyzna również tym razem zaszczyci mnie swoją obecnością. To jedyne, na co czekam. Jest moją odskocznią od smutnej codzienności. Stał się dla mnie czymś w rodzaju rozrywki, której wyczekuję z walącym w piersi sercem. Przepadłam w dniu, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Wystarczyła jedna rozmowa, a nie mogę wyrzucić go z głowy. To ten typ ściągający na siebie uwagę, biorący to, na co ma ochotę. Facet, od którego lepiej trzymać się z daleka. W klubie widywałam takich na co dzień, lecz nieznajomy cholernie mnie fascynuje. Nie mam pojęcia, kim jest, lecz to mi nie przeszkadza. Wystarczy, że czuję na sobie jego wzrok, który rozgrzewa moje ciało do czerwoności.
***
Wchodzę do klubu tylnym wejściem, po czym kieruję się prosto do mojego pokoju. Jestem zła, a gdy wyrasta przede mną mój przybrany ojciec, frustracja sięga zenitu. Chcę jednocześnie krzyczeć i płakać, mam ochotę drapać i gryźć, bo niewola trwa od tak dawna, że zaczyna mnie przytłaczać. Mam dwadzieścia lat, a czuję się jak zagubione dziecko.
– Jak poszedł ci egzamin? – pyta, odsuwając zbłąkany kosmyk moich włosów.
– Dobrze, zaliczyłam na trójkę – informuję go beznamiętnie.
– Trójkę? Stać cię na więcej, prawda?
Zaciskam usta, by nie odpyskować. Jestem zmęczona próbami zadowolenia go, skoro wszystko, co robię, jest dla niego niewystarczające.
Postanawiam zmienić temat.
– Chciałam pójść na lody, ale Tiziano mi zabronił.
– Takie wydałem mu polecenie. Masz dzisiaj występ, przygotuj się.
– Jestem gotowa – fukam. – Dlaczego tak mnie ograniczasz, Carlo?
– Nie zaczynaj – ostrzega, przytrzymując w palcach mój podbródek. – Pamiętaj, jak bardzo się staram. Dbam o ciebie, zapewniam dach nad głową, bezpieczeństwo i dobre życie. Doceń to – ruga mnie, kręci głową i odchodzi, zostawiając mnie ze łzami na policzkach.
Wbiegam po schodach, chowam się w pokoju i opieram plecy o drzwi. Tak bardzo pragnę wyrwać się z tego miejsca chociaż na chwilę, lecz wiem, że nie jest to możliwe.
Domenico
Jak co wieczór od miesiąca melduję się w klubie i zajmuję stałe miejsce w loży. Zapłaciłem Carlo niezłą sumkę tylko po to, żeby mieć je dla siebie. Jest idealne: mieści się na wprost sceny i nikt nie zawraca mi tutaj dupy. Jedynie kelnerki donoszą drinki i odchodzą bez słowa. Odpowiada mi to, bo lubię mieć spokój, kiedy na nią patrzę. Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału. Za każdym razem niemal roznosi mnie na jej widok. Każdy mięsień napina się jak struna, serce obija się o żebra, a brzuch zaciska z ekscytacji. Pragnę zabrać ją ze sceny, ukryć, osłonić, by nikt oprócz mnie nie oglądał jej kuszącego ciała, ale nie mam do tego prawa.
Odbiło mi na punkcie drobnej, pięknej brunetki, która co noc tańczy na rurze. Jej ruchy są zmysłowe, seksowne i wyćwiczone. Budzą wyobraźnię i podniecają, o czym ona doskonale wie. Ma świadomość tego, jak działa na mężczyzn. Wielu z nich próbowało jej dotknąć, jednak ochrona reagowała w porę. Gdyby oni tego nie zrobili, zapewne zrobiłbym to ja i zmiażdżyłbym im tchawice. Zdaję sobie sprawę, że to jej praca, jednak jestem wkurwiony, kiedy widzę spojrzenia napalonych facetów tylko czekających na to, by zatopić w niej zęby. Ta dziewczyna to ideał, a każdy obecny na sali koleś ślini się na jej widok.
Oni widzą tylko jej ciało, ja widzę po prostu… ją.
Uwielbiam jej długie, niemal czarne włosy opadające na ramiona. Ponętne, różowe usta, mały nos, gładką skórę, równe brwi i najpiękniejszy kolor oczu, jaki widziałem – błękit tak czysty, jak niebo w słoneczny dzień. Gdy na mnie patrzy, mam wrażenie, że przebywam w raju, a ona jest tam razem ze mną. Jest moją zgubą. Powodem kłótni z ojcem, zaniedbywania pracy, ignorowania wszystkiego i wszystkich. Kiedy ja nawalam, ona patrzy ze sceny, przygryza wargę i więzi mnie w sidłach. Marzę, żeby podejść do niej, wziąć ją w ramiona i zanieść w ustronne miejsce, gdzie wreszcie mógłbym się w niej zanurzyć. Niestety moja piękność jest nietykalna, poza moim zasięgiem, a ja szaleję i każdego dnia zbliżam się do granicy własnej wytrzymałości. Pieprzony miesiąc obserwowania. Potrafię być cierpliwy, ale w jej przypadku zaczynam tracić zmysły.
– Witaj, przyjacielu. Jak zawsze obecny.
Obok mnie siada Carlo, po czym ściska mi dłoń.
Poznaliśmy się na jednej z imprez, wówczas mężczyzna prowadził inny klub, który padł ofiarą jego porachunków z nieodpowiednimi ludźmi. Lokal spłonął doszczętnie, ale na szczęście nikt nie zginął. Carlo jednak się nie zniechęcił. Wyrównał rachunki i otworzył kolejny klub, a nawet dwa. Dynamic radzi sobie świetnie, zawsze jest zapełniony po brzegi, a alkohol leje się strumieniami. Ma również najładniejsze dziewczyny, które przyciągają napalonych facetów chętnych dawać sowite napiwki. Wystarczy dobrze zapłacić, aby wynająć pokój w piwnicy i przeżyć rozkoszną noc. Te panny kochają się pieprzyć, dlatego klienci walą tutaj drzwiami i oknami.
– Nie mogłoby mnie zabraknąć. To moje uzależnienie.
– Oczarowała cię! – śmieje się.
– Żebyś wiedział. To dla niej jestem tutaj co wieczór, jest niesamowita.
– To prawda, zgodzę się z tobą. Jest moim skarbem, cenną zdobyczą. Przyciąga do klubu najwięcej klientów, a każdy jej występ to fura kasy – oświadcza z dumą.
– Czy ona to lubi? – pytam, wlepiając wzrok w brunetkę, która siedzi przy barze i rozmawia z Cassio.
Za parę minut rozpocznie się pokaz. Zawsze przed występem wypija drinka, rozmawia z barmanem, a ja obserwuję, jak przyciska usta do brzegu szklanki, pociąga łyk i zlizuje z dolnej wargi słodki smak drinka. Widok jej kuszącego języka przyprawia mnie o ciarki. Zdecydowanie za dużo sobie wyobrażam na temat tego, gdzie mógłby się teraz znaleźć.
– Oczywiście! Czasami ma gorsze dni i jest zmęczona, ale uwielbia taniec. To jej pasja.
– Chciałbym zamówić prywatny pokaz.
– Znowu? – mówi rozbawiony, klepiąc mnie po plecach.
Przyciąga uwagę brunetki, która przekręca głowę i wlepia wzrok prosto we mnie. Wygląda jak bogini, jak grzech. Muszę ją mieć, chociaż nie wiem jeszcze, jak to zrobię.
– Pytałem dwa razy i dwa razy mnie spławiłeś. Teraz nie odpuszczę. Podaj cenę, a zapłacę tyle, ile sobie zażyczysz.
– Dziesięć tysięcy i bez dotykania.
– Chciwy z ciebie skurczybyk. – Mrużę gniewnie oczy. Wiem, że wykorzystuje sytuację, ale przyjaźń w interesach nie ma nic do rzeczy. – Pasuje pod warunkiem, że będę mógł dotknąć. Nie przelecę jej, tylko dotyk.
– W porządku. – Ściskamy sobie dłonie, a moje serce przyśpiesza.
Nareszcie, kochanie.
***
Wiercę się, gdy dziewczyna zaczyna tańczyć. Po klubie rozbrzmiewa zmysłowy kawałek, a ona okrąża rurę, kusząco oblizując usta. Kiedy siedzi przy barze, zawsze wygląda na lekko zawstydzoną, ale po tym, jak wchodzi na scenę, zmienia się w seksowną, świadomą swojego ciała kobietę. Muszę poprawić w spodniach kutasa, który na jej widok budzi się do życia. Jest tak samo jak ja złakniony jej obecności i zapachu.
Zrywam się z miejsca i podchodzę do barierki, po czym zaciskam na niej palce. Za każdym razem, gdy brunetka wspina się na rurę i zwisa głową w dół, oblewa mnie zimny pot i pojawiają się niechciane myśli, że mogłaby zrobić sobie krzywdę. Jej ruchy są dowodem na to, że doskonale wie, co robi, nie jest amatorką. Okręca się na rurze, a następnie opada na podłogę i siada z szeroko rozłożonymi nogami.
Wyobrażam sobie, że siedzi na mnie i porusza ponętnymi biodrami, ujeżdżając mnie. Mam wrażenie, że myśli dokładnie o tym samym, bo nagle nasze oczy się spotykają, a w jej spojrzeniu dostrzegam głód i żar. Być może wyobrażam sobie zbyt wiele, ale wiem jedno… Ta dziewczyna będzie moja.
Domenico
Po występie, który kończy się owacjami, dziewczyna znika mi z zasięgu wzroku, a ja udaję się do prywatnych pomieszczeń. Półmrok i bordowe ściany są bardzo zmysłowe, natomiast stojąca naprzeciwko fotela rura pobudza wyobraźnię. Mimo tego, że brunetka jest dla Carlo cennym nabytkiem, mam na nią ogromną ochotę. Boję się tylko, że jeśli jej spróbuję, odbije mi do reszty.
Oboje gramy w tylko nam znaną grę. Uwodzimy się gestami i spojrzeniami. Rozmawialiśmy przy barze trzy razy, lecz już przy pierwszym czuliśmy przyciąganie. Zwariowałem dla niej, chociaż niczego nie zrobiła, nawet nie poczułem jej smaku. Wystarczyło mi jej spojrzenie i oblizanie ust, a już było po mnie. Nigdy wcześniej nie spotkało mnie nic podobnego. Zazwyczaj potrzebowałem bezpośredniego kontaktu. Musiałem poznać kobietę i przekonać się, jaka jest. Jednak w przypadku pięknej brunetki byłem gotowy na wszystko przez sam widok jej hipnotyzujących oczu.
Czasami martwi mnie moje zachowanie. Nie poznaję siebie i jest mi wstyd, że latam za kobietą, choć to one zawsze biegały za mną. Kocham polować, zdobywać i uwodzić. Do tej pory żadna mi nie odmówiła. Wszystkie chętnie spędzały ze mną noc, a na koniec dziękowały za numerek. Lecz ona to zupełnie inna liga.
– Dopiąłeś swojego.
Jej cichy głos sprowadza mnie na ziemię. Siadam wygodniej, opieram nogę na nodze i patrzę wprost na nią. Jej włosy spływają falami na piersi, oczy błyszczą tajemniczym pożądaniem, a skąpa, skórzana bluzka i krótka spódniczka sprawiają, że jestem gotowy w sekundę. Kurwa, nie dam rady, rozniesie mnie w drobny mak!
– Co mam dla ciebie zrobić? – szepcze zmysłowo, a po chwili staje przede mną.
Strzelam do przodu, po czym wystawiam dłonie i kładę je na tych ponętnych biodrach, dla których mógłbym zabić.
– Bez dotykania. Carlo przekazał mi instrukcje. Musisz być dzisiaj bardzo grzecznym chłopcem.
– Och, mój przyjaciel chyba cię okłamał. Mam zgodę na dotyk. I absolutnie nie chcę być grzecznym chłopcem – mruczę.
– Naprawdę? – Uśmiecha się, przygryzając wargę, a następnie patrzy na mnie spod rzęs. – Czy mogę już zacząć?
Odchylam się, rozkładam ręce i zachęcam ją do działania.
Podchodzi do wieży stojącej w rogu, włącza muzykę i zaczyna się poruszać. Kiedy w pokoju rozbrzmiewa zmysłowa melodia, unoszę brew, a dziewczyna puszcza mi oczko i rozpoczyna pokaz. Poruszając biodrami, sunie opuszkami palców w górę i wsuwa je we włosy, ciągle oparta plecami o rurę.
Łapię się na tym, że sam chciałbym to zrobić. Jestem pewny, że kurewsko by jej się to spodobało. Oczami wyobraźni widzę, jak siedzi na mnie, jej ciało porusza się seksownie, a ciche jęki wypełniają pokój. Wyobrażam sobie jej piersi w moich dłoniach, swoją twarz między jej udami, niemal słyszę jęki przyjemności wydobywające się z jej ust. Na deser zanurzam się w niej do samego końca, wznosząc nas na szczyt.
– Mam przestać?
Szept przy uchu budzi mnie z transu. Dopiero teraz się orientuję, że odleciałem, a moja pani pochyla się i opiera dłonie na fotelu. Lekko unoszę głowę i nasze spojrzenia się spotykają, a wtedy rozchyla usta, zaskoczona naszą bliskością. Patrzy mi w oczy jak sparaliżowana, wstrzymując oddech, ja zaś zaciągam się jej odurzającym zapachem.
– Jesteś przepiękna. – Dotykam jej policzka, a kciukiem zahaczam o dolną wargę.
Wygląda na zszokowaną, jakby mój dotyk był czymś, z czym do tej pory nie miała styczności.
– Nie masz pojęcia, co ze mną wyprawiasz.
– Nie wiem, o czym mówisz – mruczy, wpatrując się we mnie.
– Naprawdę? – pytam zadziornie, kładąc dłoń na jej karku. Kiedy pochyla się jeszcze bardziej, nasze usta niemal się stykają. Czuję jej ciepły, słodki oddech, który stawia moje ciało w ogniu. – Myślę, że doskonale wiesz, co ze mną robisz. Uwodzisz mnie, kusisz, wystawiasz na ciężką próbę – wymieniam. – Widzę każde spojrzenie, jakim mnie obdarzasz.
– Ja? – dopytuje, muskając oddechem moje usta.
– Mhm – potwierdzam. – Właśnie ty.
– Wiesz… – Unosi dłoń i dotyka mojej brwi. To tylko brew, jednak wystarczy, bym poczuł to w jajach. – Robisz dokładnie to samo.
Zaciskam zęby, zmuszając się do zachowania spokoju. Widziałem, jak na nią działam, ale te słowa mnie zaskakują.
– Kiedy na ciebie patrzę, moje serce bije tak szybko i niespokojnie, aż bolą mnie żebra.
Dzięki ci, Boże!
Zrywam się na nogi, obejmuję ją i dociskam do ściany. Piszczy zaskoczona nagłym ruchem, drapiąc paznokciami moje ramiona. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, podkręca. Atmosfera natychmiast staje się gęstsza, robi się koszmarnie gorąco, a moje ciało niemal płonie. Czuję wyłącznie jej zapach, przyciśnięte do mojego torsu piersi, słyszę jej przyśpieszony oddech. Nie jestem w stanie oderwać wzroku od tych oczu, które hipnotyzują. Mam ją. Jest uwięziona w uścisku, a w mojej głowie panuje chaos. Nie jestem pewny, czy chcę ją pocałować, przelecieć, czy przytulić i nigdy więcej nie wypuszczać.
– Pragnę cię pocałować. Marzę o tym, odkąd cię zobaczyłem.
– Domenico.
Na dźwięk swojego imienia w jej ustach tracę resztki opanowania. Ujmuję jej głowę w dłonie, pochylam się i całuję, odbierając jej powietrze. Mam wrażenie, że moje serce pęka, rozbryzguje się na wszystkie strony i scala, a potem bije już tylko dla niej. Przepadam całkowicie, nie ma już dla mnie nadziei. Maddie Connor to moja zguba, moje wszystko! Choćbym miał dla niej zabić lub zginąć, zrobię to bez wahania. Jest moja i już się ode mnie nie uwolni.
Kiedy niespodziewanie staje na palcach i przyciska się do mnie mocniej, działam instynktownie. Unoszę ją, a następnie owijam sobie jej zgrabne nogi wokół pasa. Dyszy mi w usta, pożerając mój język, oddając każde liźnięcie z pełnym zaangażowaniem. Dotyk jej palców wywołuje gęsią skórę, a podniecenie sprawia ból. Napieram na nią erekcją, ale nie protestuje i mnie nie odpycha, wręcz przeciwnie: jęczy mi w usta, przekazując, że ona też mnie pragnie. Gdyby to ode mnie zależało, wziąłbym ją tu i teraz. Zsunąłbym spodnie, założył gumkę i wbił się w jej cipkę, ponieważ jest moim pieprzonym mokrym snem.
– N-nie możemy – jąka, odchylając głowę.
Uwalniam jej usta, po czym przesuwam się na szyję. Składam na niej czułe pocałunki, przygryzam skórę tuż za uchem i próbuję się opanować, co nie jest łatwym zadaniem.
– Wiem, nie posunę się dalej – zapewniam. – Pozwól mi się sobą nacieszyć.
Przytakuje, wiercąc się niespokojnie. Jestem pewny, że gdybym wsunął dłoń pod spódnicę, odkryłbym morze wilgoci. Pragnę tego, niemniej nie robię nic, by złamać obietnicę.
– Pragnę cię, ale… – Przerywa, łapiąc powietrze.
Odsuwam się, by spojrzeć jej w oczy. Mam wrażenie, że pociemniały.
– Nie musisz mi tego tłumaczyć, wszystko rozumiem. – Uśmiecham się i odgarniam przyklejony do twarzy kosmyk włosów. – Mamy czas.
Opiera czoło o moje, próbując uspokoić szalejący oddech.
***
Budzę się z kacem, ale zdecydowanie nie tym alkoholowym. To kac seksualny, czyli po prostu niezaspokojenie. Przez całą noc po powrocie z klubu mój fiut stał dumnie niczym żołnierz na placu boju gotowy do akcji. Po raz pierwszy w życiu nienawidziłem swojego przyrodzenia! Próbowałem skierować myśli na głodujące dzieci w Afryce, na uśmiech bezzębnej ciotki, na obryzganego kupą Vincenta, jednak wszystko na nic! Skurwiel nie odpuścił, jakby żył własnym życiem.
Cierpiałem katusze. Nigdy wcześniej tak się nie czułem, jednak po poznaniu Maddie nie pieprzyłem żadnej kobiety. Miesiąc jebanej abstynencji to dla mnie coś nowego i szczerze mówiąc, absolutnie mi się to nie podoba.
Niechętnie opuszczam łóżko, biorę prysznic i ubieram się, po czym schodzę na dół. W południe czeka mnie spotkanie w sprawie nowej dostawy. Poprzednia przepadła, a nie mogę pozwolić sobie na przestój. Rewiry muszą prosperować, klienci nie mogą czekać. Liczę na to, że Adamo mnie nie rozczaruje i niezwłocznie będę mógł ruszyć dalej.
Godzinę później wchodzę do jego klubu i przybijam ochroniarzowi żółwika. Maszeruję prosto przed siebie, a po drodze spotykam jedną z pracujących tutaj dziewczyn. Na mój widok na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech. Zanim mam szansę czmychnąć na górę, Mona podchodzi bliżej, a potem uwiesza mi się na szyi.
– Hej, kociaku – mruczy, sunąc nosem po mojej skórze.
– Hej, piękna. Jak zawsze gotowa do akcji, co? – droczę się z nią.
– Z tobą zawsze. – Przygryza wargę, drapiąc paznokciem mój tors.
W umyśle błyska mi wspomnienie ostatniego razu, kiedy brałem ją na zapleczu. Muszę przyznać, że uwielbiam jej głębokie gardło. To jedyna kobieta, przy której pieprzenie w usta sprawiało mi więcej satysfakcji niż sam seks.
– Wybacz, ale czas mnie goni. Właśnie idę do Adamo.
– Och, daj spokój. Wasze spotkanie nie ucieknie. Tęskniłam.
Wygina usta w podkówkę, okazując niezadowolenie.
– Myślę, że masz z czego wybierać – mówię jej na ucho, ściskając pośladki. – Bądź grzeczną dziewczyną, Mona. Nie mam czasu. – Akcentuję każde słowo. Po chwili ją puszczam, zmierzam do schodów i szybko je pokonuję.
Nie pukam, po prostu wchodzę do biura jak do siebie, a na miejscu zastaję całkiem ciekawy widok. Uśmiecham się szeroko, opieram ramię o futrynę i zakładam ręce na torsie, obserwując posuwającego drobną blondynkę Adamo. Dziewczyna jęczy głośno, zaciskając palce na brzegu biurka. Jej piersi podskakują przy każdym pchnięciu, twarz zaś wykrzywia grymas przyjemności. Jest ładna, choć młoda. Nawet nie jestem pewny czy pełnoletnia, ale dla kumpla to mało znaczący szczegół. Pracujące dla niego dziewczyny znają zasady, żadna z nich nigdy nie stanęłaby przeciwko Adamo Trovato. Jeśli ktoś zachodził mu za skórę, wstępował w niego diabeł.
– Przeszkadzam? – pytam wreszcie, czym przerywam show.
Blondynka podrywa głowę, wybałuszając oczy na mój widok, a Adamo chwyta ją za kark i unosi, przypierając plecami do swojego torsu.
– Skądże! – Skurwiel puszcza mi oczko, ściskając w dłoni cycek blondi. – Może masz ochotę dołączyć? – proponuje.
Prycham rozbawiony. Dobrze mnie zna i wie, że trójkąty to dla mnie chleb powszedni. Lubię się bawić, więc nigdy nie odmawiałem sobie dwóch pięknych pań i zapewniałem im rozrywkę na całą noc. Sytuacja uległa zmianie, gdy wszedłem do klubu i pozwoliłem zauroczyć się kobiecie o najpiękniejszych oczach, jakie widziałem.
– Daniela przyjmie nas obu. Prawda, skarbie? – mówi jej na ucho i gryzie jego płatek.
Dziewczyna przytakuje, nerwowo przełykając ślinę.
– Czy ona w ogóle jest pełnoletnia, stary?
– Oczywiście! Ma dwadzieścia lat, przyjacielu – sapie, przyśpieszając.
Przewracam oczami, wchodzę do środka i rozsiadam się wygodnie, a potem czekam, aż skończy. Kumpla absolutnie nie krępuje moja obecność, mam wrażenie, że jeszcze bardziej się nakręca, a każde jego pchnięcie jest brutalniejsze. Dziewczyna wygląda na zadowoloną, gdy jego dłoń znika między jej udami i kreśli kółka na łechtaczce.
Szlag by to! Brakuje mi seksu, nie zamierzam tego ukrywać. Abstynencja zaczyna mi przeszkadzać, moje libido wręcz szaleje. Jeszcze miesiąc temu dołączyłbym do niego i zabawił się z tą uroczą blondynką, która posyła mi spojrzenie spod rzęs. Obserwuję wyraz jej twarzy, rozchylone usta, podskakujące piersi. Kiedy nagle osiąga orgazm, a krzyk rozkoszy wypełnia pomieszczenie, muszę poprawić spodnie.
– Klękaj – rozkazuje Adamo, a dziewczyna wykonuje polecenie.
Ssie go zachłannie, energicznie poruszając głową. Na szczęście przyjaciel dochodzi szybko i zalewa jej usta, co uwalnia mnie od tego widoku i przytłaczającego podniecenia. Po powrocie do domu chyba będę musiał posunąć się do robótek ręcznych.
– Uciekaj, mała. – Adamo uderza ją w tyłek i podciąga spodnie.
Blondi chwyta sukienkę, a następnie wybiega przepłoszona, nie odwracając się za siebie.
– Tego było mi trzeba! – stwierdza zadowolony, przeciągając się. – Co cię do mnie sprowadza? – pyta. Podchodzi do barku, nalewa do dwóch szklaneczek odrobinę whisky, po czym siada naprzeciwko mnie i wręcza mi szkło.
– Pewnie słyszałeś, że ostatnio sprawa się posypała?
– Słyszałem. Nieciekawa sytuacja, ale się zdarza.
– Nie mnie, nie mojej rodzinie. Ojciec suszy mi głowę. Potrzebuję dostawy, najlepiej na już.
– Hmm… – Zamyśla się, potrząsając szklaneczką. – Wisisz mi za poprzednią.
– Wiem i spłacę wszystko. Znasz mnie, zawsze dotrzymuję terminów.
– Owszem, dlatego ci nie odmówię. – Sięga po telefon.
Właśnie z tego powodu z nim pracuję. Skurwiel zna się na swojej robocie.
***
W poniedziałek melduję się u ojca punktualnie o ósmej rano. Gdy siadam na fotelu przed jego biurkiem, nie śpieszy się, by mnie powitać. Wpatruje się w ekran laptopa, masując brodę. Być może testuje moją cierpliwość lub ma mnóstwo czasu, w przeciwieństwie do mnie.
– Polecisz do Nowego Jorku – jego surowy głos rozbrzmiewa w pomieszczeniu. – Odwiedzisz mojego dawnego wspólnika, Williama Weasleya. Organizuje przyjęcie, w którym będziesz uczestniczył w moim imieniu, synu. Masz godnie reprezentować rodzinę Mancuso, zrozumiano?
– Tak – odpowiadam bez emocji. Nie opuszczałem Włoch często, to Vito jest prawą ręką ojca i to on pełni funkcję reprezentanta naszego nazwiska. – Dlaczego wybrałeś mnie?
– Ponieważ Vito i Ottavio są mi potrzebni na miejscu. Poza tym rzadko gdziekolwiek latasz, potraktuj to jako małe… wakacje.
– W porządku. Polecę do Nowego Jorku, jeśli tego ode mnie oczekujesz.
– To chciałem usłyszeć – oznajmia zadowolony. – To tylko trzy dni. Wyjazd nie wymaga od ciebie żadnego wysiłku ani myślenia, synu. Zaliczysz przyjęcie. To coś, co lubisz.
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Ojciec zdecydowanie myli pojęcia. Przyjęcie i impreza diametralnie się różnią.
– Przygotuj się. Masz dwie godziny do odlotu.
Świetnie!
Trzy tygodnie temu pewnie taka podróż by mnie ucieszyła. To dobra okazja do zwiedzenia klubów, w których jeszcze nie miałem okazji zawitać, czy poznania kilku pięknych pań. Teraz jednak wyjazd jest mi nie na rękę. Nie spędzę w Nowym Jorku co prawda zbyt dużo czasu, ale to oznacza, że nie zawitam do klubu przez trzy dni. To sporo, biorąc pod uwagę fakt, że od kilku tygodni bywam tam niemal codziennie. Chcę skupić się na Maddie i na poznaniu jej, ale będę musiał poczekać.
Czuję też niepokój. Wizja jakiegoś bydlaka na ciele Maddie budzi we mnie mordercze instynkty. Niestety nie mogę wygłosić sprzeciwu, ponieważ praca zawsze była i będzie na pierwszym miejscu. Muszę wypełnić obowiązki, dopiero później przyjdzie czas na przyjemności.
***
Pakuję kilka najpotrzebniejszych rzeczy, biorę prysznic i zakładam wygodne ciuchy. Zamierzam w drodze na lotnisko zajrzeć do klubu, licząc na spotkanie z Maddie. O tej godzinie nie pracuje, być może Carlo nawet nie pozwoli mi się z nią zobaczyć. Dopiero teraz myślę o tym, że wcześniej nie wspomniał o Maddie nawet słowem. Nie miałem pojęcia o jej istnieniu. Nie odwiedzałem jego klubu zbyt często, bo byłem zajęty pracą. Dopiero odkąd miesiąc temu zaprosił mnie na drinka, zostałem stałym bywalcem z dodatkową kartą VIP.
Maddie
Budzę się wcześnie, bo już od siódmej trzydzieści jestem na nogach. Biorę prysznic, związuję włosy w koka i zakładam wygodne dżinsy oraz T-shirt. Kiedy schodzę na dół, zauważam kręcącego się przy barze Cassio, który nuci do lecącej z głośników muzyki. O tej godzinie to miejsce wygląda spokojnie, dopiero wieczorem diametralnie się zmienia i zaczyna tętnić życiem.
Dynamic to bardzo popularny klub. Carlo włożył w interes mnóstwo pieniędzy i czasu, by móc wyjść na prostą i czerpać z tego korzyści. Pokochałam to miejsce od momentu, w którym tu zamieszkałam, choć nienawidzę piwnicy, gdzie goście zabawiają się z ekskluzywnymi prostytutkami. Nigdy tam nie schodzę i nie rozmawiam z dziewczynami. Niektóre z nich okrutnie zadzierają nosa i patrzą na mnie z góry. Jakby rozkładanie nóg za pieniądze czyniło je kimś lepszym ode mnie. Nie potępiam ich, bo jakie mam do tego prawo? Jedne tak wybrały, bo lubią seks, inne przyciągnęły pieniądze. Kilka z nich ma na utrzymaniu rodziny; dzieci, schorowanych rodziców, a Carlo świetnie płaci.
– Hej, księżniczko.
Głos mojego przyjaciela przyciąga moją uwagę. Unoszę głowę i posyłam Cassio szeroki uśmiech.
– Wcześnie dzisiaj jesteś.
– Nie mogłam spać, więc przyszłam ci pomóc.
Nie wspominam, kto wygodnie umościł się w mojej głowie i nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Myślę, że Cassio doskonale to wie, nie jest ślepy i obserwuje otoczenie. Pewien przystojniak przychodzi do klubu od miesiąca, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku.
– Świetnie, bo czeka nas sporo roboty. Trzeba posprzątać i zająć się dostawą. Poradzisz sobie?
– Oczywiście! – zapewniam, po czym chwytam rolkę ręczników papierowych.
Z szafki wyjmuję płyn i maszeruję w stronę stolików. Nieopodal krząta się Alexa, kelnerka oraz India, jej siostra bliźniaczka. Pracują tutaj od trzech lat, ale do tej pory zamieniłam z nimi ledwie kilka zdań. Żałuję, że każdy trzyma się ode mnie z daleka na rozkaz mojego ojca. Brakuje mi koleżanek, jednak mam w tej sprawie niewiele do powiedzenia.
– Maddie!
Odwracam się, słysząc głos Carlo. Zmierza w moim kierunku pewnym krokiem i nerwowo przeczesuje zmierzwione, ciemne włosy. Odkąd odeszła Elvira, nie widziałam go z kobietą, a przynajmniej z taką, którą zechciałby mi przedstawić.
– Coś się stało? – pytam, kiedy zatrzymuje się przede mną.
– Jak poszło wczoraj? Byłaś grzeczna?
– Oczywiście! – burczę. – Nie przekroczyłam granicy.
– Mam nadzieję, że tego nie zrobisz. Pamiętasz, co ci powiedziałem, prawda?
– Pamiętam – przyznaję cicho, pochylając głowę.
– Ten chłopak nie jest dla ciebie, zaufaj mi. Zafiksował się na twoim punkcie, jestem pewny, że łatwo nie odpuści, ale ty nie posuniesz się dalej. Zrozumiano?
Przytakuję, niezdolna wypowiedzieć słowa. Czuję, jakby w gardle pojawił mi się supeł, który nieprzyjemnie je blokuje. Tak naprawdę żaden chłopak nie jest dla mnie, ponieważ Carlo przegania każdego, który zakręci się w pobliżu. To mi się nie podoba i coraz częściej zaczyna mi przeszkadzać. Nie jestem marionetką, do diaska!
– Nie chcemy kłopotów, Maddie – ostrzega, unosząc palcem moją brodę.
Patrzę mu w oczy, nie dostrzegając w nich nic dobrego. Od pewnego czasu Carlo jest jeszcze gorszy niż dawniej.
– Nie przepracuj się, masz dzisiaj występ. Jesteś przygotowana?
– Jak zawsze.
– To świetnie – stwierdza uradowany. – Marisa ma dla ciebie nowy strój, przymierz go. Jeśli nie będzie pasował, zróbcie szybkie przeróbki.
– Dobrze.
– Moja córeczka. – Pochyla się, po czym składa pocałunek na moim czole.
Zaskoczona wpatruję się w jego plecy, gdy odchodzi. Nie rozumiem tego czułego gestu. Nie pamiętam, kiedy Carlo pocałował mnie po raz ostatni.
Domenico
Parkuję przed klubem, gaszę silnik i zmierzam prosto do wejścia od zaplecza. Trafiam na znajomego ochroniarza, który wpuszcza mnie do środka. O tej godzinie lokal jest pusty, kelnerki sprzątają, przygotowując salę na wieczór. W tle cicho gra muzyka, a krzątające się dziewczyny rozmawiają i chichoczą.
– Siema. – Przybijam piątkę z Cassio, barmanem. – Nie wiesz może, czy jest Maddie?
– Jest na zapleczu. Chcesz z nią pogadać? – pyta, uśmiechając się głupkowato.
– Tak. Za godzinę mam lot do Nowego Jorku, muszę się streszczać.
– Domenico?
Odwracam się, a następnie wlepiam wzrok w brunetkę. Wygląda pięknie. Ma na sobie obcisłe dżinsy i T-shirt ściśle obejmujący piersi. Włosy związała w koka na czubku głowy, nie ma na twarzy grama makijażu. Podoba mi się w takim wydaniu.
– Co ty tutaj robisz? – rzuca przestraszona, zezując na stojącego obok Cassio.
– Chciałem zamienić z tobą dwa słowa. Masz chwilę?
– Idź, zostanę na straży. – Cassio puszcza jej oczko i dopiero teraz Maddie się odpręża.
Bierze mnie za rękę, ciągnie na zaplecze, a następnie zamyka drzwi. Pomieszczenie to mała spiżarnia. Trochę tu chłodno, ale dziewczynie zdaje się to nie przeszkadzać.
– Zaskoczyłeś mnie, przychodząc dzisiaj. Coś się stało?
– Nie, chciałem cię po prostu zobaczyć. – Wzruszam ramionami, chowam dłonie do kieszeni dżinsów i opieram plecy o ścianę. Muszę zebrać w sobie wszystkie siły, by jej nie dotknąć. Mrowi mnie skóra, gdy przypominam sobie jej dotyk. – Piątkowy wieczór był…
Przygryza wargę, jakby się zawstydziła.
– Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. Straciłem nad sobą panowanie.
– Ja też. Jest w porządku, Domenico.
– Przychodzę tutaj tylko dla ciebie – wyznaję odważnie. – Podobasz mi się, nie zamierzam tego ukrywać, dlatego zadam ci ważne pytanie.
– Jakie? – dopytuje, skubiąc zębami dolną wargę. Rozprasza mnie.
– Masz kogoś?
Walę prosto z mostu. Czas wyłożyć karty na stół. Nie zamierzam tracić więcej czasu na bzdurne gierki, pragnę jej i przyszedł czas, by miała tego świadomość. Znudziła mi się obserwacja.
Maddie peszy się, nerwowym ruchem drapiąc się po policzku.
– W sensie chłopaka? – pyta zaskoczona.
Przytakuję, a ona przewraca oczami.
– Nie, nie mam nikogo.
– Więc mam wolną rękę?
– Teoretycznie tak, ale to… skomplikowane.
– Hej, nie martw się, nie zamierzam się śpieszyć i na ciebie naciskać. Oboje wiemy, że nawiązała się między nami więź. Też to czujesz?
– Tak – mruczy, bawiąc się palcami.
– I tylko to się liczy. Powoli do przodu.
Mam ochotę strzelić sobie w twarz. Powoli? Serio? Jedyne, czego pragnę, to móc całować ją do utraty tchu, dotykać, pieścić. Przez te tygodnie usychałem, jakbym koczował na pustyni. Jestem jej spragniony, muszę się nią pożywić, tymczasem pieprzę głupoty o czekaniu.
– Obym tego nie żałował – mówię pod nosem.
Zbliżam się, kładę dłoń na jej karku i całuję ją po raz drugi. Nie wiem, co ta dziewczyna w sobie ma, ale musi być to coś magicznego, bo działa na mnie jak najlepsza działka koki. Dyszy w moje usta, próbując nadążyć. Jest zachłanna, nie odpuszcza ani nie odpycha mnie od siebie. Wystarczy, że czuję jej chciwy język i zaczynam płonąć niczym pochodnia. Być może uścisk mojej dłoni na jej karku jest zbyt mocny, lecz Maddie nie każe mi przestać. Oddaje mi się ufnie.
Delektuję się tym pocałunkiem, bo musi mi wystarczyć na trzy dni. A kiedy wrócę…
***
Dopiero w samolocie stygnę po pocałunku. Wpatruję się w błękit za oknem, ściskając szklankę z drinkiem, i rozmyślam o Maddie, która została w Neapolu. Odkąd zobaczyłem ją po raz pierwszy, nie opuszcza mojej głowy nawet na sekundę. Mimo interesów, jakie prowadzę, mimo problemów i zamieszania, jest zawsze obecna. Sprawia, że moje życie staje się lepsze, mam cel i wreszcie wszedłem na inny poziom. Do tej pory zajmowały mnie tylko praca oraz imprezy, na których świetnie się bawiłem. Aż do pewnego piątkowego wieczoru.
Wtedy jeszcze nic o niej nie wiedziałem, nie miałem pojęcia, jak ma na imię i skąd się tutaj wzięła. Oczarowała mnie, rzuciła jakiś dziwny urok i uwiązała przy sobie. Na pewno wiedziała, jak na mnie wpływa. To niewiarygodne, jak wiele może zdziałać samo spojrzenie. Nawet jej nie dotknąłem, nie usłyszałem jej głosu, a już czułem, że to jest to.
Czy to możliwe, bym zakochał się od pierwszego wejrzenia? Czy to gówno w ogóle istnieje? Uwielbiam kobiety, mam ich na pęczki: blondynki, brunetki, rude, krągłe, szczupłe, niskie, wysokie. Gotowe na mnie, chętne do zaspokajania moich potrzeb. Jakim cudem wszystkie nagle przestały się liczyć, a w głowie jest tylko ona?
W ciągu jednego wieczoru dowiedziałem się o niej wszystkiego, choć nie było tego zbyt wiele, ledwie kilka zdań. Jak się okazało, obiekt mojego zainteresowania ma dwadzieścia lat i pochodzi z Chicago. Nie było wzmianki o jej rodzicach, za to był podany adres domu dziecka. Na samą myśl, że tułała się po takich miejscach, zrobiło mi się jej żal. Widocznie Maddie nie miała lekko w życiu, tym bardziej ciekawi mnie, jak znalazła się w Neapolu, w klubie Carlo.
Zastanawiam się, czy chce pokazywać swoje półnagie ciało mężczyznom? Czy naprawdę taniec sprawia jej radość, czy lubi czuć na sobie spojrzenia napalonych facetów? Szczegółów zamierzam się dowiedzieć od niej, jak tylko wrócę do domu i będę mógł poświęcić jej więcej czasu.
Maddie nie ma pojęcia, z kim całowała się dwie godziny temu i kogo uwiodła. Cierpiałem przez nią katusze, narzuciłem sobie celibat, a moje ciało błagało o ulgę. Czekałem cierpliwie, czarowałem ją, a gdy wreszcie nadszedł czas, uderzyłem i poznałem smak jej ust. Maddie była moja, chociaż jeszcze o tym nie wiedziała.
Gdybym wtedy wiedział, jak trudną i krętą drogę przyjdzie nam pokonać…
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.