hoodshit (griptape) - Michał Mytnik - ebook

hoodshit (griptape) ebook

Michał Mytnik

0,0

Opis

Wdech, wydech i miękki spokój – reset osiedla, ślizg po znaczeniach, rozmyta rzeczywistość materializowana we wsadach, trickach, samplach. Parkiet, beton i ścieżka są tu powierzchnią, po której porusza się podmiot, i chociaż porusza się pewnie, to z każdym krokiem ściera się, zatraca. Ta książka to przemierzanie miasta z jedną słuchawką w uchu, grind po zardzewiałym osiedlu, szukanie sygnału, by wysłać wiadomość. Bohater rezonuje rzeczywistość i zaklina ją kolejnymi kickflipami, bluntslide’ami i ollie. Rytuał porządkuje jaźń i pozwala jechać dalej. Mytnik w swoim debiucie nie tyle czerpie z języka bloków, ile po prostu nim mówi, wydobywając z niego cały poetycki potencjał.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 14

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Impossible (sample)

wypluwam deskę przez kamień

ścieram się z butem                     ze sznurówką wiążę

mam swoje loopy i raczej jazdy

jak szukanie zgub mówienie głupot

miewam uczucia mieszane jak sos

tysiące wysp jeden ocean i dużo snu

coś jak peanut’butter’jelly toast

– mogę bo mogę mnożę przez zero.

.

Viral

reset osiedla

znikają dowody

kosze pełne przewinień

przewiń to jeszcze raz.

tape’y z wczutami

wdrażam w ścieżkę igłę

zlepioną od kurzu kicksów

stepback za linię

sygnały bez odbioru

każą sprawdzić numery

każą okazać ID.

<ktoś> krzyczy przez okno

że nie ma już czasów.

.

Goryle Łzy

O mój gniewie – embrionie,

obyś nie wyszedł na ludzi.

Spod Jadwigi niosłem znicz pod kurię

i tak niosąc światło, straciłem wzrok.

O moje oczy – czerwone,

ale inaczej niż zwykle.

Od atmosfery mam kolana bezwładne,

a wszystko, co nikczemne, to personalne.

Pamiętaj: spacer to rytuał

i echem się niesie jak kaszel.

.

Ogień, ziemia, woda, powietrze i kolejność jak zawsze dowolna

Mam kaszel palacza, w głowie podsklepową czkawkę,

do tego oczy w karo, głupią koronę, na gumce kapelusz.

Pełznę tym szlakiem jak reptile boy za pensem, ujeżdżam,

co ujeżdżam, i wam nic do tego, głupie gnojki, konowały.

Zamek, który dojrzałem, mieni widok na plecy piegawe,

również spaja krój obleśnej sukni-tła w ostrym fiolecie.

W okienkach chatu księżniczki jedzą lody, łuskają pestki,

chleb tostowy, podróże raczej małe, a pokój przechodni.

W bramach ch’opy strudzone patrzą ot tak przed siebie,

są twardzi, dla mnie to skały, a dla nich: och, codzienność.

Gdy wspomniałaś o przeciągach, nagle pojąłem, jak palić

z bonga, kiedyś to była rozpacz, łapałem buchy jak ćmy.

Manną skrzydła motyli, przygody smak jak baterii liźnięcie.

Tym wiekiem nie zatrzymasz mnie w słoju – wybija szambo.

.

L’OG Kush

Pachnidło pokoju jest słodką, sztuczną wanilią.

Przytulam drugi litr lodów, mam opuszki w topach.