Meloni. Jestem Giorgia - Kacper Kita - ebook

Meloni. Jestem Giorgia ebook

Kacper Kita

4,4

Opis

Kim naprawdę jest premier Włoch Giorgia Meloni?

Co ukształtowało ją jako człowieka i polityka?

Jacy są najważniejsi aktorzy włoskiej sceny politycznej?

Dlaczego doświadczeni gracze tacy jak Silvio Berlusconi i Matteo Salvini musieli podporządkować się małej 45-letniej blondynce w kraju, na czele którego nigdy wcześniej nie stała kobieta?

Kacper Kita kreśli wyważony i zarazem niezwykle intrygujący obraz pani premier, jej otoczenia oraz historyczne tło ich drogi do władzy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 270

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (7 ocen)
4
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mojej Muzie A. M.

Wstęp

Oczekiwany przewrót zagadką dla Europy

25 września 2022 roku, 22:50. Siedzę w Rzymie, gdzie wybrałem się na krótkie wakacje z najbliższymi. Zostało dziesięć minut do zakończenia głosowania w wyborach parlamentarnych we Włoszech. Noce wyborcze w wielu krajach to w ostatnich latach emocje do samego końca. Mogliśmy śledzić w Polsce zwycięstwa niewielką przewagą Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim i Rafałem Trzaskowskim czy w USA Donalda Trumpa nad Hillary Clinton i później Joego Bidena nad Donaldem Trumpem. Później w tym samym 2022 r. minimalnie wygrali w Izraelu Benjamin Netanjahu z Jairem Lapidem, a w Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva z Jairem Bolsonaro. Wszędzie tam polityczne losy danego państwa ważyły się do ostatniej chwili, a kolejne spływające wyniki cząstkowe rozbudzały ogromneemocje.

We Włoszech było inaczej. Było wiadomo, kto zwycięży z dużą przewagą. Wszystkie sondaże były bardzo jednoznaczne. Również nastroje w telewizyjnym studiu wyborczym, które włączyłem, były stonowane, choć oczywiście na twarzach przedstawicieli mającej oddać władzę lewicy widać było przygnębienie. Po raz pierwszy od II wojny światowej partia kontestująca demokrację liberalną z prawej strony, w mediach nierzadko klasyfikowana jako „skrajna prawica”, wygra wybory i zdobędzie stanowisko szefa rządu w państwie Europy Zachodniej. Tryumf Giorgii Meloni ma wszelkie znamiona nieuchronności i tak też jest komentowany. W ciągu pięciu dni poprzedzających wybory, które spędziłem w Rzymie, nie widać było rozrób ulicznych, agresji, nastroju wielkiego napięcia – a szukałem ich z zainteresowaniem. Oczywiście widać niemało reklam, odbywają się wiece, słychać ostatnie przestrogi przed tym, że Włochy pójdą drogą Viktora Orbana. Wszyscy jednak wiedzą, co się wydarzy i są na toprzygotowani.

System przez dekady próbował trzymać środowisko Meloni na marginesie. W kończącej się kadencji, niezwykle chaotycznej, mimo braku stabilnej większości maksymalnie długo odwlekane było też samo pójście do urn. By uniknąć wyborów, stworzono koalicję wszystkich liczących się partii parlamentarnych oprócz Braci Włochów. Premierem został znany technokrata, który nigdy nie wystartował w żadnych demokratycznych wyborach. Ale dłużej się tego ciągnąć po prostu nie dało. Nawet w demokracji liberalnej co jakiś czas trzeba uwzględnić zdanie ludu, a to jest jednoznaczne. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że za miesiąc przypadnie okrągła setna rocznica marszu na Rzym, który dał władzę Benito Mussoliniemu. W październiku 1922 r. faszyści przejęli Włochy, w październiku 2022 r. zrobi to środowisko mające korzenie w powojennym ruchu byłychfaszystów.

Nie są to mimo to Niemcy weimarskie początku lat 30., z atmosferą znakomicie oddaną w filmie Kabaret Boba Fossego. Można snuć pewną analogię – salon bawi się i ucztuje, a lekceważąco i protekcjonalnie traktowana narodowa prawica systematycznie buduje swoje kadry, organizuje się, szkoli, buduje poparcie i pracuje nad tym, by stać się jedyną opcją alternatywną wobec chaosu. Nie ma jednak witryn wybitych w sklepach, ciał leżących na ulicach, mordów przeciwników politycznych ani walk bojówek. Włochy przechodziły przez fazę przemocy w latach siedemdziesiątych, podczas tak zwanych lat ołowiu. Wtedy rzeczywiście mieliśmy walki (byłych) faszystów i (byłych) komunistów, zamachy terrorystyczne, morderstwa polityków, dziennikarzy i bankierów, przemoc dotykającą zwykłych ludzi, a także rozgrywki służb krajowych i zagranicznych w tle. Teraz jest spokojnie i kulturalnie. Dwa największe ugrupowania rywalizujące o władzę to odlegli dziedzice partii faszystowskiej i partii komunistycznej, ale jedni i drudzy dystansują się od kontrowersyjnej przeszłości. Debata ich przywódców, czyli dwojga kandydatów na szefa rządu, była spokojna i stonowana. Oboje starali się pokazać jako rozsądni iodpowiedzialni.

Zwycięstwo Meloni wzbudziło od razu duże zainteresowanie w Polsce i Europie. Jeszcze przed nim nie brakowało oczywiście sensacyjnych doniesień pisanych przez liberalno-lewicowych „ekspertów” nazywających Meloni prorosyjską faszystką. Dyżurni specjaliści od wszystkiego przestrzegali przed udziałem Berlusconiego i Salviniego w koalicji, nie wiedząc, że partie obu panów współrządzą Włochami w ramach gabinetu Mario Draghiego. Wróżono, że rząd Meloni przestanie przesyłać broń Ukraińcom, a rozwiązanie parlamentu to z pewnością sprawka Putina, kompletnie zakłamując realia włoskiej sceny politycznej przed nieorientującymi się w nich polskimi odbiorcami. Dziś po ponad roku wojny, kilku miesiącach rządów Braci Włochów i zmianie przywództwa w lewicowej Partii Demokratycznej na woke pacyfistyczną biseksualną aktywistkę Elly Schlein to Meloni jest jedynym liderem dużej partii, który jasno deklaruje konieczność zbrojenia Kijowa, o czym pisze mainstreamowe „Politico”.

To zwycięstwo przyniosło mi osobiście sporo satysfakcji. Od dawna zwracałem uwagę na Włochy jako to państwo Europy Zachodniej, w którym zwycięstwo ruchów narodowo-populistycznych, kontestujących wieloletnią dominację liberalno-lewicowego establishmentu, jest najbardziej prawdopodobne. Od dawna pisałem też o tym, że gwiazda Matteo Salviniego gaśnie, a jego miejsce na czele włoskiej prawicy powoli zajmuje Giorgia Meloni. Moja obszerna relacja z Rzymu na Twitterze wzbudziła duże zainteresowanie, a tuż przed wyjazdem, w jego trakcie i tuż po nim udzielałem licznych komentarzy radiowych itelewizyjnych.

Po kilku miesiącach rządów Meloni widać, że nie nastąpiła ani nagła faszystowska, ani narodowo-katolicka rewolucja, ani zupełne wyrzeczenie się dotychczasowego programu. Jednych to martwi, innych cieszy. Widać, że nowa premier działa ostrożnie i myśli długofalowo. Niedawno skończyła czterdzieści sześć lat, chce rządzić Włochami kolejne trzydzieści – pamiętajmy, że premier nie ma ograniczeń liczby kadencji. Korzysta z efektu świeżości, poparcie dla niej rośnie. Umacnia swoją pozycję, która nie jest niepodważalna – funkcjonuje ostatecznie w ramach trzypartyjnej koalicji i ma nad sobą prezydenta z establishmentu, którego wybór dopiero co zwalczała. Dwa na trzy poprzednie rządy z udziałem jej środowiska były obalane przez współdziałanie prezydenta i międzynarodowych elit politycznych, finansowych i medialnych, a miejsce premiera wybranego w demokratycznych wyborach przez naród zastępował otrzymujący władzę od demoliberalnych kapłanów technokrata-ekonomista. Ten miecz Damoklesa wisi także nad Giorgią Meloni, choć dzięki jej wyraźnemu zwycięstwu w wyborach obalenie rządu byłobytrudne.

Dodatkowy wymiar sytuacji nadaje śmierć Silvio Berlusconiego, co symbolicznie kończy trzydziestoletnią erę jego dominacji na włoskiej prawicy oraz szerzej bycia centralną postacią polityki w Italii. Meloni jako utrzymująca poparcie szefowa rządu ma szansę rozpocząć własnąepokę.

Meloni spędziła przy tym ostatnie dziesięć lat na powtarzaniu, że nie wolno iść na nadmierne kompromisy z establishmentem i nigdy nie zdradzi prawicy, tak jak zrobił to Gianfranco Fini, poprzedni przywódca włoskiego obozu narodowego. Wielokrotnie powtarzała, jak ważne jest pozostać wiernym swoim ideałom z młodości i myśleć o tym, czy nasze wybory byłyby zaakceptowane przez nas samych z młodości. Na tym był przez lata zbudowany i ufundowany jej autorytet. Jej przemówienia programowe w kraju i za granicą były wyrazistsze ideowo od tych Marine Le Pen i bardziej usystematyzowane od tych Donalda Trumpa. Przyszłość pokaże, czy Meloni będzie włoskim Erdoğanem w spódnicy, powoli rozkręcającym się i wysadzającym kolejne bezpieczniki pogromcą demokracji liberalnej, czy nieodróżnialnym od innych w realnych działaniach aparatczykiem konsumującym frukta. Trwałą zmianą czymeteorem.

Czy spełni nadzieje, które położyły w niej miliony Włochów, ale i innych Europejczyków. Od szeregowych aktywistów roznoszących jej ulotki po postaci takie jak Donna Assunta, wdowa po wieloletnim przywódcy MSI Giorgio Almirantem, która krytykowała Gianfranco Finiego jako zdrajcę idei. Meloni popierała zaś jako „dzielną dziewczynę” (brava ragazza) i swoim autorytetem pomogła jej zdobyć trwałe przywództwo w środowisku. Assunta zmarła kilka miesięcy przed wygranymi przez FdI wyborami w wieku stu lat i 9 miesięcy. Meloni była obecna na jej pogrzebie w rzymskiej bazylice Santa Maria in Montesanto, obok Piazza del Popolo (Placu Ludu), historycznego miejsca przemówień Almirantego, na którym lubi występować także Giorgia. W praktyce pewnie nie będzie brakowało zarówno tych uważających, że Meloni stała się częścią establishmentu, jak tych uważających ją dla niego za egzystencjalne zagrożenie. Poważna ocena będzie z konieczności zniuansowana. Jak wielki wpływ na historię będzie ostatecznie miał fakt, że Giorgia Meloni przyszła jednak na świat, chociaż jej będąca w trudnej sytuacji matka była już umówiona na „zabieg” zabicia swojego dziecka, z którego zrezygnowała dopiero w ostatniejchwili?

Na to pytanie nie może odpowiedzieć jeszcze ta książka. Może jednak opowiedzieć o tym, kim jest Giorgia Meloni – jako człowiek i jako polityk, zaangażowana we włoskie życie publiczne od ponad trzech dekad. Przy okazji przybliżając także pokrótce scenę polityczną słonecznej Italii. W Polsce mało znaną, choć jest to trzecie największe państwo UE i ósma największa gospodarka świata oraz kraj bliski nam kulturowo i historycznie, na przestrzeni wieków kształcący, inspirujący i fascynujący wielu przedstawicieli naszych elit, od Mikołaja Kopernika i Jana Zamoyskiego po Zbigniewa Herberta. Bliskie jest mi określenie Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego, który nazwał w Żuawach nicości Polskę cyplem cywilizacji łacińskiej wciśniętym między Niemcy a Rosję. Henryk Sienkiewicz pisał z kolei, że „każdy człowiek cywilizowany ma dwie ojczyzny: swoją własną i Włochy”. Żeby jednak Włosi mogli stawać się na nowo naszymi ważnymi partnerami politycznymi czy handlowymi, musimy starać się poszerzać naszą wiedzę na ich temat. Mam nadzieję, że ta skromna, publicystyczna pozycja zachęci wielu do własnych dalszych poszukiwań, lektur, podróży idyskusji.

Dziękuję wszystkim, bez których ta książka by nie powstała. Przede wszystkim mojej Żonie, bez której prawdopodobnie nie napisałbym nigdy żadnej książki, z którą uwielbiam wspólnie odkrywać skarby Italii i przy której moje życie jest jasne jak włoskie niebo. Mojej Mamie, która otworzyła kiedyś moje małe serce na miłość do europejskiej kultury. Oli i Adze, które towarzyszyły nam w wyprawie do Rzymu i towarzyszą nam na co dzień, wnosząc do naszego życia niezwykle wiele dobra. Rafałowi, Justynie i Michałowi, którzy byli ze mną w czasach ciemności, a na których także dziś zawsze mogę liczyć. Dziękuję wszystkim wypróbowanym przyjaciołom z dawnych lat – Erykowi, Oskarowi, Karolowi, Hugonowi, Maxowi, Michałowi i Kubie. Dziękuję nowym serdecznym kolegom, na których mogę liczyć również jako na partnerów intelektualnych – Szymonowi, Pawłowi, Jędrzejowi, Olkowi, Karolowi, Kamilowi, Jankowi, Michałowi, Tomkowi. Dziękuję panu Bogusławowi Kiernickiemu za szansę, wsparcie i cierpliwość oraz Damianowi Adamusowi za szansę, serdeczność i wyrozumiałość przez trzy lata dobrej współpracy dla Nowego Ładu. Wzorem znakomitego Mędrca i Gawędziarza Krzysztofa Raka dziękuję także Kochanemu Panu Bogu, bez doskonałej miłości Którego żadne dobro w moim ani niczyim życiu nie byłobymożliwe.

Rozdział 1

U źródeł – MSI i włoska prawica po wojnie

Giorgia Meloni została premierem młodo, w wieku 45 lat. Miała już jednak za sobą trzy dekady działalności politycznej. Co więcej, cały ten okres spędziła w ramach tego samego środowiska. Jako nastolatka zapisała się do młodzieżówki Włoskiego Ruchu Społecznego, później działała w ramach Sojuszu Narodowego, wreszcie założyła i stanęła na czele Braci Włochów. Meloni dookoła siebie ma wielu podobnych sobie działaczy zaangażowanych od wczesnej młodości, z którymi łączy ją poczucie wspólnej misji, środowiskowa lojalność i splot relacji przyjacielskich, koleżeńskich irodzinnych.

Jej jedyna siostra Arianna, którą Giorgia nazywa najbliższą sobie osobą na świecie do czasu narodzin córki, zaangażowała się jako młoda dziewczyna w ten sam ruch polityczny. Tam też Arianna poznała swojego późniejszego męża, Francesco Lollobrigidę, również działacza narodowej młodzieżówki, również pochodzącego z Rzymu. Giorgia pisze w swojej autobiografii, że ze swoim późniejszym szwagrem najpierw się nienawidzili, by później stać się przyjaciółmi na całe życie, „od pola bitwy po letnie wakacje” oraz być dla siebie jak brat i siostra. Włoskie media nierzadko spekulują, że to siostra i szwagier należą do najbliższych doradców Meloni, szukając ich ręki w jej decyzjach politycznych i personalnych. Lollobrigida był szefem klubu Braci Włochów, gdy partia była w opozycji, a w rządzie otrzymał od swojej szwagierki stanowisko ministra rolnictwa, suwerenności żywnościowej ilasów.

To najdalej idący, ale tylko jeden z licznych przykładów przenikania się relacji osobistych i politycznych w życiu Meloni. Sama pisze, że partia, do której wstąpiła jako nastolatka, stała się dla niej drugą rodziną. Żeby poznać Giorgię Meloni, musimy więc najpierw cofnąć się na chwilę do korzeni i historii jej ruchu – jakże kontrowersyjnych. Nastolatka będąca dziś premierem Włoch zapisywała się w 1992 r. jeszcze do młodzieżówki MSI, czyli Włoskiego Ruchu Społecznego (Movimento Sociale Italiano). Nazwa tej partii nie była przypadkowa, ale stanowiła czytelne nawiązanie do Włoskiej Republiki Społecznej (Repubblica Sociale Italiana), powszechnie znanej jako republikaSalò.

W lipcu 1943 r. alianci lądują na Sycylii. Dochodzi do przewrotu – król Wiktor Emanuel III w porozumieniu z częścią wojskowych i faszystowskich polityków dymisjonuje Mussoliniego, który zostaje aresztowany. Kończy się ventennio – dwudziestolecie rządów Duce we Włoszech. Nowy rząd marszałka Pietro Badoglio podejmuje negocjacje z aliantami i po kilku tygodniach dochodzi do zawieszenia broni. W odpowiedzi Niemcy rozbrajają włoskie wojsko i przejmują bezpośrednią kontrolę nad większością terytorium Włoch. Król i Badoglio uciekają z Rzymu na południe, co przyczyni się do upadku autorytetu monarchii i przegłosowania jej zniesienia po wojnie. Niemieccy komandosi uwalniają Benito Mussoliniego i powołują na północy Włoską Republikę Społeczną z nim na czele. Wkrótce później rząd Badoglio oficjalnie przechodzi na stronę aliantów przeciwko Niemcom. Północ kontrolują Niemcy, południe stopniowo posuwający się naprzód alianci zachodni – w tym Polacy. To nasi żołnierze nie tylko zwyciężyli pod Monte Cassino, ale także zdobyli Predappio – rodzinne miasto Mussoliniego, w którym Duce jest dziś pochowany wraz ze swojąrodziną.

Republika Salò przetrwała siedemnaście miesięcy od września 1943 r. do kwietnia 1945 r. Na płaszczyźnie ideologicznej stanowiła powrót do antykapitalistycznych korzeni faszyzmu. Mussolini ogłosił konieczność przyspieszenia „rewolucji społecznej” i walkę z „plutokratyczną burżuazją”, która zdradziła wraz z królem i częścią wojskowych. Niektórzy badacze uważają wręcz, że na tym etapie sam Duce nie wierzył już w zwycięstwo w wojnie i chciał pozostawić po sobie wyraziste ideowe dziedzictwo. To może tłumaczyć, dlaczego w środku przegrywanej wojny światowej Mussolini postanowił zająć się np. przekazaniem władzy w fabrykach radom robotników – choć z drugiej strony rolę na pewno odegrało też przekonanie, że to właśnie kręgi przemysłowe, finansowe i mieszczańskie osłabiały faszyzm, przyczyniły się do niepowodzeń wojennych i wreszcie lipcowego przewrotu. Postawa Duce niepokoiła Niemców, których interesowało ratowanie wyniku wojny. Obawiali się, że reformy wpłyną negatywnie na możliwości produkcyjne włoskiej gospodarkiwojennej.

Mimo to Mussolini skutecznie przeprowadził uspołecznienie siedemdziesięciu sześciu zakładów, w tym takich jak Alfa Romeo, Motomeccaniche czy Fiat. Pod koniec wojny wobec wyraźnych porażek Osi sami robotnicy często nie byli jednak zainteresowani angażowaniem się w powstające rady. Późniejsze MSI zakładali jednak młodzi działacze mający za sobą epizod rewolucyjnego zaangażowania na niskim lub średnim szczeblu podczas kilkunastu miesięcy Republiki Salò. Jeden z fundatorów partii, później wieloletni przywódca MSI Giorgio Almirante, był przykładowo szefem gabinetu ministra kultury Republiki Fernando Mezzasomy. Po rozstrzelaniu przez partyzantów ciało Mezzasomy wystawiono na widok publiczny na Piazzale Loreto w Mediolanie wraz z tymi Mussoliniego i jego konkubiny ClaryPettacci.

Tego typu brutalny koniec spotkał niemałą liczbę uczestników konfliktu, który można by nazwać włoską wojną domową. Kres rozliczeniom położyła amnestia z czerwca 1946 r., przygotowana wspólnie przez dwie największe partie powojennych Włoch – chadeków i komunistów. Dekret wydany z okazji przegłosowania w referendum zniesienia monarchii ułaskawiał winnych pospolitych i politycznych przestępstw sprzed 31 lipca 1945 r. z wyłączeniem najwyższych dostojników faszystowskich oraz osób działających ze szczególnym okrucieństwem lub dla materialnego zysku. Objął zarówno faszystów i niemieckich kolaborantów, którzy zabijali komunistów i innych partyzantów, jak komunistów i innych partyzantów, którzy zabijali faszystów i niemieckich kolaborantów. Umożliwiło to normalizację życiapublicznego.

MSI zostało założone w grudniu 1946 r. Symbolem partii został trójkolorowy płomień w barwach włoskiej flagi – co ciekawe, przyjęty za symbol również przez francuski Front Narodowy, gdy ten zakładano w 1972 r., wzorując się na włoskich kuzynach (Jean-Marie Le Pen zmienił tylko kolor po lewej z zielonego na niebieski, czyli flagę z włoskiej na francuską). Ten płomień symbolizował ciągłość, „jeszcze nie zginęliśmy”. Był i jest stale obecny w symbolice Sojuszu Narodowego, a później Braci Włochów. Na przestrzeni lat zaczął symbolizować także ciągłość z całą tradycją, ciągnącą się od 1946 r. Niektórzy interpretowali go jako płomień na grobie Duce, a skrót partii rozwijali jako „Mussolini Sei Immortale” lub „Mussolini Sempre Immortale” („Mussolini jest nieśmiertelny” lub „Mussolini zawszenieśmiertelny”).

Programowy stosunek MSI do poprzedniego systemu wyznaczało przyjęte hasło „nie negować i nie restaurować”. Non rineggare, non restaurare. MSI było relatywnie silne jak na partię tego rodzaju. Miało swoich posłów w parlamencie każdej kolejnej kadencji Republiki Włoskiej. Z drugiej strony na poziomie krajowym znajdowało się zawsze w opozycji. Rządziły partie tzw. łuku konstytucyjnego, poza którym znajdowały się skrajności – z jednej strony postfaszystowskie MSI, z drugiej Włoska Partia Komunistyczna, dopuszczona jedynie do udziału w przejściowym rządzie po zakończeniu okupacji. Trzeba przy tym jasno powiedzieć, że między tymi skrajnościami nie było symetrii. Włochy to kraj, w którym komuniści byli najsilniejsi w całej Europie Zachodniej, a w kolejnych wyborach mogli liczyć na poparcie rzędu 25-30% (nigdy nie zeszli poniżej 20%, a rekord to 34,4%). Ryzyko przejęcia przez nich władzy było wysokie. Stanowiąca główną siłę łuku konstytucyjnego Chrześcijańska Demokracja mogła więc od początku liczyć na wsparcie finansowe i polityczne rządu i służb StanówZjednoczonych.

Włoska Partia Komunistyczna (PCI) wzięła udział w pierwszych niefaszystowskich gabinetach, zorganizowanych jeszcze w czasie wojny, a później na bazie konstytuanty. Komuniści posiadali po wojnie nimb pogromców Mussoliniego i niemieckich okupantów; przywódców zwycięskiego ruchu oporu, który starali się przedstawić jako zdominowany przez siebie. Komunizm i antyfaszyzm miały być traktowane jako pojęcia praktycznie synonimiczne. Sprzyjało im wielu intelektualistów, ludzi kultury, mediów i świata akademickiego. Komuniści rzeczywiście byli często ofiarami państwa Mussoliniego. W więzieniu zmarł najsłynniejszy z włoskich komunistów, Antonio Gramsci, przywódca PCI w latach 1924-27. To właśnie PCI była najsilniejszą partią komunistyczną w Europie Zachodniej, a Włochy były polem walki między USA a ZSRR, finansującymi i wspierającymi dwie największe partie Italii – dziś powiedzielibyśmy o proxy war. Wspierana z Moskwy Partia przez dekady szła łeb w łeb z wspieraną z Waszyngtonu ChrześcijańskąDemokracją.

Rzeczywistość była więc zdecydowanie mało sprzyjająca dla MSI, a walka o przetrwanie rodziła wiele dylematów. Od początku w partii istniały konkurencyjne frakcje, podobnie jak w łonie historycznego faszyzmu. Wymieniony wyżej 34-letni wówczas Almirante, który został sekretarzem partii w 1947 r., reprezentował bliską ideom Salò linię ludowo-socjalną, tożsamościową, niechętną monarchistom (król zdradził) i Amerykanom (to oni dokonali inwazji), a tym samym NATO. W pierwszych wyborach do Izby Deputowanych Republiki Włoskiej MSI otrzymało 2,01%, wprowadzając sześciu posłów, oraz 0,89% do Senatu, uzyskując jeden mandat w izbie wyższej. Wybory pokazały, że w praktyce większe poparcie MSI było w stanie na tym etapie uzyskać na południu, w elektoracie niemającym doświadczenia Salò, bardziej konserwatywnym niżrewolucyjnym.

Wobec tego w 1950 r. większość w ramach Komitetu Centralnego partii uzyskał Augusto Da Marsanich, który zastąpił Almirantego jako sekretarza. De Marsanich był politykiem bardziej doświadczonym i dwadzieścia lat starszym od Almirantego. Osobiście uczestniczył wraz z ojcem w marszu na Rzym w 1922 r. Później za rządów Mussoliniego był przez pięć lat posłem i przez osiem lat wiceministrem komunikacji. De Marsanich przesunął MSI z pozycji lewicowo-rewolucyjnych w kierunku prawicowo-konserwatywnym. Otworzył partię na sojusz z monarchistami i zaczął akcentować przywiązanie do katolickiej ortodoksji, chcąc zbierać pod sztandarami MSI różne środowiska na prawo odchadecji.

28 października 1951 r. MSI oficjalnie poparła członkostwo Włoch w NATO, do którego Rzym i tak przystąpił już w 1949 r. To kluczowe przejście – nostalgiczny antyamerykanizm i pamięć o doświadczeniach wojennych zostają zastąpione prymatem antykomunizmu. De Marsanich i jego frakcja uznali to posunięcie za najlepszy sposób na legitymizację MSI jako normalnej partii mającej pełne prawo do uczestnictwa w życiu publicznym. Zamiast jako byli faszyści chcieli być postrzegani jako najbardziej radykalni antykomuniści. Potencjalnie niezbędni sojusznicy w walce z czerwonym zagrożeniem. De Marsanich wyciąga rękę do prawego skrzydła chadecji, rozwijane są też relacje z konserwatywnymi kręgami Kościoła, zawsze (a tym bardziej przed Soborem Watykańskim II) odgrywającego istotną rolę we włoskiej polityce. Papież Pius XII, z którym liczyli się chadecy, też początkowo był sceptyczny wobec NATO, ale ostatecznie dał zieloneświatło.

Ta decyzja o poparciu dla NATO jest ważna, ponieważ praktycznie identyczny ruch co jej środowisko siedem dekad wcześniej wykonała Giorgia Meloni w lutym 2022 r. Środowisko Braci Włochów, a wcześniej MSI i Sojuszu Narodowego było przez lata podzielone w kwestiach polityki zagranicznej, stosunku do USA, Rosji, Izraela, państw muzułmańskich etc. Bracia Włosi nigdy nie mieli relacji z Moskwą takich jak Liga Salviniego czy Naprzód Włochy Berlusconiego, a Meloni nigdy nie spotkała się z Putinem. Bynajmniej nie byli też jednak wcześniej w awangardzie sprzeciwu wobec Rosji (o czym więcej w rozdziale dziesiątym). Podobnie podzielone było MSI, którego członkowie różnie odnosili się do wejścia Włoch doNATO.

W 1951 r. kierownictwo partii zdecydowało się jednak na pełne poparcie dla więzi atlantyckich w celu uprawomocnienia się na scenie politycznej oraz przedstawienia się jako pierwsza siła antykomunistyczna. Obecne jednoznaczne opowiedzenie się Meloni po stronie USA, NATO i Ukrainy są analogicznym i udanym sposobem zdobywania szerszej akceptacji (w tym międzynarodowej) mimo łatki „skrajnej prawicy”. MSI przedstawiała się jako „partia porządku” przeciwko komunistom i lewicowym terrorystom w rodzaju Czerwonych Brygad oraz wzywała do „sojuszu wszystkich antykomunistów”, co było również elementem normalizacji swojej obecności na scenie politycznej (takiej współpracy sprzyjały niekiedy również niektóre frakcje wKościele).

Deklarując się od momentu agresji jako zdecydowana zwolenniczka wysyłania broni Ukraińcom Meloni poszła wbrew części własnego środowiska i wbrew wielu wyborcom prawicy. Uznała jednak, że pozwoli jej to uzyskać władzę, uprawomocnić się w oczach USA i establishmentu. Zdjąć z siebie odium niebezpiecznego radykała i pokazać społeczeństwu jako poważny, odpowiedzialny polityk. Obecnie, gdy Partia Demokratyczna trafiła po dymisji Enrico Letty w ręce lewicowej woke pacyfistki iaktywistki Elly Schlein, media głównego nurtu takie jak „Politico” muszą z bólem przyznawać, że Giorgia Meloni jest jedynym przywódcą dużej partii we Włoszech, której stosunek do pomocy wojskowej dla Ukrainy jest jednoznaczniepozytywny.

Zwrot De Marsanicha przynosi owoce w postaci trzykrotnego wzrostu poparcia. W drugich wyborach w 1953 r. MSI zdobywa 5,84% do Izby Deputowanych i 6,07% do Senatu zamiast odpowiednio 2,01% i 0,89% pięć lat wcześniej. Stan posiadania partii wzrasta z 6 do 29 posłów i z jednego do dziewięciu senatorów. Na przestrzeni kolejnych 40 lat MSI nie schodzi już nigdy poniżej poziomu 4,4% i zawsze ma dwucyfrową liczbę parlamentarzystów, choć nie jest też w stanie nigdy uzyskać dwucyfrowego wyniku (rekord to 9,1% do Senatu z 1972 r.). Partią kieruje duet stworzony przez De Marsanicha (w 1954 r. zamienił stanowisko sekretarza na przewodniczącego, presidente, którym był kolejne osiemnaście lat do 1972 r.) i Arturo Micheliniego (zastąpił De Marsanicha jako sekretarz, którym był kolejne piętnaście lat do śmierci w 1969 r.). Starają się oni budować „wielką prawicę”, wciągając do współpracy kolejne środowiska, by stanowić podmiotową siłę. Budują relacje z ludźmi Kościoła i kręgami biznesowymi, w których można było znaleźć ludzi gotowych wspierać finansowo MSI, ale także z przedstawicielami łacińskich państw nieliberalnych, takich jak Hiszpania Franco, Portugalia Salazara czy Argentyna Perona. W orbicie partii funkcjonują cały czas różne środowiska, w tym odwołujący się do dziedzictwa rewolucyjnego, często indyferentni religijnie solidaryści czy neopoganie JuliusaEvoli.

MSI uczestniczy w sprawowaniu władzy na poziomie lokalnym w niemałej liczbie miast środkowych i południowych Włoch takich jak Neapol, Bari, Reggio Calabria, Pescara czy Salerno. Część polityków prawego skrzydła chadecji, zwłaszcza zaangażowanych katolików, widzi w MSI partnera. Pomysły tego rodzaju zwalcza premier Alcido de Gasperi, zdecydowanie wolący koalicję z centrolewicą. Po jego odejściu w 1953 r. i śmierci rok później przed MSI otwiera się więcej możliwości. W 1960 r. następuje finał polityki inserimento, czyli „wprowadzania” lub „wchodzenia”. Misję sformowania rządu otrzymuje były minister spraw wewnętrznych i obecny minister skarbu Fernando Tambroni. Decyduje się on stworzyć gabinet z samych polityków chadecji przy parlamentarnym wsparciu MSI, która de facto stała się częścią koalicji. Rząd przetrwał jednak ledwie 116 dni wobec buntu lewej flanki chadecji i antyfaszystowskich protestów lewicy. W tradycyjnie antyfaszystowskiej Genui, gdzie miał odbyć się szósty kongres MSI, dochodzi do ostrych starć między lewicowymi protestującymi a siłami porządkowymi. Demonstracje i przemoc rozlewają się na inne miasta. Ostatecznie kongres nie dochodzi do skutku, a rząd upada. Następnie chadecja przesuwa się w kierunku współpracy z partiami centrolewicy. MSI pozostaje wraz z komunistami poza łukiem konstytucyjnym. Osłabia to pozycję i linię Micheliniego. Partia nigdy nie będzie już blisko wejścia do rządu, aż do przełomu latdziewięćdziesiątych.

Wydarzenia w Genui były tylko przedsmakiem późniejszych lat ołowiu – okresu przemocy, terroryzmu i starć ulicznych między prawicowymi i lewicowymi bojówkami. Po śmierci Micheliniego w 1969 r. sekretarzem MSI ponownie zostaje Giorgio Almirante. Sytuacja sprzyja bardziej konfrontacyjnemu i wyrazistemu ideowo kursowi wobec niepowodzenia partyjnej gry De Marsanicha i Micheliniego. Do partii wraca Pino Rauti, przywódca Nowego Porządku (Ordine Nuovo), przywiązany do dziedzictwa faszyzmu i uważający go za ruch bardziej lewicowy niż prawicowy. Mentorem Rautiego i jego środowiska młodych radykalnych aktywistów był tradycjonalistyczny filozof Julius Evola. W 1972 r. MSI poszerza się o kolejne ugrupowania monarchistyczne, zmieniając nazwę na Włoski Ruch Społeczny – Prawica Narodowa (Movimento Sociale Italiano – Destra Nazionale). Almirante stara się prezentować partię jako jedyny prawdziwy ośrodek oporu przeciwko systemowi i przeciwko komunistom, z którymi coraz bardziej flirtują w latach 70. chadecy. Charyzmatyczny i obdarzony zdolnościami retorycznymi Almirante będzie sekretarzem MSI kolejne osiemnaście lat – odszedł na emeryturę dopiero w 1987 r. i zmarł rokpóźniej.

Przełom lat 80. i 90. przynosi wielkie zmiany w Europie, we Włoszech i w samej MSI. Chwieje się ZSRR, upada mur berliński, kończy zimna wojna. Właśnie ze względu na zagrożenie sowieckie Włochy od 1947 r. były bez przerwy rządzone przez ugrupowania łuku konstytucyjnego – nie tylko bez byłych faszystów i ich następców, ale także bez komunistów. Na lewym skrzydle chadecji istnieli zwolennicy „historycznego kompromisu” dwóch największych partii Włoch, tacy jak Aldo Moro, ale projekt nigdy nie został zrealizowany. Chęć zablokowania takiej koalicji była zapewne jedną z przyczyn zamordowania go przez Czerwone Brygady – interes w tym mieli tak zwolennicy twardej, bezkompromisowej lewicy, jak prawicowi przeciwnicy „kompromisu”, Amerykanie i wreszcie sami partyjni koledzy Moro. Italią w epoce tzw. Pierwszej Republiki w latach 1947-1993 rządziła więc zawsze chadecja i koalicjanci – w różnych wariantach socjaliści, republikanie, liberałowie i socjaldemokraci (a czasem wszyscy oninaraz).

Co nie jest szokujące, tego typu szeroki układ okazał się korupcjogenny. W lutym 1992 r. rozpoczęła się seria śledztw dotyczących systemu powiązań polityków pięciu partii uczestniczących dotąd w rządach, świata biznesu i przestępczości zorganizowanej. Stopniowo wychodziły na jaw kolejne układy, łapówki, defraudacje, zabójstwa. Włochy Pierwszej Republiki okazały się zgniłym Tangentopoli – miastem łapówek. Wobec zniknięcia zagrożenia ze strony ZSRR tym bardziej autorytet straciła zgniła chadecja. W nowej sytuacji stworzyła się przestrzeń dla sił nieumoczonych w system, bo do tej pory nieuczestniczących we władzy: komunistów, MSI iregionalistów.

Jednocześnie zaszły poważne zmiany w łonie samej MSI. W 1987 r. na emeryturę po osiemnastu latach przeszedł sędziwy Giorgio Almirante, który zmarł wkrótce potem, w niedzielę 22 maja kolejnego roku. Co ciekawe i niezwykłe, odszedł w ten sam weekend co dwaj inni ważni politycy tego samego środowiska. W sobotę 21 maja zmarli Pino Romualdi i Dino Grandi. Grandi to minister spraw zagranicznych i sprawiedliwości w rządach Mussoliniego, który był przeciwnikiem ustaw rasowych z 1938 r. i wejścia do wojny po stronie Hitlera. W 1943 r. to Grandi był jednym z przywódców spisku w łonie faszyzmu, który obalił Mussoliniego i doprowadził do przejścia Włoch na stronę aliantów. Po wojnie przebywał na emigracji, a po powrocie nie był aktywny politycznie. Romualdi to z kolei wieloletni poseł, senator, europoseł i przewodniczący (presidente) MSI, a w pierwszych latach powojennych jej nieformalny przywódca, który podawał się za biologicznego syna Mussoliniego i był do niego fizyczniepodobny.

Almirantemu i Romualdiemu zorganizowano wspólny pogrzeb z Mszą w przepięknym rzymskim kościele San Agnese in Agone na słynnym Piazza Navona, na którym zebrały się tysiące działaczy i sympatyków. Ceremonia była pośmiertnym sukcesem Almirantego. Dowodem na to, że udało mu się przyzwyczaić Włochów do swojej obecności na scenie politycznej i obecności swojego środowiska w życiu publicznym. Sam Almirante w 1984 r. w ramach gestu przyszedł na pogrzeb wieloletniego szefa Włoskiej Partii Komunistycznej Enrico Berlinguera. Teraz komuniści przysłali na jego ostatnie pożegnanie swojego prominentnego posła Gian Carlo Pajettę – antyfaszystowskiego partyzanta w latach czterdziestych. Dwie strony włoskiej wojny domowej stojąc nad grobem – Pajetta też umrze – okazują sobie szacunek wobec majestatuśmierci.

Pajetta mówi o Almirantem: „Przyszedł do nas, gdy Berlinguer był taki jak on dzisiaj. Przyjęliśmy go jako kogoś, kto rozumie, że za grobem nie ma już złości. Byliśmy przeciwnikami, ale nie wrogami: mogliśmy nimi być, ale przeszkodziły temu okoliczności (gdyby trafili na siebie podczas wojny)”. „La Repubblica” w ówczesnym wydaniu relacjonuje, że komunista rozmawiał długo z córką Romualdiego – wspomina, że jej zmarły teraz ojciec kilka miesięcy temu radził mu, by dbał o siebie i się nie przemęczał. Sędziwy faszysta po koleżeńsku gaworzył z sędziwym komunistą, jak starszy pan ze starszym panem, o zdrowiu. Tłum żałobników w milczeniu – ani bez gwizdów, ani bez aplauzu – przyjmuje czerwonego gołębiapokoju.

W śmierci Almirante osiąga małe, ale zapewne maksymalnie możliwe na tym etapie zwycięstwo – symboliczną akceptację dla siebie i swojego środowiska. Szpital, w którym umarł wieloletni sekretarz, odwiedza urzędujący prezydent Republiki Włoskiej Francesco Cossiga. Głowa państwa przesyła na pogrzeb wieniec kwiatów. Cossiga to prezydent, ale także jeden z najważniejszych polityków chadecji, wcześniej premier i minister. Na uroczystościach na Piazza Navona pojawia się najważniejszy aktualnie włoski polityk – urzędujący chadecki premier Ciriaco De Mita. Donnę Assuntę długo trzyma za rękę pociesza postać na wpół legendarna – Amintore Fanfani. Sześciokrotny premier, trzykrotny marszałek Senatu, dwukrotny sekretarz chadecji, obecnie minister budżetu. Też będący już poosiemdziesiątce.

Wdowę obejmuje także Nilde Iotti – komunistka, urzędująca przewodnicząca Izby Deputowanych (po naszemu: marszałek Sejmu), sprawująca ten prestiżowy urząd rekordowo długie dwanaście lat i 307 dni. W San Agnese jest też kolejny prominentny chadek Arlando Forlani – były premier, wicepremier, minister spraw zagranicznych, obrony, dwukrotny sekretarz partii. Oprócz komunistów i licznych przedstawicieli Chrześcijańskiej Demokracji są też kilkukrotni ministrowie Antonio Maccanico i Oscar Mammì z centrolewicowej Włoskiej Partii Republikańskiej. Telegram z kondolencjami przesyła przywódca Partii Socjalistycznej, były premier Bettino Craxi. I tak dalej, i tak dalej. Nastąpiła oczekiwana przez Almirantego „konstytucjonalizacja” MSI, partii trzymanej tak długo poza „łukiem”.

Tak został pożegnany Giorgio Almirante. Ot, sympatyczny starszy pan, uprzejmy, kulturalny, umiejący się wysłowić – choć nigdy nie potępił faszyzmu i nie odciął się od niego. Wychodził z założenia, że byłoby absurdalne ukrywać swoją dobrze znaną przeszłość. Zgodnie z hasłem Non rineggare, non restaurare. Mówił, że „słowo faszysta i tak mam wypisane na czole”. Dobrze pokazuje to jeden z jego ostatnich wywiadów telewizyjnych, przeprowadzony w kwietniu 1987 r., rok przed śmiercią, przez GiovanniegoMinoliego.

Dziennikarz pyta Almirantego, jaki był jego najgorszy wróg wewnątrz MSI. Polityk odpowiada, że nie chciałby nazywać nikogo wrogiem, ale miał spór – podkreśla, polityczny, nie osobisty – z Arturo Michelinim, o którym wie, że chciał dobrze. Minoli dopytuje, czy to prawda, że Almirante – wówczas przywódca partyjnej opozycji – zwyzywał Micheliniego w 1963 r. podczas kongresu, krzycząc w jego stronę „antyfaszysta”. Almirante śmieje się i odpowiada „nie pamiętam, żebym kiedykolwiek nazwał jakiegokolwiek faszystę antyfaszystą. Michelini na pewno nie zasługiwał na to ewentualne wyzwisko. Cieszy mnie, jeśli uznał to zawyzwisko”.

Minoli: Dlaczego mówi pan – „Jestem faszystą. Rzeczywiście mam na czole napisane faszysta i bardziej nie mógłbym nim być”? Co dokładnie chce pan przez topowiedzieć?

Almirante: To prawda. Chcę powiedzieć, że nigdy nie byłem zmuszony, by być faszystą ani by pozostawać nadal faszystą w dobrych i szczęśliwych czasach, w których bycie faszystą mogło być wygodne lub być zaletą. Byłoby naprawdę haniebne, gdybym w czasach, w których bycie faszystą nie jest już zaletą, ale wadą, nawet zagrożeniem, ryzykiem, odcinałsię.

Minoli: Czy to prawda, że pana wzorem politycznym jest minister Mezzasoma (minister kultury w gabinecie Mussoliniego podczas Republiki Salò, którego szefem gabinetu był młodyAlmirante)?

Almirante: Mezzasoma to mój wzór ludzki. To człowiek najzdrowszy, najczystszy, najbardziej żarliwie i czysto katolicki, jakiego znałem. To człowiek, który wiedział, jak umrzeć (Mezzasoma został zabity przez lewicowych partyzantów w 1945 r. Miał możliwość ucieczki, ale powiedział „Byłem ministrem Mussoliniego, umrę razem znim”).

Minoli: Bycie faszystą, dzisiaj, w dwóch słowach, co to dla panaznaczy?

Almirante: W dwóch słowach – wierzyć w triadę „państwo – naród – praca” w wolności i zwolnością.

Minoli: Jest coś, czego by pan z pewnością niezrobił?

Almirante: Nie użyłbym przemocy wobec przeciwnikapolitycznego.

Dalej przywódca MSI mówi m.in., że sam nigdy nie stosował przemocy wobec przeciwników politycznych oraz że nie jest dogmatycznie przeciwko demokracji w ogóle, tylko przeciwko demokracji w jej obecnej postaci we Włoszech, w której wszystkie gazety głoszą tę samą ideologię. Potwierdza, że dzień po przewrocie Pinocheta w 1973 r. powiedział, że to samo rozwiązanie byłoby dobre we Włoszech – ale podkreśla, że dziś nie ma do tego „człowieka, klimatu, warunków”. Samego Pinocheta określa mianem „dyktatora, nie faszysty”. Almirante bardzo jednoznacznie występuje przeciwko demokracji liberalnej, a nawet nie wyrzeka się faszyzmu, ale jednak robi to spokojnie, z dostojeństwem i kulturalnie. Strategię tę nazywano w mediach „strategią dwurzędowej marynarki”, od eleganckiego ubrania szefa postfaszystowskiejpartii.

Wieczny sekretarz zdążył przeprowadzić elekcję vivente rege. Nowym sekretarzem MSI został w 1987 r. 35-letni wówczas Gianfranco Fini, osobiście wskazany przez Almirantego. Almirante uczynił go wcześniej szefem partyjnej młodzieżówki, specjalnie ustawiając pod niego zasady rywalizacji. Zmiana pokoleniowa była gigantyczna – wodza i jego delfina dzieliło aż czterdzieści lat. Almirante przez „dwurzędową marynarkę” i swoją postawę dystyngowanego męża stanu położył podstawy pod akceptację swojego środowiska. Teraz chciał przekazać stery komuś urodzonemu po wojnie, kto mógłby budować narodową prawicę nieobciążoną historycznie – „jego nie nazwą już faszystą”. Chciał też nowego przywódcy na lata, nie chwilowego zarządcy, którym byłby ktoś z jego będących w podobnym wieku lub nieco tylko młodszych towarzyszy broni. Rewolucja Finiego zaszła jednak na przestrzeni lat dużo dalej i głębiej, niż zapewne życzyłby sobie jego patron – do czego jeszczedojdziemy.

Almirante niewątpliwie stanowi pozytywny punkt odniesienia dla Giorgii Meloni, choć odszedł jeszcze przed jej zaangażowaniem politycznym. Bracia Włosi kolportowali nawet obrazki z Almirantem i Meloni, posługując się hasłem „Od Giorgiego do Giorgii” (Da Giorgio a Giorgia) i przypominając stary slogan wiecznego sekretarza – „My możemy wam spojrzeć w oczy”. My nie jesteśmy oszustami, my nie jesteśmy systemem. W 2014 r. działacze Braci Włoch rozlepiali plakaty upamiętniające setną rocznicę urodzin Almirantego. Sama Meloni pisała w 2020 r.: „Giorgio Almirante opuścił nas 32 lata temu. Polityk starej daty, szanowany przez przyjaciół, ale i przeciwników. Patriota”.

Wdowa po Almirantem, Donna Assunta, wiele razy wspierała i mówiła ciepło o Meloni, nazywając ją „bardzo dzielną dziewczyną” (una bravissima ragazza), która jest „jednoznacznie z prawicy, nie kimś, kto się wije” – w kontraście do Gianfranco Finiego, którego nieraz krytykowała. Miało to duże znaczenie dla budowy pozycji Giorgii i umacniania jej przywództwa – wdowa była darzona dużym szacunkiem w środowisku, a niektórzy widzieli w niej inkarnację Donny Racheli, żony Mussoliniego. Sędziwa dama, równie godna i dystyngowana co mąż, uosabiała stare MSI i (co najmniej) siedemdziesięcioletnią Tradycję. Pani Almirante powtarzała zaś, że to „Giorgia Meloni prowadzi naprzód naszą tradycję”. „Podoba mi się, że wychodzi z naszego historycznego dziedzictwa i nie oddala się od niego. Prawica nigdy nie umiera – czasem odchodzi na bok, ale gdy jest taka potrzeba, wraca”. Przekaz jest jasny – za Finiego odeszła na bok, za Meloniwróciła.

W lipcu 2021 r. szefowa Braci Włoch gratulowała pani sekretarzowej setnych urodzin. „Gratulacje dla Donny Assunty Almirante z okazji setnych urodzin, ukończonych wczoraj i przeżywanych zawsze z elegancją i determinacją, krocząc przez historię włoskiej prawicy i naznaczając ją”. Kilka miesięcy później, na pogrzebie wdowy, są oczywiście Meloni czy Ignazio Benito La Russa, przez lata prominentny działacz MSI, współzałożyciel Braci Włoch, dziś przewodniczący Senatu. Donna Assunta żegnana jest w Santa Maria in Montesanto – jednym z charakterystycznych dwóch symetrycznych kościołów na rzymskim Piazza del Popolo, w miejscu przemówień Almirantego. Lewicowym dziennikarzom łatwo jest uchwycić niemałą liczbę żałobników wykonujących w centrum Rzymu salut rzymski czy okrzyki „Towarzyszko Almirante: presente!”.

Po kolejnych kilku miesiącach przychodzą wybory, wygrane przez Braci Włoch. Dzieci państwa Almirante gratulowały Meloni zwycięstwa. „To niezwykły wynik, który oddaje hołd i honor ojcu włoskiej prawicy Giorgiowi Almirantemu i jego żonie Assuncie Almirante” – oświadczyły. „Ogromny (grandissimo) sukces dzisiejszego głosowania oznaczałby dla mojego ojca zwieńczenie drogi. Także moja mama, Donna Assunta, byłaby bardzo szczęśliwa. Przede wszystkim widząc nagrodę dla pracy tej dziewczyny (Giorgii Meloni), która wierzyła w