Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Defraudacja czasoprzestrzeni to zbiór jednocześnie łatwych, jak i trudnych wierszy, zapraszających nas do zastanowienia się nad tym, co w życiu… przeżywamy.
„Grzeszyłem bo tak trzeba było
się łudziłem by lżej się żyło
czas trwoniłem bo go nie starczyło
ciągle marzyłem kiedy to było…
całe to późniejsze życie
chaotyczny korowód nadgodzin i rat
nadziei ciągłych na lepsze jutro
miłości przeżytych zaledwie skrótowo
z drżącym sercem odpamiętnię
dawno już przeżyte chwile
oprawię je rozszalałym tętnem
Na tyle mnie dziś stać na tyle”
Choć tomik Defraudacja czasoprzestrzeni niesie ze sobą zadumę nad życiem, to potrafi również wywołać uśmiech na twarzy dzięki sprytnym spostrzeżeniom Autora i jego ciekawym opisom ludzkiej egzystencji. Mimo wymagającej treści, wiersze czyta się łatwo dzięki ich delikatnemu rytmowi i subtelnemu rymowi.
Pozycja dla wszystkich, którzy lubią się na chwilę zatrzymać, zagłębić w przyjemną poezję i zadumać nad trafnością zawartych w niej opisów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 63
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Opieka redakcyjna
Agnieszka Gortat
Redaktor prowadzący
Agnieszka Wójtowicz-Zając
Korekta
Maria KąkolJolanta Miedzińska
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Projekt okładki
Aleksandra Sobieraj
Rzeźba na okładce
Zbigniew Miciuła
© Copyright by Borgis 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2022
ISBN 978-83-67036-36-8
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Sowa Sp. z o.o.
ILUZJA
Iluzja ludzkiego umysłu
karmiąc się obłąkańczymi wizjami
realne życie zamienia w cudzysłów
zadowalając się fantazjami
za miłość zdradę bierze
fałszywą monetę za majątek
marzenia hojnie składa w ofierze
dla ślepego losu obowiązkowy datek
narzuca natłok chorych złud
całkowite zobojętnienie na codzienność
gdy los miażdżący daremny trud
szturmem zdobywa ostatni szaniec
agonia zajmuje ostatnie lata
organy po kolei odmawiają posłuszeństwa
heroiczna rozpoczyna się walka
o przywrócenie resztek pamięci
CD
Przemijania dziś ciąg dalszy
patrzyć na to mam w milczeniu
nie przerywać i nie przeszkadzać
fachowemu ewentualnie poddać leczeniu
czas zawsze nas odnajdzie
i wtłoczy w swe ciasne ramy
niedostrzegalnie z dnia na dzień
dopasuje nam nicości ornament
ciągle mi wmawia że jestem gorszy
moim prawem jedynie milczenie
na karku mam swe lata taszczyć
gromadzić niepotrzebne mienie
i zająć się czymkolwiek
tylko nie tym co trzeba
dopuszczalna wilgoć powiek
a wspomnienia mam zagrzebać…
INNY
Podobno z Bogiem był na Ty
lecz nawet On go nie rozumiał
ponoć chciał na jawie śnić
nie znał gdzie fantazji umiar
spoufalił się z własną wyobraźnią
że jest to możliwe uznał
oswoił z rozdwojoną jaźnią
i w tym postanowieniu uparcie trwał
rozpisał plan zajęć dla Syzyfa
na kilka wieków naprzód
tak niezbyt żmudnych aby wytrwał
i koniec z końcem jakoś splótł
i chciał naoliwić ziemską oś
bo zbyt mu skrzypiała
bo jak zauważył trafnie ktoś
uczony bez mała
że jest po prostu nienaoliwiona
dlatego wciąż się zacina
tu nie pomogą prawa Newtona
ni dodatkowa sprężyna
INNY ŚWIAT
Z drugiej strony powiek
lepszy świat się układa
kurtyna rzęs opada
broni dostępu odgradza
od świata niechcianego
przemocą narzuconego mi
nie wpuści nieproszonego
obroni przed natrętnymi
śniąc długie noce przemierzam
chodząc po miastach z moich snów
kroki starannie odmierzam
i już pragnę wrócić znów
znowu mnie świt zaskoczył
po bezsennej nocy wspominania pełnej
kolejny dzień będę psioczył
słuchając z płyt muzyki rzewnej
na następną noc czekam
powrót do moich miast
kolejną senną wędrówkę
nim zaskoczy mnie brzask
kurtyna rzęs opada
tam nikt nie ma dostępu
intruzów gromada
chwyta się podstępu
wdziera się w mój sen!
RZECZYWISTOŚĆ
Kwintesencja niedosytu i przesytu
kuriozum zaprogramowania
równie urojona jak rzeczywistość
i jak ona równie nierzeczywista
monstrualną małostkowością
pulsująca w labiryncie wspomnień
trawi zakodowany rytuał
rytualnym przedawnieniem dogmatów
urzeczywistniając archetypy złudzeń
myśli, niewidzialne i bezpieczne
w swoim świecie mroku
biegną do granicy aorty
dalej już tylko obojętna cisza
niedorzecznie zaistniała w rzeczywistości.
A rzeczywistość dziwi się
zdziwieniem żyjących
DWULICOWOŚĆ
Dwulicowość nie jest wadą
to tylko wymóg czasu taki
zaletą towarzyską ogładą
system myślenia dwojaki
nie liczą się w towarzystwie
ubodzy w lica jednotwarzowcy
świadczy to o ich lenistwie
podejrzani nie budzą ufności
jedna twarz małością jest
świat żąda zbioru większego
twarz bez maski niczym test
świadectwo ubóstwa wewnętrznego
nowa maska na każdy dzień
to szczyt elegancji
innych usuwa w cień
daje dowód gwarancji
(Wiersz ukazał się w zbiorze „Wióry”)
SPRZECZNOŚĆ
Świadomość i podświadomość
zderzające się w ciasnocie mózgu
wysyłają zaszyfrowaną wiadomość
smagającą umysł niezrozumienia rózgą
nieodczytywane w życia pogoni
podświadomości cenne przekazy
przyglądają się już tylko agonii
wychwytującej pojedyncze wyrazy
na świat przyjściem zaczynającej się agonii
przedłużanej przez los w nieskończoność
by świat zaprezentował swój demonizm
gdy los znienacka zawyrokuje: „dość”
PRAWIE JAK ŻYCIORYS
Taki zbiór niepotrzebności
coś na kształt epopei tułaczej
wegetacja oparta na złudzeniach
udoskonalająca nawyk czekania
na wygraną na szczęście na miłość
chaotyczny korowód nadgodzin i rat
nadziei ciągłych na lepsze jutro
zim wiosen przeoczonych dat
i miłości przeżytych skrótowo
gdy otulony luksusem niedostatku
łapczywie wdychałem
nasiąknięte zmysłami powietrze
ROZSTANIE
Gdy czas nam mówi
musimy się rozstać
twej drogi już koniec
nie mogę z tobą dłużej zostać
ja będę odmierzał
innym krańce drogi
nie myśl o mnie źle
nie jestem twoim wrogiem
dalej pójdziemy osobno
każdy w swoją stronę
przydarza się jedyna sposobność
zawarcia znajomości z Charonem
PRZESYT
Przesymbolizowane autobiografie
adoptując amplitudę anomalii
uwalniają biorytmiczny fatalizm
magia ułudy stopiona z bezsensem
usadowiona za widnokręgiem rozsądku
mobilizuje rozleniwione reminiscencje
retrospekcją hipnotyzując przeznaczenie
które uparcie chce się wcisnąć
w napięty kalendarz zdarzeń
a konfabulacja lapidarnie lewitując
przechwala swoje kompetencje.
Prawdziwy dramat
dla zakamuflowanych rozkojarzeń
ILUZJA
Życie to iluzja życie to sen
uśpione zmysły czekają przebudzenia
szalone porywy zduszane szarym dniem
marzenia wyprzedawane na przecenie
rozwija się życia nowa forma
wegetacja oparta na złudzeniach
w czterech ścianach upiorna norma
zastępka prawdziwego istnienia
to o przetrwanie ciągła walka
o oszukanie przeznaczenia
życie tylko na pokaz
zakodowane mamy w genach
ZESTAW
Kompletu grzechów dokonałem za młodu
gromadząc zasoby wiary w życie i w ludzi
brnąłem ślepo do jakiegoś przodu
by coś na przekór życiu wytrudzić
szukając kolejnych złudzeń
tak do życia potrzebnych
fundament duszy i jej rdzeń
utopijnych zjawisk umysł kojących
krótkie miłości i sięgania po zabronione
wytyczanie celów i ich gubienie
niejeden ostatni dzwonek przeoczony
gdy gromadziłem ulotne mienie
i oto całe dekady przeleciały
na tych za małych wymiarach
i oto mój życiorys cały…
tak mały że aż strach
JUŻ
Nadszedł czas odrzeć czas z iluzji
ogarnia poczucie bezkształtu
amplituda życia meandruje
szukając granic w bezkresie
szepty paranoi zacierają granice
grawitację myśli przyciąga nieznane
wymiar wszechrzeczy zmienia tożsamość
konwulsje zdziczałego bezkresu
gloryfikują ekstazę zatracenia.
Patosu nikt nie zamawiał
SPRZECZKA
Pokłóciłem się ze swoim cieniem
on chciał iść w lewo ja w prawo
wygarnął, że jest mym jedynym mieniem
i rozczarowany mą niewdzięczną postawą
uzależnia od siebie moje istnienie
chce mnie sobie podporządkować
bym był gotowy na każde skinienie
i ciągle mam go adorować
od dziś zamieniamy się rolami
mam naśladować jego ruchy
nie ma mowy bym chodził skrótami
i mam na każdym kroku
dodawać mu otuchy
NIE MAM
Nie mam już siły na ucieczkę
ani na walkę z losem przewrotnym
czy mam trwać dalej koniecznie
być tylko zjawiskiem ulotnym
czy zmienić go cięciem radykalnym
zostawić wszystko i odejść
zabiegiem nieodwracalnym
swej inności dowieść
życie pędzę zamknięty
w pieczarach swych myśli
wszystko w co wierzyłem
przepadło już się nie ziści
nie odżyję raz będąc przegranym
zamurowuję swe wnętrze ściśle
wyglądam na świat oknem zakratowanym
tłumiąc wszelkie natrętne myśli
buduję swój gmach samotności
uciekającymi zbyt szybko latami
coraz wyższy mur tapetuję
już nieważnymi datami
ściana budowana z odpadów iluzji
odcinam się w niej sumiennie
odcinam od świata i ludzi
zaskorupieję w swych myślach solennie
POWÓD
Cierpliwie wyczekuję słów przypadkowych
by w nie święcie wierzyć
wyszukać w nich jakąś wypadkową
sprawcę moich przeżyć
uzasadnić powód swego przyjścia na świat
swoje bezpodstawne weń wtargnięcie
nieistotnym zapełnić je szeregiem dat
gdzie data odejścia jedynym osiągnięciem
to jest jak wiara w nicość
sztywna i niezachwiana
gdy życie daje ciału w kość
i bez planu budzę się z rana
I jak co dzień zmierzam donikąd
ciekawe czy to daleko
codzienność mym przeciwnikiem
granicę wyznaczy wieko
NICOŚĆ
Na uczcie u nicości podano nadzieję
nicość patrzy gości i cicho się śmieje
już jej się nie wymkną pokarm doskonały
trawi ich wnętrzności żądzą sławy
ona jedna wie czym ta potrawa
pokrzepieni pustością pełnym patrzą wzrokiem
wiarą napełnia złudy pełna zastawa
syci nierealnością pewnym ruszają krokiem
w dumę wbija ich własna postawa
rafy im niestraszne miną je bokiem
pędzą na oślep w świat czekający na nich
czynów swych pojąć nie są w stanie
zastygli w miejscu biedacy przebierający nogami
ponaglają swoje w schemat wrastanie
OBOJĘTNOŚĆ
Ewolucja percepcji formatuje labirynty
z dokładną przypadkowością
rozmieszczając strefy odruchowe
entropia skojarzeń ambiwalentnych
bawi do rozpuku
nasyconą pożądaniem dosłowność
nienasyconą w swojej rozwiązłości
i nikogo nie obchodzi to
że zjadłem dziś
najgorszy obiad w życiu
już wiem!
To ziemia jest lunatykiem
KOLEJNY
Kolejny kandydat do wielbienia nadziei
do zaślubin z nią jest gotów
wymyślił to podczas niedzieli
dnia wolnego od potów
wpadło mu do głowy
coś bardzo twórczego
podczas pijackich bełkotów
ujrzał się w roli wybranego
no i nadzieję już ma
już tylko czeka na efekty
wszelkie opóźnienia
to tylko defekty
żyje nadzieją całą gębą
panisko z niego nie lada
nadzieja omamia potęgą
ambitne plany układa
LOSOWANIE
Rozstrzygający monety rzut
kończy spór definitywnie
godzi zwaśnione strony
awers z rewersem w szalonym wirze
krótki warkot niczym werbel
monety dygoczącej na blacie
drżeniem odpowiada mebel
oznajmiając o czyjejś stracie
przykrywa niewłaściwą przegraną stronę
górna wygrana strona właściwa
swą porażkę potwierdzając pokłonem
monety z blatem swoista komitywa
ZWROTY
Zwroty przez nikogo nie proszone
przypadkowe językowe twory
w mowie potocznej zadomowione
wręcz niestosowne na utwory
już się wpychają do tekstu
już się szarotreścią
nie potrzebują podtekstu
zachęcone tekstu bezkreścią
tracą sensobrzmienie
slogany wyświechtane
zapożyczonymi porównaniami
spiesznie połatane
nieproszone zwroty
niczym uczucie niechciane
emocji szalone kołowroty
obojętnością smagane
LINIA ŻYCIA
Zakłady ryjące linie życia na dłoni
powstają niczym grzyby po deszczu
przestając obrabiać oporny granit
awansowały do rangi wybitnych sztuk
popyt przerasta zapotrzebowanie
są już dłonie wysyłane pocztą
z wykresami wykonanymi odręcznie
i dokładnym opisem skąd i dokąd
i co mają napotkać po drodze
szczegóły winne być wyryte dokładnie
niedopuszczalne momenty błądzeń
żadnych ograniczeń i surowych diet
ma prowadzić prosto do celu
trasą niezbyt zawiłą
począwszy od hucznego wesela
do kariery o jakiej się nikomu nie śniło
EGZYSTENCJA
Wymagający
automatyzm nawyków
holistycznie rozumując eufemizm
przebarwia deformację tkanek niepowstałych
dosłowność
drapieżnie degraduje definicje
protekcjonalnie jątrząc przyziemność
pobrzmiewa nuta egzaltacji
sprzymierzając się z niedoinformowanym ego
ulokowanym w bezużytecznych pojęciach
feretrony
oprawione w imperatyw konsonansu
przybierając manierystyczne pozy
wszczepiają monumentom istnień
łatwo przyswajalną
bylejakość egzystencji
OCZEKIWANIE
Oczekiwanie na pierwszy posiłek
oczekiwanie na pierwszą modlitwę
koszmarów sennych schyłek
szaleństwa codzienną gonitwę
oczekiwanie co nam przyniesie
oczekiwanie co nam zabierze
oczekiwanie na chwilę uniesień
na wygraną w pokerze
oczekiwanie na oczekiwane
oczekiwanie na nieoczekiwane
rodzimy się by czekać
a nasz świat oczekiwań
wcale na nas nie czeka
PLANY
Było to wtedy gdy już się poddałem
i nawet los już na mnie machnął ręką
do rozmiarów nicości marzenia skarlały
piętrzył się stos pod nogami kłód
zrezygnowałem z marzeń i planów
wyrzuciłem klucz do wspomnień
to pułapka bez wyjścia
w której trudno myśleć przytomnie
marzenia stłamszone codziennością
zmalały chowając się w cień
napiętnowane nienormalnością
czekały na właściwy dzień
wspomnienia już mnie nie chciały
za bardzo im spowszedniałem
zaglądałem do nich tylko nocą
po zmarnowanym dniu całem
w planach układanych na jutro
podkreślałem grubą kreską
mieć nadzieje na następne jutro
nim całkowicie posiwieje skroń
CZŁOWIEK
Zbiór atomów skoszarowany
wokół jednego kości zestawu
na czas dokładnie z góry określony
wyposażony w przypadkowy zawód
zachłystując się pozorami dobrobytu
ochłapami wyniesionymi z targowiska
zagubiony w swoim kawałku
betonowej dżungli blokowiska
odnajdzie się w roli małego trybiku
w tej rozszalałej machinie zagłady
gdzie miłość tylko wabikiem
dla wyrafinowanej zdrady
ILUZJA
Przepełniona próżnia przeinacza
puste dywagacje w zatłoczonej przestrzeni
marzenia – istnienie samo w sobie
wegetowanie umoczone w lęku
diabolicznie frymarczy frazesami
cisza gromadzi zużyte dźwięki
wyobraźnia torturuje pożądaniem
bezużyteczne pojęcia
ulokowane w bezużytecznych organach
tylko czas wie
co będzie robił jutro
ma dobrze rozplanowaną
najbliższą wieczność
ODWOŁANIE
Wnoszę pismo odwoławcze
od kary zasądzonej przez sąd ostateczny
za zużycie ciała nadmierne
a miałem go używać w życiu wiecznym
otrzymanego na chwilowy ziemski użytek
powłoki wypełnionej niezbędnymi narządami
wymawiającej tylko przekleństw stek
oglądającej świat niewidzącymi oczami