Kirgiz. Powieść - Gustaw Zieliński - ebook

Kirgiz. Powieść ebook

Gustaw Zieliński

0,0
24,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Kirgiz” to romantyczna powieść poetycka, pełna nawiązań do takich dzieł jak mickiewiczowskie „Sonety krymskie” czy „Maria” Malczewskiego oraz twórczości Byrona, Puszkina czy Lermontowa. Stanowi ukazaną w orientalnym kostiumie apologię wolności oraz dychotomię miłości i zemsty. Gustaw Zieliński należał do drugiego pokolenia romantyków polskich i tzw. ukraińskiej szkoły poetów. Był uczestnikiem powstania listopadowego i zesłańcem syberyjskim.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 29

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Gustaw Zieliński

Kirgiz

Powieść

Warszawa 2020

I

„Dość! – dość żyłem nie sobie...

Duszno, ciasno jak w grobie

Żyć zamkniętym w ścian czterech niewoli...

Mnie tu nuda zabije!...

Ha!... tam chyba ożyję,

Gdzie powietrza, gdzie stepów do woli.

Bom na stepach się rodził;

Wiatr pustynny mnie chłodził,

Gdym na koniu biegł stada dozierać...

Ciągle widne niebiosy...

I step lśniący od rosy...

Ach!... tam tylko i żyć, i umierać.

Berkut, z gniazda gdy dzieckiem

Wzięty sidłem łowieckiem,

Sądzisz – zbratał się z tobą... człowiecze!...

O!... poczekaj... niech z wiosną

Pióra w skrzydłach podrosną,

Puść go tylko – on wie, gdzie uciecze.

Koniu! – i ty u toku

Tęsknisz, choć ci obroku

Ani wygód nie zbywa stajennych.

I ty nie tuś się chował...

Ciebie Kirgiz hodował...

Nam nie użyć w tych jurtach kamiennych.

Noc – pomyślna do jazdy...

Świeci księżyc i gwiazdy,

Biały tuman po łąkach wije się...

Śpij... nie czekaj nas, panie!...

Na dzień dobry w świtanie

Wiatr ci chyba wieść o nas przyniesie”.

*     *

*

Lecą – w lewo i w prawo

Mkną przedmioty tak żwawo,

Że nie poznać, dom, wzgórze czy drzewo...

Lecą – jeździec wzniósł czoło.

Spojrzał – stepy wokoło,

Przed nim, za nim, na prawo, na lewo.

Tu – skończyły się drogi...

W krąg jak zajrzysz – rozłogi

Puste, równe, faliste, szumiące.

Gdy w nich Kirgiz żegluje.

Któż mu drogę wskazuje?...

Niebo tylko przez gwiazdy lub słońce.

Lecą – któż go dogoni?...

Tylko trawa się kłoni,

Gdzie ją rumak w przelocie dotyka.

Ślad i jeździec – to chwila...

Wnet się trawa odchyla,

Jeździec przemknął – a za nim ślad znika.

Zioła, twory – w śnie drzemią.

Między niebem a ziemią

Nikt nie czuwa, nie żyje – w pustyni.

Jeździec powiódł oczyma...

Tak! – nikogo tu nié ma,

On sam – w środku tej ciemnej świątyni.

W tym czarnoksięskim kole

Kraina mroku – w dole,

Lecą jej krańców wzrok jeźdźca nie sięga.

Kraina świateł – w górze

Iskrzy w ciemnym lazurze,

Środkiem jasna przesłania ją wstęga.

*     *

*

Zatrzymał konia – spiął się w strzemieniu,

Rozpostarł ręce z czuciem dziecinnym, –

Aby po długim, długim cierpieniu

Odżyć powietrzem stepu gościnnym.

Jemu się zdało – czystsze i letsze...

A więc je chwytał z takim pośpiechem,

Jakby chciał jednym, pełnym oddechem

Objąć w pierś całe stepów powietrze.

I długo, długo, jak ten, co łaknie,

Bał się, czy jemu tchnień nie zabraknie.

*     *

*

Odżył. – Opuścił koniowi wodze,

A sam się rzucił po myśli drodze,

Drodze samotnej, dzikiej – a która,

Jak nić pajęcza, gdy nią wiatr miota,

Wiła się przez step jego żywota.

Jeździec był duszą – koń jej tłumaczem:

Myśl, którą jeździec drżeniem udzielał,

Koń ją pojmował i w pędy wcielał;

A niebo, ziemia były słuchaczem.

Przez dni dziecinne szedł stępym krokiem;

Pustoty dziecka znaczył podskokiem;

A w lekkich susach z nogi na nogę

Przeskakał chwile młodości błogie.

Czwałem go niosły lata młodzieńca,

Gdy rozwinąwszy skrzydeł swych loty

Puszczał się w kraje dzikiej tęsknoty;

Pędzi... i nagle kołem zakręca,

Bo na wspomnienie cierpkiej niewoli

Opuścił głowę i szedł powoli.

Lecz gra namiętnych żądz i uniesień,

Co żółci życie jak trawy jesień,

I zemsta... [zemsta...], co jak gadzina

Owija serce... koń – chrapi, prycha...

Żuje wędzidło, pieni się... wspina...

I jak błysk, co ćmy nocne rozpycha,

Sunął z kopyta... i gnał szalony

Piekielną myślą jeźdźca pędzony.

*     *

*

Koń już ustawał od szybkiej jazdy

I jeździec myśli zwrócił od siebie;

Zwrócił je w przestrzeń, puścił po niebie

I mówił sobie: „Cóż są te gwiazdy,

Co na niebieskim iskrząc się sklepie

Migocą różnych świateł odbiciem?...

Czy to nie kwiaty na lepszym stepie?...

Czy to nie twory z ognistszym życiem?...

A nasz step tylko zasian kwiatami,

Co się tak pilnie w niebo wpatrują;

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.