Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tom, który obnaża śliskie i świńskie mechanizmy władzy, przebija bańki mydlane neoliberalnej polityki. Pisana na gniewie i wyciu książka, która aplikuje czytelnikom bez znieczulenia opowieść o zmaganiach z systemem podejmowane przez człowieka kultury i lasu: tragicznego Robin Łódzia. Przemysław Owczarek w swoich prozach poetyckich przemierza nie tylko przestrzeń rodzimego piekła, ale też z antropologiczną, a czasem wręcz szamańską uwagą wędruje po czasoprzestrzeni mitycznej, by wreszcie zdecydować się na powrót z banicji, błysnąć w szczelinie intymną, rodzinną relacją. Lament, śmiech i trwoga, które oczyszczają, choć ich nurt wypływa z ciemnego źródła – podziemnej katawotry.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 40
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ani ten życiowo-praktyczny, ani polityczny, ani język teorii, wiary, moralności, nie są w stanie przekopać się do miejsca podziemnego, gdzie spoczywa grzech niewinny, uroda ohydna, życie uśmiercone, śmierć żyjąca [...] A ty, przeto, jeśli chcesz dotrzeć do źródła, musiałbyś zstąpić w podziemia.
Witold Gombrowicz, Dziennik 1961–1966
Co pływa wokół, podlega cięciwie, nawet gdy źródło jest ujściem w otchłań.
Robin Łódź
Agnieszce, z którą byłem i jestem, i naszym dzieciom
mir
imperium to upiór. śni, że krew da mu życie, dlatego zabija. zombie ze wschodu tańczą z marami znad Atlantyku, gdy noc strąca paciorki w pledy żebraków na skwerach Sztokholmu. zastaw się i połóż. szyny, łomot, śnieżyca. skład z czołgami sunący w zamieć. stalowe mamuty w korowodzie z lufami w stupor. powiew zamieszkał w uchu, jako i dobry bóg na drzewie, ślepy i zimny. znajdź w nim resztki, kruku, jeśli nie tarabany. kto ma uszy, niech skomle. myśl o tym, gdy idziesz przez Łódź otępiały od straty i smogu. zacznij symkę na wspak. oby wchłonęło cię światło bijące z lasu, zanim powiew skończy z rzężeniem. nim spadnie z nieba starlink Elona Fausta. ten niby gon. nim rzeka wciągnie na dno. tam, do nagich cząstek.
PRZYGODY ROBIN ŁÓDZIA
zaklęcie w neon
i stanął neon KOCHAM ŁÓDŹ w aureoli kiczu. kocham Łódź, Łódź, Łódź, zakrył KO, CHAM ŁÓDŹ, zżęty robotnik kultury. cham Łódź. Łódź, Łódź. i poszedł pozdrowić jednorożca. ten brak, ten skrupuł. i panią prezydent. o królowo kier, kto posiądzie neon? świecisz jako i KOCHAM ŁÓDŹ. i poszedł na osiedle, swobodnie manewrując, ując, ując z sercem wyssanym przez hassliebe. bit wiódł go krainą czarów, bitbunt. i stanął oktagon, znak stop w czerwieni, i zaśpiewał: jaka rzeka, taki brzeg, nie dziwi nic. jaki srom, taki tron, nie dziwi nic. jaka żertwa, taki wjeb, nie dziwi nic. tylko to, co jest. jeest! i tooniesz w muł, na dno. na dnooo.
biała noc, czarna woda
I.
duma Łodzi? EC1. stal, szkło, cegła, beton. terminal dla klonów? przestrzeń z płócien de Chirico? przydługi cień w pustce. stój transparentnie. drzewo sztachnęło się pyłem i jest nieznośne. od dawna śpisz jak nieboszczyk, zaplótłszy palce. sprawy znikną, zanim je tkniesz. każdy coś ukrywa. nie chodzi o to, co ujawnisz, lecz o pytanie, dlaczego nie ma nic dalej? sens istny bezkreśnie? wisisz na granicy
II.
akapitu z Levinasa i nie potrafisz stąd wyjechać. zgubiłeś się w tylu twarzach, że nie poznajesz własnej. zamień się w mysz. hopsasa w szczelinę, gdzie skryła się mądrość, opuściwszy boga, gdy zszedł. niżej? omsknij się, porządku klasowy, w metawers. radź sobie sam z łączem. zejdź, boże, w swoje piekiełko. w stal, szkło, cegłę i beton.
III.
topią się lodowce i stygną serca. wilków nie złapiesz w terenie, gdzie mogą być, lecz tam, gdzie były. jesteś nartnikiem sunącym po rzece w rój meteorów. basior bije tylko słabe jelenie, nie te, które się zagapiły. zamknijcie oczy. łkajcie w potylicy. nikt zakłada gogle. ogląda słońce. waży proch na języku. stal, szkło, cegłę i beton.
IV.
aplauz, liście. szukaj, szukaj, szyszynko.
spirala
prawo to krąg. dąży w środek i stąd się roztacza. istoty pożerają się, podtrzymując życie. feeria skaz i cudów. wapień i wiatr.
Wielki Pan żyje!!!
wspina się wąwozem nad Blue Grotto ku megalitom Ħaġar Qim, kępom tymianku i rozmarynu. o kręty pępku bogini, trójjednej matki pieczar i pszczół. o Pani Labiryntu, dla ciebie labrys, byczy kark, chłeptanie widm, odzienie z żył. o Malto bezleśna, daleko od Łodzi i rzek: Styksu, Acheronu, Lete, Flegetonu, Kokytos. Nike uwielbia wyliczanki, czy chodzi o krew, czy mamonę.
dawniej ludzie czcili bór. kto ich zmuszał, by rąbali puszczę? która miłość? którego bliźniego? prawda to real ciemny dla ludu. rzeź pomalutku. sceneria ruin i przemoc. rów, nad którym uschło ostatnie drzewo. tak nas rucha historia. jej miazga. sedno.
żelazne prawo oligarchii
nikt jest bez winy. niech strzała przebije miasto, a gówno wytryśnie.
Robin Łódź
jebać biedę. piszczy, to śpiewaj: jest super, jest super, więc o co ci chodzi? o dwa cytaty czy etaty superdemokraty w radach nadzorczych? slogany memłane na stronce i real śliski od mydlin? o Dyzmę, że wlazł na podium w lustrzanym pasażu, bo jest olig? to nie mis Łodzi. napisz coś o tym, Bello z „Wyborczej”. na co komu konkurs? na co zasłona z mgły w wersji trefnej procedury. o język? a kto nim włada? rozejrzyj się. idź do orientarium. ludzie tak pięknie pływają, jakby unosił ich śpiew.
płyń, płyń wartko, dla oligarchii złudny jak debet. twardo siedzi banda radnych w miejskich spółkach. paragang włada na 102 i 4. równie chciwa jest większość sejmiku. klany rządzą, partycypacjo, skreowana w model dla kukiełek. milczenie lepi z nas golema, czy władza nosi dżinsy i białe rękawiczki libcwaniaka, czy to chochoły z ornatem, z których się porobiły pany. wypierdol jednych i drugich. ni kościół, ni market, ni ratusz, ni skansen. ani, ani. lasy mieszane. essa!
konsultacje dla idiotów / freestyle łódzki
władzę ma się tylko taką, jaką ludzie pozwolą ci wziąć.
Biały Robak, Gra o tron
władza nie słucha, sektorze trzeci. władza hasa, żeby się usłać. czarusiu stołka, diagnozo z buta. serca śmierdzące w kieszeniach bezdennych. o vox populi sine populo