Cesarz Rzymu - Mary Beard - ebook + książka

Cesarz Rzymu ebook

Mary Beard

0,0
79,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Nowe spojrzenie na cesarstwo rzymskie.

Jak wyglądała władza w Rzymie z perspektywy rządzących – i rządzonych?

Cesarz Rzymu zgłębia fakty i mity o tych, którzy sprawowali władzę, i stawia pytania: co robili, w jakim celu i dlaczego ich historie tak często opowiadano w konwencji przesady i sensacji. Autorka porusza kwestie władzy, korupcji, dworskich intryg, ale też przybliża szczegóły dotyczące życia codziennego cesarzy.

Jak i gdzie się żywili? Z kim sypiali? Jak podróżowali? Czy byli równi bogom?

Poznajemy również barwną galerię postaci, dzięki którym system ten mógł funkcjonować: arystokraci, niewolnicy, wyzwoleńcy, żołnierze, kupcy, rzemieślnicy, lekarze…

Cesarstwo rzymskie jako ustrój nie przetrwałoby, gdyby rządzili nim sami obłąkani autokraci. Autorka bada, skąd brały się historie przypisujące im szaleństwo, jak w rzeczywistości zarządzano imperium, a także obawy Rzymian, że władza cesarzy jest nie tyle krwawa (czego się spodziewano), ile że stanowi niepokojącą dystopię zbudowaną na fundamencie oszustwa i podstępu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 557

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Polecamy

Tej autorki nakła­dem

Domu Wydaw­ni­czego REBIS

uka­zały się rów­nież:

DWU­NA­STU CESA­RZY

KOBIETY I WŁA­DZA

MANI­FEST

PAR­TE­NON

POM­PEJE

ŻYCIE RZYM­SKIEGO MIA­STA

SPQR

HISTO­RIA STA­RO­ŻYT­NEGO RZYMU

DRAMATIS PERSONAE

DYNA­STIA JULIJ­SKO-KLAU­DYJ­SKA

JULIUSZ CEZAR poko­naw­szy Pom­pe­ju­sza Wiel­kiego, zostaje dyk­ta­to­rem Rzymu (48 r. p.n.e.); zamor­do­wany w 44 r. p.n.e.

AUGUST (Okta­wian) adop­to­wany syn Juliu­sza Cezara. Poko­naw­szy Anto­niu­sza i Kle­opa­trę w 31 r. p.n.e., rzą­dzi samo­dziel­nie do 14 r. n.e. Druga żona LIWIA.

TYBE­RIUSZ syn Liwii adop­to­wany przez Augu­sta, pano­wał w latach 14–37. Do jego śmierci miał się rze­komo przy­czy­nić Kali­gula.

KALI­GULA (Gajusz) pra­wnuk Augu­sta, pano­wał w latach 37–41. Zamor­do­wany przez pre­to­ria­nów.

KLAU­DIUSZ bra­ta­nek Tybe­riu­sza, pano­wał w latach 41–54. Trze­cia żona MES­SA­LINA, czwarta – AGRY­PINA (Młod­sza) – jej się przy­pi­suje otru­cie męża.

NERON syn Agry­piny Młod­szej adop­to­wany przez Klau­diu­sza. Pano­wał w latach 54–68. Zmu­szony do popeł­nie­nia samo­bój­stwa w wyniku rebe­lii w armii.

WOJNA DOMOWA W LATACH 68–69

Trzej cesa­rze rzą­dzą każdy po kilka mie­sięcy: GALBA, OTHON i WITE­LIUSZ

DYNA­STIA FLA­WIJ­SKA

WESPA­ZJAN zwy­cięzca w woj­nie domo­wej. Pano­wał w latach 69–79.

TYTUS syn Wespa­zjana. Pano­wał w latach 79–81. Nie brak domy­słów, że Domi­cjan przy­czy­nił się do jego śmierci.

DOMI­CJAN syn Wespa­zjana. Pano­wał w latach 81–96. Zamor­do­wany w wyniku prze­wrotu pała­co­wego.

CESA­RZE ADOP­CYJNI – DYNA­STIA ANTO­NI­NÓW

NERWA wybrany przez senat. Rzą­dził w latach 96–98.

TRA­JAN adop­to­wany syn Nerwy, pocho­dził z Hisz­pa­nii. Pano­wał w latach 98–117. Żona PLO­TYNA.

HADRIAN adop­to­wany syn Tra­jana, rów­nież z Hisz­pa­nii. Pano­wał w latach 117–138. Żona SABINA.

ANTO­NI­NUS PIUS adop­to­wany syn Hadriana. Rzą­dził w latach 138–161. Żona FAU­STYNA (Star­sza).

MAREK AURE­LIUSZ adop­to­wany syn Anto­ni­nusa Piusa. Pano­wał w latach 161–180. Żona FAU­STYNA (Młod­sza).

LUCJUSZ WERUS adop­to­wany syn Anto­ni­nusa Piusa. Współ­rzą­dził z Mar­kiem Aure­liu­szem w latach 161–169. Zmarł z powodu zarazy (choć krą­żyły pogło­ski o otru­ciu przez teściową).

KOM­MO­DUS syn Marka Aure­liu­sza i Fau­styny Młod­szej. Rzą­dził w latach 180–192 (od 177 roku wspól­nie z Mar­kiem Aure­liu­szem). Zgi­nął w wyniku zama­chu.

WOJNA DOMOWA W 193 ROKU

Czte­rech efe­me­rycz­nych cesa­rzy lub uzur­pa­to­rów: PER­TY­NAKS, DYDIUSZ JULIAN, KLO­DIUSZ ALBI­NUS, PESCEN­NIUSZ NIGER

DYNA­STIA SEWE­RÓW

SEP­TY­MIUSZ SEWER zwy­cięzca w woj­nie domo­wej, pocho­dził z pół­noc­nej Afryki. Pano­wał w latach 193–211. Druga żona, JULIA DOMNA, pocho­dziła z Syrii.

KARA­KALLA syn Sep­ty­miu­sza Sewera i Julii Domny. Pano­wał w latach 211–217 (wcze­śniej wspól­nie z Sep­ty­miu­szem i Getą. Zamor­do­wany pod­czas kam­pa­nii woj­sko­wej.

GETA syn Sep­ty­miu­sza Sewera i Julii Domny. Współ­rzą­dził z ojcem i bra­tem w latach 209–211. Zamor­do­wany z roz­kazu Kara­kalli.

MAKRYN ekwita, prze­jął wła­dzę po zgła­dze­niu Kara­kalli. Rzą­dził w latach 217–218. Zde­tro­ni­zo­wany przez zwo­len­ni­ków Helio­ga­bala.

HELIO­GA­BAL wnuk sio­stry Julii Domny, pocho­dził z Syrii. Rzą­dził w latach 218–222. Zamor­do­wany przez pre­to­ria­nów.

ALEK­SAN­DER SEWER kuzyn i adop­to­wany syn Helio­ga­bala, rów­nież pocho­dził z Syrii. Wła­dał w latach 222–235. Zamor­do­wany pod­czas kam­pa­nii woj­sko­wej.

Mapy

WITAJ…

…w świe­cie rzym­skich cesa­rzy. Jedni, jak Neron czy Kali­gula, do dziś sym­bo­li­zują zby­tek, okru­cień­stwo i bez­in­te­re­sowny sadyzm. Inni, jak „cesarz filo­zof” Marek Aure­liusz, autor Roz­my­ślań (Do sie­bie samego), nie zni­kają z mię­dzy­na­ro­do­wych list best­sel­le­rów. Nie­któ­rych zna mało kto, nawet w gro­nie spe­cja­li­stów. Kto dziś sły­szał o Dydiu­szu Julia­nie, który w 193 r. n.e. wygrał licy­ta­cję urzą­dzoną przez pre­to­ria­nów, dzięki czemu przez parę tygo­dni zasia­dał na cesar­skim tro­nie?

Cesarz Rzymu zgłę­bia fakty i mity o dzier­ży­cie­lach tej funk­cji i sta­wia pyta­nia: co czy­nili, w jakim celu i dla­czego ich histo­rie tak czę­sto opo­wia­dano w kon­wen­cji prze­sady i sen­sa­cji. Poru­szymy kwe­stie wła­dzy, korup­cji i pod­stęp­nych kno­wań, ale też poznamy szcze­góły doty­czące ich życia codzien­nego. Jak i gdzie jadali? Z kim sypiali? Jak podró­żo­wali?

Stro­nice tej książki zalud­niają postaci, które nie pia­sto­wały, ani nawet nie aspi­ro­wały do cesar­skiej god­no­ści, lecz to na ich codzien­nych dzia­ła­niach spo­czy­wało funk­cjo­no­wa­nie całego impe­rial­nego sys­temu wła­dzy: prze­zorni ary­sto­kraci, nie­wolni kucha­rze, pilni skry­bo­wie, nadworni bła­zno­wie, nawet medyk, który leczył zapa­le­nie mig­dał­ków pew­nego mło­dego członka rodziny cesar­skiej. Poznamy też pro­ce­sje kobiet i męż­czyzn piel­grzy­mu­ją­cych do władcy z listą zmar­twień, dużych i małych, od utra­co­nych spad­ków po wyla­tu­jące przez okna śmier­cio­no­śne noc­niki.

W rolach pierw­szo­pla­no­wych wystąpi trzy­dzie­stu nie­spełna cesa­rzy wraz z part­ner(k)ami, panu­ją­cych w Rzy­mie od cza­sów Juliu­sza Cezara (zamor­do­wa­nego w 44 r. p.n.e.) po Alek­san­dra Sewera (zamor­do­wa­nego w 235 r. n.e.). W mojej wcze­śniej­szej książce, SPQR,1 nie poświę­ci­łam im zanadto miej­sca, a to z kon­kret­nej przy­czyny. SPQR opo­wiada o powsta­niu i roz­woju Rzymu przez tysiąc­le­cie trwa­jące od VIII w. p.n.e. do III w. n.e., tym­cza­sem po zapro­wa­dze­niu jedy­no­władz­twa przez cesa­rza Augu­sta w I wieku p.n.e. przez 250 lat nie­wiele się w ustroju Rzymu zmie­niło: cesar­stwo trwało w takich samych mniej wię­cej gra­ni­cach, zarzą­dzano nim w podobny spo­sób, poli­tyka toczyła się utar­tymi ścież­kami. Teraz jed­nak chcę rzu­cić wię­cej świa­tła na samą osobę cesa­rza. Nie zna­czy to wszak, że jeden po dru­gim omó­wię kolejno ich życio­rysy ani że poświęcę nie­któ­rym wię­cej niż wzmiankę, jak Dydiu­szowi Julia­nowi. W żad­nym wypadku nie ocze­kuję, że czy­tel­nik zapa­mięta, kto był kim w tym zacnym gro­nie, dla­tego też zamie­ści­łam zwię­złe dra­ma­tis per­so­nae. Rzecz w tym, aby dociec, co to wła­ści­wie zna­czyło: być rzym­skim cesa­rzem. Zoba­czymy więc, jak w rze­czy­wi­sto­ści wyglą­dało spra­wo­wa­nie wła­dzy nad ogrom­nym tery­to­rium nomi­nal­nie pod jego kon­trolą, jak odno­sili się doń pod­dani, a także czy moż­liwe jest uchwy­ce­nie, jakie to było uczu­cie: sie­dzieć na cesar­skim tro­nie.

Mniej tu będzie psy­cho­pa­tów, niż można by się spo­dzie­wać, zna­jąc tylko hol­ly­wo­odzki obraz cesar­skiego Rzymu. Prawdą jest, rzecz jasna, iż śmierć w rzym­skich realiach bywała okrutna i nader przed­wcze­sna. Nie wspo­mi­na­jąc o set­kach tysięcy nie­win­nych ofiar cho­rób, bez­sen­sow­nych rzezi i nie­sta­bil­nych try­bun spor­to­wych, to prze­cież mord sta­no­wił argu­ment osta­teczny w spo­rach – poli­tycz­nych i nie tylko. Przed­sionki wła­dzy, jak i wiele innych skrom­niej­szych westy­bu­lów w Rzy­mie, spły­wały krwią. Jed­nak impe­rium rzym­skie jako struk­tura nie prze­trwa­łoby, gdyby rzą­dzili nim sami obłą­kani auto­kraci. Bar­dziej inte­re­suje mnie, z jakiego źró­dła te histo­rie o sza­leń­stwie czer­pały, jak cesar­stwem zarzą­dzano w rze­czy­wi­sto­ści, a także natura rzym­skich lęków, że wła­dza cesa­rzy jest nie tyle krwawa (czego się spo­dzie­wano), ile sta­nowi dziwną i nie­po­ko­jącą dys­to­pię zbu­do­waną na fun­da­men­cie oszu­stwa i pod­stępu.

Spo­śród wszyst­kich to rządy na wpół zapo­mnia­nego Helio­ga­bala ucie­le­śniają te lęki naj­traf­niej. Jego to histo­rią roz­pocz­niemy Cesa­rza Rzymu.

Mary Beard

Cam­bridge, gru­dzień 2022

Wyd. pol.: M. Beard, SPQR, przeł. N. Radom­ski, Dom Wydaw­ni­czy REBIS, Poznań 2016. [wróć]

PROLOG

KOLACJA Z HELIOGABALEM

ZABÓJCZO DOWCIPNY GOSPODARZ

Helio­ga­bala, nasto­latka z Syrii, który pano­wał od roku 218 n.e. do skry­to­bój­czej śmierci w 222 roku, pamię­tano za przy­ję­cia, które wypra­wiał nie­spo­ty­ka­nie eks­tra­wa­gancko i pomy­słowo, a cza­sem i z nutką sady­zmu. Sta­ro­żytni pisa­rze przy­wo­łują nader ory­gi­nalne jadło­spisy. Razu jed­nego wszyst­kie potrawy były koloru zie­lo­nego, kiedy indziej – błę­kit­nego. Poda­wano wik­tu­ały egzo­tyczne (lub odpy­cha­jące) nawet jak na wykwintne prze­cież upodo­ba­nia rzym­skich elit (wiel­błą­dzie kopyta, mózgi fla­min­gów, dla psów foie gras). Nie­po­praw­nemu, a może raczej szcze­niac­kiemu poczu­ciu humoru cesarz dawał cza­sem upust, pro­sząc na ucztę „tema­tycz­nych” gości: grupki ośmiu łysych męż­czyzn, na przy­kład, lub też ośmiu jed­no­okich, z prze­pu­kliną albo tak gru­bych, że nie mie­ścili się na jed­nej sofie, ku zło­śli­wej ucie­sze zebra­nych.

Do asor­ty­mentu sztu­czek nale­żały też poduszki-pier­dziuszki (jest to zara­zem naj­wcze­śniej­sze znane ich zasto­so­wa­nie w zachod­niej kul­tu­rze), które stop­niowo tra­ciły powie­trze, aż goście koń­czyli na pod­ło­dze; woskowe lub drew­niane atrapy jedze­nia poda­wane co mniej zna­mie­ni­tym sto­łow­ni­kom, któ­rym przez resztę ban­kietu pozo­sta­wało jedy­nie obli­zy­wać się na widok potraw kon­su­mo­wa­nych przez wyżej posta­wio­nych współ­bie­siad­ni­ków; a także wypusz­czane mię­dzy odsy­pia­ją­cych utra­cju­szy oswo­jone lwy, lam­party i niedź­wie­dzie, przez co niektó­rym zda­rzało się dosłow­nie umrzeć ze stra­chu. Śmier­cio­no­śny roz­mach zadzia­łał na wyobraź­nię dzie­więt­na­sto­wiecz­nego mala­rza Law­rence’a Almy-Tademy, który uchwy­cił moment, gdy Helio­ga­bal obsy­pał zapro­szo­nych płat­kami fioł­ków tak hoj­nie, że przy­gnie­ceni wyzio­nęli ducha (tabl. 1).

1. Mar­mu­rowe popier­sie Helio­ga­bala uka­zuje nasto­let­niego cesa­rza z dłu­gimi bacz­kami i zale­d­wie cie­niem zaro­stu – nie przy­po­mina tu doprawdy potwora, jaki wyła­nia się z lite­rac­kich opi­sów jego pano­wa­nia.

Lista prze­win cesa­rza nie koń­czy się na wąt­pli­wych spo­so­bach podej­mo­wa­nia gości. Naj­wy­raź­niej dbał o zna­miona blich­tru tak bar­dzo, że ni­gdy nie wło­żył pary butów wię­cej niż raz (co przy­wo­dzi na myśl Imeldę Mar­cos, byłą pierw­szą damę Fili­pin, która w prze­past­nej gar­de­ro­bie uzbie­rała podobno ponad trzy tysiące par obu­wia). Per­wer­syj­nie fol­go­wał zbyt­kow­nej fan­ta­zji, spro­wa­dza­jąc z gór śnieg i lód do let­nich ogro­dów, a ryby jadał tylko, gdy od morza dzie­liło go wiele kilo­me­trów. Reli­gijny oby­czaj zaś tak dalece miał za nic, że oże­nił się z westalką, naj­czci­god­niej­szą rzym­ską kapłanką, ślu­bem dzie­wic­twa zwią­zaną pod groźbą śmierci. Dalejże bez­cze­ścić: w krót­ko­trwa­łym co prawda prze­wro­cie pozba­wił Jowi­sza rangi naczel­nego bóstwa Rzymu na rzecz „Ela­ga­bala”, patrona Emesy, skąd się wywo­dził (dzi­siej­sze Homs w Syrii) – pod któ­rego imie­niem zresztą cesarz ten prze­szedł do histo­rii (brzmi doprawdy lepiej niż „Marek Aure­liusz Anto­ni­nus”, jego ofi­cjalny tytuł). Tra­dy­cyj­nie poj­mo­wane normy płci bio­lo­gicz­nej i spo­łeczno-kul­tu­ro­wej rów­nież kon­te­sto­wał: wiele prze­ka­zów pod­kre­śla jego zami­ło­wa­nie do cross-dres­singu, maki­jażu, a nawet próbę chi­rur­gicz­nej tran­zy­cji. Współ­cze­sny mu Kasjusz Dion, autor osiem­dzie­się­cio­to­mo­wej histo­rii Rzymu od jego zało­że­nia do III w. n.e., podaje, że cesarz „popro­sił leka­rzy o przy­da­nie mu żeń­skich czę­ści intym­nych poprzez nacię­cie”. W naszych cza­sach nie­któ­rzy chcie­liby w nim widzieć pio­niera trans­pł­cio­wo­ści, który ośmie­lił się pod­wa­żyć zatwar­dziale binarne kate­go­rie. Więk­szość Rzy­mian uzna­łaby praw­do­po­dob­nie, że wywraca ich świat do góry nogami.1

W sta­ro­żyt­nych opi­sach jego pano­wa­nia wiele stron zapeł­niają jaskrawe wyli­cze­nia zadzi­wia­ją­cych eks­ce­sów cesa­rza: tak nie­po­ko­ją­cych trans­gre­sji, jak i hanieb­nych okru­cieństw, na ich czele zaś, według nie­któ­rych prze­ka­zów, pla­so­wa­łaby się ofiara z dzieci. To o histo­riach takich jak te, mię­dzy innymi, będzie ta książka. Skąd się wzięły? W jakiej mie­rze były roz­po­wszech­nione wśród prze­cięt­nych Rzy­mian? Kto i dla­czego plot­ko­wał o przy­ję­ciach u Helio­ga­bala? I wresz­cie, praw­dziwe czy nie, co mogą nam one powie­dzieć o rzym­skich cesa­rzach i o Rzy­mianach w ogóle.

PRZEDSTAWIENIA JEDYNOWŁADZTWA WCZORAJ I DZIŚ

Nie każdy sły­szał o Helio­ga­balu, mimo że występ­kami (czy też despe­rac­kimi ata­kami na rzym­skie kon­we­nanse) zain­spi­ro­wał wielu współ­cze­snych pisa­rzy, dzia­ła­czy i arty­stów, nie tylko Almę-Tademę: od Edgara Allana Poego i Neila Gaimana po Anselma Kie­fera.2 Nik­czem­no­ścią dalece prze­ściga słyn­niej­szych, a przy tym wcze­śniej­szych cesa­rzy zło­czyń­ców i ich rze­kome szu­braw­stwa: czy to Nerona, który grał na lirze, gdy pło­nął Rzym; czy to Domi­cjana zwal­cza­ją­cego nudę, nabi­ja­jąc muchy na rylec; czy też rzą­dzą­cego pod koniec II wieku n.e. Kom­mo­dusa, zna­nego jako szwarc­cha­rak­ter z Gla­dia­tora, który strze­lał z łuku na oślep do widowni w Kolo­seum. Opo­wie­ści grozy o Helio­ga­balu są gor­sze. Jak dalece więc powin­ni­śmy trak­to­wać je poważ­nie?

„Nie­prze­sad­nie”, brzmi przy­jęta odpo­wiedź. Nawet rzym­ski bio­graf Helio­ga­bala, pisząc pra­wie dwa stu­le­cia po jego śmierci – a to od niego wywo­dzi się więk­szość sen­sa­cyj­nych szcze­gó­łów na temat impre­zo­wych dow­ci­pów i kuli­nar­nych cudactw – przy­znaje, że część nie­praw­do­po­dob­nie brzmią­cych aneg­dot, które dopiero co przy­to­czył, sta­nowi zapewne czarną legendę utkaną po zabój­stwie cesa­rza przez cmo­kie­rów zabie­ga­ją­cych o względy jego rywala i następcy. Skru­pu­lat­nie oddzie­la­jąc fik­cję od fak­tów, współ­cze­śni histo­rycy nader ostroż­nie prze­dzie­rają się przez gąszcz tych opo­wie­ści, tu i ówdzie natra­fia­jąc na strzęp infor­ma­cji, który zdaje się mieć potwier­dze­nie gdzie indziej (jak na przy­kład to, że imię westalki poja­wia się na mone­tach bitych pod rzą­dami Helio­ga­bala, wska­zy­wa­łoby na jakie­goś rodzaju więź mię­dzy nimi, nawet jeśli nie­mał­żeń­ską). Czę­sto nie ostaje się z tego wiele ponad daty pano­wa­nia i parę rudy­men­tar­nych danych. Jed­no­cze­śnie histo­rycy prze­strze­gają nas przed nada­wa­niem względ­nie nie­win­nym czy­nom zło­wiesz­czej aury. To od naszego nasta­wie­nia do Helio­ga­bala zależy prze­cież, czy jed­no­barwne poczę­stunki uznamy za nik­czemny prze­jaw próż­no­ści i zami­ło­wa­nia do luk­susu czy też – rów­nie dobrze – za naj­wyż­szy wyraz wykwint­nej kuchni. Nade wszystko powin­ni­śmy jed­nak pamię­tać o wieku cesa­rza. Na tron wstą­pił, mając zale­d­wie czter­na­ście lat, a cztery lata póź­niej go zamor­do­wano. Poduszki-pier­dziuszki, pro­szę bar­dzo; makia­we­liczne edykty reli­gijne… raczej nie.

W poważ­nej histo­rii cho­dzi jed­nak o coś wię­cej niż tylko o nagie fakty. Pró­buję z róż­nych per­spek­tyw rzu­cić świa­tło na rzym­skich cesa­rzy – nobli­wych dobro­dzie­jów-mężów stanu, mło­do­cia­nych despo­tów, nie­do­szłych filo­zo­fów czy gla­dia­to­rów ama­to­rów, sław­nych i zapo­mnia­nych – i zna­leźć odpo­wiedź na tak pod­sta­wowe pyta­nia, jak: dla­czego tak wielu z nich, podob­nie jak Helio­ga­bal, ginęło od noża albo zatru­tego grzyba. W docie­ka­niu tego rodzaju istotną rolę odgry­wają fik­cje, kłam­stwa i wyol­brzy­mie­nia się­ga­jące sta­ro­żyt­no­ści. Do ludzi two­rzą­cych obraz swego władcy, deba­tu­ją­cych nad cechami jego rzą­dów, sądzą­cych go i kre­ślą­cych linię podziału na „nas” i „nich” zawsze nale­żały plotki, bania­luki, kalum­nie i miej­skie legendy.

Tak na przy­kład w opo­wie­ściach o trzech tysią­cach par butów Imeldy Mar­cos (któ­rych, co podej­rzane, odna­le­ziono znacz­nie mniej) cho­dzi raczej o potę­pie­nie świata nie­wy­obra­żal­nie i bez­sen­sow­nie uprzy­wi­le­jo­wa­nych niż o zami­ło­wa­nie kon­kret­nej bogaczki do obu­wia. Mniej wybu­jałe aneg­doty o roz­piesz­czo­nych psach corgi kró­lo­wej Elż­biety II, jedzą­cych rze­komo karmę ze srebr­nych misek, pozwa­lają zary­so­wać róż­nicę w doświad­cze­niu codzien­no­ści mię­dzy życiem monar­chy a naszym, zwy­czaj­nym, jak i nie­win­nie pożar­to­wać ze zby­tecz­nej kon­sump­cji na dwo­rze kró­lo­wej.

Sta­ro­żytne poda­nia na temat rzą­dów Helio­ga­bala dają nam więc bez­cenny wgląd w to, jak Rzy­mia­nie wyobra­żali sobie cesa­rza naj­gor­szego z moż­li­wych. Rażące wyol­brzy­mie­nia i prze­kła­ma­nia to nie­malże szkło powięk­sza­jące „złe” wła­ści­wo­ści i zacho­wa­nia, jakie miały cecho­wać „złego” władcę. Część jest prze­wi­dy­walna: skłon­ność do okru­cień­stwa i poni­ża­nia, począw­szy od ofiar z dzieci, po nie­for­tun­nych gru­ba­sków pró­bu­ją­cych jakoś zmie­ścić się na jed­nej sofie, czy też niczym nie­uza­sad­nione zbytki (psy kar­mił foie gras, nawet jeśli nie ze srebr­nych misek). Pośród nie­do­rzecz­nych, zda­wa­łoby się, fan­ta­zji o roz­pa­sa­niu cesa­rza kryją się jed­nak inne zupeł­nie, choć rów­nie mro­żące krew w żyłach kosz­mary despo­tii.

Należy do nich lęk przed niczym nie­ogra­ni­czoną wła­dzą. W oso­bli­wych aneg­do­tach o tym, jak to Helio­ga­bal przy­krył let­nie ogrody lodem i śnie­giem albo jak jadał owoce morza, tylko gdy od morza był daleko, albo – za innym jesz­cze poda­niem – jak pra­co­wał i żył w nocy, a w dzień spał, cho­dzi o coś wię­cej niż obłęd i nie­po­ha­mo­wa­nie czło­wieka, który na wszystko może sobie pozwo­lić. Sta­wiają one pyta­nie o gra­nice pano­wa­nia cesa­rza, rysu­jąc go jako władcę, który dla wła­snej ucie­chy i według swego widzi­mi­się pró­bo­wał nagiąć prawa natury (śnieg w lecie?), zakłó­cić odwieczny porzą­dek czasu, miej­sca, jak i binarny podział płci bio­lo­gicz­nej. Helio­ga­bal nie pierw­szy wpraw­dzie roz­bu­dził lęki tego rodzaju. Dwie­ście pięć­dzie­siąt lat wcze­śniej jeden z kry­ty­ków Juliu­sza Cezara, repu­bli­kań­ski poli­tyk, filo­zof i kpiarz Marek Tul­liusz Cyce­ron zażar­to­wał ponuro, że ten nawet gwiazdy na nie­bie zmu­sił do ule­gło­ści.

To tylko jeden z dys­to­pij­nych aspek­tów rzą­dów Helio­ga­bala. Był to rów­nież mroczny czas misty­fi­ka­cji, gdy prawda i fałsz nie­ustan­nie mie­szały się z sobą. Nic nie było takie, jak się wyda­wało. Olśnie­wa­jąca hoj­ność cesa­rza oka­zy­wała się zabój­cza – od jego łask można było postra­dać życie (to jedno ze zna­czeń histo­rii o obsy­py­wa­niu płat­kami kwia­tów). Ci zaś niżej w porządku dzio­ba­nia odkry­wali, że ape­tyczne jadło poda­wane na pała­co­wych ucztach jest jedy­nie piękną, lecz nie­ja­dalną atrapą. Z dru­giej strony imi­ta­cje oka­zy­wały się prawdą. W dziw­nej wzmiance bio­graf Helio­ga­bala podaje, że oglą­da­jąc cudzo­łó­stwo odgry­wane przez akto­rów na sce­nie, cesarz zażą­dał, by odtwo­rzono je „naprawdę”. Przed­sta­wie­nie nie­wąt­pli­wie zyskało na spro­śno­ści, z sek­sem na żywo. Stoi za tym jed­nak nie­po­ko­jąca logika zamiany prawdy i fał­szu miej­scami, two­rząca świat, gdzie białe jest czarne, a czarne jest białe i nikt już nie wie, kto (lub co) jest pozo­rem. Sko­rum­po­wana auto­kra­cja stała na fun­da­men­cie z pia­sku; rzym­ski bio­graf Helio­ga­bala pod­su­mo­wał jego żywot jako „fał­szywy”.

W tych histo­riach jak w szkle powięk­sza­ją­cym ujrzymy obawy zwią­zane z cesar­ską wła­dzą. Nie o samo pano­wa­nie nad życiem i śmier­cią wszak cho­dziło; wła­dza cesa­rza prze­kra­czała wszel­kie gra­nice. Mąciła zmy­sły, a wzra­stała w cha­osie.

HISTORIA CESARZY

Będę od czasu do czasu powra­cać do Helio­ga­bala, choćby po to, by wyja­śnić, jak nasto­la­tek z Syrii wspiął się na szczyty wła­dzy (jedna z dość prze­wi­dy­wal­nych wer­sji krą­żą­cych wśród Rzy­mian winą obar­cza machi­na­cje jego matki i babki). Wspo­mnę też jesz­cze o (dys­to­pij­nych i nie tylko) sta­ro­żyt­nych wyobra­że­niach o rzym­skim dwo­rze i wezmę pod lupę wię­cej legend, jakie na temat cesa­rzy naro­sły. Przyj­rzę się rolom, jakie odgry­wali w pie­prz­nych kawa­łach, ske­czach saty­ry­ków i wyol­brzy­mio­nych aneg­do­tach, jak tych o Helio­ga­balu. Zoba­czymy nawet, jak pod róż­nymi posta­ciami obja­wiali się pod­da­nym w snach (co nie zawsze było dobrym zna­kiem: „sen o byciu cesa­rzem zwia­stuje cho­remu śmierć”, prze­strze­gał pewien obja­śniacz snów w II w. n.e.).

To jed­nak tylko część tej książki. Poza „cesa­rzami wyobra­żo­nymi” przyj­rzę się też ich codzien­no­ści: radze­niu sobie z jadem poli­tyki i wymo­gami bez­pie­czeń­stwa mili­tar­nego, jak rów­nież ruty­nie i pro­zie zarzą­dza­nia ogrom­nym impe­rium, o któ­rych łatwo zapo­mnieć, chło­nąc opo­wie­ści o prze­py­chu i okru­cień­stwie. Będę roz­wa­żała kwe­stie papier­ko­wej roboty i admi­ni­stro­wa­nia, bilan­so­wa­nia ksiąg, przyj­mo­wa­nia i zwal­nia­nia pod­wład­nych. W jakiej mie­rze cesarz w tym uczest­ni­czył? Kto nale­żał do jego per­so­nelu i sieci wspar­cia, począw­szy od żon i następ­ców tronu, przez sekre­ta­rzy i księ­go­wych, na kucha­rzach i klau­nach skoń­czyw­szy? A jeśli liczył zale­d­wie czter­na­ście wio­sen?

Ujrzymy zatem inny, choć nie mniej prze­możny ste­reo­typ cesa­rza: nie tyle groź­nego liber­tyna, ile ciężko pra­cu­ją­cego biu­ro­kraty. Obaj mają miej­sce na stro­nach Cesa­rza Rzymu.

ŻYCIE ZAWODOWE

Helio­ga­bal był dwu­dzie­stym szó­stym w linii rzym­skich cesa­rzy, mniej wię­cej (w zależ­no­ści od tego, czy bie­rzemy pod uwagę nie­uda­nych uzur­pa­to­rów). Cesa­rze przy­cho­dzili i odcho­dzili, wielu zostało zapo­mnia­nych. Nie­któ­rzy zosta­wili ślad w kul­tu­rze Zachodu: Kali­gulę (rzą­dził w latach 37–41) pamię­tamy za obsa­dze­nie na wyso­kim sta­no­wi­sku ulu­bio­nego konia; Hadriana (u wła­dzy w latach 117–138) za budowę „wału” w poprzek pół­noc­nej Anglii. Któż jed­nak sły­szał o Wite­liu­szu (nie­ule­czal­nym żar­łoku, który rzą­dził przez kilka mie­sięcy w 69 roku), o zwo­len­niku suro­wej dys­cy­pliny Per­ty­nak­sie (pano­wał rów­nie krótko w 193 roku) czy nawet o Helio­ga­balu. Nie o wszyst­kich długo pamię­tano.

Owi męż­czyźni (wyłącz­nie; kobieta ni­gdy nie zasia­dła na tro­nie) wła­dali ogrom­nym tery­to­rium roz­cią­ga­ją­cym się u szczytu potęgi od Szko­cji do Sahary, od Por­tu­ga­lii do Iraku, i lud­no­ścią liczącą – poza samą Ita­lią – w przy­bli­że­niu 50 milio­nów. Cesa­rze sta­no­wili prawa, toczyli wojny, nakła­dali podatki, roz­są­dzali spory, fun­do­wali budowle i zapew­niali roz­rywki, a także zale­wali rzym­ski świat swymi podo­bi­znami, podob­nie jak dziś twa­rze dyk­ta­to­rów wyzie­rają z tysięcy bil­l­bo­ar­dów. Posia­dali na wła­sność i czer­pali zyski ze znacz­nych połaci impe­rium, od laty­fun­diów po mokra­dła papi­ru­sowe i kopal­nie sre­bra, a nie­któ­rzy prze­mie­rzali je wzdłuż i wszerz wie­dzeni nie tyle żądzą woj­sko­wych trium­fów i łupów, ile cie­ka­wo­ścią i chę­cią podzi­wia­nia jego skar­bów. Tury­ści gro­ma­dzą się dziś na obrze­żach Luk­soru nad Nilem, zadzie­ra­jąc głowy przed parą sta­ro­żyt­nych egip­skich posą­gów (dato­wa­nych na 1350 r. p.n.e.). Stoją w tym samym miej­scu, co Hadrian i jego świta w 130 r. n.e., rów­nież na wycieczce kra­jo­znaw­czej. Człon­ko­wie cesar­skiego orszaku pozo­sta­wili pełne uzna­nia komen­ta­rze (w for­mie lirycz­nej) wyryte na nodze jed­nego z posą­gów: „Tu byłem” w stylu rzym­skiej elity (il. 64).

Zagadką jest, jak wła­ści­wie wyglą­dała wła­dza cesa­rza w prak­tyce. Poza oddzia­łami woj­ska sta­cjo­nu­ją­cymi w nie­któ­rych punk­tach zapal­nych miał on do dys­po­zy­cji zale­d­wie szcząt­kową i wielce roz­pro­szoną kadrę wyż­szych urzęd­ni­ków (licząc tylko star­szych rangą, na każde 330 tysięcy miesz­kań­ców przy­pa­dał jeden). W porów­na­niu z nie­któ­rymi współ­cze­snymi impe­riami dozór musiał więc być w prak­tyce dość ogra­ni­czony. Bio­rąc pod uwagę zawrotne odle­gło­ści oraz czas – nie­kiedy liczony w mie­sią­cach – jaki zaj­mo­wało prze­ka­za­nie infor­ma­cji czy roz­ka­zów z cen­trum do bar­dziej odda­lo­nych zakąt­ków rzym­skiego świata (i z powro­tem), o żad­nym mikro­za­rzą­dza­niu pro­win­cjami nie mogło być mowy. Im bli­żej jed­nak spra­wom było do samego cesa­rza, tym bar­dziej go one anga­żo­wały.

Z opi­sów sta­ro­żyt­nych wyła­nia się obraz cesa­rza toną­cego w czymś, co dziś nazwa­li­by­śmy papier­kową robotą (choć wtedy były to woskowe tabliczki i skrawki papi­rusu). Juliusz Cezar zaj­mo­wał się kore­spon­den­cją, oglą­da­jąc wyścigi rydwa­nów, czym zde­ner­wo­wał publikę, która uznała to za znie­wagę popu­lar­nej roz­rywki. Wespa­zjan (który w 79 r. n.e. jako jeden z nie­licz­nych cesa­rzy zmarł we wła­snym łóżku) wsta­wał przed świ­tem, by zapo­znać się z listami i rapor­tami. Następca Helio­ga­bala, Alek­san­der Sewer, był do tego stop­nia oddany pracy, że trzy­mał woj­skowe doku­menty w pry­wat­nych kwa­te­rach, by „będąc w samot­no­ści, prze­glą­dać budżet i roz­miesz­cze­nie wojsk”. Papier­kowa (czy raczej papi­ru­sowa) robota to jed­nak nie wszystko. Od cesa­rzy ocze­ki­wano, że będą dostępni dla pod­da­nych nie tylko na piśmie, ale też oso­bi­ście. Widzimy to w opo­wia­stce o Hadria­nie zatrzy­ma­nym w podróży przez pewną kobietę. Kiedy na jej prośbę o przy­sługę odparł, że nie ma czasu, wypa­liła: „A więc prze­stań być cesa­rzem!” – i wtedy wysłu­chał jej skargi.

Należy pod­cho­dzić do takich podań z ostroż­no­ścią. Zapewne nie­któ­rzy cesa­rze pra­co­wali cię­żej niż inni. Każdy ustrój oparty na wła­dzy jed­nego czło­wieka miewa skru­pu­lat­nych Jerzych VI (ojciec Elż­biety II, skromny i przy­kładny ojciec rodziny), jak i fan­ta­zyj­nych Edwar­dów VII (uchy­la­jący się od obo­wiąz­ków kobie­ciarz). Nie zna­czy to jed­nak, że histo­rie o mono­to­nii i tru­dach admi­ni­stra­cji są bar­dziej wia­ry­godne od tych eks­cy­tu­jąco opo­wia­da­ją­cych o prze­py­chu i swa­wo­lach. One także speł­niają ide­olo­giczną funk­cję, skła­da­jąc się na wize­ru­nek cesa­rza ide­al­nego. Histo­ria o Hadria­nie w isto­cie krą­żyła wcze­śniej po świe­cie hel­leń­skim, z innymi wład­cami w roli głów­nej, co nasuwa wnio­sek, że tak w sta­ro­żyt­no­ści wyobra­żano sobie ste­reo­ty­po­wego „dobrego króla”. Nie­które z doprawdy nie­zwy­kłych rzym­skich doku­men­tów, jakie się zacho­wały, potwier­dzają w ogól­no­ści taki stan rze­czy. Mowa o zapro­to­ko­ło­wa­nych decy­zjach cesa­rzy w odpo­wie­dzi na prośby, pety­cje i bła­ga­nia zwy­czaj­nych pod­da­nych czy też zwy­czaj­nych rad miej­skich z każ­dego zakątka impe­rium – cza­sem wyry­tych w kamie­niu (zapewne przez samego petenta, zado­wo­lo­nego z pomyśl­nego roz­wią­za­nia sprawy), cza­sem spi­sa­nych na papi­ru­sie lub zebra­nych w sta­ro­żyt­nych kom­pen­diach wyro­ków i orze­czeń. Ude­rza­jące, jak try­wialne i lokal­nie szcze­gó­łowe (choć nie dla samych zain­te­re­so­wa­nych, rzecz jasna) pro­blemy przed­kła­dano cesa­rzowi z nadzieją na ich roz­wią­za­nie.

Jeden z przy­kła­dów to „sprawa spa­da­ją­cego noc­nika”. W 6 r. p.n.e. popro­szono cesa­rza Augu­sta o roz­strzy­gnię­cie skom­pli­ko­wa­nego zatargu w Kni­dos, mie­ście na wybrzeżu dzi­siej­szej Tur­cji. Dwie miej­scowe rodziny pogrą­żone były w waśni, aż padł trup. Jeden z boha­te­rów dra­matu uczest­ni­czył w bur­dzie przed sie­dzibą rywali i zgi­nął ude­rzony w głowę noc­ni­kiem upusz­czo­nym przez nie­wol­nika z wyso­kiego pię­tra (nie­wy­klu­czone, że chciał on jedy­nie go opróż­nić). Lokalne wła­dze skła­niały się ku uka­ra­niu wła­ści­cieli nie­wol­nika za mor­der­stwo, jed­nak, jak wiemy z zacho­wa­nego wer­dyktu, August widział to zgoła ina­czej: wypa­dek czy nie, było to zabój­stwo uza­sad­nione obroną wła­sną. Trzy wieki póź­niej ówcze­snego cesa­rza, gdy podró­żo­wał przez nad­du­naj­skie pro­win­cje, zasy­pano set­kami spor­nych kwe­stii i dyle­ma­tów do roz­strzy­gnię­cia: od sprawy kobiety, która oddała w dzier­żawę krowę, a następ­nie ją stra­ciła w wyniku „najazdu wroga”, po zawiłą kwe­stię odpo­wie­dzial­no­ści pie­nięż­nej w wyniku zde­rze­nia dwóch łodzi na rzece; a także skargi czło­wieka, który strę­czył żonę i nie otrzy­mał za to zapłaty (możemy pocie­szyć się, że odpra­wiono go z kwit­kiem). Jak cesarz radził sobie w gąsz­czu praw­nych zawi­ło­ści – nie wia­domo. Cza­sami zapewne wycho­dził z tego obronną ręką; innym razem uży­wał jej zale­d­wie do para­fo­wa­nia roz­strzy­gnięć pod­su­nię­tych przez dorad­ców (nie wyobra­żam sobie, by mło­do­cia­nego Helio­ga­bala stać było na wię­cej). Nie­za­leż­nie jed­nak od tego, kto się napra­co­wał, to cesa­rza postrze­gano jako arbi­tra.

Mamy tu więc odtrutkę na kosz­marną wizję cesar­skiej wła­dzy. Przy­po­mnie­nie, że choć według nie­któ­rych władcy ci pró­bo­wali usta­no­wić strasz­liwą dys­to­pię, inni liczyli, że pomogą im w roz­wią­za­niu pro­ble­mów – utra­co­nej krowy nie wyłą­cza­jąc. A także zapew­nie­nie, że książka oma­wia­jąca figurę cesa­rza nie będzie trak­to­wać tylko o męż­czy­znach u wła­dzy. W żad­nym wypadku. Być może to para­doks, lecz wła­śnie przez pry­zmat cesa­rza i jego sto­sun­ków z pod­da­nymi ujrzymy naj­ostrzej i w naj­bo­gat­szym szcze­góle zwy­kłych zja­da­czy chleba w Rzy­mie i w impe­rium, tak czę­sto pozo­sta­ją­cych na mar­gi­ne­sie. Cesarz Rzymu jest tak o rzą­dzą­cych, jak i o rzą­dzo­nych.

CO NAM POZOSTAWILI

Reje­stry cesar­skich edyk­tów, przy­no­szą­cych nie­po­spo­lity obraz życia codzien­nego (i zwią­za­nych z nim trud­no­ści) w impe­rium rzym­skim, to tylko nie­które ze sta­ro­żyt­nych tek­stów i doku­men­tów, jakie zamie­rzam uwol­nić z oko­wów sali wykła­do­wej czy semi­na­rium badaw­czego. Rzecz jasna, popro­wa­dzą nas rów­nież słynni kla­sycy sta­ro­żyt­nej lite­ra­tury, przede wszyst­kim Tacyt, któ­rego Dzieje i Rocz­niki, spi­sane w II w. n.e. kro­niki o wład­cach stu­le­cia poprzed­niego, nie mają sobie rów­nych jako cyniczna ana­liza auto­kra­tycz­nego zepsu­cia; a także piszący mniej wię­cej w tym samym cza­sie Swe­to­niusz, wta­jem­ni­czony w życie pała­cowe (pra­co­wał w cesar­skich archi­wach i w sekre­ta­ria­cie za pano­wa­nia Tra­jana i Hadriana) autor barw­nych Żywo­tów ceza­rów – od Juliu­sza Cezara po pogromcę much Domi­cjana – nie­odzow­nego źró­dła wie­dzy na temat tej epoki dla histo­ry­ków z ostat­nich pię­ciu stu­leci. Przyj­rzę się też zaska­ku­ją­cym, a przy tym dużo mniej zna­nym tek­stom, gdyż dzięki całym wie­kom żmud­nego kopio­wa­nia, sta­ran­nego prze­cho­wy­wa­nia, a w końcu i druku do naszych cza­sów prze­trwało znacz­nie wię­cej mate­riału, niż nam się może wyda­wać.

Część była stricte humo­ry­styczna. Mamy więc mini­zbiór żar­tów wypo­wie­dzia­nych przez cesa­rzy – August, na przy­kład, doku­czał swej córce Julii, że wysku­buje sobie siwe włosy – czy wszel­kiego rodzaju satyry, jak ta autor­stwa panu­ją­cego w IV w. cesa­rza Juliana na jego poprzed­ni­ków (poja­wia się tam też Helio­ga­bal w roli „pod­rostka z Emesy”), a także zabawny pasz­kwil pióra Seneki, nauczy­ciela Nerona. Autor szy­dzi w nim z pomy­słu, by po śmierci cesa­rza Klau­diu­sza (w 54 r.) ogło­sić go bogiem (lekko oszo­ło­miony Klau­diusz z tru­dem wspina się na górę Olimp, jed­nak „praw­dziwi” bogo­wie każą mu się stam­tąd zabie­rać).

Inne tek­sty pozwolą nam przyj­rzeć się spra­wom od kuchni. W pod­ręcz­niku grec­kiego nauczy­ciela reto­ryki znaj­dziemy rady, jak popraw­nie zwra­cać się do cesa­rza. Filo­zof Epik­tet, nie­gdyś nie­wol­nik sekre­ta­rza Nerona, spi­sał swe obser­wa­cje na temat dwor­skiego życia, w tym nie­po­ko­jącą wzmiankę o żoł­nier­zach taj­nia­kach. Po nadwor­nych leka­rzach zostały nam zaś opisy nie tylko obo­la­łych monar­szych gar­deł, ale i pro­ble­mów żołąd­ko­wych tudzież zapi­sa­nych leków – wszystko to do naszego wglądu, dwa tysiące lat póź­niej. Wciąż możemy też zapo­znać się z zebra­nymi rapor­tami sła­nymi w II wieku do cesa­rza przez Pli­niu­sza, urzęd­nika na sta­no­wi­sku nad dale­kim brze­giem Morza Czar­nego, w któ­rych narzeka on na spra­wia­ją­cych kło­poty chrze­ści­jan, zde­wa­sto­wane łaź­nie i prze­kro­czony budżet naprędce wznie­sio­nego teatru.

Zda­rzają się też perełki o nie­ja­snej pro­we­nien­cji. Fan­ta­zyjny i prze­sa­dzony Żywot Helio­ga­bala, dla przy­kładu, to tylko jedna z ponad pięć­dzie­się­ciu bio­gra­fii cesa­rzy, wśród nich także uzur­pa­to­rów, następ­ców tronu i innych pre­ten­den­tów, począw­szy od obwo­ła­nego cesa­rzem w 117 roku Hadriana, po krwio­żer­cze indy­wi­duum, któ­rego gwiazda roz­bły­sła i zga­sła w 285 roku. Choć wiele z tych „żywo­tów” jest nader krót­kich (według dzi­siej­szych stan­dar­dów to bar­dziej bio­gramy niż bio­gra­fie), razem obej­mują kil­ka­set stron zna­nych pod tytu­łem Histo­ria Augu­sta [lub Scrip­to­res Histo­riae Augu­stae, dalej SHA – dop. T.Ch.]. Zbiór ten miał zostać spi­sany pod koniec III w. n.e. przez sze­ściu auto­rów o dość pom­pa­tycz­nych imio­nach: Tre­bel­liusz Polion, Fla­wiusz Wopi­skus z Syra­kuz i tak dalej. Jed­nak uważna ana­liza języka i stylu wyka­zała, że auto­rem była jedna osoba, i to stu­le­cie póź­niej, niż głosi ofi­cjalna wer­sja. Mamy tu jedną z wiel­kich zaga­dek sta­ro­żyt­nej lite­ra­tury. Po cóż kto­kol­wiek miałby ucie­kać się do takich zabie­gów? Czy to fał­szywka? Przy­długi żart, satyra? A może nie­zwy­kły eks­pe­ry­ment w zakre­sie pseu­do­hi­sto­rycz­nego pisar­stwa? Jak było, pew­nie się nie dowiemy, jed­nak niech nam da do myśle­nia, że pracy tej nie można zakwa­li­fi­ko­wać ani jako histo­rii, ani jako fik­cji.

2. Frag­ment zna­le­zio­nej w XVI w. w Lyonie brą­zo­wej tablicy z zapi­sem prze­mowy Klau­diu­sza do senatu, wzy­wa­ją­cej do roz­sze­rze­nia praw Galów. Łatwo odczy­tać nad­zwy­czaj wyraźne liter­nic­two: pierw­szy wers zaczyna się od słów TEM­PUS EST, co zna­czy „nad­szedł czas”.

Z tysięcy ory­gi­nal­nych doku­men­tów wyła­nia się bogata i zróż­ni­co­wana histo­ria rzym­skich cesa­rzy. Część wyryto w kamie­niu i brą­zie i wysta­wiono na widok publiczny, część zapi­sano na papi­ru­sie, który następ­nie arche­olo­go­wie w minio­nym stu­le­ciu wydo­byli w znacz­nych ilo­ściach z pia­sków egip­skich (wiele wciąż nie zostało odczy­ta­nych). Mamy więc zacho­wany na brą­zo­wej pły­cie tekst prze­mowy cesa­rza Klau­diu­sza z 48 roku, w któ­rej prze­ko­nuje on do przy­zna­nia więk­szych praw Galom, zara­zem czę­stu­jąc audy­to­rium histo­rią Rzymu w pigułce. Wciąż możemy też odczy­tać z papi­rusu zapis mowy Ger­ma­nika, ojca cesa­rza Kali­guli [i brata cesa­rza Klau­diu­sza – dop. T.Ch.] do Alek­san­dryj­czy­ków, gdzie wspo­mina on mię­dzy innymi, że tęskni za „babu­nią” (sze­rzej znaną jako Liwia, żona Augu­sta, któ­rej repu­ta­cji słowo „babu­nia” z pew­no­ścią nie oddaje). Docho­dzą nas też prze­bły­ski tego, co działo się za kuli­sami: od epi­ta­fiów setki bez mała sług Liwii (w tym jej masa­żystki, gar­de­ro­bia­nych, mala­rza, a nawet czy­ści­ciela okien) po skargi egip­skiego urzęd­nika mie­rzą­cego się z ogrom­nymi trud­no­ściami w zdo­by­ciu zaopa­trze­nia na zbli­ża­jącą się wizytę cesa­rza.

Możemy też dotknąć mate­rial­nego świata cesa­rzy. Wciąż można prze­cha­dzać się po ich pała­cach, nie tylko na Pala­ty­nie w cen­trum Rzymu (od któ­rego wzięło się słowo „pałac”), ale też w pod­miej­skich ogro­dach roz­rywki i zamiej­skich rezy­den­cjach. Jedna z nich, willa Hadriana w Tivoli, około 30 kilo­me­trów od Rzymu – z kom­plek­sem par­ko­wym, kwa­te­rami, licz­nymi jadal­niami i biblio­te­kami – zaj­mo­wała powierzch­nię dwu­krot­nie więk­szą od sta­ro­żyt­nych Pom­pe­jów. „Willa” zresztą nie oddaje rze­czy­wi­sto­ści – bar­dziej paso­wa­łoby „pry­watne mia­steczko”. Możemy też przy­glą­dać się podo­bi­znom cesa­rzy. Choć do naszych cza­sów dotrwały nie­liczne (sza­cuje się, że w całym impe­rium znaj­do­wało się kie­dyś od 25 do 50 tysięcy posą­gów samego tylko Augu­sta), to w naszych muze­ach wciąż znaj­dziemy tysiące z nich, do wyboru, do koloru. Bywało, że sta­ro­żytni Rzy­mia­nie jadali nawet cia­steczka z podo­bi­znami cesa­rzy (na co wska­zują odna­le­zione formy do cia­sta). Pewna rzym­ska dama około 200 r. n.e. poszła o krok dalej i zamó­wiła złote kol­czyki w kształ­cie głowy Sep­ty­miu­sza Sewera, który rzą­dził krótko przed Helio­ga­ba­lem.

3. i 4. Wize­runki cesa­rza w nie­ocze­ki­wa­nych miej­scach: z lewej współ­cze­sna replika sta­ro­żyt­nej formy do cia­sta (sto­so­wa­nej praw­do­po­dob­nie do wypieku cia­ste­czek roz­da­wa­nych pod­czas świąt reli­gij­nych) uka­zu­ją­cej cesa­rza w rydwa­nie pod­czas trium­fal­nej parady, koro­no­wa­nego przez bogi­nię Wik­to­rię. Z pra­wej – cesarz na kol­czyku (nie­wąt­pli­wie haczyk pier­wot­nie się wygi­nał, by głowa nie wisiała u dołu).

Na nie­które pyta­nia nie możemy, rzecz jasna, udzie­lić odpo­wie­dzi przez brak źró­deł – jak wyglą­dał świat widziany oczami kobiety albo jak kon­kret­nie pro­wa­dzono finanse. Mam jed­nak nadzieję, że czy­tel­nik zakoń­czy tę lek­turę nie sfru­stro­wany tym, jak nie­wiele wiemy o cesa­rzach, któ­rzy żyli dwa tysiące lat temu, lecz raczej zasko­czony, jak wiele o nich wiemy.

KTÓRZY CESARZE?

Wielu rzą­dziło po Helio­ga­balu. W rze­czy samej, patrząc tylko na wschod­nie cesar­stwo ze sto­licą usta­no­wioną w Kon­stan­ty­no­polu (dzi­siej­szym Stam­bule) w IV w. n.e., ist­niała nie­prze­rwana suk­ce­sja rzym­skich cesa­rzy aż do roku 1453, kiedy to Turcy osmań­scy wzięli mia­sto. Dla nas byli to cesa­rze Bizan­cjum. Oni uwa­żali się za Rzy­mian. W tej książce jed­nak poprze­sta­niemy na cesa­rzach nie­wiele póź­niej­szych od kuzyna, adop­to­wa­nego syna i następcy Helio­ga­bala – Alek­san­dra Sewera, tego samego, który miał do póź­nych godzin ślę­czeć nad rapor­tami woj­sko­wymi. On także wstą­pił na tron bar­dzo młodo, w wieku zale­d­wie trzy­na­stu lat, i rzą­dził w latach 222–235. Począw­szy od archi­tek­tów jedy­no­władz­twa w Rzy­mie (zamor­do­wa­nego w 44 r. p.n.e. Juliu­sza Cezara oraz jego następcy i adop­to­wa­nego syna, Okta­wiana Augu­sta, który został pierw­szym cesa­rzem) sku­pimy się tu na okre­sie mniej wię­cej trzy­stu­let­nim, od połowy I w. p.n.e. do połowy III w. n.e., i nie­spełna trzy­dzie­stu cesa­rzach.

Wszel­kie ramy cza­sowe tego typu są w pew­nym stop­niu arbi­tralne, raz po raz więc je prze­kro­czę (w isto­cie już to zro­bi­łam: histo­rie o strę­czo­nej żonie i utra­co­nej kro­wie pocho­dzą z póź­nego III w. n.e.). Mimo to zasad­nie jest skoń­czyć w tym miej­scu; po Alek­san­drze Sewe­rze nic już nie było takie samo. Przez resztę stu­le­cia cesa­rze prze­wi­jali się jak w kalej­do­sko­pie, wyno­szeni i strą­cani z pie­de­stału w ciągu wojen domo­wych i woj­sko­wych zama­chów stanu. Wielu wywo­dziło się z warstw spo­łecz­nych odle­głych od śmie­tanki rzym­skiej ary­sto­kra­cji, a geo­po­li­tyka zmie­niła się do tego stop­nia, że wielu pod­czas krót­kiego pano­wa­nia ni­gdy nawet nie posta­wiło stopy w Wiecz­nym Mie­ście. Istot­nie mowa tu o rzą­dach nader krót­kich. Wyjąw­szy kilku nie­for­tun­nych uzur­pa­to­rów, przez pięć­dzie­siąt lat po śmierci Sewera prze­wi­nęło się tylu cesa­rzy, ilu rzą­dziło przez poprzed­nie trzy­sta lat. Cha­rak­ter tych zmian ujmuje poda­nie o następcy Alek­san­dra, Mak­sy­mi­nie Traku (zwa­nym tak, bowiem wywo­dził się z Tra­cji). Podobno był pierw­szym cesa­rzem anal­fa­betą. Moż­liwe, że to tylko pomó­wie­nie, ale i zara­zem wska­zówka, dokąd zmie­rzało ówcze­sne cesar­stwo.

W okre­sie mię­dzy rzą­dami Augu­sta i Alek­san­dra Sewera rzym­ska poli­tyka i geopoli­tyka były na tyle sta­bilne, że gdyby komuś przy­da­rzyło się zasnąć, dajmy na to, w 1 r. p.n.e., a jakimś cudem obu­dzić się dwie­ście lat póź­niej, wciąż świat wokół wyda­wałby mu się zna­jomy. Po śmierci Augu­sta na­dal uro­czy­ście świę­to­wano kolejne pod­boje, jak ten uczczony kolumną Tra­jana, wznie­sioną na początku II w. n.e. na pamiątkę jego zwy­cię­stwa nad Dacją (w dzi­siej­szej Rumu­nii); w niej też spo­częły jego pro­chy. Więk­szość trium­fów nie­znacz­nie jed­nak roz­sze­rzała obszar pano­wa­nia Rzymu i czę­sto przy­spa­rzała wię­cej pro­ble­mów, niż była warta (Bry­ta­nię można by nazwać „rzym­skim Afga­ni­sta­nem”), nie­rzadko też nowe tery­to­ria wkrótce tra­cono. Były to przed­się­wzię­cia wyni­kłe z próż­no­ści, jak to nie­dawno okre­ślił pewien histo­ryk, lecz próż­ność tę przy­pła­cono strasz­li­wym rachun­kiem śmierci.

Zaszły, rzecz jasna, przez ten czas pewne zasad­ni­cze zmiany. Przede wszyst­kim, jak się zresztą prze­ko­namy, pogłę­biło się geo­gra­ficzne – a cza­sem i etniczne – zróż­ni­co­wa­nie pocho­dze­nia cesa­rzy. Rzą­dzący w pierw­szej poło­wie II w. n.e. Tra­jan i Hadrian wywo­dzili się z Hisz­pa­nii. O kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej­szy Sep­ty­miusz Sewer, „pierw­szy afry­kań­ski cesarz”, uro­dził się na tere­nie dzi­siej­szej Libii (tabl. 3). Helio­ga­bal zaś był wnu­kiem cio­tecz­nym żony Sep­ty­miusza, Julii Domny z Syrii, i to dzięki wpły­wom jej rodziny wstą­pił na tron w wyniku zama­chu, któ­rego prze­cież sam nie zapla­no­wał. Mimo stop­nio­wych prze­mian August i Alek­san­der Sewer wyko­ny­wali tę samą pracę i byli oce­niani według tych samych kry­te­riów.

Od cza­sów sta­ro­żyt­nych po dziś dzień histo­rycy szcze­gó­łowo opi­sy­wali cesar­skie stu­le­cia, dro­bia­zgowo ana­li­zo­wali pała­cowe kote­rie i nie­sna­ski, kam­pa­nie wojenne i poli­tyczne star­cia. Usi­ło­wali odma­lo­wać tak różne tem­pe­ra­menty cesa­rzy: ponu­rego hipo­kryty Tybe­riu­sza, następcy Augu­sta, czy nie­od­po­wie­dzial­nego eks­cen­tryka Nerona, kapry­śnego Anto­ni­nusa Piusa albo jego następcy, filo­zo­ficz­nie uspo­so­bio­nego Marka Aure­liu­sza. Współ­cze­śni histo­rycy sta­rają się prze­pro­wa­dzić czy­tel­ni­ków przez grzą­ski grunt zależ­no­ści dyna­stycz­nych, gdzie zło­żone więzi rodzinne, stra­te­giczne adop­cje (jak usy­no­wie­nie Alek­san­dra Sewera przez Helio­ga­bala) i wie­lo­krotne mał­żeń­stwa nie dają się łatwo nakre­ślić pod posta­cią kon­wen­cjo­nal­nego drzewa gene­alo­gicz­nego. Z zami­ło­wa­niem przy­ta­czają co bar­dziej kolo­rowe aneg­dotki z życia cesa­rzy, z nale­ży­tym kry­ty­cy­zmem pod­cho­dząc jed­nak do ich wia­ry­god­no­ści, cza­sem pod barwną powłoką szu­ka­jąc ziarna prawdy (jak zoba­czymy w kolej­nym roz­dziale, groźba Kali­guli, że uho­no­ruje swego rumaka wyso­kim urzę­dem, mogła być po pro­stu rubasz­nym żar­tem, który został wzięty na serio).

Sama nie odmó­wię sobie przy­to­cze­nia eks­cy­tu­ją­cych aneg­dot, lecz robię to, by rzu­cić świa­tło na cesar­ski ustrój Rzymu z innej strony. Nie jest to bowiem książka opi­su­jąca żywoty nie­mal trzy­dzie­stu wład­ców po kolei. Życie spę­dzone na bada­niu i naucza­niu o sta­ro­żyt­nym Rzy­mie poka­zało mi, że tak szcze­gó­łowa nar­ra­cja (czy to o jed­nym cesa­rzu, czy o dwu­na­stu) wię­cej zakrywa, niż uka­zuje. Wszak jeden naprędce zawią­zany pała­cowy spi­sek jest w grun­cie rze­czy podobny do innych i choć zmie­niają się boha­te­ro­wie, szem­rane (lub wznio­słe) inte­resy pozo­stają zbli­żone. Nie­wiele różni błą­dzą­cego członka (obu płci) rodziny cesar­skiej od gro­mady im podob­nych, a tak zda­wa­łoby się wyjąt­kowe i prze­dziwne opo­wie­ści czę­sto przy­ta­czano w kon­tek­ście kilku innych wład­ców. Bez­sprzecz­nie cie­kawi mnie, dla­czego ten lub ów cesarz zapi­sał się w histo­rii jako sady­styczny potwór, inny zaś jako przy­zwo­ity czło­wiek, który dawał z sie­bie wszystko; dla­czego jed­nego zapa­mię­tano jako hoj­nego dobro­czyńcę, innego – jako mało­dusz­nego skąpca. Szcze­gól­nie jed­nak nur­tuje mnie szer­szy obraz: co dla Rzymu ozna­czała auto­kra­cja i auto­kraci, a także co tych wład­ców łączyło bar­dziej, niż róż­niło. Zga­dzam się tu z Mar­kiem Aure­liu­szem, który w Roz­my­śla­niach (Do sie­bie samego) zauwa­żył, że jedy­no­władz­two na prze­strzeni stu­leci istot­nie się nie zmie­niło: „Inni akto­rzy, to samo przed­sta­wie­nie”.

Cesarz Rzymu trak­tuje więc o ludziach z krwi i kości, jak też o roli spo­łecz­nej „cesa­rza”. Zapewne odzwier­cie­dla w tym per­spek­tywę przy­tła­cza­ją­cej więk­szo­ści miesz­kań­ców cesar­stwa. Cha­rak­ter czło­wieka w pur­pu­rze, jego przy­wary i upodo­ba­nia mogły mieć zna­cze­nie dla ludzi, z któ­rymi się na co dzień sty­kał, także dla tych człon­ków elity, któ­rzy stu­dio­wali lub sami pisali bio­gra­fie cesa­rzy. Różni bywali cesa­rze. Jed­nak dla owych z grub­sza 50 milio­nów ludzi żyją­cych poza Ita­lią, a także dla bar­dzo wielu w niej samej liczył się tylko rzą­dzący aku­rat „cysorz”, bez względu na to, kim był i jak się nazy­wał. To do „cyso­rza” słali prośby, o „cyso­rzu” śnili. W obli­czu śmierci lub detro­ni­za­cji władcy przej­ście do nowego reżimu czę­sto aran­żo­wano poprzez prze­mo­de­lo­wa­nie lub pod­mianę podo­bi­zny na pomni­kach, by odzwier­cie­dlała wygląd nowego monar­chy. Powody mogły być różne, od oszczęd­no­ści po chęć dosłow­nego wyma­za­nia rysów poprzed­nika. Prze­kaz tego jed­nak był taki, że jed­nego cesa­rza od dru­giego dzie­liło zale­d­wie kilka ude­rzeń dłuta (il. 91).

5. Egip­ski papi­rus z listą rzym­skich cesa­rzy, spi­saną w grece pod tytu­łem „Rządy basi­leis”, tzn. „cesa­rzy” czy też „kró­lów”. Kali­gula winien być trzeci na liście, został jed­nak pomi­nięty (toteż Klau­diusz wystę­puje zaraz po Tybe­riu­szu).

Możemy z dużą dozą praw­do­po­do­bień­stwa zało­żyć, że nie­któ­rzy miesz­kańcy cesar­stwa nie byli w sta­nie podać imie­nia rzą­dzą­cego władcy. To miał na myśli pewien chrze­ści­jań­ski biskup i filo­zof z Afryki Pół­noc­nej, pisząc na początku V w. n.e. o ludziach w jego stro­nach, któ­rzy wie­dzieli o ist­nie­niu cesa­rza, bowiem pła­cili mu podatki, „lecz kimże on jest, trudno powie­dzieć” (dalej żar­to­wał, że „są pośród nas i tacy, któ­rzy myślą, że wciąż żyjemy pod rzą­dami Aga­mem­nona”, odno­sząc się do mitycz­nego hel­leń­skiego dowódcy z cza­sów wojny tro­jań­skiej). Z pew­no­ścią nie­wielu potra­fiło w przy­bli­że­niu nawet wymie­nić cesa­rzy, daw­nych i bliż­szych. Nawet ów skru­pu­latny prze­cież skryba z połowy III w. n.e., któ­rego próba uło­że­nia takiej listy zacho­wała się na skrawku papi­rusu, pomy­lił się sro­dze w kilku miej­scach, pomi­ja­jąc kilku wład­ców, w tym Kali­gulę, a dłu­gość pano­wa­nia innych poda­jąc błęd­nie. Tam gdzie to sto­sowne, poznamy szcze­góły z życia oma­wia­nych cesa­rzy. Bez obaw, nic się jed­nak nie sta­nie, jeśli nie będziemy potra­fili odróż­nić Marka Aure­liu­sza od Anto­ni­nusa Piusa. Więk­szość zwy­kłych Rzy­mian praw­do­po­dob­nie też tego nie potra­fiła.

W ŚWIECIE CESARZY

Poprzez rzym­skich cesa­rzy obcu­jemy z naj­nie­zwy­klej­szymi obra­zami sta­ro­żyt­nej wła­dzy, jak i z naj­co­dzien­niej­szą prozą życia w impe­rium. Co wię­cej, do dziś służą oni za wzór auto­kra­tom i ostrze­że­nie poli­ty­kom: od wszel­kiej maści monar­chów i wysoko uro­dzo­nych, każą­cych por­tre­to­wać się w cesar­skiej pur­pu­rze, po pre­zy­den­tów i pre­mie­rów przed­sta­wia­nych saty­rycz­nie jako Neron gra­jący na lirze, pod­czas gdy Rzym pło­nie. Warto jed­nak potrak­to­wać cesa­rzy Rzymu poważ­nie i zgłę­bić to, jak sami Rzy­mia­nie rozu­mieli, oma­wiali i pod­wa­żali wizję wła­dzy, od któ­rej wciąż nie możemy się uwol­nić.

Przez całą moją karierę sta­ra­łam się zde­fi­nio­wać owych nie­uchwyt­nych i odle­głych, a zara­zem dziw­nie zna­jo­mych wład­ców. W Cesa­rzu Rzymu chcę podzie­lić się wyni­kami tej eks­plo­ra­cji świata cesa­rzy, rze­czy­wi­stego i wyobra­żo­nego, od wznio­słej domeny bogów (do któ­rej aspi­ro­wał nie tylko Klau­diusz) po mętne wody Tybru, gdzie nie­któ­rzy zakoń­czyli karierę. Choć wąt­pię, by tak liczni byli w rze­czy­wi­sto­ści krwio­żer­czymi bądź obłą­ka­nymi psy­cho­pa­tami, jak ich malo­wano, tak też nie uwa­żam za wska­zane próby reha­bi­li­ta­cji co bar­dziej zacie­kłych „potwo­rów”. Roz­ma­ite przy­miarki do uka­za­nia Kali­guli, Nerona czy Kom­mo­dusa jako nie­zro­zu­mia­nych refor­ma­to­rów, któ­rzy po pro­stu mieli złą prasę, ni­gdy mnie nie prze­ko­ny­wały. Wąska jest gra­nica mię­dzy przy­chyl­no­ścią a nie­sma­kiem.

Przez dłu­gie lata badań nad sta­ro­żyt­nym Rzy­mem coraz więk­szą mia­łam awer­sję do auto­kra­cji jako ustroju, coraz bar­dziej zaś współ­czu­łam nie tylko jej ofia­rom, ale i wszyst­kim jakoś w nią uwi­kła­nym: od zwy­kłych kobiet i męż­czyzn żyją­cych w cie­niu cesa­rza, gło­wią­cych się nad naturą wła­dzy i jedy­no­władz­twa, by nie nadep­nąć nikomu na odcisk, po (praw­do­po­dob­nie rów­nie zwy­kłego) czło­wieka zasia­da­ją­cego na tro­nie. Łatwo zapo­mnieć, że on rów­nież nie­wąt­pli­wie gło­wił się, jak być auto­kratą i co ozna­cza być cesa­rzem Rzymu.

6. Były pre­zy­dent Bra­zy­lii Jair Bol­so­naro pod roz­po­zna­walną posta­cią „Nerona gra­ją­cego na lirze, pod­czas gdy Rzym pło­nie” na okładce cza­so­pi­sma „Istoé”. Barack Obama, Boris John­son czy Naren­dra Modi – rzadko który pro­mi­nentny poli­tyk unik­nął takiego przed­sta­wie­nia.

W dal­szych roz­dzia­łach podą­żymy tro­pem cesa­rza, prze­dzie­ra­jąc się przez fakty i mity – od cesar­skiego stołu po pole bitwy, od medycz­nych rapor­tów po wystą­pie­nia w żar­tach, saty­rach i snach, od biurka do słów wypo­wie­dzia­nych na łożu śmierci. Naj­pierw jed­nak, z dala od podu­szek-pier­dziu­szek Helio­ga­bala, poznamy tło tej sceny: poli­tykę i defi­ni­cję jedy­no­władz­twa w cesar­stwie rzym­skim. Auto­kra­cje mogą przy­bie­rać wiele form. W kolej­nych dwóch roz­dzia­łach roz­ło­żymy na czę­ści pierw­sze auto­kra­cję po rzym­sku: jaki był zakres obo­wiąz­ków cesa­rza, jak się ten ustrój naro­dził, kim byli ci, któ­rych dziś zwiemy rzym­skimi cesa­rzami, i jak docho­dzili do wła­dzy.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Co cie­kawe, krótko po wyda­niu Empe­ror of Rome bry­tyj­skie North Hert­ford­shire Museum oświad­czyło, że odtąd będzie uzna­wać Helio­ga­bala za osobę trans­pł­ciową i uży­wać w jego kon­tek­ście zaimka „ona” (przyp. T.Ch.). [wróć]

Warto rów­nież wspo­mnieć trak­tat Anto­nina Artauda Helio­ga­bal albo anar­chi­sta uko­ro­no­wany (oryg. 1934, wyd. pol. w tłum. B. Bana­siaka, K. Matu­szew­skiego, Wydaw­nic­two KR, Kra­ków 1999), a na pol­skim rynku – dzie­jący się w cza­sach Helio­ga­bala dra­mat Iry­dion Zyg­munta Kra­siń­skiego (1836) (przyp. T.Ch.). [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Empe­ror of Rome

Copy­ri­ght © Mary Beard Publi­ca­tions, 2023

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2023

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Roz­działy 1–6 prze­ło­żył Tomasz Chwa­łek

Roz­działy 7–10 oraz epi­log prze­ło­żyła Mag­da­lena Her­ma­now­ska

Redak­tor: Mał­go­rzata Chwa­łek

Redak­tor mery­to­ryczny: prof. UAM dr hab. Anna Tatar­kie­wicz

Pro­jekt okładki: James Ale­xan­der/Jade Design

Opra­co­wa­nie pol­skiej wer­sji okładki: Urszula Gireń

Ilu­stra­cje na okładce i wyklejce

© ALAMY LIMI­TED / BE&W

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Cesarz Rzymu, wyd. I, Poznań 2024)

ISBN 978-83-8338-917-2

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel.: 61 867 81 40, 61 867 47 08

fax: 61 867 37 74

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer