79,00 zł
Nowe spojrzenie na cesarstwo rzymskie.
Jak wyglądała władza w Rzymie z perspektywy rządzących – i rządzonych?
Cesarz Rzymu zgłębia fakty i mity o tych, którzy sprawowali władzę, i stawia pytania: co robili, w jakim celu i dlaczego ich historie tak często opowiadano w konwencji przesady i sensacji. Autorka porusza kwestie władzy, korupcji, dworskich intryg, ale też przybliża szczegóły dotyczące życia codziennego cesarzy.
Jak i gdzie się żywili? Z kim sypiali? Jak podróżowali? Czy byli równi bogom?
Poznajemy również barwną galerię postaci, dzięki którym system ten mógł funkcjonować: arystokraci, niewolnicy, wyzwoleńcy, żołnierze, kupcy, rzemieślnicy, lekarze…
Cesarstwo rzymskie jako ustrój nie przetrwałoby, gdyby rządzili nim sami obłąkani autokraci. Autorka bada, skąd brały się historie przypisujące im szaleństwo, jak w rzeczywistości zarządzano imperium, a także obawy Rzymian, że władza cesarzy jest nie tyle krwawa (czego się spodziewano), ile że stanowi niepokojącą dystopię zbudowaną na fundamencie oszustwa i podstępu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 557
Tej autorki nakładem
Domu Wydawniczego REBIS
ukazały się również:
DWUNASTU CESARZY
KOBIETY I WŁADZA
MANIFEST
PARTENON
POMPEJE
ŻYCIE RZYMSKIEGO MIASTA
SPQR
HISTORIA STAROŻYTNEGO RZYMU
DYNASTIA JULIJSKO-KLAUDYJSKA
JULIUSZ CEZAR pokonawszy Pompejusza Wielkiego, zostaje dyktatorem Rzymu (48 r. p.n.e.); zamordowany w 44 r. p.n.e.
AUGUST (Oktawian) adoptowany syn Juliusza Cezara. Pokonawszy Antoniusza i Kleopatrę w 31 r. p.n.e., rządzi samodzielnie do 14 r. n.e. Druga żona LIWIA.
TYBERIUSZ syn Liwii adoptowany przez Augusta, panował w latach 14–37. Do jego śmierci miał się rzekomo przyczynić Kaligula.
KALIGULA (Gajusz) prawnuk Augusta, panował w latach 37–41. Zamordowany przez pretorianów.
KLAUDIUSZ bratanek Tyberiusza, panował w latach 41–54. Trzecia żona MESSALINA, czwarta – AGRYPINA (Młodsza) – jej się przypisuje otrucie męża.
NERON syn Agrypiny Młodszej adoptowany przez Klaudiusza. Panował w latach 54–68. Zmuszony do popełnienia samobójstwa w wyniku rebelii w armii.
WOJNA DOMOWA W LATACH 68–69
Trzej cesarze rządzą każdy po kilka miesięcy: GALBA, OTHON i WITELIUSZ
DYNASTIA FLAWIJSKA
WESPAZJAN zwycięzca w wojnie domowej. Panował w latach 69–79.
TYTUS syn Wespazjana. Panował w latach 79–81. Nie brak domysłów, że Domicjan przyczynił się do jego śmierci.
DOMICJAN syn Wespazjana. Panował w latach 81–96. Zamordowany w wyniku przewrotu pałacowego.
CESARZE ADOPCYJNI – DYNASTIA ANTONINÓW
NERWA wybrany przez senat. Rządził w latach 96–98.
TRAJAN adoptowany syn Nerwy, pochodził z Hiszpanii. Panował w latach 98–117. Żona PLOTYNA.
HADRIAN adoptowany syn Trajana, również z Hiszpanii. Panował w latach 117–138. Żona SABINA.
ANTONINUS PIUS adoptowany syn Hadriana. Rządził w latach 138–161. Żona FAUSTYNA (Starsza).
MAREK AURELIUSZ adoptowany syn Antoninusa Piusa. Panował w latach 161–180. Żona FAUSTYNA (Młodsza).
LUCJUSZ WERUS adoptowany syn Antoninusa Piusa. Współrządził z Markiem Aureliuszem w latach 161–169. Zmarł z powodu zarazy (choć krążyły pogłoski o otruciu przez teściową).
KOMMODUS syn Marka Aureliusza i Faustyny Młodszej. Rządził w latach 180–192 (od 177 roku wspólnie z Markiem Aureliuszem). Zginął w wyniku zamachu.
WOJNA DOMOWA W 193 ROKU
Czterech efemerycznych cesarzy lub uzurpatorów: PERTYNAKS, DYDIUSZ JULIAN, KLODIUSZ ALBINUS, PESCENNIUSZ NIGER
DYNASTIA SEWERÓW
SEPTYMIUSZ SEWER zwycięzca w wojnie domowej, pochodził z północnej Afryki. Panował w latach 193–211. Druga żona, JULIA DOMNA, pochodziła z Syrii.
KARAKALLA syn Septymiusza Sewera i Julii Domny. Panował w latach 211–217 (wcześniej wspólnie z Septymiuszem i Getą. Zamordowany podczas kampanii wojskowej.
GETA syn Septymiusza Sewera i Julii Domny. Współrządził z ojcem i bratem w latach 209–211. Zamordowany z rozkazu Karakalli.
MAKRYN ekwita, przejął władzę po zgładzeniu Karakalli. Rządził w latach 217–218. Zdetronizowany przez zwolenników Heliogabala.
HELIOGABAL wnuk siostry Julii Domny, pochodził z Syrii. Rządził w latach 218–222. Zamordowany przez pretorianów.
ALEKSANDER SEWER kuzyn i adoptowany syn Heliogabala, również pochodził z Syrii. Władał w latach 222–235. Zamordowany podczas kampanii wojskowej.
…w świecie rzymskich cesarzy. Jedni, jak Neron czy Kaligula, do dziś symbolizują zbytek, okrucieństwo i bezinteresowny sadyzm. Inni, jak „cesarz filozof” Marek Aureliusz, autor Rozmyślań (Do siebie samego), nie znikają z międzynarodowych list bestsellerów. Niektórych zna mało kto, nawet w gronie specjalistów. Kto dziś słyszał o Dydiuszu Julianie, który w 193 r. n.e. wygrał licytację urządzoną przez pretorianów, dzięki czemu przez parę tygodni zasiadał na cesarskim tronie?
Cesarz Rzymu zgłębia fakty i mity o dzierżycielach tej funkcji i stawia pytania: co czynili, w jakim celu i dlaczego ich historie tak często opowiadano w konwencji przesady i sensacji. Poruszymy kwestie władzy, korupcji i podstępnych knowań, ale też poznamy szczegóły dotyczące ich życia codziennego. Jak i gdzie jadali? Z kim sypiali? Jak podróżowali?
Stronice tej książki zaludniają postaci, które nie piastowały, ani nawet nie aspirowały do cesarskiej godności, lecz to na ich codziennych działaniach spoczywało funkcjonowanie całego imperialnego systemu władzy: przezorni arystokraci, niewolni kucharze, pilni skrybowie, nadworni błaznowie, nawet medyk, który leczył zapalenie migdałków pewnego młodego członka rodziny cesarskiej. Poznamy też procesje kobiet i mężczyzn pielgrzymujących do władcy z listą zmartwień, dużych i małych, od utraconych spadków po wylatujące przez okna śmiercionośne nocniki.
W rolach pierwszoplanowych wystąpi trzydziestu niespełna cesarzy wraz z partner(k)ami, panujących w Rzymie od czasów Juliusza Cezara (zamordowanego w 44 r. p.n.e.) po Aleksandra Sewera (zamordowanego w 235 r. n.e.). W mojej wcześniejszej książce, SPQR,1 nie poświęciłam im zanadto miejsca, a to z konkretnej przyczyny. SPQR opowiada o powstaniu i rozwoju Rzymu przez tysiąclecie trwające od VIII w. p.n.e. do III w. n.e., tymczasem po zaprowadzeniu jedynowładztwa przez cesarza Augusta w I wieku p.n.e. przez 250 lat niewiele się w ustroju Rzymu zmieniło: cesarstwo trwało w takich samych mniej więcej granicach, zarządzano nim w podobny sposób, polityka toczyła się utartymi ścieżkami. Teraz jednak chcę rzucić więcej światła na samą osobę cesarza. Nie znaczy to wszak, że jeden po drugim omówię kolejno ich życiorysy ani że poświęcę niektórym więcej niż wzmiankę, jak Dydiuszowi Julianowi. W żadnym wypadku nie oczekuję, że czytelnik zapamięta, kto był kim w tym zacnym gronie, dlatego też zamieściłam zwięzłe dramatis personae. Rzecz w tym, aby dociec, co to właściwie znaczyło: być rzymskim cesarzem. Zobaczymy więc, jak w rzeczywistości wyglądało sprawowanie władzy nad ogromnym terytorium nominalnie pod jego kontrolą, jak odnosili się doń poddani, a także czy możliwe jest uchwycenie, jakie to było uczucie: siedzieć na cesarskim tronie.
Mniej tu będzie psychopatów, niż można by się spodziewać, znając tylko hollywoodzki obraz cesarskiego Rzymu. Prawdą jest, rzecz jasna, iż śmierć w rzymskich realiach bywała okrutna i nader przedwczesna. Nie wspominając o setkach tysięcy niewinnych ofiar chorób, bezsensownych rzezi i niestabilnych trybun sportowych, to przecież mord stanowił argument ostateczny w sporach – politycznych i nie tylko. Przedsionki władzy, jak i wiele innych skromniejszych westybulów w Rzymie, spływały krwią. Jednak imperium rzymskie jako struktura nie przetrwałoby, gdyby rządzili nim sami obłąkani autokraci. Bardziej interesuje mnie, z jakiego źródła te historie o szaleństwie czerpały, jak cesarstwem zarządzano w rzeczywistości, a także natura rzymskich lęków, że władza cesarzy jest nie tyle krwawa (czego się spodziewano), ile stanowi dziwną i niepokojącą dystopię zbudowaną na fundamencie oszustwa i podstępu.
Spośród wszystkich to rządy na wpół zapomnianego Heliogabala ucieleśniają te lęki najtrafniej. Jego to historią rozpoczniemy Cesarza Rzymu.
Mary Beard
Cambridge, grudzień 2022
Wyd. pol.: M. Beard, SPQR, przeł. N. Radomski, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2016. [wróć]
Heliogabala, nastolatka z Syrii, który panował od roku 218 n.e. do skrytobójczej śmierci w 222 roku, pamiętano za przyjęcia, które wyprawiał niespotykanie ekstrawagancko i pomysłowo, a czasem i z nutką sadyzmu. Starożytni pisarze przywołują nader oryginalne jadłospisy. Razu jednego wszystkie potrawy były koloru zielonego, kiedy indziej – błękitnego. Podawano wiktuały egzotyczne (lub odpychające) nawet jak na wykwintne przecież upodobania rzymskich elit (wielbłądzie kopyta, mózgi flamingów, dla psów foie gras). Niepoprawnemu, a może raczej szczeniackiemu poczuciu humoru cesarz dawał czasem upust, prosząc na ucztę „tematycznych” gości: grupki ośmiu łysych mężczyzn, na przykład, lub też ośmiu jednookich, z przepukliną albo tak grubych, że nie mieścili się na jednej sofie, ku złośliwej uciesze zebranych.
Do asortymentu sztuczek należały też poduszki-pierdziuszki (jest to zarazem najwcześniejsze znane ich zastosowanie w zachodniej kulturze), które stopniowo traciły powietrze, aż goście kończyli na podłodze; woskowe lub drewniane atrapy jedzenia podawane co mniej znamienitym stołownikom, którym przez resztę bankietu pozostawało jedynie oblizywać się na widok potraw konsumowanych przez wyżej postawionych współbiesiadników; a także wypuszczane między odsypiających utracjuszy oswojone lwy, lamparty i niedźwiedzie, przez co niektórym zdarzało się dosłownie umrzeć ze strachu. Śmiercionośny rozmach zadziałał na wyobraźnię dziewiętnastowiecznego malarza Lawrence’a Almy-Tademy, który uchwycił moment, gdy Heliogabal obsypał zaproszonych płatkami fiołków tak hojnie, że przygnieceni wyzionęli ducha (tabl. 1).
1. Marmurowe popiersie Heliogabala ukazuje nastoletniego cesarza z długimi baczkami i zaledwie cieniem zarostu – nie przypomina tu doprawdy potwora, jaki wyłania się z literackich opisów jego panowania.
Lista przewin cesarza nie kończy się na wątpliwych sposobach podejmowania gości. Najwyraźniej dbał o znamiona blichtru tak bardzo, że nigdy nie włożył pary butów więcej niż raz (co przywodzi na myśl Imeldę Marcos, byłą pierwszą damę Filipin, która w przepastnej garderobie uzbierała podobno ponad trzy tysiące par obuwia). Perwersyjnie folgował zbytkownej fantazji, sprowadzając z gór śnieg i lód do letnich ogrodów, a ryby jadał tylko, gdy od morza dzieliło go wiele kilometrów. Religijny obyczaj zaś tak dalece miał za nic, że ożenił się z westalką, najczcigodniejszą rzymską kapłanką, ślubem dziewictwa związaną pod groźbą śmierci. Dalejże bezcześcić: w krótkotrwałym co prawda przewrocie pozbawił Jowisza rangi naczelnego bóstwa Rzymu na rzecz „Elagabala”, patrona Emesy, skąd się wywodził (dzisiejsze Homs w Syrii) – pod którego imieniem zresztą cesarz ten przeszedł do historii (brzmi doprawdy lepiej niż „Marek Aureliusz Antoninus”, jego oficjalny tytuł). Tradycyjnie pojmowane normy płci biologicznej i społeczno-kulturowej również kontestował: wiele przekazów podkreśla jego zamiłowanie do cross-dressingu, makijażu, a nawet próbę chirurgicznej tranzycji. Współczesny mu Kasjusz Dion, autor osiemdziesięciotomowej historii Rzymu od jego założenia do III w. n.e., podaje, że cesarz „poprosił lekarzy o przydanie mu żeńskich części intymnych poprzez nacięcie”. W naszych czasach niektórzy chcieliby w nim widzieć pioniera transpłciowości, który ośmielił się podważyć zatwardziale binarne kategorie. Większość Rzymian uznałaby prawdopodobnie, że wywraca ich świat do góry nogami.1
W starożytnych opisach jego panowania wiele stron zapełniają jaskrawe wyliczenia zadziwiających ekscesów cesarza: tak niepokojących transgresji, jak i haniebnych okrucieństw, na ich czele zaś, według niektórych przekazów, plasowałaby się ofiara z dzieci. To o historiach takich jak te, między innymi, będzie ta książka. Skąd się wzięły? W jakiej mierze były rozpowszechnione wśród przeciętnych Rzymian? Kto i dlaczego plotkował o przyjęciach u Heliogabala? I wreszcie, prawdziwe czy nie, co mogą nam one powiedzieć o rzymskich cesarzach i o Rzymianach w ogóle.
Nie każdy słyszał o Heliogabalu, mimo że występkami (czy też desperackimi atakami na rzymskie konwenanse) zainspirował wielu współczesnych pisarzy, działaczy i artystów, nie tylko Almę-Tademę: od Edgara Allana Poego i Neila Gaimana po Anselma Kiefera.2 Nikczemnością dalece prześciga słynniejszych, a przy tym wcześniejszych cesarzy złoczyńców i ich rzekome szubrawstwa: czy to Nerona, który grał na lirze, gdy płonął Rzym; czy to Domicjana zwalczającego nudę, nabijając muchy na rylec; czy też rządzącego pod koniec II wieku n.e. Kommodusa, znanego jako szwarccharakter z Gladiatora, który strzelał z łuku na oślep do widowni w Koloseum. Opowieści grozy o Heliogabalu są gorsze. Jak dalece więc powinniśmy traktować je poważnie?
„Nieprzesadnie”, brzmi przyjęta odpowiedź. Nawet rzymski biograf Heliogabala, pisząc prawie dwa stulecia po jego śmierci – a to od niego wywodzi się większość sensacyjnych szczegółów na temat imprezowych dowcipów i kulinarnych cudactw – przyznaje, że część nieprawdopodobnie brzmiących anegdot, które dopiero co przytoczył, stanowi zapewne czarną legendę utkaną po zabójstwie cesarza przez cmokierów zabiegających o względy jego rywala i następcy. Skrupulatnie oddzielając fikcję od faktów, współcześni historycy nader ostrożnie przedzierają się przez gąszcz tych opowieści, tu i ówdzie natrafiając na strzęp informacji, który zdaje się mieć potwierdzenie gdzie indziej (jak na przykład to, że imię westalki pojawia się na monetach bitych pod rządami Heliogabala, wskazywałoby na jakiegoś rodzaju więź między nimi, nawet jeśli niemałżeńską). Często nie ostaje się z tego wiele ponad daty panowania i parę rudymentarnych danych. Jednocześnie historycy przestrzegają nas przed nadawaniem względnie niewinnym czynom złowieszczej aury. To od naszego nastawienia do Heliogabala zależy przecież, czy jednobarwne poczęstunki uznamy za nikczemny przejaw próżności i zamiłowania do luksusu czy też – równie dobrze – za najwyższy wyraz wykwintnej kuchni. Nade wszystko powinniśmy jednak pamiętać o wieku cesarza. Na tron wstąpił, mając zaledwie czternaście lat, a cztery lata później go zamordowano. Poduszki-pierdziuszki, proszę bardzo; makiaweliczne edykty religijne… raczej nie.
W poważnej historii chodzi jednak o coś więcej niż tylko o nagie fakty. Próbuję z różnych perspektyw rzucić światło na rzymskich cesarzy – nobliwych dobrodziejów-mężów stanu, młodocianych despotów, niedoszłych filozofów czy gladiatorów amatorów, sławnych i zapomnianych – i znaleźć odpowiedź na tak podstawowe pytania, jak: dlaczego tak wielu z nich, podobnie jak Heliogabal, ginęło od noża albo zatrutego grzyba. W dociekaniu tego rodzaju istotną rolę odgrywają fikcje, kłamstwa i wyolbrzymienia sięgające starożytności. Do ludzi tworzących obraz swego władcy, debatujących nad cechami jego rządów, sądzących go i kreślących linię podziału na „nas” i „nich” zawsze należały plotki, banialuki, kalumnie i miejskie legendy.
Tak na przykład w opowieściach o trzech tysiącach par butów Imeldy Marcos (których, co podejrzane, odnaleziono znacznie mniej) chodzi raczej o potępienie świata niewyobrażalnie i bezsensownie uprzywilejowanych niż o zamiłowanie konkretnej bogaczki do obuwia. Mniej wybujałe anegdoty o rozpieszczonych psach corgi królowej Elżbiety II, jedzących rzekomo karmę ze srebrnych misek, pozwalają zarysować różnicę w doświadczeniu codzienności między życiem monarchy a naszym, zwyczajnym, jak i niewinnie pożartować ze zbytecznej konsumpcji na dworze królowej.
Starożytne podania na temat rządów Heliogabala dają nam więc bezcenny wgląd w to, jak Rzymianie wyobrażali sobie cesarza najgorszego z możliwych. Rażące wyolbrzymienia i przekłamania to niemalże szkło powiększające „złe” właściwości i zachowania, jakie miały cechować „złego” władcę. Część jest przewidywalna: skłonność do okrucieństwa i poniżania, począwszy od ofiar z dzieci, po niefortunnych grubasków próbujących jakoś zmieścić się na jednej sofie, czy też niczym nieuzasadnione zbytki (psy karmił foie gras, nawet jeśli nie ze srebrnych misek). Pośród niedorzecznych, zdawałoby się, fantazji o rozpasaniu cesarza kryją się jednak inne zupełnie, choć równie mrożące krew w żyłach koszmary despotii.
Należy do nich lęk przed niczym nieograniczoną władzą. W osobliwych anegdotach o tym, jak to Heliogabal przykrył letnie ogrody lodem i śniegiem albo jak jadał owoce morza, tylko gdy od morza był daleko, albo – za innym jeszcze podaniem – jak pracował i żył w nocy, a w dzień spał, chodzi o coś więcej niż obłęd i niepohamowanie człowieka, który na wszystko może sobie pozwolić. Stawiają one pytanie o granice panowania cesarza, rysując go jako władcę, który dla własnej uciechy i według swego widzimisię próbował nagiąć prawa natury (śnieg w lecie?), zakłócić odwieczny porządek czasu, miejsca, jak i binarny podział płci biologicznej. Heliogabal nie pierwszy wprawdzie rozbudził lęki tego rodzaju. Dwieście pięćdziesiąt lat wcześniej jeden z krytyków Juliusza Cezara, republikański polityk, filozof i kpiarz Marek Tulliusz Cyceron zażartował ponuro, że ten nawet gwiazdy na niebie zmusił do uległości.
To tylko jeden z dystopijnych aspektów rządów Heliogabala. Był to również mroczny czas mistyfikacji, gdy prawda i fałsz nieustannie mieszały się z sobą. Nic nie było takie, jak się wydawało. Olśniewająca hojność cesarza okazywała się zabójcza – od jego łask można było postradać życie (to jedno ze znaczeń historii o obsypywaniu płatkami kwiatów). Ci zaś niżej w porządku dziobania odkrywali, że apetyczne jadło podawane na pałacowych ucztach jest jedynie piękną, lecz niejadalną atrapą. Z drugiej strony imitacje okazywały się prawdą. W dziwnej wzmiance biograf Heliogabala podaje, że oglądając cudzołóstwo odgrywane przez aktorów na scenie, cesarz zażądał, by odtworzono je „naprawdę”. Przedstawienie niewątpliwie zyskało na sprośności, z seksem na żywo. Stoi za tym jednak niepokojąca logika zamiany prawdy i fałszu miejscami, tworząca świat, gdzie białe jest czarne, a czarne jest białe i nikt już nie wie, kto (lub co) jest pozorem. Skorumpowana autokracja stała na fundamencie z piasku; rzymski biograf Heliogabala podsumował jego żywot jako „fałszywy”.
W tych historiach jak w szkle powiększającym ujrzymy obawy związane z cesarską władzą. Nie o samo panowanie nad życiem i śmiercią wszak chodziło; władza cesarza przekraczała wszelkie granice. Mąciła zmysły, a wzrastała w chaosie.
Będę od czasu do czasu powracać do Heliogabala, choćby po to, by wyjaśnić, jak nastolatek z Syrii wspiął się na szczyty władzy (jedna z dość przewidywalnych wersji krążących wśród Rzymian winą obarcza machinacje jego matki i babki). Wspomnę też jeszcze o (dystopijnych i nie tylko) starożytnych wyobrażeniach o rzymskim dworze i wezmę pod lupę więcej legend, jakie na temat cesarzy narosły. Przyjrzę się rolom, jakie odgrywali w pieprznych kawałach, skeczach satyryków i wyolbrzymionych anegdotach, jak tych o Heliogabalu. Zobaczymy nawet, jak pod różnymi postaciami objawiali się poddanym w snach (co nie zawsze było dobrym znakiem: „sen o byciu cesarzem zwiastuje choremu śmierć”, przestrzegał pewien objaśniacz snów w II w. n.e.).
To jednak tylko część tej książki. Poza „cesarzami wyobrażonymi” przyjrzę się też ich codzienności: radzeniu sobie z jadem polityki i wymogami bezpieczeństwa militarnego, jak również rutynie i prozie zarządzania ogromnym imperium, o których łatwo zapomnieć, chłonąc opowieści o przepychu i okrucieństwie. Będę rozważała kwestie papierkowej roboty i administrowania, bilansowania ksiąg, przyjmowania i zwalniania podwładnych. W jakiej mierze cesarz w tym uczestniczył? Kto należał do jego personelu i sieci wsparcia, począwszy od żon i następców tronu, przez sekretarzy i księgowych, na kucharzach i klaunach skończywszy? A jeśli liczył zaledwie czternaście wiosen?
Ujrzymy zatem inny, choć nie mniej przemożny stereotyp cesarza: nie tyle groźnego libertyna, ile ciężko pracującego biurokraty. Obaj mają miejsce na stronach Cesarza Rzymu.
Heliogabal był dwudziestym szóstym w linii rzymskich cesarzy, mniej więcej (w zależności od tego, czy bierzemy pod uwagę nieudanych uzurpatorów). Cesarze przychodzili i odchodzili, wielu zostało zapomnianych. Niektórzy zostawili ślad w kulturze Zachodu: Kaligulę (rządził w latach 37–41) pamiętamy za obsadzenie na wysokim stanowisku ulubionego konia; Hadriana (u władzy w latach 117–138) za budowę „wału” w poprzek północnej Anglii. Któż jednak słyszał o Witeliuszu (nieuleczalnym żarłoku, który rządził przez kilka miesięcy w 69 roku), o zwolenniku surowej dyscypliny Pertynaksie (panował równie krótko w 193 roku) czy nawet o Heliogabalu. Nie o wszystkich długo pamiętano.
Owi mężczyźni (wyłącznie; kobieta nigdy nie zasiadła na tronie) władali ogromnym terytorium rozciągającym się u szczytu potęgi od Szkocji do Sahary, od Portugalii do Iraku, i ludnością liczącą – poza samą Italią – w przybliżeniu 50 milionów. Cesarze stanowili prawa, toczyli wojny, nakładali podatki, rozsądzali spory, fundowali budowle i zapewniali rozrywki, a także zalewali rzymski świat swymi podobiznami, podobnie jak dziś twarze dyktatorów wyzierają z tysięcy billboardów. Posiadali na własność i czerpali zyski ze znacznych połaci imperium, od latyfundiów po mokradła papirusowe i kopalnie srebra, a niektórzy przemierzali je wzdłuż i wszerz wiedzeni nie tyle żądzą wojskowych triumfów i łupów, ile ciekawością i chęcią podziwiania jego skarbów. Turyści gromadzą się dziś na obrzeżach Luksoru nad Nilem, zadzierając głowy przed parą starożytnych egipskich posągów (datowanych na 1350 r. p.n.e.). Stoją w tym samym miejscu, co Hadrian i jego świta w 130 r. n.e., również na wycieczce krajoznawczej. Członkowie cesarskiego orszaku pozostawili pełne uznania komentarze (w formie lirycznej) wyryte na nodze jednego z posągów: „Tu byłem” w stylu rzymskiej elity (il. 64).
Zagadką jest, jak właściwie wyglądała władza cesarza w praktyce. Poza oddziałami wojska stacjonującymi w niektórych punktach zapalnych miał on do dyspozycji zaledwie szczątkową i wielce rozproszoną kadrę wyższych urzędników (licząc tylko starszych rangą, na każde 330 tysięcy mieszkańców przypadał jeden). W porównaniu z niektórymi współczesnymi imperiami dozór musiał więc być w praktyce dość ograniczony. Biorąc pod uwagę zawrotne odległości oraz czas – niekiedy liczony w miesiącach – jaki zajmowało przekazanie informacji czy rozkazów z centrum do bardziej oddalonych zakątków rzymskiego świata (i z powrotem), o żadnym mikrozarządzaniu prowincjami nie mogło być mowy. Im bliżej jednak sprawom było do samego cesarza, tym bardziej go one angażowały.
Z opisów starożytnych wyłania się obraz cesarza tonącego w czymś, co dziś nazwalibyśmy papierkową robotą (choć wtedy były to woskowe tabliczki i skrawki papirusu). Juliusz Cezar zajmował się korespondencją, oglądając wyścigi rydwanów, czym zdenerwował publikę, która uznała to za zniewagę popularnej rozrywki. Wespazjan (który w 79 r. n.e. jako jeden z nielicznych cesarzy zmarł we własnym łóżku) wstawał przed świtem, by zapoznać się z listami i raportami. Następca Heliogabala, Aleksander Sewer, był do tego stopnia oddany pracy, że trzymał wojskowe dokumenty w prywatnych kwaterach, by „będąc w samotności, przeglądać budżet i rozmieszczenie wojsk”. Papierkowa (czy raczej papirusowa) robota to jednak nie wszystko. Od cesarzy oczekiwano, że będą dostępni dla poddanych nie tylko na piśmie, ale też osobiście. Widzimy to w opowiastce o Hadrianie zatrzymanym w podróży przez pewną kobietę. Kiedy na jej prośbę o przysługę odparł, że nie ma czasu, wypaliła: „A więc przestań być cesarzem!” – i wtedy wysłuchał jej skargi.
Należy podchodzić do takich podań z ostrożnością. Zapewne niektórzy cesarze pracowali ciężej niż inni. Każdy ustrój oparty na władzy jednego człowieka miewa skrupulatnych Jerzych VI (ojciec Elżbiety II, skromny i przykładny ojciec rodziny), jak i fantazyjnych Edwardów VII (uchylający się od obowiązków kobieciarz). Nie znaczy to jednak, że historie o monotonii i trudach administracji są bardziej wiarygodne od tych ekscytująco opowiadających o przepychu i swawolach. One także spełniają ideologiczną funkcję, składając się na wizerunek cesarza idealnego. Historia o Hadrianie w istocie krążyła wcześniej po świecie helleńskim, z innymi władcami w roli głównej, co nasuwa wniosek, że tak w starożytności wyobrażano sobie stereotypowego „dobrego króla”. Niektóre z doprawdy niezwykłych rzymskich dokumentów, jakie się zachowały, potwierdzają w ogólności taki stan rzeczy. Mowa o zaprotokołowanych decyzjach cesarzy w odpowiedzi na prośby, petycje i błagania zwyczajnych poddanych czy też zwyczajnych rad miejskich z każdego zakątka imperium – czasem wyrytych w kamieniu (zapewne przez samego petenta, zadowolonego z pomyślnego rozwiązania sprawy), czasem spisanych na papirusie lub zebranych w starożytnych kompendiach wyroków i orzeczeń. Uderzające, jak trywialne i lokalnie szczegółowe (choć nie dla samych zainteresowanych, rzecz jasna) problemy przedkładano cesarzowi z nadzieją na ich rozwiązanie.
Jeden z przykładów to „sprawa spadającego nocnika”. W 6 r. p.n.e. poproszono cesarza Augusta o rozstrzygnięcie skomplikowanego zatargu w Knidos, mieście na wybrzeżu dzisiejszej Turcji. Dwie miejscowe rodziny pogrążone były w waśni, aż padł trup. Jeden z bohaterów dramatu uczestniczył w burdzie przed siedzibą rywali i zginął uderzony w głowę nocnikiem upuszczonym przez niewolnika z wysokiego piętra (niewykluczone, że chciał on jedynie go opróżnić). Lokalne władze skłaniały się ku ukaraniu właścicieli niewolnika za morderstwo, jednak, jak wiemy z zachowanego werdyktu, August widział to zgoła inaczej: wypadek czy nie, było to zabójstwo uzasadnione obroną własną. Trzy wieki później ówczesnego cesarza, gdy podróżował przez naddunajskie prowincje, zasypano setkami spornych kwestii i dylematów do rozstrzygnięcia: od sprawy kobiety, która oddała w dzierżawę krowę, a następnie ją straciła w wyniku „najazdu wroga”, po zawiłą kwestię odpowiedzialności pieniężnej w wyniku zderzenia dwóch łodzi na rzece; a także skargi człowieka, który stręczył żonę i nie otrzymał za to zapłaty (możemy pocieszyć się, że odprawiono go z kwitkiem). Jak cesarz radził sobie w gąszczu prawnych zawiłości – nie wiadomo. Czasami zapewne wychodził z tego obronną ręką; innym razem używał jej zaledwie do parafowania rozstrzygnięć podsuniętych przez doradców (nie wyobrażam sobie, by młodocianego Heliogabala stać było na więcej). Niezależnie jednak od tego, kto się napracował, to cesarza postrzegano jako arbitra.
Mamy tu więc odtrutkę na koszmarną wizję cesarskiej władzy. Przypomnienie, że choć według niektórych władcy ci próbowali ustanowić straszliwą dystopię, inni liczyli, że pomogą im w rozwiązaniu problemów – utraconej krowy nie wyłączając. A także zapewnienie, że książka omawiająca figurę cesarza nie będzie traktować tylko o mężczyznach u władzy. W żadnym wypadku. Być może to paradoks, lecz właśnie przez pryzmat cesarza i jego stosunków z poddanymi ujrzymy najostrzej i w najbogatszym szczególe zwykłych zjadaczy chleba w Rzymie i w imperium, tak często pozostających na marginesie. Cesarz Rzymu jest tak o rządzących, jak i o rządzonych.
Rejestry cesarskich edyktów, przynoszących niepospolity obraz życia codziennego (i związanych z nim trudności) w imperium rzymskim, to tylko niektóre ze starożytnych tekstów i dokumentów, jakie zamierzam uwolnić z okowów sali wykładowej czy seminarium badawczego. Rzecz jasna, poprowadzą nas również słynni klasycy starożytnej literatury, przede wszystkim Tacyt, którego Dzieje i Roczniki, spisane w II w. n.e. kroniki o władcach stulecia poprzedniego, nie mają sobie równych jako cyniczna analiza autokratycznego zepsucia; a także piszący mniej więcej w tym samym czasie Swetoniusz, wtajemniczony w życie pałacowe (pracował w cesarskich archiwach i w sekretariacie za panowania Trajana i Hadriana) autor barwnych Żywotów cezarów – od Juliusza Cezara po pogromcę much Domicjana – nieodzownego źródła wiedzy na temat tej epoki dla historyków z ostatnich pięciu stuleci. Przyjrzę się też zaskakującym, a przy tym dużo mniej znanym tekstom, gdyż dzięki całym wiekom żmudnego kopiowania, starannego przechowywania, a w końcu i druku do naszych czasów przetrwało znacznie więcej materiału, niż nam się może wydawać.
Część była stricte humorystyczna. Mamy więc minizbiór żartów wypowiedzianych przez cesarzy – August, na przykład, dokuczał swej córce Julii, że wyskubuje sobie siwe włosy – czy wszelkiego rodzaju satyry, jak ta autorstwa panującego w IV w. cesarza Juliana na jego poprzedników (pojawia się tam też Heliogabal w roli „podrostka z Emesy”), a także zabawny paszkwil pióra Seneki, nauczyciela Nerona. Autor szydzi w nim z pomysłu, by po śmierci cesarza Klaudiusza (w 54 r.) ogłosić go bogiem (lekko oszołomiony Klaudiusz z trudem wspina się na górę Olimp, jednak „prawdziwi” bogowie każą mu się stamtąd zabierać).
Inne teksty pozwolą nam przyjrzeć się sprawom od kuchni. W podręczniku greckiego nauczyciela retoryki znajdziemy rady, jak poprawnie zwracać się do cesarza. Filozof Epiktet, niegdyś niewolnik sekretarza Nerona, spisał swe obserwacje na temat dworskiego życia, w tym niepokojącą wzmiankę o żołnierzach tajniakach. Po nadwornych lekarzach zostały nam zaś opisy nie tylko obolałych monarszych gardeł, ale i problemów żołądkowych tudzież zapisanych leków – wszystko to do naszego wglądu, dwa tysiące lat później. Wciąż możemy też zapoznać się z zebranymi raportami słanymi w II wieku do cesarza przez Pliniusza, urzędnika na stanowisku nad dalekim brzegiem Morza Czarnego, w których narzeka on na sprawiających kłopoty chrześcijan, zdewastowane łaźnie i przekroczony budżet naprędce wzniesionego teatru.
Zdarzają się też perełki o niejasnej proweniencji. Fantazyjny i przesadzony Żywot Heliogabala, dla przykładu, to tylko jedna z ponad pięćdziesięciu biografii cesarzy, wśród nich także uzurpatorów, następców tronu i innych pretendentów, począwszy od obwołanego cesarzem w 117 roku Hadriana, po krwiożercze indywiduum, którego gwiazda rozbłysła i zgasła w 285 roku. Choć wiele z tych „żywotów” jest nader krótkich (według dzisiejszych standardów to bardziej biogramy niż biografie), razem obejmują kilkaset stron znanych pod tytułem Historia Augusta [lub Scriptores Historiae Augustae, dalej SHA – dop. T.Ch.]. Zbiór ten miał zostać spisany pod koniec III w. n.e. przez sześciu autorów o dość pompatycznych imionach: Trebelliusz Polion, Flawiusz Wopiskus z Syrakuz i tak dalej. Jednak uważna analiza języka i stylu wykazała, że autorem była jedna osoba, i to stulecie później, niż głosi oficjalna wersja. Mamy tu jedną z wielkich zagadek starożytnej literatury. Po cóż ktokolwiek miałby uciekać się do takich zabiegów? Czy to fałszywka? Przydługi żart, satyra? A może niezwykły eksperyment w zakresie pseudohistorycznego pisarstwa? Jak było, pewnie się nie dowiemy, jednak niech nam da do myślenia, że pracy tej nie można zakwalifikować ani jako historii, ani jako fikcji.
2. Fragment znalezionej w XVI w. w Lyonie brązowej tablicy z zapisem przemowy Klaudiusza do senatu, wzywającej do rozszerzenia praw Galów. Łatwo odczytać nadzwyczaj wyraźne liternictwo: pierwszy wers zaczyna się od słów TEMPUS EST, co znaczy „nadszedł czas”.
Z tysięcy oryginalnych dokumentów wyłania się bogata i zróżnicowana historia rzymskich cesarzy. Część wyryto w kamieniu i brązie i wystawiono na widok publiczny, część zapisano na papirusie, który następnie archeologowie w minionym stuleciu wydobyli w znacznych ilościach z piasków egipskich (wiele wciąż nie zostało odczytanych). Mamy więc zachowany na brązowej płycie tekst przemowy cesarza Klaudiusza z 48 roku, w której przekonuje on do przyznania większych praw Galom, zarazem częstując audytorium historią Rzymu w pigułce. Wciąż możemy też odczytać z papirusu zapis mowy Germanika, ojca cesarza Kaliguli [i brata cesarza Klaudiusza – dop. T.Ch.] do Aleksandryjczyków, gdzie wspomina on między innymi, że tęskni za „babunią” (szerzej znaną jako Liwia, żona Augusta, której reputacji słowo „babunia” z pewnością nie oddaje). Dochodzą nas też przebłyski tego, co działo się za kulisami: od epitafiów setki bez mała sług Liwii (w tym jej masażystki, garderobianych, malarza, a nawet czyściciela okien) po skargi egipskiego urzędnika mierzącego się z ogromnymi trudnościami w zdobyciu zaopatrzenia na zbliżającą się wizytę cesarza.
Możemy też dotknąć materialnego świata cesarzy. Wciąż można przechadzać się po ich pałacach, nie tylko na Palatynie w centrum Rzymu (od którego wzięło się słowo „pałac”), ale też w podmiejskich ogrodach rozrywki i zamiejskich rezydencjach. Jedna z nich, willa Hadriana w Tivoli, około 30 kilometrów od Rzymu – z kompleksem parkowym, kwaterami, licznymi jadalniami i bibliotekami – zajmowała powierzchnię dwukrotnie większą od starożytnych Pompejów. „Willa” zresztą nie oddaje rzeczywistości – bardziej pasowałoby „prywatne miasteczko”. Możemy też przyglądać się podobiznom cesarzy. Choć do naszych czasów dotrwały nieliczne (szacuje się, że w całym imperium znajdowało się kiedyś od 25 do 50 tysięcy posągów samego tylko Augusta), to w naszych muzeach wciąż znajdziemy tysiące z nich, do wyboru, do koloru. Bywało, że starożytni Rzymianie jadali nawet ciasteczka z podobiznami cesarzy (na co wskazują odnalezione formy do ciasta). Pewna rzymska dama około 200 r. n.e. poszła o krok dalej i zamówiła złote kolczyki w kształcie głowy Septymiusza Sewera, który rządził krótko przed Heliogabalem.
3. i 4. Wizerunki cesarza w nieoczekiwanych miejscach: z lewej współczesna replika starożytnej formy do ciasta (stosowanej prawdopodobnie do wypieku ciasteczek rozdawanych podczas świąt religijnych) ukazującej cesarza w rydwanie podczas triumfalnej parady, koronowanego przez boginię Wiktorię. Z prawej – cesarz na kolczyku (niewątpliwie haczyk pierwotnie się wyginał, by głowa nie wisiała u dołu).
Na niektóre pytania nie możemy, rzecz jasna, udzielić odpowiedzi przez brak źródeł – jak wyglądał świat widziany oczami kobiety albo jak konkretnie prowadzono finanse. Mam jednak nadzieję, że czytelnik zakończy tę lekturę nie sfrustrowany tym, jak niewiele wiemy o cesarzach, którzy żyli dwa tysiące lat temu, lecz raczej zaskoczony, jak wiele o nich wiemy.
Wielu rządziło po Heliogabalu. W rzeczy samej, patrząc tylko na wschodnie cesarstwo ze stolicą ustanowioną w Konstantynopolu (dzisiejszym Stambule) w IV w. n.e., istniała nieprzerwana sukcesja rzymskich cesarzy aż do roku 1453, kiedy to Turcy osmańscy wzięli miasto. Dla nas byli to cesarze Bizancjum. Oni uważali się za Rzymian. W tej książce jednak poprzestaniemy na cesarzach niewiele późniejszych od kuzyna, adoptowanego syna i następcy Heliogabala – Aleksandra Sewera, tego samego, który miał do późnych godzin ślęczeć nad raportami wojskowymi. On także wstąpił na tron bardzo młodo, w wieku zaledwie trzynastu lat, i rządził w latach 222–235. Począwszy od architektów jedynowładztwa w Rzymie (zamordowanego w 44 r. p.n.e. Juliusza Cezara oraz jego następcy i adoptowanego syna, Oktawiana Augusta, który został pierwszym cesarzem) skupimy się tu na okresie mniej więcej trzystuletnim, od połowy I w. p.n.e. do połowy III w. n.e., i niespełna trzydziestu cesarzach.
Wszelkie ramy czasowe tego typu są w pewnym stopniu arbitralne, raz po raz więc je przekroczę (w istocie już to zrobiłam: historie o stręczonej żonie i utraconej krowie pochodzą z późnego III w. n.e.). Mimo to zasadnie jest skończyć w tym miejscu; po Aleksandrze Sewerze nic już nie było takie samo. Przez resztę stulecia cesarze przewijali się jak w kalejdoskopie, wynoszeni i strącani z piedestału w ciągu wojen domowych i wojskowych zamachów stanu. Wielu wywodziło się z warstw społecznych odległych od śmietanki rzymskiej arystokracji, a geopolityka zmieniła się do tego stopnia, że wielu podczas krótkiego panowania nigdy nawet nie postawiło stopy w Wiecznym Mieście. Istotnie mowa tu o rządach nader krótkich. Wyjąwszy kilku niefortunnych uzurpatorów, przez pięćdziesiąt lat po śmierci Sewera przewinęło się tylu cesarzy, ilu rządziło przez poprzednie trzysta lat. Charakter tych zmian ujmuje podanie o następcy Aleksandra, Maksyminie Traku (zwanym tak, bowiem wywodził się z Tracji). Podobno był pierwszym cesarzem analfabetą. Możliwe, że to tylko pomówienie, ale i zarazem wskazówka, dokąd zmierzało ówczesne cesarstwo.
W okresie między rządami Augusta i Aleksandra Sewera rzymska polityka i geopolityka były na tyle stabilne, że gdyby komuś przydarzyło się zasnąć, dajmy na to, w 1 r. p.n.e., a jakimś cudem obudzić się dwieście lat później, wciąż świat wokół wydawałby mu się znajomy. Po śmierci Augusta nadal uroczyście świętowano kolejne podboje, jak ten uczczony kolumną Trajana, wzniesioną na początku II w. n.e. na pamiątkę jego zwycięstwa nad Dacją (w dzisiejszej Rumunii); w niej też spoczęły jego prochy. Większość triumfów nieznacznie jednak rozszerzała obszar panowania Rzymu i często przysparzała więcej problemów, niż była warta (Brytanię można by nazwać „rzymskim Afganistanem”), nierzadko też nowe terytoria wkrótce tracono. Były to przedsięwzięcia wynikłe z próżności, jak to niedawno określił pewien historyk, lecz próżność tę przypłacono straszliwym rachunkiem śmierci.
Zaszły, rzecz jasna, przez ten czas pewne zasadnicze zmiany. Przede wszystkim, jak się zresztą przekonamy, pogłębiło się geograficzne – a czasem i etniczne – zróżnicowanie pochodzenia cesarzy. Rządzący w pierwszej połowie II w. n.e. Trajan i Hadrian wywodzili się z Hiszpanii. O kilkadziesiąt lat późniejszy Septymiusz Sewer, „pierwszy afrykański cesarz”, urodził się na terenie dzisiejszej Libii (tabl. 3). Heliogabal zaś był wnukiem ciotecznym żony Septymiusza, Julii Domny z Syrii, i to dzięki wpływom jej rodziny wstąpił na tron w wyniku zamachu, którego przecież sam nie zaplanował. Mimo stopniowych przemian August i Aleksander Sewer wykonywali tę samą pracę i byli oceniani według tych samych kryteriów.
Od czasów starożytnych po dziś dzień historycy szczegółowo opisywali cesarskie stulecia, drobiazgowo analizowali pałacowe koterie i niesnaski, kampanie wojenne i polityczne starcia. Usiłowali odmalować tak różne temperamenty cesarzy: ponurego hipokryty Tyberiusza, następcy Augusta, czy nieodpowiedzialnego ekscentryka Nerona, kapryśnego Antoninusa Piusa albo jego następcy, filozoficznie usposobionego Marka Aureliusza. Współcześni historycy starają się przeprowadzić czytelników przez grząski grunt zależności dynastycznych, gdzie złożone więzi rodzinne, strategiczne adopcje (jak usynowienie Aleksandra Sewera przez Heliogabala) i wielokrotne małżeństwa nie dają się łatwo nakreślić pod postacią konwencjonalnego drzewa genealogicznego. Z zamiłowaniem przytaczają co bardziej kolorowe anegdotki z życia cesarzy, z należytym krytycyzmem podchodząc jednak do ich wiarygodności, czasem pod barwną powłoką szukając ziarna prawdy (jak zobaczymy w kolejnym rozdziale, groźba Kaliguli, że uhonoruje swego rumaka wysokim urzędem, mogła być po prostu rubasznym żartem, który został wzięty na serio).
Sama nie odmówię sobie przytoczenia ekscytujących anegdot, lecz robię to, by rzucić światło na cesarski ustrój Rzymu z innej strony. Nie jest to bowiem książka opisująca żywoty niemal trzydziestu władców po kolei. Życie spędzone na badaniu i nauczaniu o starożytnym Rzymie pokazało mi, że tak szczegółowa narracja (czy to o jednym cesarzu, czy o dwunastu) więcej zakrywa, niż ukazuje. Wszak jeden naprędce zawiązany pałacowy spisek jest w gruncie rzeczy podobny do innych i choć zmieniają się bohaterowie, szemrane (lub wzniosłe) interesy pozostają zbliżone. Niewiele różni błądzącego członka (obu płci) rodziny cesarskiej od gromady im podobnych, a tak zdawałoby się wyjątkowe i przedziwne opowieści często przytaczano w kontekście kilku innych władców. Bezsprzecznie ciekawi mnie, dlaczego ten lub ów cesarz zapisał się w historii jako sadystyczny potwór, inny zaś jako przyzwoity człowiek, który dawał z siebie wszystko; dlaczego jednego zapamiętano jako hojnego dobroczyńcę, innego – jako małodusznego skąpca. Szczególnie jednak nurtuje mnie szerszy obraz: co dla Rzymu oznaczała autokracja i autokraci, a także co tych władców łączyło bardziej, niż różniło. Zgadzam się tu z Markiem Aureliuszem, który w Rozmyślaniach (Do siebie samego) zauważył, że jedynowładztwo na przestrzeni stuleci istotnie się nie zmieniło: „Inni aktorzy, to samo przedstawienie”.
Cesarz Rzymu traktuje więc o ludziach z krwi i kości, jak też o roli społecznej „cesarza”. Zapewne odzwierciedla w tym perspektywę przytłaczającej większości mieszkańców cesarstwa. Charakter człowieka w purpurze, jego przywary i upodobania mogły mieć znaczenie dla ludzi, z którymi się na co dzień stykał, także dla tych członków elity, którzy studiowali lub sami pisali biografie cesarzy. Różni bywali cesarze. Jednak dla owych z grubsza 50 milionów ludzi żyjących poza Italią, a także dla bardzo wielu w niej samej liczył się tylko rządzący akurat „cysorz”, bez względu na to, kim był i jak się nazywał. To do „cysorza” słali prośby, o „cysorzu” śnili. W obliczu śmierci lub detronizacji władcy przejście do nowego reżimu często aranżowano poprzez przemodelowanie lub podmianę podobizny na pomnikach, by odzwierciedlała wygląd nowego monarchy. Powody mogły być różne, od oszczędności po chęć dosłownego wymazania rysów poprzednika. Przekaz tego jednak był taki, że jednego cesarza od drugiego dzieliło zaledwie kilka uderzeń dłuta (il. 91).
5. Egipski papirus z listą rzymskich cesarzy, spisaną w grece pod tytułem „Rządy basileis”, tzn. „cesarzy” czy też „królów”. Kaligula winien być trzeci na liście, został jednak pominięty (toteż Klaudiusz występuje zaraz po Tyberiuszu).
Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że niektórzy mieszkańcy cesarstwa nie byli w stanie podać imienia rządzącego władcy. To miał na myśli pewien chrześcijański biskup i filozof z Afryki Północnej, pisząc na początku V w. n.e. o ludziach w jego stronach, którzy wiedzieli o istnieniu cesarza, bowiem płacili mu podatki, „lecz kimże on jest, trudno powiedzieć” (dalej żartował, że „są pośród nas i tacy, którzy myślą, że wciąż żyjemy pod rządami Agamemnona”, odnosząc się do mitycznego helleńskiego dowódcy z czasów wojny trojańskiej). Z pewnością niewielu potrafiło w przybliżeniu nawet wymienić cesarzy, dawnych i bliższych. Nawet ów skrupulatny przecież skryba z połowy III w. n.e., którego próba ułożenia takiej listy zachowała się na skrawku papirusu, pomylił się srodze w kilku miejscach, pomijając kilku władców, w tym Kaligulę, a długość panowania innych podając błędnie. Tam gdzie to stosowne, poznamy szczegóły z życia omawianych cesarzy. Bez obaw, nic się jednak nie stanie, jeśli nie będziemy potrafili odróżnić Marka Aureliusza od Antoninusa Piusa. Większość zwykłych Rzymian prawdopodobnie też tego nie potrafiła.
Poprzez rzymskich cesarzy obcujemy z najniezwyklejszymi obrazami starożytnej władzy, jak i z najcodzienniejszą prozą życia w imperium. Co więcej, do dziś służą oni za wzór autokratom i ostrzeżenie politykom: od wszelkiej maści monarchów i wysoko urodzonych, każących portretować się w cesarskiej purpurze, po prezydentów i premierów przedstawianych satyrycznie jako Neron grający na lirze, podczas gdy Rzym płonie. Warto jednak potraktować cesarzy Rzymu poważnie i zgłębić to, jak sami Rzymianie rozumieli, omawiali i podważali wizję władzy, od której wciąż nie możemy się uwolnić.
Przez całą moją karierę starałam się zdefiniować owych nieuchwytnych i odległych, a zarazem dziwnie znajomych władców. W Cesarzu Rzymu chcę podzielić się wynikami tej eksploracji świata cesarzy, rzeczywistego i wyobrażonego, od wzniosłej domeny bogów (do której aspirował nie tylko Klaudiusz) po mętne wody Tybru, gdzie niektórzy zakończyli karierę. Choć wątpię, by tak liczni byli w rzeczywistości krwiożerczymi bądź obłąkanymi psychopatami, jak ich malowano, tak też nie uważam za wskazane próby rehabilitacji co bardziej zaciekłych „potworów”. Rozmaite przymiarki do ukazania Kaliguli, Nerona czy Kommodusa jako niezrozumianych reformatorów, którzy po prostu mieli złą prasę, nigdy mnie nie przekonywały. Wąska jest granica między przychylnością a niesmakiem.
Przez długie lata badań nad starożytnym Rzymem coraz większą miałam awersję do autokracji jako ustroju, coraz bardziej zaś współczułam nie tylko jej ofiarom, ale i wszystkim jakoś w nią uwikłanym: od zwykłych kobiet i mężczyzn żyjących w cieniu cesarza, głowiących się nad naturą władzy i jedynowładztwa, by nie nadepnąć nikomu na odcisk, po (prawdopodobnie równie zwykłego) człowieka zasiadającego na tronie. Łatwo zapomnieć, że on również niewątpliwie głowił się, jak być autokratą i co oznacza być cesarzem Rzymu.
6. Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro pod rozpoznawalną postacią „Nerona grającego na lirze, podczas gdy Rzym płonie” na okładce czasopisma „Istoé”. Barack Obama, Boris Johnson czy Narendra Modi – rzadko który prominentny polityk uniknął takiego przedstawienia.
W dalszych rozdziałach podążymy tropem cesarza, przedzierając się przez fakty i mity – od cesarskiego stołu po pole bitwy, od medycznych raportów po wystąpienia w żartach, satyrach i snach, od biurka do słów wypowiedzianych na łożu śmierci. Najpierw jednak, z dala od poduszek-pierdziuszek Heliogabala, poznamy tło tej sceny: politykę i definicję jedynowładztwa w cesarstwie rzymskim. Autokracje mogą przybierać wiele form. W kolejnych dwóch rozdziałach rozłożymy na części pierwsze autokrację po rzymsku: jaki był zakres obowiązków cesarza, jak się ten ustrój narodził, kim byli ci, których dziś zwiemy rzymskimi cesarzami, i jak dochodzili do władzy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Co ciekawe, krótko po wydaniu Emperor of Rome brytyjskie North Hertfordshire Museum oświadczyło, że odtąd będzie uznawać Heliogabala za osobę transpłciową i używać w jego kontekście zaimka „ona” (przyp. T.Ch.). [wróć]
Warto również wspomnieć traktat Antonina Artauda Heliogabal albo anarchista ukoronowany (oryg. 1934, wyd. pol. w tłum. B. Banasiaka, K. Matuszewskiego, Wydawnictwo KR, Kraków 1999), a na polskim rynku – dziejący się w czasach Heliogabala dramat Irydion Zygmunta Krasińskiego (1836) (przyp. T.Ch.). [wróć]
Tytuł oryginału: Emperor of Rome
Copyright © Mary Beard Publications, 2023
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2023
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Rozdziały 1–6 przełożył Tomasz Chwałek
Rozdziały 7–10 oraz epilog przełożyła Magdalena Hermanowska
Redaktor: Małgorzata Chwałek
Redaktor merytoryczny: prof. UAM dr hab. Anna Tatarkiewicz
Projekt okładki: James Alexander/Jade Design
Opracowanie polskiej wersji okładki: Urszula Gireń
Ilustracje na okładce i wyklejce
© ALAMY LIMITED / BE&W
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Cesarz Rzymu, wyd. I, Poznań 2024)
ISBN 978-83-8338-917-2
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel.: 61 867 81 40, 61 867 47 08
fax: 61 867 37 74
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer