Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
PRAWDZIWEJ ROZKOSZY NIE DA SIĘ OPOWIEDZIEĆ SZEPTEM.
Przeczytałaś już „Kochaj mnie szeptem”?
Po dramatycznym wydarzeniu, które rozegrało się w dzień powrotu Eryka z misji w Afganistanie, Gabriela stara się żyć jak dawniej. Wkrótce jednak okaże się, że w jej życiu zmieniło się wszystko. Tajemnica, którą skrywa młoda kobieta, oddala ją od ukochanego Jeremiego. Tymczasem jej mąż próbuje naprawić błędy przeszłości…
Uwikłana w relacje z dwoma mężczyznami, Gabriela zaczyna gubić się w swoich uczuciach. Mimo że nauczyła się czerpać radość z seksu, a pełne namiętności noce dały jej rozkosz, jakiej wcześniej nie znała, wciąż nie potrafi podjąć ostatecznej decyzji o tym, z kim naprawdę chce być. Czy ta burzliwa historia może skończyć się happy endem? Którą miłość wybierze Gabriela - tę, która rani, czy tę, która leczy?
Przyjechał. Pokonał dwieście pięćdziesiąt kilometrów, by mnie zobaczyć. Niespiesznie przekręciłam klucz w zamku, po czym otworzyłam drzwi i od razu ujrzałam jego piękne, błyszczące oczy. Zamrugałam kilka razy, próbując zatrzymać łzy, ale niestety, na jego widok rozpłakałam się niczym małe dziecko. Moje serce podskoczyło wysoko, aż do ust, i zapewne on poczuł jego bicie, gdy zatopił swoje wargi w moich. Całował mnie żarliwie, aż obojgu nam zaczęło brakować tchu. Gdy nasze usta się rozdzieliły, przez chwilę dyszeliśmy, uspokajając łomot naszych serc. Kiedy moje powróciło na właściwe miejsce, gestem zaprosiłam Jeremiego do środka.
Ja chyba śnię… On jest tutaj… Jest przy mnie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 286
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kochaj mnie szybko, Już nie chcę szeptać. Chcę wykrzyczeć to, co noszę w sobie.
Dla wszystkich szepczących, by nie bali się głośno wykrzyczeć tego, co mają w swoich myślach, duszy i sercu. W krzyku zawsze znajdują się prawdziwe pierwiastki samotności, cierpienia i nadziei.
„Jesteśmy z tego samego materiału co nasze sny”.
William Shakespeare
Ból jest korytarzem, który prowadzi nas w otchłań mroku.
♥♥♥
Głośny huk, który rozległ się w mieszkaniu, bardzo mnie przestraszył. Nie byłam przygotowana na oddanie strzału. Działałam instynktownie. Próbowałam ochronić siebie i Jeremiego. W ogóle nie pamiętałam, by po oddanym strzale wstrzymać oddech i zachować odpowiednie napięcie mięśni. Przypomniałam sobie o tym wszystkim teraz, gdy zjawiła się policja i ratownicy medyczni.
Nie wiem, jak wyszłam z mieszkania i znalazłam się na zewnątrz budynku. Pamiętam tylko, że kropelki deszczu spływały po szybie radiowozu. Wpatrywałam się w nie, nie chcąc patrzeć na skute kajdankami ręce. Bolały mnie nadgarstki. Bolało mnie wszystko… Nawet myśli, choć one nie mogły tego czynić. Czułam się tak, jakby teraźniejszość stanęła obok mnie, a ja znajdowałam się w innym ciele, w innym życiu. Obserwowałam z daleka wszystko, co działo się z Gabrielą Milewicz – kobietą, która została oszukana przez kochanka. Kobietą, która miała stać się więźniem męża. Czułam się tak, jakbym straciła własną tożsamość.
Kim się stałam? Co kryło się w moim wnętrzu, skoro nie bacząc na konsekwencje, poszłam po broń i bez wahania oddałam strzał? Wycelowałam we właściwego mężczyznę. Chciałam w to wierzyć.
Z tego dnia i wieczora nie pamiętam zbyt wielu szczegółów. Kojarzę tylko pewne elementy. W mojej głowie wciąż dźwięczą słowa:
– Zgodnie z artykułem czterysta dwudziestym trzecim Kodeksu cywilnego, który brzmi: „Kto działa w obronie koniecznej, odpierając bezpośredni i bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro własne lub innej osoby, ten nie jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną napastnikowi”. Zatem jest pani wolna.
Wolna. Jestem wolna.
– Według artykułu dwudziestego piątego, paragraf pierwszy Kodeksu karnego, który brzmi: „Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem”.
Naprawdę jestem wolna.
Pozwolono mi opuścić komisariat policji, po czym odwieziono do szpitala. Według funkcjonariuszy policji wciąż pozostawałam w szoku i nie podlegałam karze na każdym etapie, gdyż był to zamach, poprzedzony naruszeniem miru domowego. Na mocy tej regulacji mój eksces zwolnił mnie z odpowiedzialności karnej. Zostałam nazwana ofiarą, która działała pod presją strachu i silnego wzburzenia. Uprzedzono mnie jednak, że będę kluczowym świadkiem w sprawie przeciwko Erykowi za posiadanie najprawdopodobniej nielegalnej broni oraz pobicie. Policjant dodał także, że wszystkie argumenty świadczą na moją korzyść, ale i tak będę musiała się obronić przed prokuratorem i sądem.
Kiedy znalazłam się w szpitalu w asyście dwóch policjantów, skupiałam się tylko na tym, że przy każdym ruchu moje nogi się trzęsły i uginały pod ciężarem ciała. Czułam tępy ból podczas oddychania. Słyszałam szum w uszach, gdy próbowałam odwrócić głowę w przeciwną stronę. Chciało mi się pić i wymiotować.
Pamiętam, że spojrzałam na rękaw bluzki i się przeraziłam. Moje serce na chwilę się zatrzymało. Zobaczyłam krew i nie wiedziałam, czy to moje ciało krwawiło, czy być może była to krew mężczyzn, których kiedyś kochałam.
Na chwilę zamknęłam oczy i usłyszałam huk. Wydawało mi się, że znowu padł strzał. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Ludzie siedzący na niewygodnych plastikowych krzesłach w poczekalni patrzyli na mnie z odrazą. Gardzili mną, bo byłam brudna i zachowywałam się jak obłąkana.
– Pani Milewicz? – Głos jakiejś kobiety przywołał mnie do rzeczywistości. Sprawił, że wytężyłam wszystkie zmysły, by skupić się na wołającej mnie osobie. – Pani Milewicz, prawda? – zapytała kobieta, która lekko się do mnie uśmiechnęła.
Objęła mnie w pasie, szepnęła coś do policjantów i poprowadziła do niewielkiego gabinetu, w którym stały kozetka i biurko ze skrzypiącym krzesłem. Usłyszałam, jak to ostatnie wydało przerażający dźwięk pod naporem ciała kobiety, i znowu zaczęłam się trząść. Bałam się. Spojrzałam na drzwi i zastanawiałam się, czy zdołam je otworzyć.
– Pani Milewicz, czy pani mnie słyszy? – zapytała kobieta, po czym wstała z krzesła, które znowu wydało nieprzyjemny dźwięk. Tym razem spowodował on pisk w moich uszach. Złapałam się za głowę i wygięłam ciało w łuk. – Pani Milewicz, co się dzieje? Proszę mi odpowiedzieć, bo nie wiem, jak mam pani pomóc… Proszę…
Odchyliłam plecy do tyłu i pozwoliłam rękom opaść na kozetkę, na której siedziałam. Skierowałam oczy na kobietę i zobaczyłam, jak siwy kosmyk włosów opadł na jej czoło. Zsunęłam wzrok niżej i skupiłam się na jej ustach. Kobiece wargi otwierały się i zamykały. Otwierały i zamykały. Wydawały dźwięki, ale szum w uszach przeszkadzał mi w zrozumieniu słów, które do mnie kierowała. Znowu spojrzałam na drzwi…
– Jest pani w szoku, to normalne. Proponuję, by została pani kilka dni w szpitalu na obserwacji. Chciałabym panią zbadać, czy mogę? – zapytała i odchyliła moją bluzkę, na której znajdowały się brunatne plamy.
Przytaknęłam głową.
– To pani krew? – zapytała, a ja nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
Pamiętałam, że Eryk mnie popchnął i uderzyłam się, ale czy mogłam przez to krwawić?
– Nie… Nie wiem… – zaczęłam się jąkać.
– Proszę przytrzymać bluzkę, zaraz obejrzę pani ciało. – Głos lekarki brzmiał łagodnie, więc zrobiłam to, o co mnie poprosiła. Uniosłam bluzkę i na chwilę zastygłam. Powoli oddychałam, nie patrząc, jak lekarka osłuchuje moje ciało. – Ma pani zadrapane biodro, a na nim kilka siniaków.
Skinęłam głową, bo być może tak właśnie było. Nie chciałam na siebie patrzeć. Czułam zapach krwi, którą byłam ubrudzona. Czułam jego krew na swoich dłoniach… Zamknęłam oczy i od razu zobaczyłam plecy, w które starałam się wymierzyć strzał. Gdybym pamiętała o prawidłowej technice strzelania, zabiłabym go. Zabiłabym własnego męża.
– Moja przyjaciółka jest psychologiem – powiedziała spokojnie kobieta. – Poproszę ją, by do pani zajrzała, dobrze? Jej mąż jest prokuratorem.
– Nie potrzebuję nikogo – wyrzuciłam z siebie. – Muszę zmyć z siebie krew…
– Słyszałam, co się wydarzało, pani Gabrielo. Jest mi przykro, że coś tak okropnego panią spotkało. Jeśli mam być szczera… – Kobieta ściszyła głos i wyciągnęła z uszu słuchawki stetoskopu. – Podziwiam panią za odwagę. Ja chyba nigdy bym się nie odważyła do kogoś strzelić.
– Strzeliłaby pani – powiedziałam odważnie. – Gdyby zaznała pani tyle krzywd od własnego męża, potrafiłaby pani nawet zabić.
– Możliwe… Przywieźli też drugiego mężczyznę. Ma złamany nos i jeszcze jakieś urazy, ale nie pamiętam dokładnie jakie.
Nie chciałam słyszeć o Jeremim. Oszukał mnie. Czułam w sercu ból, gdy o nim myślałam. Ten ból był inny niż każdy wcześniejszy. W życiu wielokrotnie bolało mnie serce – gdy matka uparcie nie pozwalała mi wyjść z domu do koleżanek, twierdząc, że najlepszą przyjaciółką każdej dziewczynki jest książka. Gdy po raz pierwszy w życiu kochałam się z Erykiem, a on nawet niczego nie poznał. Gdy straciłam dzieci, moje serce umarło, ale po jakimś czasie na nowo odżyło. Przy Jeremim. Jego kłamstwo mnie zniszczyło. Zrujnowało naszą miłość. My już nie istnieliśmy. Staliśmy się kałużą, która nagle wyparowała.
Opuściłam głowę i przygryzłam wargę, by moje oczy nie napotkały wzroku lekarki.
– Pani Gabrielo…
Niechętnie uniosłam podbródek, gdyż miałam dosyć tych niekończących się przesłuchiwań. Miałam dosyć tego dnia…
– Skieruję panią na oddział neurologiczny, dobrze?
– Czy to konieczne? – zapytałam, marząc, by zanurzyć ciało w wannie z gorącą wodą, nawet pod eskortą tych dwóch policjantów.
– Tak. To dla pani dobra. Jutro rano wykonam pani szereg badań i zlecę rozmowę z psychologiem. To, co dzisiaj wydarzyło się w pani życiu, może odcisnąć piętno na psychice w późniejszym czasie. Może miewać pani lęki, bóle głowy, duszności… Wolałabym zatrzymać panią na tę noc w szpitalu.
– Czy mogę kogoś powiadomić, że tutaj jestem?
– Oczywiście. Czy ma pani telefon?
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
– Pożyczę pani swój – mówiąc to, kobieta podeszła do torebki, która leżała pod biurkiem, i wyciągnęła z niej komórkę. Położyła ją na mojej dłoni, a ja miałam wrażenie, że nie pamiętam numeru do matki. Próbowałam w myślach składać szereg cyfr, ale… Nie pamiętałam numeru. Zaczęłam naciskać przyciski, które ułożyły się w numer do Anity.
Odbierz, proszę – pragnęłam, by tak się stało. Nie pamiętałam już żadnych numerów. Nawet swojego.
Prócz jednego – tego, który należał do Jeremiego. Stanowczo próbowałam odrzucać wszystkie myśli o tym mężczyźnie, lecz serce tak łatwo nie przestaje kochać.
– Słucham?! – wrzasnęła do słuchawki Anita.
Moje serce odbiło się do góry, wiedząc, że jestem uratowana.
– Musisz mi pomóc – orzekłam poważnym głosem, zapominając, że nie wiedziała, kim jestem, gdyż nie znała numeru, z którego do niej dzwoniłam.
– Pomóc? To jakaś pomyłka!
– To ja – powiedziałam szybko. – Gabriela.
– Gab?! Moja Gab? Gdzie jesteś? Co słychać? Dawno nie rozmawiałyśmy…
– Przyjedź do szpitala i weź dla mnie świeże ciuchy na przebranie. Proszę…
– Jesteś w szpitalu?! Co się stało?! O Boże!
– Jestem w szpitalu… – Zerknęłam na lekarkę, prosząc ją oczami, by podała mi adres szpitala.
– To Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ulicy Żołnierskiej – powiedziała głośno lekarka, by moja rozmówczyni usłyszała adres.
– Czaję, ale powiedz tylko, czy wszystko OK? Jesteś cała? Zdrowa?
– Jestem cała – wyznałam, po czym wyszeptałam, by się pospieszyła. Zakończyłam połączenie i oddałam lekarce telefon. – Dziękuję. – To słowo samo wydostało się z moich ust.
– To co? Idziemy na oddział?
Przytaknęłam głową.
– A policjanci? – zapytałam nerwowo.
– Za chwilę się ich pozbędziemy. Porozmawiam z koleżanką, a ona już opowie wszystko swojemu mężowi. Będzie dobrze, pani Gabrielo. Najważniejsze jest to, że uciekła pani od tyrana.
♥♥♥
– Dobrze, że wzięłam dwie bluzki! Jezu! Jak ty wyglądasz, Gab… – Obecność Anity wcale mnie nie radowała. Nie chciałam z nią rozmawiać o dzisiejszych wydarzeniach. Nie teraz. Może za jakiś czas, kiedy nieco uspokoję myśli i ciało. – Co się stało? – Nalegała, bym zdradziła jej cokolwiek. – Szkoda, że mi nie powiedziałaś, że twoi ochroniarze to takie przystojniaki – wyszeptała, spoglądając na policjantów przez szparę w drzwiach.
– Nic się nie stało – powiedziałam i zdjęłam zakrwawioną bluzkę. Byłam zła na koleżankę, że nawet w tak trudnym dla mnie czasie oglądała się za obcymi facetami!
– Jezu! – zawyła głośno i spojrzała na moje ramię, na którym widniało całkiem spore zasinienie. – Twój mężulek cię tak urządził, prawda?! Zaraz pójdę do niego i obetnę mu jaja! Policja wie, że cię pobił?! Byłaś z nim w ciąży…
Zacisnęłam obie wargi, próbując nie wrzasnąć, by dała mi spokój. Rozumiałam jej niepokój. Chciała wiedzieć i miała do tego prawo.
– Policja mnie tutaj przywiozła – odparłam i spojrzałam na znudzonych mężczyzn w mundurach, którzy z pewnością woleliby wrócić na posterunek, a nie oglądać szpitalne ściany. – Strzeliłam do niego.
– Z broni?! Takiej prawdziwej?! – dopytywała, jakby nie wierzyła w to, co słyszy. – Skąd miałaś broń?!
Spojrzałam na jej zaskoczoną twarz, piękne, długie rzęsy i wydatne usta. Ta kobieta wiedziała tak wiele o życiu, a teraz jej wiedza wydawała się do niczego nieprzydatna. Życie ją mocno rozpieszczało. Podawało na srebrnej tacy gotowe rozwiązania.
– Eryk trzymał na szafie broń. Nauczył mnie strzelać.
– I wycelowałaś w niego? To był przypadek?
– Nie. Musiałam go powstrzymać, bo inaczej zabiłby… – W tym miejscu zrobiłam pauzę, bojąc się na głos wymówić jego imię. Głośno westchnęłam.
– Chciał cię zabić?!
– Proszę, nie krzycz tak… Mam dosyć tego cholernego dnia i życia – wycedziłam, po czym zaczęłam pocierać dłońmi policzki. – Jestem zmęczona…
– Wierzę… Dlaczego mi nie powiedziałaś, że twój mąż jest jakimś psycholem? – zapytała z wyraźnymi pretensjami. – Boże! W co ty się wpakowałaś, Gab? – Anita usiadła na szpitalnym łóżku, a jej twarz pobladła. Czerwone usta stały się ledwie malinowe. – Czy mogę ci jakoś pomóc? – zapytała w końcu, wbijając we mnie swoje pełne żalu spojrzenie.
– Nie wiem… Muszę wyjechać. Zmienić środowisko i zacząć oddychać zdrowszym powietrzem. Zaraz się rozsypię… – stwierdziłam nagle i poczułam, jak dłoń koleżanki ujęła moją.
– Słuchaj, mój stary ma nad morzem domek, który wynajmuje. Może porozmawiałabym z nim…
– Nie chcę sprawiać kłopotu – oznajmiłam i poczułam, jak po moim policzku spływa łza. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że moje życie kompletnie się zawaliło. Jeszcze wczoraj miałam wszystko, a dzisiaj – dzisiaj nie miałam już nic. – Poza tym będę musiała zeznawać w sprawie Eryka. Mam na karku prokuratora… – Szybko przymknęłam powieki i otworzyłam usta, by głęboko oddychać, aby stłumić mdłości, które nagle poczułam.
– Co się dzieje, Gab?! – Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Anita zbladła, martwiąc się o mnie. – Co ci ten skurwysyn zrobił? Mam nadzieję, że szybko zdechnie!
– Niedobrze mi… Ale to zaraz minie – powiedziałam słabym głosem i wygodnie oparłam kark na zwiniętej poduszce. – Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
– Dlaczego go postrzeliłaś?
Wiedziałam, że jeśli nie opowiem Anicie całej tej historii, nie da mi żyć.
– Chciał mnie uwięzić w naszym mieszkaniu. Wrócił z misji w Afganistanie i zdenerwował się, kiedy powiedziałam mu, że wyprowadzam się do rodziców. Wpadł w szał, gdy wyznałam, że chcę rozwodu.
– I wtedy próbował cię uwięzić?
– Tak. Z pomocą przyszedł mi… – Opuściłam głowę, a wzrok wbiłam w ułamanym paznokciu, za którym widać było jeszcze resztki brunatnej krwi.
– Kto, Gab? – Ton Anity głosu stał się miękki, jakby zaczynała coś przeczuwać.
– Nieważne – oznajmiłam, próbując zatrzymać łzy w kącikach oczu.
– Czy on żyje?
– Kto? Eryk? – zapytałam.
– Nie. Ten drugi.
– Mam nadzieję, że tak – odparłam i zaczęłam nerwowo bawić się bluzką Anity, którą miałam na sobie.
– Czy ten drugi cię skrzywdził?
– Zniszczył mi życie.
– To dlaczego w niego nie wycelowałaś?
Miałam dosyć tych przesłuchań.
– Bo go kocham, a właściwie kochałam – odburknęłam, ścierając kropelki płynące po moich policzkach. – Kochałam go jak nigdy nikogo wcześniej, a on mnie oszukał. Mój mąż wynajął Jeremiego, by mnie przeleciał.
– Gab! Chwila! Albo jestem taka niekumata, albo ta historia jest tak mocno popieprzona! Czyli miałaś męża i kochanka, tak? Masz kochanka. Nieważne…
– Tak – powiedziałam, czując bolesny skurcz żołądka. – Kiedy Eryk pojechał na misję, poznałam Jeremiego. Myślałam, że przydarzyło się nam coś wyjątkowego. Spędzaliśmy ze sobą każdy dzień i noc…
– Każdy facet zabiega o kobietę, póki ta nie rozłoży przed nim nóg. Faceci to skończone świnie! – stwierdziła wściekle Anita. – Tylko nie rozumiem jednej rzeczy… Ten Jeremi zjawił się, by cię uratować, tak?
– Chyba tak. Mój mąż udawał, że o niczym nie wie.
– I Eryk rzucił się na twojego kochanka, tak? Ale po co? Skoro nie wiedział, że uprawialiście seks, byliście bezpieczni?
– Domyślił się. Kiedy Eryk mnie popchnął, Jeremi rzucił się na niego – wyznałam i zaczęłam płakać. Przed oczami stanął mi obraz zakrwawionej twarzy Jeremiego… Poczułam zimny dreszcz, który przeszywał falami różne partie mojego ciała.
– Czyli ten twój Jeremi jednak się w tobie zabujał…
– Okłamał mnie – wyszeptałam i zwinęłam ciało w kłębek. – Nic go nie usprawiedliwia. Nic.
– Ale ty go kochasz…
– Przestanę. Kiedyś przestanę go kochać – powiedziałam z nadzieją, że tak właśnie będzie.
Wtedy zobaczyłam, że policjanci odeszli i zostawili nas zupełnie same w szpitalnym pokoju.
Samotność pisze najprawdziwsze scenariusze życia.
♥♥♥
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Kochaj mnie szeptem
Wydanie pierwsze
ISBN: 978-83-8219-209-4
© Anna Dąbrowska i Wydawnictwo Amare 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Wioletta Cyrulik
Korekta: Emilia Kapłan
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek