Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 298
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czasami spoglądam w lustro i zastanawiam się, kim naprawdę jestem. Mogę być nią, jeśli mi pozwolisz…
Ani Borowskiej – byś zawsze podążała do przodu i spełniała swoje marzenia
– Saro, chcę, byś dzisiaj została w domu i popilnowała brata! – krzyknęła matka, nie fatygując się, by do mnie podejść.
– Wychodzę – odparłam spokojnie i przewróciłam kolejną stronę czasopisma o modzie.
– Zostajesz! – orzekła hardo, a jej policzki poczerwieniały.
Spojrzałam na brata, który liczył osiem lat i był z całą pewnością wpadką, która nie zdołała uratować małżeństwa moich rodziców.
– Wychodzę – oznajmiłam, niewiele robiąc sobie z hardego tonu rodzicielki.
– Sara! Zostajesz i zajmiesz się Stasiem.
Mój brat przestał budować wieżę z klocków. Mierzył mnie pilnym spojrzeniem, a po chwili skoncentrował uwagę na wrzeszczącej matce, która spieszyła się do pracy. Matka pracowała w szpitalu jako salowa i to głównie jej wciskali nadgodziny. Nie wiedziałam, czy mama nie potrafiła odmawiać, czy wręcz przeciwnie – uciekała do pracy, by nie zajmować się domem. Domem, który przypominał jej o tacie. Staś wyglądał dokładnie jak swój ojciec. Szaroniebieskie oczy, wąskie, bladoróżowe usta i mały, lekko zadarty nos. Gdzieniegdzie rozsypane na policzkach piegi. Ja urodę odziedziczyłam po matce. Moje brązowe oczy miały małe miodowe punkciki, które okalały źrenice. Wydatne usta, które wyglądały, jakbym tuż po przebudzeniu malowała je malinową szminką, długie rzęsy, których nie musiałam przeciągać tuszem, by wyglądały na bujne. Mówili, że jestem ładna, a byłabym ładniejsza, gdybym pozbyła się kilku kilogramów, które lekko osiadły na brzuchu i biodrach. Próbowałam wielu diet, chudłam, a po skończeniu głodówki tyłam. I taki proces powtarzał się wielokrotnie. W końcu zaprzestałam stosowania diet i skupiłam się na tym, co jem, ale to nie doprowadziło do zmniejszenia wymiaru bioder.
Mimo za dużej wagi nie przestawałam marzyć, że pewnego dnia moje zdjęcie ozdobi okładkę jakieś gazety… W ubraniu uszytym przez moje dłonie i według mojego pomysłu. Jeśli uda mi się schudnąć i uszyć fajne wdzianko…
– Nie chcę, by Staś był tak długo sam w domu – odparła matka, nakładając na ramiona czarny, znoszony żakiet.
– Masz zmechacony żakiet – stwierdziłam, spoglądając na jej poplamione ketchupem dżinsy.
– Jeśli łaskawie ruszysz swoje cztery litery i pójdziesz do pracy, być może będzie mnie stać na nowy żakiet. – W matki głosie było wiele jadu. Wiedziała, że straciłam pracę w kinie przez kobietę, która wróciła z macierzyńskiego.
– W takim razie idę szukać pracy, a ty zadzwoń do taty, by zajął się Stasiem.
Wstałam z kanapy, odłożyłam gazetę i spojrzałam matce w oczy. Wiedziałam, że mój sprzeciw doprowadzi do kłótni. Trudno… Miałam dosyć roli opiekunki swojego brata. Staś miał matkę i ojca, a do ich obowiązków należała opieka nad synem. Dzisiaj miałam spotkać się z Filipem. Nasz związek się rozwijał, a matka robiła wszystko, by utrudniać jego dojrzewanie. Zachowywała się tak, jakby zazdrościła mi faceta, młodości i wolności. Przecież ona także mogła zmienić swoje życie! Znaleźć inną pracę, zadbać o siebie, otworzyć oczy na nowe pasje i serce na miłość.
– Idziesz do niego, prawda? – zapytała mama, a jej podbródek zadrgał nerwowo.
– Taki mam zamiar.
– Zabierz ze sobą Stasia.
– On jest moim bratem, a nie synem! – rzuciłam wściekle, mając dosyć nakazów matki. – To ty powołałaś go na ten świat, więc powinnaś się nim opiekować! Jestem tylko jego siostrą, która pragnie żyć jak dwudziestoletnia kobieta! Przez ciebie nie mogłam iść na studia! Teraz nie mogę mieć chłopaka, bo muszę być niańką dla własnego brata! Mam tego dosyć! – warknęłam. – Zadzwoń do taty! Jego kobieta na pewno znajdzie czas dla ośmioletniego chłopca! – wrzasnęłam, po czym nałożyłam na ramiona kurtkę, bose stopy przyodziałam w białe trampki, otworzyłam drzwi i wyszłam z domu.
Zeszłam na parter i zaczęłam nadsłuchiwać kroków matki. Sądziłam, że zacznie krzyczeć, ale na klatce schodowej panowała cisza, która zaczęła być w pewnym sensie przytłaczająca – jak całe moje życie. Wyszłam z domu, zostawiwszy w mieszaniu torebkę z telefonem.
– Trudno – mruknęłam pod nosem. Miałam nadzieję, że Filip był w mieszkaniu.
Mój chłopak wynajmował niewielkie lokum wraz z kumplem, który interesował się tarotem. Nie wierzyłam kartom i nie chciałam, by ktokolwiek na podstawie małego znaczka na kawałku papieru mówił mi, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Gdyby karty się nie myliły, a ja potrafiłabym wpłynąć na to, co nastąpi… To… Ale takie rzeczy były zwyczajną bujdą, przynajmniej ja tak uważałam.
Dotarłam na ulicę Widok, na której zawsze unosiły się wyśmienite zapachy wydobywające się z restauracji Stara Kamienica. Stanęłam przed masywnymi drzwiami do klatki, w której na pierwszym piętrze znajdowało się mieszkanie Filipa, i zadzwoniłam domofonem. Otworzono mi bez zapytania, kim jestem.
W końcu to faceci, oni są roztrzepani, a my, kobiety, jesteśmy rozważne – pomyślałam i zaczęłam pokonywać kolejne stopnie schodów, aż dotarłam pod białe drzwi z numerem dziewięć.
Odruchowo przeczesałam palcami włosy i poprawiłam zagięcia na kurtce.
Zapukałam i usłyszałam głos współlokatora Filipa, a następnie dźwięk przypominający tłuczenie butelek. Skrzywiłam usta, zastanawiając się, co tam się działo. Po kilku minutach usłyszałam kroki, które zbliżały się coraz głośniej do drzwi, aż…
– Sara?! – zapytał z zaskoczeniem Filip.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego oczy – przekrwione białka i nienaturalnie powiększone źrenice.
– Przyszłam nie w porę? – zapytałam i wykorzystałam moment, by wejść do środka. Rozejrzałam się po przedpokoju i salonie, gdzie stały puste butelki po piwie.
– Sprzątaliśmy z Damianem – oznajmił mój chłopak, zerkając ukradkowo na swojego współlokatora.
Poczułam ucisk w żołądku. Kiedy pisaliśmy z Filipem dwa dni temu, on oznajmił mi, że jutro uczy się do egzaminu z języka włoskiego. Uwierzyłam, ale teraz… Czułam się oszukana. Imprezował, podczas gdy ja bez przerwy o nim myślałam.
– Jak egzamin z włoskiego? – Usiadłam na sofie, zsuwając z ramion kurtkę.
– Egzamin? Yhm… Hmm… – zamruczał zdziwiony.
– Za trudne pytanie? Zatem jak udała się impreza?
– Oj, Sara… – westchnął Filip, po czym usiadł obok mnie. Odszukał moją dłoń i natychmiast otulił ją swoimi palcami. – To nie tak, jak myślisz.
– A skąd wiesz, co myślę?
– Przypuszczam, że myślisz o imprezie i o tym, że cię oszukałem.
Wyswobodziłam dłoń z jego palców, dając mu tym gestem do zrozumienia, że jestem na niego wściekła!
– Widzę po twojej twarzy, że impreza była udana, więc oszczędź sobie!
Wstałam z kanapy, nakładając na ramiona kurtkę. Czułam się taka zagubiona. Kłótnia z matką, do tego kłamstwo Filipa…
Mogłam zostać ze Stasiem – pomyślałam.
Filip stanął przede mną, wsunął dłonie w kieszenie luźnych spodni i spojrzał na mnie tym swoim łobuzerskim spojrzeniem, od którego miękły mi kolana, ale tym razem moje mięśnie zastygły.
– Misiaczku – zaczął mówić pieszczotliwym tonem, więc wiedziałam, że nie było dobrze. Filip nigdy nie nazywał mnie misiaczkiem.
– Słuchaj… Bez owijania w bawełnę. Tylko prawda.
Popatrzył na mnie szklistymi oczami i otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy do salonu wparował nagle Damian z talią kart.
– Sara, prawda jest taka, że odwiedzili nas starzy znajomi, którzy przynieśli alkohol. Piwo, wódka i wino robi papkę z mózgu, ale my byliśmy twardzi z Filipem. – Jego twarz wyglądała jak pergamin. Była niemal przezroczysta.
– W to nie wątpię, że byliście twardzi – rzuciłam wściekle pod nosem.
Patrzyłam, jak rozkłada karty na stole.
– Nie, dziękuję – oznajmiłam od razu, gdy zaczął tasować talię.
– Saro, wyciągnij trzy karty. Nie musisz wierzyć w to, co usłyszysz. Może ci to pomóc…
Pomóc? Czy ja wyglądam na osobę potrzebującą pomocy?
– Okej, zrobię to, ale za chwilę zostawisz nas z Filipem samych?
– Oczywiście! – Damian uśmiechnął się szeroko i spojrzał ukradkowo na Filipa.
Wyciągnęłam jedną kartę, następnie dwie. Czułam się dziwnie rozdrażniona, robiąc coś, w co nie wierzyłam.
Damian odsłonił jako pierwszą kartę z numerem dziewiątym, która przedstawiała starca. Czekałam na werdykt.
– Saro… – zaczął miękkim głosem. – Pustelnik, który trzyma w dłoni lampę symbolizuje odcięcie się od świata. Wylosowany na początku twierdzi, że powinnaś skorzystać z ofiarowanej ci pomocy.
Zmarszczyłam brwi, po czym się roześmiałam. Te wskazówki były takie bez sensu.
– Widzisz, misiaczku – zagadnął mnie Filip. – Każda pomoc jest dobra.
Damian wskazał oczami, bym wybrała drugą kartę.
– Ta – oznajmiłam.
– Wieża.
– Czyżby szykował mi się wyjazd na wieżę widokową? – zapytałam uszczypliwie.
– Nie – uciął Damian. – Wieża oznacza nagłe i gwałtowne zmiany w życiu. Będziesz coś budowała, tylko… Twoja budowla, Saro, może mieć kruche fundamenty. Wieża to początek końca. Ta karta mówi też, że będziesz musiała odnaleźć w sobie wiele sił, by z ruin zbudować miasto.
– Marny ze mnie Bob Budowniczy, więc niczego nie wybuduję…
Damian spojrzał na Filipa, po czym przeniósł wzrok na mnie.
– Czekają cię problemy uczuciowe, kochana.
– Nie wątpię – mówiąc to, zerknęłam na ziewającego Filipa.
– Została nam trzecia karta. Gotowa na poznanie przyszłości?
– Dawaj…
Damian odsłonił trzecią kartę. Wstrzymałam oddech, widząc obrazek.
– Śmierć – oznajmił ponuro Damian. – Wbrew temu, co widzisz, ta karta nie oznacza śmierci ciała. W najgorszym przypadku oznacza zniszczenie, stagnację i podjęcie złych decyzji. Idą zmiany w twoim życiu, Saro. Idą kłopoty w życiu osobistym…
– Kłopoty w życiu osobistym, problemy uczuciowe i pomoc… Aż przeszły mnie ciarki – powiedziałam i spojrzałam w oczy Filipa, który tylko wzruszył ramionami i posłał mi głupkowaty uśmiech.
Westchnęłam cicho, czując ogarniający mnie żal. Z każdą minutą rozmowy z Damianem i spoglądaniem na twarz mojego chłopaka, czułam, że zapadam się w sofę. Moje ciało zdrętwiało, a myśli okryły się czarnym woalem, z którego świeciły błyskawice.
– Zostawisz nas samych? – zapytałam Damiana i odnalazłam przekrwione oczy mojego chłopaka, który nie wyglądał na ani trochę zestresowanego.
– Stary, jak coś złego, to nie ja. Pamiętaj, Filip! – Damian zabrał karty i zniknął w swoim pokoju, zostawiając nas samych.
– Masz mi coś do powiedzenia? – zapytałam, widząc obojętność w oczach Filipa.
Najbardziej na świecie bałam się obojętności mężczyzny. Nie chciałam się zakochać i cierpieć. Zawsze twierdziłam, że znajdę w sobie na tyle rozsądku, by odejść ze związku, który stał się jedynie mgłą. Gdzieś za mgłą stała już inna kobieta i spokojnie czekała. Często obserwowałam zachowanie ojca, który oschle odnosił się do matki, a ta cieszyła z każdego otrzymanego słowa, nawet gdy miało ono bolesny wydźwięk. Widziałam, jak matka stała się dla niego zwykłą marionetką, którą umiejętnie sterował. Po kilku latach zaczął to robić w sposób wyrachowany. Nie chciałam brnąć w taki sam model związku. Związku, który byłby tylko iluzją.
Teraz stałam i patrzyłam na Filipa. Czułam się dokładnie jak kiedyś, patrząc na twarz ojca, który z ulgą i uśmiechem na twarzy pakował ubrania do toreb, kiedy się od nas wyprowadzał. Mama wierzyła do końca, że zostanie, bo kocha. On wiedział, że wyjdzie i nie wróci, bo w innym mieszkaniu czekała na niego nowa kobieta.
– Dlaczego wczoraj do mnie nie napisałeś albo nie zadzwoniłeś? Martwiłam się o ciebie.
Filip wzruszył ramionami, po czym usiadł na kanapie.
– Nie pisałem, bo chciałem, byś mocniej za mną zatęskniła – powiedział bez krzty emocji na twarzy, jakby recytował dobrze znany tekst, który zawsze działał.
Na mnie nie działał.
Spojrzałam na Filipa, uśmiechnęłam się do niego i słodkim głosem oznajmiłam:
– Wychodzę z twojego mieszkania, byś mocno za mną zatęsknił, bo ja tęsknić za kłamcą nie mam zamiaru! Do widzenia!
Nie dałam mu szansy na odpowiedź, która i tak stanowiłaby jeden, niepotrzebny bełkot. Ceniłam siebie jako kobietę i postanowiłam wyjść bez słowa i nigdy nie oglądać się za siebie. Nie potrzebowałam jednobiegunowego związku. Do szczęścia potrzebne są dwa bieguny – ona i on.
Zacisnęłam wargi i wyszłam z mieszkania niemal bezszelestnie. Bez łez. Z poczuciem, że Filip był dupkiem, któremu bardziej zależało na imprezowaniu i kolegach niż na mnie.
– Nie interesuje mnie związek z dzieckiem. Nie mam zamiaru wychowywać faceta – burknęłam pod nosem, opuszczając kamienicę. – Wystarczy mi bycie opiekunką Stasia! – powiedziałam na głos, nie dbając o przechodzącą obok mnie starszą panią. Kobieta stanęła i popatrzyła na mnie z litością, a ja poczułam się jak worek pełen kłopotów. Uśmiechnęłam się do niej i życzyłam miłego dnia, na co ona stęknęła:
– Ach, ta dzisiejsza młodzież…
– Młodzieżą to ja już nie jestem od kilku lat – odpowiedziałam i nie czekając na dalszy ciąg rozmowy, ruszyłam przed siebie.
Trzymałam się dzielnie do momentu wejścia do klatki schodowej bloku, w którym mieszkałam. Pokonując pierwszy stopień, poczułam ścisk serca.
Czyżby wisiała nade mną ta sama klątwa, która krążyła nad moją matką?
Nie! Nie! Nie!
To nie klątwa, a złe wybory! Strach przed samotnością i uległość wobec mężczyzny! Obdarzanie go zbyt mocną miłością!
Stanęłam przed drzwiami mieszkania i wzięłam głęboki wdech, po czym w nie zapukałam. Otworzyła mi matka, która ku mojemu zdziwieniu nie poszła do pracy.
Weszłam do środka i poczułam ból. Nim zrozumiałam, co się stało, rodzicielka wykrzyknęła:
– Ty egoistyczna suko!
I zrozumiałam, gdy napotkałam szaroniebieskie oczy mojego brata. Chciał do mnie podejść, przytulić, ale bał się matki, która kurczowo zaciskała palce na jego ramieniu. Staś był taki szczupły, a ten dotyk musiał go boleć! Dotknęłam spoliczkowanego miejsca i zagryzłam wargi. Bez słowa udałam się do swojego pokoju, marząc, by kiedyś wyjść z tego mieszkania i nigdy więcej do niego nie wrócić.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Polecamy również:
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Escort girl
ISBN: 978-83-8313-010-1
© Anna Dąbrowska i Wydawnictwo Amare 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Wioletta Cyrulik
Korekta: Maria Bickmann-Dębińska
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek