Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kompletna trzytomowa historia dziejów komunizmu światowego – ideologii, która opanowała umysły milionów ludzi. Trylogia totalna.
Budząca dreszcz opowieść o twórcach, piewcach i zwolennikach systemu totalitarnego. O tysiącach katów i ofiar.
Książka, która przejdzie do historii.
„Le Figaro littéraire”
W swoim monumentalnym i fascynującym śledztwie historycznym francuski dziennikarz Thierry Wolton przekonuje, że żelazna ręka systemu rzekomo prowadzącego do szczęścia uwiodła i zaślepiła dużą część intelektualistów. Spowodowała więcej szkód i pochłonęła więcej ofiar niż wszelkie doktryny, w jakie ludzie wierzyli od najdawniejszych czasów.
Autor pisze o komunizmie z nowej perspektywy: od rewolucji październikowej po rewolucję kulturalną w Chinach, od kolektywizacji po przymusową industrializację, od upadku ekonomicznego po cenzurowaną kulturę, od codziennego terroru po obozy koncentracyjne.
Tom pierwszy poświęca katom – wszystkim sprawującym władzę w państwach komunistycznych naszego globu. Przedstawia historię tworzenia się nowej ideologii, działającej jak opium, proces zdobywania zwolenników i światowej ekspansji na kilka kontynentów. Thierry Wolton opowiada o rewolucyjnych przewrotach i kształtowaniu się totalitarnych struktur państwowych. Zadaje przy tym podstawowe pytanie: jak mogło dojść do tego, że komunizm uwiódł miliony.
W drugim tomie autor opisuje historię komunizmu z perspektywy ofiar, a ostatni tom poświęca wspólnikom i współsprawcom oraz piewcom tej ideologii na całym świecie. Z jego znakomicie prowadzonego historycznego eseju wyłania się wiele istotnych detali i gorzka prawda: żadna sprawa, bez względu na to, jaki cel jej przyświeca, nie jest warta tak dramatycznych poświęceń.
Monumentalna summa o światowej historii ideologii komunistycznej.
„Le Point”
Thierry Wolton – ur. 1951 we Francji, dziennikarz, eseista, wykładowca uniwersytecki, autor ponad dwudziestu książek poświęconych historii krajów komunistycznych, stosunkom międzynarodowym i polityce francuskiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 2217
Rozdział 11
ZA ŻELAZNYMI KURTYNAMI
I gdy posadzimy ZSRR na samochód, a chłopa na traktor – wtedy niechaj spróbują dogonić nas szanowni kapitaliści, chełpiący się swoją „cywilizacją”. Zobaczymy jeszcze, które kraje będzie można wówczas „zaliczyć w poczet” zacofanych, które zaś do przodujących[1].
STALIN
Wprawdzie lata powojenne to czas triumfu komunizmu jako utopii i jako systemu politycznego, równocześnie jednak ten okres zapowiada już jego przesilenie. Związek Sowiecki i Stalin cieszą się ogromnym prestiżem zarówno w podbitych krajach – przyczyniają się do tego nadzieja na sprawiedliwszy świat oraz propaganda – jak i w zachodnich państwach demokratycznych, gdzie warstwy ludowe marzą o opisywanym im socjalistycznym raju, a intelektualiści fascynują się wszystkim, co pochodzi ze Wschodu. W Trzecim Świecie „obóz postępowy” jest bardziej niż kiedykolwiek indziej ucieleśnieniem nadziei, ponieważ kończy się właśnie epoka kolonialna. Pod względem geograficznym komunizm panuje na ponad jednej trzeciej powierzchni Ziemi, pod względem politycznym wpływa na przyszłość co najmniej czwartej części ludzkości, pod względem duchowym zaprząta wszystkie lub prawie wszystkie umysły. Siedemdziesiąta rocznica urodzin Stalina, obchodzona w grudniu 1949 roku, staje się na całym świecie okazją do takiej obfitości pochwał, że przy Wodzu bledną czczeni wcześniej przez ludzi bogowie. Mało kto ma wątpliwości co do tego, że przyszłość należy do marksizmu-leninizmu. Jednak z przemożną ekspansją komunizmu wiążą się ograniczenia i zapowiedź porażki tegoż właśnie ustroju pół wieku później.
Wszędzie tam, gdzie rządzą partie komunistyczne, narzuca się model sowiecki, co jednak wcale nie zapobiega pękaniu jedności systemu – wygląda to tak, jak gdyby z powodu rozszerzania się ideologia traciła pierwotną spoistość. Moskwa może i nadal jest jedynym punktem odniesienia, ale w niektórych miejscach zaczynają pojawiać się pewne różnice, a nawet rozbieżności, które jeszcze za życia „Ojca wszystkich narodów” zaciemniają jego wizerunek powszechnego bóstwa opiekuńczego. Komunizm, mimo uniwersalnych pretensji naukowych, mimo ambicji widocznej w dążeniu do tego, by być ucieleśnieniem ostatecznego poszukiwania ludzkiego szczęścia, komunizm – jak każdy system polityczny – jest uzależniony od miejscowej specyfiki podbitych krajów i od charakteru służących mu ludzi. Możliwość przystosowania marksizmu-leninizmu do narodowych odrębności, stanowiąca o jego sile, kryje też w sobie słabość. W procesie przemiany ideologii w narodowy komunizm aspekt narodowy jest czynnikiem wprowadzającym niepokój, który będzie się nasilał, aż zagrozi samej społeczności komunistycznej. Komunizm – narzucony przez mniejszość, czasem zawdzięczający władzę wsparciu obcej armii, zawsze wprowadzany siłą – do uzyskania prawowitości potrzebuje w każdym kraju elementu narodowościowego. Dbając o zapewnienie sobie tego ważnego czynnika, komuniści potrafią nawet podtrzymywać różnice zdań, ale to one w końcu zachwieją ogólną równowagą systemu. Proletariusze wszystkich krajów nie są już gotowi się łączyć, jak tego chce znany slogan, a tym mniej chętne do łączenia się są narody, które przez stulecia budowały własną tożsamość. Uniwersalność utopii zawsze będzie musiała zderzyć się z rzeczywistością historii, gdy narodowe niechęci i (lub) dążenia okażą się silniejsze od posłuszeństwa ukazom z Moskwy albo od jakiejkolwiek innej wspólnoty interesów. Ograniczenia komunizmu ponadnarodowego ujawnią się w chwili wybuchu wojen, jakie będą prowadzić ze sobą między innymi ZSRS i Chiny, Chiny i Wietnam, Wietnam i Kambodża.
Poza tym komunistyczni przywódcy kierowali się egoizmem i pragnieniem władzy. Utopia nie uszlachetnia ludzi, lecz podsyca ich ambicje, ponieważ w tym rzekomo egalitarnym wszechświecie niektórzy zawsze będą chcieli być „równiejsi” od innych. Czystki we własnych szeregach – właściwe wszystkim bez wyjątku partiom komunistycznym, bez względu na to, czy są u władzy, czy nie – podobnie jak czystki w krajach o ustroju komunistycznym, najczęściej wynikają po prostu ze zwykłych konfliktów między jednostkami, tyle że te konflikty przybierają pozór sporów ideologicznych. Każda partia, każdy kraj odwołujący się do komunizmu funkcjonuje tak samo. Przyczyny zatargów, w których Moskwa będzie występowała jako przeciwnik innych komunistycznych stolic, również nie będą znajdowały się głębiej niż na poziomie trywialnej walki o wpływy. Nabrzmiały pychą Tito czy zżerany ambicją Mao nie mogli zbyt długo stać u podnóża posągu Wodza Stalina, nie mówiąc już o posągach jego następców.
Te problemy uwydatniają się coraz wyraźniej w miarę rozszerzania się komunizmu na cały świat. Jednak tym, czego komuniści działający zgodnie z modelem sowieckim muszą się najbardziej obawiać, nie są skutki jego imperialnej polityki. Nadchodzący upadek jest wpisany w rządzącą całym systemem totalitarną logikę. W ZSRS zakończenie konfliktu światowego dokonało ostatecznego przypieczętowania tych wszystkich rozczarowań narodu. Stało się ono potwierdzeniem definitywnego zerwania rządzących z rządzonymi. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej komunizm daje się poznać jako to, czym jest w istocie: jako system niesprawiedliwy, ślepy na cierpienia, głęboko nieludzki. Po rzeziach z okresu wojny domowej z białymi, po hekatombie kolektywizacji, po bezprawiu Wielkiego Terroru, po ofiarach poniesionych w konflikcie zbrojnym na światową skalę – po tym wszystkim Rosjanie mieli nadzieję na wytchnienie. By zmobilizować naród przeciwko najeźdźcy, w swym pierwszym przemówieniu po tragicznym 22 czerwca 1941 roku Stalin wzywał swych „braci i siostry” na pomoc. W chwili wyzwolenia zwycięscy ocaleni wierzyli, że będą nadal mogli liczyć na to braterstwo, lecz Wożd’, bardziej niż kiedykolwiek nieufny, każe im jeszcze płacić za to, co im zawdzięcza – za uratowanie jego władzy.
By zawłaszczenie narodu stało się totalne, trzeba przekonać homo sovieticusa, że żyje w raju. Podstawową zasadą totalitaryzmu jest odizolowanie społeczeństwa od świata, dlatego buduje się wysokie mury, opuszcza ciężkie żelazne kurtyny – komunistyczne reżimy zawsze się uciekały do zabiegów tego typu, chcąc uniknąć grożącego z zewnątrz skażenia. Okazało się, że waleczni bojownicy Armii Czerwonej, którzy poszli walczyć z wrogiem aż do samych Niemiec, popełnili zbrodnię, ponieważ poznali świat leżący za granicą. Żołnierze, którzy wracali z mnóstwem opowieści o dobrobycie, jaki mimo wojny widzieli w Czechosłowacji, Austrii, a nawet w Polsce czy Bułgarii, nie rozumieją już konieczności dalszego ponoszenia ofiar, na które się zgadzali dla budowy socjalizmu, skoro rodzi on tylko biedę i upodlenie. Stalin obawia się nowych „dekabrystów”, czyli ruchu podobnego do stowarzyszenia oficerów, którzy na początku XIX wieku poznali Europę przy okazji walk prowadzonych z armią Napoleona na szlaku od Rosji aż do Paryża i zbuntowali się przeciwko autokratycznemu carskiemu reżimowi. Dlatego teraz, gdy tylko ucichły zwycięskie fanfary, bardzo wielu podoficerów Armii Czerwonej trafiło do Gułagu. Tam spotkali się ze swymi pechowymi towarzyszami, których wcześniej wzięli do niewoli Niemcy, a po ich repatriacji z obozów nazistowskich obecny reżim uznał za zdrajców ojczyzny. „Stalin [...] kazał śledzić tych, którzy powrócili z Europy – będzie wspominał Sergo Beria. – [...] Wywierał na ludzi nieustającą presję po to, by nawet nie próbowali opowiadać, co widzieli”[2]. Obsesja związana z tymi opowieściami, z możliwością porównania z zagranicą, również częściowo wyjaśnia czystki, które Armia Czerwona przeprowadzi w podbitych przez nią krajach. W łonie wschodnioeuropejskich partii komunistycznych większość towarzyszy, których zasadnicza część kariery działacza upłynęła na wygnaniu za granicą, zostanie wyeliminowana w ramach procesów pokazowych, urządzanych na wzór tych z okresu Wielkiego Terroru lat trzydziestych. Zaufaniem Moskwy mieli się cieszyć jedynie dostojnicy wychowani w pałacu sułtańskim, czyli w ZSRS.
Również chodzący w glorii zwycięzców generałowie nie mogą czuć się bezpiecznie – i zapłacą za to, że ich blask zagraża chwale Wodza. Nazwisko Żukowa, zwycięzcy spod Stalingradu i zdobywcy Berlina, znika z prasy i z opisów wielkiej wojny ojczyźnianej, by jedynym sprawcą zwycięstwa mógł być Stalin. Generał Antonow, były szef sztabu, zostanie odesłany na Zakaukazie, by dowodzić tamtejszym podrzędnym okręgiem wojskowym; nazwiska Rokossowskiego, Koniewa, Woronowa wymazano z oficjalnych publikacji o wojnie; kilku wyższych dowódców stracono lub uwięziono na podstawie sfabrykowanych oskarżeń o zdradę stanu[3]. Nędzny jest też los tych, którzy na wojnie stracili rękę lub nogę. Dwoma milionami inwalidów wojennych nikt się nie zajmuje, są zmuszeni żebrać. Ojczyzna socjalizmu nie zna pojęcia wdzięczności.
Gdy minęły ciężkie wojenne doświadczenia, społeczeństwo sowieckie spodziewa się rozluźnienia uścisku totalitarnych kleszczy. Dalsze przykręcanie śruby jest odbierane coraz boleśniej. Zanim Hitler popełnił samobójstwo w swym berlińskim bunkrze, nieczuły na cierpienia swego narodu, uważał, że Niemcy powinni zapłacić za swą porażkę. Stalin z kolei uważa, że Sowieci nie zasłużyli na swe zwycięstwo. Ustawa z 26 grudnia 1941 roku, skazująca na karę od pięciu do ośmiu lat obozu każdego robotnika z zakładów produkujących na potrzeby przemysłu zbrojeniowego i każdego pracownika kolei, który bez zezwolenia opuści stanowisko pracy, zostaje przedłużona aż do maja 1948 roku. Na postawie tej ustawy podczas wojny skazano 900 tysięcy osób. Utrzymanie jej w mocy wywołuje silne niezadowolenie wśród robotników wracających ze wschodu kraju, zza Uralu, dokąd po niemieckiej inwazji przeniesiono ich zakłady pracy. Przeszkody, jakie napotykają w trakcie urządzania na nowo swego życia, powodują liczne przerwy w pracy, strajki, manifestacje – coś takiego nie zdarzało się przynajmniej od 1932 roku[4]. Rząd przywraca dawne prawo z lat trzydziestych, orgnabor, które zmusza każdego zatrudnionego do nierozwiązywania umowy o pracę przez co najmniej pięć lat pod groźbą skazania za „dezercję” i zesłania do obozu. Rygorowi orgnaboru zostaje poddanych 10 milionów Sowietów zwerbowanych do sektora budowlanego i przemysłu. Pojawiają się jednak silne oznaki oporu: nie bacząc na ogromne ryzyko, jedna czwarta siły roboczej w kopalniach i przemyśle ciężkim opuszcza swoje miejsca pracy. Nawet 40 procent młodych ludzi, dopiero uczących się zawodu, woli raczej uciec, niż dać się przykuć do fabryki na mocy tej ustawy. Takie działania podejmowane mimo grożących represji, w odruchu samoobrony, pokazują, jak bardzo musieli być zrozpaczeni ci ludzie – nie spodziewając się już niczego dobrego po tym reżimie, woleli stracić wolność, niż stać się niewolnikami systemu. Ci, którzy mu się podporządkowują, od dawna nie mają już złudzeń co do komunizmu. Będzie to jedno ze źródeł późniejszego upadku ZSRS. Los proletariatu pod rządami własnej dyktatury jest mniej godny pozazdroszczenia niż w krajach kapitalistycznych, gdzie według komunistycznej propagandy panuje cyniczny wyzysk. Owszem, płace w 1948 roku są dwukrotnie wyższe niż w 1937, ale koszt utrzymania w tym samym okresie wzrósł trzykrotnie. W 1950 roku w przeliczeniu na czas pracy robotnik angielski albo amerykański może kupić od czterech do siedmiu razy więcej dóbr konsumpcyjnych niż jego sowiecki towarzysz[5]. Według wskaźników porównawczych poziom życia i płacy realnej na początku lat pięćdziesiątych w Rosji był jedynie odrobinę wyższy niż analogiczny poziom w 1913 roku[6].
Na wsi lata powojenne oznaczają powrót do piekła. Unieważnione zostają rozporządzenia wydane w czasie wojny, które miały pomóc w zwiększeniu produkcji rolniczej. Przede wszystkim cofa się zezwolenie na rodzinne użytkowanie własnych poletek. Zostaje wydany rozkaz, by „wyrugować przypadki naruszeń statutu kołchozu”, to znaczy przepisów regulujących kwestie gospodarstw kolektywnych. W 1946 roku władza odzyskuje 4,7 miliona hektarów gruntów „przywłaszczonych bezprawnie”; w latach 1947–1949 ponownej kolektywizacji zostaje poddane 5,9 miliona hektarów. Po raz kolejny na Ukrainie przeprowadzona zostaje akcja rozkułaczania. Zarządzający tą sowiecką republiką Nikita Chruszczow w lutym 1948 roku zatwierdza wniosek w sprawie wypędzenia „szkodliwych elementów ze wsi”. Wkrótce ponownie pojawia się głód, a wraz z nim przypadki kanibalizmu. Produkcja rolnicza się załamuje. By wypełnić normy dostaw, rząd kieruje na wsie swoich wysłanników dysponujących pełnią władzy. Zboże rekwiruje się siłą, chłopi zaczynają umierać z głodu. W ciągu dwóch lat głód pochłania od 800 tysięcy do miliona ofiar śmiertelnych. O tej nowej tragedii, zaraz po wizycie w jednym z ukraińskich kołchozów, pisze w liście do Chruszczowa Aleksiej Iłłarionowicz Kiriczenko, sekretarz obwodowy komitetu w Odessie: „Byłem świadkiem przerażającej sceny. Kobieta położyła przed sobą na stole zwłoki swego dziecka i pokroiła je na kawałki. Nie przerywając ani na chwilę tej makabrycznej roboty, mówiła: «Zjedliśmy już Manieczkę, teraz posolimy Wanieczkę. Dzięki temu jeszcze przez jakiś czas pożyjemy». Możecie to sobie wyobrazić? Ta nieszczęsna kobieta z głodu postradała rozum i kroiła własne dzieci”[7]. Tak samo jak w latach trzydziestych Stalin wszystko nadzoruje i doskonale wie, jak wygląda sytuacja, ale biada temu, kto by się oburzał. Wysłany przez Wodza do Mołdawii Aleksiej Kosygin mówi mu po powrocie, że w kraju tym panują niedożywienie i dystrofia. Stalin unosi się złością, a później przez długi czas będzie nazywał Kosygina bratem dystrofikiem[8].
By złamać wszelki opór, władza dołącza do rekwizycji zboża dodatkowe środki represji: 27 milionom Sowietów, w tym 23 milionom chłopów, zostają wstrzymane kartki na żywność, a nowa ustawa dotycząca „kradzieży własności społecznej lub własności prywatnej” przewiduje wyrok od pięciu do dwudziestu pięciu lat robót przymusowych dla każdego, kogo uzna się za winnego ukrywania zboża albo jego podkradania. Wdowy po poległych na wojnie, pozbawione wszelkiej pomocy i niebędące w stanie się utrzymać, stają się wraz ze swymi dziećmi pierwszymi ofiarami tego nowego prawa. By móc pomieścić dodatkowych skazańców, otwiera się dwadzieścia siedem nowych obozów. Tylko w 1947 roku zostaje aresztowanych 21 300 dzieci w wieku powyżej dwunastu lat (od 1935 roku był to wiek umożliwiający skazanie). Represje są tak brutalne, że sekretarz Komitetu Centralnego Komsomołu wyraża swe oburzenie w skierowanej do Politbiura notatce, w której przedstawia kilka przykładów orzeczonych wyroków: B.I. Mariejew, trzynaście lat, sześć lat kolonii karnej za to, że ukradł koleżance, młodej Bulanowej, 600 gramów chleba; A.F. Chudiakow, szesnaście lat, pięć lat kolonii karnej za to, że ukradł z jakiegoś mieszkania parę dziecięcych butów i 134 ruble; B.K. Baranow, piętnaście lat, siedem lat kolonii karnej za to, że ukradł z fabryki Przewodnik proletariatu, 500 gramów krochmalu o wartości 1 rubla i 65 kopiejek[9]. Wszystkie te wyroki są odbierane przez ludność jako ogromna niesprawiedliwość. Do władz różnego szczebla spływają tysiące listów, apeli o pobłażliwość, próśb o łaskę, podań o zawieszenie tego krzywdzącego prawa albo przynajmniej o jego zmianę. Krąży nawet specjalna petycja napisana w nadziei, że siedemdziesiąta rocznica urodzin Stalina będzie okazją do amnestii za te drobne „zbrodnie”. Nie zostaną podjęte żadne oficjalne działania, w kilku wypadkach dojdzie do przedterminowego zwolnienia, ale zawsze będzie się to dokonywało z zachowaniem największej dyskrecji, ponieważ partia nie mogłaby odwołać własnej decyzji i uznać, że skazany jest niewinny.
PROŚBA MATKI WIELODZIETNEJ RODZINY DO PRZEWODNICZĄCEGO RADY DO SPRAW KOŁCHOZÓW
12 stycznia 1949 roku
Wielce szanowny towarzyszu Andriejew, pokornie proszę Was, byście zechcieli przychylić się do mojej prośby i rozpatrzyć moją skargę w związku z moją córką Iwankową Marią Nikitiną. Wielce szanowny towarzyszu Andriejew, 4 lipca 1947 roku Iwankowa M.N. dopuściła się kradzieży w kołchozowym sadzie, zerwała i schowała 4 kilogramy 400 gramów jabłek, za co zasądzono jej siedem lat. Wielce szanowny towarzyszu Andriejew, Iwankowa M.N. dopuściła się kradzieży w kołchozowym sadzie dlatego, że ten rok był bardzo ciężki i było nas dziewięcioro w rodzinie, a pracować mogli tylko Iwankowa M.N. i mój syn Belocenko W.N., bo pozostali są inwalidami, na przykład jeden syn ma amputowaną nogę po wypadku pociągu, trzej inni są jeszcze za mali, a ja mam pięćdziesiąt siedem lat. W tym roku, 1947, wszystkie dzieci miały brzuchy wzdęte z głodu i sama Iwankowa była wygłodzona i wzdęta, wszyscy bardzo baliśmy się śmierci głodowej i to wtedy Iwankowa postanowiła ukraść jabłka, żeby móc w końcu zrobić zupę z warzyw i jabłek dla dzieci. Wielce szanowny towarzyszu Andriejew, błagam Was o wybaczenie mojej córce Iwankowej M.N., ona jest winna, ale tak surowa kara jest niesprawiedliwa, proszę Was o odpuszczenie jej. Iwankowa pracuje w Stalingradzie przy odbudowie miasta. Jej adres B.P. 6 LK 152.
Wielce szanowny towarzyszu Andriejew, nie odrzucajcie mojego podania.
Belicenko Jewgienia Wassilissa, prowincja Rostów, obwód krasnogwardiejski, miasteczko Sulino, osada Proletarka[10]. (Cyt. za: N. Werth, La terreur et le désarroi)
Gdy wraca terror, który na chwilę złagodniał z powodu ogólnego zamętu wywołanego przez wojnę, staje się całkowicie ślepy: potrafi uderzyć w każdego z byle powodu. W pomieszczeniach biurowych bazy traktorów w obwodzie witebskim rozgrywa się taka oto scena. W świeżo pomalowanym lokalu trzeba powiesić oficjalne portrety. Wchodzący do biura młody traktorzysta niechcący potrąca oparty o ścianę wizerunek Stalina. Próbując ratować sytuację i przytrzymać upadający portret, mężczyzna traci równowagę i następuje na twarz wodza. Wśród obecnych zapada ciężkie milczenie. „Winny” zniknie i powróci dopiero po XX zjeździe partii w 1956 roku, tym, podczas którego ogłoszono destalinizację... Maszynistka w redakcji którejś z gazet popełniła błąd i zamiast „stalinowskie zadanie” napisała „stalinowskie gadanie”. Więcej już nie miała okazji się pomylić[11]. Z tak błahych powodów pod koniec lat czterdziestych złamano tysiące ludzkich życiorysów. Karę śmierci oficjalnie zniesiono, a zastąpiło ją 25 lat obozu. To pozorne złagodzenie pogarsza sytuację więźniów. Wszystkim skazanym wcześniej na 10 lat obozu karę przedłuża się do 25 lat, a gdy w 1950 roku zostanie przywrócone wykonywanie kary śmierci, wyroki 25 lat nadal były orzekane powszechnie[12]. Lata powojenne to bezprecedensowy rozwój Gułagu. W 1946 roku administracja więzienna przechodzi pod kontrolę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, MWD, i pozostanie pod nią aż do końca istnienia ZSRS. Był to okres odbudowy, poza tym trzeba było jakoś zrekompensować brak siły roboczej spowodowany milionowymi stratami w ludziach w czasie wojny, dlatego skazańcy byli wyjątkowo pożądani. Rosną normy pracy, wydłuża się jej czas: dniówka trwa od 10 do 12 godzin na miejscu, nie licząc czasu na dotarcie do pracy i powrót. 1 stycznia 1950 roku Gułag liczy oficjalnie 2 561 351 więźniów, czyli o milion więcej niż w 1945[13]. Do wzrostu tego stanu liczbowego walnie przyczynili się deportowani z nowo okupowanych terytoriów w trakcie sowietyzacji, w szczególności z państw bałtyckich i Mołdawii. Ci nowi osadzeni mają zupełnie inne życiowe doświadczenie niż „wrogowie ludu” z lat trzydziestych; nie zdążyli zostać otumanieni propagandą na temat budowy socjalizmu, a przede wszystkim czują nienawiść i pogardę dla systemu wcale nie lepszego w ich opinii od reżimu nazistowskiego, którego zgubnych skutków zaznali w czasie okupacji. To wszystko miało doprowadzić do wybuchu – z chwilą zakwestionowania organów represji systemu w samym jego sercu pojawiło się wyraźne pęknięcie.
W Kołymie w 1946 roku, w Komi i Karagandzie w roku następnym, w Salechardzie i Tajszecie w latach 1948 i 1950, a później jeszcze w szczególności w Workucie i Norylsku, zekowie buntują się przeciwko katom i jednoczą się, by bronić swych praw. W gwałtownych starciach giną tysiące więźniów, ale zmusza to władzę do ustępstw. Zakwestionowanie systemu karnego typu stalinowskiego, absolutnego bezprawia, osłabia reżimowe możliwości wywierania przymusu. Totalitaryzm rządzi za pomocą strachu: jeśli ofiary przestają się bać, cały gmach zaczyna trzeszczeć.
Los narodów skazanych przed wojną na zesłanie z powodu kolektywizacji bądź w przewidywaniu konfliktu światowego – w czasie operacji narodowych z końca lat trzydziestych – albo oskarżanych o współpracę z wrogiem zostaje ostatecznie przypieczętowany. Kraje „ukarane” skazuje się na utratę tożsamości. Czeczeńsko-Inguska Autonomiczna Socjalistyczna Republika Sowiecka znika z mapy, a z Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej zostają wymazane wszelkie wzmianki o istnieniu narodowości czeczeńskiej, bałkarskiej, kałmuckiej czy jeszcze innych. Dekret z listopada 1948 roku ustanawia, że „wygnane” narody zachowają ten status na zawsze, z pokolenia na pokolenie aż po kres czasu. Ta chęć wykorzenienia miała utrwalić wśród skazanych na nie narodowości nienawiść i żądzę zemsty, za które ZSRS, a później także niekomunistyczna Rosja, miały drogo zapłacić. W 1950 roku liczba tych dożywotnio „skazanych” zrównała się z liczbą więźniów w obozach, czyli było ich prawie 2,5 miliona.
Po okresie, gdy ZSRS został zmuszony do sprzymierzenia się z Zachodem, by walczyć z Hitlerem, następuje czas, gdy ponownie się zamyka na świat. Jakby władza bała się zakażenia z zagranicy, jakby chciała się przed czymś ochronić – i narzuca podobną postawę również większości podbitych krajów. Temu odruchowi obronnemu towarzyszy militaryzacja na wszystkich szczeblach. Na rozkaz Stalina pracownicy wielu ministerstw – sprawiedliwości, spraw zagranicznych, poczty... – mają nosić mundur, tak jak milicjanci, agenci bezpieczeństwa państwa i kolejarze. Wszędzie wprowadza się najrozmaitsze stopnie cywilne. W szkolnictwie następuje powrót do tradycji epoki carskiej: chłopcy noszą mundurki i czapki wojskowego typu. Wszystkie te rozporządzenia służą zaprowadzeniu wśród ludności wojskowego porządku pod opieką wszechobecnej i opiekuńczej partii-państwa. W jakiej mierze było to wynikiem paranoi Wodza, która z wiekiem się zaostrza? Trudno ustalić. W każdym razie te działania utrzymują napięcie w kraju. Permanentny stan wojenny pozostaje dla sowieckich przywódców najlepszym sposobem zachowania politycznej kontroli przy jednoczesnym twierdzeniu, że działają dla dobra i ochrony wszystkich – nawet jeśli nikt już nie sądzi, że ludność w to wierzy. Gdy każdy w codziennym życiu widzi fiasko systemu, konieczne ofiary znajdują uzasadnienie w tym, że kraj wciąż jest w stanie wojny. Z tej metody miały korzystać wszystkie komunistyczne reżimy. Równocześnie militaryzacja przygotowuje „ojczyznę socjalizmu” na ponowne starcie zbrojne z kapitalistycznym wrogiem. Stalin szykuje ZSRS i jego dominia na następny konflikt światowy w przeświadczeniu, że komunizm może w nim tylko wygrać. Jak wiemy, wojna permanentna jest obok terroru kolejną stałą totalitaryzmu, a najczęściej oba te elementy nawzajem się uzasadniają. Żaden kraj odwołujący się do marksizmu-leninizmu w XX wieku nie zaznał pokoju.
Rehabilitacja rodziny, wysławianie nacjonalizmu, dogmatyzm, czystki, ideologiczny porządek – to wszystko potwierdza przejęcie władzy nad społeczeństwem. Ten powrót kontroli partii-państwa wcale nie wzmacnia spoistości systemu, lecz raczej generuje szereg złych skutków będących zagrożeniem dla jego jedności. Rodzina, ojczyzna, dyscyplina – tę triadę można by uznać za credo owych czasów. Uznaje się wyłącznie małżeństwa rejestrowane przez państwo, przywrócone zostaje pojęcie dziecka z nieprawego łoża, komplikuje się procedura rozwodowa, wprowadzony zostaje zakaz aborcji, matki rodzin wielodzietnych otrzymują specjalne zasiłki. Celem wprowadzenia tych przepisów jest poprawienie wskaźników demograficznych (które w wyniku ogromnych wojennych strat w ludziach dramatycznie spadły), ale też wzmocnienie kontroli nad społeczeństwem. Rodzina jako podstawowa komórka społeczeństwa to klasyczny motyw silnej władzy. Patriotyzm staje się najpotężniejszym orężem ideologicznym, sposobem na to, by zmusić ludność do pogodzenia się z trudami egzystencji i kolejnymi trapiącymi kraj przejściowymi kłopotami, jak je nazywa propaganda. Któż odważy się narzekać, gdy prasa bezustannie przedstawia apokaliptyczne obrazy codziennego życia po drugiej stronie granicy, na Zachodzie? W lutym 1947 roku uchwalona zostaje ustawa zakazująca zawierania małżeństw z obywatelami obcych państw. Każdy kontakt z osobą z zagranicy może zostać uznany za szpiegostwo, a mówienie o jakichkolwiek zaletach kapitalizmu staje się wręcz czynem karalnym. W czasopiśmie „Problemy Ekonomii” profesor Kubanin, uznany ekspert w zakresie rolnictwa, twierdzi, że ZSRS pozostaje wyraźnie w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem wydajności pracy w rolnictwie. Pismo zostaje zamknięte za głoszenie herezji, a profesor znika w otchłani Gułagu[14].
Nieustannie schlebia się dumie narodowej. Według przekazu propagandowego Rosjanie zawsze byli w awangardzie nowoczesności – to oni zbudowali pierwszy samolot (a nie bracia Wright), to ich dziełem jest radio (w rzeczywistości wynalezione przez Włocha Marconiego). Znaną pieśń rewolucjonistów z całego świata, Międzynarodówkę, zastępuje hymn wychwalający sowiecką potęgę: „Niezłomny jest związek republik swobodnych, Ruś wielka na setki złączyła je lat”. Zawarte w nim nacjonalistyczne konotacje przypominają nazistowską tysiącletnią Rzeszę.
Poetka Anna Achmatowa i satyryk Michaił Zoszczenko stają się celem kampanii oskarżającej ich o dekadentyzm. Nazywa się ich więźniami obcych wpływów. Piętnuje się wszystko, co nie jest rosyjskie, kosmopolityzm uważa się za zło absolutne, za element niszczący komunizm i ducha rosyjskości – te dwa pojęcia zresztą na ogół się utożsamia. Nacjonalizm prowadzi do ksenofobii (większość reżimów marksistowskich wpadnie w te same koleiny), a ta z kolei do antysemityzmu. „Sankt Petersburg, Piotrogród, Leningrad, to rosyjskie miasto, zbudowane wyłącznie na kościach rosyjskich robotników – pisze wiosną 1949 roku niejaki Makarow. – Jego ludność jest zawsze głównie rosyjska. Wszystkimi sektorami gospodarki miasta zawsze kierowali Rosjanie. Dzisiaj w niektórych sektorach miejskiej gospodarki powstała sytuacja dla Rosjan nie do zniesienia. Handel, lokalny przemysł, najrozmaitsze instytuty, badania naukowe, opieka zdrowotna itd., to wszystko trzymają w ręku Żydzi”[15]. Gieorgij Malenkow, jeden z ulubieńców Stalina w kierownictwie partii, wymachuje tym listem w obecności przedstawicieli sekretariatu Komitetu Centralnego i domaga się wysłania do Leningradu komisji z zadaniem oczyszczenia miasta z Żydów, przede wszystkim w służbie zdrowia. Końcowy okres rządów Stalina zatruwają kampanie antysemickie, których szczytowym momentem miał być proces w sprawie spisku lekarzy. Grupa żydowskich lekarzy została oskarżona o próbę zamachu na życie przywódcy. W zamyśle Wodza ta sądowa maskarada miała być preludium masowych deportacji Rosjan pochodzenia żydowskiego, ale jego śmierć w marcu 1953 roku powstrzymała ten proces. Gruzin Stalin zamierzał być najbardziej rosyjskim z Sowietów – z neofickim zapałem i zaślepieniem. Związek Sowiecki, który chce w świecie uchodzić za obrońcę skolonizowanych narodów, za ucieleśnienie ich nadziei na wyzwolenie, jest największym krajem kolonialnym świata i pozostanie nim aż do ostatecznego upadku. Wskrzeszona w czasie drugiej wojny światowej na potrzeby komunizmu wielkorosyjska duma podkopie w końcu gmach Związku Sowieckiego, przez samych komunistów wzniesiony na terrorze. To także zapowiedź początku końca.
Ten okres końca rządów Stalina i zwyrodnienia systemu symbolizuje dwóch ludzi: Andriej Żdanow, naczelny ideolog, odpowiedzialny za czystki w świecie sztuki i literatury, oraz Trofim Łysenko, szarlatan nauki i niszczyciel rolnictwa. Żdanow zawsze podobał się Wodzowi. Gdy w grudniu 1934 roku został zamordowany Kirow, jego następcą na czele partii w Leningradzie Stalin mianował właśnie Żdanowa. Od 1939 roku Żdanow był członkiem Politbiura, a w czasie wojny wsławił się jako dowódca obrony „swego” miasta, zamkniętego w straszliwym niemieckim oblężeniu, które pochłonęło ponad milion ofiar śmiertelnych. W 1944 roku Żdanow został odpowiedzialny za kwestie ideologiczne, czyli miał wpływ na kluczowy element w teokracji, jaką jest ZSRS. To on inicjuje w kraju zimną wojnę w sferze kultury. Wszystkie działania wymierzone przeciwko Zachodowi to jego pomysły. W 1934 roku Żdanow wymyślił realizm socjalistyczny, który miał zrobić furorę w komunistycznym wszechświecie, zarówno w krajach, w których panował reżim marksistowsko-leninowski, jak i w partiach, które odwoływały się do tej ideologii. Zgodnie z zasadą realizmu socjalistycznego artystom i intelektualistom nie wolno już było przedstawiać rzeczywistość takiej, jaka jest, lecz jaką powinna się stać z chwilą triumfu komunizmu. Krótko mówiąc, Żdanow staje się gorliwym, najważniejszym scenografem komunistycznej fikcji, inicjatorem miraży przedstawianych na całym świecie, żeby uwierzyli w nie ci wszyscy, którzy nie mieli okazji skonfrontować się z rzeczywistością komunizmu. W jego wizji świata kultura była orężem, służyła do walki. W 1946 roku Żdanow zmusił zatem do milczenia poetkę Achmatową, którą nazwał „na wpół zakonnicą, na wpół dziwką”, i „monstrualnie karykaturalnego” satyryka Zoszczenkę. Winą obojga był krytycyzm wobec Wodza. Następnie wziął na celownik „formalistyczną perwersję” Szostakowicza i Prokofiewa, a w końcu nałożył ideologiczny filtr na całą sztukę. Uważany w owym czasie za numer dwa reżimu Żdanow podsycał ksenofobię, urządzając kampanie wymierzone przeciwko wszelkiemu „kosmopolityzmowi”. „Żdanowszczyzna” staje się dla kultury lat powojennych tym, czym „jeżowszczyzna” była dla Wielkiego Terroru w latach trzydziestych, słowem symbolizującym czystkę – tym razem w środowiskach intelektualistów. „Rewolucja kulturalna” nie jest aż tak radykalna i mordercza jak ta, którą przeprowadzi później Mao Tse-tung w Chinach, ale okazuje się niezwykle szkodliwa dla sowieckiej inteligencji, a w ostatecznym rozrachunku hamuje też rozwój całego ZSRS. Według Żdanowa świat dzieli się na dwa obozy, które pod względem ideologicznym są nie do pogodzenia. Obóz sowiecki, marksistowski, naukowy i patriotyczny, jest całkowitym przeciwieństwem obozu burżuazyjnego, idealistycznego, metafizycznego i reakcyjnego. Ten radykalizm zmusza kraj do odizolowania się od niesocjalistycznej reszty świata. Izolacja z kolei zmusza do tego, by w każdej sferze wynajdywać nowe drogi, skazując sowiecki reżim na nieustanny wyścig z kapitalizmem, wyścig, który socjalizm z końcu przegra.
Historia Trofima Łysenki jest ilustracją aberracji tkwiącej w tej politycznej i ideologicznej decyzji. W imię „biologii klasowej” ten szarlatan doprowadzi do upadku rolnictwa, które od czasu morderczej kolektywizacji z lat trzydziestych znajdowało się już i tak w fatalnym stanie. To nie Żdanow stworzył Łysenkę, jednak postrzelone teorie tego ostatniego niestety doczekają się ponurego urzeczywistnienia właśnie dzięki ksenofobicznemu i antyintelektualnemu kontekstowi, który wypracuje naczelny ideolog. Skoro nic dobrego nie może pochodzić z zagranicy, skoro w ZSRS prawdziwych naukowców się prześladuje albo knebluje, to przed Łysenką otwiera się droga do realizacji jego absurdalnych pomysłów. Ten pochodzący z rodziny ukraińskich chłopów zwykły technik rolnictwa ogłosił na początku lat trzydziestych, że znalazł sposób na wzrost plonów dzięki zastosowaniu metody polegającej na wymuszeniu kiełkowania zboża w okresie między zimą a wiosną i osiągnięciu w ten sposób możliwości dwóch żniw w ciągu roku. Metoda nazwana wernalizacją (od słowa vernalis, czyli wiosenny) wkrótce okazała się klęską. Podwójne zbiory faktycznie były możliwe, jednakże straty ziarna były tak wysokie, że cała metoda stawała się niezwykle kosztowna[16]. Po tej pierwszej próbie Łysenko zajmie się prawami Mendla dotyczącymi genetyki i teorią Darwina o doborze naturalnym gatunków: potępi je w imię nauki nad naukami: materializmu naukowego i opracowanych przez Marksa i Engelsa jego odmian (materializmu dialektycznego, historycznego itd.). Na samym szczycie władzy, na Kremlu, Stalin już przed wojną osobiście z zainteresowaniem śledził pomysły tego sprytnego technika. Pewien człowiek, autentyczny naukowiec, jeden z największych botaników i genetyków owych czasów, Nikołaj Wawiłow, zwietrzył oszustwo i ogłosił swoje odkrycie. Został aresztowany, poddany torturom oraz skazany za spiskowanie na rzecz nieprzyjaciela i szpiegostwo. Zmarł z wyczerpania w obozie w styczniu 1943 roku.
Po wojnie teorie Łysenki wciąż podobały się władzy, ponieważ umożliwiały zastosowanie „praw” marksizmu do genetyki, do biologii, a w ostatecznym rozrachunku do agronomii. Jeśli Mendel ma rację, jeśli geny są niezmienne, wówczas nie da się zmienić porządku rzeczy, przekształcić człowieka, uczynić z niego nowego człowieka, celu komunizmu. Podobnie, jeśli uwierzyć Darwinowi, to walka o przeżycie jest mechanizmem zarazem powszechnym i trwałym, a to przeczy właściwej marksistowskiej teorii harmonii społeczeństwa bezklasowego i uniemożliwia istnienie komunizmu. A zatem nie ma ani niezmiennych genów, ani doboru naturalnego: wszystko da się przekształcić, wszystkim da się pokierować, wszystko da się przewidzieć dzięki oddziaływaniu na środowisko. Łysenko dokonuje adaptacji praw natury do marksizmu. Niemiecki filozof powiedział, że baza określa nadbudowę, że byt określa świadomość. Według agronoma, który czuje się uczniem czarnoksiężnika, wystarczy zatem zmienić roślinom środowisko (ich bazę), by uzyskać lepsze rezultaty. Każda inna teoria, jak głosi Łysenko, wyraża w najwyższym stopniu godny potępienia burżuazyjny punkt widzenia. Jeśli zmodyfikuje się nasiona i stworzy im się inne warunki rozwoju, można uzyskać, co tylko się zechce – twierdzi szarlatan w imię marksizmu zakładającego rewolucjonizowanie społeczeństwa i wprowadzanie zmian w warunkach życiowych po to, by poprawiać człowieka i dojść do komunizmu. Łysenko wierzy w transformację gatunków, dzięki której można tworzyć dowolną roślinę z innej, na przykład zmienić pszenicę w żyto albo jęczmień w owies. Równocześnie proponuje sadzenie roślin w skupiskach zamiast siania pojedynczych nasion, jak to czyniono tradycyjnie. W grupie, zapewnia, ziarna wzmacniają się nawzajem, co gwarantuje ostatecznie, że wykiełkują najlepsze, tak samo jak jednoczenie się proletariatu w ramach własnej dyktatury ma stworzyć nowego człowieka w bezklasowym społeczeństwie. Te teorie zaczynają obowiązywać w sowieckiej agronomii, ale to nie wszystko – niemożliwa staje się ponadto ich jakakolwiek krytyka, zakazuje się książek, których autorzy mogą przeczyć Łysence, a sceptyczni badacze zostają usunięci. Poza tym te wszystkie głupoty zyskują poparcie wybitnych zagranicznych uczonych zaślepionych wiarą w komunizm. Najgorsze jest jednak, że te stworzone przez oszusta nowe „prawa” biologiczne stosuje się w praktyce, co prowadzi do katastrofy w rolnictwie, z której skali władza zda sobie sprawę dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych. Ani Żdanowowi, który umrze w sierpniu 1948, ani Stalinowi, którego koniec nadejdzie w marcu 1953 roku, nie będzie już dane zobaczyć, jakie szkody wyrządził ich bohater.
TRIUMF I UPADEK ŁYSENKIZMU
W latach 1948–1952 Łysenko miał władzę absolutną: nie można było podważać jego decyzji, nie można było krytykować jego tez. Zakazane były wszelkie przeciwne im publikacje. Łysenko podjął się dzieła kompletnego, gruntownego zreorganizowania nauczania biologii, narzucił nowe podręczniki i zarządził „doskonalenie zawodowe” nauczycieli. Rozmaite instytuty biologii podległe Akademii Nauk objęła systematyczna czystka. Zwolennikom teorii Mendla poodbierano laboratoria, odsunięto ich od nauczania i prowadzenia badań.
Jednak o losie łysenkizmu nie przesądziły instytucje akademickie i edukacyjne. O tym, że Łysenko zrobił furorę, zadecydowali technicy rolnictwa: sławę zyskał dzięki kilku spektakularnym sukcesom odniesionym w agronomii. To przychylność, jaką jego teorie cieszyły się w ośrodkach doświadczalnych, pozwalała mu stawiać czoło wszelkiej krytyce i zwalczać mendlowskich genetyków. I to również w tym środowisku z upływem czasu zacznie się jego schyłek: w chwili gdy próby najbardziej pomylonych zastosowań nowej teorii dziedziczenia doprowadzą do tak spektakularnych klęsk, że nie będzie już się dało ich dłużej ukrywać.
Zatem w 1952 roku dochodzi do wielu poważnych niepowodzeń, które w terenie prowadzą do katastrofy i zadają decydujący cios autorytetowi Łysenki. Realizacja projektu zwanego wówczas Wielkim planem przekształcenia przyrody albo Planem 20 października, którego zasadnicze linie wytyczył Stalin, łącząc w jedno tezy Williamsa* i Łysenki, kończy się porażką.
A tak w 1949 roku opisywał ów plan na łamach pisma „Europa” francuski komunista Francis Cohen, który nadał swemu tekstowi znamienny tytuł L’Age d’or, objectif no 1 de l’URSS (Złoty wiek, cel numer 1 ZSRS): „Partia bolszewicka i rząd sowiecki, opierając się na eksperymentach naukowców i kołchoźników, wprowadziły w życie Plan 20 października, którego realizacja w ciągu piętnastu lat powinna przemienić step w prawdziwy park o powierzchni 120 milionów hektarów, dwukrotnie większy od Francji. Pierwszym punktem planu jest zasadzenie drzew, które utworzą specjalny system osłon drzewnych i leśnych obszarów ochronnych. Te drzewa zatrzymają wiatr, nie przepuszczą wilgoci, spowolnią topnienie śniegu i sprawią, że ziemia będzie nawodniona, zatrzymają gwałtowne spływanie wód, a w konsekwencji niszczycielską erozję”. [...]
Plan obejmował wiele innych tego rodzaju działań i podkreślano, że wszystkie one okażą się skuteczne jedynie przy wykorzystaniu łysenkowskich metod (zasiew w skupiskach) i łysenkowskich nasion. Wszyscy skwapliwie go chwalili jako „wspaniałą” inicjatywę. Począwszy od 1952 roku, niepowodzenia stają się na tyle znaczące, że ministerstwo rolnictwa wydaje nowe wytyczne odnośnie do zalesiania, które oznaczają odejście od metody Łysenki i sadzenia drzew w skupiskach. Tuż przed śmiercią Stalina, w marcu 1953 roku, de facto porzucono dalszą realizację Wielkiego planu przekształcenia przyrody w formie, w jakiej go zapoczątkowano. [...] Od 1952 roku kadry kierownicze odpowiedzialne za produkcję rolną – czyli sam trzon łysenkistów – zaczęły tracić zaufanie do Łysenki: tym samym znikła jego zasadnicza siła. [...]
Łatwo wytłumaczyć, dlaczego to wycofanie się następowało stopniowo, bardzo powoli. Łysenkizm był w organiczny sposób związany z linią polityczną wytyczoną przez partię w dziedzinie rolnictwa od dwudziestu lat; z linią, która była ni mniej, ni więcej, tylko właśnie wytworem warstwy społecznej, z której wywodziło się całe kierownictwo, wszyscy ci dyrektorzy. Dla nich teoria Łysenki stanowiła ideologiczne spoiwo. Nic zatem dziwnego, że śmierć Stalina nie spowodowała upadku Łysenki. [...]
W 1948 roku ideologiczne i polityczne kierownictwo partii publicznie i bezwarunkowo stało za Łysenką, opatrując jego naukę oficjalną etykietą materializmu dialektycznego. A zatem obalenie Łysenki było niemożliwe, chyba że dokonałoby się generalnej rewizji samej kwestii łysenkizmu. To jednak doprowadziłoby nie tylko do pytań o naturę filozofii marksistowskiej i o jej praktykę w minionych latach, lecz również do pytania o formy walki ideologicznej i całej polityki rolnej od 1917 roku – rewizja wiązałaby się zatem z krytyczną analizą całości problemów dotyczących „budowy socjalizmu” w ZSRS. [...]
Dopiero w 1965 roku, w następstwie posiedzenia Akademii Nauk, Łysenko został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska dyrektora Instytutu Genetyki. Równolegle utworzono komisje mające opracować nowe podręczniki do biologii, przygotować kursy dla nauczycieli i zapoznać ich z najnowszymi osiągnięciami zachodniej genetyki.
Oficjalny koniec łysenkizmu dokona się przy okazji symbolicznej manifestacji ku pamięci Mendla, jaka zostanie urządzona z wielką pompą w Brnie** w obecności licznej sowieckiej delegacji, złożonej w najznamienitszych osobistości spośród przeciwników Łysenki z 1948 roku[17]. (Cyt. za: D. Lecourt, Lyssenko, histoire réelle d’une science prolétarienne)
* Sowiecki akademik, który twierdził, że dzięki zastosowaniu materializmu dialektycznego do nauki o glebie można będzie dowolne modyfikować jej naturę, a przez to również klimat.
** To właśnie w Brnie w 1865 roku Mendel ogłosił wyniki swoich prac z genetyki.
Również będąca filarem reżimu partia pada ofiarą sukcesu komunizmu w okresie powojennym. 1 stycznia 1946 roku liczba jej członków sięga 5 milionów 511 tysięcy. Główną motywacją wstępowania do partii staje się oportunizm, coraz częstszym zjawiskiem jest dołączanie do nomenklatury kolejnych „towarzyszy”. Ma to wpływ zarówno na czystość ideologiczną partii komunistycznej, jak i na jej reprezentatywność. Na XIX zjeździe w 1952 roku, ostatnim za życia Stalina, robotnicy stanowią 7,6 procent delegatów, chłopi 7,8 procent, a im wyżej w hierarchii, tym mniej te kategorie są reprezentowane[18]. W każdym środowisku działacz komunistyczny zawsze jest równiejszy od innych: równiejszy od swych kolegów jest robotnik, który ma legitymację partyjną, milicjant, akademik, minister... Ambicje, ale też przywileje związane z przynależnością do partii podsycają istniejące w niej konflikty interesów, wewnętrzne walki na kolejnych piętrach władzy są coraz zażartsze. Te jakże ludzkie postawy: oportunizm, karierowiczostwo, konformizm, nie są obce członkom Politbiura, jako że w centrum wydarzeń jest zawsze Stalin, wszystko zależy od jego dobrej lub złej woli. Każdy stara się mu pokazać jako najlepszy stalinista i zaskarbić sobie jego łaskę. Po trzydziestu latach istnienia władza sowiecka funkcjonuje jak dwór królewski. Królewskim faworytem w latach powojennych był Andriej Żdanow – aż do swej śmierci, czyli do sierpnia 1948 roku. Woroszyłow, a także Kaganowicz pozostają wśród osób najbliższych dyktatora, ale nie mają tego wpływu co naczelny ideolog kraju. Gdy znika Żdanow, ponownie ożywają walki mające wyłonić tego, kto teraz będzie cieszył się przychylnością przywódcy. Najbardziej pożądanym miejscem jest Leningrad, w którym rządził Żdanow od czasu zabójstwa Kirowa w 1934 roku. Pierwszy nadarzający się pretekst służy do przeprowadzenia czystki w mieście i osadzenia tam nowego kierownictwa. W grudniu 1949 roku w północnej stolicy zostają zorganizowane targi handlowe, o których najwyraźniej nikt nie zawiadamia Moskwy. Malenkow, któremu marzy się zajęcie miejsca po Żdanowie u boku Wożdia, twierdzi, że tamtejsza organizacja partyjna chce rywalizować z Komitetem Centralnym. Oskarża leningradzkich komunistów o separatyzm. Tak zaczyna się sprawa leningradzka: zdymisjonowani zostają najważniejsi lokalni przywódcy, a wraz z nimi przewodniczący Gospłanu (komitetu planowania), którego winą było to, że pochodził z Leningradu. Czystce towarzyszy antysemicka kampania, której zakończeniem miał się stać proces kremlowskich lekarzy. Stalin, który wierzy w walkę klas jako motor historii, kontynuuje proces czystki, który według niego powinien zapewnić postęp partii komunistycznej na drodze do komunizmu. Partia, która podczas wojny straciła 3 miliony członków, chciałaby wytchnienia, tak jak reszta sowieckiego społeczeństwa. Kolejne czystki są odbierane tym gorzej, im oczywistszy staje się nieuchronny schyłek rządów Wożdia. Jego kult dochodzi do zenitu, co pokażą huczne obchody siedemdziesiątej rocznicy urodzin przywódcy, lecz jego najbliżsi wiedzą, że są świadkami końca panowania. Ambicje się zaogniają, słabnie wzajemne zaufanie. Tymczasem do funkcjonowania systemu totalitarnego potrzebna jest ślepa wiara w przywódcę. Nikita Chruszczow będzie opisywał w swych wspomnieniach, jak członkowie Politbiura spotykali się w toaletach i „spluwali z pogardą”, szydząc z fanfaronady Stalina[19]. „Z wiekiem każdego może w jakimś stopniu dotknąć skleroza, ale u Stalina było ją widać wyraźnie – będzie później opowiadał Mołotow swemu biografowi. – Poza tym zrobił się bardzo nerwowy i podejrzliwy wobec wszystkich. Moim zdaniem w ostatnim okresie życia był bardzo niebezpieczny”[20]. Tuż przed śmiercią Stalina w partii, a przynajmniej w jej najwyższych instancjach kierowniczych, widać dążenie do destalinizacji. Jest to również marzenie sowieckich obywateli, którzy są zmordowani, wyczerpani, wycieńczeni po tak długiej i tak nieubłaganej dyktaturze. Sparaliżowany przez terror kraj czeka.
Kraje demokracji ludowej w sowieckiej szkole
Jugosłowiański komunista Vladimir Dedijer, który w lutym 1948 roku spotkał się ze Stalinem, będzie opowiadał, że Wożd’ „nosił się z zamiarem włączenia w granice ZSRS wszystkich krajów Europy Wschodniej, w tym Jugosławii. Miało się to dokonać w dwóch etapach. Najpierw federacje miały utworzyć: pierwszą Polska i Czechosłowacja, drugą Rumunia i Węgry, a trzecią Bułgaria i Jugosławia. W następnym etapie te nowe państwa stałyby się częścią Związku Sowieckiego”[21]. Stalin w końcu porzucił ten projekt. Wolał wybrać system kontroli, który był mniej ryzykowny, ale równie skuteczny co włączenie tych krajów do ZSRS. Na Zachodzie będzie się mówiło o wciąganiu w sferę wpływów. Polityka prowadzona przez Moskwę w „wyzwolonych” krajach łączy się z sowietyzacją zaplanowaną przez Kreml, który nie zważa na porozumienia podpisane z aliantami w Jałcie i Poczdamie. Mimo różnic narodowych i odmiennych uwarunkowań historycznych wszędzie stosuje się podobny schemat: pierwszeństwo zawsze ma polityka obejmująca kontrolę mechanizmów władzy na każdym poziomie: wykonawczej, parlamentarnej, administracyjnej, policji, wojska, przedsiębiorstw, prasy... Na początku nie chodzi o zmienianie społeczeństwa, lecz o definitywne zawłaszczenie władzy przez komunistów, zadbanie, by jakakolwiek odmiana stała się niemożliwa. Nawet nacjonalizacja gospodarki służy celowi politycznemu: jest środkiem kontroli sektora gospodarczego. Niepowstrzymana droga partii komunistycznych na szczyty władzy we wszystkich krajach znajduje punkt kulminacyjny w chwili całkowitego upaństwowienia gospodarki, kolektywizacji rolnictwa, wzmocnienia aparatu państwowego aparatem partyjnym, wchłonięcia stronnictw społeczno-demokratycznych, a w końcu w chwili wszczęcia kampanii obejmujących procesy sądowe i terror. System staje się wówczas totalitarny w każdym możliwym znaczeniu: władza ideologiczna partii komunistycznej jest wszechmocna, inne partie zostały praktycznie unicestwione, władza ustawodawcza i wykonawcza stłumiona, związki zawodowe upaństwowione, administracja całkowicie scentralizowana, podobnie stowarzyszenia zawodowe, instytucje kulturalne, a także ekonomia, będąca dziedziną par excellence społeczną[22].
W marcu 1948 roku rząd węgierski wydaje dekret o przejściu przedsiębiorstw zatrudniających ponad stu robotników pod zarząd państwowy. Dzięki temu rozwiązaniu 83 procent robotników przemysłowych przechodzi pod kontrolę partii-państwa. Ukierunkowana na ten sektor polityka kredytowa wspomaga zaplanowany proces i kiedy w styczniu 1950 roku zaczyna się pierwszy plan pięcioletni, zagarnięcie władzy przez komunistów jest w końcu totalne. By wykorzenić kapitalizm w każdej możliwej formie, posuwają się oni aż do zamykania warsztatów rzemieślniczych: znikają krawcy, szewcy, hydraulicy... Nacjonalizacja handlu zagranicznego i hurtowego oznacza również likwidację dziesiątków sklepów detalicznych[23]. Sprawia to, że aktywna zawodowo część ludności jest bardziej zależna od partii-państwa, nasila się kontrola społeczna. Z kolei w Polsce od 1947 roku w dużych zakładach pracy tworzono komórki policji politycznej. Tak zwane referaty ochrony, jak brzmiała ich oficjalna nazwa, w październiku 1948 roku funkcjonowały w dziewięćdziesięciu siedmiu zakładach, a w trzy miesiące później już w dwustu dziesięciu. W latach 1950–1951 w fabrykach produkujących dla wojska zaczęto tworzyć referaty wojskowe. W tym samym czasie Centralna Rada Związków Zawodowych (CRZZ) zerwała z „wpływami reformizmu”, „teoriami o «niezależności związków zawodowych» i «samorządu robotniczego»”, aby stać się przedstawicielką władzy w zakładach pracy[24].
Kolektywizacja ziemi jest narzędziem służącym do ujarzmienia wsi, usuwanie właścicieli ziemskich w imię walki klasowej to pretekst do rozszerzenia przemocy na jak najszersze masy, do rugowania indywidualizmu, niszczenia istniejących więzi społecznych. Narzucanie norm produkcji rolnej i wysyłanie działaczy na wieś w celu ich egzekwowania sprawdziły się w ZSRS. W Polsce w 1945 roku powołano Komisję Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Nazwa nie różni się od nazwy bolszewickiej Czeki z pierwszych lat, takie same są też metody stosowane przez polską komisję. Aresztowania za niedostarczenie kontyngentów obejmują tysiące polskich chłopów, pierwsi do więzień trafiają najzamożniejsi, nawet jeśli przekazują wszystkie produkty w wyznaczonych ilościach. Przetrzymywani przez wiele tygodni bez procesu, zostają poddani konfiskacie zboża, inwentarza żywego, a w końcu także całego gospodarstwa. Tak samo jak w ZSRS do polowania na „kułaków” angażuje się komunistyczną młodzieżówkę – w tym wypadku Związek Młodzieży Polskiej, ZMP. Młodzi działacze malują na domach najzamożniejszych chłopów obelżywe słowo „kułak”, by ułatwić pracę Urzędowi Bezpieczeństwa, którego zadaniem jest ich aresztować. W Rumunii kolektywizacja wywołuje tym większy postrach, że chłopi pamiętają, co wydarzyło się na sąsiedniej Ukrainie na początku lat trzydziestych. Pomimo zamknięcia kraju przez Stalina głodujący czasem przedostawali się przez Dniepr i znajdowali schronienie w Mołdawii, przynosząc ze sobą przerażające relacje na temat trwającego po drugiej stronie granicy Hołodomoru. Rumuńska reforma rolna z 1949 roku, której celem jest zniszczenie małych gospodarstw rolnych, stanowiących 92 procent wszystkich gruntów i 80 procent gruntów rolnych, zostaje narzucona siłą chiaburom, czyli tamtejszym „kułakom”, a oni próbują się jej opierać.
CHŁOPI RUMUŃSCY PRZECIWKO KOLEKTYWIZACJI
Pewien chłop opowiada, że w lipcu 1950 roku „najpierw przyszli chłopi z Silistei. Chwilę porozmawialiśmy i postanowiliśmy wspólnie bronić naszego chleba, bo komunistyczni panowie rozkazali, żeby wydać im całe zboże. I zebraliśmy się przed siedzibą partii komunistycznej, kiedy zobaczyliśmy, że działacz Vârlan Dumitru wyciąga pistolet i zaczyna strzelać. Ludzie stracili cierpliwość, bo przecież przyszliśmy tam z gołymi rękami. Wtedy wdarliśmy się do siedziby partii, pozrzucaliśmy portrety Stalina i Gheorghiu-Deja (sekretarza generalnego rumuńskiej partii komunistycznej) i podeptaliśmy je. Vârlan, ten działacz, zaciekle walczył, strzelał. Dotarły posiłki. Najpierw wiejscy żandarmi, potem oddziały wojska. Na szczęście młoda dziewczyna, Maria Stoian, przecięła kable telefoniczne i zaczęła bić w dzwony. Bolszewicy strzelali do niej, z czego tylko mogli. [...] A potem, jeszcze przed południem, chyba była godzina 10.00, dotarła Securitate (policja polityczna) z karabinami maszynowymi i bronią ciężką różnego rodzaju. Kobiety i starcy padli na kolana. «Nie strzelajcie do nas i do naszych dzieci. Przecież też macie dzieci i starych rodziców. Umieramy z głodu i przyszliśmy tu błagać, żeby nie zabierano nam zboża». Starszy lejtnant Stanescu Marin wydał rozkaz otwarcia ognia”. Mówiący te słowa został aresztowany i poddany torturom, a potem wysłany na roboty przymusowe, z których miał wrócić dopiero w 1953 roku. Kolektywizacja służy wprowadzaniu struktur partyjnych na wsi: dzięki niej będą tam obecni działacze. Część chłopskich rodzin zostaje uznana za chiaburi, a oporni chiaburi zostają deportowani na stepy równiny Bărăgan, gdzie spędzą wiele lat, budując tam prowizoryczne wioski. Kolektywizacja odrywa ludzi od tradycji, niszczy wiejskie hierarchie społeczne i zrywa więzi rodzinne, jest odczuwana jako przemoc psychiczna. Mimo to odsetek ziemi kolektywizowanej na koniec 1952 roku wynosi zaledwie 7,2 procent[25]. (Cyt. za: C. Durandin, Histoire des Roumains)
Prowadzące kolektywizację władze komunistyczne wywołują powszechny sprzeciw świata wsi, co prowadzi do kryzysu w sektorze rolnym we wszystkich krajach demokracji ludowej. Na Węgrzech, gdzie w 1949 roku rolnicy stanowią 53,8 procent ludności aktywnej zawodowo – wobec 21,6 procent zatrudnionych w przemyśle i budownictwie razem wziętych – spadek liczby gospodarstw indywidualnych na początku lat pięćdziesiątych doprowadził kraj niemal do klęski głodu. W miastach sklepy pustoszeją tak samo jak spichlerze na wsiach. Skokowy wzrost liczby kołchozów – z 13 tysięcy w 1949 roku do 376 tysięcy w 1953 – nie wystarcza, aby zrekompensować deficyt produkcji rolnej, ponieważ znikli doświadczeni rolnicy: zostali wypędzeni ze swojej ziemi albo poddani nadmiernym obciążeniom i nie przetrwali. Ci, którzy odmawiają przystępowania do kołchozów, stają się celem ataków: zajmuje się ich majątki, a oni sami są morzeni głodem, często aresztowani i bici. Te represje wcale nie powodują, że biedni chłopi powstają przeciwko kułakom: solidarność chłopów reprezentujących wszystkie warstwy wiejskiego społeczeństwa przeciwko reżimowi jedynie się umacnia[26].
Wszystkie przejawy oporu społecznego były eliminowane siłą. Prowadzona przez nowe władze walka z religią ma na celu odcięcie Kościołów od świata zewnętrznego, aby łatwiej było je kontrolować. Na początku lat pięćdziesiątych w więzieniach przebywało ponad czterystu polskich księży. Kardynał Wyszyński, prymas, został aresztowany we wrześniu 1953 roku, a zwolniony dopiero w październiku 1956 roku, w czasie destalinizacji[27]. Pojawiają się nowe organizacje religijne, wykorzystywane przez władze w celu wprowadzania podziałów w istniejących instytucjach i ich osłabiania. Tak jest w Polsce z założonym w 1947 roku Paxem, a na Węgrzech i w Czechosłowacji z organizacją Księża Pokoju, która powstała w 1951 roku[28]. Ścisłemu nadzorowi zostaje poddana Cerkiew rumuńska, nominacje na najwyższe stanowiska w hierarchii muszą być zatwierdzane przez władze państwowe, państwu podlegają też majątki biskupstw, prowadzona jest cenzura listów duszpasterskich i wszystkiego, co jest podawane do publicznej wiadomości. Władze decydują o metodach kształcenia kapłanów, nadzorują stosunki z Cerkwiami w innych państwach. Rumuńska partia komunistyczna znajduje w Cerkwi prawosławnej oddanego sojusznika w walce z katolikami i unitami – chrześcijanami wschodnimi, których prawosławni uważają za zdrajców, ponieważ unici akceptują dogmaty katolicyzmu i uznają autorytet papieża. Wybrany w maju 1948 roku prawosławny patriarcha Justynian Marina staje się pomocnikiem komunistycznej władzy. Minister do spraw kultu ogłasza, że popi uniccy będą dostawali uposażenie wyłącznie pod warunkiem, że staną się prawosławni (władze tworzą specjalną ich listę). Sobory i cerkwie unickie zamykano, sześciuset księży aresztowano. Potępia się Kościół katolicki, nazywając go antykomunistyczną twierdzą. „Watykan to centrum najstarszej imperialistycznej tradycji, która nie zawahała się użyć wszystkich środków systemu kapitalistycznego do komercjalizacji rzeczy świętych” – oskarża prawosławny patriarcha Justynian. We wrześniu 1951 roku przed sądem wojskowym w Bukareszcie odbywa się wielki proces, w którym wielu oskarżonych o szpiegostwo biskupów katolickich i osób świeckich zostaje skazanych na osiemnaście lat więzienia[29]. W Bułgarii toczą się inne procesy dostojników cerkiewnych, również oskarżonych o szpiegostwo i działalność wywrotową. W piwnicach sofijskiego więzienia zastrzelono biskupa Bosiłkowa ze Swisztowa. W 2001 roku zostanie on kanonizowany jako pierwszy męczennik Kościoła katolickiego z okresu stalinizmu[30].
Żdanowszczyzna rozszerza się na kraje demokracji ludowej. W literaturze, historii, nauce i sztuce jedynym punktem odniesienia staje się to, co robi się w ZSRS: socrealizm jest normą, łysenkizm prawdą. Jeśli chodzi o prasę, to „Prawda”, organ sowieckiej partii komunistycznej, służy za wzór dziennikom lokalnych partii komunistycznych. „Dlaczego «Rude Pravo» [organ Komunistycznej Partii Czechosłowacji] kosztuje więcej niż «Prawda»? Bo przecież trzeba zapłacić za tłumaczenie” – głosi popularny dowcip. Osiem tysięcy rumuńskich czasopism i książek jest zakazanych, ponieważ nie są zgodne z oficjalną ideologią. Prowadzonej w Bukareszcie sowietyzacji towarzyszy jednocześnie rusyfikacja: masowo rozpowszechniane są książki pochodzące z ZSRS, powstaje instytut studiów rumuńsko-sowieckich, rumuńsko-sowieckie muzeum, instytut Maksima Gorkiego... Zarządza się obowiązkowe nauczanie języka rosyjskiego od jedenastego roku życia, wprowadza się słowiańską ortografię, prześladuje się „kosmopolitycznych” intelektualistów. Partyjną elitę wysyła się do założonej przez Żdanowa Wyższej Szkoły Nauk Społecznych, gdzie uczy się historii ZSRS[31].
Nawet przywódcy komunistyczni są pod kontrolą. Ambasador Związku Sowieckiego w Warszawie, Budapeszcie lub Belgradzie... spotyka się z każdym z członków Biura Politycznego „bratnich partii” i wysyła raport, nie podając jego treści do wiadomości lokalnych towarzyszy. W każdym aparacie partyjnym ścisłemu nadzorowi podlegają dwa główne sektory: sekcja wykonawcza, czyli policja wewnętrzna partii komunistycznych, i sekcja międzynarodowa, która zajmuje się stosunkami z „bratnimi partiami”. W 1948 roku wybucha gigantyczna czystka, która dotyka średnio co czwartego członka wszystkich partii komunistycznych Europy Środkowej i Wschodniej. Zgodnie ze stalinowską tradycją czystka została przygotowana i jest nadzorowana przez Moskwę. W Czechosłowacji partia, która wiosną 1948 roku liczyła 2 miliony członków, trzy lata później zmniejszyła liczebność do 900 tysięcy. Obecność sowieckich funkcjonariuszy w służbach policyjnych i specjalnych Europy Wschodniej jest dwojakiego rodzaju. ZSRS potajemnie rekrutuje spośród nich agentów, a w ministerstwach spraw wewnętrznych są umieszczani doradcy z Moskwy, mający nadzorować najważniejsze procesy, które wstrząsają tymi krajami w ostatnich latach panowania Stalina, i kierować ich organizacją. Komendant milicji w Budapeszcie, Sándor Kopácsi, w swoich wspomnieniach poda następujący krytyczny opis ówczesnych sowieckich aniołów stróżów: „Uczestniczyli we wszystkich naszych spotkaniach roboczych, każąc sobie tłumaczyć poszczególne wystąpienia, a najczęściej żądając od tłumaczy streszczenia najważniejszych punktów obrad w krótkiej notatce w języku rosyjskim. Wieczorem – pisze dalej – szli do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie spotykali się ze swoimi przełożonymi. Prawdopodobnie wtedy składali im sprawozdania. Następnie odwożono ich do domów w dzielnicy mieszkalnej Budy, do willi, w których w dawnym ustroju mieszkali ministrowie. Tam mieli własne kluby, boiska sportowe i szkoły dla dzieci”[32]. Były członek Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji historyk Karel Kaplan, który miał dostęp do archiwów swojej partii na długo przed upadkiem komunizmu, potwierdzi istnienie swego rodzaju sowieckiej superpolicji politycznej, która funkcjonowała równolegle do organów represji każdego kraju. „Pewne ściśle tajne dokumenty archiwalne, jak również informacje przekazane mi w zaufaniu przez niektórych naszych przywódców, doprowadziły mnie do przekonania, że istniała międzynarodowa służba bezpieczeństwa, prowadzona przez Moskwę i działająca w krajach socjalistycznych za plecami miejscowych organów politycznych – pisał. – Dysponowała ogromnymi uprawnieniami, a jej oddziały były wszędzie: w przedsiębiorstwach, w administracji, a nawet w Biurze Politycznym. W Czechosłowacji składała się ona z doradców radzieckich, wprowadzonych do naszych służb bezpieczeństwa i bezpośrednio zależnych od centrali w Moskwie, oraz z rozległego systemu agentów, umieszczanych przez Sowietów w całym kraju w czasie wojny, zwłaszcza zaś po wojnie”[33].
Pod hasłem braterskiej i socjalistycznej współpracy do sztabu generalnego, ministerstw obrony, do korpusu armii, lotnictwa, artylerii i innego rodzaju sił zbrojnych są przydzielani sowieccy specjaliści. Oficerowie Armii Czerwonej pochodzenia polskiego, bułgarskiego lub innego wracają do swoich krajów i stają na czele armii narodowych. Petar Panczewski, generał armii sowieckiej, w 1950 roku został ministrem obrony narodowej w Bułgarii. Rok wcześniej marszałek Armii Czerwonej Konstanty Rokossowski został mianowany polskim ministrem obrony narodowej. „Po nominacji Rokossowskiego byliśmy świadkami nadejścia nowej fali sowieckich oficerów i generałów – napisze w swych wspomnieniach generał Wojciech Jaruzelski, który w latach osiemdziesiątych będzie próbował przeszkadzać Polsce w wyzwalaniu się z socjalizmu. – Wiele tysięcy z nich, którzy nie mieli żadnych osobistych związków z Polską, nie znało naszego języka. I nie próbowali się go nauczyć”[34].
Wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej podpisują z ZSRS dwustronne traktaty o przyjaźni i pomocy, które stanowią listek figowy dla zorganizowanej grabieży. Po ogromnych odszkodowaniach, jakich zażądano od Niemiec Wschodnich i krajów satelickich byłej Rzeszy, sowieccy przywódcy rozwinęli pomysłowy system przedsiębiorstw mieszanych, który pozwolił im kontrolować i czerpać zyski z kluczowych sektorów gospodarki: z transportu na Węgrzech i w Jugosławii, z górnictwa i przemysłu stoczniowego w Bułgarii, z wydobycia uranu w Czechosłowacji... Moskwa uzależnia te państwa od siebie, wprowadzając stosunki o charakterze kolonialnym, w których nie ma równości między stronami. Utworzenie w styczniu 1949 roku Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, stanowiącej zachętę do wymiany gospodarczej w ramach bloku sowieckiego, pozwoliło ZSRS na kupowanie tanich towarów przemysłowych w zamian za surowce, które Sowieci sprzedawali po wysokiej cenie. Na początku lat pięćdziesiątych Związek Sowiecki dostarczał Czechosłowacji 70 procent miedzi i aluminium, 75 procent rudy żelaza, 80 procent ropy, 90 procent niklu[35]. Cały przemysł w tym kraju zostaje poddany restrukturyzacji, wyspecjalizowany w inżynierii mechanicznej w celu zaspokojenia potrzeb Armii Czerwonej. Zachowując się niczym miejscowy prokonsul, Stalin wydaje opinie na temat kierunków rozwoju we wszystkich dziedzinach, a ponieważ opinie Wożdia są rozkazami, jego plany są bezzwłocznie realizowane. Pewnego dnia w obecności delegacji czechosłowackiej dyktator twierdzi, że wedle jego znajomości geologii tego kraju jest w nim „mnóstwo najrozmaitszych złóż”, ale niestety bogactwa te pozostają niewykorzystane. Rozkłada mapę i pokazuje, gdzie jego zdaniem znajdują się te bogate złoża metali i ropy naftowej. Praga natychmiast zleca zakrojone na dużą skalę badania geologiczne, angażując ogromne środki finansowe. Wydano mnóstwo pieniędzy, a wyniki okazały się mierne. Innym razem Wożd’ uskarża się, że kolektywizacja w Czechosłowacji jest tak powolna z powodu, jak mówi, uprzywilejowania „kułaków”. By zadowolić dyktatora, wprowadza się zmiany w systemie podatkowym obejmującym niezamożnych chłopów, którzy jako jedyni korzystali z tych „przywilejów”[36]. Na początku lat pięćdziesiątych doradcy z ZSRS wprowadzili sowieckie metody zarządzania na wszystkich szczeblach czechosłowackiej gospodarki. Ci eksperci decydują o wszystkim: nawet Klement Gottwald, prezydent republiki i przewodniczący KPCz, nie podejmuje żadnych decyzji bez ich zgody[37].
Wprowadzanie reżimu komunistycznego zawsze powoduje cierpienia wśród ludności, która jest jego ofiarą. W nowych krajach demokracji ludowej przynajmniej dwa sektory funkcjonują dobrze, a nawet się rozwijają: policja polityczna i obozy internowania. Liczba zatrudnionych w aparacie policyjnym sięga przeciętnie 1 procenta ludności w każdym kraju. Co do obozów, to stale ich przybywa. Na początku lat pięćdziesiątych w Albanii istniało 19 obozów i więzień, w Bułgarii 86, w Czechosłowacji 422... Liczba skazanych odzwierciedla skalę systemu represji: około 850 tysięcy więźniów na Węgrzech w latach 1948–1953, 200 tysięcy w Czechosłowacji (1948–1954), 187 tysięcy w Bułgarii (1944–1962)[38]. Wszędzie chodzi o destabilizowanie i zastraszanie społeczeństwa, aby porzuciło wszelką chęć stawiania oporu. W krajach bałtyckich represje przybierają formę masowych deportacji na odległe i nieprzyjazne terytoria ZSRS. W marcu 1949 roku szef MWD, sowieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Siergiej Krugłow, wysłał swoim podwładnym w krajach bałtyckich rozkaz „przeniesienia rodzin kułaków, nacjonalistów, bandytów i ich wspólników z terytoriów Litwy, Łotwy, Estonii do specjalnych osiedli położonych w obwodzie krasnojarskim (4 tysiące rodzin), nowosybirskim (3 tysiące rodzin), tomskim (7 tysięcy rodzin), omskim (6 tysięcy rodzin) i irkuckim (6967 rodzin)”[39]. Ofiarami tych deportacji zorganizowanych przez sowiecką policję polityczną przy pomocy 76 tysięcy działaczy z krajowych partii komunistycznych padło łącznie 92 tysiące osób. Jeśli wziąć pod uwagę populacje tych krajów, liczba ludzi zmuszonych do życia na wygnaniu okazuje się znaczna.
PRZYPISY
Rozdział 11Za żelaznymi kurtynami