Mąż i żona - Aleksander Fredro - ebook + książka

Mąż i żona ebook

Aleksander Fredro

0,0

Opis

Frywolna, zuchwała komedia dwudziestokilkuletniego Aleksandra Fredry, obracająca się wokół tematu miłości, romansu i zdrady.

Rzecz dzieje się w jednym miejscu: w mieście, w domu hrabiego Wacława i jego żony Elwiry. Zaniedbywana w małżeństwie, spędzająca całe dnie w domu Elwira romansuje z Alfredem, serdecznym przyjacielem swego męża. Hrabia Wacław, lew salonowy, w myśl swojej zasady, że nawet po zawarciu małżeństwa „mężczyźnie wszystko pozwolone”, szuka przygód erotycznych i zdradza żonę z jej rezolutną pokojówką i powierniczką Justysią. Swoje względy okazuje Justysi także niestały kochanek Alfred, nieco już znudzony Elwirą.

Prapremiera Męża i żony miała miejsce 29 kwietnia 1822 roku we Lwowie. Na scenie Warszawy sztuka pojawiła się rok później. Do jej wystawienia doprowadził Franciszek Kisieliński, rówieśnik i przyjaciel Aleksandra Fredry z czasów służby w wojsku, pośredniczący w jego imieniu w rozmowach z Teatrem Narodowym. Po premierze pisał do Fredry: „Sztuka ogólnie się podobała, oklaski zbierała częste, a po jej ukończeniu żądano widzieć autora i wymieniono Ciebie. (…) Do poszczególnej opinii o komedii »Mąż i żona«, to jest dobrą, zabawną i dowcipną, to jej tylko wszyscy zarzucają, że jest nadto wolną i ja się obawiam bardzo, aby ministrowi oświecenia nie przyszła chętka zakazać jej grania. Stare kwoki są zgorszone…”.

Za gorszące uważano szczególnie brak jednoznacznego morału w finale, który potępiałby niewierność, szczególnie małżeńską, i pochwalał cnotę. Pierwotnie sztuka kończyła się sceną z udziałem całej czwórki oszukujących się nawzajem postaci czworokąta. Hrabia, jako sędzia moralności, obarczał całą winą Justysię i zapowiadał odesłanie jej do klasztoru. Dla pozostałej trójki wszystko zostaje po dawnemu.

Taka wersja zakończenia sztuki znalazła się w pierwszym wydaniu komedii Fredry (Wiedeń 1826), a także w czterech wydaniach dzieł Fredry, które ukazały się za jego życia. Natomiast w pierwszym wydaniu pośmiertnym (Warszawa 1880) zamiast niej pojawiła się zupełnie inna, krótsza scena finałowa, z udziałem tylko Wacława i Alfreda. Tak radykalnej zmianie nie towarzyszył żaden komentarz redakcyjny. Sprawa dwóch różnych zakończeń sztuki wywołała gorącą dyskusję pomiędzy znawcami Fredry: profesorem Eugeniuszem Kucharskim i Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, prowadzoną na łamach „Wiadomości Literackich”. Swoje felietony, będące jej częścią, zawarł Boy-Żeleński w zbiorze Obrachunki fredrowskie.

Niniejsze wydanie zawiera wersję komedii z roku 1880.

Komedia Mąż i żona Aleksandra Fredry dostępna jest jako e-book (EPUB i Mobi Kindle) oraz plik PDF.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Aleksander Fredro
Mąż i żona
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 68

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Aleksander Fredro

Mąż i żona

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury.

ISBN-978-83-288-7425-1

Mąż i żona

Komedia w trzech aktach, wierszem

Cudzego nabywając, swoje często tracim; kto po cudzą stawkę idzie, trzeba, żeby swoję stawił, czasem i zapłacił.

Andrzej Maksymilian Fredro1
OSOBY:
Hrabia WacławElwira, jego żonaAlfredJustysia
Scena w mieście, w domu hrabiego Wacława.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/pomagam/

AKT I

Pokój; z jednej strony kanapa, z drugiej stół okrągły, na nim lampa z umbrelą2, w głębi fortepian.

SCENA I

Elwira, Alfred
siedzą przy sobie na kanapie.

ALFRED

trzymając rękę Elwiry
Luba Elwiro, kochanko mej duszy, 
Z łez oko twoje kiedyż się osuszy? 
Czemuż rzadkie, drogie chwile, 
Które możem spędzić z sobą, 
Lubisz, roniąc żalów tyle, 
Smutną pokrywać żałobą? 
Czy już miłości tak słaba jest siła, 
Że szczęście moje, któreś ty sprawiła, 
Nie może zatrzeć błahego wspomnienia 
I myśli próżnych nie zmienia? 

ELWIRA

Alfredzie, kocham, kocham cię nad życie, 
Lecz i to wyraz zbyt słaby; 
Jakież by życie mogło mieć powaby, 
Gdybym go z tobą nie dzieliła skrycie? 
Myśl, że stając się miłości nagrodą, 
Uczyniłam szczęście twoje, 
Więcej jest może jak zgryzot osłodą, 
Jest.... czego nawet wymówić się boję; 
Ale czyż mogę bez skrytej tęsknoty 
Puszczać w niepamięć obowiązki, cnoty, 
Które za młodu w duszę mi wpoili, 
Którem w nieszczęsnej przepomniała3 chwili? 
Nareszcie ciągła obawa... 

ALFRED

Obawa? 

ELWIRA

Alfredzie, miłość nasza nie jest prawa4; 
Świat ma oczy przenikliwe... 

ALFRED

Miłość nieprawa, marzenie prawdziwe! 
Jeśli natura zaród5 jej płomieni 
W każdą istotę włożyła, 
Płomieni, których czarująca siła 
Byt nieczuły w życie mieni6, 
Tym samym, jak się wydaje, 
Każdą miłość uprawniła. 
Czyliż ja przeto7 występnym zostaję, 
Że moje serce zamknięte zbyt mało, 
Lubiące piękność, rozum, dobroć, wdzięki, 
Elwirę kochać musiało? 
Wszakże to z świętej przyrodzenia8 ręki 
Ona — powaby, ja mam miłość stałą, 
I jeśli kogo, nie mnie winić trzeba — 
Czemuż Elwirę wskazały mi nieba? 

ELWIRA

Ach i ta miłość, dla której, niestety, 
Duszy niewinnej zrzuciłam zalety, 
Dla której, widząc zawsze tylko ciebie, 
Zapomniałam sama siebie, 
Zapomniałam i świat cały — 
Ach, jeśli kiedy strawi swe zapały, 
Jeśli twe serce oziębłym zostanie, 
Jakież ty o mnie mieć będziesz mniemanie? 
Może dowody dziś dane... 

ALFRED

Jak to? Coś rzekła! Gdy kochać przestanę? 
Ach nie, Elwiro, serc naszych złączenie, 
To z twoim mego równe uderzenie, 
Ten pociąg luby9 i ognisty razem, 
Co się tajemnym tłumacząc wyrazem, 
Spoił czułe nasze dusze, 
I ta mgła na świat rzucona, 
Gdy cię przyciskam do łona — 
Ach, czyż ci powtarzać muszę — 
Więcej jak zwykłej miłości zapałem! 
To czucie boskie, którego nie znałem, 
Którego niegdyś szukałem daremnie, 
Już się z życiem spletło we mnie; 
Ich węzła nieba nie wzruszą: 
Trwać i ginąć razem muszą. 

ELWIRA

O! Jakże lubię słuchać twego głosu! 
Upojona tym urokiem, 
Tracę pamięć mego losu, 
Ciebie tylko mam przed okiem; 
Słowa z mych piersi wydobyć nie mogę, 
Czuję i rozkosz, i żałość, i trwogę, 
Pożar mnie przenika miły, 
Pałam10 i pałać się boję, 
I ledwie dosyć mam siły 
Rzucić się w objęcia twoje. 
Czemuż przeznaczenia władza, 
Która nas złączyć umiała, 
Która serca nasze zgadza, 
Ciebie za męża Elwirze nie dała? 
I Wacław może, z inną żyjąc żoną, 
Byłby szczęśliwszy i ona szczęśliwą, 
I ja bym dzisiaj nie była zmuszoną 
Być z nim chytrą i fałszywą. 
Miłość ku tobie jedynie 
Mój wrodzony wstręt zwycięża, 
Że w każdej życia godzinie 
Zwodzić muszę mego męża. 

ALFRED

Twojego żalu niesłuszna przyczyna; 
Nie jegoż11 to własna wina, 
Że ci się ciągle podobać nie umiał, 
Gdy już zrazu był lubiony 
I że szalenie rozumiał 
Powinnością miłość12 żony? 
Wacław przystojny, bogaty, rozumny, 
W młodości najpierwszym kwiecie, 
Z tylu miłostek i sławny, i dumny, 
Wszystkim kazał wróżyć w świecie, 
Że jego żona, w jakimkolwiek względzie 
Jedną z najszczęśliwszych będzie. 
Alić13 ledwie cię zaślubił, 
Gdy mu wszędzie zazdroszczono, 
On, oziębły z swoją żoną, 
Domu swego już nie lubił. 
Ile gdzie indziej pośród zgromadzenia14
Rzadką swą przyjemnością jest celem wielbienia, 
Tyle nieznośny sam na sam u siebie, 
Zostawił żonę, że powiem, w potrzebie 
Gorętszej duszy szukania, 
Szukania uczuć podziału 
I ulegnienia pomału 
Władzy, pod którą natura nas skłania. 

ELWIRA

Gdybym nie była zawsze opuszczoną, 
Ach, inną byłabym żoną! 

ALFRED

Spędziłażeś z nim, powiedz, choć chwilę przyjemną? 

ELWIRA

Ach nie, nigdy, niestety! tak mało żył ze mną. 

ALFRED

Jeśli przyjdzie do ciebie, to siędzie15 i ziewa.  

ELWIRA

I za to, że się nudzi, na żonę się gniewa.  

ALFRED

Coraz przykrzejszym się staje. 

ELWIRA

Zawsze zrzędzi, gdera, łaje. 
Albo — ileż mi zawsze nie czynią zgryzoty 
Jego fałszywe pieszczoty, 
Którymi zwykle obdarza, 
Gdy nas kto trzeci uważa16. 
Rozkosz, szczęście rozpowiada, 
Których dozna, kto się żeni, 
Ściska, pieści, do nóg pada, 
Żonę bóstwem swoim mieni17 — 
Lecz ten, co patrzał, drzwi ledwie zatrzaśnie, 
Zaraz miłość, grzeczność gaśnie, 
I jakby chciał okupić przyjemność tej chwili, 
Na tysiąc niegrzeczności natychmiast się sili. 

ALFRED

Nieznośny. 

ELWIRA

Przykry. 

ALFRED

Bez duszy. 

ELWIRA

Nic go nie ujmie. 

ALFRED

Nie wzruszy. 

ELWIRA

Nie wiedzieć, czym mu dogodzić. 

ALFRED

I takiego przykro zwodzić? 
Nie, nie, on zasłużył na to, 
Niech za nieczułość to będzie zapłatą. 

ELWIRA

żartując
Lubisz widzę mężów karać. 

ALFRED

O dobro wszystkich potrzeba się starać. 

ELWIRA

I czasem to staranie jeszcze niechęć wzbudzi! 

ALFRED

Ach, któż w świecie nie doznał niewdzięczności ludzi! 

ELWIRA

Jednak choć tyle przykrości z nim znoszę, 
Żal mi go. 

ALFRED

z długim wejrzeniem
Biedny! 

ELWIRA

śmiejąc się
Nie żałuj go, proszę. 

ALFRED

Jak nie żałować i nie westchnąć szczerze, 
Kiedy mój Wacław w opiekę mnie bierze, 
By mnie nauczał, jakie są sposoby 
Zyskania względów kochanej osoby: 
Kiedy, jak długo trzeba skrycie kochać, 
Kiedy oświadczyć, kiedy jęczeć, szlochać, 
Jakimi drogami chodzić, 
Jak ospałych mężów zwodzić, 
Słowem, miłostek naucza mnie sztuki. 

ELWIRA

śmiejąc się
Ciebie? 

ALFRED

Mnie. 

ELWIRA

A ty? 

ALFRED

Ja słucham nauki. 

ELWIRA

śmiejąc się
A wybornie, doskonale! 
Prawda, że biedny; nie pojmuję wcale... 

SCENA II

Elwira, Alfred, Justysia.

JUSTYSIA

wbiegając
Pan, pan, dla Boga! Pan Hrabia już idzie. 

ELWIRA

zrywając się
Tak wcześnie wraca, któż by się spodziewał! 

JUSTYSIA

otwierając okno
Ach prędzej, prędzej, bo będziemy w biédzie. 

ALFRED

Nieznośny człowiek...  

JUSTYSIA

Jutro będziesz pan się gniewał... 

ALFRED

stając w oknie
Nie dać komu spokojnie wieczora przepędzić! 
Po to wraca, żeby zrzędzić. 

JUSTYSIA

Dalej, bo, na honor, zrzucę. 

ELWIRA

do Alfreda
Kiedy?... 

ALFRED

Za chwilę powrócę. 
Wychodzi.
Elwira siada przy okrągłym stole, bierze robótkę i szyje; Justysia wybiega.

SCENA III

Elwira, Wacław.
Wacław wchodzi, spogląda na Elwirę i wzrusza ramionami, rzuca kapelusz i chodzi czas jakiś po pokoju.

WACŁAW

stojąc przed Elwirą
Czemu też raz w rok nie wyjedziesz przecie? 
Można by się czasami pokazać na świecie. 
Zawsze cię w domu, zawsze samę widzę. 

ELWIRA

Lubię samotność. 

WACŁAW

Ja jej nienawidzę. 
chodzi; po krótkim milczeniu
Gust osobliwszy, siedzieć zawsze w domu! 

ELWIRA

Gust nie szkodzący nikomu. 

WACŁAW

O, zapewne, zapewne, nikomu nie szkodzi; 
Ale że nudny, mówić mi się godzi. 
chodzi; po krótkim milczeniu
Czy także lubisz tę smutną ciemnotę?