Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wizjonerski tom pisany z perspektywy końca świata, gdy pytania ostateczne sąsiadują z powidokami rozmów, zapamiętanych scen, snów, tras i lektur. Wielkie dylematy zarastane są strzępami wspomnień, autentyzm przeżyć idzie o lepsze z syntetycznymi doznaniami, protezami uczuć. Rumuński poeta Claudiu Komartin szokuje przebłyskami wyobraźni i paletą formalnych eksperymentów, a równocześnie układa miłosne i elegijne poematy, często rozbrajając gatunkowe konwencje. Nie boi się wziąć na barki tradycji „wielkiej poezji”, klasycznych wzorców i tematów, zaprzęgając do działania dawno, wydawałoby się, przerdzewiałe wagony z konfesją, autoterapią, poematami wagi ciężkiej. Zarazem wywleka na wierzch drugą stronę poruszanych problemów, osad zebrany ze spuścizny Historii, Polityki i Sztuki. Idzie w stronę literatury totalnej, którą buduje z odpadów, nieużytków i przeterminowanych trosk.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 36
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Constantinowi Virgilowi Bănescu (1982–2009)
i Georgemu Vasilieviciowi (1978–2010)
RAZ
Coraz rzadziej się śmieję i coraz mniej mówię
a teraz wyciągam do ciebie tę rękę dużo za późno
Mariana Marin
Shadows
A potem kończysz, tańcząc po domu z widmami
Sorin Despot
Dawne pytania już się zmieniły („Jak tam?”, „Co dziś robimy?”,
„Jak długo będziesz taka piękna?”), pokazała się kolejna zmarszczka,
szklanka jest coraz bardziej pusta, dłoń coraz mniej pewna,
ucichły magnolie.
Wyrachowana obojętność tańca, zgubione gesty,
kroki, dyskusje o smaku słodkiego
drewna i parafiny, śnieg
topniejący z małego szkieletu w ostatni dzień zimy –
tego już nie ma,
jesteś pogodzony, jesteś spokojny, tkwisz
w oknie lub przy stole, tam gdzie
jej włosy spadały ukradkiem na kartki –
i budzisz się sam ze swoimi widmami,
z sercem i jego zmęczonymi historyjkami (na ostatnim wspólnie obejrzanym filmie
oboje płakaliście na widok wielorybów, które
popełniały samobójstwo, wypływając na brzeg),
i to jest zły sen, w którym dusisz się
i nie możesz się poruszyć,
poziom wody stale się podnosi, ale ty się uśmiechasz
i linia, tuż przed tobą, której obiecałeś nie przekraczać,
robi się coraz cieńsza jest niewidzialna
30 lipca. Wiersz miłosny
Wszystkie rzeczy, które łamią mi serce,
leżą na tej tacy
Wszystkie rzeczy, które burzą mi krew,
leżą na tej tacy
Gliniana figurka zagadki i kwiat zatopionych
leżą na tej tacy
Człowiek w pełni sił wypycha spod muru
ogromną strzykawkę
Inny (arystokrata) przecina ptaka na pół
Wszystkie rzeczy, które sprawiły, że drżeliśmy z przyjemności
niszczycielski3 zabawki
kliniczna radość t0ksyczneg0 anioła
moje ręce, niedojrzałe, klocowa7e
leżą na tej tacy
Wybieraj
Kiedy zaczynasz oddychać jak przez filc
Może nadejść miłość lub atomowa zima,
od teraz to dla mnie bez znaczenia.
Z pochylonym czołem,
z nogami z waty,
z sercem przewróconym na bok
zbliżam się w stronę dnia bez lęku
i bez nadziei. Szur, szur
przez pokoje pełne jej gorzkiego zapachu (i wspomnień, tak,
wspomnień kawy w deszczowy, spokojny poranek).
I ja, cały czas tutaj, z ręką zdrętwiałą na klamce.
Staramy się przekonać szaleństwo
Mój mózg obija mną o wszystkie ściany,
twój mózg to zagubiony Marsjanin,
który w pilawie szuka sensu życia.
A ty, prawdę mówiąc, mogłabyś być bliżej mnie,
mogłabyś się przenieść ze mną tutaj, do wód.
Nasze arterie szybko wyprzedzą strach –
niedługo wspólnie rozdrapiemy
łopatką rozpacz.
Staramy się przekonać szaleństwo, by
przestrzegało znanego rytmu.
Pewnego dnia ten świat zszyje nam
usta chirurgiczną nicią.
Cortázar Blues
Zdawało mi się, że coś na mnie czyha,
poczucie, że życie mogłoby być cudownym zdarzeniem
kiedy muzyka wypełnia akademiki tych łagodnych
i tych o ciepłych dłoniach
czekaliśmy w milczeniu przy moście
/ w rytm majowej mżawki /
mogliśmy wyciągnąć jakąś dłoń
(pomocną)
dwoje niebieskich oczu
dyskretnych i grzeczniutkich
i ten znajomy głos
szepczący do ciebie
wszystko wydaje się takie oczywiste
jak zawsze, gdy nie znasz prawdy
Wiersz miłosny
wychodzący od wersu İIhana Berka
Te niekończące się wiersze są twoimi kostkami
a to jak dyskretnie cofasz łokieć
gdy siadasz obok mnie wśród poduszek i ziewasz
jest jeszcze jednym wersem którego nikt nie może mi zabrać
w ogóle nie mam ochoty wziąć sobie
22 papierosów ani doprowadzić myśli do końca
pszczoła obija się o szybę
i jeszcze raz
miód spływa po brzegu filiżanki
a tam na wymiętym prześcieradle
nasze niewiarygodne
ręce i nogi
wymyślają świat
wargi włosy stykające się genitalia splecione palce
bluszcz na tarasach
już późno
w całym pomieszczeniu nie zostało nic prócz zarysu
twojego ciała w fałdach prześcieradła –
śladu twojego oddechu –
zapachu szyi –
kształtu piersi –
łona
a ja patrzę na ciebie znad łóżka
śmiejesz się jak duże okrutne dziecko
woskowa laleczka uduszona we śnie
bez pamięci
bez palców
Zwierzątko z kolcami
całe lato łaziłem po ulicach
z trudną do nazwania obsesją
i z obrazem dziecka które podpala młodego jeża
na skraju polany gdzie
łaziliśmy nago i boso wiedząc że
miłość to zwierzątko z kolcami
co już nigdy
nie wróci
do domu
Sierpniowe obrazy
W sierpniu obrazy ze mną tracą ostrość.
Budzę się, wstaję z wózka inwalidzkiego
i płonę. Myślę o nas,
jak szliśmy i nic nie
mogło nas dotknąć,
w głębi lśni podziemne jezioro,
nasiona dojrzały w ciszy,
moglibyśmy zasnąć tuż przy nich.
Powyżej są wzgórza i lasy,
ciemnozielony irys, przeczucie
odbitego światła pieszczącego
skórę schłodzoną nocnym wiatrem.
Dźwigi dnia miażdżą każdą myśl,
niemoc nie wbija gwoździ w kręgosłup,
odciąga nas od siebie na dobre.
Nie skończymy w żadnym raju,
w żadnym piekle, moja miłości,
wczołgamy się pod kamień i w bezruchu
poczekamy na grzmot.
jak poeta z koreańskiego filmu
tamtego popołudnia siedziałem
z niespokojnym zwierzątkiem w piersi
na jednej z ławek koło uczelni
i wszystko wokół szeptało mi, że przegrałem,
a moje złożone na kolanach ręce
opowiadały smutną historyjkę sprzed pięciu lat
(od miesięcy nic mi się już nie śniło
i jakkolwiek bym się starał,