Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
33 osoby interesują się tą książką
Drugi tom rewelacyjnej serii mafijnej Katarzyny Małeckiej!
Kontynuacja historii bohaterów z Zapachu pokusy!
Nadchodzi czas odsłonięcia kart i poznania tajemnic.
Blair po raz kolejny musi walczyć o swoje życie i uciekać. Jednak w najgorszych snach nie wyobraziłaby sobie tego, że mafiosem, który za nią podąża i najprawdopodobniej będzie chciał ją zabić, jest mężczyzna, którego pokochała. Fakty mówią jednak same za siebie. Consigliere Massimiliano jest w szpitalu, nieprzytomny, a Blair jest za to odpowiedzialna.
Dziewczyna ma pewność, że ukochany nie wybaczy jej zdrady i nie będzie chciał wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Nie zrozumie, że została przyparta do muru. Tymczasem sytuacja staje się coraz gorsza, ponieważ Massimiliano Vitale poprzysięga zemstę na tych, którzy zawinili i nie spocznie, póki jej nie dokona.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 329
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright ©
Katarzyna Małecka
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2022
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Redakcja:
Alicja Chybińska
Korekta:
Kinga Jaźwińska
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-827-4
Życie bywa nieprzewidywalne. Byłoby prościej zerknąć w scenariusz, odegrać rolę według planu, uniknąć potknięć bądź przygotować się na cios. Gdybym wiedziała, jak bardzo zmieni się moje życie po spotkaniu Vincenzo Colettiego, zaprzedałabym duszę diabłu, byle tylko nie stanąć temu człowiekowi na drodze. Kłamstwo ma krótkie nogi, prędzej czy później wyjdzie na jaw, i choć miałam tego pełną świadomość, musiałam grać tak, jak mi zagrał, ponieważ stawka była zbyt wielka, by podejmować ryzyko. Ode mnie zależało, czy moi rodzice będą żyć, a ja za nic w świecie nie naraziłabym ich na niebezpieczeństwo.
Przez kilka miesięcy okłamywałam mężczyznę, którego nie miałam prawa pokochać, mężczyznę, który mimo tego, kim był, zawładnął moim światem, i dla którego zaryzykowałam wszystko. Przez chwilę łudziłam się, że jakoś to będzie, że tajemnica, którą ukrywałam, nigdy nie wyjdzie na jaw i zdarzy się cud, byśmy mieli szansę być razem.
Ale życie to suka, perfidnie zasadza kopa w tyłek i zmusza do walki. Tym oto sposobem znalazłam się w tym strasznym miejscu. W gąszczu, ciemnościach, z wypełniającym żyły strachem. Naiwnie wierzyłam, że nigdy do tego nie dojdzie, że los nie zmusi mnie do ucieczki nie tylko przed człowiekiem, którego pokochałam, ale i przed mafią. To nie bajka, tu nie ma miejsca na szczęśliwe zakończenie. Muszę zapomnieć o uczuciach i wbić sobie do głowy, że podąża za mną pieprzony mafioso.
A kiedy mnie dorwie, zgotuje mi piekło na ziemi.
Blair
Ogarnia mnie przeraźliwy chłód. Otulam się ramionami, by się trochę ogrzać, i pokonuję kolejny odcinek lasu. Wokół nie ma dosłownie niczego prócz drzew i wysokich krzaków. Im dalej idę, tym robi się gęściej i bardziej przerażająco. Ciemność ogranicza widoczność, więc kroczę na oślep z dłońmi wystawionymi przed siebie. To miejsce mnie przeraża, szczególnie że nigdy nie przepadałam za ciemnościami.
Boję się. Potwornie się boję i mam przeczucie, że zmierzam donikąd. Z każdej strony roztacza się las, nie mam pojęcia, kiedy i czy w ogóle trafię na ogrodzenie, bym mogła spróbować je pokonać i dopiero wtedy rozpocząć prawdziwą ucieczkę. Ucieczkę przed mężczyzną, którego pokochałam i który z pewnością nie podaruje mi tego, co zrobiłam jego przyjacielowi.
Pociągnęłam za spust, by ratować własne życie. Vincenzo wszystko skrupulatnie zaplanował, wraz z Carlą krok po kroku doprowadzili do dzisiejszej sytuacji. Zorganizowali nalot, ściągnęli Franka, chociaż Massimo nie był na to przygotowany. Nie pomyśleli, jak wielkich szkód mogli narobić, a ja dopiero teraz uświadamiam sobie, iż w tym budynku wszystko mogło pójść nie tak. A jeśli Massimiliano nie żyje?
Nie tak postępują przyjaciele i mam cichą nadzieję, że plan Vincenza i Carli ujrzy światło dzienne, że zapłacą nie tylko za zdradę, ale i za wydanie dona w ręce wroga.
To cios poniżej pasa.
Massimiliano
Przebieram się, zrzucam z siebie eleganckie ciuchy i wkładam jeansy, T-shirt i kurtkę. Za pasek spodni wsuwam gnata, opuszczam biuro i zmierzam do wyjścia. Sebastian łypie na mnie spod byka, jest niezadowolony z faktu, iż osobiście ruszam na poszukiwania. To moi ludzie zawsze zajmowali się tropieniem, wywabianiem winnych z ukrycia, torturami. Tym razem zamierzam przeszukać każdy kawałek terenu, by znaleźć kobietę, którą uważałem za swoją.
– Powinien szef zostać tutaj. – Sebastian nie daje za wygraną.
– To moja ziemia, nikt nie pokona muru. Wyluzuj.
Mamrocze coś pod nosem, na szczęście nie dodaje nic więcej.
Kiedy wyłaniamy się zza zakrętu, dołącza do nas Loki.
– Wszystko gotowe – informuje.
– Świetnie! Co z Frankiem?
– Mauro, Cesare i Morris już się nim zajęli, fundując odrobinę przyjemności.
Uśmiecham się na myśl, co w tym momencie przeżywa ten parszywy zdrajca. Jeśli liczy na szybką śmierć, to się przeliczy. Będzie zdychał w męczarniach, a jeżeli w swoje ręce dorwie go moja matka, będę mu szczerze współczuł. Ta kobieta to wulkan! Z wyglądu niepozorna, krucha, piękna, lecz w środku to tykająca bomba z opóźnionym zapłonem.
– Dobrze. Niech spuszczą mu wpierdol. My zajmiemy się Blair.
– Co szef zamierza z nią zrobić? – pyta niepewnie Sebastian.
Przekręcam głowę i spoglądam na niego. To świetny lojalny żołnierz, ochroniarz. Ufam mu, na ile mogę sobie na to pozwolić, doceniam jego pracę i troskę o dziewczynę, którą polubił. Jak widać Blair zaskarbiła sobie nie tylko moją sympatię.
– W tym momencie zasługuje na śmierć. Musi zapłacić za to, co zrobiła.
– Wiem – wzdycha, przecierając twarz rękami. – To dobra dziewczyna.
– Polubiłeś ją, rozumiem to. Ja ją pokochałem, więc wyobraź sobie, co dzieje się w mojej głowie – prycham, opuszczając dom.
W tym momencie żałuję, że teren fortecy jest tak rozległy i zalesiony. To zawsze działało na plus, ale teraz utrudni poszukiwania. W dodatku jest ciemno jak w dupie i nie widzę nic poza tym, co oświetla krótki promień latarki. Ja pierdolę! Jakim cudem mam znaleźć ją w takich warunkach? W tym pieprzonym gąszczu? Na szczęście na terenie nie ma żadnych zwierząt, więc znienacka nie wyskoczy pieprzony dzik i nie zechce mnie pożreć.
– Kontaktowałem się z chłopakami. – Sebastian zagaduje, podążając obok. – Jak na razie nic nie znaleźli. Właściwie nie mają nawet żadnych śladów.
– Nic dziwnego. Przecież nic nie widać, to nie ma żadnego sensu.
– Niech szef wraca. My będziemy działać bez przerwy. Znajdziemy ją!
– Wiem – mówię cicho, stawiając krok za krokiem.
Blair
Dopada mnie zmęczenie. Siadam pod drzewem, owijam nogi ramionami i chowam głowę między kolana. Mimo iż jest końcówka czerwca i pogoda w ostatnich dniach dopisywała, w nocy jest zimno. Cienki sweterek nie daje upragnionego ciepła, przez co trzęsę się jak osika. W dodatku każdy szmer i szeleszczące pod wpływem wiatru liście napawają mnie przerażeniem. Próbuję cokolwiek dojrzeć w tych ciemnościach, lecz na marne.
Oddałabym wszystko, by być teraz w swoim zawilgoconym małym mieszkanku. Móc wsunąć się pod kołdrę, opatulić nią po samą szyję i zasnąć, nie martwiąc się tym, co wydarzy się niebawem, bo to, że Massimiliano dorwie mnie w swoje ręce, jest pewne. Nie mam pojęcia, czy Vincenzo przeżył, czy też nie, ale jeśli udało mu się wykaraskać, moja sytuacja jeszcze bardziej się spieprzy. Massimo zapewne wysłucha jego wersji, niekoniecznie czując potrzebę, by poznać moją. Poznali się przecież wiele lat temu, są dla siebie jak bracia. Na jego miejscu pewnie postąpiłabym tak samo. Znamy się zaledwie od miesiąca, to tyle co nic, choć ten czas pozwolił rozkwitnąć uczuciom. Uczuciom, które niebawem zostaną zdeptane.
Na samą myśl ściska mnie w klatce piersiowej. To niewiarygodne, jak bardzo ten mężczyzna mnie oczarował i już przy pierwszym spotkaniu, kiedy de facto ledwo przeżyłam, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mimo iż na początku się wzbraniałam, nie ustąpił, zaprosił mnie do swojego domu i życia, zaopiekował się mną i dał więcej ciepła i uczucia niż moi rodzice.
Czy naprawdę wszystko zmierza do tak tragicznego końca? Wiele ryzykowałam, będąc tuż obok Massima. Znałam tajemnicę jego przyjaciela i każdy dzień spędzony pod jego dachem mógł doprowadzić do nieszczęścia. Nie uciekłam, odważnie unosząc brodę. Massimiliano został ulepiony z zupełnie innej gliny niż ja i chociaż przerażało mnie to, co musiał robić, zostałam, pozwalając uczuciom przejąć władzę nad rozsądkiem.
Gdybym wtedy odeszła, może teraz nie musiałabym uciekać przed śmiercią ponownie.
Massimiliano
Przez większą część nocy przeczesywałem teren, choć czułem, że to nie ma najmniejszego sensu. Kiedy moja frustracja sięgnęła zenitu, odpuściłem, wróciłem do szpitala i od czterech godzin czuwam przy łóżku przyjaciela. Dochodzi ósma trzydzieści rano, słońce już dawno wzeszło i nieśmiało zagląda przez okno. Do tej pory ciemność nam nie sprzyjała, za to działała na korzyść Blair, teraz role się odwracają.
Dźwięk otwieranych drzwi przerywa moje rozmyślenia. Unoszę głowę i obserwuję wchodzącego do sali Lokiego. Patrzę, jak zatrzymuje się przy łóżku i spogląda na nieprzytomnego Vincenza. Staram się być cierpliwy, choć nie ukrywam, jak bardzo czekam, aż się wybudzi. Nie tylko dlatego, by wyznał mi prawdę, lecz bym odetchnął z ulgą i przekonał się, że przeżył. Leżąc tak bezwładnie, totalnie bez ruchu, odnoszę wrażenie, że nawet nie oddycha.
– Jak sytuacja? – dopytuję.
– Przed chwilą chłopcy wypuścili drony. Myślę, że to kwestia godziny i będzie po wszystkim.
To mnie cieszy. Drony to bardzo przydatne urządzenia, inteligentne i sprytne. Za ich pomocą przeczeszemy teren w mig, nawet nie ruszając się z miejsca. W ciemności były bezużyteczne, lecz teraz, w świetle dnia, Blair się przed nimi nie ukryje.
– Dobrze. Jeśli ją znajdziecie, daj mi znać. Przeskanujcie teren bardzo dokładnie.
– Oczywiście. Wracam do fortecy. Jak on się czuje? – pyta, kiwając głową na Vincenza.
– Czekam, aż się obudzi. Jak na razie tylko to mi pozostało.
– Gdyby szef czegoś potrzebował, proszę dzwonić.
– Oczywiście.
Przytakuje ruchem głowy i ulatnia się.
***
Spędzam w szpitalu kolejne trzy godziny. W międzyczasie dzwonię do mamy, która pozostaje nieświadoma ostatnich wydarzeń. Gdybym miał wybór, wolałbym jej o niczym nie informować, jednak zasługuje na to, by wiedzieć zarówno o Blair, jak i o Franku.
Odbiera po dwóch sygnałach. Wita się ze mną markotnie, jednak kiedy opowiadam całą historię, natychmiast się ożywia.
– J-jak do tego doszło, synu? – duka zaskoczona.
– Cały czas próbuję się tego dowiedzieć.
– A Vincenzo? Jak on się miewa?
– Przeszedł operację, kula utknęła w udzie. Na razie jest nieprzytomny, więc nie może mi powiedzieć, co się dokładnie wydarzyło.
Spoglądam na jego twarz. Wygląda lepiej niż wcześniej, nabrał więcej kolorów.
– Biedny chłopak. – Żałuje go, co wcale mnie nie dziwi. Matka traktowała go niemal jak swojego czwartego syna. – Blair to taka miła dziewczyna, polubiłam ją. Nie rozumiem powodu, dla którego to zrobiła.
– Wierz mi, mamo, jestem tak samo zdezorientowany jak ty.
– Brzmisz na udręczonego. Rozumiem zamartwianie się o Vincenza, ale czy jest coś jeszcze?
– Nie rozumiem, co masz na myśli. Możesz jaśniej?
Doskonale wiem, o co pyta. Gram na zwłokę.
– Obserwowałam was na przyjęciu urodzinowym twoich sióstr i na lunchu. Nigdy nie widziałam takiego spojrzenia skierowanego do Carli. Zakochałeś się w niej, prawda? – pyta czule, aż coś przekręca mi się w brzuchu.
Niech cię szlag, Blair!
– Tak – przyznaję niechętnie. – Już od pierwszych dni coś między nami zaiskrzyło i po prostu przepadłem. To słodka dziewczyna, zabawna, dobra. Nie przestraszyła się tego, kim jestem. Mimo niebezpieczeństwa została, a nie każdą kobietę byłoby na to stać.
– Ona nie należy do naszego świata, Massimo.
– Ona już w nim jest.
– Wiesz, co mam na myśli. Masz zobowiązania, jesteś głową rodziny. Ojca nie ma już na tym świecie, lecz obietnice, które mu złożyłeś, nadal są aktualne. Masz swoje potrzeby, rozumiem to, ale miłość do innej kobiety? To Carli będziesz ślubował – przypomina, jakbym był w stanie zapomnieć o tym chociaż na chwilę. – Poza tym Blair strzelała do twojego consigliere. – Wstaję z krzesła i podchodzę do okna, by skupić na czymś wzrok. – Nie zawahasz się. Rozumiesz? – Głos matki brzmi poważnie i rozkazująco.
Z pełną mocą uderza we mnie rzeczywistość. Matka oczekuje sprawiedliwości, bez względu na to, jakim uczuciem darzę tę dziewczynę. Blair popełniła błąd, strzeliła do niewłaściwego człowieka, zrobiła coś, czego w naszym świecie się nie wybacza.
Nie jestem święty, nigdy nie byłem, mam na sumieniu wiele trupów, niemniej jednak nigdy nie celowałem do kogoś, kogo kochałem. Jak mam to zrobić? Jak spojrzeć jej w oczy i po prostu zastrzelić? Gdyby to nie była ona, nawet bym się nie zawahał, zrobiłbym co trzeba i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Ale to moja Blair, moja dolcezza, do kurwy nędzy!
– Synu, nie myśl. – Matka wyrywa mnie z transu. – Musisz to zrobić, od tego nie ma odwrotu. Rodzina Vitale nie wybacza, nie daje drugich szans. Pamiętasz o tym, prawda?
– Oczywiście. Nie zawiodę ani ciebie, ani mojego rodzeństwa. Zrobię to, co muszę.
Mam wrażenie, że duszę się tymi słowami.
– Tego od ciebie oczekuję. Jesteś donem. Nie możesz przynieść wstydu rodzinie i ojcu.
– Nie obawiaj się, nic takiego nie będzie miało miejsca.
Kiedy to mówię, mam wrażenie, że moje serce, które odżyło dzięki Blair, pęka z hukiem i toczy się pod krzesło.
Vincenzo
Pikanie.
Uporczywe pikanie.
Wkurwiające pikanie.
Nieustępliwe pikanie.
To pierwsze, co dociera do mnie po otwarciu oczu.
Mrugam powiekami, wyostrzając wzrok i rozglądam się, szybko orientując, gdzie jestem. Jak na zawołanie mój mózg przywołuje wszystko, co wydarzyło się na terenie fortecy, choć wolałbym zapomnieć o tej bolesnej porażce.
Blair, nasza rozmowa, strzały.
Ta mała suka o twarzy anioła po prostu do mnie strzeliła, nie wahając się nawet przez sekundę! Podarowałem jej życie, a ona po prostu próbowała posłać mnie na tamten świat!
Złoszczę się, przez co maszyna zaczyna szybciej pikać. Jakby już wcześniej nie irytowała mnie wystarczająco, teraz napierdala tak, że aż dźwięczy mi w uszach. Czuję się jak frajer podpięty do kabelków, z wenflonem wbitym w wierzch dłoni i z wąsami z rurek tlenowych w nosie. Nie pierwszy raz leżę na tym oddziale, niestety pierwszy raz posłała mnie tutaj kobieta.
Dla mojego ego to jak siarczysty policzek.
– Vincenzo! – Krzywię się, czując nagły ból eksplodujący w skroniach. Do sali wpada blada jak ściana Carla. Siada na łóżku i pochyla się, muskając palcami mój policzek. – Boże, tak bardzo się o ciebie bałam, kochanie – szepcze płaczliwie, drżąc od szlochu.
Wygląda na zmęczoną, z podkrążonymi oczami, lekko potarganymi włosami i bez grama makijażu. Nawet w tym wydaniu jest najpiękniejszą kobietą na świecie.
– Spokojnie, żyję – charczę niczym robot, nie rozpoznając własnego głosu.
– Umierałam ze strachu. Kiedy Massimo mnie poinformował… Boże, Vin!
Wybucha kolejną falą łez, wczepiając palce w moje ramiona.
– Już dobrze, Carla. Dam radę, nie jestem mięczakiem.
– Co się tam wydarzyło? – Odsuwa się, ocierając policzki. – Miałeś ją zabić, jakim więc cudem to ty wylądowałeś w szpitalu?
– Wszystko się spierdoliło. Ta suka mnie zaskoczyła – warczę wściekle, przykładając dłoń do uda. Rwie nieprzyjemnie, ale to nic, czego wcześniej nie czułem.
– Szukają jej. Massimo wysłał w teren drony, ale na razie nic nie mają.
– Nie dziwię się, przecież ten teren jest ogromny.
– Jak się czujesz? – pyta zmartwiona.
– W porządku – odpowiadam bez przekonania.
Szlag! Będę do niczego przez kilka tygodni. Nienawidzę tego uczucia.
– Opowiesz mi, co się stało? Dlaczego cię pos… – Dziewczyna milknie, bo w tej chwili otwierają się drzwi, w których staje mój przyjaciel.
Na jej widok marszczy brwi.
– Carla. – Kiwa głową, witając się z nią jakby była nieznajomą.
Przez ostatnie dni traktował ją jak gówno pod podeszwami swoich drogich, eleganckich butów. Kocham tego skurwiela, jednocześnie nienawidząc tego, co robi z kobietą mojego życia.
– Musiałam przyjechać, zobaczyć, jak on się czuje. Niedawno się obudził.
– To wspaniała wiadomość. – Na jego twarzy pojawia się uśmiech i ulga. Podchodzi do mnie i jak za dawnych, starych czasów wystawia pięść, by przybić mi żółwika. – Nie masz pojęcia, jak bardzo cieszę się na widok twoich otwartych oczu, Vin. Żyjesz.
– Pewnie, że żyję. Twarda ze mnie sztuka. – Próbuję grać luzaka.
– Zdaję sobie sprawę, że to nie jest odpowiedni moment, by cię męczyć, ale sprawa jest poważna i pilna.
– Chodzi o Jensen – pytam, a Massimo przytakuje. – Chcesz wiedzieć, co wydarzyło się w fortecy. Opowiem ci.
Carla wychodzi, dając nam odrobinę prywatności, a ja na szybko obmyślam plan działania. Przygotowałem dla przyjaciela zupełnie inną wersję wydarzeń, którą teraz na szybko muszę zmienić i wcisnąć mu wiarygodną bajkę. Jeśli odnajdzie Blair i jej wysłucha, może nabrać podejrzeń i we mnie zwątpić. Nie mogę do tego dopuścić.
Blair
Na widok wschodzącego słońca mam ochotę tańczyć ze szczęścia. Przez całą noc ledwie zmrużyłam oko, przez co jestem nieprzytomna i zmarznięta. Brakuje mi siły na dalszą drogę i mam wrażenie, że przeszłam ledwie kawałek. Krajobraz się nie zmienił, wszystko dookoła wygląda dokładnie tak samo, odbierając mi nadzieję, że kiedykolwiek uda mi się dojść do ogrodzenia. To mój pierwszy cel. Drugim jest pokonanie przeszkody.
Głód i pragnienie odebrały mi resztki energii, więc powłóczę nogami, by iść i nie przerywać marszu. Muszę się oddalić, by nie trafić na żołnierzy Massimiliano, których z pewnością za mną wysłał. Nie łudzę się, że odpuścił. Zrobiłby to tylko wtedy, kiedy sprawy z Frankiem poszłyby fatalnie i sam ucierpiałby w apartamentowcu. Chociaż boję się jego gniewu i reakcji na to, co zrobiłam, nie życzę mu źle. W nocy modliłam się, by dokonał zemsty, pomścił ojca i ruszył dalej ze swoim życiem. Kocham go i wierzę, że świetnie sobie poradził.
Mijam kolejne zarośla, odsuwając je ręką. Gdyby ktoś skosił tę cholerną trawę, moja przeprawa byłaby o wiele lżejsza. Wyobrażam sobie, ile musiałoby to potrwać. Teren jest ogromny i biedak zatrudniony do tej roboty spędziłby tutaj chyba z rok!
Kiedy idę przed siebie i uważnie stawiam kroki, nagle dociera do mnie dziwny hałas. Nie jest zbyt głośny, przypomina bardziej szum gdzieś w górze. Odruchowo chowam się pod krzakiem i unoszę głowę. Osłaniam oczy przed promieniami słońca i gapię się na czarny, niezbyt duży obiekt unoszący się w powietrzu. Nie mam bladego pojęcia, co to za cholerstwo, ale na wszelki wypadek naginam gałąź, by zasłonić się liśćmi. Ustrojstwo porusza się zmiennym tempem. Raz zwalnia, raz przyśpiesza, zawraca i ponownie oddala. Dopiero po chwili zaczynam rozumieć, co to takiego. Wiele razy w telewizji reklamowali różne zabawki, w tym drony. Ta myśl przeraża mnie do szpiku kości, bo uświadamiam sobie, że w każdej chwili ktoś sterujący tym sprzętem może mnie zobaczyć. Wtedy będzie po wszystkim, nie dotrę do ogrodzenia i na pewno nie przejdę na drugą stronę, by spakować kilka rzeczy i wypieprzać z tego miasta. To jedyne rozwiązanie, jakie pozostało mi w tej sytuacji.
Nie mogę tutaj zostać, jeśli chcę żyć.
Dochodzi południe. Co rusz spoglądam na zegarek zapięty na lewym nadgarstku, jakbym w ten sposób chciała przyśpieszyć czas. Lecz ten wlecze się niemiłosiernie i kiedy mam wrażenie, że upłynęło pół dnia, wystarczy zerknięcie w dół, by przekonać się, że to tylko kilka minut. Mam dość tej walki. Jestem wyczerpana, spragniona, głodna, nie zmrużyłam oka, a każdy szelest przyprawia mnie o zawał serca. W nocy modliłam się o jasność, ale teraz ta jasność jest moim wrogiem. W ciemności nikt nie mógł mnie dojrzeć, w dzień czuję się niemal naga.
Dronów przybywa. Latają po niebie bez przerwy, uniemożliwiając mi marsz. Gdybym tylko wyszła z tej bezpiecznej kryjówki, którą na szybko zrobiłam z liści, byłoby po mnie. Tracę cenny czas, czekając, aż odlecą, ale one wciąż kręcą się w zasięgu mojego wzroku. To kwestia czasu, aż ktoś wreszcie mnie dojrzy i ruszy, by mnie dorwać.
Dopiero po godzinie, kiedy nie dostrzegam żadnej czarnej maszyny, ruszam przed siebie. Nad głową trzymam gałąź, by nie rzucać się w oczy, i pluję sobie w brodę na jasny kolor swojego swetra. Gdybym założyła czarny, może aż tak nie rzucałabym się w oczy, ale biały? Jestem widoczna niczym przeklęty neon!
Pierwszy raz moją głowę nawiedzają myśli o poddaniu się, zawróceniu i oddaniu w ręce Massima, o ile żyje. Może gdybym wyjaśniła mu wszystko, zrozumiałby mnie i wcale nie zamierzał zabić? W końcu opowiedziałabym mu prawdę, wyznała, jak dwulicowych ludzi ma obok siebie.
Idiotka, szydzi moja podświadomość.
– Hej! – Na dźwięk dochodzącego zza moich pleców głosu, zamieram niczym dzikie zwierzę zapędzone w pułapkę. Zatrzymuję się w połowie kroku, lecz nie odwracam. Ktoś jednak mnie znalazł, mimo tego, jak bardzo rozległy jest teren i jak bardzo ukrywałam się przed dronami. – Nareszcie! Szef będzie zadowolony. – Słyszę parsknięcie i kroki. Mój oddech przyśpiesza, a serce wali tak mocno, jakby próbowało przebić mi pierś. Próbuję wymyślić, jak wybrnąć z opałów, jednak w tej sytuacji mój umysł nie pracuje, jak powinien. – Odwróć się, Blair Jensen!
Zaciskam zęby, puszczam tę pieprzoną gałąź i sięgam po broń wciśniętą za pasek spodni. Odwracam się gwałtownie, mierząc prosto w chłopaka, którego twarz wydaje się być znajoma. Zaczepił mnie i Annie w kasynie, do którego zabrał nas Massimo.
– Schowaj tę zabawkę, mała. Jest niczym w porównaniu do mojej. – Uśmiecha się zwycięsko, wysuwając z kabury pistolet większych rozmiarów.
– Odejdź i pozwól mi uciec. Nikt nie musi wiedzieć, że mnie widziałeś.
– Och, Blair! Naiwna, słodka dziewuszko. Wiesz, co narobiłaś? Postrzeliłaś najlepszego przyjaciela dona, wariatko! Chyba masz słabego cela, bo Vincenzo przeżył. – Uchylam usta zaskoczona tą informacją. Strzelec ze mnie żaden, nie powinnam się dziwić, że fatalnie wycelowałam i spudłowałam. Byłam przerażona, a w drżących dłoniach ledwo utrzymałam broń, ciemność również nie sprzyjała okolicznościom. Skoro Vin żyje, mam jeszcze większe kłopoty. – Strzał w udo? Gdybyś trafiła w tętnicę, byłoby po chłopie, ale dałaś dupy, słoneczko.
– Pieprz się! Myślisz, że potrafię strzelać?! Nigdy tego nie robiłam, nie należę do waszego świata! – krzyczę, trzęsąc się jak galareta.
– Poddaj się. Nie masz możliwości ucieczki, to koniec. Odprowadzę cię do szefa i dostanę pochwałę za dobrą robotę. Wiesz, jestem nowy – tłumaczy, patrząc mi prosto w oczy. – Ojciec zdecydował o moim przyłączeniu się do Massimiliano. Myśli, że w ten sposób usadzi mnie na tyłku. Jak rozumiesz, ta pochwała bardzo mi się przyda – oznajmia zadowolony.
Jest młody, może nawet w tym samym wieku co ja, jednak w jego spojrzeniu nie widzę nic przyjaznego. Piękne, niebieskie oczy wpatrują się we mnie jak w ofiarę, czeka, by mnie upolować. Adam, jeśli dobrze zapamiętałam, nie okaże mi litości, nie pozwoli zawalczyć o wolność i życie. Jest zdeterminowany, a to bardzo silne uczucie.
– Nie chcę cię zabić. Nie zmuszaj mnie do tego – mówię cicho, zagryzając dolną wargę.
Drżę niekontrolowanie, a łzy pchają się pod powieki.
– Nie zabijesz mnie, Blair. A ja nie zabiję ciebie.
Pewnie rusza w moją stronę, opuszczając broń. Gapię się na niego jak na idiotę, nie rozumiejąc, dlaczego tak odważnie sobie poczyna.
– Nie podchodź, proszę! – Cofam się, celując w jego pierś. Nie zaprzestaje marszu, dumnie idzie przed siebie, przedzierając się przez gąszcz liści. Zaczynam panikować, pot spływa mi po plecach, a serce łomocze w piersi. – Strzelę! Nie chcę tego robić, ale jeśli mnie zmusisz… – uprzedzam go, dociskając palec do spustu.
Błagam go spojrzeniem, by się wycofał, odpuścił. Wygląda na pewnego siebie, prąc do przodu, kiedy ja się cofam i błagam Boga, żeby nie kazał robić mi tego ponownie. To tak okropnie obciążające uczucie, które jest mi zupełnie obce. Chłopak nie daje mi wyboru.
– Strzelaj! – Śmieje się głośno, zbliżając do mnie z każdym krokiem.
Ocieram łzy rękawem swetra, biorę głęboki wdech i dociskam palec wskazujący do spustu. Liczyłam na huk, na widok upadającego ciała, jednakże nic się nie dzieje. Naciskam kolejny raz i kolejny, lecz bez rezultatów. Cholera, zaciął się?!
– Niespodzianka, co? – mówi zwycięsko Adam, dopadając do mnie jednym susem. – Massimiliano uprzedził mnie, że dał ci pistolet, w którym był ostatni nabój. Wpakowałaś go w Vincenzo. – A więc dlatego nie okazał strachu. Magazynek jest pusty.
Skomlę, kiedy moje ciało zderza się z twardym podłożem. Walczę z nim, odpycham, drapię, a nawet gryzę, ale jest o wiele silniejszy. Siada na moich biodrach i unieruchamia moje nadgarstki w żelaznym uścisku.
– Myślę, że przed dostarczeniem cię do szefa możemy się jeszcze zabawić.
Krew odpływa mi z twarzy, kiedy te przerażające słowa opuszczają jego usta.
Panikuję, przygnieciona przez ciężkie ciało. Adam niespodziewanie zakłada na moje nadgarstki plastikowe opaski do kabli, odbierając mi wszystkie nadzieje. Czuję jego chciwe dłonie wędrujące pod mój sweterek i ściskające piersi przez materiał stanika.
Krzyczę, bo krzyk to ostatnie, co mi pozostało.
Massimiliano
Wpatruję się w okno nieprzytomnym wzrokiem, przez cały czas próbując uporać się z panującym w mojej głowie bajzlem. Przez pieprzony miesiąc byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Żadna spędzona chwila z moją narzeczoną nie dorównywała tym, które miałem szansę spędzić z Blair. Przez tyle lat stałem u boku ojca, gotowy do wykonania rozkazu niczym zaprogramowany robot. Podporządkowałem swoje życie mafii, w takiej rodzinie się urodziłem i od tego nie było odwrotu. Nigdy wcześniej nie zależało mi na żadnej kobiecie. Moje serce nie zabiło mocniej nawet dla Carli. Była obecna w moim życiu, ponieważ tak musiało być, nie miało to nic wspólnego z uczuciami. Poza tym miłość w moim świecie to rzadkość. Mężczyznom wpajano, że jedyna rodzina, jaka powinna się dla nich liczyć, to ta mafijna.
I nagle pojawiła się ona. Ledwo żywa, postrzelona, zakrwawiona. To przeznaczenie, że znaleźliśmy się w tym samym miejscu i czasie. Nic nie dzieje się bez przyczyny, dlatego wierzę, że to spotkanie było nam pisane.
Przecieram twarz dłonią i odwracam się, mierząc przyjaciela bacznym spojrzeniem. Przyszedł czas na szczerą rozmowę oraz prawdę, która jest zgoła inna, niż sądziłem.
– Podsłuchałem waszą rozmowę w kuchni – zaczynam poważnie, zaciskając dłonie na oparciu łóżka.
Przed rozmową Vincenzo został dokładnie zbadany przed doktora i wygląda na to, że jego stan jest całkiem dobry. Nie jest już tak trupio blady, nawet zlustrował pielęgniarkę wzrokiem, a to dobry znak.
– Mówiłeś, że to ty zwolniłeś ją z hotelu, nie chciałeś jej tam widzieć. Nie miałem pojęcia, że w ogóle tam pracowała! – Podnoszę głos, próbując nie stracić nad sobą panowania.
– Usunąłem wszystkie dokumenty, które tyczyły się Blair – wyznaje.
Tak myślałem. Nie jestem zaskoczony.
– Powiem wprost: kilka razy wpakowała mi się do łóżka. – Pochylam głowę i zamykam oczy, blokując wizję ich razem. Dlaczego więc skłamała, że ostatni raz uprawiała seks trzy lata temu?! – Było miło, ale się skończyło. Zerwałem wszelki kontakt, jednak Blair wracała po więcej. Męczyła mnie swoją nachalnością, zdobyła nawet mój numer telefonu. Ignorowałem ją do dnia, kiedy napisała mi, że wie, kim jestem. – Unoszę głowę, patrząc przyjacielowi w oczy. – Wtedy bezczelnie mnie zaszantażowała, że rozpowie w hotelu, jak menadżer pieprzy personel, a kiedy się znudzi, pozbywa się zbędnego balastu. Zaznaczyła przy okazji, że żąda podwyżki i lepszego stanowiska.
– Nie mogę w to uwierzyć – szepczę przytłoczony.
– Ja również nie mogłem, ale jak widać, pozory potrafią zmylić. Nie jestem chłopcem do bicia, nikt nie będzie mnie straszył, a już na pewno nie kobieta. Nie zamierzałem ryzykować i czekać, aż zacznie kłapać dziobem. – Przerywa, by wziąć głęboki wdech. – Znasz mnie, wiesz, że zmieniam się w pieprzoną bestię, kiedy ktoś mi grozi lub szantażuje. Wpadam w furię i wyjmuję gnata bez mrugnięcia okiem. Zabijałem za mniejsze przewinienia. Blair zadarła z niewłaściwym człowiekiem, a ja nigdy nie pozwolę sobie na zniewagę.
– Więc postanowiłeś ją wyrzucić.
– Owszem i liczyłem, że odpuści. Tak się nie stało. Pewnego razu przyłapała mnie na posuwaniu przypadkowej laski, spoliczkowała mnie i stwierdziła, że się doigrałem. Tego było dla mnie za wiele. Postanowiłem ją zabić. – Uchylam usta, zszokowany tym wyznaniem.
Szukałem sprawcy, Matteo węszył, dociekał, ale wracał z pustymi rękoma. Teraz wiem dlaczego. Vincenzo to zawodowiec, nigdy nie zostawia po sobie żadnych śladów.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! Okłamałeś mnie! – wybucham.
– Tak, i jest mi z tego powodu zajebiście przykro, stary. Ale nie mogłem ci powiedzieć. Wstydziłem się, rozumiesz? – Odwraca wzrok, a maszyna zaczyna szybciej pikać.
Spoglądam na nią, ze strachem obserwując wzrost ciśnienia Vincenza.
– Wszystko w porządku? Nie powinieneś się denerwować.
– Nic mi nie jest – mamrocze wkurzony. – Nigdy nie zwierzałem ci się ze swojego życia intymnego, tym razem też nie zamierzałem. To tylko kolejna laska, którą zaliczyłem, niestety ta musiała zapłacić za groźby. Wiesz, jak to działa.
– Kiedy ją znalazłem…
– Pieprzony zbieg okoliczności. Nie wiedziałem, że akurat zawitałeś do Devina.
– Jakim cudem popełniłeś taki błąd? – pytam z ciekawością.
– Nie wiem, nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Tego dnia byłem zmęczony, w dodatku było cholernie ciemno.
– Wszystko, co mówisz, tak bardzo nie pasuje mi do Blair – wyznaję.
Siadam w fotelu obok łóżka i zamykam oczy. Mam cholerną ochotę zapalić.
– Tak naprawdę ledwo znasz tę dziewczynę, Massimo. Pozory. Znasz kobiety, wiesz, jak niewiele potrzeba, by w ich głowach powstała wizja przyszłości: pies, kot, uroczy domek z ogródkiem. Kiedy plan nie wypala, potrafią być kurewsko mściwe.
– Dlaczego chciała cię zabić? Co stało się w fortecy?
– Przybyliśmy na miejsce, rozmawialiśmy. Blair wciąż żywi do mnie urazę i od słowa do słowa wróciliśmy do przeszłości. Nie wiedziałem, że ma broń.
– Wsunąłem jej swój pistolet za pasek spodni. Nie miałem pewności, czy ktoś przypadkiem za wami nie ruszy. Chciałem, by poczuła się bezpieczna.
– Rozumiem to. Wykorzystała ten moment, by się na mnie odegrać.
– W ten sposób? – pytam wciąż oszołomiony. – Naprawdę sądzisz, że Blair z premedytacją chciałaby cię zabić?
– Byłem tam, kurwa! – Podnosi głos, a ta przeklęta maszyna ponownie zaczyna pikać. – Słyszałem, co mówiła, widziałem w jej oczach chęć zemsty! Jesteś mi bratem, ale nie wypowiadaj się na temat, o którym nie masz zielonego pojęcia – wypluwa wściekły i odwraca wzrok.
Obserwuję go uważnie, jednocześnie wypełnia mnie współczucie. Ma rację. To on tam był, nie ja. On oberwał, ja obejrzałem ten incydent jedynie na nagraniach z kamer. Chciałbym bronić Blair, usprawiedliwiać ją, tylko jaki w tym sens? Strzeliła, to ma znaczenie.
Jestem zdruzgotany.
Czy naprawdę przez bity miesiąc byłem okłamywany? Czy wszystko, co się wydarzyło, było z jej strony tylko grą, by ugrać coś dla siebie? Ufam przyjacielowi, ale gdzieś w sercu czuję niepewność i kiełkujące wątpliwości.
Blair
Leżę na trawie całkowicie pozbawiona sił i pozwalam Adamowi rozciąć nożem sweter. Tnie materiał powoli, jakby specjalnie przedłużał tę chwilę, a na jego ustach igra zwycięski uśmiech. Nie mogę na niego patrzeć. Wyraz jego twarzy napawa mnie obrzydzeniem, a to, co zamierza zrobić, strachem. Po stokroć wolałabym trafić w ręce Massimiliano, poddać się torturom, niż pozwolić na gwałt, i to w ostatnich godzinach mojego życia.
Kiedy odrzuca resztki swetra, wszelkie bariery znikają. Łapczywie oblizuje usta, łakomym wzrokiem gapiąc się na moje odziane w biały biustonosz piersi. Materiał znika równie szybko, jak sweter, a ten czyn wydusza ze mnie wstrzymywane łzy. Jestem na siebie wściekła, że pokazuję mu swoje emocje, lecz tak trudno utrzymać pokerową twarz, mając świadomość, co się za moment wydarzy.
– Podobasz mi się, cukiereczku. Już w kasynie wpadłaś mi w oko, ale nie miałem pojęcia, że jesteś dziwką dona. Teraz, kiedy i tak cię zabije, nie ma znaczenia, co wcześniej z tobą zrobię – oświadcza beznamiętnie.
Niemal łkam, czując jego dłonie na piersiach, a kiedy szczypie sutki, krzyczę tak bardzo, że aż zdzieram sobie gardło, płosząc ptaki, które podrywają się do lotu. Przeraża mnie wyraz jego twarzy, satysfakcja ze sprawianego mi bólu. Podnieca go przewaga, jaką nade mną posiada.
– Już krzyczysz, a jeszcze nic nie zrobiłem. – Zaczepia palce za brzeg moich dżinsów i ciągnie je w dół, uprzednio pozbywając się butów i skarpetek. Leżę przed nim praktycznie naga, jedynie w majtkach, które zapewne znikną za kilka sekund. Drżę pod wpływem otulającego moje ciało zimna. – Muszę przyznać, że niezła z ciebie sztuka. – Muska moje uda, przesuwając się w górę, na piersi.
– Z-zabij mnie – błagam pokonana.
– To zadanie dla szefa. Ja się tylko z tobą zabawię. Obiecuję, że przed śmiercią sprawię ci mnóstwo przyjemności – mówi rozbawiony, choć mnie do śmiechu nie jest. Dyszę, czując wbijającą mi się w dół brzucha erekcję oraz dłoń nurkującą pod materiał majtek. Ruchy Adama są szorstkie, nieprzyjemne, niechciane. Brutalnie wsuwa we mnie palec, nie siląc się na delikatność, jakby pragnął mnie skrzywdzić. Niekontrolowany jęk bólu opuszcza moje usta. – Och, tak! Jęcz, Blair, chcę cię słyszeć!
– Pierdol się, skurwielu. – Spluwam z pogardą, za co obrywam w twarz.
Cios jest mocny, aż głowa odskakuje mi w prawo, a policzek pulsuje gorącem.
– To, że pieprzył cię don, przed niczym cię nie ochroni. Nie rozumiesz?! – mówi wyzywająco, chwytając moją szczękę. Wbija w nią palce, patrząc mi prosto w oczy. Prawie go nie widzę przez potok wypływających łez. – Jesteś nikim, Blair Jensen. Massimo wpakuje ci kulkę w łeb, jak tylko cię zobaczy, więc ciesz się tą chwilą, bo nigdy więcej już tego nie zaznasz!
Ma rację. Wierzę w jego słowa, bo wiem, że tak się właśnie stanie. Sęk w tym, że gwałt nie jest czymś, czego pragnę zaznać w tych ostatnich chwilach życia. Właściwie wolałabym umrzeć szybko, bez bólu, niepotrzebnego przedłużającego się cierpienia. Nie jestem pewna, czy na to zasłużyłam i czy Massimiliano nie zafunduje mi na pożegnanie piekła.
– Odsuń się. – Mroczny, ochrypły i wściekły głos Sebastiana dudni w mojej obolałej głowie. Adam oddycha przez zęby, niezadowolony z przerwanej mu zabawy. – Nie powtórzę tego drugi raz. Masz trzy pierdolone sekundy. – Grzmi niczym burza z piorunami, czekając cierpliwie na ruch Adama. Ten zsuwa się z mojego ciała bardzo niechętnie, unosi dłonie w obronnym geście i wstaje na nogi. Kiedy Sebastian dostrzega moje nagie ciało, spogląda na chłopaka takim spojrzeniem, że aż mam ciarki. – Co chciałeś zrobić?
– A na co ci to wygląda? Miała ochotę się zabawić, błagała mnie. Tylko na nią spójrz! – Wskazuje palcem na moje ciało, jakby próbował zachęcić go do przyłączenia się.
Na samą myśl oblatuje mnie nowa fala przerażenia.
– Nie wygląda mi na taką, która miałaby ochotę na zabawę. Chciałeś ją zgwałcić, ty mały, niewyżyty gnojku. – Sebastian syczy rozgniewany, sięgając po krótkofalówkę. – Kto jest w pobliżu słupka czterdziestego piątego?
– Ja jestem, co jest, stary? Znalazłeś ją?
– Tak, dawaj do mnie, Matteo. Raz, dwa! – rozkazuje surowo Sebastian.
– Daj spokój. Nie jestem taki, możemy się nią podzielić. Jest gorąca! – Adam próbuje przekonać mojego ochroniarza.
Podskakuję i wstrzymuję oddech, słysząc odgłos strzału. Adam wrzeszczy tak przeraźliwie, że włosy na rękach stają mi dęba, po czym upada na kolana. – Postrzeliłeś mnie! – piszczy cienkim głosem.
– Nie płacz, pizdo. To tylko ramię, nic ci nie będzie. A szkoda.
– Co tu się dzieje?! – słyszę nowy głos i w pierwszym odruchu pragnę się zasłonić. Opuszczam związane dłonie i osłaniam piersi, trzęsąc się z zimna. – Ja pierdolę! Serio, młody?! Jesteś na okresie próbnym i już wymachujesz fiutem?! – Mężczyzna cmoka zdegustowany.
– Zabierz go stąd i zaprowadź prosto do szefa. – Sebastian wydaje rozkaz, który zostaje spełniony natychmiast.
Matteo zabiera tego skurwiela i zostajemy sami. Nie mam odwagi, by spojrzeć mu w oczy, więc gapię się w bok, próbując walczyć z drżącym ciałem. Przez miniony miesiąc obdarzyłam zarówno Sebastiana, jak i Lokiego sympatią. Czuję się podle, leżąc przed nim w takim stanie, całkowicie obnażona. W dodatku z wypisanym na czole słowem: „zdrajczyni”.
Czy on też uważa, że zdradziłam Massima, chcąc zabić mu przyjaciela?
– Blair. – Głos Sebastiana zmienia się diametralnie. Słyszę szelest, a po chwili czuję jego dłonie na moim ciele. Krzyczę, wybuchając płaczem. – Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. – Uspokaja, zakładając moje jeansy z powrotem i wzdycha głośno. – Okryję cię, dobrze? – Przytakuję w milczeniu, zlizując z ust łzy. Sebastian podnosi mnie, przecina paski na nadgarstkach, zdejmuje z siebie T-shirt i zakłada go na moje ciało, osłaniając nagie piersi. Otulam się szczelnie, wdychając do płuc intensywny zapach męskich perfum. – Wszystko w porządku? – pyta czule, unosi mi głowę palcem i uważnie wpatruje się w moje zapłakane oczy.
– N-nie – chrypię cicho, przełykając gulę w gardle.
– Nie zdążyłem? Skrzywdził cię? – Złości się, wzmacniając uścisk na mojej brodzie.
– Jakie to ma teraz znaczenie? – Uśmiecham się smutno, wdzięczna za jego troskę. – Oboje wiemy, co się dzisiaj wydarzy. Po prostu rób swoje.
Klnie siarczyście, bierze mnie na ręce i rusza przed siebie.
Bez wahania wtulam się w jego twardą pierś i zamykam oczy.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.