Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
(Nie)zwykłe życie. Miłość, literatura i poszukiwanie własnej drogi.
Nowa powieść laureata Paszportu „Polityki”!
Olę i Tobiasza, choć wywodzą się z różnych środowisk, łączy całkiem sporo. Poznają się w liceum, pochodzą z prowincji. Są u progu dorosłości, a główne wyzwanie, z jakim się mierzą, to próba tkania życia na własnych warunkach.
Ola mieszka we wsi pod Pabianicami. Studiuje zaocznie zarządzanie, na co dzień pracując jako recepcjonistka w szpitalu. Tobiasz jest przekonany, że jego powołaniem jest pisanie. I mimo że studiuje prawo, jego życie w Krakowie kręci się przede wszystkim wokół literatury.
Ich rzeczywistość składa się z domysłów i wyobrażeń, ale też nadziei, że gdzieś za rogiem czeka na nich wielka – a przynajmniej nierozczarowująca – przyszłość.
Czy ich pierwsze dorosłe wybory naprawdę należą do nich? I czy ocean możliwości, który się przed nimi roztacza, rzeczywiście jest na wyciągnięcie ręki? Poważne relacje Oli i Tobiasza budowane są na przemilczeniach, rywalizacji, ale i tęsknocie – w końcu niełatwo jest stworzyć prawdziwy związek, gdy nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy.
A jeśli myślicie, że wiecie już, jak potoczy się fabuła Małych pająków – nic bardziej błędnego. Łukasz Barys nie raz nas zaskoczy!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 441
Dla Kamili
Pająk srebrzystą kulę trzyma
W niedostrzegalnym ręku –
I cicho tańcząc snuje sobie
Perłową nitkę cienką –
Od nic do nic kursuje –
Jakież nierealne zajęcie –
Nasz gobelin zasnuwa swoim –
Dwa razy prędzej –
Godziny trzeba mu, by wznieść
Kontynenty świetliste –
A potem zwisa ze szczotki –
Bo zapomniał o swoich granicach –
Emily Dickinson,przeł. Stanisław Barańczak
Ola nie wyjawiła tego nigdy Tobiaszowi, ale już wcześniej wiedziała, że się spotkają. Kilka dni przed imprezą urodzinową obserwowała go w szkole, czerpiąc przyjemność ze świadomości, że on nie ma pojęcia o jej istnieniu. Wiedziała, że to, co robi, mogłoby się komuś wydać dziwaczne, ale nie umiała się powstrzymać przed śledzeniem chłopaka. Raz tylko, odniosła takie wrażenie, spotkali się na chwilę wzrokiem, lecz on zaraz się odwrócił i poszedł na lekcję.
Robił to, co wszyscy. Większość przerw spędzał na dyskusjach z koleżankami, dziewczynami z klasy humanistycznej, do której chodził. Ola zdawała sobie sprawę, że dziewczyny lubią Tobiasza, ale nie wiedziała dotąd, że rozmawia z tak wieloma z nich. Zastanawiała się, o czym, nie miała jednak pomysłu i stresowała się, czy też będzie potrafiła się z nim dogadać, gdy wreszcie spotkają się na osiemnastce Michała Grabowskiego w Tążewach.
Ola pomagała Michałowi w organizacji imprezy. Znali się z podstawówki. Przyszedł do niej i razem przygotowywali listę gości, wspólnych znajomych. Powiedział, że zastanawia się, czy zaprosić swojego kuzyna z Pabianic. Nie rozmawiał z nim co prawda od dawna, ale w dzieciństwie bardzo się lubili.
Znacie się pewnie, chodzi z tobą do liceum, oznajmił Michał.
Jak się nazywa?, spytała.
Tobiasz Frątczak, odpowiedział.
Skoro to twój kuzyn, to chyba możesz go zaprosić.
Ale znacie się?
Kojarzę go, ale się nie znamy.
Nie chciała się przed Michałem zdradzić ze swoimi uczuciami, ale podekscytowała ją myśl, że na osiemnastce będzie ktoś z liceum – i to ktoś taki. Tobiasz był przystojny, dobrze się ubierał, miał opinię inteligentnego i zabawnego. Chodził na imprezy z grupą najpopularniejszych osób, chociaż nie był w tym towarzystwie najważniejszy.
Ona chodziła do klasy biologiczno-chemicznej, a po szkole pracowała w sklepie z zabawkami. Wieczorami wracała do Podstoły. Nie kolegowała się z tymi ludźmi co Tobiasz, dlatego jeszcze ze sobą nie rozmawiali. W tygodniu miała bardzo mało czasu, dzieliła go na dojazdy do liceum, pracę i odrabianie lekcji. Jeśli z kimś wychodziła, to z Magdą albo Michałem, znajomymi ze swojej wsi. W sobotę albo niedzielę, gdy miała wolną chwilę od nauki i akurat nie pracowała, szli posiedzieć na stadionie. Latem organizowali ogniska, a w zimne dni odwiedzali się w domach, czasem jechali samochodem do centrum handlowego w Bełchatowie albo w Pabianicach.
Miała w liceum dwie koleżanki, jednak nie czuła się z nimi specjalnie związana. Były zamknięte w sobie i humorzaste. Nigdy nie spotykała się z nimi po szkole. Czasami nawet na lekcjach siedziała sama i zdarzały się dni, gdy prawie się nie odzywała. Odnosiła wrażenie, że koleżanki nie chcą, by im się narzucała. Inni, których może chciałaby poznać, obracali się w zamkniętych grupkach. Ona mieszkała daleko, dlatego była skazana na samotność.
Miała świadomość, co powiedzieliby ludzie, gdyby zauważyli, że śledzi Tobiasza – uznaliby ją za wariatkę. Sama trochę się tak czuła, ale po prostu nie mogła się opanować. Gdy dowiedziała się, że Tobiasz będzie na osiemnastce, zaczęła za nim chodzić, utrzymywała jednak odpowiedni dystans. Zastanawiała się, czy on wie, jak ona ma na imię. Powinien wiedzieć, przecież w szkole wszyscy mniej więcej się znali. Ale mógł też nie pamiętać albo nie usłyszeć dotąd jej imienia.
Na studniówce, miesiąc temu, była sama. Tak naprawdę nie zamierzała przychodzić, wolała oszczędzić pieniądze, dała się jednak namówić wychowawczyni. Po wszystkim, gdy wróciła z tatą do domu, położyła się do łóżka i zaczęła płakać. Bawiła się tragicznie, właściwie cały wieczór spędziła przy stole, między swoimi dwiema koleżankami, które nie odezwały się do niej ani razu, tylko sztywno spoglądały przed siebie. Kiedy podeszła w końcu do pozostałych ludzi z klasy, by się z nimi napić, poczuła się lepiej, przez moment. Ostatecznie wróciła na swoje miejsce i tylko czasami wstawała, by zatańczyć w kółku albo znowu się napić. Głupio się czuła, gdy tak chodziła wzdłuż stołu z kieliszkiem albo kręciła się na parkiecie. Gdy wsiadła do samochodu taty, poczuła ulgę. Żałowała, że nie dołączyła do tych, którzy bawili się wspaniale. Wśród nich był Tobiasz.
Na osiemnastce Michała Grabowskiego będzie inaczej. Taką miała nadzieję. W Tążewach Tobiasz nie będzie kojarzył nikogo oprócz niej i Michała. Na pewno ją rozpozna, a wtedy przedstawią się sobie i zaczną rozmowę. Bo niby z kim miałby rozmawiać w Tążewach Tobiasz, jeśli nie z nią? Na pewno nie z kolegami Michała, z Magdą też nie. Oni do niego nie pasowali.
Nieustannie myślała o ich przyszłym spotkaniu, nie mogła skupić się na niczym innym. Co powinna powiedzieć? Jak się zachować? Czy nie wyjdzie na głupią? Bardzo chciała porozmawiać z Tobiaszem i przeczuwała, że tak się stanie. To było ekscytujące – planować z myślą, że on o niczym nie ma pojęcia. Układać różne scenariusze z nim i ze sobą w rolach pionków, ekscytować się jakimiś zupełnie nieprawdopodobnymi rozwiązaniami. Czuła się jak pajęczyca, tkająca wokół swojej ofiary lepką sieć.
Tego dnia wróciła z pracy i stanęła przed lustrem. Już dawno wybrała krótką czarną sukienkę, ale gdy teraz ją założyła, stwierdziła, że źle na niej leży. Zdjęła ją i zaczęła szukać innej. Żadna jej nie odpowiadała. Miała jeszcze jedną, tę ze studniówki. Nie chciała się powtarzać, choć jedyną osobą, która mogła tę sukienkę kojarzyć, był właśnie Tobiasz. Nie sądziła, by pamiętał, w co była ubrana, lecz przecież mógł – a wolała, by nie powiązał jej z tamtą dziewczyną.
Rzuciła się na łóżko i wzięła do ręki telefon. Miała ochotę napisać Magdzie, że nigdzie się nie wybiera, że to bez sensu. Ale nie zrobiła tego. Leżąc w łóżku, w czarnej sukience ciasno przylegającej do ciała, zerknęła w lustro na drzwiach szafy. W pokoju miała tylko niewielkie okno, przez które wpadało mało światła, mimo to widziała się dość wyraźnie. Wpatrywała się w swoje odbicie tak intensywnie, że w pewnej chwili wydała się sobie piękna. Zamknęła oczy i zobaczyła inną osobę. Potem znowu je otworzyła i się zawstydziła.
Sięgnęła po leżącą na stoliku książkę, którą wypożyczyła ostatnio z biblioteki. Próbowała przez nią przebrnąć od dłuższego czasu. Nie wiedziała, o czym właściwie jest, ale dawała się ponieść brzmieniu słów. Była to, jak zdążyła się zorientować, literatura współczesna, napisana przez żyjącego pisarza. Pierwszy raz czytała coś takiego. Od dawna planowała porozmawiać o swoich odczuciach z polonistą. Wypożyczyła tę książkę, ponieważ rzucił mimochodem, że warto ją znać, by na maturze w rozprawce posłużyć się współczesnym kontekstem, ale nie była pewna, czy dobrze rozumie treść, i bała się, że polonista zignoruje jej uwagi. Na lekcjach raczej się nie odzywała i nie miała pojęcia, jak zareaguje nauczyciel, gdy nagle do niego podejdzie i zacznie dyskusję.
Przeczytała zaledwie kilka zdań, gdy otworzyły się drzwi.
Nie idziesz na tę osiemnastkę?, spytała mama.
Idę.
To pośpiesz się, bo nie zdążysz.
Wiem, wiem.
No, odłóż już tę książkę i się ubieraj.
Wiem, idę.
Poszła do łazienki, a mama ruszyła w ślad za nią.
Jesteś smutna?, spytała córkę.
Nie.
Tak wyglądasz.
Wszystko w porządku, nie musisz się martwić.
To dobrze. Jesteś piękna, wiesz?
Przestań, mamo.
Nie będzie ci za zimno?
Nie, nie będzie.
Po prostu się o ciebie martwię.
Dzięki, mamo.
Jeszcze zanim Ola wyszła, Renata Górska sięgnęła po telefon i zrobiła córce kilka zdjęć. Ola pozowała posłusznie, obracając się, i powtarzała, by mama nie wrzucała tych zdjęć na Facebooka.
Robię te zdjęcia na pamiątkę, powiedziała Renata.
Pokaż, pewnie wyglądam szkaradnie.
Nie, nie pokażę ci. Idź już, bo się spóźnisz.
Ola pobiegła do samochodu, odpaliła go, zawróciła na podwórku i wyjechała przez bramę na ulicę. Skręciła w prawo, w stronę wsi. Za sobą miała ścianę lasu i ostatnie gospodarstwa. Po chwili znowu skręciła w prawo, w kierunku Dłutowa. Zgarnęła Magdę i wkrótce były już w drodze do Tążew. Jechała bardzo wolno, by nie wpaść w poślizg, a Magda opowiadała jej o chłopaku, z którym pisze. Do Oli dotarło tylko, że ma na imię Robert i jest sporo starszy od nich. Nie mogła się skupić na słowach przyjaciółki.
Tobiasz właściwie nie miał ochoty odwiedzać Michała Grabowskiego, swojego kuzyna z Tążew. Zrobił to wyłącznie po to, by zadowolić ojca. Marek Frątczak miał prawdziwą obsesję na punkcie więzi rodzinnych, może dlatego, że prawie z żadnymi krewnymi oprócz Grabowskich nie utrzymywał kontaktu – w końcu wymógł na Tobiaszu, by poszedł na imprezę do Michała. Przecież są rodziną, Tobiasz nie powinien się wywyższać.
Zaproponował, że go podwiezie. Jechali prawie czterdzieści minut. Z Pabianic do Tążew mieli kawałek, na dodatek droga była oblodzona. Tobiasz zrobił się senny, przez co niemal upuścił na podłogę butelkę wina, którą kupił kuzynowi. Nie wiedział, co innego mógłby mu podarować. Był pewny, że zanudzi się na śmierć i że nie będzie miał z kolegami Michała o czym pogadać. Ubrał się dość niechlujnie, w starą koszulę, jakby chciał pokazać, że wszystko mu jedno, co sobie o nim pomyślą.
Osiemnastka odbywała się w sali obok boiska lokalnej drużyny. Nie sądził, że spotka kogoś znajomego. I rzeczywiście, na początku nie spotkał. Za stołami siedzieli wyłącznie koledzy Michała, śmiali się z czegoś i pokazywali sobie różne filmiki na telefonach, nie wciągając Tobiasza w rozmowę. Dopiero po chwili na salę weszły dwie dziewczyny. Jedną z nich skądś kojarzył, ale nie potrafił sobie przypomnieć skąd. W końcu go olśniło. Ta dziewczyna miała na imię Ola, chodziła do równoległej klasy w jego liceum. Ale wyglądała inaczej niż zwykle. Poczuł, że chciałby z nią porozmawiać, tylko nie był pewien, czy ona go pamięta.
Usiadła za stołem naprzeciwko niego i uśmiechnęła się lekko, choć zaraz potem odwróciła się do koleżanki. Zerkali na siebie co jakiś czas. Tobiasz nie wiedział, co zrobić. Ola co chwilę wstawała, żeby zatańczyć z jakimś chłopakiem, ale czuł, że wciąż go obserwuje albo po prostu sprawdza, czy on obserwuje ją. Czuł się żałośnie – siedział samotny nad talerzem, nie miał nawet z kim wyjść na papierosa. Koledzy Michała mu polewali, ale to było tyle, jeśli chodzi o integrację. Jakby wyczuwając niechęć Tobiasza, nie odzywali się do niego wcale, a jeśli już, to zwracali się do niego z jakimś dystansem, jak do kogoś starszego od siebie. Tobiasz z rozrzewnieniem wspominał lepsze osiemnastki.
W końcu postanowił podejść do Oli. Akurat stała na uboczu i robiła sobie herbatę, czekała, aż woda w warniku zacznie się gotować. Muzyka na chwilę ucichła. Kucharki, które pracowały na sali, rozwoziły wózkami do stolików ciepłe dania. Udał, że też ma ochotę na herbatę. Stanął tuż za Olą, widział białe włoski na jej karku i krople potu we włosach, zawiniętych nad uszami. Gdy odwróciła się do niego, pomyślał, że jest piękna, o wiele piękniejsza, niż uznałby w szkole czy choćby na studniówce. Czy pamiętał Olę ze studniówki? Nie, może minęli się w drodze do toalety, to tyle.
Jaką sobie zrobiłaś?, zagadnął i od razu skarcił się za tak głupie pytanie.
Czarną.
Spoko, to też zrobię czarną.
Uśmiechnęła się.
Jak ci się tu podoba?, spytała.
W porządku.
Miałam wrażenie, że nie bawisz się za dobrze.
Nie, wręcz przeciwnie. Jest super.
To fajnie.
Nie spodziewałem się, że spotkam tu kogoś z liceum. Michał to mój kuzyn, ale rzadko się odwiedzamy.
Wiem, mówił mi o tobie.
Skąd się znacie?
Aaa, z podstawówki.
Serio? A mieszkasz tu niedaleko?
Znów się uśmiechnęła i upiła trochę herbaty. Tobiasz pomyślał, że nie powinien zadawać tylu pytań, tylko po prostu z nią zatańczyć.
Tak, niedaleko. W Podstole.
To kawałek masz do liceum.
Nie, bez przesady.
Czuli się obserwowani przez całą resztę i gdy chłopaki puściły głośną muzykę, Tobiasz miał wrażenie, że to celowo, żeby przerwać im rozmowę. Poszli więc w stronę szatni, gdzie było straszliwie zimno, ale trochę ciszej.
Chłopakom się chyba nie spodoba, że tak dużo z tobą rozmawiam, powiedział Tobiasz.
Bez przesady, to tylko rozmowa.
Nie będą zazdrośni?
Zmieniła temat, bo Tobiasz wciąż dopytywał, dlaczego tak się poświęca i codziennie dojeżdża do pabianickiego liceum, według niego straszliwie słabego. Odpowiedziała mu, że zawsze lubiła się uczyć i chciała dobrze zdać maturę. Jeśli chodzi o dojazdy, to rzeczywiście, bywały męczące, ale gdy skończyła osiemnaście lat, dostała od rodziców samochód, więc już nie ma problemów z dotarciem do Pabianic.
Tobiasz zastanawiał się usilnie, czemu ani razu nie zamienili ze sobą słowa w szkole. Teraz rozmawiało im się wspaniale. On też miał coś do powiedzenia o dojazdach, przecież mieszkał pod Pabianicami. Czemu nie zwrócił na nią uwagi na studniówce? Musiała być wtedy równie piękna jak dzisiaj.
Może wyjdziemy na zewnątrz?, zapytał.
Wszyscy się zorientują, że zniknęliśmy. Już i tak nas obserwują.
No tak.
Wrócili do stołu. Dopiero potem dała mu znak ręką i uśmiechnęła się, poruszając lekko głową. Od razu zrozumiał, o co chodzi. Poszedł za nią do szatni, przemykając po sali jak cień.
Impreza się rozkręciła. Opuścili salę bardzo prędko, uważając, by nikt nie zobaczył, że wychodzą razem. Ola czekała tuż za drzwiami, Tobiasz prawie na nią wpadł. Mogli wyjść na ulicę albo iść w stronę boiska. Woleli boisko. Na murawie leżała cienka, błyszcząca warstwa śniegu. Widzieli stąd salę, kolorowe światła w środku. Lecz nikt nie mógł dostrzec ich dwojga, idących ku bramce, za którą rosły drzewa i krzaki.
Ale cicho, powiedział Tobiasz.
Niesamowicie, szepnęła Ola.
I biało.
Dawno nie spadło tak dużo śniegu.
No, mamy szczęście.
Spoglądali na siebie, wypuszczając z ust parę, która niemal zamarzała przed ich twarzami. Maszerowali, zostawiając za sobą ślady, w stronę srebrnej bramki. Już dawno zdjęto z niej siatkę. Metalowe obramowanie pośrodku niczego, przez które przeszli na drugą stronę. Tobiasz złapał się słupka i patrząc to na dwie linie śladów ciągnące się za nimi, biegnące od środka boiska ku bramce, to na ciemne krzaki za bramką, nachylił się nad Olą. Ledwo się teraz widzieli, ale im to nie przeszkadzało. Sala zniknęła daleko w ciemnościach, tak samo domy i ulica. Znowu zaczął padać lekki, puszysty śnieg.
Chciałbym cię pocałować, mogę?, rzekł Tobiasz.
Nie musisz o to pytać, powiedziała.
Okej.
Ale zamiast cokolwiek zrobić, wciąż stał przed nią, trzymając się słupka. W końcu Ola wyjęła rękę z kieszeni i opierając opuszki palców na jego brodzie, pocałowała go w spierzchnięte usta. Miała wrażenie, że to sen. Nie wierzyła, że okazała się tak skuteczną pajęczycą.
Tobiasz starał się wymyślić, co ciekawego mógłby powiedzieć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Ola wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem. Teraz on ją pocałował, dość niespodziewanie, aż się zachwiała i prawie przewróciła. Zrobiła krok do tyłu i poczuła ból w kolanie, lecz zaraz odzyskała równowagę. Opierali się o słupek i całowali, błądząc palcami po swoich kurtkach. Ola wciskała palce w puchówkę Tobiasza, nie mogąc się przebić przez grubą warstwę materiału. On dość łatwo znalazł piersi Oli i ściskał je przez materiał kurtki. Odsunęła się po chwili. Przytknęła dłoń do swoich czerwonych warg.
Złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Wracali po swoich śladach aż do sali. W drzwiach uwolnił dłoń z uścisku Oli. Weszli do środka osobno, udając, że nic między nimi nie zaszło. Nie wiedzieli nawet, ile minęło czasu.
Niedługo potem po Tobiasza przyjechał tata. Tobiasz uśmiechnął się do Oli, ubrał się i wyszedł na zimne powietrze. Wsiadł do samochodu i niemal natychmiast zasnął. Obudził się dopiero przed domem.
W poniedziałek spotkali się w szatni. Ola uśmiechnęła się do Tobiasza, ale on odwrócił się w stronę kolegi, który opowiadał coś o sprawdzianie z rachunku prawdopodobieństwa, i pozwolił, by go minęła. Usiadła więc na ławce i powoli zmieniała buty, zerkając w jego stronę. Wciąż się łudziła, że zaraz podejdzie i się z nią przywita, może nawet ją pocałuje, choćby w policzek.
Jednak zaraz rozbrzmiał dzwonek i Tobiasz pobiegł w stronę klasy. Potem kilkukrotnie spotkali się wzrokiem na przerwach. Ola nie odważyła się podejść bliżej. Wstydziła się przed klasą Tobiasza, miała też wrażenie, że on poczułby się zakłopotany, gdyby się z nim przywitała. Tobiasz raz zwrócił uwagę na jej kurtkę, wydawała mu się inna niż ta, którą miała na imprezie. To dziwne, ale w Podstole wprost nie mógł się powstrzymać przed rozmową z Olą, a tu, w liceum, coś sprawiało, że nie potrafił się przemóc, by się do niej odezwać.