Enola Holmes. Sprawa czarnego powozu - Nancy Springer - ebook + książka

Enola Holmes. Sprawa czarnego powozu ebook

Nancy Springer

4,5
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Enola Holmes powraca w „Sprawie czarnego powozu” – kolejnej opowieści, której akcja dzieje się w barwnych wiktoriańskich czasach. I to powraca w wielkim stylu!

Robi, co tylko zechce, wystarczy, że się na to zdecyduje… Enola Holmes, ulubiona bohaterka nastolatków, znowu rozwiązuje kryminalne zagadki. Przy gwałtownym sprzeciwie słynnego brata, Holmesa. Komu kibicujesz w tym pojedynku?

Enola Holmes powraca w „Sprawie czarnego powozu” – kolejnej opowieści, której akcja dzieje się w barwnych wiktoriańskich czasach. I to powraca w wielkim stylu! Jest zabawna, bystra, inteligentna i przebiegła. Idealne cechy dla młodej detektywki. A oto, jak się tym razem zaczyna ta historia…

U pogrążonego w melancholii Sherlocka Holmesa zjawia się panna Letitia Glover, która nie wierzy w śmierć ukochanej siostry bliźniaczki. Enola, która akurat jest na miejscu, nie marnuje okazji i przepytuje zdesperowaną klientkę brata. Wątpliwości obojga detektywów budzi ton listu od męża zmarłej, nie wspominając o podejrzanej zawartości urny z jej prochami.

Mimo gwałtownego sprzeciwu brata Enola rusza na poszukiwania. Szybko dowiaduje się, że Felicity Glover nie była jedyną żoną hrabiego Dunhencha, która odeszła nagle i w niewyjaśnionych okolicznościach. Odkrywa też, że sprawa jej zniknięcia związana jest z tajemniczym czarnym powozem. Aby odkryć sekrety niebezpiecznego hrabiego, Enola będzie potrzebowała pomocy Sherlocka, siostry zaginionej oraz swego dawnego przyjaciela – wicehrabiego Tewkesbury, markiza Basilwether…

 

„Enola Holmes. Sprawa czarnego powozu” to idealna lektura dla tych wszystkich, którzy pokochali brawurowe ekranizacje z Millie Bobby Brown i Henrym Cavillem w rolach głównych. I nie mogą się doczekać kolejnych przygód bystrej Enoli, której towarzyszy słynny brat. Możemy już zdradzić, że to nie koniec przygód słynnej perdytorystki i detektywki! Spodziewajcie się kolejnych książek z serii!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 214

Rok wydania: 2023

Oceny
4,5 (191 ocen)
121
48
19
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Nika_F_I

Nie oderwiesz się od lektury

To jak zwykle świetna książka Nancy Springer. moja ciekawość co do rozwoju Enoli Holmes znów zaspokojona. Czekam na kolejny tom.
00
MilenaSierminska

Dobrze spędzony czas

Jak zawsze sprytna intryga rozwiązana w iście detektywistycznym stylu w klimacie wiktoriańskiej Anglii. Tym razem rodzeństwo zwiera szyki, Sherlock zostaje ukazany w całkiem innym, bardziej ludzkim, świetle.
00
zosialawniczak

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka. Nie tylko dla dzieci. Mam ponad 70 lat i nie mogę się oderwać od tego cyklu. Zaraz sięgam po następną.
00
iCate0

Dobrze spędzony czas

O jeny, jak ja tęskniłam za przygodami Enoli. A że dziś miał premierę ostatni tom, to jest to idealna okazja, żeby nadgonić poprzednie. Doceniam ten wstęp Sherlocka na początku, bo w końcu i dla tych, co czytali na bieżąco dla mnie przerwa między pierwszymi tomami, a napisaną w późniejszym czasie kontynuacją była dość spora, a tak wszystko ładnie zostało przypomniane. Co do samej książki - Och, Enolu, ty wciąż jesteś w tarapatach! Mega dobrze słuchało się kolejnych przygód nastoletniej panny i już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne!
00
Justa1912

Nie oderwiesz się od lektury

Urocza
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Enola Hol­mes and the Black Ba­ro­uche
Co­py­ri­ght © by Nancy Sprin­ger, 2021 All ri­ghts re­se­rved
Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Elż­bieta Ga­łązka-Sa­la­mon Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Po­rad­nia K, 2023
Re­dak­tor pro­wa­dząca i re­dak­cja: JO­LANTA KU­CHAR­SKA
Ko­rekta: JO­ANNA CIER­KOŃ­SKA, AGNIESZKA ADA­MIAK
Pro­jekt gra­ficzny se­rii: Po­rad­nia K
Pro­jekt okładki: ILONA GO­STYŃ­SKA-RYM­KIE­WICZ
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-67195-66-9
Wy­daw­nic­two Po­rad­nia K Sp. z o.o. Pre­zes: Jo­anna Ba­żyń­ska 00-544 War­szawa, ul. Wil­cza 25 lok. 6 e-mail: po­rad­niak@po­rad­niak.pl
Po­znaj na­sze inne książki. Za­pra­szamy do księ­garni:www.po­rad­niak.plfa­ce­book.com/po­rad­niaklin­ke­din.com/com­pany.po­rad­niakin­sta­gram.com/po­rad­nia­_k_wy­daw­nic­two
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla Te­anny By­erts,z którą przy­jaź­nię się od lat

PRO­LOGpióra Sher­locka Hol­mesa, 1889

Ci z pań­stwa, któ­rzy sły­szeli o mo­jej nie­po­spo­li­tej ka­rie­rze jako pierw­szego na świe­cie pry­wat­nego de­tek­tywa, po­zo­stają być może w nie­świa­do­mo­ści zdu­mie­wa­ją­cych wy­czy­nów in­nej, ob­da­rzo­nej po­dob­nymi ta­len­tami po­tom­kini rodu Hol­me­sów, czyli mo­jej znacz­nie młod­szej sio­stry Enoli, która za­wo­jo­wała ostat­nio lon­dyń­skie kręgi. Wiele osób uznało fakt, że młoda ko­bieta ściąga na sie­bie uwagę opi­nii pu­blicz­nej, za skan­da­liczny i po­ża­ło­wa­nia godny. Go­rzej, część z nich ma na­wet do mnie pre­ten­sje, że nie po­tra­fi­łem przy­wo­łać sio­stry do po­rządku. Ko­rzy­stam za­tem z oka­zji, by zdać wła­sną, po­partą lo­giką i obiek­ty­wi­zmem re­la­cję z mo­ich kon­tak­tów z Enolą Eu­do­rią Ha­das­sah Hol­mes.

Pra­gnę od razu za­strzec, że nie kie­ruję się wzglę­dami sen­ty­men­tal­nymi. Ba, nie mam na­wet żad­nych wspo­mnień zwią­za­nych z dzie­ciń­stwem mo­jej sio­stry. Aż do lipca 1888 roku pra­wie jej nie zna­łem. Kiedy przy­szła na świat w roku 1874, szy­ko­wa­łem się wła­śnie do opusz­cze­nia ro­dzin­nego gniazda, pra­gnąc się usa­mo­dziel­nić i po­głę­biać wie­dzę. Przy­spie­szy­łem na­wet wy­jazd w związku z wy­soce uciąż­li­wym cha­osem, który za­pa­no­wał w domu po na­ro­dzi­nach dziecka. W ciągu ko­lej­nych kilku lat wi­dy­wa­łem ją spo­ra­dycz­nie, czu­jąc na­tu­ralną u dżen­tel­mena awer­sję do usmar­ka­nych i nie­roz­wi­nię­tych w pełni osob­ni­ków ro­dzaju ludz­kiego. Kiedy zmarł nasz oj­ciec, Enola miała cztery lata i na­dal nie umiała za­dbać o czy­stość wła­snego nosa. Nie przy­po­mi­nam so­bie, bym w tym okre­sie pro­wa­dził z nią ja­ką­kol­wiek sen­sowną roz­mowę.

Ko­lejny raz spo­tka­łem ją dzie­sięć lat po po­grze­bie ojca, w lipcu 1888 roku. Nie była to zwy­czajna oka­zja. Nie­ocze­ki­wane i nie­wy­ja­śnione znik­nię­cie matki – na­szej matki – zmu­siło Enolę do we­zwa­nia mo­jego brata My­cro­fta i mnie z Lon­dynu. Kiedy po­ciąg za­trzy­mał się na wiej­skiej sta­cyjce, dziew­czyna cze­kała na nas na pe­ro­nie. Wy­glą­dała jak nie­opie­rzony bo­cian. Ob­da­rzona wy­jąt­ko­wym jak na czter­na­sto­latkę wzro­stem, stała przy to­rach w su­kien­czy­nie od­sła­nia­ją­cej jej chude go­le­nie, nie ma­jąc na so­bie ani ka­pe­lu­sza, ani rę­ka­wi­czek. Po­tar­gane przez wiatr włosy przy­po­mi­nały kaw­cze gniazdo. Obaj z My­cro­ftem wzię­li­śmy ją za dziecko ulicy. Roz­po­zna­li­śmy w niej sio­strę, do­piero gdy do nas po­de­szła. „Pan Hol­mes oraz... Hm... Pan Hol­mes?”. Dziew­czyna, ce­chu­jąca się ma­nie­rami god­nymi źre­baka, wy­dała się nie ro­zu­mieć py­tań, któ­rymi za­sy­pał ją My­croft, i kiedy wresz­cie do­tar­li­śmy do ro­dzin­nego ma­jątku, czyli Fern­dell Hall, na­bra­łem pew­no­ści, że moja sio­stra jest zde­cy­do­wa­nie mniej roz­gar­nięta niż ty­powa przed­sta­wi­cielka płci pięk­nej.

Po przy­by­ciu na miej­sce My­croft i ja do­szli­śmy wspól­nie do wnio­sku, że na­sza matka nie pa­dła ofiarą po­ry­wa­czy. Jako wy­znaw­czyni ide­olo­gii su­fra­ży­stek po pro­stu ucie­kła z domu. Nie prze­ję­li­śmy się tym zbyt­nio, po­nie­waż do­szła już do kresu swo­ich moż­li­wo­ści re­pro­duk­cyj­nych i z ra­cji po­de­szłego wieku stała się jed­nostką bez­u­ży­teczną i nie­re­for­mo­walną. Nie­mniej jed­nak czu­li­śmy, że na­leży coś zro­bić z na­szą mło­do­cianą sio­strą, która ro­ko­wała jesz­cze na­dzieję na po­wrót do spo­łe­czeń­stwa. Głusi na jej bez­sen­sowne pro­te­sty do­peł­ni­li­śmy for­mal­no­ści zwią­za­nych z umiesz­cze­niem jej na zna­mie­ni­tej pen­sji z in­ter­na­tem, li­cząc na to, że na­bie­rze tam ogłady i bę­dzie można wy­dać ją za mąż.

Wró­ci­li­śmy do Lon­dynu w po­czu­ciu do­brze speł­nio­nego obo­wiązku.

Oka­zało się wkrótce, że Enola nie do­tarła do miej­sca prze­zna­cze­nia. W dniu za­pla­no­wa­nego wy­jazdu znik­nęła bez śladu.

Że też miała czel­ność! Nie­wdzięczne stwo­rze­nie!

W ko­lej­nych dniach ja, Sher­lock Hol­mes, naj­więk­szy de­tek­tyw wszech cza­sów, wy­ko­rzy­sta­łem wszyst­kie swoje umie­jęt­no­ści, by wy­tro­pić głu­piut­kie zbie­głe dziew­czątko, które – jak po­dej­rze­wa­łem – prze­brało się za chło­paka. Ale nie na­tra­fi­łem na­wet na naj­mniej­szy jej ślad. Aż wresz­cie, ku mo­jemu wiel­kiemu stra­pie­niu, in­spek­tor Le­strade ze Sco­tland Yardu prze­ka­zał mi szo­ku­jącą wia­do­mość.

Enola po­sta­no­wiła uda­wać wdowę.

Wdowę! Po raz pierw­szy uświa­do­mi­łem so­bie, że praw­do­po­dob­nie nie do­ce­ni­łem jej sprytu. Naj­wy­raź­niej miała za­lążki mó­zgu, po­nie­waż prze­ista­cza­jąc się we wdowę, zmie­niła wy­gląd twa­rzy, by po­sta­rzyć się co naj­mniej o de­kadę, a także przy­wdziała ża­łobę, która od­strę­czała po­ten­cjal­nych fa­ty­gan­tów.

Mimo to przy­odziana w czarną krepę zwra­cała na sie­bie uwagę. Wy­szło na jaw, że do­tarła do Lon­dynu. Nie­po­jęte, że od­wa­żyła się za­pu­ścić aż do sto­licy. Uda­łem się do Sco­tland Yardu, gdzie spo­tka­łem mło­dego ary­sto­kratę oswo­bo­dzo­nego z rąk po­ry­wa­czy przez swoją ró­wie­śniczkę... prze­braną za wdowę! Chło­pak po­in­for­mo­wał mnie, że zdą­żyła już zmie­nić po­wierz­chow­ność i od pew­nego czasu udaje sta­rze­jącą się pannę w bi­no­klach na no­sie.

Po­dwo­iłem wy­siłki, chcąc jak naj­szyb­ciej ją od­szu­kać i uchro­nić przed nie­bez­pie­czeń­stwami wiel­kiego mia­sta. Nie­stety nie dys­po­no­wa­łem żadną jej po­do­bi­zną, by za­mie­ścić ogło­sze­nie w pra­sie. Enola ni­gdy nie po­zo­wała do zdjęć. Los jed­nak chciał, że wpa­dła mi w ręce nad wy­raz in­te­re­su­jąca i wiele mó­wiąca bro­szurka z szy­frami, spre­zen­to­wana jej przez matkę. Od­kryw­szy, iż obie na­wią­zały po­ta­jem­nie kon­takt, wy­mie­nia­jąc się wia­do­mo­ściami na szpal­tach działu ogło­szeń drob­nych „Pall Mall Ga­zette”, pod­szy­łem się pod matkę i za­mie­ści­łem anons z prośbą o spo­tka­nie. Pech chciał, że sio­stra ja­kimś cu­dem do­my­śliła się pod­stępu. Co wię­cej, kiedy cza­iłem się pod Mu­zeum Bry­tyj­skim z za­mia­rem jej poj­ma­nia, Enola do­stała się do mo­jego miesz­ka­nia i wy­kra­dła rze­czoną ksią­żeczkę. Go­spo­dyni opi­sała mi ją póź­niej jako ubogą prze­kupkę dy­go­cącą na je­sien­nym chło­dzie, a ja wów­czas uświa­do­mi­łem so­bie, że mi­ną­łem ją na ulicy, kiedy wy­cho­dzi­łem wcze­śniej tego dnia z domu.

Jesz­cze bar­dziej prze­jęty lo­sem nie­let­niej sio­stry, pe­łen obaw, że po­pa­dła w nę­dzę, sku­pi­łem swoje po­szu­ki­wa­nia na dziel­ni­cach bie­doty, gdzie pew­nej mroź­nej zi­mo­wej nocy prze­brany za łach­ma­nia­rza na­tkną­łem się na ta­jem­ni­czą Sio­strę Nę­dza­rzy, niemą za­kon­nicę spo­witą w czarny ha­bit, spie­szącą z po­mocą naj­uboż­szym. Ba, sam do­sta­łem od niej cia­steczko. Pod­czas ko­lej­nego spo­tka­nia mniszka po­wie­rzyła mej opiece pewną sła­nia­jącą się damę, in­for­mu­jąc mnie la­ko­nicz­nie o toż­sa­mo­ści zło­czyńcy, który ją skrzyw­dził. Roz­po­zna­łem głos „nie­mej” za­kon­nicy, uświa­da­mia­jąc so­bie z prze­ra­że­niem, że jest ni mniej, ni wię­cej moją ro­dzoną sio­strą! Pró­bo­wa­łem ją po­chwy­cić, jed­nak za­gro­ziła mi szty­le­tem i znik­nęła w mroku. Za­an­ga­żo­wa­łem w po­szu­ki­wa­nia całą lon­dyń­ską po­li­cję, lecz Enola znów prze­pa­dła bez śladu. Wró­ciw­szy do domu o świ­cie w po­czu­ciu klę­ski, zna­la­złem w po­koju po­rzu­cony przez nią ha­bit. Cóż za zu­chwa­łość, tu­pet i nie­wia­ry­godne ry­zy­kanc­two ukry­wać się w moim miesz­ka­niu, w cza­sie gdy go­rącz­kowo jej szu­ka­łem po mie­ście!

Na mar­gi­ne­sie do­dam, że spie­sząc na ra­tu­nek mło­dej lady, dość mocno po­ka­le­czyła krwio­żer­czego oprawcę swoim szty­le­ci­kiem. Zro­zu­mia­łem, że moja sio­stra Enola do­sko­nale da so­bie sama radę, jed­nak, do kroć­set, nie mo­głem do­pu­ścić do tego, by do­ra­stała na uli­cach Lon­dynu. Te­raz sam mu­sia­łem jej po­spie­szyć na ra­tu­nek. A jed­nak, mimo mo­ich usil­nych sta­rań, gdy zima ustą­piła wio­śnie, wciąż nie mia­łem żad­nych na jej te­mat in­for­ma­cji.

W tym cza­sie moją uwagę za­prząt­nęło nie­wy­ja­śnione znik­nię­cie dro­giego przy­ja­ciela, dok­tora Wat­sona. Przez ty­dzień nie ja­dłem i nie spa­łem, po­dob­nie jak mój brat My­croft, jed­nak nie mo­gli­śmy wpaść na choćby naj­mniej­szy trop. I ko­niec koń­ców to nie my wy­zwo­li­li­śmy nie­szczę­śnika: zro­biła to na­sza sio­stra! Za­miesz­czona w ga­ze­cie wia­do­mość do­pro­wa­dziła nas do przy­tułku dla obłą­ka­nych, w któ­rym prze­trzy­my­wano bied­nego Wat­sona. Wia­do­mość była opa­trzona ini­cja­łami E.H. – Enola Hol­mes.

Zra­niony w swo­jej du­mie za­cho­dzi­łem w głowę, jak mo­gła tego do­ko­nać.

Nie mia­łem zie­lo­nego po­ję­cia, gdzie mieszka i z czego się utrzy­muje. Pro­szę, by ła­skawy czy­tel­nik przy­po­mniał so­bie sła­nia­jącą się lady, którą Enola zło­żyła mi w ra­miona. Wkrótce po po­wro­cie Wat­sona pe­chowa młoda dama pa­dła ofiarą spi­sku ma­ją­cego na celu przy­mu­sze­nie jej do po­ślu­bie­nia pew­nego męż­czy­zny. Zle­cono mi wy­ra­to­wa­nie jej z opre­sji. Wią­zało się to z ukrad­kową nocną wi­zytą w re­zy­den­cji, gdzie jak po­dej­rze­wa­łem, prze­trzy­my­wano upro­wa­dzoną dziew­czynę. Ubrany w czerń, z przy­ciem­nioną sa­dzą twa­rzą za­kra­dłem się do ogrodu na ty­łach domu – i na­gle spa­dłem w prze­paść! Lą­du­jąc na dnie głę­bo­kiego wy­kopu, skrę­ci­łem bo­le­śnie kostkę.

Rów­nie bo­le­śnie ucier­piała moja duma. Nie przy­szło mi do głowy, że ktoś może mieć w mie­ście „pod­ziemny par­kan”, więc da­łem się zła­pać w pu­łapkę i nie mia­łem po­my­słu, jak się z niej wy­do­stać. Noga spu­chła mi tak, że przy­siadł­szy na zim­nych ka­mie­niach, wy­cią­gną­łem z kie­szeni scy­zo­ryk, roz­cią­łem sznu­ro­wa­dła i zdją­łem but. Szar­piąc się z nim w egip­skich ciem­no­ściach, za­klą­łem ci­cho pod no­sem. Chwilę póź­niej nad moją głową roz­legł się cha­rak­te­ry­styczny dziew­częcy głos:

– Wstydź się!

Z wra­że­nia do­słow­nie opa­dła mi szczęka. Wstrząs był tak silny, że na do­brą chwilę ści­snęło mi się gar­dło, aż wresz­cie zdo­ła­łem wy­du­sić z sie­bie py­ta­nie:

– Enola?

Tak, to była ona. Spu­ściła na dno fosy bu­telkę brandy i opa­trunki, po czym wdra­pała się na nie­wia­ry­god­nie wiel­kie drzewo wy­po­sa­żona w sznur. I to, o zgrozo, trzy­mała go w zę­bach. Ob­wią­zaw­szy jego ko­niec wo­kół ko­nara, prze­fru­nęła jak prze­ro­śnięta małpa na drugi brzeg fosy bę­dą­cej moim wię­zie­niem. Spo­dzie­wa­łem się, że rzuci mi sznur, umoż­li­wia­jąc wyj­ście na po­wierzch­nię, ale gdzie tam. Po­gnała w stronę bu­dynku, by sa­mo­dziel­nie uwol­nić po­rwaną lady, a ja tkwił­bym za­pewne w fo­sie po dziś dzień, gdyby nie to, że w ogro­dzie po­ja­wił się pan domu uzbro­jony w strzelbę i za­czął do nas kro­pić! W kilka peł­nych grozy chwil Enola po­mo­gła mi wy­gra­mo­lić się na po­wierzch­nię, wdra­pać się na ogro­dze­nie, ze­sko­czyć na ulicę i uciec. Stopa od­mó­wiła mi po­słu­szeń­stwa, więc mu­sia­łem uwie­sić się na ra­mie­niu sio­stry, by z tru­dem kuś­ty­kać u jej boku. Wiem, że mój star­szy brat ni­gdy mi nie wy­ba­czy ani nie zdoła po­jąć, dla­czego – kiedy od­da­li­li­śmy się na bez­pieczną od­le­głość – po­czu­łem się na­gle w obo­wiązku nie za­trzy­my­wać Enoli. Na­ka­zy­wały mi to po­czu­cie wdzięcz­no­ści i mę­ski ho­nor. Uści­snę­li­śmy so­bie z sio­strą dło­nie, po czym Enola pu­ściła się kłu­sem ni­czym dziki kuc z wrzo­so­wisk, pę­dząc z roz­wia­nymi jak grzywa wło­sami ku wol­no­ści. Przy oka­zji z ulgą stwier­dzi­łem, że ma na so­bie spód­nicę, nie spodnie.

Za­le­d­wie dwa dni póź­niej po­now­nie od­dała mi pod opiekę nie­szczę­sną młodą lady, którą udało się jej oca­lić przed przy­mu­so­wym za­mąż­pój­ściem. Od tam­tej pory nie mia­łem z sio­strą stycz­no­ści poza jed­nym wy­jąt­kiem, kiedy przez przy­pa­dek spo­tka­łem się z nią w domu Flo­rence Ni­gh­tin­gale. Tym ra­zem Enola po­zo­wała na sa­wantkę: w oku­la­rach, ka­pe­lu­szu o mę­skim fa­so­nie, po­wa­la­nych atra­men­tem rę­ka­wicz­kach i ciem­nej, wą­skiej sukni, jed­nak – co po­czy­tuję so­bie za suk­ces – od razu ją roz­po­zna­łem. Na mój wi­dok rzu­ciła się do ucieczki. Po­bie­głem za nią aż na naj­wyż­szą kon­dy­gna­cję bu­dynku. A ona otwo­rzyła tam okno, ze­sko­czyła na ko­nar po­tęż­nego dębu, zsu­nęła się na dół i czmych­nęła jak za­jąc.

Wście­kły i jed­no­cze­śnie pe­łen po­dziwu przy­stą­pi­łem do re­ali­za­cji zle­co­nego mi przez pannę Ni­gh­tin­gale za­da­nia, po­le­ga­ją­cego na od­szu­ka­niu pew­nej za­gi­nio­nej ko­biety o na­zwi­sku Tup­per. Po prze­pro­wa­dze­niu re­ko­ne­sansu na­stęp­nej nocy prze­bra­łem się za ubo­giego ku­la­wego starca z siwą brodą i uda­łem się w oko­lice oka­za­łej re­zy­den­cji, by krą­żyć tam pod po­zo­rem wy­pa­try­wa­nia mie­dzia­ków w rynsz­toku. Ku mo­jemu zdu­mie­niu, skrom­nie ubrana, lecz z całą pew­no­ścią ary­sto­kra­tyczna dama prze­szła obok mnie na drugą stronę ulicy, wkro­czyła na po­se­sję, kie­ru­jąc się w stronę drzwi, i ener­gicz­nie za­stu­kała ko­łatką. Była to Enola! Nie mo­gąc jej za­trzy­mać, za­nim we­szła do tego nie­bez­piecz­nego domu, zmie­ni­łem plany i po­sta­no­wi­łem ob­ser­wo­wać jej po­czy­na­nia z ze­wnątrz przez okna. By­łem tak nie­spo­kojny o jej bez­pie­czeń­stwo, że kiedy za­pro­wa­dzono ją na górę, wspią­łem się po po­ra­sta­ją­cych ścianę pną­czach. Trzy­ma­jąc się kur­czowo ło­dyg, przy­ci­sną­łem twarz do szyby. Enola spoj­rzała na mnie i mru­gnęła! Za­sko­czony omal nie po­lu­zo­wa­łem chwytu i nie spa­dłem. Wkrótce, zgod­nie z utrwa­la­ją­cym się zwy­cza­jem, sio­stra po­now­nie mnie prze­chy­trzyła. Kiedy drzwi fron­towe otwo­rzyły się z im­pe­tem, a ja za­sto­so­wa­łem wo­bec zło­czyńcy kilka cio­sów ju­jitsu, Enola wy­mknęła się tyl­nymi drzwiami w to­wa­rzy­stwie uwol­nio­nej przez sie­bie Tup­pe­ro­wej, któ­rej póź­niej za­pew­niła azyl w domu Flo­rence Ni­gh­tin­gale.

Na­stęp­nego dnia, wy­krzy­ku­jąc py­ta­nia w cza­szę trąbki do ucha, udało mi się usta­lić, że godna po­li­to­wa­nia, przy­głu­cha i sę­dziwa pani Tup­per jest go­spo­dy­nią Enoli, i z pewną dozą sa­tys­fak­cji wy­de­du­ko­wa­łem, że Enola ze­chce ją od­wie­dzić w re­zy­den­cji panny Ni­gh­tin­gale. Za­cza­iłem się w po­bliżu bu­dynku i w to­wa­rzy­stwie nie­ja­kiego Re­gi­nalda wy­pa­try­wa­łem sio­stry. Przez dom panny Ni­gh­tin­gale prze­wi­jało się co­dzien­nie kil­ka­dzie­siąt osób. Wy­pa­tru­jąc swo­jej nie­zbyt uro­dzi­wej sio­stry, nie zwró­ci­łem uwagi na uro­czą damę w kunsz­tow­nie upię­tej błę­kit­nej sukni uszy­tej z trzech róż­nych tka­nin, tym­cza­sem Re­gi­nald – owcza­rek szkocki, bę­dący nie­gdyś nie­od­łącz­nym to­wa­rzy­szem za­baw Enoli – za­skom­lał i szarp­nął smycz. Pu­ści­łem ją, a pies po­gnał w stronę ele­gantki. Ze zdu­mie­niem zo­ba­czy­łem, jak „dama” wita go ze śmie­chem i łzami, po czym bez­ce­re­mo­nial­nie przy­siada na ziemi, by chwy­cić go w ob­ję­cia. Kiedy za­uwa­żyła, że sta­ną­łem obok i przy­glą­dam jej się z góry, uśmiech­nęła się i ocho­czo chwy­ciła mnie za rękę, żeby się pod­nieść. Mam wra­że­nie, iż wy­czuła, że prze­sta­łem „pa­trzeć na nią z góry” w in­nym niż do­słowne zna­cze­niu tego zwrotu.

I tak po­now­nie by­li­śmy ra­zem. Nie obyło się bez kom­pli­ka­cji, po­nie­waż tego sa­mego dnia Enola znów ode mnie ucie­kła. Po­zo­sta­li­śmy jed­nak w kon­tak­cie, a kilka dni póź­niej udało mi się ją na­mó­wić, by w prze­bra­niu damy wsia­dła do do­rożki wraz ze mną i na­szym bra­tem. My­croft, spę­dziw­szy noc w to­wa­rzy­stwie swo­jej zdu­mie­wa­ją­cej sio­stry i nio­sąc jej po­moc w od­szu­ka­niu za­gi­nio­nej księż­nej w la­bi­ryn­cie lon­dyń­skich do­ków, do­szedł wresz­cie do tych sa­mych wnio­sków co ja:

Enola nie po­trze­buje opieki.

Enola nie musi po­bie­rać nauk na pen­sji dla pa­nien.

Enola nie wy­maga wy­da­nia za mąż. Prze­ciw­nie, niech niebo ma w opiece męż­czy­znę, który byłby na tyle lek­ko­myślny, by się jej oświad­czyć.

Na­stęp­nego dnia przy­pa­dały jej pięt­na­ste uro­dziny, więc cała na­sza trójka spo­tkała się przy ciast­kach i her­ba­cie w moim miesz­ka­niu. Z otrzy­ma­nego nie­dawno li­stu do­wie­dzie­li­śmy się, dla­czego na­sza matka po­sta­no­wiła opu­ścić ro­dzinę: jej dni były po­li­czone, za­pra­gnęła więc spę­dzić koń­cówkę ży­cia w wol­no­ści od dyk­tatu kon­we­nan­sów. Kiedy od­czy­ty­wa­li­śmy wia­do­mość, już nie żyła. Enola uro­niła kilka łez, jed­nak raz po raz jej twarz roz­ja­śniał uśmiech: stra­ciła matkę, ale zy­skała braci. My­croft prze­stał ją nę­kać, a ja od­kry­łem, że da­rzę ją uczu­ciem. Wszystko było za­tem na do­brej dro­dze.

Tkwi­łem ślepo w tym ko­ją­cym prze­ko­na­niu, nie prze­wi­dziaw­szy tego, że znów ze­chce wściu­bić swój po­kaź­nych roz­mia­rów nos w jedno z pro­wa­dzo­nych przeze mnie śledztw...

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki