Dlaczego wydawca nie odpisuje? I co możesz z tym zrobić! - Marika Krajniewska - ebook

Dlaczego wydawca nie odpisuje? I co możesz z tym zrobić! ebook

Marika Krajniewska

0,0
39,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

TO PYTANIE NURTUJE KAŻDEGO, POSTANOWILIŚMY WYJAŚNIĆ NAJWIĘKSZĄ TAJEMNICĘ RYNKU WYDAWNICZEGO!

  • Marzysz o wydaniu swojej książki, ale odpowiedź od wydawcy ciągle nie nadchodzi? 
  • Nie wiesz, co dalej robić?
  • Czujesz, że utknąłeś w miejscu? 
  • Nie wiesz, jaka jest przyczyna milczenia wydawcy?

Jeśli tak, to ten e-book dostarczy Ci niezbędnej wiedzy dlaczego tak się dzieje i jak wyróżnić się spośród innych twórców.  Dowiesz się także, co może być przyczyną milczenia wydawców i jak zwiększyć swoje szanse na pozytywne rozpatrzenie Twojego tekstu.

“Dlaczego wydawca nie odpisuje i co z tym możesz zrobić” to jedyny na rynku poradnik stworzony przez ekspertów z branży wydawniczej, którzy na co dzień dostają wiele propozycji od autorów. I nie na wszystkie odpisują.

Ebook to merytoryczne wskazówki ekspertów, case study, materiały pomocnicze i wiele więcej. 

ZOBACZ DLACZEGO WARTO KUPIĆ “DLACZEGO WYDAWCA NIE ODPISUJE I CO Z TYM MOŻESZ ZROBIĆ.”

  • Poznasz tajniki procesu wydawniczego i dowiesz się, jak wydawcy oceniają propozycje.
  • Unikniesz typowych pułapek i nauczysz się, czego nie robić przy składaniu propozycji.
  • Stworzysz skuteczną propozycję i zyskasz wskazówki, które pomogą Twojej książce się wyróżnić.
  • Zrozumiesz punkt wyjścia wydawców i nauczysz się jak nie marnować swojego czasu i energii i trafić pod opowiednie skrzydła wydawnicze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 46

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Trzy po trzy, czyli zamiast wstępu

Dlaczego wydawca nie odpisuje? To pytanie nurtowało mnie na początku mojej kariery pisarskiej (o rany, słowo „kariera” wtedy nawet nie przeszło mi przez myśl, ale po latach okazało się, że miało już swoją wartość i wybrzmiewało intuicyjnie gdzieś w mojej świadomości). Ale i teraz, po piętnastu latach pisania i wydawania książek w ramach własnego wydawnictwa, z ramienia Empik Go i Virtualo czy podczas rozmów z innymi wydawcami, to pytanie wciąż się pojawia. Tym razem jest jednak cały wachlarz odpowiedzi. I te odpowiedzi są niczym innym jak wiedzą, która może nam pomóc w dwóch obszarach: mentalnym i pragmatycznym. Mentalnie pokazuje, że nawet jeśli wydawcy (w liczbie mnogiej) nie odpisują, to nie oznacza, że jesteśmy do bani. Pragmatycznie tłumaczy, jakie są zawiłości branży, z czego wynikają odrzucenia propozycji wydawniczych albo i zupełne milczenie ze strony wydawców. Przynosi odpowiedzi na pytania, czy wydawcy autorów olewają, a przede wszystkim co możesz zrobić, by jednak doczekać się odpowiedzi, i jak zwiększyć szanse na pozytywną odpowiedź.

Zapraszam cię w podróż po meandrach i zawiłościach, które składają się na cały wydawniczy system relacji – lub jej braku – między autorem i wydawcą.

Jestem wydawczynią od 15 lat, prowadziłam wydawnictwo subsydiowane, ale bardzo szybko skręciłam z tej ścieżki na drogę wydawnictwa tradycyjnego. Powód był bardzo życiowy i sądzę, że ciekawy – zdradzę ci go później. Współpracowałam z innymi wydawcami jako wydawczyni i autorka. Publikowałam w Czwartej Stronie, Oficynie 4m, Wydawnictwie Forma, Empik Go, Wielkiej Literze, Wydawnictwie Kobiecym i w swoim Papierowym Motylu. Rozmawiam cały czas i przyjaźnię się ze specjalistami z branży, którzy potwierdzają to, o czym opowiem Ci w kolejnych rozdziałach książki.

Zanim jednak zaczniemy, rozgość się w swoich myślach i swoich odczuciach. Wyobraź sobie, że jesteś pisarzem/pisarką. Uwielbiasz proces budowania własnej historii. A jeśli wcale tego nie lubisz, ale z jakiegoś powodu jednak piszesz, to tak czy inaczej uruchom teraz swoje emocje. Co czujesz, gdy stawiasz ostatnią kropkę w tekście, nad którym pracowałeś/pracowałaś? A teraz, gdybyś miał lub miała magiczną różdżkę, umożliwiającą za pomocą jednego machnięcia wyczarowanie dla siebie wydawcy to… Czy przychodzi ci do głowy jakiś konkretny? Czy pojawia się pozytywne uczucie spełnienia? Czy głowę lub serce wypełnia coś jeszcze? Przez to krótkie ćwiczenie chcę cię wprowadzić w stan pozytywnego odbioru mojej książki. Dlaczego to ważne? Otóż nastawienie ma znaczenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że rynek wydawniczy jest specyficzny (staram się nie obrażać na branżę nawet w najtrudniejszych momentach, a takowe się zdarzają), jednak o wiele więcej zdziałamy wtedy, gdy jesteśmy przekonani do tego, że świat nas wspiera. I pozwól, że zdradzę ci tajemnicę, która mogłaby być cytatem z Paulo Coelho, ale są to moje słowa, które nie raz uratowały moją mentalną „pupę”. Te słowa brzmią następująco: To, że chcesz zostać autorem, jest wystarczającym i najważniejszym uzasadnieniem tego, by nim zostać.

Rozdział 1, w którym wydawca łapie się za głowę

Mówi się, że od przybytku głowa nie boli, a jednak zdarzają się sytuacje, gdy ma to miejsce. Może się tak zdarzyć właśnie w wydawnictwie, które pęka w szwach. A właściwie to skrzynka mailowa. Choć jest rozciągliwa, jak tylko serwer pozwoli, to jednak napływające w tempie szybkich i wściekłych maile z propozycjami wydawniczymi mogą przyprawić o przysłowiowy zawrót głowy. To nie tak, że wydawca nie lubi dostawać maili od autorów. Bez autorów przecież ani rusz. Jednak nie znam żadnego wydawnictwa, które by miało tyle ludzi od czytania propozycji wydawniczych, by mogło odpowiadać szybko i sprawnie, a na dodatek pozytywnie. Czytanie propozycji wydawniczych to proces. Często wydawca, redaktor, marketingowiec – tak, on też czyta propozycje wydawnicze i tak, on też je odrzuca lub daje im zielone światło – próbuje czytać ze zrozumieniem. No bo tak przecież najlepiej dla potencjalnej książki, prawda? Tyle tylko, że propozycji wydawniczych przychodzi naprawdę dużo. W Papierowym Motylu, wydawnictwie mniejszego kalibru, przychodzi każdego dnia po kilka. Uśredniając do trzech dziennie, mnożąc przez liczbę dni w roku (autorzy nie mają weekendów i wysyłają swoje książki również w soboty i niedziele) mamy do czynienia z ponad tysiącem książek rocznie. No i zapytajcie teraz, proszę, tych fanatycznych czytaczy, którzy chwalą się, ile to są w stanie przeczytać w rok, czy daliby radę tyle. A teraz wyobraźcie sobie, że większe wydawnictwa, bardziej znane, otrzymują wielokrotność tego, co Papierowy Motyl. Nawet zatrudniając więcej redaktorów, nie dadzą rady. Do tego dochodzi, jak wspomniałam wcześniej, jeszcze jeden aspekt. Wydawca, nawet jeśli przeczyta i zaopiniuje pozytywnie, to często dzieli się swoimi wyborami z redaktorem lub redaktorami. A ci rzucają wszystko, co w tej chwili robią, i zapoznają się z propozycją, która przeszła już wstępną (nazwijmy ją tak) weryfikację. W ten sposób proces zapoznania się wydawnictwa z tekstem znów się wydłuża. Następnie niektórzy wydawcy sięgają po pomoc większego kalibru. Dział marketingu staje cały na biało lub wyposażony po zęby w amunicję tylko im znanych skrótów myślowych i… nagle okazuje się, że książka się nie nadaje. Dlaczego? O tym nieco później. Najpierw poznajmy całą ścieżkę, którą chadza sobie nasz tekst. I tu następuje, cytując Osła ze Shreka, taka niezręczna cisza. Ponieważ wydawca i redaktorzy rzucają się na kolejne książki z ich stosiku, by nadgonić stracony czas. I teraz uwaga: każdy patrzy ze swojej perspektywy. To dlatego praktycznie wszystkie wydawnictwa zastrzegają na swoich stronach internetowych, że będą kontaktować się wyłącznie z wybranymi autorami. A jeśli nawet takiej informacji na stronie brak, taka niepisana zasada w branży funkcjonuje. Są oczywiście wydawcy, którzy odpisują, nawet jeśli książka nie zostanie przez nich wybrana.

Czy jest to smutna prawda? Niekoniecznie.

Co radzi wydawca, gdy po kilku miesiącach brak odpowiedzi? Napiszcie maila. Tak zwyczajnie, napisz maila skracającego twoje męki i niepewności oraz ułatwiającego wydawnictwu nawiązanie z tobą dialogu. Taki mail powinien być krótki, zwięzły i na temat. Na początek się przywitaj (wiem, wiem, ale na serio, niektórzy z was potrafią wysłać wiadomość, w której trzeba się dużo domyślać). Następnie napisz, kiedy dokładnie została wysłana propozycja wydawnicza (data) i z jakiego adresu mailowego (choć to wydaje się zbędne, przecież piszesz z tego samego maila, często jednak w skrzynkach wyświetla się nazwa nadawcy, a znalezienie jego adresu wymaga paru dodatkowych kliknięć). Poproś, by wydawca dał znać, czy odrzucił propozycję, czy może ją przeoczył (tak też się zdarza). Dorzuć też dwa zdania logline’u. Dlaczego to ważne? Ponieważ minęło kilka miesięcy i może się okazać, że twoja propozycja wydawnicza dziś nagle wyda się bardziej interesująca i tym logline’em wydawcy o sobie przypomnisz lub go dodatkowo zachęcisz. Rynek wydawniczy jest bardzo dynamiczny. Wydawcy z reguły śledzą trendy, ale też starają się je kreować. Najlepsza droga to łączenie jednego podejścia z drugim. Na rynek wydawniczy wpływa nawet to, że nagle z niezidentyfikowanych powodów książka autora X nagle zaczęła się masowo sprzedawać, choć się zapowiadała na krótki strzał, a nie longseller. I widząc to, wydawcy mogą chcieć na szybko znaleźć coś podobnego, choć wcześniej mieli to na tacy wśród propozycji, ale… nie planowali tego wydawać. Przypomnienie o sobie ma znaczenie. Pokazuje też, że potrafisz o siebie zawalczyć, a wiem, jak trudno jest walczyć o uwagę innych, będąc autorem. Wydawca szuka autorów, którym zależy.

Dla przypomnienia – longline to najmniejsze streszczenie świata. Wywodzi się z branży filmowej. Ma za zadanie zachęcić producenta filmowego na wyłożenie pieniędzy na film. Producent ma mało czasu, wiadomo, dlatego logline, czyli jedno-dwa zdania mówiące o wszystkim, co najważniejsze w filmie, mają go przekonać. W trymiga. No, to taki logline w mailu przypominającym może zdziałać cuda. Jak napisać logline? Wyobraź sobie tabletkę, którą połykasz i nagle w twojej wyobraźni ukazuje się wszystko, co najważniejsze z twojej książki. Co widzisz najpierw? Zapisz to. Co przy tym czujesz? Zapisz to. A teraz popatrz na kartkę i zastanów się, czy to wystarczy. Logline powinien zadziałać właśnie jak taka tabletka. Co ma się wydarzyć z wydawcą po przeczytaniu logline’u? Ma chcieć wiedzieć więcej. Ma skopiować twój adres mailowy i odszukać propozycję wydawniczą, którą wcześniej otrzymał. I ma sobie nie tylko przypomnieć, co to było, ale też zacząć czytać na nowo. Ważnym elementem logline’u jest hak. To coś, co przyciągnie uwagę, ale też odróżni twoją książkę od innych. Katalizator do całej historii i katalizator do dalszych działań wydawcy.

Redakcja: Julia Diduch-Stachura

Korekta: Julia Diduch-Stachura

Konwersja do EPUB/MOBI: InkPad.pl

Copyright © Marika Krajniewska

Copyright © Wydawnictwo Papierowy Motyl

Wydanie pierwsze • Warszawa 2024

[email protected]

 

ISBN 978-83-67533-46-1