Ebook dostępny w abonamencie bez dopłat od 29.04.2025
Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
18 osób interesuje się tą książką
Michalina Zarzycka jest współwłaścicielką firmy zajmującej się konserwacją zabytków. Po śmierci męża postanawia wyjechać w świat. Nagłe zlecenie z malowniczej wioski nad Jeziorem Czorsztyńskim zmienia wszystko. Kobieta i jej wspólniczka Renata udają się do Czystej Wody, by pracować nad polichromią w zabytkowej baszcie rycerskiej.
Klimatyczna wioska nie jest wolna od konfliktów i niepokojów. W Folwarku, w którym zatrzymują się Michalina i Renata, pracuje grupa naukowców badających okoliczną przyrodę, co budzi gorące reakcje miejscowych. Również dawne życie Michaliny nie daje o sobie zapomnieć. Powraca sprawa spadku po jej mężu, a na horyzoncie pojawiają się kłopoty.
Czy Michalinie uda się to wszystko poukładać i dojść do porozumienia z samą sobą? Czy znajdzie przyjaźń, życzliwe wsparcie, a może nawet miłość?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 323
Rok wydania: 2025
ROZDZIAŁ 1
––––––––
DECYZJA
Michalina Zarzycka zalogowała się do serwisu bankowego, zerknęła na stan swoich finansów i pewność siebie odrobinę ją opuściła. Nie żeby sytuacja przedstawiała się źle, wręcz przeciwnie. Po załatwieniu wszystkich spraw jej aktywa wyglądały całkiem nieźle. Tylko że jeszcze wczoraj była stuprocentowo przekonana do tego, co chce zrobić. Dzisiaj, gdy przyszło do realizacji planów, dopadły ją wątpliwości. Czy nie postępuje zbyt lekkomyślnie? Miała w końcu czterdzieści pięć lat i w miarę ustabilizowane życie, choć ostatnio przeżyła niemały wstrząs. A tu zamarzyła się jej nagle tak radykalna zmiana. Czy ludzie uznają, że właśnie to, co się jej przytrafiło, skłoniło ją do takiego kroku? Że jest szalona?
Michalina nabrała głęboko powietrza i bezsprzecznie ta ostatnia myśl popchnęła ją ku realizacji zamierzonego planu. Nie. Żadne tam „co ludzie powiedzą”! Nic jej to nie obchodzi. Zbyt długo liczyła się ze zdaniem innym. Od teraz interesuje ją wyłącznie własne.
Postanowiła zlikwidować lokaty terminowe, gotówkę wypłacić, a potem zniknąć. Tak po prostu. I nie było to planowane od dawna. Zwyczajnie, pewnego dnia podjęła taką decyzję i zamierzała ją zrealizować. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej podobał się jej ten pomysł.
Zapakować samochód i ruszyć w siną dal. Czemu by nie? Bo to nie wypada? Bo ma pracę i zobowiązania? A może dlatego, że była wdową?
Bez dwóch zdań ten trzeci powód zmobilizował ją najbardziej. Miała czterdzieści pięć lat i była sama. Andrzej zmarł pół roku temu. Historia niestety jakich wiele – mężczyźni unikają lekarza i nie lubią badań. A żyją w stresie, który ich zjada. Michalina wiedziała, że mąż ma problemy z żołądkiem, źle sypia, jest zdenerwowany. Wielokrotnie namawiała, próbowała perswadować, nawet groziła rozwodem, jeżeli się nie zacznie leczyć. On puszczał to mimo uszu, za każdym razem zbywając ją i jej niepokoje śmiechem. Uważał, że leczą się tylko hipochondrycy, a sam widok doktora przyciąga ciężką chorobę.
Telefon z pracy tamtego piątku zapamięta do końca życia. Bo to był właśnie piątek. Jeszcze rano rozmawiali, że warto by gdzieś wyskoczyć na weekend. Był piękny październikowy dzień, liście gorzały na drzewach, a słońce świeciło jak latem. Idealna pogoda na wypad. Już nawet zaczęła przeglądać oferty i prawie wybrała miejsce. Hotel spa w odległości godziny jazdy oferował weekendowe spotkanie degustacyjne i festiwal smaków. Coś dla nich. Brzmiało po prostu idealnie. Próbowała dodzwonić się do Andrzeja, żeby się z nim skonsultować, ale nie odbierał. Później dowiedziała się dlaczego. Miał wziąć udział w konferencji i nie przyszedł do sali zebrań. Współpracownicy myśleli, że zapomniał albo że kończy jakąś ważną robotę. Ktoś w końcu zajrzał do gabinetu…
– To był zawał, Michalino – oznajmił Marcin, który był wspólnikiem Andrzeja w firmie. Mówił niewyraźnie, głos mu się łamał. Zapewne nigdy nie stanął przed koniecznością przekazania takich wieści. Na to chyba nie było procedury ani żadnych szkoleń.
Pewnie teraz będą musieli wdrożyć – ta absurdalna myśl przemknęła jej przez głowę, zanim się rozpłakała.
To niesamowite, ile nagłych przebłysków przychodzi do człowieka w takiej chwili. „To nieprawda, robią mnie w konia”. „Jak to możliwe? Rozmawiałam z nim dwie godziny temu”.
No i ta najważniejsza: „Jak ja teraz będę żyła?”.
Spędzili ze sobą dziesięć lat, a on był od niej kilka lat starszy. To było jego drugie małżeństwo, dla niej pierwsze. W sumie to nie chciała wychodzić za mąż. Kiedy go poznała, była już po trzydziestce i dobrze się czuła jako singielka. Miała powodzenie, nie marzyła o związku, była zajęta swoimi sprawami, zwiedzaniem świata i rozkręcaniem swojej działalności. On borykał się z trudnym rozwodem, wychowywał córkę Polę, którą uwielbiał, a która akurat stawała się nieznośną nastolatką. Absolutnie nie wydawał się wymarzonym kandydatem na partnera, wszystkie przyjaciółki jej to odradzały. Zwłaszcza że tak bardzo się różnili: ona z duszą artystki, on inżynier i technokrata. Ona spokojna, a on żywiołowy, choć w sumie poukładany. Woda i ogień, można powiedzieć, ale jakoś zaskoczyło.
Trudno powiedzieć, co ją do niego przyciągnęło – coś szczególnego w osobowości, czego nie miał nikt inny. Przeszli razem przez wiele burz – jego potyczki z byłą żoną o zasady widywania się z Polą, próby ułożenia sobie życia w tej poklejonej na nowo rodzinie, jej zmagania z gorącym temperamentem pasierbicy. Pola nigdy jej nie polubiła i chyba dotąd nie zaakceptowała. Zdecydowanie najgorsze były pierwsze lata, kiedy dziewczyna najpierw robiła jej na złość, a potem ostentacyjnie ignorowała, później, gdy dorosła, sytuacja niewiele się poprawiła. Stała się obojętna i obca.
Andrzej tak naprawdę nigdy nie umiał sobie poradzić z tym problemem, był rozdarty pomiędzy dwiema kobietami, które kochał, nie potrafiąc zbliżyć ich do siebie. Wyjaśnić, że tutaj nie toczy się o nic gra, nikt nie rywalizuje.
Michalina odetchnęła z ulgą, gdy Pola pewnego dnia oznajmiła, że wyjeżdża za granicę. Tutaj – jak dowodziła – nie może się rozwijać i w pełni odkryć swoich talentów. W Anglii na pewno szybciej odnajdzie swoją drogę.
– Akurat – mruknął wówczas Andrzej, który, choć kochał córkę nad życie, uważał, że ma coraz bardziej szalone pomysły.
Ta eskapada zaowocowała odkryciem talentu kulinarnego i pracą w niewielkiej knajpce. Organizowała tam głównie życie towarzyskie, wieczorki artystyczne i ogólnie wyżywała się twórczo, ale była tym zafascynowana i uważała się za świetną menadżerkę. Michalina obawiała się, że ta kariera prędzej czy później zakończy się wielkim rozczarowaniem, ale początkowo wszystko się układało. Dzięki temu i Andrzej stał się spokojniejszy, bo przestał się przejmować przyszłością córki. W końcu zaczęła zachowywać się jak dorosła, dowodził i snuł własne plany. Marzył o kupnie jakiegoś siedliska, w którym mogliby pędzić z żoną sielskie życie na emeryturze, zajęci podziwianiem wschodów i zachodów słońca oraz przyjmowaniem odwiedzin przyjaciół i rodziny. Michalinie właściwie wcale się do tego nie spieszyło. Uważała, że jest stanowczo za młoda na fantazje o osiadłym życiu, a już szczególnie rozkoszach, jakie mogłyby przynieść wizyty Poli i jej hipotetycznych przyszłych dzieci. Na samą myśl o zabawianiu wnucząt Michalina czuła rozbawienie. To nie była dla niej jeszcze ani ta pora, ani ten czas, a poza tym z Polą nie czuła zbyt wielkiej więzi. Andrzej oczywiście widział to wszystko inaczej – kiedy jego córka się ustatkuje, założy rodzinę, sytuacja się odmieni. Pozna życie rodzinne i doceni jego wartości. Michalina wcale nie była pewna, że tak się stanie. Na razie Pola bawiła wciąż w Anglii, gdzie zajmowała się swoimi fantasmagoriami. Poza tym Michalina nie chciała się nigdzie przeprowadzać, a zwłaszcza na prowincję, nawet najpiękniejszą.
Tu miała swój świat i pracę. Prowadziła niewielką firmę zajmującą się konserwacją zabytków. Brała zlecenia prywatne, ale też większe prace z kościołów i klasztorów. Interes rozwijał się zupełnie nieźle, odkąd pojawiła się Rena Leska, która stała się jej zaufaną współpracownicą i prawą ręką. Razem zbudowały skromny zespół i pracownię, która mogła poszczycić się renomą.
Zaprzyjaźniły się. Renacie mogła powiedzieć o swoich zmartwieniach, poradzić się. To Leska pocieszała ją po śmierci matki i to ona doradzała jej w problemach z pasierbicą. Choć sama nie miała dzieci ani w ogóle żadnej rodziny. Renata była typowym dzieckiem urodzonym w końcówce lat osiemdziesiątych – wychowanym przez babcię, gdyż rodzice nie mieli dla niej czasu. Zajmowali się bowiem głównie życiem towarzyskim i pracą. Leska mimo to wspominała ich ciepło. Po prostu takie były czasy i nikt nie dziwił się specjalnie, że jako dziewczynka mieszkała u dziadków. Teraz jednak była sama – dzieliła czas pomiędzy pracownię a wolontariat w fundacji zajmującej się kotami.
– Modelowa stara panna – mawiała ze śmiechem do Michaliny, która zawsze z przyganą kręciła wówczas głową.
Renata nie wyglądała jednak na przygnębioną swoją egzystencją. Miała przede wszystkim dużo czasu dla siebie, a czas – jak sądziła – jest jedyną wartością, którą naprawdę należy cenić.
Renata nie mogłaby na przykład pracować w korporacji. Uważała tryb życia takich ludzi za jałowy i destrukcyjny. Oczywiście rozumiała, że niektórzy nie mają innego wyboru lub wręcz – lubią to, jednakże dziwiła się, jak lekkomyślnie ci ludzie marnują czas. Żadnego dnia ani nawet godziny nikt im nie zwróci. Zapatrzeni w nierealną przyszłość gubią teraźniejszość, pozwalając, by bezcenne minuty przeciekały im przez palce. Tracą młodość na wpatrywanie się w tabelki, ekrany komputera, pomnażanie czyjegoś zysku. Wciąż wierzą, że za rok lub dziesięć lat będą sobie mogli pozwolić na to lub owo, co da im wytęsknioną wolność. Tylko że przedmioty nie przynoszą spełnienia, budzą raczej kolejne potrzeby. No i ten łańcuch nie ma końca, a oplata człowieka coraz ciaśniej. Kiedy uświadamiamy sobie, że właściwie nigdy nie potrzebowaliśmy tych jakże pożądanych dóbr, okazuje się zwykle za późno – filozofowała Renata. Życie minęło, szczęśliwa chwila nie nadeszła w takim kształcie, jak pragnęliśmy, i została tylko pustka.
– Jesteś fatalistką – mówiła Michalina, ale robiło się jej nieprzyjemnie.
Czy ona sama nie żyła w ten sam sposób? Lubiła obcować z dziełami sztuki, renowacja starych obrazów dawała jej autentyczną przyjemność. Miała jednak nieustanne wrażenie, że coś jej w tej egzystencji umyka – dni stawały się takie same, czas płynął, nie przynosząc niczego wartościowego.
Wtedy właśnie doświadczyła wstrząsu, jakim była śmierć męża. Ten szok wyrwał ją z letargu i przekonania, że trwa w bezpiecznej bańce, w której nic więcej się nie wydarzy. Kolejnym szokiem było spotkanie z matką Poli, Gabi. Zadzwoniła do niej natychmiast po tym, kiedy Michalina zawiadomiła pasierbicę o śmierci Andrzeja. Pola była zrozpaczona, przeżyła autentyczną tragedię i Michalina doskonale ją rozumiała. Dziewczyna była mocno związana z ojcem, który rozumiał ją jak nikt, po jego odejściu straciła grunt pod nogami. Gabrielę jednak interesowała wyłącznie sprawa spadku.
– Pola dziedziczy po ojcu i ja nie dam dziecku wydrzeć tego, co mu się należy! – oznajmiła na wstępie rozmowy. – Nawet jeśli Andrzej przepisał dom na ciebie, to jest zachowek i inne sprawy, nie poddam się bez walki.
– Nie musisz się tak rozpędzać. Niczego nie zamierzam zabrać Poli. – Michalina miała zupełnie suche usta, gdy to oznajmiała.
Gabi prychnęła znacząco.
– To się tak zawsze mówi, a potem pieniądze w magiczny sposób znikają. Nie potrzebuję przypominać, że do momentu otwarcia spadku nie wolno ci niczego ruszyć? Mój adwokat nad wszystkim czuwa. Pola ma prawo do połowy majątku ojca, w końcu i ja pracowałam na to, co ty dostaniesz praktycznie w prezencie…
Michalina nie była osobą, którą łatwo sprowokować i umiała trzymać nerwy na wodzy, ale w przypadku Gabrieli dysponowała bardzo ograniczoną cierpliwością. Była to nad wyraz irytująca i roszczeniowa osoba, przekonana o własnej nieomylności i trafności osądu w każdej sprawie. Trudno się było dziwić, że nawet jej własna córka utrzymywała z nią kontakty w raczej ograniczonym zakresie; matka nie rozumiała jej i nie akceptowała jej wyborów. Jedno wszakże udało się Gabrieli skutecznie zrobić: bardzo łatwo wpoiła Poli niechęć do nowej partnerki ojca, jako do rywalki, uzurpatorki i podstępnej agresorki, która przeniknęła do ich rodziny, żeby zniszczyć łączące ich relacje.
– Skoro masz adwokata, to z pewnością poinformował cię, że Andrzej zostawił testament – powiedziała Michalina, nabierając głęboko powietrza w płuca. – Możesz więc być pewna, że wszystko odbędzie się zgodnie z prawem.
– Akurat! Już ja znam to prawo drugiej żony, wedle którego biedne dziecko nic nie dostanie. Nie wyobrażaj sobie, że tak się to skończy. Nie pozwolę okraść mojej córki, zwłaszcza komuś takiemu jak ty!
– Znakomicie. – Michalina wypuściła powietrze. – Będziesz miała okazję wykazać się przed sądem. A teraz bądź tak dobra i daj mi spokój. Straciłam męża. Wiem, że nie bardzo cię to obchodzi, ale dla mnie to jest najważniejsze. Uszanuj to.
– Bezczelna wywłoka! No po prostu nie do wiary! – ciskała się Gabriela, ale Michalina rozłączyła rozmowę.
Na cmentarzu zobaczyła Polę po raz pierwszy od pół roku. Wyglądała i zachowywała się zupełnie inaczej. Było to oczywiście zrozumiałe w sytuacji, w jakiej się znalazła, ale Michalinę zdumiało to, że podeszła do niej, praktycznie od razu, kiedy tylko ją ujrzała.
– Cześć, Michalina, musimy koniecznie pogadać – powiedziała, a kobietę zdjął niepokój, czy nie będzie to ciąg dalszy rozmowy o spadku. Być może Gabriela nastawiła córkę przeciwko niej, a Michalina nie miała w tej chwili siły na żadne utarczki. Czuła się kompletnie bezbronna.
– Dobrze – przytaknęła bezradnie. – Ale może trochę później…
– Tak, oczywiście, wiadomo… – Pola złapała ją za rękę, a dla Michaliny ten gest był tak niespodziewany, że odruchowo cofnęła dłoń. Spojrzała na swoją pasierbicę z niedowierzaniem. W oczach dziewczyny były smutek i rozpacz.
– Przepraszam, Polu – wybąkała. – Jestem w kiepskim stanie. Myślę, że to rozumiesz. Przechodzisz w końcu przez to samo.
Tamta kiwnęła głową, ale zerknęła z pewną urazą. Jakby nikła nić porozumienia właśnie się zerwała. Na dodatek, niczym spod ziemi wyrosła jej matka i zaczęła coś mówić podniesionym głosem. Michalina przygryzła wargi i odwróciła się w drugą stronę. Na szczęście była koło niej Renata, zawsze chętna do pomocy i gotowa okazać wsparcie.
Michalina mało pamiętała z całej uroczystości, poza tym, że była stosunkowo krótka. Wszystko później zlewało się jej w jeden obraz. Po ceremonii, kiedy żegnała się z żałobnikami, podeszła do niej Gabriela, domagając się ustalenia jak najszybszego terminu u prawnika.
– Mamo, przestań – próbowała mitygować ją Pola, ale ona absolutnie nie chciała słuchać.
Michalina także uznała, że tę sprawę należy bezzwłocznie zakończyć.
– Może jutro? – zaproponowała. – Załatwmy to jak najszybciej.
– Właśnie. Tak będzie najlepiej. Nie ma na co czekać. – Gabriela skinęła jej wyniośle głową.
Pola chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała i powlekła się za matką.
Mimo wszystko Michalina obawiała się spotkania u adwokata. Poprosiła Renatę, żeby poszła razem z nią.
– Wiesz, co jest w tym testamencie? – zapytała przyjaciółka, kiedy wysiadły z samochodu pod kancelarią.
Renata nie bardzo orientowała się, jak się zachować w takiej sytuacji. Miała nawet pewien kłopot z tym, jak się ubrać. No bo przecież nie w czerń, jak na pogrzeb. To nie była okazja tego typu, a z drugiej strony nigdy nie uczestniczyła w odczytaniu testamentu. Ostatecznie zdecydowała się na granatową sukienkę, która wydawała się wystarczająco poważna.
W odpowiedzi na to pytanie Michalina skinęła głową, ale nie wprowadziła przyjaciółki w szczegóły. Kiedy weszły do kancelarii, Gabriela z córką już czekały. Gabi na widok Renaty uniosła wysoko brwi w pytającym geście, jakby zastanawiając się, w jakim charakterze ona tu występuje. Zapewne od razu zaczęła snuć jakieś intrygi w stylu „Czyżby Andrzej i jej coś zapisał?”. Pola przywitała się ze wspólniczką macochy dosyć obojętnie, ale bez wielkiego zaskoczenia.
Adwokat powitał je, a potem szybko zapoznał z ustaleniami testamentu. Były proste. Pola odziedziczyła małe mieszkanie, które Andrzej miał po swojej matce, i pewną sumę, którą zbierał dla niej na oddzielnym koncie, a Michalina resztę – dom, lokaty i udziały w spółce.
– To niesprawiedliwe! – zgłosiła swoje oczywiste zastrzeżenie Gabriela. – Moje dziecko zostało oszukane. – Poli należy się przynajmniej połowa, a może wszystko.
– Proszę pani, to jest zapis testamentowy, nic więcej z niego nie wynika – oznajmił prawnik, patrząc na nią z uwagą.
– Możliwe, ale ten testament jest nieuczciwy. Został z pewnością sporządzony pod presją. Mąż został zmanipulowany przez tę… panią.
– Córka pani jest pełnoletnia, ma prawo podważyć testament. Od razu zaznaczę, że takie sprawy są długie, mozolne i rzadko kończą się sukcesem. – Adwokat popatrzył na Gabrielę z troską.
– Mamo, daj spokój. Mnie to odpowiada – włączyła się dziewczyna.
– Co ci odpowiada? Te ochłapy? Oszalałaś? Ona cię okradła z pięknego domu, mebli, pieniędzy… Chcesz to odpuścić? Może ty jesteś tak głupia, ale ja nie pozwolę, wyszarpię wszystko, co nasze… Musisz się starać przynajmniej o zachowek. To jest połowa tego, co byś dostała, gdyby, gdyby… – na chwilę zawiesiła głos – ta osoba nie zakrzątnęła się tak skutecznie koło swoich spraw. – Gabriela wskazała Michalinę, która się wzdrygnęła.
– Przestań już! Ojciec nie żyje, to chyba w tym wszystkim jest najbardziej istotne! – Pola uniosła się gniewem, a jej matka zamilkła w pół słowa, najwyraźniej zdetonowana tym nagłym wybuchem.
– Ależ Polu, ja tylko chciałam…
– Dziękujemy panu bardzo, jeśli to wszystko, to się już pożegnamy. Michalino, mogę do ciebie później zadzwonić? – Pola odwróciła się do macochy, a ona w krańcowym zdumieniu była w stanie tylko kiwnąć głową.
– No, no, a cóż to było? – nie darowała sobie Renata, kiedy Gabriela z córką już wyszły. Mecenas tylko chrząknął znacząco, a Michalina wzruszyła ramionami.
– Jeżeli chodzi o Gabrielę, to jak zwykle była w formie, natomiast Pola… – Zarzycka zawiesiła głos, bo nie wiedziała, jak ubrać w słowa to, co cisnęło się jej na usta. Nie podejrzewała córki Andrzeja o takie zdecydowanie, zwłaszcza względem matki. Do tej pory raczej nie kwestionowała jej zdania. A tutaj chyba po raz pierwszy się jej postawiła.
– Nie wiesz, czy się jej postawiła – skomentowała to Renata, gdy już pożegnały się z adwokatem, który nie wydawał się nawet lekko zniesmaczony sceną, jaka się przed chwilą rozegrała, co mogło sugerować, że podobne zdarzały się w jego gabinecie nader często, i wyszły na ulicę. Postanowiły wypić kawę albo zjeść lekki lunch. Michalina nie miała ochoty wracać do pustego domu.
– Być może – ciągnęła Renata – zamierza cię przycisnąć, gdy będziecie same. Dlatego umawia się na rozmowę telefoniczną.
– Wątpię. – Michalina uniosła brwi. – Pola ma wiele wad, w tym kilka naprawdę irytujących, ale nie jest pazerna jak jej matka. Andrzej dobrze ją zabezpieczył. Stworzył dla niej coś w rodzaju funduszu powierniczego. Będzie mogła dzięki niemu spokojnie się urządzić.
– Oczywiście, ale z pewnością jej matka liczyła na więcej.
– Ta kobieta zawsze liczy na więcej. Myślę, że to było głównym powodem rozpadu ich związku – westchnęła Zarzycka.
– Ja to się zastanawiam, co on w ogóle w niej widział. – Renata pokręciła głową. – Wiem, że mężczyźni lubią zołzy, to się świetnie sprzedaje w literaturze i w serialach, ale żeby występowało w prawdziwym życiu? Niepojęte!
Michalinie nie chciało się tłumaczyć, że kiedy Gabriela i Andrzej się spotkali, byli bardzo młodzi i zbyt dobrze się nie znali. A w każdym razie – za dobrze nie rozumieli swoich kształtujących się charakterów. Pola urodziła się niedługo później, a oni dorośli i okazało się, że są ludźmi, którzy zupełnie do siebie nie pasują. Mają inne cele i dążenia. Właściwie się nie lubią i wzajemnie się drażnią. To nie było tak, że Andrzeja zafascynowała urocza zołza, a ją choleryk, zbyt łatwo się podpalający i czasami reagujący nieadekwatnie do sytuacji. Takimi się stali w ciągu wspólnych lat. Być może właśnie takie cechy w sobie wyzwolili? Trudno było już to stwierdzić.
– Cóż, przekonamy się, gdy zadzwoni – ucięła sprawę Michalina, a Renata zaczęła się usprawiedliwiać. Nie powinna zawracać przyjaciółce głowy plotkami, kiedy wydarzyło się tyle strasznych rzeczy w jej życiu.
– Pogadajmy o czymś neutralnym, na przykład o pracy – rzuciła to z takim przejęciem i zaangażowaniem, że Michalina się uśmiechnęła.
Akurat ostatnią rzeczą, na którą miała ochotę, była rozmowa o pracy, szczególnie że otrzymały kolejne zlecenie, tym razem wyjazdowe. Renowacja wielkiej polichromii w jakiejś zabytkowej baszcie w wiosce nad jeziorem. Właściwie to zamierzała odrzucić tę propozycję, zwłaszcza w kontekście tego, co zaczynała dla siebie planować. Ale jeszcze nie chciała o tym rozmawiać z Renatą. Poszły więc do ulubionej knajpki i cały lunch przegadały o sprawach mało istotnych, co jednak pozwoliło się Michalinie na chwilę oderwać od nurtujących ją problemów.
Wróciła do domu podniesiona na duchu. I spokojniejsza. Właśnie wtedy zalogowała się na konto swego banku i zaczęła przeglądać aktywa. Mogłaby spieniężyć wszystko, firmę konserwatorską zostawić Renacie, sprzedać dom i wyjechać… Na przykład podróżować po Europie. Zawsze chciała to zrobić, jeszcze na studiach marzyła o długiej, niespiesznej włóczędze po różnych zakątkach, gdzie mogłaby zasmakować kultury i innego sposobu życia. A potem gdzieś osiąść na dłużej, może coś kupić lub wynająć? Po prostu zniknąć…
Te marzenia przerwał dzwonek telefonu.
To była Pola. Proponowała spotkanie nieopodal jej pracowni. Umówiły się na jutrzejsze przedpołudnie.
ROZDZIAŁ 2
––––––––
SPEŁNIENIA MARZEŃ
– Pewnie się strasznie dziwisz. – Pola powitała Michalinę w progu jakiegoś sklepu. Nie, to raczej nie był sklep. Wyglądał bardziej na magazyn lub opuszczone biuro. Coś w takim postindustrialnym stylu.
Macocha poruszyła ramionami.
– Czemu miałabym się dziwić? Zaprosiłaś mnie tu w jakimś określonym celu?
Pola kiwnęła głową.
– Tak. Zamierzam to kupić z pieniędzy od taty. – Zatoczyła ręką koło.
Budynek nie był może w opłakanym stanie, ale daleko miał do świetności. Michalina nie bardzo się na tym znała, ale wiedziała tyle, że trzeba będzie tu włożyć kupę kasy, żeby doprowadzić do używalności.
– Jesteś pewna? – spytała więc z wahaniem w głosie. – Chyba wymaga sporo pracy?
Pola z entuzjazmem kiwnęła głową.
– Dlatego cena jest taka atrakcyjna. To trendująca okolica, zresztą sama wiesz, masz tu niedaleko pracownię. Zobaczysz, jak się tutaj świetnie urządzę…
– Tylko nie wiem, co właściwie tu chcesz zrobić. – Michalina była pełna wątpliwości. Jeszcze raz obrzuciła wzrokiem opuszczony budynek. Sklep? Jakieś warsztaty? Tylko czego mogłaby uczyć Pola? Nie miała bladego pojęcia.
– Założę coś takiego jak w Anglii: knajpę z ofertą kulturalną. – Córka Andrzeja była pełna entuzjazmu. – Stworzę tu centrum sztuki i nowych kierunków. Sztuki wizualne, muzyka, różne akcje w przestrzeni miejskiej, zobaczysz, wkrótce będzie o mnie głośno. Już mam kanał na TikToku – pochwaliła się, machając telefonem.
– A co z twoim poprzednim miejscem pracy? Tym w Anglii? – Michalina popatrzyła na nią spod oka.
Pola poruszyła ramionami.
– Tamto nie wyszło – oznajmiła krótko. – Różnica temperamentów i ogólnej wizji. Także z moim chłopakiem. To znaczy już z ekschłopakiem. – Uśmiechnęła się kwaśno, siląc się na obojętny ton. – Ale teraz wszystko będzie już inaczej. Znalazłam sobie świetnego wspólnika, Arka, on się zna na rzeczy, to po prostu nie może się nie udać.
Michalina westchnęła.
– Wejdź do środka – zachęciła ją Pola. – Zobaczysz potencjał. Może jestem przesadną optymistką i wszystko widzę w zbyt jasnych barwach, ale Arek mnie tonuje. Poznałam go podczas jednej z moich wypraw. Uratował mi skórę w Indiach, kiedy zgubiłam paszport. Jest bardzo poukładany. Jeśli ja mam szalone pomysły, to on z pewnością sprowadzi mnie na ziemię.
Po takiej rekomendacji Michalina mogła już poznać Arka. Z pewnością była to osobowość, jeśli nie osobliwość. W każdym razie nie dało się obok niego przejść obojętnie ani go zapomnieć. Miał włosy pofarbowane na wiele kolorów i taki sam barwny melanż w stroju.
– Jestem kreatywnym kucharzem i wytrwałym realizatorem pomysłów Poli – przedstawił się. – A pani to Michalina, prawda? Pola wiele o pani mówiła.
Zarzycką bardzo to zaskoczyło i wyraz zdumienia chyba wyraźnie odmalował się na jej twarzy.
Arek machnął ręką.
– Nie plotkowała – zaznaczył. – Wiem, że zajmuje się pani konserwacją sztuki. Kiedyś też o tym myślałem, no, ale w końcu poświęciłem się czemu innemu. Lubię żywić ludzi. To bardzo kreatywne zajęcie.
Zatoczył ręką koło, a potem przeprosił i zniknął. Jak stwierdził, musiał spotkać się z architektem w sprawie projektu.
– I co uważasz? Tata by to pochwalił, prawda? – Pola spojrzała na nią z powagą, a Michalina znowu bacznie się rozejrzała.
Główna sala tego magazynowego budynku przedstawiała na razie dosyć skromne wrażenie, ale istotnie – okolica miała widoki na rozwój. Jeśli Pola odpowiednio to rozegra, a ten jej wspólnik rzeczywiście wydaje się sensowny, to być może całe przedsięwzięcie nie zakończy się plajtą… Zresztą Michalina także miała swoje plany, być może równie szalone. Czy w związku z tym powinna krytykować marzenia kogoś innego?
– Ojciec zostawił ci te fundusze na start – powiedziała więc z pewnym namysłem. – Żebyś mogła rozkręcić coś swojego. Nie mam pojęcia, czy ci to wypali, bo się kompletnie nie znam na takim biznesie. Tak czy inaczej, życzę ci wszystkiego najlepszego.
– Jezu. – Pola westchnęła głęboko. – Nie spodziewałam się…
Michalina podniosła wzrok.
– Tak? A na co liczyłaś?
Dziewczyna skrzywiła się lekko.
– Nie wiem – wyznała szczerze. – Chyba że będziesz mi odradzała. Że stracę kasę po ojcu i zostanę bez grosza. I żebym nie oczekiwała w razie czego twojej pomocy.
– Dlaczego? – spytała po prostu Michalina.
Teraz Pola wydawała się niezwykle zdumiona.
– Jak to? Mama uważa, że masz do nas żal. O to wszystko, co zrobiłyśmy.
– Nie rozumiem. – Kobieta przysiadła na jakimś zdezelowanym fotelu i potarła dłonią czoło. – A co właściwie zrobiłyście? Twoja matka uważa, że cię oszukałam, zabrałam ci spadek po ojcu, to oczywiście jej prawo…
– Posłuchaj mnie, Michalina… Tata powiedział mi o tym testamencie… Ja wszystko wiedziałam od dawna… Pamiętasz, jak mnie odwiedził w Anglii? Wtedy mi to wyjaśnił. O tym mieszkaniu po jego mamie i funduszu na zagospodarowanie, jak go nazwał. No i o tym, że resztę zapisuje tobie. To nie było żadne zaskoczenie.
– I nie czujesz się z tym źle? – Rozmówczyni wpatrzyła się w nią z wyczekiwaniem.
– Czuję się cholernie źle, bo tata umarł. I mam wrażenie, że teraz to już poważnie nie mam się do kogo zwrócić! – wybuchła Pola. – Ale moja mama! Ona przesadza. Nigdy nie traktowała mnie jak równej sobie. Zawsze coś jej nie pasowało. Ani to, co robiłam, ani to, czego nie robiłam. Poza tym uważam, że nie byłam wobec ciebie do końca fair. Tata cię kochał, a to przecież coś znaczy…
Michalina uśmiechnęła się blado. Tak, owszem, to przecież coś znaczyło.
– Masz własne życie – powiedziała, wstając z fotela. – Nie musisz oglądać się na Gabrielę. Ona jest, jaka jest, i nie zmienisz jej. Skoro masz pomysł, realizuj go. Jeśli nie wypali, zawsze możesz przerobić ten budynek na coś innego. Choćby na mieszkania. Nie ma się co martwić na zapas.
– To super, że tak myślisz. Mam wrażenie, że tata powiedziałby mi coś bardzo podobnego – stwierdziła Pola, a Michalina, która już szła w kierunku drzwi, nagle się zatrzymała.
– Nieważne, co powiedziałby Andrzej, twoja matka ani ja. Ważne jest to, czego ty sama chcesz i do czego jesteś przekonana. Tylko to się liczy.
– Wiem o tym, nie jestem dzieckiem – wypaliła dziewczyna z pewnym zniecierpliwieniem. – Chodzi mi wyłącznie o okazanie wsparcia. Potrzebuję tylko poklepania po plecach, niczego więcej. Nie zawrócę z tej drogi, wszystko sobie dokładnie ułożyłam, nie spodziewam się prowadzenia za rączkę.
– W takim razie bardzo się cieszę. – Michalina obdarzyła ją uśmiechem, a potem krzyknęła na pożegnanie do Arka i zaczęła się zbierać.
Pola przygryzła wargi. Michalina trzymała ją na dystans i dziewczyna poczuła się urażona. Czy to przez to, co powiedziała matka? Przez te oskarżenia na temat zagarnięcia majątku? To wciąż wisiało w powietrzu, niezałatwiona, niewyjaśniona do końca sprawa. Pola właściwie nie odcięła się w wyraźny sposób od tych roszczeń Gabrieli. Z drugiej strony Michalina także uchyliła się od odpowiedzi, czy pomogłaby córce swego męża, gdyby powinęła się jej noga w interesach. Być może uznała, że nic już jej nie łączy z rodziną Andrzeja? Trudno się było dziwić – nie zbudowały żadnych więzi.
Pola poruszyła ramionami i wróciła do Arka. Trzeba było podjąć decyzję w sprawie rozmieszczenia kuchni i baru. To nie mogło czekać, bo architekt się niecierpliwił.
Tymczasem Michalina zerknęła na zegarek i uznała, że ma czas, żeby załatwić jeszcze drugą sprawę. Wyjęła z torebki telefon i umówiła się na kolejne spotkanie. Po kwadransie podjechała na parking, gdzie czekał na nią kamper, który stał się powodem jej przemyśleń o wyjeździe w nieznane i gorączkowego sprawdzania kont bankowych. Właściwie od momentu, kiedy o nim usłyszała, jakaś niepohamowana myśl, tęsknota postała w jej głowie i kobieta nie umiała się od niej opędzić. Teraz przyszła pora na podjęcie decyzji. Dlatego właśnie umówiła się z właścicielem na oględziny.
Samochód był wspaniały. Michalina nie mogła się napatrzeć na niezwykle funkcjonalne wnętrze: niewielki salonik z kuchenką oraz oddzielną sypialnię. No i łazienka, a w niej prysznic. Inżynier Maciejewski zjeździł nim cały świat, a w każdym razie pół. Teraz po prostu nie miał już siły na dalsze eskapady. Poza tym zmarła mu żona, więc podróże straciły dla niego smak.
Tak się właśnie wyraził.
Maciejewski był sąsiadem Michaliny i spotkali się kiedyś przypadkiem w sklepie na rogu. Zaczęli rozmawiać, kobieta zagadnęła go o jego wyprawy. Starszy mężczyzna odłożył koszyk i oparł się o regał z bakaliami.
– Teraz to już nie to samo, droga sąsiadko. Podróże straciły dla mnie smak, odkąd nie ma Tereni. Próbowałem pojechać sam, ale nie ma to sensu. Będę musiał sprzedać samochód. Tylko niszczeje, a utrzymanie niepotrzebnego kampera jest zbyt drogie.
Szybko okazało się, że sprzedać go nie jest łatwo. Oczywiście chętnych było sporo, tylko inżynier kręcił nosem. Nie chciał oddawać swego Podróżnika, jak go nazywał, byle komu. Ten samochód był jego prawdziwą dumą. Przez całe lata przerabiał go, upiększał i udoskonalał. Wreszcie zrobił z niego prawdziwe cacko.
– To jest, szanowna pani, kamper w wersji de luxe – tłumaczył. – Serce by mi pękło, gdyby ktoś się z nim niewłaściwie zaczął obchodzić. Podróżnika trzeba docenić, wręcz pokochać, tak jak kochaliśmy go z Tereską.
Teraz więc, kiedy spotkali się na parkingu, Michalina miała okazję się przekonać, że to nie były czcze przechwałki. Samochód wyposażono niezwykle pomysłowo: w luksusowo urządzone wnętrze i funkcjonalne schowki. Wygodną łazienkę i praktyczną kuchnię. Po prostu mobilny dom. Czegóż chcieć więcej?
– Tereska lubiła mieć wszystko pod ręką – westchnął starszy pan. – No i żeby niczego nie brakowało, jak u siebie. Starałem się, aby miała warunki jak w najlepszym hotelu.
– Przepięknie tutaj. – Michalina rozejrzała się po wnętrzu.
– Tak. Wyłożyłem środek egzotycznym drewnem, materace są najlepszej jakości, stal tylko chromowana, żadnej partaniny. Każda rzecz robiona na wymiar i zamówienie. Jak to się mówi: z miłością. Tylko kryształowych żyrandoli nie ma, bo Tereska uznała to za przesadę. Ale nawet zastawę mamy z logo Podróżnik. Proszę zobaczyć. – Inżynier sięgnął do szafki i wydobył filiżanki z nadrukiem samochodu, ich kampera i napisem.
– Rzeczywiście – zdziwiła się Zarzycka. – Nie zapomnieli państwo o niczym.
– To Tereska. Ona miała nosa do szczegółów, dbała o takie rzeczy. Mówiła, że detale budują atmosferę. I albo ona jest, albo jej nie ma. – Inżynier znów westchnął. – No i proszę powiedzieć – ciągnął po chwili milczenia. – Jak mam to teraz sprzedać komuś, kto tego nie doceni? Zniszczy, nie uszanuje? O nie, pani Michalino, nie mógłbym. To są w końcu moje i Tereski wspomnienia. Nasze marzenia, nadzieje i tęsknoty.
– Rozumiem to doskonale – zgodziła się. – A gdybym przykładowo ja chciała kupić? To co by pan powiedział?
– Pani? – zdumiał się sąsiad. – Wybiera się pani w podróż?
– Coś tak jakby… Zaczęłam się zastanawiać… – wykręcała się.
Maciejewski zatarł dłonie.
– Pani Michalino kochana, dla pani to ja wszystko przygotuję, zreperuję, przeinstaluję. Ułożę i przygotuję. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej osoby. Przecież znamy się tyle lat! Tereska panią lubiła – dodał i to chyba było dla niego rozstrzygające.
Sprawy potoczyły się szybko i Michalinie nie pozostało nic innego, jak podjąć decyzję i kupić samochód. A potem zacząć się zastanawiać, jak powiedzieć Renacie, że będzie musiała przejąć prowadzenie pracowni konserwatorskiej, bo ona zamierza sobie zrobić bardzo długi urlop. Być może bezterminowy. W końcu za granicą też można pracować w tym zawodzie.
Okazja nadarzyła się stosunkowo szybko, gdy tylko Renata wspomniała o zleceniu w sprawie polichromii w baszcie rycerskiej.
– Wiem, że nie brałyśmy od dawna takich zleceń i ty nie bardzo lubisz wyjeżdżać – tłumaczyła się. – Ale ta babka zdzwoniła dzisiaj znowu i wydawała się taka przejęta…
– Jaka babka? – Michalina kończyła właśnie renowację dużego obrazu, który zamówił prywatny inwestor, więc starała się wyrobić jak najszybciej, żeby pomówić ze wspólniczką o swoich planach. Nie chciała zostawiać jej niepozamykanych spraw, no i nie zamierzała brać nowych, zanim czegoś nie ustalą.
– Z tej wiochy. Zaraz jak ona się nazywa…
– Wiocha czy babka?
– I jedno, i drugie. Wiocha jest malowniczo położona nad Jeziorem Czorsztyńskim i strasznie mnie ciągnie, żeby tam pojechać, bo już sobie poczytałam, co to za miejsce, absolutnie odlotowe… Mam! Nazywa się Czysta Woda, jak z jakiejś reklamy, a babka Irena Skierka, ona się tą basztą opiekuje, czy jej pilnuje, nie mam pojęcia.
– Może w niej straszy? – podsunęła Michalina z przekąsem.
– Nie wykluczam – odparła z uśmiechem Renata, wygrzebując spod papierów maila, którego sobie wydrukowała, bo było to oficjalne zapytanie o wycenę ich usług. – No więc, wiem, że ty jesteś zasadniczo przeciwna wszelkim pracom na wyjazdach, i ja to totalnie szanuję, ale po pierwsze: ta polichromia jest niezwykle ciekawa, to jakiś przykład narracyjnego malarstwa bardzo rzadko spotykanego, warto się temu przyjrzeć, a po drugie: ta wioska…
– Posłuchaj mnie, Renata. – Michalina postanowiła wejść wspólniczce w słowo. – Ja nie mam nic przeciwko wyjazdom…
– To świetnie, bo mnie się wydaje, że po tych wszystkich przejściach powinnaś zmienić otoczenie, odetchnąć, oderwać się. Bez wątpienia złapać dystans.
– Zgadzam się.
Renata spojrzała na Michalinę z krańcowym zdumieniem.
– Tak po prostu to mówisz? Bez żadnej dyskusji? Przyjmiemy zlecenie z Czystej Wody? I pojedziemy tam? Nie będziemy w ogóle się na ten temat spierały, tylko pakujemy manatki i jesteśmy nad Jeziorem Czorsztyńskim? Czy mnie ominął jakiś etap tej rozmowy?
– Nie pojedziemy nad Jezioro Czorsztyńskie, przynajmniej nie razem. Bo ty oczywiście możesz przyjąć propozycję z Czystej Wody i jechać tam w każdej dogodnej chwili. Ja nie pojadę.
– Aha – mruknęła Renata, mocno rozczarowana. – Czaję, że to by było na tyle w kwestii wyjazdów i zmiany otoczenia dla uzyskania równowagi duchowej.
– Źle mnie zrozumiałaś. Zamierzam wyjechać. Tylko sama i w innym kierunku.
– A to coś nowego. Można wiedzieć w jakim? I poznać pozostałe szczegóły? – Renata wpatrywała się we wspólniczkę ze zmarszczonymi brwiami i w jej oczach była pewna wrogość.
Michalina westchnęła głęboko.
– Miałam ci to wyjaśnić na spokojnie.
Renata usiadła z rozmachem na krześle i założyła ręce na piersiach.
– Wyjaśniaj. Jest doskonała okazja. Zamieniam się w słuch.
– Nie mogę, kiedy jesteś taka… No, nie wiem… Atakujesz mnie, spychasz do defensywy.
– Przestań. Jestem absolutnie zaskoczona. Gdyby nie przyszedł ten mail, pewnie bym się nie dowiedziała o twoich planach, co? Może byś zniknęła bez słowa? Przyznaj się, zamierzałaś tak zrobić? Ja już od pewnego czasu czuję, że coś się święci. Chodzisz tak zakręcona, jakbyś planowała jakiś niewiarygodny psikus. Ty chcesz się ulotnić jak Agatha Christie!
– Christie zniknęła na kilkanaście dni.
– Rozumiem, że ty zamierzasz zniknąć na dłużej.
– Być może na zawsze…
– No weź – mruknęła Renata. – Przeżyłaś wstrząs związany ze śmiercią męża, potem szok z tymi pretensjami jego byłej żony, no, ale są pewne granice. Pojmuję zrobić sobie długie wakacje, podróżować nawet kilka miesięcy, spokojnie, to się mieści w mojej percepcji, ale wyjazd na zawsze? Chcesz to wszystko zostawić? Zacząć od nowa? Nie wydaje ci się, że to trochę pochopna i nieprzemyślana decyzja?
