Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zwyciężczyni Nagrody Bookera w 2019 roku.
Książka dekady wg „Sunday Times” i „Guardiana”,
Książka roku m.in. wg „Time’a”, „Washington Post”, „New Yorkera” i „Kirkus Reviews”.
Znajdziecie tutaj Wielką Brytanię, o jakiej jeszcze nie czytaliście. Od Newcastle do Cornwall, od narodzin wieku dwudziestego do pierwszych dekad wieku dwudziestego pierwszego.
Oto dwanaście postaci i ich podróż przez życie. Każda z nich czegoś szuka – kogoś bliskiego, celu w życiu, przynależności, domu, kochanki, matki, utraconego ojca, czy choćby odrobiny nadziei.
Przede wszystkim zaś jest to oszałamiająca, pulsująca życiem powieść o kobietach. O ich sile, słabościach, bolączkach, powodach do szczęścia, pragnieniach i miłości. Opowiada o artystkach, bankierkach, nauczycielkach, sprzątaczkach, gospodyniach domowych – w różnym wieku i na różnych etapach życia.
To książka, o której powinno być głośno. I będzie.
Wreszcie ukazuje się w Polsce powieść, w której mogę się przejrzeć. Evaristo w istocie dała nam prezent: atlas różnorodności. I to jak napisany! Lektura obowiązkowa. SYLWIA CHUTNIK
Autorka potrafi wziąć historię z dowolnego okresu i nasycić ją życiem. ALI SMITH
Bernardine Evaristo jest jedną z tych autorek, które powinni czytać wszyscy i wszędzie. ELIF SHAFAK
To jedna z tych naprawdę ważnych powieści... Bardzo zabawna, bardzo seksowna. ALAN HOLLINGHURST
Najbardziej wciągająca książka, jaką czytałam w tym roku. ROXANE GAY
Dajcie Evaristo więcej nagród! Dajcie jej wszystkie! GRAHAM NORTON
Mistrzowska powieść niczym wyśpiewana chórem pieśń miłosna. ELLE
Wyjątkowa. Ambitna i pełna współczucia. STYLIST
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 499
Tytuł oryginału:Girl, Woman, Other
Copyright © 2018 by Bernardine Evaristo
Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2021
Copyright © for the Polish translation by Aga Zano, 2021
Redaktorka inicjująca • Paulina Surniak
Redaktor prowadzący • Adrian Tomczyk
Marketing i promocja • Katarzyna Kończal
Redakcja • Gabriela Niemiec
Korekta • Mirosław Ruszkiewicz, Mirosław Krzyszkowski
Projekt typograficzny wnętrza • Mateusz Czekała
Łamanie • MELES-DESIGN
Projekt okładki • Ali Campbell
Fotografie na okładce• Ali Campbell / Stuppenkart,
Neil Kenlock / Tate Images,
Richard Braine / Getty Images
Adaptacja okładki•Magda Bloch
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej•Dariusz Nowacki
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
eISBN 978-83-66736-26-9
Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701 Poznań
tel.: 61 853-99-10
www.wydawnictwopoznanskie.pl
Siostrom, sistas, sistahs, siostrzeństwu, kobietom, womxn,
wimmin, womyn, braterstwu, braciom, bredrin, bruvs, naszym mężczyznom i facetom, a także wszystkim osobom LGBTQI w wielkiej ludzkiej rodzinie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Amma
1
Amma
idzie promenadą wzdłuż rzeki rozcinającej jej miasto na dwoje, po wodzie sunie powoli kilka wczesnoporannych barek
po lewej ma stylizowany na okrętową modłę most dla pieszych z kładką przypominającą pokład i wspornikami niczym maszty
po prawej rzeka zakręca i płynie na wschód pod mostem Waterloo, w stronę kopuły katedry Świętego Pawła
Amma czuje pierwsze promienie słońca, powietrze jest rześkie, jeszcze nie zdążyło zgęstnieć od żaru i spalin
kawałek dalej skrzypaczka gra jakąś adekwatnie pogodną melodię
sztuka Ammy, Ostatnia Amazonka Dahomeju, ma dziś premierę w The National
Amma wspomina pierwsze kroki w teatrze
kiedy razem ze swoją prawą ręką, Dominique, wyrobiły sobie szczególną reputację, bo awanturowały się w trakcie przedstawień obrażających ich polityczną wrażliwość
wyćwiczone aktorskie głosy przyjaciółek niosły się głośno i wyraźnie z głębi balkonów, a potem trzeba było szybko uciekać
obie wierzyły, że protesty muszą być publiczne, zakłócać porządek i zwyczajnie drażnić przeciwnika
raz wylała całą szklankę piwa na głowę reżysera, który w swojej sztuce umieścił półnagie czarne kobiety, biegające po scenie jak idiotki
i zwiała ile sił w nogach opłotkami dzielnicy Hammersmith
skowycząc z uciechy
potem Amma spędziła kilka dekad w alternatywie, buntowała się i miotała granatami w establishment, który zepchnął ją na margines
aż w końcu mainstream zaczął wchłaniać to, co dawniej uważano za radykalizm, a ona po cichu liczyła, że ją też teraz przyjmie
udało się dopiero trzy lata temu, gdy posadę kierowniczki artystycznej po raz pierwszy w historii The National objęła kobieta
tak długo Amma wysłuchiwała uprzejmych odmów poprzednich dyrektorów, aż tu nagle telefon w pewien poniedziałkowy ranek, tuż po śniadaniu, gdy życie ciągnęło się przed nią w pustkę aż po horyzont, oferując jedynie ramówkę seriali w internecie
świetny tekst, musimy to zrobić, podjęłaby się pani także reżyserii? proszę wybaczyć, że tak nagle, ale może dałaby pani radę spotkać się w tym tygodniu na kawę?
Amma upija łyk americano, obowiązkowo z dodatkowym espresso na rozruch, i zbliża się do szarego brutalistycznego budynku
ostatnimi czasy przynajmniej próbują ożywić klocowaty betonowy kompleks instalacjami z neonów, a sam teatr ma opinię instytucji postępowej, a nie skostniałej
kiedyś była pewna, że gdyby tylko ośmieliła się przekroczyć próg The National, natychmiast wyprowadzono by ją na kopach, wtedy ludzie naprawdę ubierali się do teatru na galowo
i patrzyli z góry na każdego, kto nie zjawiał się pod krawatem
Amma chce, żeby ludzie przychodzili na jej sztuki po prostu z ciekawością, gówno ją obchodzi, co będą mieli na sobie, zresztą sama jest wierna estetyce z gatunku „walcie się wszyscy”, choć owszem, z biegiem lat odeszła od klasycznych zestawów typu dżinsowe ogrodniczki, beret na Che Guevarę, arafatka i nieodzowna przypinka z dwoma splecionymi symbolami Wenus (no bo jak już walić wszystkich, to po oczach)
teraz zimą nosi srebrne lub złote adidasy, latem niezawodne birkenstocki
zimą czarne spodnie, raz dopasowane, a raz luźne, zależy, czy w danym tygodniu wchodzi w czterdziestkę czy czterdziestkę dwójkę (góra zawsze o rozmiar mniejsza)
latem wzorzyste haremki ze ściągaczem tuż pod kolanem
zimą jaskrawe asymetryczne koszule, swetry, kurtki, płaszcze
tlenione dredy bez względu na porę roku sterczą karnie jak świeczki na torcie
srebrne kółka w uszach, ciężkie afrykańskie bransolety i różowa szminka
to całoroczne znaki rozpoznawcze jej stylu
Yazz
ostatnio stwierdziła, że to „stylówa na starą wariatkę”, błaga, żeby Amma zaczęła ubierać się w Marksie i Spencerze jak normalne matki, nie chce nawet być widziana obok niej, kiedy idą niby-razem ulicą
Yazz doskonale wie, że Amma nigdy nie zbliży się do normalności i że jest po pięćdziesiątce, a to jeszcze nie starość, chociaż nie ma sensu przekonywać o tym dziewiętnastolatki; tak czy inaczej, starzenie to nie powód do wstydu
zwłaszcza że cały gatunek ludzki jedzie na tym samym wózku
czasami jednak Amma ma wrażenie, że spośród wszystkich znajomych tylko ona pragnie celebrować swój postępujący wiek
to przecież taki przywilej: nie umrzeć przedwczesną śmiercią, mówi im, gdy noc zapada powoli nad kuchennym stołem w jej przytulnym szeregowcu na Brixton
i wszystkie zabierają się do przyniesionego jedzenia: potrawki z ciecierzycy, szarpanego kurczaka, sałatki greckiej, curry z soczewicy, pieczonych warzyw, jagnięciny po marokańsku, ryżu szafranowego, sałatki z buraków i jarmużu, komosy ryżowej po nigeryjsku i jeszcze makaronu bezglutenowego dla kilku nieznośnych grymaśnic
nalewają sobie wino, wódkę (mniej kalorii) albo coś przyjaźniejszego wątrobie, jeśli lekarz przykazał
Amma spodziewała się, że będą zadowolone z jej odmowy poddania się ciotkowatemu zrzędzeniu; zamiast tego koleżanki posyłają jej zakłopotane uśmiechy, a co z nasileniami bólu stawów, problemami z pamięcią, falami gorąca?
mija młodą uliczną skrzypaczkę
posyła jej życzliwy uśmiech, dziewczyna go odwzajemnia
więc Amma wyławia z kieszeni kilka monet i wkłada do futerału
nie da rady odmówić sobie teraz papierosa, opiera się o murek odgradzający chodnik od rzeki i zapala jednego, natychmiast ma do siebie pretensje
za jej czasów reklamy przekonywały młodych, że z fajką w dłoni będą wyglądać dojrzale, elegancko, wpływowo, błyskotliwie, atrakcyjnie i nade wszystko – cool
że bardzo martwo, to nikt już nie wspominał
Amma spogląda na rzekę, ciepły dym spływa jej do przełyku, kojąc nerwy, a ona usiłuje opanować kofeinowy skok adrenaliny
czterdzieści lat premier, a ona wciąż sra żarem
a co, jeśli krytycy ją zjadą? spławią unisono w recenzjach z jedną gwiazdką, co oni sobie w tym Nationalu myśleli, kiedy wpuszczali tę hucpiarę do budynku?
oczywiście wie, że nie znalazła się tu przez przypadek, napisała piętnaście sztuk i wyreżyserowała ponad czterdzieści, i jak skomentował kiedyś pewien krytyk, Amma Bonsu nie boi się ryzykować i wie, jak to robić
a co, jeśli generalna zebrała owacje na stojąco tylko dlatego, że publiczność nie chciała jej sprawić przykrości?
och, zamknij się już, przecież jesteś starą wyjadaczką, zapomniałaś?
przecież
ma fantastyczny zespół: sześć starszych aktorek (weteranki, co na scenie zjadły zęby), sześć dziewczyn w połowie kariery (jak na razie się trzymają) i trzy nowe twarze (naiwne, pełne nadziei), spośród których jedna, utalentowana Simone, przychodzi na próby z podkrążonymi oczami, a potem zawsze się okazuje, że zostawiła włączone żelazko, zapomniała zgasić palnik na kuchence albo zamknąć okno w pokoju, więc marnuje cenny czas podczas prób na paniczne wydzwanianie do współlokatorów
parę miesięcy temu sprzedałaby własną babcię na plantację, żeby tylko dostać tę robotę, a teraz wyłazi z niej rozwydrzona mała primadonna, co przed kilkoma tygodniami kazała własnej reżyserce skoczyć po karmelowe latte, gdy zostały na sali prób tylko we dwie
jestem wykończona, zamiauczała, sugerując, że to wszystko wina Ammy, która zmusza ją do pracy ponad siły
chyba nie trzeba dodawać, że Amma od razu ustawiła panienkę Simone Stevenson do pionu
panience Stevenson wydaje się, że skoro prosto ze szkoły teatralnej trafiła do Nationalu, to Hollywood już stoi przed nią otworem
no to się przekona
już niedługo
w takich chwilach Amma tęskni za Dominique, która dawno temu zwiała do Ameryki
to z nią powinna dziś dzielić przełomowe chwile w karierze
poznały się w latach osiemdziesiątych na castingu do pełnego metrażu rozgrywającego się w kobiecym więzieniu (jakżeby inaczej?)
obie były rozczarowane, że wciąż mają do wyboru tylko role niewolnic, służących, prostytutek, opiekunek do dzieci albo kryminalistek
a i tak ich nie dostają
pomstowały na swój los w obskurnym bistro na Soho, napychając się kanapkami ze smażonym jajkiem i bekonem, plaśniętym między dwie kromki namokłego białego chleba, i zapijały mocną czarną herbatą, otoczone pracownicami seksualnymi, które robiły swoje na pobliskich ulicach
na długo przed tym, nim Soho stało się modną kolonią elgiebetów
popatrz na mnie, powiedziała Dominique, więc Amma posłusznie spojrzała, w nowej przyjaciółce nie było nic, co kojarzyłoby się z uległością, macierzyństwem czy przestępczością
była übercool, obłędnie atrakcyjna, wyższa i szczuplejsza niż większość kobiet, miała kości policzkowe jak ze rżniętego kryształu i umalowane na czarno powieki o gęstych rzęsach, które dosłownie rzucały cienie na jej twarz
nosiła skóry, włosy miała krótkie z wyjątkiem czarnej grzywki odgarniętej na bok i woziła się po mieście wysłużonym starym rowerem dostawczym, który teraz czekał przypięty na zewnątrz
czy oni nie widzą, że jestem wcieloną boginią? – krzyknęła Dominique, teatralnie odrzucając grzywkę, przybrała ponętną pozę, kilka głów odwróciło się w jej stronę
Amma była niższa, miała afrykańskie biodra i uda
doskonały materiał na niewolnicę, ocenił reżyser, gdy weszła na casting do sztuki o wyzwoleniu niewolników
kiedy to usłyszała, odwróciła się na pięcie i opuściła salę
za to gdy Dominique pojawiła się na przesłuchaniu do roli w produkcji osadzonej w czasach wiktoriańskich, usłyszała od reżysera obsady, że marnuje jego czas, bo przecież wtedy w Wielkiej Brytanii nie było czarnych
odparła, że byli, nazwała go ignorantem, po czym również wyszła
i jeszcze trzasnęła drzwiami
Amma pojęła, że znalazła w Dominique siostrzaną duszę, z którą będzie mogła wspólnie dawać czadu
i że obie staną się niezatrudnialne, kiedy wieść o ostatnich incydentach rozniesie się w branży
poszły do pobliskiego pubu, rozmowa toczyła się dalej, a wino płynęło
Dominique urodziła się w bristolskiej dzielnicy St Pauls, jej matka Cecilia była Afrogujanką o niewolniczych korzeniach, a ojciec Wintley – Hindugujańczykiem, potomkiem niewolników kontraktowych z Kalkuty
była najstarsza z dziesiątki dzieci, które wyglądały bardziej na czarne niż azjatyckie i tak też się identyfikowały, zwłaszcza że ojciec utożsamiał się z Afrokaraibami, wśród których dorastał, a nie ze świeżo przybyłymi do Anglii Indyjczykami
Dominique już w okresie dojrzewania trafnie rozpoznała swoje preferencje seksualne i rozważnie zachowała tę informację dla siebie, nie wiedząc, jak zareagowaliby znajomi i rodzina, nie chciała być wyrzutkiem
parę razy próbowała chłopców
im się podobało
ona jakoś to przebolała
pragnęła zostać aktorką, więc w wieku szesnastu lat wyjechała do Londynu, gdzie ludzie z dumą obwieszczali swoje outsiderskie tożsamości na przypinkach
spała na dworze pod łukami na Embankment i przy wejściach do sklepów na Strand, a kiedy przyszli ją wypytywać ludzie z czarnej spółdzielni mieszkaniowej, zalała się łzami i opowiedziała bajkę, że uciekła od ojca, który ją bił
na Jamajczyku ze spółdzielni nie zrobiło to wrażenia, czyli że co, parę razy ci spuścił bęcki, no i?
Dominique podkręciła temperaturę skargi do poziomu rodzicielskiej przemocy seksualnej, więc przydzielono jej awaryjne zakwaterowanie w hostelu; osiemnaście miesięcy później, po szeregu cotygodniowych płaczliwych telefonów do spółdzielni, dostała komunalną kawalerkę w małym bloku z lat pięćdziesiątych na Bloomsbury
zrobiłam, co było trzeba, żeby znaleźć dom, powiedziała Ammie, przyznaję, nie ma się czym szczycić, ale nikomu nic się nie stało, ojciec się nigdy nie dowie
postanowiła dokształcić się z czarnej historii, kultury, polityki, feminizmu, odkrywała alternatywne londyńskie księgarnie
wchodziła do Sisterwrite na Islington, gdzie wszystkie książki, co do jednej, zostały napisane przez kobiety, i przebierała w nich godzinami; nie było jej stać na jakikolwiek zakup, więc przeczytała całą antologię tekstów czarnego feminizmu Home Girls na stojąco, w cotygodniowych odcinkach, chłonęła też każdą publikację Audre Lorde, jaka tylko wpadła jej w ręce
księgarki chyba nie miały nic przeciwko
widzisz, Ammo, kiedy dostałam się do bardzo ortodoksyjnej szkoły teatralnej, byłam już rozpolitykowana i o wszystko rzucałam się im do gardeł
jedyna niebiała osoba w całej placówce
domagała się wyjaśnień, dlaczego kobiety nie mogą odgrywać męskich postaci w sztukach Szekspira, o międzyrasowym przydzielaniu ról nie wspominając, nawrzeszczała na kierownika studiów, a cała reszta, łącznie ze studentkami, milczała
dotarło do mnie, że jestem z tym sama
następnego dnia dyrektor szkoły wziął mnie na bok
chodzisz tu, żeby zajmować się aktorstwem, a nie polityką
jeśli zamierzasz dalej przysparzać kłopotów, będziemy zmuszeni ci podziękować
to oficjalne ostrzeżenie, Dominique
znamy to, stwierdziła Amma, morda w kubeł albo wypad, co nie?
ja odziedziczyłam ducha walki po ojcu, Kwabenie, który był dziennikarzem walczącym o niepodległość Ghany
dopóki nie usłyszał, że mają go aresztować za działalność wywrotową, więc zwiał tutaj i pracował na kolei, a na stacji London Bridge poznał mamę
on był kontrolerem biletów, ona pracowała w biurze nad stacją
on przypilnował, żeby sprawdzić jej bilet, a ona żeby wysiąść z pociągu jako ostatnia, by zamienić z nim kilka słów
mama, Helen, jest Mulatką, urodzoną w Szkocji w trzydziestym piątym
jej ojciec był nigeryjskim studentem, który ulotnił się, kiedy tylko skończył studia na Uniwersytecie w Aberdeen
nie pożegnał się
lata później jej matka odkryła, że wrócił do żony i dzieci w Nigerii
nawet nie wiedziała, że miał żonę i dzieci
mama nie była jedynym mieszanym dzieckiem w Aberdeen w latach trzydziestych i czterdziestych, ale mimo to stanowiła rzadki widok i dawano jej to odczuć
wcześnie rzuciła szkołę, poszła na kurs dla sekretarek i pojechała do Londynu akurat wtedy, gdy zaczynał się zaludniać mężczyznami z Afryki, którzy przyjeżdżali tu na studia lub do pracy
mama chodziła na ich potańcówki i do klubów na Soho, podobała im się jej jaśniejsza skóra i nie tak sztywne włosy
mówi, że czuła się brzydka, dopóki afrykańscy mężczyźni nie powiedzieli jej, że to nieprawda
szkoda, że jej wtedy nie widziałaś
wyglądała jak krzyżówka Leny Horne z Dorothy Dandridge
ta, serio brzydka
mama miała nadzieję, że na pierwszą randkę pójdą do kina, a potem do jej ulubionego miejsca, klubu Afrique, tu, na Soho, więc kilka razy zasugerowała to ojcu, który już wiedział, że uwielbiała tańczyć do highlife’u i zachodnioafrykańskiego jazzu
on zamiast tego zabrał ją na jedno ze swoich socjalistycznych spotkań na tyłach pubu na Elephant and Castle
gdzie faceci żłopali piwo i gadali o polityce niepodległościowej
siedziała i próbowała pozorować zainteresowanie, zrobił na niej wrażenie swoim intelektem
ona pewnie zrobiła na nim wrażenie swoją milczącą potulnością, jakby mnie kto pytał
pobrali się i przeprowadzili na Peckham
byłam ich ostatnim dzieckiem i pierwszą dziewczynką, wyjaśniła Amma, wydmuchując dym w gęstniejący zaduch pomieszczenia
moi dwaj starsi bracia zostali lekarzami, trzeci prawnikiem, i jako że sprostali oczekiwaniom ojca, ja już nie musiałam iść w ich ślady
zależy mu tylko na tym, żebym wyszła za mąż i urodziła dzieci
uważa, że dopóki nie ogarnę jednego i drugiego, to kariera aktorska jest tylko hobby
tata jest socjalistą i chciałby, żeby rewolucja poprawiła dolę całej ludzkości
dosłownie
tłumaczę mamie, że wyszła za szowinistę
popatrz na to inaczej, Ammo, mówi mama, twój ojciec przyszedł na świat jako mężczyzna w Ghanie w latach dwudziestych, a ty jako kobieta w Londynie w sześćdziesiątych
no i?
naprawdę nie możesz oczekiwać, że będzie „nadawał na twoich falach”, jak to ujmujesz
no to jej wyjaśniłam, że jest apologetką patriarchatu i współwinną działania systemu opresji wobec wszystkich kobiet
ona na to, że ludzie są skomplikowani
a ja, żeby nie mówiła do mnie jak do dziecka
mama pracowała osiem godzin dziennie na odpłatnej posadzie, poza tym wychowała czwórkę dzieci, zajmowała się domem, dbała, żeby patriarcha co wieczór miał obiad na stole i co rano uprasowaną koszulę
on tymczasem ratował świat
jego jedynym domowym obowiązkiem było przynoszenie do domu mięsa od rzeźnika na niedzielny lunch – taka podmiejska namiastka wyjścia na polowanie
widzę, że teraz, kiedy wszyscy wyprowadziliśmy się już z domu, mama jest niespełniona, bo cały swój czas poświęca na sprzątanie albo dekorowanie pomieszczeń
nigdy nie narzekała na swoją sytuację ani się z nim nie kłóciła, ewidentny objaw uciemiężenia
powiedziała mi, że z początku próbowała brać go za rękę na spacerach, ale on ją odtrącał i mówił, że publiczne okazywanie uczuć to angielska maniera, więc przestała
a mimo to co roku przynosi jej najbardziej rozmaśloną walentynkę, jaką uda mu się znaleźć, uwielbia sentymentalną muzykę country, a w niedzielne wieczory przesiaduje w kuchni przy albumach Jima Reevesa i Charleya Pride’a
w jednej ręce trzyma szklankę z whisky, drugą ociera łzy
życie taty kręci się wokół spotkań aktywistów, demonstracji, protestów pod parlamentem i sterczenia na rynku Lewisham, gdzie sprzedaje „Socialist Workera”
przez całe dzieciństwo wysłuchiwałam przy kolacji jego kazań o niegodziwościach kapitalizmu i kolonializmu oraz korzyściach płynących z socjalizmu
to była jego ambona, a my robiliśmy za wiernych z przymusu
dosłownie wpychał nam swoje poglądy do gardła
gdyby wrócił do Ghany po odzyskaniu niepodległości, pewnie zostałby tam kimś ważnym
zamiast tego pełni urząd dożywotniego prezydenta naszej rodziny
nie wie, że jestem lesbą, no co ty, mama wolała, żeby z nim o tym nie gadać, już z nią było mi ciężko, powiedziała, że zaczęła mieć podejrzenia, kiedy w modzie były ołówkowe spódnice i trwała ondulacja, a ja zaczęłam nosić męskie lewisy
jest przekonana, że to tylko taki wiek, przypomnę jej to po czterdziestce
tata nie lubi „ciot” i śmieje się ze wszystkich homofobicznych żartów rzucanych przez komików w telewizji co niedziela wieczór, gdy akurat nie obrażają swojej teściowej albo czarnych
Amma opowiedziała, jak w ostatnim roku szkoły poszła na swoje pierwsze spotkanie grupy czarnych kobiet na Brixton po tym, jak znalazła ulotkę w miejscowej bibliotece
kobieta, która otworzyła jej drzwi, Elaine, miała twarz okoloną idealną aureolą afro, a jej gładkie kończyny ciasno opinał niebieski dżins spodni i koszuli
Amma zapragnęła jej natychmiast i poszła za nią do salonu, gdzie kobiety siedziały na kanapach, krzesłach, poduszkach, po turecku na parkiecie, piły kawę i cydr
nerwowo przyjęła krążące po pokoju papierosy, klapnęła na podłogę, oparła się plecami o sponiewierany przez kocie pazury fotel obity tweedową tkaniną, poczuła ciepłą nogę Elaine przy ramieniu
słuchała ich dyskusji o tym, co to znaczy być czarną kobietą
co to znaczy być feministką, kiedy w białych organizacjach nie ma dla nich miejsca
jakie to uczucie, gdy ludzie wołają za nimi „murzyny” albo kiedy je pobije jakiś byczek rasista
jakie to uczucie, gdy biali mężczyźni otwierają drzwi albo ustępują miejsca w komunikacji miejskiej białym kobietom (seksizm), ale im już nie (rasizm)
Amma utożsamiała się z ich doświadczeniami, zaczęła wtórować refrenom, tak jest, siostro, wszystkie to przeżyłyśmy, siostro
to było takie uczucie, jakby z zimna weszła do domu
pod koniec tego pierwszego wieczora inne kobiety się pożegnały, a Amma zaproponowała, że zostanie z Elaine, żeby umyć kubki i popielniczki
wylądowały na jednej z guzowatych kanap w blasku ulicznej latarni, przy blasku syren policyjnych wyjących gdzieś w pobliżu
nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak bliskiego kochania się z samą sobą
to było jak kolejny powrót do domu
kiedy tydzień później zjawiła się na spotkaniu
Elaine już się kiziała z inną
i zupełnie ją olała
Amma nigdy więcej tam nie poszła
Amma i Dominique siedziały w barze, aż zostały z niego wykopane, zdążyły do tego czasu wypić niezliczenie wiele kieliszków wina
stwierdziły, że jeśli chcą robić karierę w aktorstwie, to muszą założyć własny teatr, bo żadna nie była gotowa zdradzić swoich przekonań politycznych i iść do pracy
ani siedzieć potem cicho, żeby ją zachować
uznały to za najsensowniejszą ścieżkę rozwoju
naskrobały kilka pomysłów nazw na twardym papierze toaletowym podwędzonym z kibla
ich intencje najlepiej wyrażała Grupa Teatralna Kobiety Buszu
chciały stać się teatralnym głosem tam, gdzie królowało milczenie
opowiadać światu historie czarnych kobiet i Azjatek
robić teatr na własnych zasadach
to stało się ich mottem:
Na naszych zasadach
Albo wcale.
2
Za sale prób służyły im salony, rekwizyty woziły rozklekotanymi rzęchami, kostiumy znajdowały w lumpeksach, scenografię na śmietnikach i złomowiskach, pomagały im kumpele, wszystkie uczyły się na bieżąco, ad hoc, każda dokładała coś od siebie
pisały podania o dofinansowanie na starych maszynach do pisania ze szczerbatymi klawiaturami, w oczach Ammy rozpiski budżetów wyglądały równie obco jak fizyka kwantowa, wierzgała na samą myśl, że miałaby zostać uwięziona za biurkiem
złościła Dominique, gdy spóźniała się na zebrania administracyjne i uciekała z nich przed końcem, wykręcając się bólem głowy albo napięciem przedmiesiączkowym
pokłóciły się, kiedy Amma weszła do papierniczego i natychmiast z niego wybiegła, twierdząc, że dopadł ją tam atak paniki
wyżywała się na Dominique, gdy przyjaciółka nie dostarczyła na czas obiecanego scenopisu, bo zamiast tego imprezowała do późna, albo gdy zapominała kwestii w połowie spektaklu
sześć miesięcy po narodzinach wspólnego projektu wciąż skakały sobie do oczu
mimo że przyjaźń zadzierzgnęła się między nimi natychmiast, wkrótce odkryły, że nie są w stanie ze sobą pracować
Amma zdecydowała, że spotkają się u niej na ostateczną rozmowę
usiadły nad winem i obiadem z chińskiego baru, a Dominique przyznała, że więcej przyjemności sprawia jej organizowanie tras grupy niż występowanie przed publicznością i że woli być sobą niż udawać kogoś innego
Amma stwierdziła, że uwielbia pisać, nie cierpi prac administracyjnych, no i czy rzeczywiście nadaje się na aktorkę? złość wychodziła jej znakomicie – ale na tym jej zakres możliwości się kończył
Dominique została kierowniczką teatru, Amma dyrektorką artystyczną
zatrudniały aktorki, reżyserki, scenografki, obsługę sceny, ustawiały krajowe trasy ze spektaklami, trwające po kilka miesięcy
swoje sztuki – Bądźmy poważne na serio, Obrzezanie kobiet: musical, Małżeństwo z nierozsądku, Pędzące glizdy – wystawiały w domach kultury, bibliotekach, teatrach alternatywnych, na festiwalach i konferencjach feministycznych
zostawiały ulotki przed teatrami przed przyjściem i wyjściem widowni, rozlepiały nielegalne plakaty na billboardach w środku nocy
zaczęły zbierać recenzje w prasie alternatywnej, wydawały nawet własny miesięcznik „Kobiety Buszu”
ale ze względu na żałośnie słabą sprzedaż i, spójrzmy prawdzie w oczy, żałośnie słabe teksty, zin doczekał się zaledwie dwóch numerów mimo hucznej premiery pewnego letniego wieczora w feministycznej księgarni Sisterwrite
zjawiła się na niej grupka kobiet, zainteresowanych darmowym sikaczem, po którym można było całą gromadą wyjść na chodnik, żeby zajarać i się podrywać
Amma dorabiała w knajpie na Piccadilly Circus
gdzie sprzedawała hamburgery zrobione z kartonowej papki, rozmiękłej cebuli i gumowego sera
to samo jadła za darmo na przerwach – i dostawała od tego pryszczy
pomarańczowy nylonowy mundurek sprawiał, że w oczach klientów stawała się odbitą od sztancy służącą, czekającą, by spełnić ich żądania
zamiast być sobą, cudowną zbuntowaną indywidualistką o artystycznej duszy
przemycała darmowe suche ciastka wypełnione grudami o smaku jabłka i dawała je chłopcom sprzedającym się na godziny, którzy uciekli z domu i działali w okolicach dworca
nie miała pojęcia, że w nadchodzących latach będzie chodzić na ich pogrzeby
nie wiedzieli, że seks bez zabezpieczenia to flirt ze śmiercią
nikt nie wiedział
jej dom mieścił się na Deptford, w opuszczonej fabryce o betonowych ścianach i zapadającym się suficie, zamieszkanej przez społeczność szczurów, które nie uległy żadnej z wielu prób eksterminacji
później przeprowadzała się do kolejnych, podobnie obrzydliwych squatów, aż wreszcie trafiła do najbardziej prestiżowej miejscówki w całym Londynie, dawnego biurowca sowieckich rozmiarów na tyłach King’s Cross
miała szczęście być jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o jego istnieniu, zanim się zapełnił
i została na górze, kiedy komornik sądowy wysłał pod drzwi koparkę hydrauliczną
co doprowadziło do zastosowania agresywnych środków zaradczych, w tym kar więzienia dla tych najbardziej rąbniętych lokatorów, którzy uznali, że komornikowi należy się solidne lańsko
nazwali to bitwą o King’s Cross
budynek od tamtej pory nazywano Republiką Swobodii
no i mieli sporo szczęścia, bo kiedy spółka holdingowa powiadomiła o wszystkim właściciela nieruchomości, niejakiego Jacka Stanifortha, mieszkającego w raju podatkowym Monte Carlo i nadzianego dzięki rodzinnemu biznesowi – handlowi sztućcami Sheffield – okazało się, że jest on życzliwie nastawiony do ich sprawy
walczył w Brygadach Międzynarodowych w czasie hiszpańskiej wojny domowej
a kiepska inwestycja w budynek w jednej z najbardziej szemranych dzielnic Londynu stanowiła zaledwie mało istotny przypisik na marginesie jego rachunków
powiedział, że jeśli będą się nim zajmować
to mogą tam mieszkać za darmo
przestali nielegalnie podpinać się do prądu i otworzyli konto w London Electricity Board
podobnie rozwiązali kwestię gazu, dotychczas załatwianą z użyciem monety pięćdziesięciopensowej, wciśniętej sprytnie w licznik
trzeba było też ustalić system zarządzania squatem, więc pewnego sobotniego poranka zebrali się w holu na burzę mózgów
marksiści domagali się założenia Komitetu Centralnego Republiki Ludu Pracującego Swobodii, co według Ammy stanowiło jednak pewną przesadę, jako że większość przyjmowała „postawę moralnego sprzeciwu wobec kapitalistycznego wyścigu szczurów” za wymówkę, żeby nie chodzić do roboty
hipisi sugerowali założenie komuny, w której wszystko stanowiłoby własność ogółu, ale mieli tak wylane na całą sprawę, że zaraz dali się zagadać reszcie
ekolodzy chcieli zakazać używania aerozoli, plastikowych siatek i dezodorantu, czym zwrócili przeciwko sobie nawet punków, którzy nie słynęli z zamiłowania do higieny
wegetarianie liczyli na wprowadzenie zakazu spożywania mięsa, weganie proponowali, żeby od razu dopisać do listy nabiał, a makrobiotyczni oczekiwali, że wszyscy będą jeść na śniadanie białą kapustę gotowaną na parze
rastafarianie chcieli legalizacji marihuany i zarezerwowania kawałka ziemi na tyłach budynku na potrzeby spotkań Rządu Teokratycznego Nyabinghi
krysznowcy spodziewali się, że jeszcze tego samego popołudnia wszyscy pójdą z nimi walić w bębny na Oxford Street
punki domagały się pozwolenia na puszczanie swojej wrzaskliwej muzyki, ale od razu ich zakrzyczano
geje oznajmili, że w konstytucji budynku należy zagwarantować antyhomofobiczną legislację, na co wszyscy odparli: w jakiej konstytucji?
radykalne feministki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla kobiet, prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy
radykalne feministki lesbijki żądały wydzielenia skrzydła tylko dla nich, z daleka od radykalnych heterofeministek, również prowadzonego w formie samorządnej kooperatywy
czarne radykalne feministki lesbijki żądały tego samego, tylko z zakazem wstępu białasom obu płci
anarchiści wyszli z zebrania, bo każda forma zarządzania stanowiła zdradę ich przekonań
Amma wolała działać w pojedynkę i przebywać w towarzystwie ludzi, którzy nie próbują narzucać innym swojej woli
wreszcie założono prosty zarząd rotacyjny, oparty na zasadach zakazujących handlu narkotykami, molestowania seksualnego i głosowania na torysów
podwórko na tyłach zostało przestrzenią wspólną, ozdobioną rzeźbami z kawałków złomu
dzięki uprzejmości artystek i artystów Swobodii
Amma zdołała zaklepać sobie salę maszynotypistek, tak wielką, że mogła po niej biegać
miała tam własną toaletę i umywalkę, które utrzymywała w cudownej czystości i spryskiwała kwiatowymi zapachami
pokryła ściany i sufit oszałamiającą krwiście czerwoną farbą, zerwała korporacyjną szarą wykładzinę, rzuciła na drewnianą podłogę kilka plecionych mat z rafii, zamontowała używaną kuchenkę i lodówkę, przyniosła kilka worków do siedzenia, materac i wannę znalezioną na wysypisku
jej pokój był dość duży na imprezy i nocowanie ludzi
rytmy disco wirujących na gramofonie piosenek Donny Summer, Sister Sledge, Minnie Riperton i Chaki Khan rozkręcały każdą jej imprezę
Roberta, Sarah, Edith, Etta i Mathilde Santing dostarczały ścieżek dźwiękowych jej późnonocnych romansów
za osiemnastowiecznym parawanem z lakierowanego czarnego drewna, ocalonym spod śmietnika za starą ambasadą Chin
przerobiła wiele kobiet ze Swobodii
szukała przygód na jedną noc, one zazwyczaj czegoś więcej
zabrnęła tak daleko, że bała się mijać na korytarzach swoje dawne podboje, takie jak Maryse, tłumaczkę z Gwadelupy
która jeśli nie łomotała akurat do drzwi Ammy w środku nocy, błagając, żeby ją wpuścić, to czaiła się pod nimi, by nękać dziewczyny, którym udało się dostać to, czego sama pragnęła
sytuacja z czasem tylko się pogorszyła, za każdym razem, gdy Amma zbliżała się do budynku, z okna sypały się wyzwiska, aż wreszcie miarka się przebrała, kiedy pewnego dnia Maryse zrzuciła Ammie na głowę całe wiadro obierków, gdy była kochanka przechodziła pod jej oknem
czym rozjuszyła zarówno ekologów, jak i zarząd budynku, który postanowił zareagować i napisał do Ammy, żeby „przestała srać do własnego gniazda”
Amma odpisała, że to ciekawe, jak szybko ludzie zmieniają się w t o t a l i t a r n y c h f a s z y s t ó w, gdy tylko dać im odrobinę władzy
dostała jednak nauczkę, a poza tym i tak nie mogła narzekać na brak zainteresowania; razem z Dominique były twarzami Teatru Kobiet Buszu, więc fanki ustawiały się do nich w kolejce
wszystkie, od lesbiątek przed dwudziestką po kobiety, które mogłyby uchodzić za ich matki
Amma żadnej nie skreślała, a przed znajomymi przechwalała się, że ma prawdziwie egalitarne gusta, rozpięte ponad podziałami kultur, klas społecznych, ideologii, ras, wyznań i pokoleń
co ku jej uciesze dawało jej większe pole manewru niż reszcie
(upodobanie do dużych cycków zachowywała dla siebie, bo to niefemistyczne, żeby wybierać sobie poszczególne części ciała do uprzedmiotowienia seksualnego)
Dominique była bardziej wybredna i seryjnie monogamiczna, preferowała aktorki, zazwyczaj blondynki, swój mikrotalent rekompensujące makrourodą
oraz modelki, których wygląd sam w sobie stanowił talent
kręciły się po barach tylko dla kobiet
Fallen Angel, Rackets, The Bell, w poniedziałki Drill Hall Theatre, gdzie przesiadywały lesbilluminati, a w piątki nielegalna speluna U Pearl na Brixton, prowadzona przez Pearl, Jamajkę w średnim wieku, która wywaliła z piwnicy wszystkie meble, zamontowała system nagłośnieniowy i zaczęła kasować za wstęp
dla Ammy wiązanie się z jedną osobą oznaczało więzienie, nie po to zwiała z domu w poszukiwaniu wolności i przygody, żeby skończyć przykuta do cudzych pragnień
wystarczyło przespać się z kobietą więcej niż dwa czy trzy razy, żeby zmieniła się z osoby atrakcyjnie niezależnej w coraz bardziej upierdliwą
w ciągu tygodnia
Amma stawała się jedynym źródłem szczęścia kochanek, które zaczynały wszelkimi możliwymi sposobami zakładać kaganiec na jej autonomię
były dąsy, łzy, oskarżenia o samolubność i brak serca
Amma nauczyła się trzymać wszystkie kobiety na dystans, komunikować swoje intencje zawczasu, nigdy nie chodzić do łóżka z tą samą osobą dwa, góra trzy razy
nawet jeśli tego chciała
seks stanowił prostą, niegroźną, ludzką przyjemność, której zdążyła mieć w życiu sporo przed czterdziestką
ile ich było? sto, może jeszcze pięćdziesiąt? no, raczej nie więcej
parę znajomych sugerowało, by spróbowała ułożyć sobie życie z pomocą terapii, na co ona odparła, że przecież jest praktycznie dziewicą w porównaniu z gwiazdorami rocka, którzy przechwalają się tysiącami podbojów i jeszcze są za to podziwiani
czy im ktoś doradzał psychoanalizę?
niestety jedna czy dwie dawne kochanki ostatnimi czasy zaczęły ją napastować w mediach społecznościowych, gdzie przeszłość tylko czeka, by chlasnąć człowieka prosto w twarz
na przykład ta kobieta, która napisała, że Amma była jej pierwszą, gdy przespały się ze sobą trzydzieści pięć lat temu, i była tak nawalona, że ją całą obrzygała
to było tak traumatyczne doświadczenie, że nigdy się nie otrząsnęłam, zawodziła
albo tamta, która goniła ją po Regent Street i darła się na nią, że ignorowała jej telefony mniej więcej w tym samym okresie
za kogo ty się masz, ty pretensjonalna teatralna piczko? jesteś niczym, słyszysz mnie, niczym
chyba zapomniałaś wziąć leków, dziunia, odkrzyknęła Amma i uciekła do podziemnego labiryntu alejek Topshopu
Amma już dawno straciła zainteresowanie skakaniem z łóżka do łóżka; z biegiem czasu zaczęła pragnąć intymności biorącej się z bliskości emocjonalnej, choć nie na wyłączność, z drugą osobą
odnajduje się w niemonogamicznych związkach, a może teraz mówi się na to poliamoria? Amma słucha opisów Jazz i stwierdza, że od niemonogamii różni się to tak naprawdę tylko nazwą, m o j e d z i e c k o
ma Dolores, graficzkę mieszkającą w Brighton, i Jackie, terapeutkę zajęciową na Highgate
spotyka się z nimi odpowiednio od siedmiu i trzech lat, obie są niezależnymi kobietami, które są spełnione życiowo (i rodzicielsko) poza relacją z Ammą
nie są upierdliwe, zazdrosne, zaborcze, nie wymagają wiele uwagi, a do tego lubią się nawzajem, więc owszem, czasami pozwalają sobie na mały trójkącik
jeśli tak się akurat złoży
(Yazz byłaby przerażona, gdyby się o tym dowiedziała)
Ammie po pięćdziesiątce zdarza się zatęsknić za czasami młodości, wspomina wtedy jeden jedyny raz, kiedy wspólnie z Dominique wybrały się do legendarnego baru Gateways
ukrytego w piwnicy na Chelsea w ostatnich latach pięciu dekad swojego istnienia
w środku było prawie pusto, przy barze stały dwie kobiety w średnim wieku z przystrzyżonymi po męsku włosami, obie w garniturach, jakby wyszły prosto ze stronic Źródła samotności
parkiet był słabo oświetlony, a dwie stareńkie, maleńkie kobiety, jedna w czarnej marynarce i spodniach, druga w sukience w stylu lat czterdziestych, tańczyły przytulańca do dźwięków The Look of Love Dusty Springfield
i nie miały nad sobą nawet kuli dyskotekowej, która kręciłaby się pod sufitem i oprószała je gwiezdnym pyłem.
3
Amma wyrzuca kawę do śmietnika i idzie prosto do teatru, przecinając wylany betonem, pomazany graffiti plac dla deskorolek
dla młodzieży jest jeszcze o wiele za wcześnie na igraszki ze śmiercią, wyskoki i skręty bez kasków i ochraniaczy na kolana
młodzi niczego się nie boją
jak Yazz, która chodzi na rower bez żadnego zabezpieczenia
i wybiega z domu, gdy matka mówi jej, że kask może zdecydować o
a/ bólu głowy
b/ powtórnej nauce mówienia
wchodzi przez drzwi dla pracowników, wita się z ochroniarzem Bobem, życzącym jej powodzenia, i rusza plątaniną korytarzy, na górę po schodach, aż wreszcie dociera na przepastną scenę
rozgląda się po głuchej pustce widowni, zaaranżowanej w wachlarz na wzór greckich amfiteatrów, co gwarantowało każdemu niezakłócony odbiór akcji
już dziś wieczorem te siedzenia zajmie ponad tysiąc osób
tyle ludzi zbiera się, żeby zobaczyć jej produkcję, nie do uwierzenia
bilety na wszystkie spektakle niemal się wyprzedały jeszcze przed publikacją pierwszej recenzji
no proszę, czyli jednak jest zapotrzebowanie na oryginalną sztukę?
Ostatnia Amazonka Dahomeju, tekst i reżyseria Amma Bonsu
o wojowniczkach, które w osiemnastym i dziewiętnastym wieku służyły królowi
kobietach mieszkających w królewskim skrzydle, zaopatrywanych w żywność i niewolnice
które opuszczały pałac za niewolnicą dzwoniącą z ostrzeżeniem dla mężczyzn, by odwrócili wzrok, bo inaczej stracą życie
które objęły funkcję straży pałacowej, bo mężczyznom nie można było ufać, że nie odetną królowi głowy albo nie wykastrują go kordelasem, gdy pójdzie spać
które ćwiczono we wspinaczce nago po kolczastych gałęziach akacji, by uodpornić je na ból
które wysyłano na dziewięć dni do niebezpiecznego lasu, gdzie musiały przetrwać w pojedynkę
które świetnie radziły sobie z muszkietem i na zawołanie potrafiły ucinać wrogom głowy i wypruwać im wnętrzności
które walczyły z Jorubami po sąsiedzku i z Francuzami, przybyłymi, żeby kolonizować
które rozrosły się w sześciotysięczną armię i wszystkie były oficjalnie poślubione królowi
którym nie było wolno utrzymywać żadnych innych relacji seksualnych, a każdego urodzonego przez nie chłopca zabijano
kiedy Amma usłyszała o tym po raz pierwszy, uznała, że musiały sypiać ze sobą nawzajem, bo przecież tak się dzieje zazwyczaj, gdy dochodzi do segregacji płci
tak narodził się pomysł na sztukę
ostatnią Amazonką jest Nawi, która wchodzi na scenę jako bezbronna nastoletnia panna młoda, by zaprezentować się królowi; ponieważ nie jest w stanie urodzić mu dziedzica, zostaje wygnana z jego alkowy i wcielona do żeńskiej armii, gdzie przechodzi niebezpieczne szkolenie i pnie się po szczeblach wojskowej kariery za sprawą fizycznej niezłomności i przebiegłych strategii bitewnych, aż wreszcie zostaje legendarną generałką Amazonek, szokującą obcokrajowców nieustraszoną zajadłością
Amma pokazuje lojalność Nawi wobec wielu dawnych kochanek na długo po tym, jak wojowniczka się nimi znużyła – kobieta dopilnowuje, żeby król przydzielił im lekkie pałacowe obowiązki zamiast wyrzucać z dworu, by dożyły swoich dni w ubóstwie
pod koniec sztuki Nawi, stara i samotna, wspomina dawne kochanki, które pojawiają się i znikają jako duchy, oczywiście za pomocą hologramów
wraca też pamięcią do wojen, w których zdobyła sławę, nawet tych wznieconych przez króla po to, by dostarczać porywaczy na rzecz zniesionego handlu niewolnikami w Amerykach, gdy wyjęte spod prawa okręty niewolnicze przemykały przez blokady, by z nim handlować
jest dumna ze swych osiągnięć
projektory wyświetlają sceny jej bitew, potężne armie nacierających Amazonek, wymachujących muszkietami i maczetami
skowyczące, nabrzmiewające w stronę publiczności
mrożące krew w żyłach, przerażające
na sam koniec
Nawi umiera
światła powoli gasną
aż wszystko spowija mrok
Amma żałuje, że Dominique nie może przylecieć, by zobaczyć sztukę, którą przeczytała jako pierwsza dekadę temu, gdy Amma ją napisała
sztukę, która na wystawienie musiała czekać tyle lat, bo każdy teatr, do którego ją wysłała, odrzucał propozycję z wyjaśnieniem, że nie pasuje do jego profilu
mimo to Amma nie wyobrażała sobie wskrzeszenia Teatru Kobiet Buszu po to, by ją wystawić
kiedy Dominique wyjechała, ona została za sterami sama
przez kilka lat sobie radziła, choć czuła się porzucona i nigdy nie znalazła nikogo na zastępstwo Dominique, która znajdowała praktyczne rozwiązania dla twórczych pomysłów Ammy
ostatecznie zwinęła teatr
i zaczęła działać na własną rękę
Shirley
jej najstarsza przyjaciółka, przyjdzie na premierę, była obecna na każdej sztuce Ammy od nastoletnich czasów, jest w jej życiu stałym punktem, odkąd poznały się w wieku jedenastu lat, Shirley, jedyna poza Ammą ciemnoskóra dziewczynka w całej szkole, przydreptała prosto do niej, gdy ta stała któregoś dnia samotna na placu zabaw w czasie przerwy obiadowej, otoczona wrzawą uczennic w zielonych mundurkach, piszczących i krzyczących do siebie podczas skakania na skakance, gry w gumę i ganianego
nagle Shirley zjawiła się tuż przed nią
Shirley o idealnie prostych włosach i błyszczącej twarzy (od wazeliny, Amma odkryła to później), z równiutko zawiązanym szkolnym krawacikiem i w skarpetkach podciągniętych do kolan
taka opanowana, schludna, zadbana
przeciwieństwo Ammy o potarganych włosach, wyglądających tak głównie dlatego, że nie mogła przestać rozplątywać dwóch warkoczyków, które matka zaplatała jej codziennie rano
tak jak nie umiała przestać pocierać stopą o łydkę, przez co skarpetki wiecznie zjeżdżały jej na kostki
a szkolny sweterek był o trzy rozmiary za duży, bo matka zrobiła go z myślą, by służył przez trzy lata
cześć, powiedziała dziewczynka, jestem Shirley, chcesz, żebym była twoją koleżanką?
Amma skinęła głową, a Shirley wzięła ją za rękę i zaprowadziła do grupki, którą dopiero co zostawiła, zajętą skakaniem w gumę
od tamtej pory były nierozłączne, Shirley uważała na lekcjach i można było liczyć na jej pomoc w pracy domowej
Shirley godzinami słuchała opowieści Ammy o chłopcach, a później, po biseksualnym okresie przejściowym (z przelotnymi zauroczeniami braćmi Shirley, Errolem i Tonym), o dziewczynach
Shirley nigdy nie powiedziała złego słowa o jej seksualności, kryła Ammę, gdy ta zrywała się ze szkoły, i chłonęła opowieści o młodzieżowej grupie teatralnej: o paleniu, całowaniu, piciu, aktorstwie – w tej kolejności, a gdy po szkole ich ścieżki się rozeszły i Shirley zajęła się nauczaniem, a Amma teatrem, przyjaźń trwała
nawet kiedy artystyczni znajomi Ammy narzekali, że Shirley jest najnudniejszą osobą na świecie i czy naprawdę musi ją zapraszać? – Amma broniła przeciętności swojej przyjaciółki
to dobra osoba, protestowała
Shirley opiekowała się Yazz, gdy tylko zaszła taka potrzeba (Amma też się kiedyś zajęła dziewczynkami Shirley, raz, może dwa?)
Shirley nigdy nie miała pretensji, gdy Amma pożyczała od niej pieniądze na spłatę długów, a czasami anulowała należności w ramach prezentów urodzinowych
przez długi czas ta wymiana przysług wydawała się Ammie jednostronna, aż w końcu doszła do wniosku, że ona z kolei przydaje bezpiecznemu, przewidywalnemu życiu Shirley nieco interesującego blasku
właśnie to stanowiło jej wkład w tę przyjaźń
potem pojawiły się inne członkinie jej paczki, nie, ekipy, poprawia ją Yazz, mamo, nikt już nie mówi paczka, weź, co za prehistoria
Amma tęskni za ludźmi, którymi były, kiedy odkrywały siebie, jeszcze nie mając pojęcia, jak bardzo się zmienią w przyszłości
paczka zjawiała się na jej premierach, była zawsze pod telefonem (domowym oczywiście – jak to w ogóle wtedy działało?), gotowa na spontaniczne wieczorne wyjście
na obgadywanie i nakręcanie dramy za dramą
Mabel była fotografką freelancerką, która po trzydziestce została heteryczką, w ramach rekonstrukcji tożsamości porzuciła wszystkie koleżanki lesbijki i została prawdopodobnie pierwszą czarną jeżdżącą konno i ubraną w ciuchy z Barbour panią domu w całej Anglii
Olivine, w Wielkiej Brytanii aktorka niezatrudnialna przez zbyt ciemny odcień skóry, potem wylądowała w Hollywood na planie popularnego serialu kryminalnego i żyje po gwiazdorsku, z widokiem na ocean i rozkładówkami w kolorowych magazynach
Katrina, dawniej pielęgniarka, ostatecznie wróciła do Aberdeen, bo tam, jak twierdziła, było jej miejsce, odrodziła się jako anglofilka, wzięła ślub z Kirsty, lekarką, i odmawia składania wizyt w Londynie
będzie tu dzisiaj Lakszmi, saksofonistka, która komponowała muzykę do ich spektakli, aż wreszcie doszła do wniosku, że nie ma nic gorszego niż utwór z melodią, i wykroiła sobie niszę w awangardzie, żeby tworzyć muzykę, którą Amma po cichu nazywa waleniem w rondle, i zazwyczaj jest atrakcją wieczoru na dziwnych festiwalach w szczerym polu, gdzie słucha jej więcej krów niż ludzi
Lakszmi wykształciła też mało wiarygodne alter ego na potrzeby swoich naiwnych podopiecznych z akademii muzycznej, którym robi za guru
zbierają się wokół kominka w jej mieszkaniu komunalnym i popijają tani cydr z filiżanek do herbaty
a ona siedzi po turecku na tapczanie, ubrana w powłóczyste narzutki, ma długie, poprzetykane srebrem włosy
dobitnie potępia progresję jako rozwiązanie podrzędne wobec improwizacji mikrotonalnych oraz politemporalnych, multirytmicznych i multifonicznych struktur i efektów
deklarując, że kompozycja umarła, dziewczęta i chłopcy
liczy się tylko modernizacja–improwizacja
Lakszmi dobija już do sześćdziesiątki, ale kolejnych kochanków i kochanki nadal utrzymuje w widełkach dwadzieścia pięć – trzydzieści pięć, a gdy przekraczają tę górną granicę, związek się kończy
kiedy Amma jej to wytyka, przyjaciółka zawsze podaje wymówkę inną niż ta, że później już przestają traktować ją z bezkrytycznym zachwytem, tracą świeżość twarzy i jędrność skóry
była też Georgie, która jako jedyna nie dotrwała do lat dziewięćdziesiątych
pochodziła z Walii, była praktykantką w wodociągach miejskich, a należąca do zboru Świadków Jehowy rodzina wyrzekła się jej za lesbijstwo
stała się zagubioną sierotką, przygarniętą pod ich wspólne skrzydła
jako jedyna kobieta w grupie hydraulików musiała bez końca znosić sprośne żarty kolegów z pracy o przepychaniu rur, ciasnych dziurach, cieknących szparach i zatkanych odpływach
oraz komentarze o tym, co zrobiliby jej w dupę, kiedy naprawiała coś pod kranem albo zaglądała do rynny
Georgie
za dnia piła dwa litry coca-coli, a wieczorem mieszała ją z alkoholem i dragami
z całej ich paczki miała najmniej szczęścia w podrywaniu kobiet, więc wbiła sobie do głowy smutne, głupie przekonanie, że jest skazana na wieczną samotność
wiele ich wspólnych wyjść kończyło się monologami Georgie całej we łzach, która twierdziła, że jest za brzydka, by kogoś sobie znaleźć, co nie było prawdą, zapewniały ją w nieskończoność, choć Amma uważała, że przyjaciółce bliżej do Cwaniaka niż Olivera Twista
co w lesbijskim świecie wcale nie było takie złe
Amma nigdy nie zapomni, kiedy ją widziała ostatni raz, obie siedziały na krawężniku przed barem The Bell, pijani goście oddalali się chwiejnym krokiem, a ona pakowała Georgie palec do gardła, żeby zmusić ją do zwymiotowania połkniętych w toalecie pigułek
po raz pierwszy od początku ich przyjaźni Amma okazała frustrację tym, jak beznadziejnym przypadkiem jest przyjaciółka, że jest tak niepewna siebie, że nie potrafi sobie radzić z dorosłością, że wiecznie chodzi nawalona, czas dorosnąć, Georgie, weź ty, kurwa, wreszcie dorośnij!
tydzień później Georgie skoczyła z balkonu na ostatnim piętrze swojego bloku na osiedlu Pepys na Deptford
do dziś Amma zastanawia się, jak zginęła Georgie
czy spadła (wypadek), zleciała (potknięcie), rzuciła się (samobójstwo), czy może została wypchnięta (wątpliwe)
wciąż ma wyrzuty sumienia, zastanawia się, czy to była jej wina
Sylvester zawsze zjawia się na premierze, choćby tylko ze względu na darmowe alko na bankiecie po spektaklu
choć kilka dni temu oskarżył ją, że się sprzedała, gdy przyszpilił ją przed wejściem do metra na Brixton, kiedy wracała do domu z próby
i przekonał, żeby poszła z nim na drinka do kina Ritzy, więc usiedli w barze na piętrze, otoczeni plakatami z niezależnych produkcji, które oglądali wspólnie, od kiedy poznali się w szkole teatralnej
filmów takich jak Różowe flamingi ze wspaniałą drag queen Divine, Zrodzone w płomieniach, Córki pyłu, Żegnaj, moja konkubino, Miejsce gniewu Pratibhy Parmar, Pieśni z Handsworth produkcji Black Audio Film Collective
filmów, które zainspirowały jej własną estetykę w twórczości teatralnej
choć nigdy nie przyznała się do równie niskich gustówprzed Sylvestrem, który jest takim politycznym purystą, że i tak by nie zrozumiał
na przykład do swojego uzależnienia od Dynastii i Dallas, zarówno oryginalnej serii, jak i ich nowych reinkarnacji
albo od Top Model Ameryka, Żony dla milionera, Big Brothera i całej reszty…
Amma rozglądała się po barze w poszukiwaniu innych postaci z alternatywy, które przeprowadziły się na Brixton, gdy przestępczość w dzielnicy kwitła, ale za to czynsz nie przerażał
to byli jej ludzie, dwukrotnie przeżyli zamieszki i czuli dumę ze swoich wielorasowych kręgów towarzyskich i pochodzenia, jak Sylvester, który pielgrzymował tu w odwiedziny do pojawiającego się i znikającego gejowskiego domu kultury, aż wreszcie poznał mężczyznę, który stał się jego życiowym partnerem, świeżo przybyłego z Saint Lucia Curwena
byli niesamowitą parą
Sylvester, albo Sylvie, wtedy blondwłosa piękność, przez większość lat osiemdziesiątych nosił sukienki, a złote pukle spływały mu na plecy
podważał wyobrażenia społeczeństwa na temat płci na długo przed obecną modą i weszło mu w nawyk zrzędzenie, że przecież ja byłem pierwszy
piegowaty Curwen o jasnobrązowej skórze potrafił nosić turban, kilt, lederhosen i pełny makijaż
kiedy miał na to ochotę
by podważać różne inne wyobrażenia
tak twierdził
teraz Sylvester jest posiwiały, łysiejący, brodaty i nigdy nie ubiera się w nic innego niż złachany maoistyczny mundurek
twierdzi, że to oryginał upolowany na eBayu
Curwen zaś nosi wiatrówkę retro ze wstawkami ze sztucznej skóry na ramionach i dżinsowe ogrodniczki
przy stoliku obok usiedli dwaj młodzi mężczyźni, niezgrabni i niedorzeczni, z biurowymi fryzurkami i gładkimi policzkami, w wyprasowanych garniturkach, wyświeconych butach
Amma i Sylvester wymienili się spojrzeniami, nie znosili intruzów kolonizujących okolicę, stołujących się w meksykańskich knajpkach chi-chi i w barach, które zastąpiły zadaszony bazar, znany dawniej ze stoisk sprzedających papugoryby, jamy, bligie, papryczki scotch bonnet, afrykańskie tkaniny, doczepy do włosów, żeliwne patelnie, ogromne nigeryjskie ślimaki i tysiącletnie chińskie jaja
te nowe ekskluzywne miejsca zatrudniały ochronę, żeby nie wpuszczała do środka miejscowych
bo ich klientela wprawdzie lubiła się szlajać po szemranych okolicach z londyńskim kodem pocztowym SW2 albo SW9
ale nie potrafiła ukryć, że w genach ma bardziej prestiżowe adresy, SW1 i SW3
Sylvester był bardzo zaangażowany w działalność ruchu Ocalić Prawdziwe Brixton
nie stracił nic ze swojego rewolucyjnego zapału
co niekoniecznie było dobre
Amma popijała siódmą kawę tego dnia, tym razem naszprycowaną drambuie, a Sylvester siorbał piwo z butelki, co według niego stanowiło jedyny dopuszczalny sposób picia dla rewolucjonisty
wciąż prowadził socjalistyczną grupę teatralną 97%, wystawiającą spektakle w offowych lokalach i „wykluczonych społecznościach”, tak jak ona powinna to nadal robić
Ammo, powinnaś zabierać swoje sztuki do domów kultury i bibliotek, zamiast wystawiać dla tych kutasów z klasy średniej w Nationalu
odparła, że ostatnim razem, kiedy zrobiła spektakl w bibliotece, to na widowni znaleźli się głównie bezdomni, w najlepszym razie śpiący, a w najgorszym jeszcze chrapiący
to było jakieś piętnaście lat temu, poprzysięgła, że już nigdy tego nie powtórzy
inkluzywność społeczna jest ważniejsza od sukcesu, chyba że powinniśmy to nazywać sucz-cesem? – odparł Sylvester, Amma nie zdołała go przekonać, że dobrze zrobiła, przechodząc do większych teatrów, a on żłopał piwo za piwem, za które to ona zapłaciła (no, skoro tak ci się powiodło, to pewnie dobrze zarabiasz)
dyskutowała z nim, że ma prawo reżyserować w Nationalu i że to zadaniem teatru jest przyciągać publiczność inną niż zamożni popołudniowi wycieczkowicze z hrabstw pod Londynem, przypominała mu, że ta grupa obejmuje również jego rodziców, emerytowanego bankiera i panią domu z Berkshire, którzy przenieśli się do Londynu ze względu na dostęp do kultury i wspierali syna, nawet kiedy jako nastolatek wyszedł z szafy
raz po pijaku się jej wygadał, że dostaje od nich miesięczne kieszonkowe
(była o wiele zbyt miła, żeby mu to wypominać)
rzecz w tym, mówiła, że robienie zadymy na marginesach to bardzo szlachetne zadanie, ale musimy też wprowadzać zmiany w mainstreamie, w końcu wszyscy płacimy podatki, z których są finansowane publiczne teatry, co nie?
Sylvester zrobił minę zadowolonego z siebie banity poza zasięgiem fiskusa
w każdym razie ja teraz płacę, dodała, i ty też powinieneś
rozparł się na krześle, spojrzał na nią oczami wodnistymi od piwa, oceniając ją po cichu, znała tę minę, alkohol już wydobywał jad zazwyczaj nieobecny w jej bliskim przyjacielu
przyznaj to, Amciu, porzuciłaś zasady na rzecz ambicji i stałaś się częścią establishmentu przez wielkie E, powiedział, jesteś zdrajczynią
no to wstała, zgarnęła patchworkową torbę z afrykańskim motywem i opuściła lokal
kawałek dalej odwróciła się za siebie i zobaczyła, że on stoi oparty o ścianę Ritzy i skręca papierosa
on dalej pali skręty
zostań tam sobie, Sylvie.
4
Amma wróciła do domu po ciemku, wciąż wdzięczna losowi, że tak późno weszła w posiadanie nieruchomości, w czasie gdy była praktycznie bezdomna
najpierw zmarł Jack Staniforth, a jego syn Jonathan, który od lat aż przebierał nogami, bo nie mógł patrzeć na konsekwencje skandalicznej decyzji ojca, by nie skorzystać z programu rewitalizacji King’s Cross, skąd w przyszłości miały jeździć bezpośrednie pociągi na trasie Londyn–Paryż
dał Obywatelkom i Obywatelom Swobodii trzy miesiące na wyprowadzkę
zdruzgotana Amma musiała przyznać, że mimo wszystko miała niewiarygodnie dużo szczęścia, bo do tej pory nie wydała złamanego grosza na czynsz w mieście, które zdążyło stać się jednym z najdroższych na świecie
rozpłakała się, opuszczając swoje biuro wielkości boiska, o oknach wychodzących na pociągi wtaczające się z północy Anglii na stację
nie było jej stać na wynajem i nie łapała się na programy mieszkań komunalnych
spała po znajomych, aż wreszcie ktoś zaproponował jej wolny pokój
zatoczyła koło
wtedy zmarła jej matka, pożarta od środka przez bezlitosną, wygłodniałą, mięsożerną chorobę, która zaczęła się w jednym z organów, a następnie rozpełzła, by niszczyć kolejne
córka uznała to za symptomatyczny i symboliczny przejaw uciemiężenia matki
mama nigdy nie odnalazła samej siebie, mówiła Amma znajomym, zaakceptowała swoją podległą rolę w małżeństwie i zgniła od środka
Amma ledwo zdołała spojrzeć na ojca na pogrzebie
wkrótce on też zmarł, we śnie, na niewydolność serca; Amma oceniła, że sam to na siebie sprowadził, bo nie mógł funkcjonować bez matki, która robiła mu za życiową podpórkę od jego pierwszych dni w Anglii
była zaskoczona skalą własnej żałoby
pożałowała, że nigdy nie powiedziała mu, że go kocha, był jej ojcem, dobrym człowiekiem, szowinistą też, ale jej matka miała rację, kiedy mówiła: Ammo, on jest dzieckiem swoich czasów i kultury
ojciec był zrozpaczony, że musiał tak nagle opuścić Ghanę, powiedziała Amma na pogrzebie do zgromadzonych podstarzałych socjalistycznych towarzyszy
to musiało być dla niego traumatyczne doświadczenie – stracić dom, rodzinę, przyjaciół, język ojczysty i przyjechać do kraju, który go nie chciał
gdy urodziły mu się dzieci, postanowił, że wykształcimy się w Anglii i koniec
ojciec wierzył w wyższe cele lewicowej polityki i działał, by uczynić świat lepszym miejscem
nie dodała, że go nie doceniała i od dzieciństwa aż po jego śmierć nosiła w sobie zawężony obraz ojca, oparty na poczuciu własnej moralnej wyższości, choć on przecież niczym nie zawinił poza tym, że nie spełniał feministycznych oczekiwań, jakie przed nim stawiała
była samolubną, durną gówniarą, a teraz już za późno
on mówił jej, że ją kocha, co roku w urodziny Ammy, dopóki żyła matka, bo podpisywał wtedy kartkę, którą kupowała od nich dla córki
jej starsi bracia, którzy odnieśli w życiu większy sukces, życzliwie odstąpili Ammie największą część rodzinnego domu w Peckham
starczyło na pokaźny wkład własny na mały szeregowiec z maleńkim ogródkiem przy Railton Road na Brixton
miejsce, które mogła nazywać własnym.
5
Yazz
urodziła się dziewiętnaście lat temu w basenie porodowym w zalanym blaskiem świec salonie Ammy
otoczona zapachem kadzidła, melodią pluskających fal, w obecności douli, a do tego jeszcze położnej, oraz Shirley i Rolanda – bliskiego przyjaciela, który zgodził się zostać ojcem jej dziecka, gdy śmierć rodziców wywołała w niej zupełnie nową, wszechogarniającą potrzebę rodzicielstwa
miała szczęście, bo Roland, od pięciu lat w związku z Kennym, też myślał o ojcostwie
zgodnie z umową brał Yazz do siebie na co drugi weekend, a Amma pożałowała tego ustalenia, gdy zorientowała się, że tęskni za noworodkiem zamiast upajać się wolnością od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór
Yazz okazała się cudem, którego Amma pragnęła, nie mając o tym pojęcia, a posiadanie dziecka naprawdę nadało jej życiu pełni, z czego rzadko się komukolwiek zwierzała, bo to wydawało jej się jakieś takie antyfeministyczne
Yazz miała być jej eksperymentem kontrkulturowym
Amma karmiła piersią, gdziekolwiek się akurat znalazła, i nie interesowało jej, kto czuje się obrażony potrzebą matki, żeby dać dziecku jeść
zabierała małą wszędzie, nosiła ją na plecach albo z przodu w chuście, zostawiała w kącie sali na próbach albo sadzała na stole podczas spotkań
jeździła z nią w trasę pociągami i samolotami, woziła Yazz w podróżnym nosidełku, które wyglądało bardziej jak bagaż podręczny, więc raz Amma prawie posłała je razem z dzieckiem przez lotniskowy skaner i musiała błagać ochronę, żeby jej za to nie aresztowała
zgromadziła dziewięcioro chrzestnych, siedem matek i dwóch ojców
żeby zagwarantować sobie dostatecznie wiele opiekunek i opiekunów na czas, kiedy dziecko przestanie być takie posłuszne i przenośne
Yazz mogła wkładać na siebie, co tylko jej się podobało, pod warunkiem że nie zagrażało to jej życiu lub zdrowiu
Amma chciała dać córce możliwość autoekspresji, zanim opresyjny reżim systemu edukacji spróbuje zmiażdżyć jej wolnego ducha
ma zdjęcie, na którym mała idzie po ulicy w plastikowym napierśniku rzymskiego wojownika, pomarańczowej tiulowej spódniczce, do tego białe skrzydełka wróżki, żółte szorty naciągnięte na legginsy w czerwono-białe paski, dwa różne buty (sandał i kalosz), szminka rozmazana na wargach, policzkach i czole (okres przejściowy) i włosy związane w większe i mniejsze kitki, z których zwisają miniaturowe laleczki
Amma ignorowała litościwe i oburzone spojrzenia przechodniów i matek o ciasnych horyzontach na placu zabaw czy w przedszkolu
Yazz nigdy nie była strofowana za wyrażanie swojego zdania, ale za przeklinanie już tak, bo należało rozwijać słownictwo
(Yazz, powiedz, że uważasz Marissę za nieprzyjemną albo niesympatyczną, zamiast nazywać ją zaśmierdłą obesraną dupą)
i choć nie zawsze dostawała to, czego chciała, to miała na to szanse, jeśli dość przekonująco argumentowała na swoją korzyść
Amma chciała, żeby jej córka stała się wolną, silną feministką
później wysłała ją na kursy rozwoju osobistego dla dzieci, by wyposażyć ją w pewność siebie i komunikatywność, które pozwalałyby rozkwitać w każdych warunkach
wielki błąd
mamo, oznajmiła czternastoletnia Yazz podczas dyskusji o wyjeździe ze znajomymi na festiwal muzyczny w Reading, zaszkodzisz mojemu rozwojowi, jeśli będziesz mnie hamować w tak istotnym momencie mojej podróży w stronę transformacji w niezależnie myślącą, w pełni wyrażającą siebie dorosłą osobę, na jaką chcesz mnie wychować, no wiesz, czy naprawdę zależy ci, żebym zbuntowała się przeciwko twoim staroświeckim zasadom i uciekła z bezpiecznego domu, a potem zamieszkała na ulicy, gdzie musiałabym zacząć się prostytuować, żeby przetrwać, od czego już prosta droga do uzależnienia od narkotyków, przestępczości, anoreksji i przemocowych związków z dwa razy starszymi ode mnie manipulatorskimi kutasami, aż do przedwczesnej śmieci w jakiejś ćpuńskiej mecie?
Amma nie mogła sobie znaleźć miejsca przez cały weekend, kiedy jej maleństwo pojechało na festiwal
dorośli mężczyźni gapili się na jej córkę, jeszcze zanim Yazz weszła w wiek dojrzewania
po ulicach chodzi o wiele więcej pedofilów, niż się ludziom wydaje
rok później Yazz już nazywała matkę feminazistką, bo kiedy wychodziła na imprezy, Amma sugerowała, że należałoby obniżyć nieco skraj spódniczki i wysokość obcasów, a dekolt bluzki podciągnąć trochę do góry, tak żeby ubranie zasłaniało co najmniej trzydzieści procent ciała zamiast dwudziestu, według bieżącego rankingu przyzwoitości
już nie wspominając o Chłopaku, którego Amma dostrzegła, gdy podwiózł córkę do domu własnym autem
kiedy tylko Yazz przekroczyła próg, matka dopadła ją w korytarzu, by zadać zupełnie neutralne pytanie, po jakie sięgnąłby każdy rodzic
kto to jest i czym się zajmuje? miała nadzieję, że usłyszy od Yazz: jest w przedostatniej klasie, czyli że to względnie niegroźny licealista
Yazz odparła bezczelnie i z kamienną twarzą, mamo, to trzydziestoletni psychopata, który porywa bezbronne kobiety i zamyka je na długie tygodnie w piwnicy, gdzie najpierw się nimi zabawia po swojemu, a potem sieka na kawałeczki i pakuje do zamrażarki, żeby zimą mieć z czego robić gulasz
następnie nonszalancko poszła na górę, ciągnąc za sobą smugę zapaszku śmiesznych papierosów
w dodatku to wychowane na feministkę dziecko już nawet się za nią nie uważa
feminizm to strasznie stadny wynalazek, oznajmiła Yazz, szczerze, to nawet bycie kobietą jest w dzisiejszych czasach passé, odwiedziła nas na uczelni niebinarna osoba zajmująca się aktywizmem społecznym, nazywa się Morgan Malenga, ona otworzyła mi oczy, moim zdaniem w przyszłości wszyscy staną się niebinarni, nie będziemy już ani kobietami, ani mężczyznami, zresztą te role to i tak tylko performowanie płci kulturowej, a to oznacza, że ta twoja polityka kobieca, mamciu, stanie się bezużyteczna, a skoro już o tym mowa, to jestem humanitarystką, a to o wiele wyższa płaszczyzna świadomości niż feminizm
wiesz w ogóle, co to takiego?
Amma tęskni za córką, odkąd Yazz wyjechała na studia
nie za tym złośliwym wężem wypełzającym jej z ust, by zranić matkę, bo w świecie Yazz wyłącznie młodzi ludzie mają uczucia
brakuje jej Yazz miotającej się po całym domu
tego, jak wypada z pokoju, tak jakby wywiał ją stamtąd huragan – gdzie moja torba/telefon/miesięczny/podręczniki/bilet/głowa?
tych znajomych odgłosów rozbrzmiewających w tle, gdy jest tu Yazz, szczęknięcia zasuwki w drzwiach łazienki, gdy zamyka się w środku, nawet kiedy są w domu tylko we dwie, nabrała takiego zwyczaju w czasie dojrzewania, Amma zaś uważa to za afront
dokładnie dziesięciu chrzęstów młynka z pieprzem nad zupą pomidorową albo grzybową (z puszki!), którą woli od pysznych domowych posiłków Ammy
pomruku muzyki i radia dobiegającego z jej pokoju o poranku
widoku córki zwiniętej pod kołdrą na kanapie w salonie w sobotnie wieczory, oglądającej telewizję aż do północy, kiedy czas iść na miasto
Amma jeszcze pamięta, że ona też wypuszczała się z domu nocami i wracała porannym autobusem
dom oddycha inaczej, kiedy nie ma w nim Yazz
Amma czeka, aż wróci i narobi trochę hałasu, przyniesie chaos
ma nadzieję, że córka znów się wprowadzi po studiach
większość dzieci tak robi w dzisiejszych czasach, prawda?
nie stać ich na nic innego
Yazz może zostać na zawsze
naprawdę.
Yazz
1
Yazz
siedzi w wybranym dla niej przez mamę miejscu na samym środku widowni, jednym z najlepszych w całym teatrze, choć wolałaby się ukryć gdzieś z tyłu, na wypadek gdyby spektakl okazał się kolejnym powodem do zażenowania
związała swoje niewiarygodnie dzikie, rozbuchane, mocne i gęste afro, bo ludzie siedzący za nią często narzekają, że nie widzą sceny
kiedy jej afropozytywni rodacy i rodaczki oskarżają ludzi o rasizm albo mikroagresję właśnie z tego powodu, Yazz pyta, jak oni by się czuli, gdyby poszli na koncert i nic nie zobaczyli, bo tuż przed twarzą wyrósł im niesforny ozdobny żywopłot
po obu stronach Yazz siedzą członkinie jej uczelnianej ekipy, Nieprzyjebywalnych, Waris i Courtney, obie ciężko pracują, podobnie jak ona, bo wszystkie trzy liczą na dobre dyplomy, bez tego będą miały
przerąbane
zresztą i tak mają, oceniają zgodnie
kiedy skończą studia, dostaną na drogę tylko gigantyczne zadłużenie, wściekłą konkurencję na rynku pracy i absurdalne ceny mieszkań, przez co ich pokolenie będzie zmuszone wprowadzić się na zawsze do rodzinnych domów, a to z kolei sprawi, że jeszcze więcej młodych będzie się bać przyszłości, nie wspominając nawet o tym, że planetę już trafia szlag, Wielka Brytania niedługo odłączy się od Europy, która i tak stacza się w reakcjonizm i odświeża modę na faszyzm, i to przecież obłęd, że jakiś obleśny, strzaskany na solarce miliarder wyznacza nowe niziny intelektualne i moralne jako prezydent Ameryki, i podsumowując, to ogólnie oznacza, że starsze pokolenie WSZYSTKO ZNISZCZYŁO, a teraz jej pokolenie czeka zagłaaadaaa
chyba że odbierze starszym kontrolę intelektualną
i to raczej prędzej niż później
Yazz studiuje literaturę angielską, a w przyszłości zamierza zostać kontrowersyjną felietonistką gazety o globalnym zasięgu, bo ma dużo do powiedzenia i najwyższy czas, żeby świat ją usłyszał
po jej prawej siedzi Waris z Wolverhampton, która studiuje politologię i chce zostać posłanką żeby re-pre-zen-to-wać, ale najpierw podąży ścieżką aktywizmu społecznego, podobnie jak Barack „Wzór nad Wzory” Obama
Barack, wróć!
Courtney z Suffolk, po jej lewej, poszła na amerykanistykę, bo strasznie ją kręcą Afroamerykanie i wybrała ten kierunek, by na trzecim roku skorzystać z możliwości wymiany studenckiej ze Stanami i wyrwać tam sobie męża
większość miejsc na widowni zajmują stetryczali stali bywalcy (średnia wieku sto lat)
przyjaciółki mamy i jej fanatyczne wielbicielki siedzą rozsiane po całej sali, powinny wszystkie być siwe, ale większość goli głowy, farbuje się albo owija turbanami
Yazz zerka na zgarbionego Sylvestra, który wygląda jak szmaciarz w tym swoim wyświechtanym komunistycznym chińskim mundurku, a krzaczastą brodą raczej przywodzi na myśl amisza niż wielkomiejskiego hipstera
jesteś na to o wiele za stary, Sylvie
zaplótł ręce na piersi i tak się krzywi, jakby bardzo chciał, żeby sztuka mu się nie spodobała, choć jeszcze się nie zaczęła, ale kiedy zauważa, że Yazz się na niego lampi, od razu posyła jej uśmieszek i macha, pewnie zażenowany tym, że przejrzała go na wylot
ona odmachuje i znów przybiera minę pod tytułem miło cię widzieć
jest jednym z jej chrzestnych, ale został zdegradowany do klasy C po tym, jak przez trzy lata z rzędu wysyłał jej tę samą kartkę urodzinową – w dodatku taką tanią, ze sklepu charytatywnego, a co do prezentów, to przestała je dostawać, kiedy skończyła szesnaście lat, jakby nie potrzebowała już wsparcia finansowego od chwili, kiedy mogła legalnie uprawiać seks
chrzestni klasy A co roku w jej urodziny wyskakują z pieniążków, i to niemałych, są tacy kochani, bo naprawdę im zależy na utrzymaniu kontaktu z nią, ich łączniczką z młodszym pokoleniem
kilkoro się wykruszyło i całkiem zniknęło po jakichś bezsensownych melodramatycznych historiach z mamą
mama mówi, że Sylvester powinien przestać pluć jadem na cudze (jej) sukcesy i że skoro nie chciał się dostosować do nowych czasów, to został w tyle
czyli tak, jak sama się czułaś jeszcze niedawno, mamciu?
odkąd dostała ten spektakl w Nationalu, zaczęła patrzeć z góry na znajomych z teatru, którym się gorzej powodzi, jakby osobiście odkryła przepis na sukces
jakby nie spędziła stanowczo zbyt wielu lat życia na oglądaniu gównianych seriali w oczekiwaniu na telefon
oto czym się kończy wychowanie córki z rentgenem w oczach
Yazz bez trudu zdoła przejrzeć każdą rodzicielską ściemę
wujka Curwena nie ma dzisiaj z Sylvestrem, bo on uważa, że polityka jest o wiele bardziej dramatyczna niż cokolwiek, co może się wydarzyć na teatralnej scenie: „Brexit i Trumpogeddon! Oto komedia pomyłek naszych czasów” – to jego najnowsza mantra
jako radny londyńskiej gminy Lambeth z ramienia Partii Pracy zazwyczaj gasi różne pożary, albo sam je roznieca, odgryza się Sylvester, który lubi wytrącać Curwena z przekonania, że ten coś znaczy w polityce
po co komu wrogowie, kiedy życiowy partner regularnie podkopuje ci poczucie własnej wartości?
Curwen chętnie sięga po staroświeckie powiedzonka w rodzaju „no to gitara” i usiłuje trzymać się blisko prawdziwego życia, więc regularnie odwiedza najobskurniejszą spelunę na Brixton, gdzie przesiadują stare dziady niestrudzenie zawodzące o Maggie Thatcher i strajku górników, to jeden z nielicznych lokali nieprzerobionych na winiarnię, gastropub czy champagne bar, którymi tak gardzi mama
jakby sama nie przyłożyła ręki do gentryfikacji Brixton dwadzieścia lat temu
jakby sama nie bywała w artystowskich knajpeczkach takich jak Ritzy
jakby osobiście nie zabrała Yazz do jednego z tych właśnie champagne barów, którymi ponoć tak się brzydzi, żeby uczcić zdaną na rok przed czasem maturę
tylko ten jeden raz, wyszeptała jej do ucha, gdy wchodziły na zadaszony ryneczek, teraz odwiedzany przez wypacykowanych typków o wyglądzie bankierów, którzy gapili się na nie, idące alejką między barami, jakby obserwowali rdzenne gatunki na kulturowym safari
ale kogo to przyłapała nie tak dawno jedna z kumpelek Yazz w Cereal Lovers na Stockwell?
tej serwującej ponad sto rodzajów płatków śniadaniowych w kosmicznych cenach kawiarni
o wejściu do której mógłby pomyśleć tylko ktoś, kto naprawdę zaprzedał duszę hipsterskiemu piekiełku
kawiarni, która tak rozjuszyła miejscowych, że co chwila wybijają w niej okna
a tata
(możesz mi mówić Roland; no nie, ty jesteś moim tatą, t a t o)
siedzi kilka rzędów przed nią, ubrany w jeden ze swoich garniturów od Ozwalda Boatenga – wyraziście błękitny z fioletową satynową podszewką
głowa mu błyszczy za sprawą nacierania masłem kakaowym z samego rana i tuż przed snem
siedzi wyprostowany jak struna dzięki comiesięcznym sesjom z techniki Alexandra, na które chodzi, żeby, jak mawia, zapobiegać syndromowi akademickiego garba
co jakiś czas rozgląda się nonszalancko, żeby sprawdzić, kto rozpoznał go z telewizji
hajs przeznaczany przez tatę na ciuchy mógłby spokojnie pokryć rok jej czesnego, mowa o tym samym czesnym, na które go ponoć nie stać
on już tak ma, moda jest dla niego ważniejsza od samopoświęcenia właściwego prawdziwemu ojcostwu
jej pozostaje polowanie na banknoty o wysokich nominałach po kieszeniach jego marynarek w garderobie (czteropiętrowego) domu na Clapham Common z białymi parkietami, żółtymi ścianami i oryginalnymi fotografiami Cartiera-Bressona, na które tata natknął się przypadkiem na bazarze na Wembley i kupił po funcie za sztukę
przechwala się tym przed wszystkimi gośćmi, którzy są tam po raz pierwszy, kiedy mijają je w holu przy wejściu
można też chyba uznać, że w wieku trzynastu lat była za młoda na to, by niewinnie otworzyć szufladę pod jego łóżkiem i znaleźć taką jakby skórzaną maskę przeciwgazową ze skórzanym fiutem przytwierdzonym, jak się domyślała, w miejsce nosa, do kompletu z różnymi biczami, żelami, kajdankami i innymi niewytłumaczalnymi przedmiotami
niestety raz zobaczonego nie da się odzobaczyć, więc w młodym wieku dostała lekcję, że nigdy nie znamy nikogo tak naprawdę, dopóki nie przetrzepiemy mu szuflad
i historii wyszukiwania
tata
autor bestsellerowej trylogii ze szczytów list „New York Timesa” i „Sunday Timesa”: Jak żyliśmy kiedyś (2000), Jak żyjemy teraz (2008) i Jak będziemy żyć w przyszłości (2014)
doktor Roland Quartey, pierwszy w kraju wykładowca antropologii współczesności na Uniwersytecie Londyńskim
serio, tato? całej? – spytała, kiedy z dumą podzielił się z nią przez telefon swoją najświeższą akademicką rewelacją
nie wydaje ci się, że to tak jakby trochę sporo? nie musisz być ekspertem od wszystkiego na świecie obejmującym ponad siedem miliardów ludzi, z dwieście krajów i dwa tysiące języków i kultur
czy to czasem nie jest zakres obowiązków B o g a? jak tam, tato, jesteś już Bogiem? w sensie, że tak o f i c j a l n i e?
on wybełkotał coś o Internecie rzeczy, pokemonach, terroryzmie, polityce globalnej, Breaking Bad i Grze o tron, a do równego
rachunku dosypał parę cytatów, które przypisał Derridzie i Heideggerowi, jak zawsze, kiedy nie radzi sobie z trudną sytuacją
a gdzie w tym twoim wywodzie miejsce na bell hooks? – odbiła piłeczkę, pospiesznie przewijając na telefonie sylabus z zajęć płeć, rasa i klasa społeczna
gdzie Kwame Anthony Appiah, Judith Butler, Aimé Césaire, Angela Davis, Simone de Beauvoir, Frantz Fanon, Julia Kristeva,