Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wizje zawarte w niniejszym (ostatnim) tomie obejmują dalszy ciąg podróży misyjnych Pana Jezusa, w czasie których nauczał On o królestwie Bożym i objawiał swoją moc poprzez liczne cuda. Pasjonujące, szczegółowe opisy i uzupełnienia dobrze znanych historii pozwolą czytelnikowi przenieść się w samo centrum ewangelicznych wydarzeń. Będzie mógł on wraz z Apostołami zobaczyć przemienienie na górze Tabor, stanie się świadkiem wskrzeszenia Łazarza, dowie się, dlaczego Zacheusz miał zejść z drzewa, a także przysłucha się słowom Jezusa na temat małżeństwa.
Anna Katharina Emmerich - mistyczka i wizjonerka, obdarzona stygmatami, beatyfikowana przez Jana Pawła II w 2004 r. Jej szczegółowe wizje, spisane przez Klemensa Brentano, obejmują kilkadziesiąt tomów. Dotyczą życia Jezusa, Maryi, Józefa i ich krewnych oraz Apostołów. Na podstawie jej widzeń odnaleziono m.in. domek Maryi w Efezie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 396
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Na podstawie tłumaczenia ks. Władysława Rakowskiego,
wyd. II, Mikołów 1927
Opracowanie redakcyjne: Sylwia Haberka, Anna Dąbrowska
Adiustacja: Zofia Smęda
Korekta: za-pis
Okładka: Anna Dąbrowska-Filip
Na okładce: Emile Signol, Chrystus i cudzołożnica (1842),
Detroit Institute of Arts
© Copyright by Wydawnictwo M, 2021
ISBN 978-83-8043-819-4
Wydawnictwo M
Al. Słowackiego 1/6, 31-159 Kraków
tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwom.pl
Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75
e-mail: [email protected]
Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521
e-mail: [email protected]
www.klubpdp.pl
KonwersjaEpubeum
Może na trzy godziny drogi przed Betanią, jeszcze w obrębie pustyni, stał odosobniony szałas pasterski, którego mieszkańcy utrzymywali się głównie z zarobku, jaki dawał im Łazarz. Tu naprzeciw Jezusowi wyszła Magdalena w towarzystwie Marii Salome, krewnej Józefa. Przygotowała Mu zawczasu posiłek, a gdy zbliżył się, wybiegła i upadła Mu do nóg. Jezus chwilkę tylko spoczął, po czym udał się dalej do gospody Łazarza, na godzinę drogi przed Betanią. Obie niewiasty poszły inną drogą do domu. Jezus znalazł już w gospodzie część wysłanych uczniów, inni schodzili się powoli, tak że nie brakowało już w Betanii żadnego z nich. Obszedłszy Betanię, doszedł On od tyłu do domu Łazarza. Domownicy wyszli Jezusowi naprzeciw na podwórze, a Łazarz umył Mu nogi, po czym wszyscy poszli przez ogród do domu. Niewiasty powitały Jezusa w zasłonach na twarzy. Całość przedstawiała dla widza wzruszający widok. Właśnie przyprowadzono z pastwiska cztery baranki paschalne oddzielone od trzody i puszczono je na paszę w osobne ogrodzone miejsce. Najświętsza Panna, także tu obecna, oraz Magdalena porobiły umyślnie dla nich wianeczki i pozawieszały im na szyjach. Przybywszy tuż przed szabatem, Jezus świętował go wspólnie z wszystkimi w jednej sali. Z wielką powagą na twarzy odczytał sobotnią lekcję i wysnuwał z niej naukę. Wieczorem w czasie uczty mówił o Baranku Paschalnym i Jego przyszłych cierpieniach.
Jak przewidywano, w Jerozolimie tuż przed końcem szabatu wybuchł bunt, jak na razie tylko bierny. Piłat zasiadł na wyniosłym miejscu na murze zamku Antonia1, w otoczeniu żołnierzy. Lud zaś wszystek zgromadził się na rynku. Zamek Antonia leży na północno-zachodnim rogu świątyni, na wystającym cyplu skalnym. Jeśli się wyjdzie z pałacu Piłata na lewo pod łuk i minie ratusz, ma się zamek po lewej ręce. Zasiadłszy tu, Piłat kazał odczytać ludowi nowe prawa o podatku nałożonym na świątynię, który miał być przeznaczony na zbudowanie wodociągu prowadzącego do wielkiego rynku i samej świątyni. Była także mowa o pewnych oznakach czci, tytułach i ofiarach dla cesarza. Zaraz po przeczytaniu dało się słyszeć między ludem głuche szemranie, które zmieniło się wkrótce w groźny krzyk i zamieszanie, szczególnie tam, gdzie stali Galilejczycy; na szczęście jednak na tym się skończyło. Piłat pozostawił im czas do namysłu, przestrzegając przed złymi następstwami nieposłuszeństwa, a lud szemrając, rozszedł się. Głównymi winowajcami byli tu herodianie. Podburzali oni lud, lecz nie można im było tego udowodnić, więc czuli się bezpieczni. W ich mocy był Judasz Gaulonita, a ten znowu miał po swej stronie sektę Galilejczyków2, których zawsze podburzał przeciw płaceniu podatku cesarzowi i pod płaszczykiem spraw religijnych rozniecał w nich pragnienie odzyskania wolności. Herodianie odgrywali w tej sprawie taką rolę, jak dziś wolnomularze i inne tajemne stowarzyszenia, które podburzają do rozruchów lud nieświadomy, nieznający prawdziwych celów i opłacający własną krwią interesy przywódców. W szabat Jezus nauczał w domu Łazarza, po czym przechadzano się po ogrodach. Jezus mówił o swych cierpieniach i wyraźniej już dawał do zrozumienia, że jest Chrystusem. Za każdym słowem w słuchaczach rosła cześć i podziw dla Niego. Łazarz i jego krewni często poufale rozmawiają z Jezusem i Jego uczniami, co nie dziwi, bo całe swe mienie i wszystkie siły oddali na usługi i utrzymanie gminy.
Magdalena posunęła już swą pokutę i miłość ku Jezusowi do najwyższego stopnia. Wszędzie chodzi za Jezusem, siada u Jego stóp, wszędzie Go wyczekuje, myśli tylko o Nim, Jego tylko widzi, poza świadomością własnych grzechów i miłością do Odkupiciela nie istnieje dla niej nic. Jezus też nieraz przemawia do niej pocieszającymi słowami. Zmieniła się teraz bardzo. Cała jej postać nosi jeszcze znamiona szczególnego wyszlachetnienia, zniszczonego przez ciągłe łzy i biczowania3. Niemal przez cały czas siedzi samotnie w swej ciasnej izdebce pokutniczej, a przy każdej sposobności oddaje najniższe posługi biednym i chorym.
Wieczorem wyprawiono wielką ucztę. Stawili się na nią wszyscy przyjaciele i niewiasty z Jerozolimy. Był też Heli z Hebronu, wdowiec po siostrze Elżbiety, który przy Ostatniej Wieczerzy Jezusa był gospodarzem, syn jego, lewita, właściciel domu rodzinnego Jana, i pięć córek, essenek, żyjących w dziewictwie.
Nazajutrz, około godziny dziesiątej rano, Jezus poszedł z Apostołami i blisko trzydziestoma uczniami przez Górę Oliwną i Ofel do świątyni. Wszyscy mieli na sobie brunatne płaszcze z pospolitej wełny, jakie zwykli nosić prości Galilejczycy. Jezus wyróżniał się tylko tym, że miał szerszy pas z literami. Orszak nie zwracał na siebie niczyjej uwagi, bo wiele podobnych gromad Galilejczyków szło w tę samą stronę. Ponieważ święta były blisko, więc wkoło Jerozolimy powstało jakby drugie miasto szałasów i namiotów, a tłumy ciągnęły zewsząd. Przybywszy do świątyni, Jezus nauczał blisko godzinę w obecności uczniów i zebranych słuchaczy. Mównic było dosyć, a z każdej nauczał kto inny. Wszyscy zajęci byli przygotowaniami do świąt i buntem przeciw Piłatowi, więc żaden ze znaczniejszych kapłanów nie zwrócił uwagi na Jezusa, tylko kilku złośliwych faryzeuszów zbliżyło się, pytając, jak śmie pojawiać się tutaj, jak długo jeszcze myśli w ten sposób występować, dodając, że wkrótce położą temu kres. Jezus dał im taką odprawę, że ze wstydem odeszli, sam zaś nauczał dalej bez przeszkody. Po nauce powrócił do Betanii, a wieczorem poszedł jeszcze na Górę Oliwną.
Tego dnia na rynku przed zamkiem Antonia znowu zebrał się tłum, chcąc rozmówić się z Piłatem. Ten znał już i bez tego ich żądania, bo miał wśród tłumu szpiegów i przebranych żołnierzy. Herodianie4 nakłonili bowiem do tego kroku Judasza Gaulonitę i Galilejczyków. Buntownicy śmiało stanęli przed Piłatem i zażądali od niego, by zaniechał powziętego planu naruszenia skarbu świątynnego. Niektórzy śmiałkowie zanadto zuchwale się odzywali, więc Piłat kazał żołnierzom otoczyć ich i około pięćdziesięciu uwięzić. Tego już było ludowi zanadto; wzburzony tłum rzucił się na eskortę, odbił pojmanych, a wziąwszy ich między siebie, rozproszył się. Przy tych działaniach życie straciło około pięciu niewinnych Żydów i kilku żołnierzy rzymskich. Skutkiem tego cała sprawa tylko się jeszcze znacznie pogorszyła. Herod5 także przebywa obecnie w Jerozolimie.
Nazajutrz rano Jezus znowu poszedł z wszystkimi uczniami do świątyni. Wiadomość o Jego obecności już się rozeszła, więc na podwórza, którędy miał przechodzić, posprowadzano wielu chorych, jednego zaś, chorego na wodną puchlinę6, wyniesiono na noszach aż na drogę wiodącą pod górę. Jezus uzdrowił go, a przy świątyni jeszcze wielu innych. Z powodu uzdrowień otoczyły Go wielkie tłumy. W świątyni zajmowano się jeszcze uprzątaniem i przysposabianiem miejsca, gdzie miano jutro zabijać ofiary. Jezus, wchodząc do niej, spostrzegł męża, którego uzdrowił przy sadzawce Betesda, a który obecnie pracował tu jako najemnik. Mijając go, zatrzymał się i rzekł: „Patrz! Oto odzyskałeś zdrowie, nie grzesz zatem więcej, by cię później co gorszego nie spotkało”. Człowieka tego, znanego powszechnie, nieraz już wypytywano, kto go uzdrowił w szabat. Nie umiał na to odpowiedzieć, bo nie znał Jezusa i dziś widział Go dopiero po raz drugi. Skoro więc teraz zobaczył Pana, nie miał nic pilniejszego, jak powiedzieć nadchodzącym faryzeuszom, że to Jezus, który tu teraz uzdrawia, i jego wówczas uzdrowił. Uzdrowienie to nabrało w swoim czasie wielkiego rozgłosu i już wtedy faryzeusze gwałtownie powstawali przeciw niezachowaniu szabatu. Teraz ucieszyli się, że mogą na nowo podnieść zarzuty przeciw Jezusowi. Zebrali się więc tłumnie koło Jego mównicy i zaczęli powtarzać dawne skargi o niezachowywaniu szabatu. Zżymali się bardzo, lecz właściwy wybuch przygotowywał się dopiero na jutro.
Jezus prawie dwie godziny nauczał tłumy o ofierze. Mówił, że Ojciec Niebieski nie żąda od nich żadnych krwawych, całopalnych ofiar, tylko serca skruszonego. Nazywał baranka paschalnego wyobrażeniem najwyższej ofiary, która się wkrótce spełni. Szybko zebrała się jednak garstka złośliwych, nieżyczliwych Mu faryzeuszów, którzy zaczęli Go lżyć, spierać się z Nim, a wreszcie zapytali szyderczo: „Czy prorok zechce zrobić im ten zaszczyt, by spożyć z nimi baranka paschalnego?”. Jezus odrzekł im na to: „Syn Człowieczy sam jest ofiarą za wasze grzechy!”.
Był wówczas w Jerozolimie i ów młodzieniec, który mówił Jezusowi, że chce najpierw pogrzebać swego ojca, a Jezus mu odrzekł: „Pozostaw umarłym grzebanie umarłych!”. Młodzieniec doniósł o tym faryzeuszom, a oni zrobili Mu z tego zarzut, pytając, jak to rozumie i jak może jeden umarły grzebać drugiego? Jezus taką dał im odpowiedź: „Kto nie idzie za mą nauką, nie czyni pokuty i nie wierzy w moje posłannictwo – nie ma życia w sobie i jest niejako umarłym. A właśnie kto więcej ceni majątek niż zbawienie, ten nie trzyma się mojej nauki, nie wierzy we Mnie, a więc nosi w sobie śmierć, nie życie. Takim też był ów młodzieniec, bo chciał najpierw ułożyć się ze starym ojcem o dziedzictwo, chciał się nim zaopiekować. Przywiązał się do martwego dziedzictwa, więc nie może być dziedzicem mego królestwa i żywota. Dlatego przestrzegałem go, by pozostawił umarłym grzebanie umarłych, a sam zwrócił się do życia”. Tak Jezus mówił dalej i karcił faryzeuszów za ich chciwość. Gdy jeszcze zaczął przestrzegać uczniów przed kwasem faryzejskim, a faryzeuszom opowiedział przypowieść o bogaczu i Łazarzu, rozjątrzyli się faryzeusze tak dalece, że podnieśli wielki zgiełk. Jezus zmuszony był wmieszać się w tłum i ujść, bo inaczej byliby Go pojmali.
Cztery baranki paschalne przeznaczone przez Łazarza dla czterech grup biesiadników myto codziennie w studni i strojono w świeże wieńce. Wieczorem tego dnia zawiedziono je do świątyni. Każdy baranek miał zawieszoną u wieńca karteczkę z imieniem i znakiem właściciela. Tu umyto je jeszcze raz i umieszczono na pięknym, ogrodzonym parkanem pastwisku na górze świątynnej.
Tymczasem domownicy Łazarza czynili rytualne oczyszczenia. On sam przyniósł wody na rozczynienie przaśnego chleba, potem z jednym z domowników obszedł wszystkie komnaty. Służący świecił, a Łazarz wymiatał każdy kąt, jakby na jakiś obrządek. Po spełnieniu tego słudzy i służebne wymietli wszystkie śmieci, zamietli podłogi, wyczyścili naczynia i przysposobili miejsce na przyrządzenie chlebów przaśnych. Była to ceremonia wymiatania kwasu. Faryzeusz Szymon z Betanii także odwiedził tu Jezusa – niedawno wyglądał, jakby dostawał trądu, teraz zdaje się czyściejszy. Dotychczas waha się, czy zostać wyznawcą Jezusa. Uzdrowiony mąż przy sadzawce Betesda przybiegł tu za Jezusem i wszędzie szukał okazji, aby Go ujrzeć. Przy każdej zaś sposobności opowiadał faryzeuszom, że to Jezus go uzdrowił. Faryzeusze zaś postanowili pojmać Jezusa i usunąć Go z drogi.
Jezus z uczniami i przyjaciółmi często chodził na Górę Oliwną. Maria, Magdalena i inne niewiasty szły zwykle za nimi w pewnym oddaleniu. Widziałam uczniów zrywających po drodze dojrzałe kłosy lub zbierających owoce i jagody i tym się posilających. Jezus pouczał ich bardzo szczegółowo o modlitwie, przestrzegał przed obłudą i powtarzał wiele z dawniejszych nauk. Mówił, że zawsze powinni się modlić, zawsze stawiać się przed obliczem Boga – Jego i ich Ojca.
Podczas tych świąt paschalnych nie było zabijania baranków w świątyni tak wcześnie jak przy ukrzyżowaniu Chrystusa. Wtenczas zaczęto tę czynność o wpół do pierwszej, po przybiciu Jezusa do krzyża, bo był to piątek i z powodu nadchodzącego szabatu trzeba się było spieszyć. Dzisiaj zaczęto około trzeciej po południu. Na dźwięk trąb wszyscy przygotowali się i gromadkami poszli do świątyni. Wszystko odbywało się z zadziwiającą szybkością i porządkiem. Ścisk był wielki, a jednak jeden drugiemu nie przeszkadzał i każdy wygodnie przychodził i odchodził. Zabiciem czterech baranków przeznaczonych dla domu Łazarza zajęli się czterej mężowie przedstawiający gospodarzy, a byli to: Łazarz, Heli z Hebronu, Judasz Barsabas7 i Heliachim, syn Marii Helego, a brat Marii Kleofasowej. Baranki nabijano na drewniany rożen, na poprzek przetykano drewienko, tak że wyglądały jak ukrzyżowane, i tak stojące pieczono w piecu. Wnętrzności, serce i wątrobę wkładano do środka jagnięcia lub umieszczano na przodzie głowy. Betfage i Betania włączone były do Jerozolimy, więc i w tych miejscowościach wolno było spożywać baranka paschalnego.
Wieczorem, wraz z rozpoczęciem piętnastego dnia miesiąca nisan, odbyła się uczta. Wszyscy byli przepasani, mieli nowe sandały i laski w rękach. Zbliżyli się do stołu ze wzniesionymi rękoma, a stanąwszy parami naprzeciw siebie, śpiewali psalmy: „Błogosławiony Pan Bóg Izraela” i „Błogosławiony Pan”. Przy stole, gdzie Jezus siedział z Apostołami, gospodarzem był Heli z Hebronu. Łazarz gospodarzył przy stole swych domowników i przyjaciół, przy trzecim, gdzie siedzieli uczniowie – Heliachim, przy czwartym – Judasz Barsabas. Łącznie paschę spożywało trzydziestu sześciu uczniów.
Po modłach przyniesiono gospodarzowi puchar wina, on pobłogosławił go, pił z niego i podał wkoło, a sam umył sobie ręce. Na stole postawiony był baranek paschalny, misa z przaśnikami, czasza z jakąś ciemną zacierką, druga z polewką, trzecia z wiązankami gorzkiego ziela, na czwartej wreszcie było inne ziele, ułożone gęsto jak rosnąca trawa. Gospodarz rozpłatał jagnię, biesiadnicy podzielili się nim i szybko je spożyli. Potem krajali owo gęste ziele, maczali je w polewce i spożywali. Gospodarz zaś połamał jeden z przaśnych chlebów i włożył kawałek z tego pod obrus. Czynności te przeplatano modlitwami i formułkami, a wszystko odbywało się szybko, biesiadnicy opierali się przy tym o siedzenia. Puchar wina obszedł jeszcze raz wkoło, gospodarz umył znów ręce, nałożył wiązankę gorzkiego ziela na kromkę chleba, zamaczał w polewce i spożył to, a w ślad za nim poszła reszta biesiadników.
Po spożyciu małego baranka paschalnego oskrobano do czysta kości nożem, obmyto je, a potem spalono. Odśpiewawszy znowu psalmy, biesiadnicy zasiedli teraz na dobre do stołu, jedli i pili. Podawano różne smaczne, pięknie przyrządzone potrawy. Wkrótce zapanowała między zebranymi radość i wesołość. U Łazarza wszyscy biesiadnicy jedli na pięknych misach. Przy Ostatniej Wieczerzy talerze zastępowały krążki chleba z różnymi powyciskanymi figurkami, leżące w zagłębieniu stołu.
Niewiasty spożywały baranka, także stojąc przybrane jak do podróży. Śpiewały psalmy, ale poza tym nie zachowywały innych ceremonii. Baranka nie ćwiartowały same; przysyłano im go z innego stołu. W salach przylegających do jadalni baranka spożywali zaproszeni ubodzy, którą to ucztę wyprawił im Łazarz i jeszcze każdego obdarował.
Podczas uczty Jezus nauczał i opowiadał. Szczególnie pięknie mówił o winnej latorośli, o jej uszlachetnianiu, o sadzeniu pięknych szczepów i obcinaniu z nich niepotrzebnych gałązek. Nawiązując do Apostołów i uczniów, rzekł im, że to oni są latoroślami, a On sam winnym krzewem, więc oni muszą w Nim trwać, a gdy Go prasownicy wycisną, oni muszą coraz dalej rozszerzać ten prawdziwy winny krzew i zakładać coraz nowe winnice. Radośnie wzruszeni biesiadnicy zabawiali się aż do późna w nocy.
Judasz Barsabas był najstarszym uczniem po Andrzeju, był żonaty, a rodzina jego, żyjąc w stanie pasterskim, mieszkała w osadzie między Michmetat8 a Iskariot9. Heliachim, także żonaty, z zawodu pasterz, mieszkał na polu Ginnim. Wiekiem był o wiele starszy od Jezusa. Tychże uczniów Jezus wysyłał rzadko w ich rodzinne strony.
Uroczystości świąteczne rozpoczynano bardzo wcześnie. Świątynia była otwarta już od północy i oświecona gęstymi lampami. Już przed świtem schodzili się tu ludzie, znosząc na sprzedaż różne zwierzęta i ptaki, które były przeznaczone na ofiary dziękczynne, i oddawali je kapłanom do oglądania. Mieli też różne inne rzeczy na podarki, jak: monety, materiały, mąkę, oliwę itp.
Gdy nadszedł dzień, Jezus poszedł do świątyni, a za Nim uczniowie, Łazarz, domownicy jego i niewiasty. Tu, wśród tłumu, Jezus stał razem z wyżej wymienionymi. Zebrani śpiewali psalmy, grali, składali ofiary, potem na klęczkach przyjęli błogosławieństwo kapłańskie. Do świątyni wpuszczano ludzi pojedynczymi grupami, za każdą zamykano drzwi, by zapobiec zamieszaniu, a po złożeniu ofiary je wypuszczano. Wielu zaś, szczególnie obcych, szło po otrzymaniu błogosławieństwa do synagog miejskich, gdzie także śpiewano psalmy i czytano księgi Zakonu. W południe, około godziny jedenastej, zrobiono przerwę w składaniu ofiar. Wielu zgromadzonych rozeszło się, a to przeważnie do kuchni, urządzonych w podwórzu niewiast, gdzie przyrządzano potrawy z mięsa ofiarnego, by potem je wspólnie spożyć. Niewiasty powróciły już przedtem do Betanii.
Jezus stał z towarzyszami spokojnie aż do przerwy, w czasie której opróżniły się wejścia, i dopiero teraz poszedł ku wielkiej mównicy stojącej w przedsionku przed Miejscem Świętym10. Człowiek uzdrowiony przy sadzawce Betesda był znowu wśród tłumu. W ostatnich dniach opowiadał on prawie wciąż o Jezusie i nieraz mówił, że Ten, który takie cuda działa, musi być Synem Bożym. Faryzeusze nakazywali mu wprawdzie milczenie, ale to nie pomagało. Już przedwczoraj, gdy Jezus tak śmiało nauczał w świątyni, ogarnęła ich obawa, że to do reszty ich ośmieszy przed ludem, a gdy do tego inni faryzeusze, przybyli z prowincji, dołączyli swe skargi i oszczerstwa na Jezusa, postanowiono przy pierwszej lepszej sposobności wziąć się ostro za Niego, pojmać Go i uczynić nad Nim sąd.
Ujrzawszy teraz, że Jezus zaczął nauczać, faryzeusze skupili się koło Niego, wciąż przerywając Mu mowę stawianiem różnych zarzutów. Zapytywali Go najpierw, dlaczego nie jadł z nimi w świątyni baranka paschalnego i czy złożył dziś ofiarę dziękczynną. Jezus wskazał im gospodarzy, którzy zrobili to za Niego. Potem zarzucali Mu znowu, że uczniowie Jego nie zachowują tradycyjnych zwyczajów, jedzą nieumytymi rękoma, zrywają w drodze kłosy i owoce i nie widać ich nigdy, by składali ofiary, że wreszcie sześć dni jest do pracy, a siódmy do odpoczynku, a On nie zachował szabatu, uzdrawiając w ten dzień chorego. Na to Jezus dał im ostrą odprawę, tłumacząc znaczenie ofiary, przy czym powiedział im znowu, że Syn Człowieczy sam jest ofiarą i że to oni plamią ofiary przez swe skąpstwo i grzechy przeciwko bliźniemu. „Bóg – mówił – nie żąda ofiar całopalnych, lecz serca gotowego do pokuty. Ofiara wasza skończy się, a szabat wciąż będzie istnieć. Ludzie nie są stworzeni dla szabatu, ale Ja zstąpiłem tu dla ich zbawienia i aby im pomóc”.
Nie wiedząc, co począć, faryzeusze zaczęli przekręcać i obracać w śmiech przypowieść o ubogim Łazarzu, którą Jezus niedawno opowiadał. Udawali zdziwienie, skąd Jezus może tak dokładnie znać tę historię i wiedzieć, co mówił Łazarz, Abraham i ów bogacz, czy może był z nimi na łonie Abrahama i w piekle. Jak też nie wstydzi się tumanić lud takimi bajkami? By wykazać kłamliwość ich niedorzeczności, Jezus tłumaczył powtórnie tę przypowieść i to tak, że faryzeusze znaleźli w owym bogaczu odbicie swych własnych wad. Wykazał im, jak są chciwi, niemiłosierni dla biednych, a oddani tylko ścisłemu przestrzeganiu czczych form i zwyczajów, bez krzty miłości w sercu dla drugich.
Historia, stanowiąca tło tej przypowieści, była rzeczywiście prawdziwa i znana dobrze we wszystkich szczegółach, nie wyłączając okropnej śmierci owego bogacza. Z objawienia zresztą dowiedziałam się, że marnotrawny bogacz i ubogi Łazarz żyli rzeczywiście i że wieść o ich śmierci rozeszła się po całym kraju. Śmierć ich przypada na czas młodzieńczych lat Jezusa i nieraz wspominano o tym w gronie bogobojnych rodzin. Nie mieszkali jednak w Jerozolimie, gdzie później pokazywano pielgrzymom domy, które wedle tradycji mieli zajmować. Siedzibą ich było miasto Aram czy Amtar, położone w górach, na zachód od Morza Galilejskiego. Nie pamiętam już dokładnie całej tej historii, ale choć pobieżnie opowiem, jak się rzecz miała.
Bogacz ów, człowiek bardzo zamożny i wystawnie żyjący, był naczelnikiem owej miejscowości, głośnym faryzeuszem, zachowującym powierzchownie bardzo ściśle przepisy Zakonu. Był jednak niedobry i nielitościwy względem biednych i nieraz, gdy udawali się do niego po pomoc jako naczelnika, odprawiał ich zwykle z niczym. W tymże mieście żył także ubogi i bogobojny nędzarz imieniem Łazarz. Obsypany wrzodami, oddany na pastwę ostatniej nędzy, znosił swój los z pokorą i niezwykłą cierpliwością. Słysząc o złym postępowaniu bogacza, kazał się zanieść do jego domu, by sam, będąc zgłodniałym nędzarzem, przemówić do niego słowo w sprawie biednych. Bogacz biesiadował właśnie przy suto zastawionym stole. Łazarza spotkał los jego poprzedników – bogacz nie dopuścił go nawet do siebie jako człowieka nieczystego. Biedak leżał przed drzwiami domu, błagając przynajmniej o okruchy spadające ze stołu biesiadnego, lecz i tego mu odmówiono. Psy jednak okazały się litościwsze od ludzi, bo zbliżywszy się, lizały jego wrzody. Miało to przenośne znaczenie, że poganie miłosierniejsi są od Żydów. Wkrótce obydwóch dosięgła śmierć: bogacza i Łazarza. Łazarz umarł spokojnie, pobożnie, przykładnie dla drugich, za to śmierć bogacza była straszna. Z grobu, gdzie leżał, dawał się nieraz słyszeć ponury głos, o czym rozeszła się wieść po całym kraju.
Jezus dodał zakończenie przypowieści zgodne z istotną prawdą, opisujące, co stało się po śmierci z bogaczem i Łazarzem, co oczywiście, oprócz Niego, nikomu nie było znane. Dlatego faryzeusze wypytywali Go szyderczo, czy był także na łonie Abrahama i czy to wszystko słyszał? Ów bogacz zachowywał, jak wiemy, ściśle na sposób faryzeuszów wszelkie zewnętrzne przepisy prawa. Gniewało to więc faryzeuszów, że Jezus porównuje ich do niego, bo z tego wynikało, że nie słuchają Mojżesza ani proroków. Jezus jednak rzekł im wprost: „Kto Mnie nie słucha, nie słucha proroków, bo oni mówią o Mnie. Kto Mnie nie słucha, nie słucha Mojżesza, bo on mówi o Mnie. Choćby zmarli z grobów powstali, nie uwierzylibyście we Mnie. A jednak zmartwychwstaną i dadzą świadectwo o Mnie, a wy nie uwierzycie. (Stało się to w rok potem w tej samej świątyni przy śmierci Jezusa.) Lecz i wy zmartwychwstaniecie, a Ja będę was sądził. Wszystko, co Ja czynię, także gdy wskrzeszam zmarłych, czyni Ojciec we Mnie. Dał i Jan o Mnie świadectwo, lecz Ja sam większe mam świadectwo. Dzieła moje mówią o moim posłannictwie i sam Ojciec świadczy o nim. Wy jednak nie znacie Boga. Chcecie uświęcić się przez Zakon, a nie zachowujecie przykazań. Nie Ja będę waszym oskarżycielem, lecz sam Mojżesz, któremu nie wierzycie, a który przecież pisał o Mnie”.
Tak to nauczał Jezus, choć faryzeusze wciąż Mu przerywali. W końcu jednak tak się rozjątrzyli, że z krzykiem napadli na Niego i posłali po straż, by Go pojmać. Wtem zmrok zapadł, a gdy zgiełk stał się zbyt wielki, Jezus spojrzał w Niebo i rzekł: „Ojcze, daj świadectwo o swym Synu!”. W tej chwili spuścił się z Nieba ciemny obłok, dał się słyszeć huk podobny do uderzenia piorunu, a po sali rozległ się głos przenikający: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie upodobałem!”. Faryzeusze, zmieszani bardzo, ze strachem spoglądali w górę. Tymczasem uczniowie stojący w półkolu za Jezusem skierowali się ku wyjściu i wśród nich Jezus przeszedł bez przeszkody przez rozstępujący się tłum; wyszedł zachodnimi drzwiami ze świątyni i przez bramę narożną, koło domu Łazarza, poszedł za miasto, na północ ku miastu Rama.
Uczniowie nie słyszeli głosu, który dał się słyszeć w świątyni, tylko grzmot, bo jeszcze nie nadeszła ich godzina. Słyszało go za to wielu faryzeuszów, i to ci, którzy pałali największą nienawiścią. Gdy się rozjaśniło, nie mówiąc nic o tym, rozesłali spiesznie ludzi, by pojmali Jezusa. Nigdzie jednak nie można Go było znaleźć, więc faryzeusze nie posiadali się ze złości, że dali się opanować osłupieniu.
W ostatnich naukach głoszonych w świątyni i Betanii tak wobec uczniów, jak i wobec ludu Jezus wspominał nieraz o konieczności naśladowania Go i wspólnego dźwigania z Nim krzyża. „Kto – mówił raz – chce ocalić życie, zatraci je, lecz kto je straci dla Mnie, ten je odzyska. Co pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a poniósł szkodę na duszy? Kto się Mnie wstydzi przed tym wiarołomnym, grzesznym plemieniem, tego wstydzić się też będzie Syn Człowieczy, gdy wejdzie do chwały Ojca swego, oddać każdemu według jego uczynków”. Raz znów rzekł, że są tacy między słuchaczami, których śmierć nie dotknie, dopóki nie ujrzą spełniającego się królestwa Bożego. Szydzili z tego niektórzy, lecz nie wiem już, co Jezus przez to rozumiał. Słowa zawarte w Ewangelii są zawsze zasadniczą treścią nauki Jezusa. Ale w rzeczywistości rozwijał je zawsze obszernie i to, o czym czyta się w kilka minut, o tym nauczał nieraz całymi godzinami.
Szczepan już teraz zna się z uczniami. W to święto, gdy Jezus uzdrowił chorego przy sadzawce Betesda, zapoznał się z Janem, i od tego czasu często przebywał z Łazarzem. Jest smukły, bardzo miły i uczony w Piśmie. Tym razem przybył do Betanii z uczniami jerozolimskimi i przysłuchiwał się naukom Jezusa.
1 Twierdzę Antonia zbudował Herod Wielki w 31 r. przed Chr. we wschodnim narożniku placu świątynnego. Była systemem wież i murów obronnych, które miały służyć do obserwacji i obrony terytorium Świątyni Jerozolimskiej, a zwłaszcza placu świątynnego. Nazwa Antonia pochodziła od protektora Heroda – Marka Antoniusza. W czasach Jezusa w twierdzy stacjonował garnizon rzymski. Twierdza została zniszczona w 70 r. przez wojska Tytusa, który zdobył Jerozolimę. Istnieje średniowieczna tradycja, która wskazuje twierdzę Antonia jako miejsce, w którym znajdowało się pretorium i gdzie skazano Jezusa, dlatego już od XIV w. rozpoczynano stąd drogę krzyżową. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od redakcji).
2 Galilejczykami nazywano niekiedy stronnictwo zelotów – żydowskie ugrupowanie założone przez Judasza Gaulonitę (zm. 6 r. po Chr.) i stawiające sobie za cel walkę z rzymskim okupantem oraz z Żydami kolaborującymi z Rzymem.
3 Nie wszystkie zawarte w tej książce opisy praktyk pokutnych, pobożnościowych, zwyczajów czy miejsc odzwierciedlają realia epoki Jezusa. Wizje siostry Emmerich zostały spisane przez niemieckiego literata Clemensa Brentano, który nadając im literacką formę, wypełnił też niektóre luki w treści przekazanej przez bł. Katharinę. Poza tym nawet autentyczne wizje mistyków zawsze noszą pewne ślady ich własnej osobowości, duchowości, wiedzy i mentalności epoki, w której żyli. Fakt, że pisma bł. Kathariny nie są reportażem z życia Jezusa i Jemu współczesnych, w żaden sposób nie neguje ich wartości literackiej i religijnej.
4 Herodianie byli poplecznikami dynastii wywodzącej się od Heroda Wielkiego i zawdzięczającej swoją władzę Rzymowi (sam Herod Wielki nie był nawet Żydem, lecz Idumejczykiem). Ich interesy polityczne były więc oficjalnie sprzeczne z interesami Galilejczyków (zelotów) wrogich wobec okupanta. Mogliby jednak podburzać lud przeciw Piłatowi, jeśli żywili ukrytą nadzieję, że kompromitacja namiestnika skłoni cezara do ponownego oddania władzy w Judei potomkom Heroda. Dynastia utraciła bowiem władzę na tym terenie po szeregu błędów popełnionych przez Archelaosa.
5 Chodzi o Heroda Antypasa – tetrarchę Galilei i Perei.
6 Schorzenie to polegało na gromadzeniu płynu w tkankach i naturalnych jamach ciała, co powodowało obrzęki, czasami wodobrzusze. Nazwa ta nie występuje we współczesnej terminologii medycznej.
7 Judasz Barsabas, różny od Judasza Iskarioty, to postać wspomniana w Dziejach Apostolskich (zob. Dz 14,22).
8 Biblijne Hammikmetat (zob. Joz 16,6).
9 Zapewne bł. Katharinie chodziło o Keriot (zob. Joz 15,25), czyli miasto, od którego nazwy pochodzi przydomek Judasza Iskarioty.
10 Z tej wizji bł. Kathariny nie należy wnioskować, jak wyglądała rzeczywista świątynia. Jezus nie miał wstępu do przedsionka przed Miejscem Świętym. Po przekroczeniu jednej z bram przebitych w murze świątynnym pielgrzym wchodził na powszechnie dostępny Dziedziniec Pogan (z zadaszonymi krużgankami wzdłuż murów). To tutaj mieli swoje kramy handlarze wyrzuceni przez Jezusa i prowadzili dyskusje i wygłaszali swoje nauki uczeni w Piśmie. Następnie idąc po schodach świątynnych, żydowscy pielgrzymi trafiali na nieco mniejszy Dziedziniec Kobiet (ostatnie miejsce dostępne dla osób płci żeńskiej), natomiast położony 15 stopni wyżej Dziedziniec Mężczyzn był ostatnim miejscem, do którego mógł wejść „świecki” Izraelita. Nad nim znajdował się Dziedziniec Kapłanów, skąd – zza balustrady – arcykapłan wygłaszał błogosławieństwo. To tutaj mieściły się ołtarze, przy których dokonywano uboju zwierząt ofiarnych. Natomiast do właściwego budynku świątyni prowadziło kolejne 12 stopni. Przez przedsionek kapłan wchodził do Miejsca Świętego, gdzie dwa razy dziennie spalano kadzidło. Ostatnim miejscem, salą położoną w głębi i oddzieloną zasłoną, było Święte Świętych – puste i pogrążone w ciszy. Tutaj miał wstęp tylko arcykapłan i to jedynie raz do roku, w Dniu Pojednania.
W przygotowaniu:
Polecamy:
Polecamy: