Ukochana rajdowca. Bez ograniczeń. Tom 2 - Kamila Mikołajczyk - ebook

Ukochana rajdowca. Bez ograniczeń. Tom 2 ebook

Mikołajczyk Kamila

4,5

Opis

Kontynuacja bestsellerowej „Dziewczyny rajdowca”. Przygotuj się na zawrotne przyspieszenie i wielki finał!

Madie zwykła mówić, że prędzej umrze, niż zostanie dziewczyną rajdowca, ale…No właśnie. Jest jedno „ale”, i to wyjątkowo pociągające. Stopniowo Madie zaczyna coraz silniej wikłać się w relację z Jaxem. Chłopak nie wie jednak, czy chodzi tu o coś więcej, czy jedynym spoiwem łączącym ich dwoje jest pożądanie. Dziewczynie wyjątkowo trudno przychodzi zapominanie o danych urazach i obdarzanie zaufaniem drugiej osoby.

Kiedy do miasteczka wracają dwaj kierowcy wyścigowi z drużyny Mercedesa, sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Okazuje się, że ci zagorzali wrogowie Jaxa i Logana są powiązani z Madie. Co wydarzyło się między nimi? Czy związek Madie i Jaxa ma jeszcze szansę?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 427

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (351 ocen)
239
71
28
8
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
riterra11

Z braku laku…

Z cyklu lepiej, żeby to pozostało tylko opowiadaniem na wattpadzie, a nie wydane. I po co tej całej historii aż dwa tomy? Chyba tylko, żeby na jednym badziewiu zarobić dwukrotnie... Jakim cudem ta książka ma aż 7,9/10 ocen? Poprzedniej części dałam aż 5/10 gwiazdek, w końcu pomysł na książkę był dobry. Liczyłam, że wraz z kolejnym tomem warsztat Mikołajczyk się poprawi... Nic z tego. Nadal wygląda na wypociny gimnazjalistki. Książka strasznie naiwna, przewidywalna. Sam tytuł kuje w oczy! Bohaterami są kierowcy wyścigowi, a nie rajdowcy! Ogólnie "Ukochana rajdowca" opowiada o dwójce niby dorosłych ludzi, którzy kłócą się i wyzywają, po czym godzą się w łóżku... Podczas jedynego w książce wyścigu dochodzi do wypadku, ale oczywiście wszystko kończy się happy endem. Dużo wyzwisk, wulgaryzmów, przemoc. Dodatkowo nieudolna próba umiejscowienia fabuły w Ameryce. To był zmarnowany czas.
30
Paulina_lepieszka

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
Maagdaa92

Nie oderwiesz się od lektury

Huśtawka emocjonalna, czyta się błyskawicznie i nie można od niej odejsc
00
alabomba

Nie polecam

Kolejna porażka autorki
00
Buska18

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Polecam.
00

Popularność




1

Niczego nie udaję

Jax

Przewracam się na drugi bok i biorę głębszy wdech, czując znajomy zapach na poduszce. Usta rozciągają mi się w leniwym uśmiechu. Madie. To ona tak pachnie. Przesuwam ręką po prześcieradle, ale jej nie znajduję. Pozostał sam zapach. Otwieram oczy i widzę pustą sypialnię. Uciekła. Nie została na noc.

Mimo to odwracam się na plecy z zadowolonym uśmiechem. Chociaż Madie uciekła, zeszła noc wydarzyła się naprawdę. Uprawialiśmy seks, czego dowodem jest zużyta gumka na podłodze i zapach dziewczyny, nadal wyczuwalny na poduszce. Pożądała mnie tak samo jak ja jej. Dopuściła mnie do siebie i pozwoliła, bym pieścił jej ciało. A nawet sama mnie całowała, spragniona mojej bliskości i dotyku. Pomimo początkowej niechęci udało mi się do niej dotrzeć. Przedarłem się przez jej uprzedzenia do kierowców rajdowych i udowodniłem, że może mi zaufać. Nic dziwnego, że teraz czuję się, jakbym wygrał życie.

Odnajduję komórkę i wybieram jej numer.

– Już się stęskniłeś? – Słysząc jej ironiczny głos, uśmiecham się jeszcze szerzej.

– Madeleine – mruczę upominającym tonem. – Dlaczego nie ma cię w moim łóżku?

– A dlaczego miałabym w nim być?

Przeciągam się i szczerzę jak debil.

– No nie wiem, choćby dlatego, że spędziłaś ze mną wczorajszą noc. Wypadałoby, byś została do rana. Poza tym zazwyczaj to facet spieprza kobiecie z łóżka, nie odwrotnie.

– Najwyższy czas, byś skończył z tym stereotypowym myśleniem – ripostuje, a ja przed oczami mam jej zielone tęczówki z wyzywającymi ognikami.

– Liczyłem na poranny numerek – odpowiadam szczerze.

Wyobrażam to sobie. Jeszcze śpię, a Madie siada na mnie okrakiem i budzi mnie namiętnym pocałunkiem. Szepcze czułe słówka, znacząc pocałunkami moje ciało. Mówi, że nigdy nie było jej tak dobrze, jak zeszłej nocy, a palcami obejmuje mojego penisa. Chwytam swojego stojącego fiuta, dzięki czemu ta wizja staje się jeszcze bardziej realna. Gdyby go jeszcze wzięła do ust… Poruszam dłonią w górę i w dół, wyobrażając sobie, że to nie moja ręka, ale wargi Madie. O, kurwa, tak.

– I co jeszcze? Może śniadanie do łóżka? – Jej głos wyrywa mnie ze świata fantazji.

Świetnie. Walę sobie konia, rozmawiając z nią. Już mi całkiem padło na mózg. Moja dłoń nieruchomieje. Unoszę kącik ust i włącza mi się tryb Jaxusia bajeranta.

– To później. Jak już doprowadziłbym cię do kolejnego orgazmu.

W słuchawce zapada kilkusekundowa cisza. Słyszę jedynie głosy w tle.

– Czyżbyś właśnie trzymał rękę na fiucie? – pyta Madie z rozbawieniem.

– Od jakichś dwóch minut. I wyobrażam sobie, że to twoja dłoń.

– Przykro mi, nie mam teraz czasu na sekstelefon – odpowiada z powagą.

Udaję oburzenie.

– Co może być ważniejsze od seksu ze mną przez telefon? Nie chcesz się przekonać, które z nas szybciej dojdzie? Słowami też potrafię pieścić. I pieprzyć.

– Zwłaszcza farmazony – gasi mnie. Śmieję się bezgłośnie. – Może i bym się skusiła, gdybym właśnie nie siedziała przed pokojem dyrektora.

Marszczę brwi. Co ona znowu zrobiła?

– Przed pokojem dyrektora? Co zrobiłaś?

– Pan Wolter najwyraźniej nie toleruje ściskania za jaja jego uczniów.

Parskam głośno.

– Czym jakiś biedak zasłużył sobie na twój gniew?

– Były Cally jej się naprzykrzał. Musiałam mu przypomnieć, gdzie jego miejsce.

– Kolejny amant Cally? – Śmieję się.

– Jak to kolejny? – dziwi się.

Lepiej, żeby nie wiedziała, że mój kumpel zaleca się do jej przyjaciółki. Wolałbym też, aby nie dowiedziała się tego ode mnie. Wątpię, by Logan dożył wówczas jutrzejszego dnia, a nie chcę mieć go na sumieniu.

– Nieważne – ucinam temat. – Ważne, byś zarezerwowała dla mnie czas wieczorem.

– Przykro mi. Na dzisiaj mam już plany. Niezwiązane z tobą.

Mruczę gardłowo.

– To je zmień.

– Jasne. Powiem Nixonowi, że dzisiaj nie przychodzę do pracy, bo mi jeden rajdowiec zabronił – kpi.

– Widzisz, jakie to proste? – odpowiadam sarkastycznym tonem.

– Już pędzę mu powiedzieć.

– Jak ci się nie uda, ja to załatwię – ostrzegam ją z uśmiechem.

Naprawdę jestem do tego zdolny.

– Nie waż się – syczy.

Uwielbiam te momenty, gdy jestem górą w naszych słownych potyczkach.

– Albo to załatwisz, albo przez cały wieczór będę siedział przy barze – oznajmiam.

– Tobie też mam przypomnieć, gdzie jest twoje miejsce? – grozi niskim głosem.

Powstrzymuję śmiech. Zaczyna jej brakować argumentów. Zdążyłem zauważyć, że w takich sytuacjach zawsze wybiera metodę zastraszania.

– Nie trzeba. Wiem o tym od dnia, w którym postanowiłem cię poderwać. – A potem dodaję: – Do zobaczenia przy barze, Madeleine. – Rozłączam się.

Madeleine

Przykładam papierosa do ust i zaciągam się tytoniem. Pozwalam, by dym wypełnił mi płuca, i przyglądam się księżycowi w nowiu. Po chwili kłęby dymu przysłaniają mi widok. Krążą przed moją twarzą i wyraźnie odznaczają się na tle ciemnego nieba. Słyszę nadjeżdżający samochód, dostrzegam czerwoną blachę i odwracam wzrok.

Gaszę papierosa w popielniczce i wracam do pubu. Mijam Cally, która podaje talerze z burgerami, uśmiechając się do klientów. Jeden z nich komplementuje jej urodę. Przewracam oczami, słysząc teksty zapijaczonego dziada. Najchętniej wylałabym mu teraz piwsko na łeb, ale parę stolików dalej siedzi Nixon i raczej nie byłby zadowolony z mojego zachowania. I tak się dziwię, że znosi moje krzywe akcje i jeszcze nie wypieprzył mnie z roboty. Sama siebie już dawno bym zwolniła. Zbieram ze stolików puste kufle i zanoszę je do okienka zmywaka.

– Nie zamierzasz mi powiedzieć?

Odwracam się w stronę wchodzącej za ladę Cally. Od rana męczy mnie pytaniami, bo chce się dowiedzieć, gdzie wczoraj zniknęłam z Neisonem. Ta jej ciekawska strona jest irytująca. Nic nie można przed nią ukryć.

– Nie – mówię i olewam jej oburzoną minę.

Wiem, że skręca ją z ciekawości, ale lepiej dla dobra nas obu, by nie wiedziała, że wylądowałam w łóżku z Neisonem. Cally zaczęłaby piszczeć i skakać pod sufit, nie zwracając uwagi na to, że w pubie jest mnóstwo ludzi. Poza tym jej niewinne serduszko mogłoby nie wytrzymać, gdyby się dowiedziała, że dla mnie i Neisona to był tylko nic nieznaczący seks. Nawet jeśli to był najlepszy seks w moim życiu. Jax bez dwóch zdań jest dobrym zawodnikiem i chętnie powtórzyłabym wczorajszą noc. Takich doznań się nie zapomina. Sceny przewijają mi się przed oczami. Uśmiecham się półgębkiem. Kto by pomyślał, że Neison jest taki dominujący. Lubię, kiedy facet przejmuje kontrolę i robi z moim ciałem, co tylko chce, sprawnie doprowadzając mnie do orgazmu.

Cally podejrzliwie mruży oczy. Przestaję się uśmiechać.

– U ciebie czy u niego? – drąży, po czym robi zamyśloną minę. – U ciebie raczej nie. Babcia od razu by do mnie zadzwoniła. Czyli byliście u Jaxa.

Z obojętną miną realizuję kolejne zamówienie. Ze skupieniem miażdżę limonkę do mojito, a Cally wzdycha z pretensją.

– Przecież i tak się kiedyś dowiem. Dlaczego po prostu mi nie powiesz?

– Żeby cię zżerała ciekawość.

Zerkam na nią z wrednym uśmieszkiem. Cally prycha obrażona i wraca do klientów, a ja przygotowuję szklanki i alkohol do następnego zamówienia. Nagle drzwi pubu się otwierają. Kiedy podnoszę głowę, widzę skierowane na mnie brązowe oczy Neisona. Przez sekundę spinam się gwałtownie i robi mi się gorąco. A jednak przyszedł. Nie skłamał. Nie jestem tylko pewna, czy to dobrze. W końcu rano zapewniał, że będzie siedział przy barze, co byłoby kiepskim pomysłem.

Ogarnia mnie lekka panika, kiedy idzie w moją stronę i nawet na moment nie spuszcza ze mnie wzroku. Jego oczy błyszczą, gdy siada naprzeciwko mnie, nie kryjąc zadowolonego uśmiechu. Opiera przedramiona o ladę baru i pochyla się, nadal nie odrywając ode mnie wzroku. Spoglądam na niego z pokerową twarzą, czekając, aż się odezwie. Ale on milczy i nadal się gapi jak sroka w kość.

– Chyba żartujesz – mówię.

– Nigdy nie byłem bardziej poważny.

Sądząc po jego minie, świetnie się bawi.

– Będziesz tu siedział i gapił się na mnie jak psychopata? – drwię zirytowana.

– Dokładnie.

Zaciskam wargi i wzruszam ramionami, udając, że mi to wisi. Wracam do robienia drinków, ostentacyjnie ignorując jego obecność. Ale nawet gdy na niego nie patrzę, czuję jego wzrok śledzący każdy mój ruch. Rozglądam się dyskretnie, by sprawdzić, czy ktoś nam się przygląda. Oczywiście połowa ludzi obecnych na sali patrzy w naszą stronę z zaciekawieniem. Neison unosi brwi, a moja irytacja wzrasta. Nieco zbyt mocno przyciskam limonkę muddlerem i robię z owocu miazgę.

– Skąd to zdenerwowanie? – pyta niewinnym głosem. – Stresuje cię moja obecność?

Zabijam go wzrokiem.

– Nie. Wkurwia mnie to, że pieprzysz mnie wzrokiem, choć wokół są ludzie. – Jego zadowolona mina wyprowadza mnie z równowagi.

– Nie moja wina, że od samego patrzenia na ciebie robię się twardy – oznajmia z błyskiem w oczach.

Staram się zachować spokój. Całą irytację wyładowuję, miażdżąc tłuczkiem cukier trzcinowy na dnie szklanki.

Neison wzdycha.

– A jeszcze kilkanaście godzin temu te dłonie podobnie trzymały mojego członka.

– Teraz te dłonie mogą wsadzić ci to w tyłek – warczę, celując w niego muddlerem.

Chłopak się śmieje. Nagle się pochyla i łapie mnie za rękę. Sapię oburzona, próbując się wyrwać. Czy on już do reszty zdurniał?! Gotuję się w środku, gdy słyszę jego śmiech. W końcu udaje mi się wyrwać dłoń, ale tłuczek wypada mi z ręki, upada na płytki i odbija się od nich z hukiem. Z przerażeniem widzę, że teraz patrzy na nas jeszcze więcej osób. Zabiję go. Po prostu go zamorduję. Uciekam od Neisona na bezpieczną odległość i udaję, że nic się nie stało.

Cally wchodzi za bar z drwiącym uśmiechem i od razu skupia uwagę na Jaxie. Jeszcze jej tu brakowało.

– Jax, ładnie to tak porywać mi przyjaciółkę z imprezy?

– A co, jeśli to ona uprowadziła mnie? – ripostuje Neison.

Cally unosi brew.

– I siłą wciągnęła cię do twojego auta, zawiozła do twojego mieszkania, by zmusić cię do seksu? – kpi, a ja staję się czujna, bo domyślam się, co ona knuje. Chce wyciągnąć z Neisona informację, czy do czegoś między nami doszło. – Musiałabym jej nie znać.

– No to najwyraźniej nie znasz.

Twarz Cally natychmiast się rozjaśnia.

– Czyli potwierdzasz, że się…

– Przespaliśmy? Oczywiście – zapewnia Neison nonszalancko. Robię półobrót ze szklanką w dłoni, by cisnąć nią w jego zdradziecką twarz, gdy ciągnie: – Najpierw na tylnym siedzeniu w wozie, potem na poboczu w drodze do mojego mieszkania, w podziemnym garażu, w windzie, przy ścianie na korytarzu, pod prysznicem, na kuchennym stole, a na koniec, gdy już byliśmy padnięci, jak normalni ludzie w łóżku. A! I w międzyczasie Madie wyznała mi miłość, więc pojechaliśmy do Vegas i hajtnęliśmy się u jakiegoś czarnoskórego kapłana. Jak on miał na imię? Jafari? – Ostatnie pytanie kieruje do mnie.

Przygryzam wargę, powstrzymując parsknięcie.

– Chyba Farai – poprawiam go.

– No. U ojca Faraiego.

Cally zamiera, patrząc na nas bez wyrazu. Podchodzę do niej z szerokim uśmiechem i kładę na jej tacy gotowe drinki.

– Mogłabyś to zanieść? Bardzo cię proszę. Muszę ustalić z Jaxem, gdzie jedziemy w podróż poślubną.

– Bardzo śmieszne – cedzi.

– Żałuj, że cię nie było! – Jax mruży oczy, patrząc na moją przyjaciółkę. – Chociaż z tego, co wiem, ty też świetnie się bawiłaś z Loganem do samego rana. Może opowiedz, co robiliście?

Cally nie odpowiada, jedynie posyła nam spojrzenie spod byka. Odwraca się na pięcie i rusza z drinkami do klientów. Odprowadzamy ją wzrokiem, śmiejąc się.

– Widzę, że topór wojenny pomiędzy wami już zakopany. – Słysząc głos Nixona, przestaję się śmiać.

Szef pubu opiera się o ladę obok Jaxa, z zaintrygowaniem patrząc to na mnie, to na Neisona. Domyślam się, o czym myśli. Zapewne zastanawia się, jak doszło do tego, że nie żrę się z Neisonem, tylko sobie z nim śmieszkuję. Żadne z nas nie odpowiada, co jest jeszcze bardziej kompromitujące. Nixon, widząc, że nie zamierzamy pisnąć ani słówka, klepie Neisona w bark.

– Siadaj z nami – proponuje, wskazując stolik, przy którym siedzi z innymi facetami.

– Dzięki, ale dzisiaj przyszedłem do Madie.

Niewiele brakowało, a ucięłabym sobie palec przy krojeniu cytryny. Dla zachowania pozorów przyjmuję kpiący wyraz twarzy. Brwi Nixona unoszą się, kiedy patrzy na nas zszokowany. Jax wykrzywia wargi.

– Muszę ją jeszcze trochę powkurwiać, zanim wyjadę.

Nixon parska śmiechem, myśląc, że to żart.

– Powodzenia. Może uda ci się chociaż raz jej pocisnąć. Pamiętaj tylko, że Madie ma cięty język i na wszystko znajdzie ripostę.

Rozbawiony odwraca się, by odejść, ale Neison mruczy pod nosem:

– Zdziwiłbyś się, co ten jej cięty język mi robił.

Mężczyzna spogląda na niego przez ramię. Na szczęście nie dosłyszał jego słów. Zaciskam palce na nożu. Mam ochotę go wbić w dłoń Neisona. Czy on nie może się zamknąć?

– Nixonie, mam prośbę. – Cierpnę, słysząc słowa zabawiającego się moim kosztem kretyna. – Jeśli to nie problem, Madie wyjdzie dzisiaj wcześniej. – Czy mówiłam, że go zabiję? Nie. Zgotuję mu o wiele gorszy los.

Mój szef chyba nie do końca pojmuje, co się dzieje.

– Nie ma dzisiaj dużego ruchu, więc nie widzę problemu, ale… Madie? – Spogląda na mnie ogłupiały. – Chcesz tego?

Czego ja chcę? Udusić Neisona.

– Sprzeciw się, a wydrę się na cały pub, że się ze mną przespałaś – szepcze Jax.

– Nie ośmielisz się – warczę ledwie słyszalnie.

– A potem pocałuję cię na oczach wszystkich.

Moja zaciśnięta na nożu dłoń dygocze.

– Nie wierzę ci.

Neison prowokacyjnie unosi brew.

– Chcesz się przekonać?

Zgrzytam zębami. Mam ochotę przeskoczyć nad barem i wpaść prosto na Neisona, by zwalić go z nóg i zacząć okładać pięściami jego wkurwiającą twarz. Obawiam się jednak, że może być do tego zdolny. Nie mogę ryzykować.

Z ogromnym bólem posyłam Nixonowi w miarę przekonujący uśmiech.

– Tak, chcę wyjść wcześniej. Dzięki.

Nixon otwiera usta, by coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyśla, bo tylko kiwa głową i odchodzi. Kiedy mężczyzna jest już poza zasięgiem słuchu, odwracam się do Neisona.

– Zdajesz sobie sprawę, że już nie żyjesz?

Jax z tym swoim wiecznym opanowaniem mówi:

– Przecież powiedziałem tylko, że chcesz wyjść wcześniej. Nie powiedziałem, że wychodzisz ze mną.

– Bo jest, kurwa, głupi i się nie domyślił! – warczę wściekle.

Wzrusza ramionami.

– Nie mój problem, o czym teraz myśli Nixon.

Jego oczy znowu się rozświetlają. Nim zdążę przewidzieć jego ruch, daje mi pstryczka w nos.

– Za to, że złamałaś obietnicę.

Macham na oślep, ale Neison w porę zabiera rękę. Refleks to on ma.

– Jaką obietnicę? – pytam z jadem.

– Znowu mi uciekłaś.

Wymyka mi się pełne niedowierzania sapnięcie. Jaki on jest… Uch!

– Nie. Wyszłam bez pośpiechu, jak smacznie spałeś – mówię zgodnie z prawdą.

Przysnęliśmy, a kiedy się obudziłam, leżałam na Neisonie wtulona w jego klatę. Nawet się nie poruszył, gdy wyślizgnęłam mu się z objęć i wyszłam z mieszkania.

– Poza tym nikt o sprawnym słuchu nie zasnąłby przy tobie – dodaję. – Chrapiesz jak troll.

Neison parska śmiechem.

– Masz świadomość, że zasnęłaś pierwsza? I to na mojej klacie? Zaśliniłaś mi całą szyję!

Liczyłam, że o tym nie pamięta.

– Dla twojej informacji zasnęłam już w czasie gry wstępnej, bo taki byłeś słaby. – Posyłam mu sztucznie słodki uśmieszek.

Wybucha śmiechem, a ja wychodzę zza baru. Wchodzę do socjalnego, trzaskając drzwiami. Nie wyjdę stąd, dopóki nie odejdzie od lady. Co za pajac! Sięgam po torebkę i szukam fajek.

– Pieprzony kierowca rajdowy – burczę. Dłonie nadal drżą mi z irytacji, co utrudnia wyjęcie papierosa z paczki. – Arogancki dupek.

Paczka wypada mi z rąk, bo nagle ktoś szarpie mnie do tyłu. Wymyka mi się zduszony jęk, gdy ostry ból przeszywa plecy w zderzeniu ze ścianą. Dłonie Neisona lądują na mojej talii, a jego wargi atakują moje. Chłopak przywiera do mnie całym ciałem i wciska mi język do ust, a palce wsuwa pod uniform, wykorzystując moją dezorientację. Zamiast odwzajemnić pocałunek, gryzę go mocno w wargę. Neison syczy, ale nie z bólu, raczej z podniecenia. Wzmacnia nacisk dłoni na mojej talii i unieruchamia mnie. Napiera na mnie biodrami, aż czuję na brzuchu jego krocze.

– Arogancki dupek? – powtarza chrapliwie. – Wczoraj nazywałaś mnie inaczej. Zwłaszcza gdy jęczałaś moje imię, dochodząc.

– Rzeczywistość myli ci się z fantazjami – sapię, bo wargi Neisona teraz zasysają mi wrażliwą skórę tuż pod żuchwą. Uspokajam oddech i dodaję, podkreślając każde słowo: – Arogancki dupku.

– Zaprzeczasz, że było ci dobrze?

Jego wargi bez przerwy kąsają moją twarz i szyję. Przymykam powieki, czerpiąc z tego przyjemność. Jednak pozostaję w bezruchu. Nie obejmuję go ani nie odwzajemniam pocałunków. Za to jego dłonie coraz śmielej dotykają mojego ciała. Przesuwa palce wyżej, wzdłuż żeber, aż dociera do biustonosza. Wstrzymuję oddech, gdy nagle go rozpina i ujmuje w dłoń moją pierś. Elektryzujący dreszcz przebiega mi po plecach.

– Dawno się tak nie wynudziłam, jak podczas seksu z tobą – mówię, tłumiąc jęk, gdy Neison przesuwa kciukiem po moim sutku. – O ile można to nazwać seksem.

Jęczę boleśnie, kiedy mocno przygryza mi wargę.

– Nie znudziło ci się to udawanie? – pyta żarliwie, dobierając się do wiązania mojego fartuszka.

– Nie u… – nie kończę, bo wpija mi się w usta i całuje mnie zachłannie.

Rozwiązuje fartuch i ciska nim za siebie. Jego dłonie od razu lądują na moich udach. Podwija mi spódnicę, a kolanem rozsuwa nogi. Podniecenie ogarnia moje ciało, przestaję udawać obojętność, przyciągam go do siebie i otaczam ramionami kark. Całuję Neisona równie zapalczywie, a on dotyka mnie między nogami przez materiał rajtek, co jest bardzo przyjemne.

Wymyka mi się kolejny jęk, tym razem niezadowolenia, bo przez majtki i rajstopy nie czuję jego palców tak, jak bym chciała. Najwyraźniej Neison oprócz robienia dobrze potrafi czytać w myślach, bo nagle szarpie za materiał, ściąga mi rajstopy i bieliznę do połowy ud, a jego palce docierają do najwrażliwszego miejsca. Wzdycham bezwstydnie, zachwycona przyjemnością.

Neison zasysa ustami moją wargę, patrząc na mnie z żarem w oczach, i nie przestaje poruszać palcami. Jest mi cholernie dobrze, mimo to przez mój otumaniony rozkoszą mózg przebija się niepokojąca myśl. Neison robi mi palcówkę w socjalu, a kilka metrów obok nas są drzwi do pubu. W każdej chwili ktoś może tu wejść i nas przyłapać.

– Neison… – Trudno mi myśleć, gdy palce Jaxa poruszają się wokół mojej łechtaczki. W końcu udaje mi się sklecić zdanie: – Ktoś może tu wejść.

– To chyba musimy przyspieszyć.

Sapię głośno, kiedy wkłada we mnie palec. O Boże, tak. Zaczyna się we mnie poruszać, a drugą dłoń wsuwa pod uniform i odnajduje pierś. Po chwili dodaje drugi palec. Przestaję kontrolować oddech, szerzej rozkładam nogi, a wszystkie myśli i obawy, że ktoś może nas przyłapać, znikają. Przyjemność narasta we mnie ze zdwojoną siłą, bo Neison jednocześnie posuwa mnie palcami i trąca sutek.

– Teraz też udajesz? – Jego niski głos jest pełen żaru i pożądania.

Nie odpowiadam. Jestem zbyt pochłonięta przyjemnością i skupiam się na ruchach jego palców. Kurczowo trzymam się barków chłopaka i dyszę mu w kark.

– Czyli mam przestać? – Drażni się, wolniej poruszając palcami.

– Nie… – protestuję ledwo słyszalnie. Nie chcę, by przerywał.

– Co nie? – Jego zadowolony głos w innej sytuacji wywołałby u mnie wkurwienie, ale wtedy nie czułabym jego palców w cipce. – Mam nie przestawać czy potwierdzasz, że nie udajesz?

Znowu ignoruję jego słowa, dlatego wyjmuje ze mnie palce.

– Nie – kwilę rozpaczliwie.

Chwytam jego dłoń, nie pozwalając, by ją zabrał. Mogłabym teraz zrobić wszystko, byle tylko nie przestawał mnie pieprzyć palcami.

– Madeleine – upomina mnie gardłowym głosem. – Odpowiedz.

Przesuwam rękę na jego krocze, licząc, że gdy zacznę go pieścić, on także mnie dotknie.

– Nie przestawaj. Chcę, żebyś mnie dotknął.

Jego oddech owiewa moją szyję, wywołując dreszcze.

– I?

Dociera do mnie, czego jeszcze nie powiedziałam.

– Niczego nie udaję.

Neison wydaje pomruk zadowolenia, a ja sapię głośno, bo jego palce ponownie pocierają moją łechtaczkę. Jak dobrze… Rozkosz zasnuwa mi oczy mgłą. Chłopak wsuwa we mnie palce, pieprząc mnie nimi i stymulując w najczulszym miejscu.

– Powiedz moje imię – rozkazuje.

Jeszcze głębiej czuję jego palce. O Boże. Opieram się o ścianę, bo nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa.

– Neison – wzdycham w zachwycie.

– Imię.

Jęczę, gdy kolejna fala rozkoszy przechodzi przez moje ciało, sprawiając, że zaczynam delikatnie drżeć.

– Jax.

– Nie przestawaj, bo ja przestanę.

Co za… Mam ochotę go przekląć, ale nie robię tego. Posłusznie godzę się na jego warunki.

– Jax.

Wypowiadam jego imię przy każdym głębokim pchnięciu. Czuję, że mnie obserwuje, ale mam przymknięte powieki i skupiam się na nadchodzącym spełnieniu. Moje uda drżą coraz bardziej, a pochwa zaciska się na jego palcach.

– Jax…

Ostatnie pchnięcie i dochodzę gwałtownie, pulsując w spazmach rozkoszy. Orgazm trwa przez kilka cudownych sekund, przelewając się falami przez moje ciało. Opieram czoło o bark Neisona, a on otacza mnie ramieniem i przytrzymuje. Wyjmuje ze mnie palce i czeka, aż się uspokoję.

– Moja dziewczynka – mruczy z satysfakcją.

Nie mam siły się z nim o to kłócić. Pozwalam mu się przytulać i czekam, aż serce przestanie mi się wyrywać z piersi.

Po chwili Neison naciąga mi rajtki razem z bielizną, klepie mnie w tyłek i obdarza uśmiechem.

– Zbieraj się. Zrewanżujesz się u mnie w mieszkaniu.

Uśmiecham się ospale, bo chwilowo nie mam sił nawet ruszyć palcem. Jednak to nie oznacza, że nie dam rady ironizować.

– Skoro masz takie zwinne palce, spokojnie dasz radę zrobić sobie dobrze sam. – Odbijam się od ściany z zamiarem odejścia. – Dzięki za palcówkę.

Robię zaledwie krok, bo Neison ponownie mnie do siebie przyciąga. Chwyta moją twarz i wgryza się w wargę.

– Madeleine, nie zmuszaj mnie do zrobienia czegoś, czego oboje możemy później żałować. – Wciska mi język w usta, ale całuje mnie tylko przez chwilę. Jak dla mnie zbyt krótką. – Za pięć minut widzę cię w swoim samochodzie albo oznajmię wszystkim w barze, że jesteś moją dziewczyną.

Mrużę oczy, obserwując, jak odsuwa się i rusza do drzwi, a po drodze mruga do mnie zadowolony. Dobrze wie, że muszę się zgodzić. Kiedy wychodzi, przewracam oczami, zapinam stanik i szukam swojej kurtki. Poprawiam włosy i spódnicę, a fartuch wrzucam do torebki. Zabieram swoje rzeczy, po czym wychodzę z pokoju socjalnego.

Zatrzymuję się w pół kroku, bo po otwarciu drzwi kilka par oczu koncentruje się na mnie. To Nixon z Cally i innymi kelnerkami. Kurwa. Nixon patrzy na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu, za to Cally nie kryje uśmiechu ekscytacji.

Udaję, że nie dostrzegam ich spojrzeń i jak gdyby nigdy nic biorę telefon spod lady. Chcę jak najszybciej stąd wyjść, by nie musieć z nimi rozmawiać. Przez szyby obok drzwi wyjściowych widzę światła chevroleta Neisona.

– Na razie – żegnam się i pędzę do drzwi.

Niestety w połowie drogi przede mną staje zadowolona Cally.

– Już mi nie musisz nic mówić. – Posyłam jej przelotne spojrzenie, a ona wyjaśnia, szczerząc się z uciechy: – Było cię słychać.

Przymykam powieki, omijam ją i szybko docieram do drzwi. Nim zdążę wyjść z pubu, wyraźnie słyszę śmiech przyjaciółki. Nie wiem, kogo w tym momencie chcę zabić bardziej: Cally, Neisona czy może siebie.

2

Chciałem to zrobić już w chwili, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem

Jax

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
1. Niczego nie udaję
Jax
Madeleine
2. Chciałem to zrobić już w chwili, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem
Jax
3. Nie zostawiaj mnie
Madeleine
4. Tęskniłaś?
Jax
5. Zostań ze mną
Jax
6. Nigdy nie będzie twoja
Madeleine
Jax
7. Czekaj na mnie
Madeleine
8. Już jest za późno
Madeleine
9. O kilka słów za dużo
Madeleine
Jax
10. To ty ich zabiłaś
Jax
Madeleine
11. Przy mnie nigdy tego nie zazna
Jax
12. Byłaś przy nim szczęśliwa
Madeleine
Jax
Madeleine
Jax
13. Moja
Jax
Madeleine
Jax
Madeleine
14. Jeden procent niepewności
Madeleine
Jax
15. Przegrałeś, Neison

Redaktorka prowadząca: Agnieszka Nowak

Redakcja: Monika Kardasz

Korekta: Ida Świerkocka

Projekt okładki: Ewa Popławska

Zdjęcie na okładce: © LIGHTFIELD STUDIOS/Shutterstock.com

Copyright © 2022 by Kamila Mikołajczyk

Copyright © 2022 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2022

ISBN 978-83-67335-54-6

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek