Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
NIEWIDOMA kobieta, która nie jest pewna, czy ZAUFAŁA odpowiedniemu mężczyźnie.
Początkujący BOKSER, który nigdy nie zaznał miłości, ale pragnie zdobyć jej SERCE.
Relacja Trevora i Amy nareszcie nabiera rozpędu, a łączące ich uczucie staje się z dnia na dzień coraz silniejsze. Mężczyźnie udało się zdobyć zaufanie kobiety, ale teraz pragnie posiąść również jej serce. A kiedy Trevor czegoś chce, zrobi wszystko, by dopiąć swego. Na jego drodze do szczęścia stoi jednak ojciec Amy, który nie pozwala nikomu zbliżać się do swojej ukochanej córeczki.
Oprócz nadopiekuńczego trenera Trevor ma na głowie jeszcze jeden, o wiele większy kłopot – Meksykaninowi, u którego dawniej walczył w klatkach, nie spodobał się fakt, że jego najlepszy zawodnik zaczął trenować boks. On nadal chciałby mieć Dusiciela w swoich podziemiach. I chociaż Trevor nie ma zamiaru wrócić do nielegalnych walk, Morettiemu nie można tak po prostu powiedzieć „nie”. Konsekwencje odmowy będą tragiczne w skutkach, o czym wkrótce Trevor i Amy przekonają się na własnej skórze…
Obiecał, że spełni jej marzenia i że to z nim przeżyje wszystkie swoje pierwsze razy. Przysiągł, że zapewni jej bezpieczeństwo, choćby miał przypłacić to życiem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 343
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Kamila Mikołajczyk
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Redakcja: Beata Buko
Korekta: Anna Adamczyk
Skład DTP: Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl
Projekt okładki: Angelika Karaś
Zdjęcie na okładce: Shutterstock.com
Druk: Mazowieckie Centrum Poligrafii
Wydanie I
Andrychów 2022
ISBN: 978-83-963885-1-3
Wydawnictwo Inspire
Kamila Mikołajczyk-Jasica
E-mail: [email protected]
Powieść ta jest wyłącznie fikcją literacką.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci lub zdarzeń jest przypadkowe.
Amy
Opieram o biodro kartonowe pudełko i sięgam po klamkę. Wchodzę na halę, od razu słysząc odgłosy uderzeń pięści o worek bokserski i stłumione jęki ćwiczących chłopaków.
Idę w stronę gabinetu fizjoterapii, po drodze odpowiadając na kierowane do mnie pozdrowienia. Nie rozpoznaję wśród witających mnie chłopaków najbardziej interesującego mnie głosu, ale po gęsiej skórce na ramionach czuję, że jego posiadacz odprowadza mnie teraz wzrokiem.
Przygryzam wargę, tłumiąc idiotyczny uśmiech, który chce wypłynąć na moje usta.
– Amy, co tam masz? – słyszę pytanie taty, który znienacka materializuje się obok, zmuszając mnie tym do zatrzymania się.
– Nowe olejki przyszły. Chcę je wypakować i ułożyć w szafce.
Tata wydaje z siebie rozczarowane westchnienie.
– Miałem nadzieję, że w końcu doszły rękawice i stroje dla chłopaków. – Odchodzi, mrucząc coś pod nosem w niezadowoleniu.
Za niespełna miesiąc Kilian z Trevorem mają pierwszą walkę, ale najbardziej zestresowany tym faktem jest chyba mój tata. Strach się do niego czasem odezwać, nie mówiąc już o zdenerwowaniu go. Nawet mnie oberwało się kilka razy za jakieś głupstwo, co się nigdy wcześniej nie zdarzało. Ale w pełni go rozumiem i wybaczam mu jego chwilową nerwowość.
W końcu po raz pierwszy pojawi się w szerszym gronie jako oficjalny trener. Przeraża go to, ale też ekscytuje, bo przebieg turnieju pokaże, czy zawodnicy są odpowiednio wyszkoleni i czy jego sposób treningów przynosi efekty.
Im bliżej Turnieju Boksu Amatorskiego Karoliny Południowej, tym większy wycisk daje chłopakom, niejednokrotnie każąc im trenować do późnych godzin wieczornych i wymyślając coraz to bardziej skomplikowane ćwiczenia. Czasem siedzę na ławce i przysłuchuję się ich poczynaniom, szczerze tym wszystkim zainteresowana. Nie przyznam się do tego nikomu, ale zazdroszczę Trevorowi i Kilianowi. To mogłam być ja, gdyby tylko życie nie pokrzyżowało mi planów, zsyłając na nasz samochód tamtego SUV-a.
Będąc już w gabinecie fizjoterapii, odkładam pudełko na kozetkę i zaczynam rozpakowywać jego zawartość. Z powodu niesprawnej nogi nie chodziłam przez dwa tygodnie na uczelnię, ale zamiast wykorzystać ten czas na naukę do zbliżających się egzaminów, spędzałam stanowczo za dużo czasu w internecie, w efekcie czego zamówiłam próbki różnych olejków i maści, które działają leczniczo na przećwiczone mięśnie lub inne dolegliwości. Zamierzam je przetestować na chłopakach i sprawdzić, czy rzeczywiście są pomocne. Naprawdę zajarałam się tą fizjoterapią i czuję, że właśnie tym chcę się zajmować w życiu.
Może nie jest to aż tak satysfakcjonujące jak boks, ale jestem pewna, że spełnię się zawodowo w tej dziedzinie.
Układam maści kolejno w szafce, dopóki nie zostaję nagle pociągnięta przez kogoś do tyłu. Automatycznie chcę wydać z siebie przestraszony okrzyk, ale nim zdążę zaczerpnąć choćby haust powietrza, zostaję przyciśnięta do ściany, a czyjeś usta uciszają mnie skutecznie, całując z żarliwością.
Wiem, że to Trevor, bo momentalnie otacza mnie jego zapach, teraz lekko zakłócony przez woń spoconej skóry. Nie przeszkadza mi to jednak, bo jego usta rekompensują wszystkie niedogodności z nawiązką.
– Trevor…? – Chcę powiedzieć coś więcej, ale nie udaje mi się, bo znowu atakuje moje usta, jak zawsze przy tym przytrzymując mój kark.
– Spodziewałaś się kogoś innego? – pyta z ostrzegawczym warknięciem, ale nie wychwytuję w nim prawdziwej złości. To gardłowy dźwięk, który oznacza podniecenie Owensa. – Dobrze rozumiem, że z kimś jeszcze obściskujesz się po kątach? Kogo mam zabić?
Śmieję się, choć przez trwający pocałunek ogranicza się to do trzęsienia ramionami. Trevor zaciska mocniej palce na moim karku, a drugą dłoń kładzie na mojej talii w zaborczym geście. Jakby chciał mnie siłą przytrzymać w miejscu i nie pozwolić, bym mu się wyrwała. Lubię, kiedy tak robi, bo przez to czuję się, jakby mu na mnie zależało, jakby obawiał się, że mnie straci.
– Mówiłam ci, żebyś nie całował mnie na sali – przypominam mu, odrywając się od jego warg. – To zbyt ryzykowne.
Owens nieruchomieje. Jego wargi cały czas wiszą nad moimi, ale już mnie nie całuje. Zamiast tego palcami wkrada się pod moją bluzkę.
– Ale o dotykaniu nic nie wspominałaś.
– Trevor – wypowiadam jego imię z ostrzeżeniem, ale i rozbawieniem.
Zachowuje się, jakby miał na moim punkcie obsesję i zupełnie nie potrafił utrzymać przy sobie rąk. Skłamałabym, twierdząc, że mi się to nie podoba. Co innego jednak, kiedy w naszym pobliżu jest pełno ludzi, w tym mój ojciec, który dostałby szału, gdyby zastał mnie z Owensem w takim momencie.
– Daj mi chwilę – szepczę, a dłonie mężczyzny posłusznie przestają wędrować po mojej talii, ale za to chwytają mocniej za biodra. Ukrywa twarz w zagłębieniu mojej szyi, przylegając do mnie torsem.
– Przepraszam. Dopiero co przyszłaś.
Jego słowa wywołują przyjemną falę ciepła, która rozlewa się po moim ciele. Trevor stał się ostatnimi czasy bardziej czuły. Najwyraźniej on też potrzebuje teraz więcej bliskości, a ja bez zawahania jestem w stanie mu ją zapewnić. Obawiam się jedynie o swoje serce, które z każdym dniem otwiera się dla niego coraz szerzej. Nie mogę się okłamywać. To już pewne, że całkowicie zatraciłam się w Trevorze Owensie.
– Robisz ze mnie mięczaka – wzdycha mężczyzna, ale na przekór tym słowom nadal się do mnie przytula.
– Lubię cię takiego – przyznaję i uśmiecham się, przywierając policzkiem do twarzy Trevora. Czuję na skórze delikatne igiełki jego zarostu, a pod palcami miękkość długich kosmyków, gdy wędruję dłonią po jego włosach.
– Ty jesteś zadowolona, a ja, jak ostatni kretyn, co chwilę patrzę na drzwi, licząc, że zaraz pojawisz się w progu.
Chichoczę, rozbawiona tą perspektywą.
– Trev, moje życie nie skupia się wyłącznie na sali bokserskiej. – Specjalnie się z nim droczę. – Mam o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, niż słuchanie jak stękacie z wysiłku.
– A gdybyś to ty stękała? I to nie z wysiłku, lecz… – Wersja czułego Trevora znika zastąpiona tą, która nie potrafi utrzymać przy sobie dłoni. Odsuwa błyskawicznie miseczkę mojego biustonosza, a ja wzdycham w zaskoczeniu i zachwycie, gdy przesuwa kciukiem po moim sutku, który natychmiast napręża się pod wpływem tego dotyku.
Tłumię pierwszy jęk, ale już kolejnych nie udaje mi się w porę zdusić, bo Trevor oczywiście nie przestaje i dalej pieści moją pierś.
– Uspokój się, ty eroto…
Zamyka mi usta pocałunkiem. Boże, jaki on jest… Nie potrafię nawet skończyć tej myśli, bo Trevor całuje mnie w taki sposób, że wszystkie słowa wylatują mi z głowy. W dodatku drugą dłoń, tą niezajętą moją piersią, kieruje pomiędzy moje nogi i dotyka mnie przez materiał cienkich leginsów. Samo to jest już nieziemsko przyjemne.
– Chciałaś coś powiedzieć? – dopytuje zuchwale, świadomy, jak działa na mnie jego dotyk.
– Ty diable – syczę z krytyką w głosie, równocześnie całkowicie mu ulegając. Obejmuję go ramionami za kark, wychodzę jego wargom naprzeciw i czuję, jak muskają mnie delikatnie, kiedy Trevor dodaje z pociągającym pomrukiem:
– Tak mi mów.
Całuje mnie z żarem, napierając swoim ciałem na moje i przypierając mnie w ten sposób do ściany. Poddaję się i dostosowuję do narzuconego tempa, pozwalając, by jego dłonie błądziły po moich piersiach i pomiędzy nogami. Ignoruję strach i ryzyko, że mój ojciec nas nakryje, skupiając się całkowicie na trwającej chwili i odczuwanych doznaniach.
Nadal nie wiem, co dokładnie jest między mną a Trevorem i jak powinnam nazwać naszą relację. Od incydentu pod prysznicem minął już prawie miesiąc, w czasie którego wielokrotnie zapoznawałam się z językiem Owensa poruszającym się w moich ustach albo po moim ciele w każdej sytuacji, kiedy tylko byliśmy poza zasięgiem wzroku taty. W takich chwilach, w ferworze namiętności Trevor lubi często podkreślić, że jestem jego. Podoba mi się ta zaborczość, ale z czasem zaczęłam się mimowolnie zastanawiać, czy to automatycznie oznacza, że on jest mój?
Poza tymi momentami potajemnych schadzek utrzymujemy dystans, zachowując się, jakby do niczego pomiędzy nami nie doszło. A ja nie mam odwagi, by zapytać, co to wszystko dla nas oznacza. Nie pisałam się na otwartą relację.
Tak naprawdę na nic się nie pisałam… Ani na otwartą, ani na żadną inną. Miałam do Trevora negatywny stosunek, choć okraszony ewidentnym pociągiem fizycznym, a teraz nagle z dnia na dzień nastąpiła zmiana o sto osiemdziesiąt stopni i obściskuję się z nim po kątach.
Nawet nie zapytał, czy mam jakieś obiekcje w stosunku do jego samozwańczego przywłaszczenia mnie sobie, zostałam jedynie postawiona przed faktem dokonanym. Po prostu Trevor uznał, że należę do niego, nie czekając na moją reakcję i z góry zakładając, że nie będę mieć nic przeciwko.
Ale czy mi to przeszkadza? W tej chwili, kiedy mnie w ten sposób całuje, wywołując zawroty w głowie i sprawiając, że miękną mi kolana, nie przeszkadza mi absolutnie nic.
Odrywam się od Trevora jedynie w momencie, kiedy dociera do mnie czyjś głos dobiegający od strony wejścia.
– Ciszej tam. Słychać was już z połowy sali. – To Kilian, który chyba stoi za drzwiami i teraz upomina nas przyciszonym głosem. – Amy, sapiesz jak parowóz!
Zażenowanie przejmuje moje ciało, czuję, że policzki mi się czerwienią.
– Okej! Przestanę! – obiecuję, na wpół szepcząc.
Wyczuwam, jak Owens śmieje się bezgłośnie, bo jego tors porusza się pod moimi palcami. Uderzam go lekko pięścią w klatę.
– Mówiłam, żebyś tego więcej nie robił! Idź stąd!
– Przecież i tak już wszyscy wiedzą, że coś jest między nami – odpowiada swobodnie, kładąc z powrotem dłonie na moich biodrach.
No właśnie, coś. Tylko co dokładnie? Ta niewiedza mnie irytuje. Strącam jego dłonie, po czym odpycham go od siebie, stwarzając dystans i wykorzystując to do szybkiej ucieczki. Podchodzę do pozostawionego na kozetce kartonu, słysząc za sobą niezadowolony pomruk Trevora.
– Zapominasz o najważniejszej osobie, która dalej żyje w słodkiej niewiedzy – przypominam mu.
Czuję, że zbliża się do mnie, zachodząc mnie od tyłu, dlatego uprzedzam go, nim zdąży postawić kolejny krok.
– Idź już.
– Nie, dopóki nie odpowiesz na moje pytanie. – Słyszę po dźwięku uginanego materaca, że siada na kozetce. Z tego miejsca już pewnie widać nas na sali, więc zachowuje dystans i nie zbliża się do mnie.
Zaciskam usta na jego nieuznający sprzeciwu ton.
– Jakie?
– Jak twoja noga? Skoro wróciłaś na uczelnię, to chyba możesz już na niej normalnie stawać.
Zbija mnie tym z pantałyku. Spodziewałam się innego pytania.
– Jak widać, chodzę już normalnie – odpowiadam, równocześnie wyjmując z kartonu kolejne maści.
Nie odczuwam bólu w czasie stawiania kroku, a i moja rana ponoć ładnie się zagoiła, czego dowiedziałam się na ostatniej wizycie kontrolnej u lekarza. Ucieszyłam się, kiedy usłyszałam, że mogę już wrócić na uczelnię. Miałam serdecznie dość siedzenia całymi dniami na dupsku w domu. No chyba że to był dzień, w którym Trevor składał mi niezapowiedziane wizyty i umilał mi czas swoją obecnością i dotykiem.
Za pierwszym razem pojawił się w drzwiach z obiecanym zawiasem do szafki, ale zanim go zamontował, zdążył doprowadzić mnie do orgazmu na blacie w kuchni, w tym samym miejscu, w którym nam kiedyś przerwano.
Teraz za każdym razem, gdy wyjmuję naczynia, robi mi się gorąco, bo przypominam sobie, co działo się na blacie pod szafką.
Za drugim razem przyjechał, by przykręcić poluzowany kran, ale do dzisiaj tego nie zrobił, bo skończyło się na tym, że kręcił tylko swoim językiem w mojej… nieważne.
A za trzecim razem… już nawet nie potrafię sobie przypomnieć, jaką wymówkę wtedy wymyślił, ale za to dobrze pamiętam, co działo się, kiedy zaciągnęłam go do swojego pokoju. Nie przeszliśmy do kolejnego etapu, ale było równie gorąco, co w poprzednie dni. Moja poduszka nadal pachnie perfumami Trevora, a ja przez to codziennie zasypiam z bananem na ustach.
– Czyli dasz radę zejść z balkonu? – dopytuje Owens, choć wspominał o jednym pytaniu.
Odkładam opakowania do szafki, a moje zainteresowanie wzrasta. Co on kombinuje?
Trevor musiał dostrzec niepewność na mojej twarzy, bo dodaje:
– No chyba, że wolisz powiedzieć swojemu ojcu, że wychodzisz wieczorem, bo spotykasz się ze mną.
– W życiu! – zaprzeczam od razu, dopiero później przyswajając sens jego wypowiedzi. Czy on mnie… gdzieś zaprasza?
Trevor podnosi się z kozetki.
– Tak też myślałem. Będę po ciebie o dziewiątej.
Opuszcza pomieszczenie, zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie. Czy to oznacza, że Trevor Owens zaprosił mnie na randkę?
* * *
Kilka minut przed dziewiątą stoję w progu swojego pokoju i nasłuchuję dźwięków dobiegających z domu. Słyszę szum pracującej w kuchni lodówki i tykanie zegara w salonie. Ale czekam na inny dźwięk.
Tata położył się już jakiś czas temu i powinien smacznie spać. Raczej nie ma w zwyczaju wstawać w środku nocy i schodzić po szklankę wody, ale i tak czuję lekki niepokój na samą myśl, że może akurat dzisiaj się przebudzi i zauważy, że nie ma mnie w łóżku. Boże, to byłby koniec świata.
Ale ta obawa nie jest aż tak intensywna jak ekscytacja i chęć przekonania się, co też na dzisiaj wymyślił Owens. W dole mojego brzucha jak na zawołanie odczuwam delikatne gilgotanie. Poprawiam rąbek zwiewnej sukienki i przygryzam wargę, zażenowana reakcją własnego ciała.
Uspokój się, kretynko – obrażam samą siebie w myślach, próbując doprowadzić się do porządku. To nie jest żadna randka. To tylko spotkanie dwóch dorosłych osób.
W końcu ciszę panującą w domu przerywa odgłos głośnego chrapania mojego taty. Na to czekałam.
Zamykam powoli drzwi pokoju, po czym wychodzę na balkon.
– Trevor? – rzucam w przestrzeń, ale odpowiada mi jedynie cykanie świerszczy.
Waham się przez moment co robić, czy jeszcze chwilę zaczekać, czy już zejść z balkonu. Decyduję się na drugą opcję i ostrożnie przechodzę nad barierką, a następnie schodzę po drewnianych szczeblach kwietnika.
Jestem już prawie na dole, kiedy czyjeś dłonie lądują na mojej talii i unoszą mnie nad ziemią. Automatycznie biorę ze strachu haust powietrza, ale nie krzyczę, nie chcąc zbudzić taty. I dobrze, bo od razu rozpoznaję zapach i dotyk Owensa.
– Byłeś tutaj cały czas i się nie odezwałeś?! – opieprzam go z głośnym sykiem, panikując, że schodząc, uraczyłam go widokiem swoich majtek.
Stawia mnie na ziemi, ale nie zabiera dłoni.
– Wolałem przyglądać się twojemu tyłkowi. – Oddech mężczyzny owiewa mój kark, wywołując tym gęsią skórkę na ciele, pomimo że wieczór jest ciepły. – Nie martw się, nie patrzyłem na to, co masz pod tą śliczną sukienką. Nie jestem aż taką świnią.
Odsuwa się, co przyjmuję z minimalnym uczuciem rozczarowania.
– Poza tym liczyłem, że zaczniesz mówić coś sama do siebie na mój temat, a ja dzięki temu dowiem się ciekawych rzeczy.
Prycham kpiąco.
– Myślałam, że twoje mniemanie o sobie jest na tyle wysokie, że nie potrzebuje już żadnych pochlebstw.
Zaczyna mnie prowadzić w stronę furtki.
– Potrzebuje. Zwłaszcza że u ciebie mam jedynie dziesięć procent plusów. No chyba, że zyskałem ich nieco więcej w ciągu ostatnich dni.
– A niby za co? – drwię, choć zdradza mnie szeroki uśmiech na ustach. – Liczba pocałunków nie przekłada się na liczbę plusów.
– A liczba orgazmów?
Robię z ust dzióbek, kryjąc zawstydzenie, które teraz odczuwam.
– Może udawałam? – kłamię, specjalnie z nim igrając.
Trevor parska śmiechem i słyszę, że otwiera furtkę. Pewnie musiał zaparkować autem gdzieś na podjeździe, by nie wjeżdżać pod sam dom i przez przypadek nie obudzić taty.
– Tego to mi nie wmówisz. – Kładzie dłoń na moich plecach, chcąc, bym wyszła jako pierwsza. W miejscu, w którym mnie dotyka, momentalnie czuję elektryzujące ciepło.
Idziemy nieco dalej, a po chwili Trevor zwalnia i otwiera drzwi auta, podprowadzając mnie do nich. Pomaga mi wsiąść do środka, choć bez problemu poradziłabym sobie sama. Nie zamierzam jednak protestować, bo kiedy Owens się do mnie zbliża, czuję, jak dół mojego podbrzusza spina się, delikatnie mnie łaskocząc, co jest naprawdę przyjemnym doznaniem.
Boże, co się ze mną dzieje? Reaguję na jego każdy, choćby najmniejszy dotyk!
Ruszamy, wjeżdżając na drogę, a mnie momentalnie cholernie kusi, by zapytać, dokąd mnie zabiera. Nie chcę jednak wyjść na podekscytowaną, dlatego protekcjonalnym tonem zadaję całkowicie inne pytanie:
– To w tym aucie zaliczałeś te wszystkie naiwne panienki?
Na moich ustach czai się kpiący uśmiech, ale kiedy wypowiadam słowo „naiwne”, niepokój mimowolnie wypełnia mój umysł. Czy ja też jestem jedną z tych naiwnych panienek? Czym się niby od nich różnię? Też dałam się zbałamucić słowom i urokowi Owensa.
Trevor parska śmiechem.
– Nie zaliczyłem w tym aucie ani jednej kobiety.
– Jasne. Nie pamiętasz, że podsłuchałam na uczelni rozmowę dziewczyn, które chwaliły się, gdzie się z tobą pieprzyły? – przypominam mu, ale sama też zaczynam się cicho śmiać, mając ubaw z irracjonalności trwającej dyskusji. Wskazuję kciukiem w kierunku tylnej części dodge’a. – Jedna z nich powiedziała, że ujeżdżała cię na pace.
– Skłamała – odpowiada ze spokojem Trevor. – Jeśli mamy na myśli tę samą laskę, to nawet nie zdążyła na nią wejść, bo…
– Bo maska była bliżej, a ty nie mogłeś czekać? – przerywam mu.
– Amy… – Trevor karci mnie ze zniecierpliwieniem. – Nie. Nie zdążyła wejść na pakę, bo była tak napruta, że potrafiła tylko bełkotać, co zaraz mi zrobi, jeśli wezmę ją do swojego auta. Zaraz potem odpłynęła, wywijając przede mną orła, i koleżanki musiały ją ogarniać. Ale na drugi dzień zaczęła rozpowiadać wszystkim, czego to ze mną nie robiła. Laski często koloryzują chwile spędzone w moim towarzystwie.
Zdumiewa mnie jego odpowiedź, spodziewałam się, że zaraz usłyszę jakieś niekoniecznie miłe dla uszu szczegóły z ruchanka w samochodzie, w którym właśnie siedzę.
– Zdziwiłabyś się, z iloma kobietami rzekomo spałem, choć nawet nie widziałem ich nigdy na oczy. – Trevor parska ironicznie.
Rzeczywiście jestem teraz nieco zdziwiona. Dobrze pamiętam, jaka byłam wściekła, kiedy, siedząc w toalecie, podsłuchiwałam rozmowę tych dziewczyn. Poczułam się wtedy jak jedna z nich, a nie chciałam należeć do grupki panienek zaliczonych przez Owensa.
Tak naprawdę do niczego wtedy między nami jeszcze nie doszło, ale mojemu głupiemu serduszku wystarczyło kilka czułych słówek, by od razu zaczęło szybciej bić w obecności Trevora. Nie chciałam potem przeżywać załamania nerwowego, a tym bardziej mieć złamanego serca, dlatego od razu otoczyłam się pancerzem składającym się z niechęci do Trevora Owensa.
Ale ten pancerz zgubiłam już chyba jakiś czas temu, bo teraz, siedząc w samochodzie obok Trevora, nie czuję wobec niego żadnej niechęci. Ba! Nawet rozmawiam z nim o jego przeżyciach seksualnych, a moim ciałem nie wstrząsa odruch wymiotny ani nie wypełnia mnie rządza niepohamowanej wściekłości. I zazdrości.
– To dlaczego nie zaprzeczyłeś, kiedy wyzywałam cię od ruchaczy? – dziwię się.
– A uwierzyłabyś mi?
Zastanawiam się nad tym. Bardzo możliwe, że bym go wyśmiała, ale na pewno nie uwierzyłabym w jego szczerość.
– No właśnie – dodaje Trevor, domyślając się, co oznacza moje zamyślenie. Nie wyłapuję jednak w jego głosie urazy. – Poza tym święty też nie jestem. Po Megan wylądowałem z kilkoma dziewczynami w łóżku.
To już akurat mnie nie dziwi. Może i rzeczywiście za szybko uznałam go za ruchacza, który pieprzy wszystko, co ma chętne krocze, ale nigdy nie uwierzyłabym w jego celibat. To słowo nawet nie pasuje do Trevora.
– Po tym, jak uwolniłem się… – Przerywa na moment, ale zaraz kontynuuje, zmieniając dobór słów. – Po tym, jak przestałem walczyć w klatce, chciałem nieco odreagować. Niekoniecznie dobrym sposobem, bo dzień w dzień chlałem aż do odcięcia, imprezując albo po prostu pijąc samotnie. Zdarzało się, że rano budziłem się u boku kobiety, której nawet nie pamiętałem.
Dłubię skórkę obok paznokcia, momentalnie poważniejąc. Perspektywa Trevora co noc w łóżku z inną kobietą już mniej mi się podoba, ale milczę, słuchając dalszych słów mężczyzny. Nie mogę czuć do niego urazy, a tym bardziej robić mu wyrzutów za czasy, w których nawet się nie znaliśmy.
– Ale potem trafiłem na salę i… na ciebie.
Moje serce błyskawicznie zaczyna wybijać szaleńczy rytm. Powietrze w samochodzie gęstnieje, ale nie jest to erotyczna atmosfera, tylko atmosfera poważnych wyzwań. Już sam ton głosu Trevora upewnia mnie, że mówi szczerze i naprawdę tak uważa.
– Amy, nigdy nie myślałem o tobie jak o dziewczynie na jedną noc, o której zapomnę, zanim jeszcze poznam jej imię. Od razu wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.
Rozpływam się i nie potrafię opanować czułego uśmiechu na ustach. Słowa Trevora poruszyły najczulszą strunę w moim wnętrzu. Ale dla niego to już najwyraźniej za wiele albo uświadomił sobie, co właśnie mi wyznał, bo nagle odchrząkuje, jakby był skrępowany. Wiem, że powinnam na to jakoś zareagować, ale nie potrafię nic z siebie w tym momencie wydusić, bo jestem zbyt bardzo tym wszystkim rozentuzjazmowana.
Trevor chce chyba zmienić temat, bo dodaje żartobliwym tonem:
– Ogarnąłem się i przestałem zachowywać jak gówniarz, który po raz pierwszy zaznał smaku wódki i wolności. A to wszystko twoja zasługa, bo skupiłem się na podrywaniu ciebie, co skutecznie zajęło mój wolny czas.
Rozluźnia tym komentarzem atmosferę, ale choć parskam śmiechem, przejęte jego słowami serce nadal dudni mi w piersi. Myśl, że swoim pojawieniem się w życiu Trevora w jakimś stopniu wpłynęłam na jego postępowanie, jest zaskakująco urzekająca.
– Ale twoje pytanie uświadomiło mi, że rzeczywiście jeszcze nie miałem okazji ochrzcić mojego dodge’a – zastanawia się głośno, a ja czuję na policzku jego świdrujące spojrzenie.
Jestem pewna, że właśnie szczerzy się cynicznie, bo niewypowiedziana propozycja rozbrzmiewa teraz zarówno w jego, jak i w moim umyśle. Skupiam się na dłubaniu przy paznokciu, udając, że nie wiem, o co chodzi.
Docieramy na miejsce i Trevor zatrzymuje samochód oraz gasi silnik. Wysiadamy z auta, a ja od razu zaczynam nasłuchiwać, próbując po dźwiękach domyślić się, gdzie jesteśmy.
Marszczę brwi, bo jedyne, co słyszę, to szum poruszanych delikatnym wiatrem liści i traw. Trevor staje przede mną i sięga po moją dłoń, po czym kładzie ją sobie przy zgięciu łokcia. Prowadzi mnie w nieznanym kierunku, a ja, nie mając innego wyjścia, powierzam mu swoje życie. Gdyby mnie teraz zostawił, nie wiedziałabym, w którą stronę iść, a mam dziwne wrażenie, że wokół nieprędko napotkałabym jakiegoś człowieka. Nie wzięłam swojej laski, ale przy Owensie czuję się bezpiecznie. Wiem, że nie pozwoli mi upaść.
Co udowadnia już po chwili, gdy się potykam. Grunt pod nogami nie jest prosty, przez co trudno jest mi utrzymać równowagę, ale Trevor za każdym razem informuje mnie, co znajduje się przed nami, i przytrzymuje, gdy się chwieję.
– Jeszcze chwila – uspokaja mnie. Najwyraźniej musiał zauważyć moją niepewną minę. – Uwaga, tutaj lekko pod górę.
Tak jak mówi, po chwili droga robi się nieco stroma. To nie tak, że nie podoba mi się wybrane przez niego miejsce. Po prostu zawsze czuję się nieswojo w otoczeniu, którego nie znam. Jestem wtedy całkowicie zależna od drugiej osoby, bo nie mogę samodzielnie się poruszać.
Teraz oprócz szumu drzew, które nas otaczają, dociera do mnie stłumiony dźwięk muzyki, a im dalej idziemy, tym staje się głośniejszy. Brzmi, jakby dobiegał z jakiegoś budynku, który znajduje się niedaleko nas.
Maszerujemy kolejne kilka minut, a moje zdziwienie narasta, bo oprócz muzyki słyszę jeszcze charakterystyczny szum fal obijających się o brzeg gdzieś blisko przed nami. Musimy teraz znajdować się na delikatnym wzniesieniu, bo mam wrażenie, że poruszająca się woda dudni nieco poniżej nas. Trevor zatrzymuje się w miejscu i chwyta moją dłoń swoimi przyjemnie szorstkimi palcami. Pociąga mnie w dół, chcąc, bym usiadła obok niego.
Robię to, a wtedy czuję pod palcami miękką trawę.
– Nie pomyślałem o kocu, ale mogę dać ci swoją bluzę – proponuje Owens, myśląc zapewne, że dotykam podłoża, by sprawdzić, czy na pewno nie siedzę na czymś mokrym.
Zaprzeczam ruchem głowy.
– Próbuję połapać się, gdzie jesteśmy – wyjaśniam.
Moje zapewnienie jednak go nie uspokaja i słyszę dźwięk rozpinanego zamka. Trevor zdejmuje bluzę, po czym rozkłada ją na trawie. Chwyta moją dłoń i kładzie na materiale, bym wiedziała, w którym dokładnie jest miejscu. Podnoszę się, a mężczyzna przytrzymuje mnie asekuracyjnie, gdy siadam po turecku.
– I jak? Masz jakieś podejrzenia? – pyta, wracając wątkiem do moich wcześniejszych słów.
Kręcę głową, bo naprawdę trudno jest mi skojarzyć to miejsce. Karolina Południowa posiada szeroki dostęp do Oceanu Atlantyckiego, a około czterdzieści procent jej powierzchni stanowi nadmorska równina. W południowo-wschodniej części stanu mieści się Nizina Atlantycka, która zawiera zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne nabrzeża. Z północy na południe wybrzeże dzieli się na trzy odrębne obszary: Grand Strand, Santee River Delta oraz wyspy. Stanowa linia brzegowa zawiera wiele słonych bagien, portów, ujść rzek i naturalnych zatok. A do tego są jeszcze jeziora. Możemy być dosłownie wszędzie.
– W Charleston – mówi Trevor, a ja nie potrafię ukryć zdziwienia.
Nie przypuszczałam, że jesteśmy aż tak daleko od domu. Z Rosewood do Charleston jest ponad półtorej godziny drogi, więc musiałam stracić rachubę czasu w trakcie jazdy.
– To twoje ulubione miejsce? – pytam szczerze zaciekawiona, dlaczego Trevor wybrał akurat to miasto i tę okolicę.
– Tak właściwie jestem tutaj pierwszy raz.
– To dlaczego mnie tu zabrałeś? – dopytuję, powstrzymując głupkowaty uśmiech, bo po mojej głowie zaczynają krążyć różne myśli. Czy wybrał to miejsce, bo leży przy brzegu, a wiadomo, że dziewczyny jarają się takimi klimatycznymi, a wręcz romantycznymi miejscówkami? Trevor w wersji romantycznej? Przygryzam wargę, by się nie roześmiać i nie zadać tego pytania na głos.
Pewnie musi być tutaj pięknie. Mogę sobie wyobrazić, jak słońce pnie się już ku horyzontowi i maluje niebo i wodę ciepłymi barwami. Fale uderzają powolnymi ruchami o brzeg, działając uspokajająco na zmysły. Obok mnie siedzi fascynujący mężczyzna, który – mogę się o to założyć – wygląda tak, że na jego widok zaparłoby mi dech. Wokół nas nie ma nikogo, a w tle słychać piękny kobiecy wokal. Ktoś śpiewa jedną z moich ulubionych piosenek – Born to Die Lany Del Rey.
Otwieram usta, by to powiedzieć, ale słowa zamierają mi w krtani, kiedy orientuję się, że wokalistka brzmi dosłownie jak Lana Del Rey.
Marszczę brwi, a kiedy wsłuchuję się dłużej, czuję, jak włoski stają mi na rękach.
– Co to jest? Skąd te dźwięki? Kto to śpiewa? – Zaczynam zadawać wszystkie te pytania z prędkością światła.
Siedzący obok mnie Trevor śmieje się pod nosem.
– Chyba ją lubisz.
– O Boże! – Przykładam dłonie do ust, nie wierząc w to, co się dzieje. – Gdzie my jesteśmy? Czy to naprawdę Lana?
Brzmi jak ona, ale nadal nie jestem w stanie uwierzyć w realność tej sytuacji.
– Po twojej lewej jest arena, gdzie właśnie trwa koncert. – Niski głos Trevora przyjmuje ciepły ton. – I tak, to jest Lana Del Rey.
Szok wypełnia mój umysł, przez co w pierwszej chwili nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Od dziecka uwielbiam Lanę, a usłyszenie jej na żywo było moim marzeniem. Teraz to marzenie zostało spełnione dzięki Owensowi.
– Trevor… Ale skąd ty… Jak… – jąkam się.
– Zauważyłem, że często włączasz jej piosenki – wyjaśnia beztroskim tonem, kolejny raz mnie zaskakując. – Parę dni temu natknąłem się na plakat zapowiadający dzisiejszy koncert i zauważyłem, że ją wśród wykonawców. Niestety biletów już nie udało mi się zdobyć, znalazłem więc miejscówkę, w której najlepiej niesie się dźwięk.
Jestem teraz tak rozczulona i szczęśliwa, że najchętniej rzuciłabym mu się w ramiona. Mam ochotę usunąć z jego rankingu wszystkie dotychczasowe minusy i wypełnić go samymi plusami i serduszkami. Na szczęście zaraz powraca mój zdrowy rozsądek, a ja nie robię żadnej z tych rzeczy.
Ale na plusa na pewno zasłużył. Wielkiego. Ogromnego. Wyrąbanego poza skalę rozmiarową. Z minimalnym serduszkiem.
– Myślałem o tym, by dostać się na arenę tylnym wejściem – kontynuuje Trevor, nieświadomy, co dzieje się w mojej głowie. – Ochroniarze, którzy go pilnują, są twojej postury, więc bez problemu mógłbym ich skasować i przydusić, by pozostali nieprzytomni przez kilka godzin. Dostalibyśmy się do środka, a potem już byłoby łatwiej odna…
– Dobrze, że tego nie zrobiłeś – przerywam mu przerażona, że mówi o swoich zamiarach z taką powagą, jakby naprawdę był w stanie to zrobić.
Chcę dodać coś jeszcze, ale wtedy Lana zaczyna śpiewać Summertime Sadness. Słyszę wrzask bawiącego się tłumu, a ich ekscytacja przechodzi na mnie. Czuję się, jakbym była tam razem z nimi. Na moment zapominam nawet o siedzącym obok mnie Trevorze i chyba muszę robić jakieś dziwne miny, bo Owens zaczyna się nabijać z moich reakcji.
– Nie myśl sobie, że jestem jakąś psychofanką Lany – tłumaczę, bo robi mi się głupio. Za bardzo się wczułam. – Lubię ją i zawsze chciałam usłyszeć jej głos na żywo, ale bardziej cieszy mnie to, że jestem na koncercie. Nigdy na żadnym nie byłam.
Trevor powtarza moje ostatnie słowa, nie kryjąc zaszokowania:
– Nigdy nie byłaś na koncercie?
Skrępowanie rozprasza moją wcześniejszą radość. Pewnie teraz zastanawia się, jak to możliwe, że dwudziestojednolatka nigdy nie była na żadnym koncercie, i co z nią jest nie tak…
– Nie miałam z kim – przyznaję niechętnie, wzruszając ramionami.
Zapada cisza i wiem, że Trevor czeka, aż rozwinę zaczętą myśl i wyjaśnię, dlaczego jestem takim outsiderem. Nie chcę go przestraszyć prawdą, wyznając, jak bardzo samotna jestem, odkąd straciłam wzrok. Nie chcę, by wiedział, że w ciągu ostatnich kilku lat moją największą atrakcją było wyjście na uczelnię i dorwanie się do nowej książki pisanej brajlem. Nie chcę wzbudzić w nim żalu i litości nad ślepą, samotną Amy McCoy.
Ale nie mogę też zostawić moich słów bez dodatkowego komentarza.
– Dawni przyjaciele odwrócili się ode mnie po wypadku. Nie od razu, ale stopniowo coraz bardziej zaczęli się ode mnie oddalać, aż w końcu ze wszystkimi urwał mi się kontakt. – Na samo wspomnienie pierwszych tygodni po wypadku coś ściska mnie w gardle. Jednak o wiele gorsze od nauki życia w ciemności było doświadczenie chwil, w których czułam, że tracę kolejną bliską mi osobę. – Przerosła ich znajomość ze mną. Nikt nie chce męczyć się z niewidomą.
Kończę opowiadać i momentalnie tracę dobry humor. Gorzki posmak moich słów wisi teraz pomiędzy nami, zabijając urok trwającego wieczoru. Żałuję, że poruszyliśmy ten temat.
– Dobrze, że ich straciłaś – stwierdza Owens poważnie. – Chujowi byli.
Pomimo pogorszonego humoru kącik moich ust unosi się bezwolnie. Nie wychwytuję w tonie Trevora współczucia, za co jestem mu wdzięczna.
– No a Kilian? – pyta nagle.
– Dopiero od niedawna zaczęłam z nim utrzymywać bliższy kontakt, więc sama nie wiem, jak nazywać naszą relację – wyznaję zgodnie z prawdą, po raz kolejny zastanawiając się, co powinnam myśleć o mojej znajomości z Kilianem. – Lubię go i przyjemnie spędza mi się z nim czas, ale może po prostu jest dla mnie miły, bo mu mnie szkoda.
– Wątpię. Gołym okiem widać, że cię uwielbia. Przecież początkowo wziąłem was za parę, a to już o czymś świadczy.
Porusza się, zmieniając pozycję. Chyba opiera się o coś – możliwe, że o drzewo – bo cały czas słyszę szum liści ponad głową. Najwidoczniej prostuje nogi, układając je tuż przede mną, bo teraz czuję, jak materiał jego spodni ociera się o moje kolana.
– Pewnie tego nie pamiętasz, ale wtedy na imprezie cheerleaderek, kiedy przesadziłaś z alkoholem, latał w panice po całym domu, szukając cię – oznajmia swobodnie, a ja słucham go z uwagą, bo nie miałam o tym pojęcia. – A potem chciał mnie zabić, jak zaproponowałem, że przenocuję cię u siebie, dopóki nie wytrzeźwiejesz. Nie zachowywałby się tak, gdyby było mu ciebie po prostu szkoda. Kilian traktuje cię jak młodszą siostrę.
– Jesteśmy w tym samym wieku – przypominam, jakby to było najbardziej istotne w całej wypowiedzi.
– Wiesz, o co mi chodziło.
Wiem. Uśmiecham się niekontrolowanie. Zginam nogi i przyciągam do siebie kolana, po czym opieram na nich brodę.
Ciepło wypełnia teraz moje serce wskutek tych wszystkich miłych słów. Kilian wielokrotnie nazywał mnie swoją przyjaciółką, a ja podświadomie czułam, że jego troska nie jest udawana. Ale równocześnie żyła we mnie też obawa, że to wszystko zaraz szlag trafi, a Kilian odejdzie, jak pozostali.
Czuję na policzku wzrok Trevora, a w mojej głowie jak na zawołanie pojawia się kolejna nurtująca mnie myśl: A ty? Kim ty dla mnie jesteś? Przyjacielem? Kochankiem? Chłopakiem, w którym lada dzień mogę się zakochać?
Boję się, że zaangażuję się za bardzo, a potem będę cierpieć, gdy okaże się, że dla Trevora to tylko nic nieznacząca relacja dwójki pożądających się osób. Fascynacja sobą nawzajem nie wystarczy, by zbudować coś więcej.
– Teraz tym bardziej żałuję, że nie ogarnąłem sposobu, by wejść na środek areny – odzywa się Trevor nagle rozzłoszczonym tonem. – Byłabyś na swoim pierwszym koncercie. Podejdźmy bliżej, a ja zobaczę, czy dałoby się…
– Nie, nie, nie! Ty już nic nie kombinuj! – protestuję gwałtownie. – Jest idealnie, naprawdę. Tam na środku pewnie bym ogłuchła od tych wszystkich wrzasków, a znając moje szczęście, jeszcze rozdzieliłby nas tłum, a wtedy to już w ogóle byłabym w dupie. Zostajemy tutaj.
Wolę sobie nawet nie wyobrażać, na co mógłby jeszcze wpaść Owens. On jest czasem naprawdę nieprzewidywalny.
Trevor mruczy pod nosem nieprzekonany, ale zaraz wraca jego pewny siebie głos:
– Okej, ale za to powiedz mi, czego jeszcze nigdy nie robiłaś.
– Po co chcesz to wiedzieć? – pytam podejrzliwie, marszcząc czoło.
Czuję, że uśmiecha się teraz jedną stroną ust, wiedząc, że i tak postawi na swoim.
– Bo zrobisz to ze mną.
Temperatura mojego ciała wzrasta o kilka stopni. Dwuznaczność tych słów sprawia, że w moim umyśle błyskawicznie pojawiają się niekoniecznie grzeczne wizje.
Nim zdążę się połapać, co się właśnie dzieje, Trevor przysuwa się do mnie, wkraczając w moją przestrzeń osobistą i atakując wrażliwe na niego zmysły. Dalej siedzę zwinięta w kulkę, a Owens to wykorzystuje i kładzie zgięte nogi po obu stronach mojego ciała tak, że teraz znajduję się pomiędzy nimi. Pochyla się i chyba opiera ramiona na kolanach, bo czuję jego napierający na mnie tors.
Przełykam ciężko ślinę, słysząc, jak dudni mi serce. Twarz Trevora zatrzymuje się przy czubku mojej głowy, a jego usta muskają moje włosy, kiedy wypowiada z niskim pomrukiem moje imię:
– Amy… – Przez moje ciało przechodzi dreszcz. Chyba zawsze będę w ten sposób reagować na jego głos. Na jego bliskość. Na niego całego. – Wiem, o czym właśnie pomyślałaś, i wiedz, że cholernie mi się to podoba.
Przez moje ciało przepływa kolejna fala gorąca. Topnieję, otoczona z każdej strony jego pociągającą aurą, i marzę, by ta chwila trwała wiecznie. Trevor odgarnia moje włosy z policzka, robiąc sobie do niego dostęp. Przygryza znienacka płatek mojego ucha, przyprawiając mnie tym o zawał serca.
– TO, też ze mną zrobisz, prędzej czy później – mruczy wprost do mojego ucha, mocno akcentując pierwszy wyraz.
Każda komórka w moim ciele reaguje w elektryzującym doznaniu. Czuję równocześnie odurzenie i podniecenie, że naprawdę do tego pomiędzy nami dojdzie, ale też i strach, kiedy dociera do mnie, że jestem w stanie przekroczyć cielesną granicę z mężczyzną, którego dopiero co poznaję.
Dłoń Trevora ląduje na mojej łydce. Wariuję, kiedy powolnym, sensualnym ruchem przesuwa palcami po skórze moich nóg, pnąc się coraz wyżej.
– Ale teraz chcę się dowiedzieć, czego jeszcze nie robiłaś. Co jest twoim kolejnym pragnieniem? – dokańcza myśl, ale nie przestaje sunąć dłonią po mojej nodze. Dociera do kolana i nagle zmienia kierunek, teraz delikatnie muska opuszkami tylną stronę mojego uda.
Nie jestem w stanie skupić się na jego pytaniu i na sformułowaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. Cały czas siedzę ze zgiętymi nogami, świadoma, że w tej pozycji daję Owensowi idealny dostęp do miejsca między moimi udami. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale moja zwiewna sukienka nieco zjechała mi z kolan, odsłaniając widok na nagą skórę nóg.
– Amy – ponagla mnie. – Czego pragniesz?
Mam wrażenie, że teraz już nie chodzi o moje marzenia. Jego pytanie ponownie ma dwuznaczny wydźwięk.
Czego pragnę? Czego jeszcze nie robiłam? Mój odurzony umysł próbuje pozbierać myśli. Nigdy nikt mnie nie dotykał w takim malowniczym miejscu jak to. Nigdy nie doszłam pod gołym niebem. Żaden mężczyzna nie włożył ręki pod moją sukienkę, a potem pod majtki, by móc zrobić mi dobrze. Trevor, może chcesz być pierwszy?
Walczę ze sobą, by nie powtórzyć tych słów na głos. Zwłaszcza że dłoń Owensa muska bez przerwy moje udo, jakby doskonale wiedział, co chodzi mi po głowie.
Zapominam o śpiewającej Lanie Del Rey. Zapominam o całym bożym świecie. Jest tylko Trevor i jego dotyk.
Przymykam powieki, gdy wsuwa dłoń dalej, teraz równocześnie muskając moje obie nogi. Opuszkami wykonuje na moich udach zawijasy, zbliżając i oddalając się od pulsującego od pragnienia miejsca. Drażniąc mnie i prowokując.
Przechylam głowę w bok, chcąc odszukać jego usta i go pocałować, ale natrafiam na szczękę Trevora. Delikatny zarost trąca moje wargi, kiedy sunę wzdłuż żuchwy mężczyzny. Tym sposobem docieram do jego ust, ale kiedy chcę złożyć na nich pocałunek, Owens odsuwa się, nie pozwalając mi na to.
Jęczę niezadowolona, ale wtedy słyszę jego gardłowe mruknięcie:
– Nie odpowiadasz, więc zrobimy po mojemu.
Wsuwa dłoń pod moje zgięte kolana, a drugą otacza moje plecy, po czym podnosi mnie z ziemi. Wstrzymuję oddech, nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji.
Trevor idzie ze mną na rękach, a po chwili wchodzi chyba na coś drewnianego, bo dociera do mnie charakterystyczny dźwięk skrzypiących belek.
Spinam się, kiedy stawia mnie z powrotem na ziemi. Nie mam pojęcia, co znajduje się wokół. W tle nadal rozbrzmiewa głos śpiewającej Lany, ale teraz znacznie wyraźniej słyszę szum poruszającej się wody. Mam wrażenie, że otacza mnie z każdej strony, co przyspiesza mój puls. Musieliśmy wejść na jakiś drewniany pomost, czy coś podobnego.
Moje przemyślenia przerywa kolejny nowy dźwięk. Brzdęk rozpinanej klamry w pasku i szelest zsuwanych z bioder spodni. Serce zamiera mi w piersi, by następnie zacząć obijać się o żebra z podwójnym przyspieszeniem.
– Wskakiwałaś kiedyś do morza w środku nocy? – pyta, ale ja, bardziej niż na skleceniu odpowiedzi, skupiam się na tym, co słyszę, na odgłosach ubrań, które kolejno zostają przez niego rzucane na deski.
On się przede mną rozbiera. Chryste. Tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć.
Słyszę tuż obok kilka szybkich kroków, a sekundę później – głośny chlupot wody, kiedy Trevor wskakuje do niej na bombę.
Świetnie, zostawił mnie tutaj samą, a ja nawet nie wiem, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna ten pomost.
– Amy, czekam.
Wzdrygam się przestraszona, na co Owens reaguje głośnym śmiechem. Chyba zwariował, jeśli myśli, że zrobię to, co on.
– Twoja kolej – ponagla mnie.
– Nie ma opcji. Nie zrobię tego.
– Tchórzysz?
Kręcę energicznie głową, bo zupełnie nie o to chodzi.
– Nie boję się wskoczyć. Boję się bycia w wodzie w miejscu, którego nie znam.
Strach ściska mnie za gardło, bo zaczynam sobie wyobrażać, że unoszę się w wodzie i nie wiem, w którą stronę powinnam płynąć, by odnaleźć brzeg. Coś przepływa tuż obok mnie i muska moją nogę, a ja wpadam w panikę, nie potrafiąc się przed tym czymś bronić ani choćby uciec.
– Amy, przecież cały czas będę obok – próbuje mnie przekonać Trevor. – Nie zostawię cię.
– Łatwo ci mówić! Ty przynajmniej widzisz, co jest wokół ciebie. – Macham rękami dookoła.
– Powiem ci, kiedy masz skoczyć. Rozbieraj się.
– Jeśli chciałeś zobaczyć mnie nago, wystarczyło zabrać mnie do jakiegoś ustronnego miejsca i przejść do rzeczy, a nie wskakiwać jak jakiś oszołom do lodowatej wody i potem tego samego żądać ode mnie! – Nakręcam się napędzana zdenerwowaniem.
– Już widziałem cię nago – przypomina mi, nie kryjąc zadowolenia w głosie. – Ale dzięki za radę, co mam zrobić następnym razem, by pozbyć się twoich ubrań.
Splatam ramiona na piersi w geście naburmuszonej nastolatki.
– Czyli już nie chcesz być buntowniczką uciekającą z domu przez balkon i robiącą wszystkie te rzeczy, których nie powinnaś? – Porusza się w wodzie, jakby przemieszczał się w moją stronę. – Okej, to odwiozę cię do domu, a ty wrócisz do bycia grzeczną, posłuszną i nudną córeczką tatusia.
Wiem, że powiedział to specjalnie, ale jego słowa i tak trafiają w mój czuły punkt. Może i moje życie nie jest zbytnio rozrywkowe, ale nie jest to spowodowane tym, że jestem grzeczną i posłuszną, a tym bardziej nudną osobą! Po prostu nie miałam z kim robić tych wszystkich szalonych rzeczy.
Owens chciał mnie sprowokować, a ja właśnie daję mu się podpuścić, bo zdejmuję buty razem ze skarpetkami, a następnie sukienkę przez głowę.
Swoją chwilową pewność siebie gubię jednak już po dwóch krokach, czując się, jakbym w każdej chwili miała stracić grunt pod nogami albo wpaść znienacka do wody.
– Jeszcze kilka kroków – informuje mnie Trevor zachęcającym tonem.
Czuję pod palcami wilgotne deski, kiedy stawiam ostrożnie następne kroki. Strach nadal próbuje powstrzymywać każdy mój kolejny ruch.
– Jeszcze dwa.
Zaciskam dłonie w pięści i pokonuję lęk, robiąc ostatnie dwa kroki. Zatrzymuję się, czekając na dalsze instrukcje Trevora.
– Amy – słyszę jego głos teraz nieco bliżej niż przedtem. Gdzieś centralnie przede mną, ale poniżej moich stóp. – Ufasz mi?
Czy mu ufam? Dopiero go poznaję. Nadal nie wiem, na czym dokładnie stoi nasza relacja. Jednak czuję się przy nim swobodnie i ufam mu na tyle, by wskoczyć w roztaczającą się przede mną ciemność, intuicyjnie wierząc, że on będzie obok mnie. Dlatego kiedy Trevor chwilę później mówi: „skacz”, robię to i rzucam się przed siebie.
Moje uszy wypełnia dźwięk bulgoczącej wody, do której wpadam, zanurzając się głęboko. Chłód atakuje moje ciało, zaskoczone nagłą zmianą temperatury. Woda nie jest jednak aż tak zimna, jak się obawiałam.
Wynurzam się, czując na skórze przyjemnie ciepłe powietrze, a zaraz potem obecność Trevora. Mężczyzna kładzie dłonie na moich biodrach.
– Jestem.
Odwracam się do niego i odnajduję dłońmi jego twarz, po czym całuję go w usta. Nie do końca wiem, dlaczego to robię. Chyba pod wpływem chwili i uczuć, które teraz we mnie buzują. Adrenalina jeszcze ze mnie nie zeszła, ale teraz dodatkowo czuję również ulgę i ekscytację, że naprawdę to zrobiłam.
Owens jest chyba zaskoczony moim posunięciem, ale szybko odwzajemnia pocałunek, oplatając mnie w talii. Podnosi mnie, zrównując nasze twarze, a ja kładę dłonie na jego szerokich barkach.
Przerywam jednak pocałunek, nim zacznie robić się poważniej. Nie chcę, by Trevor sobie pomyślał, że wzięło mnie na jakieś romantyczne akcje w wodzie. Odsuwam się od niego, ale jedynie nieznacznie, bojąc się tworzyć większy dystans.
– Skoro ja wskoczyłam po raz pierwszy do nieznanej wody, teraz twoja kolei – zarządzam, dryfując w miejscu. – Czego jeszcze nigdy nie robiłeś? Tylko bez oszukiwania!
– Nigdy nie uprawiałem seksu w morzu.
Cmokam wymownie.
– Zapomniałam dodać, żebyś powstrzymał się również od niemoralnych propozycji.
– Skąd pomysł, że to była propozycja?
Zawieszam się, by zaraz potem poczuć przypływ zażenowania. Rzeczywiście. Trevor niczego mi nie zaproponował. To mój umysł sam sobie dopowiedział resztę.
– To było ostrzeżenie – nie daję za wygraną, chcąc ratować swoją dumę. – No więc? Czego jeszcze nigdy nie robiłeś?
Przez chwilę słyszę jedynie głos Lany wołającej do tłumu, a następnie grupowy krzyk cieszących się ludzi. Przestaję na to zwracać uwagę, kiedy Trevor odzywa się niskim, wyważonym głosem:
– Nigdy nie byłem z nikim na poważnie. Nigdy nie zależało mi na żadnej kobiecie. Nigdy nie poczułem do kogoś czegoś więcej.
Mój uśmiech stopniowo gaśnie, a beztroska atmosfera momentalnie nabiera powagi. Wiem, że mówi szczerze. Nie wiem tylko, dlaczego akurat teraz wypowiedział te słowa i jaki miał w tym cel.
– Z tym ci raczej nie pomogę – odzywam się cicho, niepewnie.
Wiem, że się zbliża, jeszcze zanim jego dłoń ląduje na moich plecach, przyciągając mnie w zaborczym geście.
– Jesteś tego pewna?
Czuję zmieszanie, nie mając pojęcia, czego on ode mnie oczekuje. Co mam rozumieć przez jego słowa? To była propozycja, czy tylko takie głupie gadanie, które ma wywołać mętlik w mojej głowie? Jeśli to drugie, to mu się udało.
Chwyta za moje udo i podnosi mnie wyżej, po czym przesuwa moje nogi za swoje plecy, chcąc, bym go nimi oplotła. Robię to, przywierając do jego nagiego torsu, świadoma, jak głośno wali mi teraz serce. Jestem zdenerwowana, bo dalej nie wiem, co mam myśleć o relacji z Owensem, a teraz ewidentnie zmierza ona ku jednemu, bo mężczyzna dobiera się do mojej szyi, całując mnie po niej z żarem, a jego dłoń obejmuje moją pierś, ugniatając ją z zaangażowaniem.
Odpycham jego rękę i całujące mnie usta.
– Trevor, przestań. Czego ty ode mnie tak w ogóle chcesz?
Czuję, że nieruchomieje. Chyba nie spodziewał się po mnie takiej reakcji. Milczy jednak, jakby sam nie znał odpowiedzi na moje pytanie.
Ale ja muszę wiedzieć, na czym stoję. Nie mam zamiaru brnąć w coś, co nie wiadomo, jak się skończy. Wolę, by jasno określił, czy to tylko chwilowa znajomość zabarwiona dużą ilością pożądania, czy też coś zupełnie innego.
– Jeśli dla ciebie to tylko nic nieznaczący romans, to po prostu mi to powiedz. Chcę wiedzieć, czy mam zablokować przed tobą swoje uczucia i jedynie czerpać z tego dobrą zabawę. Czy mam puszczać mimo uszu te wszystkie twoje teksty, które sugerują, że… że…
Oddycham nierówno, próbując pozbierać myśli. Wypowiedzenie tych słów dużo mnie kosztowało. Moja pewność siebie sięga właśnie zera, a spadnie jeszcze niżej, jeśli Trevor teraz powie coś, co mnie zrani.
Wystarczy, że w moim życiu każdy krok jest pełen obaw, kiedy poruszam się w całkowitych ciemnościach, nie mając stu procentowej pewności, co mnie czeka. Chcę być chociaż pewna tego, na czym stoję w sferze uczuciowej.
– Muszę wiedzieć, czy mam oddzielić uczucia od pożądania, bo nie chcę później przez ciebie niepotrzebnie cierpieć, angażując się w coś, co nie ma sensu – kończę zdeterminowanym głosem, starając się ukryć w nim odczuwaną desperację.
– Amy, myślałem, że to jest już jasne po naszej ostatniej rozmowie w łazience i dzisiaj w samochodzie. Jesteś moja.
Jego zdziwienie i sprowadzenie całej mojej wypowiedzi do krótkiego stwierdzenia: „Jesteś moja” tylko bardziej mnie irytuje.
– Ciągle to powtarzasz, ale to nie ma za wiele wspólnego z tym, co powiedziałam, i nie daje mi jasnego komunikatu, co to tak właściwie oznacza. Poza tym nawet nie zapytałeś, czy nie mam przypadkiem czegoś przeciwko, tylko z góry założyłeś, że się zgadzam.
Barki Trevora sztywnieją na dźwięk moich ostatnich słów. Nastrój, który trwał pomiędzy nami chwilę wcześniej, właśnie definitywnie szlag trafił.
– A masz coś przeciwko?
Moja cierpliwość sięga granicy, kiedy wyplątuję się z jego ramion.
– Ta rozmowa nie ma sensu. Tak samo jak ta relacja, a ja nie…
– Amy, do cholery – warczy, teraz i on jest zirytowany. Przytrzymuje mnie mocniej i nie pozwala na ucieczkę. – Co chcesz ode mnie usłyszeć? Wyzwania miłosne i obietnice życia razem aż po grób? Czy to, że mi na tobie zależy? Bo zależy i nie traktuję naszej znajomości jak chwilowego romansu, ale też nie mogę ci zagwarantować, jak to wszystko się zakończy, bo po prostu tego nie wiem.
Trzyma mnie mocno za ramiona, unieruchamiając w miejscu, a ja słucham go z uwagą, oddychając płytko. Zapewne słyszy mój urywany oddech, ale nie przejmuję się tym.
– Ale mogę ci przysiąc, że jestem w stanie wiele dla ciebie poświęcić i zrobić wszystko, byś była szczęśliwa, spełniona i bezpieczna – dodaje poważnym głosem, a ja czuję na sobie jego przeszywający wzrok. – Wchodzisz w to?
On mówi serio. Naprawdę jest w stanie to zrobić.
Dla mnie.
Nie jestem chwilową odskocznią bądź kobietą, z którą jednego dnia idzie na całość, a drugiego zapomina o jej istnieniu.
– Niech ci będzie – zgadzam się, wzdychając teatralnie, ale Trevor nie kupuje mojej gry aktorskiej.
– Chcę jasnej odpowiedzi.
Stanowczą wersję Owensa chyba lubię najbardziej. Ale nie na tyle, bym mogła mu się dalej sprzeciwiać lub grać na zwłokę. Igranie z ogniem w tej sytuacji nie jest wskazane.
– Tak.
Kładzie dłoń na dolnej części moich pleców i napiera nią na mnie, przez co przylegam piersiami do jego umięśnionego torsu. Z gardła wyrywa mi się zduszony jęk, gdy chłodne palce jego drugiej dłoni obejmują mój kark, wywołując w tym miejscu elektryzujący dreszcz. Muska wargami moje usta.
– Spróbowałabyś powiedzieć coś innego – mruczy gardłowo, z ostrzeżeniem i dopiero po tym naprawdę mnie całuje.
Ulegam, roztapiając się pod wpływem jego dotyku. Trevor trzyma mnie za kark, unieruchamiając mi głowę, i pochłania moje wargi. Całuje dynamicznie i wciska język głęboko w moje usta. Od czasu do czasu opuszkami palców muska moją szyję lub zanurza je w moich włosach, ale nie wypuszcza mnie nawet na chwilę.
Poddaję się temu, wzdychając z rozkoszy, bo w taki sposób nie całował mnie jeszcze nigdy. Mam wrażenie, że Trevor kawałek po kawałku odsłania kolejne fragmenty siebie, stając się bardziej żarliwy i nienasycony. Jakby specjalnie hamował cielesne zapędy, dawkując mnie sobie miarowo. Wraz z każdym pocałunkiem i dotykiem zabiera ode mnie coraz więcej, ale też odsłania przede mną swoją zapalczywą stronę.
Trevor nie pokazuje mi wszystkiego, na co go stać, a ta świadomość wywołuje we mnie równocześnie podniecenie i lekką obawę, bo nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać.
– To teraz pozwól mi spełnić moją drugą przysługę – wtrąca pomiędzy kolejnymi gorącymi pocałunkami, kradnąc z moich ust każdy urywany oddech.
Druga przysługa. Skoro pierwsza była tak przyjemna, co czeka mnie tym razem? O mamo…
Zgadzam się jedynie kiwnięciem, bo moje usta są pochłonięte całującymi mnie wargami Owensa.
– Chcesz zostać do końca koncertu, czy…
– Nie chcę… – dyszę, dopiero teraz przypominając sobie o trwającym koncercie i o tym, że znajdujemy się w miejscu publicznym. – Chodźmy stąd.
Trevor momentalnie przystaje na moją propozycję i podrywa się z miejsca, ruszając – ze mną w ramionach – w kierunku brzegu. Po drodze schyla się po nasze ubrania i trzyma je najwyraźniej jedną ręką, bo drugą cały czas podtrzymuje mnie pod tyłkiem.
Po dźwiękach otwieranych drzwi domyślam się, że dotarliśmy już do jego samochodu, ale nawet wtedy Owens nie pozwala mi się wyślizgnąć z jego objęć. Porusza mną we wszystkie strony, kiedy przemieszcza się, przez co tracę orientację. W końcu wsiada do auta, a ja siadam okrakiem na jego udach. Trevor od razu atakuje moje usta z taką samą zapalczywością jak w wodzie.
Chwyta mnie w pasie i przysuwa do siebie, a wtedy z mojej krtani ucieka jęk, bo czuję jego wzwód na swoim kroczu. W dodatku przylegam piersiami do jego torsu, a moje sutki twardnieją pod cienkim materiałem biustonosza.
Trevor specjalnie porusza moimi biodrami w taki sposób, bym otarła się wrażliwym miejscem o jego nabrzmiałego w bokserkach penisa. Mamy na sobie jedynie przemoczoną bieliznę, ale ja pomiędzy nogami czuję teraz rozbudzające się we mnie gorąco. Owens ponawia ruch, wbijając palce w mój bok.
Muszę przerwać pocałunek, by nabrać łapczywie haust powietrza. Trevor jednak od razu zjeżdża ustami na moją szyję, na przemian kąsając ją, całując i przygryzając, czym wprawia mnie w coraz większe podniecenie. Zatapiam dłoń w jego włosach i przyciskam mocniej jego twarz do swojego ciała, chcąc poczuć te wszystkie doznania intensywniej.
Jego dłonie znikają z moich bioder, ale zaraz wyczuwam szarpnięcia paska od biustonosza. Trevor zdejmuje go ze mnie, a następnie chwyta w dłonie moje piersi. Drżę z rozkoszy, gdy przesuwa palcami po sterczących sutkach, i sama poruszam biodrami, ocierając się o jego wzwód.
Pożądanie przemawia przez moje niekontrolowane ruchy, kiedy raz szarpię za włosy Owensa, a raz przesuwam dłońmi po jego barkach i plecach, chcąc dotknąć jego ciała i mięśni w każdym możliwym miejscu równocześnie.
Tłumię jęk, kiedy wargi mężczyzny obejmują mój sutek, i czuję przyjemność także pomiędzy nogami.
– Możesz być głośno. Tutaj nikt nas nie usłyszy – uświadamia mnie Trevor.
Sens jego słów dociera do mnie z opóźnieniem, bo trudno jest mi teraz myśleć o czymkolwiek. Jesteśmy sami. Nie muszę się obawiać, że zaraz nakryje nas mój tata, bo jego tutaj nie ma. Nie muszę się kontrolować. Dlatego, kiedy Trevor przejeżdża językiem po moim sutku, jęczę głośno, dając światu znać, jak cholernie jest mi teraz dobrze.
Dłoń Trevora dociera do krawędzi moich majtek. Spinam się nieznacznie, kiedy wsuwa jeden palec pod materiał i dotyka mnie w najwrażliwszym miejscu. Wiem, że jestem już od dawna mokra, ale teraz wie o tym też Owens. Mężczyzna mruczy w geście aprobaty, drażniąc przyjemnie moją łechtaczkę. Ja za to mam wrażenie, że zaraz zachłysnę się własnym oddechem. Dyszę jak zepsuta pompka do roweru.
Myślałam, że Trevor chce mi sprawić przyjemność, dlatego czuję rozczarowanie, gdy przestaje mnie dotykać. Nie zabiera jednak dłoni całkowicie, tylko odsuwa materiał majtek na bok. Zastygam, nie wiedząc, co planuje zaraz zrobić. Całuje mnie znienacka i chwyta za biodra, podnosząc mnie wyżej na swoich udach, a potem z powrotem kierując w dół, przez co wydaję z siebie oszołomione sapnięcie, bo ocieram się kroczem o główkę jego penisa. Rozkosz przechodzi przez moje ciało, rozpalając ogień w moim wnętrzu. Musiał wyjąć go z bokserek.
To dla mnie całkowicie nowe doznanie, ale równie przyjemne jak wszystkie pozostałe, które przeżyłam dzięki Owensowi.
Przesuwa mną kolejny raz, wypychając biodra w moją stronę. Ocieram się gorącym wnętrzem wzdłuż całej długości jego penisa. Drżę z rozkoszy i zaciskam dłonie na barkach Trevora, nieświadomie wbijając w jego skórę paznokcie.
Musiał odebrać moją reakcję jako zdenerwowanie, bo przerywa pocałunek i szepcze uspokajająco:
– Nie wejdę w ciebie. – Unosi i opuszcza moje biodra, z każdym ruchem podwajając moją rozkosz. – Chcę, żebyś w ten sposób sprawiła sobie przyjemność. Sama.
Porusza mną ostatni raz i przestaje, a dłonie z bioder przesuwa wyżej, na moją talię. Z opóźnieniem dociera do mnie sens jego wypowiedzi. On chce… Mam się sama o niego w ten sposób ocierać? O matko…
Skrępowanie nie pozwala mi tego zrobić. Wstydzę się.
Usta Trevora trącają płatek mojego ucha.
– Dojdź na mnie, Amy – prosi elektryzującym głosem. – Tego chcę w ramach drugiej przysługi.
Im dłużej rozważam tę myśl, tym słabiej odczuwam przyjemność. Nie chcę tego przerywać. Poruszam powoli biodrami, ocierając się o przyrodzenie Trevora nabrzmiałą łechtaczką. Z ust wyrywa mi się jęk, bo rozkosz momentalnie powraca do wcześniejszego poziomu.
Z każdym ruchem moje skrępowanie staje się coraz mniejsze. Za to intensywność uczuć szalejących w moim ciele rośnie, nie pozwalając mi się zatrzymać, dopóki nie osiągnę maksimum rozkoszy.
Trevor składa pocałunki na mojej szyi, cienkiej skórze przy obojczykach, a następnie na piersiach. Gdy dociera do sutka, dreszcz przemyka wzdłuż mojego kręgosłupa, a odczuwana w kroczu przyjemność jeszcze bardziej się nasila.
Przyspieszam, kontrolowana narastającym we mnie uczuciem. Spełnienie w końcu dociera do ostatecznego momentu, a przeze mnie przetacza się pulsująca fala rozkoszy zaczynająca się pomiędzy nogami, a kończąca w czubkach palców. Opieram się zwiotczała o tors Trevora, dysząc w zagłębienie jego szyi. Mężczyzna głaszcze mnie po plecach, czekając, aż wyrównam oddech.
Czubek jego sterczącego penisa trąca moje podbrzusze, przez co uświadamiam sobie, że za każdym razem tylko ja dochodzę. Trevor nic nie otrzymuje ode mnie w zamian, ale – szczerze powiedziawszy – wcześniej nigdy o tym nie pomyślałam.
Nie wiem, jak sprawić przyjemność mężczyźnie, ale miałam okazję przeczytać kilka romansów z erotycznymi scenami. Nie powinno być to aż takie trudne.
Przesuwam dłoń w kierunku krocza Trevora i chwytam delikatnie jego penisa. Słyszę, że Owens wciąga ze świstem powietrze.
– Nie musisz…
– Ale chcę – uciszam go.
Dotykam penisa opuszkami palców, badając jego kształt. Nie sądziłam, że otaczająca go skóra jest tak cienka. Docieram do wędzidełka i napletka, a mój dotyk musi sprawiać Trevorowi przyjemność, bo wzdycha, gdy przesuwam po nich opuszką. To mnie ośmiela, dlatego owijam ciasno palce wokół jego penisa i zaczynam nimi poruszać w górę i w dół. Mężczyzna wydaje z siebie gardłowy dźwięk i zaciska mocno dłonie na mojej talii.
Świadomość, że go zadowalam, jest przyjemnie satysfakcjonująca. Mam wrażenie, że teraz to ja po raz pierwszy kontroluję sytuację i mam wpływ na Trevora. Podoba mi się to.
Ręce mężczyzny zaczynają błądzić po moim ciele. Dotyka moich piersi, zgarnia je w dłonie, pieści i ugniata. Błądzi opuszkami po moich plecach, zaciska je na biodrach i przesuwa po pośladkach. Nie odrywa ode mnie rąk nawet na sekundę.
Słyszę, że jego oddech przyspiesza, owiewając moją twarz w gorących podmuchach.
– Przesuwaj też palcami po żołędziu – podpowiada mi, co mam robić, a ja, idąc za jego instrukcją, dotykam śliskiej główki penisa.
– Och, kurwa – warczy w reakcji na nowe doznanie.
Chcę, by było mu tak samo dobrze, jak mnie wcześniej dzięki niemu. Pochylam się i całuję go w zagłębienie szyi. Znowu skupiam się na poruszaniu prąciem, ale ustami równocześnie całuję, kąsam i przygryzam jego skórę, jak on robił to z moją chwilę wcześniej. Od razu słyszę po oddechu Trevora, że sprawiam mu tym wielką przyjemność.
Porusza się pode mną, wypychając biodra i penisa w moją dłoń, przyspieszając. Jego dłonie stają się bardziej zapalczywa, a ruchy niespokojne i chaotyczne.
– Szybciej – prosi warknięciem i mocniej zaciska palce na moich żebrach.
Ruchy mojej dłoni przyspieszają. Wsłuchuję się w oddech Owensa, który stopniowo przekształca się w gardłowe posapywanie. Chwyta moją pierś i odnajduje moje wargi, wciskając mi język głęboko w usta. Gdy jest tuż przed orgazmem, ściąga moją dłoń ze swojego penisa. Wgryza się boleśnie w moją wargę, jęcząc donośnie, a ja czuję, jak jego ciało spina się i drży pode mną.
Po chwili wypuszcza spomiędzy zębów moją wargę i liże ją delikatnie, jakby przepraszająco.
– Amy… – wypowiada moje imię z błogim westchnieniem, po czym otacza mnie ramionami. Czuję, że nadal oddycha nierówno i potrzebuje chwili, żeby się uspokoić. – Teraz będę cię pragnął jeszcze bardziej.
Uśmiecham się pod nosem, wstydząc się odrobinę w tym momencie. Nigdy nie sprawiałam przyjemności żadnemu mężczyźnie i to wszystko, co dzieje się teraz między mną a Trevorem, jest dla mnie nowe i nieznane, ale bez wahania brnę w tę relację. Ostatnie tygodnie okazały się jednymi z lepszych w moim życiu i chciałabym, by już zawsze było tak wspaniale. Trevor mnie uszczęśliwia i sprawia, że częściej się uśmiecham.
Parsknięcie śmiechu mężczyzny rozbrzmiewa w zamkniętej przestrzeni samochodu.
– Już zdążyłem zapomnieć, jak to jest przytrzymywać wytrysk.
Poruszam ręką, a wtedy wyczuwam, że zaciska dłoń na czubku swojego penisa. Śmieję się cicho, choć stopniowo coraz wyraźniej do mnie dociera, co się właśnie pomiędzy nami wydarzyło. Zresztą dalej siedzę na jego udach bez stanika i z przemoczonymi majtkami, których wilgoć wcale nie jest spowodowana wcześniejszą kąpielą w morzu.
– Robisz ze mnie ladacznicę – skarżę się zakłopotana.
– Nie – zaprzecza, muskając wargami moje usta. – Robię z ciebie zaznajomioną z seksem kobietę.
Może i jego wersja lepiej brzmi, ale i tak czuję się skrępowana własnym zachowaniem. Tata by chyba padł na zawał, gdyby wiedział, co jego córka wyczynia z jednym z jego podopiecznych.
– A mnie dalej została trzecia przysługa – przypomina mi Trevor zadowolonym tonem.
Na myśl o tym czuję dreszcz podniecenia i niepokoju. Ale te dwa uczucia szybko zastępuje narastająca ciekawość. Już się nie mogę doczekać.
Trevor
Wchodzę na teren uczelni i kieruję się w stronę głównych drzwi. Przyjechałem w samą porę, bo wokół już jest pełno studentów. Zajęcia musiały się skończyć, ale nie martwi mnie to, że nie zdążę złapać Amy. Z tego, co powiedział mi Kilian, ona zawsze wychodzi jako jedna z ostatnich, bo woli uniknąć tłumów.
Mijam zmierzających w przeciwnym kierunku studentów, czując na sobie spojrzenia niektórych z nich. Widzę, jak przez ich twarze przemyka zdziwienie, a kilka kobiet odprowadza mnie wzrokiem. Jak zawsze całkowicie ignoruję ich zainteresowanie.
Moja bezinteresowna maska znika jednak na moment, gdy spośród mijanych twarzy rozpoznaję Megan. Moja górna warga unosi się bezwiednie w geście pogardy. Kobieta zresztą reaguje podobnie, nie kryjąc złości. Jest na mnie wściekła, i słusznie, bo przeze mnie dorwali jej ojca. Ale ostrzegałem, że zemszczę się na niej za to, że powiedziała Morettiemu o mnie i Amy. Nigdy nie rzucam słów na wiatr.
Megan posyła mi ostatnie pogardliwe spojrzenie, po czym oddala się z wysoko uniesioną głową. Zapominam o niej, gdy dostrzegam Amy wychodzącą przez główne drzwi uczelni. Wspomaga się laską i schodzi powoli ze schodów przed budynkiem. Podchodzę do niej, ale zanim dotykam jej ramienia – aby się nie przestraszyła – wypowiadam głośno jej imię:
– Amy.
Ale ona i tak wzdryga się delikatnie, po czym robi zdumioną minę.
– Trevor? To ty?
Chwytam jej rękę i przyciągam delikatnie w swoją stronę, by mogła się upewnić. Amy przesuwa dłonią po moim przedramieniu, a następnie unosi ją do mojej twarzy. Jej usta rozświetla piękny uśmiech, kiedy zyskuje pewność, że to naprawdę ja.
– Co ty tutaj robisz?
– Przyjechałem po ciebie – odpowiadam z zadowoleniem. Widok uśmiechniętej Amy upewnia mnie, że podjąłem dobrą decyzję. Pamiętam, co mi ostatnio mówiła o podsłuchanej rozmowie dziewczyn, z którymi rzekomo uprawiałem seks. Amy poczuła się jak jedna z nich, nie wiedząc, czy traktuję naszą relację poważnie. – Ale również po to, by ci coś udowodnić.
Przez jej twarz przemyka niezrozumienie. Uśmiecham się, bo z taką zakłopotaną miną wygląda uroczo nieporadnie. Zbliżam się i chwytam za jej kark, po czym łączę nasze usta. Słyszę, jak wciąga ze świstem powietrze, nie spodziewając się tego, ale bez zawahania odwzajemnia pocałunek.
Nigdy nie byłem fanem publicznego okazywania czułości. Ba! Dopóki nie poznałem Amy, nawet nie miałem potrzeby bliskości. Ale wszystko się zmieniło. Teraz nie tylko potrzebuję być blisko Amy, ale również pragnę stać się dla niej najlepszą wersją siebie.