Inaczej nie będzie - Tkaczyszyn-Dycki Eugeniusz - ebook

Inaczej nie będzie ebook

Tkaczyszyn-Dycki Eugeniusz

0,0

Opis

Zbiór sześćdziesięciu wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego na sześćdziesiąte urodziny poety. Autor wyboru Jakub Skurtys wyszedł od pytania: „Jaki jest mój Dycki?”, a w odpowiedzi ułożył tom ukazujący poetę jako darczyńcę wiedzionego zasadą do ut des, ale też jako drapichrusta i szmuglera, który niekiedy przychodzi do nas bez niczego, niczym „gołodupiec na wesele”, z dziurą w sercu zamiast podarunku. W tomie – ułożonym przez krytyka nie w kontrze do poprzednich wyborów, lecz w przyjacielskiej relacji z nimi – znalazły się wiersze o różnych formach fraternizowania się, o uwodzeniu i wywodzeniu w pole, o wodzeniu na pokuszenie i pokucie, o dawcach i biorcach, a przede wszystkim o utracie i umiejętności godzenia się na brak. „Dobre słowo” urasta więc w poezji Dyckiego do miana etycznego zobowiązania – staje się ekwiwalentem symbolicznej wymiany, domaga się od czytelników zaufania i wrażliwości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 42

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




LIBER PRI­MUS

I. Izba przy­jęć

w za­kła­dzie za­mkni­ętym mo­ich wier­szy

a za­ra­zem otwar­tym na prze­strzał

znaj­dzie się miej­sce dla ka­żde­go z nas

ka­żdy z nas tra­fi na od­dział

w za­kła­dzie za­mkni­ętym mo­ich wier­szy

a za­ra­zem otwar­tym na ście­żaj

po­noć za­mkni­ętym od wie­lu wie­lu lat

o czym prze­ko­nał się m.in. By­bek

znaj­dę miej­sce nie tyl­ko dla sie­bie

i cie­bie ale i dla Hrud­ny­chy ka­żdy z nas

pój­dzie swo­im ciem­nym ko­ry­ta­rzem

ka­żdy z nas będzie świe­cił przy­kła­dem

II. Wa­le­ta

przez pięć ko­lej­nych dni

nie usły­szą o mnie albo będą mó­wić

jako o uma­rłym i cie­niem moim

ba­wić się przy świe­cach

przez pięć ko­lej­nych dni będą opo­wia­dać

jak bar­dzo by­łem nie­przy­stęp­ny za ży­cia

i że bro­ni­łem się przed śmier­cią w cie­płych

ra­mio­nach star­ców z Far­biar­skiej

to będzie smut­na opo­wie­ść o chłop­cu

ze skra­dzio­nym sło­necz­ni­kiem i szes­na­stu

tego dnia skra­dzio­nych ksi­ążkach

i o tym jak się ów chło­piec roz­mi­ło­wał

w sło­necz­ni­ku gdy przy­szła noc

po swo­je ziar­no

III. Wie­ża

po­chyl się nade mną

nie­bie­sko­oki po­daj mi set­kę

ke­tre­lu któ­ry mnie za­mu­li

a schwy­tam cię za rękę

i będę bło­go­sła­wił two­je imię

wci­ągnę cię na ka­żde

wy­so­kie pi­ętro abyś nie­roz­po­zna­ny

po­zo­sta­wał sobą

wci­ągnę cię do sie­bie na to samo

pi­ętro że­byś gło­sił ra­do­sną no­wi­nę

IV. Pio­sen­ka o sy­tu­acji bez wy­jścia

opo­wiem ci o śmier­ci w moim nie­do­sko­na­łym

języ­ku zna­nym z nie­do­sko­na­ło­ści

ale za­nim opo­wiem ci o śmier­ci jak to

już ro­bi­łem dla wie­lu przed tobą

mu­sisz mnie na­zwać sto­sow­nie i za­pa­mi­ętać

moje imię po dzień w któ­rym za­cznie się

ściem­niać nad wszyst­kim cze­go się do­tknąłeś

i wy­zby­łeś raz na za­wsze

wte­dy opo­wiem ci o śmier­ci

wte­dy opo­wiem ci głów­nie o so­bie

nie za­czy­naj z ni­kim przy­ja­źni

kto nie umie da­wać w sy­tu­acji bez wy­jścia

V.

przy­sze­dłem by ci po­wie­dzieć

że je­stem bez ojca

i mat­ki mo­jej nie wi­dzia­łem

przy zdro­wych zmy­słach

a ty mnie przy­jąłeś i ugo­ści­łeś

choć przy­sze­dłem z głębi

wszyst­kich zło­rze­czeń i mat­ki mo­jej

nie wi­dzia­łem w czy­stych

su­kien­kach (przy jej tylu po­pla­mio­nych

za­świ­nio­nych far­tusz­kach)

i wci­ąż jesz­cze prze­kli­na­łem jej cień

na dro­dze do wła­sne­go ochędó­stwa

VI. Piesz­czoch

może te­raz kie­dy le­ży­my obok sie­bie

spo­dzie­wa­jąc się (oprócz zmęcze­nia na­szą

obec­no­ścią) przy­jścia ko­goś kogo

nie zna­my: jego usta roz­stąpią się na­gle

więc może te­raz gdy do­ty­ka­my za­chłan­nie gra­nic

na­sze­go cia­ła któ­re są nie­sko­ńcze­nie

bez­piecz­ne tyl­ko dzi­siaj w łó­żku w gra­ni­cach

tych dźwi­ga­jąc ta­kże (oprócz zmęcze­nia na­szą

obec­no­ścią) nie­obec­no­ść ko­goś kogo usi­łu­je­my

po­ko­chać: jego usta roz­stąpią się na­gle

i wzbu­dzą we mnie ka­mień głod­ny z któ­rym się

za­bie­ram do piesz­czot ile­kroć je­stem z tobą

VII. Pan Gem­la­bur­bit­sky

4.

śmie­jesz się że je­stem nagi

śmie­ję się choć w to nie wie­rzę

nie wie­rzę że obok mnie leży

dżdżow­ni­ca na ło­dy­żce kwia­tu

uwa­żasz że ło­dy­żka kwia­tu nie po­cho­dzi ode mnie

śmie­ję się choć w to nie wie­rzę

ło­dy­żkę kwia­tu masz od boga ni­co­ści

któ­ry cię do­tknął gdy by­łeś jesz­cze czy­sty

5.

śmie­ję się że przy­cho­dzisz do mnie jak ro­bak

któ­ry zni­kąd przy­cho­dzi i zo­sta­je na wie­ki

wra­casz w nocy i pew­nie my­ślisz

kim je­stem że cze­kam

śmie­jesz się że cze­kam jak ro­bak z tym cia­łem dla cie­bie

z cia­łem o któ­rym Le­szek mó­wił że jest od Boga na prze­szpie­gi

po­tem bie­gnę do ksi­ędza Ho­ro­cha wy­py­tać się o cia­ło

któ­re jest od Boga na prze­szpie­gi kie­dy czło­wiek idzie górą do­li­ną

VIII. List

nie dam ci sie­bie w żad­nej

po­sta­ci ani jako Il­nic­ki

ani jako Dyc­ki nie wiem zresz­tą

któ­ry z nas jest bar­dziej

praw­do­mów­ny a któ­ry tyl­ko pi­sze

wier­sze i to na ke­tre­lu

na set­ce ke­tre­lu pi­sze mi się w na­tchnie­niu

(nie my­ślę wów­czas o za­mu­le­niu

któ­re­mu pod­le­gam) na czte­rech set­kach ke­tre­lu

je­stem po­eta wiel­ki siu­siam do bu­tel­ki

31 V 2015

IX. Owiecz­ki

be­stia któ­ra jed­nym ra­zem

mówi „tak” i be­stia

któ­ra przy na­stęp­nej oka­zji

od­wra­ca się ty­łem

i mówi „nie” o be­stii mo­żna po­nad­to

po­wie­dzieć że po­łk­nie czte­ry

set­ki ke­tre­lu (ni­czym czte­ry wy­pcha­ne

siar­ką owiecz­ki) pod­czas gdy ja

mu­szę po­prze­stać na wier­szu

9 V 2019

X. Po­ku­sa

otóż głup­cy nie wie­dzą

że ka­żdy po­eta (choć się

za­ci­na) pi­sze o so­bie

je­den i ten sam wiersz

ukła­da jed­ną i tę samą

pio­sen­kę (choć co­raz częściej

po­ty­ka się o wła­sny

sprzęt) głup­cy w znie­chęca­jących

ilo­ściach przy­cho­dzą i od­cho­dzą

po­ezja na­to­miast zo­sta­je

w ręku od­bior­cy tyl­ko fra­je­rzy

nie ule­ga­ją po­ku­sie

ko­lej­ne­go tek­stu i tak to się kręci

1 IX 2014

LIBER SECUN­DUS

XI. Pod­ryw

kie­dy ko­ńczą się mo­żli­wo­ści

za­czy­na się opo­wie­ść

kie­dy sta­jesz się jesz­cze bar­dziej

bez­rad­ny i ni­cze­go już

nie ukry­jesz za­czy­na się po­ezja

w któ­rej co naj­wy­żej spo­tkasz się ze sobą

daw­nym cia­ło wier­sza zaś ni­g­dy

nie za­wie­dzie: młod­sze za­wsze młod­sze

od cie­bie wy­ru­sza na pod­ryw

choć nikt nas nie chce

XII.

1.

zwró­ci­łem się do was a wy nie po­wie­dzie­li­ście

nie będziesz mieć ni­cze­go co by było two­je

ani ni­cze­go co by mo­gło cię otwo­rzyć na na­sze

a po­tem na­zna­czy­li­ście mi dzień

na­sie­nia i za­ra­zem kres ob­fi­to­wa­nia

Ty­tus po­wie­dział je­że­li nie je­steś ze mną