Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bł. Katharina Emmerich to mistyczka i wizjonerka, obdarzona stygmatami, beatyfikowana przez Jana Pawła II w 2004 r. Jej szczegółowe wizje, obejmujące kilkadziesiąt tomów, dotyczą życia Jezusa, Maryi, Józefa i ich krewnych oraz Apostołów. Na podstawie jej widzeń odnaleziono m.in. domek Maryi w Efezie.
Z wizji bł. Kathariny zawartych w tym tomie wyłania się obraz nieludzko cierpiącego Pana Jezusa, który nieustannie modli się za swoich oprawców i przebacza im. Przejmujące, szczegółowe opisy pozwalają nie tylko przenieść się w samo centrum ewangelicznych wydarzeń, ale – co najważniejsze – pomagają w ich duchowym przeżyciu.
Na kanwie tych objawień powstał scenariusz do słynnego filmu Mela Gibsona Pasja. Dzięki obszernym komentarzom przybliżającym kontekst biblijny oraz historyczno-kulturowy czytelnik ma szansę zrozumieć, czym tak naprawdę są objawienia prywatne, pogłębić swoją świadomość religijną, ale przede wszystkim na nowo odkryć, co się wydarzyło na Kalwarii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 403
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Na podstawie tłumaczenia ks. Władysława Rakowskiego,
wyd. II, Mikołów 1927
Opracowanie redakcyjne: Sylwia Haberka
Adiustacja: Zofia Smęda
Korekta: za-pis
Okładka: Anna Dąbrowska-Filip
Na okładce: Francesco Trevisani, Dead Christ Supported by Angels (1710)
© Copyright by Wydawnictwo M, 2021
ISBN 978-83-8043-838-5
Wydawnictwo M
Al. Słowackiego 1/6, 31-159 Kraków
tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwom.pl
Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75
e-mail: [email protected]
Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521
e-mail: [email protected]
www.klubpdp.pl
KonwersjaEpubeum
Powróciwszy do Betanii, Jezus udał się nazajutrz do świątyni, gdzie nauczał2. W pewnej części Jego drogi towarzyszyła Mu Najświętsza Matka. Jezus przygotował Ją na swą bolesną mękę, tłumacząc, że zbliża się czas, w którym spełni się przepowiednia Symeona, mówiąca, iż duszę Jej przeniknie miecz, albowiem bez litości zdradzą Go, pojmą, znieważą i skażą na śmierć jak złoczyńcę, a Ona będzie musiała na to patrzeć. Jezus długo o tym mówił, a Maryja była bardzo zasmucona.
Jezus zatrzymał się w domu Marii, matki Jana Marka3. Był on oddalony od świątyni niecały kwadrans drogi, stał jakby na przedmieściu. Następnego dnia, skoro tylko Żydzi opuścili świątynię, Jezus nauczał w niej publicznie4 i mówił bardzo surowo. W Jerozolimie znajdowali się w tym czasie wszyscy Apostołowie, przychodzili jednak do świątyni osobno, w grupach i z różnych stron. Jezus nauczał w okrągłej sali, w której przemawiał też w dwunastym roku życia. Były tu przygotowane siedzenia i stopnie dla słuchających, których wielu się zeszło.
Ściślej mówiąc, właściwie już teraz rozpoczęła się męka Jezusowa; cierpi bowiem wewnętrzne katusze gorzkiego smutku z powodu ludzkiej przewrotności. Tego i następnego dnia Jezus zatrzymał się przed bramą betlejemską w domu, do którego wstąpiła niegdyś Maryja, niosąc Go jako Dziecię do świątyni na ofiarowanie. W domu tym było kilka komnat, czuwał nad nim dozorca. Gdy Jezus szedł do świątyni, towarzyszył Mu tylko Piotr, Jakub Starszy i Jan, inni szli każdy z osobna. Apostołowie i uczniowie przebywali na gościnie u Łazarza w Betanii.
W jeden z następnych dni Jezus miał w świątyni naukę od rana aż do południa. Byli na niej obecni także faryzeusze. Potem wrócił do Betanii5 i tu znów mówił z Matką o swej bolesnej męce. Rozmawiali, stojąc na podwórzu w otwartej altanie.
Nikodem, Józef z Arymatei, synowie Symeona i inni nieznani uczniowie nie pokazują się jawnie na naukach Jezusa w świątyni; jeśli nie ma faryzeuszów, to słuchają w miarę możności w ukryciu, z dala.
W naukach swych Jezus używał w tych dniach znowu porównania do zachwaszczonej roli, z którą ostrożnie trzeba się obchodzić, by z chwastem nie wyrwać pszenicy, lecz obojgu należy pozwolić rozrastać się aż do czasu żniwa, przy czym tak trafnie powiedział faryzeuszom prawdę, że mimo oburzenia czuli wewnętrzne zadowolenie.
W czasie jednej z kolejnych nauk byli tak rozgoryczeni, że zamknęli dostęp do sali, by nie puścić większej liczby słuchaczy. Tego dnia Jezus nauczał aż do późnej nocy, bez gwałtownych ruchów, spokojnie i zwracając się raz w tę, raz w drugą stronę. Wspominał między innymi, że przyszedł z powodu trzech rodzajów ludzi; wskazał ku trzem rogom świątyni, na trzy strony świata: „w tym – mówił – jest wszystko zawarte”. Jeszcze w drodze do świątyni rzekł do idących z Nim Apostołów, aby Go, gdy się z nimi rozstanie, szukali w południe. Piotr, wiedziony właściwą sobie ciekawością, zapytał, co to znaczy „w południe”. Jezus rzekł na to: „W południe jest słońce nad nami i nie ma cienia; rano i wieczór jest cień obok światła, o północy zaś jest ciemna noc. Szukajcie Mnie w południe, a znajdziecie Mnie i w sobie, jeśli tylko nie ma cienia”. Znaczenie tych słów mogło się odnosić i do stron świata; nie umiem tego jednak dokładniej powiedzieć. Żydzi stają się już coraz bardziej oporni. Zamknęli nawet kratę wkoło mównicy i mównicę; gdy Jezus przyszedł z uczniami znów do sali, ujął tylko kratę, a ta otworzyła się, również mównica otwarła się za dotknięciem Jego ręki. Przypominam sobie, że było tam wielu uczniów Jana Chrzciciela i nieznanych zwolenników Jezusa. Jezus rozpoczął naukę od Jana, pytał, co myślą o Janie, a co o Nim, aby jawnie to oświadczyli; lecz oni lękali się to wypowiedzieć. Do tego nawiązał przypowieść o pewnym ojcu i dwóch synach, którzy mieli zaorać i wyplewić rolę. Jeden przystał na to, ale tego nie uczynił; drugi mówił, że nie zrobi tego, ale potem zaczął żałować i zrobił. Jezus długo o tym nauczał. Później, po uroczystym wjeździe do Jerozolimy, nauczał jeszcze raz o tej przypowieści.
Następnego dnia, będąc w drodze do świątyni, dokąd poszli już uczniowie, by otworzyć salę, jakiś ślepy błagał Jezusa o uzdrowienie; Jezus jednak przeszedł obok niego. Uczniowie byli z tego niezadowoleni, w nauce więc powiedział im Jezus, dlaczego go nie uzdrowił, mówiąc, iż człowiek ten dotknięty jest większą ślepotą duszy niż oczu. Nauczał bardzo surowo, dodając, że wielu jest tu obecnych, którzy w Niego nie wierzą, i biegają za Nim tylko dla cudów, zaś w rozstrzygającej chwili Go opuszczą. Podobni są do tych, którzy chodzili za Nim, bo ich karmił ziemskim pokarmem, a potem się rozproszyli. Widziałam, że podczas tej mowy wielu wyszło i niewiele ponad sto osób zostało przy Panu. Widziałam także, że Jezus, wracając do Betanii, płakał.
Nazajutrz Jezus wyszedł z Betanii dopiero pod wieczór i udał się do świątyni. Towarzyszyło Mu sześciu Apostołów, którzy szli z tyłu za Nim. Jezus sam uprzątał stołki z drogi i ustawiał je w sali, czemu uczniowie bardzo się dziwili. Wyjaśnił im to w nauce, nadmieniając, że niebawem ich opuści.
Następnego szabatu Jezus nauczał w świątyni od rana do wieczora, po części samych Apostołów i uczniów, do których mówił w osobnym miejscu, przepowiadając im ogólnie wiele przyszłych rzeczy, po części zaś w sali, gdzie mogli Go słuchać także faryzeusze i inni Żydzi; tylko około południa zrobił krótką przerwę. Po niej w dalszym ciągu mówił o wypaczonych cnotach, np. o miłości, w której kryje się sobkostwo i chciwość, i w ogóle jak niepostrzeżenie do wszystkiego wkrada się zło. Wspominał i o tym, iż wielu jest, którzy spodziewają się po Nim ziemskiego królestwa, urzędu i znaczenia, bez ponoszenia jakiegokolwiek cierpienia, podobnie jak pobożna matka synów Zebedeuszowych żądała od Niego wyróżnienia dla swych synów. Mówił też, by nie gromadzić martwych skarbów, a także o skąpstwie; czułam, że tym zmierza do Judasza. Dalej mówił o umartwianiu, poście, modlitwie i obłudzie, której wielu przy tych dobrych uczynkach się dopuszcza, a także o gniewie faryzeuszów na uczniów, gdy rok temu zrywali kłosy. Powtarzał niektóre poprzednie nauki i wyjaśniał, na czym polega Jego rozczarowanie. Mówił o swej nieobecności i chwalił zachowanie uczniów, kiedy Go z nimi nie było. Wspominał o swych towarzyszach, uznając ich milczenie, powolność i wzajemny pokój, jaki ich otaczał, kiedy z nimi przebywał6. Mówił bardzo rzewnie. Następnie przeszedł do tematu bliskiego spełnienia posłannictwa, swojej męki i rychłego jej końca; przed męką jeszcze uroczyście odbędzie wjazd do Jerozolimy. Napomknął, że będą się z Nim obchodzić bez miłosierdzia, a jednak musi cierpieć, nieskończenie boleć, by zadość uczynić. Mówił dalej o swej Najświętszej Matce, ile i jak wraz z Nim będzie cierpieć. Wykazywał totalne zepsucie i winę ludzi, że bez Jego męki nikt nie może być usprawiedliwiony. Przy słowach o zadośćuczynieniu przez mękę Żydzi zaczęli się burzyć i szydzić. Niektórzy wyszli ze świątyni i zaczęli rozmowy z nastawioną przeciw Niemu zgrają, Jezus jednak, zwracając się do swoich, rzekł, by się tym nie trwożyli, bowiem czas Jego jeszcze nie nadszedł, a i to, co Go teraz spotyka, należy do Jego męki.
W nauce tej Jezus wspominał o domu, w którym był Wieczernik i w którym się gromadzili, a gdzie później Duch Święty na nich zstąpił, nie określając jednak bliżej tego miejsca. Mówił, że będą stanowić jedno zgromadzenie, że otrzymają umocnienie i pokrzepienie, a także że pozostanie z nimi na wieki. Była także mowa o Jego nieznanych uczniach, o synach Symeona i innych. Tłumaczył przed jawnymi uczniami ich ukrywanie się, mówiąc, że jest ono pożyteczne, gdyż mają oni inne powołanie. Byli tam również niektórzy z Nazaretu, z ciekawości przybyli do świątyni, aby Go posłuchać, dlatego powiedział im, że nie powodują nimi poważne pobudki.
Gdy Apostołowie i uczniowie zostali sami przy Jezusie, poruszył wiele rzeczy, które miały nastąpić po Jego odejściu do Ojca. Do Piotra rzekł, że wiele będzie musiał wycierpieć, ale niech się nie obawia, lecz wiernie i wytrwale przewodniczy gminie, która cudownie będzie się rozrastać. Trzy lata ma pozostać z Janem i Jakubem Młodszym w Jerozolimie przy świątyni. Mówił o uczniu, który pierwszy przeleje za Niego swoją krew, nie wymieniając jednak imienia Szczepana. Wspominał także o nawróceniu prześladowcy, mianowicie, że więcej uczyni on niż wielu innych, również nie podając imienia Pawła. Obecni nie mogli tego wszystkiego dobrze pojąć. Przepowiadał też prześladowania, które czekają Łazarza i święte niewiasty, mówił Apostołom, dokąd mają się udać w pierwszym półroczu po Jego śmierci. Piotr, Jan i Jakub Młodszy mieli zostać w Jeruzalem, Andrzej zaś i Zacheusz mieli się udać do Galaad7, Filip i Bartłomiej do Gessur8, na granicy syryjskiej. Widziałam przy tym, jak ci czterej Apostołowie blisko Jerycha zdążali przez Jordan, a potem ku północy, i jak Filip w mieście Gessur uzdrowił pewną niewiastę; z początku bardzo go tu kochano, a potem prześladowano. Niedaleko Gessur była rodzinna miejscowość Bartłomieja, który pochodził od jednego z królów tego miasta, spokrewnionego z Dawidem. Ci czterej Apostołowie nie pozostali razem, lecz pracowali w różnych miejscowościach w okolicy. Galaad, dokąd poszedł Andrzej i Zacheusz, było niedaleko Pella9, gdzie w młodości był wychowywany Judasz.
Jakub Starszy i jeszcze jeden z uczniów mieli się udać do ziemi pogan, w górę, na północ od Kafarnaum; Tomasz zaś i Mateusz najpierw do Efezu, aby przygotować tamtejszą okolicę, w której kiedyś będzie mieszkać Najświętsza Panna i wielu wiernych. Dziwiło ich to bardzo, że Maryja ma tam zamieszkać. Tadeusz i Szymon mają wpierw iść do Samarii. Nie bardzo im to przypadało do gustu, bowiem woleliby iść raczej do miast całkiem pogańskich.
Jezus zapowiadał im także, że wszyscy jeszcze dwa razy zejdą się w Jerozolimie, zanim pójdą w dalekie pogańskie kraje głosić Ewangelię. Wspominał o mężu, który pomiędzy Samarią a Jerychem podobnie jak On będzie działać cuda, lecz mocą szatana. Mąż ten będzie chciał się nawrócić i mają go przyjąć, gdyż i szatan musi się przyczynić do Jego chwały. Miał tu na myśli Szymona, czarnoksiężnika10. Wśród tej nauki pytali Go uczniowie z zaufaniem, jako swego mistrza, o niektóre szczegóły, których nie rozumieli, a On wyjaśniał im, o ile była taka potrzeba. Wszystko to odbywało się z wielką prostotą.
W trzy lata po ukrzyżowaniu rzeczywiście zeszli się w Jerozolimie wszyscy Apostołowie; Piotr i Jan opuścili potem miasto, a Maryja udała się z Janem do Efezu. Tymczasem w mieście wybuchło prześladowanie przeciw Łazarzowi, Marcie i Magdalenie, która aż dotąd pokutując, zamieszkiwała tę grotę na pustkowiu, gdzie Elżbieta schroniła niegdyś Jana w czasie rzezi młodzianków. Zaraz na początku swojej działalności Apostołowie zgromadzili to wszystko, co było potrzebne dla ogółu wiernych Kościoła. W połowie czasu życia Maryi po wniebowstąpieniu Jezusa, mniej więcej w 6. roku po tym wydarzeniu, Apostołowie jeszcze raz spotkali się w Jerozolimie, ułożyli Skład Apostolski11, uporządkowali wszystko, pozbyli się swego majątku i rozdali swe mienie. Podzielili obszar Kościoła na diecezje, po czym rozeszli się w dalekie kraje pogan. Przy zaśnięciu Maryi wszyscy widzieli się po raz ostatni, a potem udali się w dalekie strony, gdzie pracowali aż do śmierci.
Gdy po tej nauce Jezus wychodził ze świątyni, czatowali już na Niego u wyjścia i na drodze rozgoryczeni faryzeusze, którzy chcieli Go ukamienować, lecz Jezus uszedł im, udając się do Betanii; przez kolejne trzy dni nie przychodził do świątyni. Chciał przy tym Apostołom i uczniom zostawić czas do spokojnego zastanowienia się nad tym, co słyszeli. Przychodzili też do Niego, by im niejedno lepiej wyjaśnił. Jezus kazał im spisać wszystko, co mówił o przyszłości. Widziałam, że uczynił to Natanael, oblubieniec z Kany, biegły w sztuce pisania. Dziwiło mnie, że zapiski te czynił nie Jan, lecz jeden z uczniów. Wspomniany Natanael nie miał wtedy jeszcze drugiego imienia; otrzymał je dopiero przy chrzcie.
W tych dniach przybyło do Łazarza mieszkającego w Betanii trzech młodych mężów z chaldejskiego12 miasta Sikdor. Łazarz umieścił ich w gospodzie uczniów. Byli to młodzieńcy słusznego wzrostu, smukli, z uprzejmym obejściem, zwinni, budowy o wiele szlachetniejszej niż Żydzi. Jezus zamienił z nimi tylko kilka słów i odesłał ich do setnika z Kafarnaum, by ich pouczył o nawróceniu; był on bowiem niegdyś poganinem tak jak i oni. Widziałam ich też u setnika, który opowiadał im o uzdrowieniu swego sługi, dodając, że przez wstyd z powodu bożyszcz w swym domu, ale też dlatego, że właśnie wtedy przypadała pogańska noc postna, prosił Jezusa, Syna Bożego, by nie wchodził do jego pogańskiego domu. Na pięć tygodni przed żydowską Paschą poganie obchodzili swoje zapusty, w czasie których dopuszczali się największych zdrożności. Setnik Korneliusz po swym nawróceniu wszystkie spiżowe bożyszcza oddał na naczynia do świątyni i na jałmużny. Owi trzej Chaldejczycy powrócili z Kafarnaum do Betanii, a stąd udali się do Sikdor, gdzie zebrali innych nawróconych i wraz z nimi udali się ze swymi skarbami do króla Mensora13.
Jezus zwykł był dotychczas chodzić do świątyni tylko z trzema towarzyszami, odtąd jednak brał ze sobą całą grupę Apostołów i uczniów. Na widok Jezusa faryzeusze odstępowali od Jego mównicy i przechodzili do bocznych sal, i tylko spoza węgłów Go wypatrywali, zwłaszcza gdy zaczął nauczać i przepowiadać uczniom swą mękę.
W obrębie murów jednego z dziedzińców, na naczelnym miejscu tu i przy wejściu do świątyni siedmiu czy ośmiu przekupniów miało swoje stoły; sprzedawali oni artykuły spożywcze i jakiś czerwony napój w małych flaszkach. Byli to jakby markietani14, nie wiem tylko, czy zbyt wielką odznaczali się pobożnością, a faryzeusze co chwila chyłkiem się do nich skradali. Przenocowawszy w Jerozolimie, szedł Jezus z rana ze swymi Apostołami do świątyni, a przechodząc właśnie obok hali tych przekupniów, nakazał im, aby natychmiast wynieśli się ze swymi kramami. Gdy się ociągali, zabrał się osobiście do nich, uprzątnął ich towar i kazał go wynieść. Gdy wchodził do świątyni, mównica była zajęta przez innych, lecz na Jego widok cofnęli się oni tak szybko, jakby jakąś tajemniczą siłą przez Niego byli wypędzeni.
Następnego szabatu, gdy Żydzi ukończyli obchód dnia, Jezus znów nauczał w świątyni aż do późnej nocy. W nauce tej kilkakrotnie napomykał, że uda się do pogan, co zapewne oznaczało, iż poganie otwartym i chętnym umysłem przyjmą Jego naukę. Na dowód tego powołał się na trzech Chaldejczyków, którzy niedawno przybyli, aby słuchać Jego nauki. Nie widzieli oni jednak Jezusa, gdy był w Sikdor, słyszeli tylko o Jego naukach, a przecież tak byli poruszeni tym, co słyszeli, że przyszli do Betami, aby osobiście i więcej się pouczyć.
Nazajutrz Jezus kazał zamknąć trzy krużganki sali naukowej, by tylko z Apostołami i uczniami mógł tam pozostać i nauczać. W nauce tej powtórzył poprzednie swe mowy o prawdziwym poście, postowi faryzeuszów przeciwstawiając swój post na pustkowiu15. Przytaczał także wiele szczegółów ze swego zawodu, omawiając dokładnie, w jakim celu i w jaki sposób powołał Apostołów, przy czym brał ich po dwóch i stawiał przed sobą. Z Judaszem mówił bardzo mało. Od Apostołów zwrócił się do uczniów i mówił także o ich powołaniu.
Wszyscy – jak zauważyłam – byli bardzo smutni. Męka Jezusa widocznie zdaje się bliska.
Ostatnia nauka, którą Jezus wygłosił przed Niedzielą Palmową, trwała cztery godziny. Cała świątynia była pełna ludzi, a kto tylko chciał, mógł słuchać; wiele niewiast słuchało w osobnej zakratowanej sali. Jezus znów wyjaśniał wiele szczegółów z poprzednich swych nauk i czynów. Między innymi mówił o uzdrowieniu człowieka przy sadzawce Betesda, tłumacząc, dlaczego właśnie w tym czasie go uzdrowił; dalej o wskrzeszeniu syna wdowy z Naim i córki Jaira, dlaczego syn wdowy zaraz za Nim poszedł, córka zaś Jaira nie. Następnie przeszedł na temat najbliższej przyszłości, mianowicie, że będzie przez swoich opuszczony, wcześniej jednak z okazałością i jakby w tryumfie wejdzie do świątyni, przy czym sławić Go będą usta niemowląt, które nigdy nie mówiły. Wielu będzie odłamywać gałązki i rzucać przed Nim, inni będą słać przed Nim swe szaty. Wyjaśniał im to w ten sposób, że ci, którzy sypią przed Niego gałązki, nie dają Mu swego i nie dotrzymują Mu wierności, ci zaś, którzy szaty zdejmują i ścielą je na drogę, wyzuwają się ze swych rzeczy i wiernie przy Nim wytrwają. Nie mówił też, że będzie wjeżdżać na ośle; niektórzy więc sądzili, że wjazd będzie się odbywać w blasku i przepychu, z końmi i wielbłądami. W czasie tej mowy powstał wielki szmer pomiędzy ludźmi. „Piętnastu dni”, o których Jezus wspominał, nie brali dosłownie, lecz rozumieli je jako dłuższy okres; dlatego Jezus ponownie mówił wyraźnie: „Trzy razy po pięć dni”.
Nauka ta wywołała wielkie zaniepokojenie między uczonymi w Piśmie i faryzeuszami. Zaraz też w domu Kajfasza odbyli zgromadzenie i wydali zakaz przyjmowania gdziekolwiek Jezusa i uczniów. Ponadto wystawili u bramy czaty; Jezus tymczasem ukrywał się w Betanii u Łazarza.
Jak już wspomnieliśmy, Jezus przebywał w ukryciu w domu Łazarza z Piotrem, Janem, Jakubem, zaś Najświętsza Panna z sześcioma świętymi niewiastami w tych samych podziemnych komnatach, w których ukrywał się także Łazarz, gdy był prześladowany. Komnaty te znajdowały się w tylnej części domu, wyposażone należycie w posłania i miejsca do siedzenia. Jezus znajdował się z trzema Apostołami i Łazarzem w wielkiej sali, oświetlonej lampami, wspartej na kolumnie, zaś święte niewiasty w trójkątnym, okratowanym pomieszczeniu. Pozostali Apostołowie i uczniowie byli w Betanii w gospodzie, w której zwykle się zatrzymywali, a jeszcze inni w nowych miejscach. Jezus oznajmił Apostołom, że dzień jutrzejszy jest dniem Jego wjazdu do Jerozolimy, a wezwawszy wszystkich innych Apostołów, długo z nimi rozmawiał; ci bardzo posmutnieli. Dla zdrajcy Judasza Jezus był uprzejmy i dał mu zlecenie wezwania także i uczniów. Polecenia takie Judasz chętnie przyjmował, bowiem cieszyło go, że za kogoś uchodził i miał znaczenie.
Następnie Jezus świętym niewiastom i Łazarzowi opowiedział długą przypowieść i zaraz ją wykładał. Naukę rozpoczął od raju, upadku Adama i Ewy i obietnicy Zbawiciela; mówił o rozszerzeniu się zła i o małej liczbie wiernych robotników w ogrójcu Bożym. Do tego nawiązał przypowieść o królu, który miał wspaniały ogród, i przyszła do niego znakomita niewiasta, mówiąc, że pewien pobożny człowiek ma warzywny ogród przylegający do ogrodu króla. „Ponieważ człowiek ten – mówiła – ma opuścić kraj, przeto odkup od niego ogród i zasadź w nim swoje warzywa”. Król chciał jednak zasadzić czosnek i inne cuchnące ziela w tym ogrodzie, który ów poczciwy człowiek czcił jako niemal świętość, sadząc w nim tylko najszlachetniejsze korzenie. Król wezwał do siebie biednego człowieka; ten jednak ani nie chciał się nigdzie wybrać, ani odstąpić ogrodu – przeciwnie, uprawiał go nadal skrzętnie, bo go potrzebował. Zaczęto więc go prześladować, chcąc nawet ukamienować w jego własnym ogrodzie, tak że znękany popadł w chorobę. W końcu jednak król z całym swym przepychem zginął, a ogród pobożnego człowieka i on sam, i całe jego mienie wzrastało i pomnażało się. Widziałam, jak to błogosławieństwo, podobne jakby do drzewa, szerzyło się daleko i rozdzielało po całej ziemi. Całą tę przypowieść, w chwili gdy ją Jezus opowiadał, widziałam w obrazach, jakby rzeczywiście się odbywała; pomyślny stan ogrodu przedstawiał mi się jako bujny wzrost i wzmaganie się warzyw, to znów jako obfite zasilenie wodą przez rozlewające się strumienie, jako wytryskające źródła światła, wreszcie jako przechodzące wokoło i deszczem i rosą zwilżające chmury.
Błogosławieństwo rozwijało się i szerzyło na wszystkie strony, aż do najdalszych krańców. W nauce swej Jezus wykładał też przypowieść o raju, o pierwszym grzechu, o odkupieniu, o królestwie tego świata i założonej w nim winnicy Pańskiej, w którą uderza książę tego świata; w tejże winnicy książę tego świata znieważa Syna Bożego, któremu Ojciec winnicę oddał. Przypowieść ta pokazywała także, że tak jak grzech i śmierć miały swój początek w ogrodzie, tak i męka, zadośćuczynienie i zwycięstwo nad śmiercią, odniesione przez Tego, który przyjął na siebie grzechy świata – również dokonają się w ogrodzie. Po tej nauce była krótka uczta: następnie Jezus rozmawiał jeszcze z uczniami, którzy po zmroku zebrali się w bocznych zabudowaniach.
Nazajutrz rano Jezus wysłał Eremenzeara i Sylę na drogę prowadzącą przez ogrodzone ogrody i łany Betfage do Jerozolimy, aby przysposobili przejścia przez otwory w płotach i parkanach. Powiedział im, że przy gospodzie przed Betfagą, którędy wiodła droga, znajdą na pastwisku oślicę z oślęciem; mają ją przywiązać do płotu, a gdyby ich kto zapytał o przyczynę, niech powiedzą, że Pan tak chce. Drogę mają uprzątnąć aż do świątyni, a potem powrócić.
Otrzymawszy to zlecenie, wybrali się obaj uczniowie w drogę, otwierali płoty i usuwali z drogi wszystkie przeszkody. Przy wielkiej gospodzie, obok której pasły się wspomniane osły, było podwórze i studnia. Osły były własnością przejezdnych, którzy w podróży do świątyni tu je zostawili. Uczniowie przywiązali oślicę, źrebię zaś zostawili wolne; następnie poszli dalej aż do świątyni, usuwając wszelkie przeszkody. Kupczący artykułami spożywczymi, których Jezus niedawno wygnał, znów pozajmowali swe miejsca w kątach murów. Obaj uczniowie przystąpili do nich i wezwali, aby się stąd wynieśli, ponieważ niebawem Pan odbywać będzie wjazd. Po załatwieniu wszystkiego powrócili gościńcem od drugiej strony Góry Oliwnej16, prosto do Betfage17.
Jezus tymczasem wysłał także część starszych uczniów zwykłą drogą przed sobą do Jerozolimy, aby powiadomili, każdy z osobna, o Jego wjeździe Marię Marka, Weronikę, Nikodema, synów Symeona i innych przyjaciół. Wreszcie wybrał się sam z wszystkimi Apostołami i resztą uczniów do Betfage. Za Nim, w pewnym oddaleniu, poszły święte niewiasty na czele z Najświętszą Panną. Gdy cały orszak przybył do pewnego domu przy drodze, otoczonego ogrodem, dziedzińcem i portykami, Jezus zatrzymał się na dobrą chwilę i wysłał dwóch uczniów z kobiercami i płaszczami, które wzięli ze sobą z Betfage, aby przystroili oślicę i powiedzieli, że Pan jej potrzebuje. Następnie zaczął przemawiać do cisnącej się wielkiej rzeszy w otwartej hali, wspartej na gładkich kolumnach; niewiasty święte także się przysłuchiwały. Jezus stał na podwyższeniu, uczniowie i reszta ludzi w obrębie dziedzińca. Cała hala była ozdobiona w liście i wieńce, ściany były nimi zupełnie okryte, a ze stropu zwisała delikatna, misterna zieleń. Jezus mówił o przezorności i używaniu rozumu; uczniowie bowiem pytali Go, dlaczego wybrał tę boczną drogę. Na to odrzekł, że dlatego, by uniknąć niepotrzebnego niebezpieczeństwa; należy bowiem i samemu się strzec, i starać się, a nie zostawiać wszystkiego przypadkowi, dlatego też już wcześniej kazał tam przywiązać oślicę.
Jezus sam ułożył porządek całego pochodu. Apostołom polecił iść przed sobą po dwóch, oznajmiając im przy tym, że już od teraz i po Jego śmierci muszą być wszędzie przedstawicielami Kościoła. Piotr szedł pierwszy, a za nim ci, którzy później mieli najwięcej zasłużyć się w rozszerzaniu Ewangelii. Na ostatku, najbliżej Jezusa, szli Jan i Jakub Młodszy; wszyscy nieśli w rękach palmowe gałązki. Gdy dwaj uczniowie czekający koło Betfage ujrzeli zbliżający się orszak, wyszli mu naprzeciw na drogę, prowadząc za sobą oślicę i oślątko. Oślica okryta była derkami zwisającymi aż do ziemi, spod przykrycia widać było tylko głowę i ogon zwierzęcia. Właściwie nie wiem, która była oślica, a które oślątko, bo oba zwierzęta były jednakowej wielkości.
Dopiero teraz Jezus przywdział wspaniałą suknię świąteczną z białej wełny z powłoką, którą dotychczas jeden z uczniów niósł za Nim; następnie przepasał ją szerokim pasem, na którym wypisane były litery. Na szyi miał zawieszoną szeroką stułę sięgającą kolan; oba jej końce – wyhaftowane brązowymi nićmi – podobne były do dwóch tarczek. Uczniowie pomogli Jezusowi wsiąść na poprzeczne siodło oślicy. Eliud i Sylas szli po obu bokach Jezusa, Eremenzear18 zaś zaraz za Nim; dalej szli najnowsi uczniowie, w części pozyskani podczas ostatniej podróży, w części przyjęci w ostatnim czasie. Cały orszak znowu się uporządkował, także niewiasty stanęły parami i przyłączyły się do pochodu. Najświętsza Panna, która zwykle usuwała się i zawsze była ostatnią, teraz stanęła na ich czele. Wśród śpiewów orszak wyruszył w dalszą drogę. Ludzie w Betfage, którzy już przedtem skupili się wokoło dwóch czekających uczniów, teraz gromadnie przyłączyli się do pochodu. Jezus powtórnie przypomniał uczniom, by uważali, kto będzie rzucał Mu pod nogi szaty, kto łamał gałązki, a kto uczyni i jedno, i drugie; „ci ostatni – mówił – oddadzą Mi cześć później przez poświęcenie siebie samych i bogactw tego świata dla Mnie”.
Idąc z Betanii do Jerozolimy, miało się Betfage po prawej ręce, bardziej od strony Betlejem; obie drogi rozdzielała Góra Oliwna. Betfage leżało w dole na wilgotnym gruncie, prawie jakby na moczarze. Była to uboga wioska, składająca się z szeregów chałup stojących po obu stronach drogi. Dom, przy którym stała oślica, mieścił się z boku od drogi, na pięknej łące od strony Jerozolimy. W tym miejscu droga się wznosiła, a potem z drugiej strony góry opadała w dolinę ciągnącą się między Górą Oliwną a wzgórzami Jerozolimy. Jezus był między Betfage a Betanią; obaj uczniowie czekali za wsią i tu wyprowadzili oślicę na drogę.
Eremenzear i Sylas polecili rano kramarzom w Jerozolimie i innym tamtejszym mieszkańcom, by uprzątnęli świątynię, bo Pan przybędzie. Wzięli się więc w pośpiechu do spełnienia tej prośby, a także zaczęli gorliwie przystrajać drogę. Pousuwali kamienie z bruku, powsadzali natychmiast w te miejsca drzewa, powiązali je u góry w łuki i poobwieszali różnymi żółtymi owocami, jakby wielkimi jabłkami. Uczniowie wysłani przez Jezusa do Jerozolimy, całe mnóstwo obcych, którzy zjechali do miasta na święta19 (wszystkie drogi roiły się od podróżnych), dalej ci Żydzi, którzy słyszeli ostatnią mowę Jezusa – wszyscy oni zaczęli się tłoczyć do tej części miasta, którędy Jezus miał przechodzić. Między obcymi sporo było takich, którzy słyszeli już o wskrzeszeniu Łazarza i pragnęli bardzo ujrzeć sprawcę tego cudu, Jezusa. Wtem rozeszła się wieść, że Jezus już się zbliża, więc wszyscy tłumnie ruszyli naprzeciw Panu.
Góra Oliwna niższa jest od wzgórza, na którym stoi świątynia. Górę przecina głęboki wąwóz, którym wiedzie droga z Betfage do Jerozolimy. Między stromymi ścianami wąwozu widać w dali leżącą naprzeciw Świątynię Jerozolimską. Droga z Betfage do Jerozolimy jest przyjemna; po obu stronach rosną drzewa i wszędzie napotyka się na piękne ogrody.
Wśród głośnych śpiewów orszak z Apostołami i uczniami na czele zbliżył się do miasta; zaraz też wyszły naprzeciw spoza murów zbite tłumy ludu. Równocześnie jednak pojawiła się garstka starych kapłanów w urzędowych strojach kościelnych; zatrzymali oni pierwsze szeregi Apostołów, którzy nieco zmieszani umilkli. Wtedy kapłani wezwali Jezusa, by im wytłumaczył, co ma oznaczać ten pochód i dlaczego nie umie utrzymać swych ludzi w karbach i im tych krzyków nie zakaże. Jezus odrzekł: „Gdyby ci milczeli, to kamienie przydrożne zaczęłyby wznosić okrzyki radosne”20. Otrzymawszy taką odpowiedź, kapłani cofnęli się z powrotem do miasta.
Arcykapłani odbyli tymczasem naradę, kazali zwołać wszystkich mężów i krewnych tych niewiast, które wyszły z dziećmi na spotkanie Jezusa, i kazali ich zamknąć w obszernym dziedzińcu, po czym wysłali swoich ludzi na przeszpiegi.
Pochód tryumfalny zbliżał się już do miasta. Wielu z tłumu łamało gałęzie drzew, ścieląc nimi drogę, inni zrzucali wierzchnie suknie i rozścielali je pod nogi Jezusowi; niektórzy w zapale obnażyli się prawie do pasa, a krzyki i radosne śpiewy rozlegały się dookoła. Dzieci gwałtownie wypadły ze szkół21, łącząc swe dziecinne głosy z radosnymi okrzykami tłumów. Droga zasłana była grubo gałązkami, szatami i kobiercami, tworząc niejako jednostajny, osobliwy, pulchny dywan, po którym orszak posuwał się pod łuki z zieleni wystawione między murami. Weronika, idąca z dwojgiem dzieci, rzuciła na drogę swą zasłonę; także jednemu z dzieci zdjęła jakąś część ubrania. Potem tak ona, jak i inne niewiasty przyłączyły się do orszaku świętych niewiast zamykających pochód. Było ich mniej więcej siedemnastu.
Wśród ogólnej radości Jezus gorzko zapłakał; Apostołowie także się wzruszyli, gdy im powiedział, że wielu z tych, którzy teraz tak się radują, wnet z równym zapałem wyszydzi Go, a jeden nawet Go zdradzi. Płakał Jezus, spoglądając na miasto, bo równocześnie czytał w jego przyszłości, że wkrótce nie będzie ani śladu z miasta ani ze świątyni22. Orszak przeszedł już przez bramę miasta i skierował się ku świątyni, a uniesienie i zapał tłumów wzrastały z każdą chwilą. Zewsząd przyprowadzano i znoszono chorych wszelkiego rodzaju, więc Jezus przystawał często, zsiadał z osła i uzdrawiał wszystkich bez wyjątku. Tłok robił się coraz większy, tak że tylko noga za nogą można się było posuwać; na przebycie półgodzinnej drogi od bramy do świątyni Jezus potrzebował teraz około trzech godzin. Hałas i wrzawa nie ustawały; także nieprzyjaciele Jezusa, wmieszani w tłum, wznosili wraz z innymi okrzyki.
Im bliżej świątyni, tym piękniej przystrojona była droga. Po obu stronach dało się widzieć opłotki, a za nimi małe ogródki, obsadzone drzewkami; pasły się tu i hasały jakieś małe zwierzątka o długich szyjach, dalej koziołki i owce z zawieszonymi wieńcami. Tutaj to zwykle, a głównie w czasie paschalnym, wystawiano na sprzedaż wybrane już czyste zwierzątka ofiarne.
Żydzi tymczasem kazali pozamykać wszystkie domy i bramę miejską, odcinając w ten sposób tę część miasta od reszty. Gdy Jezus zsiadł przed świątynią z oślicy, uczniowie chcieli zaraz ją odprowadzić, lecz zastali już bramę zamkniętą i musieli czekać aż do wieczora. Święte niewiasty także były w świątyni wypełnionej szczelnie tłumem. Ludzie będący w świątyni musieli przez cały dzień obejść się bez posiłku, bo wszystko było pozamykane. Osobliwie Magdalenę martwiło to, że Jezus nie może się niczym posilić.
Wieczorem, gdy otworzono bramę, święte niewiasty wróciły do Betanii, a za nimi nieco później poszedł Jezus z Apostołami. Magdalena, zatroskana, że ani Jezus, ani Apostołowie przez cały dzień nic nie jedli, krzątała się sama koło przyrządzania wieczerzy. Zmierzchało się już, gdy Jezus wszedł na podwórze domu Łazarza. Magdalena wyniosła wody w miednicy, umyła Mu nogi i otarła je chustą przewieszoną przez plecy, po czym wprowadziła Go do domu. Wieczerzy właściwej nie było, podano tylko przekąskę. Podczas posiłku Magdalena znów zbliżyła się do Jezusa i wylała Mu na głowę wonny olejek. Judasz, przechodząc potem koło niej, zaczął szemrać na taki zbytek, lecz Magdalena odrzekła mu: „Nigdy i niczym nie potrafię dość wywdzięczyć się Panu za to, co uczynił dla mnie i dla brata mego”. Posiliwszy się, Jezus poszedł do gospody Szymona Trędowatego23, gdzie już zebrało się sporo uczniów, i przez chwilę tam nauczał. Stąd poszedł przed miasto do gospody uczniów; tu znów nauczał jakiś czas, po czym powrócił do domu Szymona.
Nazajutrz, idąc z Apostołami do Jerozolimy, Jezus łaknął; lecz czułam, że nie posiłku, tylko nawrócenia Żydów i wykonania swego posłannictwa. Pragnął przebyć czekające Go męki, a że znał dobrze ich wielkość i ciężar, trwożył się w sercu. Po drodze przechodził koło drzewa figowego; spojrzał na nie, a nie widząc żadnych owoców, tylko same liście, przeklął je, by uschło i nigdy już nie rodziło owoców24, po czym – wskazawszy na nie – rzekł: „Tak stanie się tym wszystkim, którzy nie zechcą Mnie uznać”. Zrozumiałam, że drzewo figowe było wyobrażeniem starego Zakonu, a winne nowego. Na drodze do świątyni leżały jeszcze tu i ówdzie sterty gałęzi i wieńców z wczorajszej uroczystości. We frontowych przedsionkach świątyni znowu zebrało się sporo kupczących. Niektórzy przyszli, niosąc na plecach skrzynie, a rozłożywszy je, układali na podpórkach utworzonych z połączonych żerdek. Na jednym stole leżały stosy fenigów25, powiązanych rozmaicie za pomocą łańcuszków, haczyków lub rzemyków. W ten sposób utworzono różne figury koloru żółtego, białego, brązowego lub wielobarwne. Zdaje mi się, że były to fenigi do wieszania. Dalej były poustawiane stosy koszów z ptactwem, w innym znów przedsionku sprzedawano cielęta i inne bydło ofiarne. Przyszedłszy do świątyni, Jezus kazał wszystkim kupczącym rozstąpić się; gdy zaś zwlekali z wypełnieniem rozkazu, skręcił w kilkoro pas, rozpędził ich i wygnał ze świątyni.
W czasie gdy Jezus nauczał, pewni znakomici Grecy przysłali do Filipa posłańca z gospody z zapytaniem, kiedy będą mogli pomówić z Panem, bo nie chcą się przeciskać przez tłumy. Filip oznajmił to Andrzejowi, a ten Jezusowi. Jezus obiecał pomówić z nimi, gdy będzie wracał do Betanii, i w tym celu kazał im stawić się na drodze między bramą a domem Jana Marka. Tymczasem nauczał dalej, a smutek wciąż trapił Jego serce. Raz przerwał na chwilę naukę i złożywszy ręce, wzniósł oczy ku niebu, a wtem promień jakoby ze świetlistej chmury spłynął na Niego i dał się słyszeć grzmot. Zgromadzeni ze strachem spojrzeli w górę, w tłumie zaczęto szeptać. Jezus ciągnął dalej, ale zjawisko powtórzyło się jeszcze kilka razy. Po nauce zszedł z mównicy i wmieszawszy się w grono uczniów, wyszedł ze świątyni.
Gdy Jezus miał nauczać, uczniowie zwykle okrywali Go w świąteczny biały płaszcz26, który zawsze nosili ze sobą; kiedy zaś schodził z mównicy, zaraz zdejmowali ów płaszcz, więc Jezus nie różniąc się ubiorem od innych, mógł łatwiej usunąć się z oczu tłumów. Dokoła mównicy były dla słuchaczy trzy rzędy schodów z poręczami – stopniowo coraz wyższych. Poręcze, jak mi się zdaje, lane z metalu, przyozdobiono rzeźbami. Główki czy też gałki przy poręczach były brązowe. W świątyni nie widziałam żadnych płaskorzeźb, za to gęsto widniały różne sztukaterie przedstawiające winne latorośle, grona, zwierzęta ofiarne i figury jakby dzieci w powijakach na kształt tej, jaką widziałam wyszytą u Maryi.
Dzień jeszcze był jasny, gdy Jezus zbliżył się z towarzyszami do domu Jana Marka. Tu podeszli ku Niemu Grecy, a Jezus rozmawiał z nimi parę minut; były z nimi i niewiasty, ale te stały z tyłu. Wszyscy oni nawrócili się, a na Zielone Świątki27 jako jedni z pierwszych przyłączyli się do uczniów i przyjęli chrzest.
Magdalena powtórnie namaszcza Jezusa
Przez cały czas gdy Jezus nauczał, Żydzi musieli zamykać swe domy, ponieważ zakazane było podawanie jakiegokolwiek posiłku Jemu lub Jego uczniom. Pełen smutku, Jezus powracał z Apostołami do Betanii na szabat. Zatrzymali się w gospodzie Szymona Trędowatego, gdzie przyrządzona była wieczerza. Magdalena litowała się nad Jezusem, że przez cały dzień tak się zmęczył, pierwsza więc wyszła do Niego przed dom, ubrana w suknię pokutną z paskiem, zaś rozpuszczone włosy miała przykryte czarną zasłoną. Upadłszy Jezusowi do nóg, otarła z nich proch własnymi włosami w taki sposób, jak gdyby czyściła Mu obuwie. Uczyniła to otwarcie wobec wszystkich, czym nawet niektórzy się gorszyli.
Poczyniwszy przygotowania do szabatu, wszyscy przywdziali suknie, odprawili modły przy lampie szabatowej, po czym zasiedli do wieczerzy. Pod koniec wieczerzy znowu pojawiła się Magdalena – powodowana miłością, wdzięcznością, skruchą i smutkiem, stanęła za Jezusem i wylała Mu na głowę flaszeczkę wonnego olejku28; trochę nalała także na nogi, otarła je swymi włosami, po czym wyszła z sali. Wielu zgorszyło się tym gestem, szczególnie Judasz, który swym szemraniem wzbudził niechęć także w Mateuszu, Tomaszu i Janie Marku. Jezus natomiast usprawiedliwiał Magdalenę, tłumacząc, że pobudką do takiego postępowania jest jej miłość, więc nie trzeba brać jej tego za złe. Wiemy, że Magdalena uczyniła tak nie raz; w ogóle niejedno zdarzenie odbyło się kilka razy, chociaż w Ewangelii jest opisane tylko raz.
Po uczcie i modlitwach Apostołowie i uczniowie rozproszyli się. Judasz pełen złości pobiegł jeszcze w nocy do Jerozolimy. Miotany zazdrością i chciwością, biegł w ciemności przez Górę Oliwną, jak gdyby szatan oświecał mu drogę piekielnym światłem. Udał się prosto do domu Kajfasza; chwilę rozmawiał tu, na dole, bo w ogóle nie lubił nigdzie długo bawić; potem pospieszył do domu Jana Marka; tu zwykle zatrzymywali się uczniowie, bawiąc w Jerozolimie, więc i on w ten sposób pozorował swój pobyt tutaj. Była to jego pierwsza wycieczka nacechowana stanowczą już chęcią zdrady.
Nazajutrz Jezus z kilkoma uczniami znowu udał się do Jerozolimy. Przechodząc obok drzewa figowego, które wczoraj przeklął, uczniowie ujrzeli ze zdziwieniem, że już uschło. Jan i Piotr zatrzymali się przy drzewie, a gdy Piotr wyraził swoje zdziwienie, Jezus rzekł: „Jeśli uwierzycie silnie, większe rzeczy potraficie zdziałać niż to. Na wasze słowo góry poruszą się i rzucą się w morze”. Na ten temat mówił Jezus jeszcze więcej i tłumaczył znaczenie drzewa figowego.
Napływ obcych do Jerozolimy był ogromny. Co dzień rano i wieczór były dla nich w świątyni nauki i służba Boża. W chwilach wolnych nauczał ich Jezus. Podczas nauki stał wciąż na mównicy; gdy ktoś podnosił jakąś kwestię sporną lub zarzut, wstawał i przemawiał – a Jezus siadał.
Podczas dzisiejszej nauki przystąpili do Jezusa kapłani i uczeni w Piśmie, pytając Go, jaką mocą czyni to wszystko. Wtedy rzekł im Jezus: „I Ja zapytam was o coś; jeśli odpowiecie na moje pytanie, to i Ja nawzajem powiem wam, jaką mocą spełniam moje czyny. Otóż powiedzcie mi, kto dał Janowi pełnomocnictwo do udzielania chrztu?”. Żaden z nich nie umiał dać na to odpowiedzi, więc Jezus rzekł, że i On nie powie im, czyją mocą i z czyjego upoważnienia spełnia swe czyny.
W popołudniowej nauce przytoczył Jezus przypowieść o właścicielu winnicy i o kamieniu węgielnym odrzuconym przez budujących. Przypowieść wytłumaczył tak, że On ma być tym zamordowanym właścicielem winnicy, a mordercami faryzeusze. To strasznie ich rozzłościło i chętnie kazaliby Go pojmać, ale nie ważyli się na to, widząc, że cały lud za Nim przepada. Uradzili tylko nasadzić jako szpiegów pięciu mężów spokrewnionych z uczniami i żyjących z nimi w bliskich stosunkach; ci mieli przez podchwytliwe pytania starać się złapać Jezusa na jakiejś mowie przeciwnej Zakonowi. Najęci owi mężowie byli po części stronnikami faryzeuszów, a po części sługami Heroda.
Gdy Jezus wracał wieczorem do Betanii, znaleźli się miłosierni ludzie, którzy wyszedłszy ku Niemu na drogę, dali Mu się napić. Noc spędził Pan w gospodzie uczniów koło Betanii. Nazajutrz nauczał około trzech godzin w świątyni, objaśniając przypowieść o godach królewskich. Byli przy tym szpiedzy faryzeuszów. Wkrótce potem powrócił do Betanii i tam jeszcze nauczał.
Na drugi dzień Jezus znowu poszedł do świątyni i wstąpił na mównicę ustawioną w okrągłym przysionku. Zaraz też przecisnęli się za Nim przejściem wiodącym między amfiteatralnymi siedzeniami mężowie najęci przez faryzeuszów, a przystąpiwszy do Niego, zapytali Go, czy należy płacić czynsz cesarzowi29. Zamiast odpowiedzi Jezus kazał podać sobie grosz. Jeden z nich wyciągnął z kieszeni na piersiach jakąś żółtą monetę, wielkości mniej więcej pruskiego talara, i wskazując na wyryty na niej wizerunek cesarza, podał ją Jezusowi; a Jezus rzekł wtedy: „Oddajcież cesarzowi, co jest cesarskie”.
Mówiąc o królestwie Bożym, tak nauczał: „Podobne jest królestwo niebieskie do człowieka, który hoduje roślinę rozrastającą się w nieskończoność. Do Żydów nie powróci już ono; ci tylko, którzy się nawrócą, wejdą do królestwa Bożego. Za to poganom dostanie się królestwo i przyjdzie czas, kiedy na wschodzie wszystko pogrąży się w ciemnościach, a natomiast zachód obfitować będzie w świetle prawdy. „Jeśli czynicie dobrze, czyńcie to w skrytości, jak Ja; a oto otrzymam około południa nagrodę. Zaprawdę powiadam wam, że przeniesiecie nade mnie zwykłego mordercę”.
Kilka godzin później przystąpiło do Jezusa siedmiu saduceuszów30 z zapytaniem, jak się rzecz ma ze zmartwychwstaniem i co uczyni wtedy niewiasta, która miała siedmiu mężów. Jezus odrzekł im na to, że po zmartwychwstaniu płeć nie ma znaczenia, nie zawiera się też żadnych małżeństw, i że Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych. Wszyscy zdumiewali się Jego nauką. Faryzeusze opuścili swe siedzenia i zebrawszy się razem, mówili coś po cichu. Jeden z nich, urzędnik świątynny imieniem Manasse, zapytał po chwili Jezusa z wielkim szacunkiem i skromnością, jakie jest największe przykazanie. Otrzymawszy stosowną odpowiedź, ze szczerego serca oddał należną Mu chwałę. Jezus zaś, oznajmiwszy mu, że królestwo Boże niedaleko jest od niego, nauczał dalej o Chrystusie i Dawidzie31 i na tym zakończył naukę. Nikt już nie odzywał się więcej, nie mogąc niczego zarzucić Jego pełnej mądrości nauce.
Na wychodnym jeden z uczniów zapytał Jezusa: „Co oznacza to, coś powiedział Manassemu: niedaleko jesteś królestwa Bożego?”. – „Oznacza to – rzekł Jezus – że Manasse uwierzy i pójdzie za Mną; lecz nie mówcie tego nikomu”. Rzeczywiście od tej pory nie przedsiębrał Manasse już nic przeciw Jezusowi, trzymał się w ukryciu aż do Wniebowstąpienia i wtedy dopiero opowiedział się za Jezusem i przyłączył do uczniów. Obecnie liczył czterdzieści do pięćdziesięciu lat.
Wieczorem Jezus powrócił do Betanii i spożył z Apostołami wieczerzę u Łazarza. Potem poszedł do gospody, gdzie zebrały się niewiasty, i nauczał je jeszcze późno w nocy. Przenocował w gospodzie uczniów.
Podczas gdy Jezus nauczał w Jerozolimie, święte niewiasty zbierały się często na wspólne modlitwy w altanie, gdzie siedziała Magdalena, gdy Marta zawołała ją do Jezusa przed wskrzeszeniem Łazarza. W czasie modłów zachowywały pewien oznaczony porządek; raz stały wszystkie razem w gromadce, to znów klęczały, to siedziały każda z osobna.
Następnego dnia Jezus nauczał około sześciu godzin w świątyni. Uczniowie, poruszeni Jego wczorajszą nauką, pytali dziś, co to znaczy: „Przyjdź królestwo Twoje”. Jezus objaśniał im to obszernie, nadmieniając, że On i Ojciec są jedno i że teraz idzie do Ojca. Uczniowie pytali Go dalej: „Jeśli Ty i Ojciec jedno jesteście, to nie potrzebujesz przecież iść do Ojca, bo już z Nim jesteś”. Wtedy Jezus zaczął im mówić o swym posłannictwie i rzekł: „Odwracam się teraz od człowieczeństwa, od ciała. Tak też, kto od własnej, grzesznej natury ludzkiej odwraca się przeze mnie do Mnie, ten zwraca się równocześnie do Ojca”. Słowa Jezusa były tak wzruszające, że Apostołowie pełni uniesienia zerwali się radośnie i zawołali: „Panie, z chęcią będziemy rozszerzali Twe królestwo aż do końca i na kraj świata”. Jezus poznał zaraz ich przedwczesny zapał, mówiąc, że kto tak mówi, nic nie działa. Zasmucili się Apostołowie, a Jezus rzekł powtórnie: „Nie mówcie nigdy: Wypędzałem w Twoim Imieniu diabły, czyniłem to lub owo. Czyny wasze niech nie będą jawne. Oto Ja w ostatniej podróży wiele zdziałałem w ukryciu, wy jednak nalegaliście wtenczas na Mnie, bym poszedł do mego miejsca rodzinnego, chociaż Żydzi chcieli Mnie wtenczas zgładzić za wskrzeszenie Łazarza. Jakżeby wtenczas mogło było wszystko się spełnić?”. Pytali Go jeszcze, jak może Jego królestwo być znane, jeśli wszystko ma się zachowywać w tajemnicy? Nie pamiętam już, co Jezus na to odpowiedział, widziałam tylko, że uczniowie znowu bardzo się zasmucili. Około południa wyszli uczniowie z świątyni, zostawiając przy Jezusie Apostołów; wnet jednak wrócili, przynosząc Mu pić.
Po południu zeszło się pełno uczonych zakonnych32 i faryzeuszów; wszyscy obstąpili Jezusa tak, że uczniowie musieli stać nieco dalej. W nauce swej Jezus bardzo ostro powstawał przeciw faryzeuszom. Słyszałam raz, jak gromiąc ich, rzekł: „Nie możecie Mnie teraz pojmać, bo jeszcze nie nadeszła godzina moja”.
Nauka u Łazarza. Piotr otrzymuje ostrą naganę
Cały dzisiejszy dzień Jezus spędził u Łazarza w gronie świętych niewiast i dwunastu Apostołów. Rano miał naukę w gospodzie uczniów i dla świętych niewiast. Około godziny trzeciej po południu zastawiono wystawną ucztę w podziemnych komnatach. Niewiasty usługiwały do stołu, a potem – usiadłszy w trójkątnym rogu izby oddzielonym kratą – przysłuchiwały się nauce. Jezus oznajmił, że już niedługo będą razem, że tu, u Łazarza, nie będą już wspólnie pożywać, chyba raz jeszcze u Szymona, potem zaś nadejdą niespokojne czasy. Wreszcie kazał zebranym niczym się nie krępować i z wszelką ufnością pytać Go o wszystko, jak gdyby wszyscy byli równi; wypytywano Go więc o różne rzeczy. Szczególnie Tomasz wciąż podnosił jakieś wątpliwości, także Jan pytał się o niejedno, ale czynił to cicho, łagodnie.
W czasie rozmowy Jezus wspomniał, że zbliża się czas wypełnienia i że Syn człowieczy wydany będzie przez zdrajcę. Na to Piotr wystąpił z zapałem i rzekł: „Dlaczego wciąż nadmieniasz, jakbyśmy Cię mieli zdradzić? Choćby nawet można było przypuścić, że któryś z innych Cię zdradzi, ale za nas dwunastu ja ręczę; żaden z nas tym zdrajcą nie będzie!”. Piotr wyrzekł te słowa nieco zbyt śmiało, jakby czuł, że obraża się jego honor. Wtedy Jezus powstał na niego z taką gwałtownością, jak nigdy dotychczas; gwałtowniej jeszcze, niż wtedy, gdy rzekł do Piotra: „Odstąp ode mnie, szatanie!”. Zwróciwszy się do niego, rzekł: „Wszyscy byście upadli, gdyby was nie utrzymywała moja łaska i modlitwa. Gdy nadejdzie moja godzina, wszyscy Mnie opuścicie. Jeden jest między wami, który się nie chwieje na duchu; ale i ten ucieknie i później dopiero powróci”. Miał tu na myśli Jana, który przy pojmaniu Jezusa uciekł, pozostawiając swój płaszcz33. Posmutnieli Apostołowie na te słowa Jezusa. Judasz uśmiechał się słodko, był uprzejmy i usłużny, zręcznie ukrywając swe zdradzieckie zamiary.
Apostołowie pytali Jezusa między innymi o to, jakie będzie to Jego królestwo, które ma przyjść do nich. Więc Jezus tłumaczył im to nadzwyczaj miłymi, słodkimi słowy, a wreszcie rzekł: „Przyjdzie na was inny Duch i wtedy dopiero zrozumiecie wszystko. Ja muszę iść do Ojca, lecz ześlę wam stamtąd Ducha, który pochodzi od Ojca i ode Mnie”. Pamiętam dokładnie te słowa Jezusa.
Dalej zaś mówił w ten sposób, że nie potrafię tego dokładnie oddać; mniej więcej brzmiało to tak: „Przyjąłem na siebie ciało, by zbawić człowieka, więc też wpływ mój na was jest bardziej cielesny. Ciało działa więcej cieleśnie i to dlatego nie możecie Mnie we wszystkim zrozumieć, lecz ześlę wam Ducha, który otworzy i rozjaśni wasze dusze”. Dalej mówił, że wkrótce nadejdą czasy smutku, w których będą doświadczać chwil strasznej trwogi, jak niewiasta przy porodzie. Malował piękno duszy ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boże; przedstawiał, jak piękną rzeczą jest ratować dusze i wprowadzać je do portu wiecznej szczęśliwości. Przypominał im, jak to wiele razy źle Go zrozumieli i nie postępowali tak, jak należy, a On zawsze był dla nich pobłażliwy; polecał im więc, by po Jego śmierci z równą pobłażliwością obchodzili się z grzesznikami. Piotr jakby z wyrzutem zapytał Jezusa, dlaczego tak surowo ganił jego zapał, kiedy sam dopiero co z takim zapałem przemawiał; wtedy Jezus wyjaśnił mu różnicę między gorliwością prawdziwą a fałszywą. Trwało to do późna w nocy. Wtedy przybyli potajemnie Nikodem i jeden z synów Symeona. Rozmowa, przeplatana nauką, przeciągała się tak długo, że dopiero o północy pomyślano o spoczynku. Na odchodnym Jezus rzekł: „Prześpijcie się jeszcze raz spokojnie, bo wkrótce nadejdzie czas, że w trwodze i strachu będziecie spędzać bezsenne noce; i znowu potem nadejdzie czas, że wśród prześladowania spać będziecie spokojnie z podłożonym pod głowę kamieniem, jak Jakub pod drabiną niebieską”34. Na tym zakończył Jezus swą naukę na dziś, a wszyscy zawołali: „Panie, jakże prędko przeszła ta uczta i ten wieczór”.
Ofiara wdowy
Nazajutrz Jezus raniutko poszedł do świątyni, ale nie tam, gdzie zwykle nauczał, lecz do tego przedsionka, gdzie Maryja składała ofiarę. W tej sali Jezus uwolnił też cudzołożnicę od sądu. Świątynia cała robiła wrażenie jakby trzech kościołów stojących jeden za drugim. Dla stojącego ludu były trzy wielkie nawy. W pierwszej znajdował się okrągły plac do nauczania; na prawo, bardziej ku Miejscu Świętemu, był właśnie przedsionek ofiarny, gdzie Jezus dziś poszedł; dochodziło się do niego długimi krużgankami. Blisko wejścia stała w środku skarbona. Był to kanciasty słup na pół chłopa wysoki, z trzema lejkowymi otworami, w które ofiarujący wkładali pieniądze, u dołu znajdowały się drzwiczki. Skarbona przykryta była tkaniną w białe i czerwone pasy. Po lewej stronie było siedzenie dla kapłana utrzymującego porządek i stół, na którym składano gołąbki i inne rzeczy dane na ofiarę. Po prawej i lewej stronie wejścia stały stołki dla niewiast i mężczyzn. Od tyłu przedsionek był zamknięty kratą, za którą ustawiono ołtarz, gdy Maryja ofiarowała w świątyni Dzieciątko Jezus.
Dzisiejszy dzień był ofiarny dla wszystkich, którzy chcieli się oczyścić na święto Paschy. Przybywszy do świątyni, Jezus usiadł koło skarbony. Faryzeusze, przybywszy później, zgorszyli się bardzo, widząc Go tu, lecz gdy Jezus chciał im ustąpić miejsca, nie chcieli go zająć. Przy Jezusie stali parami Apostołowie. Ofiarujący stali na zewnątrz i czekali; wpuszczano ich kolejno po pięciu, najpierw mężczyzn, potem niewiasty, a potem wypuszczano ich innymi drzwiami na lewo. Jezus przesiedział tu około trzech godzin; składanie ofiar zakończono jak zwykle około południa. Jezus pozostał mimo to dłużej, co także było nie w smak faryzeuszom. Jako ostatnia przyszła złożyć ofiarę pewna uboga, potulna wdowa. Ile kto składał na ofiarę, nie było widać, ale Jezus jako Bóg wiedział, ile dała wdowa, i zaraz rzekł do uczniów: „Ta niewiasta dała więcej niż wszyscy, bo oddała wszystko, co miała na posiłek dzisiejszy dla siebie”. Kazał też powiedzieć jej, by czekała na Niego w domu Jana Marka.
Po południu Jezus nauczał na zwykłym miejscu w przedsionku świątyni35. Okrągły plac do nauczania znajdował się tuż naprzeciw drzwi; z prawej i lewej jego strony wiodły na górę schody do Miejsca Świętego, a stąd znów dalej do Miejsca Najświętszego. Faryzeusze także przyszli słuchać słów Jezusa. Podczas nauki zwrócił się raz Jezus do nich i rzekł: „Nie ośmieliliście się pojmać Mnie wczoraj, jak zamierzaliście, chociaż dałem wam czas i sposobność do tego; nie przyszła bowiem jeszcze moja godzina, a nie w waszej leży mocy przyspieszyć jej przyjście. Przyjdzie ona w swoim czasie. Nie myślcie jednak, że będziecie odtąd święta paschalne obchodzić spokojnie, jak zwykle; przyjdzie taki ucisk, że nie będziecie wiedzieli, gdzie się ukryć. Wszystka krew proroków pomordowanych przez was spadnie na waszą głowę. Powstaną oni z grobu, a ziemia drżeć będzie w swych posadach; wy jednak mimo to trwać będziecie w zaślepieniu”. Następnie zaczął mówić o ofierze ubogiej wdowy. Wieczorem, idąc ze świątyni, rozmawiał po drodze z tą wdową i kazał jej synowi przyjść do siebie, co ją bardzo ucieszyło. Jeszcze przed ukrzyżowaniem syn jej został przyjęty do grona uczniów. Wdowa ta była to niewiasta bardzo pobożna, trzymająca się ściśle przepisów żydowskich, przy tym prostoduszna i wierna.
Jezus mówi o zburzeniu Jerozolimy
Gdy wracali do Betanii, jeden z uczniów wskazał na świątynię, zwracając Jezusowi uwagę na jej piękno, na co Jezus mu rzekł, że niedługo nie pozostanie z niej kamień na kamieniu. Na stoku Góry Oliwnej urządzono miejsce z mównicą i siedzeniami darniowymi wkoło; tu nieraz wieczorem zwykli byli wypoczywać kapłani po długiej pracy. I Jezus zatrzymał się tu na chwilę, i usiadł na mównicy, a gdy Apostołowie zaczęli Go wypytywać o czas zburzenia Jerozolimy, wypowiedział mowę żałosną nad miastem. Ostatnie Jego słowa były: „Błogosławiony, kto wytrwa aż do końca”. Wszystkiego bawił tu Jezus zaledwie kwadrans.
Świątynia widziana z tego miejsca przedstawiała się nadzwyczaj pięknie. W promieniach zachodzącego słońca rzucała taki blask, że zaledwie oko znieść go mogło. Blask ten wydawały piękne, lśniące kamienie ciemnoczerwone lub żółte, wmurowane jak kostki w ściany świątyni. Świątynia Salomona36 bardziej obfitowała w ozdoby ze złota, ale na tej znowu nadzwyczajnie błyszczały kamienie.
Faryzeusze, pałając złością ku Jezusowi, jeszcze w nocy zebrali się na naradę i wysłali za Nim szpiegów. Pragnęli, by Judasz znowu przyszedł do nich, bo bez niego nie mogli nic należycie przedsięwziąć. Judasz nie był u nich więcej od wspomnianego wieczora.
Rano następnego dnia Jezus znowu poszedł na owo miejsce na Górze Oliwnej i mówił jeszcze raz o zburzeniu Jerozolimy na podobieństwo drzewa figowego stojącego opodal. Oznajmił także, że już jest zdradzony i że zdrajca ofiarował się Go zaprzedać, ale nie podał swego imienia. Faryzeusze pragnęli, by zdrajca znowu przyszedł do nich, a Jezus życzył mu, by się poprawił, żałował i nie rozpaczał. Mówił to ogólnikowo i tajemniczo, a Judasz przysłuchiwał się temu z uśmiechem.
Powiedziawszy Apostołom, że wnet zostaną rozproszeni, upominał ich zarazem, by z tego powodu nie oddawali się zbytnio troskom doczesnym, by nie zapominali o najbliższych obowiązkach, a sposobu postępowania nie pokrywali płaszczykiem zmyślonych pobudek. Użył tu Jezus porównania z płaszczem. Dalej ganił w ogólności szemranie niektórych na to, że Magdalena namaściła Go olejkiem. Mówił to prawdopodobnie do Judasza, który po tym namaszczeniu uczynił pierwszy stanowczy krok do zdrady, dawał mu zarazem przez to cichą przestrogę na przyszłość; Judasz bowiem po ostatnim namaszczeniu dokonał w zupełności swej zdrady. To, że i inni gorszyli się tak szczodrymi oznakami miłości Magdaleny, pochodziło ze źle zastosowanej surowości obyczajów i oszczędności. Wiedzieli, że namaszczenie takie bywa nieraz nadużywane na uroczystościach prywatnych ze zbytnim marnotrawstwem, a nie zastanawiali się nad tym, że zupełnie właściwe jest oddawać taką cześć Najświętszemu ze świętych.
Jezus powiedział Apostołom, że jeszcze tylko dwa razy będzie publicznie nauczał. Mówiąc o końcu świata i o zburzeniu Jerozolimy, podał im zarazem znaki, po których mogliby poznać, że zbliża się godzina Jego odejścia. Mówił, że powstanie między nimi sprzeczka, kto z nich jest największym, i to będzie dla nich jednym znakiem; dalej, że jeden z nich zaprze się Go. Mówił to Jezus w tym celu, by pobudzić ich do pokory i czujności nad sobą. Słowa Jego nacechowane były niezwykłą miłością i cierpliwością.
Około południa Jezus nauczał w świątyni o dziesięciu dziewicach i o powierzonych talentach. Powstawał znów ostro przeciw faryzeuszom, przypominał im pomordowanych proroków i wyjawił niektóre ich podstępne knowania. Pouczył potem Apostołów i uczniów, że i tam, gdzie na pozór nie ma nadziei na poprawę, trzeba powtarzać kilkakrotnie przestrogi.
Gdy wychodził ze świątyni, zbliżył się ku Niemu tłum cudzoziemców, pogan. Nie słyszeli oni wprawdzie Jego nauk w świątyni, bo nie wolno im tam było wchodzić, ale nawrócili się, widząc Jego cuda i uroczysty wjazd w Niedzielę Palmową, a przy tym słysząc o Nim wiele od innych. Byli między nimi i owi Grecy. Jezus kazał im zwrócić się do uczniów, sam zaś z kilkoma towarzyszami poszedł na Górę Oliwną, gdzie spędzili noc w publicznej gospodzie, przeznaczonej zwyczajnie dla cudzoziemców.
Nazajutrz, gdy zeszła się reszta Apostołów i uczniów, Jezus zaczął im przepowiadać niektóre przyszłe zdarzenia. Mówił, że dwa razy jeszcze zasiądzie z nimi do uczty i że tęskni za tym, by spożyć z nimi ostatnią ucztę miłości, w czasie której chce im udzielić wszystkiego, co tylko jako człowiek jeszcze im dać może. Potem poszedł z nimi do świątyni. Tu mówił, że wkrótce odejdzie do Ojca i że On jest wolą Ojca; nie zrozumiałam dobrze tych słów. Dalej nazwał się wprost Zbawieniem ludzi, tym Obiecanym, który przyszedł zdjąć z ludzi ciążącą na nich przemoc grzechową. Wytłumaczył także, dlaczego nie będą odkupieni upadli aniołowie, tylko ludzie. Faryzeusze, przyszedłszy, rozstawili się parami, by Go słuchać i szpiegować, a Jezus tak mówił dalej: „Przybyłem, by położyć koniec panowaniu grzechu nad ludźmi. W ogrodzie począł się grzech i w ogrodzie też zakończy się jego przewaga. W ogrodzie również targniecie się na Mnie. Już po wskrzeszeniu Łazarza chcieliście Mnie zabić, ale usunąłem się, by wszystko mogło się wypełnić”. Czas trwania tej podróży podał Jezus w trzech okresach, ale nie wiem już, czy rachował trzy razy po cztery, czy po pięć czy też po sześć tygodni. Powiedział faryzeuszom, jak z Nim postąpią i jak powieszą Go między zbrodniarzami, ale nie uda im się zohydzić Go ani zeszpecić po śmierci. Jeszcze raz przypomniał im, że pomordowani przez nich sprawiedliwi zmartwychwstaną; wskazał nawet miejsca, gdzie miało się to stać. Wreszcie powiedział im, że będą mieć bez miary trwogi i strachu, ale nie potrafią osiągnąć w zupełności tego, co zamierzają z Nim uczynić.
Co do niewiast tak mówił Jezus: „Przez Ewę przyszedł grzech na ziemię; dlatego też ukarane są niewiasty i nie mogą wchodzić do Miejsca Świętego37. Lecz z niewiasty także przyszło na świat Zbawienie od niewoli grzechowej; przez to zwolnione są od niewolnictwa, ale zawsze zobowiązane do poddaństwa mężczyźnie”38.
Na noc pozostał Jezus z uczniami w gospodzie u stóp Góry Oliwnej, gdzie przy lampie odprawili wspólnie przepisane modły szabatowe.
Jezus w Betanii
Nazajutrz rano Jezus przeprawił się z uczniami przez potok Cedron39 i poszli razem na północ. Droga wiodła między szeregiem domów poprzedzielanych małymi trawnikami, na których pasły się owce. Był tu także dom Jana Marka. Minąwszy domy, Jezus zwrócił się do wioski Getsemani, tak wielkiej jak Betfage, położonej po obu brzegach potoku. Od domu Jana Marka było kwadrans drogi do bramy miejskiej, którą pędzono bydło na targ, położony na wyniosłym wzgórzu z północnej strony świątyni; później całe to wzgórze zabudowano. Stąd było pół godziny drogi do Getsemani, a z Getsemani przez Górę Oliwną niecała godzina do Betanii. Betania leżała mniej więcej wprost na wschód od świątyni; w prostej linii można było tam dojść z Jerozolimy w przeciągu godziny. Z niektórych punktów Betanii można było widzieć świątynię i leżące za nią zamki, z Betfage zaś już nie, bo wieś ta leżała niżej, zresztą widok zasłaniała Góra Oliwna; dopiero wyszedłszy nieco pod górę, widać było świątynię przez otwór wąwozu.
Idąc do Getsemani, Jezus wskazał Apostołom jedno zagłębienie Góry Oliwnej, mówiąc: „Tu opuścicie Mnie; tu będę pojmany”. Był przy tym bardzo smutny. Przybywszy do Betanii, Jezus przebywał u Łazarza, a potem poszedł do gospody uczniów; do wieczora wędrował z uczniami po okolicy i pocieszał mieszkańców jak ktoś, kto przed rozstaniem żegna się z wszystkimi.
Wieczorem odbyła się uczta u Łazarza. Święte niewiasty siedziały w tej samej komnacie w okratowanym kącie. Po spożyciu wieczerzy Jezus polecił wszystkim, by jeszcze raz spokojnie się wyspali.
1 Wizje bł. Kathariny Emmerich nie stanowią dokładnego zapisu męki i śmierci Pana Jezusa. Zostały one spisane przez niemieckiego literata Clemensa Brentano, który nadając im literacką formę, z pewnością wypełnił niektóre luki w treści przekazanej przez Błogosławioną. Poza tym nawet autentyczne wizje mistyków zawsze noszą pewne ślady ich własnej osobowości, duchowości, wiedzy i mentalności epoki, w której żyli. Fakt, że pisma bł. Kathariny nie są reportażem z życia Jezusa i Jemu współczesnych, w żaden sposób nie neguje ich wartości literackiej i religijnej. [Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od redakcji].
2 Zachodzi tu nieco inna kolejność wydarzeń niż w Ewangeliach synoptycznych: tutaj Jezus naucza w świątyni jeszcze przed Niedzielą Palmową, natomiast w Ewangeliach Mateusza, Marka i Łukasza rozpoczyna swoje jerozolimskie nauczanie dopiero po uroczystym wjeździe do miasta. O wizytach Jezusa w świątyni (w trakcie całej Jego misji, a nie dopiero pod sam koniec) wspomina jednak św. Jan.
3 Z Dziejów Apostolskich wiadomo, że dom Marii, matki Jana zwanego Markiem (czyli św. Marka Ewangelisty) był miejscem spotkań pierwszych chrześcijan (zob. Dz 12,12). Miejsce nie pojawia się w Ewangeliach, choć istnieje tradycja chrześcijańska, która utożsamia je z Wieczernikiem.
4 Chodzi jedynie o tę grupę Żydów, która była wrogo nastawiona do Jezusa. Zarówno sam Jezus, jak i wszyscy Jego uczniowie i słuchacze również byli Żydami.
5 Betania (dzisiaj Al-Ajzarijja) – miasto położone ok. 2,7 km od Jerozolimy, na południowy wschód od Góry Oliwnej. Miejsce zamieszkania Marty, Marii i Łazarza.
6 Nawiązanie do historii spoza Ewangelii. W pismach bł. Kathariny znajduje się opowiadanie o wyprawie Jezusa śladami Trzech Króli i na Cypr w towarzystwie trzech młodzieńców spoza grona Dwunastu.
7 Galaad, czyli Gilead – region na wschód od Jordanu pomiędzy Morzem Martwym na południu a Jeziorem Galilejskim na północy.
8 Gessur, czyli Geszur – region na południu Syrii.
9 Pella – miejscowość znajdująca się obecnie w granicach północno-zachodniej Jordanii.
10 Zob. Dz 8,9–24.
11 Skład Apostolski, czyli Symbol Apostolski (Wierzę w Boga) najprawdopodobniej nie powstał wcześniej niż w II wieku. Najstarsze pisane wersje pochodzą z III stulecia po Chrystusie, natomiast legenda o jego ułożeniu przez Apostołów wywodzi się z IV wieku. Tekst napisano w Rzymie, w języku greckim.
12 Chaldejskiego, czyli znajdującego się na terenie Mezopotamii. Imperium chaldejskie upadło w 538 roku p.n.e., w czasach Jezusa mieszkali tam Partowie.
13 Postać z pism bł. Kathariny – jeden z Trzech Króli.
14 Markietani, czyli wędrowni handlarze podróżujący razem z wojskiem. Kupcy obecni na dziedzińcu świątynnym sprzedawali produkty składane w świątyni na ofiarę. Były to zwłaszcza zwierzęta, ponieważ przyprowadzenie ich do świątyni byłoby bardzo kłopotliwe dla pielgrzymów, którzy przybywali z daleka.
15 Prawdopodobnie chodzi o tzw. post na pustyni (zob. Mk 1,13; Mt 4,1–11; Łk 4,1–13).
16 Góra Oliwna – wzgórze o trzech szczytach położone na wschód od Wzgórza Świątynnego i oddzielone od niego Doliną Cedronu. U podnóża wzniesienia znajduje się Ogród Oliwny. W Dziejach Apostolskich św. Łukasz sugeruje, że na tej górze miało miejsce Wniebowstąpienie (zob. Dz 1,11–12).
17 Betfage (dosłownie „Dom zielonych fig”) – starożytna wioska znajdująca się przy południowo-wschodnim zboczu Góry Oliwnej, niecałe 3 km od Jerozolimy. W pobliżu Betfage, po tej samej stronie góry znajdowała się również Betania.
18 Eliud, Sylas i Eremenzear nie pojawiają się w Ewangelii. Są znani z pism bł. Kathariny Emmerich i Klemensa Brentano. Sylas jest imiennikiem towarzysza św. Pawła z Dziejów Apostolskich; być może bł. Katharina utożsamiała obydwie te postaci.
19 Zbliżało się święto Paschy należące w starożytnym judaizmie do trzech świąt pielgrzymich, podczas których, w miarę możliwości, Żydzi starali się odwiedzić świątynię. Pozostałe dwa święta pielgrzymie to Pięćdziesiątnica i Święto Namiotów.
20 Por. Łk 19,40.
21 Za czasów Jezusa szkoły (jeszcze wówczas nieobowiązkowe) prowadzono przy synagogach, niekiedy po prostu na placach przed budynkiem. W trakcie większości lekcji grupa chłopców siedząca na ziemi wokół nauczyciela miała za zadanie powtarzać i przyswajać pamięciowo wypowiadane przez niego sentencje. Głównym celem nauki było zaznajomienie uczniów z Torą, dlatego nawet czytania i pisania oraz innych przedmiotów uczono na podstawie ksiąg biblijnych.
22 Zob. Łk 19,41–44. Świątynię zburzono w 70 roku.
23 Bliżej nieznana postać. Wiadomo, że miał dom w Betanii (zob. Mt 26,6; Mk 14,3).
24 Zob. Mt 21,18–19; Mk 11,13–14.
25 Fenig – germańska nazwa denara.
26 Ówczesne płaszcze były zrobione z prostokątnych kawałków tkaniny z otworem na głowę; zdarzało się, że ubogim mieszkańcom Ziemi Świętej służyły nocą za koc.
27 Zielone Świątki – Pięćdziesiątnica, Szawuot, Święto Tygodni, obchodzone 50 dni po święcie Paschy. Upamiętniało nadanie przykazań na górze Synaj, ale zarazem było świętem zbiorów, dziękczynieniem za żniwa.
28 W Ewangelii żadnego z namaszczeń nie dokonała Magdalena. Takie gesty wykonały nawrócona jawnogrzesznica i Maria z Betanii. Utożsamienie tych trzech różnych postaci – bardzo popularne w tradycji chrześcijańskiej – ma swoje źródło w jednym z tekstów papieża Grzegorza Wielkiego.
29 Pytanie miało na celu skompromitowanie Jezusa. Wydawało się bowiem, że nie ma dobrej odpowiedzi. Gdyby Jezus odpowiedział krótko „tak”, opowiadając się za płaceniem podatku rzymskiemu okupantowi, wywołałby oburzenie większości rodaków, natomiast gdyby odpowiedział „nie”, mógłby zostać oskarżony o podżeganie do buntu przeciwko cezarowi.
30 Saduceusze – stronnictwo religijno-polityczne stojące w opozycji do faryzeuszy, zrzeszające głównie członków zamożnych rodów kapłańskich, czyli żydowską arystokrację. Mieli dobre relacje z władzą rzymską, byli zwolennikami hellenizacji, a za autorytet religijny uznawali jedynie Pięcioksiąg (Torę), odrzucając tradycję ustną i inne księgi biblijne. W przeciwieństwie do faryzeuszy nie wierzyli w istnienie aniołów, nieśmiertelność duszy i zmartwychwstanie zmarłych, nie podzielali też oczekiwań mesjańskich i nadziei na niepodległość Izraela. Spośród saduceuszy wybierano arcykapłanów, więc najsłynniejszymi biblijnymi saduceuszami byli Annasz i Kajfasz.
31 O Mesjaszu i Dawidzie Jezus mówił w Mt 22,40–46. Chrystus (gr. Christos) to tłumaczenie hebrajskiego słowa Mesjasz, czyli Namaszczony.
32 Chodzi o uczonych w Piśmie, znawców prawa żydowskiego. W wielu starych tekstach Prawo było określane jako Zakon.
33 Zapewne aluzja do młodzieńca z Mk 14,51–52; dzisiaj większość biblistów przypuszcza jednak, że chodziło o św. Marka Ewangelistę, a nie o św. Jana.
34 Chodzi o patriarchę Jakuba (zob. Rdz 28,12).
35 Wizje mistyków niosą ze sobą przesłanie religijne, mówią wiele o duchowości osoby, która ich doświadczała, ale nie wyręczają historyków i archeologów w ich pracy. Opisy budowli, strojów, zwyczajów nie wykraczają poza wiedzę i wyobrażenia, jakie miał dany mistyk, dlatego niekiedy nie są zgodne z realiami historycznymi. Dzisiaj wiadomo, że ówczesny kompleks świątynny składał się z czterech dziedzińców, z których każdy był położony nieco wyżej i niejako wewnątrz drugiego: od największego, najbardziej zewnętrznego Dziedzińca Pogan, poprzez Dziedziniec Kobiet, Dziedziniec Izraelitów, aż do najmniejszego, tzw. Dziedzińca Kapłanów. Tam mieścił się właściwy budynek świątynny, składający się z przedsionka, Miejsca Świętego i Miejsca Najświętszego. Jezus mógł dotrzeć najwyżej na Dziedziniec Izraelitów, dalej nie miał wstępu. Prawdopodobnym miejscem nauczania był jednak Dziedziniec Pogan, którego krużganki były częstym miejscem spotkań i dyskusji rabinicznych.
36 Świątynia Salomona – pierwsza świątynia wybudowana w Jerozolimie w X wieku p.n.e. W 586 roku p.n.e. została zburzona przez Babilończyków. Odbudowano ją w latach 520–515, a kilkaset lat później Herod Wielki zainicjował jej wieloletnią przebudowę. W 70 roku n.e., sześć lat po zakończeniu prac, imponujący kompleks świątynny został zburzony przez Rzymian. Kawałek budowli, który ocalał, nosi dziś nazwę Ściany Płaczu.
37 Do Miejsca Świętego mogli wchodzić jedynie kapłani; „świeccy” mężczyźni, w tym sam Jezus, również mieli tam zakaz wstępu. Faktem jest jednak, że kobiety musiały zatrzymać się na Dziedzińcu Kobiet, natomiast mężczyźni mogli wejść nieco dalej, na Dziedziniec Izraelitów.
38 Tekst uwarunkowany kulturowo; nie jest to oficjalne, ponadczasowe nauczanie Kościoła.
39 Niewielki potok płynący przez dolinę znajdującą się za murami Jerozolimy i oddzielającą Wzgórze Świątynne od Góry Oliwnej, położonej na wschód od miasta. Cedron obfituje w wodę jedynie podczas zimowej pory deszczowej. W Dolinie Cedronu znajduje się Ogród Oliwny.
Polecamy:
Polecamy: