Dziewczyna, kobieta, inna - Bernardine Evaristo - ebook + książka

Dziewczyna, kobieta, inna ebook

Bernardine Evaristo

4,9

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zwyciężczyni Nagrody Bookera w 2019 roku.

Książka dekady wg „Sunday Times” i „Guardiana”,

Książka roku m.in. wg „Time’a”, „Washington Post”, „New Yorkera” i „Kirkus Reviews”.

Znajdziecie tutaj Wielką Brytanię, o jakiej jeszcze nie czytaliście. Od Newcastle do Cornwall, od narodzin wieku dwudziestego do pierwszych dekad wieku dwudziestego pierwszego.

Oto dwanaście postaci i ich podróż przez życie. Każda z nich czegoś szuka – kogoś bliskiego, celu w życiu, przynależności, domu, kochanki, matki, utraconego ojca, czy choćby odrobiny nadziei.

Przede wszystkim zaś jest to oszałamiająca, pulsująca życiem powieść o kobietach. O ich sile, słabościach, bolączkach, powodach do szczęścia, pragnieniach i miłości. Opowiada o artystkach, bankierkach, nauczycielkach, sprzątaczkach, gospodyniach domowych – w różnym wieku i na różnych etapach życia.

To książka, o której powinno być głośno. I będzie.

 

Wreszcie ukazuje się w Polsce powieść, w której mogę się przejrzeć. Evaristo w istocie dała nam prezent: atlas różnorodności. I to jak napisany! Lektura obowiązkowa. SYLWIA CHUTNIK

Autorka potrafi wziąć historię z dowolnego okresu i nasycić ją życiem. ALI SMITH

Bernardine Evaristo jest jedną z tych autorek, które powinni czytać wszyscy i wszędzie. ELIF SHAFAK

To jedna z tych naprawdę ważnych powieści... Bardzo zabawna, bardzo seksowna. ALAN HOLLINGHURST

Najbardziej wciągająca książka, jaką czytałam w tym roku. ROXANE GAY

Dajcie Evaristo więcej nagród! Dajcie jej wszystkie! GRAHAM NORTON

Mistrzowska powieść niczym wyśpiewana chórem pieśń miłosna. ELLE

Wyjątkowa. Ambitna i pełna współczucia. STYLIST

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 499

Oceny
4,9 (10 ocen)
9
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MajZab

Nie oderwiesz się od lektury

Doskonała, gęsta i poruszająca - kobiecymi historiami, niezależnością, ciężarem kolonialnych pozostałości. Losy każdej z bohaterek są jakoś boleśnie naznaczone zmaganiem z nierównościami i niesprawiedliwością, ale płynie z nich niezwykła opowieść o sile. Tłumaczenie Agi Zano to majstersztyk.
00
Valdi_1970

Nie oderwiesz się od lektury

Wielka przyjemność. Fascynujące portrety zbudowane wokół życiowych historii wspaniałych kobiet. Każda z nich jest jak w tytule „other”, bo nosi w sobie jakiś rodzaj odmienności. Jak ważnym i trudnym słowem jest dzisiaj odmienność nie trzeba nikogo przekonywać (zwłaszcza w Polsce AD 2022). Historie tylko z pozoru rozrzucone są patchworkowo, bo spinają je wielopoziomowe klamry. Wszystko bardzo silnie osadzone we współczesności. Książka jest fascynująca. Nagroda Bookera zasłużona w 100%.
00



 

 

 

 

Tytuł oryginału:Girl, Woman, Other

Copyright © 2018 by Bernardine Evaristo

Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2021

Copyright © for the Polish translation by Aga Zano, 2021

 

Redaktorka inicjująca • Paulina Surniak

Redaktor prowadzący • Adrian Tomczyk

Marketing i promocja • Katarzyna Kończal

Redakcja • Gabriela Niemiec

Korekta • Mirosław Ruszkiewicz, Mirosław Krzyszkowski

Projekt typograficzny wnętrza • Mateusz Czekała

Łamanie • MELES-DESIGN

Projekt okładki • Ali Campbell

Fotografie na okładce• Ali Campbell / Stuppenkart,

Neil Kenlock / Tate Images,

Richard Braine / Getty Images

Adaptacja okładki•Magda Bloch

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej•Dariusz Nowacki

 

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

 

eISBN 978-83-66736-26-9

 

Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.

ul. Fredry 8, 61-701 Poznań

tel.: 61 853-99-10

[email protected]

www.wydawnictwopoznanskie.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Siostrom, sistas, sistahs, siostrzeństwu, kobietom, womxn,

wimmin, womyn, braterstwu, braciom, bredrin, bruvs, naszym mężczyznom i facetom, a także wszystkim osobom LGBTQI w wielkiej ludzkiej rodzinie

 

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Amma

 

 

 

 

1

 

Amma

idzie promenadą wzdłuż rzeki rozcinającej jej miasto na dwoje, po wodzie sunie powoli kilka wczesnoporannych barek

po lewej ma stylizowany na okrętową modłę most dla pieszych z kładką przypominającą pokład i wspornikami niczym maszty

po prawej rzeka zakręca i płynie na wschód pod mostem Waterloo, w stronę kopuły katedry Świętego Pawła

Amma czuje pierwsze promienie słońca, powietrze jest rześkie, jeszcze nie zdążyło zgęstnieć od żaru i spalin

kawałek dalej skrzypaczka gra jakąś adekwatnie pogodną melodię

sztuka Ammy, Ostatnia Amazonka Dahomeju, ma dziś premierę w The National

 

Amma wspomina pierwsze kroki w teatrze

kiedy razem ze swoją prawą ręką, Dominique, wyrobiły sobie szczególną reputację, bo awanturowały się w trakcie przedstawień obrażających ich polityczną wrażliwość

wyćwiczone aktorskie głosy przyjaciółek niosły się głośno i wyraźnie z głębi balkonów, a potem trzeba było szybko uciekać

obie wierzyły, że protesty muszą być publiczne, zakłócać porządek i zwyczajnie drażnić przeciwnika

raz wylała całą szklankę piwa na głowę reżysera, który w swojej sztuce umieścił półnagie czarne kobiety, biegające po scenie jak idiotki

i zwiała ile sił w nogach opłotkami dzielnicy Hammersmith

skowycząc z uciechy

 

potem Amma spędziła kilka dekad w alternatywie, buntowała się i miotała granatami w establishment, który zepchnął ją na margines

aż w końcu mainstream zaczął wchłaniać to, co dawniej uważano za radykalizm, a ona po cichu liczyła, że ją też teraz przyjmie

udało się dopiero trzy lata temu, gdy posadę kierowniczki artystycznej po raz pierwszy w historii The National objęła kobieta

tak długo Amma wysłuchiwała uprzejmych odmów poprzednich dyrektorów, aż tu nagle telefon w pewien poniedziałkowy ranek, tuż po śniadaniu, gdy życie ciągnęło się przed nią w pustkę aż po horyzont, oferując jedynie ramówkę seriali w internecie

świetny tekst, musimy to zrobić, podjęłaby się pani także reżyserii? proszę wybaczyć, że tak nagle, ale może dałaby pani radę spotkać się w tym tygodniu na kawę?

 

Amma upija łyk americano, obowiązkowo z dodatkowym espresso na rozruch, i zbliża się do szarego brutalistycznego budynku

ostatnimi czasy przynajmniej próbują ożywić klocowaty betonowy kompleks instalacjami z neonów, a sam teatr ma opinię instytucji postępowej, a nie skostniałej

kiedyś była pewna, że gdyby tylko ośmieliła się przekroczyć próg The National, natychmiast wyprowadzono by ją na kopach, wtedy ludzie naprawdę ubierali się do teatru na galowo

i patrzyli z góry na każdego, kto nie zjawiał się pod krawatem

Amma chce, żeby ludzie przychodzili na jej sztuki po prostu z ciekawością, gówno ją obchodzi, co będą mieli na sobie, zresztą sama jest wierna estetyce z gatunku „walcie się wszyscy”, choć owszem, z biegiem lat odeszła od klasycznych zestawów typu dżinsowe ogrodniczki, beret na Che Guevarę, arafatka i nieodzowna przypinka z dwoma splecionymi symbolami Wenus (no bo jak już walić wszystkich, to po oczach)

teraz zimą nosi srebrne lub złote adidasy, latem niezawodne birkenstocki

zimą czarne spodnie, raz dopasowane, a raz luźne, zależy, czy w danym tygodniu wchodzi w czterdziestkę czy czterdziestkę dwójkę (góra zawsze o rozmiar mniejsza)

latem wzorzyste haremki ze ściągaczem tuż pod kolanem

zimą jaskrawe asymetryczne koszule, swetry, kurtki, płaszcze

tlenione dredy bez względu na porę roku sterczą karnie jak świeczki na torcie

srebrne kółka w uszach, ciężkie afrykańskie bransolety i różowa szminka

to całoroczne znaki rozpoznawcze jej stylu

 

Yazz

ostatnio stwierdziła, że to „stylówa na starą wariatkę”, błaga, żeby Amma zaczęła ubierać się w Marksie i Spencerze jak normalne matki, nie chce nawet być widziana obok niej, kiedy idą niby-razem ulicą

Yazz doskonale wie, że Amma nigdy nie zbliży się do normalności i że jest po pięćdziesiątce, a to jeszcze nie starość, chociaż nie ma sensu przekonywać o tym dziewiętnastolatki; tak czy inaczej, starzenie to nie powód do wstydu

zwłaszcza że cały gatunek ludzki jedzie na tym samym wózku

czasami jednak Amma ma wrażenie, że spośród wszystkich znajomych tylko ona pragnie celebrować swój postępujący wiek

to przecież taki przywilej: nie umrzeć przedwczesną śmiercią, mówi im, gdy noc zapada powoli nad kuchennym stołem w jej przytulnym szeregowcu na Brixton

i wszystkie zabierają się do przyniesionego jedzenia: potrawki z ciecierzycy, szarpanego kurczaka, sałatki greckiej, curry z soczewicy, pieczonych warzyw, jagnięciny po marokańsku, ryżu szafranowego, sałatki z buraków i jarmużu, komosy ryżowej po nigeryjsku i jeszcze makaronu bezglutenowego dla kilku nieznośnych grymaśnic

nalewają sobie wino, wódkę (mniej kalorii) albo coś przyjaźniejszego wątrobie, jeśli lekarz przykazał

Amma spodziewała się, że będą zadowolone z jej odmowy poddania się ciotkowatemu zrzędzeniu; zamiast tego koleżanki posyłają jej zakłopotane uśmiechy, a co z nasileniami bólu stawów, problemami z pamięcią, falami gorąca?

 

mija młodą uliczną skrzypaczkę

posyła jej życzliwy uśmiech, dziewczyna go odwzajemnia

więc Amma wyławia z kieszeni kilka monet i wkłada do futerału

nie da rady odmówić sobie teraz papierosa, opiera się o murek odgradzający chodnik od rzeki i zapala jednego, natychmiast ma do siebie pretensje

za jej czasów reklamy przekonywały młodych, że z fajką w dłoni będą wyglądać dojrzale, elegancko, wpływowo, błyskotliwie, atrakcyjnie i nade wszystko – cool

że bardzo martwo, to nikt już nie wspominał

Amma spogląda na rzekę, ciepły dym spływa jej do przełyku, kojąc nerwy, a ona usiłuje opanować kofeinowy skok adrenaliny

czterdzieści lat premier, a ona wciąż sra żarem

a co, jeśli krytycy ją zjadą? spławią unisono w recenzjach z jedną gwiazdką, co oni sobie w tym Nationalu myśleli, kiedy wpuszczali tę hucpiarę do budynku?

oczywiście wie, że nie znalazła się tu przez przypadek, napisała piętnaście sztuk i wyreżyserowała ponad czterdzieści, i jak skomentował kiedyś pewien krytyk, Amma Bonsu nie boi się ryzykować i wie, jak to robić

a co, jeśli generalna zebrała owacje na stojąco tylko dlatego, że publiczność nie chciała jej sprawić przykrości?

och, zamknij się już, przecież jesteś starą wyjadaczką, zapomniałaś?

 

przecież

ma fantastyczny zespół: sześć starszych aktorek (weteranki, co na scenie zjadły zęby), sześć dziewczyn w połowie kariery (jak na razie się trzymają) i trzy nowe twarze (naiwne, pełne nadziei), spośród których jedna, utalentowana Simone, przychodzi na próby z podkrążonymi oczami, a potem zawsze się okazuje, że zostawiła włączone żelazko, zapomniała zgasić palnik na kuchence albo zamknąć okno w pokoju, więc marnuje cenny czas podczas prób na paniczne wydzwanianie do współlokatorów

parę miesięcy temu sprzedałaby własną babcię na plantację, żeby tylko dostać tę robotę, a teraz wyłazi z niej rozwydrzona mała primadonna, co przed kilkoma tygodniami kazała własnej reżyserce skoczyć po karmelowe latte, gdy zostały na sali prób tylko we dwie

jestem wykończona, zamiauczała, sugerując, że to wszystko wina Ammy, która zmusza ją do pracy ponad siły

chyba nie trzeba dodawać, że Amma od razu ustawiła panienkę Simone Stevenson do pionu

panience Stevenson wydaje się, że skoro prosto ze szkoły teatralnej trafiła do Nationalu, to Hollywood już stoi przed nią otworem

no to się przekona

już niedługo

 

w takich chwilach Amma tęskni za Dominique, która dawno temu zwiała do Ameryki

to z nią powinna dziś dzielić przełomowe chwile w karierze

poznały się w latach osiemdziesiątych na castingu do pełnego metrażu rozgrywającego się w kobiecym więzieniu (jakżeby inaczej?)

obie były rozczarowane, że wciąż mają do wyboru tylko role niewolnic, służących, prostytutek, opiekunek do dzieci albo kryminalistek

a i tak ich nie dostają

pomstowały na swój los w obskurnym bistro na Soho, napychając się kanapkami ze smażonym jajkiem i bekonem, plaśniętym między dwie kromki namokłego białego chleba, i zapijały mocną czarną herbatą, otoczone pracownicami seksualnymi, które robiły swoje na pobliskich ulicach

na długo przed tym, nim Soho stało się modną kolonią elgiebetów

popatrz na mnie, powiedziała Dominique, więc Amma posłusznie spojrzała, w nowej przyjaciółce nie było nic, co kojarzyłoby się z uległością, macierzyństwem czy przestępczością

była übercool, obłędnie atrakcyjna, wyższa i szczuplejsza niż większość kobiet, miała kości policzkowe jak ze rżniętego kryształu i umalowane na czarno powieki o gęstych rzęsach, które dosłownie rzucały cienie na jej twarz

nosiła skóry, włosy miała krótkie z wyjątkiem czarnej grzywki odgarniętej na bok i woziła się po mieście wysłużonym starym rowerem dostawczym, który teraz czekał przypięty na zewnątrz

czy oni nie widzą, że jestem wcieloną boginią? – krzyknęła Dominique, teatralnie odrzucając grzywkę, przybrała ponętną pozę, kilka głów odwróciło się w jej stronę

Amma była niższa, miała afrykańskie biodra i uda

doskonały materiał na niewolnicę, ocenił reżyser, gdy weszła na casting do sztuki o wyzwoleniu niewolników

kiedy to usłyszała, odwróciła się na pięcie i opuściła salę

za to gdy Dominique pojawiła się na przesłuchaniu do roli w produkcji osadzonej w czasach wiktoriańskich, usłyszała od reżysera obsady, że marnuje jego czas, bo przecież wtedy w Wielkiej Brytanii nie było czarnych

odparła, że byli, nazwała go ignorantem, po czym również wyszła

i jeszcze trzasnęła drzwiami

 

Amma pojęła, że znalazła w Dominique siostrzaną duszę, z którą będzie mogła wspólnie dawać czadu

i że obie staną się niezatrudnialne, kiedy wieść o ostatnich incydentach rozniesie się w branży

poszły do pobliskiego pubu, rozmowa toczyła się dalej, a wino płynęło

Dominique urodziła się w bristolskiej dzielnicy St Pauls, jej matka Cecilia była Afrogujanką o niewolniczych korzeniach, a ojciec Wintley – Hindugujańczykiem, potomkiem niewolników kontraktowych z Kalkuty

była najstarsza z dziesiątki dzieci, które wyglądały bardziej na czarne niż azjatyckie i tak też się identyfikowały, zwłaszcza że ojciec utożsamiał się z Afrokaraibami, wśród których dorastał, a nie ze świeżo przybyłymi do Anglii Indyjczykami

 

Dominique już w okresie dojrzewania trafnie rozpoznała swoje preferencje seksualne i rozważnie zachowała tę informację dla siebie, nie wiedząc, jak zareagowaliby znajomi i rodzina, nie chciała być wyrzutkiem

parę razy próbowała chłopców

im się podobało

ona jakoś to przebolała

 

pragnęła zostać aktorką, więc w wieku szesnastu lat wyjechała do Londynu, gdzie ludzie z dumą obwieszczali swoje outsiderskie tożsamości na przypinkach

spała na dworze pod łukami na Embankment i przy wejściach do sklepów na Strand, a kiedy przyszli ją wypytywać ludzie z czarnej spółdzielni mieszkaniowej, zalała się łzami i opowiedziała bajkę, że uciekła od ojca, który ją bił

na Jamajczyku ze spółdzielni nie zrobiło to wrażenia, czyli że co, parę razy ci spuścił bęcki, no i?

Dominique podkręciła temperaturę skargi do poziomu rodzicielskiej przemocy seksualnej, więc przydzielono jej awaryjne zakwaterowanie w hostelu; osiemnaście miesięcy później, po szeregu cotygodniowych płaczliwych telefonów do spółdzielni, dostała komunalną kawalerkę w małym bloku z lat pięćdziesiątych na Bloomsbury

zrobiłam, co było trzeba, żeby znaleźć dom, powiedziała Ammie, przyznaję, nie ma się czym szczycić, ale nikomu nic się nie stało, ojciec się nigdy nie dowie

 

postanowiła dokształcić się z czarnej historii, kultury, polityki, feminizmu, odkrywała alternatywne londyńskie księgarnie

wchodziła do Sisterwrite na Islington, gdzie wszystkie książki, co do jednej, zostały napisane przez kobiety, i przebierała w nich godzinami; nie było jej stać na jakikolwiek zakup, więc przeczytała całą antologię tekstów czarnego feminizmu Home Girls na stojąco, w cotygodniowych odcinkach, chłonęła też każdą publikację Audre Lorde, jaka tylko wpadła jej w ręce

księgarki chyba nie miały nic przeciwko

 

widzisz, Ammo, kiedy dostałam się do bardzo ortodoksyjnej szkoły teatralnej, byłam już rozpolitykowana i o wszystko rzucałam się im do gardeł

jedyna niebiała osoba w całej placówce

domagała się wyjaśnień, dlaczego kobiety nie mogą odgrywać męskich postaci w sztukach Szekspira, o międzyrasowym przydzielaniu ról nie wspominając, nawrzeszczała na kierownika studiów, a cała reszta, łącznie ze studentkami, milczała

dotarło do mnie, że jestem z tym sama

 

następnego dnia dyrektor szkoły wziął mnie na bok

chodzisz tu, żeby zajmować się aktorstwem, a nie polityką

jeśli zamierzasz dalej przysparzać kłopotów, będziemy zmuszeni ci podziękować

to oficjalne ostrzeżenie, Dominique

 

znamy to, stwierdziła Amma, morda w kubeł albo wypad, co nie?

ja odziedziczyłam ducha walki po ojcu, Kwabenie, który był dziennikarzem walczącym o niepodległość Ghany

dopóki nie usłyszał, że mają go aresztować za działalność wywrotową, więc zwiał tutaj i pracował na kolei, a na stacji London Bridge poznał mamę

on był kontrolerem biletów, ona pracowała w biurze nad stacją

on przypilnował, żeby sprawdzić jej bilet, a ona żeby wysiąść z pociągu jako ostatnia, by zamienić z nim kilka słów

 

mama, Helen, jest Mulatką, urodzoną w Szkocji w trzydziestym piątym

jej ojciec był nigeryjskim studentem, który ulotnił się, kiedy tylko skończył studia na Uniwersytecie w Aberdeen

nie pożegnał się

lata później jej matka odkryła, że wrócił do żony i dzieci w Nigerii

nawet nie wiedziała, że miał żonę i dzieci

mama nie była jedynym mieszanym dzieckiem w Aberdeen w latach trzydziestych i czterdziestych, ale mimo to stanowiła rzadki widok i dawano jej to odczuć

wcześnie rzuciła szkołę, poszła na kurs dla sekretarek i pojechała do Londynu akurat wtedy, gdy zaczynał się zaludniać mężczyznami z Afryki, którzy przyjeżdżali tu na studia lub do pracy

mama chodziła na ich potańcówki i do klubów na Soho, podobała im się jej jaśniejsza skóra i nie tak sztywne włosy

mówi, że czuła się brzydka, dopóki afrykańscy mężczyźni nie powiedzieli jej, że to nieprawda

szkoda, że jej wtedy nie widziałaś

wyglądała jak krzyżówka Leny Horne z Dorothy Dandridge

ta, serio brzydka

 

mama miała nadzieję, że na pierwszą randkę pójdą do kina, a potem do jej ulubionego miejsca, klubu Afrique, tu, na Soho, więc kilka razy zasugerowała to ojcu, który już wiedział, że uwielbiała tańczyć do highlife’u i zachodnioafrykańskiego jazzu

on zamiast tego zabrał ją na jedno ze swoich socjalistycznych spotkań na tyłach pubu na Elephant and Castle

gdzie faceci żłopali piwo i gadali o polityce niepodległościowej

siedziała i próbowała pozorować zainteresowanie, zrobił na niej wrażenie swoim intelektem

ona pewnie zrobiła na nim wrażenie swoją milczącą potulnością, jakby mnie kto pytał

 

pobrali się i przeprowadzili na Peckham

byłam ich ostatnim dzieckiem i pierwszą dziewczynką, wyjaśniła Amma, wydmuchując dym w gęstniejący zaduch pomieszczenia

moi dwaj starsi bracia zostali lekarzami, trzeci prawnikiem, i jako że sprostali oczekiwaniom ojca, ja już nie musiałam iść w ich ślady

zależy mu tylko na tym, żebym wyszła za mąż i urodziła dzieci

uważa, że dopóki nie ogarnę jednego i drugiego, to kariera aktorska jest tylko hobby

tata jest socjalistą i chciałby, żeby rewolucja poprawiła dolę całej ludzkości

dosłownie

 

tłumaczę mamie, że wyszła za szowinistę

popatrz na to inaczej, Ammo, mówi mama, twój ojciec przyszedł na świat jako mężczyzna w Ghanie w latach dwudziestych, a ty jako kobieta w Londynie w sześćdziesiątych

no i?

naprawdę nie możesz oczekiwać, że będzie „nadawał na twoich falach”, jak to ujmujesz

no to jej wyjaśniłam, że jest apologetką patriarchatu i współwinną działania systemu opresji wobec wszystkich kobiet

ona na to, że ludzie są skomplikowani

a ja, żeby nie mówiła do mnie jak do dziecka

 

mama pracowała osiem godzin dziennie na odpłatnej posadzie, poza tym wychowała czwórkę dzieci, zajmowała się domem, dbała, żeby patriarcha co wieczór miał obiad na stole i co rano uprasowaną koszulę

on tymczasem ratował świat

jego jedynym domowym obowiązkiem było przynoszenie do domu mięsa od rzeźnika na niedzielny lunch – taka podmiejska namiastka wyjścia na polowanie

 

widzę, że teraz, kiedy wszyscy wyprowadziliśmy się już z domu, mama jest niespełniona, bo cały swój czas poświęca na sprzątanie albo dekorowanie pomieszczeń

nigdy nie narzekała na swoją sytuację ani się z nim nie kłóciła, ewidentny objaw uciemiężenia

powiedziała mi, że z początku próbowała brać go za rękę na spacerach, ale on ją odtrącał i mówił, że publiczne okazywanie uczuć to angielska maniera, więc przestała

a mimo to co roku przynosi jej najbardziej rozmaśloną walentynkę, jaką uda mu się znaleźć, uwielbia sentymentalną muzykę country, a w niedzielne wieczory przesiaduje w kuchni przy albumach Jima Reevesa i Charleya Pride’a

w jednej ręce trzyma szklankę z whisky, drugą ociera łzy

 

życie taty kręci się wokół spotkań aktywistów, demonstracji, protestów pod parlamentem i sterczenia na rynku Lewisham, gdzie sprzedaje „Socialist Workera”

przez całe dzieciństwo wysłuchiwałam przy kolacji jego kazań o niegodziwościach kapitalizmu i kolonializmu oraz korzyściach płynących z socjalizmu

to była jego ambona, a my robiliśmy za wiernych z przymusu

dosłownie wpychał nam swoje poglądy do gardła

gdyby wrócił do Ghany po odzyskaniu niepodległości, pewnie zostałby tam kimś ważnym

zamiast tego pełni urząd dożywotniego prezydenta naszej rodziny

 

nie wie, że jestem lesbą, no co ty, mama wolała, żeby z nim o tym nie gadać, już z nią było mi ciężko, powiedziała, że zaczęła mieć podejrzenia, kiedy w modzie były ołówkowe spódnice i trwała ondulacja, a ja zaczęłam nosić męskie lewisy

jest przekonana, że to tylko taki wiek, przypomnę jej to po czterdziestce

tata nie lubi „ciot” i śmieje się ze wszystkich homofobicznych żartów rzucanych przez komików w telewizji co niedziela wieczór, gdy akurat nie obrażają swojej teściowej albo czarnych

 

Amma opowiedziała, jak w ostatnim roku szkoły poszła na swoje pierwsze spotkanie grupy czarnych kobiet na Brixton po tym, jak znalazła ulotkę w miejscowej bibliotece

kobieta, która otworzyła jej drzwi, Elaine, miała twarz okoloną idealną aureolą afro, a jej gładkie kończyny ciasno opinał niebieski dżins spodni i koszuli

Amma zapragnęła jej natychmiast i poszła za nią do salonu, gdzie kobiety siedziały na kanapach, krzesłach, poduszkach, po turecku na parkiecie, piły kawę i cydr

nerwowo przyjęła krążące po pokoju papierosy, klapnęła na podłogę, oparła się plecami o sponiewierany przez kocie pazury fotel obity tweedową tkaniną, poczuła ciepłą nogę Elaine przy ramieniu

słuchała ich dyskusji o tym, co to znaczy być czarną kobietą

co to znaczy być feministką, kiedy w białych organizacjach nie ma dla nich miejsca

jakie to uczucie, gdy ludzie wołają za nimi „murzyny” albo kiedy je pobije jakiś byczek rasista

jakie to uczucie, gdy biali mężczyźni otwierają drzwi albo ustępują miejsca w komunikacji miejskiej białym kobietom (seksizm), ale im już nie (rasizm)

Amma utożsamiała się z ich doświadczeniami, zaczęła wtórować refrenom, tak jest, siostro, wszystkie to przeżyłyśmy, siostro

to było takie uczucie, jakby z zimna weszła do domu

 

pod koniec tego pierwszego wieczora inne kobiety się pożegnały, a Amma zaproponowała, że zostanie z Elaine, żeby umyć kubki i popielniczki

wylądowały na jednej z guzowatych kanap w blasku ulicznej latarni, przy blasku syren policyjnych wyjących gdzieś w pobliżu

nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak bliskiego kochania się z samą sobą

to było jak kolejny powrót do domu

 

kiedy tydzień później zjawiła się na spotkaniu

Elaine już się kiziała z inną

i zupełnie ją olała

Amma nigdy więcej tam nie poszła

 

Amma i Dominique siedziały w barze, aż zostały z niego wykopane, zdążyły do tego czasu wypić niezliczenie wiele kieliszków wina

stwierdziły, że jeśli chcą robić karierę w aktorstwie, to muszą założyć własny teatr, bo żadna nie była gotowa zdradzić swoich przekonań politycznych i iść do pracy

ani siedzieć potem cicho, żeby ją zachować

uznały to za najsensowniejszą ścieżkę rozwoju

naskrobały kilka pomysłów nazw na twardym papierze toaletowym podwędzonym z kibla

ich intencje najlepiej wyrażała Grupa Teatralna Kobiety Buszu

chciały stać się teatralnym głosem tam, gdzie królowało milczenie

opowiadać światu historie czarnych kobiet i Azjatek

robić teatr na własnych zasadach

to stało się ich mottem:

Na naszych zasadach

Albo wcale.

 

 

2

 

Za sale prób służyły im salony, rekwizyty woziły rozklekotanymi rzęchami, kostiumy znajdowały w lumpeksach, scenografię na śmietnikach i złomowiskach, pomagały im kumpele, wszystkie uczyły się na bieżąco, ad hoc, każda dokładała coś od siebie

pisały podania o dofinansowanie na starych maszynach do pisania ze szczerbatymi klawiaturami, w oczach Ammy rozpiski budżetów wyglądały równie obco jak fizyka kwantowa, wierzgała na samą myśl, że miałaby zostać uwięziona za biurkiem

złościła Dominique, gdy spóźniała się na zebrania administracyjne i uciekała z nich przed końcem, wykręcając się bólem głowy albo napięciem przedmiesiączkowym

pokłóciły się, kiedy Amma weszła do papierniczego i natychmiast z niego wybiegła, twierdząc, że dopadł ją tam atak paniki

wyżywała się na Dominique, gdy przyjaciółka nie dostarczyła na czas obiecanego scenopisu, bo zamiast tego imprezowała do późna, albo gdy zapominała kwestii w połowie spektaklu

sześć miesięcy po narodzinach wspólnego projektu wciąż skakały sobie do oczu

mimo że przyjaźń zadzierzgnęła się między nimi natychmiast, wkrótce odkryły, że nie są w stanie ze sobą pracować

 

Amma zdecydowała, że spotkają się u niej na ostateczną rozmowę

usiadły nad winem i obiadem z chińskiego baru, a Dominique przyznała, że więcej przyjemności sprawia jej organizowanie tras grupy niż występowanie przed publicznością i że woli być sobą niż udawać kogoś innego

Amma stwierdziła, że uwielbia pisać, nie cierpi prac administracyjnych, no i czy rzeczywiście nadaje się na aktorkę? złość wychodziła jej znakomicie – ale na tym jej zakres możliwości się kończył

Dominique została kierowniczką teatru, Amma dyrektorką artystyczną

zatrudniały aktorki, reżyserki, scenografki, obsługę sceny, ustawiały krajowe trasy ze spektaklami, trwające po kilka miesięcy

swoje sztuki – Bądźmy poważne na serio, Obrzezanie kobiet: musical, Małżeństwo z nierozsądku, Pędzące glizdy – wystawiały w domach kultury, bibliotekach, teatrach alternatywnych, na festiwalach i konferencjach feministycznych

zostawiały ulotki przed teatrami przed przyjściem i wyjściem widowni, rozlepiały nielegalne plakaty na billboardach w środku nocy

zaczęły zbierać recenzje w prasie alternatywnej, wydawały nawet własny miesięcznik „Kobiety Buszu”

ale ze względu na żałośnie słabą sprzedaż i, spójrzmy prawdzie w oczy, żałośnie słabe teksty, zin doczekał się zaledwie dwóch numerów mimo hucznej premiery pewnego letniego wieczora w feministycznej księgarni Sisterwrite

zjawiła się na niej grupka kobiet, zainteresowanych darmowym sikaczem, po którym można było całą gromadą wyjść na chodnik, żeby zajarać i się podrywać

 

Amma dorabiała w knajpie na Piccadilly Circus

gdzie sprzedawała hamburgery zrobione z kartonowej papki, rozmiękłej cebuli i gumowego sera

to samo jadła za darmo na przerwach – i dostawała od tego pryszczy

pomarańczowy nylonowy mundurek sprawiał, że w oczach klientów stawała się odbitą od sztancy służącą, czekającą, by spełnić ich żądania

zamiast być sobą, cudowną zbuntowaną indywidualistką o artystycznej duszy

przemycała darmowe suche ciastka wypełnione grudami o smaku jabłka i dawała je chłopcom sprzedającym się na godziny, którzy uciekli z domu i działali w okolicach dworca

nie miała pojęcia, że w nadchodzących latach będzie chodzić na ich pogrzeby

nie wiedzieli, że seks bez zabezpieczenia to flirt ze śmiercią

nikt nie wiedział

 

jej dom mieścił się na Deptford, w opuszczonej fabryce o betonowych ścianach i zapadającym się suficie, zamieszkanej przez społeczność szczurów, które nie uległy żadnej z wielu prób eksterminacji

później przeprowadzała się do kolejnych, podobnie obrzydliwych squatów, aż wreszcie trafiła do najbardziej prestiżowej miejscówki w całym Londynie, dawnego biurowca sowieckich rozmiarów na tyłach King’s Cross

miała szczęście być jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o jego istnieniu, zanim się zapełnił

i została na górze, kiedy komornik sądowy wysłał pod drzwi koparkę hydrauliczną

co doprowadziło do zastosowania agresywnych środków zaradczych, w tym kar więzienia dla tych najbardziej rąbniętych lokatorów, którzy uznali, że komornikowi należy się solidne lańsko

nazwali to bitwą o King’s Cross

budynek od tamtej pory nazywano Republiką Swobodii

no i mieli sporo szczęścia, bo kiedy spółka holdingowa powiadomiła o wszystkim właściciela nieruchomości, niejakiego Jacka Stanifortha, mieszkającego w raju podatkowym Monte Carlo i nadzianego dzięki rodzinnemu biznesowi – handlowi sztućcami Sheffield – okazało się, że jest on życzliwie nastawiony do ich sprawy

walczył w Brygadach Międzynarodowych w czasie hiszpańskiej wojny domowej

a kiepska inwestycja w budynek w jednej z najbardziej szemranych dzielnic Londynu stanowiła zaledwie mało istotny przypisik na marginesie jego rachunków

powiedział, że jeśli będą się nim zajmować

to mogą tam mieszkać za darmo

 

przestali nielegalnie podpinać się do prądu i otworzyli konto w London Electricity Board

podobnie rozwiązali kwestię gazu, dotychczas załatwianą z użyciem monety pięćdziesięciopensowej, wciśniętej sprytnie w licznik

trzeba było też ustalić system zarządzania squatem, więc pewnego sobotniego poranka zebrali się w holu na burzę mózgów

marksiści domagali się założenia Komitetu Centralnego Republiki Ludu Pracującego Swobodii, co według Ammy stanowiło jednak pewną przesadę, jako że większość przyjmowała „postawę moralnego sprzeciwu wobec kapitalistycznego wyścigu szczurów” za wymówkę, żeby nie chodzić do roboty

hipisi sugerowali założenie komuny, w której wszystko stanowiłoby własność ogółu, ale mieli tak wylane na całą sprawę, że zaraz dali się zagadać reszcie

ekolodzy chcieli zakazać używania aerozoli, plastikowych siatek i dezodorantu, czym zwrócili przeciwko sobie nawet punków, którzy nie słynęli z zamiłowania do higieny

wegetarianie liczyli na wprowadzenie zakazu spożywania mięsa, weganie proponowali, żeby od razu dopisać do listy nabiał, a makrobiotyczni oczekiwali, że wszyscy będą jeść na śniadanie białą kapustę gotowaną na parze

rastafarianie chcieli legalizacji marihuany i zarezerwowania kawałka ziemi na tyłach budynku na potrzeby spotkań Rządu Teokratycznego Nyabinghi

krysznowcy spodziewali się, że jeszcze tego samego popołudnia wszyscy pójdą z nimi walić w bębny na Oxford Street

punki domagały się pozwolenia na puszczanie swojej wrzaskliwej muzyki, ale od razu ich zakrzyczano

geje oznajmili, że w konstytucji budynku należy zagwarantować antyhomofobiczną legislację, na co wszyscy odparli: w jakiej konstytucji?

radykalne feministki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla kobiet, prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy

radykalne feministki lesbijki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla nich, z daleka od radykalnych heterofeministek, również prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy

czarne radykalne feministki lesbijki żądały tego samego, tylko z zakazem wstępu białasom obu płci

anarchiści wyszli z zebrania, bo każda forma zarządzania stanowiła zdradę ich przekonań

 

Amma wolała działać w pojedynkę i przebywać w towarzystwie ludzi, którzy nie próbują narzucać innym swojej woli

wreszcie założono prosty zarząd rotacyjny, oparty na zasadach zakazujących handlu narkotykami, molestowania seksualnego i głosowania na torysów

podwórko na tyłach zostało przestrzenią wspólną, ozdobioną rzeźbami z kawałków złomu

dzięki uprzejmości artystek i artystów Swobodii

 

Amma zdołała zaklepać sobie salę maszynotypistek, tak wielką, że mogła po niej biegać

miała tam własną toaletę i umywalkę, które utrzymywała w cudownej czystości i spryskiwała kwiatowymi zapachami

pokryła ściany i sufit oszałamiającą krwiście czerwoną farbą, zerwała korporacyjną szarą wykładzinę, rzuciła na drewnianą podłogę kilka plecionych mat z rafii, zamontowała używaną kuchenkę i lodówkę, przyniosła kilka worków do siedzenia, materac i wannę znalezioną na wysypisku

jej pokój był dość duży na imprezy i nocowanie ludzi

rytmy disco wirujących na gramofonie piosenek Donny Summer, Sister Sledge, Minnie Riperton i Chaki Khan rozkręcały każdą jej imprezę

Roberta, Sarah, Edith, Etta i Mathilde Santing dostarczały ścieżek dźwiękowych jej późnonocnych romansów

za osiemnastowiecznym parawanem z lakierowanego czarnego drewna, ocalonym spod śmietnika za starą ambasadą Chin

 

przerobiła wiele kobiet ze Swobodii

szukała przygód na jedną noc, one zazwyczaj czegoś więcej

zabrnęła tak daleko, że bała się mijać na korytarzach swoje dawne podboje, takie jak Maryse, tłumaczkę z Gwadelupy

która jeśli nie łomotała akurat do drzwi Ammy w środku nocy, błagając, żeby ją wpuścić, to czaiła się pod nimi, by nękać dziewczyny, którym udało się dostać to, czego sama pragnęła

sytuacja z czasem tylko się pogorszyła, za każdym razem, gdy Amma zbliżała się do budynku, z okna sypały się wyzwiska, aż wreszcie miarka się przebrała, kiedy pewnego dnia Maryse zrzuciła Ammie na głowę całe wiadro obierków, gdy była kochanka przechodziła pod jej oknem

czym rozjuszyła zarówno ekologów, jak i zarząd budynku, który postanowił zareagować i napisał do Ammy, żeby „przestała srać do własnego gniazda”

Amma odpisała, że to ciekawe, jak szybko ludzie zmieniają się w  t o t a l i t a r n y c h f a s z y s t ó w, gdy tylko dać im odrobinę władzy

 

dostała jednak nauczkę, a poza tym i tak nie mogła narzekać na brak zainteresowania; razem z Dominique były twarzami Teatru Kobiet Buszu, więc fanki ustawiały się do nich w kolejce

wszystkie, od lesbiątek przed dwudziestką po kobiety, które mogłyby uchodzić za ich matki

Amma żadnej nie skreślała, a przed znajomymi przechwalała się, że ma prawdziwie egalitarne gusta, rozpięte ponad podziałami kultur, klas społecznych, ideologii, ras, wyznań i pokoleń

co ku jej uciesze dawało jej większe pole manewru niż reszcie

(upodobanie do dużych cycków zachowywała dla siebie, bo to niefemistyczne, żeby wybierać sobie poszczególne części ciała do uprzedmiotowienia seksualnego)

Dominique była bardziej wybredna i seryjnie monogamiczna, preferowała aktorki, zazwyczaj blondynki, swój mikrotalent rekompensujące makrourodą

oraz modelki, których wygląd sam w sobie stanowił talent

 

kręciły się po barach tylko dla kobiet

Fallen Angel, Rackets, The Bell, w poniedziałki Drill Hall Theatre, gdzie przesiadywały lesbilluminati, a w piątki nielegalna speluna U Pearl na Brixton, prowadzona przez Pearl, Jamajkę w średnim wieku, która wywaliła z piwnicy wszystkie meble, zamontowała system nagłośnieniowy i zaczęła kasować za wstęp

 

dla Ammy wiązanie się z jedną osobą oznaczało więzienie, nie po to zwiała z domu w poszukiwaniu wolności i przygody, żeby skończyć przykuta do cudzych pragnień

wystarczyło przespać się z kobietą więcej niż dwa czy trzy razy, żeby zmieniła się z osoby atrakcyjnie niezależnej w coraz bardziej upierdliwą

w ciągu tygodnia

Amma stawała się jedynym źródłem szczęścia kochanek, które zaczynały wszelkimi możliwymi sposobami zakładać kaganiec na jej autonomię

były dąsy, łzy, oskarżenia o samolubność i brak serca

Amma nauczyła się trzymać wszystkie kobiety na dystans, komunikować swoje intencje zawczasu, nigdy nie chodzić do łóżka z tą samą osobą dwa, góra trzy razy

nawet jeśli tego chciała

seks stanowił prostą, niegroźną, ludzką przyjemność, której zdążyła mieć w życiu sporo przed czterdziestką

ile ich było? sto, może jeszcze pięćdziesiąt? no, raczej nie więcej

parę znajomych sugerowało, by spróbowała ułożyć sobie życie z pomocą terapii, na co ona odparła, że przecież jest praktycznie dziewicą w porównaniu z gwiazdorami rocka, którzy przechwalają się tysiącami podbojów i jeszcze są za to podziwiani

czy im ktoś doradzał psychoanalizę?

niestety jedna czy dwie dawne kochanki ostatnimi czasy zaczęły ją napastować w mediach społecznościowych, gdzie przeszłość tylko czeka, by chlasnąć człowieka prosto w twarz

na przykład ta kobieta, która napisała, że Amma była jej pierwszą, gdy przespały się ze sobą trzydzieści pięć lat temu, i była tak nawalona, że ją całą obrzygała

to było tak traumatyczne doświadczenie, że nigdy się nie otrząsnęłam, zawodziła

albo tamta, która goniła ją po Regent Street i darła się na nią, że ignorowała jej telefony mniej więcej w tym samym okresie

za kogo ty się masz, ty pretensjonalna teatralna piczko? jesteś niczym, słyszysz mnie, niczym

chyba zapomniałaś wziąć leków, dziunia, odkrzyknęła Amma i uciekła do podziemnego labiryntu alejek Topshopu

 

Amma już dawno straciła zainteresowanie skakaniem z łóżka do łóżka; z biegiem czasu zaczęła pragnąć intymności biorącej się z bliskości emocjonalnej, choć nie na wyłączność, z drugą osobą

odnajduje się w niemonogamicznych związkach, a może teraz mówi się na to poliamoria? Amma słucha opisów Jazz i stwierdza, że od niemonogamii różni się to tak naprawdę tylko nazwą, m o j e d z i e c k o

 

ma Dolores, graficzkę mieszkającą w Brighton, i Jackie, terapeutkę zajęciową na Highgate

spotyka się z nimi odpowiednio od siedmiu i trzech lat, obie są niezależnymi kobietami, które są spełnione życiowo (i rodzicielsko) poza relacją z Ammą

nie są upierdliwe, zazdrosne, zaborcze, nie wymagają wiele uwagi, a do tego lubią się nawzajem, więc owszem, czasami pozwalają sobie na mały trójkącik

jeśli tak się akurat złoży

(Yazz byłaby przerażona, gdyby się o tym dowiedziała)

 

Ammie po pięćdziesiątce zdarza się zatęsknić za czasami młodości, wspomina wtedy jeden jedyny raz, kiedy wspólnie z Dominique wybrały się do legendarnego baru Gateways

ukrytego w piwnicy na Chelsea w ostatnich latach pięciu dekad swojego istnienia

w środku było prawie pusto, przy barze stały dwie kobiety w średnim wieku z przystrzyżonymi po męsku włosami, obie w garniturach, jakby wyszły prosto ze stronic Źródła samotności

parkiet był słabo oświetlony, a dwie stareńkie, maleńkie kobiety, jedna w czarnej marynarce i spodniach, druga w sukience w stylu lat czterdziestych, tańczyły przytulańca do dźwięków The Look of Love Dusty Springfield

i nie miały nad sobą nawet kuli dyskotekowej, która kręciłaby się pod sufitem i oprószała je gwiezdnym pyłem.

 

 

3

 

Amma wyrzuca kawę do śmietnika i idzie prosto do teatru, przecinając wylany betonem, pomazany graffiti plac dla deskorolek

dla młodzieży jest jeszcze o wiele za wcześnie na igraszki ze śmiercią, wyskoki i skręty bez kasków i ochraniaczy na kolana

młodzi niczego się nie boją

jak Yazz, która chodzi na rower bez żadnego zabezpieczenia

i wybiega z domu, gdy matka mówi jej, że kask może zdecydować o

a/ bólu głowy

b/ powtórnej nauce mówienia

 

wchodzi przez drzwi dla pracowników, wita się z ochroniarzem Bobem, życzącym jej powodzenia, i rusza plątaniną korytarzy, na górę po schodach, aż wreszcie dociera na przepastną scenę

rozgląda się po głuchej pustce widowni, zaaranżowanej w wachlarz na wzór greckich amfiteatrów, co gwarantowało każdemu niezakłócony odbiór akcji

już dziś wieczorem te siedzenia zajmie ponad tysiąc osób

tyle ludzi zbiera się, żeby zobaczyć jej produkcję, nie do uwierzenia

bilety na wszystkie spektakle niemal się wyprzedały jeszcze przed publikacją pierwszej recenzji

no proszę, czyli jednak jest zapotrzebowanie na oryginalną sztukę?

 

Ostatnia Amazonka Dahomeju, tekst i reżyseria Amma Bonsu

o wojowniczkach, które w osiemnastym i dziewiętnastym wieku służyły królowi

kobietach mieszkających w królewskim skrzydle, zaopatrywanych w żywność i niewolnice

które opuszczały pałac za niewolnicą dzwoniącą z ostrzeżeniem dla mężczyzn, by odwrócili wzrok, bo inaczej stracą życie

które objęły funkcję straży pałacowej, bo mężczyznom nie można było ufać, że nie odetną królowi głowy albo nie wykastrują go kordelasem, gdy pójdzie spać

które ćwiczono we wspinaczce nago po kolczastych gałęziach akacji, by uodpornić je na ból

które wysyłano na dziewięć dni do niebezpiecznego lasu, gdzie musiały przetrwać w pojedynkę

które świetnie radziły sobie z muszkietem i na zawołanie potrafiły ucinać wrogom głowy i wypruwać im wnętrzności

które walczyły z Jorubami po sąsiedzku i z Francuzami, przybyłymi, żeby kolonizować

które rozrosły się w sześciotysięczną armię i wszystkie były oficjalnie poślubione królowi

którym nie było wolno utrzymywać żadnych innych relacji seksualnych, a każdego urodzonego przez nie chłopca zabijano

kiedy Amma usłyszała o tym po raz pierwszy, uznała, że musiały sypiać ze sobą nawzajem, bo przecież tak się dzieje zazwyczaj, gdy dochodzi do segregacji płci

tak narodził się pomysł na sztukę

 

ostatnią Amazonką jest Nawi, która wchodzi na scenę jako bezbronna nastoletnia panna młoda, by zaprezentować się królowi; ponieważ nie jest w stanie urodzić mu dziedzica, zostaje wygnana z jego alkowy i wcielona do żeńskiej armii, gdzie przechodzi niebezpieczne szkolenie i pnie się po szczeblach wojskowej kariery za sprawą fizycznej niezłomności i przebiegłych strategii bitewnych, aż wreszcie zostaje legendarną generałką Amazonek, szokującą obcokrajowców nieustraszoną zajadłością

Amma pokazuje lojalność Nawi wobec wielu dawnych kochanek na długo po tym, jak wojowniczka się nimi znużyła – kobieta dopilnowuje, żeby król przydzielił im lekkie pałacowe obowiązki zamiast wyrzucać z dworu, by dożyły swoich dni w ubóstwie

pod koniec sztuki Nawi, stara i samotna, wspomina dawne kochanki, które pojawiają się i znikają jako duchy, oczywiście za pomocą hologramów

wraca też pamięcią do wojen, w których zdobyła sławę, nawet tych wznieconych przez króla po to, by dostarczać porywaczy na rzecz zniesionego handlu niewolnikami w Amerykach, gdy wyjęte spod prawa okręty niewolnicze przemykały przez blokady, by z nim handlować

jest dumna ze swych osiągnięć

projektory wyświetlają sceny jej bitew, potężne armie nacierających Amazonek, wymachujących muszkietami i maczetami

skowyczące, nabrzmiewające w stronę publiczności

mrożące krew w żyłach, przerażające

 

na sam koniec

Nawi umiera

światła powoli gasną

aż wszystko spowija mrok

 

Amma żałuje, że Dominique nie może przylecieć, by zobaczyć sztukę, którą przeczytała jako pierwsza dekadę temu, gdy Amma ją napisała

sztukę, która na wystawienie musiała czekać tyle lat, bo każdy teatr, do którego ją wysłała, odrzucał propozycję z wyjaśnieniem, że nie pasuje do jego profilu

mimo to Amma nie wyobrażała sobie wskrzeszenia Teatru Kobiet Buszu po to, by ją wystawić

kiedy Dominique wyjechała, ona została za sterami sama

przez kilka lat sobie radziła, choć czuła się porzucona i nigdy nie znalazła nikogo na zastępstwo Dominique, która znajdowała praktyczne rozwiązania dla twórczych pomysłów Ammy

ostatecznie zwinęła teatr

i zaczęła działać na własną rękę

 

Shirley

jej najstarsza przyjaciółka, przyjdzie na premierę, była obecna na każdej sztuce Ammy od nastoletnich czasów, jest w jej życiu stałym punktem, odkąd poznały się w wieku jedenastu lat, Shirley, jedyna poza Ammą ciemnoskóra dziewczynka w całej szkole, przydreptała prosto do niej, gdy ta stała któregoś dnia samotna na placu zabaw w czasie przerwy obiadowej, otoczona wrzawą uczennic w zielonych mundurkach, piszczących i krzyczących do siebie podczas skakania na skakance, gry w gumę i ganianego

nagle Shirley zjawiła się tuż przed nią

Shirley o idealnie prostych włosach i błyszczącej twarzy (od wazeliny, Amma odkryła to później), z równiutko zawiązanym szkolnym krawacikiem i w skarpetkach podciągniętych do kolan

taka opanowana, schludna, zadbana

przeciwieństwo Ammy o potarganych włosach, wyglądających tak głównie dlatego, że nie mogła przestać rozplątywać dwóch warkoczyków, które matka zaplatała jej codziennie rano

tak jak nie umiała przestać pocierać stopą o łydkę, przez co skarpetki wiecznie zjeżdżały jej na kostki

a szkolny sweterek był o trzy rozmiary za duży, bo matka zrobiła go z myślą, by służył przez trzy lata

cześć, powiedziała dziewczynka, jestem Shirley, chcesz, żebym była twoją koleżanką?

Amma skinęła głową, a Shirley wzięła ją za rękę i zaprowadziła do grupki, którą dopiero co zostawiła, zajętą skakaniem w gumę

 

od tamtej pory były nierozłączne, Shirley uważała na lekcjach i można było liczyć na jej pomoc w pracy domowej

Shirley godzinami słuchała opowieści Ammy o chłopcach, a później, po biseksualnym okresie przejściowym (z przelotnymi zauroczeniami braćmi Shirley, Errolem i Tonym), o dziewczynach

Shirley nigdy nie powiedziała złego słowa o jej seksualności, kryła Ammę, gdy ta zrywała się ze szkoły, i chłonęła opowieści o młodzieżowej grupie teatralnej: o paleniu, całowaniu, piciu, aktorstwie – w tej kolejności, a gdy po szkole ich ścieżki się rozeszły i Shirley zajęła się nauczaniem, a Amma teatrem, przyjaźń trwała

nawet kiedy artystyczni znajomi Ammy narzekali, że Shirley jest najnudniejszą osobą na świecie i czy naprawdę musi ją zapraszać? – Amma broniła przeciętności swojej przyjaciółki

to dobra osoba, protestowała

Shirley opiekowała się Yazz, gdy tylko zaszła taka potrzeba (Amma też się kiedyś zajęła dziewczynkami Shirley, raz, może dwa?)

Shirley nigdy nie miała pretensji, gdy Amma pożyczała od niej pieniądze na spłatę długów, a czasami anulowała należności w ramach prezentów urodzinowych

przez długi czas ta wymiana przysług wydawała się Ammie jednostronna, aż w końcu doszła do wniosku, że ona z kolei przydaje bezpiecznemu, przewidywalnemu życiu Shirley nieco interesującego blasku

właśnie to stanowiło jej wkład w tę przyjaźń

 

potem pojawiły się inne członkinie jej paczki, nie, ekipy, poprawia ją Yazz, mamo, nikt już nie mówi paczka, weź, co za prehistoria

Amma tęskni za ludźmi, którymi były, kiedy odkrywały siebie, jeszcze nie mając pojęcia, jak bardzo się zmienią w przyszłości

paczka zjawiała się na jej premierach, była zawsze pod telefonem (domowym oczywiście – jak to w ogóle wtedy działało?), gotowa na spontaniczne wieczorne wyjście

na obgadywanie i nakręcanie dramy za dramą

 

Mabel była fotografką freelancerką, która po trzydziestce została heteryczką, w ramach rekonstrukcji tożsamości porzuciła wszystkie koleżanki lesbijki i została prawdopodobnie pierwszą czarną jeżdżącą konno i ubraną w ciuchy z Barbour panią domu w całej Anglii

Olivine, w Wielkiej Brytanii aktorka niezatrudnialna przez zbyt ciemny odcień skóry, potem wylądowała w Hollywood na planie popularnego serialu kryminalnego i żyje po gwiazdorsku, z widokiem na ocean i rozkładówkami w kolorowych magazynach

Katrina, dawniej pielęgniarka, ostatecznie wróciła do Aberdeen, bo tam, jak twierdziła, było jej miejsce, odrodziła się jako anglofilka, wzięła ślub z Kirsty, lekarką, i odmawia składania wizyt w Londynie

 

będzie tu dzisiaj Lakszmi, saksofonistka, która komponowała muzykę do ich spektakli, aż wreszcie doszła do wniosku, że nie ma nic gorszego niż utwór z melodią, i wykroiła sobie niszę w awangardzie, żeby tworzyć muzykę, którą Amma po cichu nazywa waleniem w rondle, i zazwyczaj jest atrakcją wieczoru na dziwnych festiwalach w szczerym polu, gdzie słucha jej więcej krów niż ludzi

Lakszmi wykształciła też mało wiarygodne alter ego na potrzeby swoich naiwnych podopiecznych z akademii muzycznej, którym robi za guru

zbierają się wokół kominka w jej mieszkaniu komunalnym i popijają tani cydr z filiżanek do herbaty

a ona siedzi po turecku na tapczanie, ubrana w powłóczyste narzutki, ma długie, poprzetykane srebrem włosy

dobitnie potępia progresję jako rozwiązanie podrzędne wobec improwizacji mikrotonalnych oraz politemporalnych, multirytmicznych i multifonicznych struktur i efektów

deklarując, że kompozycja umarła, dziewczęta i chłopcy

liczy się tylko modernizacja–improwizacja

 

Lakszmi dobija już do sześćdziesiątki, ale kolejnych kochanków i kochanki nadal utrzymuje w widełkach dwadzieścia pięć – trzydzieści pięć, a gdy przekraczają tę górną granicę, związek się kończy

kiedy Amma jej to wytyka, przyjaciółka zawsze podaje wymówkę inną niż ta, że później już przestają traktować ją z bezkrytycznym zachwytem, tracą świeżość twarzy i jędrność skóry

 

była też Georgie, która jako jedyna nie dotrwała do lat dziewięćdziesiątych

pochodziła z Walii, była praktykantką w wodociągach miejskich, a należąca do zboru Świadków Jehowy rodzina wyrzekła się jej za lesbijstwo

stała się zagubioną sierotką, przygarniętą pod ich wspólne skrzydła

jako jedyna kobieta w grupie hydraulików musiała bez końca znosić sprośne żarty kolegów z pracy o przepychaniu rur, ciasnych dziurach, cieknących szparach i zatkanych odpływach

oraz komentarze o tym, co zrobiliby jej w dupę, kiedy naprawiała coś pod kranem albo zaglądała do rynny

 

Georgie

za dnia piła dwa litry coca-coli, a wieczorem mieszała ją z alkoholem i dragami

z całej ich paczki miała najmniej szczęścia w podrywaniu kobiet, więc wbiła sobie do głowy smutne, głupie przekonanie, że jest skazana na wieczną samotność

wiele ich wspólnych wyjść kończyło się monologami Georgie całej we łzach, która twierdziła, że jest za brzydka, by kogoś sobie znaleźć, co nie było prawdą, zapewniały ją w nieskończoność, choć Amma uważała, że przyjaciółce bliżej do Cwaniaka niż Olivera Twista

co w lesbijskim świecie wcale nie było takie złe

 

Amma nigdy nie zapomni, kiedy ją widziała ostatni raz, obie siedziały na krawężniku przed barem The Bell, pijani goście oddalali się chwiejnym krokiem, a ona pakowała Georgie palec do gardła, żeby zmusić ją do zwymiotowania połkniętych w toalecie pigułek

po raz pierwszy od początku ich przyjaźni Amma okazała frustrację tym, jak beznadziejnym przypadkiem jest przyjaciółka, że jest tak niepewna siebie, że nie potrafi sobie radzić z dorosłością, że wiecznie chodzi nawalona, czas dorosnąć, Georgie, weź ty, kurwa, wreszcie dorośnij!

tydzień później Georgie skoczyła z balkonu na ostatnim piętrze swojego bloku na osiedlu Pepys na Deptford

 

do dziś Amma zastanawia się, jak zginęła Georgie

czy spadła (wypadek), zleciała (potknięcie), rzuciła się (samobójstwo), czy może została wypchnięta (wątpliwe)

wciąż ma wyrzuty sumienia, zastanawia się, czy to była jej wina

 

Sylvester zawsze zjawia się na premierze, choćby tylko ze względu na darmowe alko na bankiecie po spektaklu

choć kilka dni temu oskarżył ją, że się sprzedała, gdy przyszpilił ją przed wejściem do metra na Brixton, kiedy wracała do domu z próby

i przekonał, żeby poszła z nim na drinka do kina Ritzy, więc usiedli w barze na piętrze, otoczeni plakatami z niezależnych produkcji, które oglądali wspólnie, od kiedy poznali się w szkole teatralnej

filmów takich jak Różowe flamingi ze wspaniałą drag queen Divine, Zrodzone w płomieniach, Córki pyłu, Żegnaj, moja konkubino, Miejsce gniewu Pratibhy Parmar, Pieśni z Handsworth produkcji Black Audio Film Collective

filmów, które zainspirowały jej własną estetykę w twórczości teatralnej

choć nigdy nie przyznała się do równie niskich gustówprzed Sylvestrem, który jest takim politycznym purystą, że i tak by nie zrozumiał

na przykład do swojego uzależnienia od Dynastii i Dallas, zarówno oryginalnej serii, jak i ich nowych reinkarnacji

albo od Top Model Ameryka, Żony dla milionera, Big Brothera i całej reszty…

 

Amma rozglądała się po barze w poszukiwaniu innych postaci z alternatywy, które przeprowadziły się na Brixton, gdy przestępczość w dzielnicy kwitła, ale za to czynsz nie przerażał

to byli jej ludzie, dwukrotnie przeżyli zamieszki i czuli dumę ze swoich wielorasowych kręgów towarzyskich i pochodzenia, jak Sylvester, który pielgrzymował tu w odwiedziny do pojawiającego się i znikającego gejowskiego domu kultury, aż wreszcie poznał mężczyznę, który stał się jego życiowym partnerem, świeżo przybyłego z Saint Lucia Curwena

byli niesamowitą parą

Sylvester, albo Sylvie, wtedy blondwłosa piękność, przez większość lat osiemdziesiątych nosił sukienki, a złote pukle spływały mu na plecy

podważał wyobrażenia społeczeństwa na temat płci na długo przed obecną modą i weszło mu w nawyk zrzędzenie, że przecież ja byłem pierwszy

piegowaty Curwen o jasnobrązowej skórze potrafił nosić turban, kilt, lederhosen i pełny makijaż

kiedy miał na to ochotę

by podważać różne inne wyobrażenia

tak twierdził

teraz Sylvester jest posiwiały, łysiejący, brodaty i nigdy nie ubiera się w nic innego niż złachany maoistyczny mundurek

twierdzi, że to oryginał upolowany na eBayu

Curwen zaś nosi wiatrówkę retro ze wstawkami ze sztucznej skóry na ramionach i dżinsowe ogrodniczki

 

przy stoliku obok usiedli dwaj młodzi mężczyźni, niezgrabni i niedorzeczni, z biurowymi fryzurkami i gładkimi policzkami, w wyprasowanych garniturkach, wyświeconych butach

Amma i Sylvester wymienili się spojrzeniami, nie znosili intruzów kolonizujących okolicę, stołujących się w meksykańskich knajpkach chi-chi i w barach, które zastąpiły zadaszony bazar, znany dawniej ze stoisk sprzedających papugoryby, jamy, bligie, papryczki scotch bonnet, afrykańskie tkaniny, doczepy do włosów, żeliwne patelnie, ogromne nigeryjskie ślimaki i tysiącletnie chińskie jaja

te nowe ekskluzywne miejsca zatrudniały ochronę, żeby nie wpuszczała do środka miejscowych

bo ich klientela wprawdzie lubiła się szlajać po szemranych okolicach z londyńskim kodem pocztowym SW2 albo SW9

ale nie potrafiła ukryć, że w genach ma bardziej prestiżowe adresy, SW1 i SW3

Sylvester był bardzo zaangażowany w działalność ruchu Ocalić Prawdziwe Brixton

nie stracił nic ze swojego rewolucyjnego zapału

co niekoniecznie było dobre

 

Amma popijała siódmą kawę tego dnia, tym razem naszprycowaną drambuie, a Sylvester siorbał piwo z butelki, co według niego stanowiło jedyny dopuszczalny sposób picia dla rewolucjonisty

wciąż prowadził socjalistyczną grupę teatralną 97%, wystawiającą spektakle w offowych lokalach i „wykluczonych społecznościach”, tak jak ona powinna to nadal robić

Ammo, powinnaś zabierać swoje sztuki do domów kultury i bibliotek, zamiast wystawiać dla tych kutasów z klasy średniej w Nationalu

odparła, że ostatnim razem, kiedy zrobiła spektakl w bibliotece, to na widowni znaleźli się głównie bezdomni, w najlepszym razie śpiący, a w najgorszym jeszcze chrapiący

to było jakieś piętnaście lat temu, poprzysięgła, że już nigdy tego nie powtórzy

inkluzywność społeczna jest ważniejsza od sukcesu, chyba że powinniśmy to nazywać sucz-cesem? – odparł Sylvester, Amma nie zdołała go przekonać, że dobrze zrobiła, przechodząc do większych teatrów, a on żłopał piwo za piwem, za które to ona zapłaciła (no, skoro tak ci się powiodło, to pewnie dobrze zarabiasz)

dyskutowała z nim, że ma prawo reżyserować w Nationalu i że to zadaniem teatru jest przyciągać publiczność inną niż zamożni popołudniowi wycieczkowicze z hrabstw pod Londynem, przypominała mu, że ta grupa obejmuje również jego rodziców, emerytowanego bankiera i panią domu z Berkshire, którzy przenieśli się do Londynu ze względu na dostęp do kultury i wspierali syna, nawet kiedy jako nastolatek wyszedł z szafy

raz po pijaku się jej wygadał, że dostaje od nich miesięczne kieszonkowe

(była o wiele zbyt miła, żeby mu to wypominać)

rzecz w tym, mówiła, że robienie zadymy na marginesach to bardzo szlachetne zadanie, ale musimy też wprowadzać zmiany w mainstreamie, w końcu wszyscy płacimy podatki, z których są finansowane publiczne teatry, co nie?

Sylvester zrobił minę zadowolonego z siebie banity poza zasięgiem fiskusa

w każdym razie ja teraz płacę, dodała, i ty też powinieneś

rozparł się na krześle, spojrzał na nią oczami wodnistymi od piwa, oceniając ją po cichu, znała tę minę, alkohol już wydobywał jad zazwyczaj nieobecny w jej bliskim przyjacielu

przyznaj to, Amciu, porzuciłaś zasady na rzecz ambicji i stałaś się częścią establishmentu przez wielkie E, powiedział, jesteś zdrajczynią

no to wstała, zgarnęła patchworkową torbę z afrykańskim motywem i opuściła lokal

kawałek dalej odwróciła się za siebie i zobaczyła, że on stoi oparty o ścianę Ritzy i skręca papierosa

on dalej pali skręty

zostań tam sobie, Sylvie.

 

 

4

 

Amma wróciła do domu po ciemku, wciąż wdzięczna losowi, że tak późno weszła w posiadanie nieruchomości, w czasie gdy była praktycznie bezdomna

najpierw zmarł Jack Staniforth, a jego syn Jonathan, który od lat aż przebierał nogami, bo nie mógł patrzeć na konsekwencje skandalicznej decyzji ojca, by nie skorzystać z programu rewitalizacji King’s Cross, skąd w przyszłości miały jeździć bezpośrednie pociągi na trasie Londyn–Paryż

dał Obywatelkom i Obywatelom Swobodii trzy miesiące na wyprowadzkę

zdruzgotana Amma musiała przyznać, że mimo wszystko miała niewiarygodnie dużo szczęścia, bo do tej pory nie wydała złamanego grosza na czynsz w mieście, które zdążyło stać się jednym z najdroższych na świecie

rozpłakała się, opuszczając swoje biuro wielkości boiska, o oknach wychodzących na pociągi wtaczające się z północy Anglii na stację

nie było jej stać na wynajem i nie łapała się na programy mieszkań komunalnych

spała po znajomych, aż wreszcie ktoś zaproponował jej wolny pokój

zatoczyła koło

 

wtedy zmarła jej matka, pożarta od środka przez bezlitosną, wygłodniałą, mięsożerną chorobę, która zaczęła się w jednym z organów, a następnie rozpełzła, by niszczyć kolejne

córka uznała to za symptomatyczny i symboliczny przejaw uciemiężenia matki

mama nigdy nie odnalazła samej siebie, mówiła Amma znajomym, zaakceptowała swoją podległą rolę w małżeństwie i zgniła od środka

Amma ledwo zdołała spojrzeć na ojca na pogrzebie

 

wkrótce on też zmarł, we śnie, na niewydolność serca; Amma oceniła, że sam to na siebie sprowadził, bo nie mógł funkcjonować bez matki, która robiła mu za życiową podpórkę od jego pierwszych dni w Anglii

była zaskoczona skalą własnej żałoby

pożałowała, że nigdy nie powiedziała mu, że go kocha, był jej ojcem, dobrym człowiekiem, szowinistą też, ale jej matka miała rację, kiedy mówiła: Ammo, on jest dzieckiem swoich czasów i kultury

 

ojciec był zrozpaczony, że musiał tak nagle opuścić Ghanę, powiedziała Amma na pogrzebie do zgromadzonych podstarzałych socjalistycznych towarzyszy

to musiało być dla niego traumatyczne doświadczenie – stracić dom, rodzinę, przyjaciół, język ojczysty i przyjechać do kraju, który go nie chciał

gdy urodziły mu się dzieci, postanowił, że wykształcimy się w Anglii i koniec

ojciec wierzył w wyższe cele lewicowej polityki i działał, by uczynić świat lepszym miejscem

nie dodała, że go nie doceniała i od dzieciństwa aż po jego śmierć nosiła w sobie zawężony obraz ojca, oparty na poczuciu własnej moralnej wyższości, choć on przecież niczym nie zawinił poza tym, że nie spełniał feministycznych oczekiwań, jakie przed nim stawiała

była samolubną, durną gówniarą, a teraz już za późno

on mówił jej, że ją kocha, co roku w urodziny Ammy, dopóki żyła matka, bo podpisywał wtedy kartkę, którą kupowała od nich dla córki

 

jej starsi bracia, którzy odnieśli w życiu większy sukces, życzliwie odstąpili Ammie największą część rodzinnego domu w Peckham

starczyło na pokaźny wkład własny na mały szeregowiec z maleńkim ogródkiem przy Railton Road na Brixton

miejsce, które mogła nazywać własnym.

 

 

5

 

Yazz

urodziła się dziewiętnaście lat temu w basenie porodowym w zalanym blaskiem świec salonie Ammy

otoczona zapachem kadzidła, melodią pluskających fal, w obecności douli, a do tego jeszcze położnej, oraz Shirley i Rolanda – bliskiego przyjaciela, który zgodził się zostać ojcem jej dziecka, gdy śmierć rodziców wywołała w niej zupełnie nową, wszechogarniającą potrzebę rodzicielstwa

miała szczęście, bo Roland, od pięciu lat w związku z Kennym, też myślał o ojcostwie

 

zgodnie z umową brał Yazz do siebie na co drugi weekend, a Amma pożałowała tego ustalenia, gdy zorientowała się, że tęskni za noworodkiem zamiast upajać się wolnością od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór

Yazz okazała się cudem, którego Amma pragnęła, nie mając o tym pojęcia, a posiadanie dziecka naprawdę nadało jej życiu pełni, z czego rzadko się komukolwiek zwierzała, bo to wydawało jej się jakieś takie antyfeministyczne

Yazz miała być jej eksperymentem kontrkulturowym

Amma karmiła piersią, gdziekolwiek się akurat znalazła, i nie interesowało jej, kto czuje się obrażony potrzebą matki, żeby dać dziecku jeść

zabierała małą wszędzie, nosiła ją na plecach albo z przodu w chuście, zostawiała w kącie sali na próbach albo sadzała na stole podczas spotkań

jeździła z nią w trasę pociągami i samolotami, woziła Yazz w podróżnym nosidełku, które wyglądało bardziej jak bagaż podręczny, więc raz Amma prawie posłała je razem z dzieckiem przez lotniskowy skaner i musiała błagać ochronę, żeby jej za to nie aresztowała

zgromadziła dziewięcioro chrzestnych, siedem matek i dwóch ojców

żeby zagwarantować sobie dostatecznie wiele opiekunek i opiekunów na czas, kiedy dziecko przestanie być takie posłuszne i przenośne

 

Yazz mogła wkładać na siebie, co tylko jej się podobało, pod warunkiem że nie zagrażało to jej życiu lub zdrowiu

Amma chciała dać córce możliwość autoekspresji, zanim opresyjny reżim systemu edukacji spróbuje zmiażdżyć jej wolnego ducha

ma zdjęcie, na którym mała idzie po ulicy w plastikowym napierśniku rzymskiego wojownika, pomarańczowej tiulowej spódniczce, do tego białe skrzydełka wróżki, żółte szorty naciągnięte na legginsy w czerwono-białe paski, dwa różne buty (sandał i kalosz), szminka rozmazana na wargach, policzkach i czole (okres przejściowy) i włosy związane w większe i mniejsze kitki, z których zwisają miniaturowe laleczki

Amma ignorowała litościwe i oburzone spojrzenia przechodniów i matek o ciasnych horyzontach na placu zabaw czy w przedszkolu

 

Yazz nigdy nie była strofowana za wyrażanie swojego zdania, ale za przeklinanie już tak, bo należało rozwijać słownictwo

(Yazz, powiedz, że uważasz Marissę za nieprzyjemną albo niesympatyczną, zamiast nazywać ją zaśmierdłą obesraną dupą)

i choć nie zawsze dostawała to, czego chciała, to miała na to szanse, jeśli dość przekonująco argumentowała na swoją korzyść

Amma chciała, żeby jej córka stała się wolną, silną feministką

później wysłała ją na kursy rozwoju osobistego dla dzieci, by wyposażyć ją w pewność siebie i komunikatywność, które pozwalałyby rozkwitać w każdych warunkach

wielki błąd

mamo, oznajmiła czternastoletnia Yazz podczas dyskusji o wyjeździe ze znajomymi na festiwal muzyczny w Reading, zaszkodzisz mojemu rozwojowi, jeśli będziesz mnie hamować w tak istotnym momencie mojej podróży w stronę transformacji w niezależnie myślącą, w pełni wyrażającą siebie dorosłą osobę, na jaką chcesz mnie wychować, no wiesz, czy naprawdę zależy ci, żebym zbuntowała się przeciwko twoim staroświeckim zasadom i uciekła z bezpiecznego domu, a potem zamieszkała na ulicy, gdzie musiałabym zacząć się prostytuować, żeby przetrwać, od czego już prosta droga do uzależnienia od narkotyków, przestępczości, anoreksji i przemocowych związków z dwa razy starszymi ode mnie manipulatorskimi kutasami, aż do przedwczesnej śmieci w jakiejś ćpuńskiej mecie?

Amma nie mogła sobie znaleźć miejsca przez cały weekend, kiedy jej maleństwo pojechało na festiwal

dorośli mężczyźni gapili się na jej córkę, jeszcze zanim Yazz weszła w wiek dojrzewania

po ulicach chodzi o wiele więcej pedofilów, niż się ludziom wydaje

 

rok później Yazz już nazywała matkę feminazistką, bo kiedy wychodziła na imprezy, Amma sugerowała, że należałoby obniżyć nieco skraj spódniczki i wysokość obcasów, a dekolt bluzki podciągnąć trochę do góry, tak żeby ubranie zasłaniało co najmniej trzydzieści procent ciała zamiast dwudziestu, według bieżącego rankingu przyzwoitości

już nie wspominając o Chłopaku, którego Amma dostrzegła, gdy podwiózł córkę do domu własnym autem

kiedy tylko Yazz przekroczyła próg, matka dopadła ją w korytarzu, by zadać zupełnie neutralne pytanie, po jakie sięgnąłby każdy rodzic

kto to jest i czym się zajmuje? miała nadzieję, że usłyszy od Yazz: jest w przedostatniej klasie, czyli że to względnie niegroźny licealista

Yazz odparła bezczelnie i z kamienną twarzą, mamo, to trzydziestoletni psychopata, który porywa bezbronne kobiety i zamyka je na długie tygodnie w piwnicy, gdzie najpierw się nimi zabawia po swojemu, a potem sieka na kawałeczki i pakuje do zamrażarki, żeby zimą mieć z czego robić gulasz

następnie nonszalancko poszła na górę, ciągnąc za sobą smugę zapaszku śmiesznych papierosów

 

w dodatku to wychowane na feministkę dziecko już nawet się za nią nie uważa

feminizm to strasznie stadny wynalazek, oznajmiła Yazz, szczerze, to nawet bycie kobietą jest w dzisiejszych czasach passé, odwiedziła nas na uczelni niebinarna osoba zajmująca się aktywizmem społecznym, nazywa się Morgan Malenga, ona otworzyła mi oczy, moim zdaniem w przyszłości wszyscy staną się niebinarni, nie będziemy już ani kobietami, ani mężczyznami, zresztą te role to i tak tylko performowanie płci kulturowej, a to oznacza, że ta twoja polityka kobieca, mamciu, stanie się bezużyteczna, a skoro już o tym mowa, to jestem humanitarystką, a to o wiele wyższa płaszczyzna świadomości niż feminizm

wiesz w ogóle, co to takiego?

 

Amma tęskni za córką, odkąd Yazz wyjechała na studia

nie za tym złośliwym wężem wypełzającym jej z ust, by zranić matkę, bo w świecie Yazz wyłącznie młodzi ludzie mają uczucia

brakuje jej Yazz miotającej się po całym domu

tego, jak wypada z pokoju, tak jakby wywiał ją stamtąd huragan – gdzie moja torba/telefon/miesięczny/podręczniki/bilet/głowa?

tych znajomych odgłosów rozbrzmiewających w tle, gdy jest tu Yazz, szczęknięcia zasuwki w drzwiach łazienki, gdy zamyka się w środku, nawet kiedy są w domu tylko we dwie, nabrała takiego zwyczaju w czasie dojrzewania, Amma zaś uważa to za afront

dokładnie dziesięciu chrzęstów młynka z pieprzem nad zupą pomidorową albo grzybową (z puszki!), którą woli od pysznych domowych posiłków Ammy

pomruku muzyki i radia dobiegającego z jej pokoju o poranku

widoku córki zwiniętej pod kołdrą na kanapie w salonie w sobotnie wieczory, oglądającej telewizję aż do północy, kiedy czas iść na miasto

Amma jeszcze pamięta, że ona też wypuszczała się z domu nocami i wracała porannym autobusem

 

dom oddycha inaczej, kiedy nie ma w nim Yazz

Amma czeka, aż wróci i narobi trochę hałasu, przyniesie chaos

ma nadzieję, że córka znów się wprowadzi po studiach

większość dzieci tak robi w dzisiejszych czasach, prawda?

nie stać ich na nic innego

Yazz może zostać na zawsze

naprawdę.

 

 

Yazz

 

 

 

 

1

 

Yazz

siedzi w wybranym dla niej przez mamę miejscu na samym środku widowni, jednym z najlepszych w całym teatrze, choć wolałaby się ukryć gdzieś z tyłu, na wypadek gdyby spektakl okazał się kolejnym powodem do zażenowania

związała swoje niewiarygodnie dzikie, rozbuchane, mocne i gęste afro, bo ludzie siedzący za nią często narzekają, że nie widzą sceny

kiedy jej afropozytywni rodacy i rodaczki oskarżają ludzi o rasizm albo mikroagresję właśnie z tego powodu, Yazz pyta, jak oni by się czuli, gdyby poszli na koncert i nic nie zobaczyli, bo tuż przed twarzą wyrósł im niesforny ozdobny żywopłot

 

po obu stronach Yazz siedzą członkinie jej uczelnianej ekipy, Nieprzyjebywalnych, Waris i Courtney, obie ciężko pracują, podobnie jak ona, bo wszystkie trzy liczą na dobre dyplomy, bez tego będą miały

przerąbane

zresztą i tak mają, oceniają zgodnie

kiedy skończą studia, dostaną na drogę tylko gigantyczne zadłużenie, wściekłą konkurencję na rynku pracy i absurdalne ceny mieszkań, przez co ich pokolenie będzie zmuszone wprowadzić się na zawsze do rodzinnych domów, a to z kolei sprawi, że jeszcze więcej młodych będzie się bać przyszłości, nie wspominając nawet o tym, że planetę już trafia szlag, Wielka Brytania niedługo odłączy się od Europy, która i tak stacza się w reakcjonizm i odświeża modę na faszyzm, i to przecież obłęd, że jakiś obleśny, strzaskany na solarce miliarder wyznacza nowe niziny intelektualne i moralne jako prezydent Ameryki, i podsumowując, to ogólnie oznacza, że starsze pokolenie WSZYSTKO ZNISZCZYŁO, a teraz jej pokolenie czeka zagłaaadaaa

chyba że odbierze starszym kontrolę intelektualną

i to raczej prędzej niż później

 

Yazz studiuje literaturę angielską, a w przyszłości zamierza zostać kontrowersyjną felietonistką gazety o globalnym zasięgu, bo ma dużo do powiedzenia i najwyższy czas, żeby świat ją usłyszał

po jej prawej siedzi Waris z Wolverhampton, która studiuje politologię i chce zostać posłanką żeby re-pre-zen-to-wać, ale najpierw podąży ścieżką aktywizmu społecznego, podobnie jak Barack „Wzór nad Wzory” Obama

Barack, wróć!

Courtney z Suffolk, po jej lewej, poszła na amerykanistykę, bo strasznie ją kręcą Afroamerykanie i wybrała ten kierunek, by na trzecim roku skorzystać z możliwości wymiany studenckiej ze Stanami i wyrwać tam sobie męża

większość miejsc na widowni zajmują stetryczali stali bywalcy (średnia wieku sto lat)

przyjaciółki mamy i jej fanatyczne wielbicielki siedzą rozsiane po całej sali, powinny wszystkie być siwe, ale większość goli głowy, farbuje się albo owija turbanami

Yazz zerka na zgarbionego Sylvestra, który wygląda jak szmaciarz w tym swoim wyświechtanym komunistycznym chińskim mundurku, a krzaczastą brodą raczej przywodzi na myśl amisza niż wielkomiejskiego hipstera

jesteś na to o wiele za stary, Sylvie

zaplótł ręce na piersi i tak się krzywi, jakby bardzo chciał, żeby sztuka mu się nie spodobała, choć jeszcze się nie zaczęła, ale kiedy zauważa, że Yazz się na niego lampi, od razu posyła jej uśmieszek i macha, pewnie zażenowany tym, że przejrzała go na wylot

ona odmachuje i znów przybiera minę pod tytułem miło cię widzieć

jest jednym z jej chrzestnych, ale został zdegradowany do klasy C po tym, jak przez trzy lata z rzędu wysyłał jej tę samą kartkę urodzinową – w dodatku taką tanią, ze sklepu charytatywnego, a co do prezentów, to przestała je dostawać, kiedy skończyła szesnaście lat, jakby nie potrzebowała już wsparcia finansowego od chwili, kiedy mogła legalnie uprawiać seks

chrzestni klasy A co roku w jej urodziny wyskakują z pieniążków, i to niemałych, są tacy kochani, bo naprawdę im zależy na utrzymaniu kontaktu z nią, ich łączniczką z młodszym pokoleniem

kilkoro się wykruszyło i całkiem zniknęło po jakichś bezsensownych melodramatycznych historiach z mamą

mama mówi, że Sylvester powinien przestać pluć jadem na cudze (jej) sukcesy i że skoro nie chciał się dostosować do nowych czasów, to został w tyle

czyli tak, jak sama się czułaś jeszcze niedawno, mamciu?

odkąd dostała ten spektakl w Nationalu, zaczęła patrzeć z góry na znajomych z teatru, którym się gorzej powodzi, jakby osobiście odkryła przepis na sukces

jakby nie spędziła stanowczo zbyt wielu lat życia na oglądaniu gównianych seriali w oczekiwaniu na telefon

oto czym się kończy wychowanie córki z rentgenem w oczach

Yazz bez trudu zdoła przejrzeć każdą rodzicielską ściemę

 

wujka Curwena nie ma dzisiaj z Sylvestrem, bo on uważa, że polityka jest o wiele bardziej dramatyczna niż cokolwiek, co może się wydarzyć na teatralnej scenie: „Brexit i Trumpogeddon! Oto komedia pomyłek naszych czasów” – to jego najnowsza mantra

jako radny londyńskiej gminy Lambeth z ramienia Partii Pracy zazwyczaj gasi różne pożary, albo sam je roznieca, odgryza się Sylvester, który lubi wytrącać Curwena z przekonania, że ten coś znaczy w polityce

po co komu wrogowie, kiedy życiowy partner regularnie podkopuje ci poczucie własnej wartości?

Curwen chętnie sięga po staroświeckie powiedzonka w rodzaju „no to gitara” i usiłuje trzymać się blisko prawdziwego życia, więc regularnie odwiedza najobskurniejszą spelunę na Brixton, gdzie przesiadują stare dziady niestrudzenie zawodzące o Maggie Thatcher i strajku górników, to jeden z nielicznych lokali nieprzerobionych na winiarnię, gastropub czy champagne bar, którymi tak gardzi mama

jakby sama nie przyłożyła ręki do gentryfikacji Brixton dwadzieścia lat temu

jakby sama nie bywała w artystowskich knajpeczkach takich jak Ritzy

jakby osobiście nie zabrała Yazz do jednego z tych właśnie champagne barów, którymi ponoć tak się brzydzi, żeby uczcić zdaną na rok przed czasem maturę

tylko ten jeden raz, wyszeptała jej do ucha, gdy wchodziły na zadaszony ryneczek, teraz odwiedzany przez wypacykowanych typków o wyglądzie bankierów, którzy gapili się na nie, idące alejką między barami, jakby obserwowali rdzenne gatunki na kulturowym safari

ale kogo to przyłapała nie tak dawno jedna z kumpelek Yazz w Cereal Lovers na Stockwell?

tej serwującej ponad sto rodzajów płatków śniadaniowych w kosmicznych cenach kawiarni

o wejściu do której mógłby pomyśleć tylko ktoś, kto naprawdę zaprzedał duszę hipsterskiemu piekiełku

kawiarni, która tak rozjuszyła miejscowych, że co chwila wybijają w niej okna

 

a tata

(możesz mi mówić Roland; no nie, ty jesteś moim tatą, t a t o)

siedzi kilka rzędów przed nią, ubrany w jeden ze swoich garniturów od Ozwalda Boatenga – wyraziście błękitny z fioletową satynową podszewką

głowa mu błyszczy za sprawą nacierania masłem kakaowym z samego rana i tuż przed snem

siedzi wyprostowany jak struna dzięki comiesięcznym sesjom z techniki Alexandra, na które chodzi, żeby, jak mawia, zapobiegać syndromowi akademickiego garba

co jakiś czas rozgląda się nonszalancko, żeby sprawdzić, kto rozpoznał go z telewizji

 

hajs przeznaczany przez tatę na ciuchy mógłby spokojnie pokryć rok jej czesnego, mowa o tym samym czesnym, na które go ponoć nie stać

on już tak ma, moda jest dla niego ważniejsza od samopoświęcenia właściwego prawdziwemu ojcostwu

jej pozostaje polowanie na banknoty o wysokich nominałach po kieszeniach jego marynarek w garderobie (czteropiętrowego) domu na Clapham Common z białymi parkietami, żółtymi ścianami i oryginalnymi fotografiami Cartiera-Bressona, na które tata natknął się przypadkiem na bazarze na Wembley i kupił po funcie za sztukę

przechwala się tym przed wszystkimi gośćmi, którzy są tam po raz pierwszy, kiedy mijają je w holu przy wejściu

można też chyba uznać, że w wieku trzynastu lat była za młoda na to, by niewinnie otworzyć szufladę pod jego łóżkiem i znaleźć taką jakby skórzaną maskę przeciwgazową ze skórzanym fiutem przytwierdzonym, jak się domyślała, w miejsce nosa, do kompletu z różnymi biczami, żelami, kajdankami i innymi niewytłumaczalnymi przedmiotami

niestety raz zobaczonego nie da się odzobaczyć, więc w młodym wieku dostała lekcję, że nigdy nie znamy nikogo tak naprawdę, dopóki nie przetrzepiemy mu szuflad

i historii wyszukiwania

 

tata

autor bestsellerowej trylogii ze szczytów list „New York Timesa” i „Sunday Timesa”: Jak żyliśmy kiedyś (2000), Jak żyjemy teraz (2008) i Jak będziemy żyć w przyszłości (2014)

doktor Roland Quartey, pierwszy w kraju wykładowca antropologii współczesności na Uniwersytecie Londyńskim

serio, tato? całej? – spytała, kiedy z dumą podzielił się z nią przez telefon swoją najświeższą akademicką rewelacją

nie wydaje ci się, że to tak jakby trochę sporo? nie musisz być ekspertem od wszystkiego na świecie obejmującym ponad siedem miliardów ludzi, z dwieście krajów i dwa tysiące języków i kultur

czy to czasem nie jest zakres obowiązków B o g a? jak tam, tato, jesteś już Bogiem? w sensie, że tak o f i c j a l n i e?

on wybełkotał coś o Internecie rzeczy, pokemonach, terroryzmie, polityce globalnej, Breaking Bad i Grze o tron, a do równego

rachunku dosypał parę cytatów, które przypisał Derridzie i Heideggerowi, jak zawsze, kiedy nie radzi sobie z trudną sytuacją

a gdzie w tym twoim wywodzie miejsce na bell hooks? – odbiła piłeczkę, pospiesznie przewijając na telefonie sylabus z zajęć płeć, rasa i klasa społeczna

gdzie Kwame Anthony Appiah, Judith Butler, Aimé Césaire, Angela Davis, Simone de Beauvoir, Frantz Fanon, Julia Kristeva,