33,50 zł
Stworzona przez Bartłomieja Grzegorza Salę „Księga smoków świata” zabiera czytelników w fascynujący i różnorodny świat smoków i smokopodobnych potworów. Autor, historyk i etnolog, kreśli szczegółowo wizerunki całych rzesz smoczych bestii obecnych w wyobrażeniach wszystkich kręgów kulturowych, omawia ich charakterystyczne cechy oraz przytacza poświęcone im opowieści – mity, legendy i podania.
Pierwszy z trzech tomów „Księgi smoków świata” przybliża portrety i losy ponad setki smoków i pokrewnych im wężowych potworów należących do świata starożytnych cywilizacji basenu Morza Śródziemnego oraz Bliskiego i Środkowego Wschodu. W publikacji opisane zostały straszliwe gady znane z wyobrażeń Egipcjan, ludów Mezopotamii, Anatolii, Syro-Palestyny, Iranu i Armenii, świata Greków i Rzymian, tradycji biblijnej i apokryficznej aż po późny antyk chrześcijański.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 209
Krótko o smokach
Spośród wszystkich fantastycznych zwierząt smoki i rozmaite mniej lub bardziej wężowe potwory zdobyły niewątpliwie w ludzkich wyobrażeniach największą popularność, przekraczającą granice epok, krajów i kręgów cywilizacyjnych. I choć warto podkreślić, że europejski draco niekoniecznie jest istotą w pełni tożsamą z chińskim lungiem, a w niektórych częściach świata zamiast smoków pojawiają się raczej wielkie węże, to pewien archetyp wielkiego i potężnego gada wydaje się mieć charakter ogólnoludzki. Trudno z całą pewnością stwierdzić, na ile ów motyw kulturowy wynikał z przypadkowej zbieżności, a na ile miał jakieś uniwersalne podstawy, niemniej jego obecność w bodaj każdym zamieszkałym zakątku świata pozostaje pewnym fenomenem. Niniejsza praca pragnie ów fenomen nieco Czytelnikom przybliżyć, warto więc w ramach krótkiego wstępu zamieścić kilka istotnych dla tematu uwag.
Geneza postaci smoka nie jest jasna. Niektórzy próbowali dowodzić, iż pojedyncze dinozaury lub inne potężne gady rodem z mezozoiku mogły przetrwać w odosobnionych niszach do czasów współczesnych lub prawie współczesnych, inspirując opowieści o smokach. Choć ta ekstrawagancka hipoteza teoretycznie nie jest nierealna, to opiera się ona jedynie na wątpliwych domysłach, dziwnie niepopartych ani jednym materialnym dowodem, choćby dyskusyjnym, którego w przypadku jej prawdziwości brakować nie powinno, choćby w odpowiednio datowanych szczątkach kostnych. Szerzej rozpowszechniony jest pogląd głoszący, iż opowieści o smokach zainspirowały odnajdywane w różnym czasie kości wymarłych stworzeń. Takie stwierdzenie wydaje się dużo bliższe prawdy, niewykluczone nawet, iż rzeczywiście trafnie oddaje przyczyny pojawienia się smoków w ludzkiej świadomości. Należy przyznać mu oczywistą słuszność w konkretnych przypadkach, gdy odnalezione szczątki kostne przyczyniały się – choćby w Krakowie czy Klagenfurcie – do powstania opowieści o miejscowej bestii. Trudniej natomiast wyjaśnić, dlaczego ludzie w różnych epokach i oddalonych od siebie miejscach mieliby przyjmować, że wykopane kości to pozostałości akurat wielkiego gada, a nie innego stworzenia.
Zapewne więc podobne odkrycia nakładały się na utrwalone już wyobrażenia i kreowały smoki lokalne, nie zaś smoka jako takiego – ten nie potrzebował wcale pozostawiać swoich doczesnych szczątków wśród ludzi, by ci wierzyli w jego istnienie. Smok jest bowiem istotą fantastyczną, zazwyczaj hybrydą węża z innymi stworzeniami (według Jacoba Grimma po prostu wężem ze skrzydłami), a przecież nikt nie poszukuje namacalnych pozostałości po pierwowzorach gryfów, sfinksów czy bliskowschodnich skrzydlatych byków. Genezy postaci smoka szukać należy zatem prawdopodobnie nie w pokładach ziemi, żwiru czy zastygłej lawy, ale w pokładach ludzkiej fantazji i kultury symbolicznej.
Nie istniał nigdy jeden wizerunek smoka, ani w aspekcie fizycznym, ani ideowym. Istoty te przedstawiano na rozmaite sposoby, zróżnicowane pomiędzy poszczególnymi kręgami kulturowymi, a niekiedy również wewnątrz nich. Pod względem fizycznym bywały wielkimi gadami lub tylko hybrydami z przewagą gadzich cech, miały jedną głowę lub wiele, potrafiły zionąć ogniem albo zabijać oddechem oraz latać, ale brak którejś z wymienionych umiejętności ze smoczej rodziny nie wykluczał. Bywały istotami inteligentnymi i nawet dysponującymi zdolnością mowy lub bezmyślnymi bestiami, wiedzionymi najprostszymi instynktami. Także na poziomie symbolicznym wizerunek smoka kreślono różnorodnie. Monstrum miało zwykle nadprzyrodzony charakter, zresztą niejednolity: było piekielnym demonem reprezentującym pierwotne siły chaosu lub dobrotliwym mieszkańcem niebios i bóstwem albo towarzyszem bóstw, ale mogło również występować jako zwykłe zwierzę, pozbawione nadnaturalnych koneksji i jakichkolwiek cech mistycznych czy moralnych. Dość często smoki wiązano z żywiołami: ogniem, powietrzem i wiatrem, a zwykle z wodą, deszczem, zaś jeszcze chętniej z burzą. Wobec takiej rozmaitości smoczych postaci ich charakter będzie w niniejszej publikacji prezentowany w ramach krótkiego wprowadzenia z osobna dla każdego z kręgów kulturowych.
W wielu cywilizacjach brakowało wyraźnego rozróżnienia pomiędzy smokiem, wielkim wężem i morskim potworem. Egipcjanie dla węży wyposażonych w kończyny czy kilka głów nie tworzyli żadnej osobnej kategorii, zaś utwory biblijne, adaptujące na potrzeby swoich literackich wizji zastane wyobrażenia starożytnego Bliskiego Wschodu, a następnie oddziałujące na kulturę późnego antyku grecko-rzymskiego oraz średniowiecznej i nowożytnej Europy, operowały pewnymi pojęciami w taki sposób, że w rozmaitych przekładach zachodziła pełna wymienność pomiędzy smokiem, wężem i przynajmniej niektórymi spośród morskich potworów. Greckie tłumaczenie świętych ksiąg judaizmu – Septuaginta – regularnie „potwora morskiego” zastępowało właśnie „smokiem”. Wobec pewnej tożsamości tych bytów biblijne przekłady nie były też zdecydowane, czy prorok Daniel uśmiercił smoka czy węża babilońskiego. Nawet kusiciel z Księgi Rodzaju, niezmiennie i konsekwentnie nazywany wężem, jawi się jako gad mający pierwotnie łapy, zatem bardziej smok niż typowy przedstawiciel podrzędu Serpentes. Ostatnie słowo należy zresztą do Apokalipsy Świętego Jana, która kontynuując żydowską, a zatem bliskowschodnią tradycję, głosiła już w mowie Hellenów, że „strącony został wielki Smok, Wąż Starodawny”. Dlatego właśnie wielkie węże i rozmaite wężowe potwory musiały się stać naturalnym elementem publikacji poświęconej grasującym po całym świecie smokom, nie tylko jako ich odpowiedniki, ale jako istoty poniekąd z nimi tożsame, a przynajmniej dające się sprowadzić do wspólnego mianownika. Książka o smokach świata musiała bowiem siłą rzeczy stać się również książką o wężowych bestiach w ogóle, jeśli nie miała razić tworzeniem sztucznych rozróżnień, obcych tradycyjnej kulturze.
Publikacja pomyślana została jako poczet najistotniejszych i najciekawszych smoków/wężowych potworów przynależących do kultury tradycyjnej wszelkich obszarów cywilizacyjnych. Każda z części odpowiadających konkretnym kręgom kulturowym rozpoczyna się krótkim wprowadzeniem dotyczącym charakteru smoków z danego regionu. Po tych ogólnych uwagach następuje przegląd istotniejszych bestii z owego zakresu, a każdy ze smoczych konterfektów stara się połączyć opis konkretnego potwora i poświęcone mu opowieści. W praktyce, w zależności od charakteru źródeł i innych czynników, portrety rozmaitych bestii różnią się nieznacznie rozłożeniem akcentów, zasadniczo wszakże łącząc formułę leksykonu ze zbiorem mitów i legend.
Skoro jednak publikacja ma przedstawić setki smoków ze wszystkich zakątków świata, osadzić je w kulturowym kontekście, omówić każdego z nich i jeszcze zaprezentować związane z nim opowieści, naturalnym jest wobec takiego ogromu materiału (z konieczności podzielonego na tomy), że musi mieć pewne z góry założone ograniczenia. Pierwszym z nich jest skrócenie analiz, sprowadzonych do najistotniejszych uwag. Wstępy do każdego z omawianych kręgów kulturowych ograniczają się zatem do kilkuzdaniowych wprowadzeń, wskazujących na najistotniejsze cechy smoków bliskowschodnich, europejskich, afrykańskich, dalekowschodnich etc., które ukazane zostaną bardziej szczegółowo już na konkretnych przykładach. Przytaczane mity, legendy, podania i baśnie starano się przedstawić w sposób zwięzły, rezygnując z wątków drugorzędnych. Wiele opowieści funkcjonuje zresztą w kilku wersjach, co wymusiło wybranie jednej z nich – najpopularniejszej albo najciekawszej, z ewentualnym zaznaczeniem, czym charakteryzują się warianty odmienne. Prawo do autorskich adaptacji, o ile w ogóle z niego skorzystano, sprowadzono do mało znaczących szczegółów, mających zwykle na celu zwiększenie wewnętrznej logiki przytaczanych mitów, podań i legend, oraz do wspomnianej już rezygnacji z wątków pobocznych.
Głównym celem niniejszego opracowania jest zwrócenie uwagi w przystępnej formie na mnogość i różnorodność znanych ludzkości smoków. Autor ma więc nadzieję, że Księga smoków świata – choć do tytułu monografii nie aspiruje – zdoła w należyty sposób ukazać Czytelnikowi bogactwo smoczo-wężowych wątków w kulturze symbolicznej różnych zakątków ziemi.
CZĘŚĆ I
Wężowe potwory starożytnego Egiptu
W świecie symboli i wyobrażeń starożytnego Egiptu wręcz roiło się od straszliwych wężowych potworów o ogromnej mocy i niezwykłych cechach. Należały do nich nadnaturalne rozmiary, złoty kolor, zdolność zionięcia ogniem, posiadanie kilku głów, skrzydeł albo ludzkich nóg. Egipcjanie nazywali owe istoty po prostu wężami, nie wyróżniając ich w odrębną grupę, tym bardziej że niezwykłe przymioty tego typu gadów niekoniecznie występowały łącznie. Niewątpliwie jednak egipskie wężowe potwory odegrały znaczącą rolę w późniejszych przedstawieniach smoków.
W Egipcie węże, a niezwykłe węże w szczególności, związane były ze sferą boską i z zaświatami. Były wcieleniem samych bóstw albo ich wiernymi towarzyszami, sprzymierzeńcami, nawet opiekunami. Z drugiej strony – jak w wielu innych cywilizacjach – łączono je również ze sferą chtoniczną: obrazowano jako przedstawicieli pierwotnych sił chaosu, wciąż na nowo podejmujących zawziętą walkę ze światem i bogami, stanowiących zagrożenie nawet dla tych najpotężniejszych. Świat wyobrażeń egipskich był jednak na tyle różnorodny, wieloaspektowy i niekonsekwentny, że obie funkcje pełnione przez ogromne węże znad Nilu się zacierały. Najlepszym tego dowodem było łączenie wężowych potworów z samymi bogami-stwórcami, co godziło ich pierwotność z boską naturą.
W okresie Średniego Państwa do szczególnego rozkwitu doszedł kult tebańskiego Amona, który z wolna wysuwał się na pierwsze miejsce pośród bóstw Egiptu (z czasem został utożsamiony z samym Re jako Amon-Re). Zgodnie ze swoim imieniem („Ukryty”) był on bogiem tajemniczym, nieuchwytnym i niezbadanym, różniącym się wyraźnie od innych bóstw, przedstawianych ze znacznie większą dozą plastyczności. Rosnąca przewaga Amona sprawiła, że jego kapłani chcieli widzieć w nim również stwórcę świata. W skomplikowanej i wieloaspektowej religii egipskiej istniało już kilka niezależnych i równorzędnych kosmogonii, związanych z ośrodkami kultowymi w Junu (Heliopolis), Memfis i Chemenu (Hermopolis). Wizja heliopolitańska za właściwego demiurga uważała Re-Atuma-Chepri, memficka – Ptaha, a hermopolitańska – Wielką Ósemkę (Ogdoadę) pierwotnych bóstw. W Tebach stworzono więc kolejną, w ramach której wszelkie dotychczasowe koncepcje podporządkowano nadrzędnej, eksponującej rolę Amona, występującego w niej jako wąż Kematef albo Kaemmutef („Ten, Który Wypełnia Swój Czas”), będący praprzyczyną dzieła stworzenia, ostatecznie dokonanego przez innego węża – jego syna Irtę („Tego, Który Uczynił Ziemię”).
U zarania dziejów jeden jeno przedwieczny wąż Kematef istniał, w praoceanie zrodzony. Dał on życie Ircie, swemu wężowemu synowi. Dożył Kematef dni swoich, a jego śmierć dzieło stworzenia poruszyła. Gdy bowiem umierał, Ircie utworzenie Wielkiej Ósemki bóstw nakazał: Nuna i Naunet, Heha i Hauhet, Kuka i Kauket, jako też Amona i Amaunet.
Uczynił zadość życzeniu ojca Irta, świętej Ogdoadzie dając życie. Odetchnęła tchnieniem jego Wielka Ósemka, na ziemię spojrzała i do Chemenu ruszyła, by Re na świat wydać. Później z biegiem Nilu do Memfis się udała, by Ptahowi dać życie. Wżdy podążyła Ogdoada ku Junu, by Atuma ożywić. Gdy poruszony już został krąg życia, powróciły do Teb bóstwa pierwotne i tam życie zakończyły, w świątyni Kematefa pogrzebane, swego stwórcy wężowego, pierwotnej przyczyny wszystkiego, co istnieje.
Fakt, iż Amon istniał od prawieków jako Kematef, a później dopiero dzięki inwencji swojego wężowego wcielenia i działaniom Irty narodził się we właściwej postaci, stając się swoim własnym wnukiem, nie był niczym niezwykłym w egipskiej religii, z jej brakiem konsekwencji, nakładaniem się starszych i młodszych tradycji oraz eteryczną niejednoznacznością. Pozwolił natomiast osiągnąć zamierzony efekt ukazania stwórczej roli bóstwa jako wielkiego węża, tradycyjnie łączonego na Bliskim Wschodzie z prapoczątkami.
Należy jednak zaznaczyć, że bardziej tradycjonalistyczne kręgi nie przeszły nad nowym mitem do porządku dziennego, ale adaptując stwórczą rolę Kematefa i Irty, uznały ich za dzieło Re, a nie na odwrót. Według jednego z zachowanych papirusów bóg słońca chełpił się: „Dokonałem stworzenia Mehet uret, stworzyłem Kaemmutefa i radość kochania. Jestem stworzycielem niebios”. Nie zmienia to faktu, że w niekonsekwentnych wyobrażeniach Egipcjan nie musiał istnieć konflikt pomiędzy stworzeniem Kematefa przez Re a stworzeniem Re przez Kematefa, Irtę i Ogdoadę, skoro niektóre bóstwa swobodnie funkcjonowały jako swoi właśni dziadkowie… Swoją drogą, należący do Ogdoady Heh, ucieleśniający nieskończoność, również przedstawiany był niekiedy w wężokształtnej postaci.
Nie brakowało także utożsamiania Kematefa z Atumem, przedstawianym pod postacią węża, skoro miał się on wynurzyć z praoceanu, a po stworzeniu bogów oznajmić: „Jestem tym, który trwa. Gdy świat powróci do chaosu i nicości, ja znowu przemienię się w węża, jakiego nikt z ludzi nie zna, nikt z bogów nie widział”.
Nehebkau należał do najbardziej niejednoznacznych istot w wyobrażeniach Egipcjan. Jako wielki wąż łączony był z prapoczątkami – uważano go za jeden z najstarszych bytów. Przypisywano mu rozmaite genealogie: miał być m.in. synem Geba, pradawnego bóstwa ziemi, ale równie chętnie widziano go jako odwiecznego węża, który u zarania dziejów wypełznął spod ziemi. Była to początkowo postać demoniczna – Nehebkau oddychał ogniem, nie dało się go zranić ani mu zaszkodzić. Jego domem były zaświaty, gdzie pożerał dusze potępieńców. Miał ścigać słoneczną barkę Re, który uciekał przed złowrogą i niepowstrzymaną potęgą Nehebkau. Groźny, demoniczny wąż, stanowiący ucieleśnienie zła, miał również strzec bramy prowadzącej w zaświaty. Uważano, że jego agresywną naturę jest w stanie okiełznać Atum. Nehebkau miał trzy głowy – dwie na przedniej stronie ciała i jedną wyrastającą mniej dyplomatycznie z ogona. Księga tego, co jest w zaświatach mówiła o potworze, że „wędruje do każdego miejsca każdego dnia i żyje z obfitości tego, co wyjdzie z jego ust”.
Z czasem wizerunek Nehebkau uległ pewnemu złagodzeniu: wężowy potwór z zawziętego wroga Re stał się jego wiernym towarzyszem, zaczął również występować jako życzliwe ludziom bóstwo opiekuńcze i przyjaciel bogów. Awansował także na jednego z sędziów świata umarłych, który po wydaniu przez trybunał korzystnego dla zmarłego wyroku opiekował się jego duszą ka.
Wzmiankowany w tekstach egipskich co najmniej od Pierwszego Okresu Przejściowego Apop (Apopi, Apopis), którego imię oznacza po prostu „Wielkiego Węża”, był ogromnym, pradawnym gadem, reprezentującym pierwotne siły chaosu, walczącym z bogami i dziełem stworzenia. Przedstawiany był jako bestia o „złym charakterze” i „złym wyglądzie”. Gdy Re jako personifikacja słońca codziennie przemierzał na swojej barce nieboskłon, a nocą zaświaty Amduat, za każdym razem toczyć musiał od nowa bój z Apopem, którego stawką było przetrwanie świata i nadejście kolejnego dnia. Starcie Re z Apopem rozgrywa się zatem nieustannie jako ostatni, decydujący i wciąż aktualny akord walki bogów z pierwotnymi demonami. Apop przebywał w mrokach podziemnych głębin, atakując słoneczną barkę Re kilkakrotnie w ciągu doby (liczba tych ataków była odmienna w różnych źródłach), ze szczególną zaciekłością tuż przed świtaniem, gdy wąż zbierał wszystkie siły, by nie dopuścić do wzejścia słońca. Wtedy to wypijał wodę praoceanu Nun i czaił się na powstałej mieliźnie, na której grzęzła niebiańska łódź, lecz Re lub jego towarzysze niezmiennie zwyciężali go stosownymi zaklęciami. W najlepszym dla potwora razie musiał on oddać wychłeptaną wodę i się oddalić, według mniej przyjemnych dlań scenariuszy był wiązany, ćwiartowany i palony w ogniu, co nie przeszkadzało mu po paru godzinach podejmować walki na nowo. Stąd przypisywano potworowi zdolność regeneracji.
W codziennym boju z Apopem mogli wspomóc Re ludzie, odmawiając stosowne modły i zaklęcia, często wypowiadane przed wizerunkiem samego wężowego potwora. Jedno z nich brzmiało: „Przepadnij Apopie! Zgiń Apopie! Przepadnij Apopie! Zgiń Apopie! Ci należący do Re i jego Ducha, ci należący do faraona i jego Ducha. Przybywa Re – potężny. Przybywa Re – silny. Przybywa Re – wysoki. Przybywa Re – uspokojony. Przyby-wa Re – uradowany. Przybywa Re – piękny. Przybywa Re, jako król Górne-go Egiptu. Przybywa Re, jako król Dolnego Egiptu. Przybywa Re, jako radość bogów. Przybywa Re, usprawiedliwiony głosem. Przybądź do faraona – oby żył w szczęściu i zdrowiu. Zniszczyłeś jego wszystkich wrogów tak, jak on powalił dla ciebie Apopa. On oddzielił dla ciebie dobro od zła. Pomodlił się o moc twoją. Uczcił to wszystko, co jest tym objawieniem się. Ty ukazujesz się jemu, tak jak on powala dla ciebie twych wszystkich wrogów, każdego dnia”.
Ostatecznie Apop wraz ze swoim potomstwem ma zostać spętany kajdanami, dlatego też przedstawiano go jako skrępowanego potwora, w którego ciało powbijane były noże. W niektórych wariantach opowieści o Apopie stwór został pokonany przez towarzyszącego Re Seta. Później to właśnie Seta zaczęto utożsamiać z Apopem, a w roli jego zwycięzcy obsadzono Horusa, który przebił potwora włócznią.
Być może przez podobieństwo, a nawet pewne utożsamienie z Nehebkau, również Apopowi zaczęto przypisywać z czasem pozytywne cechy. Wężowy potwór brał więc udział w sądzie nad zmarłymi, zatem ucieleśniał niewzruszoną sprawiedliwość. Przedstawiano go także jako strażnika zamordowanego Ozyrysa, owiniętego w obronnej pozie wokół jego ciała.
Odwieczna walka z Apopem była wprawdzie najbardziej widowiskową odsłoną relacji łączących Re z ogromnymi wężami w typie odpowiadającym smokom, ale dużo liczniejsze były niezwykłe węże towarzyszące bogu słońca.
Ka-em-ankh-neteru („Dusza Tego, Który Pozwala Żyć Bogom”) był mistycznym wielkim wężem, w którego cielsko codziennie wpływała słoneczna barka Re. Dostawała się doń mało dostojnie, bo przez ogon, po czym przemieściwszy się przez całego potwora, wydostawała się jego paszczą jako wschodzące słońce – Chepri. Później boska barka ciągnęła Ka-em-ankh-neteru po niebie.
W materiale ikonograficznym Księgi tego, co jest w zaświatach rodzące się poranne słońce – Chepri – przedstawione jest w łodzi poprzedzonej trzema wężami, których imiona brzmią: Sek-Re, Sefa i Nepen. Innym razem słoneczną barkę prowadzą dwa węże: Isis i Nephthys.
Mehen („Ten, Który Otacza”) był natomiast ogromnym wężem, który według Tekstów Sarkofagów towarzyszył Re w jego nocnej podróży przez zaświaty, owijając się wokół niego i chroniąc go przed siłami ciemności. Według Księgi Bram otaczał swoimi splotami mistyczną kaplicę, w której pojawiał się Re.
Gdy Chepri-Afu umiera, by odrodzić się wraz z nowym dniem, jego ciała strzeże ogromny pięciogłowy wąż Ash-hrau („O Wielu Twarzach”) ze skarabeuszami wieńczącymi jego łby.
Czasem Ash-hrau zastępowały inne gady – Ankh-aru-tchefau-ankh-aru, Ankh-ta i węże plujące ogniem, również pilnujące ciała Re, nim ten odrodzi się wraz z nowym dniem. Księga tego, co jest w zaświatach wspomina, że słoneczna barka Re przebyć musi w swojej nocnej podróży przez zaświaty dwanaście okręgów, odpowiadających dwunastu godzinom. Okręgów tych strzeże dwanaście plujących ogniem węży, znanych jako „Te, Które Rozświetlają Ciemność Zaświatów”. Dzieło wymienia ich imiona: Besit, Hetepit, Khut-mu, Heseq-khefti-Set, Nefert-kha, Mert-Ne-Ser, Behent, Ap-she, Nesert, Ap-ast i Shenit (jedno jest nieczytelne). Inne buchające ogniem z paszcz zaświatowe węże, uzbrojone w noże, nazywają się: Ta-thenen, Tem, Szu, Seb, Asar, Heru, Apu i Hetepiu. Ponadto wielki wąż Ankhaa-pau „żyje dzięki płomieniom dobywającym się z jego ust”. Pod postacią węża, z którego pyska wylewa się ogień, pojawiało się także bóstwo Nesmekhef.
Kolejnym z potężnych węży, które towarzyszą Re, był ognisty Cheti. Zamieszkujący zaświaty gad pluł ogniem, niszcząc wrogów boga słońca. Według Księgi Bram gdy Re zwycięża siły ciemności, zostają one strącone do siedmiu jezior i pożarte przez Chetiego. Z jego splotów wyłania się Horus Zaświatów w postaci sokoła. Wszystko to wskazuje na doniosłe znaczenie ognistego węża w świecie nadprzyrodzonym, choć poświęcone mu źródła są niestety dość lakoniczne. Podobną do Chetiego rolę odgrywały również jeszcze inne plujące ogniem zaświatowe węże – Nesmekhef i Senmekhef, który o świcie podpalał wrogów Re.
Wielowątkowy mit o słonecznej barce Re kreował i innych mniej lub bardziej wężowych towarzyszy jego i Afu, takich jak Aat-aru, Am-khu, Ankhet, Ap-shet, Khut-tuat, Nebt-rekeh, Tekait, Tertneshen i Uamemti. Dołączył do nich zresztą sam Nehebkau, który zmieniał front wraz z upodobaniami kolejnych epok.
Jeszcze bardziej smoka przypominał wymalowany w Księdze tego, co jest w zaświatach ogromny wąż z wielkimi skrzydłami i dwiema parami ludzkich nóg Thes-hrau, na którego dwóch łbach spoczywały korony – na jednym czerwona Dolnego Egiptu, na drugim biała Górnego Egiptu.
W łodzi, w której księga umieściła Ozyrysa, znajdował się stojący na ogonie wąż Set-em-Maat. Utwór ukazuje ponadto tajemniczego węża z ludzką głową i parą ludzkich nóg. Egipskie zaświaty okazały się na tyle pojemne, że zamieszkiwać je miał także czuwający nad składanymi bogom ofiarami wąż Tepan, „który żyje dzięki głosowi odwiecznych bogów ziemi”.
Księga tego, co jest w zaświatach przedstawiała jeszcze inną parę wielkich węży – męskiego Amena i żeńską Hekent. Bardziej plastyczna Hekent miała ludzką głowę, wyrastającą u końca jej ogona. Natomiast Amen został opisany w dość zrozumiały sposób: „Ten, który znajduje się w tym obrazie, jest strażnikiem tajemnych przejść prowadzących do komnaty Aheth; wędruje każdego dnia w każde miejsce, a żyje słowami bogów strzegących tej drogi”. Nie ulega więc wątpliwości, że Amen był związany ze sferą boską. Inskrypcje dotyczące Hekent nie są tak jasne, choć przez analogię żeński wąż winien być również uznany za istotę niebiańską, stojącą po stronie sił światła. Wiele więcej o tajemniczej gadziej parze nie sposób niestety wywnioskować.
W zbliżonym do nich kontekście pojawia się także trójgłowy wąż Menmenut, na którego grzbiecie widniało sześć gwiazd i czternaście ludzkich głów. Prawdopodobnie symbolizowały one bóstwa czternastu pierwszych dni miesiąca.
Egipskie zaświaty były zatem wygodnym domem dla ogromnej liczby towarzyszących bogom wielkich węży, jedno- i kilkugłowych, czasem obdarzonych skrzydłami, czasem ludzkimi nogami, często ziejących ogniem. Niestety, o ile wygląd owych boskich potworów nie jest tajemnicą, o tyle wiadomości o większości z nich dostarczają jedynie bardzo ubogie inskrypcje, niepozwalające na dostateczne poznanie staroegipskich smoków. Gigantyczny Ka-em-ankh-neteru, potężny Mehen, trójgłowy Ash-hrau i ognisty Cheti należą do tych nielicznych, których natura i rola w zaświatach zostały lepiej poznane. Wiele innych zachowało jednak swoje tajemnice na wieki.
Chemet-em-bia to imię groźnego węża-strażnika, strzegącego miejsca złożenia naczyń, do których zebrano „soki cielesne” Ozyrysa. Potwór wywiązał się ze swojego zadania, co umożliwiło późniejsze wskrzeszenie boga.
Być może to właśnie Chemet-em-bia jest zaświatowym wężem, znanym jako „Jedyny Wielki”, o którym z uznaniem mówi Re, zwracając się w Księdze Bram do Ozyrysa i jego towarzyszy: „O moja głowo, moje oko, me tajemnice, me podobizny, me ciało, me kształty, które towarzyszą Ozyrysowi w tajemnych miejscach jego spoczynku, które Jedyny Wielki, będący w swej jaskini, otacza, strzeże swych tajemnic”.
Skrzydlaty wąż Benen był wcieleniem Anubisa, który przybrał tę postać, by wesprzeć Horusa w jego walce z Setem. Benen był znakomicie uzbrojony – trzymał w dłoniach noże, zaś jego skrzydła zakończone były kolejnymi ostrzami. Z jego ciała wychodziło sześciu pomocników – po trzy plujące ogniem węże z każdego boku.
Gdy Set oczy Horusa wyłupił i w dwóch szkatułkach na wzgórzu Per-Benen złożył, sam zaś w krokodyla się zmieniwszy, na ich straży stanął, przybrał Anubis postać skrzydlatego węża Benen, w noże zbrojnego, a po trzy ogniem plujące węże z boków swych wypuszczającego. Przyczaił się Benen na górze pobliskiej, którą odtąd Wzgórzem Węża przezwano. Tam zmroku czekał, który sługi Seta uśpi.
Kiedy ciemności pokryły ziemię, ruszył Benen, by oczy Horusa odzyskać. Błys-nęły ostrza w łapach jego i skrzydłach, krawędzie szkatułek przecinając. Tak skradł Benen Seta skarb największy, zaczem na północy go pogrzebał, poza wzrokiem ludzi i bogów. Później zaś gniew jego przeciw stronnikom Seta się zwrócił i aż do ostatniego ich wygubił.
Oczy Horusa miały wyrosnąć jako winorośl, której winogrona stały się jego źrenicami, a wyciskane z nich wino – łzami boga. Jednocześnie oczy – uadżet/wadżet – zadziwiającym sposobem powrócić miały do swojego właściciela. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie interwencja Benena – dobrodusznego i straszliwego dla sił ciemności wężowego wcielenia Anubisa.
Święty Wąż był bohaterem jednego z popularniejszych mitów egipskich. Za sprawą niebywale mocnego jadu była to istota potężna, zdolna do uśmiercania największych bóstw. Nic dziwnego, skoro Święty Wąż był bezpośrednią boską kreacją, powstałą z niebiańskiego pierwiastka, która służyć miała Izydzie do poznania tajemnego imienia Re.
Choć pojęła Izyda arkana wiedzy wszelakiej, jednego sekretu w mądrości swojej zgłębić nie potrafiła – wciąż poznać nie mogła tajemnego imienia wielkiego Re, przed światem całym zakrytego. Ażeby tajemnicę ową posiąść, na każdy czyn była gotowa, bowiem znajomość imienia sekretnego boginię potężną uczynić z niej mogła.
Starym był już Re, ciężarem stuleci zgnębiony i zniedołężniały. Drżały mu członki, ciekło mu z ust zaschłych. Wyczekała Izyda, aże ślina jego na ziemię spadnie, i zaraz do dzieła swego przystąpiła. Ugniotła wydzielinę boską z ziemią, niezwyciężonego Świętego Węża z niej lepiąc o jadzie straszliwym, zaczem na trasie słonecznej barki Re go umieściła.
Plan jej przewrotny ziścił się rychło, bo Święty Wąż przeciw Re powstał i w ciele jego zęby jadowite zanurzył. Zakrzyknął bóg stary, gdy trucizna jak ogień paląca po członkach jego się rozlała. Wówczas odczuł ból przenikliwy i słabość wielką, a z niemocy swojej sprawę sobie zdając, bogów wszystkich wezwał.
– Potwór straszliwy mnie ukąsił, jakiego nikt dotąd nie znał – oznajmił zgromadzonym głosem słabym, po czym o ratunek prosić ich począł.
Ze smutkiem spoglądały nań wszystkie bóstwa Egiptu, lecz nikt rady nie zdołał odnaleźć, bo i któż mógłby taką moc odwrócić, która samego Re tchnieniem śmierci wypełniała? Wówczas zbliżyła się Izyda, uśmiech przebiegły kryjąc, i rzekła:
– Wyznaj mi imię swoje, bo kto imię swoje wyzna, ten żył będzie!
Długo wymieniał Re wszelkie tytuły swoje i postaci, lecz bogini zniecierpliwiona głową potrząsnęła.
– Wyznaj mi imię swoje sekretne, a wtedy pomóc co zdołam – ucięła krótko.
Wtedy Re, jadem znękany, w tajemnicy imię swoje prawdziwe jej zdradził. Wówczas to Izyda zaklęciem potężnym jad Świętego Węża od niego oddaliła. Znajomość zaś imienia pierwszego z bogów moc jej niezmierzoną zapewniła.
Opowieść dość dokładnie przedstawiała genezę Świętego Węża i jego moc, zdolną do uśmiercenia nawet najpotężniejszych bóstw, choć nie wspominała o dalszych losach bestii. Popularny mit tłumaczył niezwykłą pozycję Izydy wśród bóstw Egiptu, ale pełnił również funkcję bardziej praktyczną – był zapisem zaklęcia. Zawarte w nim słowa Izydy uzdrawiającej Re stanowiły magiczną formułę, którą należało wypowiedzieć nad człowiekiem ukąszonym przez węża: „Odejdź jadzie, wyjdź z Re. Spraw, żeby Oko Horusa wyszło z boga i zajaśniało poza jego ustami. Ja robię, ja sprawiam, że trucizna spada na ziemię, ponieważ jad został zwyciężony. Zaprawdę, imię wielkiego boga zostało mu zabrane. Re będzie żył, a trucizna zginie; jeśli żyć będzie trucizna, zginie Re”. Według Papirusu turyńskiego z okresu Nowego Państwa słowa te należało powtórzyć w intencji ukąszonego nad wizerunkami Atuma, Horusa z Hekenu oraz Izydy i Horusa, dodając: „Podobnie [tutaj należało podać imię zatrutego] będzie żył, a trucizna zginie. Takie były słowa, które powiedziała Izyda, Wielka, Władczyni Bogów, znająca własne imię Re”. Historia Re i Świętego Węża była zatem pewnym archetypem, który w konkretnym celu można było powtórzyć tu i teraz.
Egipcjanie kojarzyli węże ze sferą boską, nie dziwi zatem, że obok Anubisa-Benena taką postać przybierały aż cztery boginie – Kebechet, Uadżet, Renenutet i Meretseger. Tę ostatnią przedstawiano nawet jako rodzaj skrzydlatego smoka.
Kebechet, czyli „Ożywcza Woda”, związana była z Benenem rodzinnie, była bowiem córką Anubisa. Występowała pod postacią węża, a czuwała nad duszami zmarłych, dostarczając im – ożywczej wody.
Uadżet („Zielona”), czyli Wadżet, była boginią czczoną w Buto, ukazywaną w postaci kobry. Wężowa bogini już w okresie predynastycznym osiągnęła ponadlokalne znaczenie i została uznana za patronkę Dolnego Egiptu. Po zjednoczeniu kraju Uadżet utworzyła mistyczną parę z czuwającą nad Górnym Egiptem Nechbet, przedstawianą w postaci sępa. W ten sposób obie boginie stały się opiekunkami zjednoczonej monarchii, co symbolizował ureusz – potężny amulet, wyobrażający postać atakującej kobry z głową sępa, który wieńczył nakrycia głowy władców Egiptu i bóstw oraz strzegł królewskich sarkofagów. Ureusz zdobił podwójną koronę Górnego i Dolnego Egiptu (pszent) jako symbol opieki dwóch bogiń.
Inną wężową boginią była Renenutet („Żywiący Wąż”), pani żniw i ludzkiego losu, od czasów XII dynastii czczona w oazie Fajum. Przedstawiano ją jako kobrę lub kobietę z głową kobry. Z uwagi na taką aparycję zaczęto łączyć ją z Uadżet i w konsekwencji również uznano za patronkę władców.
Meretseger („Kochająca Milczenie”), która żyć miała na wierzchołku Al-Qurn, uznawana była za strażniczkę i opiekunkę królewskich grobowców, szczególnie nekropolii tebańskiej. Jej wcieleniem był ogromny wąż o ptasich skrzydłach, zatem rodzaj smoka.
Z czasów Starego Państwa pochodzą pierwsze wzmianki o wyprawach do położonej na południu i zasobnej w naturalne bogactwa – zwłaszcza mirrę – krainy Punt, utożsamianej zwykle z późniejszą Etiopią. Kontakty te uległy największej intensyfikacji w dobie Średniego Państwa, a ostatnie wyprawy do Punt Egipcjanie podejmowali jeszcze pod koniec Nowego Państwa, w czasach XX dynastii. Przez mieszkańców Egiptu odległa kraina była postrzegana jako ziemia niemal mityczna, opływająca we wszelkie bogactwa. Z czasów Średniego Państwa, gdy wyprawy do Punt podejmowano najczęściej, pochodziła popularna opowieść o władającym nią wielkim i potężnym boskim wężu o złotym ciele i zdolności jasnowidzenia oraz o rozbitku, który spotkał go na jednej z należących do mistycznego gada, a bliżej nieokreślonych wysp, zapewne na Morzu Czerwonym.
Radował się wielce młodzieniec, gdy zaszczytu udziału w wyprawie morskiej do odległych kopalń królewskich dostąpił. Z sercem dumą i umysłem ciekawością przepełnionym wsiadał na okręt do władcy swego należący, a wszystkiemu z zadziwieniem się przyglądał. Nie widział bowiem dotąd ni statku równie wspaniałego, ni załogi równie dzielnej i z morzem obytej.
Lecz za mało było dzielności jej wobec żywiołów rozgniewanych. Gdy na morzu już byli, oto burza straszliwa się zerwała, a fale wściekle w okręt uderzyły. Na nic zdały się burty solidne i odwaga mężów, gdy sztorm potężny na dno ich porwał.
Jeden jeno ów młodzieniec życie zachował, a gdy morze ucichło, fale na wyspę nieznaną go wyrzuciły. Rozejrzał się rozbitek strwożony, atoli wszelki dostatek na lądzie tajemniczym odnalazł. Wyspę bowiem figowce bujne, winna latorośl i warzywa dorodne porastały, potoki pełne były ryb, a zarośla ptactwa. Korzystał skwapliwie z owych darów młodzieniec i prędko pojął, że uczt wspanialszych nigdy w Egipcie nie pożywał jako na owym odludziu. Nie skarżył się tedy na swój los, bo śmierci głodowej w raju przez się odkrytym nie mógł się spodziewać.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki