Cudowne kuracje doktora Popotama - Leopold Chauveau - ebook + książka

Cudowne kuracje doktora Popotama ebook

Chauveau Leopold

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

"Cudowne kuracje doktora Popotama", odkryte po wielu latach bajki francuskiego pisarza, lekarza i rysownika, Leopolda Chauveau, są zupełnie wyjątkowe. Wyjątkowy jest humor, czasem czarny, który docenią dzieci, które często lubią się trochę bać, a potem pękać ze śmiechu. Wyjątkowy jest język, bo książka pisana jest językiem, jakim dorosły rozmawiałby z dzieckiem. Jednocześnie opowieści te są często ironiczne i absurdalne, przekraczają granice tego, co jest możliwe. Przeczytamy tu o tapirze, który, połknięty przez węża boa, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, o małej foczce, która tak bardzo chciała się zaprzyjaźnić z niedźwiedziem polarnym, że zbliżyła się do niego tak, że już bardziej nie można, wreszcie o pełnym pasji i naukowego zacięcia doktorze Popotamie, który za pomocą wielu opatentowanych przez siebie wynalazków ratuje zwierzęta z najbardziej beznadziejnych opresji. Dowiemy się również czy zawsze trzeba zakładać gatki, czy choroba morska naprawdę zawsze jest nieprzydatna, jak wyglądały kiedyś żyrafy i jak się skleja krokodyla.

Autor był lekarzem w czasie I wojny światowej i zdecydowanym przeciwnikiem kolonializmu. Pisał książki dla własnych dzieci, często włączając je w proces twórczy, przez co jego styl jest bezpośredni, stawiający dziecko na równi z dorosłym, zupełnie nie do podrobienia. Chauveau był także miłośnikiem kina, co widać w sposobie, w jaki ilustrował swoje opowieści – czasem na obrazku widać tylko małą część bohatera, bo reszta nie zmieściła się w kadrze.

Leopold Chauveau, autor dotychczas nieznany w Polsce, ma szansę stać się klasykiem na miarę najlepszych twórców literatury dziecięcej, a czytając te bajki razem z dziećmi, dorośli też nie będą się nudzić.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 68

Oceny
4,5 (4 oceny)
2
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Julia_mistrz

Dobrze spędzony czas

Ciekawa, różni się od innych książek dla dzieci.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Les Cu­res me­rve­il­leu­ses du Do­cteur Po­po­tame
Opieka re­dak­cyjna: MO­NIKA SZEW­CZYK
Opra­co­wa­nie re­dak­cyjne: IRMA IWASZKO
Ko­rekta: AGATA NO­CUŃ, EL­WIRA WY­SZYŃ­SKA
Pro­jekt okładki: TO­MASZ LEC
Co­py­ri­ght © Les Arts et le Li­vre, 1927 © édi­tions MeMo, 2016 For the Po­lish edi­tion Co­py­ri­ght © 2023, Noir sur Blanc, War­szawa For the Po­lish trans­la­tion Co­py­ri­ght © 2022, Ma­ria Racz­kie­wicz-Śle­dziew­ska
ISBN 978-83-7392-825-1
Ofi­cyna Li­te­racka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Fra­scati 18, 00-483 War­szawa
Za­mó­wie­nia pro­simy kie­ro­wać: – te­le­fo­nicz­nie: 800 42 10 40 (li­nia bez­płatna) – e-ma­ilem: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl – księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.noir.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Léo­pold wspa­niały!

Pierw­sze, co zro­bi­łem po prze­czy­ta­niu tej nie­du­żej ksią­żeczki, było... prze­czy­ta­nie jej po raz drugi. Po­tem zła­pa­łem od­dech i za­czą­łem szpe­rać w in­ter­ne­cie.

Kim, do dia­ska, był Léo­pold Chau­veau?

Ja­kim cu­dem nic o nim wcze­śniej nie wie­dzia­łem?

I jak pra­wi­dłowo wy­ma­wiać jego na­zwi­sko (bo że bę­dzie od­tąd wy­mie­niane, nie mam wąt­pli­wo­ści)?

Jest wy­soce praw­do­po­dobne, że pol­scy czy­tel­nicy Cu­dow­nych ku­ra­cji dok­tora Po­po­tama za­czną zma­gać się z po­dob­nymi py­ta­niami, śpie­szę więc z ze­sta­wem zwię­złych od­po­wie­dzi:

Chau­veau, z wy­kształ­ce­nia le­karz, z po­wo­ła­nia ar­ty­sta (rzeź­biarz, ilu­stra­tor i pi­sarz), był też czu­łym tatą, który pa­trzy w roz­pa­czy na śmier­tel­nie cho­rego synka – przy­woła go póź­niej w za­baw­nych, ale i wzru­sza­ją­cych dia­lo­gach, ja­kimi okra­szona jest książka o dok­to­rze Po­po­ta­mie.

Uro­dził się o 100 lat za wcze­śnie; jego bajki wy­dają się na­pi­sane przez ró­wie­śnika Grety Thun­berg. Są prze­wrotne, dow­cipne, czułe wo­bec na­tury, kry­tyczne wo­bec lu­dzi, a na do­da­tek spra­wiają wra­że­nie an­ty­pe­da­go­gicz­nych, mio­dzio!

Szee..., Szuuu..., Szoo... No do­bra, mów­cie: „Pan od Po­po­tama!”.

Grze­gorz Kas­depke

Oko sło­niątka

Byli so­bie raz wielki tata słoń, wielka mama sło­nica i trzy małe sło­niątka. Wielki tata słoń na­zy­wał się Tobi.

Wielka mama sło­nica na­zy­wała się Toba.

Trzy małe sło­niątka na­zy­wały się Tobo, Tobe i Tobu.

Pew­nego dnia tata słoń po­wie­dział:

– Ładna dziś po­goda! Kto chce się przejść?

– Ja! – krzyk­nęły na­raz trzy sło­niątka.

No i po­szli ra­zem z mamą sło­nicą.

Szli so­bie po­woli, ma­cha­jąc trą­bami, de­li­kat­nie sta­wia­jąc nogi, które ugi­nały się jak kiep­sko na­pom­po­wane opony.

Prze­cho­dzili przez płytką rzekę. Dzieci ba­wiły się, na­peł­nia­jąc swoje dłu­gie nosy wodą i po­le­wa­jąc się na­wza­jem.

Kiedy już byli na dru­gim brzegu, Tobo po­szedł za palmę. Po­zo­stali cze­kali, aż skoń­czy, aż tu na­gle spadł na nich grad ko­ko­sów.

Ko­kosy le­d­wie ich ła­sko­tały. Otarły się o uszy, lekko mu­snęły ogony.

Na­gle Tobu – naj­mniej­szy słoń – za­czął ry­czeć. Ko­kos tra­fił go w oko.

Z czubka palmy wrza­snęła małpa:

– Ha! Tra­fiony! A masz! Pro­sto w oko! Brzdęk!

Tobi za­trą­bił wście­kle, po­trzą­snął wiel­kimi uszami, aż za­kla­skały mu o głowę, zła­pał trąbą pień palmy i trząsł, i trząsł do­póty, do­póki małpa nie spa­dła.

Toba unio­sła trąbę, żeby zła­pać ją w lo­cie, ale nie zdo­łała. Małpa ucie­kła ga­lo­pem na czte­rech ła­pach i znik­nęła w le­sie.

– Wstrętna małpo! – krzyk­nął Tobe.

– Chodźmy szybko do dok­tora Po­po­tama – po­wie­dział Tobi.

Mar­kotna ro­dzina słoni ru­szyła w drogę. Tobu przy­kła­dał so­bie trąbą duży liść do oka.

Dok­tor oznaj­mił:

– Oko jest pęk­nięte. Na­prawdę pęk­nięte.

– A więc, dok­to­rze, nic się nie da zro­bić? – wes­tchnął Tobi.

– Ależ da się! Włożę mu oko szklane.

– Szklane oko jest bar­dzo ładne, ale prze­cież szkla­nym okiem się nie wi­dzi.

– Jak to się nie wi­dzi! Wi­dzi się le­piej niż przed­tem! Zwy­kły le­karz wło­żyłby mu zwy­kłe szklane oko, jak wy­pcha­nemu zwie­rzę­ciu. Bie­dak byłby jed­no­oki. Ale na szczę­ście tra­fi­li­ście do mnie. A ja skon­stru­owa­łem w Abi­sy­nii oko opa­ten­to­wane jako Po­po­ta­moko, któ­rego czę­ści wy­li­czy­łem z taką pre­cy­zją, że po­winno się nim wi­dzieć le­piej niż naj­lep­szym okiem zwy­czaj­nym. Wła­śnie otrzy­ma­łem kilka pró­bek. Pań­stwa syn bę­dzie pierw­szym zwie­rzę­ciem, które wy­pró­buje Po­po­ta­moko.

Dok­tor wziął miarę oczo­dołu Tobu, wy­brał od­po­wied­nie Po­po­ta­moko, wło­żył je na miej­sce i pu­ścił prąd elek­tryczny od czubka trąby do koń­cówki ogona sło­niątka. Tobu wy­krzyk­nął:

– Pa­nie Po­po­ta­mie! Wi­dzę pana! Pa­nie Po­po­ta­mie! Wi­dzę na­wet dwóch pa­nów Po­po­ta­mów!

– Do­brze – po­wie­dział dok­tor. – Jed­nego wi­dzisz swoim okiem, dru­giego moim. Da­łem tro­chę za dużo prądu.

Pu­ścił lekki prąd w prze­ciw­nym kie­runku, od koń­cówki ogona do czubka trąby, i za­py­tał:

– Ilu wi­dzisz te­raz pa­nów Po­po­ta­mów?

– Tylko jed­nego.

– Do­sko­nale! Skoń­czone.

Dok­tor wy­łą­czył prąd.

Tobu wi­dział le­piej swoim sztucz­nym okiem, czy to z bli­ska, czy z da­leka, niż inni człon­ko­wie ro­dziny swo­imi zwy­kłymi oczami.

Kiedy wra­cali do domu, Tobi po­wie­dział:

– A może by tak ze­psuć mu dru­gie oko?

– Nie wy­głu­piaj się! – za­pro­te­sto­wała Toba. – Za dru­gim ra­zem już by tak do­brze nie wy­szło.

Ro­dzina słoni idzie na spa­cer.

Sło­niątka ba­wią się w dro­dze przez rzekę.

Małpy rzu­cają ko­ko­sami w ma­łego Tobu. Tra­fiony w oko, za­czyna pła­kać.

Tata słoń trzę­sie palmą ko­ko­sową tak mocno, że małpa spada.Mama unosi trąbę, żeby zła­pać małpę. Nie udaje jej się i małpa ucieka do lasu.

Tata słoń pro­wa­dzi syna do słyn­nego dok­tora Po­po­tama.Dok­tor wy­mieni ma­łemu sło­niowi oko na sztuczne.Pa­cjent bę­dzie wi­dział le­piej niż wcze­śniej.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki