Po pierwsze bezpieczeństwo, czyli BHP na nowo - Anna Dąbrowska - ebook

Po pierwsze bezpieczeństwo, czyli BHP na nowo ebook

Anna Dąbrowska

3,2

Opis

Rewolucyjne spojrzenie na kulturę bezpieczeństwa i higieny pracy

Jesteś pracodawcą, przełożonym, pracownikiem służby bhp? Ciąży na tobie odpowiedzialność za bezpieczeństwo podwładnych? Męczą cię sformalizowany język, skomplikowane akty prawne i brak zrozumienia? Jeśli tak – koniecznie przeczytaj tę książkę!
Magdalena Kozłowska, kierownik działu bhp z wieloletnim doświadczeniem, proponuje rewolucyjne podejście do zagadnień istotnych dla każdego, kto poważnie podchodzi do kwestii ochrony życia i zdrowia w miejscu pracy. W jasny i skuteczny sposób wprowadza w świat bezpieczeństwa XXI wieku, podpowiada, jak osiągnąć sukces w tej dziedzinie oraz podaje praktyczne rozwiązania, a przy okazji bezpardonowo rozprawia się z mitami dotyczącymi behapowców. Nie pozostawiajmy decyzji o przyszłości bezpieczeństwa przypadkowi i szczęściu – zmian nie da się uniknąć, ale warto zastanowić się, jak stawić im czoła!

Może zanim przejdziemy do tematów zawodowych, zastanówmy się nad nami jako społeczeństwem. Jaki według was mamy tak naprawdę stosunek do bezpieczeństwa? Ja zapytałam o to moje otoczenie i większość odpowiedzi pewnie was nie zaskoczy – wszyscy przyznali: bezpieczeństwo jest najważniejsze! Wtedy zapytałam: a kto z Was podczas prowadzenia samochodu przestrzega wszędzie i zawsze ograniczenia prędkości? Tutaj też pewnie odpowiedź nikogo nie zaskoczy – zaraz usłyszałam wykład na temat niezasadności przepisów drogowych, ograniczeń prędkości i różnego typu teorii mówiących, że im wolniej się jedzie, tym większe zagrożenie stanowi to na jezdni. Niektórzy z dumą opowiadają, jaką prędkość udało im się rozwinąć na drodze, w jakim czasie przejechali z punktu A do punktu B i omijali radary po drodze, a także jakiego pecha mieli, gdy policja ich przyłapała i wlepiła mandat. Nikt nie opowiadał z dumą, jak przejechał całą autostradę, nie przekraczając prędkości 120 km/h.

Magdalena Kozłowska
Ekspert w zakresie bezpieczeństwa, ochrony środowiska, ochrony przeciwpożarowej oraz zarządzania kryzysowego z ponad piętnastoletnim doświadczeniem. Zdobywała je w różnych branżach produkcyjnych – oponiarskiej, chemicznej i spożywczej. Obecnie zarządza zespołem specjalistów, bierze udział w kluczowych inwestycjach oraz udziela eksperckich porad. Aktywnie udziela się w tematyce bhp, szczególnie na polu optymalizacji procesów.
„Po pierwsze bezpieczeństwo” to jej druga publikacja, w której postanowiła podzielić się swoim doświadczeniem i refleksjami. Pierwsza, „Zupa z jeża”, została nominowana do Książki Roku przez IBBY (Międzynarodowa Izba ds. Książek dla Młodych) w 2012 roku. Zajęła drugie miejsce w Polsce, a dwa lata później pojawiła się w podręczniku języka polskiego dla uczniów gimnazjum.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 109

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,2 (5 ocen)
0
3
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Bierzecie tę książkę do ręki i zastanawiacie się, co to jest. Poradnik? Zbiór aktów prawnych? Orzecznictwa sądowe? Nic z tych rzeczy! Jest to książka, jakiej jeszcze nie było na rynku – refleksje na temat roli bezpieczeństwa w miejscu pracy, zadań służby bhp oraz nowoczesnego podejścia do tego zagadnienia. Została spisana z nadzieją, że może kogoś zainspiruje albo zachęci do głębszego zastanowienia się, czym my się właściwie zajmujemy. Czy te rozważania mogą kogoś wkurzyć? O tak. Czy musicie się z nimi zgadzać? Ani trochę. Każdy głos w dyskusji na temat bezpieczeństwa w dobie zmieniającego się świata jest cenny i potrzebny. Jeżeli więc zgodzicie się z moimi przemyśleniami – świetnie. Jeśli nie – też dobrze, będziecie mogli z pełną świadomością działać inaczej, niż proponuję.

Nie od dziś wiadomo, że jeżeli chcemy odnieść sukces (w jakiejkolwiek dziedzinie), najczęściej musimy zrobić coś inaczej, niż robiono to do tej pory. Jedno jest pewne: życie to rozwój. Krótko mówiąc – nawet jeżeli twoi pracownicy świętują rok bez wypadku, a Państwowa Inspekcja Pracy wystawia ci pozłacaną laurkę, to nie masz żadnej gwarancji, że tak pozostanie. Zasady zachowania bezpieczeństwa muszą stale ewoluować, aby dostosować się do zmiennych warunków społecznych i rynkowych. Kiedyś niektóre z uwarunkowań zewnętrznych zmieniały się na przestrzeni lat, w dobie cyfryzacji wystarczą tygodnie.

W Anglii jest takie powiedzenie, które bardzo cenię: If two of us have the same opinion, one of us is redundant[1]. Pamiętajmy, że nie bez powodu to wyspiarskie państwo podbiło niemal cały świat. Anglicy są mistrzami w kwestionowaniu statusu quo i ciągłym szukaniu nowych rozwiązań. Jeżeli więc zastanawiacie się, co można zmienić w obecnym procesie, jak inaczej podejść do spraw związanych z bezpieczeństwem albo zwyczajnie upewnić się, że to nie jest ta ścieżka, która jest wam bliska – zapraszam. Będziemy tutaj łamać status quo, zastanawiać się, jak zoptymalizować przestarzałe procesy oraz nie zgadzać się ze sobą, aby wspólnie znaleźć najlepsze, najbardziej kompleksowe rozwiązanie.

Moje wieloletnie doświadczenie w tematyce bhp zdobywałam nie tylko poprzez pracę w kilku międzynarodowych korporacjach, ale również żywo uczestniczyłam w życiu bezpieczeństwa i higieny pracy zarówno w Polsce, jak i za granicą. Szerokie kontakty z kolegami po fachu umożliwiły mi głębsze spojrzenie na to, co dzieje się w innych firmach, jakie podejście jest promowane w różnych krajach, a także, co się za tym naprawdę kryje.

To banalne stwierdzenie, że każda firma jest inna. Mniej banalnym byłoby, że każda ma swoje wewnętrzne zasady, a jeśli właściciele w większości z nich są obcokrajowcami z różnych stron świata, zmienia się również kultura organizacyjna konkretnych podmiotów gospodarczych. Co do zasady, każda z nich głosi hasło: safety first[2], natomiast zmianom ulegają sposoby działania i priorytety schowane za tym frazesem, a także prawdziwe podejście do tego tematu, to spoza sloganu.

Od razu skorzystam z okazji i dodam, że będę pisać o moich doświadczeniach i przemyśleniach, nie o współpracownikach. Wszelka zbieżność z faktycznymi osobami lub sytuacjami jest niezamierzona.

W zarządzaniu bezpieczeństwem zawsze współistnieją ze sobą dwie rzeczy: zachowania ludzi i zasady bhp.

Jesteś gotowy wejść w ten świat i spojrzeć na niego moimi oczami? No to jazda.

[1] Z ang. jeżeli obydwoje mamy to samo zdanie, jedno z nas jest zbędne (tłum. autorki).

[2] Z ang. po pierwsze bezpieczeństwo (tłum. autorki).

1. Co to jest bhp?

No właśnie. Bezpieczeństwo i higiena pracy. Jak słyszę to rozwinięcie, to mam mdłości. Relikt przeszłości. Kojarzy się bardziej z PRL-em i sprzątaniem toalet niż z faktyczną wymową dzisiejszych czasów. Dlaczego wciąż obowiązuje nazwa, która jest tak źle postrzegana? Dlaczego wciąż jesteśmy behapowcami? Zła fama nas wyprzedza: bhp – bezustannie hamują produkcję albo bezsensowny hamulec pracy. Czasem słyszałam też moje „ulubione” określenie: behapówka #najgorzej. Dla mnie bhp jest synonimem starych czasów, topornych ustaw i pana z wąsem, który wydzielał papier toaletowy. Dla moich znajomych, wśród których zrobiłam anonimową ankietę – bhp to „strata czasu”, „nuda”, „upierdliwe szkolenie na początku pracy, gdzie taki pan przychodzi i mówi: ja wam tak tylko szybko powiem, bo wiem, że to jest nudne, ale może was dotyczyć…”. Nuda. Strata czasu. Mole w szafie pachnącej naftaliną. To nie dla mnie. Tak czy inaczej, bezpieczeństwo i higiena pracy w naszym świecie mają wymiar czegoś totalnie oldskulowego, nieświeżego, a unaocznić to może fakt, że w mediach społecznościowych przecież nie istnieją behapowcy trendsetterzy!

Co w istocie kryje się pod nazwą bhp? Cóż, jak się okazuje, wszystko, czego nikt inny nie chce robić. Mamy oczywiście w Polsce rozporządzenie o służbie bhp. Jest w nim – jakby się wydawało – jasno opisany zakres obowiązków. Mimo tego bogato interpretowany nie tylko przez pracodawców, ale i prawników, którzy wprowadzają dodatkowe zamieszanie. Kiedyś chciałam uzyskać jednoznaczną interpretację, co oznacza zapis „pracodawca zatrudniający ponad 600 pracowników zatrudnia w pełnym wymiarze czasu pracy co najmniej 1 pracownika służby bhp na każdych 600 pracowników”[3], i dostałam cztery różne odpowiedzi. W rozporządzeniu tym znajdziemy nie tylko jasny-niejasny zakres obowiązków działu bhp, ale również punkt informujący, że pracownik działu bhp nie może być obciążany innymi zadaniami niż wymienionymi w rozporządzeniu.

Zaraz pęknę ze śmiechu pełnego goryczy i rozczarowania. Jest to najbardziej lekceważony punkt wydanych kiedykolwiek rozporządzeń w historii świata, może oprócz: „ani żadnej rzeczy, która jego jest”.

Reasumując, dla wielu pracodawców bhp to taki worek, do którego wrzuca się wszystko, co jest na literę B. Wielokrotnie starałam się z całą mocą budować świadomość zagrożeń, pokazywać wytyczne prawa, edukować własne otoczenie, a nawet tworzyć idealną kulturę bezpieczeństwa, opartą na odpowiedzialności pracowników. I mimo tych starań, na koniec spotykałam się z pytaniem: „Magda, może ty znajdziesz czas, by się tym zająć?”. Nikogo nie obchodziło, że czas, który ja i mój zespół poświęcamy na inne rzeczy niż przewidziane dla nas przez ustawodawcę, to czas, którego nie poświęcamy na bezpieczeństwo. Ale zaraz do tego wrócę.

Najpierw trochę historii.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w ogóle powstało coś takiego jak bhp? Czy ktoś usiadł i powiedział: no dobra, ludki, macie fabrykę, macie pracę, to teraz dam wam behapowca, którego zwolnię, jak coś wam się stanie? Jak zawsze prawda jest bardziej złożona. Powstanie służby bhp było związane z rewolucją przemysłową, która miała miejsce w XIX wieku. Skupiska fabryk, maszyn, niebezpiecznych procesów w połączeniu z wykorzystywanymi i źle opłacanymi robotnikami, także dziećmi, okazały się skutecznym przepisem na przerażające choroby, okaleczenia i śmierć.

W wielu opracowaniach naukowych za prekursora bezpieczeństwa uważa się prawodawstwo brytyjskie. To właśnie Zjednoczone Królestwo jako pierwsze weszło w okres uprzemysłowienia[4]. W 1784 roku[5] w jednej z fabryk bawełny wybuchła gorączka wśród pracowników. Wielu z nich zmarło, m.in. duża grupa zatrudnionych dzieci, co ostatecznie doprowadziło do powstania w 1802 roku nowej Ustawy o zdrowiu i moralności uczniów oraz innych robotników zatrudnionych w przędzalni bawełny i innych zakładach. Wprowadzała ona zapisy, które wymagały od fabryk bawełny zapewnienia higieny przemysłowej – odpowiedniej wentylacji i czystych miejsc pracy. Nie była zbyt rygorystycznie przestrzegana, ale stała się precedensem dla późniejszych ustaw.

W 1817 roku Robert Owen, walijski reformator społeczny, zaproponował zmniejszenie czasu pracy do ośmiu godzin, aby w ciągu doby osiem godzin móc przeznaczyć na pracę, osiem – na rekreację i osiem – na sen. Niestety, prawo to dostali wyłącznie mężczyźni. Dopiero trzydzieści lat później prawo do dziesięciogodzinnego czasu pracy otrzymały kobiety i dzieci.

W 1833 roku Wielka Brytania powołała inspektorat do kontroli warunków pracy i zapobiegania wypadkom dzieci przy pracy[6]. Zatrudnianie nieletnich, nawet już po czwartych urodzinach, było powszechne, a typowy dzień pracy wynosił od dziesięciu do szesnastu godzin, sześć dni w tygodniu. Dzieci wykorzystywano np. do wchodzenia pod maszyny, co często kończyło się amputacją kończyny lub zmiażdżeniem. Nieletni w hutach szkła byli regularnie narażeni na poparzenia i oślepienie, a część z nich spłonęła żywcem. Praca w fabryce zapałek, gdzie czynnikiem niebezpiecznym były opary fosforu, powodowała martwicę żuchwy, a zatrudnienie w garncarstwie narażało na działanie trującego pyłu glinianego. Nie wiem, czy ktoś litował się nad dziećmi, jednak okaleczenie najmłodszych wiązało się z wieloletnim problemem dla społeczeństwa, jakim stawał się bezrobotny, kaleki żebrak.

Ciekawostka – w 1893 roku w Wielkiej Brytanii na stanowiska inspektorów fabryk zaczęto mianować pierwsze kobiety. Alexander Redgrave, główny inspektor fabryk, w swoim corocznym raporcie jeszcze w 1879 roku przedstawił swoją opinię w tym temacie:

„Wątpię bardzo, czy urząd inspektora fabryki jest odpowiedni dla kobiet... Ogólne i różnorodne obowiązki inspektora fabryk byłyby naprawdę niezgodne z delikatnym i kochającym dom charakterem kobiety…”[7].

Jak pokazuje przywołany wycinek historii, wypadki i choroby zawodowe są nieopłacalne dla społeczeństwa. Jest to koszt, na który składają się m.in. zwolnienia lekarskie, usługi służby medycznej, wypłata odszkodowań i świadczeń rehabilitacyjnych, renty – słowem, wszystko czego chcemy unikać. To nie zmieni się nigdy.

A jak rozwój organów bezpieczeństwa wyglądał w Polsce? Przede wszystkim pamiętajmy, że w 1795 roku upadło państwo polskie i zostało podzielone pomiędzy Austrię, Królestwo Prus i Rosję[8]. Dopiero w 1918 roku, po 123 latach zaborów, nasz kraj odzyskał niepodległość. Jednak był to dopiero początek budowania wolnej Polski. Gdy nasze państwo nie świadczyło tak szeroko zakrojonej pomocy społecznej jak teraz, fatalne warunki pracy były powodem zubożenia społeczeństwa, olbrzymiej nędzy i… silnych niepokoi. Aby ujednolicić prawodawstwo w zakresie bezpieczeństwa pracy, 3 stycznia 1919 roku został podpisany przez Józefa Piłsudskiego Dekret tymczasowy o urządzeniu i działalności społecznej inspekcji pracy[9]. Dokument wyznaczał zakres obowiązków społecznej inspekcji pracy, a znalazło się w nim kilka interesujących z obecnej perspektywy zapisów:

„nadzorują wykonanie przez przedsiębiorców i robotników przepisów określających ich obowiązki i wzajemny stosunek”;

„rozpoznają i zatwierdzają cenniki, dotyczące opłat za mieszkanie fabryczne, kąpiele, jadalnie […]”;

„zaświadczają tabele płacy robotniczej”;

„przedsiębiorą środki dla zapobiegania zatargom pomiędzy przedsiębiorcami a robotnikami, badając na miejscu wynikłe niezadowolenia i dążąc do polubownego załatwienia sporów”;

„występują w sądzie w charakterze oskarżycieli w wypadkach […]”.

Dekret został uchylony 30 stycznia 1928 roku. Zastąpiły go dwa akty prawne: Rozporządzenie Prezydenta RP z dnia 22 sierpnia 1927 roku o zapobieganiu chorobom zawodowym i ich zwalczaniu[10] oraz Rozporządzenie Prezydenta RP z dnia 16 marca 1928 roku o bezpieczeństwie i higjenie pracy[11].

Z czasem okazało się, że państwowe organy kontrolne to trochę za mało. Po II wojnie światowej powstawało coraz więcej miejsc pracy, urzędnicy nie byli w stanie na bieżąco kontrolować wszystkich, przepisy nie były przestrzegane. Dlatego w 1953 roku władze zdecydowały powołać służbę bhp – w domyśle kolejny państwowy organ nadzorczy, którego koszty utrzymania przerzucono na pracodawcę. Dodatkowo dalej rozwijało się ustawodawstwo w tym zakresie.

W chwili obecnej służba bhp to pracownicy etatowi, którzy zostali narzuceni pracodawcy odgórnie. To on, po spełnieniu ustalonych w prawie kryteriów, ma obowiązek zatrudnić behapowca, czy mu się to podoba, czy nie. A ponieważ służba bhp kosztuje, zwykle nie jest do końca zadowolony. Kto lubi płacić za coś, czego nie wybrał, a do czego go zmuszono?

Zmuszono…? No właśnie. Najważniejszy akt prawny w państwie – Konstytucja Rzeczpospolitej Polski – mówi o podstawowych prawach człowieka, również o prawie do bezpieczeństwa w pracy. Ustawa zasadnicza jest fundamentem państwa, więc jeśli ktoś czuje się przez nią zmuszany czy ograniczany, chyba powinien zastanowić się, czy mieszka w odpowiednim kraju. Spójrzmy na zapisy w konstytucji:

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. z 1997 r., nr 78, poz. 483)

Art. 24. Praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy.

Art. 66. 1. Każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Sposób realizacji tego prawa oraz obowiązki pracodawcy określa ustawa.

Art. 68. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.

Właśnie w tym miejscu ustawodawca przewidział miejsce dla nas – służby bhp. Z jednej strony jesteśmy urzędnikami państwowymi, choć nie podlegamy bezpośrednio pod organa państwa. Naszym zadaniem jest dopilnować, aby pracodawca skutecznie przeciwdziałał wypadkom i chorobom zawodowym. Jednak pracodawcy są różni, wypadki nadal się zdarzają, a my podczas kontroli Państwowej Inspekcji Pracy zwykle czujemy się obwiniani i atakowani za wszelkie niedociągnięcia, które popełniła firma. Z drugiej strony mamy szefa, który nam płaci i wcale nie życzy sobie być przez nas kontrolowany, pouczany i zmuszany do dodatkowych działań. I tak między młotem a kowadłem próbujemy rozwinąć kulturę bezpieczeństwa wśród zatrudnionych, którzy zamiast docenić nasze starania, cały czas narzekają, że to nie tak, nie w tę stronę, i w ogóle to po co.

Reasumując, bhp to taki organ, który uwiera i budzi wiele kontrowersji, na dodatek źle się kojarzy i nie można się go pozbyć. Do tego nie chce robić wszystkiego na B. Okay, w takim razie jak to zmienić? O tym pogadamy w dalszej części…

Refleksja 1.

Bezpieczeństwo i higiena pracy powstało w odpowiedzi na podstawową potrzebę każdego człowieka – życie.

Pytanie 1.

Gdzie my, pracownicy, bylibyśmy w chwili obecnej, gdyby nie powstała służba bhp?

[3] Chodzi o odniesienie do Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 2 września 1997 r. w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy, §1 p.4. Kto praktyk, ten wie, chodzi o zapis, że zakład pracy ma obowiązek zatrudnić jednego pracownika służby bhp na etat, który przypada na każdych sześciuset pracowników.

[4] Tak mówi Wikipedia, i nie tylko. Wspominałam, że Wielka Brytania wymiata.

[5] A. Meiklejohn, Industrial Health – meeting the challenge, „British Journal of Industrial Medicine”, 1959, str. 1, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1037855/.

[6] Ibidem, s. 3.

[7] Cytat pochodzi ze strony: https://www.historyofosh.org.uk/timeline.html (tłum. autorki).

[8]Ziemie Rzeczypospolitej pod zaborami, [w:] Wikipedia. Wolna Encyklopedia, https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemie_Rzeczypospolitej_pod_zaborami.

[9]Dekret tymczasowy o urządzeniu i działalności inspekcji pracy, Dz.Pr.P.P. z 1919 r., nr 5, poz. 90; http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19190050090.

[10]Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 sierpnia 1927 r. o zapobieganiu chorobom zawodowym i ich zwalczaniu, Dz. U. z 1927 r., nr 78, poz. 676; http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19270780676.

[11]Rozporządzenie Prezydenta RP z dnia 16 marca 1928 roku o bezpieczeństwie i higjienie pracy, Dz. U. z 1928 r., nr 35, poz. 325; https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19280350325.

2. Kto odpowiada za bhp w firmie?

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Wstęp
1. Co to jest bhp?
2. Kto odpowiada za bhp w firmie?
3. Cele premiowe związane z bezpieczeństwem
4. A teraz popatrzmy na to inaczej, czyli filozofia zjada premię na śniadanie
5. Czym jest kultura bezpieczeństwa?
6. Jaka jest rola menedżerów zarządzających we wdrażaniu kultury bezpieczeństwa?
7. Programy wspierające bezpieczeństwo
8. Pracownicy
9. System bezpieczeństwa pracy a pracownik
10. Dajemy owoce, inne bzdury, a bezpieczeństwa nie dajemy, czyli nowe pokolenie w pracy
11. Ergonomia
12. Zdrowe biuro
13. Zdrowa produkcja, magazyny, laboratoria, warsztaty techniczne i inne przestrzenie robocze pozabiurowe
14. Behawioralne podejście do bezpieczeństwa
15. Wpływ stresu i zmęczenia na wypadkowość w pracy

Po pierwsze bezpieczeństwo, czyli BHP na nowo

ISBN: 978-83-8219-816-4

© Anna Dąbrowska i Wydawnictwo Novae Res 2022

Autor i wydawnictwo pragną podziękować Naczelnej Izbie Lekarskiej za wsparcie finansowe publikacji.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Emil Melerski

Korekta: MAQ Projects

Okładka: Julia Wądołowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek