Erotyka bez kagańca, t. 1 - Antologia - ebook

Erotyka bez kagańca, t. 1 ebook

Antologia

0,0

10 osób interesuje się tą książką

Opis

„Erotyka bez kagańca” to złożona z sześciu opowiadań antologia literacka ukazująca rozmaite oblicza miłości fizycznej.
W książce znajdziemy zarówno utwory romantyczne, pełne aluzji, w których nic nie jest powiedziane wprost; opowiadania humorystyczne, pokazujące jak świetną zabawą może być seks; historię z morałem, ukazującą że to, czego szukamy gdzieś w świecie jest często najbliżej nas; a także erotyki bardziej dosadne, pełne gorących, pikantnych opisów.
Różnorodność zaprezentowanych w zbiorku utworów pozwoli każdemu z Czytelników odkryć opowiadanie na miarę swoich potrzeb i wrażliwości. To historie które rozbawią, wzruszą, zainspirują…
Lista Autorów
Radosław Jeż • Gabriela Kaptur • Aleksandra Sznajder • Dorota Teuerle-Bień • Julia Wesołowska • Pani Wilkinson

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Monika Bronowicz-Hossain

Korekta

Agata CzaplarskaEwa Tadrowska

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Przemysław Szczepkowski

© Copyright to anthology by Borgis 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2025

ISBN 978-83-68322-27-9ISBN (e-book) 978-83-68322-28-6

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Wydrukowano w Polsce

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Spis treści

Od wydawcy 7

Radosław Jeż, Kiedy przychodzi Mikołaj 9

Gabriela Kaptur, Powrót 37

Aleksandra Sznajder, Czeluści zemsty 53

Dorota Teuerle-Biel, Tango rozkoszy 75

Julia Wesołowska, Piekło 81

Pani Wilkinson, Izobara 97

Tyle jest rodzajów miłości, że nie wiadomo, do kogo zwrócić się o jej definicję. Miłością nazywa się kilkudniowy kaprys i związek dwojga ludzi wzajemnie obojętnych, i uczucie, w którym nie ma nic z szacunku, i flirt towarzyski, i wystygłe przyzwyczajenie, i romantyczną fantazję, i nagłe pożądanie, po którym następuje niechęć. Miłością nazywa się sto różnych złudzeń.

Wolter

Od Wydawcy

Erotyka, miłość zmysłowa, to najbardziej intymne oblicze miłości. Choć zarezerwowana na ogół dla dwojga najbliższych sobie ludzi i niezwykle osobista, od zawsze była przedmiotem zainteresowania wszystkich dziedzin sztuki – malarstwa, rzeźby, literatury.

Stworzyć dobry erotyk to trudne zadanie. W gatunku tym jak w żadnym innym łatwo przekroczyć granice dobrego smaku, pomylić erotykę z tanią pornografią bądź przeciwnie – z ckliwym romansidłem. Autorom publikującym w pierwszym tomie antologii „Erotyka bez kagańca” ta trudna sztuka z pewnością się udała.

W niniejszym zbiorze Czytelnicy znajdą sześć niezwykłych opowiadań o miłości cielesnej. Są wśród nich historie zabawne, romantyczne, z morałem, ale też i te bardziej dosadne, pełne zmysłowych opisów fizycznego zbliżenia. Wszystkie wywołują rumieńce na policzkach i szybsze bicie serca.

Zapraszamy do lektury!

Radosław Jeż

Urodzony w 1976 roku we Wrocławiu. Po wielu przeprowadzkach, które rozwinęły wachlarz niezwykłych doświadczeń ‒ łącznie ze szkołą przetrwania ‒ na stałe osiadł w Warszawie. Były żołnierz zawodowy. Człowiek wielu pasji: pisarz, rzeźbiarz, rysownik, miłośnik wędrówek górskich i muzyki. Swoje inspiracje czerpie wprost z natury, której tajemnice odkrywa z zachwytem. Pragnie, by jego twórczość literacka jakością nie odstawała od uznanych autorów, takich jak A. Ziemiański czy M. Gołkowski. Zmyślnie bawi się słowem, co zapewnia Czytelnikowi fascynującą podróż do zakamarków ludzkiej namiętności i ukazuje paradoksy dokonywanych wyborów. W obronie wartości potrafi użyć wschodnich sztuk walki, a wszystko to okrasza wyrafinowanym poczuciem humoru.

Na rynku literackim zadebiutował w 2023 roku opowiadaniem „Bestia”, którego pozytywny odbiór sprawił, że postanowił wyjąć z szuflady swoją twórczość i podzielić się nią z Czytelnikami. Twórca i wydawca książki „Krocząc ciemną doliną” okrzykniętej mianem „viagry w papierze”.

Kiedy przychodzi Mikołaj

Część 1

Robert otworzył oczy przy pierwszym sygnale budzika. W zasadzie coś wybudziło go wcześniej i tylko czuwał w półśnie, czekając na pojawienie się pierwszego znajomego dźwięku rozpoczynającego nowy dzień. Zielony wyświetlacz usłużnie podpowiadał, że jest 22 grudnia, a on nadal nie miał żadnego prezentu dla Basi. Jego żona, jak zwykle, zawłaszczyła większą część łóżka wraz kołdrą i teraz łaskotała go gorącym oddechem w łopatkę. Ostrożnie położył się na plecy.

Zawsze był ostrożny, ciepły i czuły, jednak to nie wystarczało, by ułagodzić wybuchowy temperament jego żony. Oboje młode lata mieli już za sobą, stąd troska o siebie w naturalny sposób zastąpiła namiętność. W zasadzie nie mógł narzekać… Pewnego rodzaju rutyna, która opanowała ich życie, nie była taka zła, bo przecież inni mieli gorzej. Ale byli i tacy, którzy mieli znacznie lepiej. Na przykład jego przyjaciel Norbert.

Facet wolny jak ptak. Rozwiódł się dwa lata temu i od tego momentu jego życie przypominało pasmo sukcesów nie tylko zawodowych, ale i prywatnych. Stać go było na podróże, co prawda nie zawsze w tych miesiącach, które przeciętny zjadacz chleba uznałby za atrakcyjne, ale trafiało mu się kilka razy w roku znikać nie wiadomo gdzie, po to, by potem chwalić się kolorowymi fotografiami podczas spotkań towarzyskich umawianych mniej więcej regularnie, co pół roku.

Jednak nie podróże nęciły Roberta tego ranka, a opowieści o kochankach Norbiego. Czy to mogła być prawda, że były cztery? Choć Robert nigdy żadnej nie widział, to z jakiegoś powodu nie kwestionował ich istnienia.

„Jak by to było mieć chociaż jedną kobietę poza związkiem?” ‒ myślał, zerkając ukradkiem na cicho pochrapującą Basię.

Tak w zasadzie, to zawsze bał się zapytać o to, jakie są jej fantazje. Irracjonalny lęk zaciskał na gardle kościste palce, bo do czego mogła doprowadzić taka rozmowa? „Pewnie wścieknie się, że w ogóle śmiem poruszać taki temat… A jeśli nie?”

Czytał kiedyś, że kobiety w pewnym wieku stają się bardziej otwarte na różne propozycje, tak jakby odchodząca uroda napędzała je do działania, do ostatniego wysiłku, by być atrakcyjną. Jakby chciały zdążyć nagrzeszyć, nim przyjdzie czas, że nikt już nie pochyli się nad uwiędłym kwiatem.

Prawą ręką sięgnął do włącznika małej nocnej lampki i jednym pstryknięciem przegnał senne majaki o szczupłych, a jednak obdarzonych krągłościami i niezrównanym wdziękiem, kochankach swojego przyjaciela. W ciepłym blasku żarówki popatrzył na żonę. Jej lekko posiwiałe włosy splątały się i przykleiły do policzka. Delikatne zmarszczki przy oczach, które tak kochał, a które stanowiły jeden z największych kompleksów jego żony, układały się w niepowtarzalny wzór, gdy sporadyczny uśmiech gościł na jej twarzy. Lekko rozchylone usta poruszające się w rytmie oddechu, od czasu do czasu, wydawały nieartykułowane dźwięki.

Odgarnął z jej twarzy niesforne pasma i z czułością pocałował w otwartą buzię. Basia zamrugała i przeciągnęła się z jękiem, prezentując nagie dorodne piersi, upstrzone niewielkimi piegami w miejscach dostępnych dla słońca.

‒ Co, już nie śpisz? ‒ zapytała, ziewając przeciągle.

‒ Coś mnie obudziło, ale nie chce mi się jeszcze wstawać.

‒ To chodź tu do mnie i przytul się mocno ‒ zażądała.

Robert obrócił się na lewy bok i całym ciałem przywarł do ciepłego i pulchnego ciała żony, aż ta pisnęła, gdy nabierający twardości organ boleśnie ucisnął jej pęcherz.

‒ No, nie dasz mi pospać! ‒ poskarżyła się i wstała.

„Ja pierdolę! I co mam zrobić? ‒ pomyślał. ‒ To chyba norma?! Czy ona musi budzić się z takim nastawieniem?”

Jednak gdy wróciła, coś ewidentnie było inaczej. Gwałtownie ostygłe ciało Basi teraz pragnęło jego ciepła. Zimne pośladki wypięły się mocno, napierając na biodra Roberta, a natarczywa ręka chwyciła za jego przedramię i pociągnęła je ku miękkiej piersi. Taka gratka, gdy jego żona miała rano ochotę na seks, nie zdarzała się co dzień, dlatego natychmiast wydobył drugą rękę spod siebie i odszukawszy wyraźne wcięcie tuż nad biodrem, włożył w nie dłoń i mocno chwycił, poruszając pupą żony tak, by gładko nasunęła się na wzwiedzionego penisa.

Uwielbiał ten moment, gdy pierwszy raz wchodził w jeszcze zaciśniętą pochwę. Przyjemność kontaktu wrażliwego organu z tak niebywałym ciepłem i miękkością była zdumiewająca. Basia jęknęła cichutko i docisnęła jego dłoń do piersi, podczas gdy on jednostajnie zbliżał swoje biodra do jej przysadzistych pośladków. Mokre mlaskanie spod kołdry i wyjątkowo głośne pojękiwanie żony sprawiło, że jego wzwód stał się jeszcze okazalszy, aż Basia odwróciła głowę i popatrzyła na męża ze zdziwieniem.

‒ Co ty taki twardy i wielki dzisiaj jesteś? ‒ wymruczała, ledwo łapiąc oddech.

‒ Aaaa… Bo taki sen nad ranem miałem… ‒ skłamał.

‒ Opowiedz mi teraz, proszę. Zanim dojdę… ‒ wyszeptała, wsuwając swą dłoń pomiędzy uda.

‒ Śniło mi się, że klęczysz nago na fotelu, a za tobą stoi jakiś facet i rżnie cię od tyłu, a ja mogę tylko patrzeć, jak jest ci coraz przyjemniej ‒ postanowił ubarwić swoje marzenia.

‒ Oooo! ‒ głośno jęknęła Basia. ‒ Mów! Mów, co było dalej!

‒ Twoje piersi kołysały się, a po całym ciele rozchodziły się delikatne fale, gdy ten gość dobijał się biodrami do twojego tyłeczka ‒ postanowił zaryzykować z opisem. ‒ To było tak cholernie podniecające, że widziałem ekstazę na twojej twarzy, a sam nie brałem w tym udziału.

‒ Ach… Co? Co było dalej? ‒ wydyszała urywanymi słowami.

‒ W pewnej chwili zamachnął się i wlepił ci takiego soczystego klapsa, że aż zapiszczałaś.

‒ Oooch! Mów… Błagam, nie przerywaj!

Robert poczuł, jak niespotykana fala wilgoci zalewa mu udo, więc przyspieszył nieco i odrzucił zbędną kołdrę na bok.

‒ Potem położył cię na plecach, na rogu łóżka, tuż przede mną, i zadarł ci wysoko nogi. Sam klęknął na podłodze i załadował ci swojego grubego kutasa do cipki, podczas gdy ja mogłem wreszcie chwycić cię za piersi i wpakować od góry pomiędzy nie swojego członka. To było niesamowite. Lizałaś mnie po jajeczkach, gdy ja rżnąłem twoje cycki.

Palce Roberta objęły nabrzmiały sutek żony i zaczęły go miętosić, z każdym pchnięciem bioder coraz mocniej. Wizja wymyślonej na poczekaniu sceny niespodziewanie podziałała na niego jak zastrzyk adrenaliny. Jego wyobraźnia podpowiadała mu kolejne sytuacje, jak to teraz on chwyta za kostki nóg swoją żonę i ciągnie, by ułatwić nieznajomemu głęboką penetrację. Jak porzuca błyszczące wilgocią zaczerwienione piersi i wsuwa penisa głęboko do jej gardła.

Wysoki jęk orgazmu Basi poniósł się echem po sypialni, aż Robertowi zadźwięczało w uszach. Chwilę później on również skorzystał z dobrodziejstwa wilgoci i ciepła żony. Doszedł w niej z siłą, jakiej nie pamiętał od lat.

‒ O kurwa! Co to było? ‒ Basia oprzytomniała jako pierwsza, choć nadal ze zdumieniem łapała głębokie hausty powietrza, masując przy tym obolałe od ściskania sutki. ‒ Robert? Poważnie, miałeś taki sen?

Gonitwa myśli w głowie mężczyzny jakby nagle zamarzła na przypadkowym wyobrażeniu. On również był zdziwiony tym, co się stało, a jedynym, wyczuwalnym i niezaprzeczalnym dowodem niezwykłości tego aktu była przemoczona do imentu pościel, w której teraz leżał.

‒ O czym myślisz, kochanie? ‒ zapytał ostrożnie.

Długi czas Basia podgryzała wargę, nim wreszcie się przemogła i obróciła twarz w jego stronę.

‒ Bo ja od dawna mam właśnie taką fantazję… ‒ Ukryła twarz w dłoniach.

Robert zamknął oczy i z całych sił zacisnął zęby, by nie okazać przedwczesnej radości. Zamrożona karuzela myśli w jednej chwili stopniała i teraz przypominała huragan, wręcz cyklon przeróżnych scen o bardzo kosmatej naturze. Starając się dobrać słowa jak najdelikatniej, zapytał:

‒ Chciałabyś spróbować czegoś takiego?

‒ Bardzo… ‒ wyszeptała. ‒ Tylko bałam się zapytać, czy byś się zgodził.

„Kurwa! Kurwa! Kurwa mać! Mogłem opowiedzieć jej historię o tym, jak to ja rżnę jakąś laskę…” ‒ pomyślał, ale fakt, że jego żona po raz pierwszy powiedziała o czymś tak intymnym, sprawił, że mimo spełnienia znowu doznał erekcji.

* * *

Poszukiwania prezentu okazały się dla Roberta niekończącą męką. Kombinacja tysięcy ludzi biegających bez ładu i składu po galeriach handlowych, stojących w kilometrowych kolejkach oraz powtarzanej co roku, tej samej listy świątecznych przebojów sprawiła, że zwątpił w swoje możliwości i się poddał. Jedyną rzeczą, którą udało mu się kupić, były damskie perfumy, tak pięknie pachnące na jednej z hostess. Stanął przed kolejną z wystaw damskiej bielizny i bez zainteresowania przyglądał się pandemonium, jakie odbywało się wewnątrz sklepu.

„Ciekawe, co porabia mój przyjaciel?” ‒ pomyślał, bezwiednie sięgając po telefon.

Automatycznie wybrał numer, odwrócił się do wystawy plecami i oparł całym ciężarem o szybę.

‒ Cześć druhu! ‒ rozległo się w słuchawce.

‒ Norbi?! Jesteś w Polsce?

‒ A gdzie miałbym być?

Robert aż podskoczył z radości.

‒ Myślałem, że jeździsz po świecie z jakimiś pannami.

‒ Taki był plan, ale sam rozumiesz, święta… Dziewczęta mają rodziny, a ja nie chcę się im narzucać. Dlatego w tym roku chyba przyjdzie mi siedzieć samotnie w domu…

Jeszcze niesprecyzowana myśl rozkwitła w głowie Roberta. „A co, gdyby…?”

‒ Odpowiedz mi na jedno pytanie… Ale szczerze… Podoba ci się moja Basia jako kobieta?

* * *

‒ Kogo niesie o tej porze? ‒ Basia przebrana w elegancki kostium przewiązany zwykłym kuchennym fartuszkiem podeszła do drzwi w przedpokoju i wyjrzała przez judasz. ‒ Norbert?!

‒ Dobry wieczór Basiu. Jak pięknie wyglądasz. Czy przyjmiecie stułanego wędrowca pod swój dach?

‒ Jasne! ‒ Basia wyraźnie się ucieszyła. ‒ Wchodź! Robert… zobacz, kto przyszedł.

Robert wyjrzał zza futryny i porozumiewawczo mrugnął do przyjaciela.

‒ Cześć stary. Co za niespodzianka…

‒ Wy już po kolacji?

‒ Tak. Daj spokój, kto by to wszystko zjadł? Może masz ochotę? Jesteś głodny? ‒ Robert odebrał kurtkę od przyjaciela.

‒ Usiądź przy stole, zaraz coś ci przyniosę ‒ wtrąciła się Basia.

‒ Nie, już jadłem. Basiu, nie szykuj niczego. ‒ Mężczyzna wszedł do kuchni za żoną Roberta i gdy ta wyciągnęła ręce po czysty talerz leżący na górnej półce, objął ją od tyłu.

‒ Ej! Co ty…?! ‒ zdążyła powiedzieć, nim Norbi ją odwrócił i gorąco pocałował. Malujące się zaskoczenie na twarzy kobiety trwało uparcie, podczas gdy jedna ręka mężczyzny błądziła po jej pośladkach, a druga w tym czasie rozwiązała tasiemki fartuszka i siłowała się obecnie z metalowym zamkiem jej spódnicy. Wreszcie mechanizm ustąpił, a wraz z jego kapitulacją dłoń Norbiego wsunęła się do środka.

Basia stała jak skamieniała, dociskana biodrami Norbiego do blatu i jednocześnie kneblowana jego językiem. Nie potrafiła zrozumieć, co się właśnie działo. I dlaczego, do ciężkiej cholery, jej mąż nie przychodził z pomocą? Szok jednak ustępował, wypierany przez podniecenie, które pojawiło się nagle i falą purpury zalewało właśnie jej dekolt. Spływało w dół, ku mrowiącemu delikatnymi dreszczami podbrzuszu, zalewając po drodze całe ciało gorącem. Natarczywość obcego mężczyzny była dla niej niczym lawina, zmiatająca ze swej drogi wszelkie resztki oporu. Wyraźnie wyczuwając na brzuchu coś twardego, coś, czego jeszcze przed chwilą tam nie było, zacisnęła dłonie w piąstki i ostatni raz spróbowała odepchnąć natręta. Norbert jednak nie przejął się jej protestem i wsunął dłoń głębiej, by objąć krągłe biodro, aż głośno strzeliła jakaś nitka.

Basia ukradkiem zerknęła w głąb ciemnego i pustego korytarza, po czym sama chwyciła za krawędź spódnicy i poruszając biodrami zsunęła ją bez żalu na kuchenną podłogę.

Mężczyzna oderwał się wreszcie od jej ust. Chwilę oceniał karminowe pąsy na szyi i policzkach kobiety, a następnie jednym ruchem zsunął z niej żakiet i zaczął rozpinać guziki białej koszuli. Jego dłonie z wprawą włamywacza pokonały wszystkie zamki i zabezpieczenia, by już po chwili mógł z pewnego oddalenia napawać się widokiem skonfundowanej Basi, stojącej jedynie w bieliźnie i biżuterii.

* * *

Świadoma swoich niedoskonałości i nadmiaru kilku kilogramów tu i tam poczuła się jak mała dziewczynka, samotna na ogromnej scenie przed rzeszą rodziców czekających na jej występ. Straszliwa trema sprawiła, że zaschło jej w gardle, a policzki zaczęły ją piec, jakby płonęły żywym ogniem. Z trudem udało się jej przełknąć odrobinę śliny i nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji, niezdarnie zaczęła zasłaniać się rękami. Stała na zdrętwiałych nogach, pośród rzuconych na podłogę ubrań, kuląc się niezdarnie, rozdarta pomiędzy wstydem a pragnieniem.

Mężczyzna nie poruszał się. Patrzył, jak dłonie kobiety nerwowo próbowały zakryć odsłonięte ciało, a wzrok uciekał z kąta w kąt, omijając jego sylwetkę. W końcu podszedł i uniósł jej brodę w taki sposób, by ich wzrok się skrzyżował. Płonące w jego oczach pożądanie stopiło resztkę oporu. Był taki władczy i pewny siebie, że mimo kołaczącej się w głowie Basi myśli, że gdzieś tam w mieszkaniu jest jej mąż, nie potrafiła się mu sprzeciwić.

Chwycił ją za kark jak kociątko i poprowadził do salonu, w którym Robert rozsiadł się w fotelu ze szklaneczką whisky i obserwował z tajemniczym uśmiechem, jak jego przyjaciel wprowadza półnagą Basię i sadza naprzeciw.

‒ Kochanie… ‒ nieco ochrypłym głosem odezwał się Robert. ‒ Długo zastanawiałem się nad prezentem dla ciebie i przyszedł mi do głowy pomysł, że mógłbym zrealizować twoje marzenie.

Basia głośno przełknęła ślinę i popatrzyła najpierw z pożądaniem na przyjaciela męża, a potem z wdzięcznością na Roberta. Jego uśmiech miał w sobie tyle ciepła i zrozumienia, że w ułamku sekundy zdała sobie sprawę z tego, że on zawsze taki dla niej był. Wyrozumiały, pozbawiony głupiej zazdrości i serdeczny. Dlaczego tego nie widziała? Dlaczego wcześniej z nim o tym nie rozmawiała?

‒ Kocham cię… ‒ wymówiła bezdźwięcznie, poruszając samymi ustami. A potem wypuściła przytrzymywane powietrze i rozpięła stanik.

Część 2

Opięty na bujnym biuście materiał odchylił się nieznacznie, ale pozostał na swoim miejscu, jakby wstyd właścicielki zabraniał mu odsłonić to, co sobą zakrywał. Jedynie ramiączko wyrywnie zsunęło się z lewego ramienia i zawisło w pół drogi, na łokciu. Kobieta zastygła w niewygodnej pozie, obserwując bez słowa, jak płomienie świec zdobiących świąteczny stroik odbijają się w rozszerzonych pożądaniem oczach Roberta oraz krzeszą kaskady refleksów na fasetkach trzymanej przez niego szklaneczki whisky.

Ich wzrok spotkał się ponownie, jednak fascynacja męża była tak przytłaczająca, że czując na sobie jego intensywne, wręcz lepkie, spojrzenie, zacisnęła powieki, by fala bezbrzeżnego wstydu spłynęła w dół i pozostawiła po sobie odkryte do żywego mięsa podniecenie.

Naraz w salonie zaległa kompletna cisza. Była tak namacalna i ciężka, że tykanie zegara w kuchni wydało się zupełnie nie na miejscu. Jak walenie młotkiem w ścianę podczas koncertu muzyki poważnej. Puf, puf… Puf, puf… Puf, puf…

„Może to nie zegar? ‒ przemknęło Basi przez myśl. ‒ Boże… To moje serce tak wali” ‒ spostrzegła, jednocześnie czując, że spokojne dotąd ręce zaczynają jej mdleć i dygotać za plecami.

Basia oparła dłonie o kolana i z całych sił rozcapierzyła palce, próbując uspokoić ich drżenie.

* * *

Zimne opuszki palców Norberta musnęły szyję kobiety i bardzo powoli przesunęły się wzdłuż ramion, zabierając ze sobą prawe ramiączko. Jego dotyk pozostawił dręczący skórę ślad, niczym wspomnienie parzącej zimnem stali przytkniętej przez nieuwagę. Teraz, pozbawiony podparcia stanik sam zaczął zsuwać się z piersi, aż wylądował na jej złączonych kolanach. „Czy tu było tak zimno?” ‒ pomyślała, nadal nie otwierając oczu.

Sutki Basi jęły pęcznieć i twardnieć, gdy delikatny ucisk materiału zniknął, a w jego miejsce pojawiło się znacznie intensywniejsze wrażenie dotyku palców. Oddychała głęboko, jednak przy każdym wdechu dłonie mężczyzny naciskały odrobinę mocniej i przesuwały się kilka centymetrów niżej. Cudowny chłód spełzał i spełzał, aż w końcu zupełnie objął we władanie dorodne krągłości.

To było przedziwne uczucie… Zupełnie nowe, inne i całkowicie niespodziewane. Choć Robert był świetnym kochankiem, to różnica w dotyku obu mężczyzn pozostawała tak kolosalna, że narastające podniecenie przekroczyło znane Basi granice. Trwała więc na swoim fotelu niczym sfinks, pozwalając się pieścić na oczach męża, ze świadomością, że jest już za późno na krok wstecz.

„Stało się… Jak to możliwe, że się nie sprzeciwiłam? Czy naprawdę tego pragnę?” ‒ bezsilne rozterki unosiły się przez króciutką chwilę na powierzchni, by nieodwracalnie zatonąć w oceanie pożądania. „Kurwa!!! Pewnie, że tak!!! Tylko… dlaczego drżą mi kolana? I…” ‒ ostatnia myśl uleciała gdzieś, gdy nagle znikł cudowny, obcy dotyk.

Szelest szybko przesuwanego materiału rozbrzmiał powyżej, a po chwili miękki i śliski materiał owinął się wokół jej głowy, mocno uciskając zamknięte oczy.

Rodząca się w Basi panika wierzgnęła, każąc wykrzyczeć irracjonalny lęk, jednak pachnąca obcą wodą kolońską twarda dłoń otoczyła palcami jej szyję i zdławiła wszelkie dźwięki, próbujące wydobyć się z jej gardła. Jedynie tętniąca w skroniach krew szumiała dziko i nieokiełznanie.

Krótki, energiczny wizg rozpinanego suwaka przeciął ciszę, a potem gorący dotyk sparzył jej policzek. Nacisk czegoś aksamitnie delikatnego, a zarazem nieustępliwie twardego. Czegoś tajemniczego, a zarazem dobrze znanego, co przywodziło na myśl tylko jedno skojarzenie…

Podniecenie, choć to wydawało się Basi niemożliwe, buchnęło ze zdwojoną siłą, gdy uświadomiła sobie, co napiera na skórę i ociera się o jej usta. W pierwszym momencie pomyślała: „Jaki widok ma w tej chwili Robert?”. Ale zaraz ulotna myśl zniknęła w chaosie wrażeń, gdy jej usta rozchyliły się pod naporem i wpuściły do buzi ciepły, obły kształt, smakujący tak specyficznie i znajomo, a jednak zupełnie inaczej.

Ucisk na gardle wyczuwalnie zelżał, by po kilku uderzeniach serca zniknąć zupełnie. Za to silny i pewny chwyt zacisnął się na jej włosach, kierując ruchami głowy w sposób jednoznaczny i zrozumiały. To był hołd dla mężczyzny, który nią zawładnął. Krótkie, zdecydowane szarpnięcia, nabijały ją na grubego członka coraz głębiej i głębiej, aż nadmiar spływającej śliny zaczął przelewać się na zewnątrz, ściekając po brodzie i skapując długimi, lepkimi nitkami na falujący biust.

Brakowało jej powietrza, ale nie śmiała się sprzeciwić, gdy gardłowe jęki jej pana wypełniały przestrzeń wokoło. Powolne wirowanie w głowie Basi rozkręcało się coraz mocniej, aż pozbawiona tchu, oparła dłonie o uda stojącego naprzeciw Norberta i zaczęła go odpychać. Mężczyzna odsunął się nieznacznie, w swej łasce pozwalając jej na zaczerpnięcie świeżego powietrza, jednak włosów Basi nie wypuścił. Odchylił tylko jej głowę i odczekał kilka chwil, aż uspokoi oddech, a potem przyssał się ustami do jej mokrych warg. Tym razem jego druga dłoń bezceremonialnie chwyciła ją za pierś i mocno ścisnęła.

Pisnęła cichutko i zdziwiła się tym, jak żałośnie zabrzmiał jej głos, a zarazem jak podniecił ją ten dźwięk. Jednym ruchem pozbyła się krępującego stanika i sięgnęła do prężącego się nieopodal wilgotnego przyrodzenia. Obejmując dłonią gorący, nabrzmiały kształt, dopiero teraz uświadomiła sobie jego ogrom i fakt, że przyjaciel Roberta obchodził się z nią nad wyraz delikatnie i nawet nie próbował wepchnąć jej do ust całości.

Niewprawnymi ruchami rozdygotanych rąk rozpięła guzik i przytrzymujący spodnie pasek, po czym zsunęła całość wraz z bielizną na podłogę. Mężczyzna odkopnął ubranie na bok i pomógł jej, zzuwając skarpety, ale ani na moment nie puścił włosów.

* * *

Robert odstawił szklaneczkę i rozpiął mankiety koszuli. Zrobiło mu się zdecydowanie zbyt gorąco. Widok roznegliżowanej żony, odchylonej w tył tak, że jej piersi sterczały w górę, naprawdę przyspieszył mu tętno. Teraz, gdy Norbert uśmiechał się do niego kącikiem ust, stojąc nagi od pasa w dół, a Basia pieściła językiem jego pokaźny członek, ucisk w spodniach stał się nie do wytrzymania. Wstał więc i ulżył sobie, zdejmując, tak jak przyjaciel, spodnie wraz z majtkami.

Niewiarygodna ulga odmalowała się na jego twarzy, jednak uwolniony penis wyprężył się w górę, domagając czułości niczym oswojone zwierzę. Dlatego ujął go delikatnie od spodu i zaczął pocierać wędzidełko, aż aksamitna przyjemność zaczęła sączyć się spod palców. Uśmiechnął się porozumiewawczo do Norberta i zbliżył w kierunku pary.

Norbi jedną ręką rozpiął marynarkę i większość guzików koszuli, po czym bez słowa wskazał palcem na dłoń trzymającą za włosy Basię.

Zrozumieli się od razu. Żeby pomóc koledze pozbyć się ubrania, Robert czym prędzej zdjął resztę garderoby i naśladując przyjaciela, przechwycił delikatnie włosy żony.

Basia nie potrafiła jednak oderwać ust od przyrodzenia kochanka. Ssała i ocierała się o niego z takim zapamiętaniem, że nawet na moment nie zwróciła głowy w stronę stojącego obok męża. Widząc to, Robert zbliżył się jeszcze bardziej, aż jego penis niemal zetknął się z przyrodzeniem przyjaciela, ale wiedziony kaprysem przeciągnął wilgotnym czubkiem członka po policzku żony, z zadowoleniem obserwując nagłą zmianę wyrazu jej twarzy.

* * *

Tak jakby wyrwana ze snu, Basia pojęła naraz, że zatraciła się w cudownej czynności i kompletnie zapomniała o Robercie, zapewne obserwującym całą scenę z oddali. Teraz, gdy stał tuż obok i trzymał ją za włosy, coś się zmieniło. Ukłucie zażenowania i zawstydzenia wróciło z podwójną siłą. Dopiero wilgotny dotyk na jej policzku sprawił, że uświadomiła sobie, że on też bierze w tym udział. A skoro tak… To akceptuje wszystko, co się tu dzieje i co jeszcze może się wydarzyć. Nabrała więc głęboko powietrza i odszukawszy po omacku kutasa męża, zaczęła lizać jego żołądź, na zmianę z żołędzią Norberta.

Niosące się z góry pomruki zadowolenia obu panów napełniły ją pewnością, że wszyscy oczekiwali tej pieszczoty z równym entuzjazmem, dlatego podbudowana narastającą pewnością siebie pociągnęła za penisy, by spróbować objąć naraz ich główki ustami.

Udało się tylko częściowo, bo zbliżone rozmiarami członki trudno było wygiąć, gdy ich właściciele byli tak podnieceni, ale cmokanie zadowolenia i słowa zachęty, jakie wypowiedział Norbert, sprawiły Basi niewysłowioną przyjemność. Panowie wespół chwycili ją za ramiona i unieśli do pozycji stojącej. Ich niecierpliwe dłonie rozpoczęły dziki taniec po jej rozpalonej skórze, nie omijając nawet skrawka ciała. Było jej tak dobrze, tak kurewsko, satysfakcjonująco dobrze, że na moment prawie straciła równowagę. Jednak silne ramiona otaczały ją z każdej strony, chroniąc skutecznie przed upadkiem. Opuszczone do połowy ud majtki uparcie drażniły ciasną gumką, lecz nie miało to dla niej znaczenia, bo wciąż czuła między pośladkami wilgotny od śliny palec, który bezczelnie napierał na dotąd niezdobyty zwieracz. Jak na życzenie, w chwilę później dłoń męża objęła jej łono i dwa grube palce wyślizgnęły się pomiędzy śliskie wargi i nabrawszy nieco śluzu, wtargnęły do pochwy. Przyjemne uczucie wypełnienia objęło ją w posiadanie. Po chwili coś jeszcze dołączyło do palców Roberta, zwiększając przyjemność tak niewiarygodnie, że jej pupa poddała się zupełnie, wpuszczając nachalnego zalotnika do środka.

Basia straciła rachubę. Początkowo próbowała kontrolować wszystko, co się z nią działo, lecz teraz, wypełniona po brzegi, nie wiedziała już kto i ile palców w nią włożył. Liczyła się tylko czysta, hedonistyczna przyjemność, że ma ich w sobie tak wiele i że jest to dla niej tak cholernie przyjemne. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że zaczęła głośno jęczeć. Cudowna przyjemność już nie ciurkała wąską strużką, a rwała dziką górską rzeką, wprawiając swą potęgą jej uda w drżenie. W pewnej chwili gorący strumień squirtu trysnął Robertowi w twarz z taką siłą, że zaskoczony mężczyzna zachłysnął się słodkim nektarem, a potem przyszedł orgazm…

Trzymając się włosów męża, Basia wygięła się nagle do przodu, eksponując mokre pośladki przed Norbim, i pewnie byłaby upadła, lecz on mocno ją chwycił i przywarł do jej bioder.

Nim przebrzmiały skurcze w podbrzuszu, została popchnięta w stronę fotela, aż klapnęła pupą na siedzenie. Delikatne dreszcze nie zdążyły jeszcze zniknąć, a już poczuła zimne dłonie wciskające się bezceremonialnie pomiędzy jej rozdygotane uda. Pociągnięta za nogi, zsunęła się pośladkami poza skraj fotela, jednak ktoś ją przytrzymał i w porę zadarł w górę nogi tak, że jej własne kolana napierały teraz na piersi.

Cudowny chłód owionął jej tyłeczek, łaskocząc w mokre płatki warg.

„Czy to był czyjś oddech? ‒ pomyślała zdumiona. ‒ Tak! O Boże, jakie to przyjemne…!”

Nagły trzask i mocne uderzenie rozlało się nieznośnym pieczeniem na wypiętym pośladku. A po chwili kolejne, równie mocne na drugim.

Ten ból… To uczucie bezradności wobec siły dwóch mężczyzn było powalające. Tylko krzyk zaskoczenia był w stanie opuścić miejsce zniewolenia, a nawet on był ledwie jękiem z przyduszonej kolanami klatki piersiowej. Nim strach na dobre zawładnął umysłem kobiety, poczuła znowu ten chłód i troskę. Miękkie i delikatne jak balsam pocałunki na obcesowo potraktowanych miejscach, zalewające gęstą słodyczą rozkoszy wszystko, by nie pozostawić po niedawnej przykrości nawet śladu…

* * *

Basia wiła się na fotelu, gdy obaj mężczyźni pieścili ją językami. Dłonie obu panów nieustannie gładziły wewnętrzną stronę jej ud, zakradając się coraz śmielej pomiędzy wargi i sięgając po wilgotne od potu piersi. Naraz poczuła, jak ciepły język któregoś z nich wsuwa się w jej rozchylony kwiat, a delikatne drapanie zarostu niespodziewanie przyjemnie drażni najwrażliwszą część ciała… Zaczęła mruczeć z rozkoszy, gdy niecierpliwe usta partnera zassały jej perełkę, a zwinny język kilka razy omiótł od środka szparkę. Przyjemność kolejny raz wzniosła się na poziom, jakiego nie pamiętała od lat, choć dotąd uważała, że w łóżku z Robertem było jej zawsze fantastycznie. I byłaby się zapomniała w uniesieniu, gdyby nie to, że boska przyjemność nagle zniknęła. Ktoś bezceremonialnie szeroko rozwarł uniesione w górę nogi i nabił ją, jak na pikę, aż sapnęła z wrażenia. Totalne zaskoczenie było tak intensywne, że szeroko otworzyła usta, ale wyszarpnięty członek pozostawił po sobie tylko niewiarygodną pustkę…

„To Robert…? Nie! To chyba Norbert…?” ‒ nie mogła się połapać. Chwila bezruchu przedłużała się w nieskończoność, aż w duchu zaczęła się modlić: „Błagam! Zrób to jeszcze raz. Błagam! Błagam!!! Jeszcze raz. Proszę…”

Nic… Cisza… Bezruch…

Przeciągłe burczenie w jej brzuchu i skurcz macicy. Przyjemny, jednak tak niewystarczający… Jak zapach czekolady, gdy ma się ochotę wepchnąć w usta całą bombonierkę.

Już zaczęła unosić dłonie, by zerwać z oczu przepaskę, gdy silny chwyt twardych męskich dłoni unieruchomił jej ręce i wygiął je, aż za oparcie. Potem usłyszała, jak fotel trzeszczy pod dodatkowym ciężarem i w chwilę później pokaźny członek ponownie naparł na jej usta. To jednak nie był koniec doznań. Wymodlone uczucie wypełnienia ogarnęło jej waginę. Zdecydowanie spokojniejsze, jednak równie głębokie ruchy drugiego kochanka miarowo i powoli wbijały penisa w miękkie ciało, sprawiając, że po raz wtóry jej cipka eksplodowała feerią doznań, rosząc obficie zarówno sam mebel, jak i kochanka.

Mężczyźni nie pozwolili jej zbyt długo odpocząć. Uwolniona z fotela, niemal natychmiast wylądowała na jednym z nich, na rozłożonej w pośpiechu kanapie.

Basia nie potrafiła określić z całą pewnością, kto był jej rumakiem, a kto stał nad nią i bezustannie pieścił jej wypiętą pupę oraz piersi. Zarówno jej mąż, jak i Norbert mieli podobną budowę ciała oraz wzrost. Nawet śmiali się nieraz, że mogliby być bliźniakami, gdyby nie różne matki. Zapachy podnieconych męskich ciał zmieszały się i nie dało się rozróżnić, kto jest kim. Wyraźnie jednak czuła, że ten z nich, który leżał pod nią, nadal był podniecony i niezaspokojony, dlatego rozchyliła szerzej uda i pozwoliła, by w nią wszedł. Zdecydowane ruchy bioder nie pasowały do jej męża. On wolał bardziej łagodne pchnięcia, ale czy mogła mieć pewność? Dzisiaj nic nie działo się normalnie. Wariowały zmysły, działy się rzeczy, o których nawet nie marzyła, a na dodatek dopiero teraz zaczynała rozumieć, o czym opowiadała jej koleżanka. Koleżanka, którą miałaby za wyuzdaną dziwkę, gdyby nie to, że dotąd nie wierzyła jej w ani jedno słowo, gdy ta opisywała swoje przygody.

Teraz z pewnym zażenowaniem sama musiała przyznać, że była taką dziwką, i że było jej z tym… ku-rew-sko dobrze…!

‒ Och jak dobrze… ‒ zajęczała głośno i z pasją nabiła się mocno i głęboko na twardą i żylastą pałę. ‒ Tak! Tak! Tak! Kurwa, jak dobrze! ‒ krzyczała, nie przejmując się wreszcie tym, co ludzie powiedzą. Co będą gderać sąsiadki i jak będzie się czuła nazajutrz, gdy opadną emocje.

Krzyczała głośno, podniecona własnym głosem, jak ktoś, kto dopiero odzyskał mowę. Jakby narodziła się na nowo i pierwszy raz w życiu nabierała powietrza.

Soczysty klaps, który trafił w jej pośladek, tylko zachęcił ją do zwiększenia wysiłku. Teraz nie czuła już pieczenia, a jedynie podniecenie nabrało innej, bardziej żywej barwy.

„To nie dzieje się naprawdę?” ‒ pomyślała, gdy dodatkowy ucisk w środek jej pupy rozwarł nikomu dotąd niedostępne miejsce.

‒ Ooooooch…! ‒ głuche i przeciągłe westchnienie wyrwało się z jej gardła.

Powoli i nieustępliwie coś ogromnego penetrowało ją od tyłu, wzmagając uczucie wypełnienia w stopniu, jakiego dotąd nie była sobie w stanie wyobrazić. Bała się bólu, jednak ten nie nadchodził… Zamiast niego poczuła perwersyjną przyjemność. Mroczną jak sam kosmos, niepojętą i wszechogarniającą. Rozkosz gęstą jak smolista esencja espresso. Ze wszech miar doskonałą i intensywną.

Odważnie naparła tyłeczkiem na nadstawione prącia i nabiła się do końca…

* * *

Robert pożegnał przyjaciela nieco bardziej wylewnie niż zazwyczaj, co jednak nie dziwiło po tym, czego razem dokonali. Sam przed sobą musiał przyznać, że nie spodziewał się tak intensywnych przeżyć. Jego Basia obudziła w sobie seksualnego demona, którego nie sposób było poskromić. Czy chociaż raz pomyślał o niej w ten sposób? No nie! Dotąd nie miał ku temu podstaw.

To było odkrycie, jakiego nigdy by się nie spodziewał. Co bardziej zaskakujące, poczuł do niej miłość. Nie, żeby jej wcześniej nie kochał… To była ta miłość, która wzrastała w nim i kipiała, rozsadzając go od środka. Jakby zakochał się na nowo. Jakby po raz pierwszy gigantyczne szczęście uśmiechnęło się do niego.

‒ Poszedł już? ‒ ciepły kobiecy głos wyrwał Roberta z zadumy.

‒ Tak, kochanie ‒ odparł i odwrócił się do żony.

Basia stała owinięta w pled zdjęty z sofy, a bose stopy kobiety odcinały się jasną plamą na ciemnym dywanie.

‒ Mam do ciebie tylko jedną prośbę… Zrobisz mi kawy? ‒ Uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka, co absolutnie przeczyło jej płonącemu mrokiem spojrzeniu.

‒ Na pewno? Już druga w nocy.

‒ Naprawdę? Czyli na pasterkę już raczej nie zdążymy…?