Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Drugi tom Księgi bajek najnowszych to kolejna odsłona antologii, która prezentuje różnorodne historie dedykowane najmłodszym Czytelnikom. Niezwykłe opowieści, krótsze i dłuższe, wierszowane i pisane prozą, przeniosą najmłodszych w magiczny świat wyobraźni. W tych historiach każde dziecko znajdzie coś dla siebie, niezależnie od wieku. Księga bajek najnowszych to lektura nie tylko przyjemna, ale i pożyteczna. Ukazuje takie wartości, jak: przyjaźń, szacunek, empatia oraz w przystępny i humorystyczny sposób przekazuje wiedzę m.in. o zwierzętach, planetach, polskich miastach. To idealna propozycja do wspólnej lektury dla rodzica i dziecka. Przecież nic tak nie buduje więzi, jak wspólne czytanie!
Autorzy:
Radosław Bicz, Kamila Bondarowicz, Anna Chrzanowska, Marta Domagało, Ola Dominik-Reszke, Magdalena Grzymek-Florek, Agnieszka Hołyńska, Sara Daria Janczak, Joanna Pyka, Emilia Kamińska, Martyna Kamińska, Natalia Mucha, Anna Pełka, Radosław Pietkiewicz, Marianna Piworun, Margo Puhachenko, Małgorzata Skibińska, Patrycja Starzewska, Katarzyna Szlomska, Beata Zielińska.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 316
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Opieka redakcyjna
Agnieszka Gortat
Redaktor prowadzący
Ewa Tadrowska
Korekta
Agata Czaplarska
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Ilustracje
OMYDEER (Piotr Milej)
Projekt okładki
Aleksandra Sobieraj
© Copyright by Borgis 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2024
ISBN 978-83-67642-72-9ISBN (e-book) 978-83-67642-73-6
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Sowa Sp. z o.o.
Wstęp
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku,
Właśnie macie przed sobą księgę pełną niesamowitych historii. Historii nadzwyczajnych opowiadających czasami o fantastycznych światach, a czasami o tym, co wokół nas. Dzięki nim zanurzycie się w barwne rzeczywistości, które skrywają wiele tajemnic. Poznacie historie wyjątkowych miejsc, rozwikłacie tajemnice zwierząt, a nawet planet. Usłyszycie m.in. o księżniczce, która powróciła do bajki oraz historię dzielnego rycerza, o Marzeńce-marzycielce i wspaniałym psie Kapselku. Znajdą się tu opowieści zabawne, wzruszające, pobudzające wyobraźnię i motywujące do zmian w życiu. Zastanawialiście się kiedyś, kto może mieszkać w szkole? O co kłóci się czapla z bocianem? Czym jest magia Bożego Narodzenia? Gdzie zabłądziły dwa chrząszcze? Jaką górę wybrały czarownice?
O tym i o wielu innych rzeczach, ciekawych, pięknych i pożytecznych, przeczytacie w tych bajkach. Znajdziecie przygody dzieci takich jak Wy i dowiecie się wielu fascynujących rzeczy.
Napisali je dla Was ludzie, którzy doskonale rozumieją dziecięcą wrażliwość, znają radości i smutki młodych Czytelników. A zrobili to w taki sposób, że trudno oderwać się od lektury. Na szczęście, książkę można czytać kilka razy i zapewniam Was – zawsze znajdzie się w niej coś nowego. Zauważy się wcześniej niedostrzeżony szczegół historii, która po raz kolejny skłoni do przemyśleń i rozmów z rodzicami. A wielu wierszyków, które także znajdziecie w tym tomie, zapewne szybko i niezauważenie nauczycie się na pamięć!
Czekają na was wspaniałe przygody! Gotowi?
Usiądźcie wygodnie i dajcie się ponieść opowieściom, a nie pożałujecie! Miłej lektury!
Pochodzący z Krakowa debiutant pisania prozą. Autor dwóch tomików wierszy: „Fantasmagorie” oraz „Wyższy poziom grafomanii”. Fascynat muzyki i literatury wszelakiej. Zawodowo pracownik pomocy społecznej. Prywatnie tata cudownej ośmiolatki, która to jest współautorem pomysłu na bajkę o Gabrysi.
Dla mojej córki Anieli☺
Gabrysia i przyjaciele – wesołe przygody czwórki przyjaciół
Zabawa w chowanego
Dawno, dawno temu, to znaczy na pewno co najmniej w zeszły piątek, żyła sobie sześcioletnia królewna o imieniu Gabrysia. Mieszkała w odległym królestwie Fantazji, w samym jego sercu, mieście o pięknej nazwie Wyobraźniolandia. Królestwo to mieściło się za siedmioma górami, siedmioma lasami, siedmioma dolinami oraz siedmioma rzekami i jeziorami, czyli w sumie całkiem daleko. Gabrysia mieszkała w pałacu wraz ze swoimi rodzicami: Królem Tatą i Królową Mamą oraz trójką swoich najlepszych przyjaciół. Byli to piesek Loluś, kotka Gryzia oraz świnka morska Balbinka. Wraz ze swoimi przyjaciółmi Gabrysia przeżywała wiele przygód, a oto niektóre z nich.
Pewnego pięknego, kwietniowego dnia Gabrysia wstała bardzo wcześnie. Od rana przeczuwała, że ten dzień to świetna okazja do wspaniałej zabawy i na pewno przyniesie Jej wiele wrażeń. Kiedy już wygoniła spod powiek resztki snu, szybciutko wstała, uważając, aby z łóżka wyjść prawą nogą, gdyż według Króla Taty wstanie lewą nogą przynosi pecha i może spowodować, że dany dzień będzie nieudany. Kiedy już umyła ząbki, uczesała swoje długie włosy i ubrała się w wygodne ubranko, postanowiła obudzić swoich przyjaciół. Chciała zaproponować im pyszne śniadanko i podzielić się pewnym pomysłem na spędzenie razem tego cudownego dnia. Zaczęła głośniej krzątać się po sypialni z nadzieją, że to obudzi przyjaciół. Pierwszy na tę krzątaninę zareagował Loluś, który jak zwykle spał w łóżku Gabrysi, grzejąc w nocy jej małe stópki. Przebudził się i zaspanymi oczami zaczął obserwować swoją przyjaciółkę. Po chwili zapytał zaspanym głosem:
– Co się stało, Gabrysiu? Skąd u ciebie taki dobry humor z samego rana?
Dziewczynka uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała, że dowie się wszystkiego we właściwym czasie. W tym momencie obudziła się także Balbinka i dołączyła do swoich przyjaciół szykujących się do śniadania. Tylko kotka Gryzia przewracała się z boku na bok w swoim koszyku i wcale nie zamierzała kończyć spania. Dopiero zapach tuńczyka z puszki otwartego przez Gabrysię sprawił, że zerwała się z koszyka na równe nogi i pobiegła do kuchni, gdzie przyjaciele szykowali się do zjedzenia swoich ulubionych przysmaków. Na kotkę czekała pachnąca rybka w sosie własnym, Loluś wsuwał swoje ulubione psie chrupki, natomiast Balbinka dostała cały półmisek ziarenek słonecznika. Gabrysia zaś znalazła w lodówce cały talerz naleśników usmażonych poprzedniego wieczoru przez Królową Mamę i postanowiła zjeść kilka ze swoim ulubionym dżemem z dzikiej róży, którego kilka słoików Tata Król przywiózł ostatnio ze swojej wyprawy do sąsiedniego królestwa. Gdy przyjaciele pojedli solidnie i wypili po dużym kubku ciepłej herbaty, Gabrysia powiedziała poważnym tonem:
– Mam dla Was, moi drodzy, propozycję, dzięki której w przyjemny sposób spędzimy ten piękny dzień!
Zwierzątka nastawiły swoje uszy, aby dobrze usłyszeć, co przyjaciółka chce im powiedzieć. Gabrysia opowiedziała, że z samego rana wpadła na pomysł zorganizowania w pobliskim lesie zabawy w chowanego, ponieważ była to ich ulubiona zabawa, a dzień był tak pogodny, że wręcz zachęcał do aktywności na świeżym powietrzu. Jednak aby zabawa była ciekawsza i bardziej emocjonująca, Gabrysia powiedziała swoim zwierzakom, że zwycięzca otrzyma w nagrodę wielką porcję lodów śmietankowych, za którymi wszyscy wprost szaleli. Przyjaciele zachwyceni pomysłem królewny od razu się zgodzili i zaczęli szykować się do wyjścia do lasu. Spakowali mnóstwo kanapek na drogę, żeby nie zgłodnieć w trakcie zabawy, oraz różnego rodzaju ziarenka dla małej Balbinki, która za kanapkami niezbyt przepadała. Zabrali też do kosza piknikowego duży termos z herbatą i ciastka owsiane na deser. Gdy już byli gotowi do wyjścia, Gabrysia jak na księżniczkę przystało, zarządziła wymarsz. Nasi przyjaciele wyruszyli raźno, ponieważ przed nimi był spory kawałek drogi. Las, o którym Gabrysia rano pomyślała, znajdował się kilka kilometrów od zamku i trzeba było poświęcić ponad godzinę, aby się do niego dostać. Jednak nasi bohaterowie byli wypoczęci, najedzeni, a także uzbrojeni w bardzo dobry humor, więc nawet nie zauważyli, kiedy dotarli na skraj lasu. Na miejscu Loluś powiedział, że zna ten las jak własny ogon i zaprowadzi ich na piękną polanę, która będzie świetnie nadawała się do gry w chowanego i zrobienia tam pikniku. Po przejściu kawałka drogi przez piękny zagajnik ujrzeli wielką polanę pełną kwiatów, obok której spokojnie płynął mały strumyczek, a korony drzew wokół polany utworzyły coś na kształt dachu z okrągłą dziurą na środku, przez którą na ziemię padały promienie kwietniowego słońca. Zachwyceni tym widokiem przyjaciele przez prawie kwadrans stali w osłupieniu i podziwiali widok, zasłuchani w szum strumyka. Pierwsza ocknęła się Gabrysia i szybko zwołała zwierzątka, aby ustawiły się wokół niej. Używając najstarszej wyliczanki na świecie, czyli starego Ene Due Rike Fake…, wylosowali szukacza, którym okazała się księżniczka. Stanęła przy wielkim dębie tyłem do polany i z zamkniętymi oczami zaczęła głośno i powoli liczyć do pięćdziesięciu, a w tym czasie Loluś, Gryzia i Balbinka rozpierzchli się we wszystkie strony, szukając jak najlepszej kryjówki, ponieważ każde z nich liczyło po cichu na nagrodę w postaci przepysznych lodów śmietankowych. Gdy Gabrysia skończyła odliczanie, zawołała donośnie:
– Szukam!!!
I odwróciła się w stronę polany, aby odnaleźć swoich przyjaciół. Na początku poczuła się trochę dziwnie, gdyż zdało jej się, że przyjaciele zniknęli w magiczny sposób i nigdy ich nie odnajdzie, jednak szybko wytłumaczyła sobie, że przecież bawią się w chowanego i sama tę zabawę wymyśliła, a w chowanym chodzi właśnie o to, aby szukacz jak najdłużej nie mógł znaleźć chowaczy. Chwilę pokręciła się wokół własnej osi, próbując ustalić jakąś trasę poszukiwań, gdy nagle ujrzała psi ogon wystający zza wielkiej skały na skraju polany. Uśmiechnęła się sama do siebie, myśląc o tym, że Loluś to bardzo kochany piesek, ale w gruncie rzeczy nie jest zbyt mądry, mimo iż uważa się za mistrza gry w chowanego. Jak najciszej umiała, podeszła do skały na paluszkach, tak aby piesek jej nie zauważył, i gdy była już tuż tuż, wykrzyknęła głośne:
– Kuku-bu, mam cię!
Loluś aż podskoczył ze strachu i szybko zaczął się tłumaczyć Gabrysi, że to przecież niemożliwe, że go już znalazła, ponieważ on miał najlepszą kryjówkę pod słońcem. Poza tym jest przecież mistrzem gry w chowanego i w ogóle to jakim cudem Gabrysia go znalazła, i że na pewno musiała podglądać. Gdy dziewczynka wytłumaczyła mu, co było powodem jego szybkiego zdemaskowania, Loluś zaczął gonić swój ogon, winiąc go za zniszczenie tak świetnej kryjówki. Jednak szybko się zmęczył i stwierdzając, że tak naprawdę to wcale nie miał ochoty na lody, zaproponował księżniczce, aby wspólnie poszukali Gryzi i Balbinki. To już nie było takie łatwe. Gabrysia i Loluś obeszli całą polanę przynajmniej pięć razy i za nic w świecie nie mogli natrafić na żaden ślad świnki ani kotki. Zaglądali w krzaki jagód, za wszystkie kamienie i drzewa, a nawet zapuścili się na drugi brzeg strumyka. Jednak przyjaciółek nigdzie nie było. W pewnym momencie przechodząc pod pewnym wielkim starym dębem, na ich głowy zaczęły spadać nie wiadomo skąd łupiny żołędzi. Popatrzyli w górę i zobaczyli Balbinkę siedzącą na grubym konarze i objadającą się żołędziami. Rozbawiona Gabrysia zawołała do świnki morskiej:
– Mam cię! Oj Balbinko, zdradziło cię twoje łakomstwo.
Balbinka na to odpowiedziała, że może i tak, ale teraz i tak by nie miała już miejsca w brzuszku na lody, gdyż znalazła dziuplę wiewiórki, w której z zimowych zapasów pozostało bardzo dużo żołędzi. Najadła się tak, że ledwo się może ruszać. Powiedziała też, że jest tak objedzona, że dziewczynka musi ją wziąć na ręce, bo inaczej nie pójdzie z nimi szukać kotki. A zostawienie jej tutaj jest niebezpieczne, ponieważ zostało jeszcze dużo żołędzi i ona mogłaby się nie powstrzymać, zjeść wszystkie i pęknąć z przejedzenia niczym Smok Wawelski w pewnej legendzie, która Królowa Mama czytała im kiedyś na dobranoc. Bardzo rozbawieni tą sytuacją wyruszyli w trójkę na poszukiwanie Gryzi. Znów obeszli całą polanę kilka razy, zaglądając w każdy możliwy zakamarek, i nie mogli jej nigdzie znaleźć. Jak na złość Loluś tego dnia miał okropny katar alergiczny z powodu kwitnących na wiosnę kwiatów i nie mógł wytropić żadnego zapachu. Choć z drugiej strony to może dobrze, bo znając jego pomysły, mógłby użyć tej sztuczki, by wygrać zabawę w chowanego, jeśli to on byłby szukaczem. Minęła godzina, potem kolejna, a nasi bohaterowie za nic nie mogli znaleźć kotki. Gabrysia zaczęła się nawet troszkę martwić, czy aby przyjaciółce nie stało się nic złego, jednak ze wszystkich sił starała się tę myśl od siebie odgonić. Gdy już powoli zaczęli tracić pomysły na szukanie Gryzi, Loluś zaczął dziwnie strzyc uszami. Powiedział Gabrysi, żeby zatrzymali się na chwilę i zaczął nasłuchiwać. Po chwili stwierdził, że ktoś wzywa pomocy i koniecznie trzeba udać się w kierunku sosnowego gaiku na północ od polany, na której się znajdowali. Trójka przyjaciół dziarsko ruszyła w kierunku pokazanym przez psiaka i po chwili ich oczom ukazała się olbrzymia dziura w ziemi ukryta pomiędzy sosnami. Z głębi dziury zdawać by się mogło, że słychać cichutkie wołanie o pomoc. Gdy podeszli bliżej, odkryli straszną rzecz. Na samym dnie dziury siedziała Gryzia i słabiutkim głosem wołała o pomoc. Przyjaciele przestraszyli się nie na żarty, ale też poczuli ulgę, że kotka jest cała i zdrowa i nie zgubiła się w lesie. Zaczęli się zastanawiać, jak pomóc przyjaciółce, by wydostać ją z pułapki, ale nie mogli nic wymyślić wokół dziury. Nie znaleźli nic, co mogliby wykorzystać do wyciągnięcia Gryzi. Usiedli nad dziurą i postanowili się posilić, żeby lepiej im się myślało. Nie zapomnieli też o kotce, której wrzucili to dołu dwie kanapki z szynką, aby nabrała sił. I gdy tak siedzieli nad dziurą i rozmyślali, usłyszeli gruby melodyjny głos, który zbliżał się w ich stronę. Na początku się wystraszyli, ale później rozpoznali po śpiewie swojego przyjaciela, starego wilka Barnabę. Los chciał, że akurat dziś zachciało mu się pospacerować po lesie i wyruszył na dłuższą niż zwykle przechadzkę, a nogi same zaprowadziły go w pobliże polany i dziury w gaiku sosnowym. Gdy zobaczył Gabrysię, bardzo się ucieszył, jednak od razu zauważył zmartwienie na jej twarzy. Podszedł i zapytał dziewczynkę, dlaczego jest smutna. Księżniczka wytłumaczyła mu, jaki mają problem, a stary wilk tak się zmartwił, że aż musiał usiąść na pieńku i zapalić swoją ulubioną fajkę, bo to zawsze pomagało mu w myśleniu. Wypuścił kłęby dymu i nagle wykrzyknął:
– Mam pomysł!
Powiedział Lolusiowi, żeby poszedł z nim, a Gabrysi i Balbince nakazał zostać nad dziurą i pocieszać zmartwioną Gryzię. Psiak ochoczo wyruszył za wilkiem i po chwili księżniczka zauważyła, że wracają z jakimiś przedmiotami. Lolek w pysku trzymał wielkie metalowe wiadro, natomiast Barnaba niósł na ramieniu wielki sznur zwinięty wokół ręki. Wyjaśnił zdziwionej dziewczynce swój pomysł, który polegał na tym, że dzięki przyniesionym z jego chaty przedmiotom uratują kotkę z opresji. Powiedział, że przywiążą wiadro mocno sznurem i wpuszczą pomału do dołu, a kiedy Gryzia do niego wejdzie, wszyscy razem pociągną za sznur z drugiej strony i wydobędą ją na powierzchnię. Wszyscy byli zachwyceni pomysłem Barnaby i ochoczo zabrali się za wykonanie planu. Gabrysia zawiązała mocny węzeł i umocowała wiadro na jednym końcu sznura, a drugi koniec wręczyła Barnabie, który złapał sznur mocno w swoje wielkie łapska. Loluś także pomagał, trzymając sznur zębami. Mała Balbinka zastanawiała się, jak może pomóc, i w końcu wpadła na pomysł, aby Gabrysia włożyła ją do wiadra i powoli opuściła w głąb dziury, żeby Gryzia nie bała się sama do niego wejść. Księżniczka delikatnie włożyła do wiadra świnkę morską i zaczęła pomału opuszczać wiadro w głąb dziury w ten sposób, jakby chciała zaczerpnąć wody ze studni. Po chwili z dziury usłyszeli głoś Balbinki:
– Możecie wyciągać!
Raźno złapali za sznur i w trójkę zaczęli wyciągać przyjaciółki na powierzchnię. Po chwili ujrzeli zadowolone mordki Gryzi i Balbinki. Kotka natychmiast po dotarciu na górę wyskoczyła z wiadra i wskoczyła księżniczce w ramiona, zaczęła też lizać ją po nosku, dziękując za ratunek. Była jeszcze trochę roztrzęsiona, ale też wesoła, że ta niezbyt miła przygoda skończyła się szczęśliwie. Przyjaciele po wyprzytulaniu kotki postanowili wrócić na polanę i dokończyć piknik, na który oczywiście w ramach podziękowania zaprosili starego Barnabę. Kiedy wrócili na polanę, rozłożyli koc piknikowy i wspólnie uraczyli się resztą smakołyków z koszyka oraz ciepłą herbatką, której piękny aromat pomógł odgonić do końca wszystkie pochmurne myśli. Gdy po tej uczcie leżeli na trawie, obserwując chmury, Gabrysia nagle powiedziała, że przygody przygodami, ale tak właściwie nagroda w postaci wielkiej porcji lodów śmietankowych należy się Gryzi, gdyż to jej kryjówki nie mogli odnaleźć najdłużej. Kotka usłyszawszy to, uśmiechnęła się delikatnie i cichutko. Powiedziała, że jest bardzo zadowolona z tego powodu, ale nagroda należy się wszystkim za świetnie zorganizowaną akcję ratunkową. Gabrysia przyznała jej rację i gdy nadchodziła pora podwieczorku, wszyscy wyruszyli w stronę zamku, żeby spałaszować pyszne lody. Nawet Barnaba dał się zaprosić, gdyż od dziecka przepadał za lodami śmietankowymi. Wieczorem, gdy już leżeli w łóżeczkach utuleni przez Królową Mamę, Gabrysia powiedziała do swoich przyjaciół:
– To naprawdę był dzień pełen przygód!
Szczecinianka, która z wykształcenia jest pedagogiem szkolnym oraz nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej. Ogromną sympatię do dzieci łączy ze swoją pasją pisania, czego efektem są wychodzące spod jej pióra bajki i poezja skierowane (nie tylko) do najmłodszych. W swojej twórczości stara się przekazywać czytelnikowi cenne dla niej samej wartości, takie jak: empatia, dobro, pomoc drugiemu człowiekowi, wybaczenie, wdzięczność czy wiara w siebie. Pragnie, aby wszystkie tworzone przez nią teksty niosły za sobą przesłanie, w którym odnaleźć będzie się mogło każde dziecko.
Autorka książek dla dzieci „Klementynka na ratunek” i „Ignacy pod żaglami” oraz treści e-booków edukacyjnych z języka polskiego; laureatka konkursów literackich.
Marzeńka
Przyjmijcie, proszę, moje zaproszenie
Na wieś, co nosi nazwę Sklepienie.
Malutka wioska, soczyście zielona,
Przez czarodzieja chyba stworzona.
Wokół piękne, urocze widoki –
Lasy, pagórki, błękitne potoki.
Pewna dziewczynka tu kiedyś mieszkała,
Marzeńka – na imię tak oto miała.
Była malutka, a wręcz maleńka,
Lecz sercem i duchem doprawdy wielka!
Lubiła słuchać, gdy mama czytała,
Wierszy i bajek z rozkoszą słuchała.
Gdy nauczyła się czytać wreszcie,
Sama czytała książki nareszcie.
Kochała rymy i słowne zabawy,
Wciąż nabierając w tym większej wprawy.
Siedząc tak kiedyś w sukience z kredką,
Rzekła z dumą: „Zostanę poetką!
Wszystko, co w głowie mojej się mieści,
Spiszę w bajkach, w niejednej powieści.
I będę znaną pisarką na świecie.
Co wy na to? Co powiecie?”.
Słysząc to, ludzie głowami kręcili,
Ze słów Marzeńki tak sobie kpili:
– „Dziecko drogie, cóż ty gadasz?
Co za bzdury opowiadasz?
Nie masz jeszcze ośmiu lat,
A już chcesz podbijać świat?”.
– „Dopiero literki w szkole poznałaś,
A już pisarką zostać zechciałaś?
Cud się taki nie przydarzy,
Zejdź na ziemię, przestań marzyć!
Lepiej idź posprzątaj pokój
I tym mrzonkom daj już spokój”.
– „Gdzie ty w wielki świat się pchasz,
Tutaj na wsi miejsce masz!
Za wysokie miejskie progi
Na twe wiejskie, dziecię, nogi!”
Tak jej wszyscy „doradzali”,
Tak ją wszyscy zniechęcali,
Uwierzyła więc im Marzeńka,
Że do poezji jest za maleńka.
Że ona zwykłą jest tylko dziewczynką,
Niczym w morzu rekinów, jedynie sardynką.
Schowała więc swoje marzenie wielkie,
Dorośli zabili nadzieje jej wszelkie.
Tak sobie Marzeńka więc dorastała,
I do szuflady niezmiennie pisała.
Pisała wiersze, bajki, powieści,
Szuflada wszystkiego nie mogła już zmieścić.
Znalazła kiedyś ogłoszenie w gazecie:
„Wyślijcie na konkurs to, co piszecie!”.
Wysłała zatem swe opowiadanie,
Ciekawa, co też z nim tam się stanie.
O jakże była więc zaskoczona,
Gdy konkurs wygrała… no właśnie ona!
I od tej pory, co napisała,
Konkursy poezji wnet wygrywała.
Zapraszano ją do stolicy,
Głosiła poezję swą na mównicy.
Brała udział w dostojnych galach,
Kolacjach, bankietach, uroczystych balach!
Wydała poezji swojej tomiki,
Powieści, nowele i poradniki.
Jej imię urocze oraz nazwisko
Nie tylko literackie znało środowisko.
Oto Marzeńka z małego Sklepienia
Spełniła wielkie swoje marzenia!
Dlatego posłuchaj, co teraz Ci powiem,
Ważne przesłanie mam jeszcze bowiem:
Każdy człowiek, duży, mały,
Żółty, czarny oraz biały,
I ten niski, i wysoki,
Czy jest łysy, czy ma loki,
Gruby, chudy, piegowaty,
W okularach i szczerbaty,
I radosny, i ten smutny,
I oszczędny, i rozrzutny,
Czy to chłopiec, czy dziewczynka,
Polak, Chińczyk, Ukrainka,
Bez wyjątku, stary, młody,
Ten z wąsami i bez brody,
Wielki łasuch i niejadek,
Wnuczek oraz jego dziadek,
W garniturze czy też w dresie,
I ten w mieście, i ten w lesie,
I Twój sąsiad, i sąsiadka,
Krzysiu, Olek i Beatka,
Kto ma kota, rybki, psa,
Który czyta, który gra,
Ten, co myślisz, że ma lepiej,
Aktor, lekarz i pan w sklepie
I ta również z poczty pani.
I samotni, zakochani,
Ten co z mroźnej jest Grenlandii,
Wysp słonecznych, wietrznej Anglii,
Ze Szczecina i z Krakowa,
Tokio, Sydney i Kijowa.
Wszyscy różni są od siebie,
Lecz coś łączy ich i Ciebie:
Każdy bowiem ma tak samo,
Że wieczorem, nocą, rano,
W pracy, w szkole i we śnie,
Marzy, o czym tylko chce!
Osobiste te życzenia
Są dla wszystkich, bez wątpienia.
Są człowieka motywacją
I wytchnieniem, i atrakcją.
Niech więc siła ich skrzydlata,
Nie opuszcza nigdy świata,
Wszystko może się przydarzyć,
Warto zatem zawsze marzyć!
Morus
Czerwcowe słońce wstało bardzo wcześnie i otuliło pobliskie pola, sady, łąki i lasy ciepłą barwą soczystej pomarańczy. Ludzie wciąż jeszcze smacznie spali w swych domach, a koguty nawet nie myślały, aby już budzić okolicę swym donośnym pianiem. Dzień powoli otwierał oczy i przeciągał się leniwie jak kot po swojej drzemce. W pięknym sadzie czereśniowym, między rzędem drzewek obsypanych hojnie białym i bladoróżowym kwieciem, stał Morus, strach na wróble. Ubrany był w brązowy, poszarpany i pełen dziur płaszcz, a na jego głowie tkwił duży postrzępiony kapelusz ze szpiczastą fałdą górną w bliżej niezidentyfikowanym kolorze. Na rozłożonych ramionach wisiały liczne bransoletki z puszek i plastikowych butelek, które hałasowały przy każdym powiewie wiatru. Morus stał z posępną miną na swojej jednej nodze, niezadowolony, że czeka go kolejny taki sam jak wszystkie poprzednie dzień. Samotny dzień.
Przez środek czereśniowej alejki szła brunatno-zielona żabka, Kumka. Chodziła tędy codziennie o tej samej porze, gdyż zmierzała do pobliskiego stawu, aby wygrzewać się w ciepłym słońcu, jednocześnie mocząc brzuszek w płytkiej wodzie.
– Cześć Kumko! – krzyknął ożywiony Morus.
– Cześć, Morus, cześć – odrzekła Kumka bez entuzjazmu, ledwo spoglądając na niego.
– Idziesz nad staw? A może posiedzisz dzisiaj trochę ze mną? Możesz usiąść w cieniu mojego płaszcza. Porozmawiamy, pogramy w coś. Co ty na to? – zaproponował z radością strach na wróble.
– Nie, dziękuję. Spieszę się, bo nad stawem czekają na mnie koleżanki. Nie chcę się spóźnić. Dzisiaj będziemy kumkać blisko tataraków. Tam jest chłodniej – odrzekła żaba i poszła dalej.
Morus westchnął. Och, jakże on zazdrościł tej żabce. Nie tylko chłodu, który czeka ją nad stawem, podczas gdy on musi stać w grubym płaszczu wystawiony na piekące promienie ostrego słońca. Najbardziej chciałby, tak jak ona, spędzić cały dzień w towarzystwie… No właśnie, w czyim towarzystwie? Morusowi było obojętne, kto miałby dotrzymywać mu towarzystwa. Po prostu chciał z kimś spędzać czas – rozmawiać, śmiać się, grać w słowne gry lub po prostu milczeć i podziwiać widoki.
Z rozmyślań wyrwał go dobiegający z zarośli hałas. Ah, to zając Kicek zbliżał się do sadu.
– Kiiicek, hej hej! – już z oddali Morus krzyczał do swojego uszatego kolegi.
– Siemanko Morus. Co tam? – zapytał zając, przystając pod drewnianą nogą stracha na wróble.
– Jak miło, że pytasz! – ucieszył się Morus. – U mnie wszystko po staremu. Stoję tu sobie i pilnuję, żeby szpaki nie zjadły wszystkich czereśni z drzewek. A nie jest to wcale takie proste, bo…
– Aha, aha, tak, tak – przerwał Kicek Morusowi. – Nie mam czasu, wiesz? Biegnę do lasu, bo zaraz z chłopakami robimy sobie wyścigi, kto najszybciej dokica do mety. Na razie! – krzyknął jeszcze zając i pomknął szybko w stronę zielonego zagajnika.
Morus spuścił smutno oczy. Każdy ma swoich przyjaciół, a on biedny stoi tu samotnie. Tak bardzo marzył o przyjacielu.
Tymczasem na jego chudych ramionach zasiadły trzy wróble. Czy to nie zabawne? Wróble przyleciały do Morusa, który miał je odstraszać jako „strach na wróble”! W rzeczywistości jednak Morus miał strzec drzewka przed szpakami. Z wróblami już od dawna żył w komitywie i te przysiadały niekiedy na jego rękach, aby dać odpocząć zmęczonym lataniem skrzydełkom.
– Cześć, Morusik! Co tam, jak tam? Ale dziś będzie pogoda! Upał, skwar i żar z nieba! Uff, już myślimy, gdzie się schować.
– Możecie się ukryć w cieniu mojego płaszcza! – zaproponował ochoczo Morus. – Na pewno się zmieścicie. Ale będzie fajnie! Pogadamy, pośmiejemy się. No, co wy na to? – pytał z nadzieją w głosie.
– Oj nie, nie. Tutaj jest za gorąco. I jeszcze te szpaki. One nas nie lubią, a my się ich trochę boimy – odparły zgodnie wróble.
– Ale one tu nie przylecą. Ja je wystraszę!
– Nieee, lepiej nie ryzykować. Schowamy się w stodole u gospodarza. Może wpadniemy jeszcze do ciebie wieczorem, jeśli nie polecimy nad rzekę. To do później, pa! – I frrrrrr, odfrunęły.
Morus westchnął. Samotność była o wiele bardziej dokuczliwa niż upał, który mimo wczesnej pory już dawał się we znaki. Ciepły wiatr delikatnie zawiał, a bransoletki Morusa zatańczyły na jego drewnianych rękach i zagrzechotały delikatnie. Szpaków nawet nie było widać. One też pewnie odpoczywały gdzieś w cieniu, a co najważniejsze – razem. Morusowi było naprawdę bardzo przykro. Nie zanosiło się, aby jego los kiedykolwiek miał się zmienić. Od czasu do czasu ktoś przechadzał się po sadzie, w pobliżu przelatywały ptaki i niezliczone ilości owadów. Jednak każdy jedynie na chwilę przystawał koło Morusa, by zaraz spiesznie wracać do swojego życia. A strach na wróble znów niezmiennie pozostawał samotnie na swoim miejscu.
Wczesnym popołudniem Morus usłyszał śpiew przeplatany śmiechem małej dziewczynki. To pewnie Marysia, córka gospodarza. Lubił, gdy dziewczynka bawiła się w sadzie. Co prawda nie mógł z nią rozmawiać, ale miło patrzyło się na bawiące się beztrosko dziecko. Czas płynął szybciej i zdecydowanie o wiele przyjemniej. Marysia stanęła przy strachu na wróble, przekręciła główkę i uważnie mu się przyglądając, powiedziała:
– Ty wcale nie jesteś straszny. Jesteś nawet ładny. Taki śmieszny brudasek. Pewnie smutno ci tu tak stać samemu. – Dziewczynka jakby czytała w myślach Morusa. Popatrzyła na niego jeszcze chwilę i pobiegła z powrotem do domu. Eh, a on znów został sam.
Jakież było zdziwienie Morusa, gdy po pewnym czasie Marysia w zielonych ogrodniczkach znów stanęła obok niego, a w rękach trzymała…. No właśnie, co?
– Spójrz, strachu! Przyniosłam ci towarzystwo! Będziesz miał koleżankę. Zaraz poproszę tatusia i gdzieś ją tu ustawi.
Oczom Morusa ukazała się piękna Pani Strach na wróble. Odziana była w czerwoną sukienkę z oberwanymi kieszeniami i tak jak Morus miała na swojej głowie kapelusz. Spod kapelusza wystawały dwa słomkowe warkocze, a jej ręce, tak jak i jego, również przystrojone były licznymi grzechoczącymi bransoletkami i aluminiowymi łańcuszkami. Morus uśmiechnął się do przybyłego gościa i zagadnął o imię.
– Jestem Stwora. Miło mi cię poznać. Cieszę się, że teraz we dwoje będziemy bronić tego sadu.
Och, Morus też bardzo się tym radował. Od tej pory już nie będzie tkwił samotnie pośród drzew i licznych przechodniów niemających dla niego czasu. Od tej chwili wszystko będzie przeżywał wspólnie z uroczą Stworą. A przecież wiadomo nie od dzisiaj, że radość z kimś dzielona cieszy bardziej, a smutek boli mniej.
Spis treści
Wstęp 5
Radosław Bicz 7
Gabrysia i przyjaciele – wesołe przygody czwórki przyjaciół 9
Kamila Bondarowicz 17
Marzeńka 19
Morus 25
Anna Chrzanowska 29
Historia zagubionego listu 31
Marta Domagało 41
Jaś naprawia świat 43
Ola Dominik-Reszke 49
Opowieść o Duchu Szkoły 51
Magdalena Grzymek-Florek 65
Zwierzaki 67
Niedźwiedzie zakupy 67
Śniadanie dla jeża 68
Lisek i wróble 69
Mieszkanie borsuka 70
Ryś 72
Chory żbik 73
Krowa w stadzie żubrów 74
Łosie nie w sosie 76
Wilki 77
Dziki w Ustrzykach 77
Pani bobrowa 79
Szop pracz 80
Kuna łobuzica 81
Jenot 82
Kozica 83
Sprytna wiewiórka Basia 84
Wydra 85
Szakal złocisty 86
Zając szarak 88
Kret 89
Foka 91
Morświn zwyczajny 92
Chomiki 92
Mąż sarny 94
Tchórz 94
Świstak 95
Susły 96
Dwa chrząszcze na Pustyni Błędowskiej 97
Sroka plotkara 98
Orlęta uczą się latać 99
Słowik i kruk 101
Czapla i rybak 102
Kłótnie leśnych ptaków 104
Kilka pytań do papugi 106
Łabędzie 107
Mysikrólik 108
Bocian 109
Jak dzięcioł leczył drzewa 110
Myszołów 111
Mewa śmieszka 112
Koniki polskie 112
Zimowa kołysanka 113
Ciekawsze miejsca 115
Miś Uszatek 115
Stare bajki z Bielska-Białej 116
Krasnoludki we Wrocławiu 118
Ptasi rejs rzeką Wisłą 119
Dwa koziołki 121
Kubuś Puchatek w Bieszczadach 122
Czarownice na Łysej Górze 123
Mała chmurka 125
Piątek 126
Agnieszka Hołyńska 129
Emilia 131
Moi rodzice 133
Z wizytą u bociana 135
Wielkie rozczarowanie 139
Czy to prezent od ciebie, Święty Mikołaju? 142
Mój najukochańszy braciszek 152
Sara Daria Janczak 157
Przygody kafelka 159
Joanna Pyka 161
Zielone Serce Świata 163
Rozdział I. Wielkie troski małego rycerza 163
Rozdział II Błędne ogniki 169
Rozdział III. W Dziejoborze 173
Rozdział IV. Wizyta w Górskiej Twierdzy 186
Rozdział V. Legenda o Sercu Świata 190
Rozdział VI. Spotkanie z księżną 191
Rozdział VII. Perypetie Foksa 195
Rozdział VIII. Ogrodniczka 206
Rozdział IX. Królik, mysz i sowa 210
Rozdział X. Wszystko będzie dobrze 221
Latawce Dobrych Słów 224
Emilia Kamińska 253
Borsuk Jacenty wyrusza w podróż 255
Martyna Kamińska 271
Układ słoneczny dla dzieci 273
Natalia Mucha 275
Senna wyprawa 277
Anna Pełka 281
Bajka krzywa 283
Radosław Pietkiewicz 289
Wilk, dziewczynka i ich rozmowa, czyli przetłumaczona na język ludzki wilcza mowa 291
Przygoda Sary 295
Marianna Piworun 311
Powrót do bajki 313
Margo Puhachenko 317
O tym, jak lenistwo zwyciężyło z marzeniami 319
O tym, jak jedno nieszczęście pomogło przetrwać inne 323
Małgorzata Skibińska 329
Świąteczna przygoda Krzysia 331
Patrycja Starzewska 337
O rolniku Grzesiu i szczęśliwym Kapselku 339
Katarzyna Szlomska 345
Łza wilka 347
Beata Zielińska 359
Przygoda w Alpach 361
O szopie czyściochu i bobrze 362
Kot marzyciel 365
Stonoga 366
O czujnej czapli i powolnym ślimaku 369
Jesienny Mikołaj 372
Pewna żaba, która znać nie chciała lekarza 373