Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zastanawiałeś się kiedyś jak wyglądałaby idealna praca? Jakie komentarze powstają za plecami pracodawców?
Życie w biurze może mieć zupełnie inny oddźwięk niż sobie wyobrażasz. Przeczytaj i postaw się w sytuacji głównego bohatera.
Zabawna do poduszki. Czyta się dość szybko z uwagi na ciekawy zwrot akcji. Lektura do przemyślenia dla obecnych jak i przyszłych pracowników.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 363
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Historia biurowego optymisty
Copyright by Tomasz Gumowski
Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt okładki Tomasz Gumowski
Tomasz Gumowski
Konwersja do formatu EPUB/MOBI:
Legimi Sp. z o.o. | Legimi.com
Książkę dedykuje kochającej żonie Kasi.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 7:10 (czasu domowego)
Cholera jasna! Znowu zaspałem! Dlaczego ten cholerny chiński budzik nie zadziałał?! Znowu mnie szef będzie miał, o co opierniczyć...
Tak zaczyna się w moim słowniku dobrego pracownika normalny dzień pracy. Jak ja nienawidzę poniedziałków! Poza tym uwielbiam każdy dzień tygodnia, byleby to było święto, mojego szefa nie było w pracy albo lepiej, złamał nogę i pomimo uciążliwego bólu nie przelewałby tego cierpienia na nasze osoby.
Zrywam się niczym czterdziestoletni prawiczek na pierwszą randkę, przelatując przez łóżko, po drodze uderzając się o kant stołu i lądując spokojnie na ziemi na czterech kończynach.
Co ja robię na ziemi na czworaka?! Niech to szlak! Znowu wczoraj przegiąłem i za dużo wypiłem. A mówiłem sobie – tylko dwa drinki i strzałka do domu. Boże jak mnie baniak napierdziela. Jeszcze to chińskie gówno na prąd nie działa a sam go wczoraj nastawiałem...żeby mnie wcześniej obudził. Durny budzik.
Nagle doznałem olśnienia.
Znowu nie zapłaciłem za prąd! A z czego, skoro wypłata skończyła się w połowie zeszłego tygodnia. W banku to już nawet o mnie słyszeć nie chcą. Niedługo przy okienkach obsługi klientów będą ustawiać święconą wodę, żeby odegnać mnie do piekła, z którego pochodzę, bo nie płacę już drugiej raty za TV.
Szybka obróbka zębów dość ciekawą i bezzapachową konsystencją.
Ciekawe, kiedy straciła datę ważności. Takie rzeczy są chyba bezcenne. Za pozostałe zapłacisz kartą, która również straciła datę ważności.
No dobra. Nie ma co narzekać. Pożywne śniadanko mnie wzmocni.
Otwieram, więc pełen nadziei paszczę lwa – moją 15 letnią lodówką (na szczęście spłaconą) i... czarna dziura. Ciemno?!
Zakupów nie zrobiłem czy jak? Już się wystraszyłem a tu przecież prądu nie ma. Uratowany myślę, coś dzisiaj jednak zjem a czas nagli.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 7:45 (czasu domowego)
Poszukiwanie świeczki, jedynego źródła światła, zajęło sporo czasu a tego miałem jak na lekarstwo. Głodny i już zdenerwowany ze świecznikiem w ręku podchodzę do lodówki.
Otwieram ponownie moja spiżarnie a tu... pustka.
Niech to szlak!! Nic wczoraj jednak nie kupiłem. Zresztą za co, skoro wypłata wystarczyła do połowy miesiąca.
Cóż było robić. Odnalazłem w szafce, po aromatycznym zapachu, kawałek żółtego sera plus czerstwe bułki i w pięć minut zrobiłem cos stylu zapiekanek. Nie ma to jak ser żółty pleśniowy z naturalnie wytworzonymi bakteriami. W końcu Polak potrafi.
Po śniadaniu przyszła pora na założenie przygotowanego wczoraj „stroju”. Świeżo uprasowana koszula (przez sąsiadkę), spodnie w kant (pożyczone chyba na wieczność od sąsiada. Zresztą zmarł chyba w zeszłym tygodniu, więc się o nie upomni ), wypolerowane buty (pamiątka po ojcu) i świeże trzy dni wietrzone na balkonie skarpetki.
No dobra już czas wychodzić. Już jestem spóźniony, ale mówi się trudno. Nie pierwszy i ostatni raz.
Solidnie już sfrustrowany idę do mojego auta. Jeżeli rozklekotany dwunastoletni Opel Corsa z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku z przebiegiem jakby z dziesięć razy okrążył ziemie można nazwać autem.
Aromat klatki powala mnie na kolana. Po zapachu jestem w stanie odczytać, kto kiedy i w jakim czasie wychodził, z czym na spacer. W jakich warunkach przyszło mi mieszkać. W końcu cena mojej kawalerki pochodzi z przyjaznego ludziom banku udzielającego kredytu jak to się konsultant zachwalał: „...taniego i przyjaznego kredytu, w którym spłacanie rat jest tak niskie, że aż niezauważalne dla kieszeni..”.
Dla mojej kieszeni jest to tak niezauważalne, że nawet nie widzę żeby cokolwiek wpływało na moje konto, bo zaraz z niego znika. Chyba, że w ogóle się nie pojawia?! Muszę to przy okazji sprawdzić.
Chyba wywieszę ogłoszenie: „ktokolwiek widział premie proszony o kontakt – pilne!”.
Podchodzę do samochodu. Otwieram drzwi, a raczej próbuje je wyłamać, wkładam kluczyk do stacyjki, czekam na zapłon i ... cisza. Dobra zajrzymy pod maskę. Mechanikiem nie jestem, ale co mi szkodzi spróbować.
Może się przed pracą, czegoś pożytecznego nauczę.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 8:15 (czasu nadal domowego)
O rzesz ty K...a przecież akumulator wyciągnąłem, żeby go podładować i zapomniałem wczoraj podłączyć!! Czemu dopiero akurat teraz mi się przypominało?
Już mi było wszystko jedno. Poleciałem do domu, wyciągnąłem akumulator spod sterty brudnych ubrań i poleciałem z powrotem do auta celem dokonania montażu.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 8:30 (czasu ulicznego)
Przebijam się przez korek. Straciłem wszelki zapał do dzisiejszej pracy, mimo, że nawet jej jeszcze nie widziałem, nie mówiąc o całowaniu, klamki od drzwi firmy a już miałem dość na dzisiaj. Mój zapał topniał z każdym przejechanym kilometrem.
Już miałem sięgnąć za telefon informując o wymuszonym, przysługującym urlopie na żądanie, ale ktoś mnie uprzedził.
– Panie Michale. Gdzie się Pan do cholery podziewa? Przecież miał Pan być dziś wcześniej, żebyśmy mogli przejrzeć raport ze sprzedaży („leżę na całej lini!! Zapomniałem o raporcie!! Wiedziałem, że o czymś istotnym zapomniałem”).
– Panie dyrektorze. Proszę mnie posłuchać...” Na tym skończył się mój dialog. Nieoceniony szef nawijał jak najęty. Bez wytchnienia. Nie wiedziałem, że tak potrafi i że zna tak dobrze łacinę. Niczym rakieta poleciałem do firmy, chcąc ograniczyć maksymalnie czas spóźnienia i żywotność baterii mojego telefonu.
Dobrze, że prześlizgnąłem się do swojego stanowiska niezauważony, bo nie zdzierżyłbym swojego dyrektora zarządzającego z jego inteligentnymi wywodami rodem z science-fiction. Normalnie czuje się jak w archiwum X, bo nie wiem gdzie się taki rodzynek uchował, niepotrafiący zarządzać papierem toaletowym, podcierając sobie pewną część ciała. A jego polecenia to jak kosmiczny bełkot, nieznaczący absolutnie nic i wnoszący do firmy jedynie smród porażek, jakie swoją osobą reprezentuje.
W każdym razie nastał czas pracy.
Więc zacząłem od włączenia odpowiednich programów celem przystąpienia do służenia mojej korporacji, którą kochałem i uwielbiałem ponad swoje życie (marketingowy banał ). W której czułem się swobodnie i nie byłem nigdy inwigilowany.
Wiec włączyłem Gadu-gadu J, logując się z kumplem jako Brudny Harry.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 9:30 (czasu firmowego)
09:35
Brudny Harry: Yo Ziomal. Jak minął weekend.
09:38
Wolny strzelec: Szybko i bezboleśnie
09:41
Brudny Harry: Jak ja. Nuda i zero luzu. Jestem spięty jak granat bez zawleczki
09:45
Brudny Harry: My zawsze musimy mówić dzień dobry naszemu bossowi? Nie możemy go raz w życiu jak człowieka zapytać, czego tu dziadu? J
09:51
Wolny strzelec: Możemy, ale...
09:52
Wolny strzelec: Oglądałeś ten filmik, co ci wczoraj podesłałem?
09:53
Wolny strzelec: Jeśli tak to znasz odpowiedź
09:55
Brudny Harry: O wąskim pewnie? Z kilera
09:57
Wolny strzelec: I kto jest debeściak?
09:58
Brudny Harry: Wąski – dla nas Pan Wąski J
10:00
Wolny strzelec: J
10:01
Brudny Harry: Uczę się od najlepszych; kiler J
10:03
Wolny strzelec: Tak to właśnie jest...
10:04
Wolny strzelec: W życiu
10:05
Wolny strzelec: Zawsze jest jakiś Wąski debeściak, który jest na szczycie kieruje innymi jak nasz wąski dyrektor zarządzający.
10:08
Brudny Harry: Choć wszyscy dookoła widzą, jakim jest porąbańcem!
10:11
Brudny Harry: Czytałeś, choć część moich wypocin
10:12
Wolny strzelec: O czym ty do mnie smarujesz stary?!
10:14
Brudny Harry: O tym projekcie do konkursu firmowego. Nie udawaj debila większego niż nasz boss.
10:16
Wolny strzelec: Czytałem, nie wszystko, ale bardzo fajne J.
10:18
Brudny Harry: Miało być szczerze a nie pojechanie wazeliną.
10:21
Wolny strzelec: Szczerze.
10:22
Wolny strzelec: Na razie mi się podoba, ale muszę do końca doczytać.
10:28
Brudny Harry: Czyli mogę liczyć na ostrzejszą krytykę.
10:35
Wolny strzelec: Hehehe, OK.
(... przerwa techniczna na papierosa i kserowanie sterty i tak nikomu niepotrzebnych dokumentów ).
11:48
Brudny Harry: Znowu w siodle. Widziałeś naszą nową koleżankę? Gapi się w monitor, ziewa i przeciąga się. Też bym tak chciał.
11:52
Wolny strzelec: Może nie ma, co robić.
11:53
Wolny strzelec: Tu tak jest. Jedni są zajeb...i a inni się nudzą i są zawodowymi pierdzistołkami.
11:58
Brudny Harry: Będziesz miał ziomku coś naprzeciw jak dopiszę twoje zajebiaszcze pomysły do mojego niedorobionego projektu? Oczywiście bez Twoich danych, żeby nie było powiązania ;-).
12:13
Wolny strzelec: Ale rozumiem, że będę mógł domagać się tantiemów?
12:15
Brudny Harry: J.
12:16
Brudny Harry: Zależy ile za to premii boss wąski mi wycharczy J.
12:18
Wolny strzelec: Hehe. Mam nadzieje, że dużo i będziesz obrzydliwie bogaty J.
12:21
Brudny Harry: Nie marszcz Freda. Na pewno ci coś odpalę. Jak masz jakieś pomysły wal śmiało. Każda pomoc się przyda.
12:26
Brudny Harry: Stary muszę zrobić ślizg z czata, bo nasz boss wąski idzie i coś czuje, że się na mnie czai.
...
Zostałem wezwany do dyrektora z naciskiem na pilne, więc nie przeciągając struny poszedłem do pokoju zwierzeń. Czekał tam na mnie mój zespół, z którymi od ponad dwóch lat pracuje, których szanuje, lubię i dzięki którym poczuciu humoru moja praca wydaje się lżejsza niż jest w rzeczywistości.
Usiadłem naprzeciw samego bosa wszystkich bosów z nadzieją, że nasze pracownicze „podziemie gg” nie zostało wykryte i przeczytane przez niepowołane osoby, ale jak się okazało, co innego trapiło naszego inteligentnego szefa.
– Zebrałem was wszystkich, ponieważ stanowicie zespół, który obecnie zajmuje się zaległościami w firmie, które jak wiecie ciąża nas od dłuższego czasu i którymi jak równie doskonale wiecie nikt się wcześniej nie zajął. Czy ja muszę o wszystkim myśleć? Nie mogę na was polegać...
... (ciekawi mnie to – tak sobie myślę, – że ja na pewno wysuwałem wszelkie możliwe raporty o zaległościach, które nas od jakiegoś czasu zalewają, ale skoro nie chciał płacić za nadgodziny niezbędne do wyjścia z tej sytuacji, no to może mieć pretensje tylko do siebie. Przepraszam przerwałem mu w myślach mądry wywód. To się więcej nie powtórzy)...
– ...nie wiem, komu mogę ufać – wam, sobie? Sobie już nawet nie ufam. Swojej żonie kazałem się do siebie nie zbliżać, bo jestem zły na siebie i na was za taki brak zaangażowania w firmie. Nie wiem jak mam z wami rozmawiać. Na posiedzeniu zarządu zostało odgórnie ustalone, że do końca miesiąca mamy zamknąć dwa tysiące spraw (gdzie miesięcznie ledwo – maksymalnie zamykamy tysiąc czterysta ). Nie wiem jak to zrobicie to już wasza inicjatywa. – Na tym zakończył całe posiedzenie.
Skoro nie kazał wyjść, wszyscy siedzieli jak trusia i czekali na rozwój wydarzeń. Podszedł do okna, otworzył, podszedł bliżej i... kurcze chyba nie skoczy! Może jak na beton spadnie, a tu nie jest tak wysoko – może cztery do pięciu metrów to mu się coś mózgu na lepsze przestawi. Chyba jednak nie tym razem.
– Co wy tu jeszcze robicie? Kazałem wam wyjść (chyba musze uszy domyć, bo nic takiego nie słyszałem ale z dyrektorami się nie dyskutuje).
Najbardziej mi się śmiać chciało z jego żony. Ta to musi mieć wyjątkowo ciężkie życie mieszkając z idiotą, który jak się do rzeczy bierze to pyta pewnie sąsiadów jak się to robi i w drodze powrotnej zapomina, od czego miał zacząć. U nas jest podobnie. Siedzi jak to mówi: „... w tym fachu od dwóch lat i nie musimy robić z niego idioty, dziwiąc się na zadawane przez niego pytania skoro on wszystko wie...”. My siedzimy tu znacznie dłużej. Ale kto by się tam spierał. To tylko statystyczny fakt.
Powróciłem, więc do pracy z myślą, że ciężko w tym miesiącu przyjdzie żyć. Nawet nie godnie, ale chociaż nie głodnym.
14:01
Wolny strzelec: Jak tam widoki?
14:03
Brudny Harry: Na co?! Na lepszą pracę czy na premię?
14:05
Wolny strzelec: Stary obudź się!! Ładna laska się koło Ciebie właśnie schyla. Gdzie ty masz oczy?!
14:07
Brudny Harry: W portfelu.
14:09
Wolny strzelec: Stary wyluzuj. Kiedyś w jakiejś komedii, może Akademia Policyjna, był taki motyw, że mieli na lotnisku jakąś maszynę, że każdy, kto przechodził był pokazywany na ekranie bez ubrania J.
14:12
Brudny Harry: To ja chcę takie drzwi u nas zamontować. Zamkniemy się od środka i może nasza koleżanka przed nimi gadać ile wlezie.
14:13
Brudny Harry: Chociaż nie! Jak podejdzie nasz wąski dyrektor. Boże trauma na całe życie. Nie, nie...tego nie przeżyje. A tak z innej beczki. Przerwa? W końcu?
14:18
Wolny strzelec: Bez sensu stary, za ponad godzinę na chatę śmigam.
14:20
Brudny Harry: Masz racje. Pytanko – gdzie są raporty z maja? Te zaległe? Miały trafić na moje biurko.
14:22
Wolny strzelec: To ty nie wiesz?
14:24
Brudny Harry: O czym?
14:26
Wolny strzelec: Teraz nie tak to działa. Krótkie streszczenie. Dokument z naszego działu trafia do nas pocztą, jest spisywany w sekretariacie, potem wędruje do innej osoby, która go wprowadza w system i ponownie spisuje, nie wiem, po co. Następnie oddaje go do pokoju wąskiego do szafy, potem nasz wice wąski bierze je do siebie i liczy i... odnosi do pokoju wąskiego.
14:35
Brudny Harry: No to teraz mnie skołowałeś. To dlaczego wędrują wszędzie, ale nie do mnie?! Kiedy mam wiedzieć, że padną łaskawie do mnie?
14:39
Wolny strzelec: W tym szkopuł. Tego nigdy nie wiesz J.
14:41
Brudny Harry: Kto to wymyślił? Wąski? Nasz spec od zarządzania?
14:44
Wolny strzelec: Musisz pytać? J Proszę cię, nie udawaj głupszego niż nasz szef.
14:52
Brudny Harry: To, kiedy ja je dostanę na biurko, skoro mam zamknąć ponad około czterysta, pięćset spraw. Powinienem je dostać już dwa tygodnie temu!
14:58
Wolny strzelec: Czekamy, zobaczymy.
14:59
Brudny Harry: Na co? Aż świnie zaczną latać? Jedna już lata po pokojach i zadaję głupie pytania.
15:02
Wolny strzelec: Tak to już jest w tych korporacjach. Decyzja nie należy do Ciebie.
15:05
Brudny Harry: Ostatnio rzeczywiście wąski zadawał dziwne pytanie. Wchodził i wychodził do pokoju chyba z cztery razy. Popatrzył na nas poważnym wzrokiem, ale się nie odezwał. Wszedłszy potem po raz piąty skierował wzrok na ekran do rzutnika i po kilku sekundach zapytał, czemu jest zwinięty.
15:10
Wolny strzelec:????
15:12
Brudny Harry: Chyba długo myślał nad tym pytaniem J.
15:14
Brudny Harry: Może badał czy długość ekranu do rzutnika spełnia normy ISO, – czyli Inteligentnych Spraw Oczywistych.
15:25
Wolny strzelec: Dobre J.
15:35
Brudny Harry: Spadam z łącza. Powoli się szykuje na chatę. Choć mnie tam nic dobrego nie czeka. Zostać w tym piekle minutę dłużej-nie dzięki! J
15:38
Brudny Harry: Wolałbym już chyba partyjkę bilarda z Saddamem Husajnem J.
15:41
Wolny strzelec: Wyskoczymy gdzieś na piwko się odstresować?
15:43
Brudny Harry: Nie dzisiaj stary, może w piątek.
15:45
Wolny strzelec: Dobra. Zobaczymy jutro. Dobrze, że mamy nasze podziemie, kumplu z pokoju J.
15:48
Wolny strzelec: Bez tego byłoby ciężko przeżyć kolejny dzień J. Nara.
15:55
Brudny Harry: Nara.
Wyłączam komputer. Ostatnie spojrzenie na moje miejsce pracy i...
– panowie a wy już z pracy wychodzicie? – Nasz szef „wąski” dał o sobie znać pod koniec dnia abyśmy wiedzieli, że jednak istnieje. Jak trzeba urlop podpisać to po kiblach go nawet szukam a tu ... niespodzianka.
Patrzę na zegarek ze zdziwieniem.
– zawsze kończymy o szesnastej – ciekawe, co on znowu kombinuje.
– dobrze. Skoro tak..., Ale byłbym zapomniał zebranie jest, na którym chce was widzieć. Obecność obowiązkowa. – Skwitował sobie tylko znanym i zrozumiałym żartem i wycofał się do swojego pokoju.
Ale nie dał za wygraną.
– w końcu to jedynie ja dbam o tą firmę. Skoro ja przychodzę pierwszy i ostatni wychodzę, wy też moglibyście raz dać dobry przykład i zostać godzinę dłużej. – Zawsze musi mieć ostatnie zdanie.
Pokornie jak te owce poszliśmy na dół do pokoju spotkań na rzeź. Zebrawszy się wszyscy czekaliśmy na wyrok. Czułem w kościach, że nawet Anna Maria Wesołowska byłaby najbardziej wyluzowaną osobą w porównaniu z naszym dyrektorem.
Zaczął od tego, że spotkanie ma jedynie charakter pięciominutowego wyjaśnienia obecnej sytuacji w firmie.
– na początek chciałbym podziękować za poprzedni miesiąc, w którym sprężyliśmy się i powyjaśnialiśmy tyle spraw ile wymagał od nas zarząd naszej spółki – (kurcze chyba mnie pamięć nie myli, ale jak dobrze sobie przypominam to wyjechał na urlop. Już to widzę jak na Karaibach koło jakiejś superlaseczki odmawia jej zalotów z powodu konieczności podniesienia wyników w firmie J. Choć patrząc na niego to chyba nie miał by szans na poderwanie babci klozetowej choćby była ostatnią kobietą na świecie i podniesienie tego, co już dawno opadło byłoby nawet możliwe ).
– przypominam również o konieczności udzielenia odpowiedzi kierownikowi na jego pytanie, kto i jakie sprawy VIP – ów prowadzi. Wiecie, że brak odpowiedzi to żadna odpowiedź a nie żyjemy w kulturze epoko kamienia??? Tylko w epoce białego człowieka (dobrze wiedzieć, bo już zaczynałem wątpić, z jakiego plemienia pochodzę ) stąd oczekuje dokładnej informacji najpóźniej do środy.
1 czerwiec 2009
Poniedziałek
Godzina 17:35 (czasu nadal firmowego )
Pozostała cześć ponad półtora godzinnego wykładu była o czymś, co po pierwsze mnie nie dotyczyła a nawet, jeżeli to i tak nie miałem pojęcia, co do mnie mówi. Czułem się jak na lekcji hiszpańskiego. Niby łatwy język, ale dopiero po dłuższej lekcji kumasz, o co wykładowcy chodzi.
Zmęczony udałem się do samochodu z nadzieją, że odpali i bez problemu dojadę do domu. Niestety mój pech osiągnął dziś stadium pełnego maksimum.
Podchodząc do auta zauważyłem lekką rysę na tylnym zderzaku.
– jasna cholera – nerwy mi puściły. Zresztą, czemu się dziwić. („Znowu będę musiał odwiedzić blacharza”).
W końcu jak się w miarę uspokoiłem na przednią szybę pierwszy lepszy gołąb zrobił sobie nalot. Wyskoczyłem wkurzony ze szmatą i szybkimi ruchami rozmazałem jeszcze bardziej. Na szczęście spadł deszcz i zmył szybko ptasie bomby.
W drodze do domu zatrzymała mnie policja i stwierdziła, że mam nieważne OC i stąd szybkimi krokami znalazłem się na posterunku policji. Wypuścili mnie dopiero po trzech godzinach, kiedy mieli pewność, że nie miałem na koncie mandatu, napadu na bank, pobicia staruszki ani nie zagrażam emerytom. Mój ubezpieczyciel dosłał potwierdzenie.
Jeżeli każdy z was powiedziałby w tej chwili: „...biednemu wiatr w oczy wieje...”, to ja chyba przeżyłem huragan, bo zniosło mnie z powierzchni ziemi i zaniosło do domu.
W końcu jak normalny, ciężko pracujący człowiek położyłem się spać wśród delikatnych odgłosów nocy, (jeżeli napierdzielanie młotkiem, wrzaski małżeńskie i kocia serenada pod oknem to normalka o tej porze).
Sen nie trwał długo....
2 czerwiec 2009
Wtorek
Godzina 5: 00 (czasu domowego)
„...silne wiatry wiejące ze wschodu schodziły z gór na ogół wczesnym rankiem i przed zapadnięciem zmierzchu. Teraz wiele godzin po zachodzie słońca stałem na patio swojej willi w Nowym Meksyku...”. Szkoda, że to tylko sen”.
Nie wiem ile spałem i czy w ogóle zasnąłem, ale wiedziałem, że na zwolnienie nie mam co liczyć, więc czym prędzej poleciałem na przystanek, bo moje auto stało od wczoraj u mechanika.
Wczoraj zdechł i nie miał zamiaru pomóc mi dotrzeć do pracy, więc porzuciłem moje „porsche” i idąc do autobusu alejką, po której hulała wichura poczułem drżenie w sercu, niczym człowiek odbywający krótką podróż z celi śmierci na miejsce egzekucji, do „pachnącego” potem i zdechłym szczurem pojazdu komunikacji miejskiej i czekałem aż mnie spokojnie dowiezie na czas.
Mijając po drodze portiera, moja firma mieści się w dużym biurowcu, zajmowanym przez rzesze innych firm, już wyczułem nosem napięcie w firmie, gdyż sam postawiony do pionu sprawiał wrażenie jakby od rana kij połknął.
Zaczęło się jak tylko przekroczyłem próg mojej firmy. Szef latał jak meserszmit i wydawał rozkazy, rzucając na lewo i prawo inwektywami.
Błędem byłoby na głos zapytać moich kolegów, o co tym razem chodzi, więc zainstalowałem się do mojej wirtualnej rzeczywistości, gdzie byłem sam sobie panem i szefem.
08:01
Brudny Harry: Yo mistrzu. Co na tapecie skoro szefo gania jak małpa z pęcherzem?!
08:02
Wolny strzelec: Po staremu. Wyniki i jeszcze raz wyniki.
08:03
Brudny Harry: Słuchaj, skoro tak to może ja bym popracował nad tą dokumentacją u szefa na biurku, co zalega od dłuższego czasu?
08:04
Wolny strzelec: Chyba Ci życie niemiłe. Z tego będzie tylko większe zamieszanie, bo się koledzy wkurzą, że im tego nie dał, że odbierasz im premie.
08:05
Brudny Harry: No to ja tu czegoś macho men nie rozumiem. Może jakiś niedouczony polityk jestem, ale odnoszę wrażenie, że mnie się traktuje, jako powietrze. Wy macie kupę roboty. Jeszcze wam te stare sprawy dowalą a na mnie to nawet splunąć nie chce. Chyba mu jad wysechł do cna J.
08:09
Wolny strzelec: U nas nie lepiej. Taka kiszona atmosfera, że na biurku mogę ogórki kisić. Od samego leżenia by się zmacerowały.
08:12
Brudny Harry: Hehe, grubo J.
08:14
Brudny Harry: Kup jutro kilka świeżych i będziesz miał popołudniu świeże kiszonki.
08:16
Wolny strzelec: To jedyny plus pracy, no może poza jedną klientką, która nas dzisiaj odwiedzi. Będzie, na czym oko zawiesić.
08:19
Brudny Harry: O której Ty mówisz?? Tu przychodzą przecież same lekko przy sobie morsy. O foczkach zapomnij L.
08:21
Wolny strzelec: Zobaczysz. Przygotuj się na szok. To ta, która jak się ostatnio prężyła, to nasz szef przechodząc za jej plecami oblał kawę sekretarkę, bo się zagapił na jej walory finansowe.
08:25
Brudny Harry: J.
......
09:15
Brudny Harry: Żyjesz?! Co się nie odzywasz.
09:17
Wolny strzelec: Jebać wszystko!!!
09:19
Brudny Harry: Co się stało się??
09:21
Brudny Harry: Co ciebie tak wk...o? Skoczmy na piwnego reseta, walniem mocnego kreta, chyba tego od kanała, coby głowa nie posiwiała J.
09:25
Wolny strzelec: Ogólnie coś mnie ostatnio wszystko wk...a. Jakiegoś kryzysa mam. A piwko nie dam rady w tym tygodniu i to też mnie wk...a! L
09:28
Brudny Harry: Ciśnienie ci dyrektor podwyższył swoją spokojną osobą?
09:30
Wolny strzelec: Nie w dupie go mam J. Jakoś ostatnie dwa tygodnie są pełne gniewu i agresji połączonej z dozą frustracji z mojej strony. Nienawidzę tego jebanego kraju, polityków i buców, którzy zjedli wszystkie rozumy. Takie tam drobne rozterki przeciętnego Polaka.
09:32
Brudny Harry: Dobrze, że ja go tam nie mam, bo bym by jeszcze szkód narobił i musiał być neurologa iść J.
09:35
Wolny strzelec: Oj tam nie przesadzaj. Mam takiego nerwa, że hej.
09:38
Brudny Harry: Jak masz nerwa i się włączyła energii rezerwa, żona niech cię po plecach podrapie i nawet kropelki piwa przyniesionego nie wykapie?·
09:40
Wolny strzelec: Żeby tak było J. Sam wiesz, że kobiety niewiele rozumieją.
09:42
Brudny Harry: Szczególnie nie kumają, jakie piwo lubimy J.
09:45
Wolny strzelec: Nie kumam mojego szefa. Jak pyta o sprawę – procedura uproszczona. Tego jest na pęczki u nas i jak wiesz ktoś, kto sprawę rozpoczął wpisał jakieś wstępne wyliczenie, potem znienacka mi ją systemowo przekazuje i zamknąć ja można jak się saldo zgadza na koncie z rozliczeniami. Każdy buc to wie, a ten mi ty wyskakuje, że ja nie kontroluje sprawy i on mnie jeszcze musi kontrolować – debil!!
09:51
Wolny strzelec: On chyba nie kuma, że nikt jak sprawę dostaje nie sprawdza każdej zakładki od nowa mając na stanie osiemset do tysiąca spraw na łbie. Chyba go pojebało albo ma kolejny okres.
09:53
Brudny Harry: Nieźle powiedziane.
09:55
Brudny Harry: Już trochę lepiej?
09:58
Wolny strzelec: Lepiej to będzie po 17 dzisiaj jak stąd zrobię spierdolkę J.
09:59
Wolny strzelec: Właśnie aktualizuję CV ;-) .
10:02
Brudny Harry: I co wpisujesz? Lekko ześwirowany koleś poszukuje pilnie pracy wraz z renomowanym kolegą z pracy, wariatem w spokojnej, zacisznej bez klamek firmie z ograniczoną odpowiedzialnością i świadomością J?
10:05
Wolny strzelec: Coś takiego. Jeszcze jedno. Nie robimy lasek ani seksioru z facetami. Inne propozycje do rozważenia ;-).
10:10
Brudny Harry: Mocna rzecz. Takiego CV nikt nie przegapi.
...
11:05
Brudny Harry: Co robisz?
11:08
Wolny strzelec: A jak myślisz? Staram się pracować? Co jest stary?
11:10
Brudny Harry: A chciałem spytać czy dopłacili ci stówkę? Dodatkowej premii?
11:12
Wolny strzelec: Zapomniałem z tego wszystkiego sprawdzić. Sprawdzę dzisiaj.
11:15
Brudny Harry: OK. W każdym razie mam kolejną sprawę na małą premie. A tak w ogóle nie wiem czy wiesz, ale na tą chwilę po raz pierwszy w historii firmy mamy więcej spraw zamkniętych niż przyjętych.
11:18
Wolny strzelec: Czyli jednak nasz ukochany Dyrek osiągnął swoje.
11:20
Brudny Harry: Jeszcze nie, bo do pełni szczęścia musi być prawie dwa tysiące na miesiąc spraw zamkniętych.
11:22
Wolny strzelec: Ziomal. On i tak powie, że prawie nie robi żadnej różnicy, więc, po co premie wypłacać.
11:24
Wolny strzelec: I nie beknie za to.
11:25
Brudny Harry: Tak się wymyka sprawiedliwości niski sądzie.
11:27
Wolny strzelec: Zapomniałem ci powiedzieć, że moja laska siedzi w domu i wysyła za mnie oferty pracy.
11:29
Brudny Harry: Ty to masz dobrze. Niech wysyła tam gdzie ja wysłałem to będziemy może nadal razem pracowali.
11:31
Wolny strzelec: Jestem za J.
...
12:00
Brudny Harry: Wybrałbym się na te grzyby, co wspominałeś ostatnio.
12:02
Wolny strzelec: Stary, ale ja mam dziewczynę.
12:04
Brudny Harry: Ale mi nie chodzi o praw...dziwki J.
12:05
Brudny Harry: Tym razem serio na grzyby bym sobie skoczył.
12:07
Wolny strzelec: To jeszcze ustalam z „wyższą instancją” zwaną potocznie żoną.
12:08
Wolny strzelec: Będę wiedział do piątku. Chyba, że masz inny pomysł. Ale coś powiązane z łonem natury.
12:10
Brudny Harry: Swoją dziewczynę sobie zwiąż na łonie natury. To teraz ja już wiem, po co jedziesz do lasu ;-).
12:12
Wolny strzelec: J.
12:14
Wolny strzelec: Przyznam, że ja chciałem tylko asystować, bo się na grzybach nie znam.
12:15
Brudny Harry: Po asystować to ja mogę przy wiązaniu Twojej laski J.
12:16
Wolny strzelec: To nie ma sprawy. Ty wybierasz miejsce, ja zbieram, a ty szalejesz w przyrodzie. Będziesz polował na króliki.
12:18
Brudny Harry: Playboya Chyba J.
12:20
Wolny strzelec: To jesteśmy umówieni. Pogadam jeszcze z żoną. Jakby ona to widziała. Bo przydałoby się po lesie trochę połazić.
12:22
Brudny Harry: Nic nie będzie widziała, bo będzie zakneblowana i skrępowana J.
12:24
Wolny strzelec: Dobra, dobra.. J. Wiadomo, że wyższa instancja musi zaakceptować pomysł.
12:26
Brudny Harry: Ok. Jak chcesz to ją weźmiemy ze sobą, ale wiedz, że kobiety bywają marudne J.
12:28
Wolny strzelec: Nie takie, które mają 3 lata i słuchają tatusia.
12:30
Brudny Harry: Córeczkę też zabierasz? Da radę?
12:32
Wolny strzelec: Pewnie nie, ale moja mała jak ostatnio z nami przeszła sześć kilometrów na własnych nóżkach. Moja teściowa i żona nie dawały rady a ona chciała iść dalej J.
12:35
Brudny Harry: Moja laska marudziłaby już po pięciuset metrach ;-).
...
13:30
Brudny Harry: Słyszałeś szefa?
13:33
Wolny strzelec: Nie? A co?
13:35
Brudny Harry: Na zebranie nas wezwał i oznajmił szanownym jakże spokojnym tonem, że mamy dociągnąć do zamknięcia tych dwóch tysięcy spraw, bo on głowę na srebrnej tacy położył i powiedział przed zarządem z głową w chmurach – Zrobię to!! J
13:40
Brudny Harry: Na spotkaniu się wydarł, z kim on pracuje i w pewnej chwili zaczął rzucać kurwami.
13:43
Wolny strzelec: No to pięknie...
13:45
Brudny Harry: W pewnej chwili jak się zgrzał i zaczerwienił to otworzył okno. Chyba chciał zaczerpnąć świeżego powietrza, ale na nasze oko to wyglądało jakby chciał skoczyć z pierwszego piętra. Rzuciliśmy się, żeby mu pomóc... w ciśnieniu go za okno oczywiście ;-) ale... je szybko zamknął.
13:50
Wolny strzelec: He, He.
13:52
Brudny Harry: Podczas spotkania byłem ja, Kamil, Tomaso, Chudy i nasz kierownik. Nagle zadzwonił wiceprezes, jak się potem okazało i nasz wielce szanowny dyrektor powiedział do niego: „wiesz, co nie mogę teraz rozmawiać, bo mam tu spotkanie z takimi, co się im wydaje, że są dobrymi pracownikami”...
13:55
Wolny strzelec: He, He.
13:56
Wolny strzelec: No to ładnie.
13:57
Brudny Harry: A jak mu się coś próbowało wytłumaczyć to darł się, żeby nie robić z niego durnia. Aż mnie korciło powiedzieć, że nie trzeba, bo na to już za późno J.
14:00
Wolny strzelec: Beka jak sto pięćdziesiąt.
14:01
Brudny Harry: Chudy to się mało w gacie nie posikał i nam się zaczęło udzielać, a ten, że skoro mamy takie dobre humory to nam jeszcze pracy dołoży.
14:02
Wolny strzelec: No i wszystko gra.
14:05
Brudny Harry: A ty wiesz kolego, że w gazetach piszą o naszych sukcesach.
14:06
Wolny strzelec: A masz do tego link? Z chęcią poczytam, co za bzdury wypisują. To musi być niezły science-fiction.
14:09
Brudny Harry: Na kibelek każda gazeta firmowa dobra, bo się dosłownie firmą można podetrzeć J.
14:11
Wolny strzelec: He He. No wiesz, staramy się i byle do przodu. Ja biorę robotę do domu, chudy siedzi po godzinach a firma to ładnie obiera w słowa i drukuje. Ale to w końcu moja praca.
14:15
Brudny Harry: Ja to bym na szkolenie pojechał i popił, bo na trzeźwo w tej robocie wytrzymać się nie da. Wiesz, co sobie wymyślili?
14:20
Wolny strzelec: No, co?
14:25
Brudny Harry: Że dział administracji będzie robił to samo, co my.
14:29
Wolny strzelec: No to pięknie. Sprzątaczka i ochroniarz może do nas też dołączą. Chętnie przyuczymy. ;-)
14:35
Wolny strzelec: Zaczynam się zastanawiać czy nie pracuje w szpitalu psychiatrycznym, bo zaczynam wariować.
14:40
Wolny strzelec: Następnym razem jak będą zamawiać artykuły biurowe to ja sobie zamówię biały kaftan J
15:20
Brudny Harry: To zamów dla mnie też. Bo tylko to mnie utrzyma w ryzach.
15:25
Wolny strzelec: Ok. No to ja się powoli wycofuje na poligon domowy, gdzie ciszę i spokój przerywa jedynie wybuch „domowego granatu” sprzeczki.
15:30
Brudny Harry: He, He, He.
15:32
Wolny strzelec: Nara.
15:35
Brudny Harry: Pa.
2 czerwiec 2009
Wtorek
Godzina 16:05 (czasu firmowego)
Kolejny dzień pracy minął dość szybko i w miarę bezboleśnie. Nie zdążyłem wyjść z biura jak mnie dopadła Pani Kierownik.
– A ty już wychodzisz z biura, już skończyłeś pracę?
– No.. tak – wahanie w moim głosie było tak wyraźne, jak wyraźny jest napis SEJM na budynku, żeby każdy wiedział gdzie się znajduje. – przecież pracuje do godziny szesnastej.
– Ale to nie znaczy, że powinieneś wychodzić o czasie. Przecież przed godziną ósmą robisz sobie kawę a to zajmuję trochę czasu. Poza tym niektórzy kliencie pracują do siedemnastej. – nigdy nie podobał mi się jej ton głosu ani charakter, ale nie każdy widać musi być doskonały.
– Nie widzę problemu. Jak mi zapłacicie za nadgodziny mogę zostać. – wydało mi się to oczywiste, ale sam chyba nie wierzyłem, że to zrozumie i że to powiedziałem na głos.
– Wiesz, że nie płacimy za nadgodziny wiec albo się godzisz na nasze warunki albo poszukaj sobie inne pracy. Na Twoje stanowisko jest ponad trzystu chętnych.
Dalej nie ma sensu opisywać jak się potoczyła dyskusja, a raczej monolog ze strony mojej przełożonej, ale wiem tylko jedno, że na moim miejscu każdy by wolał strzelić sobie w łeb niż dalej tkwić w tym bagnie po uszy.
Standardowo skuliłem po sobie uszy i wycofałem się jak zbity pies do swojej budy zwanej mieszkaniem.
Samochód tkwił nadal w warsztacie, stąd pojechałem do domu autobusem. Brak auta nie był spowodowany brakiem gotówki ani brakiem części, ale jedynie podejściem „marketingowym” mojego rodzinnego mechanika. Tych z „cięższym” portfelem obsługiwał szybciej.
Mojej dziewczyny nie było w domu. Pewnie znowu szlaja się po galeriach i wydaje nasze oszczędności.
„Nasze” brzmi paradoksalnie, bo nawet nie jesteśmy małżeństwem. Ale cóż nie każdy wpada od razu na taki genialny pomysł...
3 czerwiec 2009
Środa
Godzina 5:10 (czasu domowego)
„- sen – błogosławieństwo duszy i ciała, przedłużenie naszych pragnień. Stałem otoczony fankami, ciągnącymi w moim kierunku z zachwytem tylko w jednym celu – poznania i możliwości bliskiej styczności ze swoim idolem...”.
Szara rzeczywistość mnie dobija i spędza sen z powiek. Czy ja w ogóle sypiam czy mi się to jeszcze śni? Jedynym świadkiem jest moja dziewczyna, która wróciła bardzo późno i tak jak stała zawinęła się w kołdrę i zasnęła.
Skoro jest artystką to dla niej czas przybiera inną formę życia. Zebrałem się i posłusznie jak maszyna ruszyłem do roboty, żeby wszystko trybiło jak należy, jak dobrze naoliwiona maszyna.
Niczym zawodowy piłkarz, wpadłem na „pole gry” poprzez hol do windy, po drodze minąłem obrońców, pokonałem bramkarza i strzeliłem gola osadzając moje cztery litery na firnowym krześle. Login i hasło i już dostaje świeżą dawkę adrenaliny.
08:05
Wolny strzelec: Hej J.
...
08:16
Wolny strzelec: Jesteś??
08:19
Brudny Harry: Jestem. Codziennie od ósmej do szesnastej i nie tego nie zmieni.
08:21
Wolny strzelec: Co tam słychać ciekawego u kolegi?
08:24
Brudny Harry: Ciekawego – NIC. Właśnie się dowiedziałem, że nasz kierownik nie wysłał info o premii na czas to już pewnie po premii.
08:27
Wolny strzelec: To nieładnie. A dużo masz roboty?
08:31
Brudny Harry: Nie dość, że walą mnie w wała na każdym kroku to się jeszcze telefon rozdzwonił.
08:33
Wolny strzelec: Tak już jest w dużych korporacjach, za grosz poszanowania dla drugiego człowieka.
08:35
Brudny Harry: Dolina, po prostu dolina rozpaczy mnie ogarnia. Ten kraj nas zabija L.
08:41
Wolny strzelec: Ale nie wiem czy zauważasz pewną analogię naszej firmy do sytuacji w Polsce? Nasz dyrektor tak długo nas psychicznie męczy, żebyśmy z tej firmy z „własnej woli” odeszli, bo wtedy nowym płotkom będzie płacił grosze. W Polsce z kolei tak długo się nas chyba męczy, żebyśmy się stąd wynieśli celem osiedlenia murzynów, Ukraińców, ruskich a przede wszystkim chińczyków, którzy pracują za połowę stawki.
08:47
Brudny Harry: Jest w ty jakieś drugie dno, jak w butelce jak ją kończę, bo na trzeźwo tego świata nie idzie oglądać.
08:51
Wolny strzelec: Czyli nie wygaduje bzdur? To dobry znak J.
08:54
Brudny Harry: Zły znak to zapowiedzi naszego rządu o podwyżce paliwa, czynszu, prądu, gazu, wody itd. Na początku kolejnego roku. Taki mały prezencik, bo żyjemy w tak luksusowych warunkach przecież. Po prostu nie mogę nerwowo. Nie czytam już gazet, nie oglądam TV, bo bym chyba kogoś rozpłatał jak świnie!
08:57
Wolny strzelec: Ja wiem kogo by trzeba najpierw usunąć, ;-) Naszego Dyrka.
08:59
Brudny Harry: Za wysokie progi stary. Daj sobie spokój. Szkoda zachodu.
09:05
Wolny strzelec: A wiesz, że ostatnio próbowałem wrócić do mojej poprzedniej firmy, ale się okazało, że skoro odszedłem na własne życzenie to mam spaloną sytuacje. Zresztą wrzucili mnie do jednego worka z osobą, która wyleciała za karygodny błąd.
09:08
Brudny Harry: Polityków jakoś przyjmują jak z jednej partii „wyleci” to do drugiej wleci. To ja już wolę się codziennie rano taplać w gównie, bo zarabiałbym więcej niż siedząc na stołku osiem godzin dziennie i praca na świeżym powietrzu.
09:12
Wolny strzelec: Może Na świeżym powietrzu, ale BEZ świeżego powietrza ;-).
09:15
Brudny Harry: Dowcipniś...
...
10:00
Wolny strzelec: Jesteś?!
10:04
Brudny Harry: Żyje, chociaż niewiele mi brakuje do zejścia.
10:08
Wolny strzelec: Tylko się nie załam teraz i nie odchodź z firmy, bo z kim ja będę odwalal gadki na GG i nie będę miał z kim na ryby jeździć L.
10:14
Brudny Harry: Damy radę. Póki firma trwa to i my nie zginiemy. Co nam obca przemoc wzięła sposobem odbierzemy. Nie myśl tyle, bo dostaniesz żylaków mózgu.
10:17
Wolny strzelec: WOW; nie wiedziałem, że jest coś takiego? Patrz ile się można w pracy pożytecznych rzeczy dowiedzieć na temat chorób. Czuje się jak w klinice. Powinna być zdrowotna infolinia dla pracowników.
10:19
Wolny strzelec: Jak swędzi ciebie siedzenie – wybierz jeden – połączysz się z szefem i powiesz, że nie przyjdziesz do pracy, bo nie możesz wysiedzieć ośmiu godzin.
... jak masz żylaki – wybierz dwa – połączysz się z sekretarką, która ci nogi wymasuje.
10:25
Brudny Harry: Jak masz problemy z głową, to znaczy, że brakuje ci szarych komórek nie wybieraj nic, bo i tak nie trafisz do szpitala J.
10:27
Wolny strzelec: No widzisz, a od podstawy naszego kierownictwa do nas to można przysłowiowego kija w dupie dostać i żylaków od ściskania pośladków.
10:29
Brudny Harry: A kiedy idziemy na Browarka?
10:31
Wolny strzelec: Sam nie wiem. Żona wściekła się i już chce się ze mną rozwieść, bo według niej za mało zarabiam i nic nie robię by to poprawić.
10:33
Brudny Harry: Ale to nie powód do rozwodu kolego. Oj nie kumam tych lasek. Idąc tropem myślenia niewiast jak ona mniej zarabia jest gitara, ale jak my to już dupa blada.
10:36
Wolny strzelec: Mnie to mówisz?! Staram się jak mogę. Podobno jestem świetnym ojcem, bo beze mnie dziecko żyć nie może a tu...szkoda słów, bez kasy jestem niczym gównem piszczącym w trawie.
10:39
Brudny Harry: No to grubsza rozkminka między wami i to jeszcze brzydko pachnie. Pozwól, że nie będę się wypowiadał. Pogadaj z nią o tym na lajcie.
10:42
Wolny strzelec: Chyba po joincie. Ciężko się dogadać, jak ona pracuje z ludźmi, którzy jej imponują chatami większymi od naszego kurnika to, co ja biedny szarak mogę. Kapustę mi przyszło żreć, ot co.
10:45
Brudny Harry: Daj se siana a nie kapustę wpierniczać. Zanieś żonie jakiegoś badyla, walnij mocnym tekstem, zaproś na wyżerkę i pogadaj bez ciśnienia. Życie to nie bajka. Łatwo się patrzy na innych, ale posiadanie to status na pokaz. Posiadanie czegoś pod kredyt to złudna własność.
10:53
Wolny strzelec: Może jak znajdę lepiej płatną pracę będzie lepiej?
10:56
Brudny Harry: No to postaw sobie pytanie i odpowiedz na nie szczerze, kiedy pojawi się granica finansowa satysfakcjonujące jej małżeństwo?
10:59
Wolny strzelec: Nigdy!!
11:03
Brudny Harry: A widzisz. Jak chcesz to potrafisz trzeźwo myśleć w pracy J. I to jest kurna szarość codziennego życia.
11:06
Wolny strzelec: Gdyby nie moja słodka córeczka to nie miałbym motywacji do domu wracać. Wszyscy chcieliby zarabiać po dziesięć tysięcy, ale nie od tego się jest szczęśliwym.
11:09
Brudny Harry: Tłumacz jej to codziennie, kiedyś na pewno pojmie. Kobiety są jak bomba z opóźnionym zapłonem, jak coś skumają to już nic nie zostaje. A jak humory w innych działach u naszych kolegów?
11:12
Wolny strzelec: Staramy się i byle do przodu. Każdy ma jakiś problem, bo dobrą miną do złej sytuacji robi i tylko się z tego zmarszczek dorobi J.
11:17
Brudny Harry: A walił to pies, waliła całą wieś, optymizm, piwo anarchia i do przodu. Posłuchaj tego najnowszego teledysku Rammsteina. To ci się humor poprawi. Normalnie porno J.
11:19
Wolny strzelec: Wiesz, co. Obejrzę w domu, bo jak mnie Dyrektor Wąski nakryje to będzie ciężko. Jeszcze jak zobaczy laski w teledysku to nie będzie wiedział, do czego służą i wda się w swoją godzinną dyskusje. ;-).
11:23
Brudny Harry: Jemu na razie wystarczy jak się podnieci arkuszami Excela, bo ślini się na widok gołej tabelki.
11:25
Brudny Harry: Jak zobaczył moją przygotowaną tabelkę, to dostał takiego orgazmu, że zaślinił całe biurko i się drewno wypaczyło J.
11:28
Wolny strzelec: Ha, ha, ha.
...
12:30
Wolny strzelec: Co z tą zaległą premią?
12:32
Brudny Harry: Moment. Aha, kierownik dał za późno wnioski, bo był na urlopie.
12:35
Wolny strzelec: Czyli co? Premia za ten miesiąc wpadnie pod koniec miesiąca?
12:37
Brudny Harry: No chyba, że się mylę. Pewnie jak ostatnio pod koniec następnego, pomniejszona o prowizję naczelnego dyrektora!
12:39
Wolny strzelec: No to mnie żona z domu wyrzuci jak gołą pensje przyniosę. Nie mam po co do domu wracać.
12:41
Brudny Harry: Przekieruj ją do dyrektora Wąskiego J.
12:44
Wolny strzelec: Jak się do niego wprowadzi da mu do myślenia. Będzie mnie błagał, żebym ją szybko zabrał z powrotem J.
...
13:00
Brudny Harry: Wiesz, co mam ostatnio wywalone na to, co się dzieje w pracy. Jak nie możesz nad tym zapanować i przeskoczyć, to zaakceptuj....czyli zmień robotę ;-).
13:03
Wolny strzelec: U mnie CV wychodzi codziennie po trzydzieści razy jak w fabryce. Nie cackam się i szukam nowej roboty, bo mam dość.
13:06
Brudny Harry: A tak zmieniając temat ale mamy ognistą koleżankę, co nie?
13:09
Wolny strzelec: Przestań mnie dręczyć, ja żonaty jestem.
13:11
Wolny strzelec: He, He. No tak. Kobieta zmienną jest.
13:13
Brudny Harry: I jak ogień nigdy nie przygasa, żarzy się na lewo i prawo przez całe życie parzy żwawo J.
13:17
Wolny strzelec: Stary, byłbym zapomniał. Pożycz herbatę miętową.
13:21
Brudny Harry: Nie mam. Mam tylko melisę, rumianek, żurawinę, apap, jako zagrychę, aspirynę, Ibuprom. Tacy mali przyjaciele z biurowej apteczki. Chcesz mieć w pracy wenę doskonałą łykaj codziennie Apap i popijaj wódą gorzałą ;-).
...
13:51
Brudny Harry: Pójdziemy na piwnego reseta, walniemy mocnego kreta, może tego od kanała, co by głowa nie posiwiała ;-).
13:53
Wolny strzelec: Wow. Zamiast robić jaja o pracy pisz kurcze wiersze. Co ciebie tak wzięło na pisanie?
13:55
Brudny Harry: Bo to, co się tu dzieje wymaga opisania i wydania. Niech ludziska wiedzą, co się w prywatnych firmach dzieje. Poza tym, pisanie to moje drugie ja, mam, zatem dwa w jednym. Jak wydam będzie beka ;-).
13:59
Wolny strzelec: A jak tam przygotowania do naszej małej rozróby? Materiały są?
14:01
Brudny Harry: Tak, zamówiłem z kumplem. Cały komplet moro, plus karabin na śrut.
14:03
Wolny strzelec: Czyli będzie akcja oczyszczania firmy z Dyrka Wąskiego Świrka J.
14:06
Brudny Harry: Nie oczyszczanie tylko eliminacja.
14:07
Wolny strzelec: Eksterminacja!
14:08
Brudny Harry: Deratyzacja.
14:11
Wolny strzelec: A ja ci powiem, jakkolwiek tego nie nazwiesz niektórych „szkodników” się z firmy nie pozbędziesz więc przestań śnić na jawie i gęba w trawie.
14:13
Brudny Harry: Ale może bym się przebrał w moro i zrobił małe – CRUSH, KILL AND DESTROY? J
14:15
Wolny strzelec: Wydoroślej. Jaroszy z Bosku obok do mnie podszedł i powiedział, że to rozliczenie wysłałeś trochę zbyt późno.
14:17
Brudny Harry: Niech on tyle trawy nie jara po kątach to wszystko się będzie zgadzało. Ja mam już dzisiaj dość jak mnie dyrek Wąski dopadł na korytarzu jak do kibla szedłem, że czegoś nie kuma w moim sprawozdaniu. Myślałem, że już mu na spodnia naszczam, mało nie wyrobiłem.
14:21
Wolny strzelec: Najpierw poszedł mail z info czy od razu osobista audiencja najjaśniejszego wiecznie panującego?
14:23
Brudny Harry: A cholera wie. Od godziny nie wyrabiam w mailami i nie czytam. Na pewno potem się wypoci u naszego Dyrektora i zaleje łzami, jaki to ze mnie zły chłopiec, bo jestem niedobry i nie dostosowuje się do wiecznie panujących reguł.
14:26
Wolny strzelec: Kierowniczka tak się zlękła, że już myślałem, że ją Dyrek przez kolano przełoży i złoi jej dupsko J.
14:29
Brudny Harry: To już byłby chyba mobing erotyczny J.
14:32
Wolny strzelec: Wiesz, czemu dyrek Wąski robi takie jazdy? Bo zbliża się rozliczenie wyników jego półrocznej pracy.
14:34
Wolny strzelec: Które jak dotychczas to są mierne.
14:37
Brudny Harry: Chyba ściero wato-gównowate. Coś pomiędzy wczesnym zapachem spod pachy a ścierą podłogową.
14:40
Wolny strzelec: Bo on nie wiem nawet, na jakim stanowisku pracuje. Dobrze, ze kompa wie jak odpalić i to nie od zapałki J.
14:42
Brudny Harry: No cóż trzeba wiedzieć, co i gdzie się pracuje. Ja już nie wyrabiam. Mam wszystkie jego sprawy na głowie czyli stare sprawy, nowe sprawy, tabelki, rozliczenia finansowe, wyjaśnienia reklamacji z klientami. Wszelkie robactwo tego świata wali do mnie drzwiami i oknami!
14:45
Wolny strzelec: Pomyśl sobie, jaki będziesz od niego mądrzejszy i inteligentniejszy jak to wszystko zrobisz i to ci doda sił. Jego pewnie nawet żona nie rozumie. J
14:48
Brudny Harry: Ha, ha. Daj znać jak wyjdziesz z tego naszego programu handlowego, bo muszę coś zapisać póki jeszcze działa. A wiesz, co właśnie wymyśliłem hasło dla naszych pracowników: „jak pracownicy firmy XXX nie dają rady, wyciągają Whisky z szuflady ;-)”.
14:51
Wolny strzelec: Mów tak do mnie codziennie to sam zacznę pić. O kurcze, Wąski mnie przed chwilą przeleciał pytajnikowo i czuje się moralnie gwałcony i zbrukany L bo nie wiedziałem co się dzieje i o co mu chodzi.
14:53
Brudny Harry: Pyta się, bo jest porąbanym Indiana Jonsem i lata i szuka zaginionej arki. Czyli szuka problemów tam gdzie ich nie ma. Wiesz, że u niego każdy wiersz musi się zgadzać, bo potem się chyba z radością w domu masturbuje patrząc na wąskie biodra tabelek, krótko obstrzyżone finanse na premie, gładko ogolone podstawy itd.
15:05
Wolny strzelec: