Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ona – z przeszłością, o której każdy chciałby zapomnieć.
On – wzbudza w niej dawno wyparte uczucia.
Łączy ich wiele i dzieli jeszcze więcej.
Kobieta wzbrania się przed pożądaniem, które budzi w niej nieznajomy, i stara się jak najbardziej go do siebie zniechęcić. Pamięta, że miłość to wyłącznie niebezpieczeństwo.
Gdy jednak przeszłość powraca do niej ze zdwojoną siłą, Octavia Russo musi stawić czoło nie tylko śmiertelnemu wrogowi, ale także miłości, która zjawia się niespodziewanie.
Tym razem na szali jest jej życie, ale również życie mężczyzny, który zajął drugą połowę jej serca.
Czy uda jej się wyjść cało z tej sytuacji? Jak wiele będzie musiała poświęcić, aby uratować życie człowieka, którego pokochała?
Co, jeżeli jej plan się nie powiedzie, planu B nie będzie, a dziewczyna będzie musiała wybrać drogę, która zaważy na losie wszystkich?
Czy Octavia pokona duchy przeszłości?
Jak skończy się rozgrywka, która zaczęła się dawno temu?
Nie wszyscy wygrają tę walkę.
Wartka akcja, nietuzinkowa fabuła, namiętny romans i ona – piękna, ale ostra jak brzytwa główna bohaterka, której nie podskoczy żaden goryl. Przyznam, że Autorka postarała się o uśmiech na mojej twarzy, ale też o wstrzymywanie oddechu! Polecam Wam ten gorący debiut dwoma połówkami mojego serca! – Małgorzata Smolec
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 239
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Ewelina Turczak, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Zdjęcie na okładce: © by inarik/123rf
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]
Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-8290-100-9
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Epilog
Podziękowania
Mojej mamieByłaś moją najlepsząprzyjaciółką,Światłem wciemności.
Stoję nad grobemI myślę oTobie,Wciąż sobie torobię.Zapomnieć niemogę.Zadajępytanie,Czy kiedyś tominie?Czy na zawszezostanie?Nie pozwól miprzestać,Zapomnieć, odetchnąć,Zaczerpnąćpowietrza.Gdzie jesteś, czypowiesz,Czy jesteśbezpieczna?
Rozdział 1
Nieznajomy
Wczoraj wieczorem myślałam, że zanudzę się na śmierć. Ileż można czekać na własną robotę? Ciągle dostawałam zlecenia, ale to było wyjątkowo nudne. Laska ewidentnie nie zamierzała się wychylić ze swojego ciepłego, ekstrawaganckiego domku, a ja marzłam na tym zimnie, czekając, aż wystawi swój zoperowany nos przed lufę mojego kochanego CZ75.
Gdzie ta wiosna, ja się pytam! – pomyślałam.
Wiecie, co najbardziej wkurzało mnie w tej robocie? Czekanie. Planowanie. Uważanie, by nie popełnić błędu, który może kosztować mnie życie, ewentualnie mogłam trafić za kratki. Za to kasa za wykonanie zlecenia była satysfakcjonująca. Do tego adrenalina, która we mnie wtedy buzowała, emocje – wszystko to było dla mnie jak pożywienie. Żywiłam sięśmiercią.
Tak, byłam płatną zabójczynią. I z tego, co wiedziałam, zajebiście dobrą w tym, co robiłam. Nie zostawiałam śladów, nikt nie był w stanie mnie namierzyć, ciągle zmieniałam tożsamość, dzięki czemu byłam jak widmo – byłam duchem, który prześladował swojeofiary.
Mam na imię Octavia, mam dwadzieścia siedem lat i byłam płatnym mordercą. Czy to moja praca? Tak, myślę, że mogłam nazwać topracą.
Czy to lubiłam? Cholernie! A to chyba trochę chore. Z tym że ja nie byłam normalna. Nigdy.
Nie wnikałam w to, kogo miałam zabić. Wyznawałam zasadę: im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Zdawałam sobie sprawę, że to popieprzone, ale nie obchodziło mnie to, co myśleli inni. Nie obchodził mnienikt.
Za coś jednak trzeba było żyć. Od małego szkolono mnie na zabójcę, szkolono mnie, jak zabić. Liczyła się dla mnieniezależność.
Mój ojciec zadbał, bym zapamiętała każdy cholerny szczegół z jego lekcji. Moje dzieciństwo nie wyglądało jak dzieciństwo przeciętnej dziewczynki. Nie było w nim różowych sukienek, zaplatania warkoczy czy zabaw lalkami z rówieśniczkami. Moje zabawki to była broń – od najróżniejszego rodzaju noży zaczynając, a kończąc na wielkich spluwach, których nazw nie bylibyście w staniezapamiętać.
Dziś moim zleceniem była sztuczna blondyna, która zdradzała swojego męża, jakiegoś pożal się Boże polityka. Nota bene mogłaby być jego córką. Nie zagłębiałam się w szczegóły ich życia, bo tego nie lubiłam, to z reguły wiele komplikowało, ale wiedziałam, że laska była zdrowo pieprznięta. Wcale nie było mi jej żal, sama zapracowała na swój los. W sumie to mi nigdy nie było żal. Czasem zastanawiałam się, czy miałam jakieś uczucia, czy podczas katorżniczych treningów moja dusza – łącznie z uczuciami, które ma większość populacji – zwyczajnie nie wyparowała. Smutne, ale prawdziwe. Byłam bryłą lodu, która przemierzała pustynię i nietopniała.
Po dwóch długich godzinach stania na mrozie w ten marcowy, piątkowy wieczór w końcu doczekałam się wyjścia mojej dzisiejszej ofiary przed dom. Mimo że wiosna zbliżała się wielkimi krokami, o tej godzinie można było jeszcze porządnie zmarznąć. Okolica była piękna, zadbana i widać było, że biedni ludzie tu nie mieszkali. Ja nie lubiłam zakradać się do środka. Wiadomo – gdy musiałam, to oczywiście to robiłam, lecz na zewnątrz łatwiej tuszować ślady. Dziś jednak szczęście misprzyjało.
Najciszej można było wykonać zadanie na otwartej przestrzeni, za starymi magazynami, czy upozorować napad na jakimś zadupiu. Klienci wymagali dyskrecji, a ja przy okazji miałam mniej roboty przy sprzątaniu. Czasem wpadały mi również jakieś łupy. Takie małe plusy bycia zabójcą. Nikt nie wnikał w szczegóły, zlecenie miało być po prostu wykonane. Nieważne jak, nieważnegdzie.
Dziewczyna, na oko dwudziestoletnia, wsiadła do swojego porsche i skierowała się na przedmieścia Nowego Orleanu. Jechałam za nią swoim czarnym jak noc mercedesem G65 AMG z dwa tysiące osiemnastego roku. Kochałam szybkie auta, które do śledzenia były niezawodne, nie rzucały się tak w oczy jak te nowoczesne, a do tego cieszyły moje oko. I takie właśnie było to cacko. Uwielbiałam to. Niestety, często szybko musiałam się z nimi rozstać, by zmienić je na coś innego. Taka praca, nie można przywiązywać się do rzeczy. Do ludzi też nie. Ten jednak był jednym z tych, których nie oddam bez walki. Wystarczyło zmieniać lakier bądź mieć parę tablic rejestracyjnych na zmianę. Zaletą mojej roboty były znajomości w różnych urzędach i u szemranychtypów.
Skręciłam za jakieś stare magazyny, których nie kojarzyłam, a były dobre trzydzieści pięć kilometrów za miastem. Dziewczyna zatrzymała się i wysiadła. Ja zdążyłam zaparkować około dwustu metrów przed nią, niezauważona.
Wysiadałam i cała ubrana na czarno przemierzałamzarośla.
Szłam, ciekawa, po co laska wybrała się w mroźny wieczór na totalne zadupie. Zmysły miałam nastawione na tryb czuwania, w razie gdyby okazało się, że jakimś cudem dziewczyna domyśliła się, że jest śledzona. A była od trzech dni, zanim udało mi się do niej dobrać. To chyba mój rekord. Długo czekałam na ten moment i musiałam uważać, czy nie będzie próbowała mnie wykiwać. Nie ukrywałam, że to zadupie było mi bardzo na rękę. Z dala od miasta, bez świadków. Zanim ją znajdą, ja będę już daleko stąd, mając alibi. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Za łatwo miszło.
Po co taka lalunia miałaby zapuszczać się tu w nocy? Zło czaiło się wszędzie. Nie taką osobę spodziewałabym się spotkać na krańcu miasta. Poczekamy, zobaczymy.
Wyciągnęłam broń i zbliżyłam się na odległość, z której będę słyszała, o czym rozmawia przeztelefon.
W zasięgu mojego wzroku pojawił się jednak zakapturzony, dobrze zbudowany, ale nie za wysoki facet. Cofnęłam się szybko i obserwowałam. Dziewczyna wsunęła komórkę do torebki i skupiła uwagę na mężczyźnie. Był wysoki, wyższy ode mnie o ponad głowę, miał ciemne, brązowe włosy, ścięte bardzo krótko, i twarz naznaczoną blizną w okolicy ust. Dzięki światłu z latarni, pod którą stali, miałam na nich świetny widok. Mogłabym właśnie pociągnąć za spust i zdążyć zwiać, ale ciekawość wzięłagórę.
– Masz towar? – zapytałją.
– Oczywiście, że mam. Za kogo ty mnie uważasz?! – obruszyła się dziewczyna, czerwieniejąc natwarzy.
No cóż, oburzenie tej blondynki nieźle mnie rozbawiło. Będzieciekawie.
– Za głupią dupodaję. Mam nadzieję, że jesteś sama – rzucił lekko podenerwowany i zaczął rozglądać się naboki.
Przez to musiałam wejść bardziej w głąbkrzaków.
– Jestem i mam wszystko. Ja pokażę towar, a ty pokaż mojąkasę.
Blondyna wyciągnęła małą torbę i otworzyła, by facet mógł zobaczyć zawartość. Przypuszczałam, że to byłakoka.
Tutaj jeśli nie handlowano koką, to kradzionymi rzeczami, lub, co najgorsze – żywym towarem. Kokaina zawsze była w cenie, o ile była dobrej jakości. Zastanawiałam się, skąd dziewczyna to wzięła, chyba jej niedoceniałam.
Zasada numer jeden: nigdy nie lekceważ swojegocelu.
– Słuchaj, nie mam czasu się pierdolić. Możesz zrobić mi loda i jesteśmy kwita – zarechotał obleśnie, na co dziewczyna cała sięspięła.
– Chyba cię pokurwiło, Marcus, jeśli myślisz, że ci obciągnę, prędzej zjem własne majtki! Chcę moją kasę albo się pierdol. Na ten towar zawsze znajdzie się jakiś kupiec, a wiesz, że mój jest najlepszejjakości.
– Dobra, dobra, już się tak nie piekl, bo ci sylikon w cyckachstrzeli.
Typ ewidentnie miał coś z głową, ale bawiło mnie to przedstawienie, na które swoją drogą nie miałam już czasu. Ja też czasemspałam.
Ciągle towarzyszyło mi wrażenie, że skądś go kojarzę, a raczej jego głos. Miał dziwny akcent, i ta blizna… Nie dawało mi to spokoju, jednak wciąż czekałam na rozwój sytuacji. Cierpliwość w tym zawodzie to podstawa. Ja jej nie miałam zadużo.
– Słuchaj, Erica, masz tu swoje czterdzieści kafli, bierz i spierdalaj. Ale jeśli towar okaże się trefny, możesz być pewna, że twoje nowe buty nie będą od Prady, a z betonu – warknąłnieznajomy.
– Wiem, czym handluję – odparła Erica – o moje buty możesz byćspokojny.
Kobieta wzięła kasę i rzuciła torbę pod nogi faceta. Chłopak podniósł ją i odszedł. Dziewczyna została sama, to byłaby idealna okazja, żeby ją zabić. Cicho i czysto. Byłaby, gdyby, kurwa, ktoś nie zaczął strzelać przede mną! Idiotka wrzeszczała, a ja rozglądałam się, skąd padająstrzały.
To była zasadzka, w którą się przypadkiemwpakowałam.
Kurwa, a miał być taki spokojnywieczór.
Zanim zdążyłam przeanalizować sytuację, oddałam strzał w kierunku dziewczyny. W końcu to było moje zlecenie i nie mogłam pozwolić, by ktoś mi w nimprzeszkodził.
Strzał był bezbłędny, więc Erica padła w kilka sekund. Zadanie wykonane. Pora się zbierać. Niech reszta się zastanawia, co się właśnie wydarzyło. Strzały przestały padać. Pewnie ta osoba myślała, że to ona zabiła ofiarę i zgarnie całą kasę. Ale ten strzał był mój. Na kasie mi nie zależało, za to zadanie dostanę więcej, niż ona dostałaby za ten towar. Postanowiłam się więc zmyć, póki nie zostanę zauważona. Ostatni raz sprawdziłam, czy dziewczyna na pewno się nie rusza, choć przy strzale prosto między oczy byłoby to prawdziwym cudem. Już zamierzałam się odwrócić, gdy naglezamarłam.
Za plecami poczułam ciężki, miętowy oddech. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę, na oko trzydziestoletniego, bardzo przystojnego. Ciemne włosy lekko opadały mu na czoło, na którym zbierały się drobne kropelki potu. Kości policzkowe i szczękę miał pięknie zarysowane. Oczy najbardziej niebieskie, jakie w życiu widziałam. Ostatnie, co pamiętałam, to jego słowa: „Miało cię tu nie być”. Później pochłonęła mnieciemność.
Rozdział 2
Nie robisz na mnie wrażenia
Po przebudzeniu zobaczyłam szarą pustkę. Usiadłam, przetarłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym zostałam zamknięta. Jakim, kurwa, cudem dałam się tak łatwo podejść?! Nie mogłam uwierzyć w to, że po tylu latach działania w tej branży, po szkoleniach u najlepszych zabójców, dałam się złapać jakiemuś lalusiowi i wylądowałam zamknięta jak przeciętny człowiek. Ja nie byłam przeciętna. Byłam zajebiście dobra, prawda?
Pomieszczenie było małe i ubogo urządzone, ale dość przestronne. Leżałam się na mikroskopijnym łóżku, które o dziwo nie wyglądało, jakby ktoś na nie narzygał, a było starannie pościelone, ładną, białą pościelą. Po drugiej stronie stały dwa krzesła i stolik, a na nim wazon z goździkami – moimi ulubionymi kwiatami. To miejsce przypominało raczej zwyczajny pokój gościnny w domku letniskowym niż starą piwnicę. W rogu, po mojej prawej, stała niewielka szafa, a po lewej były drzwi. Brakowało mi tylko okna, ale, jak się okazało, było za mną, z tym że zaciągnięto rolety zewnętrzne, dlatego w środku panował półmrok. W sumie jedynym źródłem światła był blask z lampki na stoliku kołołóżka.
O dziwo, nie byłam związana, a rana na mojej głowie lekko pobolewała i zostałaopatrzona.
Na stoliku stała szklanka wody. Pociągnęłam łyk i podniosłam się. Lekko się zachwiałam, gdyż zakręciło mi się w głowie, ale udało mi się ustać nanogach.
Nie miałam broni i trochę się tym stresowałam. Potrafiłam walczyć wręcz, ale bez spluwy za paskiem czułam się trochę mniej pewnie. Tak, pokazałam jak potrafię walczyć. Taka byłam zajebista, że jakiś przystojniak jednym spojrzeniem sprowadził mnie do parteru, a teraz byłam w czarnej dupie. No dobra, chyba lekko dramatyzowałam, przecież nie ma się co użalać, tylko znaleźć wyjście z tejsytuacji.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek przedmiotu, który mógłby mi posłużyć do obrony, lecz w tym momencie do środka wszedł On. Ubrany w ciemne eleganckie spodnie, koszulę miał wpuszczoną do środka, a czarny krawat odznaczał się na jej bieli. Zaniemówiłam. Był taki przystojny, jak go zapamiętałam. Ciemne, rozczochrane włosy nie pasowały do jego stylizacji i nadawały mu groźnego wyglądu. Do tego był wysoki, wyższy niż ja, tak że musiałam zadzierać głowę, by na niego popatrzeć, a miałam około metra siedemdziesięciu. Głębia jego niebieskich oczu wręcz porażała. Miał lekko opaloną skórę, którą było widać dzięki podwiniętym rękawom koszuli. Był dobrze zbudowany, ale bez przesady. Tak w sam raz. I to jego spojrzenie. Mogłam przysiąc, że nigdy nie onieśmielał mnie żaden mężczyzna, nawet mój ojciec, a uwierzcie na słowo, był z niego kawał skurwysyna. Całe życie ignorowałam płeć przeciwną, bo nie chciałam się angażować w żaden związek. To zwyczajnie nie miało sensu po tym, co przeszłam i kim sięstałam.
Nie zrozumcie mnie źle. Do dziewic nie należałam, ale nie rozkładałam też nóg, gdzie popadnie, selekcjonowałam kandydatów do łóżka. Po prostu to ja wykorzystywałam facetów, gdy miałam na to ochotę, nie odwrotnie. To ja miałam władzę i ja lubiłam być tą, która stawiała granice w łóżku. Seks to zabawa, a miłość była dla cieniasów. Ja już nigdy nie będę cieniasem. Nigdy nie pozwolę, abym była dla kogoś tylkozabawką.
– No proszę śpiąca królewna w końcu wstała. Jak głowa? – zapytałnieznajomy.
Zabrakło mi języka w gębie, choć ponoć byłam wyszczekana. Po chwili jednak sięotrząsnęłam.
– Kim jesteś? Po co mnie tu przetrzymujesz? Chyba nie zdajesz sobie sprawy, kim ja jestem. Masz przesrane – rzucałam słowami jak zprocy.
Facet zaczął się śmiać, jakbym co najmniej opowiedziała żart roku. Serio, jednak był to najpiękniejszy śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałam. Jego głos sprawiał, że byłam mokra tam, gdzie w tym momencie mokra nie powinnam byłabyć.
Co ja plotę, oszalałam?! – skarciłam się wduchu.
– Zabawna jesteś. To urocze. Nie wiem, kim byś musiała być, żeby twoje groźby zrobiły na mnie wrażenie – odparłniewzruszony.
– Jestem córką MaximilianaRusso.
W jego spojrzeniu coś się zmieniło, choć znikło tak szybko, jak się pojawiło. Przeciętny człowiek nawet by tego nie zauważył, ale ja widziałam, że rozpoznał to nazwisko. Mój ojciec był znany, tak jak wcześniej jego ojciec. Mój rozmówca prędko przybrał pokerowy wyraz twarzy i lekko sięuśmiechnął.
– Cóż, może i wiem, kto to jest, ale nie zmienia to faktu, że nie robisz na mnie wrażenia, a bynajmniej nie takie, jakie byś chciała. Swoją drogą powinnaś być mi wdzięczna, że uratowałem ci życie. Gdyby nie ja, właśnie pływałabyś martwa w pobliskiej rzece, jak twoja znajoma. Jesteś mi winnaprzysługę.
– Serio? – Wybuchnęłam śmiechem. – Nigdy nikomu nie jestem nic winna, a już na pewno nie żadną przysługę. I z nas dwojga to akurat ja jestem ta zła; ta, której powinieneś się bać i od której powinieneś trzymać się z daleka. Erica leży twarzą do ziemi tylko dlatego, że to ja ją zabiłam, a nie jakiś pożal się Boże idiota, który nie potrafiłtrafić.
– Cóż, widzę, że masz wysokie mniemanie o sobie, ale pozostawię to bez komentarza. – Zbliżył się do mnie na tyle, że widziałam brązowe plamki na tych pięknych niebieskich oczach. – Choć, jak widać, aż taka zajebista nie jesteś, skoro powaliłem cię jednym uderzeniem, mała.
Zawarczałam. Serio, zawarczałam jak zwierzę, bo wkurwił mnie tym niemiłosiernie. Wkurwił, bo miał rację. Całe życie się biłam, nie byłam słodką laleczką, a maszyną do zabijania. Człowiekiem działającym na zlecenie innych ludzi, zabijającym z zimną krwią, bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia. Człowiekiem, który widział i doświadczył w życiu wiele złego, ale nauczył się czerpać z tego wiedzę i nie popełniać tych samych błędów. Każda porażka, która sprowadzała mnie do parteru, pomagała mi się odbić i stać lepszą niż przed upadkiem. Tym razem będzie taksamo.
– Nie uniżam ci. Może jesteś dobra, ale ja jestem lepszy. Zdarza się. – Mrugnął domnie.
Ten skurwiel do mniemrugnął!
– Ile masz zamiar mnie tutrzymać?
Zbyłam go, choć wytrącał mnie z równowagi jak nikt nigdywcześniej.
– Możesz iść w każdej chwili, skoro już czujesz się na siłach. Drzwi były cały czasotwarte.
Co za idiotka ze mnie, nawet tego niesprawdziłam.
– Moja broń? Chyba nie myślisz, że ot tak ci jąoddam.
Ten facet dziwnie na mnie działał. Niby mnie wkurwiał, ale przestępowałam z nogi na nogę podczas rozmowy z nim. Czułam się naga. Podniecało mnie, jak taksował mnie wzrokiem. A miałam co pokazać, facet przynajmniej popatrzyłby sobie na ładne ciałko. Z łóżka bym go nie wyrzuciła. Mógłby zostać na chwilę albo na godzinkę czydwie.
– Dostaniesz ją, gdy uznam to za stosowne. Mój zaufany człowiek ci ją dostarczy razem z telefonem i dokumentami. Dlabezpieczeństwa.
Ja pierdolę, uśmiechnął się. Tak chłopięco. Takpięknie.
Co ja plotę?! Muszę stąd wyjść, natychmiast – ponagliłam się wmyślach.
– Skąd możesz znać mój adres? Nie mam stałego miejsca zamieszkania. Więc oddaj mi ją teraz. – Wyciągnęłam rękę przed siebie, czekając.
– Wyluzuj. Jeśli mówię, że dotrze, to dotrze – szepnął mi do ucha, owiewając mnie miętowym oddechem, od którego miałam ciarki po same palce stóp. – Tylko pamiętaj, zła dziewczynko, jesteś mi winna przysługę, wczoraj byłaś w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Kiedyś tę przysługęodbiorę.
Zostawił mnie oniemiałą i wyszedł, nie zamykającdrzwi.
Nie czekając długo, pobiegłam w stronę wyjścia. Przed domkiem stał mój samochód. No niemożliwe. Ta sytuacja była mocno absurdalna. Wsiadłam do auta i z piskiem opon wyjechałam na drogę, kierując się dokądkolwiek, byle jak najdalej stad. Jadąc, jakby się za mną paliło, uświadomiłam sobie dwierzeczy.
Po pierwsze – nigdy w życiu żaden mężczyzna nie działał na mnie tak jak on. Po drugie – nawet nie wiedziałam, kim onbył.
Ale siędowiem.
Rozdział 3
Uznam to za komplement
Gdy udało mi się dojechać do domu już bez żadnych niespodzianek, okazało się, że mój dzień będzie równie ciekawy jakpoprzedni.
Zdążyłam dostać mail z informacją o wykonaniu zadania i środkach, które zostały przelane na moje konto. Tacy klienci nigdy się nie cackali – robota wykonana, więc i kasa jest. Nie było zbędnego pieprzeniapomiędzy.
Wjechałam na podjazd mojej prywatnej posiadłości. Nikt o niej nie wiedział, bo była zarejestrowana na mojego przyjaciela i opiekuna – Keirana. Był mi wierny od najmłodszych lat, najpierw będąc moją niańką, a później przyjacielem. Dostrzegłam audi mojego ojca. Szlag mnie trafił na samą myśl, że przyjechał i będę musiała z nim rozmawiać. Nie mieliśmy żadnej więzi typu ojciec-córka. Te lata dawno minęły, choć nie byłam pewna, czy w ogóle coś takiego miało kiedyśmiejsce.
To nie była jakaś wielka willa, a zwyczajny jednopiętrowy domek w stylu skandynawskim, z pięcioma sypialniami, pokojem dziennym, jadalnią z kuchnią, dwoma łazienkami itarasem.
Wchodząc, zobaczyłam ojca siedzącego wygodnie w moim wielkim fotelu w salonie i popijającegokawę.
Był dużym mężczyzną, o ostrych rysach. Już w podeszłym wieku, więc jego twarz naznaczona była latami życia, podczas których był szefem gangu trzymającym w garści podziemie Nowego Orleanu. Włosy miał przyprószone siwizną. Ojciec był w połowie Meksykaninem i nadal pozostawał bardzo przystojnymmężczyzną.
I wrednymskurwysynem.
Historie na temat tego, jakim był szefem, obiegły niejeden stan. Stąd też jego – a więc i moje – nazwisko było dośćznane.
Jeżeli życie ci miłe i nie chcesz mieć kłopotów, trzymasz się od nas z daleka i nie wchodzisz nam w drogę. A już na pewno nie robisz żadnych nielegalnych interesów za naszymiplecami.
Nie byliśmy żadną mafią, oni mieli swoje rewiry, a myswoje.
Ojciec działał bardziej na zasadzie trzymania tych mniej i tych bardziej groźnych przemytników w ryzach, co by się wzajemnie nie pozabijali. Mogło to się wydawać dobrym uczynkiem? Nic bardziej mylnego. Mój ojciec to kawał przekupnego sukinsyna, który dla kasy zrobiłby wszystko. Lewe interesy to jegożycie.
– Córeczko najdroższa, w końcu zaszczyciłaś nas swoją obecnością. Już zaczynałem tu kwitnąć. Keiran wprawdzie dobrze mnie ugościł, ale mój czas to pieniądz, tak że szanujmy się. Dzwoniłem do ciebie – oznajmił rozluźniony, jakby wpadł na popołudniowąherbatkę.
Keiran zaś wywróciłoczami.
Mówiłam już, że wkurwiało mnie samo to, że otwierałusta?
– Najdroższa córeczko? Chyba zaraz się porzygam. Daruj sobie pieprzenie takich głupot, chyba że traktowanie swoich „najdroższych córeczek” to według ciebie katowanie ich treningami, odkąd stanęły na nogi; uczenie, jak mordować ludzi, i karanie za nieposłuszeństwo zamykaniem w pokoju oraz głodówkami, które rzekomo mają wzmocnić charakter. Dorosłam, tatusiu, możesz mnie pocałować wdupę.
– Zważaj na słownictwo, gówniaro! Dalej jestem twoim ojcem i należy mi się szacunek. Dzwoniłem do ciebie z pięć razy, nie potrafisz odebrać telefonu?! – zapytałwkurzony.
Uwielbiałam go wkurzać, a odkąd zrozumiał, że nie może już mną manipulować, jak za dawnych lat, aż nadmiernie towykorzystywałam.
– Nie przesadzaj, oboje wiemy, że od tamtego czasu przestałam cię słuchać, więc daruj sobie morały. Zgubiłam telefon, nie miałam jakodebrać.
Dobrze wiedziałam, że to był strzał w dziesiątkę, który zawsze zamykał ojcu jego niewyparzoną gębę. Byłam taką samą nieczułą suką jak i on nieczułymskurwysynem.
– Po co przyszedłeś? Bo na pewno nie wypić kawę zcóreczką.
Może to dziwne, ale wbrew pozorom byłam człowiekiem i brakowało mi zwyczajnych, ludzkich odruchów, jakimi darzą się wzajemnie ojciec z córką. Niestety, nigdy nie było mi to dane, dlatego nie miałam uczuć, nie znałamich.
– Mam dla ciebie nowe zlecenie. Bardzo dobrze płatne. Jutro dostaniesz kopertę, w której będą wszystkie potrzebne ci dane, w szczegóły nie musisz wnikać. Wykonaj zlecenie jak zawsze, i to wszystko. Dodam tylko, że to priorytet i jeśli pracujesz już nad czymś innym, to zrób sobieprzerwę.
Zaintrygował mnie tym. Nigdy nie mieszał się w to, co robiłam, a tym bardziej nie dostawałam od niegozleceń.
– A cóż to za osobistość, że prosisz o to mnie, a nie jakiegoś swojego sługusa, który też mógłby to wykonać, i to za darmo? Stawka musi być wysoka, skoro jesteś skłonny mi zapłacić – drążyłam.
– Nieważne. Powiedzmy, że mam dług do spłacenia, nie patrz tak na mnie, jakbym rozum postradał. Zdarzyło się raz, teraz ponoszę tego konsekwencje, nie twoja sprawa, Octavia. Zrób, co do ciebie należy, i to wszystko. Jutro któryś z moich chłopców podrzuci ci kopertę. A, i byłbym zapomniał, w niedzielę za tydzień wydaję przyjęcie, nie będę dostępny, więc do mnie nie dzwoń, nie musiszprzychodzić.
Tak jakbym w ogólezamierzała.
Wyszedł bez słowa pożegnania, a ja usłyszałam tylko dźwięk odjeżdżającegosamochodu.
– Keiran, czy tobie też wydawało się to podejrzane? – zapytałamprzyjaciela.
Keiran miał już swoje lata, był dobrze po sześćdziesiątce, ale doskonale mnie znał, a także mojego ojca, dzięki czemu ufałam mu jak nikomu innemu i często pytałam o radę, wiedząc, że pomoże mi, jak tylko będziepotrafił.
Wysoki mężczyzna emanował siłą, więc jego wiek to wyłącznie pozory. Niejednego powaliłby sprawnymciosem.
– Tak, to była dziwna rozmowa. Twój ojciec nigdy nie składa obietnic, a już na pewno nie postępuje tak, by mieć potem dług do spłacenia. Dobrze przyjrzyj się tej sprawie, Octavia. Oboje wiemy, że on bez skrupułów wysłałby cię na misję samobójczą, byle dopiąć swego – odparł Keiran, po czym oddalił się w stronę kuchni, zapewne przyszykować nam jakąśobiadokolację.
O, tak, mój przyjaciel nie tylko był moją niańką w dzieciństwie, świetnym zabójcą i trenerem, ale także zajebiściegotował.
Nie pytał, gdzie byłam wczoraj ani co mam na czole. Za to go uwielbiałam i jeśli kogoś kochałam – a to uczucie było mi obce – tojego.
Byłam już strasznie zmęczona, wstałam więc i udałam się do swojego pokoju, który był najbardziej oddalony od głównej części domu. Znajdował się od strony południowej, był niewielki, ale miał wszystko, czego potrzebowałam. Wielkie łóżko, na którym uwielbiałam spać. Biurko do pracy, a na nim najlepszy sprzęt, jaki można było znaleźć na rynku, niekoniecznie legalnym. Ogromne kuloodporne drzwi na taras. Szafy na moje ubrania, które tak rzadko wkładałam, co nie znaczyło, że nie lubiłam kupić sobie czasem czegoś ładnego. Miałam też dużą łazienkę przylegającą do pokoju, w której mogłam sięwyciszyć.
Zdjęłam brudne ubrania i naga podeszłam do wielkiego lustra, które tammiałam.
Przyjrzałam się sobie. Byłam szczupła, ale dobrze zbudowana. Nie miałam figury modelki, ale mnie to odpowiadało. Mięśnie, wyrobione ciężkimi treningami, dawały mi siłę do obrony, ale nie robiły ze mnie kobiety, która nie kręciłaby mężczyzn. Wręcz przeciwnie. Byłam bardzo kobieca. Miałam spory, kształtny biust, idealne wcięcie w talii, zgrabną, wypracowaną pupę i długie nogi. Starałam się też cały rok utrzymywać lekką opaleniznę. Kilka delikatnych tatuaży zdobiło mojeciało.
W tej chwili byłam trochę podrapana i miałam siniaka z lekkim rozcięciem na czole, pamiątkę po wczorajszejporażce.
Rozpuściłam długie, ciemnokasztanowe, prawie brązowe włosy i weszłam pod prysznic. Kochałam tak stać i czuć, jak spływa po mnie cały stres minionego dnia, czy tym razem nocy. Nasmarowałam całe ciało mleczkiem i pozwoliłam wodziepłynąć.
Po dobrych czterdziestu minutach stwierdziłam, że jak dłużej będę stała pod gorącym strumieniem, to skóra mi zejdzie albo zwiędnie jak u osiemdziesięciolatki. Wytarłam się miękkim ręcznikiem, włożyłam koszulkę i szorty, po czym skierowałam się do kuchni, by zjeść coś naszybko.
W kuchni zastałam Keirana, który przygotowywał coś pięknie pachnącego. Gdy człowiek poczuje takie aromaty, to nagle uświadamia sobie, jak bardzo jestgłodny.
– Co tam pichcisz, staruszku?
– Nie jestem staruszkiem, tyle razy ci powtarzałem, że wiek nie określa tego, jak człowiek się czuje – odparł oburzony. – A ja czuję się jaktrzydziestolatek.
– Trzydziestolatkiem to ty byłej jakieś trzydzieści lat temu. – Uśmiechnęłam się do niego jak maładziewczynka.
Uwielbiałam się z nim droczyć i musiałam przyznać, że odkąd pamiętałam, miał do mnie anielskącierpliwość.
Keiran lekko się uśmiechnął i nałożył mi cudownie pachnącą lazanie na talerz. Głośno zaburczało mi wbrzuchu.
– No proszę, niby maszyna do zabijania, a jednak ma jakieś ludzkie odruchy. – Wybuchnął śmiechem i oddalił się w tylko sobie znanymkierunku.
Keiran był trochę jak kot. Pojawiał się iznikał.
Ja zabrałam się do jedzenia. Boże, jakie to było pyszne! Miał rękę do gotowania, bez dwóch zdań. Zjadłam wszystko ze smakiem i postanowiłam pobiegać, jednak rozproszył mnie dzwonek do głównej bramy. Po chwili zadzwonił telefon stacjonarny, który odebrałam. Był to Jonas, mój ochroniarz, który mieszkał w domku przy bramie i pilnował, aby nikt nieproszony tutaj niewtargnął.
– Co jest, Jonas? – zapytałamchłopaka.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale pod bramą czeka na panią gość. Mówi, że ma przesyłkę od przyjaciela z wczorajszego wieczoru. Mam go wpuścić czy sprawić, żeby w podskokach zbierał swojedupsko?
Cholera. To pewnie człowiek od tego złamasa, który mnie porwał. Skąd, u diabła, znał mójadres?
– Tak, wpuść go, ale tylko obserwuj, nie słuchaj naszej rozmowy. Gdyby coś wydało mi się podejrzane, dam ci znak i go zdejmiesz, zrozumiano?
– Oczywiście – odparł, po czym rozłączył się, by otworzyćbramę.
Włożyłam buty do biegania, które miałam przyszykowane, i wyszłam przed dom. Byłam nieźle wkurzona, starałam się zachować anonimowość i ten dom w sekrecie przez tyle lat! A ni stad, ni zowąd okazuje się, że jakiś obcy goguś zna mój adres i wysyła tu swoich ludzi?! Musiałam za wszelką cenę dowiedzieć się, kim onjest.
Podeszłam do ławki, która stała przed piękną fontanną, dwa lata temu kazałam ją zbudować. Lubiłam leżeć tutaj wieczorami, patrzeć w gwiazdy i zapominać o świecie, który mnie otaczał. O świecie pełnym złych ludzi, morderstw i brutalności. Tylko kim ja była, żeby oceniać? Sama zabijałam, i to za pieniądze. Hipokrytka.
Facet podjechał czarnym ścigaczem i stanął przede mną. Zszedł z maszyny, postawił ją na stopce i odwrócił się do mnie tyłem, aby ściągnąć kask. Był wysoki i średniej budowy ciała. Nie jakiś mocno umięśniony typ, ale i nie chudy leszcz. Ściągnął kask, położył go na swojej maszynie i odwrócił się do mnie. Miał krótkie blond włosy, zaczesane w modną fryzurę, niebieskie oczy i ładną budowę szczęki. Był bardzo przystojny. Uśmiechnął sięzawadiacko.
– Dzień dobry, ty zapewne jesteś Octavia. Lucas mi o tobie opowiadał. Ja mam na imię Quinn i jestem jego przyjacielem, prawą ręką. Jak zwał, tak zwał – rzekł nieznajomy i puścił mi oczko, po czym wyciągnął rękę w moją stronę, aby sięprzywitać.
Co za debil. Serio, puścił oczko nieznajomej, wiedząc, że jestem płatną morderczynią? No chyba że tej informacji ten cały Lucas mu nie przekazał. Olałam wyciągniętą rękę iodpowiedziałam:
– Tak, to ja, nie musisz się głupio szczerzyć, nie działają na mnie takie numery. Oddawaj, co moje, i spadaj. Nie wiem, skąd macie mój adres, ale lepiej, żebym ani ciebie, ani jego więcej tu niewidziała.
– Wow, cóż za miłe powitanie! Tak, Lucas mówił, że jesteś pyskata. To ja się poświęcam, jadę pół miasta, żeby dostarczyć ci telefon i dokumenty, a tu za grosz wdzięczności. Ranisz moje uczucia – odparł, z aktorską precyzją grającurażonego.
Skąd ten Lucas go wytrzasnął? Z agencjiaktorskiej?
– Wiesz, w dupie mam twoje uczucia. Nie lubię, jak ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy, więc przekaż temu swojemu przyjacielowi, aby uważał na siebie, gdy następnym razem mniespotka.
– Czy to groźba? Słuchaj, może i jesteś tym, kim jesteś… Tak, tak, nie miej takiej zdziwionej miny, Octavio Russo. Znamy ciebie i twojego szemranego tatuśka, więc te groźby są dla nas niezbyt przekonujące. Może to ty powinnaś uważać, z kim właśnie zadarłaś? – zapytał, uśmiechając się przy tym i stojącnonszalancko.
Ależ ja nie lubiłam takich aroganckich typów. Musiałam go spławić i dowiedzieć się, z kimpogrywałam.
– Dobra, dawaj i spadaj, nie mam czasu na głupie rozmowy z jakimślalusiem.
– Lalusiem? No wiesz, prawie mnie obraziłaś, ale jako że wiem, jaki jestem zajebiście przystojny i laski same do mnie lgną, wezmę twoje słowa jako komplement. Nie chowam urazy – odparł, po czym się ukłonił, nałożył kask, wsiadł na motor iodjechał.
Serio, to się wydarzyło naprawdę? Przewróciłam oczami i zabrałam swoje rzeczy do domu, by sprawdzić, czy wszystko znajduje się na swoimmiejscu.
Telefon wprawdzie był rozładowany, ale fakt, nie naładowałam go przed wczorajszą wyprawą. Reszta dokumentów sięzgadzała.
O dziwo, miałam tam stary, podrobiony dowód, nie z niego mieli mój adres. Więc skąd? Postanowiłam, że później się tym zajmę, teraz musiałam pobiegać i odreagować swoje ostatnieporażki.
Jestem Russo. Jestem silną kobietą – powtarzałam sobie każdego dnia. – Gdy upadam, podnoszę się z zemstą wypisaną na twarzy. To nie ja unikam zagrożenia, to ono unikamnie.
Rozdział 4
Rodzinne tajemnice
Następnego dnia wstałam dość wcześnie, aby szybko zjeść śniadanie i iść na trening. Z reguły ćwiczyłam z Keiranem, ale miał dziś coś do załatwienia na mieście, więc nie chciałam zmieniać muplanów.
Od trzynastego roku życia każdego dnia miałam treningi siłowe. Uczyłam się sztuk walki, jak strzelać z różnego rodzaju broni, jak używać noża, aby zranić bądź zabić. Znałam tajniki kamuflażu, choć nie ukrywałam, że to był mój najsłabszy punkt. Starałam się, jak mogłam, ostatnio poniosłam porażkę, więc chyba coś w tej kwestii poszło nie tak. Keiran szkolił mnie, odkąd pamiętałam, za co byłam mu wdzięczna. Nie cackał się ze mną, ale też nie robił ze mnie worka treningowego, jak inni, z którymi miałam przyjemność ćwiczyć. Niekiedy miałam złamane żebra, ręce, naderwane ścięgna czy podbite oko. Ba! Raz miałam wybity ząb, ale kochany tatuś sypnął kasą i na drugi dzień byłam jak nowa. Byłoby to urocze, gdyby nie fakt, że sam nasłał na mnie tego patola, by sprawdzić, czy sobieporadzę.
Ojciec nigdy się nade mną nie użalał. Uważał, że zasada: „co nas nie zabije, to nas wzmocni” jest jego mottem życiowym. Gówno prawda. Był tyranem. Karał mnie głodówkami, jeśli wymiękałam. Czy dobrze wspominałam swoje dzieciństwo? Nie, bo nie miałam dzieciństwa jak inne dzieci, które beztrosko biegały po podwórku czy chodziły doszkoły.
Ja miałam prywatne lekcje, ojciec izolował mnie od rówieśników, bo byłam jego jedynym dzieckiem, więc uważał, że będę dziedzicem syfu, którym dowodzi. Decydował, co według niego było dla mnie najlepsze, nawet jeśli tak naprawdę to było piekło, a nie życie. Nie prosiłam się o taki los, ale taki został mi wybrany, gdy tylko wyszłam z macicy mojej matki. Nie ubolewałam więc nad tym, co przeżyłam, mimo że nikt nigdy mnie nie kochał. Trzeba wziąć się w garść i walczyć, przezwyciężać swoje słabości, a moją słabością była miłość. Postanowiłam, że nigdy nie dam się jejomotać.
Jako że dziś była sobota, należało mi się trochę rozrywki. Zdecydowałam, że wieczorem pójdę do mojego ulubionego klubu w centrum miasta Los Muertos i znajdę sobie jakąś przekąskę na jedną noc. Dobry seks to to, czego mi było potrzeba. Nie lubiłam się angażować. Wróć: ja się nie angażowałam i nie miałam zamiaru. Miłość niszczyła powoli i dogłębnie, wyciągała na światło dzienne słabe punkty. Mąciła w głowach i w sercach. Niejednokrotnie zabijałam ludzi, którzy właśnie dostali wyrok śmierci od kogoś, kogo zranili; od kogoś, kto ich kochał, a został zdradzony. Tak więc miłość to najgorsza broń, ona wybierała sobie ofiary i niszczyła je powoli, aż upadną i się nie podniosą. To najgorszy cichy morderca, jaki istniał od początków ludzkości. Ja nie dałam się jej zabić. Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek mnie skrzywdził. Raz pokochałam, skutki odczuwałam bardzo długo. Nigdy więcej. Obym tylko się kiedyś nie udławiła tymisłowami.
Wpadło mi trochę gotówki, więc zdecydowałam, że wybiorę się do fryzjera, kosmetyczki i na małe zakupy. W końcu byłam kobietą, mnie również należały się jakieś przyjemności. Pora na podcięcie włosów, nadanie im zdrowszego wyglądu, nowe paznokcie i jakieś spa. Nie po to zabijałam i brudziłam sobie sumienie, żeby później ta kasa leżała nakoncie.
Czy byłam rozrzutna? Nie, ale lubiłam czasem zażyć trochę tej rozpusty, na którą zapracowałam. Wspomagałam wiele fundacji charytatywnych, przede wszystkim dla kobiet, które zostałyzgwałcone.
Po trzech godzinach zabiegów miałam dość i postanowiłam wrócić do domu. Siłownia i spa to dość jak na jednopopołudnie.
Miałam na mieście kilka mieszkań, w które zainwestowałam, i takie, które służyły mi jako kryjówki dla zmylenia wrogów. A tych zapewne nie brakowało. Zawsze jednak, gdy miałam tak zwane wolne, wracałam dodomu.
Po drodze chciałam jeszcze zajrzeć na cmentarz, na którym leżała moja mama. Umarła, jak miałam dziesięć lat. Była Polką, dlatego byłam ponoć taka śliczna. Polki słyną ze swojej urody. A z połączenia genów mamy i meksykańskich genów ojca wyszła dość ciekawamieszanka.
Została zastrzelona po tym, jak ją porwano i torturowano. To mogłam być ja, jednak mama stanęła w mojej obronie, bym mogła uciec. Każdego dnia bolał mnie fakt, że poświęciła swoje życie za moje. Przez te dziesięć lat nie zaznałam miłości. Mimo że moja mama była surowa jak ojciec, wiedziałam, że mnie kochała. Albo chciałam w to wierzyć. Pragnęła, bym wyrosła na zaradną kobietę, która będzie potrafiła sama o siebie zadbać, i okazywała mi uczucia tak, bym tylko ja o tym wiedziała. Sądziłam, że ojciec traktował mnie tak podle dlatego, że byłam do niej taka podobna. Tęsknił na nią, a ja mu jąprzypominałam.
Została porwana, gdy ojca nie było w domu. Byłyśmy wyłącznie we dwie. Spędzałyśmy razem dzień, co rzadko sięzdarzało.
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że mama unikała budowania więzi matka-córka, bym nie cierpiała, gdy dojdzie do tego, do czego w końcu doszło. Zdawała sobie sprawę, jakie niebezpieczne życie prowadzimy. I ja też sobie zdawałam, ale byłam tylko dzieckiem, które łaknęłomiłości.
Zabili ją nasi konkurenci. Meksykański gang, którego głową był Ivan Cortez. Brutalny, bezwzględny i chory. Psychicznie chory facet, który miał zaburzeniaosobowości.
Gdy już kogoś porywał, był potworem. Torturował na najokrutniejsze sposoby, jakie tylko można sobie wyobrazić. Nienawidziłam tego człowieka i poprzysięgłam zemstę. Kiedyś nadejdzie odpowiednia pora. Złożyłam sobie tę obietnicę, gdy wkładano trumnę mamy do grobu. Ojciec wiedział, kto zabił matkę, ale za plecami Corteza stało wówczas dużo wpływowych ludzi, a tata dopiero zaczynał się rozkręcać. Wolał nie wkładać kija w mrowisko, choć jego serce cierpiało. Chciałam w towierzyć.
Mimo swojej surowości mama była dobrą osobą. Inną niż wszyscy, którzy mnie otaczali. Brakowało mi jej, a ta tęsknota była siłą napędową w tym, co robiłam, i znakiem, że miłość prowadzi do zguby oraz osłabia umysł iciało.
Cortez chciał porwać mnie, aby zemścić się na ojcu. Wiedział, że jestem jego jedynym dzieckiem, i w ten sposób chciał wbić mu nóż w serce. Może mój ojciec to kawał skurwysyna, ale Cortez wiedział doskonale, że jestem jego oczkiem w głowie, choć okazać tego nie potrafił ni cholery. Dla ojca okazywanie uczuć to słabość, a słabości trzeba eliminować i ukrywać. Śmierć mamy zapobiegła takiemu rozwojowiwydarzeń.
Miałam trudne dzieciństwo, szczególnie po śmierci matki. Przydupasy ojca chodziły za mną dosłownie wszędzie. Nauczyłam się z tym żyć, aż w końcu trafiłam na Keirana, który był takim światełkiem dobroci w tym, co mnie spotykało. Byłam mu za to dozgonniewdzięczna.
Zaświeciłam mamie kilka zniczy i postawiłam ogromny bukiet. Mama kochała słoneczniki, więc zawsze przynosiłam jej te kwiaty. Ojciec również dbał o grób, nigdy nie brakowało na nim świeżych kwiatów i palących się światełek. Zawsze czysty i zadbany. Choć był tyranem, wiedziałam, że naprawdę kochał ją i jej śmierć była dla niegociosem.
Zdawał sobie sprawę, że może dojść do takiej sytuacji, ale i tak z trudem to zniósł. Cierpiał po cichu, tak aby nikt nie widział, że go to ruszyło. Wytrwale pielęgnował swoje przekonania, że uczucia to słabość, którą wykorzysta przeciwnik. Ja jednak swoje widziałam, i to chyba był jedyny ludzki odruch, jaki mogłam u niego zaobserwować przez te wszystkie lata. Czasem miałam wrażenie, że tak mnie katował – choć nie bezpośrednio – bo bolało go to, że matka umarła, a nie ja. Nigdy się do tego nie przyznał. Byłam dzieckiem, ale nie byłamślepa.
Po chwili rozmyślań wróciłam do domu, by zabrać kilka rzeczy do mieszkania i tam przyszykować się naimprezę.
Niech ta noc będzie całkowicie wyprana z uczuć, pełna rozkoszy izabawy.
Chciałam mieć jutro kaca, a dziś dobry seks. Taki był mójplan.
Wsiadłam do mojej czarnej bestii, po czym pomknęłam w stronę centrum do małego apartamentu, który wynajmowałam na fałszywenazwisko.
Mknęłam ulicami Nowego Orleanu, zastanawiając się, dokąd ci wszyscy ludzie tak pędzą. To miasto to kakofonia dźwięków, barw i ludzkichhistorii.
Zaparkowałam na prywatnym parkingu i windą pomknęłam na osiemdziesiąte dziewiąte piętro ogromnego wieżowca. Z jego okien rozprzestrzeniał się przepiękny widok na panoramę miasta. To jedno z moich ulubionych mieszkań. Mimo że byłam tylko najemcą, spokojnie mogłabym być właścicielem, jednak nie chciałam przywiązywać się do miejsc. Wystarczyło mijedno.
Rozpakowałam torbę, zamówiłam drinka na rozluźnienie i zaczęłam przygotowywać się dowyjścia.
– Co by tu włożyć – zaczęłam rozmyślania, które przerwał mi dzwonek mojegotelefonu.
Jakiś nieznanynumer.
– Halo? – Odebrałam.
– Pani Octavia Russo? Nazywam się Remus Ravenn, jestem przedstawicielem pani poprzedniego klienta. Dzwonię, by zapytać, w jego imieniu oczywiście, czy byłaby pani chętna wziąć udział we wspólnej kolacji i zaszczycić go swojąobecności?
Wow. Tego jeszcze niebyło.
– Jestem wręcz zaskoczona pana odwagą. Po pierwsze nie życzę sobie, aby dzwonił pan pod ten numer, jeżeli nie chodzi o szczegóły zlecenia. Po drugie nie umawiam się z klientami, anonimowość to dla mnie bardzo ważna sprawa. Wie pan, że mogłabym w czasie tej rozmowy właśnie ustalać pana lokalizację w celu wyeliminowaniaryzyka?
Nie po to szyfrowałam numery, aby dzwonili do mnie jacyś palanci, którzy próbowali wyrwać mnie nakolację.
– Yyyy, to znaczy… Ja tylko wykonuję polecenie mojego szefa. Niech pani zapomni o tej rozmowie, pozdrawiam.
Rozłączył się wyraźnieroztrzęsiony.
Miałam nadzieję, że narobił w gacie. Wybuchnęłam śmiechem na absurd całej tej sytuacji. Kolacja! Światoszalał.
Nastraszyłam kolesia, ale choć wydawało mi się to zabawne, nie lubiłam takich sytuacji, nie lubiłam angażować się emocjonalnie w jakikolwiek sposób. Lubiłam, gdy ludzie się mniebali.
Strach to taki dobry przyjaciel. Po cichu wsiąka w skórę. Krąży w krwioobiegu i szuka słabego punktu. Niszczy ofiarę od środka. Przeciera szlaki do celu. Łamie nerwy i zostawia ślad. Szepcze ci do ucha, że śmierć czeka zarogiem.
Usiadłam z drinkiem w dłoni i zastanawiałam się, co takiego wymyślił dla mnie mój ojciec. Nie lubiłam angażować się w nic, co miało z nim cokolwiek wspólnego. Trzymałam się nauboczu.
Dziś jednak miałam ochotę odpocząć i na chwilę zapomnieć o świecie pełnym morderstw, gwałtów orazzbrodni.
Niech to będzie dobra noc – pomyślałam. – Zajebiście dobranoc.
Rozdział 5
Jaki, kuźwa, dług do spłacenia
O ósmej czterdzieści pięć podjechałam taksówką pod największy i najbardziej ekskluzywny klub w NowymOrleanie.
Los Muertos to klub, który zrzeszał tylko bogatą klientelę. Byle osoba z ulicy do niego nie wejdzie. Trzeba było mieć albo kasę albo znajomości, by dostać się do środka. Ja miałam jedno idrugie.
– Kogo to moje piękne oczy widzą! Dawno cię u nas nie było, señorita! – wykrzyknął ochroniarz, który, tak się składało, był moim dobry kumplem z czasówstudiów.
Tak, tak, o studia ojczulek teżzadbał.
– Enrique, dobrze cię widzieć. Cóż, sam wiesz, praca – odpowiedziałamzdawkowo.
Wiadomo, że nie miał pojęcia, czym się zajmowałam, a nawet jeśli słyszał plotki, to udawał, że nic nie wie. Bezpieczniej dla niego, że nie wtykał swojego hiszpańskiego nosa w nie swojesprawy.
– Mam zamiar się dziś upić i zabawić. Znasz mnie, albo grubo, albo wcale. – Zachichotałam jak jakaśmałolata.
Ogarnij się, Vi – skarciłam się wduchu.
– Pięknie dziś wyglądasz, załatwię ci stolik dla VIP-ów, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawiła. – Uśmiechnął się szeroko i otworzył midrzwi.
Enrique był przystojnym facetem, trochę głupiutkim, ale przystojnym. Gdyby nie to, że długo się znamy, mógłby być moją zdobyczą na dzisiejszą noc. Miałam jednak swojezasady.
Kelnerka zaprowadziła mnie do mojego stolika i postawiła przede mną mojego ulubionego drinka – mocne, tradycyjnekamikadze.
– Na koszt firmy. – Zmierzyła mnie wzrokiem, po czymodeszła.
Widać było, że nie przypadłam jej dogustu.
Suka.
Nie lubiłam takich fałszywych kobiet. Oceniały po wyglądzie, nie zależało im, aby kogoś poznać, tylko przyczepiały mu łatkę. Fakt, dziś wyglądałam trochę jak elegancka panienka do towarzystwa. Krótka, czarna sukienka do połowy uda była jednocześnie seksowna i elegancka. Z tyłu miałam ogromny dekolt po sam tyłek. Mój pokaźny biust nie musiał być aż tak wyeksponowany, aby świecić nim na prawo i lewo, za to gołe plecy zwracały uwagę zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Dekolt odsłaniał piękny, delikatny, ale skomplikowany wzór, który wytatuowałam sobie kilka lat temu. Znaczył dla mnie moją siłę, pamięć i cierpienie, którego w życiu zaznałam. Na nogach miałam niebotycznie wysokie szpilki odLouboutina.
Wiele kobiet patrzyło na mnie z zazdrością. Byłam piękna i zdawałam sobie z tego sprawę. Lubiłam kokietować, ale nie chciałam być dla nikogo konkurencją. Pewność siebie biła ode mnie z daleka tylko wtedy, gdy tego chciałam. Też bym się wkurzała, jakby mój facet ślinił się na widok obcej kobiety. No cóż, nie moja wina, taką mnie Pan Bógstworzył.
– Octavia? Czy ja dobrze widzę? Cholera, dziewczyno! Od dwóch tygodni próbowałam się do ciebie dodzwonić! – warknęła na mnie jakaś kobieta, której nie zdążyłam jeszczezarejestrować.
O nie. Skąd ona się tu wzięła? Wiecie, dlaczego w tym zawodzie nie ma się przyjaciół? Bo przyjaciele to łatwy cel dla wrogów. Dlatego ja ich nie miałam, a raczej starałam się nie mieć. Żyłam samotnie i już do tego przywykłam. Kilka miesięcy temu jednak poznałam Ani. Była przetrzymywana przez jakiegoś popieprzeńca, a moim zadaniem było ją znaleźć i uwolnić. Udało mi się, unieszkodliwiłam cel i dałam dziewczynie nowe życie, odbijając ją z rąk psychopatycznego zboczeńca, który ją więził. Kobieta była tak wdzięczna, że od tamtej pory nie dawała mispokoju.
Trzy razy zmieniałam przez nią numer, a i tak mnie znajdywała. Polubiłam ją i to już było dla mnie czerwonąlampką.
– Ani? Eee, no wiesz ciągle pracuję, a jako że zdajesz sobie sprawę, czym się zajmuję, to chyba logiczne, że lepiej mnie unikać? – próbowałam jąspławić.
– Żartujesz sobie? Powiedziałam ci, że się od ciebie nie odwalę, i twoje próby są daremne. Jesteś moją wybawczynią, to przeznaczenie. Daruj sobie spławianie mnie i się pogódź zsytuacją.
– Ani, nie jesteś mi dłużna. Dostałam od twojego ojca kupę kasy za uwolnienie cię, jesteśmykwita.
– W dupie mam kasę mojego ojca. Jakby nie był cholernym capo, to nikt by mnie nie porwał – powiedziała nieźlewkurzona.
Fakt, jej ojciec był dość wysoko postawiony, i lepiej było nie stawać mu nadrodze.