Łazikanty - J.R.R. Tolkien - ebook + książka

Łazikanty ebook

Tolkien J.R.R

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Skąd się biorą sny? Kto włada morzami? Czy na księżycu żyją psy?

J.R.R. Tolkiena znamy przede wszystkim jako autora wspaniałych historii fantasy, stanowiących klasykę gatunku. Tworzył on jednak także bajki dla dzieci. Jedną z nich, odnalezioną w pozostawionych przez pisarza zapiskach, jest właśnie Łazikanty. Pomysł opowieści zrodził się, kiedy rodzina Tolkienów przebywała na wakacjach. Podczas jednej z wędrówek po kamienistej plaży pięcioletni Michael zgubił swoją ulubioną zabawkę, miniaturowego pieska z ołowiu. Mimo usilnych poszukiwań zabawka się nie znalazła, Tolkien zaś, chcąc pocieszyć syna, zaczął snuć historię, która miała wyjaśnić „tajemnicze” zaginięcie zabawki. Ta na poczekaniu wymyślona historia stała się pierwszym rozdziałem przyszłej książki.

Łazikanty to opowieść o młodym piesku Łaziku, który, zamieniony w zabawkę przez rozzłoszczonego czarodzieja, usiłuje odzyskać dawną postać i wrócić do domu. Przeżywa przy tym mnóstwo wspaniałych przygód, trafia na księżyc i dno oceanu, spotyka smoka, węża morskiego, syreny i różne magiczne istoty - krótko mówiąc, świetnie się bawi.

Z ORYGINALNYMI ILUSTRACJAMI AUTORA

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 139

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



J.R.R. Tolkien Łazikanty Tytuł oryginału Roverandom ISBN Originally published in the English language by HarperCollins Publishers Ltd. under the title Roverandom Copyright © The Tolkien Trust 1998 ®, ®, TOLKIEN® and are registered trademarks of The Tolkien Estate Limited J.R.R. Tolkien asserts the moral right to be acknowledged as the author of this workAll rights reserved Copyright © for the Polish edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2024 Copyright © for the Polish translation by Paulina Braiter, 2024 Opracowanie graficzne i techniczne Barbara i Przemysław Kida Wydanie I w tej edycji Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Książka ta poświęcona jest pamięci Michaela Hilary’ego Reuela Tolkiena, 1920–1984

Wstęp

Latem 1925 roku J.R.R. Tolkien, jego żona Edith i ich synowie: John (mający niemal osiem lat), Michael (prawie pięć) i Christopher (niespełna rok) wybrali się na wakacje do Filey, miasteczka na wybrzeżu Yorkshire, do dziś popularnego ośrodka turystycznego. Były to dość nieoczekiwane wakacje — rodzina uczciła w ten sposób mianowanie Tolkiena na stanowisko profesora języka staroangielskiego w Oksfordzie, które miał objąć 1 października tego samego roku. Być może chciał w ten sposób odpocząć, gdyż czekały go nie tylko nowe obowiązki, ale też jeszcze przez dwa semestry miał uczyć na uniwersytecie w Leeds, ponieważ jego stare i nowe zajęcia nałożyły się na siebie. I tak przez trzy bądź cztery tygodnie w Filey — jak wyjaśniono poniżej, daty nie są pewne — Tolkienowie wynajmowali domek w stylu edwardiańskim, należący do miejscowego dyrektora poczty, wzniesiony na skałach nad morzem. Z tego miejsca rozpościerał się widok na wschód i przez dwa, trzy pogodne wieczory młody John Tolkien z zachwytem obserwował wyłaniający się z morza księżyc w pełni, kreślący srebrzystą „ścieżkę” na ciemnych wodach.

W owym czasie Michael Tolkien wręcz ubóstwiał swoją zabawkę, miniaturowego czarno-białego pieska z ołowiu. Jadał z nim i sypiał — jednym słowem, nie rozstawał się ani na moment; wypuszczał go z ręki tylko po to, by się umyć, a i wtedy niechętnie. Lecz podczas wakacji w Filey wybrał się na spacer z ojcem oraz starszym bratem i zajęty puszczaniem „kaczek” na powierzchni morza odłożył zabawkę na białą kamienistą plażę. Na tym tle maleńki biało-czarny piesek stał się praktycznie niewidoczny i zginął. Nie znalazłszy zabawki, Michael wpadł w rozpacz, choć dwaj starsi chłopcy i ich ojciec szukali jej przez ten i cały następny dzień.

Utrata ulubionej zabawki stanowi wielkie przeżycie dla każdego dziecka i Tolkien, mając to na względzie, stworzył „wyjaśnienie” tego wypadku: opowieść, w której prawdziwy pies imieniem Łazik zostaje zamieniony w zabawkę przez maga; zgubiony na plaży przez chłopca bardzo podobnego do Michaela, spotyka komicznego piaskowego czarodzieja i przeżywa wiele przygód na księżycu i dnie morza. Tak przynajmniej wyglądała pełna historia Łazikantego, gdy w końcu została przelana na papier. Fakt, iż nie powstała od razu, lecz została wymyślona i opowiedziana w kilku częściach, można wydedukować z jej odcinkowej natury oraz długości. W istocie potwierdza go zdumiewająco krótki zapis w dzienniku Tolkiena, uczyniony niemal na pewno w 1926 roku jako część podsumowania wydarzeń roku poprzedniego, dotyczących powstawania Łazikantego w Filey: „Skończyłem też opowieść o Łazikantym, powstałą po to, by zabawić Johna (a także siebie samego)”. Niestety nie da się stwierdzić z całą pewnością, co Tolkien miał na myśli, pisząc „skończyłem” — być może tylko to, że cała historia (w swej początkowej postaci) została opowiedziana podczas wakacji. Zapis w nawiasie potwierdza jednak, iż rozwijała się ona w czasie opowiadania.

Dziwne, że w dzienniku Tolkien wspomina jedynie o Johnie, choć to nieszczęście Michaela legło u podstaw opowieści o Łaziku. Możliwe, iż Michael zadowolił się pierwszą częścią historii wyjaśniającej zniknięcie zabawki i znacznie mniej niż Johna interesowała go jej kontynuacja. Sam Tolkien niewątpliwie rozgrzewał się w miarę opowiadania: dalsze części są znacznie bardziej wyrafinowane niż początek. Nigdzie jednak nie zapisano, a teraz nie da się już ustalić, w jakiej formie początkowo powstał Łazikanty — na przykład, czy wszystkie pojawiające się gry słowne, a także aluzje do mitów i legend od początku stanowiły część opowieści, czy też zostały dodane, gdy w końcu autor zapisał swą baśń.

Tolkien zanotował także w swym pamiętniku, również w kilka miesięcy po samych wydarzeniach, że rodzina wybrała się do Filey (z Leeds) 6 września 1925 roku i została tam do 27 września, lecz co najmniej jedna z tych dat — pierwsza — nie może być właściwa (i rzeczywiście, w pamiętniku Tolkien omyłkowo określa ów dzień jako sobotę, a nie niedzielę). Biorąc pod uwagę, iż John Tolkien do tej pory wyraźnie pamięta księżyc w pełni świecący nad falami i że widok ów z pewnością inspirował podróż Łazika księżycową ścieżką na początku Łazikantego, Tolkienowie musieli znaleźć się w Filey w czasie pełni, która we wrześniu 1925 roku rozpoczęła się we wtorek, drugiego. Istnieje jeszcze jeden dowód na to, że przebywali tam po południu w sobotę 5 września, gdy południowo-wschodnie wybrzeże Anglii nawiedziła potężna burza. John Tolkien pamięta ją bowiem bardzo wyraziście, a jego wspomnienia potwierdzają doniesienia prasowe. Wody wezbrały na kilka godzin przed porą przypływu, przelały się przez falochron, zatapiając deptak w Filey, burząc kioski na nabrzeżu i zalewając całą plażę — przy okazji ostatecznie pogrzebały szansę znalezienia zabawki Michaela. Gwałtowne wiatry potrząsały domkiem Tolkienów tak mocno, iż cała rodzina nie spała tej nocy, obawiając się, że zawali się dach. John Tolkien pamięta, że ojciec opowiadał dwóm starszym chłopcom historie, aby ich uspokoić, i to właśnie wtedy zaczął snuć opowieść o psie Łaziku, który stał się zaczarowaną zabawką „Łazikantym”. Sama burza bez wątpienia podsunęła pomysł dalszej części Łazikantego, w której pradawny wąż morski zaczyna budzić się ze snu, przy okazji wywołując wielkie zamieszanie: „Gdy we śnie rozprostowywał jeden czy dwa sploty, woda wzbierała i falowała gwałtownie, niszcząc domy okolicznych mieszkańców i zakłócając im odpoczynek” (s. 99).

Nic nie wskazuje na to, by Łazikanty został zapisany podczas pobytu Tolkienów w Filey. Niemniej jedna z pięciu ilustracji, które autor dołączył do historii, księżycowy krajobraz reprodukowany w niniejszej książce, nosi datę 1925 i można przyjąć, iż powstała w Filey tego lata. Trzy z pozostałych ilustracji do Łazikantego pochodzą z września 1927 roku, kiedy Tolkienowie spędzali wakacje w Lyme Regis na południowym wybrzeżu Anglii: „Biały Smok ściga Łazikantego i księżycowego psa”, dedykowana Johnowi Tolkienowi; „Dom, w którym «Łazik» rozpoczął swoje przygody jako zabawka”, dedykowana Christopherowi Tolkienowi, i wspaniała akwarela „Ogrody pałacu morskiego króla”. Na każdej z nich zapisano miesiąc i rok. Kolejny rysunek, przedstawiający Łazika przybywającego na księżyc na grzbiecie mewy, nosi datę 1927–28. Wszystkie te obrazki także reprodukujemy w tej książce. Ilustracje z września 1927 roku sugerują, iż Łazikanty został ponownie opowiedziany w Lyme Regis, może dlatego, że Tolkienowie znów spędzali wakacje nad morzem i wspominali wydarzenia z Filey, które miały miejsce zaledwie dwa lata wcześniej. Dedykacja dla Christophera Tolkiena na ilustracji „Dom, w którym «Łazik» rozpoczął swe przygody jako zabawka” wskazuje też, iż Christopher był już dość duży, by docenić Łazikantego (we wrześniu 1925 był jeszcze małym dzieckiem) i że historia została powtórzona między innymi dlatego, iż wcześniej nie miał okazji jej wysłuchać.

Nowe zainteresowanie Łazikantym latem 1927 roku mogło zachęcić Tolkiena do przelania opowieści na papier, wygląda bowiem na to, iż uczynił to jeszcze w tym samym roku, prawdopodobnie w czasie przerwy świątecznej. Tak przynajmniej sądzimy — a możemy jedynie zgadywać, ponieważ brak datowanych rękopisów czy innych namacalnych dowodów — kierując się dwiema interesującymi (choć niezbyt konkretnymi) wskazówkami. Obie dotyczą końca rozdziału drugiego Łazikantego, mówiącego o tym, jak Łazikanty i jego przyjaciel księżycowy pies natykają się na Wielkiego Białego Smoka, który ściga ich zawzięcie. Smok często wywoływał zamieszanie: „Czasami, podczas smoczej uczty albo gdy ogarniała go wściekłość, wypuszczał ze swej jaskini prawdziwie zielone i czerwone płomienie, a już nagminnie wydmuchiwał chmury dymu. Raz czy dwa sprawił, że cały księżyc poczerwieniał, albo zgasił go zupełnie. Wówczas Człowiek z Księżyca... schodził do piwnicy, odkorkowywał fiolki z najlepszymi zaklęciami i jak najszybciej naprawiał wyrządzone szkody” (s. 57). Tym razem pościg dobiega końca, gdy Człowiek z Księżyca w ostatniej chwili ratuje psy magicznym zaklęciem wystrzelonym w brzuch smoka. Z tego powodu „najbliższe zaćmienie okazało się klęską” (s. 59) — stanowi to odniesienie do wcześniejszej uwagi, że zaćmienia księżyca wywoływane są przez smoki.

Elementy tego rozdziału z Łazikantego — jeden z nich (złośliwy smok na księżycu) niewątpliwie był częścią opowieści we wrześniu 1925 roku, dowodzi tego datowana ilustracja — pojawiają się też w zdumiewająco podobnej formie w niepublikowanej części listu, który Tolkien napisał do swych dzieci w grudniu tego samego roku jako Święty Mikołaj. W liście tym, należącym do niezmiernie interesującej serii Listów Świętego Mikołaja, stworzonej przez Tolkiena w latach 1920–1943, Człowiek z Księżyca odwiedza Biegun Północny i wypija zbyt wiele koniaku, przegryzając puddingiem śliwkowym i wyławiając rodzynki z rumu. W konsekwencji zasypia i zostaje wepchnięty pod sofę przez Niedźwiedzia Polarnego, pozostając tam do następnego ranka. Podczas jego nieobecności smoki wychodzą na księżyc i tak bardzo łobuzują, że wywołują zaćmienie. Człowiek z Księżyca musi pośpiesznie wracać i użyć potężnych czarów, żeby wszystko naprawić.

Podobieństwo między tą historyjką a epizodem z Wielkim Białym Smokiem w Łazikantym jest zbyt duże, by mogło być przypadkowe. Z tego zaś można wnioskować, iż pisząc swój list od Świętego Mikołaja w grudniu 1927 roku, Tolkien miał głowę zaprzątniętą Łazikantym. Nie da się orzec, czy wizja księżycowych smoków wywołujących zaćmienie pojawiła się nagle w liście, czy też została najpierw użyta w Łazikantym, jednakże obie te prace muszą wiązać się ze sobą.

Przerwa świąteczna pozwalała Tolkienowi oderwać się od obowiązków akademickich. W tym okresie mógł on poświęcić swój czas zapisaniu Łazikantego i choć nie da się stwierdzić z całą pewnością, iż uczynił to w grudniu 1927 roku, jeszcze jedna wskazówka sugeruje tę właśnie datę, przynajmniej jako terminus a quo najwcześniejszego (niedatowanego) istniejącego tekstu. W najwcześniejszym tekście po cytowanych wcześniej słowach: „Najbliższe zaćmienie okazało się klęską”, następuje uwaga: „tak przynajmniej twierdzili astronomowie [fotografowie]”. I rzeczywiście, jak donosił „Times”, taka właśnie opinia panowała powszechnie w Londynie, jeśli chodzi o całkowite zaćmienie księżyca, które miało miejsce 8 grudnia 1927 roku, lecz Anglicy nie mogli go obserwować z powodu chmur. Raz jeszcze odwołajmy się do listu od Świętego Mikołaja z 1927 roku. Podaje on dokładną datę zaćmienia, które nastąpiło podczas nieobecności Człowieka z Księżyca — 8 grudnia, co dowodzi, iż Tolkien pamiętał o prawdziwych wydarzeniach.

Najwcześniejszy istniejący tekst Łazikantego to tylko jedna z czterech wersji w tolkienowskim archiwum oksfordzkiej Bodleian Library. Niestety jedna piąta z niego zaginęła — stanowi to ekwiwalent obecnego rozdziału pierwszego i pierwszej połowy drugiego. Reszta wypełnia dwadzieścia dwie strony, zapisane na różnych kartkach (być może wydartych ze szkolnych zeszytów) szybko i częściowo niemal nieczytelnie, z licznymi poprawkami. Po tym tekście następują trzy maszynopisy, podobnie pozbawione dat. Widać na nich, jak Tolkien stopniowo rozwijał swą opowieść, wprowadzając wiele ulepszeń stylistycznych i nowych szczegółów, lecz nie zmieniając zanadto samej fabuły. Pierwszy maszynopis, trzydzieści dziewięć stron opatrzonych gęstymi poprawkami, oparty jest na rękopisie i bardzo pomógł nam w odszyfrowaniu mniej czytelnych fragmentów wcześniejszej wersji. Jednakże pod koniec zaczyna on różnić się od pierwowzoru — fragment, w którym Łazik powraca do swej początkowej postaci i rozmiarów, wcześniej niemal rozczarowujący, obecnie dramatyczny i zabawny, został znacznie rozbudowany. Nowy tekst początkowo nosił tytuł Przygody Łazika, lecz Tolkien poprawił go odręcznie na wariant Łazikanty — od tej pory tak właśnie nazywały się kolejne wersje.

Drugi z trzech rękopisów urywa się zaledwie po dziewięciu stronach, przy czym na ostatniej zapisano tylko kilka wierszy. Najwyraźniej stanowiło to świadomą decyzję autora. Wersja ta obejmuje tekst od początku historii do miejsca, w którym księżyc zaczął „kreślić na wodach swą świetlistą ścieżkę” (s. 43). Dodatkowo krótki fragment został zapisany na maszynie na odwrocie jednej z kartek. Tolkien porzucił go niemal natychmiast, podejmując ciąg dalszy po kolejnej przeróbce na właściwej stronie. W drugim maszynopisie zostały wprowadzone poprawki zapisane na pierwszym oraz dodatkowe ulepszenia. Znacznie istotniejszy jest jednak wygląd tej wersji, dużo bardziej porządny niż pierwszy maszynopis. Pisząc go, Tolkien wyraźnie przejmował się jego formą — numerował strony na maszynie, zamiast później piórem, i rozbijał dialogi na akapity, wskazując kolejnych mówców, podczas gdy przedtem (w wersji niewątpliwie roboczej) nie zadawał sobie tyle trudu. Na nowym maszynopisie widnieje też niewiele odręcznych dopisków, bardzo starannych i stanowiących niemal wyłącznie poprawki literówek.

Ta dbałość o formę każe nam przypuszczać, iż Tolkien zamierzał pod koniec 1936 roku złożyć drugi manuskrypt u swego wydawcy, George’a Allena & Unwina. W owym czasie wydawnictwo z entuzjazmem przyjęło Hobbita i choć na razie był on jeszcze w druku i nie okazał się sukcesem, na jego podstawie zachęcono Tolkiena do przedstawienia kolejnych utworów dla dzieci, które można by opublikować. Spełnił te prośby, wysyłając Allenowi & Unwinowi ilustrowaną książkę Pan Błysk, parodię średniowiecznej opowieści Gospodarz Giles z Ham oraz Łazikantego. Jeśli, jak przypuszczamy, niedokończony drugi maszynopis Łazikantego powstał z tą właśnie myślą, Tolkien przerwał pracę nad nim, ponieważ tekst wymagał jeszcze doszlifowania — czy też może dlatego, że jak poprzednie brudnopisy został on zapisany na kartkach najwyraźniej wydartych z zeszytów; dłuższa krawędź każdej z nich była lekko poszarpana i autor uznał, iż jego dziełu potrzeba bardziej profesjonalnej prezentacji.

Rzeczywiście, trzeci i ostatni maszynopis Łazikantego został porządnie, choć nie bez poprawek, zapisany na sześćdziesięciu (nie zawsze jednakowych) kartkach fabrycznego papieru maszynowego. Tu właśnie autor wprowadził podział na rozdziały, dodając też kolejne, niewielkie, lecz liczne zmiany dialogów i opisów, a także znaków przestankowych i podziałów na akapity. Niemal na pewno ten właśnie tekst Tolkien złożył w wydawnictwie Allen & Unwin i właśnie ów tekst dyrektor firmy, Stanley Unwin, przedstawił do oceny swemu synowi Raynerowi.

W pochodzącej z 7 stycznia 1937 roku recenzji Rayner Unwin uznał historię za „dobrze napisaną i zabawną”; jednak mimo pozytywnej oceny została ona odrzucona. Łazikanty był niewątpliwie jedną z „krótkich bajek w różnych stylach”, które Tolkien przygotował do wydania we wrześniu 1937 roku, jak zanotował Stanley Unwin. Do tego czasu jednak Hobbit stał się tak wielkim przebojem, że Allen & Unwin pragnęli przede wszystkim dalszego ciągu historii o hobbitach. Wygląda na to, iż autor i wydawca nigdy już nie wracali do Łazikantego. Tolkien całą swoją uwagę poświęcił „nowemu Hobbitowi”, książce, która miała się stać jego arcydziełem: Władcy Pierścieni.

Nie jest zbytnią przesadą stwierdzić, iż Władca Pierścieni mógłby nie stać się tym, czym jest, gdyby nie historyjki takie jak Łazikanty, gdyż popularność, jaką cieszyły się wśród dzieci Tolkiena, i zapał samego Tolkiena doprowadziły go w końcu do stworzenia bardziej ambitnej historii — Hobbita — i jej ciągu dalszego. Większość owych historyjek nie zachowała się. Zaledwie kilka zostało zapisanych, a z nich niewiele dokończonych. Tolkien, poczynając co najmniej od 1920 roku, kiedy to napisał pierwszy z Listów Świętego Mikołaja, z prawdziwą przyjemnością opowiadał bajki dzieciom. Warto też wspomnieć o historyjkach o złowieszczym Billu Stickersie i jego przeciwniku, majorze Droga Przed Nami, maleńkim człowieczku Timothym Titusie i energicznym Tomie Bombadilu, którego pierwowzorem była holenderska lalka, należąca do Michaela Tolkiena. Żadne z tych historyjek nie miały większego znaczenia, choć Tom Bombadil znalazł sobie później niszę w wierszach i Władcy Pierścieni. W 1924 roku Tolkien stworzył niezwykle osobliwą, dłuższą historię, The Orgog. Maszynopis jej nadal istnieje, jest jednak niedokończony i niedopracowany.

W odróżnieniu od nich wszystkich Łazikanty został ukończony i doszlifowany; wyróżnia się też spośród innych pochodzących z tego okresu historyjek dla dzieci pióra Tolkiena nieskrywaną przyjemnością, z jaką autor pozwala sobie na gry słowne. Pojawiają się w nim liczne niemal-homonimy (Persja i Pershore), onomatopeje i aliteracje („piski i wrzaski, jęki i mlaski, skowyty i skomlenie, burczenie i warczenie”, s. 44), spisy, zabawne ze względu na swą długość (takie jak: „akcesoria, insygnia, memoranda, chemikalia, regalia, antidota, księgi czarów, arkana, aparaty oraz worki i flaszeczki pełne najróżniejszych zaklęć” w pracowni Artakserksesa — s. 104) i zaskakujące przenośnie (Człowiek z Księżyca „rozpłynął się w powietrzu, a każdy, nawet jeśli nigdy nie był na księżycu, powie wam, jak rzadkie jest tamtejsze powietrze i jak trudno się w nim rozpłynąć”, s. 50). W tekście występują też liczne dziecinne zwroty, takie jak szur, plusk, brzuszek, interesujące choćby dlatego, że rzadko pojawiają się w opublikowanych pracach Tolkiena, który od początku usuwał je w rękopisach albo wykreślał przy wprowadzaniu poprawek (w Hobbicie na przykład brzuszek staje się brzuchem). Oto niewątpliwe pozostałości historii opowiedzianej kiedyś przez Tolkiena jego dzieciom.

Fakt, iż Tolkien umieścił także w Łazikantym słowa takie jak dywagacje, akcesoria, fosforyzujące czy antidota, jest godny dostrzeżenia w dzisiejszych czasach, gdy podobny język uważa się za zbyt trudny dla małych dzieci — opinia, z którą Tolkien z pewnością by się nie zgodził. „Dobrego słownictwa nie nabywa się, czytając książki napisane według jakiegoś wyobrażenia o słownictwie danej grupy wiekowej. Nabywa się je, czytając książki grupę tę przerastające” (J.R.R. Tolkien, Listy).

Łazikanty jest też wyjątkowy ze względu na bogactwo materiałów biograficznych i literackich w nim zawartych. Przede wszystkim mamy tu rodzinę Tolkiena i samego autora: w Łazikantym widzimy rodziców i dzieci (mały Christopher zostaje tylko wspomniany), w trzech rozdziałach pojawiają się domek i plaża w Filey, sam Tolkien kilka razy daje upust swoim uczuciom dotyczącym zaśmiecania kraju, a wydarzenia z wakacji 1925 roku (księżyc nad morzem, wielka burza i przede wszystkim utrata pieska Michaela) stanowią kluczowe elementy opowieści. Do nich Tolkien dodał liczne odniesienia do mitów i baśni, sag skandynawskich oraz dawnej i współczesnej literatury dziecięcej: Czerwonego i Białego Smoka z legend rycerskich, Artura i Merlina, mitycznych mieszkańców morza (między innymi syreny, Njorda i Starca Morskiego), a także węża Midgardu, dołączając do nich zapożyczenia, czy przynajmniej echa, z książek o Psammetychu Edit Nesbit, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra oraz PrzygodySylwii i Bruna Lewisa Carrolla, a nawet Gilberta i Sullivana. Rozrzut tematyczny jest imponujący, lecz Tolkienowi udało się połączyć owe tak odmienne materiały w sposób zręczny i zabawny — dla tych, którzy potrafią dostrzec aluzje.

W krótkich przypisach po tekście identyfikujemy i omawiamy wiele źródeł Tolkiena (pewnych bądź prawdopodobnych) — jak również mało znane słowa, kilka faktów dotyczących Wielkiej Brytanii i nieznanych czytelnikom z innych krajów — tu jednak, w ogólnym wstępie, warto omówić szerzej parę kwestii.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki