Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Blood Man to kryjący się pod tym pseudonimem Jarema Krewski, płatny zabójca. Od kilku lat toczący nieugiętą walkę z samym sobą. Jego instynkt zabójcy bywa silniejszy niż racjonalne myślenie. Otrzymuje kolejne zlecenie, które znacznie różni się od poprzednich. Kolejną jego ofiarą jest piękna, ciemnowłosa Polka o imieniu Klaudia.
Nieposkromione pożądanie, niegrzeczne gierki i walka o życie, to tylko ułamek tego, co zafunduje Jaremie piękna nieznajoma.
Justyna Nowak-Wysocka - rocznik '92. Pochodzi z małej miejscowości koło Opatowa (województwo świętokrzyskie). Zadebiutowała w październiku 2020 roku w świecie literatury książką "3 życia, 3 próby". Obecnie podbija serca czytelników serią "Zlecenie 999".
Wyznaje zasadę: "Działaj, bo marzenia same się nie spełnią". Na co dzień szaleńczo zakochana w swoim mężu i synu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 112
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zdjęcie na 1. stronie okładki: Shutterstock
Zdjęcie na 4. stronie okładki: Photolife_aw - Adam Wysocki
Projekt okładki: Ridero
Projekt graficzny środka, skład: Ridero
© Justyna Nowak-Wysocka, 2021
Blood Man to kryjący się pod tym pseudonimem Jarema Krewski, płatny zabójca. Od kilku lat toczący nieugiętą walkę z samym sobą. Jego instynkt zabójcy bywa silniejszy, niż racjonalne myślenie. Otrzymuje kolejne zlecenie, które znacznie różni się od poprzednich. Kolejną jego ofiarą jest piękna, ciemnowłosa Polka o imieniu Klaudia.
Nieposkromione pożądanie, niegrzeczne gierki i walka o życie. To tylko ułamek tego, co zafunduję Jaremie piękna nieznajoma.
ISBN 978-83-8245-336-2
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
„Przebaczyć to wypuścić więźnia na wolność i odkryć, że tym więźniem byłeś ty”.
Lewis B. Smedes
Zatrzymałem się przed opuszczonym magazynem, dobrze mi już znanym z kilku wcześniejszych zleceń. Spojrzałem w bok na cztery czarne limuzyny zaparkowane obok magazynu. Podjechałem, zsiadłem z mojej Czarnej Strzały. Zerknąłem na nią, blask słońca oświetlał ją i wyglądała jeszcze bardziej obłędnie niż zwykle. Większość moich kobiet było o nią zazdrosna. Może to jakoś dziwnie brzmi, ale tak, mój motocykl jest dla mnie jak bratnia dusza, która zawsze będzie na pierwszym miejscu. Podchodzę do masywnych metalowych drzwi. Według wytycznych pukam trzy razy, każde uderzenie w odstępie dziesięciu sekund.
Po chwili drzwi otwiera łysy, przypakowany koleś.
— A ty do kogo? — pyta z kpiną w głosie mężczyzna.
— Jak do kogo?! Kurwa, przecież nie do ciebie! — odpowiadam poirytowany. Mierzymy się wzrokiem.
— Nazwisko?
— Powiedz szefowi, że przyjechał Blood Man.
— Nie interesuje mnie twoje żenujące przezwisko, tylko podaj nazwisko albo spierdalaj, zanim wpakuję ci kulkę w łeb — wyjął broń i wymierzył ją we mnie.
Spojrzałem na niego z wściekłością, zacisnąłem pięść i wymówiłem to swoje niedorzeczne nazwisko.
— Krewski.
— Kto, kurwa?! — zaśmiał się koleś.
— Jarema Krewski. Głośniej mam ci to powtórzyć?!
— Ja pierdolę, niezłe. Teraz rozumiem, dlaczego używasz pseudonimu — zaczął się śmiać. Poczułem, jak krew zaczęła mi buzować. Spojrzałem na niego mrużąc oczy, sięgnąłem za plecy po nóż. Po paru sekundach przyciskałem mu go do tętnicy szyjnej.
— A wiesz, dlaczego mówią na mnie Blood Man? — docisnąłem nóż mocniej do jego szyi.
— Puść mnie, kurwa, żartowałem tylko — zaczął szarpać się i krzyczeć.
— Nazywają mnie tak, bo zawsze wysysam krew swoich ofiar.
— Kurwa, ty to jakiś psychol jesteś! — wrzasnął i po chwili jego krew spłynęła mi po dłoni. Sam nie wiem, dlaczego i tym razem się nie powtrzymałem, ale mój instynkt zabójcy wciąż bierze górę nad logicznym myśleniem.
— Kurwa, Blood! — krzyknął ktoś ze środka magazynu.
Obróciłem się, wypuszczając kolejną swoją ofiarę z rąk. Z ciemności wyłonił się Tomek. Prawa ręka mojego zleceniodawcy.
— Witaj, brachu! — odkrzyknąłem, uśmiechając się do niego.
— Nie wierzę, znowu musiałeś nam zajebać ochroniarza?! — odpowiedział zatrwożony Tomek.
— Brachu, sam się prosił! Następnym razem kolejnemu powiedz, że przyjeżdża Blood Man. Wtedy nie będziesz musiał zatrudniać nowego — puściłem do niego oko, roześmiał się i poklepał mnie po plecach.
— Ten twój czarny humor ciągle mnie rozśmiesza.
— Zawsze do usług — odpowiedziałem równie rozbawiony.
— Idź, Admirał już na ciebie czeka — wskazał mi ręką otwarte drzwi na końcu magazynu. Kiwnąłem głową i poszedłem do nich. Stanąłem w drzwiach, rozejrzałem się. Na skórzanym fotelu siedział Admirał i palił cygaro. Spojrzał na mnie i przywołał ruchem ręki.
— Siadaj, Blood! — wskazał z uśmiechem fotel naprzeciwko siebie.
— Witam, Admirale, to co pan ma dla mnie? — zapytałem zaciekawiony, suma za zlecenie tym razem była aż dziesięć razy wyższa niż zwykle.
— Pewnie zauważyłeś, że wynagrodzenie jest dużo wyższe niż zwykle.
— Tak.
— To zlecenie nie będzie takie jak poprzednie — odpowiedział tajemniczo i pociągnął ostatki cygara.
— Do likwidacji będzie więcej osób niż jedna? — zapytałem i rozłożyłem się na fotelu.
— Na razie żadna. Koncepcja zlecenia jest całkiem inna. Tym razem musisz wcielić się w porywacza, potem ochroniarza przez kilka dni lub tygodni, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to na końcu znów w zabójcę.
— Szefie, ale ja nie jestem żadną niańką, tylko zabójcą na zlecenie! — odpowiedziałem zaskoczony jego pomysłem.
— Przyjechałeś, czyli uznaję, że zlecenie przyjąłeś. I nie wyjeżdżaj mi tu, kurwa, z jakąś niańką. Najwyżej zdobędziesz nowe doświadczenie — lekko się uśmiechnął i wstał. Podszedł do biurka i nalał sobie whisky do szklanki.
— Nalać ci? — zapytał.
— W pracy nie piję — odpowiedziałem z powagą.
— Widzę nadal twarde zasady, obyś cały czas takie miał. A teraz spójrz: to twój cel — podał mi białą, dużą kopertę. Wyciągnąłem jej zawartość. Spojrzałem na zdjęcia. Chwilę przyglądałem się jej twarzy, czułem jakbym ją już skądś kojarzył, ale nie mogłem sobie przypomnieć. A tak, już wiem, to jej tydzień temu rozjebałem prawe lusterko. Jasne, że nie z mojej winy, bo to ona nie umiała jeździć. Wymusiła pierwszeństwo, bo oczywiście mnie nie zauważyła. Czy powiedzieć teraz o tym Admirałowi, czy dać sobie spokój z tym incydentem?
— Halo, Blood, zakochałeś się czy jak? Tak się gapisz w to zdjęcie — zapytał uśmiechając się szeroko.
— Niezła dupa — odpowiedziałem, nie zdradzając moich myśli.
— No, niezła, sam bym ją pewnie posunął, ale nie o to w tym chodzi. I tobie też radzę trzymać ptaka z dala od jej gniazda — skierował na mnie lodowate spojrzenie.
— Szefie, ja w pracy nigdy nie pukam, a tym bardziej ofiary — odpowiedziałem z uśmiechem.
— Dobra, dobra, nie czaruj. Każdy wie, jaki z ciebie pies na baby.
— Ale tylko na te dozwolone — roześmiałem się. Admirał przyjrzał mi się badawczo, po czym także zaczął się śmiać.
— Oby tak zostało, Blood. Porwanie jeszcze tej nocy. W kopercie masz jej adres. Uważaj, dom może być obserwowany.
— Admirale, a kim w ogóle jest ta dziewczyna? — zapytałem zaintrygowany.
— Od zadawania pytań jestem tu ja, ty tylko wykonujesz zlecenia. Jej pochodzenie nie jest ci do niczego potrzebne. Porwij ją, ukryj, a w razie potrzeby zabij.
— Ok, wszystko jasne jak zawsze — odpowiedziałem oschle i wstałem z fotela.
— Cieszę się. Ukryj ją tak, aby nikt nie mógł jej odnaleźć. Nawet ja… Jesteśmy w kontakcie tylko telefonicznym. Będę telefonował do ciebie co trzy dni. Po każdym telefonie od razu niszczysz kartę i wkładasz nową. W kopercie masz ich dwadzieścia. Wszystko jasne? — spojrzał na mnie i wyjął kolejne cygaro z szuflady biurka.
— Jak zawsze, szefie, tylko mam nadzieję, że tyle czasu nie będę musiał jej niańczyć — odpowiedziałem, zerkając ponownie na zdjęcie swojej ofiary. Jest naprawdę ładną, ciemnowłosą kobietą, piwne duże oczy przyciągały jak magnes. Porcelanowa cera dodawała jej uroku. Jej pełne usta pobudziły moje fantazje, aż poczułem drgniecie w spodniach. Ufff, gdyby nie była kolejnym moim zleceniem, to mogłoby się między nami wiele wydarzyć.
— Krewski! Tylko, kurwa, pamiętaj, jej dziura nie jest dla ciebie! — wrzasnął, marszcząc brwi Admirał. Zaskoczony, że zauważył, jak kątem oka wpatruję się w dziewczynę, wyprostowałem się. Schowałem zdjęcia do koperty i salutując odpowiedziałem:
— Ależ oczywiście, szefie!
— Mam taką nadzieję — odpowiedział z lekkim uśmiechem. Zapalił cygaro i machnął ręką, abym wyszedł.
Wyszedłem na zewnątrz, zauważyłem Tomka. Obrócił się w moją stronę i powiedział:
— Blood, widzę, że nie rozstajesz się ze swoją miłością.
— Wiesz, że Czarna Strzała to jedyna moja miłość na zawsze, a miłości się nigdy nie porzuca — roześmiałem się.
— Gadasz tak, póki sam się nie zakochasz, ale wiedz, że wtedy do głowy zawsze uderza sodówa… — zaczęliśmy się obaj śmiać jak małolaty.
— Tomku, przypominam ci, że moje związki są zawsze krótkotrwałe. Taki zawód.
— Ty się zawodem nie zasłaniaj, Blood! — spojrzał na mnie wymownie.
— Niczym się nie zasłaniam, mówię, jak jest, i nie mam zamiaru tego zmieniać. Tak jest wygodniej, brachu — poklepałem go po plecach, uścisnęliśmy się na pożegnanie i wsiadłem na motocykl.
— Jarema, jeszcze jedno. Uważaj na tę małą, czarną sukę, jest bardzo przebiegła i niebezpieczna — spojrzał na mnie z dziwnym zmartwieniem w oczach.
— Kurwa, stary, a co, ja nowicjusz jakiś?! Nie musisz się o nic bać, nie z takimi gwiazdami miałem do czynienia — odpaliłem Strzałę i zasalutowałem mu na pożegnanie. Widziałem, że coś jeszcze do mnie krzyczał, ale ryk silnika zagłuszył jego głos.
Wróciłem do swojej dziupli na Pradze. Zrobiłem sobie kakao i wyciągnąłem ponownie wszystkie jej zdjęcia z koperty. Zacząłem przeglądać uważnie każde z nich. Wszystkie są zrobione przy różnych ambasadach. Czyżby jakaś młoda pani polityk? W mojej głowie mnożyło się mnóstwo pytań, ale z drugiej strony, co mnie to wszystko obchodzi. Kto wie, czy po tygodniu nie będę musiał jej strzelić w tę piękną buzię. Dobra, może aż tak brutalny nie będę, zrobię to po cichu, z zaskoczenia, niech długo biedaczka nie cierpi. Choć znany jestem z brutalnych zagrywek ze swoimi ofiarami, tu mogę raz sobie darować.
Upiłem łyk kakao i wpatrywałem się dalej w nią. Nie wiem, dlaczego mnie tak ciekawiła ta kobieta. Po kilku minutach wysączyłem całą szklankę cudownego napoju. Od dziecka uwielbiałem kakao, zawsze przypominało mi moich rodziców.
Wstałem i zacząłem przygotowywać się do akcji. Czułem, jak adrenalina wypełnia całe moje ciało. Nie rozumiem, dlaczego tak mnie kręciło to zadanie, zawsze do akcji podchodzę bez emocji. Znajdź, zabij, zapomnij. To moja domena. To ona trzyma mnie nadal przy zdrowych zmysłach. Miewam czasem koszmary, pojawiają się niektórzy ludzie, zabici z zimną krwią. Ale do tego mnie szkolono, tego nauczono i tego wymagano. Taki już jestem, maszyna do zabijania wrogów naszego pięknego kraju. Na świecie pojawia się wiele chwastów, które czasem trzeba tak po prostu wyrwać, aby kwiaty mogły swobodniej żyć.
Plan jest taki, zakradam się do jej rezydencji na obrzeżach Białołęki. Zachodzę od tyłu, wstrzykuję jej w szyję środek nasenny i wywożę na takie odludzie, że nikt jej nie odnajdzie. Góry Świętokrzyskie, to tam się zaszyjemy.
Pakuję wszystko do skórzanego plecaka. Do mojej Lolity przykręcam tłumik. Lolitą nazywam spluwę. Moja przyjaciółka w trudnych chwilach. Domyślam się, że pani tajemnicza na pewno ma ochronę, więc po cichu się pozbędę kilku panów. Może uda się bez rozlewu krwi, zobaczymy.
Zszedłem do garażu. Zarzuciłem Czarną Strzałę na pakę, wsiadłem i ruszyłem. Spojrzałem na zegarek przy radiu. Jest już dziesiąta, dobra godzina na porwanie. Zaparkowałem busa parę metrów od jej domu. Niezłą ma laska chatę. Włożyłem okulary z detektorem ciepła, przez mur zobaczyłem dwóch ochroniarzy krążących wokoło domu. Mało jak na taką szychę, bo raczej nią jest, skoro Admirał chce ją porwać. Jego nie interesują słabeusze, tylko mocne ogniwa, które coś znaczą w Polsce, Europie itd.
Wspiąłem się na mur, przeskoczyłem go swobodnie. Po cichu Lolita załatwiła dwóch ochroniarzy. Nawet zbytnio nie nabrudziła, a czasem bywało różnie.
Wszedłem do domu. Cisza wszędzie. Zakradłem się ostrożnie na górę, usłyszałem szum wody. Wszedłem do jej sypialni. Po prawej stronie zauważyłem uchylone drzwi. Szum wody był coraz głośniejszy. Podszedłem do nich, wychyliłem się lekko. Zobaczyłem ją, brała prysznic. Całkiem naga stała za szybą, odwrócona do mnie tyłem. Uch, cóż to za widok, jej ponętne pośladki falowały raz w jedną, raz w drugą stronę. Poczułem, jak mój penis drgnął na ten widok. Wpatrywałem się w nią dalej, starając nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Zaczęła masować pianą piersi, potem zjechała w dół, jakby rysowała nią swoje ponętne ciało. Chwyciła słuchawkę prysznicową, odkręciła wodę i zaczęła się nią zabawiać sama ze sobą. Woda muskała jej najwrażliwsze miejsca. Stałem tam i słysząc jej lekkie pojękiwania, miałem ochotę dołączyć do niej i zacząć ostro posuwać w tej kabinie. Zamknąłem oczy i znów je otworzyłem. Kurwa, muszę się wziąć w garść, kto wie, czy za kilka dni lub tygodni nie będę musiał pozbawić jej życia. A stoję jak ostatni zbok i wpatruję się, jak sobie sama sprawia przyjemność. Schowałem broń do kabury i wyciągnąłem strzykawkę ze środkiem usypiającym, podszedłem bliżej i jednym pchnięciem zaaplikowałem jej całą zawartość w szyję. Zaskoczona odwróciła się w moją stronę. Zobaczyłem w jej oczach lęk, krzyknęła:
— Dlaczego?!
— Mnie nie pytaj — odpowiedziałem i podtrzymałem jej osuwające się na podłogę nagie ciało. Przejechałem wzrokiem po nim, było bardzo seksowne. Gładkie, porcelanowe, idealna talia, a biust miała wręcz zajebisty. Idealnie pasował do moich dłoni. Przesunąłem dłonią po jej prawej piersi. Była taka jędrna i kusząca. Ocknąłem się, pochwyciłem ją w ramiona, uniosłem i położyłem na łóżku. Spojrzałem na ubrania leżące na fotelu obok, ubrałem ją. Szybko wpakowałem pierwsze lepsze fatałaszki i bieliznę do walizki. Wziąłem ją na ręce. Walizka jechała za nami. Rozejrzałem się, nigdzie żywej duszy. Zdzwiony, skierowałem się do busa. Posadziłem ją na przednim siedzeniu obok mnie. Walizkę włożyłem na pakę. Wsiadłem i ruszyłem do naszego nowego domu. Nie wiadomo, na jak długo, ale na jakiś czas będzie nasz wspólny. W Górach Świętokrzyskich mam chatę w środku lasku, tuż u podnóża Łysicy. Takie odludzie, że nikt nawet nie pomyśli o tym, że ktoś tam może mieszkać. Jeżdżę tam, kiedy czuję, że muszę pozbierać myśli. Tak, nawet płatni zabójcy miewają złe dni. Może się to zdawać dziwne, ale i nam się takie zdarzają…