– Możliwe. – Michalina poruszyła ramionami. – Ale przecież można ją cofnąć, prawda? To nie jest na wieki. Jeśli się rozczaruję, mogę wrócić. Firmę chcę zostawić tobie, poprowadzisz ją po swojemu, biorąc takie zlecenia, jakie zechcesz, możesz kogoś zatrudnić, mówiłaś, że pomoc się przyda…
– Ale Michalina! Jak ty to chcesz zrobić? Będziesz się przenosić z miejsca na miejsce? Wynajęłaś dom? Tutaj w Polsce czy gdzieś za granicą? Zdradź mi, do cholery, jakieś szczegóły, bo się zaczynam autentycznie martwić!
– Kupiłam kampera – wyznała Michalina, patrząc na nią spod oka.
Renata wstała i nalała sobie wody.
– Żartujesz. No nie… To już przekracza wszelkie wyobrażenie… Kamper. Kurczę blade, ja dopiero co czytałam artykuł o takim facecie… Jest emerytem i jeździ po całej Europie z psem. Pies nie ma oka, a facet też jest niepełnosprawny, ale podróżują i całkiem dobrze się mają. Ty też chcesz zrobić coś takiego? Założyć kanał na TikToku i relacjonować swoje wojaże? To jest jakiś happening? Kryzys wieku średniego czy jeszcze coś innego?
– Żaden kryzys. Po prostu… Mam już dosyć wszystkiego. Zbrzydło mi. Od dłuższego czasu chciałam wyjechać. A teraz nadarzyła się okazja, sąsiad sprzedaje swojego kampera. Uznałam, że to znak od losu.
– Znak od losu – powtórzyła Renata, marszcząc brwi. – Rozumiem, że Pola z Gabrielą zalazły ci za skórę i chcesz od nich uciec…
Michalina przerwała jej.
– To nie ma z tym nic wspólnego. Z Polą nic mnie nie łączy, a Gabriela zawsze była dokuczliwa, więc niewiele się zmieniło. Nie myślę o nich. Czy ty nie możesz uwierzyć, że robię to dla siebie? Jeśli mam coś zmienić w swoim życiu, to kiedy, jeśli nie teraz? Jak długo mam czekać? Aż sama umrę?
– Bez przesady. – Renata wyglądała na zaniepokojoną. – Nie myśl, że nie traktuję cię poważnie albo chcę odwieść od twojego planu. Nic z tych rzeczy.
– No nie mów, że ci się spodobał. – Michalina zmierzyła ją wzrokiem, a przyjaciółka zrobiła minę.
– Powiedzmy, że widzę w nim potencjał. A właściwie potencjalną szansę.
– Na co?
– Na nowe otwarcie również dla mnie. Zabiorę się z tobą.
– Oszalałaś! Przecież nie zamierzamy zamknąć firmy na amen!
Renata uniosła dłoń.
– To jest okazja, żebyś ty spróbowała, jak ci się żyje w podróży, a ja zobaczyła, czy dam radę kierować firmą. Weźmiemy tego kampera i pojedziemy do Czystej Wody. Powiedzmy, że to będzie dla ciebie taka trasa treningowa. Zastanowisz się, czy chcesz wyruszyć dalej.
– Już ci tłumaczyłam…
Wspólniczka przerwała jej.
– Nie zostawiaj mnie w taki sposób. Daj mi czas na przetrawienie swojej decyzji. Potraktuj ten wyjazd jako przygodę. Pierwszą z wielu.
Patrzyła na przyjaciółkę takim wzrokiem, że Michalina skapitulowała.
– Zgoda. Niech będzie Czysta Woda. Może masz rację. Ten kamper stał trochę na parkingu i nie wiadomo, jak się będzie sprawował w użyciu. Pewnie dobrze go sprawdzić na krótszej trasie. Jakby trzeba było coś naprawić…
– I teraz mówisz rozsądnie! – pochwaliła ją Renata. – Zaraz piszę do tej Skierki. Kiedy możesz być gotowa?
Michalina westchnęła. Formalności były właściwie dopełnione. Mogły ruszać w każdej chwili. Maciejewski chciał gotówkę z ręki do ręki. Zamierzał dokupić strych nad swoim mieszkaniem i wybudować sobie pracownię.
– Muszę coś robić na stare lata. – Westchnął. – Teraz, gdy nie będę już podróżował, wezmę się za majsterkowanie. Inaczej bym stetryczał, pani Michalino. Człowiek musi się czymś zajmować. Być w ruchu, bo inaczej krew przestaje krążyć. Niech mi pani wierzy, wiem, co mówię…
Wiedziała, co mówił. W niej także krew zaczęła żywiej krążyć na myśl o tym, co właśnie zamierzała zrobić.
Powiedziała o tym wszystkim współpracowniczce, która pokiwała głową.
– To doskonale – podsumowała Renata. – Im szybciej, tym lepiej.
– Trochę ci się dziwię. – Michalina wciąż była podejrzliwa. – Myślałam, że negujesz w całości ten pomysł.
Renata się uśmiechnęła.
– W całości to może nie. Wciąż nie wiem, jak to sobie ostatecznie wyobrażasz, ale chciałabym to zobaczyć. I mam okazję. A w dodatku sama wezmę w tym udział. Uważasz, że nie lubię ryzyka?
– Nie mam pojęcia – odparła szczerze. – Ale skoro obiecałam, to pojedziemy.
– W każdym razie nie ma mowy, żebym cię puściła samą. Nieodwołalnie. Myślałaś już, jak zawiadomić o tym Polę?
Michalina rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
– W ogóle nie zamierzam tego robić. To nie jest jej sprawa.
– Jak wolisz. Ale ja sądzę, że powinna wiedzieć, może się o ciebie martwić.
Przyjaciółka wydęła wargi. Pola była zajęta swoimi sprawami i niewiele o nią dbała. Od czasu tej rozmowy w adaptowanym na restaurację budynku w ogóle się nie odzywała. Michalina miała wrażenie, że stały się sobie jeszcze bardziej obce niż kiedyś.
– Chyba że jednak będzie chciała wysłać mi pozew o korzystniejszy podział majątku. Wtedy zapewne powinnam podać jej adres – prychnęła, a Renata zerknęła na nią z ciekawością.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Copyright © by Agnieszka Krawczyk, 2024
Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2025
Projekt okładki: Michał Grosicki
Zdjęcie na okładce: © user10358013/freepik.com
Redakcja: Katarzyna Wojtas
Korekta: Agnieszka Luberadzka, Jarosław Lipski
Skład i łamanie: Dariusz Nowacki
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8402-031-9
Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.