33,70 zł
„Wycie w ciemności. Wilki i wilkołaki Europy” stanowi kontynuację tzw. „czarnej trylogii” zapoczątkowanej przez „W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów”. Bartłomiej Grzegorz Sala, historyk, etnolog i krajoznawca, opierając się na mitach, legendach i podaniach, sagach, romansach i dziełach hagiograficznych, autentycznych wydarzeniach, a w końcu klasyce literatury i kina grozy, nakreślił portret prawie sześćdziesięciu najciekawszych postaci przynależnych do wilczego i wilkołaczego rodu, jakie przemierzać miały przez epoki różne zakamarki Europy. Autor szczegółowo opisuje postać każdego wilka i wilkołaka, zaznacza przypisywane mu cechy i kreśli jego miejsce w kulturowych odniesieniach. Omawia też historyczne i kulturowe tło zapisanych opowieści, a nawet opisuje miejsca związane z konkretnymi postaciami. Dzięki temu książka stanowi kopalnię wiedzy, nie przestając być przygodą z najciekawszymi wilkami i wilkołakami Europy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 397
WSTĘP WYWOŁYWANIE WILKA Z LASU
„O wilku mowa, a wilk tuż, tuż” – mawiano w czasach, gdy powszechna była wiara w sprowadzanie niebezpieczeństwa przez samo o nim wspomnienie. Ostrzegano przecież: „Nie wywołuj wilka z lasu”, „Kiedy mówi się o wilku, widzi się jego ogon” i „Kiedy mówicie o wilku, on wychodzi z ukrycia”. Dlatego w różnych regionach Polski na wszelki wypadek zamiast „wilk” mówiono: „zwierz”, „robak”, „jakubek”. Wilki postrzegano bowiem przede wszystkim jako zagrożenie. Ale przecież inne tradycyjne przysłowia więcej miały dla nich zrozumienia, głosząc m.in., że: „Niedźwiedź pszczoły wydarł, a na wilka krzyczą”, „Wilk traci skórę, pies traci ząb” albo brutalnie prawdziwie: „Wilk morduje dla strawy, człowiek dla zabawy”. Mawiano o „patrzeniu wilkiem”, o tym, że: „Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”. Stwierdzano: „Mów wilkowi pacierz, a wilk woli kozią macierz”, diagnozowano w końcu żarłoczność drapieżnika słowami: „Popie oczy, wilcze gardło, co zobaczy, to by zżarło”. Tylko w samej Polsce funkcjonowało kilkaset przysłów i powiedzonek o wilkach. Roślinom nadawano nazwy typu pokrzyk wilcza jagoda, wawrzynek wilczełyko czy wilczy groch, funkcjonowało pradawne imię Wilk (znane choćby z Krzyżaków Henryka Sienkiewicza) oraz cała rzesza „wilczych” nazw wsi oraz innych nazw terenowych (większość niniejszej publikacji napisana została w Wilkowicach położonych nad rzeczką Wilkówką). Wilki gościły często w polskiej literaturze (ze słynną bajką Adama Mickiewicza Pies i wilk na czele), a w malarstwie ich piękne sylwetki uwieczniały pędzle m.in. Józefa Chełmońskiego, Wiktora Koryckiego, Wojciecha Kossaka, Tadeusza Rybkowskiego, Juliusza Słabiaka, Czesława Wasilewskiego, Alfreda Wierusza-Kowalskiego i Leona Wyczółkowskiego.
A przecież Polska nie była żadnym wyjątkiem i dla wilczej tematyki absolutnie nie jest kluczowa. Wilk bowiem należy do najważniejszych motywów kulturowych Europy. I nie tylko Europy – przecież nawet w starożytnym Egipcie wznosiły się mury Wilczego Miasta – Lykopolis (co prawda egipskie Sauti określili tym mianem Grecy, ale uczynili to przez wzgląd na szczególną cześć, jaką odbierały w nim rodzime bóstwa przedstawiane w postaci psowatych), a za potomka Błękitnego Wilka uważany był sam Czyngis-Chan. W Europie, gdzie wilk postrzegany był jako najgroźniejszy z drapieżników, związane z nim mity, legendy, dzieła literackie, obrazy, rzeźby, nazwy pospolite i terenowe, przysłowia i powiedzonka śmiało można liczyć w tysiącach. Dlatego na początek wypada przybliżyć to niezwykłe, fascynujące zwierzę, które zawładnęło zbiorową wyobraźnią, jak żadne inne w tej części świata, czyli – inaczej mówiąc – wywołać je z lasu…
Wilk, a właściwie wilk szary (Canis lupus) jest ssakiem drapieżnym z rodziny psowatych (Canidae), z rodzaju wilków (Canis). Długość jego głowy i tułowia waha się pomiędzy 100 a 160 cm, a ogona między 30 a 60 cm. Ciężar ciała wilków wynosi zwykle 30–60 kg, przy czym najbardziej dorodne samce mogą ważyć nawet do 70 kg. Canis lupus charakteryzuje się wydłużonym tułowiem i dość długimi kończynami. Długa jest także jego sierść, na ogół płowa, szarobrązowa, ale potrafiąca przybrać wiele odcieni. Spód ciała jest znacznie jaśniejszy, białawoszary. Latem futro wilków przybiera bardziej brązową barwę, podczas gdy zimą posiada więcej żółtawych odcieni.
Naturalnym środowiskiem Canis lupus są lasy, tereny zakrzewione i bagienne oraz otwarte przestrzenie w typie stepów. Przez większość roku wilki prowadzą wędrowny tryb życia, natomiast w okresie wychowywania młodych przebywają w jednej okolicy. Wilki są aktywne przez całą dobę, wyraźnie jednak preferują porę nocną. Są samotnikami, czujnie strzegącymi swojego rewiru przed współplemieńcami, ale zimą łączą się w stada (watahy) o doskonałej organizacji i wyraźnie zaznaczonej hierarchii. Dzięki niej oraz ogromnej mobilności i wytrwałości wilki pozostają niezwykle skutecznymi drapieżnikami. W ciągu jednej nocy Canis lupus potrafi przebiec odległość nawet 160 km, wycieńczając ściganą ofiarę. Wilki polują głównie na ssaki kopytne – dzikie i hodowlane, zwłaszcza sarny, jelenie i owce. Nie są jednak wybredne, jeśli idzie o dietę, toteż latem chętnie raczą się ptasimi jajami, płazami i jagodami.
Ruja wilków trwa od grudnia do marca. Od zapłodnienia do porodu mija 60–65 dni, po czym samica (wadera) powija – przeważnie w kwietniu – od czterech do 12 młodych, zwykle jednak nie więcej niż siedem. Wilki nie kopią nor, a ich legowiska położone są na powierzchni ziemi. Młode otwierają oczy po 10–12 dniach, mlekiem matki żywią się wyłącznie do szóstego tygodnia. W pierwszych miesiącach życia potomstwa poluje tylko samiec-ojciec (basior), natomiast samica nie opuszcza młodych. Dopiero później rodzice na zmianę starają się o pokarm, a po jesiennej zmianie uzębienia dołączają do nich dzieci. Zimą często do wilczej rodziny przybywa zeszłoroczne potomstwo, tworząc polujące wspólnie stado, liczące zwykle od sześciu do dziewięciu osobników. Canis lupus cechuje się niezwykle rozwiniętym instynktem rodzinnym i wychowawczym, a przysposabianie młodych do życia odbywa się w formie rozmaitych szkoleń, podczas których stosownie do osiągnięć zwiększany jest poziom trudności. Wadery osiągają dojrzałość płciową pod koniec drugiego roku życia, a basiory pod koniec trzeciego. Wilki dożywają 12–16 lat.
Wilk unika człowieka i w normalnych warunkach nie stanowi dla niego zagrożenia. Zdarzały się jednak przypadki, zwłaszcza w czasie srogich zim, że wygłodniałe watahy atakowały podróżnych, a nawet czaiły się pod ludzkimi domostwami. Były to wydarzenia raczej rzadkie, wyolbrzymiane przez wieść gminną, Canis lupus zwykle stanowi bowiem dla człowieka zagrożenie raczej potencjalne niż realne. Problemem była natomiast atakująca wilki wścieklizna, która popychała je do napadów na ludzi. Wygłodniałe lub wściekłe drapieżniki bywały niezwykle groźne dla człowieka, dokonując krwiożerczych czynów także w biały dzień – szczególną grozę budziły wydarzenia związane z głośnymi atakami wilków we Francji, powtarzającymi się cyklicznie w XVII, XVIII i XIX wieku, a zwłaszcza z osławioną Bestią terroryzującą Gévaudan w latach 1764–1767. Należy oczywiście zrozumieć ludzi, którzy drżąc o swój inwentarz i rodzinę, nie mieli najmniejszego zamiaru wnikać w to, czy mają do czynienia ze zdrowym, czy też chorym wilkiem. Trzeba też jednak powiedzieć, że te przerażające i głośne wypadki miały charakter marginalny i nie można ich interpretować jako naturalnego zachowania wilków, lękających się człowieka nie mniej niż człowiek ich.
W tradycji kulturowej wilk doczekał się wyjątkowo złej sławy. Canis lupus był bowiem od najdawniejszych czasów „konkurentem” człowieka w polowaniach na zwierzynę płową, a później prześladowcą jego stad i trzód. I choć nawet niewykształceni chłopi mieli świadomość, że: „Wilk nie winien temu, że Pan Bóg stworzył go wilkiem”, to wilki tępiono gorliwie i zapamiętale, skoro przyczyniały się one do ubytków w inwentarzu stanowiącym żywy majątek pasterzy. Mniej lub bardziej pojedyncze przypadki wilczych ataków na ludzi zwiększały jeszcze strach przed Canis lupus, którego postrzegano jako żarłoczną i krwiożerczą bestię. Wilki szczególnie licznie pojawiały się w okresie zaraz, epidemii i wojen, kiedy wielka ilość niepogrzebanych (lub pogrzebanych prowizorycznie) ciał zapewniała im mnogość łatwego posiłku. Niekiedy w powszechnych wyobrażeniach przyczyna zlewała się w jedno ze skutkiem, co owocowało postrzeganiem wilka jako zwiastuna, herolda lub zgoła wysłannika moru, posłańca diabła lub wreszcie samego diabła w postaci groźnej bestii zsyłającej plagi na ludzkość. Dodatkowo nocny tryb życia wilków i wycie do księżyca nadawało leśnym drapieżnikom mroczne czy wręcz demoniczne konotacje.
W ten sposób ukształtował się wizerunek straszliwego i niebezpiecznego zwierzęcia, który w mroku nocy czyha na zwierzęta gospodarskie, a pośród przepastnych kniei lub rozległych stepów nastaje na ludzkie życie. Znajdowało to odzwierciedlenie w mitach i legendach, które kreowały postać wilka jako okrutnej bestii. I chociaż w starożytnej Helladzie wilki z jednej strony postrzegano jako zwierzęta związane z Apollonem, to przecież z drugiej – w roli terroryzującego krainę monstrum chętnie obsadzono wilka Psamate. Nieprzypadkowo też w mitologii skandynawskiej najstraszliwszym z potworów był ogromny wilk Fenrir – zabójca samego Odyna, a jego odrażające, wilcze potomstwo – Sköll i Hati pożrą Słońce i Księżyc.
Zupełnie inny stosunek do wilków cechował Rzymian, którzy czcili Canis lupus jako zwierzę poświęcone Marsowi. Wilczyca miała wykarmić Remusa i Romulusa – legendarnego założyciela Miasta – dlatego później bliźniacy uważali się za „synów wilczycy”. Dość dobrego zdania o wilkach byli też celtyccy Irlandczycy. Obecny w wyobrażeniach Europejczyków wizerunek krwiożerczego drapieżcy próbował również ocieplić Kościół katolicki, propagując hagiograficzne opowieści o wilkach jako wiernych towarzyszach i przyjaciołach świętego Błażeja, świętej Brygidy z Kildare, świętego Herweusza, świętego Beracha, świętej Austreberty i świętego Franciszka z Asyżu, a mit o wilczycy, która wykarmiła Romulusa i Remusa, zmieniając w historię troskliwej wilczej opiekunki świętego Ailbhe. Śmiałe i odważne kobiety nazywano z podziwem „wilczycami” (kipiącą energią Teofilę z Chocimirskich Chmielecką określano mianem „wilczycy kresowej”), a dzielnych i doświadczonych marynarzy z tą samą estymą „wilkami morskimi”.
Równolegle jednak trwał w chrześcijańskiej Europie wyniesiony z pogańskich czasów wizerunek Canis lupus jako stworzenia okrutnego, któremu przez jego związek z nocą przypisywano najmroczniejsze cechy, zaś Matkę Boską Gromniczną uznawano za najlepszą obrończynię od rozpasanych zimą bestii. Szczególną rolę odgrywał kult świętego Mikołaja, uważanego za pana dzikich zwierząt i zarazem najskuteczniejszego obrońcę przed nimi. W wigilię jego wspomnienia (5 grudnia) i w wigilię Bożego Narodzenia próbowano na różne sposoby (w tym przez rytualne zapraszanie na wieczerzę) obłaskawiać przedstawicieli Canis lupus, licząc na ich wdzięczność i oszczędzenie inwentarza w nadchodzącym roku.
Nie zmienia to faktu, że w powszechnych wyobrażeniach wilki – spragnione krwi, wyjące do księżyca i szczerzące w ciemności swoje kły – funkcjonowały jako najstraszliwsze ze zwierząt, niebezpieczne i związane z siłami ciemności. Dlatego też, idąc za pradawnymi lękami obecnymi w rodzaju ludzkim, zapewne od czasów przedhistorycznych (a najbardziej plastycznie zilustrowanymi w przedchrześcijańskich wierzeniach skandynawskich), nienawidzono ich i bano się ich obecności. Dlatego unikano nocnych podróży, a w ich trakcie drżano, gdy tylko ozwało się gdzieś upiorne wycie. Dlatego zimową porą zapalano gromnice znacznie gorliwiej, niż podpowiadała to osobista pobożność. Dlatego tępiono wilki w każdy możliwy sposób, jakby były w istocie potomkami diabolicznego Fenrira czy wcieleniem szatana. Tym bardziej że w czasach i regionach, gdzie hodowla zwierząt gospodarskich stanowiła podstawę przetrwania, zagryzienie przez drapieżnika kilku owiec było prawie tak wielką stratą jak zabicie przez nie samego człowieka. Wilki bowiem wywoływały przede wszystkim lęk i przerażenie, z rzadka jedynie łagodzone hagiograficznymi legendami czy próbami zrozumienia ich natury, potęgowane zaś bez przerwy plotkami o atakach.
Niezależnie jednak od tego, czy przedstawicieli Canis lupus postrzegano jako opiekunów danej społeczności, zwierzęta poświęcone życzliwemu Apollonowi czy Marsowi, przyjaciół świętych mężów i niewiast, strażników ogrodu Matki Boskiej (Grecy twierdzili, że Chrystus wyznaczył wilki do obrony posiadłości Maryi przed kozami) czy też krwiożercze istoty wyłaniające się z mroku – wilki niezmiennie rozpalały wyobraźnię jak żadne inne stworzenia.
Powszechnym motywem w ludzkich wyobrażeniach na całym świecie była przemiana człowieka w zwierzę. W różnych kręgach kulturowych istniały stworzenia, w które najczęściej wcielali się szamani, potępione dusze bądź herosowie. W Afryce był to zwykle lampart, w Ameryce jaguar, w Azji tygrys, zatem przeważnie niebezpieczne, lecz fascynujące drapieżniki. Nie dziwi zatem, że w Europie ich odpowiednikiem był wilk.
Na Dalekim Wschodzie, w kręgu oddziaływania kultury chińskiej, częstszy był wątek zamiany w drugą stronę – zwierzęcia w człowieka, co czynić miały przede wszystkim lisy. Szczególnie lisice przybierały postaci pięknych i zmysłowych kobiet, kusiły mężczyzn, a nawet tworzyły z nimi związki, które na dłuższą metę nie były jednak nigdy udane. Dlatego szczególnie urodziwe niewiasty często posądzano o skrywaną lisią naturę. W Europie różnych epok cnotliwe panny bywały zamieniane przez bogów czy zły urok m.in. w łanie czy ptaki. Jednak to przemiana w fascynujące i niebezpieczne wilki na tyle zdominowała ludzkie wyobrażenia, że dała początek całemu rodzajowi legendarnych istot – wilkołakom.
Z wilkołactwem łączy się poważne schorzenie psychiczne zwane likantropią. Dotknięty nią nieszczęśnik naprawdę uważa się za wilkołaka, a w czasie urojonej przemiany w wilka zachowuje się jak dzikie zwierzę – warczy, pożera surowe mięso, a w skrajnych przypadkach dokonuje brutalnych mordów. Trudno jednak stwierdzić, czy przypadki likantropii przyczyniły się do powstania opowieści o wilkołakach, czy też istniejący już i oddziałujący na wyobraźnię motyw wilkołaka miał wpływ na urojenia likantropów.
Motyw wilkołaka pojawił się już w czasach antycznych (możliwe, że sięgał nawet epok przedhistorycznych), by już zawsze towarzyszyć Europejczykom. Rewelacje greckich i rzymskich autorów potwierdzała w pewien sposób tradycja biblijna, mówiąca o zdziczeniu samego Nabuchodonozora II. Wiarę w istnienie wilkołaków spotęgowali we wczesnym średniowieczu berserkowie – bractwo skandynawskich wojowników, którzy odurzeni bojowym szałem (a może nie tylko nim) rzucali się nadzy lub półnadzy na przeciwnika niczym dzikie zwierzęta, siejąc w jego szeregach popłoch i przyczyniając się do plotek o ludziach-wilkach. Nieprzypadkowo w dobie renesansowych procesów o czary podsądnym chętnie stawiano zarzut przemieniania się za sprawą magii w wilki i popełnianie w tej postaci odrażających zbrodni. Arcybiskup Uppsali Olaus Magnus w swym dziele Historia de Gentibus Septentrionalibus z 1555 roku sugerował, że plaga wilkołactwa szczególnie rozpowszechniona jest na ziemiach polskich – w Inflantach, Prusach i na Litwie. Wiara w istnienie wilkołaków była na tyle powszechna i trwała, że Zygmunt Gloger jeszcze na przełomie XIX i XX wieku wspominał o ludziach, którzy zabawiali słuchaczy opowieściami z czasów, gdy sami ponoć „chodzili wilkołakiem”.
Autorzy starożytni umiejętność zamiany w wilka przypisywali niektórym ludom i rodom, nie zawsze tłumacząc jej genezę, postrzegając po prostu niezwykłą metamorfozę jako zjawisko dziedziczne i naturalne. Historia Likaona stanowiła natomiast jeden z pierwszych przykładów zamiany w wilka jako kary za zbrodnię, nie był to jednak w świecie antycznym motyw powszechny.
Wątek ten rozpowszechnił się w kolejnych epokach, kiedy wilkołactwo przestało być definitywnie „naturalną” słabością pewnych osobników, a stało się efektem kary spadającej na grzeszników lub klątwy sprowadzonej na bliźniego przez złego czarownika czy czarownicę. Nieszczęśnik przybierać miał postać wilka na trwałe – aż do odpokutowania swych win lub cofnięcia złego uroku – albo zamieniał się w drapieżnika cyklicznie, w każdą noc lub w określone noce, niekiedy przy pełni Księżyca (choć nie był to motyw powszechny). Często pozostawiał po sobie odzienie, którego ukrycie lub zniszczenie przez postronne osoby skazywały go na niemożność powrotu do ludzkiej postaci. Najsłynniejszym tego typu wilkołakiem, głośnym za sprawą średniowiecznego poematu, był Bisclavret.
Wskutek renesansowych procesów o czary rozpowszechnił się inny typ wilkołaka – czarownika przybierającego postać wilka za sprawą magii i tajemnych maści. Taki wilkołak w pełni kontrolował swoją metamorfozę, zmieniając postać wedle własnej woli. Jako wilk folgował morderczym instynktom, oddając się orgii okrucieństwa, by pod postacią człowieka normalnie funkcjonować w ramach swojej społeczności.
Oddziaływanie wilkołaczego mitu było niezwykle szerokie, nie było natomiast zgody co do natury wilkołaków ani sposobu ich wybawienia bądź uśmiercenia. Mówiono, że wilkołaka zatrzymuje krzyż lub ogień, ale nie było to twierdzenie powszechne. W niektórych regionach sugerowano, że wilkołaka nie da się odczarować i wszelkie próby w tym względzie sprowadzają jedynie rozszerzenie się klątwy na niedoszłego wybawiciela. W innych twierdzono, że dla oswobodzenia wilkołaka należy zranić jego głowę, a wtedy nieszczęsna istota zostanie trwale uzdrowiona. Radzono oczywiście również modlitwę w intencji przeklętego osobnika albo wymienienie jego imienia połączone z uczynieniem znaku krzyża. Nie było jednak niezawodnego sposobu na cofnięcie klątwy wilkołaka.
Nie był też do końca jasny charakter wilkołaków. Wspomniany arcybiskup Olaus Magnus, pisząc o ziemiach polsko-litewskich jako ich mateczniku, wskazywał, że wilkołaki tworzą całe społeczności, szkolące się w skakaniu pośród ruin. Z innych źródeł wynika jednak, że były one zwykle samotnikami. Zdaniem wspomnianego duchownego wilkołaki tym różnią się od prawdziwych wilków, że po ataku na domostwo i zagryzieniu jego mieszkańców równie gorliwie… opróżniają beczki z piwem, ukazując tym samym nie tylko zwierzęcą, ale i ludzką naturę. Nowożytne wilkołaki postrzegano jako istoty jeszcze bardziej krwiożercze i brutalne od prawdziwych wilków (którym przecież chętnie przypisywano bezwzględność), zatem znacznie bardziej od nich niebezpieczne.
Równie popularne w średniowieczu było wyobrażenie wilkołaka jako człowieka uwięzionego w wilczej postaci, zachowującego pełnię świadomości. Nie wyrządzał on nikomu krzywdy, ukrywał się na odludziach, a jeśli wchodził w interakcje z ludźmi, to po to, aby nad nimi czuwać i ostrzegać przed niebezpieczeństwami. Te dwa sprzeczne wyobrażenia – nieszczęśnika zaklętego w wilka i straszliwej bestii – próbowały pogodzić przekazy, z których wynikało, że wilkołaki przemienione wbrew swojej woli zachowują dobroduszną naturę, natomiast adepci nauk tajemnych świadomie przybierający wilczą postać cechują się okrucieństwem i zwyrodnialstwem.
Niniejsza książka ma na celu przybliżenie w formie pocztu sylwetek najsłynniejszych oraz mniej znanych, a równie wyrazistych wilków i wilkołaków Europy, będących bohaterami mitów, legend, autentycznych wydarzeń, klasycznej literatury gotyckiej i początków kina. Każdej postaci poświęcono oddzielny rozdział. Niekiedy posiada on bohatera zbiorowego, jeśli jakieś wilki lub wilkołaki stanowią nierozerwalny duet albo rodzaj „stada”, które musi być rozpatrywane wspólnie. Sylwetki wilków i wilkołaków zostały przedstawione z uwzględnieniem tła historycznego, kulturowego i geograficznego. Tło historyczne ograniczono lub pominięto w przypadku postaci mitologicznych, w których istnienie wierzono przez kilka stuleci, określonego stworzenia nie dało się zatem osadzić jednoznacznie w czasie. O ile też opisano miasta, klasztory czy inne miejsca związane z konkretnymi postaciami, to kreślenie wizerunków lasów i puszcz mogłoby zakrawać na przesadę, mimo że to właśnie ich gąszcze i zagajniki stanowiły zwykle dom wilków i wilkołaków. Niemniej tło historyczne, kulturowe i geograficzne starano się przedstawić możliwie szeroko. Chronologiczny układ powinien natomiast pozwolić Czytelnikowi na śledzenie ewolucji wilka i wilkołaka w kulturze europejskiej.
Po dłuższych wahaniach postanowiłem pominąć w publikacji herosów w typie Mongána Mac Fiachnai – bohatera irlandzkich sag, który posiadając zdolność swobodnego zmieniania kształtów, przybierał co prawda postać wilka, ale wcielał się również w wiele innych stworzeń, zatem wilcza postać nie była dlań bardziej charakterystyczna niż inne.
Imiona i nazwiska przywoływanych postaci podaję w oryginale. Jedynie w przypadku, gdy ich spolszczone wersje są mocno utrwalone przez tradycję, podaję na ogół oba warianty zapisu. Przetłumaczone zostały oczywiście imiona monarchów, z wyjątkiem tych, które nie posiadają polskiego odpowiednika. Oznacza to w praktyce, że Tarquinius stanie się Tarkwiniuszem wraz ze swoim wstąpieniem na tron, a na powrót Tarquiniusem, kiedy go utraci. W spolszczonej wersji podaję również imiona świętych.
Życząc Czytelnikom miłej, choć niekiedy mrocznej lektury, pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że przygoda z wilkami i wilkołakami wywoła chęć poznania Europy i jej „wilczych” miejsc, zgłębienia tradycji, mitów i podań naszych przodków, sięgnięcia do klasycznych, a niekiedy zapomnianych już dzieł literackich i filmowych oraz rozbudzi wrażliwość zarówno na kulturę, jak i dziką naturę. Wilki i wilkołaki stanowią bowiem istotną część kulturowego dziedzictwa, a dzieje relacji wilk–człowiek czyni zasadnym pytanie, kto w tym duecie naprawdę jest bestią. Namawiam zatem Czytelników, aby zechcieli wywołać wilka z lasu…
ROZDZIAŁ I APOLLO I LETO
Apollo należał do najsłynniejszych i najważniejszych greckich bogów. Jego imię nie pojawia się w starogreckich tekstach z epoki mykeńskiej, co zdaniem niektórych badaczy mogło sugerować jego obce pochodzenie. Jednak w tzw. piśmie linearnym B występuje słowo Pa-ja-wo-ne, Apollo zaś nosił w czasach klasycznych przydomek Pajan (gr. Uzdrawiający). Albo więc Apollo był rdzennym bogiem greckim czczonym już przez Mykeńczyków, albo jego kult przybył do Hellady później, nadano mu jednak przydomek starszego bóstwa (Pajana jako lekarza bogów Homer wymienia niezależnie od Apollona). Zwolennicy drugiego poglądu upatrywali ojczyzny tego boga w Licji lub w Europie Środkowej (miał wszak regularnie odwiedzać kraje Hiperborejczyków).
Apollo był synem Zeusa i Leto, bliźniaczym bratem Artemidy. Pozostawał najprzystojniejszym z bogów, niedoścignionym ideałem męskiej urody. Czczono go jako patrona piękna, sztuki, poezji, muzyki, prawdy i światłości oraz opiekuna muz. Jednak cechował go również gwałtowny i porywczy charakter. Tę dwoistość boga oddawały jego atrybuty – kitara, lira i łuk. Znany był z miłostek, które przynosiły niekiedy nieszczęście jego wybrankom. Nimfa Dafne czuła do pięknego boga obrzydzenie, więc Gaja, żeby uwolnić córkę od obmierzłych zalotów natarczywego amanta, zamieniła ją w krzew wawrzynu, z którego gałęzi opiekun muz uplótł wieniec. Kasandra również wzgardziła Apollonem, dlatego bóg, który wcześniej obdarzył ją zdolnością profetyczną, sprawił, że nikt odtąd nie wierzył w jej przepowiednie. Inna nimfa, Kastalia, rzuciła się w rozpaczy do rzeki, żeby uciec przed Apollem. Sukcesem zakończyły się zaloty boga do nimfy Kyrene, z którą odjechał na złotym rydwanie. Z kolei z nereidą Psamate opiekun muz spłodził Linosa. Szczęśliwych i nieszczęśliwych wybranek patrona sztuki było znacznie więcej, Apollo należał bowiem do najbardziej namiętnych postaci mitologicznych. Gniewny bóg nie gardził także urokami chłopców, czego najlepszymi przykładami byli jego dwaj oblubieńcy – Cyparis, którego po śmierci zamienił w cyprys, oraz Hiacynt, z którego krwi wyrosły kwiaty.
Apollo był indywidualistą – zamiast przebywać na Olimpie obrał sobie za siedziby wierzchołki Parnasu i Helikonu. Z Olimpu został zresztą wygnany na rok, kiedy zabił syna Gai – Pytona, mszcząc się na bogini ziemi za krzywdy, jakie wyrządziła Leto. Mord musiał odpokutować poddaniem się zabiegom oczyszczającym i wyprawieniem na cześć swojej ofiary igrzysk pytyjskich. Dlatego Apollo został również patronem ludzi próbujących oczyścić się z zarzutu zabójstwa.
Jego kult przejęli z czasem Etruskowie, a później Rzymianie, którzy przypisywali mu związki z medycyną i uczynili opiekunem Ksiąg sybillińskich.
Syn Leto czczony był m.in. jako Apollo Lykeios – Apollo Wilczy. Nie można wykluczyć, że przydomek ten powstał przez nieporozumienie, mógł być bowiem w rzeczywistości wspomnieniem, że kult brata Artemidy dotarł do Hellady z Licji (gr. Lykia). Inna teoria głosi, że „wilcze” określenie boga może w istocie pochodzić od światła, którego Apollo był patronem. Claude-Catherine Ragache twierdziła: „W języku starożytnych Greków słowa oznaczające światło i wilka były tak podobne, że dzisiaj trudno je jednoznacznie odróżnić: Apollo Lykeios mogło oznaczać Apollina boga światła albo Apollina pogromcę wilków”1.
Jednak nawet jeśli Apollo Lykeios nie miał początkowo nic wspólnego z wilkami, to z czasem określenie to wpłynęło na wyobrażenie boga. Apollo miał bowiem przyjmować wilczą postać. Jako wilk odgonił lwa od ukochanej Kyrene. Panował też niepodzielnie nad wilczą społecznością. Jeśli sprzyjał jakiemuś pasterzowi, strzegł jego stad przed wilczymi watahami. Gdy jednak ktoś naraził się gniewnemu synowi Zeusa, ten bez wahania sprowadzał wilki na jego trzodę.
Kiedy Apollo zgładził Pytona, wdzięczna ludność wzniosła na cześć boga świątynię w Delfach. Gdy jej skarby zostały pewnego razu zrabowane przez złodzieja, ten szybko padł ofiarą wilka, który albo był wysłannikiem Apollona, albo był samym bogiem światła. Po ukaraniu świętokradcy wilk głośnym wyciem sprowadził w to miejsce ludzi, by odnaleźli zrabowane skarby. Na pamiątkę tych wydarzeń obok ołtarza Apollona stanął w Delfach brązowy posąg drapieżnika.
Pewnego razu do Argos przybył Danaos, żeby ubiegać się o władzę królewską w mieście. W dniu, kiedy miał nastąpić wybór pomiędzy Danaosem a panującym dotąd Gelanorem na króla Argos, z lasu wyłonił się wilk, który wymordował pasące się w pobliżu stado. Mieszkańcy skojarzyli nagłe pojawienie się świętego zwierzęcia Apolla z przybyciem Danaosa, uznali więc, że bóg światła sprzyja wygnańcowi, dlatego obrali go na swojego władcę.
Parnas jest grupą górską położoną pomiędzy Etolią a Beocją, której wierzchołki sięgają 2457 m. W starożytności otoczona była kultem jako siedziba Apollona i muz oraz miejsce, gdzie osiąść miała po potopie łódź Deukaliona i Pyrry. W późniejszych epokach Parnas stał się symbolem miejsca, z którego promieniuje kultura i sztuka. Dał także nazwę dziewiętnastowiecznemu nurtowi literackiemu – parnasizmowi. U stóp tej grupy górskiej położone były Delfy ze sławnym sanktuarium Apollona. Dziś najważniejszym ośrodkiem Parnasu jest Arachova – głośne na całą Grecję centrum narciarstwa z kilkunastoma wyciągami, położone w głębi górskiej doliny.
Helikon to grupa górska położona na wschód od Parnasu, na terenie Beocji, sięgająca 1749 m. Znana była jako siedziba Apollona i muz. Biło tu słynne źródło Aganippe, które wytrysnęło wskutek uderzenia kopyt Pegaza, a jego woda pobudzała natchnienie. W dolinie Permessosu znajdowało się sanktuarium muz z grupą rzeźb, powstałych prawdopodobnie ok. 390 roku p.n.e. W świętym gaju znajdowały się również wzniesione w różnym okresie posągi Apollona walczącego z Hermesem o lirę, Dionizosa oraz Ariona, Hezjoda, Homera, Orfeusza, Tamyrisa i władców Hellady. Najważniejszym miejscem Helikonu jest jednak bezcenny bizantyjski klasztor Osios Lukas, którego zabudowania pochodzą z X i XI wieku n.e.
Położone u stóp Parnasu Delfy należały do najważniejszych sanktuariów antycznej Hellady. Zapewne założono je z uwagi na szczelinę w ziemi, z której unosiły się „nienaturalne” wyziewy. Pierwotnie stanowiło prawdopodobnie miejsce kultu Gai i Posejdona (wtedy jeszcze bóstwa związanego z ziemią, a nie morzem), później Apollona. Dlatego mit o zabiciu w tym miejscu Pytona, syna Gai, przez boga światła może stanowić echo zmiany patrona. Stąd też skraść miał skarby rabuś zabity później przez wilka.
Sławę Delfom zapewniła wyrocznia – Pytia, udzielająca pielgrzymom odpowiedzi na pytania, początkowo raz w roku, a od VI wieku p.n.e. siódmego dnia każdego miesiąca (z wyjątkiem miesięcy zimowych, kiedy to Apollo udawał się do kraju Hiperborejczyków). Aby stanąć przed nią, należało dokonać licznych rytuałów – obmycia w źródle Kastalii, przy którym Apollo miał zasadzić drzewo laurowe, złożenia ofiary na rzecz sanktuarium (początkowo chleba na miodzie, później pieniędzy), a następnie ofiary bogom w postaci silnego zwierzęcia bez skazy (najczęściej były to dwie kozy). Dopiero obserwacja agonii stworzenia pozwalała na podjęcie decyzji czy bóstwa godzą się, aby pielgrzym stanął przed wyrocznią.
Do roli przekazicielki mądrości bogów wybierano prostą wiejską kobietę, liczącą ponad 50 lat. Odurzona wyziewami ze szczeliny Pytia w transie udzielała pytającym odpowiedzi, a jej mamrotanie tłumaczyli kapłani. Pytii przypisywano niejasne i zawiłe odpowiedzi, ale zdarzały się jej także responsy proste i rzeczowe. Być może zależało to od charakteru aktualnej wieszczki lub jej stanu. Wiele jej odpowiedzi było źle interpretowanych – najsłynniejszy miał być przypadek króla Lidii Krezusa, któremu jakoby obiecano, że wyruszając na wojnę, przyczyni się do upadku wielkiego państwa. Uradowany władca śmiało ruszył do boju z Persami, nie wiedząc, że Pytia miała na myśli jego własne królestwo… Podobnie cesarz Neron miał za namową wieszczki „oczekiwać zła od 73”2, uspokojony liczył zatem na dożycie podobnego wieku, a zignorował Serviusa Supliciusa Galbę, liczącego w pamiętnym 68 roku n.e. właśnie tyle lat…
Delfy stały się głośnym ośrodkiem religijnym już w VIII wieku p.n.e. Nad jego pomyślnością czuwała Amfiktionia Delficka, organizująca m.in. igrzyska pytyjskie. Około 600 roku powstała w Delfach świątynia Apollona. Nałożenie na zmierzających do niej pielgrzymów wysokich opłat przez miasta Kirhhę i Krissę doprowadziło do wybuchu tzw. pierwszej wojny świętej (590–580), w której oba ośrodki poniosły klęskę. W 480 roku sanktuarium próbowali podobno splądrować Persowie, ale ich plany pokrzyżować miała gwałtowna burza.
W 373 roku sanktuarium w Delfach uległo zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi, a rozpoczęte w 366 roku prace nad jego odbudową przerwało ograbienie go dziesięć lat później przez Fokejczyków. Wywołało to drugą wojnę świętą (356–352), zakończoną klęską zadaną świętokradcom przez króla Macedonii Filipa II. Także ten władca zasięgał chętnie rad delfickiej wyroczni. Podboje jego syna na wschodzie i przesunięcie się głównych ośrodków greckiego świata poza Helladę na pewien czas podkopały pozycję Delf, choć nowe sanktuarium ukończono w 329 roku.
W czasie najazdu Celtów na Grecję na przełomie lat 80. i 70. III wieku Delfy zdołały oprzeć się inwazji, co na nowo przywróciło ich znaczenie, tym bardziej że dopatrywano się w tym fakcie cudu Apollona. Wyroczni radziły się poselstwa władców hellenistycznych i Republiki Rzymskiej. Grabieże przyniosły Delfom rzymskie wojska Luciusa Corneliusa Sulli. W 88 roku p.n.e. Delfy splądrowali Trakowie. Zgasł również święty ogień Apollona. W I wieku n.e. Neron, rozdrażniony potępieniem go przez delficki kler za zabójstwo matki, kazał wywieźć z sanktuarium kilkaset brązowych posągów. W 84 roku n.e. sanktuarium odbudował cesarz Domicjan. Troskliwą opieką otoczyli je również kolejni władcy Rzymu, szczególnie Hadrian oraz Karakalla.
Późniejsi cesarze nie okazywali już Delfom podobnych względów. Konstantyn I Wielki nakazał wywieźć stamtąd dzieła sztuki dla ozdobienia nimi świeżo założonego Konstantynopola. W 390 roku Teodozjusz I Wielki zakazał kultu w Delfach, a cztery lata później ostatecznie zlikwidował nobliwą wyrocznię. Sanktuarium na przełomie IV i V stulecia zburzył pierwszy cesarz wschodniorzymski Arkadiusz.
Pierwsze nieśmiałe odkrycia archeologiczne w Delfach przeprowadzono w XVII wieku. XIX stulecie przyniosło rozkwit wykopalisk w tym miejscu, przywracając sławę starożytnemu sanktuarium Apollona.
Leto, matka Apollona i Artemidy, była córką pary tytanów – Kojosa i Fojbe. Gdy jej związek z Zeusem zaowocował stanem brzemiennym, zazdrosna Hera pożaliła się o tym swojej babce Gai. Ta zaś, jako bogini ziemi, nie pozwoliła urodzić ciężarnej w żadnym miejscu swego panowania. Nieszczęsnej z pomocą przyszedł Posejdon, który wskazał jej dryfującą jeszcze i nieprzytwierdzoną do dna morskiego wyspę Delos, niepodlegającą władzy Gai. Za tę właśnie krzywdę matki Apollo odegrał się na bogini ziemi, zabijając Pytona.
Jeden z mitów mówił, że brzemienna Leto, ukrywając się przed prześladowaniami Hery, przybrała postać wilczycy i w tym kształcie dostała się na Delos. Tytanka zasługuje zatem w pełni na miano wilczej bogini. Zdolność do przybierania postaci wilczycy przypisano Leto bez wątpienia w związku z podobnymi konotacjami jej syna.
Delos jest niewielką wyspą w archipelagu Cykladów, której powierzchnia wynosi zaledwie 3,6 km2, a najwyższe wzniesienie, Kynthos, sięga 112 m. Jako miejsce narodzin Apollona i Artemidy wyspa stanowiła ważne miejsce kultu całej rodziny Leto.
Najstarsza delijska świątynia Apollona miała 30 m długości i 13,5 m szerokości. Obok niej w połowie VI wieku p.n.e. stanął mniejszy przybytek ku czci tego boga, z jego ośmiometrowym posągiem dłuta Tektajosa. Trzecia świątynia Apollona powstała ok. 420 roku. Naksyjczycy byli fundatorami innego posągu boga światła, sięgającego 10 m i osiągającego wagę mniej więcej 50 ton. W pobliżu znajdował się także Keration – miejsce, w którym młodzieńcy wykonywali ku czci opiekuna muz rytualny taniec, Artemizjon – świątynia Artemidy, tzw. sanktuarium byków, wzniesiony w IV stuleciu niewielki przybytek ku czci Dionizosa oraz poświęcony Demeter Thesmoforion. Na tafli rozlewającego się na północ od nich Świętego Jeziora pływały łabędzie i gęsi – święte ptaki Apollona i Leto. Po zachodniej stronie akwenu wznosiła się świątynia ku czci samej Leto, ozdobiona rzeźbami lwów. Pierwotnie miało ich być 16, 12 lub 9. Te, które przetrwały do naszych czasów (sześć w całości i trzy we fragmentach), znajdują się w większości w miejscowym muzeum (jeden z nich trafił do Wenecji), natomiast rzeźby ustawione dziś przy świątyni są kopiami.
Miejsce powicia Apollona i Artemidy otaczano niezwykłą czcią, której świadectwem były wspomniane świątynie i posągi. Co więcej, na świętej wyspie, na której w czasach antycznych położone było ludne i bogate miasto, z inicjatywy Ateńczyków wprowadzono zakaz grzebania umarłych, a nawet rodzenia dzieci, co miało zachować jej rytualną czystość. Umierających i ciężarne kobiety wywożono zatem na pobliską wyspę Reneię.
Około 478 roku p.n.e. ukształtował się pod przewodnictwem Aten tzw. Związek Morski, początkowo dobrowolny i złożony z suwerennych państw (wraz ze wzrostem znaczenia Aten uległo to radykalnej zmianie), którego skarbiec mieścił się na Delos, w jednej ze świątyń Apollona. W 454 roku bez pytania o zgodę pozostałych członków Związku wywieziono go do Aten. Demokratyczne polis z Attyki starało się także podkopać dynamiczny rozwój samej wyspy i położonego na jej terenie miasta, stąd gorliwie inspirowało wspomniane zarządzenia religijne, mające na celu zachowanie rytualnej czystości Delos, a utrudniające normalne funkcjonowanie jej mieszkańcom. Mimo to wyspa Apollona, Artemidy i Leto wciąż przeżywała rozkwit, także po upadku znaczenia samych Aten. W okresie hellenistycznym Delos stała się wiodącym w basenie Morza Śródziemnego centrum handlu niewolnikami – czołowej gałęzi gospodarki grecko-rzymskiego świata, zwłaszcza odkąd w 168 roku Rzymianie założyli na wyspie wolny port.
Czas niezwykłej pomyślności Delos przeminął wraz z najazdem króla Pontu Mitrydatesa VI Eupatora, który w 88 roku złupił ją doszczętnie, przyczyniając się podobno do śmierci kilkunastu tysięcy mieszkańców. W 69 roku wielu z nich uprowadzili w niewolę piraci, znów dokonując ogromnych grabieży na wyspie. Po tych ciosach Delos podupadła, stając się pozbawioną znaczenia, wypełnioną pozostałościami wspaniałych budowli wyspą w granicach Republiki Rzymskiej, a później kolejno Cesarstwa Rzymskiego i Cesarstwa Wschodniorzymskiego.
Delfy i Delos były najsłynniejszymi miejscami kultu Apollona. Obok nich funkcjonowało jednak mnóstwo innych ośrodków, w których cześć odbierał związany z wilkami bóg światła i poezji. Potężną świątynię wzniesiono mu w VI wieku p.n.e. w Syrakuzach. Ogromna mobilność Greków i ich przyjazne związki z Egiptem (władcy XXVI dynastii hojną ręką nagradzali helleńskich najemników) sprawiły, że przybytek ku jego czci powstał w VII wieku w Cyrenie. Do libijskiego miasta nawiązuje opowieść o miłości Apollona i Kyrene. Warto dodać, że port Cyreny nosił nazwę Apollonia.
Miejsce kultu religijnego z wyrocznią w anatolijskiej Didymie, położone nad świętym źródłem, posiadało niejasną, ale bez wątpienia wczesną genezę. W VI wieku p.n.e. wybudowano w tym miejscu świątynię Apollona. Uległa ona jednak zniszczeniu w 494 roku, w dobie zmagań grecko-perskich, a później w 479 roku. Odbudowa podjęta została w IV stuleciu, wspierana gorliwie przez Aleksandra III Wielkiego, któremu wyrocznia miała wywróżyć zwycięstwo pod Gaugamelą. Jeszcze szczęśliwszy był Seleukos, otrzymawszy zapowiedź korony królewskiej. Około 300 roku zaczęto wznosić nowe sanktuarium. Obiekt przy świętym źródle przybrał kształt budowli hypetralnej i osiągnął ogromne rozmiary, nigdy jednak nie został ukończony. Ozdabiały go m.in. popiersia Leto, Apollona i Artemidy. Po zniszczeniu przybytku przez piratów w 70 roku p.n.e. kolejne prace prowadzono w czasach rzymskich.
W 262 roku n.e. świątynia ucierpiała od najazdu Gotów. Wyrocznia w Didymie miała obiecać cesarską purpurę Licyniuszowi, a na pytanie o naturę Jezusa z Nazaretu odrzekła, że Chrystus był „człowiekiem w sensie cielesnym”3. W pierwszej połowie V wieku cesarz wschodniorzymski Teodozjusz II przekształcił świątynię w kościół, który służył wiernym przez tysiąc lat. Popadł w ruinę wskutek trzęsienia ziemi w 1453 roku. Wciąż można jednak podziwiać pozostałość tego rozległego obiektu sakralnego.
Wspaniałą świątynię Apollona wzniesiono w VI stuleciu p.n.e. w Koryncie, w miejscu starszej budowli. Poświęcony mu murowany przybytek w Eretrii w typie hekatompedos z 40 kolumnami powstał w 520 roku p.n.e. na miejscu drewnianej świątyni. Bóg odbierał w nim cześć jako Dafniforos (gr. Zwieńczony wawrzynem). Funkcjonowała tutaj także jego wyrocznia. Ważne świątynie Apollona znajdowały się również w Amyklaj, Grynejon, Klaros i Triopion. Obok Delf, Didymy i Eretrii wyroczni wilczego boga chętnie wysłuchiwano w Abaj, Klaros, Patarze, Ptoon i Tebach.
Leto, Apollo i Artemida mieli swoje wspólne świątynie w Kirze, Mantinei i Tanagrze. Samej Leto cześć oddawano również w Argos. Posiadała także świątynię nad rzeką Ksantos w Licji oraz święty gaj na Rodos. Mieszkańcy Krety uczcili wilczą boginię nazwą miasta Leto, założonego w VII stuleciu p.n.e., które po okresie pomyślności z nieznanych przyczyn uległo wyludnieniu ok. 200 roku p.n.e.
C.-C. Ragache, Wilki. Mity i legendy, Wrocław 1992, s. 42. [wróć]
M. Gędźba, P. Zralek, Grecja. Sztuka, bogowie i ludzie, Kraków 2010, s. 241. [wróć]
P. Dyczek, Mnemosyne. Zapiski archeologiczne, Warszawa 1998, s. 158–159. [wróć]
ROZDZIAŁ II ANTEUSZE, DEMENETOS I WILKOŁAKI Z ARKADII
Arkadia była górzystą krainą położoną w sercu Półwyspu Peloponeskiego. Zamieszkiwały ją ubogie plemiona pasterskie, posługujące się dialektem zbliżonym do używanego przez Greków cypryjskich, stąd przypuszczenie, że Arkadyjczycy mogli być potomkami mykeńskich Achajów (wszak szukali oni schronienia także na Cyprze), zepchniętymi w niedostępne góry Peloponezu. Tym bardziej, że sami uważali się za autochtonów. Arkadyjczycy nie budowali miast i nie wytworzyli zorganizowanej państwowości, zawiązując jedynie luźną federację górskich plemion. Potrafili jednak utrzymać swoją niezależność od Sparty.
Geograficznie do Arkadii należało co prawda miasto Tegea, ale jego losy były całkowicie odmienne od reszty krainy. Tegea uległa bowiem wpływom Lacedemonu i stała się jednym z członków tzw. symmachii spartańskiej.
W czasie wyprawy na Peloponez tebański wódz Epaminondas w 370 roku p.n.e. założył pierwsze miasto właściwej Arkadii – Megalopolis, pomógł także zorganizować się tutejszym pasterzom w Związek Arkadyjski. Po niespełna stuleciu, w 294 roku został on włączony do Związku Achajskiego.
Mieszkańcy Arkadii uchodzili za ludzi życzliwych i gościnnych, ale prymitywnych, zabobonnych i oddających się dziwacznym praktykom. Uważano ich żywot za dość spokojny – brak miast postrzegany był jako brak społecznych napięć, niwelowanych skutecznie przez luźną formułę federacji plemiennej. Wergiliusz (Publius Vergilius Maro) w Bukolikach stworzył w I wieku p.n.e. obraz Arkadii jako krainy szczęścia i beztroski, ochoczo podjęty później przez twórców nowożytnych.
Najbardziej tajemniczym miejscem Arkadii był Lykajon – Wilcza Góra, gdzie od zamierzchłych czasów znajdowało się miejsce kultu pradawnego bóstwa, zastąpionego później Zeusem Lykajosem. Tajemnicze i mroczne obrzędy Lykajonu obejmowały składanie ofiar ze zwierząt i ludzi, a nawet praktyki kanibalistyczne, o których wspominał Platon w Państwie. Z tymi przerażającymi rytuałami łączyć się miała przemiana człowieka w wilka. Wierzono bowiem, że osoby, które w miejscu czci Zeusa Lykajosa spożyły ludzkie wnętrzności przemieszane z wnętrznościami innych stworzeń, stawały się wilkami. Wilkołak odzyskiwał ludzką postać po dziewięciu latach, jeśli zdołał wstrzymać się przez ten czas od jedzenia ludzkiego mięsa.
Wszystko wskazuje na to, że to właśnie tajemnicze sanktuarium na Lykajonie, tak bardzo kontrastujące z sielskim mitem Arkadii, wprowadziło do kultury greckiej motyw wilkołaka.
Pliniusz Starszy (Caius Plinius Secundus) należał do największych umysłów I wieku n.e. Jego zainteresowania obejmowały wszystkie dziedziny wiedzy, o czym najlepiej zaświadcza najważniejsze i jedyne zachowane dzieło tego autora – monumentalna Historia naturalna (Naturalis historia). Był to rodzaj ogromnej encyklopedii i podsumowanie całej ówczesnej wiedzy z wszystkich możliwych dziedzin, zawarte w 37 księgach.
Historia naturalna, obok cennych uwag poświęconych geografii, fizjologii czy botanice, zawiera także wzmianki o wilkołakach z Lykajonu, oparte na starszych autorach greckich. Pliniusz z dystansem odnosił się do ich rewelacji („To nie do wiary, jak daleko sięgała łatwowierność Greków”1 – stwierdzał przy tej okazji), ale przytoczył je wiernie, ocalając od zapomnienia. Dzięki temu w Historii naturalnej można odnaleźć nie tylko ogólnikowy opis zjawiska przemian w wilki, jakie odbywać się miały dawniej na Lykajonie, ale też wzmianki – co prawda niezbyt rozbudowane – o konkretnych wilkołakach: przedstawicielach rodu Anthosa i wymienionym z imienia Demenetosie.
Pliniusz, powołując się na dawne źródła helleńskie („Euanthes, bardzo ceniony grecki autor, przytacza następującą historię opowiedzianą przez pisarzy arkadyjskich”2), wspomina, że szczególne związki z wilkołactwem były udziałem rodu Anthosa – Anteuszów. Jego losowo wybrany przedstawiciel był prowadzony do rosnącego nad stawem dębu, na którym zawieszał ubranie, po czym przepływał wpław akwen. Dotarłszy do położonego na drugim brzegu niezamieszkałego miejsca, zamieniał się w wilka, dołączając do innych wilkołaków. Jeśli przez dziewięć lat nie zaatakował człowieka, powracał znów przez staw i odzyskiwał odpowiednio postarzoną ludzką postać, odnajdując nawet swoje szaty.
Zanotowana przez Pliniusza opowieść sprzed wieków ogranicza wilkołacze praktyki Arkadii do jednego rodu. Co więcej, nie ma w niej mowy o kanibalizmie, a przemiana Anteuszów w wilki zdaje się następować wyłącznie w wyniku przepłynięcia stawu o magicznej mocy. Jego wody nie posiadają jednak – jak się wydaje – takiej samej właściwości w stosunku do osób nienależących do wilkołaczego rodu.
Warto zwrócić uwagę na wątek pozostawienia przez wilkołaka ubrań w miejscu przemiany. Jest to gest o charakterze symbolicznym, bowiem osobnik odrzucający szaty – odrzuca jednocześnie ludzką naturę, przyjmując zwierzęcą. Motyw porzucenia odzienia na dobre zapisze się w europejskich wyobrażeniach o wilkołakach, stając się w kolejnych epokach kluczowym elementem ich metamorfozy.
Wilkołaka Demenetosa albo Demenetusa Pliniusz za helleńską tradycją („Skopas, autor dzieła o zwycięskich olimpijczykach, opowiada (…)”3) wymienia z imienia, co jest jedynym takim przypadkiem wśród wzmianek o Lykajonie. Wraca tutaj motyw ofiary z ludzi ku czci Zeusa Lykajosa, bowiem w czasie podobnej ceremonii Demenetos miał spożyć wnętrzności dziecka. Spowodowało to jego przemianę w wilka, która i w tym przypadku trwała dziewięć lat. Po ich upłynięciu Demenetos odzyskał ludzką postać i powrócił do normalnego życia, a nawet wygrał zawody pięściarskie w czasie igrzysk olimpijskich.
Losy Demenetosa nie odbiegają w żaden sposób od losów innych uczestników pradawnych obrzędów Lykajonu. Pięściarz pozostaje jednak jedynym wilkołakiem z Wilczej Góry, którego imię zostało odnotowane.
E. Petoia, Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności, Kraków 2012, s. 66. [wróć]
Ibidem, s. 65. [wróć]
Ibidem, s. 66. [wróć]
ROZDZIAŁ III LIKAON I JEGO SYNOWIE
Opowieści o wilkołakach z Arkadii, oparte na wspomnieniu pradawnych i mrocznych rytuałów, przyczyniły się zapewne do powstania mitu o arkadyjskim królu Likaonie i jego synach zamienionych za karę w wilki. Likaon i jego potomstwo byli – obok Demenetosa – pierwszymi w europejskiej kulturze indywidualnie potraktowanymi i nazwanymi z imienia wilkołakami. Już samo imię Likaona wiąże go w czytelny sposób z wilkami, a za sprawą niezwykłej popularności poświęconego mu mitu, król Arkadii stał się najsłynniejszym wilkołakiem w dziejach.
Likaon był synem Pelazgosa I i okeanidy Maliboi (lub nimfy Kyllene). Z kilku małżonek doczekał się kilkudziesięciu synów – wedle różnych wersji 22, 26, 48 lub 50 (ta liczba najczęściej krążyła w podaniach). Starożytni autorzy nie byli jednak pewni również imion i kolejności starszeństwa potomków Likaona. Najstarszym synem miał być Majnalos, a najmłodszym Niktimos. Pauzaniasz utrzymywał natomiast, że to Niktimos był pierworodnym synem Likaona, ta wersja była jednak mniej popularna.
Synowie władcy Arkadii byli ludźmi złymi i bezbożnymi; w niektórych wariantach mitu tylko Niktimos odróżniał się od pozostałych dobrym charakterem. Natomiast natura samego Likaona była przedstawiana różnie. Czasem króla Arkadii opisywano jako pobożnego monarchę, przyjaciela bogów, władcę wsławionego krzewieniem cywilizacji i gorliwego czciciela Zeusa Lykajosa. Przeważnie jednak Likaon był postrzegany jako podły niegodziwiec, stojący na czele złych synów niczym godny przywódca bezbożnego klanu.
Najpopularniejsza wersja mitu mówiła, że poruszony niegodziwością Likaona i jego synów Zeus przybrał postać żebraka i udał się do króla Arkadii, aby sprawdzić niepokojące pogłoski. Likaon rozpoznał boga; powątpiewając w jego moc, zapragnął wyrządzić mu jakiś psikus. Z własnej inicjatywy lub za namową Majnalosa postanowił podać gościowi w czasie uczty ludzkie mięso, spodziewając się, że bóg nie odkryje podstępu. W tym celu ojciec i synowie zamordowali Niktimosa i przyrządziwszy jego zwłoki, ugościli nimi Zeusa, bez skrupułów dokonując za jednym razem grzechów niedowiarstwa, morderstwa, synobójstwa i bratobójstwa. Bóg jednak sprawił srogi zawód bezbożnikom i zbrodniarzom, od razu odkrywając prawdę. Za karę zamienił Likaona i jego potomstwo w wilki. Wilkołacza rodzina została w ten sposób wygnana ze świata ludzi za swoje barbarzyństwo. Niktimos został natomiast wskrzeszony, zasiadając na opuszczonym przez ojca tronie.
Inny wariant mitu głosił, że zamordowaną, a później wskrzeszoną ofiarą był wnuk Likaona Arkas – syn królewskiej córki Kallisto i… samego Zeusa, co przydaje zbrodni dodatkowej bezczelności. Niktimos był zatem nie ofiarą, ale współsprawcą, a przynajmniej biernym uczestnikiem występku. Jako jedyny z synów Likaona nie doczekał się kary wyłącznie dlatego, że Gaja wstawiła się u Zeusa za najmłodszym z braci. W obu przypadkach następcą Niktimosa na tronie był właśnie Arkas, który nauczył lud uprawy zboża i wypieku chleba, a jego imię dało nazwę Arkadii i Arkadyjczykom.
Istniała też wersja mitu mówiąca o zabiciu Likaona i jego synów przez Zeusa piorunem, bez zamiany ich w wilki. Bardziej łaskawy dla samego króla Arkadii wariant czynił z niego pobożnego przyjaciela bogów i zdejmował zeń odpowiedzialność za straszliwy czyn, którego pomysłodawcami i wykonawcami byli wyłącznie jego synowie. Zabili oni Niktimosa, Arkasa lub jakieś dziecko i podali gościom ojca, by wystawić na próbę ich boskość. I w tym przypadku bogowie przejrzeli podstęp, rażąc piorunami zwyrodnialców.
Najpopularniejszy wariant mitu mówił jednak o zbrodni Likaona i jego synów na Niktimosie (albo Arkasie) oraz zamianie bezbożników w wilki. W ten sposób stali się oni jednymi z pierwszych znanych z imienia wilkołaków. Był to też pierwszy (obok wilkołaków Posejdona) przypadek, gdy zamiana w wilka stanowiła karę za grzechy.
Mit o Likaonie został bez wątpienia zainspirowany przez mroczny kult Zeusa z Lykajonu, każący poddać w wątpliwość rzekomą sielskość i beztroskę Arkadii. Likaon i jego potomstwo dołączyli do licznego grona arkadyjskich wilkołaków, tyle że ich kara trwała nie dziewięć lat, ale całe dalsze życie.
W 8 roku n.e. Owidiusz (Publius Ovidius Naso) ukończył swoje największe dzieło – Metamorfozy (Metamorphoseon), w których swoim znakomitym piórem przedstawił kilkaset mitów grecko-rzymskiego świata dotykających motywu przemiany. Nie mogło zabraknąć tam również Likaona. Bogiem wymierzającym sprawiedliwość jest u Owidiusza rzymski odpowiednik Zeusa – Jowisz, który sam opowiada o swojej przygodzie w Arkadii. Niedowiarek Likaon próbuje najpierw zgładzić gościa w czasie snu, a w końcu podaje mu potrawę z mięsa zabitego przez siebie zakładnika z epirockiego plemienia Molossów. Owidiusz nie wspomina natomiast ani słowem o synach władcy, który miał działać zupełnie samodzielnie. Jowisz karze winowajcę spaleniem jego domu i zamianą w wilka. Przemianę opisuje poeta z właściwym sobie kunsztem: „Natychmiast ogniem zemsty spaliłem dom cały, by przywalił zbrodniarza. Likaon przerażony ucieka, wyje wpadłszy na ciche pola, próżno pragnie przemówić, z pyska toczy pianę, i tak jak zawsze dyszał żądzą zbrodni, dziś rzuca się na bydło, widok krwi go cieszy. Szaty w sierść się zmieniły, ramiona w łapy. Powstał wilk, ale w nowym kształcie dawne cechy pozostały: ta sama szedziwość włosów, okrutność pyska, tak samo płoną oczy. Wilk – samej dzikości wcielenie”1. Tym samym Owidiusz jako pierwszy podkreślił z taką ostrością zachowanie przez wilkołaka niektórych cech, które posiadał w ludzkiej postaci.
Owidiusz, Metamorfozy, t. I., Wrocław 2004, s. 15 (ks. I, 230–239). [wróć]
ROZDZIAŁ IV WILKOŁAKI POSEJDONA
Morze Egejskie stanowi odnogę Morza Śródziemnego o powierzchni 196350 km2, oddzielającą najbardziej wysuniętą część Półwyspu Bałkańskiego od Azji Mniejszej. Od południa, czyli od reszty śródziemnomorskiego akwenu oddzielają go wyspy – Kreta i Rodos.
Na Morzu Egejskim znajduje się ogromna liczba wysp, z których duża część składa się na archipelagi: Cykladów, Dodekanezu, Sporadów Północnych i Wysp Sarońskich. Największą z wysp egejskich jest wyznaczająca kres akwenu Kreta o powierzchni 8336 km2.
Ważnymi centrami cywilizacji przedgreckiej były Cyklady, a zwłaszcza Kreta. Natomiast w okresie rozwiniętej kultury antycznej Hellady do dużego znaczenia doszły Delos (3,6 km2), na której mieściło się sławne sanktuarium, a później centrum handlu niewolnikami, Naksos (448 km2) – największa z Cyklad i ważny ośrodek rzeźbiarstwa, oraz wyniesione do świetności przez głośnego tyrana Polykratesa Samos (476 km2). W epoce hellenistycznej szczególna rola przypadła Rodos (1400 km2), położonej na głównych szlakach handlowych, która oparła się w latach 305–304 p.n.e. Demetriuszowi I Poliorketesowi, a na pamiątkę tego zwycięstwa ozdobiona została monumentalnym Kolosem Rodyjskim. Przez całe dzieje antycznej Hellady Morze Egejskie i jego skaliste wyspy stanowiły jedno z serc greckiego świata, łącząc Grecję „właściwą” z miastami Jonii.
Posejdon, syn Kronosa i Rei, należał do czołowych bóstw greckich. Początkowo był bogiem ziemi i jeszcze przez długie wieki w takiej roli czczono go w beockim Onchestos. Jego kult jako pana trzęsień ziemi znany był z Terapne na Peloponezie. Nazywano go Ennosigajos (gr. Ziemiotrząsca) i Gajaochos (gr. Dzierżący Ziemię). Nic dziwnego zatem, że początkowo odbierał w Delfach cześć wraz z Gają. Uchodził za stwórcę koni, które były mu poświęcone.
Z czasem Posejdon stał się bogiem mórz, panem wodnego żywiołu i sztormów, patronem żeglugi i opiekunem żeglarzy (tę zmianę oblicza boga oddają zapewne mity, w których przegrywa rywalizację z innymi bóstwami o różne ziemie), być może zastępując w tej roli Nereusa lub Okeanosa, których postaci zostały zepchnięte w cień. Stąd Posejdonowi nadawano przydomki Pelagios (gr. Morski) i Prosklystios (gr. Nawodniający). Bóg morza wybierał na kochanki zarówno nimfy, jak i ludzkie kobiety. Jego synowie zwykle nie przynosili ojcu chluby – należeli do nich straszliwi Aloadzi, przewrotny Nauplios i cyklop Polifem, ale także znacznie łagodniejsi trytoni (najznaczniejszy z nich używał tego określenia jako imienia własnego). Pan mórz, przedstawiany z kruszącym skały trójzębem, był bóstwem potężnym, niejednokrotnie podejmującym rywalizację z samym Zeusem.
Poza prastarymi sanktuariami w Onchestos i Terapne Posejdon odbierał cześć w Ajgion, Argos, Helike, Hermione, Koryncie, Nauplii, Panjonion, noszącej jego imię Posejdonii, Priene i Trojdzenie, na wyspie Kalaurii oraz przylądkach Sunion i Tajnaron, a w Istmii odbywały się ku jego chwale panhelleńskie igrzyska istmijskie. Rzymianie utożsamili Posejdona z Neptunem. Igrzyska istmijskie osiągnęły pod ich panowaniem jeszcze większą niż dotąd rangę, zaszczycane przez samych cesarzy.
Teofane była słynną z urody córką mitycznego króla Bisaltesa, o której rękę starały się rzesze zalotników. Pewnego dnia Posejdon ujrzał kąpiącą się królewnę i zachwycony jej ponętnym ciałem porwał pannę na niewielką wysepkę Morza Egejskiego. Aby zmylić ewentualny pościg, rozkochany bóg zamienił jej mieszkańców w owce, nadając taką postać także Teofane, a samemu przybierając kształt dorodnego tryka. W ten sposób mógł czuć się z ukochaną bezpieczny pośród zwierząt.
W obliczu zuchwałego porwania księżniczki jej zalotnicy postanowili tymczasem zapomnieć o rywalizacji i wspólnie wyruszyć w pościg za potężnym bogiem mórz, by wyrwać pannę z jego rąk. Wróżbici wskazali im wyspy Morza Egejskiego jako miejsce ukrycia Teofane przez Posejdona. Bóg mórz zesłał na amantów niepomyślne wiatry, burze i sztormy, śmiałkowie jednak zwycięsko przebrnęli przez wszystkie próby, docierając do małej wysepki pełnej owiec. Ukryty pod baranią postacią Posejdon liczył, że zalotnicy zignorują zwierzęta i oddalą się od wyspy, ci jednak zaciekawieni przybili do brzegu, nie mogąc się nadziwić opuszczonym przez ludzi domostwom i ogromnemu stadu pozbawionych jakiejkolwiek opieki owiec. Postanowili więc urządzić sobie ucztę z darmowej jagnięciny i rozpoczęli masakrę zwierząt. Wtedy rozgniewany Posejdon zamienił ich w wilki „i ukarał pobytem na wysepce do końca żywota”1, sam zaś z Teofane odnalazł inne schronienie.
Od tej pory na Morzu Egejskim znajdować się miała wysepka zamieszkała wyłącznie przez wilki. Niestety mit nie wskazywał jej dokładnej lokalizacji.
Ze związku Posejdona i Teofane, którzy oddawali się cielesnym rozkoszom, nie zmieniając owczego kształtu, przyszedł na świat Chrysomallos – baran o złotym runie. Fryksos miał go złożyć w ofierze Zeusowi, a słynne złote runo trafiło do Kolchidy, gdzie w jego poszukiwaniu wyprawił się Jazon i argonauci.
Opowieść o wilkołakach z egejskiej wyspy jest jednym z pierwszych – obok mitu o Likaonie – przypadków, kiedy przemiana w wilka stanowi karę za grzechy, w tym przypadku za bezmyślną rzeź zwierząt, a faktycznie zaklętych ludzi.
Hyginus (Caius Iulius Hyginus, ok. 64 p.n.e. – ok. 17 n.e.) był wyzwoleńcem samego Oktawiana Augusta, a zarazem uczniem innego jeńca-erudyty Aleksandra Polihistora. Posiadający rozległe zainteresowania Hyginus był autorem m.in. biografii oraz dzieł poświęconych astronomii, genealogii i rolnictwu, w większości zresztą niezachowanych. Napisał także Opowieści (Fabulae) – skrócone opracowanie kilkuset mitów greckich, opartych na dziełach starszych autorów. Dzięki tej pozycji przetrwało wiele podań, także opowieść o Posejdonie, Teofane i wilkołakach, jakie bóg morza pozostawił na anonimowej egejskiej wyspie.
C.-C. Ragache, op.cit., s. 5. [wróć]
ROZDZIAŁ V WILK PSAMATE
Według greckich wierzeń Psamate miała być nereidą (jej słynną siostrą była Tetyda, matka Achillesa) – nimfą zrodzoną ze związku morskiego boga Nereusa i okeanidy Doris. Próbowała bezskutecznie uciec przed zalotami Ajakosa – króla Myrmidonów, który zdołał ją pochwycić. Urodziła mu jego ulubionego syna Fokasa, zwanego też Fokosem i Fokusem.
Ftyja jest małą górską krainą na południe od Tesalii, położoną nad rzeką Sperchejos, u stóp wznoszącego się na 1726 m masywu Othris. Nigdy nie odgrywała ona w świecie greckim poważniejszej roli. Znana też była jako Trachina (gr. Trachis), choć nie zawsze tych dwóch określeń używa się jako w pełni tożsamych. Główne miasto Trachiny położone było u stóp góry Eta i otrzymało tę samą co ona nazwę – Trachis. Eta uważana była za miejsce śmierci Heraklesa, stąd w 426 roku p.n.e. miasto Trachis przemianowano na Herakleję Trachińską (gr. Heraclea Trachis).
Ftyja – podobnie jak Arkadia – uchodziła za krainę spokojną i dostatnią. Taki jej obraz kreślił w Iliadzie sam Homer. W Kritionie Platon uczynił ją symbolem raju, do którego przenoszą się po śmierci dusze sprawiedliwych.
Wedle greckich mitów Peleus i Telamon byli synami króla Ajakosa i Endeis. Peleus poślubił nereidę Tetydę i stał się ojcem Achillesa, natomiast Telamon – jeden z argonautów i król Salaminy – spłodził z Poribeą innego bohatera wojny trojańskiej, Ajaksa.
Peleus i Telamon mieszkali początkowo na dworze ojca, z niechęcią odnosząc się do swego przyrodniego brata Fokasa, faworyzowanego syna Psamate. W czasie gry w kości rozgniewani Peleus i Telamon zabili Fokasa, choć zbrodnia nie była wcześniej zaplanowana. Wzburzony Ajakos wyrzekł się synów i skazał ich na wygnanie z Eginy. Telamon osiadł na Salaminie i tam poślubił królewską córkę, stając się dziedzicem tronu, natomiast Peleus udał się do Ftyi, gdzie jako dzielny młodzieniec został gościnnie podjęty na dworze króla Ceiksa, ścigany jednak wciąż gniewem Psamate.
Gościna udzielona Peleusowi ściągnęła wściekłość nereidy na Trachinę. Za sprawą Psamate z pobliskich bagien wyłonił się straszliwy wilk, który dokonał masakry stad, a następnie rozszarpał okolicznych pasterzy. Owidiusz wkładał w Metamorfozach w usta przerażonemu pasterzowi taki opis potwora: „Ogromna bestia, wilk wybiegł oblepiony szlamem bagiennym, mordercza paszcza pokryta była krwią i pianą, ślepia płonęły czerwonym ogniem. Miotał się z wściekłości i głodu, lecz bardziej z wściekłości. Nie dość mu było zaspokoić straszny głód, mordując zwierzęta, lecz w szale zbroczył i powalił całe stado. Niektórzy z naszych ludzi, broniąc bydła, zginęli śmiertelnie zranieni jego kłami. Brzeg, przybrzeżne wody i bagno, po którym niósł się żałosny ryk bydła, zaczerwieniły się od krwi”1. Nienasycona bestia siała we Ftyi śmierć i trwogę. Sam król Ceiks zamierzał wyruszyć przeciw niej na czele zbrojnych, lecz Peleus wstrzymał go, wyznając swoją winę i przyczynę pojawienia się wilka. Następnie młodzieniec ukorzył się przed mściwą nimfą, błagając ją o przebaczenie zbrodni. A ponieważ matka Fokasa pozostała głucha na jego prośby, Peleus jako mąż Tetydy zwrócił się do swojej małżonki, aby ta ubłagała nieprzejednaną siostrę. Ukorzenie się Peleusa, poparte interwencją Tetydy, skruszyło w końcu serce Psamate, która wezwała wilka do odwrotu.
Bestia zbytnio jednak zakosztowała w krwi, aby usłuchać nereidy i wbrew jej woli wciąż pozostawała na Ftyi. Gniew nimfy skierował się teraz w stronę nieposłusznego wilka. Na jej rozkaz potwór zamienił się w marmurowy posąg. Owidiusz pisał: „Wilk, zasmakowawszy we krwi, pomimo zakazu nie zaprzestawał jednak rzezi, aż rozdzierając kark jałówki kłami został przez nimfę zamieniony w marmur. Jego ciało zachowało wszystko oprócz koloru i tylko kolor wskazywał, że już nie jest wilkiem i nie trzeba się go bać”2. Marmurowy wilk miał więc odtąd stać w Trachinie, wzbudzając przestrach okolicznej ludności.
Mit o Peleusie, Psamate i wilku przyczynił się do upowszechnienia w greckim świecie wyobrażenia wilka jako krwiożerczej bestii. Dalsze losy Peleusa przyniosły mu koronę Ftyi i burzliwy związek z Tetydą, która hartowała w ogniu ciała ich siedmiu synów, aby pozbyli się śmiertelnych pierwiastków. Ponieważ sześciu z nich nie przeżyło podobnych zabiegów, Peleus zabrał małego Achillesa i porzucił nereidę, choć to właśnie jej praktyki – w końcu skuteczne – zapewniły synowi nieśmiertelność, pozostawiając jako jedyny czuły punkt piętę.
Owidiusz, Metamorfozy, t. II, op.cit., s. 339 (ks. XI, 369–377). [wróć]
Ibidem, s. 340 (ks. XI, 402– 408). [wróć]
ROZDZIAŁ VI NEUROWIE
Herodot (Herodotos) z Halikarnasu (ok. 485–425 p.n.e.) nieprzypadkowo zwany jest za Cyceronem „ojcem historii”, w rzeczywistości powinien być jednak nazwany również ojcem etnografii. Odbył liczne podróże po ówczesnym świecie, skrupulatnie spisując obyczaje różnych ludów i wszelakie przekazy dotyczące przeszłości rozmaitych krain. Dlatego jego jedyne dzieło – znane jako Dzieje (Historiai) – stanowiło kamień milowy w rozwoju historiografii.
Herodot z dystansem odnosił się do wielu zasłyszanych opowieści, trudno go jednak nazwać twórcą krytyki historycznej. Przeciwnie, wierny zasadzie zapisywania, a nie oceniania rozmaitych przekazów, którą wyraził słowami: „Ja zaś muszę podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jestem zobowiązany w to wierzyć i te słowa mają się odnosić do całych mych Dziejów”1, zawarł w nich niemal wszystko, co mówiono o przeszłości znanego wówczas świata. W Dziejach nie brakuje ani wyroczni i ich przepowiedni, ani rozumowego dochodzenia do prawdy. Dlatego Herodot pozostaje autorem funkcjonującym na pograniczu epoki naiwnej wiary w mity i legendy oraz czasów krytyki historycznej, które długo jeszcze będą się przeplatały. Pod wieloma względami tkwiąc jeszcze mocno w pierwszej z nich, historyk z Halikarnasu tworzył mocne podwaliny pod drugą. Przede wszystkim jednak zebrał w Dziejach ogromną wiedzę i monumentalny materiał źródłowy, który mimo swojej naiwności od prawie 2,5 tysiąca lat pozwala rzucać promyk światła na historię wielu krain i ludów.
Herodot, Dzieje, Wrocław 2005, s. 554 (ks. VII, 152). [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki