Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wspaniały zbiór opowiadań i wierszy stanowiących swoiste motta do kolejnych historii. Bohaterka to alter ego dla autorki, ale też dla wielu polskich kobiet. Wspaniała, uniwersalna, niezapomniana, szczera lektura.
Wzruszająca opowieść o życiu kobiety.
Czy wypada się zakochać, kiedy włosy przyprószone są siwizną, a świadomość nieomal bez reszty wypełniają wspomnienia?
Bohaterka książki ma wiele wspomnień. Dobrych i pięknych – związanych ze szczęśliwą miłością. Ale też złych, pełnych odrazy i buntu, kiedy powracają sceny z dzieciństwa i drugiej wojny światowej. Całe jej życie to mozaika chwil, dla których tłem jest przede wszystkim Warszawa – z czasów wojny, powojennej odbudowy miasta, długich lat PRL, stanu wojennego, aż po wydarzenia współczesne. Czy z takim bagażem doświadczeń można jeszcze myśleć o miłości? A może lepiej i o niej zapomnieć?
Ewa Gruda − literaturoznawczyni
Za zatrzymanie ulotnych chwil w obiektywie
wielkie podziękowania dla Wojciecha Męczyńskiego
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 45
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydawnictwo składa podziękowania
panu Rafałowi Korzeniowi
z PRACOWNI INTROLIGATORSKIEJ
ul. Śniadeckich 12/16 w Warszawie
za udostępnienie czcionek do zdjęć.
Edycja © SILVER oficyna wydawnicza, 2022
Tekst © Alicja Patey-Grabowska
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Książka, którą kupiłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, żebyś przestrzegał praw, które im przysługują. Możesz ją udostępnić nieodpłatnie bliskim i znajomym, ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A jeśli ją kopiujesz, rób to wyłącznie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo. Więcej informacji znajdziesz na www.legalnakultura.pl
Wydawczyni i Autorka
Warszawa 2022
Wstęp
Kochać — Zapomnieć? jest zbiorem miniaturowych opowiadań, osadzonych w polskich realiach współczesnych, a nawiązujących przez losy jednostek — w tym głównej bohaterki — do dramatów najnowszej historii.
Opowiadania, ukazujące relacje międzypokoleniowe i dylematy moralne, są realistyczne, wręcz drapieżne w formie, a poprzedzają je, niby motta, wiersze autorki — znanej poetki.
Powracającymi tematami są miłość niwelująca nienawiść oraz motyw przebaczenia, ale bez opuszczania kurtyny na przeszłość. Opis współczesności, w której wielką rolę odgrywa pamięć dramatycznych, przejmująco opisanych wydarzeń z historii naszego kraju, przenika duch głębokiego humanizmu. W niektórych opowiadaniach można doszukać się wątków autobiograficznych autorki.
Krzysztof Saturnin Schreyer
Przed…
Jeszcze cisza
brzmi muzyka w uszach
Jeszcze powietrze faluje w słońcu
Jeszcze ptak ćwierka
na gałęzi
i matka kołysze
dziecko do snu
Jeszcze chłopiec dziewczynę
obejmuje
jeszcze pocałunek ich łączy
Już wskazówki zbliżają się
do zera
gdy już nic jak było
nie będzie
Z albumu
Na stoliku przede mną leży oprawiony w skórę album, pachnący piwniczną stęchlizną. Dostałam go od ciotki Felicji, która przeżyła powstanie warszawskie na Starym Mieście.
— Daję ci go, Wandziu, bo są tu zdjęcia twojej babci, twoich dziadka i ojca, oraz twoje, gdy miałaś półtora roku. Mnie już niepotrzebny, wiesz, jestem chora, a przeszłość zaniosę do grobu. Zdjęcia mam tu. — Wskazała palcem na pomarszczone szerokie czoło.
— Co też ciocia mówi — zaprotestowałam, ale z radością przyjęłam prezent.
Siedzę w fotelu owinięta zielonym wełnianym szalem, przy lampie, której abażur rzuca tajemnicze, słonecznoksiężycowe światło na pożółkłe fotografie.
Jestem wzruszona. Te zdjęcia to wycinek z życia mojej rodziny, mojego miasta.
Pierwsza fotografia, zupełnie pożółkła. Na odwrocie wyblakła, nieczytelna pieczęć zakładu fotograficznego i rok: 1912. W tle czteropiętrowe kamienice czynszowe z pilastrami, płaskorzeźbami, kariatydami podtrzymującymi balkony. Na wybrukowanej jezdni — furmanki, dorożki zaprzężone w dorodne konie, na chodnikach — damy w długich sukniach, ściśnięte niewiarygodnie w pasie, w kapeluszach o szerokich rondach przybranych kwiatami, piórami, a nawet ptakami. „Co za wspaniałe stroje” — myślę. Mężczyźni też w kapeluszach, z przewagą białych (słomkowych?), ale i w czapkach. Nikt z odkrytą głową! Dostojni, eleganccy, brodaci Izraelici w czarnych kapeluszach, białych szalach i białych skarpetkach. Widać też kobiety, których głowy oraz plecy przykryte są kraciastymi chustami. To służące.
— Tak się ubierały — wspomina ciocia Felicja.
— Co za przekrój społeczeństwa! — szepczę w zachwycie.
Ale na pierwszym planie moja babcia. Też obowiązkowo w czarnej sukni, kapelusiku na bakier i białych długich rękawiczkach. Jedną dłoń schowała w mufce spoczywającej na brzuchu, zawieszonej na ciemnej tasiemce. W drugiej dłoni trzyma smycz z przywiązanym do niej małym pieskiem, ratlerkiem. Obok wysoki mężczyzna z blond wąsami zakręconymi zawadiacko do góry, w białym słomianym kapeluszu, czarnych, lśniących lakierkach i w długim tużurku. W rękach laseczka. To mój dziadek.
— Czy ty wiesz — zwróciła się do mnie ciocia — w jakich okolicznościach twój dziadek poznał babcię?
— Skąd mam wiedzieć, ciociu. Mama mi nie mówiła.
— Więc słuchaj. To było tak. Padał deszcz. Babcia w jednej dłoni trzymała parasolkę, drugą podciągnęła suknię powyżej kostki, żeby jej nie zamoczyć w kałuży. A suknię miała piękną, zieloną, aksamitną. Wtem usłyszała głośny plusk. Odwróciła się. U jej stóp leżał mężczyzna. Nachyliła się nad nim. Był w okropnym stanie, ubranie w błocie, mokre wąsy zwisały mu żałośnie. Przejęta współczuciem babcia osuszyła mu twarz batystową chusteczką. „Jaki przystojny — pomyślała. — A te wąsy! Och! A te oczy jak błękit nieba!” Twój dziadek usiadł (w kałuży!). Schwycił jej dłoń i powyżej długiej rękawiczki złożył gorący pocałunek. Zadrżała. Jeszcze nie wiedziała, że upadł w kałużę, bo zapatrzył się na jej odsłoniętą zgrabną kostkę. Więc widzisz — kontynuowała ciocia Felicja — gdyby nie epizod z kałużą, nie byłoby cię na świecie. Niepojęte są ludzkie losy — westchnęła.
Drugie zdjęcie. Już nie tak zniszczone i pożółkłe, późniejsze, z pieczątką na odwrocie: Zakład fotograficzny Krzemiński, Elektoralna 21 i wyblakłą datą napisaną atramentem: Czerwiec 1939. W tle drzewa. Ogród, chyba Saski. Na chodniku sporo ludzi. Brodaci Izraelici w czarnych kapeluszach i czarnych chałatach, kobiety w kapelusikach nasuniętych na czoło, w sukienkach do pół łydki, pantoflach zapinanych z boku na klamerkę i jedwabnych pończochach uwydatniających pełne łydki. Niektóre mają zarzucone na ramiona lisy. Widać oficerów w rogatywkach i czarnych wysokich butach.
— Dlaczego dziś na ulicy nie widać mężczyzn w mundurach? — głośno się zastanawiam.
Na pierwszym planie kobieta; spod jej kapelusika widać czarną, równo przyciętą grzywkę, duże, zamyślone oczy, drobne, nieco uśmiechnięte usta i owalną twarz. Moją uwagę zwraca elegancki opięty żakiecik i rozkloszowana spódnica. Ma torebkę przewieszoną przez ramię. Nachyla się nad małym, pyzatym, chyba półrocznym dzieckiem w rajtuzkach i białej czapeczce. Trzyma je za rączkę. Obok wysoki mężczyzna w mundurze oficerskim. Czarny wąsik, ciemne oczy spoglądające bystro spod daszka rogatywki. To moi rodzice i ja. Za ojcem oficerem młoda para. Chłopiec o płowych włosach z przedziałkiem z boku, spodnie pumpy. Opiekuńczo obejmuje roześmianą dziewczynę z długim warkoczem przerzuconym na piersi. Brali udział w powstaniu? Przeżyli? A ci oficerowie? Gdzie walczyli? Czy zginęli? Byli w obozach: niemieckim, stalinowskim? Co się stało z moim ojcem — wiem. A ten Izraelita wyglądający tak dostojnie? Był w getcie, przeżył? Jacy oni na zdjęciu żywi… Jeszcze są. Nie spodziewają się tego, co nastąpi za cztery miesiące…
Wszyscy przeminęli. Po niektórych pozostały rodzinne wspomnienia i wzruszenie.
Stoją niezmiennie drzewa w ogrodzie Saskim.
Preludium
Jest taki moment półsnu i półjawy,
kiedy obrazy nakładają się na siebie
i nie wiesz, czy to już było, czy to będzie,
czy może teraz płyną łabędzie po rzece snów?
Jest taki moment półsnu i półjawy,
kiedy obrazy nakładają się na siebie
i nie wiesz, czy jesteś dorosłym, czy dzieckiem,
a może już koniec drogi skąpany we mgle?
I nie wiesz, czy bać się,
by spojrzeć w oczy czasu,
czy cofnąć rzekę do źródła?
***
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tekst: Alicja Patey-Grabowska
Zdjęcia: Wojciech Męczyński
Projekt okładki i stron tytułowych: Krzysztof Rychter
Projekt layoutu i skład: Cyprian Zadrożny
Czcionki: Pracownia introligatorska Rafał Korzeń
Inicjacja projektu i konsultacja: Ewa Gruda
Redakcja: wydawnictwo
Korekta: Magdalena Wołoszyn-Cępa, Ewa Gruda
Zdjęcia okładkowe i na str. 82, 83, 136, 137, 144, 145, 157: zasoby Freepik.com
Przygotowanie wersji e-book: Anita Pilewska
SILVER oficyna wydawnicza Iwona Krynicka
ul. Madalińskiego 67C/5
02-549 Warszawa
ISBN: 978-83-965647-1-9