Jak wydać książkę w Krainie Smoków - Agnieszka Korol - ebook

Jak wydać książkę w Krainie Smoków ebook

Agnieszka Korol

5,0

Opis

Niewinny Pastuszek, autor bajek, udaje się do wielkiego miasta, by wydać swoją pierwszą książkę. Napotyka wiele przeszkód. W odszukaniu właściwego wydawcy pomaga mu krasnoludek Tutejszy.

„Jak wydać książkę w Krainie Smoków” to groteska i satyra w konwencji bajki na temat sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie debiutujący polscy autorzy. Jest to powiastka zarówno dla starszego, jak i młodszego czytelnika.

Zabawne ilustracje wykonała Jolanta Jaworska.

Agnieszka Korol to specjalistka od smoków. Zna ich obyczaje i cechy charakteru. A o Krainie Smoków wie tyle, jakby w niej mieszkała.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 46

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




AGNIESZKA KOROL

JAK WYDAĆ KSIĄŻKĘ W KRAINIE SMOKÓW

 

Oficyna Wydawnicza RW2010 Poznań 2014

Redakcja: Joanna Ślużyńska

Korekta: Maciej Ślużyński

Redakcja techniczna zespół RW2010

Copyright © Agnieszka Korol 2014

Okładka i ilustracje Copyright © Jolanta Jaworska 2014

Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2014

e-wydanie I

 

ISBN 978-83-7949-088-2

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.

 

Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.

 

Oficyna wydawnicza RW2010

Dział handlowy: [email protected]

Zapraszamy do naszego serwisu: www.rw2010.pl

Niewinny Pastuszek przybył po długiej wędrówce o chlebie i wodzie do wielkiego miasta. Wszystko było tu ogromne i kamienne. W wielkich pieczarach mieszkały naburmuszone smoki. Po ulicach we wszystkich kierunkach poruszały się przedziwne stworzenia w pojazdach ze srebra i złota. Po szynach jeździły pociągi buchające sadzą i parą. Wszędzie było słychać krzyki, śmiechy i bluźnierstwa.

 

 

Niewinny Pastuszek stanął pośrodku miasta. Był odważny i nigdy nie bał się niczego, lecz to, co zobaczył, przerosło opowieści, jakie słyszał.

„Co mam począć – pomyślał. – Gdzie się udać? Do jakiej jaskini?”. Pod pachą trzymał opasłą księgę, w której zapisał wszystkie swoje bajki. Te wesołe i smutne, straszne i łagodne jak wiaterek. Wszystkie. Pastuszek ów w niewinności swojej wyobrażał sobie, że przyjdzie taki dzień, w którym jego historyjki trafią do ludzi, smoków, krasnoludków i innych stworzeń. Był autorem tych opowieści. Nadszedł czas, by znaleźć dla nich wydawcę.

Tymczasem dookoła kłębił się tłum biegnących istot. Nikt nikogo nie dostrzegał, tak jakby ulica była zupełnie pusta. Niewinny Pastuszek przyuważył jednak pewnego krasnoludka, który jako jedyny nigdzie się nie spieszył. Podszedł do niego i spytał:

– Przepraszam, czy pan jest tutejszy?

– Tutejszy mam na nazwisko, a na imię Niecierpek.

– Niecierpek?

– To po wuju ciotecznym, on też ma tak na imię.

– Aha, a ja jestem Niewinny Pastuszek. Na imię dali mi Scholastyk, ale rzadko go używam. Skoro jest pan tutejszy, to na pewno pan wie, gdzie w okolicy znajduje się jakieś wydawnictwo.

– Za tobą, Niewinny Pastuszku. – Krasnoludek zaśmiał się i zniknął w tłumie.

Scholastyk odwrócił się i ujrzał ogromną pieczarę zastawioną wielkimi wrotami. Wisiała na nich złota tabliczka z wygrawerowanym napisem:

 

WYDAWNICTWO ZŁOTEGO SMOKA

 

Niewinny Pastuszek podszedł do drzwi i zapukał, lecz nikt nie odpowiedział. Zapukał więc jeszcze raz, z całej siły. Po chwili otworzył mu typ o błękitnej twarzy i rozczapierzonych włosach.

– Hola, hola, człowieku, tu się pracuje, tu się myśli, tu się sprząta.

– Ja w sprawie bajek.

– Bajek, powiadasz pan? A nie możesz się pan zająć jakąś uczciwą pracą? Spójrz pan na mnie. Co trzymam w ręce?

– Miotłę, jak sądzę... – wyszeptał nieco zbity z tropu Scholastyk.

– Miotłę! Miotłę? To zdumiewająca ignorancja! To mop. Mop! Najwyższa technologia, uniwersalny wynalazek. Nikt ani nic nie zastąpi mopa.

– Całkowicie się z panem zgadzam – przytaknął pastuszek dla świętego spokoju. – Chciałem tylko niewinnie zapytać, gdzie znajdę Złotego Smoka?

– A wiesz pan, co to jest? – Błękitny zignorował pytanie Scholastyka i wskazał mu pojemnik z wodą.

– Kubełek.

– Brawo! A jednak. Gratulacje. Nie jest pan taki głupi, na jakiego wygląda.

– Ja w sprawie bajek...

– A to, to, właśnie. Ja decyduję, kto może wejść, a kto nie może. – Zaśmiał się zjadliwie, odsłaniając spiczaste zęby i długi język. – Jestem z zawodu wodnikiem. W jeziorze brak zleceń. Obecnie robię jako odźwierny i czyściciel wodny. A pan w czym robi?

– W bajkach.

– Przypominam sobie... A teraz idź pan i nie zawracaj mi głowy!

Błękitny zabrał się za mycie podłogi.

Niewinny Pastuszek uznał, że niczego więcej się od wodnika nie dowie. Postanowił poszukać Złotego Smoka sam. Wziął do ręki jedną z pochodni tkwiących w ścianie i oświetlił nią dalszą część holu – otaczały go schody prowadzące w różne strony. Scholastyk przyjrzał im się z wielką uwagą i wybrał te, które wyglądały najbardziej wystawnie. Stopnie wykonano z alabastru i pokryto purpurowym kobiercem wyszywanym w złote rybki. Schody owe prowadziły prosto, by za chwilę się kręcić; kierowały się na lewo, a zaraz potem na prawo. W dół i w górę, w dół i w górę.

Kiedy spocony pastuszek dotarł do złotych drzwi i usiadł na chwilę, by otrzeć pot z czoła, usłyszał jakieś głosy i śmiechy. Zapukał kołatką w kształcie ryby-młota.

– Proszę! – usłyszał uprzejmy kobiecy głos. Wszedł więc i stanął oszołomiony. Ściany komnaty, rozświetlone kandelabrami, były ozdobione złotymi malowidłami, przedstawiającymi ryby, wodników, syrenki i inne wodne stwory. Błękit posadzki lśnił jak tafla jeziora. Przy biurku przypominającym lodowisko siedziała syrena. I właśnie malowała swoje długie paznokcie, prawie tak długie jak palce, złotym lakierem. Niewinny Pastuszek ukłonił się.

– Pan w jakiej sprawie? – spytała jakby niecierpliwie.

– Ja do Złotego Smoka. Mam ze sobą bajki. – Wskazał na księgę.

– Niech pan tu położy. – Wskazała biurko, na którym leżało już mnóstwo innych manuskryptów.

– Chciałbym porozmawiać z szefem.

– Nie ma potrzeby. Zresztą... on śpi. O tej porze zawsze śpi.

– Wydawało mi się, że go słyszałem, zanim tu wszedłem.

– Już zasnął, to pewne. Niech pan się nie boi. Proszę to tu położyć. Złoty Smok czyta wszystkie bajki, jednak później zasypia. Budzi się, czyta i znów zasypia. Jeżeli mu się spodobają, to wyśle do pana gołębia pocztowego z odpowiedzią.

– Ja jednak poczekam, aż się obudzi.

Niewinny Pastuszek usiadł na jednym z krzeseł, które wyglądało jak łódka. Było to krzesło bujane do usypiania petentów. Scholastyk czuł się bardzo zmęczony, więc szybko zasnął. Kiedy się obudził, spojrzał na zegar wiszący na ścianie – minęły trzy godziny.

– Czy mogę już rozmawiać ze Złotym Smokiem?

– Pan tu jeszcze jest? – zdziwiła się sekretarka-syrena. – Szef już dawno wyszedł.

– Może się pani tak tylko wydawało?

Niewinny Pastuszek zawsze był dokładny i skrupulatny. Postanowił sam to sprawdzić. Podszedł do drzwi smoka, zapukał i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Nie mylił się. Za rozłożystym biurkiem w formie ogromnej muszli siedział Złoty Smok, trzymając tylne łapy na blacie. Co do tego, że nim jest, Scholastyk nie miał wątpliwości. Wszystkie jego łuski i długie, zakrzywione zębiska były złote. Na szyi wisiało mnóstwo złotych łańcuchów. Cały gabinet był pozłacany i wypełniony bańkami mydlanymi, które smok nieustannie produkował przy pomocy swojej złotej machiny.

– Lubi pan bańki mydlane? – spytał smok.