kobalt - Claudiu Komartin - ebook

kobalt ebook

Claudiu Komartin

3,0

Opis

Wizjonerski tom pisany z perspektywy końca świata, gdy pytania ostateczne sąsiadują z powidokami rozmów, zapamiętanych scen, snów, tras i lektur. Wielkie dylematy zarastane są strzępami wspomnień, autentyzm przeżyć idzie o lepsze z syntetycznymi doznaniami, protezami uczuć. Rumuński poeta Claudiu Komartin szokuje przebłyskami wyobraźni i paletą formalnych eksperymentów, a równocześnie układa miłosne i elegijne poematy, często rozbrajając gatunkowe konwencje. Nie boi się wziąć na barki tradycji „wielkiej poezji”, klasycznych wzorców i tematów, zaprzęgając do działania dawno, wydawałoby się, przerdzewiałe wagony z konfesją, autoterapią, poematami wagi ciężkiej. Zarazem wywleka na wierzch drugą stronę poruszanych problemów, osad zebrany ze spuścizny Historii, Polityki i Sztuki. Idzie w stronę literatury totalnej, którą buduje z odpadów, nieużytków i przeterminowanych trosk.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 36

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Constantinowi Virgilowi Bănescu (1982–2009)

i Georgemu Vasilieviciowi (1978–2010)

RAZ

Coraz rzadziej się śmieję i coraz mniej mówię

a teraz wyciągam do ciebie tę rękę dużo za późno

Mariana Marin

.

Shadows

A potem kończysz, tańcząc po domu z widmami

Sorin Despot

Dawne pytania już się zmieniły („Jak tam?”, „Co dziś robimy?”,

„Jak długo będziesz taka piękna?”), pokazała się kolejna zmarszczka,

szklanka jest coraz bardziej pusta, dłoń coraz mniej pewna,

ucichły magnolie.

Wyrachowana obojętność tańca, zgubione gesty,

kroki, dyskusje o smaku słodkiego

drewna i parafiny, śnieg

topniejący z małego szkieletu w ostatni dzień zimy –

tego już nie ma,

jesteś pogodzony, jesteś spokojny, tkwisz

w oknie lub przy stole, tam gdzie

jej włosy spadały ukradkiem na kartki –

i budzisz się sam ze swoimi widmami,

z sercem i jego zmęczonymi historyjkami (na ostatnim wspólnie obejrzanym filmie

oboje płakaliście na widok wielorybów, które

popełniały samobójstwo, wypływając na brzeg),

i to jest zły sen, w którym dusisz się

i nie możesz się poruszyć,

poziom wody stale się podnosi, ale ty się uśmiechasz

i linia, tuż przed tobą, której obiecałeś nie przekraczać,

robi się coraz cieńsza jest niewidzialna

.

30 lipca. Wiersz miłosny

Wszystkie rzeczy, które łamią mi serce,

leżą na tej tacy

Wszystkie rzeczy, które burzą mi krew,

leżą na tej tacy

Gliniana figurka     zagadki     i kwiat zatopionych

leżą na tej tacy

Człowiek w pełni sił wypycha spod muru

ogromną strzykawkę

Inny (arystokrata) przecina ptaka na pół

Wszystkie rzeczy, które sprawiły, że drżeliśmy z przyjemności

niszczycielski3 zabawki

kliniczna radość t0ksyczneg0 anioła

moje ręce, niedojrzałe, klocowa7e

leżą na tej tacy

Wybieraj

.

Kiedy zaczynasz oddychać jak przez filc

Może nadejść miłość lub atomowa zima,

od teraz to dla mnie bez znaczenia.

Z pochylonym czołem,

z nogami z waty,

z sercem przewróconym na bok

zbliżam się w stronę dnia bez lęku

i bez nadziei. Szur, szur

przez pokoje pełne jej gorzkiego zapachu (i wspomnień, tak,

wspomnień kawy w deszczowy, spokojny poranek).

I ja, cały czas tutaj, z ręką zdrętwiałą na klamce.

.

Staramy się przekonać szaleństwo

Mój mózg obija mną o wszystkie ściany,

twój mózg to zagubiony Marsjanin,

który w pilawie szuka sensu życia.

A ty, prawdę mówiąc, mogłabyś być bliżej mnie,

mogłabyś się przenieść ze mną tutaj, do wód.

Nasze arterie szybko wyprzedzą strach –

niedługo wspólnie rozdrapiemy

łopatką rozpacz.

Staramy się przekonać szaleństwo, by

przestrzegało znanego rytmu.

Pewnego dnia ten świat zszyje nam

usta chirurgiczną nicią.

.

Cortázar Blues

Zdawało mi się, że coś na mnie czyha,

poczucie, że życie mogłoby być cudownym zdarzeniem

kiedy muzyka wypełnia akademiki tych łagodnych

i tych o ciepłych dłoniach

czekaliśmy w milczeniu przy moście

/ w rytm majowej mżawki /

mogliśmy wyciągnąć jakąś dłoń

(pomocną)

dwoje niebieskich oczu

dyskretnych i grzeczniutkich

i ten znajomy głos

szepczący do ciebie

wszystko wydaje się takie oczywiste

jak zawsze, gdy nie znasz prawdy

.

Wiersz miłosny

wychodzący od wersu İIhana Berka

Te niekończące się wiersze są twoimi kostkami

a to jak dyskretnie cofasz łokieć

gdy siadasz obok mnie wśród poduszek i ziewasz

jest jeszcze jednym wersem którego nikt nie może mi zabrać

w ogóle nie mam ochoty wziąć sobie

22 papierosów ani doprowadzić myśli do końca

pszczoła obija się o szybę

i jeszcze raz

miód spływa po brzegu filiżanki

a tam na wymiętym prześcieradle

nasze niewiarygodne

ręce i nogi

wymyślają świat

wargi włosy stykające się genitalia splecione palce

bluszcz na tarasach

już późno

w całym pomieszczeniu nie zostało nic prócz zarysu

twojego ciała w fałdach prześcieradła –

śladu twojego oddechu –

zapachu szyi –

kształtu piersi –

łona

a ja patrzę na ciebie znad łóżka

śmiejesz się jak duże okrutne dziecko

woskowa laleczka uduszona we śnie

bez pamięci

bez palców

.

Zwierzątko z kolcami

całe lato łaziłem po ulicach

z trudną do nazwania obsesją

i z obrazem dziecka które podpala młodego jeża

na skraju polany gdzie

łaziliśmy nago i boso wiedząc że

miłość to zwierzątko z kolcami

co już nigdy

nie wróci

do domu

.

Sierpniowe obrazy

W sierpniu obrazy ze mną tracą ostrość.

Budzę się, wstaję z wózka inwalidzkiego

i płonę. Myślę o nas,

jak szliśmy i nic nie

mogło nas dotknąć,

w głębi lśni podziemne jezioro,

nasiona dojrzały w ciszy,

moglibyśmy zasnąć tuż przy nich.

Powyżej są wzgórza i lasy,

ciemnozielony irys, przeczucie

odbitego światła pieszczącego

skórę schłodzoną nocnym wiatrem.

Dźwigi dnia miażdżą każdą myśl,

niemoc nie wbija gwoździ w kręgosłup,

odciąga nas od siebie na dobre.

Nie skończymy w żadnym raju,

w żadnym piekle, moja miłości,

wczołgamy się pod kamień i w bezruchu

poczekamy na grzmot.

.

jak poeta z koreańskiego filmu

tamtego popołudnia siedziałem

z niespokojnym zwierzątkiem w piersi

na jednej z ławek koło uczelni

i wszystko wokół szeptało mi, że przegrałem,

a moje złożone na kolanach ręce

opowiadały smutną historyjkę sprzed pięciu lat

(od miesięcy nic mi się już nie śniło

i jakkolwiek bym się starał,