Czeski raj - Rudiš Jaroslav - ebook + książka
BESTSELLER

Czeski raj ebook

Rudiš Jaroslav

3,9

14 osób interesuje się tą książką

Opis

Gdzieś w Czeskim Raju znajduje się sauna. Ale nie uczęszczają do niej turyści strudzeni wędrówkami po tym atrakcyjnym regionie. To sauna zbudowana przez miejscowych dla miejscowych, jeszcze za komuny. Spotyka się w niej grupa mężczyzn – młodych, starych i tych w średnim wieku, z wykształceniem i bez, samotnych i z rodzinami lub partnerkami. Faceci mogą tam swobodnie gadać o życiu, babach, historii i polityce. Wzruszać się i złościć. I dziwić się, że za ścianą sauny co jakiś czas rozbrzmiewa chichot kobiet.

Najnowsza powieść Jaroslava Rudiša to obraz oczekiwania na koniec świata, który być może już nastąpił, ale który był tak zwyczajny, że nie zdołaliśmy go zauważyć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 164

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (159 ocen)
66
47
25
14
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
krezel69

Dobrze spędzony czas

Książka warta przeczytania, niby o saunie i stałych bywalcach. Ale jest tu drugie dno tych opowieści, ja lubię ten Czeski styl opowiadania o życiu.
00
Juliabr

Całkiem niezła

Takie o. Na odmóżdżenie.
00
Sagitta

Nie oderwiesz się od lektury

Słowa zamknięte z mężczyznami w saunie. kap kap kap Historie najważniejsze i najbardziej błahe w życiu wygruwają z ust spoconych. kap kap kap Piękne w swej prostocie.
00
JakubKolacz

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobre. Dla koneserów.
00
vandam48

Dobrze spędzony czas

Polecam. Dobry kawał czeskiej literatury
00

Popularność




Fot. Rafał Komorowski

Katarzyna Dudzic-Grabińska

Tłumaczka języka czeskiego i słowackiego, reżyserka teatralna. Przełożyła powieści Jaroslava Rudiša: Grandhotel, Cisza w Pradze, Koniec punku w Helsinkach i Aleja Narodowa (Wydawnictwo Książkowe Klimaty). Jako reżyserka i dramaturżka zadebiutowała w 2014 r. w słowackim Instytucie Teatralnym sztuką Mnemojohann. W 2018 r. zaadaptowała i wyreżyserowała Aleję Narodową Jaroslava Rudiša – monodram Dariusza Maja wystawiany w Teatrze Polskim w Podziemiu; spektakl ten został nagrodzony na festiwalu PESTKA w 2019 r.

Ciemność.

Cisza.

Gdzieś kapie woda.

Z oddali słychać śmiech kobiet.

Po czym znów cisza.

Wciąż ciemność.

Woda kapie.

I nagle rozbłyska ostre światło. Kompletnie nas oślepia. Przez chwilę nic nie widzimy. Po czym z mroku wyłania się nasza sauna. Jest stara i odrapana i trochę się już sypie. Nic dziwnego, była zbudowana w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Z tych czasów pochodzi też jej proste wyposażenie. Kabina parowa, prysznice, zewnętrzny basenik, pokój odpoczynku z leżakami.

Widzimy łaziebną, która zamiata. I która po chwili odchodzi.

Jesień

No i znów siedzimy w tej naszej saunie w Czeskim Raju i wypacamy nasze ciała i dusze. Na zewnątrz jest jesień.

A ten, co całe życie pracuje w fabryce bombek choinkowych i ma przejść na emeryturę, otwiera drzwi kabiny i siada na ławce.

A ten, co jest nauczycielem i w zeszłym roku stracił w wypadku żonę, też otwiera drzwi kabiny i siada na ławce.

Siedzi w kompletnej ciszy i się poci.

A ten, co jest taksówkarzem, otwiera drzwi kabiny, rozgląda się, siada na ławce i mówi:

– Jak w burdelu.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– No, tyle że nie ma dziwek.

A ten, co jest taksówkarzem, zajmuje kąt, najcieplejsze miejsce naprzeciwko pieca, gdzie siada zawsze i gdzie nikt nie ma prawa mu włazić, spogląda na tych dwóch i mówi:

– Jak to? Ja widzę dwie kurwy!

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– A ja widzę trzecią.

– Ty, daj se spokój, co?!

– Sam zacząłeś.

– Dobra, dobra, masz recht. Kurwa to kurwa, co nie? Grunt, że nie zaruchamy.

– A by się przydało.

I wszyscy się śmieją i dalej się pocą.

– Pytanie, czy wziąłeś prysznic.

– Masz fioła na punkcie higieny, jesteś jak moja stara.

– Ja tam cię znam, wszyscy wiedzą, że jesteś wieprzem. A sauna to świątynia, tutaj się przychodzi umytym.

A ten, co jest strażakiem i ratuje ludziom życie, z impetem otwiera drzwi kabiny, wskakuje na górę, tuż pod termometr, gdzie zawsze siedzi, patrzy na nich i mówi:

– Dziewięćdziesiąt sześć. No, no, no, dawaj, dawaj. Porządnie się zgrzejemy. Cześć, chłopcy!

I ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Wziąłeś prysznic?

– No… pewnie.

– Ciekawe. O tobie też wszyscy wiedzą, że jesteś wieprzem. Kto się nie umył, niech nie lezie do sauny!

– Jasne, szeryfie.

A ten, co jest taksówkarzem, mówi:

– A co to był za wypadek dzisiaj we Vsi?

A ten, co jest strażakiem i ratuje życie, mówi:

– Nie wiem. Dowiem się. Miałem wolne.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Ponoć jakaś octavia.

A ten, co jest taksówkarzem, mówi:

– To była fabia.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Sam jesteś fabia, to była octavia.

– Przecież mówili, że fabia!

– Octavia, na pewno, do cholery.

– A ja mówię, że fabia. Ponoć niebieski metalik.

– Niebieska tak. Ale to była octavia.

– Fabia.

– Do jasnej cholery, ponoć to octavia, przecież mówię.

– Fabia.

– Gówno prawda, to była octavia! Zderzenie czołowe z ciężarówką, śmierć na miejscu!

– Według mnie to była fabia.

– Z tobą to się ciężko dogadać. Byłeś tam?

– Nie.

– No widzisz.

– A ty niby tam byłeś?

– No nie.

– No to sam widzisz.

– Ale mówili mi, że to była octavia.

– Kto niby?

– Jeden facet, co przejeżdżał obok, mi mówił.

– A mi inny mówił, że to była fabia wbita w ciężarówkę.

– Jezu, ciężko się z tobą dogadać. Po co się wykłócasz?

– To ty się kłócisz.

– A ty nie wiesz, co to było za auto? Musisz to wiedzieć jako strażak.

A ten, co jest strażakiem, mówi:

– Nie wiem. Dowiem się. Miałem wolne. Rąbałem drewno na zimę.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– A to bezpieczne auta, te fabie i octavie?

A ten, co jest strażakiem, mówi:

– Bezpieczne… Trudno powiedzieć. Jak przyjeżdżam na czołówkę i widzę, że nogi się ruszają, to wiem, że to jest dobre auto. Albo że ten człowiek miał szczęście. A jak się nogi nie ruszają, to wiem, że to nie jest dobre auto. Albo że ten człowiek nie miał szczęścia.

A ten, co w zeszłym roku stracił w wypadku żonę, mówi:

– To straszne, jak ludzie teraz jeżdżą.

A ten, co jest taksówkarzem, a przedtem miał szkołę jazdy, patrzy na niego i mówi:

– Na mnie się nie gap, to nie moja wina, że ludzie jeżdżą jak bydło.

A ten, co w zeszłym roku stracił żonę, patrzy na niego, kiwa głową i nic nie mówi.

A ten, co jest taksówkarzem, patrzy na niego jeszcze raz i mówi:

– Przepraszam. Przecież ja wiem. Twoja baba to była dobra baba.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Bo ludzie to bydło. Weź na przykład te wojny. Te wszystkie kryzysy. Jakby ludzie nie byli bydłem, wszystko byłoby na świecie pięknie. Wszystko by się układało, rozumiesz? Poezja. Rozumiesz?

– Rozumiem. Ale chyba nie do końca.

– Nieważne. Jakbyś czytał książki, tobyś rozumiał.

– Ale świat bez ludzi? Tak chyba też się nie da.

– Ale świat bez bydła byłby lepszy.

– A to tak. Na przykład bez ciebie, co nie, bez tego twojego gadania. Człowieku, że też ty nie poszedłeś gdzieś studiować filozofii.

– Komuniści mnie nie puścili. No to robię bombki choinkowe. Ale sprzedajemy je na całym świecie, prawda? Zresztą teraz to już wszystko jedno.

– No tak, komuniści, wszyscy zwalają na nich całą winę.

– Ty nie musisz niczego zwalać, co nie? Sam byłeś komunistą.

– Bo musiałem.

– Pewnie.

– Nie każdy może być dysydentem, co nie? Poza tym teraz znowu jest w modzie bycie komunistą, a nie dysydentem.

– Wsadź se w dupę taką modę! Zresztą, to ty tu ciągle gadasz, nie ja. Ja myślę. A najwięcej to o sobie.

– Kolego, co złego to nie ja. Przecież wszyscy jesteśmy tak trochę bydłem.

A potem przez chwilę jest cicho, kapie z nas pot, a w piecu trzaska.

A ten, co pracuje jako strażak, wstaje, patrzy na termometr i mówi:

– Dziewięćdziesiąt siedem! Znowu się porządnie wypocimy. No, no, no! Dawaj, dawaj! Znowu zaczniemy dobrze śmierdzieć naszym babom.

I nagle otwierają się drzwi i jesteśmy w saunie w komplecie.

Przyszedł ten, co sprzedaje ubezpieczenia.

I ten, co był mistrzem kraju w tenisie stołowym.

I ten, co rozwozi żarcie dla psów.

I ten, co jest lekarzem chorób kobiecych.

I ten, co jest najmłodszy z nas.

I ten, co sprzedaje auta.

I ten, co rzyga danymi w biurze.

I w końcu ten, co nie widzi. A ten, co jest lekarzem, podaje mu rękę i prowadzi na jego miejsce.

Wszyscy mamy tu swoje stałe miejsca.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Żona mnie kocha, bez dwóch zdań. Najbardziej mi się podoba, że tak mało mówi. Miałem szczęście. Wszystko, co ważne, powiedzieliśmy sobie w pierwszym wspólnym roku, teraz nie musimy już nic mówić. Przychodzi do domu, zamyka się w dużym pokoju, ustawia wokół siebie świeczki, zapala je i zamyka oczy. A ja włączam telewizor w kuchni. Albo sobie czytam. Inni się kłócą, ciągle wydzierają się na siebie, a my sobie wspaniale milczymy. A potem zawsze jemy coś dobrego. Jak ona gotuje, to też jest nie najgorzej.

A ten, co nie widzi i stroi pianina, mówi:

– Moja żona ciągle chce rozmawiać.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Słuchaj, to znajdź jej kogoś, co? Jakąś babę do gadania, żebyś miał spokój.

– Ale ja lubię z nią rozmawiać.

– Tak? A o czym?

– No jak było, co robiła, co czytała, co widziała, co jej się przydarzyło.

– Co jej się przydarzyło? Serio?

– No i jeszcze jak dzieci i takie tam.

– Słuchaj, ja też lubię pogadać. Ale z facetami. Tu, w saunie. Z żoną już dawno sobie wszystko powiedzieliśmy. Wystarczył mi rok. My teraz tak wspaniale milczymy, nawet sobie nie umiecie wyobrazić, jak nam dobrze.

A ten, co jest najmłodszy z nas, co dopiero zaczyna przygodę ze swoim członkiem, zbiera na nim pierwsze blizny i pracuje w fabryce samochodów, mówi:

– Mam teraz jedną starszą, prawie trzydziestka. Rozwiedziona, free, spoko. Otwieram u niej rano szafkę w łazience i widzę w szklance mnóstwo szczoteczek do zębów. Myślę sobie: spoko, lubi myć zęby, to przecież zdrowo, higienicznie, ja też myję zęby, też jestem higieniczny. Ale to są szczoteczki po facetach, z którymi była, którzy z nią mieszkali, którzy u niej spali. Chowa sobie ich szczoteczki na pamiątkę, jak takie trofea.

A ten, co jest w naszym mieście lekarzem chorób kobiecych i jest z nas wszystkich najstarszy, najbardziej doświadczony i najspokojniejszy, mówi:

– Są takie przypadki.

– Ale to chyba trochę dziwne, nie? To nie jest normalne, prawda? To nie jest higieniczne czy jest?

– A w łóżku jest namiętna?

– Tak.

– To najważniejsze. Jakby nie była namiętna, to coś byłoby nie tak. Wszystko jedno, czy chodzi o seks, czy o szczoteczki. A czy to jest higieniczne, czy nie, to akurat nie takie ważne. Otóż seks zasadniczo nie jest za bardzo higieniczny. Nie może być, te płyny to natura. A natura jest brudna. Ale brud jest zdrowy, to wam mówię jako lekarz.

A ten, co jest taksówkarzem, odwraca się do tego, co ma przejść na emeryturę, i mówi:

– No widzisz, a ty ciągle męczysz z tą higieną.

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:

– Tylko że brud to brud i basta. Na drzwiach do sauny jest jasno napisane, że masz wziąć prysznic, zanim tu wleziesz.

A ten, co jest najmłodszy, mówi:

– Właśnie, w saunie wszyscy jesteśmy higieniczni.

A ten, co jest taksówkarzem, zwraca się do tego, któremu zmarła żona, i mówi:

– W szkole uczyłem wszystkich, jak dobrze jeździć. Uczyłem ich rozwagi do tego stopnia, że musiałem rzucić tę robotę i zacząć pracować na taryfie, żeby od tej nauki nie zwariować. To nie moja wina, że ludziom odbija i bawią się za kółkiem w Monte Carlo, baby tak samo jak faceci, że zabijają się nawzajem. To nie moja wina, że ludzie to bydło.

A ten, co mu w zeszłym roku zmarła żona, wstaje i idzie się schłodzić. I kilku z nas też idzie.

A ten, co ma przejść na emeryturę, jeszcze się poci i patrzy na odchodzącego, tego, co mu zmarła żona, i mówi:

– Jego żona to serio była bardzo piękna baba. Boję się, że on się z tego nie wygrzebie, że zrobi sobie krzywdę.

A ten, co jest taksówkarzem, też się jeszcze poci i mówi:

– Czemu niby miałby zrobić sobie krzywdę?

– Według mnie to zrobi.

– Wygrzebie się, na każdego czeka jeszcze jakaś lasencja, co przewiezie go na karuzeli.

– Na karuzeli?

– No, włóż, wyjmij, włóż, wyjmij, fiuta moczenie, cyców miętoszenie, w kółko jak na karuzeli, co nie? Tylko trzeba uważać, żeby wyciągnąć w porę i żeby nie było na świecie o jednego bachora więcej.

– Aha. Nie, moim zdaniem on niedługo zrobi sobie krzywdę. To wrażliwy człowiek. To nie jest takie bydło jak my. To nauczyciel.

– Przestań pieprzyć. Nie zrobi tego.

– Ta jego żona to była naprawdę piękna baba.

– No, była.

– Wiesz, ona tak pięknie chodziła. Miała piękne biodra. Nie takie strasznie wielkie, raczej trochę małe. Ale okrąglutkie.

– Miała wielkie.

– Nie, właśnie że nie. Małe. Takie jak piersi, w sam raz do ręki.

– Miała wielkie te biodra.

– Bzdura. Miała małe. Nie kłóć się ze mną.

– To ty się kłócisz. A tak w ogóle, to skąd wiesz o tych piersiach?

– No… Trochę się z nią kolegowałem.

– Serio?

– To znaczy kiedyś, oczywiście, dawno.

– Naprawdę? I jak było?

– Dobrze. Ale nie mów mu tego.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

W serii „Czeskie Klimaty” dotychczas ukazały się:

Radka Denemarková,

Wady snu

, przeł. Olga Czernikow

Radka Denemarková,

Kobold

, przeł. Olga Czernikow, Agata Wróbel

Markéta Pilátová,

Z Baťą w dżungli

, przeł. Agata Wróbel

Jiří Hájíček,

Zaklinacz deszczu

, przeł. Dorota Dobrew

Antonín Bajaja,

Nad piękną modrą Dřevnicą

, przeł. Dorota Dobrew

Anna Bolavá,

W ciemność

, przeł. Agata Wróbel

Matěj Hořava,

Palinka. Prozy z Banatu

, przeł. Anna Radwan--Żbikowska

Jan Němec,

Historia światła

, przeł. Katarzyna Bańka

Egon Hostovský,

Zaginiony

, przeł. Andrzej S. Jagodziński

Josef Škvorecký,

Scherzo capriccioso. Wesoła fantazja na temat Dvořáka

, przeł. Andrzej S. Jagodziński

Michal Ajvaz,

Podróż na Południe

, przeł. Leszek Engelking

Jaroslav Rudiš,

Aleja Narodowa

, przeł. Katarzyna Dudzic-Grabińska

Jiří Hájíček,

Rybia krew

, przeł. Dorota Dobrew

Miloš Urban,

Lord Mord

, przeł. Katarzyna Kępka-Falska

Karel Čapek,

Rozmowy z Tomášem Garriguem Masarykiem

, przeł. Andrzej Czcibor-Piotrowski, Leszek Engelking

Jan Novák,

Nie jest źle

, przeł. Dorota Dobrew

Zdeněk Svěrák,

Podwójne widzenie

, przeł. Dorota Dobrew, Jan Węglowski

Jaroslav Rudiš,

Cisza w Pradze

, przeł. Katarzyna Dudzic

Pavel Kosatík,

Czeskie sny

, przeł. Elżbieta Zimna

Jan Balabán,

Zapytaj taty

, przeł. Olga Czernikow

Martin Šmaus,

Dziewczynko, roznieć ogieniek

, przeł. Dorota Dobrew

Jaroslav Rudiš,

Koniec punku w Helsinkach

, przeł. Katarzyna Dudzic

Jaroslav Rudiš,

Grandhotel. Powieść nad chmurami

, przeł. Katarzyna Dudzic

Markéta Pilátová,

Żółte oczy prowadzą do domu

, przeł. Tomasz Grabiński, Katarzyna Dudzic

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Jesień
Zima
Wiosna

Tytuł oryginału: Český ráj

Redakcja: Ewa Żuk

Korekta: Małgorzata Wiśniowska-Deluga, Aleksandra Marczuk

Projekt okładki: Justyna Tarkowska – Mile Widziane

Copyright © Jaroslav Rudiš, 2018

Czech edition © Labyrint, 2018

Copyright © for the Polish translation by Katarzyna Dudzic-Grabińska, 2019

Copyright © for the Polish edition by Książkowe Klimaty, 2019

Tłumaczenie niniejszej publikacji zostało dofinansowane przez Ministerstwo Kultury Republiki Czeskiej

ISBN 978-83-66505-07-0

Książkowe Klimaty

www.ksiazkoweklimaty.pl

Redakcja: [email protected]

Promocja: [email protected]

Sprzedaż: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek