Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwszy w Polsce większy wybór twórczości poety, który przynajmniej przez półwiecze władał wyobraźnią narodu słoweńskiego, z niezwykłą mocą wpływał na sposób myślenia i emocjonalność swoich rodaków. Poezja ta nie zamyka się jednak w minionym czasie ani w kręgu narodowej wspólnoty, przeciwnie – mistrzostwo słowa Župančiča, witalizm jego wierszy oraz podejmowane przez niego uniwersalne tematy (tęsknota za ojczyzną, migracja, nieszczęścia wojen światowych, ale też osobiste przeżycia młodzieńcze i miłosne) sprawiają, że słoweński klasyk okazuje się poetą ważnym i aktualnym także dla dzisiejszych polskich czytelników.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 48
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mężowi Wojciechowi na 55. rocznicę ślubu
K.Š.-B.
*
[Jakby wisiały złote owoce]
Jakby wisiały złote owoce,
jasne owoce z nagich gałęzi...
Jakby prosiły i zachęcały:
zerwij i jedz!
Zerwę, zerwę obiema rękami
jasny, złoty płód
i zaspokoję swojego serca
pełen tęsknoty głód...
Światła! Światła! Perlistych promieni!
Więcej i więcej! Hej!
Dajcie mi kielich pełen światłości –
Do dna! Opróżnić go chciej!
... Serce, ty moje młode serce,
nie rozpaczaj więc!
Dopóki jesteś głodne i spragnione,
sobie wierz!
[Dusza przez ciebie choruje]
Dusza przez ciebie choruje,
bez ciebie nie wyzdrowieje,
ach, jakie jest twoje imię,
kwiecie ty, pełne tajemnic?
[Mój kwiecie tajemniczy]
Mój kwiecie tajemniczy, moja różo magiczna,
ja cię szukałem,
przechodziłem obok i ujrzałem cię,
i cały zadrżałem.
I moje serce przeczuło
twoją siłę tajemną,
i moje serce odgadło,
co rozjaśnia noc ciemną.
I w mojej duszy rozkwitło
wtedy skarbów bez liku,
wszystko we mnie zatęskniło
za tobą, za tobą,
mój kwiecie tajemniczy, moja różo magiczna.
O, ja jestem bogaty –
pomóż mi, pomóż mi,
podnieść mej duszy skarb!
Przełożyli Marian Piechal i Katarina Šalamun-Biedrzycka
[Szukałem swoich młodych dni]
Szukałem swoich młodych dni
po cichych gajach,
szukałem swoich złotych dni
w ukrytych rajach,
gdzie słońce razem z mrokiem tkwi
w pachnących majach.
Wypytywałem wszystkich ludzi,
kto je posiada,
nikt nie wie nic, nikt nie wie nic,
nie odpowiada,
tylko ona, ona wie,
ale się nie zdradza...
[Zamknąłem oczy]
Zamknąłem oczy,
wyśniłem słoneczną aureolę,
i słońce było niczym kwiat,
a tym kwiatem byłaś ty.
I pragnienia moje
jak motylków srebrny rój,
nad tobą tańcząc, śmiało się zatrzymywały,
i słońce z piękna twego, odurzając się, spijały...
Ach, byłaś
jak Maria niepokalana,
której głowę świętą oplata
wieniec z tysiąca gwiazd.
I wszystko, spójrzże, wszystko,
co we mnie kiedykolwiek drżało,
wszystko było czyste, białe,
wszystko wymył twój jasny żar.
I wszystko, spójrzże, wszystko,
co we mnie kiedyś jeszcze się obudzi,
będzie w sobie nosić tamtej chwili blask
bez skazy.
Teraz, spójrzże, teraz czuję
wieczną młodość mojej duszy,
życia wolność i swobodę,
a przed sobą jasną drogę.
[Bez słów i cicho sza]
Bez słów i cicho sza
ze swoim szczęściem chodzę
dookoła;
nikt zaś nie wie, skąd,
ani nikt, dlaczego
w moim sercu maj...
Może tylko ty,
może tylko ja,
może nie wiesz ty,
może nie wiem ja,
po co o północy,
gdy od ciebie wracam,
nosi mnie tęsknota
nie do ukojenia,
do uspokojenia.
I dlaczego wtedy
objąłbym każdego,
nazwałbym go bratem.
I dlaczego wtedy
gwiazdy jasno świecą,
jasno tuż nade mną,
wielkie słodkie kwiaty
świecą tuż nade mną...
Miła, cóż to noc?
Cóż to noc i śmierć?
Nie znam nic takiego.
Miła, cóż to grzech?
Cóż to grzech i skrucha?
Nie znam nic takiego.
Ja znam tylko swoje szczęście
i swą miłość w mojej duszy,
i ten piękny boży świat
dookoła,
i te wielkie słodkie kwiaty
tuż nade mną...
Wiejski zalotnik
Ej, poranku, złoty ranku!
Bądź mi zdrowy, biały dniu!
Z Bogiem, miła ma dziewczyno –
czas do domu biec co tchu!
Ojciec, matka mnie pytają:
„Gdzieś ty był przez całą noc?”.
Gdzie – gdzieś piłem i przepiłem
kapelusz i pieniędzy moc!
Tatko, mamo, wierzcie przecie –
całkiem dobrze to zmyśliłem.
A kapelusz swój z radości
z mostu w wodę wyrzuciłem!
[Kogo twa miłość]
Kogo twa miłość teraz grzeje,
serduszko?
Złota wiosna w dąbrowie się śmieje,
cichy wiatr liśćmi szeleści –
świat mocniej teraz kocha i pieści,
duszko!
Tak mnie ten kasztan zielony zwodzi...
Wiosno – zamknij mi oczy i unieś w snu łodzi,
złota wiosno – kwieciem mnie odziej,
chciałbym spać.
Chciałbym przespać miłości wszystkie twoje,
chciałbym przespać burzliwe boje moje
i wszystkie pobłądzenia...
Śpię długo, długo już nad ranem...
A kiedy wstaję:
Gdzie te boje? Serce me spokojne.
Gdzie zwątpienia? Serce moje wierne,
serce moje wierne i swobodne,
patrzę na życie pełen wiary,
jak rolnik na swe pola patrzy płodne:
Hejże, jesieni! Przynieśże swe dary!
Przełożyli Zygmunt Stoberski i Katarina Šalamun-Biedrzycka
[Tak cienka, spokojna]
Tak cienka, spokojna
jest zorza wieczorna,
że widzę przez nią rój gwiazd:
nad ciemną kopułę,
nad miasto ponure
pnie się w łuku ich blask.
Gołębie dwa białe
nad wodę wzleciały,
cicho nad nimi stał nów...
Już tyleś cierpiało,
dlaczego byś chciało,
serce, szczęśliwe być znów?
[Rozgałęzia się droga]
Rozgałęzia się droga. Serce samotne
będzie szukało dalej kierunku,
jak woda przez skalny prze Kras –
czy chwyci je radość, czy złapie je rozpacz,
wszystko przyjmie spokojnie, bez smutku.
Rozgałęzia się droga. Czego serce twe pragnie,
niech świat ci wypełni – razem z miłością,
a kiedy cię ciche wspomnienie zawoła,
ukryj to, śmiejąc się – tak jak ja...
* *
Żagle
Żagle, żagle tam na wodzie,
dużo silnych dusz pod nimi,
z każdym żaglem jest tęsknota,
z każdą duszą los.
Tak, powiadam wam tak, bracia:
nie ma go ni w słońcu, wietrze,
nie ma w falach go wzburzonych –
w duszach silnych los.
[Pełna jasnych snów]
Pełna jasnych snów
nad ziemią leży noc,
księżyc ją rozświetla,
czy ty widzisz go?
Moja kraina bez dróg,
moje niebo bez gwiazd,
w moich oczach mrok,
w mojej duszy ból.
. . . Co to świsnęło
z nieba na ziemię przez noc?
W duszy cierpiącej nagle
silnie podniosło się:
moc.
Spójrz, i drogi krzyżują się,
gdzie tylko chciałbyś pójść...
Wybieraj: wolna jest droga!
Gwiazdy z nieba zbliżają się,
od błędów uchronić cię chcą...
Wy inni...
Wy inni macie kochanki,
wy inni macie szmal,
a ja mam kapelusz na bakier
i gwiżdżę na cały świat.
Przycupnął Cygan w największym mrozie
goły, tylko siatką pokryty,
przechodzili obok niego ludzie,
każdy kożuchem okryty.
Ten Cygan był wielkim humorystą,
mało tu takich mamy;
palec przez dziurkę wystawiał na wiatr –
„Hu, ale tam zimno!” – powiadał.
Na bakier kapelusz, uszy do góry,