Zemmour. Prorok francuskiej rekonkwisty - Kacper Kita - ebook

Zemmour. Prorok francuskiej rekonkwisty ebook

Kacper Kita

4,2

Opis

Pierwsza polska biografia francuskiego pisarza, publicysty i polityka Érica Zemmoura. Nadzieja francuskiej konserwatywnej prawicy oczami i piórem Kacpra Kity, publicysty i analityka, bacznego obserwatora polityki międzynarodowej i kultury, szczególnie zainteresowanego historią, polityką i literaturą Francji .

Kacper Kita skrzętnie skorzystał z okazji gdy najpopularniejszy francuski dziennikarz postanowił wystartować na prezydenta, hasłem swojej kampanii czyniąc walkę o odrodzenie wiecznej Francji zagrożonej przez islam i dekadencję. Niezależnie od końcowego wyniku już dziś widać gołym okiem że jego ruch - Rekonkwista - na trwale wpisze się w krajobraz polityczny nad Sekwaną. Kim jest naprawdę Éric Zemmour? Jaka jest jego całościowa wizja Francji i Zachodu?

Autor spędził lata na lekturze książek i artykułów Zemmoura, analizie jego wystąpień jako dziennikarza i polityka, a wreszcie rozmowach z sympatykami i działaczami jego ruchu.

To co najważniejsze z tych obserwacji i poszukiwań znalazło się w tej książce.

 

Zemmour przez lata starał się rozbudzić we Francuzach przywiązanie do własnej tożsamości poprzez pokazywanie im w przystępny sposób ich przeszłej chwały – powodu do dumy i wzięcia na siebie odpowiedzialności za przyszłość, nie do wstydu i poczucia winy. Sam stwierdził w jednym z wywiadów:

Gramsci mówił, że wszelka walka polityczna jest najpierw kulturowa. Ja dorzucam do tego, że wszelka walka kulturowa jest najpierw historyczna. Orwell potwierdzał: ten, kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość”.

Z czasem postanowił jednak rzucić się w wir polityki. Bo uznał, że nikt inny nie zrobi tego za niego. Za długo czekał na wybawcę. Na Godota, który nie przyszedł.

Kacper Kita

Przejście od publicystyki do polityki nie zawsze jest łatwe. Trzeba z ogólnych idei wyprowadzać konkretne propozycje, sylogizmy przekuwać w hasła, ograniczać kontrowersje tam, gdzie potrzebna jest solidarność. Éric Zemmour stał się nową nadzieją prawicy we Francji, a zmieniając klimat polityczny w swoim kraju – może wpłynąć również na Europę. Oczywiście, zawsze powinniśmy pamiętać o całej dwuznaczności gaullistowskiej tradycji, w której wielkość, racja stanu, niezależność nieraz ocierały się o separatyzm wobec solidarności Zachodu. Paradoks polega jednak na tym, że jak bardzo tradycja ta nie byłaby francuska – jej wpływ od dziesiątków lat sięga daleko poza własną ojczyznę. Tym bardziej warto poznać jej nowego trybuna.

Marek Jurek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 229

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (5 ocen)
1
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Niezidentyfikowany obiekt polityczny?

Gdy w październiku 2021 r. polski Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok stwierdzający wyższość polskiej konstytucji nad prawem Unii Europejskiej, polskie media obiegła informacja o błyskawicznym poparciu wyroku przez francuskiego pisarza przymierzającego się do startu w wyborach prezydenckich, Érica Zemmoura. Wiadomo – co Francuz pochwali, to Polak polubi. Mało co daje nam tyle radości co ciepłe słowa zachodniego intelektualisty. Media po obu stronach politycznego sporu zaczęły przerzucać się krótkimi artykułami na temat Zemmoura. Z jednej strony mogliśmy przeczytać, że to znany i ceniony intelektualista, gorący patriota i przyjaciel Polski. Z drugiej, że to groźny radykał, przedstawiciel „skrajnej prawicy” zachwycający się Władimirem Putinem i skazany za mowę nienawiści.

Praktycznie równocześnie pojawił się pierwszy sondaż, w którym to Zemmour wchodził do drugiej tury wyborów prezydenckich. Oczywiście zwiększyło to zainteresowanie Francuzem, również w mediach głównego nurtu, takich jak TVN24. W jednym z takich artykułów, co zabawne, został on nawet nazwany „niezidentyfikowanym obiektem politycznym”. Czytelnicy mogli odnieść wrażenie, że Éric Zemmour to zagadkowa postać wyłaniająca się z ciemności, po której można spodziewać się wszystkiego.

W tej sytuacji nie miałem wątpliwości, że nadszedł moment, w którym muszę jeszcze raz spróbować przybliżyć polskiemu czytelnikowi postać Zemmoura. Przez poprzednie dwa lata praktycznie nieustannie pisałem o nim, jego książkach, jego występach telewizyjnych i jego planach politycznych. Obserwujący mnie od dłuższego czasu na Twitterze sympatycznie żartowali z mojego zainteresowania Francuzem, a ja sam autoironicznie nazywałem się zemmourologiem. Spotykałem się z mniejszym lub większym zainteresowaniem, które było przede wszystkim zależne od stopnia otwarcia na samą Francję i francuską prawicę. Nie ma co ukrywać – to dziś w Polsce temat niszowy, mimo wielowiekowych więzi łączących oba kraje, francuskich królowych na polskim tronie na czele ze słynną Marysieńką oraz Marii Leszczyńskiej będącej babką trzech królów Francji (przy okazji trzech ostatnich realnie nią rządzących). Ogromna część polskiej prawicy spisała Francję na straty, uważając ją za kraj w stanie nieodwracalnego rozkładu, skazany na rządy liberałów i lewicy oraz stopniową islamizację. W mediach głównego nurtu jako reprezentanci „poważnej” prawicy przedstawiani są żyrondyści i liberałowie w rodzaju Edouarde’a Philippe’a. Marine Le Pen to faszystka bez szans na dojście do władzy, a Zemmour, o którym mało kto słyszał, to anonimowy radykał skazany na kilka procent poparcia. Języka francuskiego uczy się dziś z własnej woli niewielka część polskiej młodzieży – zazwyczaj zapewne ze względu na plany zawodowe, słynne „piękno języka”, czasami zainteresowanie postmodernizmem i nową lewicą, Foucaultem, Derridą albo Sartre’em.

Tym samym ogromny temat, jakim jest polityczna przyszłość drugiego najważniejszego kraju kontynentalnej Europy, został porzucony i oddany bez walki dwudziestokilkuletniemu pasjonatowi. A przyszłość ta bynajmniej nie jest wyryta w kamieniu. Bo wielka i rosnąca część Francuzów ma dość status quo. Widzieliśmy to w 2017 roku – mimo katastrofalnego występu Marine Le Pen w debacie z Emmanuelem Macronem przed II turą wyborów prezydenckich, przez który nawet część moich znajomych gorących francuskich patriotów wstydziła się na nią zagłosować, szefową Frontu Narodowego poparło 34% głosujących. Ponad 10 milionów z 30 milionów. Dziesięć milionów Francuzów chciało, żeby ich kraj przetrwał i było gotowych na poparcie córki świeckiego Szatana, przedstawianego od ponad 40 lat codziennie we wszystkich dużych mediach jako wysłannik Adolfa Hitlera do Francji.

Widzieliśmy to później podczas głośnych protestów żółtych kamizelek. Widzieliśmy to w 2021 roku, kiedy grupa dwudziestu emerytowanych generałów zagroziła Emmanuelowi Macronowi zamachem stanu, jeśli nie zacznie aktywnie przeciwdziałać rozkładowi i islamizacji Francji. Według sondażu przeprowadzonego przez mainstreamową pracownię Harris Interactive 86% Francuzów uważa, że w niektórych dzielnicach prawo Republiki nie obowiązuje, 84% uważa, że przemoc w kraju zwiększa się z dnia na dzień, 73% zgadza się z zawartym w liście wojskowych zdaniem, że „Francja jest w stanie rozpadu”, a 58% w pełni zgadza się z apelem generałów. Ponadto 49% zaakceptowałoby „interwencję armii bez wydania jej rozkazu” – to eufemistyczne określenie przewrotu.

Dziś to generał Bertrand de la Chesnais, w latach 2014–2017 zastępca szefa sztabu generalnego, czyli druga osoba we francuskim wojsku, został szefem kampanii prezydenckiej Zemmoura. W styczniu 2022 r. już 27% Francuzów uważało, że krajem po prostu powinno na stałe rządzić wojsko. W grudniu 2014 r. było to jeszcze 12%, a w styczniu 2021 r. 20%. Badanie przeprowadzono dla Sciences Po, a więc jednej z ostatnich instytucji, którą można podejrzewać o jakiekolwiek sympatyzowanie z prawicą. Jeszcze więcej, bo 39% Francuzów, pozytywnie oceniło w tym badaniu model, w którym „na czele kraju stoi silny człowiek, który nie musi się przejmować parlamentem ani wyborami” – eufemistyczne określenie dyktatury.

Zemmour przedstawia się jako człowiek, który może uratować Francję mimo katastrofalnej sytuacji, tak jak uratowali ją Joanna d’Arc podczas wojny stuletniej i Charles de Gaulle podczas II wojny światowej, który pojawi się jak deus ex machina i odwróci los dziejów jak homme providentiel – mąż opatrznościowy. Oba swoje najważniejsze przemówienia – we wrześniu 2019 r. podczas konwencji prawicy i w grudniu 2021 r. podczas inauguracji kampanii prezydenckiej – Zemmour kończył cytatem z Georgesa Bernanosa, katolickiego pisarza dwudziestowiecznego: „optymizm to fałszywa nadzieja tchórzy i imbecyli, prawdziwą nadzieją jest przezwyciężona rozpacz”. Na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi zarówno on sam, jak Francuzi zaangażowani w jego kampanię, z którymi rozmawiałem, wydają się wręcz tryskać tą „przezwyciężoną rozpaczą”. Są przekonani, że Zemmour trwale zmieni francuską scenę polityczną. Albo wygra już teraz, w 2022 roku, albo rozpocznie dzieło stworzenia „nowej, prawdziwej” prawicy, spychając na margines zużyte projekty, i zwycięży w 2027 r. Działacze Rekonkwisty – partii Zemmoura – w prywatnych rozmowach chętnie mówią o „zrobieniu tego, co Macron, tylko na prawicy”. Macron osłabił systemowe centroprawicę (post­gaullistowskich Republikanów) i centrolewicę (Socjalistów), tworząc nowy obóz pomiędzy nimi. Zepchnął w niebyt na poziomie krajowym przede wszystkim Partię Socjalistyczną, z której się wywodził. Zemmour ma ich zdaniem zrobić to samo, tylko ze Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen oraz Republikanami. Do Rekonkwisty dołączają kolejni politycy jednej i drugiej opcji. Czy ten polityczny projekt wypali? Przekonamy się w najbliższych miesiącach i latach, które, wedle wizji bohatera tej książki, mają zakończyć się podobnie do oryginalnej, hiszpańskiej rekonkwisty w 1492 r.

Dla mnie odkrycie Zemmoura kilka lat temu było ciekawe przede wszystkim ze względu na połączenie w jego osobie obu światów, które fascynowały mnie całe życie: świata polityki i historii oraz świata kultury, przede wszystkim literatury pięknej. Młody Zemmour chciał być, jak Victor Hugo, „Chateaubriandem albo niczym”. Fascynował się wielkością, którą postrzegał przez pryzmat swoich herosów, twórców wielkości francuskiej i europejskiej kultury. Jego panteon, tak samo jak mój, wypełniają przede wszystkim historyczni przywódcy polityczni oraz pisarze. Jest rozpięty między Napoleonem i Balzakiem. Zemmour ma w sobie bezwzględność, determinację i wyobraźnię Richarda Nixona, kunszt, delikatny artyzm i świadomość własnej kruchości Thomasa Manna oraz znajomość natury ludzkiej i szaleńczą chęć tryumfu swojej ubóstwionej Ojczyzny Fiodora Dostojewskiego.

Tę dwoistość Zemmoura widać w jego ścieżce życiowej. Przez wiele lat toczył on wojnę idei, chcąc być prawicowym Gramscim. Na każdym kroku podkreśla, że prawica nie może trwale wygrać politycznie, jeśli nie wygra kulturowo. Dopiero teraz uległ pokusie bezpośredniego wejścia do polityki, co oznaczało dla niego ryzyko ośmieszenia się i utraty pozycji oraz spore koszty w życiu osobistym.

Ta dwoistość sprawia również, że Zemmour nie jest jeszcze jednym Trumpem, Bolsonaro ani Salvinim. W przypadku tych polityków zazwyczaj pojawiał się „intelektualista z cienia”, przedstawiany jako „mózg” projektu prawicowego populisty, trybuna ludowego. Jego rzeczywisty wpływ na dłuższą metę zazwyczaj okazywał się potem znacznie mniejszy. Zemmour tymczasem jest jednocześnie Donaldem Trumpem i Steve’em Bannonem. Jest jednocześnie Jairem Bolsonaro i Olavo de Carvalho. Jest jednocześnie Władimirem Putinem i Aleksandrem Duginem.

Zemmour przedstawia w swoich książkach, artykułach i wystąpieniach spójny system poglądów obejmujący całość historii Francji i Europy, politykę i kulturę. Podejmuje również (na tyle, na ile to konieczne dla zasadniczego obszaru jego zainteresowań) wątki ekonomiczne i religijne.

Dlatego Zemmour jest bardzo zidentyfikowanym obiektem politycznym: człowiekiem tworzącym spójny system o bardzo konkretnych poglądach na najróżniejsze tematy: od przyczyny rozbiorów Polski, przez politykę króla Franciszka I, reformację, Robespierre’a, Sobór Watykański II, relacje między płciami, ustrój państwa i współczesne sądownictwo, aż po strategiczne błędy Marine Le Pen. Jest człowiekiem o bardzo konkretnych sympatiach oraz politycznych i ideowych korzeniach.

Po latach zajmowania się Zemmourem, lekturze wszystkich jego najważniejszych książek (niektórych kilkukrotnie), jego francuskich biografii i dziesiątków artykułów na jego temat, obejrzeniu setek godzin jego występów telewizyjnych i radiowych, rozmowach z dziesiątkami Francuzów oraz fascynujących się Francją Polaków, chciałem przedstawić polskiemu Czytelnikowi jego biografię. Mam nadzieję, że będzie ona skromną, ale istotną cegiełką służącą rozwojowi refleksji politycznej zakorzenionej w dorobku dwóch i pół tysiąca lat historii Europy i tysiąca lat historii Polski, jednocześnie odważnie stawiającej czoła współczesnym wyzwaniom i myślącym o dobru wspólnoty narodowej w perspektywie co najmniej dekad.

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, bez których ta książka by na pewno nie powstała.

Mojej Żonie Annie, której mogę dziś po raz kolejny zadedykować słowa nieśmiertelnego Poety ze Stratford-upon-Avon:

„O, tylko sobie masz dziękować, jeśli

Kiedyś wiersz ujrzysz mój pewnej wartości;

Któż, tępy, słowa do ciebie nie skreśli,

Gdy jesteś źródłem natchnionej światłości?”.

Mojej Mamie, która zaszczepiła we mnie miłość do historii i literatury, w tym francuskiej klasyki, oraz sprawiła, że zacząłem uczyć się francuskiego.

Adze, Oli i Magdzie, z którymi mogłem wspólnie odkrywać Paryż i których ciepła bliskość jest dla mnie zawsze źródłem siły i radości.

Justynie, Rafałowi i Michałowi, którzy byli przy mnie podczas mojej drogi przez pustynię i o których wiem, że będą dla mnie zawsze, kiedy będę tego potrzebował.

Erykowi, Oskarowi, Karolowi i Hugo, z którymi łączy mnie wieloletnia, cenna oraz niewolna od namiętnych, całonocnych dyskusji przyjaźń.

Panu Bogusławowi Kiernickiemu i wydawnictwu Dębogóra za propozycję, zaufanie i cenną wymianę myśli.

Rozdział I

Jak Żyd z Algierii pokochał Francję

Éric Zemmour urodził się w 1958 roku w podparyskim Montreuil. Jego rodzice – ojciec ratownik medyczny w ambulansie, matka gospodyni domowa – byli algierskimi, tradycyjnymi Żydami, którzy do Francji przenieśli się w czasie wojen w Algierii. Dorastał na ubogich przedmieściach z klasą pracującą, dziś „nie do poznania”, bo zasiedlonych przez muzułmanów. Opowiada, że rodzice i dziadkowie „uwielbiali Francję”, „co było normalne dla algierskich Żydów”, a on sam zawsze uważał się po prostu za Francuza. Tak też był wychowywany – podczas telewizyjnej debaty z posłem Partii Socjalistycznej na temat wymagań stawianych dziś imigrantom mówił: „Kiedy byłem dzieckiem, nie zwracano się do mnie jak do Żyda z Algierii, ale jak do Francuza. Napoleon nie był Żydem z Algierii, Ludwik XIV nie był Żydem z Algierii, a ja się czuję bliski tym właśnie ludziom. (...) Czy patrzymy na historię zgodnie z interesem Francji, czy zgodnie z interesem społeczności pochodzenia? Ja uważam, że kiedy się żyje we Francji i jest się Francuzem, trzeba zmienić swój punkt widzenia. Kiedy generał Bugeaud pojawił się w Algierii, zaczął masakrować muzułmanów, a nawet niektórych Żydów. I cóż, ja dziś stoję u boku generała Bugeaud. Oto, co znaczy być Francuzem!”. Algierscy Żydzi otrzymali francuskie obywatelstwo na mocy dekretu w 1870 r., a więc kilka pokoleń przed narodzinami Érica. Wspomina, że gdy pytał ojca, dlaczego algierscy Żydzi nie bali się Arabów, ten odpowiadał: „byliśmy Francuzami”. Dwóch pradziadków Zemmoura walczyło we francuskiej armii podczas I wojny światowej, z czego jest ogromnie dumny.

Najważniejsze książki Zemmoura są dwie. Jego największy bestseller z 2014 r. nosi tytułFrancuskie samobójstwo. Opisuje w nim krok po kroku „40 lat, które rozłożyły (zdemontowały, dosłownie od-robiły) Francję”. Ten podtytuł to aluzja do frazy Charlesa Maurrasa o „czterdziestu królach, którzy stworzyli Francję”. Maurras to herold francuskiego nacjonalizmu z przełomu XIX i XX w., przywódca Action Française. Francuskie samobójstwo biło rekordy popularności – w ciągu dwóch miesięcy od premiery sprzedano aż 400 tysięcy egzemplarzy. Za cezurę Zemmour przyjmuje maj 1968 r. oraz ustąpienie (kwiecień 1969 r.) i śmierć (listopad 1970 r.) generała Charlesa de Gaulle’a, po których nastąpiło „40 lat samobójstwa”.

Druga książka to Francuskie przeznaczenie z 2018 r. Tam Zemmour opisuje krok po kroku najważniejsze według niego postaci z dziejów Francji. Chronologicznie: od Chlodwiga po de Gaulle’a. We Francuskimsamobójstwie mamy dekonstrukcję, rozkład, a we Francuskim przeznaczeniu budowę, chwałę, potęgę i walkę o jej utrzymanie. Walkę zakończoną, poddaną wraz ze śmiercią de Gaulle’a, ostatniego według Zemmoura przywódcy godnego Francji. Razem te dwie pozycje składają się na opus magnum pisarza. Najbardziej wylewny, jeśli chodzi o swoją tożsamość i osobistą historię, Zemmour był właśnie we wstępie do Francuskiego przeznaczenia. Pisze tam o tym, jak od dzieciństwa był wychowywany na Francuza, a jego fascynacja Francją i miłość wobec niej przesuwała na dalszy plan osobiste pochodzenie.

„Od dzieciństwa rozumiałem Francję jako ten wyjątkowy kraj stworzony przez herosów i pisarzy, herosów którzy przedstawiali się jako pisarze, i pisarzy, którzy marzyli o sobie jako o herosach”. Pierwsze odwołanie może być niejasne, a dotyczy choćby dwóch ulubieńców Zemmoura – Napoleona I i Charlesa de Gaulle’a. Obaj mieli ambicje literackie, obaj pisali, obaj zostawili po sobie bogatą spuściznę, nie tylko polityczną.

Oczywiście musimy brać poprawkę na to, że w 2018 r. Zemmour był już bez wątpienia najbardziej znanym francuskim dziennikarzem i publicystą. Postacią z pierwszych stron gazet coraz poważniej rozważającą start w wyborach prezydenckich. Widzimy tu autokreację, chęć stania się częścią historii, którą się opisuje, stania się jednym z tych herosów. Dziś Zem­mour otwarcie daje do zrozumienia, że Francja może umrzeć, ale w przeszłości, w chwili śmiertelnego zagrożenia pojawiał się nieoczekiwany, zupełnie niespodziewany bohater, który ratował Francję. W czasie wojny stuletniej była to Joanna d’Arc, w czasie II wojny światowej Charles de Gaulle. A teraz miałby to być sam Zemmour.

Bardzo długo Zemmour chciał być jednak raczej herosem sztuki niż polityki. Jako młody chłopak miał uznać za swoją dewizę „Być Chateaubriandem albo nikim”, zapożyczoną od Victora Hugo. Tu cały czas widzimy Zemmoura-romantyka, bo przecież nie ma niczego bardziej romantycznego niż kult bohatera zmieniającego losy świata. A Zemmour bardzo konsekwentnie opisuje historię Francji i Europy przez pryzmat działań wielkich jednostek – pozytywnych i negatywnych bohaterów historii.

Widzimy tu także miłość Zemmoura do Francji utkanej przez herosów. Miłość być może paradoksalnie tym większą, że spokojnie mógł wybrać inną tożsamość. Nie musiał być Francuzem. Mógł być Żydem, mógł wyjechać do Izraela albo mógł żyć we Francji, ale francuskość traktując z dystansem. Wybrał Francję jednocześnie doświadczając tego, że Francja była na niego otwarta. Już tu widzimy obecną u Zemmoura w wielu wymiarach chęć przezwyciężenia swojej słabości graniczącą z kultem siły. Zemmour pisze we Francuskiej melancholii, książce, która poprzedziła Francuskie samobójstwo: „Francuz uważa, że każdy obcokrajowiec, jakiekolwiek nie byłoby jego pochodzenie, rasa, religia, może dojść do nirwany cywilizacji francuskiej”. On doszedł, choć jest, jak sam o sobie pieszczotliwie mówi, „małym berberskim Żydkiem”. Każdy może dojść. I nie ma większej zbrodni niż odrzucenie tej nirwany cywilizacji francuskiej, gdy się we Francji żyje, korzysta z jej bogactw, otrzymało się jej obywatelstwo… Dla Zemmoura bycie zaakceptowanym jako Francuz jest największym powodem do dumy.

Odrzucający francuskość imigranci arabscy i afrykańscy są dokładnym zaprzeczeniem jego własnej życiowej drogi opartej na przyjęciu zasady, którą uważa za wybitnie francuską: „Nie rozróżniałem między prawdziwą krwią i krwią historyczną”. Znów czuje się związany z generałem Bugeaud, a nie podbijanymi przez niego mieszkańcami Algierii. We Francuskim przeznaczeniu pisze: „Plemię Zemmour było jednym z ostatnich, które podporządkowały się Francji. A więc zostałem skolonizowany przez Francję, a nawet zawzięcie stawałem opór najeźdźcy. Jak Asteriks Rzymowi. Galowie stali się Galo-Rzymianami po tym, jak rozsmakowali się w rzymskim pokoju i rzymskiej cywilizacji. Moi przodkowie stali się Berbero-Francuzami po tym, jak rozsmakowali się we francuskim pokoju i francuskiej cywilizacji”. Cytuje też Raymonda Arona: „Jestem tym, kogo nazywa się zasymilowanym Żydem. Jako dziecko płakałem nad nieszczęściami Francji pod Waterloo i nad Sedanem, nie słuchając o zniszczeniu Świątyni. Żadna inna flaga niż ta trójkolorowa, żaden inny hymn niż Marsylianka nigdy nie spowoduje, że moje oczy zwilgotnieją”.

Inna płaszczyzna, ten sam akcent położony na przemianę, przezwyciężenie słabości i siłę. Zemmour dokonuje trawestacji słynnych słów Simone de Beauvoir o tym, że nikt nie rodzi się kobietą – kobietą się staje. „Wierzę, że rodzimy się jako kobiety. Ale być mężczyzną to trudne, tego trzeba się nauczyć”. Pierwiastek żeński kojarzy ze słabością i uległością. Marzy o utożsamianej z pierwiastkiem męskim sile i dominacji. To znów droga, którą sam przeszedł. Od słabego, niskiego chłopca z niezbyt zamożnej rodziny o odmiennym pochodzeniu do dumnego przywódcy „białych heteroseksualnych mężczyzn, których chce się eksterminować”, a którzy będą walczyć o swoje przetrwanie. „Nie zastąpicie nas” – skandują oddani Zemmourowi sympatycy na jego wiecu, odnosząc się do „wielkiej podmiany” populacji z europejskiej na imigrancką, arabsko-afrykańską.

Zemmour we wstępie do Francuskiego przeznaczenia i innych komentarzach przedstawia sielankową wizję swojego dzieciństwa w Drancy na przedmieściach Paryża. „Dla mnie, kiedy byłem mały, przedmieście było rajem”. Dzieci beztrosko grały w piłkę, rodzice się znali, społeczność była zżyta – przynajmniej tak to opisuje. Francja lat sześćdziesiątych była zamożna i spokojna, a nad wszystkim czuwał szanowny w rodzinie Zemmourów sędziwy prezydent de Gaulle. Jednocześnie mały Éric miał swój własny, nieco równoległy świat. „Historia Francji płynęła w moich żyłach, wypełniała powietrze, którym oddychałem, formowała moje dziecięce marzenia. Nie wyobrażałem sobie, że będę ostatnim pokoleniem, które wyrośnie w ten sposób”.

Gdy Éric ma 8 lat, ojciec wysyła przyszłego pisarza do prywatnej szkoły Lucien-de-Hirsch. To tradycjonalistyczna szkoła żydowska. Rodzice Zemmoura są praktykującymi Żydami. Zwłaszcza ojciec traktuje religię poważnie, a gdy w 1967 r. wojska izraelskie zdobywają Jerozolimę, jedzie zobaczyć odzyskane po wielu wiekach Święte Miasto. Klasy w Lucien-de-Hirsch nie są mieszane – chłopcy i dziewczynki uczą się osobno. W klasie trzeba nosić jarmułkę, a przed rozpoczęciem zajęć odmówić modlitwę. Codziennie godzina zajęć poświęcona jest na święte księgi. Jego najlepszym przyjacielem jest wówczas Éric Eisenberg, syn rabina. Eisenberg wspomina po latach, że zbliżało ich to, że byli dwoma najniższymi chłopcami w klasie. Jednocześnie rodzice przestrzegają podziału na sferę prywatną i publiczną. Zemmour z dumą zaznacza, że matka zawsze zwracała jemu i bratu uwagę, żeby zdejmowali jarmułkę po wyjściu z synagogi. Na ulicy byli już Francuzami, obywatelami laickiej Republiki.

Od zawsze mały Éric musi być ze wszystkiego pierwszy w klasie. Jest oczkiem w głowie swojej matki. Kiedy Éric się uczy, wszyscy są cicho, żeby mu nie przeszkadzać. Kiedy chłopiec ma 10 lat i jedzie na kolonię, opiekun wzywa matkę. Powód? Éric przez cały dzień czytał książkę o Napoleonie, trzymając się z dala od innych dzieci. Chłopiec pochłania kolejne książki historyczne oraz klasykę literacką – od Trzech muszkieterów po Komedię ludzką Balzaca. Jako nastolatek ma też etap fascynacji zespołem The Rolling Stones. Przez chwilę nosi nawet długie, kręcone włosy. Bunt nie trwa jednak długo – trzeba się uczyć i iść na najlepsze możliwe studia.

Osiemnastoletni Zemmour skutecznie przechodzi rekrutację do słynnej Sciences Po, będącej wówczas u szczytu chwały. Absolwentami Sciences Po są czołowi politycy i dziennikarze, w tym ówczesny prezydent Valéry Giscard d’Estaing. Nowym premierem właśnie został Raymond Barre, nazywany „najlepszym ekonomistą Francji”, wykładowca Sciences Po. Wśród dzieci elity szykowanych do członkostwa w tejże elicie znajduje się także syn niezbyt dobrze sytuowanych imigrantów z Algierii. Dziadek przyszłego pisarza, z zawodu szewc, otwiera butelkę szampana podczas rodzinnej uroczystości. Sukces Érica to realizacja „francuskiego snu”. Ideału merytokracji, do której każdy może trafić, jeśli włoży w to wystarczająco wiele wysiłku i uzna francuską kulturę za swoją. „Miłość do Francji i jej modelu asymilacji była u nas rodzinna” – będzie później podkreślał Zemmour.

Zemmour do dziś jest bardzo przywiązany do ideału „starej szkoły, skupionej na nauce, a nie lewackich bzdurach”. W jego kampanii prezydenckiej po imigracji, tożsamości i suwerenności wiele miejsca zajmuje właśnie kwestia szkolnictwa. Po trzech latach w Sciences Po naturalnym etapem dla Zemmoura i jego kolegów jest École nationale d’administration (ENA) – najbardziej prestiżowa szkoła kształcąca urzędnicze elity państwa. Nieoczekiwanie Wunderkind nie zdaje jednak egzaminu wstępnego – ani za pierwszym, ani za drugim razem. Zemmour przechodzi wtedy etap smutku i życiowego pogubienia. Była to pierwsza wielka porażka w jego życiu, w którym dotąd bez problemu wspinał się na kolejne szczeble drabiny społecznej. Francuscy biografowie pisarza są skłonni przypisywać tej porażce resentyment wobec istniejących francuskich elit, towarzystwa wywodzącego się z zupełnie innego środowiska: bogatszego, o wyraźnie liberalno-lewicowych poglądach.

Młody Zemmour próbuje zatem pisać powieść i zostać Chateaubriandem. Wydawnictwo Gallimard wstępnie przyjmuje tekst, ale prosi o kilka poprawek. Zemmour rezygnuje jednak – być może urażona została jego duma? W końcu w wieku 26 lat postanawia wejść do przemysłu reklamowego, żeby szybko zdobyć pieniądze. Po pewnym czasie jego pióro zwraca uwagę jednego z klientów, który poleca go znajomemu dziennikarzowi. Zemmour trafia na rozmowę w niewielkim dzienniku „Le Quotidien de Paris”. Redaktor naczelny Philippe Tesson też ma za sobą nieudany start do ENA i spędził sporo czasu w Algierii Francuskiej. Zemmour zwraca też uwagę znajomością francuskiej klasyki literackiej. Dostaje wreszcie pytanie: „Czy jest pan szczęśliwy?”. Zemmour nie ukrywa, że nie. „Urzekły mnie jego porażki” – mówi dziś Tesson, ówczesny pracodawca przyszłego polityka. Tak oto rozpoczyna się przygoda Érica z dziennikarstwem, zakończona dopiero po trzydziestu pięciu latach, gdy zdecydował się na start w wyborach prezydenckich.

Rozdział II

Prowokator-erudyta wspina się na szczyt

Ambitny Zemmour początkowo wstydzi się pracy w małym dzienniku, w którym publikuje najpierw pod pseudonimem Étienne Zanni. Jako dziennikarz zajmuje się tematami, które go znacznie bardziej interesują, ale zarabia wyraźnie mniej niż pisząc reklamy – w pierwszym roku nowej pracy potrzebuje pomocy matki przy opłacaniu rachunków. Tesson wspomina Zemmoura jako ewidentny talent i człowieka bardzo pragnącego uznania: „Miał bezgraniczną ambicję, a dziennikarstwo było jego narzędziem. Jeszcze tego nie rozumiał. To było patologiczne, urzekające i śmieszne jednocześnie”.1

13 listopada 1985 r. Zemmour debiutuje pod własnym nazwiskiem. Temat – portugalska imigracja do Francji. Dziennikarz pisze o Portugalczykach jednoznacznie pozytywnie, zaznaczając że ich asymilacja wynika po części z „religii katolickiej, która łączy ich z Francuzami” i „braku kolonialnego napięcia między obiema społecznościami”. Wydźwięk jest jasny – już wtedy przyszły kandydat na prezydenta ma wątpliwości dotyczące możliwości asymilacji muzułmanów. W tym i kolejnych tekstach na temat imigracji jego ton jest jednak wyraźnie mniej jednoznacznie krytyczny niż obecnie. Sam Zemmour uznaje 1989 rok i głośny spór o prawo do noszenia hidżabu w miejscach publicznych za cezurę. „To wtedy uświadomiłem sobie niesamowitą siłę islamizmu”. W latach osiemdziesiątych Zemmour wierzy jeszcze w merytokrację i siłę „szkoły republikańskiej”. Nie ma przyjaciół wśród redakcyjnych kolegów. Nie lubi i nie chce pracować w zespole. Zapewne dobrze czuje się jako samotny bohater, na którego w razie powodzenia spadnie cała chwała.

13 czerwca 1990 r. to kolejna ważna data w życiu Zemmoura – ślub z młodszą o cztery lata Mylène Chicheportiche w synagodze w Tournelles. Mylène to prawniczka, również Żydówka. Urodzi mu troje dzieci – dwóch synów, Hugona w 1997 r. i Thibaulta w 1998 r., oraz córkę Clarisse w 2004 r. Zemmour zawsze trzymał swoją żonę i dzieci w cieniu, nie chwaląc się życiem prywatnym. Nie ma nawet wielu zdjęć. Inaczej będzie z oficjalną konkubiną, którą Zemmour znajdzie sobie w 2021 r., jednocześnie nie rozwodząc się z Mylène – ale do skomplikowanego życia osobistego pisarza i jego związku z polityką przejdę później.

We wrześniu 1994 r. zaczyna się kolejny ważny etap w życiu Zemmoura. Były szef gabinetu kończącego drugą kadencję prezydenta Mitterranda André Rousselet chce zemścić się na obecnym premierze – centroprawicowy Édouardzie Balladurze, kohabitujący od roku z Mitterrandem, postarał się o wyrzucenie Rousseleta ze stanowiska szefa Canal+, który Rousselet założył 10 lat wcześniej. Rousselet chce zemścić się na szefie rządu, który wkrótce będzie starał się o prezydenturę po Mitterrandzie w wyborach w 1995 r. Poruszający się przez dekady na styku polityki i biznesu Rousselet to wieloletni współpracownik Mitterranda – był szefem jego gabinetu jako ministra spraw wewnętrznych, a potem ministra sprawiedliwości w latach pięćdziesiątych, a także dyrektorem gabinetu w Pałacu Elizejskim na początku prezydentury. Potem z błogosławieństwem szefa wziął udział w założeniu Canal+ i został jego dyrektorem. To Rousselet będzie wykonawcą testamentu Mitterranda. O jego bliskości z przywódcą socjalistów świadczy też fakt, że jako jeden z niewielu wiedział o istnieniu nieślubnej córki Mitterranda Mazarine (nazwanej na cześć uwielbianego przez prezydenta kardynała Mazariniego, następcy Richelieu i de facto przywódcy Francji w XVII wieku!). Wreszcie to właśnie Rousselet poinformuje następcę Mitterranda w Pałacu Elizejskim o jego śmierci.

Wyrzucony z Canal+ Rousselet postanawia zatem założyć nowy dziennik o wyraźnie krytycznej wobec premiera Balladura linii. Stary przyjaciel prezydenta Mitterranda poleca mu podczas partyjki golfa Zemmoura jako stosunkowo młode (36 lat) i zdolne pióro, a jednocześnie człowieka znającego się na prawicy. Nasz bohater dostaje dodatkowo propozycję napisania swojej pierwszej książki – a jakże, biografii Balladura. Zemmour przyjmuje propozycję i trafia do nowo powstałego „InfoMatin”. Rzeczywiście pisze i wydaje książkę o Balladurze, w której pokazuje go jako człowieka związanego ze światem wielkiej finansjery. A premier, mimo bardzo wysokich początkowo sondaży, zbiera jedynie 18,6% głosów i o 2 punkty procentowe przegrywa wejście do II tury. Choć oczywiście nadużyciem byłoby twierdzenie, że to zasługa Zemmoura i jego książki.

Dlaczego Mitterrand, najważniejsza postać francuskiej lewicy po II wojnie światowej, wskazał akurat na Zemmoura? Cóż, takie wypadki się w polityce zdarzają – jego niezamierzoną rolę w późniejszej karierze pisarza można porównać z pomocą Szimona Peresa dla młodego Benjamina Netanjahu. Zemmour zwrócił uwagę Mitterranda w 1988 r., kiedy ten pierwszy pracował jako reporter przy relacjonowaniu kampanii tego drugiego. Zwrócił uwagę inteligencją, ale również zjadliwością. Tym samym bohater tej książki staje się najlepiej opłacanym dziennikarzem nowo powstałego dziennika. Po premierze biografii Balladura zalicza pierwszy występ w czołowym kanale telewizji – France 2.

„InfoMatin” nie jest sukcesem i zostaje zamknięte kilka miesięcy po wyborach. Sam Zemmour wykorzystuje jednak szansę na wskoczenie do pierwszej ligi francuskich dziennikarzy. Buduje też kontakty z dwoma najważniejszymi politykami suwerenistycznego (tj. niechętnego UE, a potem jej integracji) skrzydła obozu postgaullistowskiego. Charles Pasqua oraz Philippe Séguin zaczynają regularnie spotykać się z Zemmourem. Przyszły kandydat na prezydenta nawiązuje bliską relację zwłaszcza z Séguinem, podobnie jak Zemmour miłośnikiem piłki nożnej i historii Francji.

Wkrótce trafia do najważniejszego dziennika prawicy – „Le Figaro”. Przepracuje tam kolejne dwadzieścia kilka lat, aż do obecnej kampanii prezydenckiej, z czasem stając się numerem jeden w redakcji, funkcjonującym w niej na specjalnych prawach i budzącym niechęć kolegów. Zdobywa też swoje programy w radiu i telewizji, budując rozpoznawalność na ostrych i zjadliwych polemikach, prowokacyjnych tezach idących coraz bardziej w stronę „skrajnej prawicy” oraz erudycji. Pisarz ma skłonność do nachalnego wręcz odwoływania się do historii i literatury. Czasem może mu to szkodzić bardziej niż pomagać, bo może być odebrany jako arogancki snob.

Przez kolejne lata Zemmour pisze siedemnaście książek o polityce, historii i kulturze Francji oraz trzy powieści. Najważniejsze wydają się trzy spośród tych pierwszych, utrzymane w formie eseistycznej i tworzące pewną całość. Wydana w 2010 r. Francuska melancholia to rozważania na temat historii Francji poprowadzone od aktu, który uważa za założycielski, czyli zajęcia Galii przez Juliusza Cezara, aż do współczesności. Zemmour szuka w niej przyczyn słabości swojego kraju i pisze o tęsknocie za utraconą wielkością – to tytułowa melancholia. W 2014 roku opublikował Francuskie samobójstwo, w którym omawia szczegółowo uszeregowane chronologicznie wydarzenia z najnowszych dziejów swojego kraju począwszy od cezury, za jaką uznaje rewolucję maja 1968 r. Wreszcie w 2018 r. wyszło Francuskie przeznaczenie, w którym raz jeszcze rozważa wydarzenia i postaci z ostatnich1500 lat historii Francji, w tym często te dziś względnie zapomniane. Warto przy tym podkreślić, że książki Zemmoura to pokaźne pozycje – dwie ostatnie z wyżej wymienionych miały grubo ponad 500 stron. Największym zainteresowaniem cieszyło się Francuskie samobójstwo: w ciągu dwóch miesięcy od premiery sprzedano aż 400 tysięcy egzemplarzy.

Książki Zemmoura są napisane ładnym, barwnym językiem. Sporo w nich odwołań do literatury światowej – Dostojewskiego, Gogola czy Thomasa Manna – ale przede wszystkim francuskiej – Chateaubrianda, Stendhala, Hugo, Maupassanta, Mauriaca, Racine’a, a najczęściej i w bardzo różnych kontekstach ­Balzaca. O mężu Polki Eweliny Hańskiej Zemmour pisał: „Balzac był moim Vautrinem [jeden z bohaterów Ojca Goriot], który nauczył mnie dorastać, poznawać mężczyzn i kobiety, bać się ich [ludzi] i nie ufać im, nie oczekiwać z ich strony niczego oprócz zazdrości i podłości”.

Zemmour chętnie występuje w programach telewizyjnych, deklarując gotowość do dyskusji z każdym, czasem również w luźniejszej formule, ale praktycznie nigdy nie rezygnując z zajadłej, bezkompromisowej obrony swoich pozycji. Cztery dni po premierze Francuskiego przeznaczenia został zaproszony do niedzielnego talk show, w którym uczestnicy (dziennikarze, komicy) zgadują fakty z życia gościa. Jedno z pytań brzmiało: „Dlaczego opiekun letniej kolonii, na której przebywał Éric Zemmour, wezwał jego matkę?”. Cztery możliwe odpowiedzi to: „ponieważ budził kolegów, śpiewając Marsyliankę”, „ponieważ zmuszał kolegów do zwracania się do niego «mój generale»”, „ponieważ spędzał cały czas w kącie, czytając książkę o Napoleonie”, „ponieważ dokuczał koledze z pokoju, który miał na imię Mohammed”.

Poprawną była trzecia, a publiczność, uczestnicy i (zwłaszcza) sam pisarz śmiali się do rozpuku. W pewnym momencie postawiono pytanie: „Kogo Éric Zemmour skrytykował za nienadanie dziecku francuskiego imienia?”. Chodziło o Rachidę Dati, pochodzącą z Maroka muzułmankę, która była ministrem sprawiedliwości za prezydentury Sarkozy’ego i nazwała córkę Zohra. Zagadnięty przez prowadzącego Zemmour przypomniał w kilku zdaniach swój wyrażany wielokrotnie pogląd, że powinno nadal obowiązywać (zniesione w 1993 r., a de facto martwe już wcześniej) pochodzące z czasów Napoleona I prawo obligujące obywateli francuskich do nadawania dzieciom imion świętych chrześcijańskich. Wywiązała się nieoczekiwanie poważna dyskusja z jedną z panelistek, czarnoskórą dziennikarką Hapsatou Sy, która poczuła się urażona:

– Mam na imię Hapsatou i jestem Francuzką.

– No cóż, pani matka nie miała racji.

– Nie miała racji? Wolałby pan, żebym miała na imię inaczej?

– Zdecydowanie, dokładnie tego bym chciał.

– Chciałby pan, żebym jak miała na imię?

– Corinne. Świetnie by pani pasowało.

Hapsatou Sy w proteście wyszła ze studia, a następnie wezwała do „przykładnego ukarania” Zemmoura i zorganizowała internetową petycję, w której domagała się zakazu występów medialnych dla osób „nawołujących do nienawiści”, którą podpisało 200 tysięcy osób. Zemmour stwierdził potem, że sytuacja była charakterystyczna dla dzisiejszej debaty medialnej. „Robi się z siebie ofiarę, by być dobrze widzianym, potem gra się na emocjach, idzie i ogłasza «uwaga, zaraz będę składać skargę». Takie czasy”. Zemmour generalnie lubi czasem puścić oko do odbiorcy. We Francji od lat osiemdziesiątych XX w. stowarzyszenie SOS Rasizm, broniące nielegalnych imigrantów, posługuje się hasłem „Nie dotykaj mojego kumpla”. Zemmour jeden z rozdziałów swojej książki, poświęcony Karolowi VI, zatytułował „Nie dotykaj mojego króla”. Drwiny, złośliwości i bezkompromisowość, taka jak w przywołanej wymianie zdań z Hapsatou Sy, to znak rozpoznawczy Zemmoura.

Gdy Zemmour poprzez wyjątkowo zdecydowaną krytykę postępowych ideologii, islamu i masowej imigracji stał się jednym z najbardziej znanych francuskich publicystów, zaczął coraz częściej brać udział w telewizyjnych debatach. Czasem kilkudziesięciominutowych, a czasem nawet kilkugodzinnych. Naprzeciwko pisarza stawali czołowi przedstawiciele establishmentu, często zajmującymi typowo francuską rolę „publicznego intelektualisty”. Zemmour zmierzył się m.in. z Bernardem Henri-Lévym czy Danielem Cohn-Benditem (ta ostatnia, reklamowana jako „Wielkie Starcie”, trwała aż 2 godziny 45 minut). Swoich sił w starciu z Zemmourem próbowało też wielu aktywnych polityków, w tym również członkowie rządu Macrona – m.in. dwukrotnie (w 2019 r. i w 2021 r.) minister finansów Bruno Le Maire oraz minister ds. równouprawnienia kobiet i mężczyzn i walki z dyskryminacjami Marlène Schiappa (jedna z najbardziej znanych francuskich feministek). Telewizyjne szpady z Zemmourem krzyżowali również były premier Manuel Valls czy – dwukrotnie – lider radykalnej lewicy, obecnie konkurent w walce o prezydenturę Jean-Luc Mélenchon.

W co zatem wierzy i co głosi Éric Zemmour? W kolejnych rozdziałach postaram się przedstawić to w formie problemowej, by wreszcie przejść do obecnej kampanii prezydenckiej i politycznych perspektyw bohatera tej biografii.

1 Étienne Girard, Le Radicalisé. Enquête sur Éric Zemmour, Seuil, Paryż 2021.

Rozdział III

Wojna kulturowa służy wojnie politycznej

Zemmour – co może być zabawne u Francuza, „żabojada” – podobnie jak wielu Polaków lubi metaforę żaby. Gdyby żaba została od razu wrzucona do wrzątku, wyskoczyłaby. Ale ponieważ jest gotowana powoli, nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje. Dlatego Zemmour chce szokować, prowokować i łamać tabu. Chce „porazić żabę prądem”, żeby żaba się obudziła. Tą żabą jest oczywiście francuski naród. To jedna z wielu różnic między nim a Marine Le Pen. Zemmour, podobnie jak Donald Trump, chce świadomie iść na przekór poprawności politycznej. Chce mówić – i mówi – o gwałtach, morderstwach, rozbojach dokonywanych przez muzułmanów. O „wojnie, której celem jest eksterminacja białych mężczyzn, heteroseksualnych katolików”.

To, że uważa to za politycznie skuteczniejsze, to jedna sprawa. Druga jest jednak być może jeszcze ważniejsza. Zemmour uważa, że tylko wyzwolenie się Francuzów od poprawności politycznej i tego, co nazywa „religią praw człowieka”, daje szansę na trwałą przemianę świadomości narodu. Bez wypracowania sobie społecznej bazy w postaci Francuzów gotowych na wszystko, byle tylko obronić Francję przed islamizacją i rozkładem, żadna władza polityczna nie osiągnie trwałego sukcesu.

Najważniejszym zadaniem jest przełamanie hegemonii kulturowej lewicy – Zemmour posługuje się tu pojęciem Antonio Gramsciego. Sam mówi, że przez wiele lat zajmował się jako dziennikarz, publicysta i pisarz „wojną idei” i „walką gramsciańską”. Zdecydował się na start w wyborach prezydenckich dopiero wtedy, kiedy uznał, że nie ma już czasu do stracenia, a żaden polityk nie odważy się na realizację jego programu i uratowania Francji. Czekał na nowego de Gaulle’a tak długo, aż sam zaczął powoli robić się stary – ma 63 lata – i nie miał już czasu do stracenia. Jednocześnie Zemmour-polityk w bardzo niewielkim stopniu rezygnuje z głoszenia ostrych tez, które głosił jako publicysta.

Dlatego Zemmour od lat atakuje największe tabu w demokracji liberalnej we francuskim wydaniu. Atakuje na polach, które lewica obrała, żeby trzymać francuski naród w poczuciu winy. Mówi o Vichy, kolonizacji i Holocauście. Na poruszanie tego tematu może sobie pozwolić, bo sam jest Żydem. Nie sposób go więc oskarżyć o antysemityzm – choć zdarzają się inni Żydzi, którzy oskarżają go o zdradę żydowskiej tożsamości i sojusz z faszystami. Do tej drażliwej kwestii przejdę w rozdziale XI.

Krytykuje też zawężanie II wojny światowej do Holocaustu, świadomy, że służy to ideologicznemu uzasadnieniu liberalnej demokracji jako chroniącej „ofiary” w wielkiej walce z „prześladowcami” oraz budowaniu poczucia winy i nienawiści do samych siebie wśród Francuzów. Dziś bowiem zastępczymi Żydami stają się wszystkie te „wyzyskiwane mniejszości” – imigranci, LGBT, kobiety – tak jak każdy sprzeciw wobec postępu grozi byciem oskarżonym o udział w zastępczym Holocauście.

Dlatego, choć sam jest Żydem, Zemmour broni polityki państwa Vichy, które według niego dokonywało kalkulacji i wysyłało na śmierć Żydów-imigrantów, zostawiając przy życiu francuskich, zintegrowanych (ocaliło przed Niemcami ponad 90% z nich). Ostro krytykuje funkcjonującego w głównym nurcie jako autorytet od antyżydowskich zbrodni Vichy historyka Roberta Paxtona, „dla którego Vichy to zło absolutne”. Nazywa go „bardzo amerykańskim”, a we Francuskim samobójstwie podrozdział mu poświęcony tytułuje „Robert Paxton, nasz dobry pan”. Znów – dla Zemmoura podstawową wartością jest afirmacja własnej tożsamości, a wobec tego w sytuacji kryzysowej dbanie o przetrwanie swojej wspólnoty. Ubolewa nad okrucieństwem takiej polityki, ale uważa ją za odpowiednią w takiej sytuacji. Obrona reżimu Vichy rozciąga się również na postacie takie jak Charles Maurras – zajadły przeciwnik Niemiec, pod okupacją zdecydowanie wspierający marszałka Pétaina. Zemmour uważa, że właściwą była i jest obrona francuskiej suwerenności zarówno przed Niemcami, jak i przed Wielką Brytanią. Hitlera trzeba było, zdaniem publicysty, zaatakować po remilitaryzacji Nadrenii, kiedy był jeszcze dużo słabszy, zanim przygotował się do wojny. „Ale Anglia nam tego zabroniła, nasi słynni sojusznicy”. „Polityka zagraniczna, którą w 1895 roku Maurras określa jako najlepszą dla Francji, to dokładnie ta polityka, którą prowadził w latach sześćdziesiątych generał de Gaulle”.

Zemmour chętnie podejmuje temat Vichy, bo uważa go za największe tabu utrzymujące władzę kulturową liberalnej lewicy. Demonizację Pétaina i obwinianie Francuzów o Holocaust uważa za kluczowy element systemowego budowania niechęci do samych siebie, która umożliwia demoliberalnej klasie polityczno-medialno-finansowo-sędziowskiej destrukcję więzi narodowych i zdrowego patriotyzmu. Zdaniem Zemmoura demonizacja Vichy oznacza, że tabu stają się także jego wartości – praca, rodzina i ojczyzna (dewiza, którą Pétain wprowadził w miejsce rewolucyjnego „wolność, równość, braterstwo”). Z powodu wspomnienia Vichy i moralnego szantażu „prawica nie śmie już być na prawicy, a wszelka chęć ładu jest faszystowska”.

Najważniejsze jest oczywiście rozbrojenie niechęci Francuzów do przyjmowania muzułmańskich imigrantów przez odwołanie do Vichy i deportacji Żydów. Jakiekolwiek akcentowanie prymatu interesu Francuzów nad prawami człowieka imigrantów jest utożsamiane z rasizmem i hitleryzmem. Drugim sposobem wmawiania Francuzom historycznej winy jest według Zemmoura kolonializm. Nielegalni imigranci organizujący protesty przeciwko deportacjom żądają prawa pobytu z powodu „winy białego człowieka”. Wspierają ich obficie media, posługujące się przy tym eufemizmami w rodzaju „nieudokumentowani imigranci” (po francusku dosłownie „bezpapierowcy”) oraz promujące hasła w rodzaju „żaden człowiek nie jest nielegalny”. Zemmour pisze:

„Dla wszystkich tych pięknych aktorek, które pozowały u ich boku, dla komitetu Papiery dla Wszystkich, który zablokował ciężarówkę odjeżdżającą z sądu, dla sędziów, którzy śledzili błędy proceduralne policji, dla wszystkich kapitanów [pilotów – KK], którzy odmawiali przyjmowania „bezpapierowców” na pokład swoich samolotów, dla wszystkich aktywistów, którzy znajdowali im mieszkania, karmili ich i zapewniali im porady prawne, by nie byli deportowani, dla wszystkich inspektorów pracy, którzy odmawiali z wyższością kontrolowania ich pracodawców, dla wszystkich licealistów, którzy protestowali przeciw wydaleniu ich «kolegów z klasy», «bezpapierowiec» staje się nieoczekiwaną szansą, idealnym «Żydem», który pozwala się ubrać w prestiżowy strój «Sprawiedliwego», bez ryzyka dostania się pod kule SS czy milicji. Wszystkim Francuzom, którzy nie mogli, nie umieli, nie chcieli, nie odważyli się, nie pragnęli ratować Żydów w 1942 roku historia, dobra dziewczyna, dała drugą szansę”.

Zemmour jest jedyną pierwszoplanową postacią francuskiego życia publicznego, która broni Pétaina i Vichy. Uważa jednak, że otwarta konfrontacja i przełamanie tego tabu to jedyny sposób na uzyskanie społecznej akceptacji dla „rekonkwisty” i zatrzymania islamizacji Francji. Wie bowiem, że jeśli prezydent – on albo ktokolwiek inny – chciałby zamknąć Francję na muzułmańską imigrację, deportować muzułmańskich przestępców oraz zacząć ponownie wymagać asymilacji, to demoliberalne media i autorytety będą od początku bez przerwy histeryzować o „powrocie do najgorszych chwil naszej historii”. Właśnie do rządu Vichy deportującego Żydów.

Dlatego kluczowym zadaniem, które stawia sobie Zemmour, jest rehabilitacja moralna idei stawiania swojego narodu nad innymi. Nie nazywa sam siebie nacjonalistą, ale jest nim de facto. Powtarza, że nie jest ksenofobem, ale nie jest też ksenofilem, a stawianie własnej grupy nad innymi to coś normalnego. „Wolę swój naród od innych tak jak wolę swoje dziecko od innych”. Używa prostych przykładów, zajmując w nich jednoznaczne stanowisko i dążąc do przełamania hegemonii „prawoczłowieczej” moralności. Przykładowa telewizyjna wymiana zdań dziennikarza mainstreamowej BFM TV (stacji w rodzaju polskiej TVN) z Zemmourem już jako kandydatem na prezydenta:

„Dziennikarz: W 2019 r. we Francji przyjęto 36 tysięcy uchodźców. Gdyby został pan prezydentem, jakie byłyby kryteria otrzymania azylu przez imigranta?

Zemmour: Przede wszystkim będzie musiał złożyć wniosek o azyl w konsulacie w swoim kraju. Jeśli przybędzie do Francji nielegalnie, zostanie deportowany.

Dziennikarz: A jakiego rodzaju ludzi by pan akceptował?

Zemmour: To, co nazywamy prawem do azylu, było pierwotnie stworzone dla bojowników o wolność. Postaci takich jak Victor Hugo czy Aleksander Sołżenicyn i im podobnych.

Dziennikarz: Takich wielu nie ma.

Zemmour: Dokładnie. I tu się zatrzymamy. Wie, pan jak wielu było imigrantów, którym przyznano azyl w Japonii w 2019 r. albo 2020 r.? 42.

Dziennikarz: Nie jestem pewien, czy możemy porównywać Francję z Japonią.

Zemmour: We Francji w latach 50. XX wieku to było 300 osób. Sprawdzałem dane. To jest rząd wielkości, o który mi chodzi.

Dziennikarz: A więc 300 osób rocznie?

Zemmour: Dokładnie.

Dziennikarz: Weźmy bardzo konkretny przykład. W 2019 r. krajem, z którego pochodziło najwięcej azylantów przyjętych we Francji, był Afganistan. Wiemy, co się stało potem, talibowie zdobyli Kabul i cały kraj. Afgańskie kobiety są prześladowane. Czy chce pan przyjmować afgańskie kobiety? Mogą ubiegać się o azyl?

Zemmour: Afgańskie kobiety nie są dla mnie bojownikami o wolność. Więc nie przyjmowałbym ich.

Dziennikarz: Afgańskie kobiety, które są prześladowane, mogą być ukamienowane…

Zemmour: Nie jestem Świętym Mikołajem ludzkości. Jednostki należą do narodów. Mają swoje historie. Mają swoje kultury. Nie jestem tutaj, żeby dawać moralne lekcje siedmiu miliardom ludzi. Nie jestem tutaj, żeby przyjmować wszystkich którym się nie powiodło z całego świata i wszystkich nieszczęśliwych z całego świata. Ja zamykam. Skończyło się”.

I chwilę później, w tym samym programie:

„Dziennikarz: W 2018 r. imigrant w nieuregulowanej sytuacji (medialny eufemizm oznaczający nielegalnego), «bezpapierowiec», Mamoudou Gassama, ratuje dziecko, które właśnie miało spaść z budynku. W nagrodę za odwagę zostaje «uregulowany», a następnie otrzymuje obywatelstwo. W pana programie mamy absolutny zakaz «regulowania» (przyznawania prawa do pobytu) nielegalnym imigrantom. Czy ten człowiek byłby „uregulowany», gdyby był pan prezydentem?

Zemmour: Nie.

(chwila ciszy)

Dziennikarz: Ale ten człowiek, «bezpapierowiec», ratuje dziecko.

Zemmour: Bardzo dobrze.

Dziennikarz: A pan wsadza go do samolotu z powrotem do Bamako (miasto w Mali)?

Zemmour. Dokładnie. Nie ma u nas nic do roboty.

Dziennikarz: A co z francuskim uniwersalizmem? To jest odwaga, którą powinniśmy nagradzać obywatelstwem.

Drugi dziennikarz: Może czasem to po prostu obowiązek w imię człowieczeństwa.

Zemmour: Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Ale ja mam obowiązek człowieczeństwa wobec narodu francuskiego. Nie mam obowiązku człowieczeństwa wobec całego świata. Jestem tutaj, żeby uratować naród francuski i Francję. Nie jestem tutaj, żeby uratować świat.

Dziennikarz (oburzonym głosem): I ten człowiek jest zagrożeniem? Uratował Francuza.

Zemmour: Wie pan, indywidualnie nikt nie jest zagrożeniem. Z pewnością ten człowiek ma zalety. Nikt nie jest zły sam w sobie. Jak powiedział Benjamin Constant – «wszystko jest moralne na poziomie jednostek, wszystko jest fizyczne na poziome mas». Co to znaczy? Nie chodzi tylko o przyjemność cytowania. Ludzie jako jednostki, indywidualnie, mają ludzkie zalety, siedem miliardów jednostek. Ale dziś mamy do czynienia z masami, które zmieniają oblicze Francji i które kolonizują Francję.

Dziennikarz: To wielka zmiana – teoria, którą pan wyznaje.

Zemmour: To nie teoria. To proces demograficzny i polityczny, który ostatecznie przybiera postać cywilizacyjną – zmiany cywilizacji.”

Podejście Zemmoura dobrze obrazuje też anegdotka przywołana przez niego samego w najnowszej książce Francja nie powiedziała ostatniego słowa. Po kolejnej ostrej telewizyjnej debacie na temat imigracji w 2014 roku dyrektorka stacji Cécilia Ragueneau powiedziała mu: „To, co powiedziałeś, było niegodne. Przez ciebie popłakała się moja sekretarka, która jest Senegalką”. Odpowiedź Zemmoura brzmiała: „Wiesz, tak jest zawsze na wojnach. Kobiety płaczą”. Utrzymujący hegemonię kulturową liberalny szantaż moralny lewicy– odwołanie do emocji, poczucia krzywdy i statusu mniejszości zamiast do rozumu – został przez niego całkowicie odrzucony. Dla Zemmoura liczy się przetrwanie narodu francuskiego, a o walce o zatrzymanie islamizacji Francji myśli jak o wojnie.

Jednak żeby Francuzi chcieli stawiać interes swojego narodu na pierwszym miejscu, muszą ponownie odkryć wartość bycia Francuzem i przetrwania Francji.

Rozdział IV

Maj 1968. Zdradzeni generał i historia

Zasadniczym celem aktywności Zemmoura – przez długie lata jako pisarza i komentatora, dziś jako polityka – jest popularyzacja francuskiej tożsamości narodowej wśród wykorzeniających się Francuzów znajdujących się w kleszczach między islamem a liberalizmem. Podstawowym narzędziem, którego w tym celu używa, jest historia Francji. Chce opowiadać o jej przeszłej wielkości, żeby uczynić francuską tożsamość atrakcyjną. Chce opowiadać o bohaterach, których losy poruszają jego samego od dzieciństwa i przekonują jego samego do francuskiego patriotyzmu. W ten sposób konstruuje swoje książki, ale również sporą część narracji wyborczej, jak choćby pierwszy spot w kampanii prezydenckiej.