39,90 zł
„Kafka”, w przekładzie Zbigniewa Dmitrocy, to cykl pięćdziesięciu sześciu wierszy i miniatur prozatorskich inspirowanych życiem i twórczością Franza Kafki. Ich autorem jest Władimir Jermołajew – poeta, prozaik i tłumacz (m.in. Eliota, Ungarettiego, Hemingwaya i Bukowskiego), który od 1985 roku mieszka w Rydze. W tej niewielkiej i zabawnej książeczce Jermołajew z kryptocytatów i nawiązań zrobił metodę twórczą. Wywodząc wiersze i miniatury prozatorskie z pojedynczych zdań listów, opowiadań, powieści, dzienników i innych zapisków Franza Kafki lub nawiązując do biografii pisarza nadaje swoim wierszom i drobnym prozom charakter paradokumentalny, niekiedy okraszając je szczyptą ironii. A ten kolejny tom w legendarnej Małej Serii Przekładów Poetyckich ozdabiają komputerowe grafiki wykonana przez brata autora - Aleksandra Jermołajewa.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 52
redaktor serii
Paweł Orzeł
redakcja
Igor Biełow
korekta
Rafał Gawin
projekt okładki
Barbara Bugalska
© Copyright for the Polish edition
by Państwowy Instytut Wydawniczy, 2023
© Copyright by Władimir Jermołajew
© Copyright for the Polish translation
by Zbigniew Dmitroca
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00–372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa www.piw.pl
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
ISBN 978-83-8196-723-5
więzienie w którym krzyków nie słychać
krzyków nie ma
wysokich murów nie przefrunie ptak
ptaków nie ma
wieże są zawsze puste
strażników nie ma
cienie poruszają się razem
i nigdy osobno
kołki trzpienie są wyregulowane
noże naostrzone
wyroki są wydawane i wykonywane
samoczynnie
żadnych inspekcji
widziałem na plaży człowieka
w trójczęściowym garniturze i kanotierze
stał nieruchomo
i tylko jego wzrok się przesuwał
od ludnego brzegu do pustego horyzontu
i z powrotem
w rękach trzymał notatnik
i ołówek
długo go obserwowałem
wydawał mi się dziwny
woda była ciepła jak mleko
którym karmi się niemowlęta
gdy wyszedłem na brzeg
nie zobaczyłem człowieka
w garniturze i kanotierze
na piasku poniewierał się notatnik
z jedynym zdaniem
na pierwszej stronie
„mam jedenastu synów”
przeczytawszy te słowa zrozumiałem
że widziałem na plaży
kafkę
franz kafka zbiera się do czytania siostrom autobiografii Franza Grillparzera
czeka aż słuchaczki się usadowią i uważnie na niego popatrzą
doczekawszy się zaczyna czytać
z początku braknie mu tchu
rzuca szybkie spojrzenia na siostry
opis mrocznych pokojów i piwnicy na drewno nie robi na nich wrażenia
nie przeraża ich brudne przejście na które wychodzą okna pokoju dziecięcego
jego ogromne rozmiary ciemne kąty straszna piwnica na drewno szczury biegające po nogach
kafka składa koniuszki palców i próbuje pokonać wewnętrzną barierę przeszkadzającą swobodnie popłynąć jego głosowi
czyta o fascynacji Franza teatrem jego głos staje się twardszy
wylicza atłasowe płaszcze kamizelki kolety szerokie pasy bransoletki naszyjniki
uwaga słuchaczek się ożywia i to dodaje mu otuchy
tama pęka przestrzeń dla jego głosu się rozszerza
czyta o pierwszych próbach poetyckich Grillparzera już nie zwracając uwagi na siostry
głos kafki brzmi pewnie i wypełnia sobą cały pokój
pokój dom miasto świat wszystko przysłuchuje się jego słowom reaguje rezonuje
czuje w sobie coś rzadkiego fundament przyczynę prawo raison d'être
ma prawo do istnienia żadnych wątpliwości istnieje zgodnie z prawem
ma to prawo nie mniej niż inni
czyta o miłości Franza o pierwszych pieśniach i sztukach o patronacie hrabiego Stadiona o intrygach zawistników i ingerencjach cenzury
istnieje istnieje nie ma co do tego wątpliwości i jego imię Franz pisze się z dużej litery tak samo jak imię Franza Grillparzera
w tym momencie ze sklepu wracają rodzice
rozlega się głos ojca
jego kroki
horyzont się zwęża
wewnętrzna tama się odbudowuje
świat więcej nie rezonuje
fundament został zburzony prawo utracone
nie ma więcej żadnej przyczyny
żadnego raison d'être
franz milknie
siostry pośpiesznie wstają z krzeseł
wchodzi matka a za nią
ojciec
pomyślał
czy Siedlisko Zła nie jest odwróconym do góry nogami i zakopanym w ziemi
Zamkiem
a Zamek wykopanym z ziemi i postawionym na szczycie wzgórza
Siedliskiem Zła
czy franz kafka nie jest odwróconym do góry nogami i zakopanym w ziemi
Franzem Grillparzerem
a Franz Grillparzer wykopanym z ziemi i wprowadzonym do podręczników
franzem kafką
nie znajdując odpowiedzi osuszył bibułą to co napisał nałożył na pióro nasadkę
zamknął zeszyt odwrócił się do apatycznej Milli Jovovich
i powiedział „nie żądaj ode mnie szczerości Mileno
nikt nie może żądać jej ode mnie bardziej
uparcie niż ja sam”
być kafką nie jest wcale trudno
trzeba tylko przywyknąć do bezsenności lub dziwnych
snów gdy szatkują cię wielkim kuchennym nożem
albo ciągną przez cały dom z dołu
na górę i dalej prosto przez dach z takim
zapałem że nad dachem pojawia się tylko pusta pętla
a kawałki twojego ciała zostają na schodach i stropach
być kafką nie jest wcale trudno
trzeba tylko nauczyć się nie zwracać uwagi na
mdłości wysypkę palpitacje serca na te koszmarne bóle
głowy gdy czaszka naciska na mózg z taką siłą że mózg
wychodzi na zewnątrz przez najmniejsze pory kości
ze strachu przed starością strachu przed młodością
strachu przed śmiercią i strachu przed życiem przed nieustannym pragnieniem żeby wyskoczyć przez okno
być kafką nie jest wcale trudno
jeśli nauczysz się znosić rozmowy przy wspólnym stole
grę w karty widok siostry czytającej z zachwytem książkę
albo z zakłopotaniem dłubiącej wizytówką w zębach
hałas w sąsiednim pokoju gdzie wybierają popiół albo śpiewają albo bawią się z czyimiś dziećmi płacz niemowlęcia w domu naprzeciw przechwałki ojca i jego zarzuty pracę w fabryce inspekcje sprawozdania rozmowy z szefem i kolegami z biura
być kafką jest bardzo trudno
gdy czujesz się niezdolnym do pisania gdy
odczuwasz wyczerpanie po napisaniu już pierwszej linijki
gdy w zdaniach są takie luki że można wsadzić
rękę po łokieć gdy nie możesz znaleźć granicy między
życiem a przerażeniem gdy marzysz o dużym hauście
zimnej wody i jesteś wdzięczny producentom makaronu
ponieważ ich wyroby są tak delikatne że może je
przełknąć
nawet
twoje obumarłe gardło
wychodząc do pracy, kafka zapomniał zamknąć drzwi i gdy wrócił, zobaczył, że mieszkanie pełne jest obcych ludzi.
– to pan jest pisarz franz kafka? – zapytał niziutki jegomość w palcie i machnął otwartą legitymacją.
– nie – odpowiedział kafka. – nie mogę siebie nazwać pisarzem, ale do tego, że nazywam się kafka, a na imię mam franz, się przyznaję.