Defraudacja czasoprzestrzeni - Miciuła Zbigniew - ebook + książka

Defraudacja czasoprzestrzeni ebook

Miciuła Zbigniew

0,0

Opis

Defraudacja czasoprzestrzeni to zbiór jednocześnie łatwych, jak i trudnych wierszy, zapraszających nas do zastanowienia się nad tym, co w życiu… przeżywamy.

 

„Grzeszyłem bo tak trzeba było

się łudziłem by lżej się żyło

czas trwoniłem bo go nie starczyło

ciągle marzyłem kiedy to było…

całe to późniejsze życie

chaotyczny korowód nadgodzin i rat

nadziei ciągłych na lepsze jutro

miłości przeżytych zaledwie skrótowo

z drżącym sercem odpamiętnię

dawno już przeżyte chwile

oprawię je rozszalałym tętnem

Na tyle mnie dziś stać na tyle”

 

Choć tomik Defraudacja czasoprzestrzeni niesie ze sobą zadumę nad życiem, to potrafi również wywołać uśmiech na twarzy dzięki sprytnym spostrzeżeniom Autora i jego ciekawym opisom ludzkiej egzystencji. Mimo wymagającej treści, wiersze czyta się łatwo dzięki ich delikatnemu rytmowi i subtelnemu rymowi. 

 

Pozycja dla wszystkich, którzy lubią się na chwilę zatrzymać, zagłębić w przyjemną poezję i zadumać nad trafnością zawartych w niej opisów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 63

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Agnieszka Wójtowicz-Zając

Korekta

Maria KąkolJolanta Miedzińska

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Aleksandra Sobieraj

Rzeźba na okładce

Zbigniew Miciuła

© Copyright by Borgis 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2022

ISBN 978-83-67036-36-8

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

ILUZJA

Iluzja ludzkiego umysłu

karmiąc się obłąkańczymi wizjami

realne życie zamienia w cudzysłów

zadowalając się fantazjami

za miłość zdradę bierze

fałszywą monetę za majątek

marzenia hojnie składa w ofierze

dla ślepego losu obowiązkowy datek

narzuca natłok chorych złud

całkowite zobojętnienie na codzienność

gdy los miażdżący daremny trud

szturmem zdobywa ostatni szaniec

agonia zajmuje ostatnie lata

organy po kolei odmawiają posłuszeństwa

heroiczna rozpoczyna się walka

o przywrócenie resztek pamięci

CD

Przemijania dziś ciąg dalszy

patrzyć na to mam w milczeniu

nie przerywać i nie przeszkadzać

fachowemu ewentualnie poddać leczeniu

czas zawsze nas odnajdzie

i wtłoczy w swe ciasne ramy

niedostrzegalnie z dnia na dzień

dopasuje nam nicości ornament

ciągle mi wmawia że jestem gorszy

moim prawem jedynie milczenie

na karku mam swe lata taszczyć

gromadzić niepotrzebne mienie

i zająć się czymkolwiek

tylko nie tym co trzeba

dopuszczalna wilgoć powiek

a wspomnienia mam zagrzebać…

INNY

Podobno z Bogiem był na Ty

lecz nawet On go nie rozumiał

ponoć chciał na jawie śnić

nie znał gdzie fantazji umiar

spoufalił się z własną wyobraźnią

że jest to możliwe uznał

oswoił z rozdwojoną jaźnią

i w tym postanowieniu uparcie trwał

rozpisał plan zajęć dla Syzyfa

na kilka wieków naprzód

tak niezbyt żmudnych aby wytrwał

i koniec z końcem jakoś splótł

i chciał naoliwić ziemską oś

bo zbyt mu skrzypiała

bo jak zauważył trafnie ktoś

uczony bez mała

że jest po prostu nienaoliwiona

dlatego wciąż się zacina

tu nie pomogą prawa Newtona

ni dodatkowa sprężyna

INNY ŚWIAT

Z drugiej strony powiek

lepszy świat się układa

kurtyna rzęs opada

broni dostępu odgradza

od świata niechcianego

przemocą narzuconego mi

nie wpuści nieproszonego

obroni przed natrętnymi

śniąc długie noce przemierzam

chodząc po miastach z moich snów

kroki starannie odmierzam

i już pragnę wrócić znów

znowu mnie świt zaskoczył

po bezsennej nocy wspominania pełnej

kolejny dzień będę psioczył

słuchając z płyt muzyki rzewnej

na następną noc czekam

powrót do moich miast

kolejną senną wędrówkę

nim zaskoczy mnie brzask

kurtyna rzęs opada

tam nikt nie ma dostępu

intruzów gromada

chwyta się podstępu

wdziera się w mój sen!

RZECZYWISTOŚĆ

Kwintesencja niedosytu i przesytu

kuriozum zaprogramowania

równie urojona jak rzeczywistość

i jak ona równie nierzeczywista

monstrualną małostkowością

pulsująca w labiryncie wspomnień

trawi zakodowany rytuał

rytualnym przedawnieniem dogmatów

urzeczywistniając archetypy złudzeń

myśli, niewidzialne i bezpieczne

w swoim świecie mroku

biegną do granicy aorty

dalej już tylko obojętna cisza

niedorzecznie zaistniała w rzeczywistości.

A rzeczywistość dziwi się

zdziwieniem żyjących

DWULICOWOŚĆ

Dwulicowość nie jest wadą

to tylko wymóg czasu taki

zaletą towarzyską ogładą

system myślenia dwojaki

nie liczą się w towarzystwie

ubodzy w lica jednotwarzowcy

świadczy to o ich lenistwie

podejrzani nie budzą ufności

jedna twarz małością jest

świat żąda zbioru większego

twarz bez maski niczym test

świadectwo ubóstwa wewnętrznego

nowa maska na każdy dzień

to szczyt elegancji

innych usuwa w cień

daje dowód gwarancji

(Wiersz ukazał się w zbiorze „Wióry”)

SPRZECZNOŚĆ

Świadomość i podświadomość

zderzające się w ciasnocie mózgu

wysyłają zaszyfrowaną wiadomość

smagającą umysł niezrozumienia rózgą

nieodczytywane w życia pogoni

podświadomości cenne przekazy

przyglądają się już tylko agonii

wychwytującej pojedyncze wyrazy

na świat przyjściem zaczynającej się agonii

przedłużanej przez los w nieskończoność

by świat zaprezentował swój demonizm

gdy los znienacka zawyrokuje: „dość”

PRAWIE JAK ŻYCIORYS

Taki zbiór niepotrzebności

coś na kształt epopei tułaczej

wegetacja oparta na złudzeniach

udoskonalająca nawyk czekania

na wygraną na szczęście na miłość

chaotyczny korowód nadgodzin i rat

nadziei ciągłych na lepsze jutro

zim wiosen przeoczonych dat

i miłości przeżytych skrótowo

gdy otulony luksusem niedostatku

łapczywie wdychałem

nasiąknięte zmysłami powietrze

ROZSTANIE

Gdy czas nam mówi

musimy się rozstać

twej drogi już koniec

nie mogę z tobą dłużej zostać

ja będę odmierzał

innym krańce drogi

nie myśl o mnie źle

nie jestem twoim wrogiem

dalej pójdziemy osobno

każdy w swoją stronę

przydarza się jedyna sposobność

zawarcia znajomości z Charonem

PRZESYT

Przesymbolizowane autobiografie

adoptując amplitudę anomalii

uwalniają biorytmiczny fatalizm

magia ułudy stopiona z bezsensem

usadowiona za widnokręgiem rozsądku

mobilizuje rozleniwione reminiscencje

retrospekcją hipnotyzując przeznaczenie

które uparcie chce się wcisnąć

w napięty kalendarz zdarzeń

a konfabulacja lapidarnie lewitując

przechwala swoje kompetencje.

Prawdziwy dramat

dla zakamuflowanych rozkojarzeń

ILUZJA

Życie to iluzja życie to sen

uśpione zmysły czekają przebudzenia

szalone porywy zduszane szarym dniem

marzenia wyprzedawane na przecenie

rozwija się życia nowa forma

wegetacja oparta na złudzeniach

w czterech ścianach upiorna norma

zastępka prawdziwego istnienia

to o przetrwanie ciągła walka

o oszukanie przeznaczenia

życie tylko na pokaz

zakodowane mamy w genach

ZESTAW

Kompletu grzechów dokonałem za młodu

gromadząc zasoby wiary w życie i w ludzi

brnąłem ślepo do jakiegoś przodu

by coś na przekór życiu wytrudzić

szukając kolejnych złudzeń

tak do życia potrzebnych

fundament duszy i jej rdzeń

utopijnych zjawisk umysł kojących

krótkie miłości i sięgania po zabronione

wytyczanie celów i ich gubienie

niejeden ostatni dzwonek przeoczony

gdy gromadziłem ulotne mienie

i oto całe dekady przeleciały

na tych za małych wymiarach

i oto mój życiorys cały…

tak mały że aż strach

JUŻ

Nadszedł czas odrzeć czas z iluzji

ogarnia poczucie bezkształtu

amplituda życia meandruje

szukając granic w bezkresie

szepty paranoi zacierają granice

grawitację myśli przyciąga nieznane

wymiar wszechrzeczy zmienia tożsamość

konwulsje zdziczałego bezkresu

gloryfikują ekstazę zatracenia.

Patosu nikt nie zamawiał

SPRZECZKA

Pokłóciłem się ze swoim cieniem

on chciał iść w lewo ja w prawo

wygarnął, że jest mym jedynym mieniem

i rozczarowany mą niewdzięczną postawą

uzależnia od siebie moje istnienie

chce mnie sobie podporządkować

bym był gotowy na każde skinienie

i ciągle mam go adorować

od dziś zamieniamy się rolami

mam naśladować jego ruchy

nie ma mowy bym chodził skrótami

i mam na każdym kroku

dodawać mu otuchy

NIE MAM

Nie mam już siły na ucieczkę

ani na walkę z losem przewrotnym

czy mam trwać dalej koniecznie

być tylko zjawiskiem ulotnym

czy zmienić go cięciem radykalnym

zostawić wszystko i odejść

zabiegiem nieodwracalnym

swej inności dowieść

życie pędzę zamknięty

w pieczarach swych myśli

wszystko w co wierzyłem

przepadło już się nie ziści

nie odżyję raz będąc przegranym

zamurowuję swe wnętrze ściśle

wyglądam na świat oknem zakratowanym

tłumiąc wszelkie natrętne myśli

buduję swój gmach samotności

uciekającymi zbyt szybko latami

coraz wyższy mur tapetuję

już nieważnymi datami

ściana budowana z odpadów iluzji

odcinam się w niej sumiennie

odcinam od świata i ludzi

zaskorupieję w swych myślach solennie

POWÓD

Cierpliwie wyczekuję słów przypadkowych

by w nie święcie wierzyć

wyszukać w nich jakąś wypadkową

sprawcę moich przeżyć

uzasadnić powód swego przyjścia na świat

swoje bezpodstawne weń wtargnięcie

nieistotnym zapełnić je szeregiem dat

gdzie data odejścia jedynym osiągnięciem

to jest jak wiara w nicość

sztywna i niezachwiana

gdy życie daje ciału w kość

i bez planu budzę się z rana

I jak co dzień zmierzam donikąd

ciekawe czy to daleko

codzienność mym przeciwnikiem

granicę wyznaczy wieko

NICOŚĆ

Na uczcie u nicości podano nadzieję

nicość patrzy gości i cicho się śmieje

już jej się nie wymkną pokarm doskonały

trawi ich wnętrzności żądzą sławy

ona jedna wie czym ta potrawa

pokrzepieni pustością pełnym patrzą wzrokiem

wiarą napełnia złudy pełna zastawa

syci nierealnością pewnym ruszają krokiem

w dumę wbija ich własna postawa

rafy im niestraszne miną je bokiem

pędzą na oślep w świat czekający na nich

czynów swych pojąć nie są w stanie

zastygli w miejscu biedacy przebierający nogami

ponaglają swoje w schemat wrastanie

OBOJĘTNOŚĆ

Ewolucja percepcji formatuje labirynty

z dokładną przypadkowością

rozmieszczając strefy odruchowe

entropia skojarzeń ambiwalentnych

bawi do rozpuku

nasyconą pożądaniem dosłowność

nienasyconą w swojej rozwiązłości

i nikogo nie obchodzi to

że zjadłem dziś

najgorszy obiad w życiu

już wiem!

To ziemia jest lunatykiem

KOLEJNY

Kolejny kandydat do wielbienia nadziei

do zaślubin z nią jest gotów

wymyślił to podczas niedzieli

dnia wolnego od potów

wpadło mu do głowy

coś bardzo twórczego

podczas pijackich bełkotów

ujrzał się w roli wybranego

no i nadzieję już ma

już tylko czeka na efekty

wszelkie opóźnienia

to tylko defekty

żyje nadzieją całą gębą

panisko z niego nie lada

nadzieja omamia potęgą

ambitne plany układa

LOSOWANIE

Rozstrzygający monety rzut

kończy spór definitywnie

godzi zwaśnione strony

awers z rewersem w szalonym wirze

krótki warkot niczym werbel

monety dygoczącej na blacie

drżeniem odpowiada mebel

oznajmiając o czyjejś stracie

przykrywa niewłaściwą przegraną stronę

górna wygrana strona właściwa

swą porażkę potwierdzając pokłonem

monety z blatem swoista komitywa

ZWROTY

Zwroty przez nikogo nie proszone

przypadkowe językowe twory

w mowie potocznej zadomowione

wręcz niestosowne na utwory

już się wpychają do tekstu

już się szarotreścią

nie potrzebują podtekstu

zachęcone tekstu bezkreścią

tracą sensobrzmienie

slogany wyświechtane

zapożyczonymi porównaniami

spiesznie połatane

nieproszone zwroty

niczym uczucie niechciane

emocji szalone kołowroty

obojętnością smagane

LINIA ŻYCIA

Zakłady ryjące linie życia na dłoni

powstają niczym grzyby po deszczu

przestając obrabiać oporny granit

awansowały do rangi wybitnych sztuk

popyt przerasta zapotrzebowanie

są już dłonie wysyłane pocztą

z wykresami wykonanymi odręcznie

i dokładnym opisem skąd i dokąd

i co mają napotkać po drodze

szczegóły winne być wyryte dokładnie

niedopuszczalne momenty błądzeń

żadnych ograniczeń i surowych diet

ma prowadzić prosto do celu

trasą niezbyt zawiłą

począwszy od hucznego wesela

do kariery o jakiej się nikomu nie śniło

EGZYSTENCJA

Wymagający

automatyzm nawyków

holistycznie rozumując eufemizm

przebarwia deformację tkanek niepowstałych

dosłowność

drapieżnie degraduje definicje

protekcjonalnie jątrząc przyziemność

pobrzmiewa nuta egzaltacji

sprzymierzając się z niedoinformowanym ego

ulokowanym w bezużytecznych pojęciach

feretrony

oprawione w imperatyw konsonansu

przybierając manierystyczne pozy

wszczepiają monumentom istnień

łatwo przyswajalną

bylejakość egzystencji

OCZEKIWANIE

Oczekiwanie na pierwszy posiłek

oczekiwanie na pierwszą modlitwę

koszmarów sennych schyłek

szaleństwa codzienną gonitwę

oczekiwanie co nam przyniesie

oczekiwanie co nam zabierze

oczekiwanie na chwilę uniesień

na wygraną w pokerze

oczekiwanie na oczekiwane

oczekiwanie na nieoczekiwane

rodzimy się by czekać

a nasz świat oczekiwań

wcale na nas nie czeka

PLANY

Było to wtedy gdy już się poddałem

i nawet los już na mnie machnął ręką

do rozmiarów nicości marzenia skarlały

piętrzył się stos pod nogami kłód

zrezygnowałem z marzeń i planów

wyrzuciłem klucz do wspomnień

to pułapka bez wyjścia

w której trudno myśleć przytomnie

marzenia stłamszone codziennością

zmalały chowając się w cień

napiętnowane nienormalnością

czekały na właściwy dzień

wspomnienia już mnie nie chciały

za bardzo im spowszedniałem

zaglądałem do nich tylko nocą

po zmarnowanym dniu całem

w planach układanych na jutro

podkreślałem grubą kreską

mieć nadzieje na następne jutro

nim całkowicie posiwieje skroń

CZŁOWIEK

Zbiór atomów skoszarowany

wokół jednego kości zestawu

na czas dokładnie z góry określony

wyposażony w przypadkowy zawód

zachłystując się pozorami dobrobytu

ochłapami wyniesionymi z targowiska

zagubiony w swoim kawałku

betonowej dżungli blokowiska

odnajdzie się w roli małego trybiku

w tej rozszalałej machinie zagłady

gdzie miłość tylko wabikiem

dla wyrafinowanej zdrady

ILUZJA

Przepełniona próżnia przeinacza

puste dywagacje w zatłoczonej przestrzeni

marzenia – istnienie samo w sobie

wegetowanie umoczone w lęku

diabolicznie frymarczy frazesami

cisza gromadzi zużyte dźwięki

wyobraźnia torturuje pożądaniem

bezużyteczne pojęcia

ulokowane w bezużytecznych organach

tylko czas wie

co będzie robił jutro

ma dobrze rozplanowaną

najbliższą wieczność

ODWOŁANIE

Wnoszę pismo odwoławcze

od kary zasądzonej przez sąd ostateczny

za zużycie ciała nadmierne

a miałem go używać w życiu wiecznym

otrzymanego na chwilowy ziemski użytek

powłoki wypełnionej niezbędnymi narządami

wymawiającej tylko przekleństw stek

oglądającej świat niewidzącymi oczami