Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
AKT I
Obóz Holofernesa. Na przodzie po prawej stronie namiot hetmański. Dekoracje głębokie, namioty, lud wojenny, zgiełk. Głębię zamyka góra, pomiędzy wzgórzami widać miasto Betulię.
SCENA 1
Holofernes wychodzi ze starszyzną wojskową z otwartego namiotu. — Muzyka. — Po chwili daje znak. — Muzyka milknie. — Arcykapłan, Drabant2, Żołnierz, Porucznik.
HOLOFERNES
do Arcykapłana
Który tam bóg obiatę3 pożarł wczoraj rano?
ARCYKAPŁAN
Myśmy ciągnęli losem, panie, jak kazano,
I los padł na Baala4.
HOLOFERNES
To on dziś nie głodny!
Niech dziś ma inny bóg udział w obiacie:
Ten, co go wszyscy niby znacie — a nie znacie;
śmiejąc się
Taki to u mnie czci największej godny!
ARCYKAPŁAN
Będzie, jak każesz. (poczyna się obiata)
HOLOFERNES
Drabant, tu!
DRABANT
z głębokim pokłonem
Hetmanie!
HOLOFERNES
Kto z wojska krzywdy doznał w pochodzie
I chce wnieść skargę przeciw swemu wojewodzie5,
Niechaj tu stanie.
ŻOŁNIERZ
występując
Ja skarżę.
HOLOFERNES
O co?
ŻOŁNIERZ
W ostatniej potrzebie6,
Przy szturmie zamku zdobyłem dla siebie
Dziewicę lubą, a tak śliczną ciałem,
Dziwną, że kiedy spojrzała, truchlałem;
A jednak ona spoglądała mile...
Była w namiocie. Wyszedłem na chwilę,
A snadź7 i innych tknęła jej uroda:
Bo po mnie zaraz wszedł sam wojewoda,
Uporną przebił, i umarła z rany.
HOLOFERNES
Więc wojewoda będzie śmiercią ukarany!
Lecz oskarżyciel także śmierć poniesie
do Drabantów:
Wziąć go!
ŻOŁNIERZ
I ty mnie zabić chcesz, Holofernesie?
HOLOFERNES
Tak, bo twe wystąpienie jest nazbyt zuchwałem.
Ja, by was wypróbować, zlecenie wydałem,
A gdybym czerni8 podobnej tobie
Dał prawo skarżyć starszych w ich własnej osobie,
To ich skargom i na mnie nie byłoby końca;
A gdzieżby dla mnie wtedy znalazł się obrońca?
Jam dawno zważał, że wy szemrzecie!...
ŻOŁNIERZ
Jam tę dziewicę dla ciebie chował.
HOLOFERNES
Gdy żebrak znajdzie koronę, to przecie
Sam jej nie włoży — chyba zwariował9 —
Lecz ją odnosi królowi,
Wiedząc, że ona własność królewską stanowi;
I pan mu za to nie dziękuje srodze.
Jednak twą dobrą chęć ja nagrodzę:
Dziś jam łaskawy w niezwykłej mierze.
Idź, upij się mym winem, nim cię śmierć zabierze!
Drabanci uprowadzają Żołnierza w głąb.
Konia mojego okiełznać!
PORUCZNIK
Gotowy.
HOLOFERNES
Czym już kazał?
PORUCZNIK
Nie, ale mnie przyszło do głowy
Że każesz, wielki hetmanie.
HOLOFERNES
Kto jesteś ty, co śmiesz mnie odgadywać,
Myśli mi moje z pod czoła wyrywać?
Takie natrętne gniewa mnie postępowanie.
Myśl moja, to raz; a wasz czyn, to dwa;
I nie na odwrót! Pomnij!
PORUCZNIK
Łaska twa
Niechaj mi wybaczy!
Odchodzi.
ARCYKAPŁAN
podchodząc
Skończona obiata.
Na znak Holofernesa odchodzi.
HOLOFERNES
sam
Kto ją rozumie, wysoka to sztuka:
Być tajemnicą wieczystą dla świata!
Nie jest nią morze: świat w nim czegoś szuka,
Znajduje; łódka pierś jego ugniata.
Ogień? Zaiste, siłę ma nie lada:
Lecz byle kuchta własność jego bada,
I byle chłystek węgle nim rozpala.
Słońce? Choć płynie i przyświeca z dala,
Jednak już śledzą dróg jego krążenie;
Szewc, krawiec, mierzą czas na jego cienie.
Lecz jam nie taki. Oni też głęboko
W szczeliny duszy mej puszczają oko,
Nie pomnąc, iż ta ciekawość uśmierca.
Chwytają z ust mych żywe słowa, by je
Przekuć na wytrych do mojego serca;
Lecz moje dzisiaj jutro już nie żyje.
Jam nie z tych próżnych głupców, co się korzą
Przed własnym ja i mają dlań cześć bożą;
Przez co też zmiany najmniejszej się strzegą,
Dzień dniem zdradzając. Nie! Ja dzisiejszego
Człowieka w sobie rwę na sztuki krwawe,
I jutrzejszemu rzucam go na strawę.
Nieraz mi zda się, przed tą moją zgrają,
W tłumie, że jestem sam jeden wśród świata,
A oni czucia wtedy nabywają
Gdy miecz mój głowy ich jak kłosy zmiata.
Oni miarkują coś: lecz zamiast sami
Biec z otwartymi, jak dzieci, rękami,
Z miłością ku mnie, pierzchają gdzieś w stronę,
Niby zające w ogniu oparzone.
Gdybym miał wroga, a tak silnej wiary
Iżby śmiał ze mną chwycić się za bary,
Och! pocałowałbym go; i żelazem
Przebił, i w walce padł śmiercią z nim razem!
Nebukadnezar, to liczba jedynie,
Która się nudząc w swój czczości10 półbożéj;
Wciąż dla rozrywki sama siebie mnoży:
Jak mucha, płodzi tysiąc much w godzinie,
Aż ćma ich słońce zasłoni na niebie.
Gdybym mu odjął Asyrię i siebie,
Skóra by tylko człowiecza została,
Wypchana sadłem bezwładnego ciała.
Ja mu świat poddam, a gdy go posiędzie,
Słabość sił jego będę miał na względzie.
SCENA 2
Poprzedzający. — Goniec Nebukadnezara.
PORUCZNIK
Goniec naszego wielkiego pana
Zapytuje o hetmana.
HOLOFERNES
Sprowadź go.
na stronie
Czego tam chcą ode mnie?
Cóż dumny karku? Jestżeś giętkim tyle,
Aby się ugiąć nikczemnie?
Pan dba, byś nie zapomniał i na jedną chwilę.
GONIEC
Nebukadnezar, którego potęga
Od wschodu słońca do zachodu sięga,
Śle pozdrowienie dla swego hetmana.
HOLOFERNES
W pokorze czekam na rozkazy pana.
GONIEC
Nebukadnezar mówi: niech się strzegą
Ludzie uznawać innych bóstw, prócz niego.
A płomieniom oddać każe
Świątynie wszelkich innych bogów i ołtarze.
HOLOFERNES
Zaprawdę, dogodniejszy jeden bóg niż trzysta,
A dla samego króla — oczywista!
Bo zechce nadal modlić się, wystarczy
Mu stanąć wobec zwierciadła swej tarczy;
Chorować tylko niechaj się nie waży,
By się nie przeląkł wykrzywionej twarzy.
Dawnoż przestał wydawać chorobliwe jęki?
GONIEC
Jakoś zdrów teraz, wszystkim bogom dzięki.
HOLOFERNES
To jest jemu samemu, rozumiałeś pewnie.
Lepiej czcić boga w ciele aniżeli w drewnie.
Cóż dalej?
na stronie
Mam ochotę zdusić tego gońca.
GONIEC
Co dzień, o wschodzie słońca, ma być czczon obiatą.
HOLOFERNES
Szkoda, że dzisiaj za późno już na to z intencją:
Ano pomyślim przy zachodzie słońca.
GONIEC
Następnie, król prosi ciebie
Byś życie swoje szczędził w wojennej potrzebie,
Jako cię żaden sługa i kraju obrońca
Nie zastąpi tak wiernie.
Na koniec król ci czyni nadzieję,
Że dużo jeszcze łask swoich zleje
Na głowę twoją, o Holofernie!
HOLOFERNES
Dobrze. Możem, zaprawdę, w wojnie czy w pokoju
Nazbyt za zdrowie króla wychylał napoju.
Odpowiedz więc, że skoro jestem mu tak drogi,
Będę sam siebie kochał: całuję go w nogi.
Goniec odchodzi.
Drabant!
DRABANT
Hetmanie!
HOLOFERNES
Ogłoś wśród żołnierzy,
Niech nikt w innego boga, prócz króla, nie wierzy!
do Arcykapłana:
A gdy król innych bogów mieć nam nie pozwala,
Kapłanie! Trzeba rozbić głuchego Baala,
Z którym się włóczym jeszcze po świecie.
Drzewo w podarku sobie zabierzcie.
ARCYKAPŁAN
Jak mogę rozbić, do czego się modlę,
Chciej zważyć, panie? To byłoby...
HOLOFERNES
Podle?
Rozumiem. Ale cóż ja na to zrobię?
Baal jak może, niech tam radzi sobie;
Ja zaś wyraźne polecenie mam:
Musisz go rozbić lub zabić się sam.
ARCYKAPŁAN
A no, postaram się, wielki hetmanie.
Spełnić twoje rozkazanie.
zgina się i odchodzi
HOLOFERNES
sam
Przekleństwo tobie, królu pałacowy,
Że-ć ta olbrzymia myśl przyszła do głowy!...
On jej nie uczci, skoślawi myśl własną!
Mnie bo od dawna rzecz ta była jasną,
Że ludzkość, odkąd słońce skrzy na niebie,
Miała cel wielki: wydać boga z siebie.
Lecz ten bóg, który ciągle jest w robocie,
Czym o swój boskiej zaświadczy istocie?
Walką wieczystą. Bogiem zwać się będzie,
Gdy miecz i ogień weźmie za narzędzie,
Gdy zmoże11 czułość i litość dla ludzi,
Gdy żadna zgroza dreszczu w nim nie wzbudzi,
Gdy ludzkość zdepcze on na proch, a ona
Z krzykiem wesela u nóg jego skona.
Nebukadnezar o to się nie stara;
Sprawia się łatwiej: Nebukadnezara
Woźny ogłasza bogiem między swémi,
Ja zaś ogłosić mam go po wszej ziemi!
Arcykapłan powraca
Baal zniszczony?
ARCYKAPŁAN
Już go żrą płomienie;
Oby dał mi przebaczenie!
HOLOFERNES
On nie jest bogiem: na to nie ma rady,
Gdy król i hetman nakazują tobie
Znaleźć gruntowne tej prawdy zasady.
Masz trzy dni czasu. Doba po dobie,
Coś przecie znajdziesz, byle ochota;
A za każdą zasadę płacę-ć uncją złota.
ARCYKAPŁAN
Spodziewam się rozkazom uczynić zadosyć12.
Arcykapłan odchodzi, wchodzi Porucznik.
PORUCZNIK
Posły jakiegoś króla przyszli o coś prosić.
HOLOFERNES
Jakiego króla?
PORUCZNIK
Ot!... pamięć przeklęta!...
Kto tam imiona wszystkich pobitych spamięta?
HOLOFERNES
rzucając mu łańcuch złoty
To pierwsza trudność, którą słyszę mile...
Sprowadź ich!
Porucznik wychodzi.
SCENA 3
Poprzedzający. — Posłowie z Libii i z Mezopotamii.
Posłowie z Libii, czarni i brzydcy, rzucają się na ziemię
POSEŁ Z LIBII
Jako nas widzisz tu w pyle,
Tak król libijski przed tobą się schyli,
Gdy raczysz ściągnąć do jego stolicy.
HOLOFERNES
do siebie
A! toż podli niewolnicy głośno:
Czemu nie wczoraj, czemu aż w tej chwili
Przybywacie z poddaniem? Spóźniona to pora.
Droga za wielka, czy też za mała pokora?
Sąsiedzi wasi inaczej się korzą
na stronie
Wstręt mnie porywa na tę małpę bożą.
Muszę łaskawym być na czerń obrzydłą,
By nie myślało przypadkiem to bydło,
Że ich godnymi mego gniewu robię.
głośno:
Rzeczcie królowi, iż może rachować...
PORUCZNIK